Content

Przestrzeń Huttów

[Gamorra] - Gambit Knurów

Image

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Rafael Rexwent » 8 Wrz 2017, o 23:44

Biały prom idealnie pasował do wręcz odrażająco sterylnej standaryzacji Imperium. Paul nie musiał nawet zastanawiać się co transportował statek, bo doskonale zdawał sobie sprawę, że jest tam oddział odzianych w surowe i jednostajne pancerze szturmowców. Białe widma, jak czasami nazywał siłę wykonawczą panującego w Galaktyce ustroju. Milczące, bo używające do komunikacji wewnętrznego kanału łączności. Bezduszne, bo hełmy kryją nierzadko wykrzywione emocjami wyrazy twarzy. Śmiertelnie niebezpieczne, bo współpracujące ze sobą oraz doskonale wyszkolone. Imperium wbrew opiniom o żenującej celności szturmowców szkoli swoich żołnierzy jak najlepiej, tworząc maszyny do zabijania i szerzenia woli Nowego Ładu.

Mężczyznę przeszedł zimny dreszcz. Pojął jak bardzo mają teraz przesrane. Białe widma to nie szmelc z czasów wojen klonów, a Kittani i dwoje Gamorrean to nie oddział zaprawionych komandosów w spółce z Rycerzem Jedi. Nieważne jak by się starali to obecnie Imperium miało siłę zdolną ich zmiażdżyć jak robaka. Pozostawała tylko ucieczka w jedynym możliwym kierunku – ku celowi wyprawy. Niestety jak coś się sypie, to po całości, więc Kerst nawet się nie zmartwił kolejnym problemem. A raczej trzema chrumkającymi i odzianymi w bogate szaty problemami. Jeden z Gamorrean ubrany w długą, złocistą szatę przywołał jednakże niemiłe wspomnienia. Tak, ten popaprany mędrzec od siedmiu boleści, który wysłał go z tajemniczymi skrzyniami. Ciekawe co takiego w nich było? Może jakaś tajna broń dla Rebelii?

O ile poprzednie pochrumkiwania i kwiki Frogga były stosunkowo proste do zrozumienia i przetłumaczenia to dalszych słów Paul wolał nie tłumaczyć, by oszczędzić Pani Kapitan wysłuchiwania przetłumaczonych „komplementów” odnośnie Knurów z klanu Obrogga. Po prostu patrzył na szydercze uśmiechy Gamorrean i nieco mocniej zaciskał dłoń na kolbie blastera przy pasie. Ale nawet nie próbował otworzyć do nich ognia. Nie w tak gównianej sytuacji, gdzie ta trójka mogła okazać się pomocna. Po prostu lepiej zapobiegać niż leczyć, a ręka w okolicy broni skraca czas reakcji o cenne ułamki sekund.

- Byleby nie za długo, bo mamy białasów na karku. - Odpadł chłodno Kittani i postąpił krok naprzód jednocześnie puszczając trzymaną dotychczas kolbę blastera. W dyplomacji był równie dobry jak Ewok w Senacie, więc przełknął ślinę, nieco zestresowany nadaną mu rolą.
- Czego od nas oczekujecie? - Zwrócił się bezpośrednio do trójki Gamorrean w Huttese nie siląc się na uprzejmości i zawiłe mowy. Po części dlatego, iż nie mogli tracić zbędnego czasu, ale tak naprawdę głównie przez fakt, że Paul najzupełniej na świecie na dyplomacji się nie znał. Lecz znał parę praw rządzących rozmowami międzygalaktycznymi, a jedno z nich mówiło – lepiej powiedz trzy słowa mniej, niż jedno za dużo, bo będą cię zeskrobywać ze ściany.
Image

"Nie wahaj się powiedzieć ludziom na których ci zależy o uczuciach żywionych do nich. Bo jutro może ich tam nie być." ~ Akagi

"If you do not fight now, then when will you?" ~ Type-005
Awatar użytkownika
Rafael Rexwent
Gracz
 
Posty: 290
Rejestracja: 7 Lis 2014, o 17:01

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Mistrz Gry » 10 Wrz 2017, o 00:28

Paul - a za nim zdenerwowany Frogg i spokojniejszy Bo - przeszli przez plac w stronę szyderczo roześmianych gamorrean. Budynki, które przyklejały się do placu zdawały się pochylać nad nim, na kształt tłumu gapiów, który przygląda się bijatyce. Kerst nie mógł oprzeć się temu wrażeniu. Koślawa i kopulasta architektura domów nie była jedyną rzeczą, która przyglądała się rozwojowi wypadków. Przechodnie - choć pozornie pochłonięci swoim sprawami i zmierzali do wyjść z placu - zerkali z ukosa to na Kersta to na Gamorrean od Obrogga. Życie w Nielegalnym Mieście nauczyło ich, że takie spotkania potrafią bardzo szybko od przepychanek słownych przejść do fizycznych.
Stanęli w końcu na przeciw siebie. Największy z szyderczej trójki, posiadający obrzydliwą kolekcję kolczyków w sutkach i pachnący w sposób jednoznacznie kojarzący się z niepodtartym dobrze zadkiem, przemówił wpatrując się w Kersta prowokująco.
- Co ta ruda nie chce podejść? Ona być ta przyjaciółka tego Gweeka. Ta ruda tam. Niech przyjdzie to jej z chłopakami zrobimy dobrze. Zawołaj ją chłopczyku. Tobie też możemy zrobić dobrze. Ha ha ha.

Kittani nie bardzo zwracała uwagę na to co robi Kerst i skupiała się na komunikatorze i czekała na jakąś odpowiedź. Jednak poza wcześniejszym "słucham" nie usłyszała nic więcej. Niepokoiło ją to. Podniosła wzrok ku niebu licząc na to, że może w jakiś sposób dostrzeże coś co powie jej jak się rozwinęła sytuacja na lądowisku. Idealnym widokiem byłaby malejąca na nieboskłonie "Magna". Jednak, oprócz jednej lekkiej i zwiewnej chmurki na zielonkawo-niebieskim niebie nie było widać nic więcej. Desantowiec imperium poruszał się szybko i z pewnością już był na miejscu. Co mogli zrobić rebelianci w tym momencie? Czy poderwanie prom w górę mogło się udać? Czy miało to sens?
- Eeeee.. Tu Xantree. Mam dwie wiadomości. Zła jest taka, że Szturmowcy właśnie zaparkowali obok naszego promu i przeszukują go. Dobra jest taka, że nie ma nas tam. Co robimy?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Rafael Rexwent » 11 Wrz 2017, o 00:06

