przez Serith Tallav » 25 Lip 2020, o 15:54
Nie wiedział jak, ale udało się, nie sądził nigdy, że znajdzie się w takim koszmarze, jak w horrorze z holonetu. Na szczęście ta część się skończyła, a wydawała się Serithowi tą najlżejszą ze wszystkich bo teraz miało się robić poważniej w porównaniu do tego co na "stacji dla obłąkanych" się zdarzyło. Dyrektor leżał związany w ładowni, ogłuszony. Teraz była pora, żeby zabrać się za siebie, nadal czuł się niepewnie po na szprycowaniu go narkotykami, nie obyło się bez zwrócenia zawartości żołądka do okrętowej toalety, ale chyba wreszcie poczuł, że schodzi z niego całość tego gówna.
Zdawało się także, że mieli więcej szczęścia niż się spodziewali, bo statek nie miał na sobie żadnych nadajników, najwyraźniej nie spodziewali się, że ktoś może uciec z tej stacji. Statek był sprawny, a to się liczyło, tarcze się regenerowały, wszystko było na całkiem dobrej drodze, przynajmniej z ich transportem. W pewnym momencie Elayne odpaliła połączenie i ku zaskoczeniu porucznika udało się. Tallav nie spodziewał się tego, ale chyba pierwszy raz od wejścia na stacje uśmiechnął się, wreszcie widział kogoś kto go nie chciał zabić, pojmać czy zrobić mu jakąkolwiek krzywdę. Zaśmiał się delikatnie gdy Neya i Lucius zdziwili się widokiem Annora. Już miał odpowiedzieć im na to, ale przerwał mu to jego towarzysz na statku.
- T5 przeskanuj okolicę w poszukiwaniu sygnału Holonetu, jakiegoś nadajnika, przekaźnika - odezwał się do droida, a wtedy wrócił ze swoją uwagą na rozmówców z komunikatora. W tym momencie podszedł do komputera pokładowego i zaszyfrował połączenie między nimi, musiał mieć pewność, że nikt ich nie podsłuchuje.
- Dobrze was widzieć - dopiero teraz miał okazję, aby coś powiedzieć do nich. - Co się stało? To jest dosyć długie do opowiadania, ale postaram się skrócić to do najważniejszych wydarzeń - popatrzył w bok zastanawiając się od czego zacząć całą opowieść. - O tym, że Annor trafił do tej placówki mówiłem już wam przed wylotem, no ale... Dolecialiśmy do mgławicy akurat gdy zaczęła się burza, niestety zahaczyliśmy o jej kawałek i nieco nas poturbowało. Na początku standardowe powitanie kilku ochroniarzy przyszło i zaprowadziło nas do dyrektora. Chwila pogawędki z nim, w tym czasie, co ważne podrzucił mi tabletki na ból głowy bo dosyć mocno przywaliłem w komputer pokładowy przy zetknięciu z burzą - zrobił sobie chwilę przerwy na wzięcie większego oddechu. - Zaprowadził nas do celi gdzie miał być Annor, pojawiliśmy się tam, ale okazało się, że cela jest otwarta i nikogo tam nie ma. Wtedy mi przyszło do głowy, że może przez to zdarzenia na Ryloth i po wszystkim co widzieliśmy jakoś ten duch oddziałuje na niego. Pomijając trochę zaczęliśmy przesłuchanie całego personelu, okazało się, że doktora Milnocha, który był zamieszany bezpośrednio nie było, sierżant Ered, kapral Nabb, którzy zabierali Annora opowiedzieli mi o całym zdarzeniu i ataku na nich, co musisz mi wyjaśnić Annor - obrócił się do niego, ale po chwili swoim wzrokiem wrócił na dwójkę swoich towarzyszy. - Postanowiłem potem przeszukać jeszcze raz sekcje C, a Elayne poszła spróbować skontaktować się z Borgisem, bo sprawa zaczęła mi śmierdzieć. Zacząłem się rozglądać po sekcji, i wtedy usłyszałem głos Annora, a potem ujrzałem cień biegający po sekcji, więc nie myśląc wiele pobiegłem dalej - zrobił chwilę przerwy, bo tak naprawdę to co za chwile miał powiedzieć było kluczowym elementem tej historii, która zmieniła postrzeganie tego co tam się stało. - Zacząłem czuć się słabo, straciłem przytomność, ocknąłem się, spostrzegłem otwarte drzwi na klatkę schodową i tam był Annor, na początku myślałem, że mnie zaatakuje, ale potem wszystko się wyjaśniało. Torturowali go, chcieli wydobyć informacje, sprawdzić go przez to co przeszedł na Ryloth, mnie nafaszerowali narkotykami, które dyrektor ukrył w tej tabletce przeciwbólowej. Teraz mi się wszystko poskładało logicznie. Bo ogłuszeniu paru strażników i przebraniu się w ich stroje udało nam się dotrzeć do dyrektora i rozpocząć małą "pogawędkę" - - uśmiechnął się nieco, ale zaraz potem jego mina powróciła do tej neutralnej. - Teraz najgorsze - za tym wszystkim stał Borgis - dał im chwilę na przyjęcie tej informacji. - Mamy na nośnikach zgrane wszystkie dokumenty jakie przekazywał Borgis do stacji na poparcie tego. Złamał dane mi słowo, więc prawdopodobnie ci, którzy z nami służyli też mogli zostać wyruchani - popatrzył na innych zebranych w kokpicie statku. - A potem to już typowo, uwolniliśmy Elayne, no i... Mamy dyrektora ze sobą, a całą stacje odcięliśmy od kontaktu ze światem zewnętrznym - popatrzył na swoich towarzyszy w holoprojektorze. Widział to ogromne zdziwienie w oczach dwójki podwładnych, ale taka była prawda wkroczył na taką ścieżkę, z której nie ma powrotu.
