przez Ostap Bender » 11 Lis 2014, o 17:41
Wytężywszy intensywnie wzrok, Bender w milczącym skupieniu przypatrywał się zafundowanej przez dyskietkę ferii barw, figur geometrycznych, a także innych, równie zagadkowych obrazów. Ten dziwaczny pokaz slajdów trwał jednakże tylko krótką chwilę, nie zostawiając nawet ułamka szansy na to, by dokładniej zapoznać się z tym, co ukazywało się na wyświetlaczu. Zresztą przemytnik i tak mało co z tego wszystkiego rozumiał – dopiero wyraźny, końcowy komunikat przemówił do niego nieco sugestywniej. Czerwień nie mogła oznaczać niczego dobrego.
Gdy zaś na ekranie nagle wyskoczył niezbyt przyjaźnie wyglądający licznik, który następnie ustąpił miejsca kompletnej czerni, Ostap ostro spanikował. Przez umysł momentalnie przeleciały mu tysiące pesymistycznych myśli, a towarzyszyły im równie niemiłe wizje, dotyczące głównie najbliższej przyszłości - to musiała być pułapka, z pewnością Imperialni maczali w tym palce, nośnik miał wirusa, statek zaraz wybuchnie. Oczami wyobraźni dojrzał swoje zwęglone zwłoki i poszycie Gwiazdy Porannej, rozrywane od wewnątrz przez wciąż rosnącą, ogromną kulę ognia. Kierowany instynktem, który kazał mu przygotować się w ten sposób na to, co miało niechybnie nastąpić, skulił się w sobie i nakrywszy przy tym głowę rękoma, zamknął oczy.
Żadna widowiskowa eksplozja jednak nie miała miejsca. Gwiazda Poranna nadal utrzymywała kurs, spokojnie przecinając przestrzeń kosmiczną, a silniki wciąż wydobywały z siebie miarowe, spokojne buczenie. Bender nieśmiało, z wolna, jak gdyby wciąż niepewny swojego położenia, podniósł wreszcie powieki. Ekran pozostawał czarny.
Siedząc w wygodnym fotelu pilota, z mapą Galaktyki wyświetloną przed nosem, Ostap doświadczał ciekawości połączonej z niepokojem, zupełnie jak po wzięciu na pokład Twi'lekanki – jednak tym razem były one nawet silniejsze. Umysł jego zaprzątały poszukiwania przyjaznego portu, gdzie mógłby przeczekać całą tę niespodziewaną awanturę z Imperium. Jednocześnie doskonale rozumiał, iż na miejscu byłaby odrobina ostrożności, postanowił więc – przynajmniej tymczasowo - ograniczyć ekstensywne picie alkoholu, a także bicie innych istot po mordach. Poprawiwszy pozycję, albowiem wyraźnie czuł, że coś uwiera go w pośladki, usadowił się wreszcie w miarę komfortowo i kontynuował rozmyślania. Najrozsądniej, rzecz jasna, uczyniłby kierując kroki do któregoś ze swoich dobrych znajomych, lecz żadnemu z nich na tyle nie ufał. Drugą możliwością, co prawda mniej bezpieczną, ale za to bardziej opłacalną, była wycieczka na Taris. Tysiące kredytów zobowiązywały.
- A niech to dunder świśnie, wypadałoby zakończyć transakcję. No zobaczymy, zobaczymy. - wprowadził koordynaty do skoku w nadprzewodzeń, sapiąc przy tym tak głośno, jak gdyby przez cały dzień ścinał drzewa blba.
GG: 52637894