Wulkan prezentował się i funkcjonował o wiele lepiej niż dwa miesiące temu. Sporo rzeczy udało się zakupić bądź też pozyskać. Rozwiązało się kilka problemów, chociażby zapasy paliwa czy też leków, chociaż tych drugich wciąż brakowało. W związku z tym wszyscy, którzy zachorowali w ostatnim czasie byli przymusowo odsyłani na ,,urlop". Dopóki medycy po badaniach nie dali im zielonego światła, nikt nie mógł pracować ani opuszczać swojego lokum, aby choroba nie szerzyła się na pozostałych członków wulkanu i tym samym wykorzystywała i tak skromny zapas lekarstw. Z racji tego, że nikt nie chciał pracować przy wydobywaniu surowców Kittani wykorzystała to na swój sposób - powstrzymywała chorobę na tyle, na ile potrafiła izolując chorych, którzy i tak nie byli chwilowo potrzebni. Niestety dla dwóch Rebeliantów lekarstwa dotarły za późno i pomimo usilnych starań medyków nie udało się ich odratować. Wiedząc jednak, że choroba bywa śmiertelną zdecydowano o oddzieleniu nielicznych Gamorran od ludzi, aby wirus nie uległ mutacji i przeszedł na mieszkańców planety. Piec hutniczy, kopalnia oraz laboratorium musiały chwilowo poczekać.
Środkiem doraźnym wobec niechęci do wydobywania surowców została zwołana przez Kittani rozmowa z całym wulkanem. Wytłumaczyła im ze spokojem gdzie dokładnie znajduje się tajemniczy tunel i w jak odległym zakątku wulkanu znajdował się sam korytarz prowadzący do niego. Miejsce, które obrali sobie za najlepsze do wydobywania surowców znajdowało się na drugim końcu wulkanu i każdy z techników powątpiewał, aby tajemniczy korytarz gdzieś zawracał i ciągnął się przez całą szerokość wulkanu. Dzięki wcześniejszemu wydobywaniu tam surowców za rządów Hutta Urpy sieć korytarzy była znana i dokładnie opracowana - zdecydowanie dokładniej, niż te w których Kittani wpadła wskutek zawalenia się ścian. Ryzyko zawsze istniało, ale było ono zdecydowanie mniejsze niż mogliby przypuszczać.
- Potrzebujemy durastali do warsztatu oraz innych źródeł finansowania, aby zapewnić wam chociażby leki. Jak myślicie, dlaczego odwlekam wyprawę wgłąb tego przeklętego tunelu? Bo nie chcę ryzykować życiem kogokolwiek z was. Pójdę tam dopiero wtedy, gdy będziemy mieli przynajmniej jedną osobę czułą na Moc i odpowiedni sprzęt.
Rozmowy z Jainą zaczynały ją nieco irytować. Liczyła się z tym, że dowódczymi ma więcej zmartwień na głowie niż samą Gamorrę ale... to Kittani robiła tutaj całą brudną robotę zamiast niej. Liczyła tylko i wyłącznie na wsparcie tego, kto ją na Gamorr wysłał i w imieniu kogo działała. Tymczasem Solo zbywała ją
,,przeczuciem w Mocy" i szczęściem, które rzekomo miało towarzyszyć Kittani cały czas. Realia jednak pozostawały zupełnie odmienne od tego, co mówiła Solo. Pozostawało im tylko czekać na transport z zaopatrzeniem od przywódczyni Rebelii i nadal liczyć na owocną współpracę z Beji. Hutt okazywał się być coraz lepszym sojusznikiem, przynajmniej dopóki Kittani była w posiadaniu kredytów. Tak czy inaczej jej pomoc w wulkanie była nieoceniona i brunetka wierzyła, że nawet i bez kredytów Beji wyciągnęłaby w jej stronę pomocną dłoń.
***
Wieczorne sprawozdania były stałym elementem każdego dnia. Obydwoje razem z Xantee już dawno stracili rachubę który raz siedzieli razem nad datapadami i przeglądali raporty. Był to czas refleksji i planowania gdy reszta szykowała się do snu a atmosfera wewnątrz robiła się spokojniejsza i nawet nieco senna.
