Palpoo i GweekZręczny Ewok wyprzedził grupę - i słusznie. Dzięki swoim naturalnym talentom do poruszania się w leśnym środowisku Gamorra była mu niemalże domem. A nigdzie nie walczy się lepiej niż na własnej ziemi, prawda? Prawda. Palpoo to wiedział - pamiętał przekazy ustne z Endoru gdzie jego pobratymcy srogo pobili elitarne oddziały szturmowe Imperium. Czuł się w swoim żywiole, a że adrenalina krążyła po jego małym ciele ze zdwojoną siłą był czujny, szybki i bezbłędnie reagował na bodźce płynące do niego z otoczenia. Gamorreanie idący za nim mieli mięśnie i groźną broń, to oni nieśli "pierdolnięcie" ale to Palpoo był ich czujką. Zwiadowcą. Zmysłami. Wszystkim tym co w tej sytuacji miało największe znaczenie. I to właśnie Palpoo de facto prowadził ich do boju.
Już bez Palpaa efekt zaskoczenia wynikający z niespodziewanego ataku na czujki u podstawy cypla dawał Gweekowi i Guttorowi sporą przewagę. Ale z "małym patafianem"...
***
- Uaaa... uni się tam bawio a my tu musimy stojać... Znowu. - Mruknął Kronk do swego towarzysza, kończąc oddawanie moczu w krzaki. Chwycił za trzonek topora i wyrwał go z pnia drzewa, gdzie przed chwilą został zaparkowany by mieć obie ręce wolne. - Czymu, ach czymu my nie mogiemy sie bawić ze nimi. Znowu wszystkich człowieków zjom...
- Brzęczysz... Po co brzęczysz... - Jego kompan imieniem Grunk nie był skory do narzekania. Ich wódz nie lubił narzekania i Grunk parę razy widział jak bardzo łatwo jest go wyprowadzić z równowagi takim zachowaniem. A, że w stadzie ostatnio pełno było donosicieli wolał siedzieć cicho. Kronk widocznie nie przejmował się tym aż tak.
- Brzyncze bo mnie sie to nie podobo...
- Tobie sie mało co podobo... A szefu nie podobo się jak mu trepy skomlą, że sie nie podobo... zawrzyj więc paszcze.
- Ale co nie zjod byś sa miensa? Cieplego z ognia? A nie zimne kości do obgryzienia?
- Zjod bym. Ale brzęczenie nic to nie zmieni... Zamknij się i... Co jest. Wlazłeś w coś?
- Jo? Ni... - Kronk podniósł jedną potem drugą stopę zaglądając pod podeszwy. - Ni czysto... a co?
- Wiele dni smrodu, czujesz? - Grunk, pociągnął nosem węsząc w powietrzu. Kronk nie zdążył odpowiedzieć. Padł z toporem wbitym w czaszkę. Siekiera nadleciała znikąd. Grunk chciał jakoś zareagować. Krzyknąć, ostrzec resztę ale zamarł gdy zobaczył, że z gałęzi tuż przed nim wylądował małe futrzaste (i wyglądające na solidnie wkurwione) stworzenie z nożem. Pierwszy raz widział coś takiego. Potem mała dziadyga z nożem rzuciła się z okrzykiem na jego nogi. Próbując się odegnać od małego natręta nie zauważył jak za jego plecami pojawił się jednooki gamorreanin z paskudnym zardzewiałym nożem. Dopiero ciepła jucha wylewająca się z rozciętego gardła na brzuch uświadomiła Grunkowi, że zaczął umierać.
***
Pierwszy atak pozostał niezauważony. Udało się załatwić sprawę po cichu. Podobnie z drugim i trzecim patrolem. Potem jednak strażnicy połapali się w sytuacji i podnieśli alarm. Było jednak za późno. Gweek i Guttor spadali na nich z dwóch kierunków nie dając większych szans na to by obrońcy cyplu mogli stawić im czoła. I nawet przewaga liczebna jaką mieli nie była wstanie wyrównać szans.
Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza GryRzucacie kośćmi. Palpoo masz modyfikator +3 za to jak zręcznie poprowadziłeś oddział do walki. Gweek za to, że jesteś wódz w boju i twoja Moc-farta-wodza działa masz +4. I teraz tak. Rzucacie. Palpoo 1k10. Gweek 2k10. Musicie mieć na każdej kości wynik powyżej 5. (6, 7, 8, 9, 10). Jezeli wszystkie rzuty będą z sukcesem wyrżneliście obronców i nikt nie uciekł. I pod to piszecie odpisy. Jeżeli na 1 kości nie będzie sukcesu to większość padła, ale cześć wycofuje się do głównego obozu z alarmem. Macie też kilka niegroźnych ran. Jeżeli będziecie mieli tylko jeden sukces to większość wycofuje się do głównego obozu, a wy macie kilka ran (trochę cięższych, ale wszyscy powinni przeżyć) brak jakiegokolwiek sukcesu oznacza, że obrońcy stawili jakiś opór i nie możecie iść dalej; odpychają was. Są ranni i kilka trupów. Palpoo Ty możesz przekazać swój modyfikator gweekowi. Gweek nie może przekazać swojego modyfikator do rzutu palpaa, ale może rozdzielić swój na dwie kości. np +1 i + 2. Ładność i pomysłowość w odpisach będzie nagradzana kolejnymi modyfikatorami przy dalszych rzutach. Powodzenia.
Paul KerstZ ulgą odkrył, że z jego ciałem nie było najgorzej. Czuł się całkiem dobrze, choć może trochę sztywno, ale tym się nie przejmował za bardzo. Każdy były "trochę sztywny" po nocy spędzonej pod gołym niebem na wilgotnej ziemi. Jedyne co mu tak naprawdę doskwierało to brak hełmu. No i może jeszcze zapach gamorreańskiej ziemi wymieszanej z krwią. Ta woń była dość odpychające. Poza tym czuł się jednak dobrze. Przynajmniej fizycznie.
Przeliczył się. Na miejscu nie znalazł żadnych ciał porywaczy. Były czarne ślady w ścianach wypalone boltami, była plama krwi tu i tam, był jego roztrzaskany hełm, były też nieruchome ciała Frogga i Bo, ale nigdzie nie było najmniejszego śladu po łowcach. Nic co by wskazywało na kierunek w którym powinien się teraz udać.
Pochodził trochę po okolicy licząc na to, że wpadnie na jakąś wskazówkę. Ale nie zobaczył nic.
Za to usłyszał.
- Kittani... Kittani... co ty robisz? Gdzie jest Dek i reszta? - głos dobywał się gdzieś spod ziemi. Szybko zlokalizował jego źródło. Był nim komunikator Kittani częściowo przysypany a częściowo wdeptany w brunatną glebę Gamorry. Brunetka musiała go upuścić a potem w trakcie walki, został przysypany przez walczących. Łowcy go nie sprzątnęli i czekał sobie teraz aż ktoś go wydobędzie.
- Halo? Czy ktoś mnie słyszy? - Paul podniósł komunikator i przyjrzał mu się. Cud, że jeszcze działał, bowiem połowa jego kablowatych wnętrzności była już na wierzchu. Pomimo zniekształconego głosu rozpoznawał jego posiadacza. Był nim Erd. Ithoriański medyk. - Co mamy robić? Kittani?
Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza GryRafcio piszesz. Koteł czekasz. Bardzo zalecam sprężenie dupy do działania. Ale nie zmuszam
co to to nie.