Hełm to cudowny element zbroi, przynajmniej według Paula, który mógł w pełni wykorzystać fakt, że nikt nie widział jego zniesmaczonej miny. Co jak co, ale kolczyki w sutkach wywołują wręcz ból w okolicy własnej klatki piersiowej, bo takie metalowe dziadostwo musi kłuć. Chociaż dla takiego tłustego knura ta ozdoba była po prostu uzupełnieniem parszywego wyglądu. No i do tego filtry hełmu skutecznie odsączały aromat świeżo wydalonej kupy o poranku, więc mężczyzna mógł się tylko domyślać jak bardzo cuchnie stojąca przed nim trójka.
- Nie macie swoich kobiet, że się uganiacie za ludzkimi? - Zapytał beznamiętnie Paul spoglądając wprost w oczy największego z Gamorrean. Wolał nie wyobrażać sobie tego jak słowa groźby Knurów mogłyby wyglądać w rzeczywistości. W końcu dupa jest od srania, a nie przechowywania produktów mięsnych. Zwłaszcza zgniłych, obślizgłych i śmierdzących.
- Dama skończy swoje sprawy to podejdzie, okażcie odrobinę szacunku Panowie. - Dodał po chwili zmieniając nieco ustawienie swojego ciała, by w każdej chwili być gotowym do odturlania się od zagrożenia oraz wydobycia pistoletu blasterowego. Kerst skierował wizjer to na prawego, to na lewego Gamorreanina i po krótkich oględzinach wrócił do przypatrywania się oszpeconemu kolczykami hersztowi.
Image

"Nie wahaj się powiedzieć ludziom na których ci zależy o uczuciach żywionych do nich. Bo jutro może ich tam nie być." ~ Akagi

"If you do not fight now, then when will you?" ~ Type-005
Awatar użytkownika
Rafael Rexwent
Gracz
 
Posty: 290
Rejestracja: 7 Lis 2014, o 17:01

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Gweek » 11 Wrz 2017, o 02:52

Droga ciągnęła się smętnie, teren trudny do pokonywania, że nawet gęby się otwierać nie chciało. Marsz forsowny, mozolny, a i odległość przebyta - niewielka. Gąszcz, pnącza i korzenie. Zielona ściana nie ustępowała pola podróżnikom. Minęła ledwie godzina i kolejne, smutne znalezisko. Martwy członek klanu Obrogga. Trup to trup, krzywdy nikomu nie zrobi , a i cuchnął podobnie do poprzednika. Pewne sprawy warto zostawić czasem własnemu ryjowi i wyczuć to, co by niechybnie zostało przeoczone lub pominięte.
- Mów. Zrobimy mały postój i ruszamy dalej. Tylko odejdźmy kawałek, bo ten smród nas zabije. - odezwał się do Ortogga.
Denat znajdował się w stanie określonym jako "przekwitanie". Ciało nazbierało wystarczającą ilość gazów by zwiększyć objętość o połowę, larwy owadów jakoby też pracowały na pół gwizdka, czekając na przeobrażenie w kokon. Resztki szaty opinały ciasno wojownika. Panoszące się robactwo nie ułatwiło identyfikacji ale charakterystyczne elementy ubioru wskazywały pochodzenie gamorreanina. Pewne cechy wspólne obu umarlaków dawały do myślenia. Mało kto umiera na rozwidleniu dróg lub w ich pobliżu. Gweek sam by nie wpadł na to, że pozostawiono rannego lub konającego na pewną śmierć. Najsłabszych zostawiano samym sobie, zrzucając balast, obciążający resztę pochodu. Nieszczęśnik był tylko problemem, opóźniając marsz w którymś z kierunków. Sytuacja dziwna, pierwszy raz się z tym spotkał, bo swoich się nie zostawia... ale patrząc z perspektywy dawnego życia na Tatooine - nie raz czy dwa nawiał, ratując życie. Dawnych kompanów od kufla zakopał głęboko w piaskach pustyni. Czyżby aż tak się zmienił? - zapytał sam siebie. Co ta Nurra z nim zrobiła...

Towarzysze broni zaklinali nieznajomego wojownika słowami "Dżungla zabija. Zły duch szedł tą drogą. Zabiera po równo tak młodych i zdrowych jak starych, rannych i chorych. Szefie źle się dzieje, że ich nie pochowano. Dżungla wymierza sprawiedliwość".
Wysłuchawszy wywodu o specjalizacji poszczególnych gamorreańskich szczepów, wpatrywał się w ciało, leżące w bezpiecznej dla nosa odległości i potakiwał, gdy wymagała tego opowieść. Z tego, co usłyszał - wychodzi, że jest znamienitym specjalistą w chlaniu. Dobrze jest w czymś być dobry. Pokrzepione ciało kilkoma łykami wody, powoli odtajało po forsownym marszu, choć słowa rozdzierały umysł na części. Tyle faktów, tyle informacji umknęło wodzowi-w-boju, że nogi się pod nim ugięły.
- Patrzcie no! Zara się przewali!
- Ha ha . Myśli jeno znowu. Oby nie za długo.
- W kamień się zmieni.
- Kolejnego trupa nam nie trzeba.
- Dajcie mu wody. Jak łyknie to nawyknie.
- Chyba mojego moczu.
- głośnym plaśnięciem otwartej dłoni na czaszce Buja rozmowa się zakończyła. Nabrawszy wody w usta nic nie rzekł. Zastanawiał się co począć z nabytą wiedzą. Miał być tylko knurem z jajami. Od myślenia zwykle byli inni - nie zawsze mądrzejsi od Gweeka. Choćby ta ruda-chuda i ten jej pomysł z zaszczeleniem Urpy na oczach tłumu. Pitogg to by jej pokazał jak robi się egzekucję po tatooińsku. Aż żal dupsko ściskał, gdy nawet w trupa nie mógł wbić swego trzonka vibrotopora oczywiście. Rozpłatałby mu czaszkę, gdyby okazało się, że ta rasa posiada jakiekolwiek kości. Mało prawdopodobne, że dożyje momentu własnoręcznego ubicia hutta.

Przerywając swe piękne rozmyślania nad alternatywną rzeczywistością odezwał się w końcu. Pochrumkiwania oraz chrząknięcia były coraz głośniejsze. Wypadało podjąć trudną decyzję.
- Pójdziemy do Grzybiego Jeziora. Potrzebne nam zapasy i woda. Tam odpoczniemy i zdobędziemy może jakieś informacje. Później ruszymy na wulkan.
Chłopaki z bandy długo rozważali słowa swego szefa, ważąc każdy argument po kolei. Logika była prosta. Pójść prosto do wulkanu i tam szukać, a nie zbaczać z obranego kursu. To przecież kolejne dwa dni opóźnienia ale z drugiej strony to kto wie, gdzie znajduje się głowa klanu Nurry.

Podczas marszu, myślami wracał do leśnej chatki, gdzie to niby martwy leżał. Mógłby tak cały czas, dzień za dniem. Tęsknymi wspomnieniami głowę miał zapruszoną. Jak odległa to przeszłość się wydaje. Zagłuszył swe uszy smutkiem i żalem, że swojej żony ze sobą nie zabrał. Brnął przed siebie, co jakiś czas klaszcząc dłonią o plecy. Nieszkodliwe , a uciążliwe owady podążać śladem wędrowców zaczęły, wierząc w darmową podwózkę.

