Content

Archiwum

[Coruscant] Klub nocny "Beebleberry"

Re: [Coruscant] Klub nocny "Beebleberry"

Postprzez Zorza » 16 Mar 2017, o 21:56

Zorza była profesjonalistką, a jej samokontrola wśród pozostałych tancerek niemal nie miała sobie równych, ale szczerość uśmiechu wybiła ją lekko z równowagi. Może dosypał czegoś do wina? Albo maść od Vivian działała nie tylko na klienta? Przyczyna była jednak nieistotna. Liczyło się to, że jej niemal skamieniałe serce zabiło mocniej dla tego mężczyzny, krew się wzburzyła, a ciało przeszedł dreszcz, którego nie czuła od... Nie, nigdy go nie czuła. Nie w taki sposób.

"Przeklęty afrodyzjak..." pomyślała Zorza i upiła łyk wina, bezwiednie naśladując w tym klienta.

- Dean Shelley. - powtórzyła, jakby ważąc to imię. - Możesz być pewien, że zaspokoję Twój... głód informacji. Potrafię rozpalać zmysły...
Z lekkim rozmarzeniem przesunęła palcami po swych ustach, szyi, dekolcie... Zatrzymała się dopiero przy piersi, która zafalowała kusząco przy głębszym oddechu.
- ...ale nie musisz mi wierzyć na słowo. Możesz się upewnić, czyż nie?

Podniosła wzrok ku jego oczom, patrząc w nie śmiało, choć nieco tajemniczo, z delikatnym uśmiechem będącym jednocześnie obietnicą i przestrogą, że kto raz jej skosztuje, nigdy nie będzie miał dość. Była niezmiernie ciekawa, czy skuszą go jej wdzięki. Zaintrygował ją, więc chciała tego i właśnie ta chęć nadała jej słowom wyjątkowej, pociągającej wręcz autentyczności. Wyzwanie. Tak go teraz traktowała i tym chciała być dla niego.
Awatar użytkownika
Zorza
Gracz
 
Posty: 26
Rejestracja: 11 Sty 2017, o 18:46

Re: [Coruscant] Klub nocny "Beebleberry"

Postprzez Mistrz Gry » 17 Mar 2017, o 09:21

Wychwycił jej spojrzenie. Przez krótką chwilę istnieli tylko jako dwa wzajemnie przenikające się spojrzenia. Dwa eteryczne byty które odnalazły się w bezgranicznym wszechświecie. Mężczyzna uśmiechnął się ponownie, tym razem jednak ten uśmiech znaczył coś innego. Nie było w tym tajemnicy i służbowego profesjonalizmu. Była zgoda i zaproszenie.
Oboje czuli, tą energetyzującą przyjemność płynącą z podniecenia i wzajemnego pożądania. Poddawali się jej bezwolnie nie pragnąc niczego więcej jak tylko wzajemnego spełnienia. Czuli i delektowali się nią i smakowali powoli, nie spiesząc się wiedząc, że ta noc będzie dla nich jednocześnie wiecznością i ułamkiem sekundy.
Przysunął się bliżej i objął ją ramieniem, a potem delikatnie zaczął całować po szyi.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Coruscant] Klub nocny "Beebleberry"

