Content

Przestrzeń Huttów

[Gamorra] - Gambit Knurów

Image

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Nantel Grimisdal » 19 Paź 2018, o 20:36

- Dzięki. Postaram się przeczekać to zamieszanie u was, ale nie chcę ściągać wam na głowę większych kłopotów.
Nantel był zmęczony po szaleńczej pogoni, mięśnie zaczynały sztywnieć i czuł w nich lekkie odrętwienie. Adrenalina jeszcze jednak trzymała go przytomnego i rozbudzonego, więc postarał się to wykorzystać. I tak teraz nie zasnąłby w tym miejscu od razu. Zabrał się więc za grzebanie w skradzionym komunikatorze, próbując przeszukać rejestr rozmów w poszukiwaniu ciekawych i przydatnych informacji. Ten gościu musiał z kimś o czymś ważnym rozmawiać.
Usiadł w jednym kącie, na trochę czystszym kocu, ale wbrew temu, co sądził Steve, brud w tym miejscu nie przeszkadzał mu za bardzo. Na Nar Shaddaa czy Taris miał okazję przyzwyczaić się do niego nie raz w chwilach biedy lub kłopotów, a już przygody w kanałach pod Taris wyleczyły go do końca ze wstrętu dla tego typu rzeczy. Po prostu przyjmował to jako stan rzeczy w tego typu miejscach. Lepiej tak niż w łapach tych wojskowych. Dla zabicia czasu podczas oczekiwania, miał też okazję porozmawiać z młodym.
- Jim, jak tam twój kolega? Ten, który rękę złamał?
- Już lepiej, proszę pana. Jego mama sprzątała przy szpitalu i mówił, że udało jej się pożyczyć leki.
- Mhm - Nawet nie trzeba było się domyślać, co znaczyło "pożyczyć" - To dobrze. Dobrze wam razem szła gra w piłkę, więc cieszę się, że będziecie mogli grać dalej.
- Chciałbym kiedyś dostać się do jakiejś drużyny. Wtedy mielibyśmy kredyty żeby zamieszkać w jakimś mieszkaniu...
- Dobrze gracie, uda wam się - na chwilę oderwał się od urządzenia żeby uśmiechem dodać chłopakowi pewności siebie.
- Gdzie tam, proszę pana, Imperium nie chce takich jak my. Tata mówi mi żeby się nie wychylać i nie mówić tego za głośno, ale wiem, że się boi. I bardzo chciałby dać mi coś więcej niż to... to...
Nantel położył mu rękę na ramieniu, ale nie drążył dalej tematu. Siedzieli tak chwilę w ciszy, żeby chłopak mógł przetrawić swoje myśli.
- Miej nadzieję. Nie wszyscy ludzie są tacy jak Imperium.
Wrócił do przerwanej pracy nad komunikatorem, a gdy zaczęło dopadać go zmęczenie, odłożył wszystko i oparł się wygodniej o ścianę. Naszła go jeszcze myśl, że odkąd pogodził się z samym sobą i swoim losem, czyli związkiem z Mocą i w szczególności jej Jasną Stroną, stał się spokojniejszy i pewniejszy pewnych rzeczy czy gestów. Jeszcze całkiem niedawno nie byłby w stanie powiedzieć komuś czegoś takiego, jak przed chwilą.
Image

Piękno tkwi w oku patrzącego. Strach też...
00
+++++ ++++
Awatar użytkownika
Nantel Grimisdal
Mistrz Gry
 
Posty: 538
Rejestracja: 26 Kwi 2016, o 19:55
Miejscowość: Koszalin

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Mistrz Gry » 23 Paź 2018, o 14:59

Palpoo
Snu szykował się na najgorsze (a siedząca obok Ashera na najlepsze). Samica wookie była już coraz bliżej. Ewok widział już jej uśmiech i radosne iskierki w jej czarnych jak węgiel oczach. Palpoo wiedział, że jego lud należy do najznamienitszych wojowników galaktyki, ale niekoniecznie chciał o tym słuchać. A tym czasem Nalla potrafiła mówić tylko o tym. Na początku było to nawet miłe, ale po czasie zrobiło się lekko męczące. A co gorsza: nikt, włączając w to siedzącą obok Asherę, nie wierzył Ewokowi, że Nalla zaczepia go tylko po to by wysławiać jego rasę.
- Ocho. Idzie. - Śmiała się Ashera. - Znowu będzie chwalić Twoją włócznię
Palpoo tylko westchnął.
I wtedy wydarzyło się coś co diametralnie odmieniło sytuację. Saresh Vao pojawił się w zasięgu wzroku i przywołał Nallę do siebie. Ta z nieukrywanym rozgoryczeniem pożegnała wzrokiem Palpoo i ruszyła w stronę szefa.
Ashera! Hej! Jesteś tam. - Głos Tallava odezwał się komunikatorze.
- Tak, tak jestem. - Ashera momentalnie spoważniała.
- Mamy informacje z wulkanu. Mirax namierzyła duży oddział wojowników klanu Obrogga. Idą na nielegalne miasto. Od strony jezior. Znajdźcie Saresha i przekażcie mu to.
- A...?
- Mike nie obudził się jeszcze. Ale jest stabilny. I ciągle szukają Kittani. Tam naprawdę jest wielki kompleks tych jaskiń, wiesz?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Gweek » 24 Paź 2018, o 17:29

Właśnie tak...
Gweek od zawsze chciał być szefem. Nic nie robić i żeby wszystko robiło się samo. Właśnie tak, jak w tej chwili. Kredyty miały się zgadzać, przecież kto inny pilnować miał za niego interesu. Jego był w najlepszych rękach no i ustach rzecz jasna.

Ooo nie wiedziałem, że tak potrafisz...
Widok prezentował się wyśmienicie. To, co i kogo widzi przed sobą, zapierało dech w muskularnej piersi. Taktyka nabijania nacierających wynaturzeń na długie drzewce, które przytrzymywały pokraki na bezpieczną odległość, zaskakująco dobrze sprawdziło się w tej sytuacji. Ponoć jedną z najgorszych kar było przywiązanie do drzewa delikwenta i zasadzenie pod nim kilku takich "bambusów". Wydrążone, puste w środku tyczki o budowie modulowo-kolankowej były ponoć rośliną bardzo szybko pnącą się w górę i aby zaostrzyć jej koniec - wystarczyło ściąć górną część pod ostrym kątem.

Na bezdechu też potrafi. No no...
Udało mu się wytypować właściwych knurów na właściwe miejsca. Jako wodzowi szło mu póki co całkiem nieźle. Trafne decyzje owocowały, dopisując małe sukcesy na jego konto. Zresztą jak wszystkim jego poprzednim mocodawcom. Rozwijali swoje działalności siedząc, pasąc się i gnuśniejąc. Oderwani byli od spraw bieżących, zdalnie zlecając podwładnym działania. Trwonili bogactwa i siły na rzeczy błahe. Skupiali przytłumioną uwagę kunjąc bądź kombinując jak się dorobić na cudzej krzywdzie, nie narobiąc się za mocno przy okazji. Nie popełni ich błędu.

