Content

Przestrzeń Huttów

[Gamorra] - Gambit Knurów

Image

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Mistrz Gry » 5 Lis 2018, o 12:30

Mirax
Nocą, tuż przed końcem warty, Mirax wyczuła niepokojący sygnał w mocy. Do tej pory całą wartę na drzewie przeczekała w błogim spokoju; tak jakby cała Moc świata poszła spać. Dawno nie czuła się tak dobrze i... zdrowo na umyśle. Wraz z impulsem mocy wróciły do niej wszystkie obawy i lęki. Wcześniej nie wyczuwała śpiącego na sąsiedniej gałęzi Pato ani Utta, który legł w krzakach pod drzewem. Teraz, niczym wezbrana fala, jej umysł był zalewany przez świadomość ich obecności.
Potem usłyszała krzyk. A raczej kwik. Taki jaki wydobywa się z gardzieli przestraszonego Gamorreanina. Krzyk niesiony był z daleka odległym leśnym echem, ale już po chwili, znacznie bliżej, słychać było trzaski łamanych gałęzi. Ktoś biegł.
Utto na ziemi przebudził się i leniwie wystawił głowę z krzaków. Coś mówił do siebie, ale Mirax zupełnie nie rozumiała co. Tymczasem krzyk przybierał na sile. Mirax, z coraz większą pewnością, dochodziła do wniosku, że w ich stronę biegnie nie jeden a przynajmniej kilku, jak nie kilkunastu gamorrean. I coś jeszcze... Jej umysł wyczuwał potworną obecność czegoś złego. Czegoś wypaczonego, mrocznego i oślizgłego. Czegoś znanego jej z Taris.
Utto robił się niespokojny.
Z każdą chwilą tumult w dżungli robił się coraz większy.

Nagle, niczym wystrzelony z procy na polanę wbiegł Gamorreański wojownik. Mirax zdążyła zauważyć, że miał na sobie barwy klanu Obrogga. Przebiegł on obok trójki zwiadowców całkowicie ignorując fakt, że jeden z krzewów miał głowę. W ślad za nim na polanę wbiegło kilku następnych Oboroggowych wojowników. Na końcu, jakby popędzając całe stado, biegł rakghoul. Potwór nie zniknął jednak po przeciwległej stronie polany. Zaniechał pościgu. Zatrzymał się i zaczął węszyć w powietrzu.
Mirax wiedziała, że bestia wyczuła jej obecność.

Kittani
Czuła się całkiem dobrze, choć różne drobne rany jakie miała na swoim ciele, ciągle przypominały jej swoim szczypaniem i swędzeniem o wypadkach w jakich brała udział. Gdyby nie to, wydarzenia z wulkanu równie dobrze mogłyby być snem. Ciężko było jej uwierzyć, że niecałe 8 godzin temu traciła przytomność w dusznym korytarzu kopalni.
Wstała też dlatego, że była już wzywana do centrali komunikacyjnej bo ponoć na dalekiej orbicie Gamorry czekały za bezpiecznym zejściem posiłki Rebelianckie. Z tego co mówił jej Mike, który powoli wracał do siebie i zajął się pracą w centrum komunikacyjnym, na rozmowę z Kittani czekał niejaki Fenn.
Rozmowa z rebeliantami była pierwszą rzeczą, którą miała się zająć. Ale to była tylko pierwsza pozycja na liście zadań. Na liście tkwiły jeszcze sprawy: tajemniczych drzwi w kopalni, ogólny stan kopalni i co zrobić z jej korytarzami, problemu Nadii, raporty z dżungli od łowców o dziwnych stworach i ogólnego stanu wulkanu; leżąc w szpitalnym łóżku przejrzała na datapadzie informacje i raporty jakie przesłali jej szefowie poszczególnych zespołów. Miała co czytać i o czym decydować.

Wyszła z ambulatorium po obiedzie. Erd sprzeciwił się temu, ale nie zatrzymywał jej. Nie miał siły przebicia, zresztą doskonale zdawał sobie sprawę z tego ile obowiązków czeka na Kittani.
Wyszła niosąc pod pachą hełm klona. Za nią leciał q4 nucąc coś do siebie.
Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Kittani Levfith » 6 Lis 2018, o 17:26

Okres odpoczynku był o wiele krótszy, niż życzyłby sobie tego Erd. Naczelny medyk wulkanu nie mógł jednak zrobić więcej, niż głośno wyrazić swoją dezaprobatę. Zdawał sobie jednak sprawę z tego, że Kittani jest potrzebna. Jej zaginięcie oraz krótki odpoczynek i tak trwały już o wiele za długo - co prawda wszyscy poradzili sobie najlepiej jak tylko mogli, jednak wszystkie istotne kwestie czekały na jej decyzję. Kobieta postanowiła wpierw załatwić jak najwięcej zadań niewymagających forsowania sił fizycznych, ograniczających się tylko do wydawania wytycznych kolejnym oddziałom. Swoje kroki skierowała do centrum komunikacyjnego. Tam poinstruowała obecnych rebeliantów o tym, żeby w miarę możliwości dowiedzieli się i przekazali Nadii co stało się z Nantelem. Nie chciała sprowadzić na niego jeszcze więcej nieszczęść niż wymagała tego obecna sytuacja, jednak zmartwiona Nadia potrzebowała chociaż cienia informacji o swoim ukochanym. Nie mogli się z nim skontaktować bezpośrednio, liczyła więc na wiadomości od innych. Oddział ratunkowy uczestniczący w akcji miał za zadanie zabezpieczyć chociażby prowizorycznie zapadnięty korytarz w kopalni oraz monitorować stan pozostałych korytarzy, aby zapobiec kolejnej tragedii. Decyzja o ponownym zejściu do tajemniczych drzwi wymagała większego przygotowania, toteż brunetka postanowiła wstrzymać się z decyzją do przybycia posiłków. Wszyscy wymagający pomocy po wypadku ją otrzymali w ambulatorium i wracali do pełni sił oraz zdrowia.
Najbardziej jednak zaniepokoiły ją raporty pochodzące z dżungli. Kittani długo wypytywała członków klanu Gweeka obecnych wewnątrz wulkanu o faunę Gamorry obecną w pobliskiej dżungli, próbując dopasować któryś gatunek do opisywanych w raportach stworzeń. Nic jednak nie pasowało. Aż w końcu coś ją zakuło - przerażająca prawda.

Zaraza dotarła na Gamorr. To mogły być rakghule.

