Content

Przestrzeń Huttów

[Gamorra] - Gambit Knurów

Image

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Kittani Levfith » 11 Gru 2018, o 16:35

Wulkan ponownie opustoszał. Zdawać by się mogło że taki już był jego naturalny cykl życia - jednego dnia zapełniał się po brzegi, drugiego pustoszał w przeciągu godziny. Szczególnie było to widać wewnątrz wulkanu, gdzie dotychczas miejsce zajmowały wszystkie frachtowce. Przez ostatnie kilka dni panował tam ścisk, a same maszyny niemal stały tuż pod ścianami wulkanu. Teraz jego wnętrze na powrót wydawało się przeogromne i... puste. Czy tak też się czuła Solo na podkładzie Ducha? Kittani zaczęła dostrzegać coraz więcej podobieństw do przywódczyni Rebelii. Była na o wiele niższym szczeblu niż sama Jaina, jednak momentami znajdowała się niemalże w takiej samej sytuacji jak legendarna przywódczyni. Kobieta spoglądała na manewrujące statki i zastanawiała się co ich czeka. Czy dolecą bez problemu tam, gdzie powinni? Czy uda im się odnaleźć Mirax, Mai'fach oraz Gweeka? Co się stanie z mocowładnymi? Co będzie z Nantelem? Co z Fennem? Dlaczego Mai'fach uciekła bez słowa, działając na własną rękę? Nowe pytania i wątpliwości pojawiały się niemalże znikąd. Dalsze rozważania na temat wszystkich obecnych na Gamorr przerwał Damon.
- Czyli raghule są też obok nas... Wzmocnić patrole przy północnej i południowej ścianie wulkanu. Na noc nie zostawiajmy nikogo poza wulkanem. Patrole za dnia tylko w dwójkę, wzmocnienie straży przy obu wejściach przez cały czas - po zniknięciu wszystkich statków brunetka przeniosła wzrok na Damona - Jeżeli Agava zmieści się w wulkanie na tyle, aby bez problemu przyjąć też statek z Gweekiem niech lądują wewnątrz. Jeżeli nie, niech wylądują na przygotowanym wcześniej lądowisku obok wulkanu. Najchętniej wysłałabym ich jako dodatkowy transport dla klanu Nurry ale warto mieć chociaż jeden z frachtowców na miejscu. Może będziemy musieli gdzieś lecieć... mam nadzieję, że wszyscy sobie poradzą - dodała ciszej spoglądając wgłąb dżungli.
- Nie mam żalu do Ortogga. Każdy w wulkanie zachowałby się na jego miejscu podobnie. Kto jak kto, ale Mai'fach? Ciekawe tylko, dlaczego tak się spieszyła i postanowiła działać na własną rękę... Bardzo ryzykowne i nieodpowiedzialne działanie jak na nią. Musi mieć dobrą wymówkę - wszyscy zaczęli się schodzić do wulkanu po tym, jak ostatnia kropka na horyzoncie stanowiąca frachtowiec Stardusta zniknęła wszystkim z oczu - A jak nasi inżynierowie? Uruchomili wszystkie systemy? I co z korytarzami?
Image
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
 
Posty: 386
Rejestracja: 12 Lut 2014, o 17:08
Miejscowość: P-ń

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Saine Kela » 11 Gru 2018, o 18:19

Wiedzieli wszystko co mieli widzieć. Mirax ostatecznie zgodziła się na wsparcie, choć nieszczególnie była z tego zadowolona. Znaczy byłaby gdyby nie fakt, iż najpewniej wynikało to z braku zaufania do niej. Nie zamierzała się jednak z tym spierać, bo teraz mieli na głowie ważniejsze sprawy niż jej własna osoba, a przynajmniej tak sądziła. Przez chwilę.
Dotarli nad jezioro z wrakiem. Mirax odetchnęła, rozglądając się wokół. Sygnał dochodził gdzieś stąd. Niewiele widziała, jednak czuła na grzbiecie ciarki, a jej futro mimowolnie zmieniło barwę na ciemniejszą, jakby w reakcji na nieznane bodźce. Szukała rakghuli, szukała Palpoo i reszty drużyny, a przede wszystkim nastawiała swoje zmysły, fizyczne i niefizyczne na okolicę. Gdy jednak Pato dał jej lornetkę, wiedziała już, że coś jest nie tak, ale widok Mai'fach szczerze ją zdziwił. Skąd ona się tutaj wzięła? Czyżby była wsparciem? Nie, to niemożliwe, by dotarła tutaj tak szybko... więc skąd? Coś było nie tak.
- Mai'fach... co ona tutaj robi? - wpatrywała się w oko lornetki, a Mai wpatrywała się prosto w nią, dreszcz przeszył jej ciało.
Odetchnęła i spojrzała na towarzyszy.
- Uważajcie, coś jest nie tak. Rozejrzyjcie się dokładnie i miejcie oczy szeroko otwarte.
Zaczęła iść linią brzegową jeziora w stronę wraku, który znajdował się po drugiej stronie, jednocześnie starając się nie spuszczać wzroku z niewielkiej postaci. Nigdzie nie widziała zagubionych rebeliantów i nie mogła mieć pewności czy tutaj są, czy w ogóle żyją i czy obecność Mai jest przypadkowa czy może czai się za tym coś więcej. Dlaczego tam stała? Dlaczego się nie odezwała? Musieli zbadać sprawę i rozeznać się w aktualnej sytuacji.
- Pato? Spróbuj skontaktować się z tym kimś, kto do nas leci, albo z Kittani, cokolwiek. - powiedziała, nie odwracając się do towarzyszy.
Statek rósł w oczach. Nie wyglądał na zniszczony wrak, choć pewnie nim był. Zbliżali się do Mai coraz bardziej, a Mirax miała nieodparte wrażenie, że to uczucie grozy, które towarzyszyło jej od jakiegoś czasu tylko rośnie, choć może zwyczajnie była przewrażliwiona. Nie. To Moc. Moc mnie ostrzega, tylko przed czym?
Image

Image

GG: 6687478
Awatar użytkownika
Saine Kela
Gracz
 
Posty: 710
Rejestracja: 18 Cze 2013, o 13:04
Miejscowość: Pandarium/Ruda Śląska

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez David Turoug » 11 Gru 2018, o 21:48

Stardust leciał Questorem nisko, nad powierzchnią planety. Co jakiś czas zahaczał o wierzchołki najwyższych drzew, jednak bez uszczerbku na swoim statku. Ze sobą zabrał jedynie astromecha R9, choć ten był nadzwyczaj milczący. Bezimienny również się nie odzywał, skupiając się na mocy i jednocześnie robiąc to w czym był najlepszy, czyli skrywał swą aurę by nie wywołać w Mirax czy raghoulach niepotrzebnej reakcji.
Mimo wielogodzinnych narad, niewiele dowiedział się o samej kushibance. Teraz nie miało to najmniejszego znaczenia. Należało ją zabrać ze strefy zagrożenia za wszelką cenę. Jak to zwykle bywało musiał polegać tylko na swoich zdolnościach, tak samo jak to było na Kashyyyk, Dantooine, Nowym Alderaanie czy Nar Shaddaa.
W końcu "Hope" zakomunikował, iż są blisko sygnału nadawanego przez lokalizator Mai'fach. Stardust doskonale zdawał sobie sprawę, co to znaczy działać pod wpływem nawet niewielkiego znaku od Mocy, jednak zachowanie kobiety oceniał raczej jako nieroztropne. Wzrokiem wypatrzył wrak nieopodal którego znajdowała się kobieta. Zniżył jeszcze bardziej ZH-25, wykonując okrążenie w celu spenetrowania terenu, po czym postanowił wylądować przy wraku.
Gdy płozy zetknęły się z ziemią, Jedi głęboko odetchnął. Pierwszy raz odkąd przebywał na Lucrehulku sięgnął po metalowy cylinder skrywany wewnątrz kurtki pilotki. Mimo, że czuł jedność ze swoim orężem, rzadko miał okazję jawnie walczyć przy użyciu miecza świetlnego. Było to jak jawna deklaracja kim jest, a w obecnych czasach zwykle oznaczało to duże problemy ze strony Imperium.
- Beeep??? - spytał R9.
- Nie, zostaniesz na statku. Musisz być gotowy w każdej chwili podnieść tą krypę i zabrać nas stąd. - odparł spokojnie Bezimienny, chowając oręż - Poza tym klimat Gamorry ci nie służy, jeszcze byś zardzewiał.
- Beep bip bop bop! - zrewanżował się droid, ale w jego tonie słychać było ulgę.
- Czas na mnie, bądź na łączach.
- Beep bip boooop
- I z tobą również, mały przyjacielu.
Stardust opuścił pokład Questora, stawiając pierwsze kroki nad brzegiem jeziora. Powietrze miało specyficzny smak, nieco ziemisty, ale była w nim też namiastka odświeżającej, wodnej bryzy. Poza tym wręcz czuł jak moc wokół niego wibruje. Niestety co raz silniej odczuwał także mrok, ciemna strona mocy wystąpiła jawnie na ojczystej planecie Gamorrean. Nadchodził czas by stawić jej czoła...
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Mistrz Gry » 12 Gru 2018, o 14:32

Mirax
Toydariańskie próby połączenia się z "kimkolwiek" spełzły na niczym. Owszem połączył się z wulkanem ale zamiast być rozmówcą stał się tylko podsłuchującym. Kanały komunikacyjne musiały być pozajmowane bo słyszał tylko techniczną wymianę zdań pomiędzy Xantee a grupą patrolującą teren gdzieś wokół wulkanu. Nikt nie słyszał jego wywoływania.
- Chyba nikt nas nie słyszy. Za duży ruch tam teraz mają, czy co?
To nie była dobra wiadomość. Złe przeczucia nie opuszczały Mirax gdy szła brzegiem jeziora w stronę Mai'fach. Denerwowała się i stan ten zaczął się przenosić na jej kompanów.
- Coś mi się tutaj nie podoba... - Mruczał do siebie Pato, a Utto wtórował mu w swym chrumkającym narzeczu.
Mai'fach ruszyła im na spotkanie. Pomachała w ich stronę. Przyjaźnie.

