Content

Przestrzeń Huttów

[Gamorra] - Gambit Knurów

Image

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Nantel Grimisdal » 17 Lis 2018, o 15:33

Słowa tego dziwnego człowieka, który przyleciał z Mai'fach, zaciekawiły Nadię. Słyszała już wcześniej o Fennie, ale tak naprawdę nie wiedziała, co o nim sądzić. Teraz jednak wyszedł z ciekawą propozycją. Jak dla niej wręcz idealną, bo może pozwolą jej dołączyć do oddziału i nie będzie musiała siedzieć na miejscu i dawać wyobraźni pole do popisu. Działanie było lepsze od czekania na wynik. Poza tym, to, co słyszała o tym człowieku, napawało optymizmem, że akcja może udać się całkiem dobrze, chociaż była naprawdę ryzykowna.
- Jeśli jakiś oddział wyruszy do domu gubernatora, to ja oczywiście chcę iść z nimi. Tak jak już mówiłam. Fenn, może z tobą i innymi ludźmi Kittani będzie przekonana, że sobie poradzę. I mogę być przydatna na tej misji. Wyczuwam Nantela, więc ze mną od razu go znajdziemy, bez szukania po całej posiadłości. To chyba dobra opcja, prawda?

***

Zebranie skończyło się niecałą standardową godzinę temu, ale mimo zmęczenia nie chciało jej się jeszcze spać. Próbowała zasnąć, ale skończyło się jedynie na wierceniu w łóżku. Próbując nie obudzić współlokatorki wyszła na korytarz. W tej części Gamorry panował już środek nocy, ale baza rebeliantów nigdy nie zasypiała, wszędzie kręcili się ludzie, gamorreanie i ich nowi towarzysze - geonosianie. Trudno było gdziekolwiek znaleźć miejsce z chociaż odrobiną spokoju, by próbować się wyciszyć po ostatnim dniu pełnym stresu.
Wędrując z miejsca na miejsce w końcu pozostało jej już tylko wyjść na zewnątrz. Wyszła przez główną bramę na skryty pod osłoną drzew plac przed wrotami. To tu ledwie parę godzin temu Stardsust posadził swój frachtowiec. Noc była dość jasna i chyba nawet widziała zarys statku ukrytego przez ekipę gamorrean przed wzrokiem z góry. W końcu wybrała sobie miejsce pod jednym z drzew, skąd mogła spoglądać też w niebo pomiędzy liśćmi i gałęziami, obserwując gwiazdy. Pozwoliła ponieść się myślom, które nadal krążyły wokół jej chłopaka. Co się z nim teraz działo? Czy Imperium mu coś zrobiło? Czy Fenn miał rację i mogli zmusić go czymś strasznym do wysłania komunikatu? A jeśli odkryli jego zdolności, to czy Inkwizycja się nim nie zajęła? Nadia znała opowieści o biedakach, którzy trafiali w jej ręce. Wszystkie kończyły się tak samo: nikt nigdy nie widział już tych istot. Chciała odgonić te myśli. Musiała skupić się na tym, co przyniesie następny dzień, cokolwiek by to było. Jeszcze raz spojrzała w gwiazdy, podziwiając ogrom pięknej iskrzącej się przestrzeni, który miała nad głową.
Image

Piękno tkwi w oku patrzącego. Strach też...
00
+++++ ++++
Awatar użytkownika
Nantel Grimisdal
Mistrz Gry
 
Posty: 538
Rejestracja: 26 Kwi 2016, o 19:55
Miejscowość: Koszalin

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez David Turoug » 18 Lis 2018, o 12:39

Niespodziewane wtrącenie, milczącego dotąd Fenna, przyniosło sporo ciekawych informacji. Stardust w końcu dowiedział się coś więcej o tajemniczym Twi'leku, którego zgładził Gweek. W Imperium, a przynajmniej jednej z frakcji, musiało być krucho skoro sięgnęli po wsparcie mocowładnego. Inną kwestę poruszyła Mai'fach, ktoś rzeczywiście musiał wyszkolić Sitha i tu rodził się kolejny problem, choć nie aż tak palący. Niestety istniało prawdopodobieństwo, że śmierć czerwonoskórego przyniesie na Gamorrę jego mistrza, na to nie mieli jednak żadnego wpływu.
- Co do Mirax, to nie jestem do końca przekonany, czy powinienem spotkać się z nią w wulkanie. Może to stworzyć zagrożenie dla postronnych osób. Poza tym, na razie po prostu chcę z nią porozmawiać. - odparł Bezimienny - Co do Nantela, Fenn radzi nie odpowiadać na sygnał. Można jednak spróbować wysłać im wiadomość, maskując źródło naszej transmisji albo przekierowując ją tak, by wyglądało że jest nadana z innej części planety. Co do frontalnego ataku na siedzibę gubernatora, jestem sceptycznie nastawiony. Co innego infiltracja a co innego otwarta szarża. Albo o czymś nie wiem i znacie skład ochrony budynku, a także liczebność tutejszego, imperialnego garnizonu.
- Niewielki, ale coś się powinno znaleźć. - odparła Mai'fach.
- Nadio, jeżeli rzeczywiście wyczuwasz Nantela, to twój udział w potencjalnym zadaniu, w siedzibie gubernatora na pewno będzie bardzo pomocny. Jeśli się zdecydujesz tam wyruszyć, chciałbym tylko prosić cię o chłodny umysł. Wieź która was łączy jest niezwykle emocjonalna i silnie ugruntowana w mocy. - zwrócił się do kobiety, licząc że weźmie sobie jego słowa do serca - Nikt nie powinien bronić ci prawa do udziału w tej misji, także decyzję powinniśmy zostawić tobie.
- A podziemne tunele wulkanu? - dopytała Mai.
- Moim zdaniem, dopóki są zasypane możemy, możemy podjąć ich kwestię w drugiej kolejności. W miejscu zawalenia wystawi się straże, a technicy niech sprawdzą czy tunel nie ulegnie dalszemu zasypaniu. Zresztą po naradzie też zerknę okiem na miejsce osunięcia. - odpowiedział Stardust spoglądając na zebranych - W sprawie rakghouli, jak wspominałem, mam przeczucie że są ściśle związane z postacią Mirax. Jeżeli rozwiążemy ten problem, to bestie nie będą już tak groźne, a nam pozostanie je po prostu wytępić. Proforma, jak stoimy z lekarstwem na zarazę? Mamy jakiś żelazny zapas?
Stardust po ostatnich godzinach, mimo iż w podróży większość czasu medytował, poczuł się zmęczony. Dlatego też decyzję o zakończeniu obrad przyjął z uśmiechem. Należało tylko przemyśleć wszystkie argumenty jakie padły w dyskusji, a nazajutrz z rana przejść do działania.
- Kittani, po naradzie, chciałbym cię prosić o 5 minut rozmowy, oczywiście jeżeli masz jeszcze siłę na rozmowy. - Stardust zwrócił się do przywódczyni rebeliantów na Gamorze, licząc że ta znajdzie dla niego chwilę.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Mistrz Gry » 19 Lis 2018, o 12:17

