Uśmiechnęła się na wspomnienie słów piosenki. "Co to, to nie. Ani słowa oł oł". Jakże były one teraz nieprawdziwe. Teraz gdy wpatrywała się w błękitne oczy Cada. Teraz, kiedy to błękitne, przeszywające spojrzenie, było całym jej światem, treść tej pioseneczki wydała się błaha i nic nie znacząca. Kiedy usłyszała ją pierwszy raz? Na Gamorr? Tak, chyba tak. To było tak dawno. Sama nie wiedziała dlaczego chce się jej śpiewać akurat tę właśnie piosenkę.
Leżeli w jej łóżku w jej apartamencie na Coruscant i od dłuższego czasu byli zajęci tylko sobą. Cieszyli się swoim towarzystwem długo i parokrotnie, wszak nie widzieli się od tak dawna. Nie mieli ochoty na nic więcej. Byli dla siebie. Nic więcej się nie liczyło.
- Cad? Co teraz z nami będzie? - Zapytała nagle Kittani czując jak radość momentalnie zamienia się w głęboki smutek.
- Co ma być, kochana? Nic nie będzie. Nadal Będę tutaj na Ciebie czekał. Kiedyś przyjdziesz i na zawsze zostaniemy razem. Teraz musisz iść. Idź. - Cad uśmiechnął się i deliktanie pocałował ją w usta.
Smutek nie zniknął. Zamiast tego od razu poczuła żar.
W jasnym blasku dwóch słońc ujrzała nad sobą błysk polerowanej stali i szkarłatne receptory, które się w nią wpatrywały.
- IG? IG? Gdzie? Gdzie ja się znalazłam? Jesteś tu naprawdę?
Droid spojrzał na nią po kolei każdym ze swoich oczu ale nie powiedział nic. Zapiszczał tylko. Pojedynczym "Bip".
***
Poszerzyli wykop na tyle by mógł się przez niego przecisnąć ktoś więcej niż tylko Toydorianin i Q4 i niemalże natychmiast ten pierwszy wysunął głowę z dziury. Wszyscy, którzy brali udział w odkopywaniu zasypanej części tunelu wybuchnęli głośnym i radosnym wiwatowaniem; Nadia też.
Toydorianin od razu ściągnął maskę tlenową i powiedział.
- Idźcie... Tam... Po nią. Droid... Was zaprowadzi... Ciągnąłem ją ile się dało. Ale więcej... nie dam rady...
Niemalże od razu, ktoś ubrany w sprzęt specjalistyczny zaczął schodzić wgłąb kopalni po czekającą ratunku Kittani. Toydorianina z kolei ostrożnie uniesiono i położona na noszach.
- Do ambulatorium! Tylko ostrożnie. Erd już tam czeka!
Skrzydlaty żartowniś, który pierwszy zgłosił się na ochotnik do poszukiwań Kittani, odwalił kawał dobrej roboty. Tak naprawdę przyprowadził brunetkę aż pod samo wyjście; zabrakło mu tylko sił by wytransportować ją na górę. Także po niecałych pięciu minutach, od zejścia ratownika w głąb kopalni, Kittani była już wyprowadzana przez niego na powierzchnię. Ostatnim, który opuścił lokację był droid Q4.
- Drzwi... tam... Tam są drzwi. - Mamrotała Kittani.
- Szybko. Do Erda. Załóżcie jej sprawny aparat tlenowy! - Odpowiedział jej tłum.
- Patrzcie co znalazłem. To hełm klona. - Na Ratownika, który wyciągnął z jamy stary zniszczony hełm nikt już za bardzo nie zwracał uwagi.
***
Nadia krążyła niespokojnie pod drzwiami ambulatorium i co chwila zaglądała przez przeszkoloną ścianę do wnętrza. Na dwóch łóżkach leżeli tam Kittani i Toydorianin, którego imienia nikt nie znał. Wołali na niech chyba Gato. Tak się jej zdawało. Między łóżkami chodził Erd i obserwował odczyty ich funkcji życiowych z monitorów przywieszonych do ich łóżek. Oboje byli podłączeni do maszyn, które oddychały za nich.
Nie martwiła się o nich. Ithoriański medyk powiedział, że potrzebują tylko solidnego snu i porządnej dawki tlenu by pozbyć się jakichkolwiek szkodliwych skutków przebywania w kopalni.
Znacznie bardziej niepokoiła się o Nantela. Ciągle go wyczuwała. Działo się z nim coś złego. Wiedziała to, choć nie potrafiła wskazać nic więcej. Żadnych konkretów tylko ogólne wrażenie.
Co gorsza nie bardzo wiedziała z kim o tym porozmawiać; jedyna osoba, która przychodziła jej na myśl leżała właśnie na łóżku w ambulatorium.
***
Erd w końcu wyszedł z ambulatorium i spojrzał na wpółdrzemiącą Nadię, która siedziała na podłodze korytarza. Była głodna, niewyspana a czuwanie na korytarzu przysporzyło jej tylko solidnego kataru. Nie umiała jednak inaczej. Nie mogła się położyć do łóżka przeczuwając rychły koniec Nantela.
- Hej... Ciągle tutaj jesteś? - Zapytał wolno ithorianin.
Nadia w odpowiedzi kiwnęła tylko głową. Na więcej póki co nie miała siły. I ochoty.
- Jeżeli nadal bardzo tego chcesz, i twierdzisz, że to nie może czekać to wejdź. Kittani właśnie je śniadanie. Może się z Tobą podzieli. Czuje się już dobrze. Ale potem, musisz odpocząć. Koniecznie.
Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza GryNantel, kittani - scena wasza.