Content

Przestrzeń Huttów

[Gamorr] Porządkowanie spraw

Image

Re: Spotkanie na Korriban

Postprzez Gweek » 1 Lis 2020, o 12:21

Przez kilka dni wyczuwalne były wibracje. Delikatne drżenie ścian i podłoża mogło zwiastować ożywienie się wnętrza planety. Nie zwiastowało to niczego dobrego, ale taka była natura. Nieprzewidywalna.

Gdy prace przy zapieczętowaniu korytarza ustały, Gweek odczekał jeszcze trochę czasu, aż do wypalenia się pierwszej z pochodni. Zaznajamiał się z miejscem, gdzie będzie przebywał przez najbliższy czas i planował jak najszybciej się stąd wydostać. Czekała go ciężka przeprawa przez zwały ziemi, kamieni i odłamków skalnych. Nikt by się nie odważył wysadzić sufitu w kontrolowany lub nie sposób, aby utrudnić wydostanie się istocie, która na własne życzenie kazała się odciąć od świata zewnętrznego. Wódz ostatnimi czasy przejawiał objawy szaleństwa, ale nie było czym się dziwić. Każdy z wielkich miał na czymś obsesję lub odbijał za mocno w jedną ze stron. Dopóki był nieszkodliwy dla społeczeństwa, dziwactwa były tolerowane. Tak i tym razem nasłuchiwano odgłosów zza hałdy. Gdy ustaną na dobre czyli na dobę, rozpocznie się akcja ratownicza.

Kamienie których unieść nie mógł, rozbijał kilofem na mniejsze. Znosił na koniec korytarza, mozolnie wygrzebując otwór przy suficie zdolny pomieścić jego gabaryty. Ziemię, pył i kurz rozgarniał na boki dłońmi tak, jak robili to górnicy wiele pokoleń przed nim. Miał czas zastanowić się nad dotychczasowymi osiągnięciami i porażkami. Wykonując bezsensowną robotę z punktu widzenia innych, Gweek walczył z samym sobą. Jadła miał dużo, natomiast nie przewidział, że tak szybko płyny będą wyparowywać z jego ciała. Pokusa zażycia płynnych dopalaczy narastała. Z każdą godziną pracy ciało się męczyło i słabło. Przerwy na posiłek i sen niewiele dawały. Niecodzienny wysiłek zakwasił ciało, pracujący umysł przy monotonnej pracy wysysał energię. Oszczędzając źródło światła, spowolnił sam siebie, pracując po ciemku. Próbował korzystać z nauk Michaela, który mawiał że oprócz normalnego widzenia musi "czuć". I to właśnie wyczuwanie nierówności pod stopami sprawiało dużą trudność. Intuicyjne przemieszczanie się i kilka upadków w całkowitych ciemnościach przerywał odpaleniem pochodni. Porządkował drogę i pracował dalej. Nie przewidział jednego. Że braknie mu zwykłych płynów i będzie musiał przyspieszyć, ulegając alkoholizmowi. Co jakiś czas podpijać słodkie trunki, dodatkowo się odwadniając. Przynajmniej nauczył się jednego. Że wcale nie musi pić. Nie wyleczył się z choroby całkowicie, ale w pewnym stopniu z nią wygrał. Wykonał pierwszy krok w kierunku abstynencji. Nauczył się asertywności i odmawiać pokusie.

Po czterech dniach odnalazł Nurrę w swojej komnacie. Pomieszczeniu na uboczu, ładnie urządzonym. Okupowała łoże w pozycji na wpół siedzącej, sterując całym społeczeństwem z tego miejsca. Jej brzuch znacznie ciążył, utrudniając poruszanie. Kofburg wyręczała ją z wielu obowiązków i pomagała najlepiej jak umiała. Kilka znachorek wyczekiwało w pobliżu na rozpoczęcie porodu. Kilka wydarzeń miało mieć miejsce w ciągu najbliższych dni. Wielkie święto z okazji narodzin dziecka, wylot Gweeka w nieznane, zawody o tytuł najzręczniejszego wojownika i pierwszy wyścig pojazdów latających na Gamorr - organizowany przez nie-gamorrean.

