Content

Przestrzeń Huttów

[Nar Shadda] - Kto pierwszy, ten lepszy

Image

[Nar Shadda] - Kto pierwszy, ten lepszy

Postprzez Mistrz Gry » 30 Maj 2019, o 11:16

IG-102 przylatuje z nieznanej przestrzeni

Droid przeszedł do mostka kapitańskiego, skąd przez iluminatory miał widok na księżyc. Nie, żeby widok mógł zrobić na nieorganicznej istocie jakieś wrażenie, MagnaGuard chciał jednak dobrze zapamiętać, gdzie ląduje.
Bez większych przeszkód weszli w atmosferę, przeszli przez pierwszą kontrolę i lecieli dalej, ponad bezkresnym molochem.
Mijali w dole dzielnice wszelkiego rodzaju. Zwykłemu człowiekowi mogłoby zakręcić się w głowie od nadmiaru budynków, neonów i nisko latających pojazdów. Na szczęście droid nie miał tego problemu.
Zwolnili w sektorze, który z daleka wyglądał na bogatszy. Wieżowce były zadbane, błyszczące durastalą i ogromnymi iluminatorami. Lądowisko, na które zaczęli osiadać, było położone na tyle wysoko, że nie było z niego widać dolnych i ciemniejszych poziomów miasta.
Gridley sprawnie posadził statek. Kiedy tylko wyłączyli silniki, z wejścia do wieżowca wybiegło kilku ludzi. Część z nich była w mundurach, pozostali w pancerzach, które wyglądały nawet na porządne. Ci drudzy trzymali w rękach karabiny blasterowe.
Kiedy komando wyszło ze statku, na lądowisko wszedł kolejny mężczyzna. Siwe włosy miał ścięte na jeża, brodę gładko ogoloną. Spod krzaczastych brwi spoglądały na nich małe, głęboko osadzone oczy. Jego twarz znaczyły liczne szramy, nie wyglądały one jednak na blizny.
Mężczyzna był potężnie zbudowany. Mięśnie ramion i klatki piersiowej grały mu pod ubraniem podczas chodzenia, co groziło rychłym popękaniem szwów koszuli. W ustach natomiast trzymał krótkie, widocznie wielokrotnie palone cygaro.
Bez większych wyjaśnień czy wylewności podszedł do Gridley'a i uścisnął mu rękę.
- Witamy na Księżycu Przemytników - powiedział, uśmiechając się półgębkiem - Zapraszam do mojego biura.
Ruszyli zatem za nim. W tym czasie część ludzi, która ich nie eskortowała, zajęła się sprawdzaniem statku. Jednak nikt nie zabrał im broni, którą mieli przy sobie.
Poprowadzono ich do dużego gabinetu. Mężczyzna usiadł przy swoim biurku i wskazał im przygotowane krzesła, ustawione w półokręgu. Za plecami gospodarza umieszczone było ogromne okno z widokiem na czubki budynków wokół wieżowca.
- Nazywam się Berret Web - podjął ich gospodarz - Wasz nowy pracodawca. Mam dla was szczegóły zlecenia, bo skoro tu jesteście i z własnej woli poddaliście się kontroli, to liczę na owocną współpracę.
- Wiecie już, że waszym celem są Kasjusz i Ankolis. Macie ich sprowadzić żywych, dlatego też jest to zadanie niełatwe. Ci dwaj byli zamieszani w planowany napad na pewne kasyno. Udało mi się dostać do grupy, która to planowała, ci dwaj jednak uciekli. I tutaj zaczyna się wasze zadanie.
Mężczyzna podał plik kartek Cassinowi, a ten puścił je w obieg. Były tam zdjęcia poszukiwanych oraz dane miejsc ich ostatnich pobytów.
- Skoro byli w stanie uciec przede mną - zaczął ponownie, zaciągając się cygarem - To znaczy, że mają jakiegoś potężnego sojusznika. A moi przełożeni nie chcą przykładać ręki do czegoś, co może zepsuć kontrakty ich przełożonych. Skomplikowane, ale tutaj tak to działa. Dlatego sprowadziliśmy was. Jeśli potrzebujecie jeszcze jakichś informacji, jestem do waszej dyspozycji.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Nar Shadda] - Kto pierwszy, ten lepszy

Postprzez Sskirt » 17 Lip 2019, o 15:10

Oprogramowanie nasunęło droidowi skojarzenie, że powierzchnia Nar Shadda dość mocno przypomina tą, jaką miał okazję rejestrować podczas ataku na Coruscant. Podobne wysokie budynki, sznury pojazdów i rozświetlane neonami ciemności niższych poziomów aglomeracji.
Nawet grupka istot, która wyszła im na przeciw miała wiele analogi z tą, na którą natrafili, gdy lądowali w hangarze, żeby porwać z bunkra ówczesnego kanclerza. Byli nienajgorzej zorganizowani i nieźle wyposażeni, a nawet też pilnowali kogoś na te standardy ważnego. No i tu podobieństwa się kończyły, bo wtedy wystarczyło dojść po trupach do niezbyt odległego celu, a teraz dopiero zaczynali swoje poszukiwania. No i nie byli w stanie obracać w peżynę powierzchni planety. Nawet punktowo.
Normalna istota, członek drużyny w dodatku, pewnie nie wepchnęła by się bezczelnie ze swoją wypowiedzią przed wypowiedź kapitana tejże i to bez narady z nim. Robot jednak nie odczuwał, żeby te zasady w jakichś sposób na nim ciążyły, to też po utworzeniu do pamięci kopi puszczonych w obieg dokumentów sformułował pytanie.
- Mówiłeś o grupie, czy to oznacza, że złapaliście jej resztę? I - dodał po chwili z wyczuwalnym akcentem na pierwszym słowie - właściwie przesłuchaliście? To w końcu byłoby źródło informacji o ich wspólnikach
Wielowątkowe oprogramowanie droida równolegle do rozmowy zabrało się za analizę skopiowanych wcześniej kartek, zwracając szczególną uwagę, czy nie powtarzają się jakieś miejsca lub typy miejsc, gdzie byli oni widziani. Pewna uwaga została też przypisana do sprawdzenia co reprezentują sobą jeśli chodzi o aspekt miliarny, czyli w walce.
- Zasadniczo przydałaby się też wiarygodna mapa okolicy, jako osoba obracająca się tutaj na pewno masz coś takiego.
Image
This user in the most of time can't write on chat and see archive of chat
Awatar użytkownika
Sskirt
Mistrz Gry
 
Posty: 235
Rejestracja: 3 Sie 2016, o 21:59
Miejscowość: Kraków

Re: [Nar Shadda] - Kto pierwszy, ten lepszy

Postprzez Mistrz Gry » 19 Lip 2019, o 10:24

Gridley rzucił droidowi spojrzenie spode łba, ale kiedy wysłuchał jego pytań widocznie stwierdził, że lepszych by nie zadał, dlatego wzruszył ramionami i czekał spokojnie na odpowiedź. A IG-102 zarejestrował sobie, że jak na przywódcę, Gridley niezbyt umie dbać o dyscyplinę we własnym oddziale.
- Grupa, o której mówię - odparł Web - Została wyeliminowana zgodnie z naszymi procedurami.
Droid, po powierzchownej analizie tych słów łatwo wywnioskował, że owa grupa do żywych nigdy nie wróci.
- Ale - kontynuował Barret - Przesłuchaliśmy jedną osobę, zanim... dołączyła do reszty swoich ziomków. Od niej też dowiedzieliśmy się, że w grupie są jeszcze Kasjusz i Ankolis. I od niej pochodzą informacje, które wam przekazałem.
- Mapę oczywiście mam - podał Gridley'owi niewielki chip - Zaznaczono na niej miejsca, w których ostatnio pojawiali się poszukiwani oraz dane o wspomnianych miejscach, lokalach bądź ich właścicielach.
Gridley schował mapę, a IG-102 tymczasem skupił się na analizie poprzednich danych.
Szybko zauważył, że Kasjusz i Ankolis najczęściej widywani byli w nocnych klubach i barach. Nie dziwiło go to, bo w końcu jeśli byli w i d z i a n i, to na pewno w miejscach publicznych, ale wskazywało to chociaż, jakie miejsca preferują. Albo jakich znajomych do pomocy mają.
Ostatnim miejscem, w którym widziano ich zaledwie wczorajszego wieczoru, był bar "Brzdęk". Świadek, który udzielił informacji, widział dwójkę mężczyzn wchodzących na zaplecze. Wychodzących nie widział.
Całą analizę przeprowadził dosłownie w kilka sekund, nie odwracając uwagi od toczącej się jednocześnie rozmowy:
- Jedna rzecz mi nie pasuje - odezwała się Ayanami - Skoro dorwaliście tak łatwo całą grupę, dlaczego ciągle wymyka wam się ta dwójka? Dlaczego musieliście posłać aż po nas?
Barret Web uśmiechnął się obrzydliwe, ssąc cygaro.
- Jest to jedna z rzeczy, które staramy się ustalić - odpowiedział - Też chciałbym wiedzieć, jakim cudem w jednej chwili mamy świeże informacje, o miejscu ich pobytu, a kiedy grupa uderzeniowa ląduje na miejscu, chłopaczków już nie ma. Podejrzewamy - przełknął ślinę. Przerwa w zdaniu była niezauważalna dla człowieka. Ale nie droida - Podejrzewamy, że pomaga im ktoś wysoko postawiony, albo że korzystają z pomocy półświatka. W każdym razie sprawnie się organizują i równie sprawnie wodzą moich ludzi za nos. Mamy tylko nadzieję, że nie spodziewają się zatrudnienia przez nas kogoś takiego, jak wy.
Web spojrzał po twarzach zebranych przed nim łowców.
- Potrzeba wam czegoś jeszcze? Kiedy chcecie zaczynać akcję?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Nar Shadda] - Kto pierwszy, ten lepszy