Podjęte ryzyko zostało. Z jednej strony sojusznicy wrogiego klanu, z drugiej wulkan. Czarne wzgórze okazać się kurchanem może. Od nagłej śmierci najgorsze jest uduszenie bądź utopienie. Świadoma męka do samrgo końca. Aż Gweeka ciarki przeszły na samą myśl . Ileż to razy się zachłysnął piwem i o mało nie zdechł. Jak to mówią - Poszło nie w tą dziurkę.
Image

gg 5214304
Awatar użytkownika
Gweek
Gracz
 
Posty: 319
Rejestracja: 13 Sty 2016, o 15:10
Miejscowość: Wrocław

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Mistrz Gry » 14 Wrz 2017, o 09:32

Gweek
Grzybie Jezioro było daleko. Za daleko jak na możliwości zmęczonej już grupy gamorrean. Od rana byli na nogach i nawet banda starych wiarusów wychowanych na rodzinnej planecie zaczynała powoli mieć dosyć. Pomimo to maszerowali twardo nie zważając na rosnące znużenie i ból w nogach; uleganie chwilowej niewygodzie nie leżało w ich twardej naturze. Trud forsownego marszu był widoczny. Mięśnie pracowały ciężko, karki pociły się niesamowicie a jęzory zwisały po bokach szeroko rozwartych paszcz. Z każdą kolejną godziną kolumna poruszała się coraz wolniej. Co gorsza, teren zaczynał robić się nierówny co nie było mile widziane przez członków klanu; każdemu podejściu towarzyszyła wiązanka przekleństw i narzekania.
Palpoo - który zawsze siedział na karku drugiego w kolumnie - nie męczył się i dopisywało mu jego specyficzne poczucie humoru; jego maleńki wokabulator co jakiś czas wypluwał z siebie słowa zachęty i dopingu: "Szybciej, tłuste kurwy. Grzebiecie się jak palec w dupie. Skurwesynty!" "Mały patafian" był jednak przydatnym towarzyszem kompanii. Całkowicie inaczej postrzegał otoczenie a przez to, że nie były zmęczony był doskonałym obserwatorem i czujką. W tej roli sprawdzał się znakomicie. Palpoo w przeciwieństwie do Bo dawał sobie radę w dżungli.
Bo miał ciężej. Znacznie ciężej. Był dość masywnym przedstawicielem swego gatunku dodatkowo dociążanym mechanicznym ramieniem i przez to miał największe problemy z poruszaniem się w dżungli. Podobnie jak Gweek nie pochodził z Gamorry co przekładało się na jeszcze gorsze wyniki. Od samego początku gęste zarośla i wijące się po ziemi korzenie męczyły go niesamowicie. Zmęczeni Buj i Jub byli wstanie bez problemu wyprzedzić wypoczętego Bo. Dlatego Gweek nie narzekał na jego brak w szyku. Odesłanie go razem z Froggiem do Kittani było dobrą decyzją. Choć cały czas fart drapał go po karku; brak Frogga i Bo oznaczały mniejszą siłę ognia jego drużyny. Zyskiwał mobilność kosztem wartości bojowej. Ciężka zamiana.
***

Do wieczora pokonali jakieś dwie trzecie drogi. Stanęli obozem nieopodal burzliwego strumienia, który przelewał się dnem niewielkiej doliny. Jej dno - wyściełane nisko rosnącymi krzewami o niebieskich liściach - było dobrym i całkiem wygodnym miejscem na odpoczynek. Co więcej, można było rozpalić ogień nie przejmując się, że jego blask będzie widziany z daleka. Banda z zapałem zabrała się za pałaszowanie ostatnich resztek prowiantu; głód spotęgowany do potwornych rozmiarów przez zmęczenie nie został zaspokojony i donośne burczenie pustych trzewi raz po raz przetaczało się po dolinie; Thurg Utopiec przy pomocy noża zaczął dłubać w ziemi w poszukiwaniu jadalnych korzonków.
- Szefie co robimy teraz? Tak naprawdę nie mamy już daleko. - Ortogg stał się teraz prawą ręką Gweeka i przewodnikiem; ze wszystkich członków jego małego oddziału stary Ortogg był najmądrzejszy i najbardziej rozeznany w okolicy. - Wysyłamy kogoś na polowanie i ruszamy w dalszą drogę o świcie? A może robimy parę godzin przerwy i po nocy idziemy do Grzybiego Jeziora?

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Gweek » 19 Wrz 2017, o 10:39