Brunetka stała pośrodku centrum komunikacyjnego przy stole, opierając wyprostowanie dłonie na wydobytym przez nią hełmie klona. Wnętrze wulkanu powoli szykowało się na przyjęcie wsparcia i obsługę statku. Nieobecnym wzrokiem błądziła gdzieś przed sobą, czekając na połączenie z Fennem. Myśl o tym, co teraz działo się w dżungli nie dawała jej spokoju. A miała jeszcze rzeczy do rozważania... A ta ciepła klucha na orbicie się nie zgłaszała.
- No dalej, Fenn... nie mam czasu... - mruczała do siebie przyglądając się nucącemu coś do samego siebie Q4, który od czasu akcji ratunkowej nie odstępował jej na krok. Ciekawe co tam do siebie piszczał... a może to jedna z piosenek, którą nucił Quorn? Ktoś się zgłosił - gdy brunetka już się zapowietrzyła żeby opieprzyć swojego ,,szefa" za zwłokę... nie usłyszała go. Był za to ktoś zupełnie jej nieznany. Spojrzała w bok na chłopaka odpowiedzialnego za połączenie. Rozmówca zapewne usłyszał jego krótki ale jakże wymowny komentarz ,,to dobre połączenie".
- Oh... - mruknęła w odpowiedzi, wyraźnie zdziwiona takim obrotem spraw - Przepraszam, gdzie jest Fenn?
Image
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
 
Posty: 386
Rejestracja: 12 Lut 2014, o 17:08
Miejscowość: P-ń

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez David Turoug » 6 Lis 2018, o 19:43

Michael Stardust przybywa z: [Przestrzeń] - Poprzednia lokalizacja Lucrehulka

Grupa rebelianckich jednostek wyszła z nadprzestrzeni w okolicy Gamorry. Podroż przebiegła bez problemów, podobnie jak procedura zbliżania się do samej planety. Bezimienny miał wrażenie, że tylko on spędził czas w pozytywnym nastawieniu. Wielogodzinne medytacje połączone z treningiem pozwoliły mu się odprężyć. Na przeciwnym biegunie znajdował się Fenn, od którego zalatywało lekko alkoholem oraz Mai, będąca od paru dni nadąsana i mrukliwa.
W centrum dowodzenia panowała raczej napięta atmosfera. Fenn oznajmił, że prócz marnowania czasu na kwestie Jedi, Michael mógłby się na coś przydać i podjąć łączność z dowództwem znajdującym się w wulkanie. Mai'fach wzruszyła jedynie ramionami i skupiła się na nawigacji.
- Beep bip bip bop? - zagaił R9.
- Tak "Hope", nie każdy musi mieć dobry dzień...
- Zajmiesz się komunikacją czy mam cię wyręczyć? - spytał kpiąco Fenn.
- Już... - odparł, wkładając słuchawki i przechodząc na szyfrowany kanał - Witaj, z tej strony Michael Stardust. Proszę o pozwolenie na lądowanie w hangarze głównym i przesłanie koordynacji. Fenn jest obok ale ślęczy nad dziennikiem pokładowym.
- Beeep...? - zaświergotał R9, choć Bezimienny tym razem nie wiedział o co chodzi astromechowi.
- Przy okazji przesyłam pozdrowienia od szefowej z "Ducha". - kontynuował Stardust - Podchodzimy do lądowania, jak warunki pogodowe?
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Kittani Levfith » 6 Lis 2018, o 20:37

- Michael Stardust... - kobieta mruknęła jakby sama do siebie, zamyślając się chwilę. Coś jej to mówiło. - Mai'fach kiedyś o Tobie wspominała.
Wewnątrz wulkanu panowała pełna mobilizacja. Szykowano kwatery, mobilizowano wszystkich obecnych do prac i uporządkowania wnętrza wulkanu. Piloci manewrowali maszynami wewnątrz wulkanu aby zrobić miejsce dla nowej jednostki, chociaż stanowiło to większy problem niż wszyscy początkowo zakładali. Odpowiedzialni za komunikację przesyłali kolejne niezbędne dane. Coś wyraźnie zaniepokoiło chłopaka w centrum komunikacyjnego - bez słowa podsunął Kittani na datapadzie wszystkie dane, jakie odebrali z orbity. To nie był pojedynczy frachtowiec próbujący wylądować wewnątrz wulkanu.
- Właśnie z lądowaniem może być problem. I to nie ze względu na warunki pogodowe które są raczej korzystne... Mamy bardzo ograniczone miejsce w wulkanie obok obecnych już wewnątrz dwóch frachtowców. Samo podejście do lądowania też będzie wyzwaniem jeżeli pilot nie ma takich umiejętności i pewnej ręki.
Zapanowała chwilowa cisza po obu stronach - każdy najwidoczniej zastanawiał się, jakie działania podjąć. Kittani przyglądała się danym oraz mapie przedstawiającej teren dookoła wulkanu.
- Możecie bezproblemowo wylądować wewnątrz wulkanu frachtowcem. Jeżeli nie ryzykujemy lądowania Agavą musicie się przegrupować i wylądować nimi w pobliżu wulkanu - jak najbliżej któregoś z dwóch wejść. Przesyłamy wam mapę z możliwymi lądowiskami w dżungli.
Image
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
 
Posty: 386
Rejestracja: 12 Lut 2014, o 17:08
Miejscowość: P-ń

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez David Turoug » 6 Lis 2018, o 21:05

Po krótkie ciszy, z drugiej strony w końcu odezwał się przyjemny, damski głos. Niestety Stardustowi nie było dane poznać choćby imienia kobiety. Z tym na szczęście pośpieszył Fenn, stojący nad Bezimiennym z drugą parą słuchawek przy uchu.
- To Kittani, moja szkoła. Gdybyśmy mieli więcej tak zorganizowanych i obrotnych osób...
- Dzięki za prezentację, ale chyba nie czas na pochwalne peany. - odparł Michael, dodając w myślach, że ciężko nie kojarzyć jego nazwiska, ze względu na list gończy Imperium, po czym wrócił do korespondencji - W takim razie przesiądę się do swojego ZH-25 Questorora, a jedna z Agav wyląduje w wulkanie. ZH-25 łatwo będzie ukryć gdzieś w okolicach bazy. Druga z większych jednostek mogłaby poczekać na orbicie, do momentu przygotowania odpowiedniego lądowiska.
- Dobrze słyszeć znajomy głos. - wtrąciła się niespodziewanie Mai'fach.
- Ile czasu potrzebujecie na przygotowanie do przyjęcia naszej skromnej grupy? Przede wszystkim myślę o zorganizowania dodatkowego lądowiska dla Agavy, która nie osiądzie na dnie wulkanu. - kontynuował Bezimienny - O ZH-25 nie ma co się martwić, to bardzo mała jednostka, jest jak pluskwa.
- Beep bip bip!!! - zaświergotał R9.
- Tak wiem, że wlot do wulkanu jest wąski, ale zawsze możesz pomóc nawigować Agavę.
- Czy ten droid kiedykolwiek się ucisza? - wtrącił od niechcenia Fenn - Bywa irytujący.
- Radziłbym się przyzwyczaić. Od lat nie miał czyszczonej pamięci. - Michael odpowiedział agentowi, zakrywając mikrofon, w oczekiwaniu na odpowiedź Levfith.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Kittani Levfith » 6 Lis 2018, o 22:22