Postprzez Sskirt » 13 Wrz 2020, o 12:24

- Przydatny będzie pojazd repulsorowy na 7 istot ze stabilizowanym miejscem dla snajpera - wypowiedział się(znowu w imieniu całej grupy) droid - z nim ruszymy natychmiast.
Oprogramowanie ułożyło już podstawy planu, a przy wszelkich akcjach(nie-pokojowych), bojowy droid preferował działanie z ciężkim mobilnym wsparciem(najlepiej latającym). Brak kanonierki HMP, mogącej w razie czego zrzucić oddział B2 lub zniszczyć przeciwnika rakietami, można było na razie rekompensować w taki sposób.

- To kasyno, które planowali okraść jest jakieś szczególne? Słabo chronione? Właściciel ma wrogów? I co z tym wszystkim łączy Ciebie i twoich przełożonych? - tutaj już nawet niezbyt dyplomatyczne oprogramowanie droida odniosło wrażenie, że, zadając niewygodne pytania, wszedł na grząski grunt, na którym dość ciężki droid bojowy powinien stąpać ostrożnie. Nie przeszkodziło mu to jednak w wypowiedzeniu ostatniego pytania z lekkim tonem oskarżenia.


***


Gotów jestem teraz na ewentualny spór o kompetencje dowódcy tego oddziału, gdyby sam zainteresowany miał odwagę o to się upomnieć. Możemy drzeć koty w pojeździe przy reszcie ekipy, albo podczas spaceru do Brzdęku(tudzież gdzie indziej). Jemu też pozostawiam podział drużyny na mobilną i pieszą(ale ja idę pieszo)


***


Wyglądało na to, że bar "Brzdęk" będzie kolejną drobną spelunką, jakich pełno na niższych poziomach miast-planet. Jedną z tych takiego gatunku, gdzie nawet najdroższy alkohol zostaje solidnie rozcieńczony wodą nim trafi do zamawiającego, a po części(jeśli nie większości) neonowych liter szyldu pozostało tylko dość odległe wspomnnienie w postaci nieco jaśniejszych konturów na fasadzie lokalu. Takie przynajmniej można było mieć przeczucie, gdy szło się niższymi poziomami Nar Shadda, podziwiając szeroki przekrój takich podejrzanych lokali i jeszcze bardziej podejrzanych ich stałych bywalców.
Rachunek prawdopodobieństwa głosił, że druga część drużyny w pojeździe repulsorowym powinna mieć już zajętą pozycję przy "Brzdęku". Tymczasem reszta i droid, wysadzeni około kilometr dalej, przemieszczali się do niego pieszo.
Gdy byli już całkiem blisko, dość niespodziewanie dla wszystkich, z głębokiego mroku przy jedym z murów wyłonił się podejrzany osobnik i podszedł do nich. Robot co prawda zauważył go już wcześniej, widząc dobrze nawet przy ograniczonej ilości światła, ale po drodze mineli już tyle zaułków i ich podejrzanych mieszkańców, że przestał on zwracać na nich większą uwagę. Rzeczony osobnik był młodym, średniego wzrostu człowiekiem, ubranym w skórzaną kurtkę z kolcami i mającym na głowie, również podzielonego na kolce, wściekle kolorowego irokeza. Nienaturalnym krokiem podszedł on do robota. Jego twarz nosiła znamiona pobudzenia, a oczy były, jak to określa fachowa literatura, lekko wytrzeszczone.
- Igiełki śmierci? Tanio sprze... ou - mężczyzna najwyraźniej sam był pod wpływem tego co proponował i dopiero po chwili przyćmiony umysł zdał sobie sprawę, że twór, do którego podszedł, na pewno nie będzie zainteresowany użyciem tej używki. Tak też się stało.
I tak jak lecący owad trzaśnięty packą leci poza zasięg ręki użytkownika packi, tak i ta istota po przyjęciu prostego od androida bojowego, upadła w mrok na miejsce, z którego do nich podeszła. Mniej więcej.
Z drugiej strony ten narkoman mógł się okazać... użyteczny, wywnioskowało oprogramowanie droida. Podszedł on do niego i chwytając manipulatorem za materiał ubrania, dźwignął go na nogi. Potem spojrzał na współtowarzyszy.
- Pokażcie mu zdjęcia szukanych, każdego zaczepia może i ich widział - oprogramowanie nie wiązało z tym dużych szans, ale skoro ktoś się napatoczył można było go sprawdzić.
Image
This user in the most of time can't write on chat and see archive of chat
Awatar użytkownika
Sskirt
Mistrz Gry
 
Posty: 235
Rejestracja: 3 Sie 2016, o 21:59
Miejscowość: Kraków

Re: [Nar Shadda] - Kto pierwszy, ten lepszy

Postprzez Mistrz Gry » 14 Wrz 2020, o 17:20

- Zapewnimy wam wszystko, czego potrzebujecie - odparł Web, słysząc prośbę o sprzęt.
Natomiast słysząc pytania droida, uśmiechnął się nieprzyjemnie.
- Owe kasyno - zaczął Berret - Jest jednym z wielu, które prowadzi mój pracodawca. Jest doskonale chronione, bo przeze mnie. Jest szczególne, bo Casino Resplendent bawi najznamienitszych gości, jakich opłaca się zapraszać na Nar Shadda. Jest również niezwykle miłe swojemu właścicielowi, przynosi mu bowiem znaczące zyski. Wydaje mi się, że tyle musicie o nim wiedzieć i że to wam wystarczy.
Berret Web wstał, razem z nim podnieśli się pozostali.
- Jutro bądźcie w południe na lądowisku, na którym zostawiliście dzisiaj wasz statek, moi ludzie będą czekali z waszym sprzętem. Podkreślam jednak, że wypożyczamy wam go, nie oddajemy na własność. A na razie mogę wam życzyć owocnych łowów.


***



IG-102, tak jak inny członkowie ekipy, został wyposażony w komunikator, dzięki któremu on, Gridley i Cassin mogli utrzymywać kontakt z Ayanami i Crixonem, którzy przyczaili się w pojeździe repulsorowym na dachu niedaleko "Brzdęku". "Czujki" w osobie Twi'lekanki i Devaronianina nie wahały się natomiast wyrażać subiektywnych opinii na temat działania droida.
- Niech ktoś go przyhamuje - Magna Guard usłyszał głos Crixona - Bo gotów nam wyrzucić połowę świadków przez okna tej dziury.
- Słyszysz, droidzie? - odezwała się Ayanami - ostrożniej ze świadkami.
Tymczasem Cassin odnalazł narkomana w stercie odpadków i przyciągnał go, trzymając za bark.
- Nie, żebym miał coś do twoich technik przesłuchiwania - odezwał się Gridley, póki Cassin doprowadzał nieznajomego do "stanu używalności" - Ale rzeczywiście, mógłbyś przyhamować. I z łaski swojej pozwól mi wykonywać swoją robotę, czyli dowodzenie, jasne? Przypominam tylko, że kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy, mówiłem, że oczekuję wykonywania moich rozkazów. Nie zapominaj, z czyjej ręki na olej masz.
Obity narkoman w końcu wykazał jakiś odruch instynktu samozachowawczego i załkał:
- Powiem co chcecie!
Gridley dał znak, Cassin opuścił pięści. Dowódca Komanda klęknął przy przesłuchiwanym i przystawił mu do nosa holoprojektor, na którym wyświetlił podobizny Kasjusza i Ankolisa.
- Poznajesz tych dwóch? - zapytał, z pozoru uprzejmie - Byli tu ostatnio, więc nie kłam, bo będę wiedział, czy mnie oszukujesz.
- Tak! - odparł ulegle niedoszły diler - Widziałem ich, ale dwa dni temu. Przyszli tu w środku nocy i rozmawiali z barmanem, nic więcej nie wiem, przysięgam, niebijciejużjabędędobrypowiemcochceciealewięcejniewiembłagamdobrypanie...
- Już, już, już - Gridley powstrzymał potok słów gestem - Już wystarczy. Nie widziałeś, którędy albo z kim wychodzili?
- Nie! Przysięgam!
- Wierzę.
Dowódca wstał, schował projektor, skinął głową. Cassin podniósł mamroczącego błagania mężczyznę, trzymając za kołnierz wyprowadził w sąsiednią uliczkę i kopniakiem posłał w jej głąb.
- Wchodzimy do środka - powiedział Gridley przez komunikator - Dobrze by było, Ayanami, gdybyś miała na oku to wejście i dała znać, kiedy będzie się ktoś zbliżał.
- Robi się, szefie.
- Widzisz, droidzie? - powiedział Gridley, kiedy w trójkę wchodzili do baru - Takiego czegoś oczekuję. Posłuszeństwa i odrobiny szacunku, rozumiemy się?
Bar w środku robił jeszcze gorsze wrażenie, niż od zewnątrz. Na środku mieściło się podwyższenie dla kapel lub tancerek, wokół niego ustawione były stoły i krzesła, stanowiące przypadkową zbieraninę mebli. Kontuar mieścił się w głębi, a za nim stał pulchny, zarumieniony mężczyzna, który właśnie wyciągał szyję, żeby dojrzeć wchodzących nad głowami pozostałych klientów.
Prowizoryczna scena była pusta, a zajętych stolików było mniej, niż połowa, niemniej jednak rozmowy i rozgardiasz trwały. Mało kto zwrócił uwagę na nowo przybyłych, co mogło być tak dobrym, jak i złym znakiem.
Gridley nie uznał tego miejsca na tyle stosownym, by zdjąć kapelusz. Poprawił nakrycie głowy, odchrząknął i ruszył ku barmanowi.
- Pora mu zadać kilka pytań.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Nar Shadda] - Kto pierwszy, ten lepszy