Powoli zmieniające się otoczenie oznaczało oddalenie się od Nielegalnego Miasta na odległość mierzoną w dniach drogi, idąc pieszo. Nierówność terenu mogła oznaczać zboczenie z drogi do wulkanu. Pod górę? Czy w dół zbocza? - oto jest pytanie. Piechurzy dobrze wiedzieli jak wielkie było wzgórze i długa droga doń prowadząca. Logika mówiła, że Jezioro znajdzie się gdzieś u podnóży góry.
Zbliżał się wieczór, końca drogi widać nie było. Ostrożne szacunki mówiły, że przebyli znaczną większość drogi wraz z dotarciem do bystrej "zecki". Idąc wzdłuż jej brzegu doszli do niewielkiej doliny. Najlepsze miejsce do rozbicia obozowiska i regeneracji nadwątlonych sił. Schowani przed oczami niepożądanych gości, mogli się zatrzymać bez obawy o własne życie. Rozpalenie ognia było pierwszą z ważniejszych rzeczy, które należało wykonać. Ogień powoli przeskakiwał z trzaskiem po drwach, dorzucanych systematycznie do paleniska. Czerwone węgielki łapczywie pożerały co mniejsze pniaki i gałęzie - tak jak gamorreanie - resztki pożywienia. Znużeni drogą podróżnicy wreszcie mogli odsapnąć.
Miejsce do odpoczynku oraz noclegu wręcz wydawało się idealne. Siły wrócą, ale dopiero wtedy, gdy przepastne trzewia zostaną napełnione co najmniej do pełna. Suchy prowiant, żelazne racje czy puszki konserw były niczym dla tak potężnych ciał. Mówią, że apetyt rośnie w miarę jedzenia... A gówno prawda! Nawet głodny knur powie, że przy burczącym brzuchu nawet najgorsza breja będzie majstersztykiem kulinarnej sztuki. Nie raz Gweek przymierał głodem. Kęs nawet czerstwego chleba przy skręconych kiszkach był jak najdelikatniejszy, nerfowy stek.... suchar zamieniał się w ciepłą pajdę mącznego chleba, wyjętego prosto z pieca. Tak rozmyślając, wpatrzony w puste opakowanie po konserwie usłyszał głos jednego z kompanów.
- Szefie to, wodzu tamto, szefie i szefie. - tak tylko wołali. Jakby to mało miał na głowie. Dawali mu rady, podsuwali rozwiązania, a on miał wybierać. Od jego decyzji zależały losy ich wszystkich tak, jakby był początkiem i końcem tej śpiewki o szefie. Nie zawsze wiedział co ma odpowiedzieć lub jakie będą implikacje podejmowanych wyborów. Nie oceniali, nie brali pod dyskusję obranej ścieżki, godząc się na przeznaczenie jakie im zgotuje, tylko szli za swoim światełkiem w tunelu, ślepo zapatrzeni w jasność końca drogi. Tylko ilu z nas dożyje do jej końca? Nikt? Wszyscy? - raczej nie... Życie zawsze ma swój początek i koniec. Każdy odwleka go tak długo jak potrafi, choć nie zawsze ma na to bezpośredni wpływ. Grupa, która wyruszyła z tej planety-domu wróciła nieznacznie uszczuplona. Czas odciska swe piętno na każdej cząsteczce materii we wszechświecie. Nic nie jest wieczne, niezniszczalne. Kwestia upływającego czasu.
Nie mógł otwarcie okazać wahania czy braku pomysłu na dalsze poszukiwania. Nie zawsze miał dobrą radę na złe czasy. Mówili, że długo myślał. Bo myślał, myślał i nie wymyślił nic twórczego.
- Hmm. Powinniśmy odpocząć. Jest gdzie, mamy wodę i puste brzuchy... Szczerze to brak mi sił na dalszą wędrówkę. Wam też dżungla dała mocno w kość, więc odpoczniemy. - pierwszą decyzję już podjął. Po namyśle stwierdził, że pora na następne.
- Zarządźcie polowanie. Głodni jesteśmy i nawet idąc nocą, po dotarciu do Grzybiego Jeziora głodni będziemy. Nawet jeszcze bardziej. - podkreślił ostatnie zdanie z powagą. Nie zamierzał podróżować nocą w totalnej gęstwinie, prawie po ciemku. Mrok rozświetlony ogniem pochodni na niewiele się zda. Mogą coś przeoczyć, jakiś szczegół, pierdółkę, która może zaważyć na sukcesie bądź porażce całej ekspedycji. Gweek nie wiedział co czyha nocą, nawet nie zdawał sobie sprawy z zagrożeń i drapieżników polujących nocą w zaroślach tej pięknej planety. Aż taki głupi nie był, żeby nocą szlajać się po okolicy.
- I jeśli nie zastaniemy tam nic? Co wtedy? - dał chwilę by słowa znalazły swój wydźwięk.
- Znów zapolujemy i ruszymy pod wulkan. Innej drogi nie widzę, bo jestem ślepy. Na jedno oko. - pobratymcy parsknęli śmiechem, usłyszawszy drobny żart pasujący idealnie do opowiedzianej sytuacji.
- A jakie jest wasze zdanie? Dobrze czynimy? - dwa ostatnie pytania w uszach kompanii mogły się okazać przejawem słabości bądź niepewności. Cel ich zadania był zgoła inny. Chciał znać zdanie społeczności, która została na niego skazana , czy on skazany na nią. Stanowili zwartą grupę, każde ogniwo łączyło się z kolejnym. Słabe i mocne strony można przekuć w spajającą się całość nie do ruszenia.
Jak się przekonał - dowodzenie nie polegało wyłącznie na budzeniu strachu, podziwianiu osoby wodza czy zaoferowanych kredytach. Grupę najskuteczniej wiązała wspólna wizja, jeden cel. Przekonanie o tożsamych wartościach, ideach. Tradycja, obyczaje czy wspólne zainteresowania mogły skutecznie wtopić go w otaczające społeczeństwo. Będzie dalej obcym, nie stąd, nie tutejszym i nie nawykłym, choć mentalnie ciut zbliży się do klanowych wojowników w rozumowaniu czy postrzeganiu rzeczywistości.
Image

gg 5214304
Awatar użytkownika
Gweek
Gracz
 
Posty: 319
Rejestracja: 13 Sty 2016, o 15:10
Miejscowość: Wrocław

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Kittani Levfith » 19 Wrz 2017, o 11:14

Kittani mało obchodziło to, co działo się na placu i co mówili Gamorreanie. Całą swoją uwagę skupiała na komunikatorze i myślami była na lądowisku obok promu Imperium. Czy uda im się uciec? Czy zostaną pozbawieni jedynego środka transportu z tej planety? Co prawda wewnątrz wulkanu było kilka maszyn, lecz od kryjówki dzieliła ich jeszcze cała dżungla i wiele przeszkód po drodze. W tym przypadku utrata promu mogła decydować o ich przeżyciu. Długo jednak czekała na odpowiedź z drugiej strony - zupełnie tak, jakby ktoś został pozbawiony możliwości skontaktowania się z nią bądź uciekał i nie miał czasu ani sposobności na przedstawienie swojej sytuacji.
I właśnie w tym samym momencie, kiedy kobieta wzdychała z rezygnacją w głosie powoli chowając komunikator z nadzieją, że to tylko chwilowe milczenie usłyszała znajomy głos. Była wdzięczna za to, że wszyscy zdołali uciec - ich bezpieczeństwo chwilowo było ważniejsze niż posiadanie promu. Być może jeżeli nikogo nie znajdą na pokładzie statku zostawią go samego sobie. A może wcale ich nie szukają, tylko kogoś innego? Galaktyka była pełna wrogów Imperium i nie tylko oni sprawiali im problem.
- Rozdzielcie się dwójkami i utrzymujcie ze sobą kontakt, nie rzucajcie się w oczy. Niech ktoś pozostanie w okolicy lądowiska. Jesteśmy niedaleko, przegrupujemy się. Chyba złapaliśmy trop. - Kittani nie miała lepszego pomysłu, więc zdecydowała się zagrać w bezpieczny sposób. Schowała komunikator i ruszyła w stronę placu. Czuć było nerwową atmosferę wśród przechodniów i spojrzenia rzucane z ukosa, jednak osobiście bardziej drażniła ją postawa knurów. Ten ich szyderczy, obleśny uśmiech... Drażniło ją to bardziej niż powinno. Z drugiej strony stanowiło to kontrast do Gweeka, który przy nich zdawał się być bardzo kulturalnym, rozgarniętym i jakoś lepiej wychowanym. Przyjrzała im się dokładnie, zatrzymując wzrok dłużej na środkowym Gamorreanie. To on zapewne był tutaj szefem.
- Gdzie jest Nurra? - zapytała krzyżując ręce na piersi w oczekiwaniu na odpowiedź. Wątpiła w jednoznaczną odpowiedź ale nie miała czasu na słowne potyczki. Czuła już oddech Imperium na swoim karku.
Image
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
 
Posty: 386
Rejestracja: 12 Lut 2014, o 17:08
Miejscowość: P-ń

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Mistrz Gry » 19 Wrz 2017, o 14:41