- Rozumiem. W takim razie pozostawcie jedną z jednostek na orbicie z minimalną ilością załogi do czasu, aż nie przygotujemy lądowiska. Zaraz zadysponuję grupę która się tym zajmie. Druga Agava może podchodzić do lądowania wewnątrz wulkanu. Pozostańcie jednak w kontakcie przez cały czas trwania manewru - pomogą wam nawigować z wnętrza wulkanu.
Po tych słowach nie zapadła głucha cisza, jednak Michael z pewnością mógł usłyszeć co działo się w centrum. Piloci oraz technicy przygotowywali się na przyjęcie Agavy, część z nich zasiadła przy łączności aby pomóc w tym jakże arcytrudnym manewrze. Samo wnętrze wulkanu zostało podświetlone na tyle, na ile było to możliwe. Frachtowce stłoczone obok siebie ustępowały miejsca dla większej jednostki. W międzyczasie przekazano informację o mobilizacji gamorrean, którzy mieli za zadanie przygotować lądowisko w dżungli dla drugiej Agavy.
- ZH-25 osadź w okolicy wulkanu według własnego uznania. Zarówno wejście główne jak i tylne od strony jeziora będą dla was otwarte. Może Mai'fach wskaże Ci najlepsze miejsce do osadzenia frachtowca - zna teren dookoła. O całej reszcie porozmawiamy już wewnątrz wulkanu.
Image
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
 
Posty: 386
Rejestracja: 12 Lut 2014, o 17:08
Miejscowość: P-ń

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez David Turoug » 6 Lis 2018, o 22:59

- Przyjąłem, bez odbioru. - odparł Stardust, przekazując wszelkie informację pozostałym osobom będącym w centrum dowodzenia. Ostatecznie ustalili, że jedna Agava wleci do wnętrza wulkanu. Było to nieco karkołomne, ale Michael nie był wybitnym pilotem, więc czynność tą pozostawił komuś wykwalifikowanemu.
- Hope, zostaniesz tutaj, podepniesz się do systemu nawigacyjnego i pomożesz w lądowaniu. - zarządził Bezimienny.
- Beep bip bip bop!!! Beeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeep! - zaświergotał R9 w wyrazie sprzeciwu.
- Ja sobie dam radę, ZH-25 Questoror to malutka jednostka i wyląduje nią wszędzie. Poza tym nie muszę trafić w kalderę, tylko ląduję przy jednym z wyjść, prawda Mai'fach?
- Taa, wysłałam Ci na ZH koordynaty, gdzie spokojnie wylądujesz. - odpowiedziała Mai - Chyba, że mam ci pomóc na Questororze?
- Dzięki, poradzę sobie, aż takim niezdarnym pilotem nie jestem. - odparł ze śmiechem Bezimienny - Do dzieła, szkoda czasu.
Chwilę później Stardust przeniósł się na swój lekki frachtowiec, po czym odczepił go od Agavy. Większa z jednostek, z Fennem i Mai na pokładzie rozpoczęła procedurę lądowania. Okręt cały czas otrzymywał wskazówki od Kittani, poza tym całość skutecznie nadzorował astromech R9. Kulminacyjny moment nastąpił przy samym zniżaniu się, Agavy nie były okrętami o zawrotnej manewrowości, na dodatek ściany wulkanu były nieregularne, co utrudniało lądowanie. Pilot kilkukrotnie zahaczył o wypustki, urywając je, jednak finalnie poza kurzem i niewielkimi odłamkami, które spadły na lądowisko, nic się nie stało. Wszyscy mogli odetchnąć z ulgą.
Dopiero gdy Agava zniknęła we wnętrzu wulkanu, Stardust spojrzał na koordynaty, wybierając jedno z miejsc, gdzie teren był względnie płaski. Wybrał punkt przy wejściu "A" oznaczonym jako Drzwi Levfith. Jego podejście do lądowania nie było spektakularne, ot po prostu posadził ZH-25 na płaskiej półce skalnej, nieopodal której rosły drzewa. Questoror był na tyle mały, że w niecałe dwie standardowe godziny, można było zamaskować jego położenie, jednak tym miała zająć się już obsługa bazy.
- Z tej strony Stardust, posadziłem swój frachtowiec przy jednym z wejść. Czekać do przybycia techników czy mogę być spokojny o Questorora? - spytał przez komunikator, czekając na dalsze dyspozycje.

Mapa wulkanu
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Gweek » 7 Lis 2018, o 13:51

Piękno wyrażać się może pod wieloma postaciami. Dla jednych zwykły, pospolity widok jest tylko tłem, a dla niektórych może być czymś zapierającym dech w piersiach. Po raz kolejny dla Gweeka czymś niepojętym było to, że tak łatwo inni przechodzą obojętnie, mając takie widoki, gdzie tylko nie spojrzeć. Większe pagórki, wąwozy i resztki skał Tatooine nazywane na wyrost "górskimi szczytami" były niczym cycki płaskiej jak deska kobiety. Niezauważalne dla znacznej większości populacji mężczyzn.

Do kolekcji znanych mórz jednooki musiał dodać kolejną pozycję. Znał morza wydm, skruszonych skał, olbrzymiego, niebieskiego jeziora, a teraz dochodził ocean zieleni widziany z góry, skąpany w promieniach słońca Opoku, w innym miejscu szczyty potężnych drzew przysłanianw były tworzącymi się chmurami. Kolejne wsniesienia zwiększyły zasięg wzroku o kolejne odcienie ciemnozielonej barwy. Takiej samej jak kolor pokrywający jego skórę. Był niemal pewny, że to właśnie stąd wywodzi się jego rasa. Protoplaści wielu klanów rozpierzchli się po galaktyce w poszukiwaniu... No właśnie czego? Nie potrafił zrozumieć jak można zostawić za sobą takie bogactwo, ojczyznę, dziedzictwo przodków. Przecież wszystko tu jest. Jedzenia i wody było i będzie pod dostatkiem. Należy też niezwłocznie wspominać o wielokrotnie większej ilości kobiet przypadających na jednego samca.

Błękity, zielenie, brązy i ich najróżniejsze połączenia, mnogość wariantów barw, niezliczone formy życia i roślin. Czego chcieć więcej? - i tym właśnie pytaniem odkrył, co było prawdziwym powodem pobytu i życia rodziny Pitoogga na pustynnej skorupie. Z dala od możliwości, jakie mógłby mieć, rodząc się tutaj. Nie było to wygnanie, oj nie. Ktoś za tym stał i stoi nadal, dopóki ktoś, czegoś z tym nie zrobi.