Gweek żył chwilą. Nie martwił się na zapas, krążył w pobliżu matrony. Prostował sprawy, które zaniedbał przez te kilka dni. Treningi Moczu były zakończone, jak twierdził Michael. Teraz sam musiał eksperymentować i zdobywać wiedzę. Pogłębiać podstawy nauki o nadprzyrodzonej sile. W ciemnej samotności korytarza siedział i medytował, próbując poruszać kamienie siłą umysłu. Ponoć było to możliwe, ale nie w tym momencie. Za szybko by chciał osiągnąć sukces. Ta umiejętność musiała poczekać. Gdy zamykał oczy, czuł drzemiącą siłę w przedmiotach i otoczeniu. Gdy wyciągał ku niej rękę, oddalała się i umykała. Nie potrafił jeszcze wyzwolić z niej uwięzionej potęgi, przyciągając do siebie. Jedynie gdy mocno się skupił, potrafił tchnąć lekki powiew, mgiełkę do przedmiotu, którego używał. Stawało się on wtedy bardziej precyzyjnym narzędziem. Ułatwiało pracę, mniej męczyło.
Opuszczenie izolacji miało swoje plusy. Strzygł zdrowym uchem i więcej słyszał. Wyłapywał drobne szmery z otoczenia, wcześniej nie słyszalne. Szelest ubrania mijanych istot, stukot podeszw butów o twarde podłoże, ocieranie się niesionych narzędzi przy pasie. Jedno oko drażniło umysł dodatkowymi bodźcami. Przeszkadzały mu niezauważalne do tej pory plamy na ciele lub ubraniach. Kruszynki jedzenia oblepiające ciała współmieszkańców po niedawnym posiłku. Drobiny piachu i tumany kurzu w różnych miejscach. Pęknięcia na wspornikach i drewnianych belkach. Bałagan w korytarzach najbardziej uczęszczanych. Coś na co kiedyś nawet nie zwróciłby uwagi teraz rzucało się w oko, zostawało w pamięci i nie chciało wylecieć. Nadmiar informacji zalewających mózg przyprawiał o ból głowy.
Image

gg 5214304
Awatar użytkownika
Gweek
Gracz
 
Posty: 319
Rejestracja: 13 Sty 2016, o 15:10
Miejscowość: Wrocław

Re: Spotkanie na Korriban

Postprzez David Turoug » 7 Lis 2020, o 15:42

Coś się kończy, coś się zaczyna. Stardust już kilka dni temu podjął decyzję o opuszczeniu Gamorry, czy na zawsze tego nie wiedział nikt. Jedi czuł, że od jakiegoś czasu życie na planecie toczy się swoim, nieśpiesznym tempem, a ogólna atmosfera euforii jaka zapanowała po pokonaniu Mrocznej Mirax, dawno wyparowała. Gamorreanie pragnęli objąć kontrolę nie tyleż nad samym wulkanem co, jakby nie patrzeć, swoją planetą i szło im to całkiem nieźle, zważywszy na fakt, że Beji przysłała po część swoich ludzi statki. Michael domyślał się, że może to być pokłosie ingerencji Jainy w relacje z Huttami. Oczywiście współpraca nie została całkowicie zawieszona, jednak nie dało się ukryć, iż nastąpiło jej ograniczenie.
Dzięki tym okolicznościom, nastąpiło też pewne rozprężenie w samym wulkanie, gdyż pobratymcy Gweeka nie byli już tak roszczeniowi i agresywni wobec neutralnych mieszkańców wulkanu. Wiadomość ta ucieszyła przede wszystkim Kittani, która mogła ponownie skupić się na treningu Jedi i po wielu tygodniach udało jej się naprawić i uruchomić miecz świetlny, jaki dostała od Stardusta. Ten przypomniał raz jeszcze uroczej brunetce, że przed dziesiątkami lat, oręż należał do Roberta Duine'a. Bezimienny podczas kilku sesji ćwiczeń nauczył Levfith podstawowych technik ataku i obrony, choć i tak większy nacisk kładł na doskonalenie technik samej Mocy niż walkę mieczem świetlnym.
Mężczyzna odbył też ponownie kilka rozmów z Gweekiem, który zakończył swoją izolację. Co prawda nie były to już typowe treningi, jednak człowiek udzielił kilku rad Gamorreaninowi. Miał nadzieję, że Największy Wojownik na Gamorr będzie kierował się przede wszystkim rozwagą i rozsądkiem, natomiast agresję pozostawi na prawdziwe zagrożenia. Zapewne Jaina miałaby więcej do powiedzenia w kwestii treningu męża Nurry, może wykazałaby większe zrozumienie i przede wszystkim cierpliwość wobec wielkoluda, nie mniej Stardust nie miał żalu do niego. Koniec końców to on był tutaj gościem i mógł jedynie sugerować pewne rozwiązania autochtonom.
Choć Michael nie chciał się przed kimkolwiek przyznać, to na Gamorr zaczynała doskwierać mu swego rodzaju samotność i może też nostalgia. Sam jednak to końca nie wiedział za czym. Dopiero po kolejnych medytacjach, zdał sobie sprawę, że do tej pory często sam szukał wsparcia i odpowiedzi wśród innych, natomiast już od dłuższego czasu to od niego wymagano przedstawiania planów, złotych środków i pomocy.
Nie dało się też ukryć, że chciał także nawiązać nieco inną relację z Kittani, niekoniecznie opartą na systemie mistrz-uczennica. Czasami wydawało mu się, że dziewczyna dopuszcza go nieco bliżej, by potem znów odtrącić. Na szczęście Jedi nie należał do specjalnie nachalnych, a tym bardziej obrażalskich i liczył że z czasem Kitty będzie patrzeć na niego inaczej. Na tą chwilę tak się nie stało. Czy była to wina Stardusta? A może Levifth wciąż nie pozbierała się po stracie Durosa Cada? Na te pytania nie szukał już odpowiedzi. Miał przed sobą nowe, tajemnicze zadanie.
Dzień przed odlotem obwieścił swoje rozstanie z Gamorrą, dając dotychczasowym towarzyszą szansę, na ostatnie rozmowy. Sam także wybrał się, do znanego sobie uroczyska, nieopodal wulkanu, by raz jeszcze pomedytować wśród natury. Pod wieczór krzątał się po centrum dowodzenia, a tuż za nim jak cień poruszał się droid R9 "Hope", którego popiskiwania miały raczej smutny ton.

