Content

Hyde Park

Walduś, mam pomysła...

Dla wszystkich, o Wszystkim i o niczym. Przypominamy, że w tym dziale również obowiązują szeroko pojęte zasady kultury osobistej. ;)

Walduś, mam pomysła...

Postprzez Harvos » 23 Lis 2012, o 02:41

...czyli wynalazłem nowy wynalazek amerykański!


Ludu Mgławicowy, zasięgam się hydeparka i waszej opinii, bo nie wiem jeszcze, co dalej zrobić z tym pomysłem. Jako alibi na zarzut że "w questach nie pisze a coś wymyśla i jeszcze się dopytuje" wystawiam nieobecność Popka, który w swym odpisie pominął moje poczynania i musi wrócić, żebym to z nim omówił.

Edit: Upraszczając na chwilę obecną - chcę zrobić webcomic, ale nie wiem, jak. Głównie w kontekście założenia strony, jej napisania, rozmieszczenia i takich tam.

Tutaj dalej jest zbitka chaotycznego tekstu który spowoduje u was tylko taką reakcję jak u Rewixta, więc możecie pominąć :P Odsyłam do mojego następnego posta, niepotrzebnie zacząłem od dupy strony.
No, ale na poważnie. Około pół roku temu do głowy zaczynały przychodzić mi pewne pomysły. Zaczęło się od malowania obleśnych demonicznych rzeczy, ale z czasem zacząłem w głowie dopowiadać jakieś tło pseudo "fabularne". Z czasem wytworzyłem sobie z tego upośledzone uniwersum, a jeszcze dalej - całą ideę czegoś, co ma i uniwersum, i fabułę, i inne takie.

Zanim jeszcze zacznę opisywać konkretnie treść, jest też dylemat co do formy. Zacząłem od obrazków i tekstów na tumblrze coś tam do nich objaśniających, ale właściwa "praca" zaczęła się jako coś, co chyba ma być w zamiarze książką. Dotąd wyplułem z siebie w mękach przez miesiące tylko 17 stron, obecnie zaczynam myśleć, że mniej denerwująca mnie i męcząca forma to by było coś a'la webcomic. Ale taki z większą ilością tekstu, i bez dymków (tekst pod obrazkami jako komentarz, dialog, opis, cokolwiek. Trochę tak, jak robi Andrew Hussie)

Do rzeczy więc:

I.Uniwersum


Image

Ma się to wszystko dziać w zaświatach, konkretniej w czyśćcu. Mój koncept na życie po życiu jest jednak trochę odmienny od tych... nie wiem, zwykłych:

1. Nasz świat doczesny jest jednością z Czyśćcem, na specjalnej zasadzie. Wszechświat jest morzem, a Czyściec - lądem. Razem tworzą gargantualną, niepojętych rozmiarów "planetę" - Purgatorium.
Uzmysłowicie sobie tą wielkość łatwo - na "czyśćcowej planecie" zamiast niebieskich mórz są takie czarne tafle, w których widać galaktyki, mgławice, układy i mrowie gwiazd...

2. Planeta ta wiruje pomiędzy dwoma "polami magnetycznymi", które są tutejszą wersją Piekła i Nieba.
Oficjalnie "niebo" nazywa się po prostu Boscy, a "piekło" - Wszechmocni. Ma właśnie być w toku fabuły sporo herezji i zacierania granic między takimi rzeczami.
3.Gdy umierasz, twoja dusza opuszcza ciało przez nabieranie "wyporności" wobec "wody wszechświata".
Historie o unoszeniu się podczas śmierci klinicznej to doświadczenia takiej utraty tej wyporności, ale zbyt małej, by oderwać się od ciała. Po śmierci na amen, dusza zyskuje taką "wyporność", że błyskawicznie unosi się ku tafli "morza", którym jest Wszechświat. "Światełko w tunelu" to nic innego jak przebłysk światła dobijającego się w głębiny znad tafli, jak w filmach dokumentalnych.

4.W trakcie życia doczesnego, twoja dusza nabiera "pola magnetycznego" przez swoje czyny, myśli, uczucia i tak dalej.
Słowem - w skorupie dobrego człowieka skrywa się "namagnetyzowana" dobrem dusza, złego - złem, a kogoś zagubionego, nijakiego i tak dalej - dusza pozbawiona silnego ukierunkowania. W trakcie "wypływania" z "morza" po śmierci, to, jaki mamy ładunek, decyduje jak blisko "biegunów" planety Purgatorium woda wyrzuci nas na brzeg. Skrajnie zły, nieludzki zwyrodnialec - albo skrajnie dobry, wcielony anioł i męczennik, szybko będzie wyłowiony przy biegunie, by od razu odebrać swoje przeznaczenie.
Ci, którzy jeszcze nie są ani do końca dobrzy, ani źli, zostają "wypluci" gdzieś przy równiku, by podczas wędrówki po czyśćcu zyskać ostateczne "namagnesowanie".