Gweek
Gweek mówił głosem donośnym, który wznosił się ponad zebranych i docierał do każdego zakątka tego osobliwego miejsca. Cisza jaka zapanowała wśród zebranych była wielka. I przejmująco głęboka; nawet wodospad zdawał się ciszej zrzucać swą wodę w pienistą kipiel. Wszyscy słuchali Gweeka a moc jego słów zaczęła rozbudzać Moc. Gweek czuł jej wibrowanie, czuł jak narasta i czuł, jak promieniuje od niego i dociera stopniowo do każdego zgromadzonego w tym miejscu gamorreanina. Moc ostatecznie dotknęła każdego z umysłów potęgując wrażenia i przekaz słów Wodza-w-Boju.
Sama Moc była jednak tylko efektem ubocznym. Prawdziwa potęga tkwiła w krasomówczym pokazie Gweeka i w znaczeniu słów, których użył. Wszyscy jego klan bracia wpatrywali się w Przybysza z Gwiazd jak w objawienie na nowo odkrywając swego lidera. Niedawni wrogowie, początkowo niechętni i butnie zaparci, po czasie zaczęli rozglądać się po sobie i z uznaniem kiwać głowami. Nić porozumienia zaczęła łączyć wszystkich zgromadzonych; podział wynikający z przynależności do klanów i ich hierarchii zanikał. Stawał się bez znaczenia wobec nieporównywalnego i jednoczącego przemówienia Gweeka.
Pomruk zadowolenia przeszedł w eksplozję wrzasku i wiwatu na cześć Gweeka, Pitogga z Gwiazd, Wodza-w-Boju z klanu Nurry. Jego klanbracia niemalże rzucili się na niego chcąc go podnieść na ramiona. Wojownicy z klanu Obrogga zaczęli skandować jego imię.
- Gweek! Gweek! Gweek! – Nieśmiało i niepewnie na początku, ale z każdym kolejnym powtórzeniem, gardeł było coraz więcej.
- Jesteś przewspaniały Gweeku. – Nurra wydyszała mu do ucha kładąc rękę na półdupku i ściskając mocno.
- To było niesamowite! – Guttor ryczał obok i potrząsał w górze swoją włócznią.
- DOŚĆ! – Nagły krzyk Grogga momentalnie uciął euforię a po poczuciu jedności i braterstwa nie został nawet ślad. Widać było po nim, że nie spodziewał się takiego obrotu sprawy; z pewnym przerażeniem spoglądał na swoich podwładnych, którzy wpatrzeni byli teraz w Gweeka i szeptali do siebie wychwalając jego przymioty.
- CO TO MA OZNACZAĆ? - Jego ryk był inny niż słowa Pitogga. Były pełne gniewu, strachu i niezrozumienia. – JAK MOŻECIE WYWOŁYWAĆ JEGO IMIĘ? JEGO! TEGO KTÓRY ZABIŁ MEGO BRATA, A WASZEGO WODZA! TEGO, KTÓRY STAŁ SIĘ PRZYCZYNĄ NASZYCH NIESZCZĘŚĆ! CZYŻBYŚCIE ZAPOMNIELI, ŻE TO ON STANĄŁ POMIĘDZY OBROGGIEM A NURRĄ? TO ONA MIAŁA STAĆ SIĘ NAŁOŻNICĄ MEGO BRATA A NIE DAWAĆ DUPY PO KRZAKACH JAKIEMUŚ NIEGODNEGMU PRZYBŁĘDZIE. – Po tej tyradzie zwrócił się w stronę klanu Nurry i Gweeka. Po krótkiej chwili zaczął mówić dalej. Wolniej. Spokojniej.
- Ich połączenie miało zagwarantować pokój pomiędzy nami! Dajecie się mamić jego słowom.

Część wojowników klanu Obrogga rzeczywiście się zreflektowała, inni jednak wciąż mając w sercu resztki żarliwej przemowy Gweeka, wpatrywali się w swego dotychczasowego wodza z pewnym obrzydzeniem.
- Groggu! – To odezwała się nagle Nurra. – Wielki Wodzu klanu Obrogga. Ja, Matrona klanu Nurra zapytuję się Ciebie – a proszę Cię zastanów się dobrze nim odpowiesz – Czyś ty się z własnym fajfusem na łby nie pozamieniał? Pierdolisz od rzeczy! Chcieliście tylko nas wchłonąć po to tylko by mieć materiał na niewolników. Chcieliście naszej podległości tylko po to by nikt nie przeszkadzał Wam w waszym sprzedawaniu niewolników do Huttów. Chcieliście kupić sobie przywileje od huttów. Za życia naszych braci pławicie się w luksusie! Jesteście najpodlejszymi świniami jakie znam! Moja matka była ślepą przyrzekając Twemu bratu mnie. Ja – pomimo braku ślepia - taką nie jestem. Znam prawdę o Was i żadne Wasze słowa nie zrobią na mnie wrażenia. I wierz mi. Po tysiąckroć bardziej wolałabym dać dupy Gweekowi w grzybni „Wiele-dni-smrodu” niż choćby spojrzeć na małego pikla twego brata. A i zastanawiam się czy Obrogg przypadkiem nie został wybrany wodzem dlatego, że miał większego.
Wesoły rechot przeszedł po zgromadzonych; nawet niektórzy z klanu Obrogga nie mogli wytrzymać i zakrywali usta dłońmi byle by tylko nie ryknąć śmiechem.
- A teraz odejdź stąd i zabierz swoich ludzi. Zgodnie z tradycją to miejsce powinno pozostać wolnym od jakiegokolwiek rozlewu krwi. Idź stąd, ratuj swoje nędzne życie.
- Ty pierwsza złamałaś tradycję. – Powiedział cicho Grogg, wpatrując się teraz w Nurrę i dysząc ciężko; starał się ignorować, fakt, że coraz bardziej tracił poparcie swego klanu w tym momencie.
- ROZSTRZELAĆ ICH! - Uniósł rękę do góry wskazując palcami wojowników klanu Nurry.
Gweek i reszta klanu skulili się zaskoczeni tym nagłym rozkazem; spodziewali się, że na ich głowy spadnie deszcz stali i blasterowych pocisków. Nic takiego się jednak nie stało. Co prawda niewielka część wojowników klanu Obrogga przyłożyła blaster do ramion i przyjęła pozycję do strzału jednak nikt nie nacisnął spustu.
- Zakończymy to tu i teraz, Gweeku! – Grogg wyrwał swój topór. Chyba nawet nie był zaskoczony tym, że nikt nie posłuchał jego rozkazu. Świadomość tego, że został sam pchała go w objęcia rozpaczy i strachu, ale też i chęci do działania. – Nie chciałem przelewać niczyjej krwi na tej ziemi, niech duchy będą świadkami! Przybyłem tutaj prosić Matrony o wsparcie i pomoc. Ty tymczasem zbeształeś mój honor w oczach mojego klanu! To samo zrobiłeś z Obroggiem. Gweeku stawaj do walki. Stawaj mówię!
Grogg rzucił toporem w jego stronę. Ostrze koziołkując leciało w ciało Gweeka po linii prostej. Jednak nie doleciało do niego. Fart zadziałał i pokierował wolą Gamorreanina; nie dość, że sam odskoczył to jeszcze przewrócił się na Guttora ratując go od wirującej śmierci. Topór przeleciał nie wyrządzając nikomu krzywdy i wpadł z głośnym pluskiem w bąblaste błocko.
- GIIIIIIIIIŃ! – Grogg sięgnął po drugi topór i rzucił się na Gweeka. Ziemia zadrżała gdy masywne cielsko wodza zaczynało nabierać pędu.
- Zajeb go szybko, mój Gweeku. Miał kiedyś złamaną lewą nogę i rękę. Z tej strony jest wolniejszy. - Pocałowała Gweeka w policzek i klepnęła w zadek. Gweek, będący jeszcze odrobinę w szoku, po tym co się stało nie mógł się oprzeć wrażeniu, że Nurra specjalnie swą przemową sprowokowała Grogga.

- WAAAAAAAAAAAAAAAAGH

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Gweek » 19 Lis 2018, o 20:01



Ryk rozniósł się po dolinie, powodując osypanie się drobnych kamyczków po wysokich zboczach masywu. Ziemia trzęsła się i przestać nie zamierzała. Lawina toczyła się w dół, nabierając na sile i szybkości. Miała zmiażdżyć wszystko i każdego, kto stanął na jej drodze.

Uzbrojony w włócznię, zrobił krok w przód. Skierował ją w samo serce nadciągającego przeciwnika. Wibracje podłoża przenosiły się jak fale po tafli spokojnego jeziora.

Wrogowie gdy się zbliżali, zmierzyli się wzrokiem. Obmyślali jak tu zdać śmiertelny cios.

Rada Nurry wypowiedziana głośno, obnażyła słabości Grogga. Szarżujący kloc zamachnął się z prawej na lewą, mijając z łatwością zaostrzony grot drzewca. Wyprzedzający cios miał z łatwością przepołowić na pół unikającego Gweeka. Włóczni nie było tam, gdzie być powinna, tak samo jak i jej właściciela.

Głośne ŁUP i późniejszy PLASK towarzyszyło rozpędzonemu ciału.

Nastała głucha cisza. Ciało zatrzymało się w błocie, kilka kroków dalej. - Nie możliwe. Ale jak to? Tak szybko? Już po walce? Nie żyje? - kilka zdań padło z ust zdziwionych wojowników. Tak szybko jak się zaczęło, tak i skończyło.

Unik był, lecz w drugą stronę niż się Grogg spodziewał. Nabuzowane ciało mieszanką adrenaliny, strachu i Farta tworzyło przedziwny eliksir. Do ostatniej chwili Gweek czekał w miejscu, głęboko zakorzeniony w podłożu. Zielony i majestatyczny jak jedno z największych drzew w dżungli. Wróg padł jak ścięty pień, gdy tylko szybszy prześlizgnął się obok rozpędzonej masy. Końcówka włóczni ze świstem przeszywanego powietrza, uderzyła obuchem w tył głowy zaślepionego nienawiścią osobnika.