Postprzez Sskirt » 19 Wrz 2020, o 15:45

Mocą a prawdą, to droid nie widział jeszcze złamanego kredyta za wysiłki, jakie podejmował dla pracodawcy, tak więc tzw. "odrobinę szacunku" droid mógł mieć tylko dla kogoś, kto coś sobą zaprezentował, a nie tylko dużo mówił. Zresztą i zwrot "odrobina szacunku" mógł być tu użyty nieco na wyrost.

Oprogramowanie było zdania, że gdyby wystawić barmana za krawędź dachu jego lokalu, głową w dół, trzymając go za nogę, to rzeczony barman wyśpiewałby wszystko. Niemniej teraz robot chciał sprawdzić jak drużyna sobie poradzi używając tylko swojego dyplomatycznego podejścia. Potem najwyżej zawsze będzie mógł użyć swojego rozwiązania siłowego. Przechodząc pomiędzy przypadkowo skompletowanymi stołami i krzesłami, trzymał się za plecami drużyny, a nawet udało mu się nikogo nie potrącić i nie sprowokować, wszakże "dyplomatyczną wizytę" w lokalu nie dobrze byłoby zaczynać od zwykłej karczemnej rozruby. Zajął pozycję z boku kontuaru, pod ścianą, uważnie słuchając rozmowy prowadzonej przez Gridleya ze wspomnianym barmanem. Przy okazji obserwował też i z grubsza nasłuchiwał, co mówią i co się dzieje w reszcie pomieszczenia. Z grubsza, bo w lokalu panował pewien rozgardiasz, który był w stanie całkiem dokładnie analizować, ale nie widział takiej potrzeby. Gdyby ktoś czegoś próbował, albo po coś sięgnął w ich kierunku, to android był przekonany, że dosłownie wybije mu ten pomysł z głowy. Przestawił manipulatorem moc swojej pałki, tak, żeby osobnik, który nią dostanie, tylko doznał wstrząsu, a się aby nie przekręcił, chociaż przy oberwaniu nią w głowę, czy okolice serca/rdzenia kręgowego to mogło być różnie. Podobnie i blaster przestawił na ogłuszanie.
Image
This user in the most of time can't write on chat and see archive of chat
Awatar użytkownika
Sskirt
Mistrz Gry
 
Posty: 235
Rejestracja: 3 Sie 2016, o 21:59
Miejscowość: Kraków

Re: [Nar Shadda] - Kto pierwszy, ten lepszy

Postprzez Mistrz Gry » 22 Wrz 2020, o 21:00

Droid postanowił podarować sobie wstęp, który Gridley przygotował dla barmana (podejrzewał, że mężczyzna obmyślał te słowa przez całą drogę do baru) i zajął się nasłuchiwaniem odbywających się w pobliżu rozmów.
- ...i zaczęli strzelać. Mówię ci, takiej akcji to jeszcze na dzielnicy nie było. Potem mówili, że pozbyli się "niebezpiecznych dla społeczeństwa elementów". Szwagier miał magazyn obok.
- A ci skąd się wzięli? Lepiej będzie wyjść, bo na awanturnych wyglądają.
- Jak znam życie, pytają o tych dwóch, co ich ostatnio ktoś szukał. Celebryty się nam tu nazjeżdżały.
- ...zajebiście się po tym rzyga, mówię ci. Także nigdy nie mieszaj z tym niespodzianki z banthy...
-...tych dwóch osobników - powiedział Gridley, nachylając się do barmana i przybliżając mu wyświetlacz pod sam nos - I że jesteś osobą, która może wskazać nam miejsce ich prawdopodobnego przebywania.
Barman oblizał nerwowo wargi, wytarł ręce o fartuch.
- Nie pamiętam wszystkich moich klientów - odpowiedział wreszcie - Mam ich tu dziesiątki. Jeśli chcecie odnaleźć zaginionych przyjaciół, możecie iść z tym do straży...
Oprogramowanie droida podpowiedziało mu, że jeszcze żadna istota organiczna nie próbowała wciskać drugiej takiego kitu. Oczywiście przedstawiła to w formie linijek kodu, wyświetlenie których poprzedziła drobiazgowa analiza.
- My się chyba nie zrozumieliśmy - powiedział Gridley, wyraźnie zniecierpliwiony - Zastanów się dobrze - czy przychodzilibyśmy do ciebie, gdybyśmy mogli to załatwić gdzie indziej?
Barman zastanawiał się. Bardzo intensywnie.
Droid wyliczył, że coś może potoczyć się nie po ich myśli.
- Bardzo chciałbym dogadać się w sposób pokojowy - kontynuował Gridley, położywszy dłoń na kaburze - Bo widzisz, nie lubię być zmuszany do robienia brzydkich rzeczy. Rzeczy, których potem będę żałował.
Odezwał się komunikator dowódcy. Gridley zbliżył urządzenie do twarzy, nie spuszczając oka z barmana.
- Wal.
- Pięciu gości idzie do baru - zameldowała Ayanami na ogólnym kanale - Zaraz będą w środku. Wszyscy pod bronią i w jednakowych płaszczach.
- Zawsze to samo - westchnął Gridley, odwracając się do droida - Gdzie oni ubrania kupują, w sklepach dla wielodzietnych?
Wtedy dwie rzeczy wydarzyły się jednocześnie. Barman wyciągnął spod lady karabin blasterowy t-21 i wycelował w Gridelya; do baru weszło pięciu mężczyzn, wszyscy w jednakowych płaszczach, wszyscy z blasterami w rękach; goście zamarli, jedni wpatrzeni w bar, pozostali w drzwi. Muzyka przestała grać.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Nar Shadda] - Kto pierwszy, ten lepszy

Postprzez Sskirt » 14 Paź 2020, o 12:28

Jeszcze gdy barman wciskał Griedleowi kit, którego nawet droid by nie kupił, robot chwycił za posiadany w kaburze blaster. Nie żeby go z niej wyciągnął, ale oprogramowanie podpowiedziało mu, że mogą wydarzyć się rzeczy względnie niespodziewane, dlatego się do nich przygotowywał.
Tak też się stało, a wydarzenia, jak na standardy ludzkie, potoczyły się naprawdę szybko. Mimo to automat z chłodną i bezlitosną kalkulacją obserwował ich rozwój i brutalnie na niego odpowiadał. Tego wieczora nie planował, żeby coś mu się wyrwało spod kontroli, a przynajmniej nie na stałe...
Gdy Gridley dostał komunikat o "gościach" droid wyjął blaster z kabury, a gdy barman schował ręce pod ladę, dyskretnie w niego wymierzył, w końcu stał z boku kontuaru. Dowódca popełnił błąd odwracając się bokiem do lady i gruby mężczyzna to wykorzystał, wyciągając nieco nieoczekiwanie spod niej spory blaster T-21.
Android zareagował na ten ruch od razu, jego wokabulator nadał komunikat głosem lekko zapijaczonego, stałego bywalca - Barman, koreliańska wishy dla wszystkich na mój koszt! - głos naprawdę zabrzmiał jak ludzki, a był zmodyfikowany tak, żeby dla ucha człowieka wydawało się, że pochodzi z głębi pomieszczenia. I zadział.
Barman, odruchowo, obejrzał się za Gridleya, na nieistniejącego wołającego go klienta, kątem oka zauważył też droida, celującego w niego z blastera i była to ostatnia rzecz jaką zobaczył... napiętą ciszę w barze przerwał głośny wystrzał, który podziałał mniej więcej tak, jak wyciągnięcie korka z wanny. Nagle wszyscy chcieli stąd spłynąć.