Zblizał się wielki finał. Myśli coraz wolniej i z trudnością krążyły mu po głowie. Rozkojarzenie i odpływająca krew do jednego miejsca wymagało zamknięcia oczu.
Dysponował wieloma bogactwami jak się okazuje. Powoli docierało do niego, że to wiedza jest miarą siły. Na każdego mocarza czy olbrzyma znajdzie znajdzie się gdzieś większy, brutalniejszy czy sprytniejszy osobnik. Natura wiedziała lepiej, jak poradzić sobie z tym problemem. Każdy miał jakąś słabość lub wadę. Nie mógł się wystarczająco mocno skupić, by ja znaleźć. Będzie musiał być zawsze na wyciągnięcie członka przed zagrożeniem. Machać nim na prawo i lewo, w ciągłym ruchu go mieć.

Galaktyka stała u jego stóp. Klęczała, powoli wstając z kolan. Sprawczyni narodzin supernowej. Pytaniem po raz kolejny zbiła go z pantałyku.
- Trzeba będzie to powtórzyć. - odrzekł krótko, nieco zachrypłym głosem, jakby mu kto podwiązał jajka.
Wziął swą wybrankę za rękę i tak stali obok siebie, podziwiając zabójcze piękno planety, cudów dokonywanych za sprawą jej słońca, drobin rosy i pomarańczowo-czerwonych chmur kłębiących się w oddali. Mgiełka ulatywała w dal, niknąc jak chmurki wilgoci powstające przy oddychaniu w zimne dni. Trwali przy sobie nie licząc chwil.
- O czym tak myślisz mój wodzu?
- Martwię się. O to, co przyniesie jutro.
- położyła mu dłoń na ramieniu, odpowiadając po przedłużającej się chwili milczenia. - Lepiej pomyśl co zrobimy z tą ścieżką. Jutro jest dopiero jutro. Dziś wstaje właśnie teraz. - wskazała mu zielonym paluszkiem kierunek. Oboje patrzyli jak dogasają ogniska, krzątający się obozowicze zbierają swoje klamoty, szykując powoli do wymarszu. Dzień jak codzień. Rutyna została złamana przez nowe niebezpieczeństwo czychające we mgle. Kolejna plaga tego świata. Każde miejsce ma swoje upiory. Zostawiane na drodze, za grupą trupy, mogły stać się pożywką dla dzikich bestii. Chodziły słuchy, że polują stadami, tropiąc większe grupy zwierząt czy gamorrean.

- Miałaś rację kochana. Trzeba było zrobić zwiad i zbadać szlaki. Wybierz dwie niezależne, małe grupy i puść przed nami. - uradowana dała mu całusa w policzek.

Główne siły ruszyły przodem, zostawiając z tyłu Gweeka i dziesiątkę innych wojowników, a trzech Thurgów docinało sobie nawzajem.
Image

gg 5214304
Awatar użytkownika
Gweek
Gracz
 
Posty: 319
Rejestracja: 13 Sty 2016, o 15:10
Miejscowość: Wrocław

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Mistrz Gry » 26 Paź 2018, o 09:49

Nantel
Obudził go kopniak. Solidny.
- Pobudka. Śmieciu.
Od razu skojarzył ten głos. Męski, niski, chrapliwy. I nieprzyjemny. Wyjątkowo nieprzyjemny. Rozejrzał się i zamarł w bezruchu gdy przed swoją twarzą zobaczył lufę blastera. Wylot lufy przysłaniał Nantelowi cały świat. I to na tyle, że z trudem dostrzegał stojącego nad nim wielkoluda. Wielkoluda, którego raz już widział w hotelu.
- Przepraszam, Panie kierowniku. Nie chciałem... Ja naprawdę nie chciałem... - Gdzieś w pobliżu musiał siedzieć bezdomny, który niedawno uratował Nantela.
- Milcz! Zabieraj dzieciaka i znikaj stąd. Swoje pieniądze dostałeś.
Facet klęknął przed Nantelem i ten w końcu mógł zobaczyć kpiący wyraz twarzy dowódcy grupy pościgowej z hotelu.
- Zaufałeś dobrym ludziom. Dobry z Ciebie człowiek, he, he, he. Bardzo dobry. Idziemy na spotkanie.
Zbir pociągnął za spust.

Druga pobudka była nie mniej lekka. Choć na tyle lepsza, że nikt już go nie kopał. Leżał na stalowej podłodze w niewielkim pomieszczeniu w którym nie było żadnych mebli. Przed niewielkie, zakratowane okno, widział jasny fragment. Miał też wrażenie, że słyszy szum wody. Coś jakby duży wodospad.
Bolała go głowa.
Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Kittani Levfith » 26 Paź 2018, o 12:11

Kittani przyglądała się małemu droidowi, który z początku zachowywał się niezbyt logicznie a i zdania wyświetlane przez niego odbiegały od standardowej składni i zapisu. Szybko jednak się połapała w owym droidzim zapisie i zrozumiała, co blaszany towarzysz miał do przekazania.
- Bardzo sprytnie, Q4. Brawo - uśmiechnęła się widząc jak zaradny okazał się jej towarzysz. - Zapamiętaj koordynaty tego miejsca i prowadź. Musimy mu pomóc.
Image
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
 
Posty: 386
Rejestracja: 12 Lut 2014, o 17:08
Miejscowość: P-ń

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Mistrz Gry » 26 Paź 2018, o 15:04

Kittani

Jaskinia, wąski przecisk, zakręt, zakręt, przecisk, czołganie, kucanie, wspinanie i znowu czołganie.
Droga powrotna do głębokiego kompleksu jaskiń była największym wysiłkiem fizycznym całego dotychczasowego życia Kittani. NAJWIĘKSZYM. Nie pamiętała by kiedykolwiek w swym życiu była tak blisko płaczu z własnej niemocy Krótki odpoczynek pod tajemniczymi drzwiami dał tylko złudne poczucie regeneracji sił. Jej ciało zaczęło wrzeszczeć gdy w mięśnie na nowo zaczęła się wtłaczać płynna stal. Ręce i nogi odmawiały posłuszeństwa i wręcz musiała się zmuszać by móc zrobić kolejny krok.
W fizycznym koszmarze pewien promień nadziei dawał jej Q4, który znając drogę do Toydarianina, prowadził ją bezbłędnie. Nie miała wątpliwości, bez pomocy z zewnątrz nie dałaby rady odnaleźć tej drogi ponownie. Zresztą, jego czerwone oczy były jedynym źródłem światła.
Później, w przyszłości, miała nie wiele pamiętać z tego okresu spędzonego w kopalnii. Ale tego, że prowadził ją wtedy IG87F była pewna w stu procentach.