Wódz na własne oczy ujrzał, jak jego rodacy radzą sobie z bezmyślnymi stworami, atakującymi najczęściej w nocy. Różnie je nazywano: od pokrak, wynaturzeń, potworów, bestii aż po twory magii, czarów lub ciał opętanych przez złe duchy. Prawdziwa ich nazwa miała zostać tajemnicą jeszcze przez jakiś czas.
Gweek nie mógł uwierzyć, że metoda walki z nimi była tak prosta i banalna. Trzymać się w grupie i na dystans o ile to możliwe, po czym nabić na włócznię, a najlepiej kilka i dobić od boku częściowo unieruchomione monstrum. Tu akurat wersji było kilka - jak skutecznie zgładzić zranioną istotę. Kwestia była mocno sporna i do przebadania w najbliższym czasie. Czy do śmierci najszybciej dojdzie przez dekapitacje głowy, roztrzaskanie czaszki czy powalenie przez odcięcie nóg, wywrotka na plecy lub bok, czy może przez zwykłe zatłuczenie na śmierć ofiary. Metody walki z
http://starwars.wikia.com/wiki/Watch
zaowocowały wygraną bez strat własnych. Później już był tylko spokój.

Trafić do Zakopanych Zadów było prosto, o ile się wiedziało gdzie jest i dokąd iść. Z tym pierwszym poszło w miarę łatwo. Wystarczyło namierzyć charakterystyczne dla miejscowych trzy szczyty i kierować się w ich stronę, za to droga do nich była czasami kręta i wyboista po zboczach wzniesień na swój sposób oczywiście. Zbliżający się zmrok przyspieszył pochód, łącząc dwie główne grupy ponownie w całość. Odpalone kilka ppochodni oświetlało drogę. Nie zamierzali się ukrywać i jak złodzieje wejść nocą do domu śpiących gospodarzy.

Nazwa osady czy raczej dawnego miasta miała swoje podstawy. "Pierdzące błota" cały czas dawały o sobie znać. Tak jakby rzeczywiście ktoś zakopał setki czy nawet tysiące dupsk pod ziemią.
Mimo, że zmysł smaku i węchu "chudziak" miał osłabiony przez długotrwałe nadużywanie płynów wysoko stężonych, na niewiele się zdało. Ryj skwaszony odorem zjotczałych jaj i siarki często był wykręcany na różne strony. Powiewy wiatru nie były w stanie rozproszyć zalegającego smrodu, a widok jaki się przed nimi pojawiał - nie napawał optymizmem.

Skalna brama nie musiała być wcale strzeżona z uwagi na sam fakt sprytnego jej ukrycia w dolinie. Niepewność rosła z każdym krokiem. Złowroga cisza niosła odgłosy kroków kilku dziesiątek istot. Dawno wydeptane ścieżki od domów do głównej drogi coraz mocniej zarastały, po małych ogródkach warzywnych nie było śladu. Drewniane płoty rozpadły się ze starości, izby z zawalonymi dachami były tu normą. Pnącza porastające ściany wiły się swobodnie w górę. Wiatr od czasu do czaru poruszał skrzypiącymi ze starości skrzydłami okien. Mijali wymarłą Osadę Mniejszą.

- Coś musiało się tutaj wydarzyć. Zady się zapuściły trochę. - Mruknął Guttor gdy przechodzili przez Mniejszą Osadę.
- Główna Osada na pewno wygląda lepiej - Odpowiedziała Nurra.

Kamieniem wybrukowany, choć wąski trakt prowadził w głąb ukrytej między wzgórzami doliny. Wiele wysiłku włożono w utwardzenie podłoża, choć teraz brakowało miejscami sporej części budulca. Imponujące było to, w jaki sposób przemyślano i zaadoptowano do użytku wlasnego występujący ciek wodny. Idąc wzdłuż wartko płynącego strumienia, który rozmiękczał i nawadniał jeziorko nieustannie bulgoczącego błota, klan doszedł do Skalnego Miasta. Nie tak wyobrażał sobie Główną Osadę. Domostwa wrastały w litą skałę obwieszone drewnianymi konstrukcjami. Jakby jedna na drugiej prosto ze skały wyrosła - podobnie do roślin - tworząc kolejne piętra zabudowań. Wydrążone tunele pewnie sięgały głęboko do wnętrza masywu. Oba boki i zagłębienie pionowego zbocza niemal całe były zabudowane. Dostać się tam, do Osady można było poprzez wciągnięcie do góry w dużym, drewnianym koszu. Sieć połączeń między domostwami świadczyła o zastosowaniu zaawansowanej technologii i połączenia banalnej prostoty dla nie znającego się na budowlance Gweeka. Konstruktorzy i budowniczy mieli fach w ręku.

Przemarsz dość licznej grupy nie pozostał obojętny dla mieszkańców Skalnego Miasta. Jak to zwykle bywa przy tego typu zdarzeniach- zbiegł się tłum gapiów przylepionych do okien czy wystających połową ciała poza obrys pomostów czy lin służących jako barierki. "Firanki szeleszczą", a dźwięk cichych chrumknięć zlewał się z szumem spadającej wody.
Wysłano naprzeciw przybyłym jednoosobowy komitet powitalny. Osobnik sstąpał ciężko i ciężko było odkryć powód tego chodu. Wiek czy ciężar- oto jest pytanie.

Klanowe barwy przeciwnika biły po oczach jak jasne światło reflektorów. Miesjce to budziło wielkie nadzieje choć prysły one jak rozbita tafla szkła. Nie tego się spodziewali i nie to chcieli od Zakopanych Zadów. Dojrzeć można było cel ciężkiej przeprawy przez moczary i bagna. Sędziwe matrony spoglądały beznamiętnie na scenę rozwijającą się poniżej nich. Ofiara kilku bezimiennych ofiar nie poszła całkiem na marne.

Wywołany do wystąpienia przed szereg Gweek nie dał na siebie długo czekać. Napięcie rosło, choć żadna ze stron wrogich zamiarów póki co nie żywiła. Broń pozostawała w pogotowiu, czekając na rozwój wydarzeń.

Odezwał się Gweek tak, aby go dobrze usłyszano.
- Przybyłem po radę. - Nie musiał specjalnie podnosić głosu, bo wszyscy czekali.
- I pomoc. - to już dodał ciszej.
Image

gg 5214304
Awatar użytkownika
Gweek
Gracz
 
Posty: 319
Rejestracja: 13 Sty 2016, o 15:10
Miejscowość: Wrocław

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Mistrz Gry » 7 Lis 2018, o 19:49

Stardust
Miejsce, które wybrał sobie do lądowania, było trudnym miejscem nawet jak dla jego stosunkowo niewielkiego ZH-25. Płozy jego frachtowca stanęły w płytkiej, ale szeroko rozlanej, niecce z wodą; nie miał za bardzo innego wyjścia. Nie dało się tego zrobić "na sucho". Skalna półka - choć szeroka i pozornie nadająca się na prowizoryczne lądowisko przy bliższym poznaniu okazywała się być nie do końca najlepszą opcją.
Pomimo to udało mu się to. Nawet poczuł uczucie zadowolenia z dobrze wykonanej pracy. Mina mu jednak zrzedła, gdy odezwała cię centrala komunikacyjna.
- Ty, pajacu - to nie była Kittani, tylko jakiś wkurzony facet. - Zabieraj stamtąd tego latacza. Na czole se go zaparkuj, jak nie masz gdzie. Mamy tutaj pola ochronne i zakłócające, ale nawet to nie sprawi, że Twój statek zniknie przed uważnie obserwującymi oczami. A wiedz, że Imperium cały czas patroluje okolice i na pewno wypatrzą to twoje cudo. Innymi słowy zabieraj się stamtąd i ląduj z drugiej strony przy wrotach. Tam zresztą będzie na Ciebie czekać komitet powitalny.