Wszystko wydarzyło się w ciągu zaledwie kilku sekund, strzał droida, upadek barmana, ogarnięcie się Gridleya, obrócenie Cassina, rzucenie się bywalców do wyjść i kolejne strzały.
Zabijacy, którzy wpadli do kantyny, dość szybko zareagowali na pierwszy strzał i wymierzyli w obecnych przy ladzie gości i droida. Pewnie nawet przerobili by ich na karmę dla banth, gdyby nie zamieszanie, jakie stworzyli uciekający klienci. Dzięki niemu oddali tylko kilka strzałów, w większości niecelnych, a celniejsze odbił MagnaGuard swoją pałką, jeden co prawda sięgnął Cassina, ale mandaloriańskie żelazo zatrzymało wiązkę i człowiek nie skończył z dymiącą, wypalona dziurą. Drużyna odpowiedziała również nieco przypadkowym ostrzałem, co skłoniło oponentów do rozdzielenia się i skrycia za stolikami oraz barowym podestem, przeznaczonym do występów. Cassin, Gridley i robot skryli się w tym czasie za kontuarem. Na te kilkanaście sekund zapanował impas. Można by powiedzieć, że obie strony czekały, aż sytuacja się wyklaruje, a wszyscy postronni opuszczą miejsce walki.
Automat szturchnął leżącego tam barmana, dalej był sztywny, ale powinien z tego wyjść. Zwłaszcza, że miało go czekać nieco nieciekawe, zwłaszcza jeśli to on będzie je mógł wykonać, przesłuchanie. W tym czasie Gridley połączył się z drugą częścią teamu - Jest burdel. Dajcie wsparcie....
Robot sięgnął manipulatorem po obecny na blacie dzwonek, ot zwykły dzwonek służący do przywoływania obsługi, gdyby ta gdzieś się zagubiła/zaginęła/tudzież opierniczała się na zapleczu. Wprawnym ruchem został on rzucony po wysokiej paraboli gdzieś na środek lokalu, jednocześnie wokabulator droida zakrzyknął głośno głosem przerażonego klienta - Termodetonator! - do drużyny zaś zakomenderował, tonem nie akceptującym sprzeciwu - Osłaniacie mnie!
- Co kur... - spróbował zaoponować Gridley, ale droid ani na tą odpowiedź nie czekał, ani jej nie słuchał. Po ułamku sekundy dzwonek nie był już jedynym obiektem w powietrzu. MagnaGuard wyskoczył za kontuaru na przynajmniej trzy metry w górę, a sześć do przodu i jeszcze w locie stwierdził, gdzie zajęła pozycję większość ich oponentów. Lądowanie za to okazało się nieco problematyczne i znajdujące się przypadkowo na drodze krzesło go nie przetrwało. Nic zresztą dziwnego, meble nie były przeznaczane, żeby spadał na nie ponad stu kilogramowy droid. Ekipa w płaszczach chyba spodziewała się, że w końcu usłyszą wybuch, ale zamiast tego zaskoczył ich odgłos ciężkiego spadające przedmiotu i trzask miażdżonego mebla. Na to wychylili się zza swoich zasłon i, gdy w końcu pojęli co się stało, otworzyli do droida ogień. Spóźnili się.
Cassin i Gridley w ślad za droidem wychylili głowy znad kontuarów i wymierzyli blastery w przestrzeń lokalu.
- Ten droid normalnie robi z siebie cel! - przetworzył odpowiedź Cassina system jego hełmu. Gridley takiego stanu rzeczy nawet nie raczył skomentować. Oczywiście nie ograniczyli się do tylko słów i gdy pierwszy przeciwnik wychylił się zza stolika Mando poczęstował go blasterowym boltem, który na miejscu wyłączył go z dalszej rozgrywki.

Zostało 4

Pozostali, choć już bez przekonania, zaczęli strzelać to do robota, to do konturaru. Kontuar odpowiadał swoimi strzałami i to dość celnymi, robot zaś w ogóle nie dawał się trafić. Nie było to zresztą dziwne, ledwo głowę na chwilę dłużej wychylili leciały w ich kierunku strzały, a robot ruszał się żwawo. MagnaGuard w kilku susach dotarł do pozycji najbardziej wysuniętego na lewo strzelca, w oczach mężczyzny pojawił się błysk zaskoczenia, wszak android przed momentem był na środku sali, a nie tu. IG nie zostawił mu jednak czasu do namysłu i, jednocześnie odbijając nieliczne strzały innych wrogów, posłał mu paraliżującą wiązkę ze swojego blastera i człowieka upadł na podłogę.

Zostało 3

To był ten moment, kiedy w grupę zaczęła wkradać się panika. Na razie powoli przechadzała się wokół pozostałych trzech najemników, ale zaczęła już im podszeptywać, że, być może, należy dać nogi za pas i się wycofać. Oni jednak jej nie usłuchali. Utrata prawie połowy drużyny nie była dla nich wystarczającym powodem do ucieczki. Musiały się przedstawić jakieś bardziej przekonujące argumenty, chociaż ich obecna sytuacja i tak nie była zbyt ciekawa. Android, który przykucnął za stolikiem, i jego kompani wzięli ich w krzyżowy ogień, ale jeszcze ich nie złamali...

Zostało 2

Wytapiając dziurę w szybie, przez okno wpadł wysokoenergetyczny bolt i, przepalając efektowny czarny płaszcz, sięgnął celu. Mężczyzna zwalił się na podłogę jak długi. Kompani spojrzeli z niedowierzaniem na jego stygnące ciało. Tak, zdecydowanie był trupem. I to była ta motywacja, jakiej im do tej pory brakowało, żeby śpiesznie opuścić to miejsce. Nie podnosząc głowy i jedynie z grubsza prowadząc ogień zaporowy, zaczęli się przekradać do drzwi, a MagnaGuard po łuku zmierzał za nimi. Ich drogi miały się przeciąć przy drzwiach.
- Przestańcie strzelać - rzucił robot do mikrofonu komunikatora.
Jak jastrzębionietoperz spada na granitowego ślimaka, nie zostawiając mu szansy na ucieczkę, tak wojenny android bojowy IG-102 MagnaGuard przeskoczył swoich oponentów i przeciął im drogę tuż przed drzwiami. Można było odnieść wrażenie, że sadystyczna część jego programowej osobowości, rozkoszuje się strachem, który odmalował się na twarzy najemników, gdy ten wprost spadł przed nimi.
- Będzie bardzo bolało - stwierdził niepokojącym tonem droid z naciskiem na drugie słowo.
Nic co dobre nie trwa wiecznie, tak i ten pojedynek musiał w końcu dobiec końca i robot nie chciał go już przedłużać. Jego oprogramowanie przetwarzało fakt, że przeciwnicy zgodnie pociągnęli za spusty blasterów. Analizował to, milimetr po milimetrze wciskanego spustu. Nie żeby zrobili to wolno, po prostu IG-102 szybko to przetwarzał. Toteż zanim z luf wyleciały wiązki zjonizowanego gazu, serwomechanizmy cofnęły androida z linii strzału i podziurawione zostały tylko drzwi. Odpowiedź nie była chybiona i, porażony paraliżującą wiązką z blastera mężczyzna, zaczął się w drgawkach zwijać po podłodze, momentalnie dołączył też do niego jego kompan.

Nikt nie został

Tylko, że nie była to zasługa ich metalowego przeciwnika. Gridley i Cassin dorzucili swoje 3 kredyty i znokautowali ich strzałami w plecy. Byli sztywni, choć część nadal żyła.
- Dobra, skończyliśmy - rzucił Gridley do komunikatora, idąc z Mando na spotkanie z droidem przy wejściu. Android bojowy przywitał ich komentarzem, ze znacznym odcieniem sarkazmu - Wiedziałem, że dyplomacja zawiedzie - i dodał - zbieramy żywych i przesłuchujemy? Mam w tej dziedzinie kompetentne opgramowanie...
Image
This user in the most of time can't write on chat and see archive of chat
Awatar użytkownika
Sskirt
Mistrz Gry
 
