Content

Archiwum

[Coruscant] Dolne Miasto

Re: [Coruscant] Dolne Miasto

Postprzez Mistrz Gry » 15 Lip 2016, o 15:31

Echo przeszłości GRACZE: Sey Ivett

1313. Ten niewinny zdawałoby się ciąg cyfr, posiadał niezwykłą moc oddziaływania. U wysoko postawionych oficjeli i zamożnych mieszkańców Coruscant wywoływał pełen niechęci grymas na twarzy, zaś przeciętny mieszkaniec galaktycznej stolicy reagował na niego wyraźnym przestrachem. Jeśli reakcją rozmówcy na podwójną trzynastkę był uśmiech, dobrze było mieć pod ręką jakąś broń. Ot na wszelki wypadek.
Dolne partie Coruscant były od zawsze tematem tabu, ułomnym dzieckiem w doskonałej rodzinie, które mieszkając pod tym samem dachem nie otrzymywało nawet części atencji, co jego rodzeństwo, a w trakcie przyjęć i wizyt gości, było skrzętnie skrywane w swym pokoju. Galaktyka pełna była tego typu opowieści, które Twi’lekanki, Zabraczki i inne matki opowiadały swym pociechom na dobranoc. Mimo wielu oczywistych różnic, wszystkie posiadały wspólny mianownik – szczęśliwe zakończenia. Tym sposobem mały, nieporośnięty futrem Ewok wyrastał na przystojnego wodza plemienia po znalezieniu zagadkowego medalionu, wyśmiewana przez rówieśników Twi’lekanka żyjąca gdzieś na kompletnej prowincji wpadała w oko gubernatorowi z Coruscant, gdy jego statek musiał awaryjnie lądować. Mający najmniejszy utarg w klanie Jawa, w dodatku z wadą wymowy, sprzedawał cały swój majątek za stary, ponoć magiczny datapad, by po karnym wydaleniu ze społeczności triumfalnie powrócić we własnym piaskoczołgu, przy okazji ratując swoich braci od śmierci z rąk ludzi pustyni. W przeciwieństwie do tych wszystkich opowieści, dla najniższych partii Coruscant nie przygotowano szczęśliwego zakończenia. Krążyły opowieści o błędnym rewolwerowcu imieniem Clint, który wypowiedział wojnę całemu złu dolnego miasta. Najwyraźniej zło niezbyt się przejęło, bo fragmenty mężczyzny odnaleziono następnego dnia. Przynajmniej sporą ich część. Nie… nawet bombardowanie orbitalne nie załatwiłoby sprawy. Zanurzone w toksycznym sosie okrucieństwa, przemocy i korupcji, Podmiasto trwało więc niewzruszenie, niezaspokojone połykając kolejne istnienia.



„U Jednookiego” było lokalem o standardzie równie zbliżonym do przybytków górnych poziomów, co śmigacz do gwiezdnego superniszczyciela. Skryty w jednej z bocznych, zaśmieconych jeszcze bardziej niż główne uliczce, odstraszał gości zepsutym, niemigającym już nawet neonem i nieznośnym odorem bijącym z pobliskiej studzienki kanalizacyjnej. Paradoksalnie dwa piętra przybytku, co wieczór pełne były gości. Trudno było tu jednak mówić o wyrafinowanej klienteli i wysokim poziomie obsługi. Tirrs Elku doskonale wpisywał się w niezbyt szeroki przekrój społeczny bywalców klubu, choć odwiedzał go dopiero od niecałego tygodnia. Wychylił końcówkę niebieskawej cieczy i postawił puste naczynie obok czterech opróżnionych wcześniej. Zabrak powiódł wzrokiem po zadymionym wnętrzu lokalu. Na umieszczonej w centralnym punkcie pomieszczenia niewielkiej scenie, swe wątpliwe i dawno przebrzmiałe już wdzięki prezentowała zielonoskóra Rodianka. Przy pogrążonych w półmroku stolikach, szemrane interesy omawiali przedstawiciele różnych ras, z których części Elku nie potrafił nawet rozpoznać. Zabrak odruchowo wsunął dłoń od kieszeni kurtki, upewniając się, że nośnik danych wciąż jest na miejscu. Nie zależało mu już na kradytach. Gdyby wiedział, że kradzież tych danych ściągnie mu na głowę łowców nagród, nigdy nie podjąłby się zadania. Teraz jego partner nie żył, a on sam ukrywając się w trzewiach planety, liczył w zamian za posiadane informacje jedynie na nową tożsamość i szansę przeżycia kilku lat więcej. Jego wzrok dalej wędrował po lokalu, rejestrując kolejne sylwetki i twarze, aż Zabrak zamarł w bezruchu, a kropla zimnego potu spłynęła mu po czole. Na balkoniku, równie nieruchoma co on, stała odziana w charakterystyczny pancerz postać. Złotawy wizjer zwrócony był w jego stronę. Sey Ivett – kobiecej sylwetki nie można było pomylić z nikim innym, a Tirrs wiedział o łowczyni zbyt wiele, by sądzić, że zostało mu więcej niż kilkanaście minut życia. Mimo wszystko, postanowił walczyć o każdy kolejny oddech. Błyskawicznie poderwał się od stolika i rzucił ku drzwiom dla personelu.
Wypadł na ulicę. Odgłos uderzeń podeszw jego butów o podłoże, odbił się echem od durastalowych ścian. Nie oglądając się, Zabrak ile sił w nogach pomknął przed siebie.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Coruscant] Dolne Miasto

Postprzez Sey Ivett » 15 Lip 2016, o 18:36

Ciężko było się spodziewać innej reakcji po poszukiwanym. Spostrzegł ją. "Walcz lub uciekaj" - tak brzmiał odwieczny dekret zwierzyny łownej. Pradawny instynkt, zaszczepiony tak dawno w głębi każdej żywej istoty, a tak aktualny nawet dziś. W ułamkach sekundy decydował o losie zagrożonego. O jego życiu... o jego śmierci.

Pierwsza alternatywa zawsze odpadała na początku. Stanięcie twarzą w twarz z łowcą wiązało się z bezpośrednim ryzykiem. Drapieżniki przecież nie atakowały czegoś silniejszego od nich samych. Druga opcja wygrywała automatycznie, walkowerem. Mamiła umysł nadzieją bezszwankowego wyjścia z opresji. Obiecywała bezpieczną przyszłość bez ryzyka. Dopiero przyparte do muru, osaczone w ślepej uliczce, ofiary zaczynały kąsać. Elku nie doczeka się tej możliwości.