Odnaleźli Toydarianina w niewielkiej i ciasnej grocie. Leżał pod ścianą i oddychał ciężko. Rozglądał się wokół mętnym wzrokiem. Miał na twarzy założoną maskę filtrującą, a przy sobie niewielką torbę ze środkami opatrunkowymi. Obok niego leżał komunikator z, którego cały czas dochodził głos Erda.
- Spokojnie. Oddychaj spokojnie. Pomoc już nadchodzi. Pamiętaj, nie oddychaj. Nie odpowiadaj mi, bo to tylko zwiększy transfer zarodników. Spokojnie.
Widać, maska słabo działała. Kittani szybko dostrzegła dlaczego. Przewód filtracyjny okazała się być rozdarty i biedny Pato (albo Wato) od samego początku był narażony na bezpośrednie działanie szkodliwej grzybni, która cały czas unosiła się w powietrzu.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Kittani Levfith » 26 Paź 2018, o 19:28

Droga powrotna była tysiąc razy gorsza. Kittani opadała z sił pomimo wielkich chęci i determinacji - szła zdecydowanie wolniej niż zazwyczaj, wszystko zabierało jej więcej czasu co niesamowicie ją irytowało w pewien sposób. Czasami zastanawiała się, jakim cudem może jeszcze unieść rękę czy wspiąć się wyżej. Tłumaczyła to sobie tylko i wyłącznie adrenaliną, która napędzała cały jej organizm. Odczuwała zmęczenie lecz co innego miała począć? Zostać i zginąć bez śladu? Zbierała wszystkie swoje siły aby iść w ślad za Q4. Ten mały droid był teraz jej jedyną nadzieją. Zgubiła rachubę czasu - nie wiedziała ile czasu już wędrują po kompleksie jaskiń. Nie zdawała sobie sprawy, ile minęło godzin od jej zaginięcia. Wszystko zdawało się zlać w jedną całość, a gdzieś na końcu... gdzieś tam czekała pomoc.
Toydarianin nie wyglądał najlepiej. Kittani widząc jego stan oraz słysząc słowa Erda podeszła powoli do niego i gestem dłoni pokazała, aby zachował ciszę i nie komentował jej przybycia. Zamachała do Q4 licząc na to, że droid skupi całą swoją uwagę na tym, co miała mu do przekazania. Wskazała na Wato i na siebie a później na komunikator. Gestem dłoni pokazała, aby to Q4 porozmawiał z medykiem i poinformował o ich obecności. Kobieta tymczasem zaczęła przeglądać zestaw opatrunkowy szukając odpowiedniego materiału do sklejenia rozdartego przewodu. W tym momencie zdała sobie również sprawę z tego, jak ważnym znaleziskiem okazał się hełm szturmowca z filtrami. Co prawda nie działał w pełnym tego słowa znaczeniu, jednak na szczęście brunetki filtry nie były całkowicie zależne od zasilania.
Image
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
 
Posty: 386
Rejestracja: 12 Lut 2014, o 17:08
Miejscowość: P-ń

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez BE3R » 28 Paź 2018, o 22:30

Znalezienie Saresha nie było problemem, stał w końcu obok rozmawiając z olbrzymią Wookie. Problemy pojawiły się chwilę później. Informacja o zbliżającym się ataku na miasto była wyczekiwana, Vao nie spodziewał się jednak, że dostarczy ją banda obdartusów a nie jego zwiadowcy. Przybycie Palpoo z wiadomością było też kolejnym bodźcem dla Nalli. Zwiększającym uwielbienie bodźcem. Palpoo nie wiedział co zaryczała ale z pewnością był w głębokim gównie po same koniuszki puchaciastych uszu.
- Jesteśmy przygotowani na ich wizytę, Vao rozejrzał się po krzątających się wokół istotach.
- Możemy zatem odejść?
- Skoro tak świetnie sprawdzacie się jako źródło informacji, jestem pewien że Tallav nie będzie miał nic przeciwko wyjściu naprzeciw nieprzyjaciela i zbadania jego sił.
Plan Saresha był oczywisty nie dość, że pozbędzie się ich z miasta to jeszcze ograniczy straty wśród swoich. W dodatku będzie miał więcej czasu na przygotowania.
- Przekażę mu Twoją propozycję.
- To nie propozycja. - Oczy mężczyzny zwężyły się groźnie.
Być może doszłoby do konfrontacji z Asharą, gdyby nie pisk Palpoo. Znudzony staniem obok rozmawiających, zaczął myszkować po okolicy znajdując pozostawiony przez kogoś palnik plazmowy. Zabawa z nim zaowocowała smrodem palonego futra i imponującym wyskokiem. Do pisku ewoka dołączył zaniepokojony ryk Nalli, wywołując konfuzję wśród wszystkich na placu. Palpoo wrzeszcząc i ciągnąc za sobą smugę dymu z przypalonego kupra biegł co sił w łapkach, oddalając się od ognistego patyka.
- Chyba musisz ogarnąć swojego podwładnego.. - W głosie Vao była jawna drwina. Ashara zakleła w sposób, który nie przystoi nie tylko damie ale i jakiejkolwiek kobiecie i ruszyła w ślad za swoim zwiadowcą.
Awatar użytkownika
BE3R
Gracz
 
Posty: 1761
Rejestracja: 27 Paź 2011, o 21:47
Miejscowość: Chorzów

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Mistrz Gry » 28 Paź 2018, o 23:53

Kittani
Prowizoryczna naprawa dokonana przy pomocy opatrunków, w ciemnej jaskini i przy dostępie do skąpych ilości światła, nie mogła się udać. A nawet gdyby się udała to efekty nie mogły być od razu widoczne. Przynajmniej tak myślała Kittani, gdy siadała zmęczona obok Toydarianina. Jedynie brak odgłosu świszczącego odgłosu jaki towarzyszył uciekającemu powietrzu świadczył o tym, że jakieś środki zaradcze zostały podjęte; mętne spojrzenie Wato nie poprawiło się nawet w najmniejszym stopniu. Co gorsza sama miała wrażenie, że jej ostrość wzroku robiła się coraz gorsza.
Q4 zapiszczał, żałośnie widząc jak kolejna istota ulega zabójczym zarodnikom. Oboje oddychali ciężko i walczyli o utrzymanie świadomości na powierzchni snu. Zaśnięcie w tym miejscu mogło oznaczać tylko śmierć. I o ile stan Wato po kilku minutach zaczął się wyraźniej poprawiać o tyle Kittani zaczynała się staczać w objęcia grzybiej nicości. Wiedziała, że hełm klona nie działał w pełni ale nie miała zupełnie sił by go zdjąć. I do tego jeszcze ten usypiający głos Erda. I piszczenie Q4....