Groźne spojrzenie jednookiego wystarczyło, by upewnić się że to nie koniec. Splunął pogardliwie, uwalniając swoje ostrze z uścisku powstałej bruzdy w ziemi. Zabije go czy nie? - to pytanie krążyło w głowach obserwatorów.
Głos ten sam, który po raz pierwszy ujawnił swą obecność przy Mirax, gdy powaliła Gweeka, namawiał. - Zabij go. Zajeb. No już! Właściciel owego szeptu potrafił namącić w głowie. Kusił, rozkazywał.

- DOŚĆ! To już koniec! - przeszedł nad powalonym cielskiem, zwracając się w stronę wojowników na kładkach ponad nim.
- Nie powiedziałem ani słowa o Groggu ani jego bracie. Sami przecież dobrze słyszeliście. Widocznie nie mógł znieść prawdy, że mogło to się odnosić właśnie do niego. Podniósł na mnie rękę. Tutaj, gdzie jest to zabronione!
- Zabijając go, zaprzeczyłbym sam sobie. Powiedzielibyście, że Bezbożny i Krzywousty Gweek nie ma za grosz honoru. I tradycję ma za nic. Tak wiele powiedział pustych słów, by tylko sprowokować i zabić waszego wodza podstępem....
- gdy tak mówił, gestykulował przy okazji, dosadnie machając arg-garokiem. Po raz kolejny zapadła głęboka cisza. Kilku co strachliwszych wciągnęło bojaźliwie powietrze.

Szerokie ostrze wbiło się w bebzol i wyszło z niego równie łatwo. Pierw polała się krew. Jelita i flaki wyszły na wierzch, nie czując uciskających je mięśni brzucha. Krok i skłon w bok wystarczył, by Gweek mógł precyzyjnym ciosem rozorać brzuch Grogga. Nie poddał się on pomimo zawrotów głowy i gniewnych kurwików w oczach. Ocknął się i poczekał długą chwilę. Otwarł jedno oko, namierzył topór i rzucił się na odwróconego plecami mówcę. Ustawiał on ostrze pod różnym kątem tak, aby widzieć leżącego lub jego broń. Zdawał sobie sprawę, że tacy nie odpuszczają. Nigdy, nawet pomimo porażki. Nie umieją przegrywać i się z tym nie pogodzą.
Kolejny półobrót i ostrze przebiło zbroję na grzbiecie, powodując kolejny upadek olbrzyma. Ziemia się zatrzęsła po raz ostatni.

- Teraz już wiem i dotarło do mnie tak późno, że mogłem wyrządzić wam wiele złego, nie wiedząc o tym w ogóle. Jeśli ktoś dalej czuje urazę lub doznał krzywdy z mojej ręki czy to bądź z powodu mojego imienia, niech wystąpi. Przyjmę go osobiście i wysłucham. Spróbuję wynagrodzić wyrządzone krzywdy. - odczekał chwilę, dając do myślenia wojownikom, spoglądającym w dół.
- Sam straciłem syna. - rzekł głośno, ze łzami w oku. Spojrzał na Nurrę, gotów by powstrzymać ją od dobicia Grogga na samo wspomnienie o potomku.
- Atakując i zdobywając wulkan, mordowaliście niewinne istoty i porwaliście mi Nurrę. - pociągnął nosem głośno, wciągając tworzące się gluty.
- Wiedząc, że jest w ciąży, wasze matrony wycisnęły z niej dziecko. Nie mam do was o to żalu. Wybaczam... i proszę o wybaczenie. - miał się już odwrócić, lecz odczekał, aż mu przejdą łzy i wybełkotał.
- Zakończmy wojnę, proszę. Czekam na was wszystkich w Osadzie Mniejszej. Jutro stąd odejdziemy. - obrócił się i kiwnął głową do swoich, by poszli za nim. Nic tu po nich. Leżące truchło jeszcze żyło, w to nie wątpił. Czy przeżyje do jutra - to już zależało od jego kompanów. Ranny, z ostrzem wbitym w plecory wymagał natychmiastowej pomocy. Duchy przodków mogły przyjść z kilku powodów. Wykrwawienia się, pękniętej czaszki, uszkodzenia narządów wewnętrznych, zakażenia rany czy po prostu pecha prześladującego Grogga. Czystą sprawiedliwością dla Gamorry byłoby dobicie konającego przez własnych kompanów.

Tę noc klan Nurry i Ha'anie mieli spędzić w Osadzie Mniejszej. Nie omieszkano obsadzić w wartowników bramę i twierdzę chroniącą wnętrze doliny. Ognisko na skraju zabudowań miało oświetlać zbliżających się obcych, dostrzeżonych przez klanbraci, którzy nie do końca ufali dotychczasowym wrogom. Wódz-W-Boju zamierzał spędzić z Nurrą całą noc na czuwaniu i przyjmowaniu ewentualnych gości.

Czas się dłużył niemiłosiernie. Społeczność Skalnego Miasta musiała widocznie przedyskutować wiele kwestii, zwlekając z jakimkolwiek ruchem. Zakopane Zady musiały się odkopać. Wyciągnąwszy komunikator, postanowił wybrać pierwszy zapisany na nim kontakt. Szlaczki i robaczki nic mu nie mówiły. Pozostawało czekać na osobę, która odbierze połączenie "po drugiej stronie kija".
Image

gg 5214304
Awatar użytkownika
Gweek
Gracz
 
Posty: 319
Rejestracja: 13 Sty 2016, o 15:10
Miejscowość: Wrocław

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Mistrz Gry » 20 Lis 2018, o 22:48

Mirax
Ruszyli w stronę Nielegalnego Miasta, choć żadne z nich tak naprawdę nie było pewne ani dokładnego kierunku ani tego czy była to do końca najlepsza decyzja. W zasadzie niczego nie mogli być pewnym.
Czmychali pomiędzy drzewami, nasłuchiwali i starali się być jak najmniej widocznymi. Robili krótkie postoje po to tylko by nasłuchiwać otoczenia i wypatrywać potencjalnego zagrożenia. Byli zmęczeni ale strach przed potworami wtłoczył w ich ciała dodatkową porcję energii. Po tym gdy Mirax zobaczyła Rakghoula nie mogła się odpędzić od przerażających wizji jakie podsyłała jej wyobraźnia. Każda gałąź wyglądała jak rozwarta szeroko łapa, każdy krzak wyglądał jak szykująca się do skoku bestia, a każdy nawet najmniejszy szmer liści był ciężkim dyszeniem śmierci siedzącej na karku.
Patu i Utto byli nie mniej spanikowani; choć oni nie rozumieli w pełni całej grozy. Dla nich potwór był - póki co - jednorazowym koszmarem. Snem jednej nocy. Nie wiedzieli, że jeden Rakghoul może oznaczać tylko i wyłącznie więcej rakghouli. Mirax to wiedziała i ta świadomość wierciła się jej w głowie i nie dawała spokoju.

Palpoo
Do skraju lasu nad grzybim jeziorem Palpoo dotarł pierwszy. Chwilę później, z urokiem szarżującej banthy i w akompaniamencie trzaskanych gałęzi pojawił się Huh a za nim Lori i Nalla. Niebo na wschodzie powoli zaczynało jaśnieć, ale kurtyna deszczu nie myślała jeszcze ustąpić. Jej zwiewne zasłony wlewały się w toń jeziora marszcząc jego powierzchnię w miliradach kropelkowych eksplozji. Szarość zawładnęła światem i mąciła ewockiemu zwiadowcy perspektywę; nie mógł nigdzie wypatrzeć dobrze znanego mu kształtu cyplu czy dwóch zniszczonych maszyn kroczących. Dopiero po dłuższej chwili dotarło do niego!
Znajdował się nad brzegiem zupełnie innego jeziora. Po prawej stronie widział górskie szczyty, które były zdecydowanie za blisko. Nad grzybim jeziorem też było je widać, ale tam były one znacznie mniejsze. I nie tak dominujące.
Poza tym w żadnym miejscu grzybiego jeziora nie kojarzył by przy plaży był rozbity i dymiący okręt. A taki właśnie widział przed sobą. Podłużny kadłub częściowo był wbity w piasek plaży, jednak znaczna jego część wystawała skośnie z wody. Przednie iluminatory okrętu były rozbite i przez nie wlewała się do okrętu woda. Nigdzie nie widać było śladu żywego ducha. Palpoo nie bardzo znał się na okrętach ale ten jeden wydał mu się być bardzo starym.
Nalla i reszta podeszli do niego. Lori ledwo zipała; zdecydowanie nie nadawała się do biegów przełajowych. Wookie i Gamorreanin z kolei zdawali się ze sobą rywalizować o tytuł "najmniej zmęczonego kompana Palpoo"
Z dżungli odezwały się ryki potwornych maszkar. Pościg trwał. Bestie mogły pojawić się przy nich w każdej chwili. A to nie oznaczało nic dobrego, bo nieważne jakby przed sobą udawali, wszyscy byli skrajnie wykończeni.