5.Nad duszami wypływającymi z Wszechświata czuwa pan Śmierć, z imienia Samael. Nie jest ani dobry, ani zły - jest jednocześnie Aniołem Śmierci i Demonem-Oskarżycielem. Posiada absolutną wszechmoc, i dzięki niej utrzymuje równowagę w tym wymiarze.
Wszystko, co pojawia się w Purgatorium, jest od niego słabsze, choćby u siebie w piekle był to sam Lucyfer. Oprócz przeprowadzania dusz na drugą stronę, strzeże zarówno ich przed różnymi monstrami mogącymi zadać nieprzyjemności, jak i Sekretów. Sekrety są to - zazwyczaj rozczarowujące - prawdy o Niebie i Piekle, których śmiertelnicy nie mają prawa poznać. Jeśli jakiś demon albo nawet anioł choćby pomyśli o wypowiedzeniu ich przy nędznym człowieku, Śmierć pojawi się znikąd za jego plecami z kosą przy gardle niedoszłego Zdrajcy Zasady. Ponad sekretami są Wielkie Sekrety, których nie może poznać człowiek nawet będący już w życiu po życiu. Zaś ponad nimi wszystkimi jest Wielka Mroczna Tajemnica, jedna prawda o Bogu, Piekle, Istnieniu i wszystkich tych rzeczach, która miałaby z założenia być tak przewrotną, niepojętą i nieziemską, że jej wyjawienie mogłoby rozpocząć Apokalipsę nie tylko naszego świata, znaną z Biblii.

II. "Mieszkańcy"


Niebo i Piekło - czyli Boscy i Wszechmocni: jak wiadomo, anioły i demony walczą od wieczności, w swój konflikt nierzadko wplatając ludzi. W Purgatorium ciągle kręcą się ich "agenci", wysłannicy, szpiedzy, egzekutorzy i inne persony, prowadząc coś w rodzaju zimnej wojny. Obie strony są dla siebie śmiertelnymi wrogami i pragną zagłady tych drugich, ale nie mogą pozwolić sobie na otwartą, prawdziwą wojnę - gdyby wybuchła, zniszczyłaby Wszechświat razem z Czyśćcem, co mogłoby mieć opłakane skutki - wszyscy potrzebują dusz, no a poza tym, kto wie, czy nie doszłoby do czegoś nieprzewidywalnego i "fizycznie" niebo i piekło by w ogóle to przetrwały. USA też nie chciały otwartego, nuklearnego holokaustu na spółę z ZSRR.

O ile nad strukturą Niebios, hierarchią aniołów, ich sług i tak dalej właściwie jeszcze nie myślałem za dużo, to mniej więcej mam już rozpracowane Piekło:

Rządzi nim siedem Książąt Piekieł, tak, jak ma mieć siedem "kręgów" i tak, jak jest siedem grzechów głównych, etc. Ich moce, włości, armie i tak dalej czerpią "bonusy" z każdego z tych grzechów, ale gdyby władcy mieliby zrobić serię dueli, byliby sobie mniej więcej równi.
A, bez udziwnień, są to: Azmodan, Lucyfer, Mammon, Belzebub, Szatan, Belfegor i Lewiatan. Są dość kłótliwi i nieufni wobec siebie nazwajem, więc o "centralnym" władcy piekieł nie ma na razie ani słowa. No, ale kto wie, co kryją Wielkie Sekrety...

Poza władzami, demony dzielą się na kategorie, jakby "podrasy":

1.Pierworodni - ci, którzy "spadli z nieba"; pierwsze demony, upadłe anioły i tak dalej. Najstarsi i najpotężniejsi, to z nich wywodzi się Siedem Książąt - choć są oczywiście też i ci, którzy tronów nie objęli. Jest ich najmniej, ale rekompensują to wystarczająco - najkrócej mówiąc każdy z nich jest tak potężny, że byłby w stanie zniszczyć całe galaktyki... jak i tworzyć nowe.
Są jedynymi demonami, które mają naturalne, fizyczne skrzydła; ich głowy zdobią potężne rogi, które (pomniejszone ofc) dziedziczą wszyscy ich potomkowie, są nieludzkiej, strasznej postury, ale ich twarze mają bardzo "ludzki", charyzmatyczny wygląd.
Swoje złamane aureole po upadku przekuli w wszechmocne bronie, a ci, którzy objęli tron - stworzyli sobie z nich także korony.

2.Czystokrwiści, czystej krwi, nie potrafię znaleźć słowa - po angielsku nazwałem to Pureblood. To te demony, które doszły do istnienia już w Piekłach (więc są prawdziwymi, czystymi demonami). Różnią się ogromnie między sobą w wyglądzie, charakterze i przede wszystkim mocy. Jedni mogą stanowić zagrożenie dla Pierworodnych, a inni mogą być żałosnymi popychadłami; tak samo jedni mogą wyglądać jak dziesięciometrowe Balrogi, inni być uwodzicielami w garniturach, o ludzkiej twarzy i z nienaganną fryzurą, mogą to też być sukkuby i inne takie. Są albo zdradzieckimi szujami, mistrzami knowań i potworami, albo lojalnymi, zdystansowanymi sługami, znającymi swoje miejsce i czerpiącymi z niego korzyści, lub po prostu wiernymi swojemu władcy i "sprawie".

3.Czarty - to piekielni Szturmowcy. Mięso armatnie, robotnicy, żołnierze "rank-fill", służba, urzędnicy, posłańcy... Wobec niebiańskich czempionów stanowią zagrożenie tylko jako zerg rush, albo precyzyjnie zaplanowany atak lub dywersja. Nie są niewolnikami i z pewną dozą lojalności akceptują swoje miejsce w hierarchii, starając się brać z niego to, co daje im przyjemność - najczęściej walka, tortury, bogactwa, rozpusta i inne takie sprawy. Oczywiście w ich przypadku zdarzają się wyjątki i mogą wspiąć się w karierze naprawdę wysoko, zasiadając obok szlachetniejszych braci na równych zasadach, lub zdobyć moc i potęgę mogącą z nimi rywalizować - ale to rzadkość. Co by nie było im dane, nie narzekają.