Czym bliżej siebie były tym silniejsze było złe przeczucie. Wkrótce miało się coś wydarzyć. Z każdym krokiem czuła jednak coś więcej. Czuła, że ktoś się do niej zbliżał. Ktoś jeszcze. Nie tylko Mai'fach. To uczucie było niczym jasny promyk światła w krainie wiecznej ciemności.

Stanęły na przeciwko siebie. W akompaniamencie szumu fal na jeziorze i szelestu liści w łagodnie kołyszących się gałęziach drzew. Na żółtym i ciepłym piasku Gamorry spotkały się Mirax i Mai'fach.
- Witaj... Mirax. - Powiedziała Mai'. Jej głos wydawał się być dziwnie... sztuczny. - Bardzo się cieszę, że udało mi się Ciebie odnaleźć. Za chwilę będziemy mieć tutaj... gościa. Słyszysz? To jego statek. O, tam. Zaraz tu wyląduje. - Mai' wskazała ręką na wrak frachtowca. I rzeczywiście, właśnie podchodził tam do lądowania kolejny statek. - Więc załatwmy to szybko...
Fala ciemnej mocy eksplodowała nagle przed Mirax. I wtedy zrozumiała, skąd brało się uczucie niepokoju. Przed nią - w ciele Mai' - tkwiła jej druga, ZŁA część. Królowa Rakghouli, która podstępnie skryła się za osobowością niewinnej Mai' fach by zbliżyć się do niej. Mai nie była sobą. Nie władała swoim ciałem.
- NARESZCIE ZGINIESZ - Mai' wyciągnęła rękę w stronę Mirax i nim ta zorientowała się co się właśnie wydarzyło jej miecz wyleciał w powietrze uruchamiając przy tym swe zielone ostrze. Niemalże w tej samej chwili potężne pchnięcie mocy rzuciło całą trójkę na plażę.
- ZGINIESZ! - Mai' ruszyła do ataku.
muzyczka

Stardust
Gdy Stardust schodził do lądowania Kushibanka i Mai'fach rozmawiały na plaży. Dostrzegł je przez iluminatory i żałował, że nie mógł bezpiecznie posadzić swego statku gdzieś bliżej nich. Silne uczucie niepokoju narastało. Eksplozja nastąpiła gdy schodził po trapie na powierzchnię planety. Zielone ostrze próbowało dosięgnąć kushibankę.

Fale Ciemnej strony unosiły się nad jeziorem.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez David Turoug » 12 Gru 2018, o 17:52

Ciemna strony mocy wręcz zalewała okolice brzegu jeziora. Stardust widział stojące naprzeciw siebie Mirax i Mai'fach. Bezimienny wiedział, że to nie kushibanka jest źródłem otaczającego ich mroku, to kobieta, która we wczesnych godzinach porannych opuściła wulkan kipiała ciemnością.
Jedi sięgnął po moc, otaczając się szczelnym kokonem światła, by aura Mai nie zaburzała jego koncentracji. Nie było czasu na wspominanie nauka i porad, Michael momentalnie ruszył ku kobietom, gdy silna fala omal nie zwaliła go z nóg. Chwilę później do jego uszu dotarło charakterystyczne buczenie miecza świetlnego. To Mai'fach postanowiła zaatakować Mirax. Niestety Stardust był za daleko by bezpośrednio zablokować pierwsze uderzenie opętanej przez złego ducha rebeliantki. Wierzył jednak, że kushibanka jest na tyle biegła w mocy by uniknąć ciosu. W tym czasie sam wykonał delikatny ruch ręką, by postawić barierę między walczącymi. Jak nigdy wcześniej Jedi był pewny swoich umiejętności i choć mentalna ściana jaką postawił, nie mogła unieruchomić Mai, to zdecydowanie powinna ją spowolnić.
W międzyczasie drugą ręką, sięgnął do wnętrza kurtki, z której wyciągnął srebrny cylinder. Ułamek sekundy później przedmiot zalśnił intensywnym, niebieskim światłem. Michael ufał Mocy, dlatego wyeliminował ze swojego umysłu, że walczy z dotychczasową sojuszniczką. Jego rywalem była emanacja ciemnej strony mocy, jaka zagnieździła się w ciele kobiety. Bezimienny doskonale zdawał sobie sprawę z potęgi jaką dysponował duch, choć czuł, że owy twór nie jest w pełni sił, jakby coś go osłabiło. Być może opętanie każdej kolejnej istoty, odbierało mu energię.
W końcu Stardust był na tyle blisko, by mógł wejść w bezpośrednie zwarcie z przeciwnikiem. Po raz kolejny sięgnął po moc, by ta wsparła go w potyczce. Tylko idealna koncentracja na jasnej stronie mogła przyczynić się do zwycięstwa. Niestety Jedi nie był pewny czy zdoła wypędzić demona z Mai'fach, nie czyniąc jej większej krzywdy. Z tyłu głowy pamiętał też, by uważać na samą kushibankę, która mogła być kolejną potencjalną istotą opanowaną przez mrok.
- Tylko słaba istota wyręcza się innymi, w dążeniu do celu. - rzekł spokojnie, mierząc szarżującą kobietę wzrokiem - Zwróć się ku światłu, a może będę w stanie ci pomóc, inaczej Gamorra stanie się twoim grobem.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Saine Kela » 12 Gru 2018, o 18:12

Od momentu wstąpienia w okolice jeziora miała złe przeczucia i w miarę zbliżania się do wraku i Mai, to uczucie tylko rosło. Coś było nie tak i Mirax o tym doskonale wiedziała. Co więcej, jej towarzysze także zaczęli reagować na jej niepokój, który jak się miało okazać, był całkowicie uzasadniony. Już po pierwszych słowach w jej umyśle zrobiła się myśl, myśl, której wbrew rozsądkowi nie chciała przyjąć do wiadomości. Gwałtowny atak, ze strony Mai był z jednej strony zaskoczeniem, z drugiej mogła się go spodziewać. To nie była Mai... to była ONA!
Jak ONA śmiała przejąć ciało Mai? Jak mogła to zrobić? Naprawdę musiała się wysługiwać innymi? Jej zła strona była bardziej zepsuta, niż mogłaby przypuszczać. Moc w jednym silnym błysku ostrzegła ją co zaraz miało się stać. Zły duch w ciele Mai wyrwał jej miecz świetlny, silne pchnięcie odrzuciło ją i jej towarzyszy. Mirax zaparła się, wykonując przewrót w powietrzu i płynnie wylądowała na piasku. Zauważyła w krótkiej chwili dwie rzeczy. Szarżującą na nią Mai, z odpalonym mieczem oraz w oddali zmierzającego w ich stronę mężczyznę, który także miał odpalony miecz. Mirax odskoczyła w bok.
- Aż tak nisko upadłaś, że wysługujesz się innymi?!
Myślisz, że nie dasz mi rady i dlatego wolisz walczyć ze mną cudzymi rękami?! Wykrzyczała w myśli, jednocześnie zdając sobie sprawę z tego, że obecnie jest na gorszej pozycji, niż jej przeciwniczka. Tylko jak tu walczyć, z NIĄ jednocześnie nie raniąc Mai? Kobieta była tylko marionetką w rękach jej złej strony, była niewinną ofiarą, niemającą świadomości obecnej sytuacji. To było podłe. Mirax uchyliła się, skupiając w Mocy.
Image

Image

GG: 6687478
Awatar użytkownika
Saine Kela
Gracz
 
Posty: 710
Rejestracja: 18 Cze 2013, o 13:04
Miejscowość: Pandarium/Ruda Śląska

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Mistrz Gry » 13 Gru 2018, o 11:22

Mirax und Stardust
- TO NIE JEST KWESTIA STRACHU! - Zaśmiała się Mai. - PO PROSTU BRZYDZĘ SIĘ TOBĄ!
Mai' atakowała wściekle próbując sięgnąć ostrzem miecza futrzastego ciała; Mirax jednak nie dawała się tak łatwo. Moc buzowała w niej dodając sił. Czuła jak nieodkryte pokład energii pchają jej mięśnie i kierują wolą. Dawała radę. Jednak nie na tyle by wypracować sobie jakąś większą przewagę nad Mai. Póki co to ona tryumfowała i zmuszała Mirax do karkołomnych uników.

Biegł w kierunku walczących kobiet czując przy tym narastający niepokój. Wiedział, że za moment stanie się coś złego. Przygotował się.
Atak nastąpił nagle i zaskoczył by każdego innego człowieka. Jednak Bezimienny był przygotowany na niespodziewane. Trzy rakghoule wyskoczyły z dżungli próbując zagrodzić Stardustowi drogę. (Rakghoule wyglądały tak jakby jeden był stworzony z ludzkiej kobiety, drugi z gamorreanina a trzeci - wyraźnie większy od reszty - miał na sobie liche pozostałości po białym futrze). Szponiaste bestie od razu rzuciły się ma swoją ciepłokrwistą ofiarę.