- Myślałem jak to dalej rozegrać, ale nie będzie to łatwe bo będę się musiał zmierzyć z Borgisem, gościu jest inteligentny i przebiegły, więc też nie mogę pójść z nim na konfrontacje bez ubezpieczenia siebie i bliskich - powiedział do nich. - Na pewno trzeba zająć się tą stacją, aby wkroczyła tam Szturmowcy, a najlepiej ktoś zaufany mi i tutaj myślę o kontakcie z kapitanem Burganem, tak wiem to on posłał nas na Ryloth, ale nie miał wyboru, właściwie to on nas ocalił przed rozstrzelaniem. Służyliśmy u niego tyle lat, więc zna nas - popatrzył na nich, ale zdawało się rozumieją powagę sytuacji.
- Wybacz Annor, ale nie wiem czy zdołasz pomóc w tej sytuacji zwłaszcza ze swoją rodziną, radziłbym, polecał ci gdzieś się ukryć z rodziną póki ta sytuacja nie minie, najlepiej na świecie gdzie Imperium ma mniejszą kontrole - popatrzył na niego. - Sprawa Dyrektora Arado, muszę go mieć pod kontrolą, bo może się nadać jako świadek, a po drugie zaatakował nas, więc musi odpowiedzieć za próbę zabicia oficera wojskowego. Trzeba by było znaleźć miejsce gdzie go można przetrzymać - teraz miał przejść do najcięższego etapu bo bardzo nieprzewidywalnego i bardzo ryzykowanego, ale gdyby się udało to Serith zyskał by praktycznie zwycięstwo z konfrontacji z Borgisem. - I najważniejsze, będę się musiał skonfrontować z naszym przełożonym, a wiemy doskonale jakie on ma kontakty i siłę... Ja też mogę użyć swoich... - wziął głęboki oddech. - Mógłbym prosić o audiencje do Imperatora poprzez swoją ciotkę i przedstawić mu tą cała sytuację z Borgisem, jak uderza on w struktury imperialne... Tylko - zawiesił na chwilę głos. - Tylko wiadomo z czym to się wiąże... - oskarżenie wysoko postawionego oficjela Imperium, który jednak miał kontakty w galaktyce nie będzie łatwo i Tallav doskonale o tym wiedział, była to jedna z opcji, na którą się już gotował. Słowo Imperatora jest niepodważalne i może on w parę sekund uczynić z kogoś zdrajce. - Mam też pewien kontakt z wywiadem, stary, dosyć zatarty bo dawno z nim nie rozmawiałem, ale możliwość przypieprzenia ISB przez nich skusiła by ich... - każdy wiedział o sporze między tymi dwoma jednostkami, więc zwrócenie się o pomoc do tego drugiego na przykład w celu zdobycia informacji i kolejnych dowodów mogła być bardzo korzystna.
- Tylko czy chcecie mi w tym pomóc? Chce się skonfrontować z Borgisem, ale bez ubezpieczenia się nie mogę tergo zrobić, a to co przedstawiłem może to zagwarantować. Proszę o dużo, to jest kroczenie na linie nad przepaścią, ale chyba muszę to zrobić, aby skończyć te zabawy. Uderzył w Annora, we mnie i nie wiadomo ile osób, tam było sporo osób więzionych, a nie wiem ilu z nich to byli ludzie, którzy służyli Imperium... - spojrzał na każdego z nich, podzielił się planem, ale nie miał zamiaru ich zmuszać do wkroczenia na tą ścieżkę. Wiedział, że konfrontacja z Borgisem nadejdzie, a chciał to zrobić na swoich warunkach, ubezpieczony i z lepszą pozycją.