4.Chowańce (albo Słudzy, oryginał: Familliar) - stworzenia, nie istoty inteligentne, służące siłom piekieł. Nie mają poczucia własnej wartości i hierarchii, bo są po prostu jak oswojone zwierzęta. Mogą to być zarówno małe impy które na wiele się nie przydają, jak i kolosalny, piekielny smok, siejący zagładę i roznoszący szeregi wrogów w pył. Ze względu na ich użyteczność i trudność zdobycia takowego, są to istoty darzone szacunkiem przez inteligentnych mieszkańców piekieł.

5.Upadli - ostatnia i "najdziwniejsza" z klas demonów. Choć jest na końcu listy, ich potęga jest w stanie dorównywać tym, którzy są na samym jej początku. Są jeszcze rzadsi, niż Pierworodni, a może się też zdarzyć - choć jak zwykle rzadko - że Upadły będzie w stanie walczyć z Pierworodnym na całkiem równym gruncie.
O ich odrębności stanowi to, że są to... byli ludzie. Upadli to dusze śmiertelnych, którzy za swego życia doświadczyli tak potwornych męczarni, cierpienia i zostali tak obleczeni w ciemność, że waga tych wszystkich, oraz innych, czynników odzwierciedlała upadek prawdziwych aniołów z nieba. Gdy spełnione są odpowiednie warunki - co zdarza się NAPRAWDĘ rzadko - w takiej duszy otwiera się możliwość stania się zwierciadłem takiego upadku pierwszych demonów.
"Uczyńmy człowieka na nasze podobieństwo". Jednym z Sekretów jest właśnie to, że człowiek, który został uczyniony na podobieństwo istot Nieba, posiadał taką samą jak oni moc. Z wypędzeniem z Raju, moc ta została roztrzaskana i zamknięta na dnie duszy. Człowiek nigdy nie będzie w stanie odblokować jej potencjału, ponieważ nie wie, jak był stworzony - może, i zdarza się to często, osiągać część tej nadprzyrodzonej mocy, podczas wędrówek po Purgatorium i walki z monstrami, ale nigdy nie będzie to ta właściwa Potęga.
Jednak Pierworodni, ci, którzy spadli, byli przy stworzeniu człowieka. Wiedzą, jak zdjąć pieczęć, poukładać roztrzaskaną Potęgę ukrytą w duszy ludzkiej i nadać jej możliwość osiągnięcia potęgi, na której wzór została stworzona. Potrzebują jednak obnażonego dna tej duszy, obmytego łzami i krwią, niewyobrażalnymi cierpieniami, a także końcowym szaleństwem.
Oczywiście, niechętnie to robią, bo nie chcą zagrożenia - Upadły człowiek, czyli upadły "anioł z ziemi" ("syn ognia nie będzie kłaniał się synowi ziemi"), naprawdę mógłby dorównać samemu Lucyferowi. Ryzyko i trud nie opłaca się w większości przypadków, więc upadłych przez tysiące pozaświatowych lat może przewinąć się kilku, przez kolejne jeden, a przez jeszcze inne tysiące "lat" - żaden.


Z pozostałych faktów na razie ustaliłem jeszcze tylko to, że w Piekle dusze grzeszników, "namagnetyzowane złem", wykorzystuje się jako materiał. To ich używa się jako niewolników, obiekt tortur, eksperymentów i dosłownie obiekt, surowiec. W wiecznych katuszach z ich zła i podłości uzyskuje się najcenniejszy w piekle surowiec - ucieleśnioną nienawiść. To z nienawiści piekielne armie kują swoje ostrza, żarzące się jak wiecznie rozpalony metal. Natomiast Niebiosa miałyby kuć swoją broń ze "słusznego gniewu", ale jeszcze nie jestem tego pewien, ani też tego, w jaki sposób miałyby pozyskiwać go z dusz.

Poza mieszkańcami Nieba i Piekła pozostają jeszcze mieszkańcy Czyśćca. O nich też nie myślałem wiele, poza tym, że ustaliłem, iż będzie wśród nich "podrasa", "grupa", "kasta": Wędrujący, Wędrowcy - w oryginale "Roamers". Byłyby to dusze śmiertelnych, które w bojach i trudach zazwyczaj wybranych z własnej woli, uzyskali moc pozwalającą im rywalizować z agentami zarówno Piekieł, jak i - w dziwacznych przypadkach - Niebios. Oczywiście byliby nadal w większości bardzo słabi i nie stanowili ogólnie zagrożenia, ale byłyby wśród nich indywidua, przywódcy, z których obecnością piekielne siły musiałyby się po prostu liczyć. W toku fabuły miałby pojawić się Wędrowiec, zwany Wikingiem - zaprawiony w boju przez tysiące lat śmiertelnik, który dorównałby Pierworodnym.

Oczywiście, na "planecie" Purgatorium, obecność takich indywiduów ma sens, bo życie po śmierci nie jest czekaniem - w tym wymiarze czekają niebezpieczeństwa. Istoty i potwory zrodzone z mąk, cierpień i zła oraz z mocy przecinających się trzech światów. Śmierć czuwa nad duszami pojawiającymi się w Czyśćcu, ale są ci, którzy nie wytrzymują biernej egzystencji i czekania, i opuszczają swoiste "miasta dusz", by na bezdrożach wyładować swoje - zbierane przez wieczności, nie do zniesienia - szaleństwo i psychiczną rozsypkę. Nie mam tego do końca rozpracowanego tak, aby miało jakiś większy sens (Śmierć po śmierci? Zagrożenia dla dusz? To byłoby niesprawiedliwe - ale może to właśnie nadawałoby się na Sekret, prawdę, której my tutaj w życiu doczesnym nie możemy poznać, bo zaczęlibyśmy wariować i robić bardzo niefajne rzeczy)

To chyba tyle najgłówniejszych rzeczy jeśli chodzi o uniwersum. Pomijam jakieś pierdoły i smaczki, żeby za bardzo nie męczyć.
III. Akcja i fabuła


Tutaj streszczę te siedemnaście wyplutych stron, zapiski z tumblra i to co do tego jeszcze doszło mi w głowie.