Posty: 235
Rejestracja: 3 Sie 2016, o 21:59
Miejscowość: Kraków

Re: [Nar Shadda] - Kto pierwszy, ten lepszy

Postprzez Mistrz Gry » 22 Paź 2020, o 19:59

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry

Gridley splunął na podłogę pełną potłuczonego szkła i wiórów ze stolików i drzwi; Cassin kopnął jednego z przeciwników, który akurat jęczał w jego zasięgu.
- Będziemy musieli się zmywać - zakomenderował Gridley - Cassin, weź jednego. Nie, tego bez ręki zostaw. Droidzie, weź ze sobą, z łaski swojej, pana barmana. Skorzystamy z twojego oprogramowania, ale nie tutaj. Ayanami, przylećcie tutaj, mamy dwóch pasażerów.
- Oj, współczuję im.
- Crixon, ty nigdy nikomu nie współczułeś. Zmywamy się stąd.
MagnaGuard, kiedy Gridley zwrócił się do niego, wyczuł nowy ton w jego głosie. Szacunek. I podziw. Gdyby był organizmem organicznym, poczułby satysfakcję.
Załadowali swoich "jeńców" na pojazd repulsorowy. Cassin usiadł brańcom na nogach i wycelował blaster w ich twarze. Mężczyzna w płaszczu był przytomny, ale nie mógł skupić wzroku - przyciskał rękę do rany w boku, niegroźnej, ale bolesnej i wymagającej opatrunku. Barman natomiast nadal nie odzyskał przytomności.
Ayanami siedziała za sterami, Gridley usadowił się obok niej i wybrał kierunek.
Wzbili się w powietrze i polecieli ponad dachami budynków. Gridley wybrał któryś, wyglądający na magazyn. Ayanami obniżyła lot i pozwoliła im wysiąść.
- Zatrzymam się na jakimś dachu i będę obserwować wejście - powiedziała.
Gridely kiwnął głową i dał znak Crixonowi. Devoronianin podszedł do drzwi magazynu i podłączył swój datapad do terminala. Chwilę postukał palcami w ekran i po chwili mogli wejść do środka.
- Z rejestru wynika, że to magazyn pobliskiego sklepu z częściami do holoprojektorów - powiedział mechanik, kiedy wchodzili do ciemnego pomieszczenia - Właściciel otwiera te drzwi raz na kilka dni, po zamknięciu sklepu.
- Zamknij za nami drzwi - powiedział Gridley.
Zrobili trochę miejsca na środku niewielkiego pomieszczenia i zapalili światło. Cassin rzucił pojmanych na ziemię, cały czas mierząc do nich z blastera. Barman powoli dochodził do siebie, a drugi mężczyzna próbował skupić wzrok na jednej osobie. Na mówienie jeszcze się nie porywał.
- No dobrze - rzucił Gridley, po obejściu pomieszczenia i upewnieniu się, że nie ma do niego innych wejść - Droidzie, pokaż nam, co potrafi to twoje oprogramowanie.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Nar Shadda] - Kto pierwszy, ten lepszy

Postprzez Sskirt » 30 Paź 2020, o 20:33

- Jak to szło...? Nie zaczynać od głowy bo ofiara się gubi... - rzucił ni to do siebie, ni to do ofiar robot, chociaż na tyle głośno, że obaj usłyszeli. Zbliżył się do leżących na ziemi i powiedział do barmana głosem, uprzednio użytym przy ladzie jego lokalu:
- I co z moją koreliańską wishy?.
Droid nie powiedział tego, żeby się popisać czy coś wyjaśnić, intencją jego oprogramowania było, żeby barman pozbierał myśli i przypomniał sobie na czym właściwie skończyli rozmowę. Kiedy dojrzał na twarzy niejakie odbicie zrozumienia, android postawił przed nimi holoprojektor i raz jeszcze wyświetlił podobizny poszukiwanych wraz z ich pseudonimami. Potem powiedział już normalnym, metalicznym i wypranym z emocji głosem, akcentując jednak każde słowo i pozwalając mu wybrzmieć w przestrzeni pomieszczenia:
- Gdzie jest Kasjusz i Ankolis?
Przedłużająca się cisza i brak odpowiedzi wskazywały na to, że białkowe istoty na razie nie zamierzały z nim współpracować. Chyba nie dostali(doświadczyli) wystarczająco przekonujących argumentów, wobec tego robot zamierzał to nadrobić.
Android poruszył się tak szybko, że człowiek nie zdążył zareagować. Wymierzył mu cios swoja pałką na wysokości żołądka. Ciało przyjęło paskudną, choć nie śmiertelną, porcję zjonizowanych cząstek i mężczyzna zaczął się w drgawkach wić po podłodze. Oczy uciekły mu do wnętrza czaszki. Po chwili również i rzeczony żołądek zaprotestował przeciw tak brutalnemu traktowaniu i zwrócił swoją zawartość. Doprawdy mężczyzna przedstawiał sobą teraz bardzo żałosny widok, tak, że aż barman się od niego odsunął, chociaż bez przekonania, gdyż widział, że Cassin w ślad za jego ruchem wodził celownikiem blastera.
Droid ujął za kark nędzną, drgającą, białkową istotę i przedstawił ją, niejako jako argument, dość zresztą wymowny, jej mocodawcy - Gdzie jest Kasjusz i Ankolis?
Image
This user in the most of time can't write on chat and see archive of chat
Awatar użytkownika
Sskirt
Mistrz Gry
 
Posty: 235
Rejestracja: 3 Sie 2016, o 21:59
Miejscowość: Kraków

Re: [Nar Shadda] - Kto pierwszy, ten lepszy

Postprzez Mistrz Gry » 6 Lis 2020, o 16:59

Mężczyzna skrzywił się i spróbował oddalić swoją twarz od oblicza droida, ale nie starczyło mu na to karku. Obezwładniony przez ból i żelazny uścisk MagnaGuarda, delikwent majtał nogami jak zdychająca ryba ogonem.
Gridley w spokoju obserwował pracę droida, a kiedy ten przystawił mu więźnia pod nos, z nonszalancją uniósł brwi, czekając po prostu na odpowiedź.
- Kasjusz i Ankolis - powiedział z trudem mężczyzna - Mieli być dzisiaj w "Brzdęku". Nie wiem, gdzie są teraz.
Droid zarejestrował wyraz zaskoczenia na twarzy Gridelya. Pracodawca kiwnął głową, pozwalając by MagnaGuard kontynuował.
Po kolejnym ciosie w brzuch pytanie zadał Gridely.
- Skąd wiedzieliście, że tych dwóch tu dzisiaj będzie?
- Dostaliśmy... informację razem... z rozkazami... - wysapał mężczyzna, z wysiłkiem łapiąc oddech.
- Jakie były wasze rozkazy?
- Mieliśmy pomóc im dostać się do... przygotowanej dla nich kryjówki. Mieliśmy dopilnować, żeby dostali się tam niepostrzeżenie... i bezpiecznie...
- Szefie, ta sprawa śmierdzi - skomentował Cassin.
Gridley przygryzł wargę, zamyślił się. Dał znak droidowi, żeby ten puścił brańca. Mężczyzna wylądował ciężko na ziemi.
- Powiedz mi teraz jedną rzecz - Gridley kucnął nad pojmanym - Jest bardzo ważna, więc dobrze się zastanów, jasne? Uwaga - Kto. Wydał. Ten. Rozkaz?
Nie odpowiedział od razu. Dyszał przez chwilę ciężko, częściowo z bólu, częściowo z wysiłku umysłowego. Rozglądał się wokół jak zagnane w kąt zwierzę.
- Nasz dowódca dostał je od swojego przełożonego. Nie wiem, jak się nazywa, mówili o nim "Pan B". Ja... ja już więcej nie wiem, naprawdę...
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Nar Shadda] - Kto pierwszy, ten lepszy

Postprzez Sskirt » 10 Lis 2020, o 21:06

Wydukane przez człowieka informacje nie były na razie dla droida zbyt użyteczne. Fakt, że poszukiwani mieli się dzisiaj pojawić w Brzdęku i prawdopodobnie byliby tam, gdyby drużyna nie zrobiła w nim rozpierniczu, był, jak by to po ludzku powiedzieć... niefortunny. Oprogramowaniu nie umknął też fakt, że inicjał B. pasował do ich pracodawcy Berreta Weba. Oczywiście mógł to być przypadek, tzw. zbieg okoliczności, niemniej liczne systemy myślowe głoszą, że nie ma przypadków. Na razie sklasyfikował to jako ciekawostkę. Do przesłuchiwanego zaś rzekł:
- Doprawdy? Sugerujesz, że przy tak ważnej akcji nie mieliście żadnego planu awaryjnego?
Droid dla demonstracji i dania człowiekowi do myślenia wykonał pełny, kolisty ruch swoją bronią, z którą mężczyzna miał już pewne doświadczenia. Dosyć bolesne z resztą.
- Lepiej żebyś miał jeszcze coś istotnego do powiedzenia. W przeciwnym wypadku ścierwojady zajmą się twoim truchłem zalegającym na niższych poziomach - po chwili zaś dodał - Jak się z nimi i z tym przełożonym komunikowaliście?
Android nie przeszedł zbyt szybko do następnych rękoczynów. Oprogramowanie sugerowało, i słusznie, że postawiony w sytuacji tak ekstremalnego stresu człowiek potrzebuje czasu, żeby odszukać w pamięci coś użytecznego, tudzież zmodyfikować podawaną przez siebie dotychczasową wersję wydarzeń. Niemniej nadużywanie cierpliwości wojskowego androida bojowego mogło się prędko zakończyć otrzymaniem kolejnego ciosu albo paraliżującej wiązki zjonizowanych cząstek.
I przesłuchiwany zdawał sobie z tego sprawę.
Image
This user in the most of time can't write on chat and see archive of chat
Awatar użytkownika
Sskirt
Mistrz Gry
 