Ratunek przyszedł niespodziewanie. Nagle. Wato podczołgał się do Kittani i ściągnął jej hełm a w jego miejsce od razu założył maskę podłączoną przewodem do niewielkiej butli. Czysta mieszanka powietrza dotknęła jej nozdrzy a potem wypełniła jej płuca niemalże momentalnie rozbudzając otępiały mózg. Myśli zaczęły krążyć pod czaszką brunetki znacznie żwawiej.
Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Nantel Grimisdal » 29 Paź 2018, o 12:40

Pierwszy raz miał wątpliwą przyjemność budzenia się po postrzale ogłuszającym. I to jeszcze prosto w twarz... To na pewno nie pomogło na ból głowy prawie jak na kacu. Przynajmniej to odczucie było już bardziej znane i świadczyło o tym, że żyje. Nantel podniósł się z ziemii, czując jak mięśnie rozciągają się po niechcianym długotrwałym skurczu. Gdzieś na zewnątrz słyszał szum dużej ilości płynącej wody, może spadającej też z wysoka. Potwierdzało to, że znajdował się gdzieś na terenie siedziby gubernatora. Z tego co pamiętał z planów przekazanych przez Beto, jego twierdza znajdowała się tuż przy wodospadzie. Widać gubernator lubił malownicze miejsca.
Gdy już rozejrzał się po swojej pustej celi, podszedł do zakratowanego otworu i zaczął wpatrywać się we fragment nieba, dając się ponieść własnym myślom. W pierwszym odruchu poczuł złość, że dał się tak wyrolować tym biedakom i po całej udanej ucieczce zostać złapanym jak szczur w norze. A mógł po prostu uciec gdzieś dalej... Złość na ludzi, którzy go wydali jednak jakoś szybko przeszła. Słyszał głos ojca, który chciał zrobić wszystko, by chronić syna. Głos, który wciąż przepraszał za swoją zdradę, ale który nie widział innego wyboru, bo nie chciał, żeby jego dziecko do końca życia zbierało złom. Może te pieniądze, które za niego dostali coś zmienią. Może...
Nie było sensu dalej rozmyślać o całej sytuacji, bo już się stała i się nie odstanie. Został złapany i musi wymyśleć, jak się teraz z tego bagna wydostać. Pocieszającym był fakt, że go nie związali. Znaczyło to, że ludzie gubernatora nie wiedzieli, co znaleźli w jego rzeczach. A przynajmniej nie rozpoznali wszystkiego. Jakby odkryli jego związek z Mocą raczej już w tym momencie miałby "miłą" pogawędkę z kimś gorszym niż gubernator. Siepacze Imperium szukający mocowładnyvh nie mieli litości. Jednak z ogromnej ilości kredytów i innych przedmiotów, które miał przy sobie będzie musiał z pewnością się tłumaczyć. Miał już pomysł na wiarygodną historię, ale teraz wszystko zależało od tego, jak zaczną swoją wizytę w celi jego oprawcy. Będzie musiał wtedy improwizować.
Na razie pozostawało mu samo czekanie. Nie było po co dalej tworzyć kolejnych wersji historii, a zamiast tego skupić się na szczegółach tej, którą już wymyślił. Żeby zabić czas i nie myśleć też o burczeniu w brzuchu stwierdził, że chwila jest nie zgorsza od innych, by sprawdzić nauki mistyczki Sharii o medytacji i usiadł pod ścianą, starając się uspokoić. Spróbował się mimo wszystko odprężyć i jak to mistyczka mówiła "zachować jasność umysłu".
Image

Piękno tkwi w oku patrzącego. Strach też...
00
+++++ ++++
Awatar użytkownika
Nantel Grimisdal
Mistrz Gry
 
Posty: 538
Rejestracja: 26 Kwi 2016, o 19:55
Miejscowość: Koszalin

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Mistrz Gry » 29 Paź 2018, o 13:22

Nadia
Ból w głowie - silny jak nigdy dotąd - wyrwał ją ze snu. Momentalnie wyczuła, że z Nantelem stało się coś złego. Usiadła na łóżku i spuściła nogi dotykając bosymi stopami chłodnej posadzki. Wentylator w pomieszczeniu pracował jednostajnie a jej koleżanka z pokoju chrapała na swoim łóżku. Poza tym wulkan był jednak pogrążony w ciszy.
Przez moment miała wrażenie, że słyszy pracowników kopiących w kopalni, ale ostatecznie doszła do wniosku, że równie dobrze mogło to być powietrze sunące w przewodach wentylacyjnych.
- Och, Nantel w co ty się wpakowałeś? - Zapytała sama siebie. - Na pewno potrzebujesz pomocy.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Nantel Grimisdal » 30 Paź 2018, o 14:34

Gdy się obudziła, od razu wiedziała, że sen nie był tylko snem. Czuła, że Nantel wpakował się w nie lada kłopoty. Nie wiedziala tylko, co było ich źródłem. Czy mógł wpaść w ręce Imperium? W mieście, do którego się udał, nie brakowało też przecież wszelkiej maści szumowin, równie niebezpiecznych co służby Imperatora. Wiedziała jedno: jej facet żył, chociaż ból głowy nadal nie przechodził. Czuła jednak, że na razie życie trzyma się go mocno.
Wstała z łóżka, próbując nie budzić wspólokatorki. Tylko jedna osoba z bazy mogła jej teraz pomóc: Kittani. Niestety nadal była uwięziona gdzieś w kopalniach na dole, a ludzie wraz z gamorreanami próbowali ją stamtąd wydostać. Mogli już jednak do niej dotrzeć. Nadia ruszyła korytarzami w stronę wejścia do kopalni i odwiertów, którymi próbowali utorować sobie drogę do poziomów niżej. Tam napotkała kolejną pracującą zmianę.
- Hej, Drazz- odezwała się do jednego z ludzi, który przyjął na siebie rolę brygadzisty - Znaleźliście ją już? Muszę pilnie jej coś powiedzieć.
- Wiemy, gdzie jest. Mamy kontakt. Niedługo ją wydostaniemy. Wątpię jednak, by była w stanie rozmawiać. Te grzyby na dole prawie ją zabiły.
- Szlag! Potrzebna mi jest na już!
- To zakasaj rękawy i pomóż nam z tym - wskazał kupę gruzu do przeniesienia - Trzeba też opatrzeć jednego świniaka, głaz mu mało co ręki nie połamał.
Nie pozostawało jej nic innego jak wziąć się do pomocy, mimo zmęczenia, które trzymał ją jeszcze od jej zmiany. Nantel był dlaniej zbyt ważny, nie mogła tracić czasu.
Image

Piękno tkwi w oku patrzącego. Strach też...
00
+++++ ++++
Awatar użytkownika
Nantel Grimisdal
Mistrz Gry
 