Mirax

Bała się.
Osłabła.
Jej moc była tylko cieniem potęgi, którą posiadała.
Nie przewidziała tego.
Siły życiowe Rakghouli dawały jej siłę.
Taris zasilało ją.
Teraz była pozbawiona życio- i mocodajnych zastępów rakghouli.
Bała się.

Bała się.

***


Obudziło ją słońce grające jej na nosie. Promienie Opoku radośnie przedzierały się przez gęsty zielony baldachim rozpostarty na wysokich drzewach. Słodki zapach owoców i trel jakiegoś nieznanego jej zwierzęcia wydawał się być nierealnym snem.
A jednak to była jawa. Czuła wielki ból w mięśniach. Czuła, że jest przemoczona... Pamiętała strach i koszmar nocy. Pamiętała, że pobłądzili w ciemności. Nie byli pewni tego gdzie idą. Pamiętała, że nawet Utto - który najlepiej z całej trójki orientował się w terenie nie - potrafił sobie dać rady ze skuteczną nawigacją. Strach, ciemność, deszcz, dżungla. Wszystko to nie pomagało tak po prostu trafić do Nielegalnego Miasta.
Nie mogła sobie jednak przypomnieć w jaki sposób zasnęła? Czy dogadali się i ustalili jakiś postój? Czy padła ze zmęczenia i zasnęła? Tego nie wiedziała. Nie potrafiła sobie tego przypomnieć. Uniosła lekko głowę i rozejrzała się.
Spała wtulona w ciasną przestrzeń pomiędzy korzeniami wielkiego drzewa, na którym rosło mrowie grzybów. Obok, pomiędzy inną parą korzeni, spali - a nawet chrapali - wtuleni w siebie Utto i Pato.
I wtedy usłyszała dźwięk, który wyrwał ją ze snu.
Komunikator.
- Kszzzzz... Palpoo zgłoś się. Palpoo.. To Saresh Vao... Palpoo... Nalla... Odezwijcie się... Kszzzz....
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Kittani Levfith » 23 Lis 2018, o 15:52

Kittani przytaknęła na słowa Fenna. Późna pora i zmęczenie nie byli dobrymi doradcami w tak ważnej chwili. Każdy był zmęczony - czy to po podróży statkiem czy też wskutek ostatnich działań wewnątrz wulkanu związanych z akcją ratowniczą. Sama Kittani brała udział w naradzie wbrew temu, za czym opowiadał się ich naczelny medyk - powinna jeszcze dłużej odpoczywać ale nie mogła leżeć i czytać raportów. Wulkan ją wzywał. Rebelia ją wzywała. Nadia potrzebowała pomocy. Mocowładni również potrzebowali informacji na temat wydarzeń na Gamorr. Spojrzała na Nadię widząc, że Fenn oraz Mai'fach powoli wstawali ze swoich miejsc.
- Nie zabronię Ci niesienia pomocy swojemu ukochanemu. Tak samo nie wątpię również w to, czy sobie poradzisz - wasz pobyt tutaj jest najlepszym dowodem. Zlokalizujesz Nantela bez problemu i zaoszczędzisz czas całemu oddziałowi. Proszę Cię tylko o jedno, Nadio - zachowaj trzeźwość umysłu w trudnych chwilach. Nie daj się porwać emocjom.
W wyniku dalszych rozmów ustalono, aby próbować nawiązać kontakt ze wszystkimi możliwymi oddziałami na Gamorrze, w tym ze szczególnym uwzględnieniem Mirax oraz Nielegalnego Miasta. Sprawę odpowiedzi na komunikat od ,,Nantela" pozostawiono otwartą - nie wysłano odpowiedzi, natomiast nikt zupełnie nie wykluczał późniejszego nadania zaszyfrowanej wiadomości przy zmienieniu lokalizacji na fałszywą. Tym mogli się zająć jutro rano. Podobnie również przekazano informację do ambulatorium, aby przeszukali całe zebrane przez Rebelię zapasy i określili ilość lekarstwa na zarazę. Kobieta czekała na wyjście wszystkich obecnych z pomieszczenia gdy Stardust zapytał o możliwość rozmowy. Może chciał porozmawiać o czymś, o czym reszta nie musiała wiedzieć.
- Oczywiście. O czym chcesz porozmawiać?
Image
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
 
Posty: 386
Rejestracja: 12 Lut 2014, o 17:08
Miejscowość: P-ń

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez David Turoug » 23 Lis 2018, o 17:11

Po zakończonej naradzie, Kittani stwierdziła, że ma chwilę by porozmawiać ze Stardustem. Dobrze się stało, że wszyscy opuścili salę, gdyż Bezimienny chciał zapytać dziewczynę o dosyć prywatne sprawy, mające jednak związek z wydarzeniami na Gamorrze.
- Nie zajmę ci zbyt dużo czasu, ale zaintrygowała mnie pewna kwestia. Mówiłaś, że zdarza ci się słyszeć głos Cada? Rozumiem, iż był to ktoś bliski dla ciebie. Nie wiesz czasem, czy ta osoba nie władała mocą? - Michael nie chciał zbyt długo męczyć Levfith dlatego od razu przeszedł do sedna sprawy - Hmm wokół ciebie da się wyczuć pewne wibracje mocy, ale raczej nie są one związane z umiejętnościami jakie posiadają Jedi, choć nie wykluczam mojej omyłki.
Bezimienny dał chwilę na przemyślenie Kittani. Oczywiście miał świadomość, że dowodząca rebeliantami na Gamorze kobieta odmówi odpowiedzi na jego pytania i będzie miała do tego pełne prawo. Nie mniej Stardust wolał się upewnić czy kobieta sama wyczuwa w sobie jakieś tajemniczy pokłady siły, które mogłyby wynikać z jej połączenia z mocą. Istniała też spora szansa, że głos Durosa a także jego projekcja wynik po prostu z silnej więzi jakie łączyło tych dwoje, a brunetka podświadomie w trudnych sytuacjach przywołuje obraz kogoś, komu w pełni ufała.
- Jeżeli nie chcesz o tym mówić, zrozumiem to. - dodał cicho Michael, po chwili kontynuując - Miałbym jeszcze jedną, małą prośbę. Wskażesz mi miejsce, gdzie zawalił się tunel, gdy tam przebywałaś? Chodzi mi o miejsce gdzie bezpiecznie możemy podejść, możliwie najbliżej, do zawalonego stropu i ścian. Chciałbym tam... hmm... wykonać pewne, amatorskie, krótkie oględziny.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Kittani Levfith » 23 Lis 2018, o 20:15