W jednym z piekielnych księstw, Książę Azmodan z niecierpliwością od "lat" oczekuje na powrót swojego syna, Aznodeusza, który był bardzo ważnym i potężnym sługą. Aznodeusz nosił tytuł Demona Szaleństwa - wodził na pokuszenie samobójców i szaleńców. Słuch o nim znika, gdy pewnego dnia wybiera się do Wszechświata, by zdobyć duszę jakiegoś dziecka (no, z dwanaście, trzynaście lat, które zamierzało w potworny sposób zakończyć swoje życie, jednocześnie niszcząc inne życia i tak dalej.
Mija czas, a syn nie tylko nie wraca - Ślepy Wróżbita, Wasago, którego oczy nie widzą niczego w jego rodzimym wymiarze, ale wszystko w tych niższych wymiarach, przestał w ogóle go widzieć. Jego wizje zaczęła zasłaniać czarna, nieprzenikniona chmura.

Azmodan podejmował próby odnalezienia syna, ale nic nie dawały i tylko bardziej go denerwowały. Wreszcie, po latach, Wasago oznajmił swojemu władcy, że zobaczył w wizji Aznodeusza, w świecie śmiertelnych.
Nie był jednak sam, towarzyszyć mu miała drobna istota - przy której jednak aura syna władcy miała być "niczym słabeusza". Ponieważ synalek był zawsze chorym indywidualistą i zawsze działał sam, gardząc wszystkimi wkoło, zdziwiło i zafascynowało jednocześnie to jego ojca, który posyła młodszego brata Aznodeusza, Azmarata, aby węszył na Ziemi i czuwał do czasu, aż wizja się spełni.

Faktyczna akcja rozpoczyna się zaś wokół domyślnej głównej bohaterki, Marty.
Marta jest kompletnie rozwaloną psychicznie, wyniszczoną dziewczyną, której cierpienia i problemy przez ostatnie miesiące zmieniły się w szaleństwo, omamy i zmianę osobowości - jej niewinne, zmiażdżone serce zaczęło karmić się nienawiścią i planem zrobienia wszystkim "na złość", poprzez popełnienie samobójstwa. O ile nie brzmi to jakoś wyjątkowo, to jej odczucia miały być zrobione na skrajnie silne, naprawdę szaleńcze. Przez ostatnie dni zaczęła mieć namacalne omamy, słyszeć głosy, tracić przytomność i ostrość wzroku, nie spać z powodu wiecznie widzianych kształtów i sylwetek. Resztkami sił kończy pełen żółci i żalu do wszystkich testament i wychodzi z mieszkania, ruszając na piękny, wysoki most w swoim mieście, by z niego skoczyć i rozbryzgnąć się wśród przechodniów, par i rodzin, serwując im cząstkę swego szaleństwa.

Rozpętuje się siarczysty deszcz z burzą. Droga zaczyna się przeciągać, Marta ledwo wlecze się na kolejne przystanki i w kolejne pojazdy. Po drodze spotykają ją dziwne rzeczy - najpierw trzy tramwaje tej samej linii (oczywiście 6) spóźniają się i razem przyjeżdżają, po drodze wpada liczba 18, wypadek na torach - w którym widzi więcej krwi i wnętrzności niż faktycznie leży rozrzuconych - po którym musi na piechotę, ledwo stawiając kroki, doczołgać się na przystanek autobusowy.
Po ostatnim już omdleniu dojeżdża na most, wchodząc w zamkniętą dla przechodniów pętlę schodów, i tam - uderzona przez ostatnią wątpliwość, waha się stojąc już na krawędzi.
Weszła na nią pełna nienawiści, ale porażona wizjami krzywdy jaką za sekundę ma wyrządzić wszystkim w których życiu się pojawiła, oraz przypadkowym osobom, chwieje się i prawie cofa; uderza w nią jednak podmuch wiatru, gdzieś blisko uderza piorun, strasząc ją grzmotem, i - de facto przez przypadek - ześlizguje się z krawędzi barierki, lecąc ku temu, co miało być jej dziełem.

W ostatnim obrocie, ze strachem i zaskoczeniem w oczach - choć przez ostatnie godziny była to katorżnicza determinacja i nienawiść - patrzy w miejsce, z którego nie skoczyła, a została przypadkowo zepchnięta. Życie mija jej przed oczami podczas serii piorunów, a z ostatnim błyskiem może przysiąc, że ktoś stamtąd patrzy w dół na nią, jak leci.

Umiera więc w bruk pozbawiona całej żółci i nienawistnego żalu, a, po raz pierwszy od tygodni - i ostatni - staje się dawną, przerażoną i niewinną Martą. Ginie jako jej pierwsza osobowość, zabita przez tą drugą, szaloną i destrukcyjną.

Oczywiście jej końcowe dni szaleństwa, omamów, napadów przemocy i nienawiści były w dużej mierze podkarmiane przez zaginionego Aznodeusza.
Wizja Wasago się spełnia: Aznodeusz wychodzi z ukrycia na moście, z zakapturzonym dzieckiem u boku. Tam znajduje ich Azmarat - wywiązuje się napięcie i starcie, w efekcie którego Marta zostaje popchnięta.
Jej śmierć nie jest więc po prostu skazującym ją samobójstwem, i jej los zostaje splątany z trzema niewidzialnymi dla śmiertelnych oczu istotami z Tamtej Strony, na którą zaraz przechodzi, rozbryzgując się na betonie.