Kittani i Kerst

- Khe, khe, khe, łiii, khe... Nie dowiesz się, gdzie Nurra jest. My ją mamy chuda szmato. Klan Obrogga odzyska to co mu zostało raz ofiarowane.
Lider bandy pochylił się do przodu, tak że jego pysk prawie dotykał twarzy Kittani.
- Znikaj stąd kurwiszonie. I powiedz tej łachmycie z Tatooine, że jest brudem pod paznokciami a nie wodzem. A ty pajacu w hełmie: zainwestuj w jakiś ochraniacz na dupę. białego mięska nigdy dość... Łiii.... Khe... Khe... Khe...
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Kittani Levfith » 19 Wrz 2017, o 15:19

Gdyby tylko był przedstawicielem innej rasy której byłaby w stanie dorównać rozmiarowo i siłowo, Kittani już by mu dawno przywaliła w ten durny łeb. Zarozumiałość i pewność siebie wręcz biła od niego równie mocno co smród. Będzie musiała przeprosić swojego przyjaciela za to, że narzekała na niego woń - przy nim Gweek niemalże pachniał czystością. Ściągnęła brwi ku środkowi, wyraźnie zirytowana tym co mówił. Już chciała sięgnąć ręką po blaster, jednak wiedziała że martwi nie powiedzą jej więcej. Potrzebowała tych informacji. Spojrzała w jego ślepia mrużąc przy tym oczy. Wpatrywała się w niego równie intensywnie co on sam w nią. Nie miała zamiaru tak tego pozostawić.
- Wasz wódz nie potrafił nawet upilnować tego, co dostał w ofierze - warknęła w jego stronę. - Może właśnie dlatego zginął z jego rąk? Na Gamorrze jest miejsce tylko dla jednego wodza i jest nim Gweek. Nurra należy do niego i nic wam to porwanie nie da.
Image
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
 
Posty: 386
Rejestracja: 12 Lut 2014, o 17:08
Miejscowość: P-ń

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Mistrz Gry » 20 Wrz 2017, o 13:37

Gweek
Gamorreanie dyskutowali przy ognisku.
- Szefie, my to widzimy, że dobrze rządzisz. Zawsze pomyślisz dwa razy. Nie jesteś jak inni. Co to nie myślą. I mają między półrzytami swoich ludzi. Nie, Ty szef jesteś dobry. Z gwiazd, jak to mówiła Nurra.
- Szef jesteś inny, chudy trochę, ale mądry.
- Dałeś Palpoo żyć, kurwa. To jest szlachetny dar. Ty śmierdzący posrańcu.
- I niech szef nie zapomina, żeś szef powalił Obrogga na arenie a potem tego Czerwonego Jedi. Ależ mi się podobało, jak on został na miazgę przerobiony.
- Szefie zrobimy jak szef myśli. Odpoczniemy, zjemy, na spokojnie i ostrożnie, pójdziemy z rana.

***


Buj i Jub wrócili po dwóch godzinach spędzonych w dżungli taszcząc ze sobą jakieś mięso. Mięsiwo od razu zostało poćwiartowane i wrzucone na ruszt, a stamtąd w ekspresowym tempie do głodnych brzuchów gamorreańskiej bandy. Nikomu nie przeszkadzało to, że zgodnie z oświadczeniem dwójki łowców, nie upolowali tego zwierza, tylko znaleźli martwego. Padlina, choć może trochę śmierdząca, spełniła swoje zadanie w sposób absolutnie wyśmienity; gamorreanie przestali być głodni. To wystarczało.
Sen zaczął morzyć ich strudzone ciała. Wart nikomu nie chciało się pełnić, i tej nocy były one wyjątkowo ciężkie.

***

- Szefie... - Thurg ruszył Gweeka wybudzając go z głębokiego snu. Od razu poczuł jak fart jeży jego szczecinę na karku. Coś się działo. - Szefie... Inni przyszli. Chcą z Tobą gadać.
Wtedy Gweek zobaczył jak nieopodal ogniska stoi pięciu gamorrean odzianych w skórzane pancerze i dzierżący w łapach ostre włócznie. Wszyscy mieli też za pasem powtykane długie noże, a na ramionach uwiązane czerwone opaski.
- Szef, oni są z klanu Ha'an. Chcą rozmawiać z Tobą.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Mistrz Gry » 24 Wrz 2017, o 13:34

Kittani i Kerst
Gamorreanie prychnęli gniewnie na słowa Kittani. Jej buńczuczna postawa nie podobała się im. Nie spodziewali się, że taka "chuda" baba postawi się im. Widać, za bardzo przywykli do tego, że wszyscy się ich bali i nikt tak na prawdę nie potrafił się im postawić. Więc gdy w końcu ktoś nie przestraszył się ich i w dodatku hardo atakował, nie wiedzieli jak się zachować. Koniec końców, nie mając lepszej riposty, splunęli pod nogi Brunetki i odwrócili się na pięcie.
Rozmowa była skończona. Jeden problem mniej. Choć Kittani nie mogła się oprzeć wrażeniu, że właśnie narobiła sobie nowych wrogów. Emocji Kersta nie dało się odczytać po jego twarz skryta była za hełmem.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Rafael Rexwent » 26 Wrz 2017, o 01:07

Negocjacje to cudowna sprawa. O ile zabiera się do nich specjalista. Lecz takim Kittani, a tym bardziej Paul nie byli. Więc nie dziwota, że rozmowa dosyć szybko stała się wyjątkowo napięta oraz pełna smrodu. Nie fizycznego, bo tego filtry hełmu nie przepuszczały, lecz moralnego. Mieszanie samicy w rozgrywki polityczne to coś odrażającego, a więc... zaskakująco normalnego. Takie działania w mniej lub bardziej okrutnej formie dzieją się w Galaktyce od wielu, wielu lat więc to akurat Paula nie zdziwiło. Za to brwi mężczyzny uniosły się przy słowach Kittani, która nawet w obecnej sytuacji wykazywała ogromną odwagę graniczącą z głupotą. Bo wiadomo co takiego zidiociałemu knurowi strzeli do świńskiego łba? A nuż zawali plaskacza, co przy kobiecej sylwetce Levfith poskutkuje nieprzyjemnymi obrażeniami.
Milczał, puszczając mimo uszu uwagę o chronieniu dupy. Milczał dlatego, że obawiał się iż coś schrzani jak się odezwie. Świniaki traktowały go obecnie jako obiekt fantazji seksualnych, czy też prościej mówiąc – śmiecia. Siła przebicia jego dowolnego argumentu słownego była nikła, więc nie było sensu próbować. Za to za zasłoną milczenia uważnie analizował ruchy trójki Gamorrean, by móc przewidzieć kiedy podejmą bardziej agresywne działania. Na sięganie po karabin nie było czasu, ale w razie czego spróbuje zasłonić Kittani przed ciosem narwanego knura. Zbroja na pewno zniesie to lepiej niż delikatna twarz kobiety.
Image