Postprzez Zorza » 1 Maj 2017, o 00:35

Udało się. No oczywiście, nie mogło być inaczej, ale mimo wszystko w umyśle Twi'lekanki rozbrzmiał tryumfalny okrzyk. Z zadowoleniem odsłoniła szyję i odstawiając kieliszek z winem skupiła się w pełni na mężczyźnie. Czekała ich długa noc. Noc pełna pracy i przyjemności. I tej nocy Zorza dała z siebie wiele, balansując na granicy profesjonalizmu, tak silnie działała na nią moc zeltrońskiego specyfiku. Dopasowywała się do oczekiwań mężczyzny, wychwytując w lot jego potrzeby i czułe punkty. Była w tym dobra, w końcu lata praktyki robiły swoje, ale i wewnętrzna chęć do zabawy z tym konkretnym osobnikiem dodawała jej polotu w działaniach. Raz było zmysłowo i namiętnie, to znowu spokojnie i czule, we wszystkim jednak kobieta cechowała się trafnością wyborów i finezją działań, a przez działanie maści dużo łatwiej było jej nadać autentyczności w tym co robiła.
Jakkolwiek by się nie starała, jak bardzo by się nie wczuła w swą rolę kochanki, wszystko tak naprawdę było pracą i musiało dobiec końca. Klient zapłacił - klient dostał, takie były w rzeczywistości ich relacje i właśnie ta myśl towarzyszyła Twi'lekance, kiedy rankiem wracała do swojego pokoju. Tym, co interesowało ją teraz bardziej, niż pracodawca, było samo zlecenie. Dean Shelley, bal, miejsce pobytu niebezpiecznego polityka... Więcej informacji miał zawierać dysk, dlatego gdy tylko zamknęły się za nią drzwi i upewniła się, że pokój jest wystarczająco dyskretnym miejscem, zabrała się za odczytanie interesujących ją danych.
Awatar użytkownika
Zorza
Gracz
 
Posty: 26
Rejestracja: 11 Sty 2017, o 18:46

Re: [Coruscant] Klub nocny "Beebleberry"

Postprzez Mistrz Gry » 6 Maj 2017, o 14:45

Kiedy Zorza dotarła do swego pokoju jej ciało i umysł nie pamiętały już potężnej dawki prawdziwej, dzikiej i rzadkiej przyjemności, której dostarczył jej nieznajomy zleceniodawca. Była już ona ledwie cieniem; ulotnym dymem pozostałym po potężnej ekspolzji w komórkach nerwowych. Zorza zastanawiała sie jeszcze czy przyjdzie jej sie kiedyś spotkać z agentem na podobnych zasadach. Potem jednak uruchomiła prywatny komputer i podłączyła dysk z danymi.
Dane jednak w końcu wygrały i Agent i jego dotyk zostały pogrzebane pod sporą ilością zdjęć i tekstu na temat Deana Shelleya.

***

Dean nie był klasycznym okazem męskiego ideału piękna. Było w nim jednak coś intrygującego i Zorza długo siedziała przy zdjęciach dochodząc do tego czym to jest: uroda Deana był mocno związana z pieniędzmi. Była nimi wręcz podlana. Bez nich Dean byłby zwiędłym mężczyzną wyglądającym na więcej niż miał w rzeczywistości. Bogactwo sprawiało jednak, że Shelley był nienagannie ubrany i uczesany. Zgodnie z najnowszymi trendami mody. Na każdym z oficjalnych zdjęć uśmiechał się w idealnie wyćwiczony sposób. Z pewnością pobierał lekcje właściwej prezencji. Biednego nie byłoby na to stać.
Zorza nie mogła przy tym ustalić czy Dean jej się podoba. Na niektorych ze zdjęć i nagrań z wystąpień publicznych, których fragmenty również były na dysku, wyraźnie widać było gesty i miny wskazujące na to, że Dean ma wysokie mniemanie o sobie. Zresztą najdobitniej świadczyły o tym jego słowa i sposób w jaki rozmawiał z dziennikarzami i podwładnymi (niestety całkiem przyjemny tembr głosu utrudniał Zorzie ocenę i podsuwał jej myśli, że "on może tak po prostu ma").
Małżeństwo Deana, przynajmniej na oficjalnych zdjęciach, wyglądało na szczęśliwie. Wrażenie psuły te nieoficjalne gdzie ilość i różnorodność kochanek była wręcz przytłaczająca. Zorza nie doszukała się szczególnego - ulubionego - typu urody Deana. Co gorsza, żadna z obcych nie była twilekanką. Czy to oznaczało, że nie lubił posiadaczek leku czy nigdy nie spotkałna swej drodze tej odpowiedniej? Pierwsza opcja znacząco utrudniała zadanie Zorzy.
***

Danych było sporo i ciężko było wszystko ogarnąć ma jeden raz. Idąc spać Zorza zastanawiała się na co powinna zwrócić uwagę szykując się do zadania a co mogła by sobie podarować bez mniejszej straty dla siebie. Bal charytatywny miał się odbyć już w krótce i chciała być do niego przygotowana najlepiej jak się da.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Coruscant] Klub nocny "Beebleberry"