Kittani zdziwiła się słysząc słowa mężczyzny. Spojrzała na niego uważnie, po chwili ściągając brwi w geście głębokiego namysłu, może nawet i zdenerwowania. Już chciała zapytać co go to obchodzi gdy usłyszała o pewnych ,,wibracjach mocy". Mimowolnie parsknęła śmiechem.
- Wy i te wasze przeczucia Jedi... - pokręciła głową rozbawiona. Dłuższa pauza wskazywała na to, że zastanawiała się jednak nad słowami Stardusta. - Co to właściwie oznacza? To właśnie przez te wibracja Solo stwierdziła, że balansuję na granicy ciemnej i jasnej strony? Skąd wiedziała, że w moim życiu będzie tyle trudnych decyzji do podejmowania? Można to wyczuć? - nagle wszystkie te wątpliwości i pytania zjawiły się w głowie kobiety. Brunetka przeszła kilka kroków w zamyśleniu.
- O Mocy wiem tyle, co sama zaobserwuję przy innych - chociażby przy Mai'fach - i wyciągnę wnioski. Cad raczej nie posiadał takich zdolności... Gweek wyczułby chyba przez taki czas, że nie tylko on posiada ,,fart"? Dzięki niemu uciekłam z Tatooine. Zapewnił mi schronienie, opatrzył ranę i umożliwił ucieczkę z tej cholernej planety. Gdy nas pojmano na Gamorrze kazał mi uciekać w głąb dżungli a sam pozostał jako więzień. Może wiedział już wtedy, że ten kto zostanie zginie z rąk tego czerwonego dupka. Nawet wtedy, wewnątrz wulkanu nie powiedział ani słowa na mój temat. Nie zdradził mnie do samego końca. I zapłacił za to najwyższą cenę. Może dlatego czasami słyszę jego głos i go widzę... też myślałam, że to zwyczajna tęsknota. Ale to jest momentami tak realne. Jakby dosłownie siedział obok i mi doradzał w rozwiązaniu moich problemów. Nie wiem jak to lepiej wytłumaczyć... - Kittani rozłożyła bezradnie ręce. Widać było, że nie potrafiła do końca wytłumaczyć czy to zwyczajne płatanie figli przez jej wyobraźnie czy może coś więcej.
- Zaprowadzę Cię w to miejsce. Stropy i ściany powinny już być zabezpieczone na tyle, aby bezpiecznie tam podejść.
Image
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
 
Posty: 386
Rejestracja: 12 Lut 2014, o 17:08
Miejscowość: P-ń

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez David Turoug » 23 Lis 2018, o 21:03

Stardust uważnie przyglądał się Kittani, sondując jej aurę. Choć nie była ona taka jak u osoby wyszkolonej w mocy, to było w niej coś niezwykle charakterystycznego. Ogólnie Levfith była silną kobietą, jednak gdy odczuwała skrajne emocje, szczególnie te negatywne, jej mentalna bariera nieco słabła. Ostatecznie Bezimienny wstrzymał się z wyrokowaniem, czy w przyszłości brunetka mogłaby przynajmniej w stopniu podstawowym poznać tajniki mistycznej energii. Była jednak bardzo inteligentna stąd zarzuciła Michaela kilkoma pytaniami, na które wolał nie odpowiadać.
- Formalnie nie jestem Jedi, nikt nie reaktywował Zakonu, ale wiem wiem, nie bardzo interesują cię te wszystkie opowieści, a tym bardziej moralistyczne ględzenie. - odparł niespodziewanie Stardust - Nie złość się na mnie, że poprosiłem cię o chwilę rozmowy. Co do twojej aury, hmm myślę że nie trzeba być mocowładnym by zwrócić uwagę na twoje cechy. Masz charyzmę, posiadasz zdolności przywódcze, tak to można zobaczyć i bez mocy, jednak dzięki niej dostrzegam nieco więcej. Jeżeli Jaina rozmawiała z tobą na ten temat, to ja na pewno nie odkryję nic więcej, przynajmniej tak mi się wydaje. Przy jej umiejętnościach jestem jak małe dziecko błądzące we mgle. Czy wyczuwam w tobie konflikt mroku i jasnej strony? Nie wiem czy to dobre sformułowanie, ale moc na pewno o tobie nie zapomni, wiele decyzji przed tobą Kittani. Solo chodziło chyba też o to, że czasem musimy wybierać między złem, a złem. Kwestia tego by wybrać to które jest mniejsze, nie zapominając jednak o tym, że zło zawsze pozostanie złem.
Bezimienny przerwał swój wywód, gryząc się, w myślach, w język, gdyż zdał sobie sprawę, iż zaczyna zasypywać Levfith owym "moralistycznym ględzeniem", którego kobieta raczej nie chciała słuchać. Oboje ruszyli korytarzami wulkanu, rozmawiając o mocy i o tym czego doświadcza kobieta.
- Rozumiem, łączyła was silna więź. Hmm myślę, że to dzięki niej Cad pojawia się w twoim umyśle, wtedy gdy bardzo potrzebujesz czyjegoś wsparcia. Pewnie z czasem to będzie zanikać, jednak on zawsze będzie żył tutaj. - mówił spokojnie Stardust wskazując na serce brunetki - Nie trzeba być silnym w mocy, by przywoływać głos czy nawet projekcję bliskich, których kochaliśmy, a których nie ma już z nami.
Michael zamyślił się na chwilę, a Levfith także na moment zamilkła. Przez głowę wysłannika Jainy przeszła myśl, że cisza jest czasem głośniejsza niż słowa. Oboje kontynuowali podróż przez tunele bazy rebeliantów.
- Kittani, jeżeli nie czujesz się na siłę tam wracać, to powiedz. Jakoś trafię. - Stardust przerwał milczenie, a w jego głosie wyczuwalne było zakłopotanie - Wspominałaś, że tamtego dnia szłaś odwiedzić Cada, to w tych okolicach gdzie nastąpił zawał korytarza go pochowaliście?
Bezimienny wiedział, że kilka dni po zawaleniu, nie będzie w stanie zebrać fizycznych śladów wskazujących przyczynę katastrofy. Jednak liczył na coś innego - psychometrię, której nauczył go jego ojciec Tal Vapor, zaś jego członek Najwyższej Rady Jedi Zakonu Skywalkera, kiffar Laertes Basai. Problem był taki, że Michael znał podstawy, jednak umiejętność ta aktywowała się wtedy kiedy chciała, a Stardust nie do końca ją kontrolował. Oględziny jakie chciał wykonać, mialy tylko odpowiedzieć na pytanie czy zdarzenie miało charakter losowy, naturalny czy może ktoś dołożył do tego rękę.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Kittani Levfith » 23 Lis 2018, o 21:44

Skubany chyba czytał jej w myślach. Kittani spojrzała na niego uważnie gdy stwierdził, że nie zasypie jej mądrymi cytatami i rozważaniami na temat zakonu oraz wszystkiego, co się jego tyczy. Wysłuchała go uważnie analizując każde wypowiedziane zdanie. Stardust pozwolił jej nieco inaczej spojrzeć na słowa Solo i podejść do tematu z innej strony. Jedno z jego stwierdzeń szczególnie ją zaintrygowało.
- Nie rozmawiała ze mną aż tak długo ze względu na szkolenie Gweeka. Ale to, co powiedziałeś... - kobieta przeniosła na niego spojrzenie - Że Moc na pewno o mnie nie zapomni. Właśnie dlatego chciałabym zrozumieć ją trochę bardziej. Dowiedzieć się, dlaczego tak jest. Zastanawiam się już bardzo długi czas czy to normalne że człowiek taki jak ja - jeden z milionów mieszkańców Galaktyki - spotyka na swojej drodze tyle postaci wrażliwych i korzystających z Mocy? Trafia przypadkiem przed oblicze samej Solo? Rozumiem wszystkie wasze połączenia i przeczucia, chociażby takie jak łączące Nadię i Nantela. Ale co ma Moc do mnie? Dlaczego kazała Gweekowi towarzyszyć mi na Tatooine i ostrzec przed niebezpieczeństwem? Chciałabym to kiedyś zrozumieć.
Dalszą część korytarza przeszli w zgodnym milczeniu. Zapewne Michael miał rację na temat jej wizji i tego, że z czasem wszystko w pewnym stopniu zaniknie. Owe milczenie było cichą zgodą na jego słowa. Kittani czuła, że tyle wystarczy. Nie chciała o tym więcej rozmawiać i roztrząsać tematu na czynniki pierwsze. Jeżeli był w stanie wyczuwać jej emocje z pewnością wyczuł też, że jej milczenie nie wynika z obrazy czy też z gniewu. Nie musieli prowadzić dialogu.
- Zaprowadzę Cię. To ja go tam pochowałam po tym, jak go zabił czerwony Twilek. Od czasu powrotu do wulkanu przychodziłam w to miejsce już wiele razy. Łatwiej mi tutaj zebrać myśli i w ciszy przemyśleć najważniejsze działania. Tam, wewnątrz wulkanu zawsze ktoś się znajdzie z pytaniem, problemem czy zadaniem do wykonania... nigdy nie jestem sama. O tym miejscu mało kto wiedział. Nawet nie pamiętam dokładnego momentu zawalenia się korytarza. Przemierzałam go tak jak zawsze i nagle zapadła ciemność.
Miejsce zawaliska zostało już odpowiednio zabezpieczone przez ekipę ratunkową oraz pozostałych obecnych w bazie. Dodatkowo miejsca pilnowało kilku tymczasowych strażników.
Image
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
 