Nie odrywając wzroku od swojej wypłaty, Sey rozpoczęła pogoń. Chwyciła się jedną ręką balustrady chroniącej przed upadkiem z balkoniku, przerzucając nogi po drugiej stronie. Zwinniej przeskoczyła nad barierką, już w powietrzu do złagodzenia upadku przewrotem. Po dotknięciu opancerzonymi butami o podłogę pozwoliła się porwać wyuczonemu odruchowi. Lewa ręka bliżej, druga wyciągnięta lekko w przód, przygotowana do podporu. Głowa położona na prawym ramieniu. Teraz ponowne wyprostowanie kolan, w odpowiednie kolejności. Wszystko wykonane płynnie w czasie rywalizującym z mrugnięciem oka.

Krótki okres osłupienia bywalców tłumu błyskawicznie ustąpił miejsca okrzykom oburzenia potrąconych istot. Zignorowała rzucane w jej kierunku groźby. Miała istotniejszy problem niż kilka rozlanych drinków, a oni choćby podświadomie zdadzą sobie sprawę co miało miejsce. Potem powinni sobie odpuścić. Zresztą czemu powinna się tym przejmować? I tak była w tym miejscu pierwszy i ostatni raz w życiu. Kilka urażonych "osobistości" czy potencjalnie połamanych kończyn to niska stawka w porównaniu z nagrodą za zlecenie.

Wybiegła z spelunki szukając wzrokiem charakterystycznych kolców wyrastające z czaszek Zabraków. Wypatrzyła te sprintujące od niej, zdradzące pozycje właściciela na zewnątrz. Rozważała użycie któregokolwiek z gadżetów w jej dyspozycji do skrócenia gonitwy, ale zrezygnowała. Nikt nie odsłania swoich kart na początku gry.
Image
Człowiek, poświęciwszy swoje życie na dobre uczynki i czynienie dobra, umrze zapomniany i bez słowa podzięki. Jeśli wykorzysta swój geniusz niosąc niedolę i śmierć miliardom, jego imię echem rozbrzmiewać będzie przez milenia.
Awatar użytkownika
Sey Ivett
Gracz
 
Posty: 38
Rejestracja: 6 Lip 2016, o 18:25

Re: [Coruscant] Dolne Miasto

Postprzez Mistrz Gry » 17 Lip 2016, o 06:58

Biegł, ustami łapczywie chwytając powietrze. Płuca paliły go żywym ogniem, a nogi nieprzyzwyczajone do tego typu wysiłku powoli zaczynały zgłaszać sprzeciw. Elku rozejrzał się zdesperowany w poszukiwaniu jakiegokolwiek środka transportu, który mógłby pomóc mu w błyskawicznej zmianie miejsca pobytu. Niestety w przeciwieństwie do górnych poziomów, chodniki najniższych partii Coruscant nie należały do najbardziej ruchliwych miejsc w galaktyce. Wtem Zabrak zarejestrował upragniony dźwięk, dochodzący z najbliższej uliczki. Pomruku silników repulsorowych nie dało się pomylić z niczym innym. Masywny pojazd miejskich służb czystości właśnie unosił się w powietrze, wraz z całym swym ładunkiem kierując się prawdopodobnie do utylizatorni śmieci. Tirrsowi było obojętne, w jaki sposób podróżuje. Wydobywając ze swego niewysportowanego ciała ostatki energii, skoczył ku zdezelowanemu statkowi, z trudem wdrapując się na jego szczyt. Wzrokiem obrzucił oddalającą w dole ulicę, w poszukiwaniu ścigającej go kobiety, lecz nie dostrzegł niczego niepokojącego. Cholera, udało się – pomyślał. Chwilę później euforia ustąpiła jednak chłodnej logice. Skoro w kilka dni znaleźli go w jakiejś dziurze w najniebezpieczniejszych rejonach planety–miasta, to gdzie mógł się ukryć? Potrzebował nowej tożsamości, nowej twarzy. W tym celu niezbędna była jednak gotówka, której Elku nie posiadał. Paniczny strach znów wziął w objęcia jego umysł. Transporter śmieci niespodziewanie przechylił się delikatnie w lewo i to wystarczyło, by rozkojarzony Zabrak wtoczył się do wnętrza wypełnionego wszelkiego rodzaju organicznymi i nieorganicznymi produktami kontenera. Praktycznie zadławił się samym zapachem, przy którym okolice „Jednookiego” zdawały się ciągnącymi się po horyzont równinami Naboo. Jego dłoń trafiła na jakiś twardy kształt, pokryty śliską powłoką. Odruchowo z obrzydzeniem cofnął rękę, a gdy dostrzegł, co leżało obok niego, panicznie rzucił się do tyłu, wpadając w jakąś niezidentyfikowaną ciecz. Nieznajomy Rodianin wpatrywał się w niego martwymi, bielejącymi oczami. Dokładnie między nimi czerniał otwór po wiązce z blastera. Służby czystości miasta dbały o oczyszczanie ulic ze wszystkich odpadków. Tirrs zwrócił zawartość wszystkich szklanek, wychylonych w klubie.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Coruscant] Dolne Miasto

Postprzez Sey Ivett » 18 Lip 2016, o 02:01

Widziała jak uciekinier skręca w uliczkę poszukując ratunku. Zdaje się podążał za dźwiękiem repulsorów nieznanej maszyny. - Czyżby Elku nie był tak naiwny i przygotował sobie awaryjny plan ucieczki? - przemknęła myśl przez głowę Sey. To skomplikowało by sprawy. Gdyby nie udało się jej unieszkodliwić transportu zbiega, musiałaby zadowolić się wyłącznie podrzuceniem lokalizatora. W takim wypadku straciła by mnóstwo czasu na powrót do statku po zaparkowany na nim swoop. Poźniem trzeba by odnaleźć Zabraka ponownie, podążając za sygnałem pluskwy. Zakładając oczywiście, że by się jej nie pozbył lub co gorsza, ktoś by go nie dorwał przed Ivett.