Pole ochronne Stardusta zatrzymało na moment Mai, dając Mirax cenne sekundy na to by ochłonąć i móc zastanowić się co dalej.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Gweek » 13 Gru 2018, o 17:03

Trzykrotne, basowe AUUUU rozlało się po dolinie, płosząc każde żywe stworzenie w promieniu kilku mil. Zadęto w róg, zwiastując wymarsz czterech grup. Kolumny wojowników zawartym krokiem ruszyły przez dolinę. Niektórzy tęsknym wzrokiem spoglądali za siebie, zostawiając spokojną przystań za plecami. Inni wyglądali w przyszłość, myśląc o swoich bliskich i o tym, że wkrótce się spotkają. W równych szeregach po pięciu, towarzysze maszerowali za swoimi liderami.

Tobołki z prowiantem obijały się od skórzanych i metalowych elementów wyposażenia. Chrzęst przerzuconych przez plecy sakw był tłem dla kołyszącego się w pochodzie tłumu. Ziemia chlupała błotem, gdzie brukowany trakt miejscami był za wąski dla piechurów. Po raz ostatni wdychali charakterystyczny fetor Zakopanych Zadów. Tunel prowadzący pod góra wzmagał tupot i odgłosy maszerujących wojsk. Minięto bramę - warownie, która z ciężkim łomotem, szczelnie zamknęła się za idącymi. Tak zakończył się pierwszy etap przerzutu klanów.

Nie było straży przedniej. Półtorej setki dorosłych osobników wylało się na wolną przestrzeń przed Trzema Szczytami. Oddalono się na tyle, by coś mogło wylądować na równym i twardym podłożu, nie wywracając podmuchem powietrza najbliżej stojących. Popas miał się w najlepsze, drobna konsumpcja miała też miejsce. Pozostało czekać na latającą maszynę.

Słychać z oddali buczenie. Coś na niebie majaczyło w oddali. Rosło w miarę jak się zbliżało, dzięki ewoluowały w bzyczenie. Latająca beczka leciała wprost na nich. Wydłużona z przodu, owalna w środku. Szczątkowe skrzydła wyglądały karłowato, wystając po obu bokach maszyny. Frachtowiec zakręcił randkę nad siedzącymi, którzy wstali niepewni. Zostawiał za sobą białe opary dymu - resztek niedopalonego paliwa. - Spokojnie, to po nas. - odezwał się Gweek.

Transportowiec osiadł na ziemii, spadając z niewielkiej wysokości na rozkładające się dopiero płozy i stabilizujące jednostkę wysięgniki. Głuchy stuk i dźwięk hydraulicznych mechanizmów amortyzujących upadek towarzyszył osiadaniu. Trap się otworzył, pokazując puste wnętrze zdezelowanego stateczku. Promienie słońca nie obijały się od poszycia pancerza, które było matowe od szorowania rdzawych plam na powierzchni. Miejscami resztki zielonej farby i lakieru tworzyły swoistą siatkę maskującą na pstrokatym kadłubie.
Pierwsza grupa z Gweekiem, dziesięcioma podkomendnymi i klanem Jordkullena powoli ładowała się na pokład wraz z ekwipunkiem. Nie było gdzie usiąść, miejsca mało, ciasno i duszno. Pozostawało podpieranie ścian lub przytulania się do własnego sprzętu na wpół siedząc na płytach metalicznej podłogi wyłożonej prowizorycznym gumuleum.
Dwóch wodzów od razu poszło wąskim korytarzem, ledwo mieszczącym standardowego Gamorreanina wszerz, do kokpitu.
- Gdzie leziecie grube ciule? Wypad stąd. Jeden się tylko zmieści. No no... Co się Tak gapi? Pilota nie widział? Co?[/] - warknął na jednookiego, który ledwo przecisnąć się mógł w dwuosobowym pomieszczeniu z drugim, szerszym w barach osobnikiem. Dug warczał i szczerzył złowrogo zęby, machając łapami. Narzucony przez głowę miał górny fragment i w dodatku pocięty na części tak, by nie krępował ruchów jego kończyn. Szara skóra nawet pasowała do pomarańczowego koloru ubrania.

[i]- Eee?
- dobrze zaczął rozmowę Gweek, stojąc z tyłu, bardziej w korytarzu.
- Co e grubasie? A ty klapnij na pizde, nawet nie mruknij. I fotela nie połam! Bo inaczej rogi w dupe ponabijam. - pilot wydał pierwsze dyspozycje z obracanego fotela, choć wolał stać na przednich łapach niż siedzieć.
- Polecisz tam, gdzie on Ci pokaże - wtrącił się w monolog Duga, plynnie przechodząc z huttese na gamorrese. - Mieszkacie niedaleko Grzybiego Jeziora. - No tak, a co? - Zboczymy nieco z kursu i polecimy do waszej siedziby. Tam zdecydujecie czy lecicie dalej z nami czy zostajecie. - Dobra, to uczciwy układ. - w międzyczasie odgrażał im się mniejszy towarzysz, nie rozumiejąc o czym mówią więksi od niego.

- Nie będzie mi rozkazywał żaden śmierdziel! Nie takie miałem rozkazy. Zamykam trap i lecimy do Nielegalnego Miasta.
- Zamknij ryj i leć już. - obrócił krzesło razem z pilotem tak, aby był on przodem do kokpitu. Położył ręce na oparciu, blokując je jednocześnie w miejscu. Położył arg'garoka na podłokietniku tak, aby trzymał się ostrzem do góry, nad podłożem. Wypowiedziana groźba wisiała w powietrzu.
Image

gg 5214304
Awatar użytkownika
Gweek
Gracz
 
Posty: 319
Rejestracja: 13 Sty 2016, o 15:10
Miejscowość: Wrocław

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez David Turoug » 13 Gru 2018, o 19:51

Stardust miał nadzieję pomóc Mirax, jednak nagle impuls Mocy kazał mu zwolnić i przyjąć postawę gotowości, gdy z dżungli wyskoczyły na niego trzy bestie. Każda z nich była inna, choć każda charakteryzowała się tym samym, bezwzględnym, zwierzęcym instynktem potęgowanym przez mrok.
Michael wiedział, że mógł przeskoczyć raghoule i wesprzeć Kushibankę, nie mniej było to rozwiązanie doraźne, a oprócz opętanej Mai'foch, w końcu musiałby stawić czoło potworom. Nie czekając na pierwszy ruch, sam doskoczył do istoty mającej cechy ludzkiej kobiety. Ryk rozwścieczonych stworów mroził krew w żyłach, Bezimienny zachowywał mimo to spokój, tnąc na odlew paszczę bestii, a następnie wykonał bezbłędny piruet zadając jednocześnie pchnięcie w grzbiet. Wykonany manewr pozwolił mu także uniknąć szponów gamoreanskiego raghoula.
Pozostali przy życiu przeciwnicy wiedzieli już że człowiek nie jest kolejną, bezbronną ofiarą. Stardust ponownie sięgnął po Moc, kręcąc młynek mieczem świetlnym. Człowiek był jednością ze swoim orężem i bez respektu ruszył na dwie bestie. Tym jednak razem, one także, jednocześnie go zaatakowały. Jedi był ułamki sekund szybszy i tuż przed zwarciem, wykonał salto w przód licząc że jednoczesne cięcie zrani któregokolwiek ze stworów. Te nie pozostawały dłużne i tylko gdy wylądował na ziemi rzuciły się w jego kierunku. Krótki gest dłonią wprawił w ruch leżący nieopodal głaz, który uderzył w łeb mniejszego z raghouli. Bestia z białą sierścią skoczyła mu do gardła, choć i ten atak był spóźniony, a szponiasta łapa musnęła jedynie kurtkę. Nie było jednak czasu na złapanie drugiego oddechu, gdyż Bezieminny musiał odeprzeć kolejną agresję ze strony gamoreańskiego stwora.
Przeraźliwy ryk ponownie przeszył okolicę, gdy dwie łapy zatoczyły łuk i zwaliły się na glebę. Chwilę później Stardust dokończył żywota kolejnej, rozszalałej kreatury. Moc swobodnie przepływała przez Jedi, skutecznie odcinając od niego emanacje ciemnej strony. Pozostały przy życiu drapieżnik poczuł mentalny ucisk, zdecydowanie spowalniający jego ruchy, a Stardust niczym wytrawny kat, dokonał dekapitacji ogromnego łba raghoula albinosa.
Wysłannik Jainy wyszedł z walki praktycznie bez szwanku, niestety atak stworów skutecznie go spowolnił, a Mirax musiała jeszcze chwilę sama stawiać opór opętanej Mai. Jedi bez zwłoki ruszył na pomoc Kushibance, zachowując maksymalną koncentrację i barierę przed mrokiem bijącym od Mai'fach.

rzuty nie były łaskawe :/
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Nantel Grimisdal » 13 Gru 2018, o 20:20