Nadia
Obudził ją hałas i gwar rozmów na korytarzu. Albo hałasująca wentylacja. Tak czy inaczej obudziła się. Przez chwilę tępo wpatrywała się w sufit i próbowała zorientować się czy rzeczywiście obudził ją ten wentylator. Chwilę później, kiedy myśli zaczynały się zbierać z tego poprzebudzeniowego odrętwienia, usłyszała głosy podekscytowanych rozmówców.
- Mówię Ci! Geonosianie! Tutaj!
- Rebelianci przysyłają posiłki?
- A nie wiem, ale chyba tak, nie? Skąd by te Robaki wiedziały gdzie lecieć?
- No racja. Chodź, pójdziemy ich zobaczyć.

Kittani
Kittani wyszła z centrum komunikacyjnego zostawiając go pod opieką Mike'a. Facet miał silne parcie na to by się do czegoś przydać. (Poza tym Kittani wiedziała, że chodzi mu tak naprawdę o jak najszybszy kontakt z Asherą, która pozostawała w nielegalnym mieście.
Poszła na taras widokowy by obserwować jak Agava będzie schodzić do lądowania. Stanęła w tym samym miejscu, z którego obserwowała śmierć Cada.

Po wcześniejszym wysłaniu dwójki frachtowców na zewnątrz, okręt miał dość miejsca by przysiąść na centralnej płycie lądowiska. Pomimo to przejście przez komin odbywało się w sposób uniemożliwiający popełnienie nawet najmniejszego błędu; a i tak statek parę razy przytarł o skałę Ogromna bryła jednostki w połączeniu z zamkniętą przestrzenią sprawiała, że ta góra stali dosłownie przytłaczała każdego.
Potem trapy zaczęły się opuszczać i z wnętrza okrętu dwójkami zaczęli wychodzić geonosianie, którzy od razu karnie ustawiali się przed okrętem. Pochód zamykali Fenn, Mai'fach oraz kilku innych - nieznanych Kittani ludzi i obcych. Wszyscy rozglądali się po wnętrzu ogromnego wulkanu. Wulkan nie pozostawał dłużnym; na pomostach i na samej płycie lądowiska zaroiło się od barwnej rebeliancko-gamorreańskiej mieszanki podopiecznych Levfith.
Zapanowała przejmująca cisza.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Mistrz Gry » 8 Lis 2018, o 10:58

Palpoo
Bestia zaryczała wściekle gdy zwoje nerwowe dostarczyły do jej mózgu informacje o piekącym bólu, którego źródło tkwiło w zadniej części ciała. Bólu przez ogromne B. Niewysłowionego, nieokiełznanego i niedającego się ująć w ramy pojmowania jakiegokolwiek żywego organizmu i to niezależnie od tego czy potrafiło ono mówić czy nie.
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAARGH
Stwór skoczył do przodu i od razu stracił zainteresowanie dalszą walką. Upadł w rozmiękniętą i błotniastą ziemię Gamorr i bijąc wściekle łapami próbował na przemian wstać i sięgnąć łapami do bolącego miejsca. Rakghoulowi nie wychodziło ani jedno ani drugie.
Stojący wokół bestii Palpoo, Nalla, Huh i Lorii zaczęli się po sobie rozglądać nie bardzo wiedząc co zrobić dalej. To znaczy wiedzieli, że nie mogą puścić stwora żywego i trzeba go dobić, ale w tym konkretnym momencie nikt nie bardzo miał ochotę wykonać pierwszy krok.
Wykonała go Lori. Ostrzelała potwora ze swojej broni. Czerwone bolty zaczęły wbijać się gęsto w koszmarne cielsko zalewając polanę gęstym swądem i ciemnym dymem; pomimo deszczy zapach palonego ciała był mocno wyczuwalny.
Stwór w końcu przestał się ruszać, ale Lori nie przestała strzelać. Zatrzymała się dopiero gdy wyczerpała zapas ładunków. Wtedy Huh podniósł jej broń.

W szumiącej ciszy deszczu jaka zapanowała po chwili dało się słyszeć wściekłe porykiwania niesione z dżungli. Bestii w okolicy było więcej.
Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Mistrz Gry » 8 Lis 2018, o 14:09

Gweek
- Ha! To się bardzo dobrze składa! - Odpowiedział swym tubalnym głosem Grogg. Gweek łypał okiem na wielkiego wodza. Wszystko w nim wskazywało na wielką siłę i brutalność. Wielkie ćwiekowane naramienniki i karwasze okrywały wielkie umięśnione ramiona. Wielkie skórzane pasy krzyżowały się na pękatych piersiach a wielki bebzol wylewał się poza szeroki pas. Grogg był wielki. Niemal tak wielki jak Gorgunk, z którym Gweek walczył na półwyspie nad Grzybim Jeziorem. Poprzedni władca klanu - sam Obrogg- był mniejszy niż Grogg; ciekawe dlaczego on rządził klanem a nie stojący przed nim Grogg. Taką myśl miał w głowie Gweek słuchając słów swego przeciwnika.
- Bo ostatnie nasze ruchy względem siebie nie były zbyt... przyjazne. Myślę... że powinniśmy to zmienić, co Ty na to?
- Nie ufaj mu... - Szeptała do ucha Gweeka Nurra.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Kittani Levfith » 8 Lis 2018, o 16:58

Od czasu przejęcia wulkanu jako nowej bazy Rebelii zlokalizowanej na Gamorr nikt nie zawitał w ich skromne progi. Byli pierwszymi - i dotychczas jedynymi - lokatorami tej osobliwej bazy. Raz pożegnali część swojej załogi, jednak nigdy nikogo nie powitali. Aż do teraz. Cały wulkan wręcz żył od kilkunastu godzin informacją, że posiłki mają wkrótce przybyć. Wywołało to poruszenie nie mniejsze niż niedawno przeprowadzona akcja ratunkowa wewnątrz kopalni. Gdy uszykowano już miejsce dla Agavy tłum rebeliantów, knurów oraz wszystkich możliwych ras zebrał się przy lądowisku, wyczekując z wyraźną ekscytacją przybycia swoich gości. Nic więc dziwnego, że kwatery były już od dawna przygotowane na swoich nowych lokatorów.
Jako pierwsi wyszli Geonosianie, którzy niczym doskonale przeszkoleni najemnicy ustawiali się w parach przed okrętem. Kittani nie była w stanie zliczyć na pierwszy rzut oka, ilu ich było. Wiedziała jednak, że właśnie wnętrze wulkanu dostało ogromną ilość nowych sił do pomocy i działania w obszarze Gamorry. Dopiero na samym końcu dostrzegła Mai'fach oraz Fenna. Nieco zdziwiła się widokiem mocowładnej która niedawno sama opuściła wnętrze wulkanu. Ruszyła w ich kierunku na przywitanie. Nie ominęła przy tym i samych geonosian.
- Dobrze was znowu widzieć - uśmiechnęła się do Fenna oraz Mai'fach, wymieniając się z nimi uściskami - Czekają nas jednak poważne rozmowy.... Ale o tym później. Wpierw zbierzmy wszystkich i zajmijmy się nowymi rebeliantami.
Image
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
 