Przybiegła akurat w porę by zobaczyć jak potrzeba rozważenia planu B dosłownie ląduje w śmieciach. - Cóż...to ździebko rozczarowujące. - pomyślała wyhamowując kilka kroków przed tyłem pomalowanego na żółto-pomarańczowo pojazdu. W trakcie swoich przygód usłyszałą badź widziała kilkanaście naprawdę osobliwych wpadek. Twi'lekanka na szpilkach biegnąca pod prąd ruchomych schodów, Kalamarianin grożący pilotem od holoprojektora, czy jej osobisty faworyt: facet, który sam wbiegł w elektrozłącza metry dalej. Gdzieś na HoloNet'cie usłyszła też o innym ludzkim mężczyźnie co stwierdził, że Be-Jedynki to wspaniały pomysł na Kashyyyk, szczególnie poparty urządzeniem konkursu ryczenia z dywanami. Ponoć Imperialnych koronerów szlag tafił po dostaniu z rąk tubylców puzzli tysiąc.

Sey ustawiła się za pojazdem, w ostatnim momencie doskakując do odlatującej platformy. Chwyciła wąski obramowanie wokół kontenera. Z wysiłkiem podciągneła przezwyciężyła własny ciężar z masą wyposażenie, podciągając się. Teraz stała na wąskiej półce podpierając plecami tył zbiornika. Zdajdowali się już na wysokości kilku dobrych metrów na gruntem. Sięgnęła w kierunku biodra chwytając za rączkę pistoletu jonowego. Przeciągnełą palcem wskazującym po kaburze rozpinając uprzęż przytrzymującą broń w miejscu, kontynuując ruch dalej do selektora trybu ognia, by ostatecznie osiadł on w kabłonku spustowym, delikatnie dociskając języczek. Bezpiecznik leciutko kliknął, blokując się na napisie "Niska moc". W drugiej dłoń trzymała już wyjęty nóż bojowy, dociskając go w odwróconym chwycie do podstawy pistoletu.

Przygotowana do działania szturchnęła łokciem przycisk odpowiadający za opuszczenie tylnej klapy. Po chwili pojękiwania zamek puścił, pozwalając mechanizmowi rozpocząć proces otwierania. Silniczki elektryczne gwizdały nadając moment obrotowy kawałowi blachy -Jeśli nie masz zamiaru obniżać własnej wartości, wyjdziesz teraz z rękami ku górze. Dłonie otwarte. - przemówiła spokojnie do poszerzającego się prześwitu między elementami metalowej konstrukcji. W dalszym ciągu wpadało do wnętrza zbyt mało światła, by mogła coś dostrzec. Mentalnie nastroiła się do walki. Jeśli Elku zamierzał ją kiedykolwiek zaatakować, to właśnie był ten moment.
Image
Człowiek, poświęciwszy swoje życie na dobre uczynki i czynienie dobra, umrze zapomniany i bez słowa podzięki. Jeśli wykorzysta swój geniusz niosąc niedolę i śmierć miliardom, jego imię echem rozbrzmiewać będzie przez milenia.
Awatar użytkownika
Sey Ivett
Gracz
 
Posty: 38
Rejestracja: 6 Lip 2016, o 18:25

Re: [Coruscant] Dolne Miasto

Postprzez Mistrz Gry » 18 Lip 2016, o 15:12

Statek majestatycznie płynął ponad ulicami podmiasta, swym stanem technicznym idealnie korespondując z krajobrazem. Do obrazka nie pasowała jedynie ubrana w ciemną zbroję kobieta uczepiona tylnej części jednostki. Nie mogła mieć lęku wysokości, gdyż działała wyjątkowo sprawnie, pomimo iż jej jedynym zabezpieczeniem przed upadkiem, był zaledwie metalowy podest tak wąski, iż czubki opancerzonych stóp wystawały w powietrze. Łowczyni czekała, aż tylna klapa opuści się wystarczająco, by móc zajrzeć do środka.
Elku drgnął na odgłos zgrzytu z tylnej części kontenera. Ktoś najwyraźniej majstrował przy mechanizmie otwierania klapy. Zaklął w myślach. Jego radość i nadzieja na przeżycie całej tej kabały były zdecydowanie przedwczesne. Ku własnemu zaskoczeniu, Tirrs spostrzegł, że strach wcale go nie sparaliżował. Być może życie w nieustannym zagrożeniu przez ostatnie kilka dni, przygotowało go na tę sytuację, może do głosu doszedł po prostu instynkt. Tego nigdy miał się nie dowiedzieć. Faktem jest, że jego umysł zadziałał sprawnie i niezawodnie, podsuwając mu pomysł równie szalony, co niegłupi.
- Jeśli nie masz zamiaru obniżać własnej wartości, - zniekształcony przez hełm kobiecy głos ledwo przebił się przez hałas generowany przez silniki i mechanizm opuszczanej klapy. - Wyjdziesz teraz z rękami ku górze. Dłonie otwarte.
Elku nie zamierzał się poddawać, nie bez walki. Był gotowy. Gdy klapa ostatecznie opadła, a na jej skraju pojawił się zarys opancerzonej postaci z blasterem w dłoni, Tirrs z trudem poderwał się z kupy śmieci i z krzykiem skoczył ku łowczyni. Ciemność wciąż była jego sprzymierzeńcem. W jego stronę pomknęły wiązki energii, sięgając celu z bezwzględną precyzją. Omdlewający odór palonego mięsa urozmaicił bogatą paletę zapachów wypełniającą kontener.
Iverr była pewna, że trafiła. W ciemności nie widziała przeciwnika dokładnie, lecz ruch w mroku i krzyk celu, wystarczyły jej do określenia jego położenia. Musiała przyznać, że została zaskoczona widokiem wyłaniającego się z mroku bezwładnego Rodianina, służącego Tirrsowi za martwą tarczę. Została zaskoczona na tyle, że gdy zimne ciało zielonoskórego, świeżo udekorowanego kilkoma opalonymi otworami na klatce piersiowej, wpadło na nią bezwładnie, straciła równowagę i wraz ze zwłokami runęła w dół.
Stojący na krawędzi kontenera Zabrak z satysfakcją patrzył, jak ciało jego martwego wybawcy twardo uderza w chodnik, na którym dla zamortyzowania upadku korzystając z jumppacka, po chwili miękko ląduje jego niedoszła morderczyni. Nie łudził się, że zgubił ją na dobre, lecz nawet małe sukcesy były dla Elku na wagę złota.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Coruscant] Dolne Miasto

Postprzez Sey Ivett » 18 Lip 2016, o 17:44

Nie przeklinała; to nie w jej stylu. Zamiast tego warcząco-syczący dźwięk ciągle przybierał na natężeniu, dając upust rosnącej irytacji łowczyni. Tyle wybiegania naprzód myślami, wyśmiewania porażek innych, tylko po to by spalić wszystko na panewce. Jak nowicjusz. Gorzej, kompletny amator. Żaden dorosły Mando by tak nie potrafił, a one według tej miary dawno przekroczyła tą magiczną granicę.