Gweek, Kittani jakbyście jeszcze chcieli zahaczyć Stardusta po raz ostatni, to jest szansa ;)
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Gamorr] Porządkowanie spraw

Postprzez Gweek » 27 Gru 2020, o 23:27

Gweek siedział na drewnianej skrzyni, jak za dawnych lat. Doskwierał mu gorąc , podobny do Tatooine. Od tamtego czasu nieco się postarzał i z leksza zdziadział. Doszło mu zmartwień, a kolejnym z nich był wylot człowieka, który mocno pomagał ogarnąć tutejszy bałagan. Jedyne co mógł, to życzyć mu jak najwięcej Farta. Szkoda, że opuszcza to miejsce. By zapełnić pustkę po nim, wystawił się na widok publiczny i do dyspozycji mieszkańców Wulkanu. Najlepszym do tego miejscem było właśnie lądowisko. Był dobrze widoczny i czekanie było mu na rękę. Mógł myśleć co będzie, co się wydarzy w najbliższych dniach i godzinach.
Image

gg 5214304
Awatar użytkownika
Gweek
Gracz
 
Posty: 319
Rejestracja: 13 Sty 2016, o 15:10
Miejscowość: Wrocław

Re: [Gamorr] Porządkowanie spraw

Postprzez Kittani Levfith » 23 Sty 2021, o 23:54

Gamorra nigdy nie kojarzyła się jej ze spokojem. Każdą chwilę spokoju przerywało wydarzenie, które w jakiś sposób wpływało na wszystkich - nie tylko tutaj, ale również i w całej Galaktyce. Kittani sama niejednokrotnie zastanawiała się, dlaczego się tutaj znalazła i jaką pełniła rolę we wszystkich dotychczasowych wydarzeniach. Niełatwo było zjednać wszystkich mieszkańców wulkanów - każdy oczekiwał czegoś innego od swoich dowódców, a zachowanie rozwagi i spełnienie ich próśb często prowadziło do konfliktów interesów. Dodatkowo Nurra za wszelką cenę nie chciała odpuścić władzy absolutnej nad wulkanem. Gweek zdawał się rozumieć obawy istot ludzkich wobec przejęcia przez jego partnerkę wszystkiego, czego dokonali wspólnym wysiłkiem i przelaną krwią. Kittani służyła mu poradą o każdej porze dnia i nocy, podobnie zresztą jak Jaina i Michael. Widziała, że Gweek nie odnajduje się w tym tak dobrze jak na polu walki. Wszyscy jednak wierzyli, że uda mu się również i to przedsięwzięcie. W chwilach zwątpienia Kittani zawsze mu przypominała kim byli na Tatooine i jak długą i skomplikowaną drogę przeszli razem.