"Nie wahaj się powiedzieć ludziom na których ci zależy o uczuciach żywionych do nich. Bo jutro może ich tam nie być." ~ Akagi

"If you do not fight now, then when will you?" ~ Type-005
Awatar użytkownika
Rafael Rexwent
Gracz
 
Posty: 290
Rejestracja: 7 Lis 2014, o 17:01

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Mistrz Gry » 27 Wrz 2017, o 14:50

Kerst i Kittani
Kerst spodziewał się jeszcze ataku. Nie doszło jednak do niego, pomimo tego, że wszystko na to wskazywało. Trójka z klanu Obrogga napinała się i sapała ciężko; pochylili głowy jakby szykując się do szarży. Kerst odruchowo stanął szerzej na nogach szykując się na przyjęcie naporu cięższego napastnika. Ręka Kittani mimowolnie powędrowała do biodra, gdzie przypięty miała pistolet blasterowy. Nie było to jednak potrzebne. Żadne z tych na szybko podejmowanych środków ostrożności nie przydał się. Gamorrean przepłoszyło coś innego. Coś z pozoru niewinnego. Kolor. Biały.

Drogą od strony lądowisk szedł patrol trzech szturmowców. Szli powoli. Bacznie rozglądali się wokół i przyglądali się wszystkim mieszkańcom. Co i rusz zatrzymywali kogoś i kazali ściągać nakrycia głowy, kaptury i hełmy po to tylko by móc dokładnie przyjrzeć się twarzy zatrzymanego. Wszyscy do tej pory - po porównaniu z danymi na cyfronotesie - zostali wypuszczani.

Gamorreanie sapnęli z rezygnacją i odwrócili się na pięcie odchodząc. Widać z chęcią wdali by się w konkretną bijatykę z wrogami ich klanu, ale nie byli na tyle szaleni by robić to pod nosem Imperium.
Patrol zbliżał się powoli. Jeszcze nie dostrzegł Kittani i pozostałych Rebeliantów. Jeszcze. Frogg, a zanim Bo, tęskno wpatrywali się w plecy znikających za rogiem przeciwników. Zostali jednak przy Kittani, wiernie wypełniając rozkaz Gweeka.
- Hej... Ja bym stąd znikał. - rzucił Dak wypowiadając na głos to co chyba każdemu chodziło po głowie.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Rafael Rexwent » 1 Paź 2017, o 00:43

- Kittani, najlepiej będzie jak się ulotnimy. Inaczej stan naszego oddział diametralnie się pogorszy. - Cicho odezwał się mężczyzna obserwując kątem oka zbliżający się patrol.
Trafili z deszczu pod rynnę, bo grupka panów w białych zbrojach to ostatnia rzecz jaką chciałoby się ujrzeć będąc rebeliantem. Zimny dreszcz powrócił, bezlitośnie katując plecy Paula kolejnymi falami drażniącego mrowienia. Schowane za czarnym wizjerem oczy uważnie wpatrywały się to w panią Kapitan, to w białe widma. Bezcenny czas mijał, a z jego utratą zmniejszały się szanse na skuteczne wycofanie się sprzed pola widzenia szturmowców.
Ciało zachowało spokój, lecz umysł zapalił ostrzegawczą lampkę. Niebezpieczeństwo było zbyt blisko by je ignorować. Kerst czekał, przez co instynkt dziko ryczał we wnętrzu głowy. Ryczał niczym zwierzę, jakiemu zagrodzono jedyną drogę ucieczki. Jego obowiązkiem było pozostanie. Dłonie zacisnęły się kurczowo, kiedy Paul w myślach powtarzał sobie - Muszę wytrwać, muszę wytrwać... - Nawet ryzyko pojmania przez Imperium stało się mniej ważne od poczucia honoru domagającego się wiernego podporządkowania się rozkazom Kittani. Niezależnie jakie by nie były.
Image

"Nie wahaj się powiedzieć ludziom na których ci zależy o uczuciach żywionych do nich. Bo jutro może ich tam nie być." ~ Akagi

"If you do not fight now, then when will you?" ~ Type-005
Awatar użytkownika
Rafael Rexwent
Gracz
 
Posty: 290
Rejestracja: 7 Lis 2014, o 17:01

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Kittani Levfith » 5 Paź 2017, o 22:19

Czy się bała? Ciężko jednoznacznie to określić. Gdzieś w miejscu, gdzie zdrowy rozsądek przebija się przez wszelkie rozważania i uczucia pojawiła się myśl, że może narobić sobie kłopotu. Przecież nie miałaby szans w starciu z knurami większymi od Gweeka. Nie myślała jednak o tym w momencie, w którym wypowiadała owe zdania - honor jej przyjaciela był ważniejszy i skutecznie tłumił nawet te rozsądniejsze myśli. Nie pozwoli nikomu obrażać swojego towarzysza, tym bardziej że były to niesłuszne oszczerstwa skierowane w jego stronę. Zdziwiła się nieco na ich reakcję, jednocześnie ciesząc się z tego, że utarła im nosa. Taka chuda kobieta jak ona postawiła się bandzie obleśnych i wyjątkowo wulgarnych knurów z niesamowitym efektem. Powędrowała za nimi wzrokiem, jakby nie do końca dowierzając własnym oczom - może czekała aż któryś z nich zawróci i zdecyduje się na szarżę? Nic takiego jednak nie miało miejsca. Ruszyli w swoją stronę, jakby zapominając o spotkaniu przyjaciół wrogiego klanu. Dla Kittani było to zaskakujące.
Szybko jednak uświadomiła sobie dlaczego tak łatwo odpuścili z pozoru wygraną dla nich walkę. Patrol szturmowców nigdzie nie był mile widziany, nawet na Gamorrze. Czy szukali właśnie ich? Istniało takie prawdopodobieństwo, chociaż ona sama była poszukiwana już tyle miesięcy, że niejako przyzwyczaiła się do tego.
- Ruszamy się, jak najszybciej - rzuciła krótko, przytakując Krestowi na jego sugestię. Poprosiła Frogga aby zaprowadził ich w miejsce, gdzie żaden patrol nie dotrze. On znał te okolice najlepiej z nich wszystkich i był w stanie zagwarantować im bezpieczną kryjówkę.
Image
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
 
Posty: 386
Rejestracja: 12 Lut 2014, o 17:08
Miejscowość: P-ń

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Mistrz Gry » 6 Paź 2017, o 19:16

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry

Frogg zrozumiał słowa Kittani i kiwając głową wskazał kierunek w którym mieli się udać. Ruszyli wszyscy bez zbędnego ociągania się i marudzenia. Zdążyli. Patrol szturmowców wkroczył na plac chwilę po tym jak zadek ekspirata Bo zniknął w wąskiej alejce. Żołnierze Imperium ruszyli między przechodniów jednak tych było dziwnie mało a z każdą chwilą na placu zostawało ich coraz mniej. Nielegalne Miasto dało rebelianckim uciekinierom czas. Jednak ani Kittani ani Kerst nie łudzili się, że pożegnali się ostatecznie z Imperium. Poszukiwania matrony z klanu Nurry spadały w tym momencie na dalszy plan; trzeba było pozbierać do kupy podwładnych, którzy teraz kryli się gdzieś w mieście i ustalić dalszy plan działania.