Posty: 235
Rejestracja: 3 Sie 2016, o 21:59
Miejscowość: Kraków

Re: [Nar Shadda] - Kto pierwszy, ten lepszy

Postprzez Mistrz Gry » 17 Lis 2020, o 21:00

- Po ubezpieczeniu Kasjusza i Ankolisa mieliśmy... mieliśmy dawać im nowe instrukcje. Zazwyczaj to były adresy; wskazówki, gdzie mają pójść i co robić. Słyszałem, że tym razem mieli iść do takiego kasyna, "Złoty Kryształ". Mieli się tam pokręcić, w coś zagrać i potem wyjść.
- Oni mieli kontakt tylko z Panem B, my widywaliśmy ich tylko podczas "przeprowadzek". Z tego, co wiem, wszystko odbywało się przez losowe porty komunikacyjne. Oni korzystali z tych rozrzuconych po mieście, Pan B chyba używał kodowanych kanałów, tam mi się wydaje.
- W razie wypadku, takiego jak... jak dzisiaj... mieliśmy spotykać się w jednej z poprzednich kryjówek. Wszystkie szczegóły miał nasz dowódca, dostawał je bezpośrednio od przełożonego i tylko słownie, ale pamiętam miejsce ostatniej kryjówki. To było w Sektorze Portowym, dokładnie w budynku 38.7B albo C, jakoś tak. Jeśli nie przyszli dzisiaj do "Brzdęku", to pewnie będą właśnie tam.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Nar Shadda] - Kto pierwszy, ten lepszy

Postprzez Sskirt » 23 Lis 2020, o 12:22

Droid dokładnie zanotował odpowiedzi, właściwie można było ułożyć z nich już jakichś sensowny plan. Ewentualnie wprowadzały ich w kolejną pułapkę, ale dopiero co jedną brutalnie rozmontowali, to też nie spodziewał się czegoś, co mogłoby faktycznie im(jemu) zagrozić. Przezorny bywa jednak ubezpieczony.
Robot przez chwilę majstrował coś przy holoprojektorze. Nawet Gridley mógł stwierdzić, że współczesne urządzenie nie do końca chce podjąć współpracę z przeszło 90-letnim androidem. Ten jednak się nie poddał i już po chwili nawiązał z projektorem coś, co można by nazwać nicią porozumienia przy pomocy łączności bezprzewodowej i specyficznego formatu. Robot wcisnął odpowiedni przycisk na urządzeniu i po chwili uniósł się nad nim dość wierny wizerunek ich pracodawcy: Berreta Weba.
- Rozpoznajecie go?

Po wysłuchaniu odpowiedzi zwrócił się do Gridleya:
- Co z nimi robimy?
Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Image
This user in the most of time can't write on chat and see archive of chat
Awatar użytkownika
Sskirt
Mistrz Gry
 
Posty: 235
Rejestracja: 3 Sie 2016, o 21:59
Miejscowość: Kraków

Re: [Nar Shadda] - Kto pierwszy, ten lepszy

Postprzez Mistrz Gry » 3 Gru 2020, o 21:42

Przez twarz obydwu mężczyzn przebiegł cień. Droid nawet bez odpowiedzi wiedział, że mężczyźni z Webem mieli już styczność.
- To Barret Web - mówił pojmany - Pracuje dla Aurosa Sarettiego, jest szefem jego ochrony. Saretti ma kilka kasyn w mieście i potężnego wroga, dlatego zainwestował w ochronę.
- A kim jest ten jego "potężny wróg"? - wtrącił Gridley.
Mężczyzna oblizał popękane wargi, rzucił krótkie spojrzenie na MagnaGuarda.
- Sivron - wydyszał, jakby wypowiedzenie nazwiska wiele go kosztowało - Jacen Sivron.
- I niech zgadnę - pracujecie dla niego?
Mężczyzna kiwnął szybko głową.
- Ja tu widzę jakieś wewnętrzne mafijne porachunki, szefie - odezwał się Cassin.
- No raczej, nie inaczej. Gratuluję dedukcji, asie wywiadu.
- Co z nimi robimy? - zapytał droid.
Gridley wziął się pod boki, wydął wargi i patrzył przez chwilę na pojmanych.
- Obojętnie, czy ich zabijemy, czy zostawimy przy życiu, ten cały Sivron zorientuje się, że sprawą zajął się ktoś sprytniejszy, niż ludzie Weba. To nam trochę utrudni zadanie, którym, przypomnę państwu, jest odnalezienie Kasjusza i Ankolisa. Ponad to, wiemy już, że tym dwóm cały czas pomaga ktoś, kto ma środki i możliwości. To ewidentnie jakieś mafijne zgrzyty między Sarettim i Sivronem. Ale to nie nasza sprawa. My mamy odnaleźć Kasjusza i Ankolisa, i tylko to się na razie liczy. A ci dwaj - wskazał słuchających ich z rosnącym przerażeniem więźniów - Nie stanowią już dla nas żadnej wartości.
Barman i mężczyzna spojrzeli po sobie. Byli bladzi, barmanowi ręce zaczęły się trząść, jakby w ataku padaczki. Zrozumieli, że skoro omawiane są przy nich na głos plany, raczej nie opuszczą magazynu żywi.
- Musimy się naradzić i wymyślić plan - powiedział Gridley, dając Cassinowi znak, by ten opuścił blaster - Droidzie, czyń z łaski swojej swoją powinność i pozbądź się tych dwóch. Jak już skończysz, spotkamy się na zewnątrz. Trzeba pogadać, podsumować to wszystko.
To powiedziawszy, Gridley i Cassin wyszli, zostawiając MagnaGuarda i dwóch więźniów sam na sam.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Nar Shadda] - Kto pierwszy, ten lepszy

Postprzez Sskirt » 21 Gru 2020, o 17:18

Drzwi zamykały się za mężczyznami. Wraz z ich zamykaniem, barman i jego kompan widzieli, jak snop światła wpadający z zewnątrz do magazynu coraz bardziej się kurczy, aż w końcu znikł. Podobnie jak ich szansa na wyjście cało, a choćby i tylko żywymi, z tej przygody. Jedynym źródłem światła pozostało oświetlenie sufitu... no i czerwień jednego sprawnego fotoreceptora w masce MagnaGuarda. Ten zwrócił się do skazańców:
- Ostanie słowa?
To była podpucha. Android wcale nie zaczekał, aż mężczyźni coś powiedzą czy choćby się zastanowią co mają powiedzieć. Uderzeniem, aż ciężkim do zarejestrowania przez białkowe narządy wzroku z powodu jego szybkości, włączoną pałką trafił barmana w głowę. Mężczyzna legł na posadzkę. Pomijając fakt, że prawdopodobnie miał wstrząs mózgu i pęknięcie twarzoczaszki, to paskudne wyładowanie z broni robota najprawdopodobniej usmażyło delikatny system neuronowy mózgu. Innymi słowy mężczyzna był warzywem, i to całkiem możliwe, że właśnie umierającym.
Pierwsze uderzenie przeszło płynnie w drugie zadanego drugiemu człowiekowi, też w okolice twarzowej części czaski. Skutek był dość podobny i ten też był gdzieś na etapie umierania.
Teraz już nawet zręczny lekarz raczej by im nie pomógł. Zresztą droid zadał im swoją pałką jeszcze kilka ciosów i upewnił się, że nie żyją. W dodatku pewnej deformacji uległy ich twarze, więc nie było to też takie oczywiste, żeby zmarłych zidentyfikować, gdy ich w końcu znajdą. Po chwili zwłoki zostały zręcznie upchnięte pod stołem i stertą kartonów, za rzędem skrzyń, z innymi drobnym sprzętem, pod tymże stołem. Nieprędko ktoś zacznie czegoś szukać czegoś tak głęboko sam z siebie, jak można było stwierdzić biorąc pod uwagę, jaka warstwa kurzu się tam nagromadziła. Dopóki ciała same nie dadzą o sobie znać, raczej pozostaną niezauważone. Zresztą zostawili po sobie taki bałagań w Brzdęku nieposprzątany, że ten tutaj nikomu nie zrobi różnicy.