Postprzez Zorza » 20 Maj 2017, o 14:37

W swoich poszukiwaniach informacji Zorza szczególną uwagę zwróciła na kochanki Deana, zwłaszcza na okoliczności, w których je poznawał. Czy to one podchodziły do niego, czy on do nich? Kto bardziej starał się pogłębić znajomość? Jak szybko i w jakich okolicznościach ich znajomość wkraczała na cielesne poziomy? Twi'lekankę interesowało też wszystko, co dotyczyło tożsamości samych kobiet. W jakim były wieku i jaki miały status społeczny, czy były to przypadkowo spotkane zwykłe dziewczęta, czy też pławiące się w luksusie właścicielki wielkich firm... wszystko to by ustalić preferencje Deana. Inaczej musiała się zachowywać przy kimś, kogo interesowała łatwa zdobycz, a inaczej przy myśliwym, który byle ładną buźką się nie zadowoli. Przeanalizowała jeszcze informacje o tym jak długo cel pozostawał w bliskich stosunkach z poszczególnymi kochankami oraz czy były jakiekolwiek dane na temat przyczyn, które skłaniały go do znalezienia nowej.

W drugiej kolejności przeszła do pani Shelley. Skupiła się na tym, jaką była kobietą i co właściwie skłoniło tych dwoje do małżeństwa. Nie poświęciła jej jednak szczególnie dużo uwagi, bo przeszła do zwyczajów Deana. Co lubił, czym się zajmował na co dzień... szukała punktu zaczepienia, jakiś wspólnych tematów, które mogły być ewentualnie poruszone i w których wypadałoby się wykazać jakąś wiedzą. Później jeszcze sprawdziła czy cel brał ostatnio udział w jakiś szczególnych wydarzeniach, czy miał większe problemy, a na koniec pobieżnie przejrzała dane, na wypadek jakby przegapiła wcześniej jakąś wyjątkowo ważną, rzucającą się w oczy informacje.

Na koniec pozostawiła temat samego balu. Musiała się przecież na niego jakoś przygotować. Klient powiedział, że wkręci ją na samą imprezę, ale potrzebowała informacji o tym, jaką rolę przyjdzie jej grać. Miała ja już wyznaczoną, czy musiała sama wszystko obmyślić? Przejrzała wszystkie znalezione w tym temacie informacje, a następnie ułożyła się do snu, uprzednio zabezpieczając dysk, by po pobudce na świeżo przemyśleć całą sytuację.
Awatar użytkownika
Zorza
Gracz
 
Posty: 26
Rejestracja: 11 Sty 2017, o 18:46

Re: [Coruscant] Klub nocny "Beebleberry"