Z tego, co będzie dalej, ustaliłem tylko zarys - ma być coś związane z Wielką i Małą Arkaną Tarota. Jakaś przepowiednia, coś w rodzaju pośmiertnej gry, w której każdą kartę reprezentuje dana postać.
Marta ma odkryć swoją kartę - i zdobyć moce - za sprawą dziecka, które pokonało Aznodeusza i przyporządkowało go sobie. Wywiąże się coś, w wyniku czego zatrą się granice między tymi dobrymi i złymi; dziewczyna połączy z nimi siły, rozpoczną się epickie walki i takie tam. Oprócz tych z Piekieł i tych z Niebios, będą też ci, którzy po prostu chcą sprawiedliwości i Prawdy. Jakaś wielka gra, Boże Igrzyska, nie wiem.

Rola każdego będzie korespondowała z kartą Tarota, tak bym przynajmniej chciał.
Dziecko, przy którym zniknął Aznodeusz będzie Dziesiątką Mieczy - kartą mroczniejszą niż karta samej Śmierci - Samaela; to Dziesiątka Mieczy byłaby siłą inicjującą całego tego "igrzyska". Aznodeusz z kolei byłby Wisielcem, Marta - Piątką Kielichów albo Trójką MIeczy. Wiking - Rycerzem Różdżek. I tak dalej.
To fajna sprawa i można to fajnie połączyć, ale też nie bardzo jeszcze wiem, co zrobić, by trzymało się to kupy.




Jeśli przeczytaliście to do końca, to jesteście moimi osobistymi bohaterami. Piszę strasznie chaotycznie i nie wiem, czy to wszystko jest przyswajalne.
Najbardziej zależy mi na tym, by wiedzieć, czy czegoś takiego czasem już nie było, by nie popełnić ani plagiatu, ani czegoś zupełnie odtwórczego i nudnego. Wiem, że ciężko byłoby też sprawić, by to wszystko miało sens i logikę.
Ma być raz psychologicznie i "głęboko", a raz brutalnie, krwawo i siekankowo. "Cool artifacts", walki, tajemne moce i takie "fajne rzeczy" (trochę prymitywnie), a jednocześnie trudne pytania, oskarżenia, poruszanie niefajnych rzeczy - głównie z zakresu wiary i Kościoła.
I co teraz? Pisanie tego jako tekstu jest strasznie wyczerpujące i napełnia wątpliwościami... kusi mnie forma webcomicu, w którym nieumiejętność dobrego dawkowania informacji (w tekście za dużo tego wpycham od razu...) można ominąć, ale to z kolei wymaga strasznej ilości pracy. Nie rysowałem niczego regularnie od miesięcy. Chciałbym coś z tego stworzyć, nadać mnóstwo smaczków, rzeczy wstrząsających i dających do myślenia, i po prostu fajnych. Ale nie wiem, jak to dalej zrobić, i przede wszystkim, czy to się nadaje. Dlatego zakładam temat. Na wszelkie sugestie, odczucia i tak dalej.

Oto obnażyłem przed wami przybliżenie mojego szatańskiego pomysłu. Możecie powiedzieć, co o tym myślicie, spalić mnie na stosie albo ostudzić zapędy święconą wodą :P

...V. Na koniec, jakieś obrazki:

Książę Azmodan
Azmodan i synalkowie
Samael - Śmierć
Wasago
Aznodeusz odczyniający jakieś kuszenie
POSTAĆ GŁÓWNA
Image
Awatar użytkownika
Harvos
Gracz
 
Posty: 922
Rejestracja: 12 Paź 2008, o 18:11
Miejscowość: Беларусь

Re: Walduś, mam pomysła...

Postprzez Rewixt Otrrasnir » 23 Lis 2012, o 07:55

Image
GG: 13827349
Awatar użytkownika
Rewixt Otrrasnir
Gracz
 
Posty: 271
Rejestracja: 21 Lut 2011, o 22:13

Re: Walduś, mam pomysła...

Postprzez BE3R » 23 Lis 2012, o 18:24

<papug> piszesz prawie tak chaotycznie jak my :D

Wizja niezła, jednak widzę tu pewien problem, przeciętny odbiorca zachowa się jak Rew. Reszta utknie miotając się pomiędzy ukrytymi znaczeniami a próbami zrozumienia fabuły. Jeżeli dasz radę to narysować to fajnie ale uważam że w tym założeniu powinna to być forma słowa pisanego. Twoje rysunki ograniczą odbiorcy jego wizję piekła i mogą znacząco zmienić odbiór. Podejrzewam, że w połączeniu z chaotycznym stylem wyjdzie dzieło dla hardkorów czyli to co współczesna młodzież lubi najbardziej :)

<papug> Sprzedaj pomysła jakiemuś wydawnictwu :)
Awatar użytkownika
BE3R
Gracz
 
Posty: 1761
Rejestracja: 27 Paź 2011, o 21:47
Miejscowość: Chorzów

Re: Walduś, mam pomysła...