Pierwsze promienie słońca leniwie zaczynały wychodzić znad drzew, gdy deszcz w końcu dał za wygraną i przestał zalewać ziemię nieustannym potokiem wody. Chmury przerzedzały się, ukazując błękitne niebo. Kto wie, jeśli pogoda będzie sprzyjać, nad okolicznym lasem pojawi się być może przepiękna tęcza. Po nocy nadszedł dzień, a po burzy spokój.
Nie wszystkim jednak dane było podziwiać przepiękne oblicze Gamorry. Fenn wraz z Nadią i swoją drużyną lecieli właśnie frachtowcem w stronę rezydencji gubernatora. Miny mieli dość posępne i przede wszystkim skupiali się na zadaniu. Nadia zdołała uspokoić się chociaż na tyle, by usiąść w jednym miejscu. Nikt jednak nie miał ochoty podziwiać widoków. Nikomu nie udało się dojść, co może oznaczać wiadomość nadawana z komunikatora Nantela i nikt nie odważył się na głos wypowiedzieć swoich najgorszych podejrzeń. W ogóle mało kto się odzywał, a ciszę przerywały jedynie wskazówki gamorreańskiego przewodnika.
W planach mieli wylądować w całkiem sporej odległości od rezydencji, by następnie zakraść się pod nią na piecgotę. Jako miejsce do ukrycia statku wybrali pojedynczą polanę, z której pod zabudowania podeszliby od strony wodospadu. Szum wody miał dodatkowo zagłuszyć ich ruchy i ukryć ich. Nim jednak wyszli ze statku, Fenn wypuścił małą sondę z kamerą na zwiad. Ta szybko zagłębiła się w las, pokazując im trasę i wszystkie niebezppieczeństwa na niej.
- Nie ma żadnego ruchu w okolicy. Dziwne, nic nie wyjrywan, nawet zwierząt - Fenn wyświetlił im dane z sondy, gdy zbliżyła się do wodospadu.
- Zaraz... Kamera łapie jakiś dym - kupiec obrócił obraz i kazał sondzie podlecieć bliżej - Ja pierdole...
Rezydencja gubernatora wyglądała jak po przejściu małego kataklizmu. Część budynków jeszcze dymiła, na ścianach niektórych widać było ślady walk a główna brama była wyważona. Przed nią leżało kilka ciał rakghuli i znacznie więcej ludzkich.
- Szybko, podnoś tą krypę! Lecimy tam! - krzyknęła Nadia.
Polecieli prosto na miejsce. Z powietrza dość szbko dostrzegli pełny obraz tragedii, która się tu rozegrała. Na całym obszarze rezydencji widzieli wręcz stosy ciał. Część z nich leżała przy bramie, część z nich przy lądowisku, kolejne przy wejściach do budynków i garażach. Z tej odległości mogli jedynie rozpoznać, że sporo z ciał należało do bestii. Budynki nosiły ślady walk, z kilku miejsc jeszcze się dymiło. Nocny deszcz musiał ugasić naprawde spore źródła ognia. Wylądowali na lądowisku, również niepozbawionym makabrycznych widoków. Całym zespołem wyszli na rampę frachtowca. Okolica była bez życia, pełna obrazów śmierci. Ciała z pourywanymi kończynami, wyprute i rozwleczone po ziemii wnętrzności. Pełno trupów zarówno ludzi jak i rakghuli. Wszędzie wokół panowała cisza, a odór śmierci zaczął się już unosić po nocnym deszczu w powietrzu. Najwięcej z ciał bestii leżało właśnie na lądowisku, ziemia była zryta, jakby rozegrała się tu straszliwa walka. Wszędzie krew, flaki i ciała. A pośród tego wszystkiego leżał on.
- Nantel! - krzyknęła z rozpaczą Nadia i rzuciła się bez opamiętania w jego stronę.
Mechanik leżał na ziemi, twarzą do niej, mokry i poraniony. W kałużach wokół niego widać było czerwone plamy, jego ubranie było w wielu miejscach podarte i nadpalone. Na jego plecach leżała rękojeść miecza świetlnego. Nadia przewróciła go na plecy i objęła z całych sił. Nantel kaszlnął i wymamrotał coś niewyraźnie. Żył. Oddychał.
- Kocham cię! Nie zostawiaj mnie więcej - Nadia przytuliła go jeszcze mocniej.
- Dziewczyno daj mu złapać oddech, bo jeszcze sama go zabijesz. Daj mi go obejrzeć. A wy- wskazał w stronę swoich ludzi - rozproszyć się po rezydencji. Dwójkami. Sprawdzić teren i poczęstować każde ciało strzałem z blastera. Nie chcemy tu więcej tego gówna. Gamorreanin zostaje. Rozglądaj się, czy rakghule nie wrócą.
Nantel na szczęście nie miał śladów ugryzień ani pazurów stworów. Jego zadrapania były małe i nawet krwawić już przestały. Skórę miał jednak czerwoną jak po oparzeniach, co wyjaśniało też spalone fragmenty ubrania. Poza tym był jednak cały i teraz już bezpieczny.
- Zabieramy go. Czekamy aż moi ludzie sprawdzą teren i spadamy do wulkanu. Chłopakowi przyda się wizyta u lekarza.
Fenn spróbował jeszcze odpalić miecz świetlny.
- Ech, nie działa. Pewnie się sfajczył tak jak Nantel. Ale wygląda, że chłopak nim walczył, jak patrzę na rany tych potworów.
Rękojeść miecza oddał Nadii, mamrocząc coś, by zajęła się swoim chłopakiem. Po kilku minutach wrócili też jego ludzie. Dobili w rezydencji jeszcze kilku na wpół żywych ludzi i przeszukali budynki. Po gubernatorze ani jego żonie nie było śladu. Brak promu sugerował, że zdążyli uciec. Cenne artefakty również zniknęły ze skarbca, ale ludzie Fenna odzyskali całkiem ładny majątek kredytów z sejfu w biurze.
- Przynajmniej Rebelia na tym zarobi - mruknął ich dowódca.
Wzbili się w powietrze i obrali kurs na bazę w wulkanie. Nantel leżał Nadii na kolanach i oddychał już jakby lżej. W połowie drogi nawet się obudził, opowiadając im od razu o wszystkim, co się wydarzyło.
- To znowu był ten duch. Ciemnej Strony. Opętała inkwizytora Borgisa, a potem żonę gubernatora. Sprowadziła ze sobą armię rakghuli. Ale została pokonana. Po raz kolejny, choć tym razem mało brakowało... Chyba musimy w końcu dowiedzieć się czegoś więcej o tej Mocy. Ten inkwizytor... On chyba mi pomógł. Zostawił mi też ten miecz i pozwolił żyć.
Image

Piękno tkwi w oku patrzącego. Strach też...
00
+++++ ++++
Awatar użytkownika
Nantel Grimisdal
Mistrz Gry
 
Posty: 538
Rejestracja: 26 Kwi 2016, o 19:55
Miejscowość: Koszalin

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Saine Kela » 14 Gru 2018, o 23:05

Sytuacja była patowa. Nie. Mirax stwierdziła, że ma zwyczajnie przesrane. Nie była przygotowana na tę walkę, choć przecież w myślach niejednokrotnie zastanawiała się nad tym, jak pokonać swoją złą połówkę. Problem polegał na tym, że najczęściej te walki przegrywała. I właśnie tak działo się w tej chwili. Przy największym zapale i chęciach czuła, że jest na przegranej stronie. Nie wiedziała, co ma robić, a Moc nie była jej pomocna. Owszem dokonywała uników, skakała i wykonywała przewroty, starając się uniknąć trafienia mieczem, ale co mogła zrobić ponad to? Nie da też rady robić tego wiecznie, a ONA sterująca ciałem Mai, coraz bardziej się rozzuchwaliła.
Kuschibanka odskoczyła, robiąc przewrót i starając się odciągnąć Mai od Pato i Utto. Widziała kątem oka, że wziąć leżeli, ale zaczynali się zbierać. Nie chciała by przypadkiem trafili na jej drogę, ale jednocześnie chciała, aby się zebrali i przegrupowali. Niedaleko był też tajemniczy mocowładny, który też zmierzał w jej stronę, tak więc teraz liczył się przede wszystkim czas, który niestety nie był jej sprzymierzeńcem. Mirax musiała wzbić się na wyżyny swoich umiejętności, a przede wszystkim myśleć błyskawicznie. Nawet nie zauważyła, że wpadła w rytm, poniekąd zaczynając przewidywać kolejne ruchy Mai, na ułamek sekundy przed ich wykonaniem.
- Brzydzisz się sobą! I boisz się! Czuje to! Jesteś przerażona! Cała się trzęsiesz! Boisz się, że wszystko stracisz, a dopóki ja żyje to jest możliwe!
Oddychała ciężko, zatapiając się w Moc. Czuła jakby wszystko wokół niej płynęło - weszła w ten nurt niewiele się zastanawiając. Jak mogła zaatakować swoją złą stronę, nie raniąc Mai? Jak mogła ocalić niewinną lekarkę, o czystym sercu, które troszczy się o każdego rebelianta? Musiała chyba zrobić to, co zrobiła kiedyś, a co niestety skończyło się tym, iż znalazła się w ciele tej istoty. Skupiła się i w momencie kolejnego uniku pchnęła w stronę złej bliźniaczki swoją wolę, napędzaną Mocą w mentalnym ataku.
- ZOSTAW TO CIAŁO! JUŻ DOŚĆ ZŁA ZROBIŁAŚ! WYRZUCIŁAŚ MNIE I NIE POZWOLĘ BYŚ ROBIŁA TO Z INNYMI!
Wszystko zawirowało.
Image

Image

GG: 6687478
Awatar użytkownika
Saine Kela
Gracz
 
Posty: 710
Rejestracja: 18 Cze 2013, o 13:04
Miejscowość: Pandarium/Ruda Śląska

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Mistrz Gry » 17 Gru 2018, o 09:57

Mirax und Stardust

Sztuczka Mirax udała się! Mai nagle zwątpiła a z jej twarzy zniknęło pełne gniewu i nienawiści oblicze. W zamian Kushibanka ujrzała przestraszone oczy Mai. Tej prawdziwej.
- Mirax... Mirax... - załkała kobieta. - Ja... nie wiedziałam... Ja tego nie kontroluję... Przepraszam Cię... Teraz rozumiem... Przepraszam.... AAAAAAAAAAAA! MILCZ! ZGINIESZ!
Królowa na nowo wzięła we władanie ciało Mai'Fach. Z miejsca skoczyła do przodu tnąc wściekle zielonym ostrzem od góry na ukos. Mirax uskoczyła w ostatnim momencie; swąd przypalonego futra doskonale uzmysławiał jak bardzo był to ostatni moment. Po tym jednak nie nastąpił kolejny atak, bowiem Mai zwróciła się w stronę nowego zagrożenia i z miejsca rzuciła się do ataku.
Ostrza Mai'fach i Stardusta zderzyły się w wielkim snopie iskier.
- TY TEŻ TUTAJ ZGINIESZ, RYCERZYKU. - Wysyczała wściekle gdy siłowali się utrzymując skrzyżowane i iskrzące ostrza. Patrzyli sobie w oczy. Stardust jeszcze nigdy nie widział Mai w takim opętańczym amoku. Pomimo zastosowanej techniki i tak czuł wylewające się fale złości i nienawiści. Mirax Królowa była potężnym przeciwnikiem.