Przyszykowała się do lądowania, zmieniając pozycję lotu, czy raczej upadku. Krótkie serie kontrolowanych wybuchów energii z dysz ustabilizował ruch obrotowy jej ciała, przywracając pionowy kierunek. Chwilę później zastąpił jej jeden dużo intensywniejszy, automatycznie łagodzący hamowanie. Siła zderzenia z podłożem nieprzyjemnie rozniosła się po kościach, koncentrując się najsilniej w kolanach. Zgieła staw, decydując się podeprzeć ręką, w które ciągle trzymała nóż. Epilogowi spektaklu towarzyszył mięsisty dźwięk zawtórowany chrupnięciem. To klatka piersiowa denata poddała się pod pędem okutych trepów, przeistaczając w rodiańskie puree.

Przestawiając DEMP na najwyższą dostępną moc, oddała kilka strzałów w kierunku silników oddalającego się pojazdu. Wątpiła czy taka broń w ogóle jest w stanie zatrzymać coś tak dużego, ale też nie widziała przeciwskazań do próbowania. Bez możliwości swobodnego lotu oferowanego przez klasyczne plecaki odrzutowe, była w kropce o ile nie znajdzie sposobu na skrócenie odległości od celu. Odłożyła zbędny teraz nóż decydując się na chwycenie pistoletu oburącz - Granica? - zwróciła się przez komunikator to swojego statku. - Czy jesteś w stanie sprawdzić dokąd zmierza ten pojazd? - zapytała komputer, kontynuując pościg za ciężarówką. Planetarne Służby Czystości powinny przetrzymywać podobne informacje w otwartych bankach danych, choć od poziomu 1313 powinna spodziewać się wszystkiego. Podążała dostępnymi przejściami, w razie potrzeby używając pakietu skokowego lub torując drogę łokciem. Nie pogardziła by teraz widokiem niezablokowanego środka transportu. - Grzej silniki. - rzuciła rozkaz w przerwie między wdechami. - Coś mi mówi, że będziesz zaraz potrzebna.

Drobna pomyłka. Pistolet DEMP to nie blaster. Bliżej mu do broni jonowej niż do blasterów, więc nie wypala dymiących dziur w ciałach. Spróbowałem też pozbyć się tego głupkowato brzmiącego "jumppacka" na rzecz "pakietu skokowego".
Image
Człowiek, poświęciwszy swoje życie na dobre uczynki i czynienie dobra, umrze zapomniany i bez słowa podzięki. Jeśli wykorzysta swój geniusz niosąc niedolę i śmierć miliardom, jego imię echem rozbrzmiewać będzie przez milenia.
Awatar użytkownika
Sey Ivett
Gracz
 
Posty: 38
Rejestracja: 6 Lip 2016, o 18:25

Re: [Coruscant] Dolne Miasto

Postprzez Mistrz Gry » 19 Lip 2016, o 15:10

Nie czekała na odpowiedź długo. Nadeszła w tempie niewykonywalnym dla żadnego żywego organizmu, ukazując się na wyświetlaczu na przegubie dłoni łowczyni.

***


Choć wszystkie pojazdy Planetarnych Służb Czystości w tym rejonie zmierzały do tego samego, potężnego budynku, Tirrs Elku nie miał zamiaru udawać się tam z wizytą. Wiedział, że dłuższe pozostawanie na pokładzie statku jest aktem samobójczym. Ścigająca go kobieta nie miała zamiaru się poddać. Był tego pewien tak samo, jak obecności sił imperialnych na planecie. Szczególnie teraz, gdy odstawił numer ze zwłokami Rodianina.
Wyczekał na chwilę, gdy jego transport przelatywał blisko dachu jednego z budynków i z gardłem ściśniętym strachem, Zabrak skoczył. Dalej było już łatwiej. Zapuszczony korytarz budynku mieszkalnego, grupka nieprzychylnie spoglądających na niego obcych i winda zmierzająca na poziom ulic. Mężczyzna zastanawiał się, kiedy Sey Ivett dotrze do jego niedawnego środku transportu i zorientuje się, że jej celu nie ma już na pokładzie. Bez względu na wszystko, musiał działać błyskawicznie. Najbliższe turbowindy na wyższe poziomy znajdowały się niedaleko. Ruszył biegiem, są aparycją i zapachem nie wzbudzając wyjątkowego zainteresowania ze strony przechodniów. Poziom tolerancji na dziwactwa był na niskich poziomach planety – przeciwnie niż na ich bardziej cywilizowanych odpowiednikach, ulokowanych bliżej granicy atmosfery – dość wysoki. Inna sprawa, że tu zabijano z bardziej błahych powodów, niż zaciekawione, bądź niechętne spojrzenie.

Przed turbowindami tradycyjnie zebrał się niewielki tłumek, w kolejce czekający na swoją kolej. To dość niezwykłe zjawisko znajdywało wytłumaczenie w obecności kilku odzianych w białe pancerze szturmowców, czuwających nad porządkiem. Kilkadziesiąt metrów od turbowind było jednam maksymalnym dystansem, jaki przeważnie pokonywały w podmieście zorganizowane, imperialne siły. Zabrak roztaczając wokół siebie okrutną woń odpadków, zgnilizny i rozkładu jako takiego, zajął miejsce na końcu kolejki, nie zyskując sympatii sąsiadów.


Założyłem, że statek nie odpowiada głosowo, bo by się nam zrobił z tego https://www.youtube.com/watch?v=Mo8Qls0HnWo
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Coruscant] Dolne Miasto

Postprzez Sey Ivett » 19 Lip 2016, o 20:36

Przez czytanie rozpiski wyświetlonej na małym ekraniku prawie przegapiła widok wypadającej humanoidalnej sylwetki z śmieciarki. Czyżby kolejne zwłoki wyśliznegły się z wnętrza? Odrzuciła hipotezę zauważając, że postać zamiast zostać w miejscu otrzepuje się i odbiega. Posiłkując się impulsami z pakietu, doskoczyła do dachu budynku. Za późno. Zastała miejsce puste z pominięciem śmieci zawianych ruchami powietrza. Szybko dobiegła do krawędzi, wychylając za jej skraj. Zdążyła na czas by zobaczyć znikający za zakrętem poniżej cień. Dokąd jej cel uciekał? Do tej pory polegał wyłącznie na improwizacji i szczęściu. Nie miał żadnego planu, a teraz zdawał się biec w konkretnym kierunku.