Posty: 386
Rejestracja: 12 Lut 2014, o 17:08
Miejscowość: P-ń

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez David Turoug » 8 Lis 2018, o 17:55

Stardust wysłuchał tyrady jakiegoś idioty z obsługi naziemnej. Skoro tak dbali o bezpieczeństwo, to czemu nikt nie przesłał mu komunikatu gdzie ma wylądować kilka chwil wcześniej. A tak sam musiał kilkakrotnie oblecieć wulkan i znaleźć stosowny teren do posadzenia ZH-25.
- Dzięki za refleks i przekaz informacji. - odparł zirytowany Michael - Jak tak u was wszystko działa, to gratuluję, bez odbioru.
Bezimienny znowu wzniósł Questorora i ruszył we wskazane przez obsługę miejsce. Z jego punktu widzenia, było zdecydowanie gorsze do lądowania. Wyglądało na to, że ktoś tam w bazie wolałby żeby niewielki frachtowiec rozbił się zamiast wylądować. Ostatecznie, po kilku minutach, osadził statek we wskazanym miejscu, przeklinając w duchu kretyna podejmującego dziś decyzję jako koordynator lotów.
W końcu Stardust opuścił trap i zszedł nim na wilgotny stok, wygasłego wulkanu. Specyficzne powietrze Gamorry było przesiąknięte tropikalno-bagienną wonią. Poza tym przybysz odnotował bardzo wysoki procent wilgotności, co przy wysokich temperaturach na pewno musiał potęgować upał. Spoglądając ze zbocza, widział niezliczone połacie drzew, chociaż nie przypominały mu one potężnych wroshyrów, z Kashyyyka. Na pewno jednak pozwalały skutecznie skryć się przed patrolami imperium.
Bezimienny nim wszedł do bazy przymknął oczy. Moc podpowiadała mu, że na planecie znajduje się wiele punktów będących jak latarnie na morzu. Mężczyzna czuł jakąś potężną siłę stąpającą po Gamorrze. Oprócz tego, gdzieś w głębi lasu wysondował jakieś źródło jasnej strony mocy, być może jakąś zapomniany posterunek stworzony przez Jedi.
- Komitet powitalny? - ocknął się spoglądając na wrota, przy których nikogo nie było - Cóż innych drzwi nie ma. Hop hop, jeste tam kto?
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Nantel Grimisdal » 8 Lis 2018, o 19:01

Obudziło ją poruszenie, a wręcz małe zamieszanie, za drzwiami ambulatorium. Gdy otworzyła oczy, jeszcze zaspanym wzrokiem zobaczyła za szybą biegające w różne strony grupki rebeliantów. W pomieszczeniu natomiast Erd pochylał się nad toydarianinem robiąc mu jakąś kolejną serię badań. Na dźwięk wstawania Nadii z łóżka ithorianin odwrócił się w jej stronę.
- Chyba przyleciały posiłki z Lucrehulka. Ktoś mądry wpadł na pomysł posadzenia Agavy w środku wulkanu. Zaraz mi tu przyprowadzą biedaków z porozbijanymi głowami od spadających kamieni.
Nadia zignorowała marudzenie lekarza i przytakujący mu pomruk Wato i podeszła do drzwi. Czuła się już lepiej, obietnica pomocy Kittani i zjedzone śniadanie pozwoliły jej odzyskać siły po krótkim śnie, a odgłosy dochodzące z korytarza dodatkowo sugerowały, że należałoby się pośpieszyć, żeby przywitać przybyłych.
- Zaczekaj, czujesz się już lepiej?
- Tak, dziękuję Erd.
Wyszła na zewnątrz i niemal od razu zaczepił ją jeden z gamorrean, Churk, z mieszanej grupy, do której była przydzielona przed wypadkiem.
- Ej mała, mamy się stawić przy wrotach i pomóc w ukryciu frachtowca. Potem pomożesz nam się dogadać z tymi robalami, jak rozładujemy też Agavę.
Podążyła razem z resztą grupy do głównych wrót ich kryjówki w wulkanie. Podczas drogi była jednak małomówna i odpowiadała jedynie krótkimi ukrywanymi zdaniami towarzyszom rozprawiających z podekscytowaniem o nowo przybyłych posiłkach. Gdy już całkiem się rozbudziła, jej myśli ponownie skupiły się wokół Nantela. Wiedziała, że Kittani dotrzyma obietnicy i być może już dała znać ich ludziom, by dowiedzieli się, co z jej chłopakiem. Nie mogła jednak przestać się zamartwiać o jego los. Wciąż wyczuwała, że jest w niebezpieczeństwie, a obiecana pomoc pozwoliła jej raczej w miarę normalnie funkcjonować i pracować. Pogrążona w myślach nawet nie zauważyła, jak dotarli do wrót. technik właśnie je otwierał, by wpuścić jednego człowieka, prawdopodobnie pilota frachtowca, którym mieli się zająć.
Zamyślona, w pierwszej chwili ledwo zwróciła na niego swoją uwagę. Wciąż myślała o Nantelu i już miała razem z resztą wyjść na zbocze ukryć statek, gdy poczuła coś dziwnego, gdy ten pilot ja mijał. Wszedł do środka i był już za jej plecami, ale wciąż to czuła... To było dziwne uczucie. Widziała tego mężczyznę pierwszy raz w życiu, ale zdawało jej się, jakby było w nim coś znajomego.
- Słuchajcie, muszę jeszcze coś załatwić - rzuciła w stronę Churka i reszty - Potem do was dołączę.
Zaintrygowana podążyła za przybyłym mężczyzną. Trochę ją już wyprzedził, ale na szczęście nie aż tak, by straciła go z oczu. Podejrzewała też, że będzie szedł do reszty przybyłych posiłków na główne lądowisko. Pewnie nie znał drogi, więc dogonienie go będzie proste. Nie wiedziała jednak na razie, jak powinna się zachować i czy z nim porozmawiać.
Image

Piękno tkwi w oku patrzącego. Strach też...
00
+++++ ++++
Awatar użytkownika
Nantel Grimisdal
Mistrz Gry
 