Z dżungli podniosło się wściekłe wycie. Mirax oderwała wzrok od zmagań tajemniczego mężczyzny i Mai'fach. Fale ciemnej strony mocy biły teraz od strony dżungli.Spojrzała w kierunku drzew i od razu zauważyła ruch w przestrzeniach pomiędzy pniami. Nadciągały rakghoule. Musiało być ich nieskończenie dużo bo aż ziemia zaczynała drżeć.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry

Palpoo
Wytoczył się z krzaków i nagle znalazł się na niewielkiej polanie gdzieś całkiem blisko jeziora (tego był pewien, bo czuł w powietrzu coraz więcej wilgoci)(choć z drugiej strony nos mógł już go zupełnie zawodzić). Gdy podniósł wzrok zobaczył, że nie jest sam na polanie. Przed nim stała naga kobieta z długimi czarnymi włosami sięgającymi końca pleców. Wpatrywała się w niebo i coś mruczała. Wydała mu się nieobecną, jakby pogrążoną w transie. Palpoo stanął zahipnotyzowany, a kobieta powoli zaczęła obrać głowę w jego stronę. Wiedziała dokładnie gdzie stał i nie szukała go wzrokiem. Od razu utkwiła w nim swoje spojrzenie. A było ono straszne; oczy były przesłonięte białymi błonami jak u jakiegoś gada lub ślepej staruchy.
- Odejdź stąd. - Powiedziała słodkim głosem. - A może przeżyjesz. Nie żartuję.
Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez David Turoug » 19 Gru 2018, o 22:30

Stardust czuł narastającą złość i mrok ze strony opętanej Mai'fach. Ciemna strona podsycana złymi emocjami, wydawała się rosnąć, w kobiecie, która do tej pory nie posiadała zbyt dużego potencjału jeżeli chodzi o korzystanie z Mocy. Bezimienny nie dał się jednak przytłoczyć złu, jego umysł był poza tym. Nie robił sobie też nic z tego, że przyszło zmierzyć mu się z niedawną sojuszniczką jaką była Mai.
Mężczyzna skupiony na jasnej stronie, przez kilka sekund siłował się z przeciwniczką. Ich miecze były skrzyżowane w charakterystycznym pomruku, podobnie jak nienawistne spojrzenie kobiety ze spokojnym i chłodnym wzrokiem Jedi. Ten wyczuwał rosnącą siłę złej Mirax, czerpiącej pokłady energii z gniewu, jednak mroczny demon nie mógł w pełni rozwinąć swych umiejętność z kilku przyczyn. Raz, że Mai była osobą szczerze oddaną jasnej stronie, dwa nie była nigdy mistrzynią szermierki, a swe zdolność głównie ukierunkowała w uzdrawianie. Z tego względu złowroga abominacja część swej mocy prawdopodobnie poświęcała na okiełznanie swojego nosiciela.
Michael nie pozostał bierny na otaczający go mrok, po raz wtóry głęboko sięgając po światło. Ono dodawało mu siły i pewności siebie, chroniąc przed wpływem oponentki. W tej chwili praktycznie nie istniała możliwość, by emanacja ciemnej strony przejęła kontrolę nad silnym umysłem mężczyzny.
- Twoja złość i gniew są słabością. Wyczuwam w tobie wahanie, wyzbądź się mroku Mai, on nie jest ci potrzebny. Ciemność tylko uwypukla twe ograniczenia. - mówił spokojnie Stardust, kumulując w sobie potężne pokłady Moc, by niespodziewanie skierować je w kierunku opętanej medyczki. Mentalne uderzenie było połączenie z odepchnięciem kobiety w tył, przy jednoczesnym zasypaniu jej gradem ciosów na różnych płaszczyznach. Bezimienny niczym maszyna ruszył do przodu, korzystając z kluczowych zalet shii-cho, które polegały na wytrąceniu broni z rąk przeciwnika i zmuszenia go do poddania.
Michael skupił się na walce z Mai'fach licząc, że Kushibanka wraz ze swoimi towarzyszami spokojnie poradzi sobie z plagą nadciągających raghouli. Choć dobra Mirax była uwięziona w wątłym ciele, nie trudno było wyczuć jak wielka moc w niej drzemie.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez BE3R » 19 Gru 2018, o 22:30

Mocz pociekł po włochatych nogach śmiertelnie przerażonego Ewoka. Jakimś sposobem zło bijące od nagiej kobiety, z całkiem kształtnym tyłkiem i dziwnymi naroślami ukrytymi pod włosami, niwelowało jej cielesny urok. Misiek stał w kałuży moczu walcząc ze sobą. Każda komórka jego ciała pragnęła znaleźć się daleko stąd.
Kiedy się odezwała poczuł siłę oddziałującą na jego umysł. Chciała by sobie poszedł by jej nie przeszkadzał. Tak, musi wypełnić wolę dziwnej istoty. Palnik wypadł z łapek miśka a Snu Snu cofał się krok za krokiem w kierunku krawędzi polany. Kobieta nie zareagowała, był to dobry znak, dotarł do linii drzew i błyskawicznie wspiął się na jedno z nich. Strach dodał mu sił, by przycupnąć na gałęzi. Potężne zło odwróciło się powracając do swoich spraw, a może była to tylko pułapka? Palpoo nie mógł tego wiedzieć. Mięśnie miśka napięły się a oczy niemal wyszły z orbit. Ta kobieta miała duże znaczenie, czuł to i był pewien, że robi coś złego. Musiał jakoś rozproszyć jej uwagę. Zrobić coś... coś... Poczuł to. Opuściła jego ciało, Wyjął proc ostrożnie ujmując lepki obiekt pożądania. i naciągnąwszy broń wystrzelił.
Kupa nie była najlepszym pociskiem, zbyt miękka, zbyt lekka zdecydowanie niestała, mknęła do celu wyznaczonego przez śmierdzące palce śmierdzącego miśka. Jeśli trafi na polanie rozpęta się piekło. Niczym w zwolnionym tempie pocisk leciał, zaś Palpoo rozkurczał mięśnie niezbędne do wykonania błyskawicznego skoku. Mirax odwróciła twarz w kierunku z którego nadlatywało zagrożenie. I...
Awatar użytkownika
BE3R
Gracz
 
Posty: 1761
Rejestracja: 27 Paź 2011, o 21:47
Miejscowość: Chorzów

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Mistrz Gry » 20 Gru 2018, o 10:32

To co się wydarzyło chwilę po tym gdy pocisk Palpoo sięgnął celu było czymś na kształt eksplozji Gwiazdy Śmierci. Najpierw zapanowała głęboka cisza w trakcie, której Mirax - Królowa Rakghouli - sięgnęła dłonią do twarzy. Wzięła na palce odrobinę pocisku Palpoo i roztarła go między palcami. Przez chwilę oglądała dziwną brązową materię aż w końcu powąchała to.
Wtedy się zorientowała. Królowa wrzasnęła a fala mocy rozkołysała wszystkie krzaki i gałęzie na polanie.

Rakghoule nadbiegły. Mirax była gotowa do walki, choć bez miecza mogła co najwyżej przewracać je mocą i unikać ich kłów i łap. Tylko tyle mogła przeciwstawić nadciągającej watasze bestii. Pato i Utto ustawili się przy niej. Utto coś chrumkał.
- Wiem, że mogę stąd odlecieć... ale nie bardzo chcę patrzeć jak tutaj giniesz sam... Mój boczku. Mirax! - Toydorianin zwrócił się do Kushibanki. - Jesteśmy z Tobą!
Pierwsza bestia zaatakowała. Mirax uskoczyła. Pato władował w jej łeb pocisk bolta a Utto od razu przebił włócznią gardło.
- Jeden mniej. - Zarechotał Pato.

Mai i Stardust ścierali się. Cios za cios. Unik, parada, cios. Miecze co chwila sypały iskrami a energia buzowała wokół nich. Spokój i opanowanie Jasnej Strony oraz pasja i niecierpliwość Ciemnej ścierały się ze sobą w śmiertelnym pojedynku.
W pewnym momencie Mai zatrzymała się i sięgnęła ręką do twarzy. Stardust zamarł w połowie ciosu. Był zaciekawiony tym co właśnie zobaczył. Bo to nie była żadna ze znanych mu technik Mocy. Mai po prostu nagle przestała walczyć.
- To jest... Gówno. - Powiedziała na głos patrząc na swoje palce tak jakby rzeczywiście coś na nich było.
Stardust wyczuł też nagłą zmianę w sile Ciemnej Strony. Obecność Królowej drastycznie osłabła. Bezimienny nie zastanawiał się co mogło być przyczyną tej nagłej zmiany. Pchnął Mocą przewracając Mai... i uwalniając ją od demonicznego wpływu. Najzwyczajniej w świecie. Najprościej. Bez żadnych wielkich technik. Mai po prostu padła w piasek plaży i już była sobą. Jasna strona - w której Mai'fach była przecież silna - rozjarzyła się a brak obecności Ciemnej Strony był przez Stardusta odbierany jak oddychanie świeżym powietrzem po przebywaniu w zaduchu.