Lustrowała w ciszy panoramę podmiasta, oceniając dokąd zabierze Elku obrana przez niego kręta ścieżka. Urbanistyczna katastrofa, jaką były niższe poziomy Potrójnego Zera, nie ułatwiała na krok tego zadania. Olbrzymią przestrzeń chaotycznie wypełniały wyrastające z wszelkich stron budowle, upodabniając otchłanie Coruscant do jaskini pokrytej stalaktytami i stalagmitami. Cywilizacja zakopana pod fundamentami społeczeństwa powyżej.

To jest to! - zdała sobie sprawę. Bezzwłocznie odszukała potężne filary łączące tutejsze niebo z ziemią. Gigantyczne stalagnaty w istocie służyły za połączenie obu światów, podtrzymując świat u góry nad tym poniżej, ale też służąc za przejście między nimi. Przez większość przechodziły rury zaopatrujące region w niezbędne składniki w formie wody, powietrza i energii. Pozostała część gościła liczne szyby komunikacyjne, choćby w postaci turbowind.

Czas był dosłownie na wagę złota, więc nie tracąc cennych sekund wystrzeliła sprintem w kierunku najbliższego filaru transportowego. Zabrak może wystartował wcześniej, ale to ona miała sprzęt pozwalający dokonać jej tego czego on nie mógł. Gdy Elku przeciskał się przez miejski labirynt, Sey zwinnie przemykała po dachach. Otaczająca łowczynię łuną płomieni, która na przemian jaśniała i gasła, odwzorowując momenty skoków i biegu. Mimo szaleńczego tempa zdołała wydusić polecenie "Granicy", by ta leciała w kierunku wieży, bez zwaracania na siebie nadmiernej uwagi.

***


Przycupnęła na gzymisie. Wybrała punkt obserwacyjny z dala od źródeł swiatła, dość blisko końca kolejki. Może nikogo na górze nie obchodziło kto spada w dół, ale to co próbuje się z tamtąd wygramolić jak najbardziej. Dlatego widok oczekującego tłumu przed posterunkiem kontroli granicznej nie zaskakiwał. Podrzucała teleskopową pałkę znudzona czekaniem na pojawienie się celu. Jeden obrót. Dwa obroty. Znowu jeden. Zaczynały męczyć ją wątpliwości. Może cel uciekł gdzie indziej? Czyżby Zabrak okazał się spryniejszy niż zakładała? Złapała podrzucany przedmiot. Prosta konstrukcja, wąski metalowy walec chowający w środku zestaw mniejszych. Rękojeść gładka z pominięciem dwóch podłóżnych przycisków i przełącznika. Broń nie świeciła się w oczy tak mocno jak blaster. Szkoda niepotrzebnie zwracać na siebie uwagę, szczególnie gdy da się tego uniknąć. - Może Impy całkiem sobie odpuszczą? - pomyślała pobłażliwie, nieświadoma obecności delikatnego uśmiechu na jej ustach.

Fala oburzenia dotarła do uszu chwilę po oczach. Jakieś wydarzenie ożywiło koniec ogonka, wywołując zamieszanie. Wstała. - Na mój sygnał aktywuj ECM. - przemówiła do mikrofonu, ostrzegając statek. Rozłożyła wyłącznie jedną stronę pałki. Elektryczne iskry groźnie zatańczyły na spłaszczonym końcu, oczekując powodu aktywacji. Zdaje się, że jej wypłata w końcu przybyła. - Teraz! - Prawie krzykneła, zeskakując na postać w epicentrum zgiełku. Zaraz Zabrak poszerzy swoje doświadczenia autopsją.
Image
Człowiek, poświęciwszy swoje życie na dobre uczynki i czynienie dobra, umrze zapomniany i bez słowa podzięki. Jeśli wykorzysta swój geniusz niosąc niedolę i śmierć miliardom, jego imię echem rozbrzmiewać będzie przez milenia.
Awatar użytkownika
Sey Ivett
Gracz
 
Posty: 38
Rejestracja: 6 Lip 2016, o 18:25

Re: [Coruscant] Dolne Miasto

Postprzez Mistrz Gry » 20 Lip 2016, o 15:35

Niczym czarnopióry Avril, Ivett spłynęła na kark niczego niespodziewającego się Zabraka. Kolana ugięły się pod mężczyzną i bezwładnie runął twarzą na chodnik. Dalsze działania obezwładniające nie były potrzebne. Oczekujący na turbowindę tłumek rozpierzchł się w popłochu. Łowczyni uklęknęła na plecach Tirrsa, wbijając mu kolano między łopatki. Zabrak, który powoli zaczynał odzyskiwać przytomność, jęknął boleśnie, jednak nie miał na tyle siły, by oponować, gdy jego ręce zostały wykręcone do tyłu.
- Hej ty! – znajomo zniekształcony przez głośniczek w hełmie imperialnym głos, rozległ się niedaleko niej. – Zostaw go i wstawaj z rękami w górze!
Od wrót turbowind zbliżała się do niej trójka żołnierzy imperialnych z karabinami blasterowymi w dłoniach. Ivett spoglądała w czerń luf, skierowanych w jej stronę.
- Ręce wysoko i na kolana obok tego mężczyzny. Więcej nie będę powtarzał.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Coruscant] Dolne Miasto

Postprzez Sey Ivett » 21 Lip 2016, o 17:35

Sytuacja nie wyglądała za różowo. Wprawdzie obaliła Zabraka na ziemię, ale w zamian ściągnęła na siebię uwagę strażników. Teraz stado broni mierzyło w jej plecy, trzymane przez zaalamowanych stróży. - Hej ty! Zostaw go i wstawaj z rękami w górze! - zawołał groźnie jeden z szturmowców. Czyli trafiło na tych sumiennych. Albo nowych.

Powoli, tak by ich nie prowokować, odstąpiła od pół-przytomnego celu, obacając się do nich przodem. Podnosiła obie ręce, spełniając żądanie. Tą w której wciąż trzymała pałkę wolniej niż drugą, przybliżając ją bardziej do pasa. - Ręce wysoko i na kolana obok tego mężczyzny. - domagał się głośno ten sam głos co wcześnie. Byli wyraźnie zestresowani. Zdradzały ich nerwowe spojrzenia w bok na kompanów i otoczenie. Zniecierpliwione palce zaciskały się na spustach, czekając na najmnieszą prowokację. - Więcej nie będę powtarzał. - ostrzegł dowódca. Nie będzie musiał.