Postprzez Tzim A'Utapau » 24 Lis 2012, o 02:51

Ode mnie krytycznie, bo i tak najlepiej się idzie do przodu ;)

Sprzedaj pomysła jakiemuś wydawnictwu


Wydawnictwa nie kupują pomysłów. Ciężko im wcisnąć gotowe dzieło, a co dopiero szkic :P

Ma się to wszystko dziać w zaświatach, konkretniej w czyśćcu. Mój koncept na życie po życiu jest jednak trochę odmienny od tych... nie wiem, zwykłych:


Po pierwsze upewnij się, że naprawdę twój koncept jest odmienny. Mierzysz w fantastykę z półki angelologicznej, czyli musisz sięgnąć po to, co już zostało napisane. A zostało napisane od groma, bo to naprawdę chwytliwa tematyka, właściwie cały oddzielny podgatunek fantastyki.

Najwyraźniej idziesz po kulturze popularnej, więc zda ci się Kossakowska, Ćwiek, Piekara. Literatura niezbyt ambitna, ale czasem do poczytania. Na zachodzie mocno osadzony w klimacie jest Gaiman i to już jest coś porządnego.

No, ale na poważnie. Około pół roku temu do głowy zaczynały przychodzić mi pewne pomysły.


A więc na poważnie: drugie pytanie, na które musisz odpowiedzieć, to co chcesz z tymi pomysłami zrobić? Jeśli nie przeszkadzają ci w życiu codziennym, to sobie z nimi żyj i ubarwiaj nimi wieczory :D

A jeśli chcesz je jednak wydać, to gotuj się na to, że zdążysz swoje pomysły znienawidzić. ;)

Zanim jeszcze zacznę opisywać konkretnie treść, jest też dylemat co do formy.


Zanim zaczniesz cokolwiek robić, musisz jednak wiedzieć, jaka to ma być forma. Zbiór pomysłów to nie wszystko. Tysiące ludzi mają rewelacyjne pomysły. Najtrudniej jest właśnie je ubrać, czyli wybrać im formę i w tej formie zrealizować. Gotowa fabuła, pod którą później podpasujesz formę to nie do końca dobra droga. Lepiej najpierw wybrać formę, zobaczyć jakimi się rządzi zasadami i pod to napisać fabułę. W innym wypadku utkniesz na poziomie fabularnego szkicu, czyli właśnie zbioru pomysłów.

Jeśli, jak piszesz, masz mnóstwo małych pomysłów połączonych jednym konceptem - uniwersum - to urządza cię właśnie webcomic, krótki, w formie miesięcznika czy jak tam wolisz. Jeśli nie idzie ci robienie komiksów, no to chyba zostaniesz na poziomie concept artów połączonych wspólną tematyką. Portfolio możesz z tego ułożyć. Nie wiem, czy nie lepiej po prostu rysować i ewentualnie połączyć siły z kimś, kto w tej samej tematyce coś napisał (sprzedać mu gotowe ilustracje do książki/zbioru :D )

A jeśli chcesz pisać... to masz przejebane*. :)

*chociaż niektórzy lubią mieć przejebane.

Ale taki z większą ilością tekstu, i bez dymków (tekst pod obrazkami jako komentarz, dialog, opis, cokolwiek.


Jest coś takiego jak powieść graficzna. Może to będzie ci odpowiadało? Albo możesz jakieś fable ułożyć, opowiastki z grafiką. Takie opowiadania graficzne, ale nie komiksy. No i zawsze ci zostaje po prostu opowiadanie (zbiór opowiadań?) z własnoręcznie zrobionymi rysunkami.

Zaczęło się od malowania obleśnych demonicznych rzeczy, ale z czasem zacząłem w głowie dopowiadać jakieś tło pseudo "fabularne".


Tło fabularne to jeszcze nie fabuła. Fabuła oznacza, że masz do opowiedzenia jakąś historię. Nie można skupiać się wyłącznie na tle, w jakim ta historia się prezentuje. Tak można napisać setting do RPG albo generalnie stworzyć fikcyjne uniwersum. Konkretna historia, to jest fabuła.

To fajna sprawa i można to fajnie połączyć, ale też nie bardzo jeszcze wiem, co zrobić, by trzymało się to kupy.


Wrong. Jako autor nigdy nie przyznawaj się do niewiedzy. Nic nie może być przypadkowe. A jeśli jest... to udawaj, że nie jest :D

***

Szarpiesz się na trudny temat, bo czerpiący z religii, różnych kultur i generalnie motywów nieraz znanych dobrze, nieraz wyeksploatowanych w innych dziełach. Nie chodzi mi o kontrowersyjność, tylko o popularność i stopień skomplikowania. Aniołki/demony/generalnie fantastyka oparta na systemach wierzeń zwykle bazuje na silnej intertekstualności, na symbolice, powiązaniach kulturowych, odniesieniach. Nie można zrobić sobie bohatera z Azmodana, bo tak, bo imię ładnie brzmi, bo już. Czeka cię dużo pracy ze źródłami. Ponownie trzeba odpowiedzieć na pytanie: co chcesz zrobić z tym, co ewentualnie napiszesz/narysujesz?

Ja do takiej tematyki zawsze byłem sceptyczny, a z drugiej strony ją lubiłem. Można ją pociągnąć w ramach fantastyki, co pokazał Gaiman i wielu komiksowych zachodnich scenarzystów jak Moore, można ją totalnie spieprzyć, co zrobiła w Polsce Kossakowska, można stworzyć lekkie czytadło z gatunku "cool choć niewymagające", w co wymierzył Ćwiek.

***

Najbardziej zależy mi na tym, by wiedzieć, czy czegoś takiego czasem już nie było, by nie popełnić ani plagiatu, ani czegoś zupełnie odtwórczego i nudnego.