Posty: 538
Rejestracja: 26 Kwi 2016, o 19:55
Miejscowość: Koszalin

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Kittani Levfith » 30 Paź 2018, o 18:37

Naprawa maski była czymś zupełnie naturalnym w jej odruchu - zupełnie nie zastanawiała się nad słusznością jej działania czy tym, w jakim stopniu będzie to faktycznie działała. Mogła zrobić tylko tyle i aż tyle. Nie przeszło jej nawet przez myśl, aby zabrać mu maskę i sama oddychać przez prowizorycznie naprawioną widząc mętny wzrok Wato. On w danym momencie był w o wiele gorszym stanie niż ona sama. Dopiero po chwili - a może i nawet kilku dłuższych minutach - Kittani poczuła się śnięta. Czuła, że powoli zaczyna odpływać myślami gdzieś daleko. Pomimo usilnych starań nie skupiała się już na słowach Erda ani piskach Q4. Wszystko zlewało się w całość i powoli się od niej oddalało. Jakby wszystko dookoła niej stopniowo się wyciszało, aby ostatecznie pogrążyć się w ciemności i zniknąć...

Ale ciemność nie nadeszła. Przyszedł za to zapach świeżego powietrza, które w tym momencie wydawało jej się tak czyste i orzeźwiające niczym górskie powietrze w gwieździstą noc. Brunetka oprzytomniała po kilku pierwszych, głębszych oddechach. Brunetka wybudziła się z grzybiego letargu na tyle, aby iść w ślad za Wato i Q4 ku powierzchni. Była zbyt zmęczona na rozmowę z kimkolwiek - poinformowała jedynie Erda że zaczynają razem wychodzić i musi z nimi o czymś porozmawiać. O cofaniu się do tajemniczych drzwi i starciu z jaszczurem nie było mowy - kuzyn Eja musiał poczekać. Trzymała kurczowo przy sobie hełm klona wiedząc, że niesie ze sobą jedyny dowód dla bazy. W przeciwnym wypadku mogliby uznać, że to co zamierzała im powiedzieć jest kłamstwem bądź urojeniem jej umysłu.
Image
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
 
Posty: 386
Rejestracja: 12 Lut 2014, o 17:08
Miejscowość: P-ń

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Mistrz Gry » 31 Paź 2018, o 13:35

Palpoo
Tkwiąc pod wielkim liściem i obserwując jak dżungla tonie w szarych strugach deszczu Palpoo miał czas na przemyślenia. Był wkurwiony. Bo właśnie znalazł się w sytuacji kiedy to wszyscy wokół decydowali za niego i nikt nie brał na poważnie jego osoby; oprócz Nalli. Spojrzał w jej stronę. Wookie siedziała pod podobnym baldachimem liści i wpatrywała się w Palpoo. Ewok fuknął zniechęcony.
Od momentu przybycia do Nielegalnego Miasta praktycznie przestał decydować o tym gdzie ma iść co robić i co mówić. Nielegalne Miasto okazało się być dla niego rozczarowaniem. Wcześniej, w dżungli, każdy liczył się z jego pomysłami i umiejętnościami. W mieście, w którym dodatkowo większość zadań bojowych została już wykonana, jego przydatność była minimalna. Saresh opanował je samymi siłami Besadii. Wsparcie rebeliantów przybyło za późno by coś zmienić i móc cokolwiek znaczyć w decyzyjnych sprawach; wśród rebeliantów zdecydowanie zabrakło autorytetu na tyle silnego by móc przeciwstawić się woli Saresha. Ostatecznie więc - ku wielkiej frustracji Palpoo i reszty - rebelianci cały czas otrzymywali zadania poboczne. A były to zadania zwyczajnie nudne bądź bezcelowe. Najczęściej jednak łączył w sobie obie te cechy i zdaniem Palpoo całkowicie marnowały jego potencjał.
Odszukanie Płatnerza na prośbę Gweeka było ciekawą opcją, niosącą nadzieję na jakieś ciekawsze zajęcie, ale znowu, Saresh ubiegł rebeliantów. Gamorreański fachura od uzbrojenia już pracował na potrzeby najemników Besadii. Saresh Vao tryumfował a sojusznicy jeszcze bardziej stracili na niezależności. Musieli tkwić w tym niewygodnym układzie.
- Och, Palpoo. Dawno się nie czułam tak zeszmacona - mówiła Ashera do Ewoka gdy wracali od płatnerza. - Kleknęliśmy na kolana jak nic. I albo możemy zostać w tej pozycji i liczyć na łut szczęścia, że coś się zmieni albo odpełznąć, ale wtedy możemy zapomnieć o Nielegalnym mieście w ogóle.

Saresh - nawet w obliczu tak cennej wiadomości jakie dostarczył zwiad Mirax - nie miał zamiaru gloryfikować rebeliantów. Wysłał ich na zwiad. Zadanie - choć pozornie ciekawe - oznaczało praktycznie wyrzucenie rebeliantów z miasta. Wyrzucenie i w dodatku rozdzielenie.

Palpoo siedział pod liściem. Nieopodal niego w podobnej pozycji siedziała Nalla - Szara Piratka (która z mokrym futrem wyglądała niesamowicie żałośnie). Jeszcze dalej przy przewróconej kłodzie siedział gamorreanin z kalnu Nurry na którego wszyscy wołali Huh (bo mu niemiłosiernie jechało z japy) i najemniczka Besadii imieniem Lori (młoda dziewczyna z niezbyt przekonującym zachowaniem świadczącym o doświadczeniu bojowym).
Oddziały Obrogga musiały nadejść od strony "Grzybiego Jeziora". Palpoo mniej więcej znał tę okolicę. Byli już blisko jeziora i w każdej chwili spodziewał się znowu ujrzeć jego gładką powierzchnię i na wpół utopionego AT-ATa. Bardziej mniej niż więcej, ale zawsze to było coś. Zdążył już rozpoznać kilka punktów orientacyjnych terenu. Ta szczątkowa wiedza była główną przyczyną dla której Saresh wysłał go na zwiad na linii najbardziej prawdopodobnego kierunku natarcia.

Póki co jednak tkwili pod liśćmi.