Zanim dokończył zdanie, łowczyni zareagowała. Uskoczyła saltem w bok, w trakcie akrobacji oderwając od pasa dwie malutkie ceramiczne kulki. Nim posypały się pierwsze strzały, uderzyły one w ziemię uwalniając siwy gaz pod cisnieniem z pomiędzy rozsypanych fragmentów. Stając ponownie na nogach, Sey już trzymała karabinek blasterowy zerwany z uprzęży na plecach. Chroniła się za pobliską ścianą przed zbłąkanymi czerwonymi błyskawicami. Grupa Imperialnych żołnierzy nie dawała za wygraną, zasypując okolicę gradem gorących boltów plazmy. Strzelali na oślep przez dym, celując głównie w miejsce gdzie jeszcze chwilę temu była.

Po kilku sekundach strażnicy wstrzymali ogień. Oszacowywali sytuację. Głęboko zaczerpnęła powietrza. Zaraz prawdopodobnie spróbują wyjść z blokującego pole widzenia obłoku. Oby nie trafili Elka, bo wtedy nagrodę szlag trafii. Wydech. Miała przed sobą okazję. Lepiej by ten haker był tego wart...

Dosłownie wystrzeliła w kierunku podnoszącego się Zabraka, siła mięśni wsparta impulsem z odrzutów. Chwyciła za jego rękę, wykręcając ją aż na jego plecy w bolesnej dźwigni. - Ruszaj się. - warknęła do ucha jeńca popychając mężczyznę do przodu. Dla motywacji nacisnęła na jego nadgarstek mocnie, trzymając naciągnięte stawy tuż przed granicą wytrzymałości. Profilaktycznie poczęstowała Imperialnych żołdaków serią, lecz przy wyłącznie jednoręcznym chwycie wstecz powątpiewała w celność, a co dopiero skuteczność strzałów. W zamian z dymu wyleciała kolejna fala wiązek. Część zachaczyła o pancerz Ivett, zostawiając ciemne dymiące ślady po odparowanym polimerze. Wymiana ognia na tak otwartym terenie to samobójstwo. Zamiast czekać bezczynnie na "Granicę", ruszuła za sygnałem statku.
Image
Człowiek, poświęciwszy swoje życie na dobre uczynki i czynienie dobra, umrze zapomniany i bez słowa podzięki. Jeśli wykorzysta swój geniusz niosąc niedolę i śmierć miliardom, jego imię echem rozbrzmiewać będzie przez milenia.
Awatar użytkownika
Sey Ivett
Gracz
 
Posty: 38
Rejestracja: 6 Lip 2016, o 18:25

Re: [Coruscant] Dolne Miasto

Postprzez Mistrz Gry » 23 Lip 2016, o 12:20

- Dwójka, wezwij posiłki! - krzyknął jeden ze szturmowców. Nie doczekał się żadnej odpowiedzi, czy reakcji. - Dwójka? Russ!
Gdy dym lekko się rozwiał, dostrzegł na ziemi biały pancerz wzywanego kompana. Russ zawsze przegrywał w karty i nazywany był urodzonym pechowcem. Los ponownie postanowił z niego zadrwić, niosąc zabłąkaną, wypuszczoną na oślep wiązkę energetyczną prosto w jego pierś.
- Zak! Łącz się z centralą i ściągnij tu więcej ludzi. Nie podaruję temu mordercy.
- Komunikacja nie działa - odparł drugi szturmowiec. - Coś nas zagłusza.
Dowódca grupy zacisnął dłonie w pięści. W tej samej chwili tuż obok turbowind zauważył na ścianie niewielki przedmiot. Wymierzył broń i pociągnął spust. Archaiczna kamera, jakiś pełno było w podmieście, musiała zarejestrować całe zdjęcie, zaś awaria powinna zwrócić uwagę obsługujących ją droidów. Przy odrobinie szczęścia, informacja o problemach, mogła dotrzeć do odpowiednich osób w przeciągu kilku minut. Było to sporo czasu, lecz brakowało lepszych alternatyw.
- Za nią! - zarządził krótko. - Musimy zatrzymać ją do chwili, gdy nie dotrą tu posiłki.
Dwóch żołnierzy imperialnych biegiem rzuciło się w ślad za uciekinierką. Wpadli do uliczki, w której zniknęła i w oddali zauważyli dwie znajome postaci oddalające się od nich szybkim krokiem.
- Szybciej! Jeśli nam zwieje, wyślą nas na jeszcze większe zadupie, niż to tutaj.
Wizja musiała być dość obrazowa, gdyż obaj szturmowcy pobiegli jeszcze szybciej. Dystans do uciekinierki zmniejszał się dość szybko, lecz oddawane przez nią pojedyncze strzały trzymały ich w określonej odległości. Odpowiedzieli ogniem, i - wbrew krążącym niepochlebnym opiniom o celności żołnierzy imperialnych - jedna z wiązek dosięgnęła celu. Wprawdzie niekoniecznie tego zamierzonego, lecz udało im się spowolnić odzianą w czarny pancerz postać. Zabrak krzyknął z bólu, gdy czerwona wiązka wypaliła mu w łydce głęboką dziurę. Upadł na walające się na ulicy śmieci, lecz zachęcony stanowczym naciskiem na nadgarstek, z trudem zdołał się podnieść.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Coruscant] Dolne Miasto

Postprzez Sey Ivett » 24 Lip 2016, o 01:07

Pojedyńcze strzały przelatywały koło uciekającej pary. Większość szybowała dalej wyjąc, aż w końcu zatrzymywały się na okolicznych ścianach, rozpryskując do okoła niewielkie łupinki betonu przy uderzeniu. Reszta nie odnajdując oporu wędrowała dalej, znikając w otchłaniach podmiasta. Aż przypadkowo jeden zbłąkany bolt zawadził o kostkę Zabraka. Mężczyzna krzycząc z bólu przewrócił się, prawie pociągając Sey za sobą. Odruchowo próbował złapać uszkodzoną kończynę, zabezpieczając ją przed dalszymi szkodami. Nie było na to czasu. Pomogła mu podnieść się, jednocześnie ponaglając zdecydowanymi dokręceniami dźwigini. Wstał wydając dziwny odgłos, coś pomiędzy jękiem i sykiem. Nie była sadystką. Sprawianie mu bólu nie dostarczało jej ani krzty przyjemności. Prawda zirytował ją wcześniej swoim skutecznie odstawionym fortelem, ale nic do niego nie miała. Może w innych warunkach, jak śmiesznie by to nie brzmiało, by mu współczuła. W obecnych warunkach nie mogła pozwolić sobie na podobne luksusy.