***


Treningi oraz medytacje w Mocy stopniowo zajmowały jej większość dni spędzonych w wulkanie. Na początku kobieta nie mogła się przyzwyczaić do tego, aby spędzać wiele godzin na wyciszeniu i skupieniu. Całe jej dotychczasowe życie na Gamorrze to wieczny pościg - za Imperium, za klanem, za Besadii, za zasobami, za spokojem w wulkanie, za własnym życiem.... Michael widział, że Kittani bardzo chciała poświęcić się szkoleniu w stu procentach ale było to dla niej czymś nienormalnym przez pierwsze tygodnie. Posiadała jednak dyscyplinę i nie chciała zawieźć wiedząc, jak doskonały nauczyciel jej się trafił.
Stardust zapukał do niej jednej z deszczowych nocy, gdy planowała podział prowiantu i amunicji dla całego wulkanu. Nie spodziewała się otrzymania czegokolwiek, tym bardziej swojego własnego miecza. Spojrzała na Stardusta wyraźnie zaskoczona i podeksytowana.
- Robert Duine z Zakonu Luke'a Skywalkera... - powtórzyła za nim, jakby sama nie dowierzała tym słowom. Chyba w istocie tak było.

***


Życie w wulkanie było dynamiczne. Jednego dnia wszyscy razem planowali wspólne decyzje dotyczące wulkanu, drugiego Kittani była otoczona armią stażników, którzy mieli chronić jej życie. Dialogi były bardzo długie bądź urywane. Gweek wyruszył na dobrowolne wygnanie wgłąb wulkanu. Atmosfera w wulkanie zmieniała się dynamiczne a jednocześnie... jakby wszystko wychodziło naturalnie. Kittani powróciła do treningów z Michaelem, starając się lepiej zrozumieć Moc i nad nią panować. Męczyło ją jednak małe zawiniątko, które nosiła ze sobą cały czas i nigdy nie spuszczała z niego oka. Spędziła nad nim wiele nocy zupełnie sama, bez pomocy techników. Musiała i chciała to zrobić sama. Często myślała wtedy o tym wszystkim, co się wydarzyło wcześniej.
O pobycie w pałacu na Tatooine.
O otruciu oficera Imperium.
O tym, jak IG prawie ją zabił na pustyni a Gweek upił się na śmierć.
O Cadzie i Grallu, którzy pomogli im w ucieczce.
O niesamowitym Farcie Gweeka.
O śmierci Cada, aby ona mogła przeżyć.
O dniu, w którym zabiła Hutta i wyzwoliła cały wulkan.
O zostaniu główną dowodzącą rebeliantów na Gamorrze.
O wizycie u Besadii.
O obronie miasta na Gamorrze i wspólnym świętowaniu przez całą noc.
O zabiciu złej Mirax.
O odkryciu tajemniczych korytarzy.
O zrozumieniu Mocy i szkoleniu pod okiem Stardusta.

I właśnie wtedy żółta klinga miecza rozświetliła całe pomieszczenie.

***


Następnego dnia Kittani przyniosła miecz na trening z Michaelem. Widziała, że był z niej dumny i cieszył się, że ostatecznie udało jej się go uruchomić. Jedi yczuł jednak, że kobiecie coś leży na sercu.
- Losy Galaktyki niedługo znowu się zmienią, prawda? - zapytała unosząc delikatnie miecz. Miała przeczucie, że nie dostała go przypadkowo. Nie teraz.
- Kittani, przecież dasz radę - uśmiechnął się kładąc rękę na jej ramieniu.
- Nie zawiodę Cię.

***


Nadszedł dzień wylotu. Dzień, o którego istnieniu Kittani nawet nigdy nie myślała. Nikt zresztą w całym wulkanie o tym nie myślał. Kittani spędziła tutaj tyle czasu, że zapomniała już o istnieniu innych planet. Już o świcie wybrała się na samotny spacer po dżungli, informując jedynie techników i strażników o swojej wędrówce. Ostatnie spojrzenie na Gamorrę, pełną unoszącej się wilgoci pośród bujnej roślinności w blaskach wschodzącego słońca było wręcz surrealistyczne. Czuła się, jakby opuszczała swój dom. W głębi duszy wiedziała jednak, że musi tak zrobić. Dopełniła tego, o co prosiła ją Moc. Zostawiała wszystko w rękach Gweeka i jego klanu. Teraz galaktyka oczekiwała od niej czegoś innego.
Wejście na lotnisko przyniosło wiele wspomnień. Zebrał się cały wulkan. Kittani była w stanie rozpoznać i nazwać każdą twarz. Znała ich wszystkich. Nie mogła jednak powiedzieć nic.