Uprzątnąwszy przesłuchiwanych, robot wyszedł z magazynku i dołączył do, czekającej w pojeździe repulsorowym, drużyny. Ten pojazd, choć może nie w tej konkretnej lokalizacji, był właściwie najbezpieczniejszym miejsce, gdzie mogli się naradzić. Toteż, po zmianie lokalizacji na nieco bardziej oddaloną od potencjalnego materiału dowodowego, Gridley był już w trakcie wykładania planu, który w międzyczasie ułożył:
- ...Crixon założy kamery, tak żebyśmy mieli podgląd na wejścia do obu budynków w Sektorze Portowym, które barman raczył nam łaskawie podać. - zaczął - Potem ustalimy, kto jest właścicielem "Złotego Kryształu" oraz, jeśli będzie to nasz klient, poinformujemy go, że zamierzamy wykonać tam rozeznanie...
- ...byle nie takie jak w Brzdęku. - rzucił kąśliwie Crixon, niemniej dowódca komanda puścił komentarz niby mimo uszu i kontynuował:
- I tutaj przechodzimy do sedna: podzielimy się na dwie i pół grupy:
Ja z Ayanami, udając zwykłych rządnych hazardu przybyszów, zrobimy w Krysztale rozeznanie
Wy
- tu wskazał na IG-102 i Cassina - w ścigaczu będziecie stanowić ewentualne wsparcie dla pozostałych.
Crixon zaś, jako pół drużyny, z dogodnej pozycji będzie obserwował nagrania z kamer i gdyby nasze cele jednak tam się pojawiły, wtedy złożymy im gościnną wizytę.
Pytania?

droid nie ma obiekcji, plan jest przez niego akceptowany jako dość dobry, z niezłymi szansami na udanie się
Image
This user in the most of time can't write on chat and see archive of chat
Awatar użytkownika
Sskirt
Mistrz Gry
 
Posty: 235
Rejestracja: 3 Sie 2016, o 21:59
Miejscowość: Kraków

Re: [Nar Shadda] - Kto pierwszy, ten lepszy

Postprzez Mistrz Gry » 29 Gru 2020, o 22:38

Pytań nie było. Gridley mruknął z zadowoleniem i skupił się na kontemplacji otoczenia podczas lotu.
Polecieli razem do Sektora Portowego i tam odnaleźli bloki mieszkalne. Crixon zabrał się za kamery i szybko zainstalował je w kilku miejscach, z których widać było wejście do bloku 7B oraz 7C. Sam Devaronianin ulokował się na dachu sąsiedniego bloku i niczym snajper przygotował do długiego oczekiwania.
Cassin przejął stery i skierował ścigacz w kierunku dzielnicy hazardu i ogólnej rozpusty. Ścieżek logicznych i programu prawdopodobieństwa droida nie zaskoczył fakt, że kasyno "Złoty Kryształ" znajdowało się w dzielnicy dla klientów z wyższych sfer.
Zatrzymali się nieco dalej od głównego wejścia. Gridley nakazał Twi'lekance zostawić broń w pojeździe, sam wziął tylko blaster i ukrył go w wewnętrznej kieszeni płaszcza.
- Jesteśmy w kontakcie - powiedział na odchodnym, wziął Ayanami pod rękę i dumnym krokiem pomaszerował razem z nią do kasyna.
- Szef jak zwykle wziął najlepszą fuchę - mruknął pod hełmem Cassin, podrywając śmigacz w górę.
Następne godziny nieuchronnie zbliżającej się do końca nocy spędzili na wypełnionym milczeniem oczekiwaniu. Droid przestawił się na coś, co prostsze twory maszynowe mogłyby określić trybem czuwania. Cassin, od początku zaniechawszy prób rozmowy, najwyraźniej drzemał. Co kilkanaście minut meldował się tylko Crixon, upewniając resztę drużyny, że żyje i ma się dobrze.
Gridley na początku też odzywał się co jakiś czas, potem uprzedził jednak, że będzie w coś grał i nie może szeptać do siebie na oczach innych gości. Milczenie przedłużało się, aż w pewnym momencie usłyszeli głosy z nadajnika od Gridleya. Nadawał na szerokiej wiązce.
- Tak, pan Saretti czasami odwiedza swoje przybytki - mówiła jakaś kobieta - Ale ostatnio ma chyba dużo na głowie, z miesiąc go tu u nas nie było.
Cassin przebudził się i próbował dojść do siebie, kiedy odezwał się Gridley:
- Wydaje się być zatem dobrym gospodarzem, że się tak wyrażę.
Kobieta zaśmiała się perlistym głosem.
- Ma pan rację, rzeczywiście. Pana kolej.
Usłyszeli odgłos czegoś toczącego się.
- Czerwona dziesiątka, pan Keslis.
- Gdybym tylko miał więcej czasu - westchnął Gridley - Odwiedziłbym wszystkie kasyna tutaj...
- W tym się panu nie podoba?
- Ależ skąd, droga pani. Powiedziałbym, że pod względem towarzystwa, to przebija wszystkie kasyna Galaktyki.
Cassin parsknął, ale wtedy odezwał się komunikator Crixona.
- Panowie - powiedział Devaronianin - Mam dwóch typków. Czekajcie... tak, to nasi poszukiwani. Wchodzą do bloku 38.7C
Cassin od razu się ożywił, droid poruszył się razem z nim. Gridley i Ayanami też musieli usłyszeć wieści, bo kontaktowali się wszyscy na jednej częstotliwości, otwartym łączem.
- Czekajcie - odezwał się ponownie Crixon - Ktoś za nimi szedł, dwóch kolejnych typków. Wchodzą do 38.7B i chyba są uzbrojeni. Obawiam się, że jeżeli się nie pospieszymy, to sprzątną nam poszukiwanych.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Nar Shadda] - Kto pierwszy, ten lepszy

Postprzez Sskirt » 9 Sty 2021, o 17:04

- Uaa... - powiedział Gridley, niby to reagując na wynik, który wypadł właśnie na rzuconej kości. Prawdą jednak było to, że wyrwało mu się to na wieść o sytuacji, którą przekazał mu Crixon. Obród zdarzeń był nieco niespodziewany, musiał to przyznać, ale tak już działał wolny rynek w tym zawodzie. Mężczyzna szybko ułożył sobie fakty, zmodyfikował plan, podjął decyzje i przystąpił do realizacji. Spojrzał na obecny na ręce chronometr i ponownie zwrócił się do właścicielki perlistego głosu z wyraźnym odcieniem zawodu w głosie:
- Niestety, jak mówiłem czas mi się kończy i pilne sprawy mnie wzywają. Lhira zastąpi mnie przy stole
Ayanami zajęła miejsce Gridleya i ten szybko odszedł "na stronę", po czym zwrócił się do ukrytego mikrofonu:
- Cassin, już tam lećcie, działajcie w razie potrzeby. Ja z Ayanami dołączymy do was - następnie skierował komunikat bezpośrednio do kobiety - a propo kończ elegancko tą partię i wychodzimy, nieco nam śpieszno.
Dowódca, odebrawszy przy wyjściu swój kapelusz i płaszcz, opuścił kasyno. Następnie, przywoławszy jedną z zaparkowanych taksówek powietrznych, poinstruował prowadzącą ja istotę o celu podróży oraz potencjalnym napiwku, za prędkie osiągnięcie celu. Po niedługiej chwili dołączyła do niego Twi'lekanka; grzecznościowo otworzył jej drzwi pojazdu, a sam zajął miejsce z przodu.
- Kto pierwszy, ten lepszy... - mruknął sam do siebie mężczyzna rozsiadając się wygodniej w fotelu, wznoszącej się właśnie taksówki.

Przebudzonemu Cassinowi, nie trzeba było dwa razy powtarzać.
- Przyjąłem, lecimy.
Pognany ścigacz wyrwał się do przodu i nawet jego pasażerem nieco zarzuciło, choć android prędko odzyskał stabilność. Mandalorianin wybrał korytarz powietrzny poniżej ogólnego pasma dostępnego do ruchu i szybko, choć ostrożnie się nim przemieszczał. Ostrożnie, bo przestrzeń nie przeznaczona do ruchu mogła zawierać jakieś niespodzianki; szybko, bo sprawa rzeczywiście była nagląca, wszak ktoś chciał im gwizdnąć nagrodę sprzed nosa. Droid nie zamierzał do tego dopuścić i wywołał na komunikatorze pasmo Crixona - Masz jeszcze jakieś użyteczne informację? Możesz przesłać obraz naszych konkurentów?