Postprzez Mistrz Gry » 30 Maj 2017, o 12:45

Rankiem, dnia następnego, gdy ogarnęła się już po śniadaniu siadła do komputera i zaczęła jeszcze raz - tym razem dokładnie - analizować dane na temat Deana Shelley'a. Miała dużo czasu; pierwszy klient miał pojawić się u niej dopiero pod wieczór więc spokojnie mogła poświęcić temu całe przed- i popołudnie i jeszcze zdążyć przygotować się na wizytę.
Wszystkie ważniejsze informacje notowała sobie w datapadzie. Tam, gdzie informacje z dysku agenta były jej zdaniem niepełne, wspierała się pomocą holonetu i wszelkiej maści portali informacyjnych i społecznościowych. Efekty jakie dzięki swojej pracy uzyskała były całkiem zadowalające.
Oto co mniej więcej udało się jej ustalić:
* Wszystkie kochanki Deana były młode, nierzadko sprawiały wręcz dziewicze wrażenie. I to była ich najważniejsza cecha wspólna.
* Wszystkie jego partnerki pochodziły z jego środowiska albo środowisk jemu pokrewnych. Żadna z dziewczyn nie była biedną wieśniaczką z jakiejś zapomnianej przez cywilizację rolniczej planety.
* Nie oznaczało to jednak, że wszystkie one pochodziły z Courscant. Wręcz przeciwnie. Znakomita większość pochodziła z innych planet a w stolicy Imperium bywały "przelotem".
* Pomimo tego, że dziewczęta wywodziły się z zamożniejszych warstw społecznych to żadna z nich nie była kimś znaczącym; nie było w śród nich dyrektorów, zarządców czy polityków.
* Większość romansów trwała dość długo choć miały okres uśpień, które korelowały z obecnością żony Deana na Courscant. Ogólna zależność była bardzo prosta: Im dalej leciała żona Deana tym dłużej jej nie było przy mężu. A im dłużej jej nie było, tym bardziej aktywny wydawał się być Dean.
* Pani Kama Shelley, żona Deana, już na pierwszy rzut oka jest totalnym przeciwstawieniem urody, wieku i zachowania. Była starsza od Deana o trzy lata i choć zadbana nie mogła konkurować z jędrnymi ciałami kochanek. Była za to prezesem swojej fundacji i akcjonariuszem co ważniejszych spółek bankowych w tym kilku na Ord Mantell.
* Publicznie wydawała się być szczęśliwą osobą. Niepublicznych informacji było wyjątkowo mało.
* Z racji pełnionych funkcji często podróżowała.
* Plotki często określały Deana jako utrzymanka Pani Shelley. (Zorza nie mogła sobie wyobrazić sytuacji w której, dość dobrze zarabiający Dean był na czyimś utrzymaniu; ile musiała zarabiać Kama?)
* Dean bardzo stara się by nie być złapanym na "gorącym uczynku". Kama, choć świadoma, że przy jej mężu kręci się pełno młodych kobiet, nie miała żadnego twardego dowodu na to, że była zdradzana. (Zorza zastanawiała się przy tym czy Kama, faktycznie nic nie wiedziała, czy tylko udawała niewiedzę).
* O samym Deanie nie mogła też zbyt wiele odszukać. Był uznanym inżynierem broni. Często latał na Kuat do tamtejszych stoczni. Jego ojciec był wysoko postawionym politykiem i to za pewne z jego polecenia Dean był "uznanym inżynierem". Ciężko było jej uwierzyć w to, by polityczne plecy nie miały wpływu na postrzeganie osoby Deana.
* Interesowała go sztuka, zwłaszcza muzyka Jizz. W miarę możliwości - jak tylko zobowiązania zawodowe mu na to pozwalały - chadzał na koncerty. Co ciekawe... Najczęściej bywał tam z żoną. Jeżeli akurat nie było jej w mieście wybierał się na nie sam.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Coruscant] Klub nocny "Beebleberry"

Postprzez Zorza » 13 Cze 2017, o 00:00

Zorza z zadowoleniem przyjrzała się notatkom. Miała już względnie jasno nakreśloną rolę, którą przyjdzie jej grać na balu. Zwiewne dziewczątko, córka bogatego jegomościa z odległej planety, który postanowił pokazać swej latorośli stolicę. Lekko zagubiona, nieco nieśmiała, ale ciekawa wielkiego świata i otwarta na pomoc w zgłębianiu go. Typ dziewczyny "chciałabym, ale się boję", która ostatecznie ulegnie pociągającemu, bogatemu Deanowi.

Swoją drogą, Twi'lekanki nie dziwił fakt, iż mężczyzna szukał sobie takich właśnie kochanek. Związek, w którym jedna strona jest wyraźnie górująca nad drugą rzadko kiedy jest naprawdę szczęśliwy. Zwłaszcza u mężczyzny konieczna jest wyjątkowa siła charakteru, by sobie poradził z sytuacją tego rodzaju. Dean, jak się zdawało Zorzy, nie należał do mężczyzn szczególnie silnych. Raczej takich, których pewność siebie oparta była na pieniądzach. A w tym przypadku w znacznej części były to zapewne pieniądze żony. Niedoświadczone, nie zajmujące znacznych stanowisk kochanki wyglądały na lekarstwo na zranione ego "uznanego inżyniera" i to dawało Zorzy pewne pole do popisu. Tu spojrzy na niego "ukradkiem" pełnym podziwu wzrokiem, tu jej się wyrwie niechcący jakieś słówko uznania, tu swoją postawą pokaże, że Shelley jej imponuje... Wszystko to ze stosownym umiarem, bo przesadne okazywanie zachwytu zapewne przyniosłoby efekt odwrotny od zamierzonego. Oczywiście to były tylko luźne rozmyślania na temat początków znajomości z Deanem. Wszystko się mogło potoczyć zupełnie inaczej. Ale po to miała rozum, by elastycznie dostosowywać się do sytuacji i działać zgodnie z bieżącymi potrzebami.