Kittani udaje się na Gamorry via Lucrehulk Duch
Image
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
 
Posty: 386
Rejestracja: 12 Lut 2014, o 17:08
Miejscowość: P-ń

Re: [Gamorr] Porządkowanie spraw

Postprzez Gweek » 24 Sty 2021, o 00:49

Gweek miał to szczęście, że zajął miejsce, nim to wszystko się zaczęło. Mógł śledzić jednym okiem przygotowania i cały proces logistyczny od planowania poprzez przygotowanie i realizacja całego przedsięwzięcia jakim był odlot dwóch osób, astromecha i ewentualnie kilku innych, mniej znaczących osób na Gamorr. Tego nie wiedział, ale część personelu zapewne wróci na olbrzymiego, durastaliwego potwora. Część misji została wykonana, reszta pozostała zależna od Jainy. To od niej zależało czy cała baza zostanie ewakuowana czy będzie czymś więcej niż przyczółkiem i komórką Robalii.

Dwa filary pozbawiły Gweeka oparcia. Musiał od teraz dzierżyć problemy Gamorr na własnych barkach. To tak jak pozbawić kulawego obydwóch kul. Upadek może być tragiczny w skutkach, ale przynajmniej pić z rozpaczy nie musiał. I nie chciał, a to najważniejsze. Przeszedł jedną z prób, choć nie do końca. Czekały go istne katusze. Będzie sędzią, obrońcą i katem jednocześnie, a gdy się nie spisze, jego łeb odskoczy od szyi, spadnie z pieńka
i przeturla się po żyznej, wulkanicznej glebie. Taki już los wodza. Rodziło się w głowie jedno pytanie - Będzie równowagą dla Nurry czy da się jej omotać wokół palca?

Tłum zbierał się i końca nie było widać. Pożegnania były smutne, to prawda. Sam by powiedział słowo lub dwa, nawet uścisnąłby odlatujących, ale taki już był. Wolał siedzieć i patrzyć na wszystko z boku, nie angażując się osobiście. Tłumienie emocji w sobie opanował do perfekcji. Wolał pewnych rzeczy nie widzieć i nie słyszeć, lub udawać, że tak jest, a wszystko to dla spokoju. Wycofanie najlepiej mu się w życiu udawało. Wyczuwał ten moment prawie od samego narodzenia. Ale tym razem było inaczej. Musiał tu zostać i patrzyć jak spada na niego strumień fekaliów, dokładnie w momencie, gdy tylko statek oderwie się od płyty lądowiska.

Gweekowi zdawalo się, że z nudów przysnął na dłuższą chwilę. To, co zobaczył we śnie i odczuł na własnej zielonej skórze, przeraziło go tak, jak nic do tej pory w jego marnym żywocie. Wszystkie wydarzenia przygniotły go tak, jakby działy się naprawdę. Na końcu wydawało mu się, że spada w dół. Obudził się leżąc na płycie lądowiska, z ręką przy ciele poniżej pasa i z przeraźliwym krzykiem
- Mamusiu! Mamusiu!
Kittani i Michael mogli jedynie przypuszczać co właśnie się wydarzyło. Ciało nie było w stanie udźwignąć tego, co ujrzał umysł Gamorreanina. Wizja ta nie wyjdzie poza obszar głowy Pitogga, choćby próbowała wejść mu do łba cała armia czytających w myślach istot.
Image

gg 5214304
Awatar użytkownika
Gweek
Gracz
 
Posty: 319
Rejestracja: 13 Sty 2016, o 15:10
Miejscowość: Wrocław

Re: [Gamorr] Porządkowanie spraw

Postprzez David Turoug » 25 Sty 2021, o 17:56

Stardust poderwał stery, a przestarzały YT-2400 dźwignął się z powierzchni Gamorr. Koniec końców, Kittani postanowiła również opuścić planetę, siadając w fotelu pilota. Przy nawigacji pomagał im niezawodny R9.
Michael dość szybko przebił się przez atmosferę i przekroczył granicę orbity. Droid rozpoczął sekwencję obliczania skoku nadświetlnego. Ich pierwszy cel był oczywisty - Lucrehulk "Duch", gdzie czekała na nich Jaina. Sam Jedi wiedział, że nie zagości na statku zbyt długo, gdyż czekała na niego misja na Tatooine, gdzie miał zamiar spotkać się z Nantelem Grimisdalem.

Kittani Levfith i Michael Stardust przenoszą się do: Lucrehulk - mostek
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Poprzednia

Wróć do Przestrzeń Huttów

cron