Posty: 386
Rejestracja: 12 Lut 2014, o 17:08
Miejscowość: P-ń

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez David Turoug » 23 Lis 2018, o 22:26

Kittani nie była ignorantką w kwestii mocy, a wiele wskazywało na to, że Jaina nie omówiła wszystkiego ze swoją podkomendną z Gamorry. Stardust nie był pewien, czy teraz jest to odpowiedni czas na przedyskutowanie tej sprawy z Levfith. Przyszłość była w ciągłym ruchu i ostatecznie uznał, że później może już nie być czasu na podobne dyskusje. W końcu cały czas pamiętał o swojej głównej misji. Mirax była o wiele potężniejszą istotą od niego, nawet jeżeli była uwięziona w ciele kushibanki. Kto wie czy unieszkodliwienie jej, nie będzie wymagało najwyższej ceny, jaką przyjdzie zapłacić Bezimiennemu.
- Widzisz, krótko mówiąc moc nie jest czymś co jest przeznaczone tylko dla osób umiejących ją kontrolować. Według starych nauk Zakonu Jedi, Moc spaja i przenika wszystko, od atomów począwszy na Galaktyce kończąc. Obawiam się, że niemożliwe jest znalezienie jednoznacznej odpowiedzi dlaczego akurat taki los ciebie spotkał. - odparł Stardust, choć dodał z przekorą - Może z perspektywy dawnych Jedi zabrzmi to jak herezja, ale największy wpływ na to mają twoje wybory i ich następstwa. Moc była, jest i będzie zawsze, ale każdy z nas może prowadzić życie jak uważa. Moc po prostu w pewnych momentach dorzuca coś od siebie. Parafrazując niejednego polityka - możesz nie interesować się mocą, ale moc interesuje się Tobą. Oprócz tego, jak wspomniałem, sama masz duży wpływ na własna przyszłość, hmm... a że dana jest ci funkcja przywódczyni ruchu oporu na Gamorze? Można zaryzykować stwierdzenie, że dzierżysz sporą odpowiedzialność za losy Galaktyki, ale nie przejmowałbym się tym. Czasem mam wrażenie, że brakuje nam czasem do wszystkiego dystansu.
Bezimienny darował sobie wykłady na temat Żywej i Jednoczącej Mocy, a także innych aspektów mistycznej energii, spajającej wszechświat. Dla Kittani też było to o wiele lepsze, niż wielogodzinne tłumaczenie przeróżnych wizji Jedi, pochodzących sprzed dziesiątek, setek i tysięcy lat.
- Jeżeli czasem masz wszystkiego dość i myślisz nad ucieczką w zacisze... powiedzmy Krainy Cieni na Kashyyyk, to wiedz że prędzej czy później Moc i tak cię tam znajdzie, a ty znajdziesz się w centrum huraganu. - dodał, mrugając do brunetki okiem, choć tak naprawdę przekaz tych słów był bardzo poważny i niezwykle zbieżny z prawdą.
W końcu dotarli na miejsce, gdzie tunel się zawalił. Korytarz był uprzątnięty i zabezpieczony. Tylko gdzieniegdzie leżące kupki ziemi, gruzu i desek świadczyły o wcześniejszej katastrofie. Michael poprosił strażników by na kilka minut opuścili to miejsce, by nie dekoncentrowali go. Kittani także zatrzymała się kilka kroków od lokacji.
- Pozwolisz że się rozejrzę, to nie potrwa długo. - rzekł wesoło Stardust, przechadzając się po korytarzu. Z perspektywy brunetki zachowanie Jedi było nieco idiotyczne, gdyż ten chodził tam i z powrotem, co jakiś czas dotykał ręką ziemi czy też ściany. Po paru sekundach zabierał jednak dłoń, mrucząc coś pod nosem. Levfith bez problemu zorientowała się, że wysłannik Solo raczej jest niezadowolony ze swoich prób.
Gdy już miał rezygnować, Bezimienny ruszył w okolice nieco bliższe grobu Cada. Gdzieniegdzie przystawał/, przymykał oczy jednak nic się nie działo. Kilka kroków dalej schylił się dotykając jeden z kamieni. Stardust poczuł silny zawrót głowy i tracąc równowagę poleciał na najbliższą ze ścian...

***


Był w wulkanie, a w raz z nim kilka innych osób. Rozejrzał się dookoła, ale nikt nie zwracał na niego uwagi. Dopiero po chwili doszło do niego, że jest na jakiejś specyficznej, magmowej arenie. Z lustracji wyrwał go niski, piszący głos hutta, choć nie wszystkie słowa dochodziły do uszu mężczyzny.
- Na zakończenie - zaskrzeczał Urpa - mam dla Was wszystkich komunikat i prośbę (...) Doszły mnie pewne niepokojące słuchy i chyba ktoś czyha na moje życie... Prawda Theon? (...) I ten Twój niebieski kolega też niech przyjdzie.
Do Hutta podeszło dwóch mężczyzn - człowiek i duros. Tuż za nimi szedłrosły, czerwonoskóry Twi'lek. Michael chciał ich ostrzec, jednak nie mógł nic zrobić, był tylko nieobecnym świadkiem wizji z nieodległej przeszłości.
- Theonie, mój wierny druhu (...) Mów prawdę. Gdzie jest reszta tej załogi, kim są i czego ode mnie chcą. Odezwiesz się tym razem...? (...)
- Ty Durosie Cadzie (...). Gdzie jest (...) partner? Ten Sullustianin. Albo ta. Jak jej tam... Kittani?
Cad westchnął. I nie odpowiedział nic. Urpa delikatnie tylko skinął głową.
Z każdą chwilą wizja jakiej doznawał Stardust była co raz mniej wyraźna. Niestety Jedi dobrze wiedział jaki był finał całej sceny.


***


Jedi otworzył oczy, choć blade światło i tak go raziło. Leżał przy ścianie, a po jego twarzy spływały grube krople potu. Usta miał suche, spierzchnięte, ból głowy rozsadzał mu czaszkę. Mimo chwilowej niedyspozycji, wiedział, że jest z powrotem w zabezpieczonym tunelu. Zamiast ujrzeć projekcję sprzed kilku ostatnich dni, w celu znalezienia przyczyny zawalenia korytarza, ujrzał wydarzenia sprzed paru tygodni. Nie wiedział jednak czemu Moc mu to pokazała. Po raz kolejny nie potrafił odpowiednio ukierunkować psychometrii.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Kittani Levfith » 23 Lis 2018, o 23:01

Brunetka przysłuchiwała się jego słowom w milczeniu. Nie znała się na tym wszystkim. Wiedziała, że są osoby które odczuwają Moc bardziej bądź mniej. Są też ci, którzy potrafią z niej korzystać. Wizja przenikania jej przez wszystko w Galaktyce wydawała jej się całkiem logiczna, podobnie zresztą jak podejmowane decyzje kształtujące przyszłość. Pokiwała jedynie głową na znak, że rozumie jego monolog i chociażby częściowo przyznaje mu racje. Nadal nie była ekspertem w tej dziedzinie, ale spojrzenie na to z perspektywy kogoś innego - szczególnie mocowładnego - pozwoliło jej na zdobycie pewnej wiedzy.
Kobieta w pełni uszanowała jego prośbę o pozostanie kilka kroków za nim. Pozwoliła mu przechadzać się po korytarzu i nie komentowała w jakikolwiek sposób jego poczynań. Wiedziała, że takiego typu ,,sztuczki" wymagały koncentracji i wyczucia tego... czegoś. Przeglądała swój datapad pozwalając mężczyźnie na błądzenie od ściany do ściany i pomrukiwanie pod nosem. Trwało to kilka minut podczas których Kittani zupełnie straciła zainteresowanie poczynaniami Stardusta. Zamiast tego zaczytywała się w kolejny z raportów z dżungli. Opis spotkania z tajemniczym stworzeniem przez myśliwych przerwał dźwięk upadającego na ziemię ciała. Brunetka podbiegła w stronę skąd doszedł dźwięk wyraźnie zaniepokojona.
- Stardust?! Co ci się stało? - kobieta pochylała się nad mężczyzną oblanym potem, zupełnie jakby wyrwał się z sennego koszmaru - Poczułeś jakiś trujący gaz?
Image
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
 
Posty: 386
Rejestracja: 12 Lut 2014, o 17:08
Miejscowość: P-ń

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez David Turoug » 23 Lis 2018, o 23:13