Mirax zaatakowała Mocą i powaliła dwie nadciągające bestie. Pato strzelił znowu i odfrunął na moment w górę by przelecieć nad rozpędzoną jeszcze (ale po jego strzale martwą już) bestią. Utto znowu wbił włócznię w gardło. Tym razem broń utkwiła. Dzielny wojownik z klanu Ha'an nie szarpał się z nią; od razu dobył zza pasa nóż.
Mirax też wyczuła zmianę w Mocy. O ile jednak dla Stardusta było to zniknięcie Ciemnej Strony to dla Mirax było jej eksplozją. Nagle, zamiast piasku plaży i rakghuli, zobaczyła drzewa i krzewy i... Palpoo. Ułamek sekundy później dotarło do niej. Oglądała świat ze swojego własnego - ludzkiego ciała.

Wyprostowała rękę i złapała go niewidzialnymi palcami Mocy. Palpoo tego nie rozumiał, a to tylko potęgowało jego bezgraniczny strach, który z kolei brał we władanie jego zwieracze. Zaczął unosić się bezwiednie w powietrzu i zbliżać się do Potwornej Kobiety. I sikać.
- ZABIJE CIĘ! TY! NĘDZNY! ROBAKU!
Palpoo nie mógł oddychać. Ucisk niewidzialnej dłoni wzmagał się wyciskając z jego niewielkich płuc resztki życiodajnego powietrza.

Mirax widziała co robi jej Zła Część. Czuła też, że mogła to powstrzymać. Mogła to zrobić...
Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez David Turoug » 20 Gru 2018, o 13:22

Stardust dwoił się i troił by rozbroić Mai'fach. Był przekonany, że ma lekką przewagę, jednak nie na tyle dużą by rozbroić przeciwniczkę. W końcu pojedynek przybrał dość niespodziewany obrót, gdy opętana kobieta opuściła broń, co było bardzo dziwnym zachowaniem. Bezimienny nie zaniechał czujności, podejrzewając iż może to być jakiś fortel. Jednak chwilę później otaczająca okolicę aura mroku wręcz zniknęła. Nie chcąc zrobić większej krzywdy medyczce, użył pchnięcia mocy, a kobieta upadła, już bez brzemienia mrocznej Mirax.
Dopiero teraz Michael poczuł zmęczenie oraz krople potu ściekające po jego czole. Walka była krótka, ale bardzo intensywna. Choć ciemność ustąpiła, Stardust cały czas zachowywał koncentrację. W okolicy roiło się przecież od raghouli, z którymi batalię toczyła Kushibanka wspierana przez dwóch kompanów.
Jedi sięgnął Mocą ku najbliższej bestii, ciskając ją o najbliższy głaz. Trzask łamanych kości świadczył o skuteczności jego zabiegu. Sekundę później doskoczył do kolejnej kreatury dekapitując jej łeb. Wiele wskazywało na to, że osłabnięcie ciemnej strony, wpłynęło także na zachowanie stworów z Taris. Nie były już tak zorganizowane i wsciekłe. Wysłannik Jainy spojrzał ku Mirax zaklętej w ciele mistrzyni Km'y, odnotowując jej dziwne zachowanie. Istota jakby nie była obecna duchem przy nich, wiele wskazywało na to, że toczy jakąś mentalną walkę, zapewne z abominacją zła.
Stardust przesłał mentalne wsparcie, licząc na wzmocnienie jej dobrej aury. Ciągle musiał jednak rozglądać się za raghoulami. Myślami objął także Mai, nie mniej z nią wszystko było już w porządku. Kobieta na pewno będzie oszołomiona i zaskoczona okolicznościami, ale nie groziło jej już kolejne opętanie.
Teraz należało skupić wszystkich przy ZH-25 Questorze i ewakuować się z miejsca potyczki. Nikt nie miał gwarancji, że mrok nie powróci atakując ich z każdej strony. Bezimienny wyczuwał jeszcze aurę zła przebywającą na Gamorze, świadczącą o ciągłym istnieniu królowej raghouli.
- Mai'fach jesteś w stanie chodzić? Musimy się stąd zbierać. - krzyknął Jedi, zabijając następnego stwora, jaki wyskoczył z krzaków, po czym zerknął w kierunku Toydarianina i Gamorreanina - Hej wy, osłaniajcie kushibankę, powoli kierując się na statek.
Michael zbliżył się do Mirax, czując jak atmosfera wokół dawnej Km'y elektryzuje się. Jej aura była teraz bardzo silna i burzliwa, a Bezimienny nie był pewny co będzie jeżeli wyrwie Kushibankę z tego stanu. Mimo zmęczenia cały czas wysyłał w jej kierunku pozytywne emocje, licząc że choć w minimalnym stopniu przyniesie tym wsparcie.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Saine Kela » 21 Gru 2018, o 11:26

Sytuacja z NIĄ mocno irytowała Mirax, do tego miała niewielkie możliwości walki, nie mówiąc już o niekrzywdzeniu Mai'fach. Wiedziała jedno - Mai tam była i walczyła o kontrolę nad własnym ciałem i kushibanka wiedziała, że jedynie co może zrobić, to wspomóc ją w tej walce. Kobieta była silniejsza niż można było przypuszczać, a im jej zła bliźniaczka była bardziej wściekła, tym mniejszą miała kontrolę na otoczeniem, a to dawało szansę. Dasz radę! Przemknęło jej przez myśl, ale zaraz potem miała na głowie zupełnie inne sprawy. Najpierw rakghule, z którymi nie mogła walczyć bezpośrednio, chyba że z użyciem mocy i odrzucaniem ich, czy też przez takie manewry, by wystawiać stwory na łatwy cel dla jej towarzyszy. Ponieważ stwory skupiały się na niej, było to tym łatwiejsze.
Potem jednak sytuacja bardziej się skomplikowała. Nastąpiła jakaś silna zmiana, która wstrząsnęła Mirax dogłębnie w Mocy. Wszystko stało się tak szybko, że w pierwszym momencie, nie wiedziała, co się dzieje. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, że znów jest w swoim ciele - swoim prawdziwym ciele, w którym się urodziła. Jak? Jak to się stało? Co się stało? Na te pytanie nie było odpowiedzi, ale i w tym momencie nie mogła ich nawet szukać, bowiem znalazła tego, kogo szukali - Palpoo. Który właśnie miał umrzeć z ręki jej złej emanacji. Mirax czuła się dziwnie, jakby była jedynie pasażerem, obserwatorem, jakby patrzyła zza szyby. Ale wiedziała też, że było to tylko chwilowe wrażenie.
Moc, czuła ją wokół i podpowiadała jej, że może zrobić wiele, że może ocalić te biedne stworzenie, które pomyliło odwagę z głupotą, ale które mimo wszystko swoim uczynkiem, niezależnie od tego jak głupim, ocaliło ich wszystkich. Palpoo nie mógł tak po prostu zginąć, nawet pewnie nie miał pojęcia za co i z czyjej ręki właśnie ginie. To nie była i nigdy być nie powinna jego walka. Mirax podjęła decyzję. Znów poczuła eksplozję, ale tym razem było to uczucie przyjemne i miłe. Znów była w domu. Znów była sobą.
Image

Image

GG: 6687478
Awatar użytkownika
Saine Kela
Gracz
 
Posty: 710
Rejestracja: 18 Cze 2013, o 13:04
Miejscowość: Pandarium/Ruda Śląska

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Mistrz Gry » 21 Gru 2018, o 14:11

Pato i Utto z miejsca wsłuchali się w słowa rozkazów Stardusta. Bestie wokół straciły swój skoordynowany zmysł walki. Na wpółprzytomna Mai próbowała się podnieść z piasku. Kushibanka opanowały dziwne konwulsje. Stardust wyciągał przed siebie rękę by użyć mocy.
Wszystko to trwało ułamki sekund ale dla niej samej było to wieczność. Widziała jednocześnie Stardusta i Palpoo. Widziała piasek i krzyczącego Pato równie dobrze co wijącego się z bólu ewoka. Widziała swoje kushibańskie łapy, do których przywykła i swoje ludzkie ręce, o których niemalże zapomniała. Ułamki sekund rozciągały się do wieczności. Miała czas by się zastanowić...
Wirująca kapsuła z piszczącą Tori. Gamorreanin, który rzucał w nią szyszkami. Walka ze szturmowcami i zniszczony prom. I podróż przez dżunglę. Oraz spotkanie z Ejem i Gweekiem a później spotkanie z Rebeliantami. Wszystko to odczuwała jakby naraz. A jednocześnie miała na tyle dużo czasu, że wszystkiemu mogła się przyjrzeć dokładniej.
Wyczuła też - dość nagle - kojący wpływ mocy bijącej od Stardusta. Ten gest miał w przyszłości mieć wielkie znaczenie. Jednak w tym momencie ani Stardust ani Mirax tego nie rozumieli.
A potem, gdy minęła wieczność, spadła na nią bolesna rzeczywistość.
Padła na kolana opierając się dłońmi o trawę. Oddychała ciężko a w głowie jej szumiało. Rozejrzała się niepewnie wokół. Była na polanie a jej niedawne kushibańskie jestestwo było już niebytem. Koniec. Czuła jak jej zła natura wyrywa się próbując odzyskać władanie nad ciałem. ONA też była w szoku i była kompletnie zaskoczona tym co się właśnie dokonało.
Podniosła głowę i spojrzała na wystraszonego Ewoka, który teraz siedział w trawie niedaleko niej.
- Uciekaj Palpoo, tyle mogę dla Ciebie zrobić. - Powiedziała po czym wstała i zaczęła uciekać do dżungli... Póki jeszcze mogła jakoś kontrolować jej ciało.