Posty: 538
Rejestracja: 26 Kwi 2016, o 19:55
Miejscowość: Koszalin

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez David Turoug » 8 Lis 2018, o 19:39

Wrota otworzyły się, a ekipę która miała zająć się Zh-25 Questororem, stanowili głównie gammoreanie. Stardust wymienił z nimi skinienie głową, choć ze strony świniaków usłyszał jeszcze specyficzne pochrumkiwania. Oprócz nich była także kobieta, która prawdopodobnie ich nadzorowała.
Bezimienny ruszył głównym korytarzem, by dotrzeć do miejsca spotkania. Choć był tutaj pierwszy raz, to wiedział gdzie zmierzać, gdyż sprawdził na swoim komunikatorze sygnał lokalizatora R9. Jego astrmoech pomagał w wylądowaniu Agavy, we wnętrzu kaldery. Nie zdążył jednak przejść nawet połowy drogi, gdy dogoniła go widziana wcześniej kobieta. Michael wyczuwał jej aurę, kobieta była zarówno zdeterminowana jak i smutna oraz chyba nieco przestraszona. Choć oboje się nie znali, Michael był pewny, że to za nim podąża nieznajoma.
- Witaj, śledzisz mnie czy sprawdzasz w którą stronę podążam? - spytał przyjaźnie, stając by mogła się z nim zrównać - Jestem Michael Stardust.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Nantel Grimisdal » 8 Lis 2018, o 20:04

Śledzony pilot z frachtowca wbrew jej wcześniejszym przypuszczeniom nie spytał nikogo o drogę i bezbłędnie podążał w stronę lądowiska. Nadia szła za nim, nadal zastanawiając się, kim jest ten człowiek. Jego nagłe zatrzymanie się i obrócenie w jej stronę zatrzymało ja niemal w miejscu, a jego pytanie całkiem zbiło z tropu.
- Ja... ekhm... Ja zastanawiałam się kim jesteś. Wydałeś mi się znajomy - wymamrotała nerwowo - Czekaj! Ty jesteś ten Stardust, którego ściga Imperium!
Po chwili niezręcznej ciszy, która zapanowała, dziewczyna zreflektowała się.
- Znaczy się, nie to chciałam powiedzieć... Wydałeś mi się znajomy, ale to nie przez to, że ściga cię Imperium... Kiedy przeszedłeś obok, poczułam się, jakbym spotkała kogoś znajomego. Znaczy się... och, ciężko to wytłumaczyć. Przez to szłam za tobą, bo chciałam dowiedzieć się, o co chodzi.

***

Nantel próbował uskuteczniać to, co mistyczka Sharia nazywała medytacją, ale szło mu cóż... co najwyżej średnio. Chyba chodziło o to, że trzeba było to potrenować. I tak był spokojniejszy, odkąd zaakceptował samego siebie, ale dostateczne uspokojenie się w każdej sytuacji wymagało praktyki. A sytuacja przebywania w obskurnej celi Imperium i niepewność swojego losu mu teraz nie pomagała. Mimo wszystko jednak próbował. Gównie raczej siedział z zamkniętymi oczami i starał się oddychać powoli i nie skupiać na czekających go "trudnościach". W jednym momencie coś się jednak zmieniło. Na chwile, na dosłownie ułamek sekundy, poczuł dziwny impuls Mocy od strony więzi z Nadia, którą zawsze gdzieś czuł z tyłu głowy. Wiedział, że teraz jest bezpieczna, ale też, że ona musi zamartwiać się o niego, po czuła, ze jest w niebezpieczeństwie. Ta więź, która ich łączyła to było coś wspaniałego, ale gdy nie mogli się porozumieć słownie, mogła sprawić obydwojgu zmartwień, gdy któreś z nich było w niebezpieczeństwie. Teraz jednak ten impuls był czymś zupełnie innym. Jakby Nadia spotkała kogoś im podobnego. Czyżby kogoś czułego na Moc? Czy mógł użyć przy niej jakichś swoich zdolności, że sygnał dotarł i do niego? Jedyne, co w tej nowej sytuacji go pocieszało, to że nie poczuł, by jego dziewczyna znalazła się w niebezpieczeństwie. Może ten ktoś był ich sojusznikiem?
Image

Piękno tkwi w oku patrzącego. Strach też...
00
+++++ ++++
Awatar użytkownika
Nantel Grimisdal
Mistrz Gry
 
Posty: 538
Rejestracja: 26 Kwi 2016, o 19:55
Miejscowość: Koszalin

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez David Turoug » 8 Lis 2018, o 20:17

Stardust był nie do końca zadowolony, iż ludzie kojarzyli go z listu gończego Imperiuim. Ogólnie peszył go nieco fakt, że w ogóle był rozpoznawany. Niestety była to cena brawurowej akcji pod egidą Rebelii, którą Bezimienny musiał nieść jako brzemię. Gdy dogoniła go kobieta, poprawił nieco swoją czarną, kurtkę pilotkę, choć ta w ciepłym klimacie Gamorry niezbyt się sprawdzała.
- Tak, to ja. - odparł cicho Michael - Rozumiem też czemu przykułaś uwagę do mojego wejścia. Wyczuwam w tobie moc, choć hmm chyba nie miałaś okazji do zbyt wielu treningów.
Stardust miał nadzieję, że nie uraził kobiety swoją szybką analizą. Choć sam miał dopiero 27 lat, to zdążył zobaczyć w swoim życiu wiele. Do tego dochodził fakt, że urodził się pośród Jedi, którym udało się uciec z Coruscant po obronie Świątyni, więc od dziecka był szkolony w sztuce władania Mocy.
- Wybacz ale chyba powinniśmy pójść do punktu zbornego. Czeka tam na mnie mój droid "Hope". - dodał pewnym tym razem weselszym tonem Michael - Gammoreanie poradzą sobie z Questororem, nie wymaga specjalnych umiejętność. Zresztą sam jestem bardzo przeciętnym pilotem. Idziemy?
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Nantel Grimisdal » 8 Lis 2018, o 20:52