No więc bolesne zderzenie z rzeczywistością. Było, było dziesiątki razy. Zresztą to jedna z ulubionych tematyk, po które sięgam jako domowy autorzyna. Jako czytelnik rzadko, bo niemal wszyscy zawodowcy, którzy biorą fantastyka stylu christian fantasy na warsztat, zwykle tworzą gnioty. Plus jest taki, że jeśli napiszesz coś dobrego, to... napiszesz coś dobrego, a to w tej tematyce jest rzadkie :D

Ma być raz psychologicznie i "głęboko", a raz brutalnie, krwawo i siekankowo. "Cool artifacts", walki, tajemne moce i takie "fajne rzeczy" (trochę prymitywnie), a jednocześnie trudne pytania, oskarżenia, poruszanie niefajnych rzeczy - głównie z zakresu wiary i Kościoła.


Hmmm... jedziemy po samych komiksach, bo literatury nie sposób wymienić: na start weź sobie coś w stylu "Kaznodziei" ("Preacher"). Jest brutalnie i cool, naprawdę cool w stylu amerykańskim. To dobry wzór. Dalej na bank urządzi cię "Morningstar" bodaj ze stajni Vertigo. "Hellboy" może nie jest w gatunku bezpośrednio, bo to jednak komiks o superbohaterze, ale niektóre zeszyty mocno gryzą temat. "Hellblazer" to dzieło obowiązkowe... naprawdę tego jest dużo. Ale na początek tyle styknie ;)

***

Powodzenia w dalszym pisaniu. Nie zniechęcaj się - czytaj ile wlezie i rozwijaj własne pomysły ;)
Image

Postacie archiwalne:
Image
Image
Tau z Lakonów - stoczniowiec, infant Fondoru
Sate Nova (ERG 1212) - imperialny gwardzista
Asa-Lung - zmiennokształtny
Korjak z Malastare - Feeorin, windykator Czarnego Słońca
Awatar użytkownika
Tzim A'Utapau
Gracz
 
Posty: 1589
Rejestracja: 4 Lis 2010, o 20:34

Re: Walduś, mam pomysła...

Postprzez Tzim A'Utapau » 24 Lis 2012, o 03:05

Zapomniałem o czymś ważnym. Ważnym na tyle, że wymaga oddzielnego posta.

Jeśli sprawia ci to frajdę, to po prostu to rób. A co wyjdzie, przekonasz się na finiszu :)
Image

Postacie archiwalne:
Image
Image
Tau z Lakonów - stoczniowiec, infant Fondoru
Sate Nova (ERG 1212) - imperialny gwardzista
Asa-Lung - zmiennokształtny
Korjak z Malastare - Feeorin, windykator Czarnego Słońca
Awatar użytkownika
Tzim A'Utapau
Gracz
 
Posty: 1589
Rejestracja: 4 Lis 2010, o 20:34

Re: Walduś, mam pomysła...

Postprzez Harvos » 24 Lis 2012, o 04:41

No Tau, tak właśnie propos tego najważniejszego - teraz myślę, że powoli zacznę to tworzyć. Nawet, jeśli będzie błędne, bo mi się zwyczajnie chce - a to jest sukces, biorąc pod uwagę, że od miesięcy nie tknąłem ani ołówka, ani pióra od tabletu. Może to być szansa na wydostanie się z gigantycznego artblocku, przez który mój rysunkowy progress całkowicie stanął (kiedyś w liceum trzaskałem przez rok dzień w dzień co najmniej dwa rysunki... od paru lat moja średnia to jeden obrazek na jakieś trzy miesiące) - nie chcę jej zmarnować.

Bardzo się rozpisałeś i trochę mnie przestraszyłeś tymi szczegółami i terminologią :roll: Nie znam się tak jak ty na literaturze i po przemyśleniach stwierdzam, że może próby pisarskie na razie sobie odstawię.
Ciągnie mnie do formy webcomica, w której mógłbym po swojemu wszystko dawkować i może ułatwiło by mi to uniknięcie takiego zamieszania a'la "Co ku*wa" - a przede wszystkim, mam ochotę taki webcomic zrobić. Chcę mieć ciut luźniejsze podejście do tej roboty, a taka forma wydaje mi się na nie pozwalać. Trochę podpatruję to, jak został zrobiony webcomic Homestuck. Co prawda, tam autor ma przesadnie luźne podejście do tego co robi, i niektóre rzeczy są zupełnie wyciągane z dupy, plot twisty znikąd, wyjaśnienia i fabularne szczegóły wymyślane na poczekaniu - ale koleś czerpie z tego wielką frajdę. Do tego stopnia, że wkrada się na konwenty i cosplayuje własne postaci...
Stwierdzam, że trochę niepotrzebnie założyłem ten temat, ale przynajmniej zyskałem dzięki temu pewność co i jak chcę zrobić. Do Tauowego wywodu na pewno będę wracał, bo głos eksperckiego podejścia przyda się mimo tego, że nie pójdę ścieżką pisarstwa - i nawet jeśli zboczę na ścieżkę lekkomyślnego podejścia oraz "robienia dla siebie" :P

Więc pierwsze sensowne techniczne pytanie, ważniejsze w sumie niż cały ten bełkot na początku tematu - jak zrobić stronę dla takiego webcomica?
Rozumiem, że muszę zdobyć jakiś hosting, ale layout, rozmieszczenie rzeczy, te sprawy... to w tym jestem absolutnie zielony i nawet nie wiem, jak zacząć. Poradnik dla zacofańca htmlowego jest mi potrzebny.
POSTAĆ GŁÓWNA
Image
Awatar użytkownika
Harvos
Gracz
 
Posty: 922
Rejestracja: 12 Paź 2008, o 18:11
Miejscowość: Беларусь

Re: Walduś, mam pomysła...