***

Tkwili pod liśćmi. Nadal. Nieruchomo. Woda lała się na nich z nieba. Nie było już miejsca znudzenie czy wkurwienie. Nalla wpatrywała się w Palpoo z niemym pytaniem co robimy. Huh przyciskał do siebie Lori i ręką zakrywał jej usta; dziewczyna była bliska krzyku. Na polanie, pomiędzy nich wpadł wielki zębaty stwór, który kiedyś z pewnością był gamorreaninem. Stwór węszył i szukał źródła jego ulubionego zapachu. Zapachu ciepłego i żywego jeszcze ciała. Ciała w którym z chęcią zatopiłby swoje kły.
Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Image


Gweek
Droga przez górskie szczyty nie była już tak wymagająca jak odbyta niedawno podróż przez moczary. Mozolne wspinanie się po ścieżkach i późniejsze ostrożne schodzenie z nich były niemalże rekreacyjnym zajęciem. Widoki były piękne, jedzenie co i rusz pojawiało się w zasięgu ich wzroku a świeże powietrze zdawało się tylko wtłaczać siły w gamorreańskie członki. Nawet nagły i intensywny deszcz nie zmył pozytywnego nastawienia grupy.
Straż tylna miała do czynienia tylko z jednym incydentem z tajemniczymi potworami, później było już bezpiecznie. Zwiad z kolei bardzo szybko uporał się z wytyczeniem drogi do "Zakopanych Zadów"; wystarczyło wspiąć się na jedną z przełęczy i trzy charakterystycznie wyglądające szczyty były widoczne jak na dłoni. Wystarczyło tylko iść przed siebie.

***

Do Zakopanych zadów dotarli na kilka chwil przed północą.
Początkowo nic nie wskazywało na to, że w ogóle kogokolwiek spotkają w tym miejscu. Od momentu przekroczenia skalnej bramy w sekretnej dolinie pomiędzy wzgórzami słychać było tylko szum płynącej wody i bulgot gazu wydobywającego się z wielkich pól błota. Zakopane Zady cuchnęły niesamowicie i szturmem brały nozdrza niszcząc zmysł powonienia. Zapach jednak był w tym miejscu cały czas i jego obecność nie była dla nikogo zaskoczeniem (oprócz Gweeka, który był Zakopanych pierwszy raz). Brak jakiegokolwiek żywego ducha był już zaskoczeniem.
Im głębiej wchodzili w dolinę tym więcej niepokojących oznak widzieli. Opuszczone i na wpół zruinowane domostwa raziły pustymi okiennicami. W obejściach nie widać było najmniejszego znaku wskazującego na obecność jakiegokolwiek gospodarza; żadnych upraw czy zwierzyny hodowlanej.
- Coś musiało się tutaj wydarzyć. Zady się zapuściły trochę. - Mruknął Guttor gdy przechodzili przez Mniejszą Osadę.
- Główna Osada na pewno wygląda lepiej - Odpowiedziała Nurra.

Matrona Klanu miała rację. W stromej brunatnej skale, gdzie ulokowanych było pełno skalnych domków widać było blask świateł. Skalne Pueblo żyło. Domostwa pięły się po ścianie skały niczym bluszcz i sięgały wysokość kilkunastu pięter. Pomiędzy budynkami porozwieszanych było pełno rusztowań, lin, pomostów i prostych wind. Szum pobliskiego wodospadu obijał się od ścian i huczącym echem zakłócał nocną ciszę.

Na spotkanie grupy Gweeka wyszedł Grogg; a tuż za nim w oknach i na pomostach pojawili się gamorreanie. Część z nich była starymi matronami (które to matrony Gweek spodziewał się tutaj znaleźć) pozostała cześć to byli wojownicy z insygniami klanu Obrogga (tych Gweek nie planował spotkać). Lider klanu Obrogga szedł sam, ciężko stąpając po ziemi. Po mimo ciemności wszyscy widzieli, że nie ma przy sobie broni.
Zatrzymał się w bezpiecznej odległości i głośno zawołał.
- Gweeku z klanu Nurry. Wystąp. Mamy do pogadania.


Image
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Mistrz Gry » 2 Lis 2018, o 12:57

Uśmiechnęła się na wspomnienie słów piosenki. "Co to, to nie. Ani słowa oł oł". Jakże były one teraz nieprawdziwe. Teraz gdy wpatrywała się w błękitne oczy Cada. Teraz, kiedy to błękitne, przeszywające spojrzenie, było całym jej światem, treść tej pioseneczki wydała się błaha i nic nie znacząca. Kiedy usłyszała ją pierwszy raz? Na Gamorr? Tak, chyba tak. To było tak dawno. Sama nie wiedziała dlaczego chce się jej śpiewać akurat tę właśnie piosenkę.
Leżeli w jej łóżku w jej apartamencie na Coruscant i od dłuższego czasu byli zajęci tylko sobą. Cieszyli się swoim towarzystwem długo i parokrotnie, wszak nie widzieli się od tak dawna. Nie mieli ochoty na nic więcej. Byli dla siebie. Nic więcej się nie liczyło.
- Cad? Co teraz z nami będzie? - Zapytała nagle Kittani czując jak radość momentalnie zamienia się w głęboki smutek.
- Co ma być, kochana? Nic nie będzie. Nadal Będę tutaj na Ciebie czekał. Kiedyś przyjdziesz i na zawsze zostaniemy razem. Teraz musisz iść. Idź. - Cad uśmiechnął się i deliktanie pocałował ją w usta.
Smutek nie zniknął. Zamiast tego od razu poczuła żar.
W jasnym blasku dwóch słońc ujrzała nad sobą błysk polerowanej stali i szkarłatne receptory, które się w nią wpatrywały.
- IG? IG? Gdzie? Gdzie ja się znalazłam? Jesteś tu naprawdę?
Droid spojrzał na nią po kolei każdym ze swoich oczu ale nie powiedział nic. Zapiszczał tylko. Pojedynczym "Bip".

***

Poszerzyli wykop na tyle by mógł się przez niego przecisnąć ktoś więcej niż tylko Toydorianin i Q4 i niemalże natychmiast ten pierwszy wysunął głowę z dziury. Wszyscy, którzy brali udział w odkopywaniu zasypanej części tunelu wybuchnęli głośnym i radosnym wiwatowaniem; Nadia też.
Toydorianin od razu ściągnął maskę tlenową i powiedział.
- Idźcie... Tam... Po nią. Droid... Was zaprowadzi... Ciągnąłem ją ile się dało. Ale więcej... nie dam rady...
Niemalże od razu, ktoś ubrany w sprzęt specjalistyczny zaczął schodzić wgłąb kopalni po czekającą ratunku Kittani. Toydorianina z kolei ostrożnie uniesiono i położona na noszach.
- Do ambulatorium! Tylko ostrożnie. Erd już tam czeka!
Skrzydlaty żartowniś, który pierwszy zgłosił się na ochotnik do poszukiwań Kittani, odwalił kawał dobrej roboty. Tak naprawdę przyprowadził brunetkę aż pod samo wyjście; zabrakło mu tylko sił by wytransportować ją na górę. Także po niecałych pięciu minutach, od zejścia ratownika w głąb kopalni, Kittani była już wyprowadzana przez niego na powierzchnię. Ostatnim, który opuścił lokację był droid Q4.
- Drzwi... tam... Tam są drzwi. - Mamrotała Kittani.
- Szybko. Do Erda. Załóżcie jej sprawny aparat tlenowy! - Odpowiedział jej tłum.
- Patrzcie co znalazłem. To hełm klona. - Na Ratownika, który wyciągnął z jamy stary zniszczony hełm nikt już za bardzo nie zwracał uwagi.