Stardust stojący na plaży...

Gweek lecący na pokładzie frachtowca...

Nantel Grimisdal wśród ruin domu gubernatora...


Wszyscy oni poczuli, że wydarzyło się coś złego.

***


- Hej Ty! - Stardust otrząsnął się w momencie gdy kushibanka wyrwała mu mocą miecz z dłoni. Przy jego pomocy ścięła łeb atakującego go bestii. - Łap... - Odrzuciła mu ostrze. Złapał je bez problemu. - Uciekajmy stąd, co? Jej już nie ma. Nie wiem co zrobiłeś ale... jej już nie ma. Mamy zabrać stąd Palpoo... Wiesz kim on jest?
- Ja wiem! - Powiedział Pato podbiegając do nich. - I chyba wiem jak go znaleźć...

***


Pato zeskoczył z trapu frachtowca i wylądował na polanie. Namiar komunikatora Palpoo okazał się być trafnym i już po chwili lina wciągarki podejmowała w powietrze Pato i nieprzytomnego Palpoo.

Obrona Nielegalnego Miasta

Kilka dni później...

Walki nie zaczęły się od jednego wielkiego szturmu. Zaczęły się od pojawienia się w mieście pojedynczych rakghouli. Bestie wyraźnie zachowywały się jak zwiadowcy. Biegły ulicami i rozglądały się starając wbiec jak najdalej w miasto. Walczyć zaczynały dopiero wtedy gdy zostały zagonione w ślepą uliczkę, ale nawet wtedy starały się uciekać.
Siły Saresha początkowo dawały sobie z tym radę, jednak całodobowy stan gotowości szybko drenował jego zasoby ludzkie. Zmęczenie dawało się we znaki i coraz częściej dochodziło do rozmaitych incydentów: coraz więcej rakghouli docierało w obręb miasta.
Z czasem bestie zaczęły pojawiać się parami bądź trójkami i zdawały się polować na mieszkańców miasta; wyraźnie widać było, że Królowa Rakghouli chce zasiać w mieście jak najwięcej paniki. Nie bez znaczenia było też to, że przemienieni zasilali szeregi rakghulańskiej armii pogłębiając tylko chaos.
Później było jeszcze gorzej, a dysproporcja pomiędzy siłami obrońców a napastników wzrosła na korzyść tych drugich.
Dni mijały.
Armia Rakghouli rosła w siłę skryta w mroku pod gamorreańskim drzewami. Sytuacja Saresha pogarszała się. Do czasu. Bowiem do miasta zaczęły przybywać posiłki a dominująca pozycja sił Besadii, straciła na znaczeniu.

Pierwszym - dość istotnym i całkiem zaskakującym - była niewielka grupa agentów Fenna. Rodianin, Aqualish, Calamarianin. Przywitali się z Fennem i w zasadzie to by było wszystko jeżeli chodzi o oficjalność w ich wykonaniu; nikt ich później nie szukał. Wiadomo, było, że wciąż byli w mieście i brali udział w walkach z rakghoulami jako "szeregowi" żołnierze. Z tym, że bardzo szybko okazało się, że ich umiejętności walki są daleko większe niż jakiegokolwiek weterana z oddziałów Besadii.
Jednak w przypadku walk z rakghoulami tak skromne zasilenie szeregów obrońców nie przełożyło się bezpośrednio na efekt bojowy. Fakt. Był to ładny pokaz lojalności wobec Fenna ale tylko tyle.
Prawdziwą siłę przyprowadzić mieli ze sobą rebelianci.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez David Turoug » 21 Gru 2018, o 21:21

Ostatecznie udało się ewakuować mistrzynię Km'ę, Mai'fach, Pato oraz Utto. Stardust był niezwykle znużony wydarzeniami i wyczerpującą walką ze złą Mirax, która opętała ciało Mai. Nie mniej bez zbędnej zwłoki odpalił silniki ZH-25 Questora i oddalił się ku wulkanowi. Aura ciemnej strony mocy na jakiś czas osłabła, jednak doskonale wiedział, że nie jest to koniec walki z królową raghouli. Co więcej czuł, że kushibankę opuściło dobre wcielenie Mirax. Tuż przed tym, Michael odczuł bardzo silną emanację mocy, która mogła wskazywać, iż los kobiety jest ściśle związany z abominacją z Taris. W końcu posadził Questora przy głównym wejściu. Mai'fach wspierana przez Gamorreanina wkroczyła do wnętrza bazy, a zaraz za nimi Utto oraz Km'a.
- Beep bip bop. Beeeeeeeep! - odezwał się cicho R9.
- Tak to był bardzo długi dzień. - odpowiedział Bezimienny - Niestety to jeszcze nie koniec.
- Beeeep bop? - dopytał Hope.
- Zobaczymy, dzisiaj odnieśliśmy zwycięstwo, należy nam się odpoczynek. - zmęczony mężczyzna jako ostatni przekroczył wrota. Od jednego z członków ruchu oporu, dowiedział się, że Nantel powrócił do wulkanu, a wraz z nim ekipa ratunkowa z Fennem na czele. Była to kolejna bardzo dobra wiadomość. Michael chcąc uniknąć licznych pytań ze strony zaciekawionych członków rebeliantów, udał się bezpośrednio do swojej kwatery. Po skorzystaniu z odświeżacza, położył się na pryczy, szybko zapadając w niespodziewanie spokojny sen.

***


Kolejne dni mijały Stardustowi przede wszystkim na medytacjach oraz spacerach po okolicy. Gamorra mimo bagnistego charakteru, okazała się całkiem przyjazną planetą, choć wysokie temperatury nieco uprzykrzały życie wszystkim poza Gamoreanami, dla których było to naturalne środowisko.
Podczas jednej z wypraw Michael natknął się na durastalową klapę, która była mocno obrośnięta roślinnością i przysypana ziemią. Prawdopodobnie Bezimienny natknął się na jedną z wielu zamaskowanych baterii dział obrony planetarnej. Swoje spostrzeżenia przekazał pojętnym Toydarianinom.
Innym razem, dość przypadkowy znalazł malownicze uroczysko, charakteryzujące się nieco mniejszą ilością drzew, a centralne miejsce zajmowało niewielkie jeziorko. Choć wydawało mu się to głupie, uznał odnalezione miejsce za przyjemne do medytacji. Oczywiście medytować można było wszędzie, od szarej kajuty statku, przez lodowe jaskinie Hoth, po luksusowy apartament na Nar Shaddaa. Tutaj czuł jednak przyjemną aurę jasnej strony mocy. Szybko wyrównał oddech, przymykając powieki. Mistyczna energia swobodnie przepływała przez niego, drzewa, kamienie, wodę. Po nieokreślonym czasie, zaczął odczuwać czyjąś obecność...

***


Przez powieki czuł silny promień światła, gdy otworzył oczy na moment został oślepiony przez słońce przenikające między koronami drzew, a przynajmniej tak mu się wydawało. W końcu źrenice przystosowały się do blasku, a przed nim, na konarze siedziała nieduża, zielona istota.
- Śpisz młody Vaporze czy też medytacji oddać się postanowiłeś?
- Mistrzyni Thane! - zreflektował się Stardust, wiedząc że tylko Duch Mocy członkini Najwyższej Rady Jedi zwraca się do niego nazwiskiem jego ojca.
- Dojrzalszy jesteś, mądrzejszy od naszego ostatniego spotkania. - kontynuowała świetlista postać - Zaufałeś umiejętnością swym. Silnie przez ciebie moc płynie, oj tak. W wielu aspektach stan mistrzowski osiągnąłeś.
- Nie za szybko na to? - dołączył się trzeci głos, jednak nigdzie nie było widać skąd dochodzi.
- Tato? - spytał nieco zaskoczony Bezimienny.
- W moc się wsłuchałeś, zaiste potężny jesteś. - dodała Thane - Tal Vapor wątpić w twą wiedzę nie musi. Jednak jest coś co mistrza charakteryzować powinno.
- Tak synu, wiedzę swą jeszcze poszerzysz, ale powinieneś przekazywać ją innym. - głos dochodził jakby ze środka Stardusta, choć równie dobrze mógł być ulokowany wszędzie, po chwili dodał jakby z bardzo daleka - Niech moc będzie z tobą...
- Poczekajcie mam jeszcze pytanie...
- Pytań jak zwykle wiele, choć odpowiedzi znasz. Teraz ciebie pytać będą. - rzekła mistrzyni Jedi, rozpływając się w blasku, jedynie niewielka dłoń pokazywała na głowę Michaela - Wszystko dzieje się tutaj...


***


- Tutaj jesteś! - krzyknął mężczyzna ubrany w rebeliancki uniform - Już zmierzcha. Kittani wysłała paru ludzi za tobą, a ty włóczysz się bez słowa Stardust.
- Wybaczcie chyba...
- Przysnąłeś! Nie wykręcaj się tymi technikami Jedi. Dobrze że masz lokalizator, chociaż dziwne, na prawie godzinę zniknąłeś z mapy. Mniejsza o to, zbieramy się, zaraz zamykamy wrota.
Michael wstał, rozprostowując zdrętwiałe nogi. Choć dla wielu byłby to tylko sen, to on doskonale wiedział, że nie miał omamów. Kiedyś Moc doprowadziła go do ruin Enklawy Jedi na Dantooine, gdzie po raz pierwszy spotkał Mistrzyni Thane, a raczej jej ducha. Dzięki niej bardziej otworzył się na jasność i zaufał swoim umiejętnością. Teraz, wraz z jego ojcem Talem Vaporem, dali mu kolejne wskazówki.
- Stardust do cholery, wracamy...