Sprawa dość szybko się wyjaśniła, czym było to dziwne zjawisko związane z mężczyzną i jego przybyciem. Czyli Stardust był czuły na Moc. Mówił o niej pewnie i jakby znał tą siłę bardzo dobrze, czyżby... Czyżby był jednym z tych legendarnych jedi, którzy pomagali Rebeliantom? Nic dziwnego, że Imperium tak bardzo chciało go złapać. A może będzie też w stanie pomóc Nantelowi. Z tego, co słyszała, ci jedi potrafili naprawdę wiele. Chciała juz o to spytać, jednak nim otworzyła usta, pomyślała też o swoim problemie. Jeszcze do niedawna była opętana przez Istotę z Etros, ducha Ciemnej Strony, jak zostało jej wyjaśnione. Na samą myśl o tym przeszedł ją dreszcz, wspomnienia były jeszcze zbyt świeże. Czy Stardust już wiedział? Nie wyglądał, jakby coś o tym słyszał.
- Racja, chodźmy.
Pewna myśl nie dawała jej jednak spokoju.
- Moc, słuchaj, mam z nią trochę przykre przeżycia jak do tej pory... I jakoś tak tyle się działo, że jak już mi wytłumaczyli, o co chodzi, to nie miałam czasu nawet się nad tym porządnie zastanowić - powiedziała, korzystając z tego, że jeszcze nie dotarli na miejsce. - Ale mój chłopak, Nantel, jest w tym lepszy. Na Taris znalazł coś, co nazywał holokronem i spotkał jakiegoś droida, który coś o tej całej Mocy wiedział i mocniej się tym tematem zainteresował. Jest w tym dobry... pomógł mnie uratować i chyba lepiej to ogarnia niż ja.
W tym momencie musiała jednak przerwać swoją opowieść, bo dotarli na miejsce. Własnie Kittani witała się z Mai'fach i jakimś mężczyzną obok stojących szeregów geonosian. A nad nimi majaczyła potężna jak na dostepne miejsce bryła Agavy.
Image

Piękno tkwi w oku patrzącego. Strach też...
00
+++++ ++++
Awatar użytkownika
Nantel Grimisdal
Mistrz Gry
 
Posty: 538
Rejestracja: 26 Kwi 2016, o 19:55
Miejscowość: Koszalin

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez David Turoug » 8 Lis 2018, o 21:10

Idąc w kierunku głównego lodowiska, Nadia podjęła dyskusję o Mocy. Stardust głównie słuchał, starając się wyłapywać główny wątek omawiany przez dziewczynę. Niestety na głowie miał też wiele innych spraw, więc nie mógł w tym momencie całkowicie poświęcić się wyjaśnieniom z jakich na pewno kobieta byłaby zadowolona.
- Moc sama w sobie nie może sprawić przykrości, ale może zostać użyta do złych celów. - odparł luźno Michael, nie chcąc zabrzmieć jak mentor, poza tym w ostatnich dniach już któryś raz z kolei usłyszał o Taris - Hmm, jeżeli potrafił uruchomić holokron, to musi być w tym naprawdę dobry. Na pewno po całym zamieszaniu z naszym przylotem, znajdziemy chwilę żeby to omówić. Jesteśmy na miejscu.
Bezimienny spojrzał na środek ogromnego hangaru, gdzie stała Agava. Dopiero teraz zdał sobie sprawę jakim wyczynem było wylądowanie tutaj, tym statkiem bez uszczerbku na ludziach i sprzęcie. Stardust złapał się na tym, iż sam na pewno nie potrafiłby wylądować frachtowcem w taki sposób. Pilotowi jak i obsłudze należały się ogromne brawa. Tuż przy statku zlokalizował Fenna, Mai'fach oraz ładną brunetkę, która ich witała. Była to prawdopodobnie Kittani Levfith. Wokół było sporo geonozjan, a także kilku gammorean. Nim jednak Stardust podszedł do zgromadzonych, drogę zagrodził mu astromech.
- Beep beep bip bop - zaświergotał - Beeeeeeeeep!
- Tak, tak wierzę, że dołożyłeś swoją cegiełkę do lądowania. - odparł z uśmiechem.
- Beeeeeeeeep goop bip bip - dodał niepocieszony.
- To fakt, pogoda raczej nie należy do twoich ulubionych. Trzeba by cię zakonserwować, ale teraz chodźmy się przywitać. - przerwał rozmowę z R9, po czym przedstawił kobietę, z którym przyszedł na lądowisko - To Nadia, jest tutaj stałym członkiem ekipy.
Droid odpisnął coś w kierunku Nadii, po czym ruszył do zgromadzonych na środku. Za nim podążyli spóźnialscy. Bezimienny idąc oglądał wnętrze bazy i ciężko było mu nie docenić pracy jaka została włożona w przygotowanie wnętrza wulkanu, jako bazy dla Rebeliantów.
- Fenn zbladłeś. Czyżby Agava nadto zblizyła się do skały? - spytał z uśmiechem, po czym zwrócił się do brunetki - Witaj, jestem Michael Stardust, przybywam jako wsparcie z polecenia Jainy. A to mój droid R9 - "Hope".
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Kittani Levfith » 9 Lis 2018, o 00:40

Emocje wewnątrz wulkanu powoli opadały, chociaż nadal dało się dostrzec wyraźną ekscytację wśród ,,starej" załogi wulkanu. Piloci oraz technicy szybko zajęli się należycie Agavą, sprawdzając czy otarcia o skały nie wyrządziły większych szkód niż kilka powierzchownych rys. Równie szybko zajęto się również odłamkami skał, które przy okazji manewrowania statkiem oderwały się i upadły na lądowisko. Oddział wyznaczony do przygotowania lądowiska dla drugiej Agavy powoli szykował się do wyjścia zapraszając w swoje szeregi nowo powitanych gości. Wszystko działało sprawnie i należycie - część gapiów zaczęła się powoli rozchodzić w swoje strony, powracając do powierzonej im pracy z zaspokojoną ciekawością. Zapewne wieczorem zintegrują się razem, w szerszym gronie.
Kobieta widziała, że nie znajdują się w komplecie. Po pierwsze - nie widziała Nadii. Po drugie - nie było wśród obecnych na lądowisku mężczyzny z którym rozmawiała. Nie pozostało nic im innego jak czekać na spóźnialskich. Brunetka póki co nie chwaliła się tym, że kilkadziesiąt godzin temu tkwiła gdzieś w głębi wulkanu, powoli tracąc świadomość. Wszystkiego dowiedzą się w swoim czasie... albo i nie. Zguby szybko się znalazły - Q4 unoszący się w wyraźnej, droidziej ekscytacji pomiędzy Kittani a Mai'fach jako pierwszy zareagował na obcego astromecha. Za nim szła już Nadia oraz Stardust. Fenn odburknął coś pod nosem na zaczepkę mamrocząc coś o poczuciu Jedi. Kobieta uśmiechnęła się przyjaźnie do mężczyzny.
- Miło poznać. Jestem Kittani a to Q4 którego zbudował Quorn. Widzę, że zdążyłeś już poznać Nadię - wskazała ruchem głowy na jego towarzyszkę - To akurat bardzo dobrze się składa. Może będziesz w stanie jej pomóc... ale porozmawiajmy o tym wszystkim w jakimś większym pomieszczeniu. Lądowisko nie jest najlepszym miejscem na tego typu rozmowy. Pozostali zajmują się już przygotowaniem lądowiska dla drugiej Agavy i ukryciem frachtowca.
Image
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
 
Posty: 386
Rejestracja: 12 Lut 2014, o 17:08
Miejscowość: P-ń

PoprzedniaNastępna

Wróć do Przestrzeń Huttów