***

Nadia krążyła niespokojnie pod drzwiami ambulatorium i co chwila zaglądała przez przeszkoloną ścianę do wnętrza. Na dwóch łóżkach leżeli tam Kittani i Toydorianin, którego imienia nikt nie znał. Wołali na niech chyba Gato. Tak się jej zdawało. Między łóżkami chodził Erd i obserwował odczyty ich funkcji życiowych z monitorów przywieszonych do ich łóżek. Oboje byli podłączeni do maszyn, które oddychały za nich.
Nie martwiła się o nich. Ithoriański medyk powiedział, że potrzebują tylko solidnego snu i porządnej dawki tlenu by pozbyć się jakichkolwiek szkodliwych skutków przebywania w kopalni.
Znacznie bardziej niepokoiła się o Nantela. Ciągle go wyczuwała. Działo się z nim coś złego. Wiedziała to, choć nie potrafiła wskazać nic więcej. Żadnych konkretów tylko ogólne wrażenie.
Co gorsza nie bardzo wiedziała z kim o tym porozmawiać; jedyna osoba, która przychodziła jej na myśl leżała właśnie na łóżku w ambulatorium.

***

Erd w końcu wyszedł z ambulatorium i spojrzał na wpółdrzemiącą Nadię, która siedziała na podłodze korytarza. Była głodna, niewyspana a czuwanie na korytarzu przysporzyło jej tylko solidnego kataru. Nie umiała jednak inaczej. Nie mogła się położyć do łóżka przeczuwając rychły koniec Nantela.
- Hej... Ciągle tutaj jesteś? - Zapytał wolno ithorianin.
Nadia w odpowiedzi kiwnęła tylko głową. Na więcej póki co nie miała siły. I ochoty.
- Jeżeli nadal bardzo tego chcesz, i twierdzisz, że to nie może czekać to wejdź. Kittani właśnie je śniadanie. Może się z Tobą podzieli. Czuje się już dobrze. Ale potem, musisz odpocząć. Koniecznie.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Nantel Grimisdal » 3 Lis 2018, o 00:08

Nadia ledwo widziała na oczy ze zmęczenia, ale słowa ithorianina były dokładnie tym, na co czekała. To na tę chwilę jej organizm trzymał resztki energii, które teraz uruchomił, dzięki czemu wstała i weszła do pokoju Kittani. Nie mogła myśleć o niczym więcej jak tylko o tym, by jak najszybciej przedstawić ich przywódczyni całą sytuację.
Kittani siedziała na łóżku i zgodnie ze słowami lekarza jadła śniadanie. Jego zapach pobudził uśpiony żołądek Nadii, burcząc w proteście. Dziewczyna jednak nie zważała na smakowite zapachy i dopadła do łóżka Levith.
- Stało się coś strasznego - zaczęła - ja czuję, że... Chyba złapali Nantela.
Nie czekając na reakcję kobiety, kontynuowała niemal jednym tchem.
- Wczoraj wieczorem zaczęłam mieć przeczucie, że mojemu chłopakowi coś grozi. Całą noc nie znikało, kręciłam się w łóżku czując jak przed czymś ucieka. Jak w końcu złapał mnie sen, to przyśniło mi się, jak Imperialni go łapią. Nie, to nie był sen... To była jakaś dziwna wizja. Czułam dokładnie, jak dostaje boltem ogłuszającym prosto w twarz. Czułam ten sam ból... Proszę, Kittani, musimy mu pomóc! Wiesz, co Imperium może z nim teraz zrobić... Nie możemy go tam zostawić...
Image

Piękno tkwi w oku patrzącego. Strach też...
00
+++++ ++++
Awatar użytkownika
Nantel Grimisdal
Mistrz Gry
 
Posty: 538
Rejestracja: 26 Kwi 2016, o 19:55
Miejscowość: Koszalin

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Kittani Levfith » 3 Lis 2018, o 01:04

Podczas pobytu w ambulatorium wszystkie wspomnienia zdawały się zlewać w całość. Urywki z ostatnich dni przeplatały się z przeszłością, czasami nawet dając obraz tego, co zdawało się nie należeć ani do jednego ani do drugiego. Czy w takim razie powinna to zaliczać do przyszłości? I choć w miarę upływu czasu wszystko zaczynało się powoli porządkować w jej umyśle, wyraźnie odróżniając fakty od wizji... nadal niektóre z obrazów zdawały się być boleśnie realnie pomimo tego, iż nie miały prawa takimi być. Mogłaby przysiąc, że Cad ją zawrócił... a przecież wszystko to stało się w drodze na jego miejsce pochówku.

Z głębokich rozmyśleń i analizy znad posiłku wyrwał ją dźwięk otwieranych drzwi. Spodziewała się raczej zobaczyć Erda bądź kogoś z posiłkiem dla Wato. Tymczasem zastała roztrzęsioną Nadię, która bez jakiegokolwiek zapytania dopadła jej łóżka i spojrzała na nią wręcz błagalnym wzrokiem. Równie błagalny ton wydał zresztą jej żołądek.
- Nadio, uspokój się - Kittani złapała ją za ramie. Zrobiła to na tyle pewnie aby dziewczyna faktycznie się uspokoiła, jednak po chwili zluzowała uścisk i przyciągnęła bliżej siebie, aby dziewczyna usiadła obok niej. Wysłuchała jej uważnie, przyglądając jej się ze współczuciem na twarzy. Była zupełnie roztrzęsiona i nie przypominała tej cichej, nieco tajemniczej dziewczyny z dżungli.
- Jestem pewna, że Nantel sobie poradzi. Nie znam go długo ale z tego co wiem poradził sobie z o wiele gorszymi sytuacjami niż ta. Nie martw się... - pogłaskała ją po ramieniu mając nadzieję, że Nadia trochę się uspokoi - Wiesz, że nie znam się zbytnio na tych waszych wizjach Jedi ale... wierzę Ci na słowo. Skoro masz takie przeczucie i tak dokładny obraz nikt nie będzie tego podważał. Skontaktujemy się z oddziałem w mieście i wyznaczymy kogoś, kto przeszuka miasto i zbierze informacje gdzie może być twój chłopak. Nie pozwolę ci wyruszyć do miasta - po pierwsze to zbyt daleko i podróż zajmie ci kilka dni, po drugie nie w takim stanie. A z ambulatorium cię nie wypuszczę dopóki tego nie zjesz - podsunęła dziewczynie swoje śniadanie i uśmiechnęła się do niej delikatnie, przysuwając ją bliżej siebie. Ah, te młodzieńcze serca pełne żaru i waleczności...
Image
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
 