- Lepiej mieć solidny zapas paliwa niż żeby zabrakło go nam w połowie ewakuacji czy walki - wzruszyła ramionami w jego stronę. Była świadoma tego, że kupił większą ilość ,,po okazji" ale... paliwo z pewnością im się jakoś przyda. Chociażby na te 10 speederów i frachtowiec. Kto wie, może zaczną więcej się poruszać po planecie? Póki co z wiadomych względów pozostawali w ukryciu. - Rozmawiałam z nimi o tym wulkanie chociaż szczerze mówiąc... bardziej mi zależy na tym, żeby wszyscy wyzdrowieli niż wydobywali surowce na durastal. Problem z lekami może się pogłębić a wtedy... - przerwał im jakiś potężny huk. Czy to kolejny zawalony korytarz?
- Jak to awaryjnie wylądował? W wulkan prawie mi się wbił! - rzuciła wybiegając wraz z resztą w stronę wyjścia.
Niespodzianką z nieba okazał się nieznany im statek. Tylko dzięki temu, że uznano go za kogoś z Rebelii natychmiast ruszono w kierunku, skąd wydobywał się ciemny kłąb dymu. Ci, którzy mogli zostali zerwani na równe nogi i oddelegowani do pomocy. Kittani przybiegła wraz z Xantee jako jedna z pierwszych osób.
- Bardzo awaryjne to lądowanie - rzucił technik przyglądając się temu, co pozostało ze statku. Nie wiedzieli, kogo mają szukać... człowieka? Droida? Zeltrona? Lannika? A może przedstawiciela innej rasy? Dopiero po chwili wstępnych oględzin Kittani udało się usłyszeć charakterystyczne
beep bop, które już gdzieś słyszała...
- To R9 i Stardust! - krzyknęła w jego stronę i razem wspięli się na kupę złomu, która przypominała resztki kokpitu.
Tej nocy cały wulkan nie spał. Medycy natychmiast zajęli się rozbitkiem, którego stan ocenili na dobry ale ewidentny był jego chwilowy brak świadomości. U podnóża wulkanu dogaszano resztki pożaru i ratowano wszystko to, czego ogień nie zdążył strawić. Rot był odpowiedzialny za przetransportowanie i składowanie tego, co znajdowało się na pokładzie statku. Co prawda paliwa mieli teraz pod dostatkiem, jednak ciężki sprzęt a już szczególnie whisky, chociażby i marnej jakości uszczęśliwiły sporą część Rebeliantów. Sprawny R9 z racji stanu swojego właściciela chętnie kręcił się przy Kittani i Xantee, nie odstępując ich przez większość czasu w początkowych godzinach. To właśnie dzięki niemu dowiedzieli się, dlaczego lądowanie okazało się być tak bardzo awaryjnym oraz co znajdowało się na statku. Ponadto chętnie podzielił się z nimi ostatnimi przygodami nie znajdując sobie ciekawszego towarzystwa w całym wulkanie. Jedyny mechaniczny kandydat do tytułu przyjaciela Hope czyli Q4 znowu gdzieś przepadł. Kittani znając jego umiejętności i zdolności podejrzewała, że znowu zagubił się na jakimś statku zupełnie tego nieświadomy i opuścił Gamorrę.
Po kilku godzinach snu kobieta udała się do ambulatorium aby zapytać medyków o stan ich rozbitka. Usiadła wraz z R9 koło łóżka, na którym leżał i przeglądała coś na datapadzie, co jakiś czas prosząc droida o wykonanie obliczeń czy zaktualizowanie danych wulkanu. Skoro znaleźli się ponownie wewnątrz wulkanu i wszystko wskazywało na to, że zostaną tutaj jeszcze przez jakiś czas Hope dostał nowe, zaktualizowane mapy wulkanu oraz Gamorry oraz najnowsze dane dotyczące wulkanu. Akurat gdy sprawdzała deklarowany stan lekarstw usłyszała ruch wskazujący na to, że Michael się obudził.
- Solo podobno czuła, jak Moc się do mnie uśmiecha. Nie wspominała jednak nic o tym, że spadnie mi z nieba - przywitała się z nim na swój sposób, zahaczając nogą o ramę łóżka i przysuwając bliżej swój stołek. Powitanie R9 było za to zdecydowanie milsze i emocjonujące, nawet jak na droida. - Jak się czujesz? - zapytała widząc jego mętny wzrok błądzący po jasnym suficie.
- Już dowiedziałam się wszystkiego od Hope, nie musisz mi się tłumaczyć z tej dziury u podnóża wulkanu