Stardust powoli wyrównywał oddech, a jego wzrok nabierał ostrości. Tuż nad nim stała Kittani. Najwidoczniej podczas całej wizji musiał opaść z sił, psychometria zdecydowanie była techniką która wymagała dużej koncentracji i umiejętności. O ile tej pierwszej nie brakowało Bezimiennemu, o tyle musiał jeszcze sporo poćwiczyć by opanować tą sztukę w stopniu zadowalającym.
- Gaz? Trujący gaz? - pytał nieco nieprzytomnym głosem, po chwili dodając - Nie, nic nie wyczułem, żadnych zanieczyszczeń ani chemikaliów. Hmm, po prostu się zmęczyłem.
Siedział jeszcze chwilę oparty o ścianę, ocierając pot z czoła. W końcu dźwignął się na nogi, spoglądając w otchłań tunelu. Moc rzeczywiście przynosi nieoczekiwanie rozwiązania, choć liczył na nieco inną projekcję.
- Muszę się napić wody... Poza tym, hmm nieopodal jest grób Cada? - zagaił Stardust nieco mocniejszym tonem - Niestety nie dowiedziałem się nic o przyczynach zawalenia, jednak dostrzegłem nieco dalszą przeszłość. Wspomnianego Durosa, jakiegoś Theona, oślizłego hutta oraz tego twi'leka. Nie chcę cię tym męczyć, bo pewnie i tak domyślasz się o co mi chodzi. Wolałbym żebyś nie mówiła nikomu o tych okolicznościach, jakie zaszły. Czas odpocząć Kittani, o której mamy zbiórkę? Nie chciałbym zaspać na poranny apel.
Mówiąc ostatnie zdania, słabo uśmiechnął się do brunetki, przywołując gestem strażników, którzy mogli ponownie objąć swoje stanowiska i strzec korytarza przed nadejściem potencjalnego zagrożenia.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Mistrz Gry » 24 Lis 2018, o 00:34

Nadia
Nadia nie mogła spać. Przewracała się z boku na bok i próbowała zmusić się do snu. Nie czuła zmęczenia i jednocześnie pragnęła się wyspać. Ale nie mogła gdy jej myśli uciekały do dnia jutrzejszego i do Nantela. Za bardzo się denerwowała; kładąc się do snu miała w głowie słowa Fenna, który zaczepił ją gdy opuszczali pomieszczenie narady.
- Wyśpij się. Nie pozwól sobie na zmęczenie. Jutro od rana szykujemy się i idziemy po Nantela. Zabierzemy przewodnika i jakiegoś sprawnego przepatrywacza i ruszymy. Tylko nie denerwuj się. Wyśpij się.
Łatwo mu było mówić. Dziwaczny brodacz miał w sobie jednak coś co docierało do spanikowanego umysłu Nadii. Ten, śmierdzący Banthą facet, sprawił, że Nadia rzeczywiście poszła do swojej sypialni z silnym zamiarem odespania; tym bardziej, że jej ciało ciągle pamiętało wysiłek fizyczny jaki włożyła w prace ratunkowe w kopalnii.
Potrzebowała snu.
Chciała snu.
A pomimo to nie mogła zasnąć. Wyczuwała, że Nantel żyje i jednocześnie nie mogła odkryć nic więcej. To ją paraliżowało.
- Zaśnij, no zaśnij w końcu... - powtarzała do siebie.

Kittani
Wizyta przy grobie Cada nie wniosła niczego nowego do wiedzy Stardusta. Jedi uważnie przyjrzał się ścianom jaskini, pryzmie kamieni, pod którą spoczywało ciało durosa, oraz kilku innym drobnym detalom.
- Nie, nie wyczuwam tu, żadnego wyraźnie silniejszego źródła mocy. Pomyliłem się.
Kittani pokiwała tylko głową ze zrozumieniem, choć tak naprawdę, nie rozumiała nic.
Cad nie przyszedł do Kittani, choć ta liczyła na to po cichu. Widać Duros nie zamierzał się pokazywać przy innym mężczyźnie. Bezimienny rozejrzał się w okolicy grobu i gdy upewnił się, że naprawdę nic nie wyczuwa, podziękował Kittani i zaproponował jej odprowadzenie do jej kwatery mieszkalnej.

***

Cad przyszedł do niej w nocy.
Było jej dobrze.
Potem żałowała, że to był tylko sen i płakała.

Stardust
Obudził się gdzieś nad ranem. Usiadł na łóżku i przez chwilę oddychał ciężko analizując wizję którą zesłała mu Moc. Psychometria potrafiła działać zaskakująco. Czasem robiła to z opóźnionym zapłonem.

***

Szedł korytarzem podziemnej, jasno rozświetlonej, bazy. Przed sobą miał oddział republikańskich klonów, a za swoimi plecami droidy bojowe separatystów. Obie grupy ostrzeliwały się wzajemnie. Obie grupy ponosiły straty.
Znalazł się w wielkim pomieszczeniu wyglądającym na reaktor geotermalny. Republikańscy inżynierowie kręcili się wszędzie i próbowali utrzymać funkcjonowanie generatora pomimo tego, że wszędzie świeciły się czerwone alarmy.
Wszedł do sterowni bojowej i zobaczył jak przy dużym ekranie taktycznym oficerowie obserwują rozwój toczonej na orbicie bitwy. Stardust rozejrzał się po panelach kontrolnych i wtedy zrozumiał czym był Wulkan.


Stardust, Kittani, Nadia
Świt zastał ich wszystkich śpiących. Nie słyszeli wielkiej ulewy, która przeszła nad Gamorrą. Nie byli też tak wypoczęci jakby chcieli być. Pomimo to czuli dziwną motywującą energię do działania. Świt miał już dla nich nowe wyzwania.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez David Turoug » 24 Lis 2018, o 00:48

Stardust odprowadził Kittani pod drzwi jej kwatery, pożegnał się z kobietą po czym ruszył do swojego, skromnego lokum. Dzień był pełen wrażeń, a wizja jaką uzyskał dzięki psychometrii, nie do końca nic nie wnosiła. Bezimienny niejako mógł być świadkiem zdarzeń jakie rozegrały się kilka tygodni wcześniej. Ponadto dowiedział się jak ważną osobą w życiu Kittani był Cad. Duros poświęcił własne życie by ratować dziewczynę. Poza tym był niemal pewny, iż wizualizacje niebieskoskórego wynikają z przywiązania Levfith do niego. Swoją drogą brunetka była niezwykle atrakcyjną kobietą z charakterem. Niestety nadchodzące okoliczności a także fakty z ostatnich tygodni życia Kittani, szybko przywołały Jedi do porządku. W perspektywie najbliższych dni, miał stawić czoła potężnej emanacji ciemnej strony mocy, a nie wiązać się bliższymi relacjami.
Michael skorzystał z odświeżacza i zmęczony położył się na łóżku. Stosunkowo szybko zasnął, jednak noc nie była spokojna. Moc znowu obdarzyła go wizją, tym razem jeszcze bardziej odległa. Podziemia wulkanu stanowiły dobrze zorganizowany kompleks wojskowy. Gdzieś tam na dole umiejscowiono centrum bojowe, z którego można było obsługiwać jakąś broń. Jeśli obrazy z projekcji były prawdziwe, to gdzieś w okolicach bazy ruchu oporu, musiały znajdować się albo działa jonowe albo lasery zdolne do strącenia okrętów z orbity planety. Kwestia była zdecydowanie do poruszenia przy najbliższej okazji.
Rano, nie do końca wyspany, Stardust ruszył do centrum komunikacyjnego. W pomieszczeniu było już kilka osób, choć nie widział wśród nich Kittani. Widocznie kobieta jeszcze spała albo maszerowała już w kierunku wskazanej lokacji.
- Witam wszystkich. Od czego zaczynamy? - zagaił Stardust, czekając na dalsze informacje.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Kittani Levfith » 24 Lis 2018, o 14:09

Ta noc nie należała do spokojnych. Chciała spać i się wyciszyć ale nie mogła. Wszystkie wspomnienia wracały i uderzały tak dotkliwie, jakby to wszystko się wydarzyło wczoraj. Kobieta zastanawiała się czy to kiedykolwiek minie. Czy będzie jej dane zaznać spokoju w sercu? Czy wspomnienia stracą kiedyś na sile, ale rany z czasem się zabliźnią? Czasami wydawało jej się, że to nigdy nie nastąpi...
Po raz pierwszy nie była przed czasem. Obolała głowa i niedospanie poskutkowały dłuższym niż planowała pobytem w łóżku. Weszła punktualnie o ósmej rano do centrum komunikacyjnego.
- Przepraszam że tak późno. Ciężka noc - mruknęła pod nosem.
Image
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
 