Posty: 386
Rejestracja: 12 Lut 2014, o 17:08
Miejscowość: P-ń

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Nantel Grimisdal » 3 Lis 2018, o 11:11

Kiedy usłyszała słowa Kittani, poczuła się trochę lepiej. Nadal zmartwienia o Nantela ściskały jej z nerwów wnętrzności, ale ktoś chciał jej pomóc. Poczuła się z tym... normalnie, spokojniej. To był dowód na to, że rzeczywiście trafiła pośród ludzi, no i też inne istoty, którzy dbali o siebie i sobie pomagali. Dopiero teraz, gdy przekazała swoją sprawę i dostała obietnicę pomocy dla jej ukochanego, poczuła, jak bardzo jest zmęczona. Nie chciała jednak ruszać się z ambulatorium. Poczuła się tu chociaż odrobinę bezpieczniej, w obecności Kittani. Byli tu też inni, a nie chciała wracać teraz do pokoju, który był już prawdopodobnie pusty, bo jej wspólokatorka zaczęła pracę w swoim przydziale. Chciała być teraz wśród ludzi.
Poczuła też, jak bardzo jest głodna. Z wdzięcznością przyjęła jedzenie.
- Dziękuję Kittani, za wszystko... Może zabrali go gdzieś do siedziby gubernatora? To do niego miał się dostać, więc mógł mu się czymś bezpośrednio narazić. Może ktoś w mieście widział, co się stało. Nawet w nocy nie wszyscy przecież spali.
Kiedy skończyła jeść, Kittani nadal przy niej siedziała, próbując dodać otuchy. W końcu Nadia zaczęła przysypiać. Nim jednak padła ze zmęczenia na ambulatoryjne łóżko, senną atmosferę rozwiała chwilowo pobudka toydarianina. Wato wymamrotał coś, jeszcze półprzytomny, w swoim języku o tym, czy jest coś do jedzenia. Senna Nadia nawet nie zauważyła, jak odpowiedziała mu rzeczowo na pytanie, jakby doskonale rozumiała toydariański..
Image

Piękno tkwi w oku patrzącego. Strach też...
00
+++++ ++++
Awatar użytkownika
Nantel Grimisdal
Mistrz Gry
 
Posty: 538
Rejestracja: 26 Kwi 2016, o 19:55
Miejscowość: Koszalin

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Kittani Levfith » 3 Lis 2018, o 21:30

Kittani często przyjmowała rolę matki na Gamorrze. Przychodziły do niej nie tylko meldunki czy decyzje do podjęcia, ale ludzie z problemami. Zagubione istoty z własnymi rozterkami czy też jaszczur, który dla większości obecnych był obojętny. Kobieta miała w zwyczaju schylać się nad każdym i pomagać mu jak tylko mogła. Przy Nadii instynktownie wyczuła, że brakuje jej kogoś bliskiego, kto być może swoim większym doświadczeniem i rozwagą ukoi jej nerwy i zapewni poczucie bezpieczeństwa.
- To całkiem możliwe Nadio - uśmiechnęła się widząc, jak wdzięczna jej była - Może właśnie w taki sposób dostał się tam, gdzie chciał. Może nie było innego wyboru? Jestem pewna, że wie co robi i poradzi sobie ze swoim zadaniem. A teraz jedz i odpoczywaj. On też martwi się o Ciebie.
Nie minęło kilkanaście minut nim dziewczyna zaczęła przysypiać na ramieniu Kittani. Zdążyła tylko wymruczeć coś w kierunku Wato zanim padła wyczerpana ze zmęczenia na posłanie. Kobieta ostrożnie ułożyła ją na ambulatoryjnym łóżku i przykryła ją widząc, jak zmarzła po czuwaniu na korytarzu.
Zaraz przyniosę nam śniadanie - rzuciła w kierunku Wato, oddalając się od śpiącej Nadii - I to pierwsza okazja aby Ci podziękować. Wszystkim wam muszę podziękować...
Image
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
 
Posty: 386
Rejestracja: 12 Lut 2014, o 17:08
Miejscowość: P-ń

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez BE3R » 4 Lis 2018, o 20:55

Na co mi to było, myślał Palpoo siedząc z mokrym futrem pod liściem, i patrząc na równie mokrą Nallę. Romansów się jej zachciało, wpadła jak rzep w futro. Nieszczęśliwy Ewok nie miał się jak wyplątać ze związku, o ile chciał zachować kończyny i ogólną integralność futra. Nie miał pojęcia jak przerwać ten błędny krąg miłości. W mieście nim pomiatali, a po wypadku z palnikiem Palpoo czuł, że jego akcje jeszcze bardziej spadły. Chociaż ból jaki wywołało niewielkie ukradzione ustrojstwo z pewnością nie był czymś po czym można się łatwo otrząsnąć. Siedział więc pod liściem i mókł. Zwiad niczego nie wykrył, a deszczowa pogoda utrudniała jeszcze bardziej odkrycie nadchodzącego nieprzyjaciela. Mogło być tylko gorzej.

Zębata bestia była wielkości Gammoreanina, ale z pewnością znacznie znacznie groźniejsza. Instynkt podpowiadał, że ucieczka na drzewo nie jest złą opcją, ale Nalla patrzyła. Czuł na sobie jej spojrzenie. Widział też jak bestia węszy i wyczuwa zapach strachu Lori, albo smród Hucha. Wszystko jedno, bestia złapała trop i ruszyła w stronę kryjówki dwójki niecodziennych partnerów. Ewok skinął na Nallę, która wyciągnęła po cichu groźnie wyglądające ostrza. Ruszyli ukryci okrążając od zawietrznej potwora. Lori nie wytrzymała, z krzaków w kierunku bestii błysnęła seria z blastera przypalając skórę na brzuchu i wymuszając ryk wściekłości. Nie wyglądało aby stwór został poważnie ranny, raczej rozwścieczony. Skóra Gammorean była twarda, zaś ta bestia była czymś więcej niż Gammoreaninem. Palpoo i Nalla wyskoczyli z krzaków atakując równocześnie
- Twój ojciec jest prosiakiem a matka śmierdzi skisłymi jagodami!
Wrzasnął translator Ewoka a Wookie dodała do tego przerażający ryk mierząc w głowę potwora. Ten odruchowo zignorował małego wojownika, obracając się w kierunku szarej i pochylając się by uniknąć dekapitacji. Palpoo nie miał wielkiego wyboru. Zamaszystym ruchem pchnął palnikiem przeciwnika. Technika ta zostanie później opisana i nazwana jako “palnik w rzopu” a jej okrutna skuteczność stanie się źródłem podań wśród dzielnych Ewoków.
Awatar użytkownika
BE3R
Gracz
 
Posty: 1761
Rejestracja: 27 Paź 2011, o 21:47
Miejscowość: Chorzów

PoprzedniaNastępna

Wróć do Przestrzeń Huttów