Postprzez BE3R » 24 Lis 2012, o 10:24

Więc pierwsze sensowne techniczne pytanie, ważniejsze w sumie niż cały ten bełkot na początku tematu - jak zrobić stronę dla takiego webcomica?
Rozumiem, że muszę zdobyć jakiś hosting, ale layout, rozmieszczenie rzeczy, te sprawy... to w tym jestem absolutnie zielony i nawet nie wiem, jak zacząć. Poradnik dla zacofańca htmlowego jest mi potrzebny.


Człowieku to jest banalnie proste,
<papug> Łapiesz żabę i wlewasz w nią piwo aż wszystko powie, ewentualnie poproś koleżankę albo siostrę a PP wszytko wyśpiewa.
Awatar użytkownika
BE3R
Gracz
 
Posty: 1761
Rejestracja: 27 Paź 2011, o 21:47
Miejscowość: Chorzów

Re: Walduś, mam pomysła...

Postprzez Tzim A'Utapau » 24 Lis 2012, o 15:03

Może to być szansa na wydostanie się z gigantycznego artblocku, przez który mój rysunkowy progress całkowicie stanął (kiedyś w liceum trzaskałem przez rok dzień w dzień co najmniej dwa rysunki... od paru lat moja średnia to jeden obrazek na jakieś trzy miesiące) - nie chcę jej zmarnować.


Pomyśl sobie, że generalnie z pracą twórczą masz tylko trzy drogi:
- albo nie robisz nic i jakoś sobie radzisz z kwitnącą wyobraźnią (najwygodniejsza, problem z głowy)
- albo coś dla funu i po prostu z chęci robienia (prawdopodobnie tego nie wydasz bez późniejszego dopracowania, no ale... fun jest)
- albo robisz coś, bo masz na to już zlecenie/kontrakt, generalnie chcesz to wydawać (i uświadamiasz sobie, że jednak wolałeś robić to samo dla funu :) )

Ciężki kawałek chleba. Nie wspominając o aspektach czysto przyziemnych... Sapek, obecnie najbardziej rozpoznawalny pisarz popularny, do dziś się śmieje, że więcej zarabiał handlując na stadionie futrami niż z pisania jako "AS polskiej fantastyki".

Bardzo się rozpisałeś i trochę mnie przestraszyłeś tymi szczegółami i terminologią :roll: Nie znam się tak jak ty na literaturze i po przemyśleniach stwierdzam, że może próby pisarskie na razie sobie odstawię.


Nie potrzebujesz terminologii do pracy twórczej. ;) Ale już zapoznanie się z tymi dziełami, które po podobną tematykę sięgały, będzie przydatne.

Do Tauowego wywodu na pewno będę wracał, bo głos eksperckiego podejścia przyda się mimo tego, że nie pójdę ścieżką pisarstwa - i nawet jeśli zboczę na ścieżkę lekkomyślnego podejścia oraz "robienia dla siebie"


Głos ekspercki to dostaniesz, jeśli pójdziesz na jakieś warsztaty. Pomnij tylko, by najlepszych pomysłów nie zdradzać, bo ci zaraz ukradną :)

<papug> Łapiesz żabę i wlewasz w nią piwo aż wszystko powie, ewentualnie poproś koleżankę albo siostrę a PP wszytko wyśpiewa.


BE3R +1 !!! :D

Niemniej w tej poradzie czai się coś bardzo praktycznego. Musisz zacząć pić. Nie tam zaraz dużo. Chodzi o to, że musisz wiedzieć, z kim pić...

Powodzenia ;)
Image

Postacie archiwalne:
Image
Image
Tau z Lakonów - stoczniowiec, infant Fondoru
Sate Nova (ERG 1212) - imperialny gwardzista
Asa-Lung - zmiennokształtny
Korjak z Malastare - Feeorin, windykator Czarnego Słońca
Awatar użytkownika
Tzim A'Utapau
Gracz
 
Posty: 1589
Rejestracja: 4 Lis 2010, o 20:34

Re: Walduś, mam pomysła...

Postprzez Harvos » 25 Lis 2012, o 18:13

Ależ ja piję - całe hektolitry wody i niezdrowych napojów! Jestem nawet uzależniony od niejakich tigerów - i jakoś nie spływa na mnie mądrość tworzenia stron :roll:
POSTAĆ GŁÓWNA
Image
Awatar użytkownika
Harvos
Gracz
 
Posty: 922
Rejestracja: 12 Paź 2008, o 18:11
Miejscowość: Беларусь

Re: Walduś, mam pomysła...

Postprzez BE3R » 25 Lis 2012, o 18:23

Harvos napisał(a):Ależ ja piję - całe hektolitry wody i niezdrowych napojów! Jestem nawet uzależniony od niejakich tigerów - i jakoś nie spływa na mnie mądrość tworzenia stron :roll:


Bo pić to trza umić,

<papug> Tradycja w narodzie umiera...
Awatar użytkownika
BE3R
Gracz
 
Posty: 1761
Rejestracja: 27 Paź 2011, o 21:47
Miejscowość: Chorzów

Re: Walduś, mam pomysła...

Postprzez Mistrz Ind'yk » 4 Lut 2013, o 20:12

Harv, i jak tam, projekt jeszcze istnieje? :)
Awatar użytkownika
Mistrz Ind'yk
Gracz
 
Posty: 1735
Rejestracja: 21 Cze 2011, o 12:42


Wróć do Hyde Park

cron