Cassin zatrzymał pojazd w powietrzu mniej więcej nad wejściem do bloku 38.7C.
- Stój! - rzucił droid do Cassina, na co okryta hełmem twarz obróciła się do robota. . . albo raczej do miejsca, gdzie jeszcze przed chwilą był.
Oprogramowanie ułożyło plan, procesor przeliczył trajektorię(a wszystko to dokonało się w ułamku sekundy) i android wyskoczył z lecącego speedera prosto na spotkanie z taflą najbliższego okna. Ta, z głośnym brzękiem tłuczonego szkła, wpuściła go do środka. Maszyna dźwignęła się z podłogi i otrząsnęła ze szklanych okruchów i drobinek.
Był w środku.
Jeszcze gdy Devoronianin zakładał kamery, zaopatrzył się od niego w informacje o strukturze bloku. Na jej podstawie MagnaGuard zamierzał teraz przemieścić się ku wyjściu na klatkę schodową, chyba, że coś wcześniej zwróci jego uwagę. Płynnym ruchem manipulatora włączył pałkę i obniżył jej moc. Jej cios nie powinien już nikogo zabić... ale dalej będzie bolało.
Image
This user in the most of time can't write on chat and see archive of chat
Awatar użytkownika
Sskirt
Mistrz Gry
 
Posty: 235
Rejestracja: 3 Sie 2016, o 21:59
Miejscowość: Kraków

Re: [Nar Shadda] - Kto pierwszy, ten lepszy

Postprzez Mistrz Gry » 14 Sty 2021, o 22:42

Droid usłyszał jeszcze głos w komunikatorze:
- Co on do jasnej cholery robi...? - rzucił Cassin w niebyt.
MagnaGuard ruszył przez mieszkanie. Jakaś kobieta pojawiła się w jego polu widzenia, krzyknęła i schowała się w jakimś pokoju. Droid zignorował ją.
Wyszedł na korytarz. Bazując na zaimportowanej mapie i informacjach Crixona, ruszył w lewo. Dotarł do klatki schodowej i wybrał drogę na górę, na wyższe piętra. W tym samym czasie odezwał się Devoronianin:
- Tych dwóch drabów idzie do 38.7B, zaraz będziesz miał towarzystwo. Czekaj... Cassin kurwa, na dachu. Strzelaj, idioto!
MagnaGuard zarejestrował kilka wystrzałów z blastera, a po chwili odgłos czegoś ciężkiego rozbijającego się o dach bloku.
- Droidzie - znowu głos Crixona - Od góry wchodzi do ciebie dwóch... Zaraz pójdzie Cassin, tylko niech szef wreszcie przyleci.
- Jestem w drodze - rzucił Gridley - Wytrzymajcie chwilę. I znajdźcie mi nasze cele.
Droid przyjął informacje z typowym dla siebie niewzruszeniem i z tymże zaczął wspinaczkę po schodach. Chociaż w jego przypadku bardziej przypominało to bezwysiłkowe susy.
Słyszał jakieś poruszenie na klatce schodowej na górze, zarejestrował też poruszenie windy z parteru. Wiedział jednak, że zdąży - Crixon już podał mu namiary na dokładny numer mieszkania, w którym ukryli się Kasjusz i Ankolis.
Nie zastał ich jednak w samym mieszkaniu. Natknął się na nich, prawie tratując, w holu wiodącym do kryjówki.
Dwóch mężczyzn - obaj względnie niscy, jeden z rudawymi, drugi z bujnymi, ciemnymi włosami - stanęło jak wrytych na widok rozpędzonego droida. Tymczasem pościg zbliżał się z każdej strony.
- Szefie - mówił Cassin - Mam problem.
- Pięć minut. Przyciśnij trochę człowieku!
- Szefie, leci tu następny jazdolot, mają małe działko na pokładzie. Lecę się ukryć, bo będą mieli mnie jak na tacy.
- Zaraz będziemy - zapewniał Gridley - Crixon, schowaj się gdzieś.
- Tak jest.
- Droidzie, pilnuj celów, tymi w jazdolocie się zajmiemy. Tylko mają być żywi! Napastnicy mnie nie obchodzą, rób, co uważasz za słuszne.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Nar Shadda] - Kto pierwszy, ten lepszy

Postprzez Sskirt » 26 Sty 2021, o 15:53

- Przyjąłem - nadał robot na wspólnym paśmie.
Zaskoczenie celów nie było dziwne. Zdecydowanie niecodzienna jest sytuacja, kiedy wpada się na prawie dwumetrowego robota bojowego prawie niespotykanego modelu. MagnaGuard przewyższał cele właściwie o głowę, a za korpusem załopotała mu piaskowa peleryna, która owijała prawy naramiennik i częściowo manipulator. Niepokojącego widoku dopełniało fioletowe światło pałki elektromagnetycznej, trzymanej przez droida i czerwony poblask jego fotoreceptorów.
- Chodźcie ze mną, jeśli chcecie żyć - wypowiedział wokabulator mechanicznym, wypranym z emocji głosem. Mężczyźni chyba jednak nie mogli się do końca pozbierać, a robot nie miał aż tyle czasu, żeby na to czekać. Wyłączył pałkę i gestem wskazał im kierunek korytarzem na klatkę schodową - Szybko na niższy poziom! Oni wiedzą, że tu jesteście.
I, nie zważając na ewentualne protesty, pchnął ich w rzeczonym kierunku. Musieli ustąpić, jeśli chodzi o brutalną siłę nie mogli się z mierzyć z wojennym androidem. Przynagleni ruszyli śpiesznie korytarzem i wypadli na schody prowadzące na niższe piętro. On jednak został.
- Uważajcie na windę, nią też jadą. Zaraz do was dołączę.
Na podstawie dotychczasowych danych droid wiedział, że napastnicy przemieszczają się schodami z dachu i windą z parteru. Żeby ten pościg osłabić, tudzież opóźnić, postanowił przynajmniej jedną z dróg spróbować wyeliminować. Gdy cele schodziły po schodach, MagnaGuard dopadł do drzwi windy na tym poziomie i wbił ustawioną na pełną moc broń w jej panel sterowania. Rozległ się trzask metalu, a po chwili można już było w powietrzu wyczuć woń ozonu, tak charakterystyczną dla palących się instalacji elektrycznych. System droida niestety nie były w stanie przeliczyć, czy to działanie na pewno zatrzyma korzystających z dźwigu osobowego, ale działanie to nie było zbyt wymagające, więc można było zaryzykować.
Równolegle zauważył on też, że odgłosy kroków na schodach się przybliżyły, co oznaczało, że pościg był już całkiem blisko. Nie zwlekając robot płynnym ruchem wyciągnął blaster z kabury, przestawił moc wiązki na śmiertelną i chwilę wpatrywał się w załom klatki schodowej, prowadzącej w górę. Odgłosy stąpnięć się przybliżyły i gdy tylko uzbrojony mężczyzna wszedł w możliwą trajektorię blasterowego strzału, droid mu go zaserwował, a właściwie nawet kilka. I przynajmniej jeden z nich na pewno trafił.
Ale MagnaGuard nie czekał na skutki i ewentualne ogarnięcie się w sytuacji oponentów. Ruszył i w kilku susach pokonał dzielącą ich odległość. Zamierzał po prostu wyeliminować tą dwójkę szybkimi ciosami swojej pałki elektromagnetycznej, a następnie wrócić do Kasjusza i Ankolisa. Chyba, że winda na jego poziomie otworzy się jednak wcześniej, niż zdąży to zrobić. Wtedy będzie musiał zająć się najpierw jej załogom, a dopiero potem celami.
Równolegle osobny wątek w systemie cały czas nasłuchiwał, czy aby winda jednak będzie dalej jechała, czy też zamrze na dobre.

Tymczasem w jazdolocie, wyposażonym w działko:
- Szefie, jakaś powietrzna taksówka tu leci...
- Idioto, to musi być ich wsparcie - bo też kto inny mógł ciągnąć tutaj? Zwłaszcza, że widział, że właśnie zaczynamy zadymę i pojawiają się coraz większe zabawki... A nawet gdybym się mylił, to przekonamy się po salwie ostrzegawczej. - Dokończył w głowie myśl przywódca zbirów. - Rozgrzać działko i weźcie go na cel
- Się robi

Kierowca powietrznej taksówki nie urodził się wczoraj. Nie mówiąc już o tym, że dość długo pracował w tej branży i na tej planecie, żeby wyrobić w sobie sporo instynktu samozachowawczego. Toteż, gdy tylko zauważył, że pojazd repulsorowy nad celem jest wyposażony w działko i że to działko w dodatku obraca się w stronę jego drogiej taksówki, i bierze ją na cel, natychmiast zawrócił, żeby skryć się za najbliższym budynkiem.
- Nie podlecę dalej, oni mają działo! - stwierdził pilotujący mężczyzna. Gridley'owi również ten fakt przeszkadzał. Lot w jego zasięgu nie należał do rozsądnych posunięć
- Obleć te kilka budynków nisko nad ziemią, blisko ścian i wysadź nas na chodniku prowadzącym do tylnego wejścia. Gratyfikacje jeszcze ustalimy...
- Ayanami, jak włączyć twój karabin? - to odezwał się Cassin na wspólnym kanale.
Kobieta skrzywiła się, najwidoczniej nie uśmiechała się jej perspektywa tego, że ktoś inny niż ona sama, będzie używał jej karabinu snajperskiego. Westchnęła z rezygnacją. Ich sytuacja i tak była nieciekawa, a podejrzewała, że Mandalorianin umiałby go użyć, ale pytając się jej, niejako pyta o pozwolenie, tak z uczciwości.
- Zacznij od celownika, jego digitalizującą nakładkę i system uruchomisz przez obrót trzeciego pierścienia...
Image
This user in the most of time can't write on chat and see archive of chat
Awatar użytkownika
Sskirt
Mistrz Gry
 
Posty: 235
Rejestracja: 3 Sie 2016, o 21:59
Miejscowość: Kraków

Następna

Wróć do Przestrzeń Huttów

cron