No. A skoro teorię już miała za sobą, musiała się skupić na przygotowaniach praktycznych. Po pierwsze, kiedy ma się odbyć bal? Zorza poszukała na dysku i w holonecie informacji o samym wydarzeniu. Musiała wiedzieć ile ma czasu na przygotowania. A skoro o tym mowa... Ponoć miała dostać stosowny fundusz na przygotowania. Kobieta na chwilę przerwała poszukiwania i zastanowiła się nad wczorajszym spotkaniem. Czy dostała obiecane kredyty, czy klient miał je dopiero przekazać? Czy mówił coś o ponownym spotkaniu? Starała się odtworzyć w umyśle rozmowę z nim, skupiając się na informacjach, które jakoś jej chwilowo umykały.
Awatar użytkownika
Zorza
Gracz
 
Posty: 26
Rejestracja: 11 Sty 2017, o 18:46

Re: [Coruscant] Klub nocny "Beebleberry"

Postprzez Mistrz Gry » 23 Cze 2017, o 22:41

Szybki przegląd danych, kilka plików odszukanych i Zorza uśmiechając się do siebie znalazła wszystko. Miała trzy tygodnie do balu. Nie było to specjalnie dużo czasu, ale czuła też, że nie musiała mieć go więcej. Da radę się przygotować, tym bardziej, że miała już fundusze na to by się ostatecznie wykupić ze swojego długu i mogła by ze spokojem odpuścić sobie pracę w tym klubie; miała by dużo wolnego czasu na przygotowania. W zasadzie mogła już zorganizować spotkanie ze swoim stręczycielem i zakończyć sprawę raz na zawsze. Nigdy jeszcze nie czuła smaku wolności jak w tym momencie.
Odnalazła też dane skrzynki kontaktowej agenta i krótką informację.
To jednorazowe konto.
Jeżeli przyjmiesz pracę napisz.
Podam Ci czas i miejsce spotkania.
Dostaniesz zaliczkę i ostatnie wytyczne wtedy.
Pozdrawiam


Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Coruscant] Klub nocny "Beebleberry"

Postprzez Zorza » 27 Cze 2017, o 16:12

Przyjmuję.

Tak Zorza odpisała agentowi, gdy przeczytała jego wiadomość. Nie zrobiła tego od razu, o nie. Stosunkowo długo nad tym myślała. Przede wszystkim, miała już pieniądze, których potrzebowała. Nic nie stało na przeszkodzie, żeby spłacić do końca dług i zniknąć. Ale. No właśnie, "ale". Zorza nie chciała zostać na Coruscant. Ta planeta kojarzyła się jej wyłącznie z klubem i ciułaniem kredytów, w dodatku nie dla siebie, a dupka, który wciąż ją wykorzystywał. kolei żeby wydostać się z tej planety potrzebowała kolejne kredyty. I tym sposobem świat Twi'lekanki dalej kręcił sie wokół pieniądza.

Chciała spotkać się z pracodawcą jak najszybciej, by móc poczynić stosowne przygotowania do balu. Nie uważała za rozsądne spłacać dług przed ukończeniem misji. To mogłoby zwrócić na nią uwagę stręczyciela. Przecież nie mogła mieć pewności jak zachowa się Dorien po otrzymaniu zapłaty. Równie dobrze mógł nie potraktować tego poważnie jak i zacząć prześladować ją w inny sposób, a taki osobnik na karku przy wykonywaniu delikatnej misji... no, nie byłoby to wygodne. Tak więc tę część planów odłożyła na później. Teraz lepiej było działać tak, jakby nic się nie zmieniło, przynajmniej do uzyskania dalszych wskazówek.

Zorza rusza szukać solidnego guza (i przy okazji polować na Deana)
Awatar użytkownika
Zorza
Gracz
 
Posty: 26
Rejestracja: 11 Sty 2017, o 18:46

Poprzednia

Wróć do Archiwum

cron