***


Trzeciego dnia po konfrontacji z opętaną Mai'fach, w jednym z niezajętych, podziemnych korytarzy Stardust ćwiczył z mieczem świetlnym. Jego treningowi przyglądał się młody mężczyzna, o jasnej karnacji, był chyba nieco wyższy od Jedi.
- Hmm, Nantel jak mniemam? Witaj. - przerwał ćwiczenia - Nadia opowiadała mi o tobie. Swoją drogą darzy ciebie olbrzymim uczuciem.
- Witaj. Wiem jest dla mnie wszystkim. - odpowiedział krótko Grimisdal, jednak nie przyszedł tu rozprawiać o miłości - Mam kilka kwestii i pomyślałem, że pomógłbyś mi...
- Moc jest w tobie silna. Masz olbrzymi potencjał, który należałoby oszlifować. O to chodzi, prawda?
- Tak...
- Hmm, znasz już podstawy? - spytał Bezmimienny - Świadomie kontrolujesz moc?
- Nie do końca. Do tej pory doświadczyłem czegoś w rodzaju wizji. Ponadto walcząc potrafię przewidzieć ruch przeciwnika, udało mi się także postawić swego rodzaju mentalną barierę, która mnie zabezpiecza. - tłumaczył Nantel - Robię to instynktownie.
- Ufasz Mocy, to dobrze. Jedi dzielą ją na jasną i ciemną stronę mocy. Sam nie jestem pewien czy owa energia jest jakoś podzielona, ale przyjmując taki podział łatwiej jest tłumaczyć podstawy. - Stardust nie chciał zanudzać Grimisdala długimi, teoretycznymi wstępami - Światło wymaga od nas cierpliwości, dobra, czasem poświecenia, natomiast droga mroku jest początkowo prostsza, ale im bardziej dasz się jej pochłonąć tym ciężej będzie wyrwać się z cierpienia, bólu i nienawiści. Musisz wiedzieć, że moc daje nam wiele możliwości ale stanowi też pokusę. Ja miałem to szczęście że urodziłem się jako syn Jedi i otoczony byłem członkami Zakonu Skywalkera, którzy przeżyli atak na Świątynie na Coruscant. Pierwsze czego uczył mnie ojciec, to była cierpliwość i medytacja. Przez wiele miesięcy nie mogłem zrozumieć, co daje mi wyrównywanie oddechu, oczyszczanie umysłu i tak zwane swobodne odczuwanie Mocy, która mnie przenikała. W sumie po latach zrozumiałem i doceniłem jak ważne było to ćwiczenie, z którego korzystam chętnie do dziś.
- To znaczy?
- Na początku będzie to frustrujące, ale po prostu powinieneś w spokojnym miejscu przymknąć oczy i nie myśleć o niczym. W końcu zaczniesz świadomie odczuwać nurt Mocy, który przenika wszystko. Ciebie, otoczenie, inne istoty, dosłownie wszystko. - kontynuował Stardust - Po co to wszystko? Uwierz mi, że dzięki medytacji potrafię lepiej się skoncentrować, wyczuwać niebezpieczeństwo. To ona pozwala mi wypocząć, a czasem zobaczę coś czego mogę uniknąć. Ale chyba trochę się zagalopowałem.
- Postaram się to zrozumieć. Hmm, mam jeszcze to, niestety nie działa. - Nantel pokazał swojemu rozmówcy charakterystyczny cylinder - Wymieniłem okablowanie do emitera i baterię ale miecz nie chce się zapalić.
- Zdobyłeś go czy znalazłeś? - spytał odruchowo Michael, sondując przedmiot Mocą. Sam zbudował swój miecz przed wieloma laty, początkowo czerpiąc wskazówki od ojca, a potem oddając się Mocy. Wiedział, że budowa takiego oręża wymaga sporych umiejętności. - Chyba wiem gdzie tkwi problem i mógłbym go rozwiązać. Kryształ nie leży dokładnie w sercu miecza. Jednak, żeby działał zgodnie z twoją wolą, raczej sam powinieneś go naprawić. Oczywiście jeśli chcesz pomogę ci.
- Dziękuję. Sporo tego, jak na początek.
- Obawiam się, że to jest dopiero początek początku. - odpowiedział Stardust, mrugając okiem do Nantela, po czym powrócił do treningu.

***


Kolejne dni upłynęły w wulkanie na badaniu instalacji obronnej, rozmowach o dalszym rozwoju sytuacji, a także na porządkowaniu dalszej części zawalonego tunelu. Nieco niespodziewanie gruchnęła wiadomość o tym, iż Nielegalne Miasto zostało zaatakowane przez hordy raghouli. Wszystko wskazywało na to, że zła Mirax przystąpiła do ostatecznego szturmu, który zadecyduje o dalszych losach Gamorry. Nadszedł czas kolejnej narady. W znanej już sali odpraw, jako jeden z pierwszych pojawił się właśnie Stardust. Do tej pory prócz medytacji, poświęcił kilka chwil Nantelowi, rozmówił się także z toydarianami w sprawie baterii dział obrony planetarnej. Niestety nie znalazł czasu na skonfrontowanie się z Km'ą, która była jeszcze osłabiona po ostatnich wydarzeniach. Podobnie nie było czasu rozmówić się z Kittani, gdyż jako dowodzącą była mocno zabiegana i zajęta obowiązkami.
- Beep bop? - spytał astromech.
- Tak, zaraz tutaj przyjdą, bądź cierpliwy...
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez BE3R » 23 Gru 2018, o 10:25

Spotkanie ze złem było potężnym wstrząsem dla Palpoo. Misiek pierwszy raz poczuł na swoim ciele potęgę mocy. Bezgraniczna bezradność, strach i ból. Nie pamiętał swojego ocalenia. Nie czuł się też najlepiej. Powrót do miasta miał być dla niego rodzajem oczyszczenia, lecz i tam dotarły już zębate bestie zwane przez ludzi Rakghoulami. Niewielki Ewok miał mało czasu na rozmyślania, wspomagane medykamentami ciałko szybko się leczyło. Czego nie można powiedzieć o umyśle dotkniętym przez Mirax. Snu Snu wpadł w paranoję, jego ukochana go nie poznawała. Ci którymi miał się opiekować zginęli. Żyjący jeszcze przyjaciele patrzyli się dziwnie i kiedy nie patrzył zatykali nosy. On sam myślał intensywnie o kolejnym spotkaniu ze złem. Jak zabić coś do czego nawet nie można się zbliżyć. Obsesja napędzała niewielkiego Ewoka.

Przerażający ryk Rakghoula zbiegł się z wykwitającym na jego piersi czerwonym kwiatem. Palnik plazmowy wypalił niewielką dziurę, przy okazji gotując organy bestii. Palpoo wyciągnął swoją nową broń pozwalając martwemu przeciwnikowi upaść na ziemię. Paciorkowate oczka spoglądały beznamiętnie na truchło. Kolejny trup z niekończącej się armii. Misiek dostał dość specyficzne zadanie, tropił i mordował zarażonych lub świeżo przekształcone Rakgoule. Był w tym naprawdę dobry, lecz każdy trup miast przynosić ulgę pogłębiał jeszcze cierpienie niewielkiego włochacza. Zabijanie nie miało końca, Ewok nie był mordercą, był zwiadowcą, zawsze zabijał ale nigdy nie w ten beznamiętny sposób. Wyłączył broń i pochylił się nad ziemią nasłuchując dudnienia nóg. Ktoś zbliżał się bardzo szybko.

- Co tak strasznie śmierdzi!
- Biegnij w stronę smrodu.
- Biegnę przecież!!
Para młodych Gammorean biegła co sił w knurzych nóżkach, kierując się paskudnym zapachem. Wielki Rakghoul za nimi wyrżnął w ścianę odłupując barkiem kawałki muru, nie spowolniło go to znacząco dało kilka dodatkowych metrów ściganym. Wybiegli ciężko dysząc na skrzyżowanie ulic, w samą porę by ujrzeć leżące na środku ścierwo bestii.
- Och nie.
Potężny stwór skoczył w górę wystawiając szponiaste łapy w kierunku samicy, Knur zasłonił ją własnym ciałem wznosząc wibrotopór. Gdyby nie drżące kolana może udałoby mu się kogoś nabrać. Opadająca bestia nagle oberwała czymś w głowę. Niewielki pocisk nie mógł jej wyrządzić większej szkody. Wylądowała obok zaskoczonego Gammoreanina, rycząc i wymachując na oślep łapami. Z boku pojawiła się brązowa plama z jasnym kawałkiem metalu. Wraz z nią zintensyfikował się straszliwy smród.
-Uratowani! - wrzasnął knur ujawniając tym samym swoją pozycję Rakghoulowi. Bestia machnęła łapą i wypatroszyła młodziaka. Upadł na plecy przeraźliwie kwicząc. Palpoo nie marnował czasu. Palnik przeszył kolano bestii zmuszając ją do klęknięcia. Machanie szponami na oślep nie było najlepszą obroną. Palnik przeszył mózg oślepionego stwora. Nagle wszystko ucichło. W powietrzu panował tylko oszałamiający smród. Młoda samica spoglądała na swoją poszarpaną pazurami bestii nogę. W oczach miała łzy a tuż obok leżał jej chłopak. Martwy. Dołączyła do niego chwilę później. Oczka Palpoo były puste, kiedy podpalał skażone ciała. Musiał upewnić się, że zaraza się nie rozprzestrzeni.
Awatar użytkownika
BE3R
Gracz
 
Posty: 1761
Rejestracja: 27 Paź 2011, o 21:47
Miejscowość: Chorzów

PoprzedniaNastępna

Wróć do Przestrzeń Huttów

cron