Posty: 386
Rejestracja: 12 Lut 2014, o 17:08
Miejscowość: P-ń

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Saine Kela » 24 Lis 2018, o 17:16

Zasnęła. Wszyscy zasnęli. Nie sądziła, że po tym, co spotkało ich w nocy będą w stanie zasnąć, szczególnie ona wiedząc, co może czekać ich w puszczy. Mimo to chyba Moc nad nimi czuwała, albo zwyczajnie w świecie mieli odrobinę szczęścia. Odpoczynek był im potrzebny, zarówno przez wzgląd na uciążliwą podróż, jak i z powodu stresu, któremu byli poddawani. Takie zresetowanie się było im potrzebne, nawet jeżeli było to stanowczo za mało.
Dźwięk komunikatora sprawił, że momentalnie się wybudziła, a jej umysł zaczął działać na zwiększonych obrotach. Ktoś się do nich dobijał i szukał Palpoo. Albo pomylili linie komunikacyjne, albo komunikator Palpoo jest stosunkowo blisko nich, a to by oznaczało, że nie ma go w Nielegalnym Mieście.
- Tu Mirax z grupy wywiadowczej. - odezwała się łapiąc komunikator i starając się przebrnąć przez zanieczyszczenia sygnału. - Palpoo ani innych tutaj nie ma, a przynajmniej nie w zasięgu naszego wzroku i słuchu. Dlaczego nie są w mieście? Właśnie do was zmierzamy, choć trochę straciliśmy orientację. Zmierzają w waszą stronę rakghule.
Zerknęła na towarzyszy, którzy zapewne obudzili się na dźwięk komunikatora, a jak nie to na jej własny głos. Dlaczego ten Saresh Vao ich wywoływał? I dlaczego Mirax miała złe przeczucia co do tego? Coś musiało się chyba stać...
Image

Image

GG: 6687478
Awatar użytkownika
Saine Kela
Gracz
 
Posty: 710
Rejestracja: 18 Cze 2013, o 13:04
Miejscowość: Pandarium/Ruda Śląska

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez Mistrz Gry » 24 Lis 2018, o 21:15

Mirax
- Jaka, kurwa mać, Mirax? - głos Saresha Vao po drugiej stronie był wyraźnie zaskoczony. - Jaka, kurwa, grupa? Jakie rakghoule? Hej!
W tym momencie głos w komunikatorze zmienił się na kobiecy.
- Saresh. Daj mi pomówić. - To była Ashera - czarnoskóra eksniewolnica i przyjaciółka Palpoo - Mirax? To naprawdę Ty? Ale jak? Skąd się tu wzięłaś? Zresztą nieważne. Nie są w mieście bo Saresh wysłał swój zwiad by dokładnie określić skąd nadchodzi klan Obrogga. Chciał zweryfikować Twoje dane.
- Tak. - W eter ponownie wcisnął się dowódca Nielegalnego Miasta - I póki co gówno się potwierdziło a tylko straciliśmy łączność z czterema grupami zwiadowczymi. Ale skoro wspomniałaś o Rakghuolach... To może i to przez to... Ale nie... Nie chce mi się w to wierzyć.
- Twoja wiara nic nam tu nie da. - Prychnęła Ashera.
- Och, tak mi się tylko powiedziało. Za stary jestem bym miał wierzyć i jednocześnie nie wierzyć we wszystko. Dużo rzeczy widziałem i chyba nic już mnie nie zdziwi. Rakghule na Gamorr... No, no.
- Jeżeli są tutaj rakghoule to klan Obrogga to małe piwo...
- Tak. Też tak myślę. Na wszelki wypadek wzmocnię straże i wycofam ostatnich zwiadowców.
- Straciliśmy cztery grupy zwiadowców. - Zaczęła mówić Ashera gdy w tle rozbrzmiał głos Saresha wydającego swym oficerom rozkazy. - Tylko komunikator Palpoo wciąż wysyła sygnał pozycyjny, ale on sam nie odpowiada. Wyślę Ci jego koordynaty. Według moich wskazań macie do siebie blisko. Odszukaj tego małego futrzaka, ok? Jeżeli w pobliżu są te rakghule to z pewnością będziecie mogli sobie wzajemnie pomóc, co Ty na to?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez David Turoug » 24 Lis 2018, o 22:11

Nim zebranie przeszli do sedna, w pomieszczeniu pojawiła się Kittani. Stardust spojrzał na nią i nie musiał być Jedi, żeby zauważyć że ta noc nie należała do łatwych dla kobiety. Choć Levfith się starała, to bystry wzrok Bezimiennego dostrzegł podkrążone oczy dowódczyni. Widocznie spokojny sen nie był dany członkom ruchu oporu. Michael odpuścił jednak wszelkie komentarze, gdyż mogło to doprowadzić do napięcia, przed podjęciem ostatecznych decyzji. Nie mniej brunetka zdecydowanie bardziej powinna zadbać o swój stan, gdyż zmęczenie mogło negatywnie wpłynąć na podejmowane przez nią decyzje.
- Witaj Kittani, jeszcze nie zaczęliśmy. - zagaił spokojnie Michael, choć wcześniej oczekiwał na odpowiedź od osób przebywających w centrum - Rozumiem, że Fenn ma inne zadania, w takim razie chyba możemy przejść do sedna. W końcu po to zostaliśmy tutaj wezwani.
Stardust zerknął jeszcze raz na Levifth ale na razie wstrzymał się, z przekazaniem jej informacji o tym, co zostało umiejscowione w wulkanie i czego strzegł przestarzały droid typu B1.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Gamorra] - Gambit Knurów

Postprzez BE3R » 24 Lis 2018, o 23:08

Nie zgubił się od bardzo dawna, jakoś tak z tydzień czy dwa. Paradoksalnie jego zgubienie wyszło im na dobre. Znaleźli coś ciekawego, statek wyglądał na stary ale może uda się nim odlecieć z planety. Ruszył w jego stronę skacząc między gałęziami. Im był bliżej tym bardziej oczywiste stawało się że jednostka nigdzie nie poleci. Zniszczenia były zbyt poważne. Puchate uszka wykryły trzaski na dole. Huh, co za tępy knur. Tuż za nim podążały dwie damy, łysa wyglądała na skrajnie wycieńczoną, włochata zaś coraz mocniej przypominała mopa. Ewok rozumiał je doskonale, sam czuł w łapkach przebytą odległość.
- Niab, bestie się zbliżają, musimy się ukryć w środku.
- RYYYGHTTT
- Też nie wiem co tam jest, ale jak dopadną nas na otwartej przestrzeni…
Nalla zgodziła się z Ewokiem, zaś Huh już brodził po jajka w wodzie zbliżając się do jedynych dostępnych otworów - wybitych iluminatorów. Dwie kobiety poszły w jego ślady podczas gdy Palpoo wdrapywał się na kadłub potężnej jednostki.
- Pustość, - ryknął knur zajrzawszy do środka.
Nalla chwyciła Lori i podsadziła ją do góry by Huh mógł ją wciągnąć. Znaleźli się we względnie bezpiecznym kokpicie frachtowca. Woda zalewająca maszynę sięgała tylko do pewnego poziomu, powyżej było całkiem sucho. Nalla i Huh rozglądali się po pomieszczeniu podczas gdy Lori klapła na tyłku w suchym miejscu i ciężko oddychała. Zmęczenie zwyciężyło.

Na górze Palpoo nadal mókł w strugach deszczu. Misiek postanowił sprawdzić poszycie i przy okazji wypatrywać potworów, które sądząc po dźwiękach znajdowały się w pobliżu. Rozróżnił już kilka głosów, liczba ta sugerowała że bestii w zupełności wystarczy do zamordowania jego i jego przyjaciół. W strugach deszczu mignęło mu jakieś cielsko. Włochacz przytulił się błyskawicznie do wystającej części okrętu. Deszcz i woda powinny skutecznie utrudnić wykrycie jego towarzyszy. Jeżeli stwory zaatakują jego towarzyszy ruszy im z odsieczą i uderzy od tyłu.
Awatar użytkownika
BE3R
Gracz
 
Posty: 1761
Rejestracja: 27 Paź 2011, o 21:47
Miejscowość: Chorzów

PoprzedniaNastępna

Wróć do Przestrzeń Huttów

cron