Mimo zwolnionego tempa, posuwali się na przód. Wolała by narzucić to poprzednie, jednak biorąc pod uwagę kuśtykającego Zabrakia, nie mogła. Wkroczyli na otwarty placyk. Pewnie w dniach świetności służył za miejsce zebrań. Obecnie zamieniono go w półzapuszczony parking dla śmigaczy. Kontynuowała ruch na przód. Dalej za platformą świeciła pustka. Nawet barierki nie było. Ślepa uliczka. Elku podświadomie zwolnił. Nie śpieszyło mu się do upadku z wysokości, a w umiejętność latania wątpił.

Zatrzymała ich parę, chowając się za najbliższym śmigaczem. Karoseria z blachy, która przewiewnością rywalizowała z firanką? Świetnie. Będzie musiało wystarczyć. Zaryzykowała wychylenie głowy ponad osłonę. Nikogo nie widziała. Odrobinę niepokojące. Dwóm trzynastkom może daleko do gęstości zaludnienia górnych poziomów, ale tak tajemniczo opustoszałe miejsca napawały złymi przeczuciami. W najlepszym wypadku ewakuowali się oni wcześniej słysząc strzały. O gorszych wolała nie myśleć nawet. Przynajmnie zdaje się zgubili na razie pogoń.

Zsuneła się plecami pojazdu. Według wskaźnika na ręce "Granica" miała zjawić się lada chwila. Poczekają do tego czasu. W razie czego miała na pasku zapasowe akumulatory i zbiorniki gazu do karabinku. Sprawdziła czy sprzęt znajduje się w odpowienich przegródkach. Próbowała zając umysł czymś do przybycia staku. Martwiła się, choć nie mogła odkryć czym. Spojrzała na rannego mężczyznę. Bardziej padł niż usiadł gdy się zatrzymali. Teraz Elku siedział prostując ranną nogę. Oglądał szkody wyrządzone przez zbłąkaną wiązkę. Wyglądał niedobrze, nawet jeśli nie był w swoim żywiole. Fakt przeszedł dużo jak na przypadkowego hakera. Biegł, uciekał, skakał, został postrzelony. Na domiar pecha zaliczył dwukrotnie bliskie spotkanie z śmieciami.

Mając wolną chwilę do zbycia postanowiła zaspokoić ciekawość. - To za co ta nagroda? - zapytała spokojnie łowczyni, spoglądając na niego ukosem. Przez hełm nie dało się dostrzec jej oczu. Pewnie wyglądała, że patrzy gdzieś w przestrzeń za urwiskiem. Zabrak jedynie spojrzał na nią dziwnie w nieprzytomny sposób, jakby nie rozumiejąc pytania. - Co takiego zrobiłeś, że wystawiono nagrodę za ciebie? - doprecyzowała. Sey daleko było do znanego łowcy nagród pokroju legendarnego Boba Fetta. Raczej określiłaby, że jest na początku kariery. Brak sławy w tym fachu przeszadzał naprawdę mocno. Nikt osobiście nie dawał jej zleceń. Nie była zapraszana do ustalenia szczegółów. Musiała odnaleść otwarte ogłoszenia, następnie konkurując najczęsciej z lokalnych zbirów w wyścigu szczurów na zasadzie kto-pierwszy-ten-lepszy. Wróciła myślami na ziemię. Powinna Elku bacznie obserwować. Już raz pozwoliła mężczyźnie zwiać. Może tylko z nią pogrywał, próbując uśpić jej czujność, czekając na okazję do dania nogi? A może faktycznie wpadł w szok? Niezależnie od powodu jego zachowania powinna zachować ostrożność do momentu przybycia transportu.
Image
Człowiek, poświęciwszy swoje życie na dobre uczynki i czynienie dobra, umrze zapomniany i bez słowa podzięki. Jeśli wykorzysta swój geniusz niosąc niedolę i śmierć miliardom, jego imię echem rozbrzmiewać będzie przez milenia.
Awatar użytkownika
Sey Ivett
Gracz
 
Posty: 38
Rejestracja: 6 Lip 2016, o 18:25

Re: [Coruscant] Dolne Miasto

Postprzez Mistrz Gry » 25 Lip 2016, o 17:40

Stwierdzenie, że miał kłopoty, przypominało określenie legendarnego imperatora Palpatine'a mianem raczej niemiłego jegomościa. Nie, Tirrs miał zdrowo przejebane i zdawał sobie z tego faktu sprawę. Wpatrując się w ranną nogę, robił rachunek sumienia. Pierdolone pliki - pomyślał. Gdyby nie włamywał się na ten serwer, siedziałby teraz pewnie bezpieczny w swoim zagraconym mieszkaniu, chwytając się pomniejszych zleceń, zapewniających możliwość przeżycia z dnia na dzień. Gdyby nie otwarł i nie skopiował tej cholernej listy, którą później próbował sprzedać, miałby podstawy, by myśleć o dniu jutrzejszym. W obecnej sytuacji stracił jednak jakąkolwiek nadzieję.
- Jak to, za co? - parsknął. - Chcesz mnie zabić, a nie wiesz nawet dlaczego?
Dwie bruzdy przecięły jego czoło, gdy pytająco uniósł brwi. W odpowiedzi łowczyni mierząc w jego czoło, wolną dłonią przesunęła dłonią po kurtce Zabraka. Nie siliła się na delikatność. Wyczuła coś w jednej z kieszeni i po chwili w jej dłoni błysnął niewielki nośnik danych. Elku westchnął zrezygnowany. Nie posiadał żadnych kart przetargowych.
Gdzieś nad ich głowami zahuczały silniki i znad budynków wyłoniła się wiekowa konstrukcja. YG-4210 można było znaleźć gdzieś na wysypiskach Ord Mantell, lecz jednostki będące w stanie samodzielnie pokonywać jakieś dystanse, były zjawiskiem równie powszechnym, co uczciwi Huttowie. Zabrak skomentowałby może jakoś ten fakt, lecz powietrze nad ich głowami ponownie przecięły czerwone wiązki energii. Odnalazła ich dwuosobowa grupa pościgowa.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Coruscant] Dolne Miasto

Postprzez Sey Ivett » 29 Lip 2016, o 03:03

- Jeśli miałabym Cię zabić, już byś nie żył. Wystarczyłby jeden strzał w plecy gdy uciekałeś. - zwróciła uwagę mężczyżnie. Potrząsneła lufą karabinku pobudzając jego wyobraźnię. Elku chciał coś przez chwilę powiedzieć, ale się rozmyślił. Westchnął ciężko. Zdawał sobie sprawę po co potrzeba żywego hakera. Ta alternatywa wcale nie napawałą go nadzieją.

