przez Saine Kela » 22 Lis 2016, o 19:41
Przynajmniej tyle, jeżeli chodzi o pomoc ze strony Davisa, choć raczej na więcej nie mogła liczyć. Szczerze mówiąc trochę się zawiodła, wydawał się być bardzo kompetentnym człowiekiem, chyba że to jednorazowy wyskok. Taką miała nadzieje. W każdym razie mogła też mieć nadzieje, że poradzi sobie bez niego i z o wiele lepszym skutkiem.
Została przywitana przez robota i zaprowadzona do gabinetu kustosza. Popijała z filiżanki, gdy mężczyzna tłumaczył się, iż pomimo chęci nie jest w stanie jej towarzyszyć. Przybrała na twarzy wyraz zawiedzenia, choć nie było to jakieś bardzo przesadne w mimice i zachowaniu, żeby przypadkiem nie wydało się to podejrzane.
- Rozumiem, przykro mi z tego powodu, ale rozumiem. Obowiązki są ważniejsze. Dziękuję jednak, za możliwość przeglądnięcia archiwum, jak skończę, postaram się przedstawić wyniki sowich badań. - przywołała na ustach delikatny uśmiech.
Ich rozmowa szybko się skończyła - kustosz opuścił gabinet, a ona prowadzona przez droida znalazła się w archiwum. Czy naprawdę zamierzała przedstawiać kustoszowi wyniki badań? Wszystko zależeć będzie od tego co znajdzie, albo nie znajdzie. Tak naprawdę nie wiedziała czego się spodziewać i czy w ogóle coś tu będzie. Starała się wejść w głowę tamtego Jedi i rozważała, co ona by zrobiła na jego miejscu. Z jednej strony schowanie artefaktu w muzeum wydawało się być sensowne, z drugiej... jak miałby to zrobić niepostrzeżenie? Póki co nie miała jednak innego punktu zaczepienia i czekać ją będzie kopanie w archiwach nawet nie wiedząc czego tak właściwie szuka, bo nawet jeżeli artefakt tu był, z pewnością nie został w oczywisty sposób skatalogowany.
Od czego powinna zacząć? Archiwa były spore, ale jak sądziła i miała taką nadzieje, ich dokumentacja powinna być kompletna. Siadła do komputera i już kilka minut spędzonych nad ekranem uświadomiło ją, jak wiele czasu zajmie jej szukanie. Owszem, wszystko było, a przynajmniej na to wyglądało, tylko sposób katalogowania był skomplikowany i Saine domyślała się, że będzie ją czekało bieganie po magazynach. Czas pędził nieubłaganie, a kobieta szukała na wszelkie możliwe sposoby, po nazwie, okresie dostarczenia, okręgach historycznych itp. Parę razy miała ochotę walnąć głową w ścianę, ale jako archeolog i historyk w sumie przywykła do żmudnego siedzenia w archiwach, choć zdecydowanie wolała wyprawy od muzealnych murów. Nic dziwnego, że nigdy nie potrafiła dłużej wysiedzieć na Uniwersytecie, było to po prostu zbyt nudne i upierdliwe. Teraz jednak wracała do korzeni i właściwie czasów studenckich, gdy spędzała podobnie całe dnie. I tym razem najprawdopodobniej poszukiwania zajmą co najmniej kilka dni, nie była jednak pewna na ile pozwoli jej kustosz.
Zapisywała w swoim datapadzie informacje, które uznawała za najbardziej kuszące, by potem je sprawdzić, ale póki co tylko się zawodziła. Trafiła na różne artefakty, buteleczki z dziwnymi napojami "leczniczymi", flakoniki z niewiadomą zawartością, a nawet coś, co nie wyglądało zbyt przyjemnie, ale ponoć było śliną pradawnego wymarłego kilka setek lat temu stwora... O Jedi czy Sithach było zaskakująco mało, a może właśnie tego powinna się spodziewać, choć starała się iść okrężnymi drogami. Być może jeżeli ten artefakt naprawdę tu trafił, mógł nie zostać opisany zgodnie z prawdą. Dlatego też zakres jej poszukiwań był dość szeroki. Zebrała trochę informacji, ale nie było to nić nad zwyczaj niezwykłego, mogła to użyć do swoich "badań", jednak to nie było to, czego tak naprawdę szukała.
- Albo informacje były fałszywe, albo ja szukam w złym miejscu... - westchnęła opierając się o ścianę, z której wystawały rzędy przegród, gablot i skrzyń z licznymi artefaktami, które nie były wystawiane w głównych salach muzeum, albo wystawiano je czasowo i przy szczególnych okazjach.
Przeglądała kolejne gabloty, z kolejne działu i miała powoli dość. Właśnie przegrzebywała kolejne buteleczki i fiolki, sama do końca nie wiedząc czego szuka. Czy zbiegły Jedi na pewno schowałby coś tak cennego w muzeum? W sumie niegłupi pomysł, a schowany tu artefakt mógłby przeleżeć całe wieki i sam kustosz by o tym nie wiedział. Było tu tego po prostu horrendalnie dużo. Inna sprawa, że osoba chowająca artefakt mogła w ogóle nie odnotować jego obecności, a więc fiolka mogła leżeć gdziekolwiek, w jakimkolwiek dziale, okresie czasu i tak dalej. To było jak szukanie igły z stogu... nie, w całej planecie pełnej siana. Chyba porwała się z motyką na słońce, do tego nogi zaczynały ją strasznie boleć od tego chodzenia, mogła jednak ubrać inne buty, zdecydowanie wygodniejsze. Własnie przeglądała resztki wydobyte po bitwie Yavin i zastanawiała się, czy nie skończyć na dziś...
GG: 6687478