***


Frogg prowadził rozważnie bocznymi uliczkami miasta i przejściami o których Kittani i Kerst wiedzieć nie mogli. Porucznik Gweeka wykazywał się przy tym nie małą łebskością i w porę dostrzegał problemy w postaci patrolu szturmowcu bądź grupy gamorrean z klanu Obrogga. O ile szturmowcy zachowywali się względnie spokojnie w swoich poszukiwaniach o tyle członkowie wrogiego klanu zdawali się być nabuzowani i podnieceni. Parę razy przechodzili na tyle blisko, że Kerst był wstanie przetłumaczyć Kittani ogólne znacznie prowadzonych przez rozmów: "Dorwiemy ich. I doprowadzimy do Groogga. Oni mogą doprowadzić nas do Gweeka. Ponoć też przyleciał. Poszedł do dżungli. Ha ha ha. Szuka swojej Nurry. Nie znajdzie jej".
Rozproszona grupa rebeliantów co chwilę kontaktowała się z Kittani i donosili, że wszyscy się już odnaleźli i ukryli na tyłach jakiegoś magazynu nieopodal lądowisk. Było to całkiem dobrą nowiną z dwóch powodów. Po pierwsze, cała grupa była w jednym miejscu a to oznaczało, że szanse na przypadkowe wpadnięcie w łapy Imperium minimalizowały się; zejść z publicznego widoku też było nie bez znaczenia. Po drugie. Rebeliancie mieli w miarę bezpieczny podgląd na sytuację na lądowisku i mogli informować Kittani i resztę o tym co robili Imperialni i czy droga do ich własnego promu była bezpieczna. Póki co nie była.

***


Kerst był czujny. I już wcześniej zaczął zauważać coś dziwnego. Bo ociągał się w ich marszu. Specjalnie. Zachowywał się tak jakby wietrzył pierwszej lepszej okazji by nawiać. Co gorsza Bo wpatrywał się w plecy Kersta najczęściej. Czyżby ekspirat wiedział, że najemnik wie?

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Gweek » 8 Paź 2017, o 17:49

Szturchany w bok, od razu otworzył przekrwione z niewyspania oko. Chciał jeszcze trochę odpocząć, odespać forsowny marsz, odgonić od siebie widmo zakwaszonych mięśni nóg, ale przeczucie nakazywało jak najszybciej wstać. Wzdrygnął się, wybałuszył ślepie na migające sylwetki postaci, majaczące w świetle nikłych płomieni. Podnosząc cielsko, swobodnie rozlane na resztkach niskopiennnej, krzaczastej roślinności, szepnął do Utopca
- Obudź resztę.
Sięgnął po arg'garoka, łapiąc za końcówkę z ostrzem. Broń tym razem miała służyć jako laska, podpora ułatwiająca chodzenie. Przeciągnął się, ziewając głośno. Miało to jedynie na celu odszukanie śpiącego w najlepsze Ortogga. Obudził go kikkoma kuksańcami trzonka o opasłą szyję pasibrzucha. Senior mógł coś wiedzieć na temat przybyszów lub klanu z którego rzekomo pochodzili.
- Wstawaj, mamy gości. Trzeba przywitać ich jak należy. - rzekł do wiekowego wieprzka, samemu ruszając powoli w kierunku przybyszów. Każdy kulawy, udawany krok ukazywał więcej szczegółów. Zbroje ze skór tutejszych zwierząt nie wzbudzały podejrzeń. Tak samo jak naostrzone włócznie i długie ostrza zdobiące pasy wojów. Mankamentem nie pasujący do ujrzanego obrazu były opaski na ramionach. Mając cały czas "Wielkie Czucie" na karku stanął przed piątką obcych mu gamorrean. Będąc metr dalej niż zasięg broni kłótej, oparty o improwizowaną laskę rzekł, wypinając pierś do przodu.
Jestem Gweek. A oto moi bracia-w-boju. - kiwnął w stronę organizujące się grupy.

Jakby mieli ich zabić to zrobiliby to we śnie, cicho lub z zaskoczenia. Chyba, że chcą dorwać tylko jego i nie wiedzą który to.
- Kradną kurwy złodzieje kradddd - obudzony i od razu uciszony ewok nie dokończył pomrukiwania w ciemności.
Image

gg 5214304
Awatar użytkownika
Gweek
Gracz
 
Posty: 319
Rejestracja: 13 Sty 2016, o 15:10
Miejscowość: Wrocław

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Rafael Rexwent » 9 Paź 2017, o 14:33

Obecna sytuacja nie malowała się zbyt różowo, chociaż z pozoru Rebelianci skutecznie umknęli zagrożeniu. Niestety Imperium ma to do siebie, że posiada czas i środki, by móc śledzić ofiary praktycznie w nieskończoność. A Gamorreanie z wrogiego klanu bądź co bądź przebywali u siebie. Na swojej ojczystej planecie, jaką znają od prosiątka. Kerst był tutaj obcym organizmem, nieprzystosowanym do panujących warunków oraz wyróżniającym się. To wszystko działało na jego niekorzyść z czego mężczyzna zdawał sobie sprawę.
Ale miał doświadczenie i bystry wzrok. Widział w życiu wielu najemników z różnych planet. Potrafił oszacować po zachowaniu oraz ruchach co za emocje targają danym osobnikiem. A Bo... Bo sprawiał wrażenie, jakby coś planował. Coś niekoniecznie przychylnego Rebeliantom.
Ucieczka. Strach przed ryzykiem. Brak bezgranicznej wiary w sprawę. Mężczyzna zmrużył oczy czując na sobie spojrzenie Gamorreanina. Knur nie był głupi i mógł analizować dane w swym świńskim mózgu znacznie sprawniej niż każdy by się spodziewał. Przeszłości nie można ot tak wyplenić. W Bo tliła się dusza dawnego pirata tak jak w Paulu wciąż miotał się dawny najemnik. Znów wyszedł ze swego ukrycia. Znów kąsał.
Kerst mocno przejechał rękawicą po klatce piersiowej jakby starał się coś z siebie wytrzeć. Niestety wewnętrznego charakteru nie można się tak pozbyć, a jedyną reakcją stworka był przeraźliwy śmiech jaki zabrzmiał w uszach mężczyzny. Oddech przyśpieszył, a źrenice rozszerzyły się w ułamku sekundy. Znów trwał w wewnętrznej walce, a co gorsza - tkwił w niej sam. Nikt oprócz niego nie czuł tego napięcia. Pancerz stał się barierą oddzielającą samotnie wojującego Paula, a resztą Wszechświata.
Szedł dalej jakby nigdy nic, lecz rozpalony we wnętrzu ogniem walki. Cały z zewnątrz, rozdarty i poszarpany w środku. Opanowany dla Kittani, rozwścieczony w stosunku do znienawidzonego wroga. W stosunku do przeszłości...
Image

"Nie wahaj się powiedzieć ludziom na których ci zależy o uczuciach żywionych do nich. Bo jutro może ich tam nie być." ~ Akagi

"If you do not fight now, then when will you?" ~ Type-005
Awatar użytkownika
Rafael Rexwent
Gracz
 
Posty: 290
Rejestracja: 7 Lis 2014, o 17:01

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Kittani Levfith » 10 Paź 2017, o 15:21

Nie była to ich pierwsza ucieczka przed Imperium, jednak teraz dodatkowym zmartwieniem był wrogi klan oraz zaginięcie Nurry. Jakby nie mieli już wystarczająco dużo problemów na głowie... Dodatkowo oprócz jej towarzyszy który wraz z nią sprawnie przemierzali uliczki Nielegalnego Miasta kobieta miała pod sobą oddział Rebeliantów, z którym cały czas utrzymywała kontakt. Obawiała się, że taka odpowiedzialność może ją przerosnąć. Musiała dbać o wszystkich kompleksowo i wyprzedzać o dwa kroki wszelkie plany Imperium. Sytuacja robiła się coraz bardziej napięta pomimo braku bezpośredniego zagrożenia. W myślach dziękowała Gweekowi za przysłanie swojego porucznika. Uratował ich i stanowił solidną podporę w wykonaniu misji. Bez jego wiedzy oraz sprytu prawdopodobnie wszystko potoczyłoby się inaczej. Kittani ponownie złapała się na tym, jak bardzo niedoceniana jest ich rasa - stereotypy krążące po całej galaktyce były dla nich bardzo krzywdzące. Tymczasem ten świński móżdżek i kupa mięsa uratowały im życie. I to nie po raz pierwszy.
Ciężko było podjąć kolejną ważną decyzję. Patrol szturmowców i nadzwyczajne zainteresowanie się planetą ze strony Imperium stanowiło już problem sam w sobie i skutecznie uniemożliwiało skupienie się na poszukiwaniach Nurry. Ta chwilowo musiała zejść na dalszy plan - wierzyła, że Gweekowi ukochana nigdy nie pozostanie obojętna i jeżeli nie uda jej się odnaleźć przywódczyni klanu, zrobi to on sam. Tym samym wyprawa w dżunglę zmieniła się w znalezienie cichego i ustronnego miejsca w mieście, gdzie Imperium z pewnością nie zajrzy. To było teraz głównym zadaniem Frogga. Korzystając z obecności Rebeliantów w okolicy lotniska poleciła im pozostanie na miejscu i obserwację statków. Ich przeprawa w te okolice była zbyt ryzykowna, a obecni na miejscu mogli obserwować działania Imperium. Zrównała swój krok z Krestem, najwidoczniej mając ku temu ważny powód.
- Skoro już wiemy kto jest za to odpowiedzialny pozostaje nam tylko dowiedzieć się gdzie przetrzymują Nurrę. Trzeba zwabić jednego z nich i zmusić do rozmowy.
Image
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
 
Posty: 386
Rejestracja: 12 Lut 2014, o 17:08
Miejscowość: P-ń

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Mistrz Gry » 11 Paź 2017, o 12:21

Kittani i Kerst wieczorem tego samego dnia.
Byli głodni. I w dodatku bardzo szybko zaczęło robić się zimno i wilgotno; gdy tylko gwiazda układu znalazła się za horyzontem "przyjemne" warunki momentalnie zniknęły. Chłód i wilgoć wypełzały z każdego zakamarka Nielegalnego Miasta i swymi skostniałymi palcami dotykały Kittani, Deka, Kersta, Frogga i Bo. Para gamorrean nie cierpiała jakoś szczególnie z powodu tej zmiany warunków; wszak ich ciała były stworzone przez warunki życia panujące na tej planecie. Jednak trójka ludzi miała już zdecydowanie gorzej i nawet Kittani, która miała już kontakt z Gamorrą, daleka była od uznania panujących warunków za komfortowe.
I do tego byli głodni.
Ukryli się na skraju miasta, niemalże idealnie na samej granicy; siedząc na kilku skrzyniach i opierając się o ścianę niewielkiego kopulastego budynku wpatrywali się w ciemną ścianę lasu i majaczące na granicy wzroku pnie dużych drzew. Kittani - mając porównanie z ostatniego pobytu na Gamorrze - wiedziała, że dżungla rosnąca tuż przy mieście nie jest tak okazała jak ta znajdująca się dalej. Przy wulkanie niektóre drzewa były wielkie niczym filary jakiejś monumentalnej świątyni. Te na które patrzyła w tym momencie nie miały nawet połowy tych rozmiarów.
Frogg i Dek zniknęli gdzieś. Z tego co zrozumiał Kerst gweekowy porucznik poszedł załatwić coś do jedzenia. Gdyby był z nimi Gweek to rozpoznałby okolicę w której się znaleźli: byli w pobliżu zakładu płatnerskiego u którego dzielny ochlej przehulał większość pieniędzy na zbroję i broń. To w pobliżu tego zakładu - za sprawą płatnerza - Gweek został zapoznany z Nurrą. I to właśnie do niego udał się Frogg bowiem wspomniany płatnerz sympatyzował z klanem i mógł im pomóc.
Kerst i Kittani siedzieli cicho i z rzadka tylko odzywali się do siebie; czekali i obserwowali. I cierpieli niewygody związane z głodem i chłodem. To jednak nie było wcale takie straszne bowiem czuli też nić pewnego rodzaju podniecenia. Mieli jeńca.
Bo krążył wokół ogłuszonego gamorreanina z bogatym piercingiem, który leżał rozciągnięty na ziemi. Nieszczęśnik żył, ale wywalony język i spory guz na czole sugerowały użycie mało eleganckich metod. To właśnie Bo zaatakował i znokautował cel i to pomimo obaw całej reszty czy chcą pojmać właśnie tego osobnika i czy chcą w ogóle robić to w takim miejscu. Niesubordynacja opłaciła się jednak i rebelianci - niezauważeni przez nikogo - mieli od kogo zaciągnąć języka. Bo był z siebie całkiem zadowolony choć Frogg nie omieszkał wypomnieć kompanowi, że jego zachowanie było bardzo ryzykowne. Ekspirat chyba się za bardzo tym nie przejął, choć po kilku fuknięciach i wymamrotanych słowach znać było, że obaj nie pałają do siebie większą miłością. Bo krążył teraz wokół swej zdobyczy niczym myśliwy prezentujący swe trofeum.
Frogg i Dek długo nie wracali.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

PoprzedniaNastępna

Wróć do Przestrzeń Huttów