"Granica Światła" podleciała jak to możliwie najbliżej do platformy. Z braku miejsca, komputer pokładowy zdecydował umieścić maszynę tylko częściowo nad płytą parkingu. Podświetlana jaskrawo różowymi płomieniami rufa wisiała poza krawędzią pod która ziała wielpiętrowa otchłań. Łowczyni wskazała Zabrakowi otwierający się trap. Mężczyzna niechętnie ruszył do przodu. Nie ukrywał swojego niezadowlenia. Nie był jednak w pozycji do sprzeciwu. Jak tylko się odwrócił w kierunku pojazdu, kobieta wyciągneła ponownie metalowe pudełeczko. Malutki kwadrat przytrzymywała w uścisku między kciukiem i palcem wskazującym. Ciekawiło ją. Co się nim kryło? Dlaczego ściągało takie kłopoty? Kwadratowe pudełeczko uparcie odmawiało odpowiedzi, migotając jedynie odbitymi refleksami.

Wszelkie rozmyślanie przerwały strugi czeronych promieni. Instynktownie schyliła się niżej za karoserią śmigacza, ratując swoją głowę od niechybnej ambutacji. Liczyła w myśl do trzech. Wolną chwilę przeznaczyła na zabezpieczenie nośnika danych w bocznej kieszeni na pasku. Gdy czas dobiegł końca, ostrożnie wyjrzała zza osłony, tym razem od boku. Nadbiegało dwóch szturmowców z wyciągniętymi miotaczami. Wściekle ostrzeliwali jej pozycje, co ciekawe całkowicie ignorując przy tym stojącego na otwartym polu Elku. Posłała w kierunku każdego z nich po dwupociskowej serii. Teraz oni skryli się za przeszkodami. Z tego co zapamiętała przy windzie stała trójka. Ostatniego gdzieś brakowało. Musiał najwyraźniej osłaniać tyły lub zapewniać wsparcie na dystans.

Wyskoczyła zza pojazdu, zalewając okolicę ogniem zaporowym. Nie mogła dłużej czekać. Kwestia czasu zanim ktoś się zorientuje, że coś się wydarzyło miejsce i wyśle wsparcie. Każda sekunda też zwiększała ryzyko, że Tirsowi coś strzeli do głowy, dosłownie oraz w przenoścni. Kontynuując odwrót, sprawiedliwie rozdzielała bolty blastera między dwójkę strażników nie dająć żadnemu okazji do wysunięcia się.

Prawie przy samej rampie karabinek nagle zapiszał, zapalając z boku czerwoną diodę. To bateria meldowała o nadchodzącym nieuchronnie rozładowaniu. Fatalnie. Do okoła nie miała żadnej przeszkody za którą mogła się schować. Dokonała zwrotu o sto osiemdziesiąt stopni na pięcie, jednocześnie wyprówając resztkę zapasu energii wstecz. Puste kliknięcia. Koniec. Odłożyła nieprzydatną broń na plecy, dosprintowując do schylonego Zabraka. Bezceremonialnie zderzyła się z nim z wystarczającym pędem do zabrania pary dalej. Musiała go zaciągnąć na pokład, zanim będzie za późno.

Szturmowcy wyczuli nadchodzącą okazję. W zganym duecie przeszli do kontrataku tyralierą. Jeden strzelał, drugi skracał, potem na odwrót. Kolejne blasterowe bolty zderzyły się z jej pancerzem. Reszta przemknała obok, osmalając kadłub statku. Nie wyrządzały prawdziwych szkód, nie mówiąc o stwarzaniu zagrożenia dla pojazdu. W przeciwieństwie do jej zbroi. Starała się zignorować palące uczucie rozchodzące się z kilku punktów na jej ciele. Sam duraplast potrafił wytrzymać wiele, ale polimer na powierzchni nie wyrabiał z odparowywaniem ciepła.
Image
Człowiek, poświęciwszy swoje życie na dobre uczynki i czynienie dobra, umrze zapomniany i bez słowa podzięki. Jeśli wykorzysta swój geniusz niosąc niedolę i śmierć miliardom, jego imię echem rozbrzmiewać będzie przez milenia.
Awatar użytkownika
Sey Ivett
Gracz
 
Posty: 38
Rejestracja: 6 Lip 2016, o 18:25

Re: [Coruscant] Dolne Miasto

Postprzez Mistrz Gry » 1 Sie 2016, o 07:09

Dwójka imperialnych żołnierzy robiła co tylko mogła, zalewając statek zmasowanym ogniem. Bezskutecznie. Łowczyni nagród wraz z Zabrakiem przeskoczyli na oczekujący na nich trap i zniknęli we wnętrzu jednostki. Nie minęło więcej niż kilkadziesiąt sekund, gdy silniki zahuczały głośniej i leciwa jednostka zaczęła się oddalać.
Gdy stała się małym punktem na tle szarych budowli Podmiasta, Zak krzyknął triumfalnie.
- Mamy połączenie z centralą!
- Najwyższa, kurwa pora - warknął dowódca, nie spuszczając wzroku z malejącego z każdą sekundą punktu. - Centrala, tu JWD01. Mamy uciekiniera. Jeden z naszych nie żyje. Porusza się starym YG-4210 i kieruje ku powierzchni w sektorze dwudziestym piątym. Dostaliście już cynk centrum monitoringu? Doskonale.
Mężczyzna uśmiechnął się pod hełmem. Posiłki były w drodze.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Coruscant] Dolne Miasto

Postprzez Sey Ivett » 7 Sie 2016, o 21:05

Z pozoru proste zadanie nie poszło zbyt gładko. Mnóstwo zużytego paliwa, wyczerpane ogniwa energetyczne, na dokładkę strzelanina ze szturmowcami. Zaraz pewnie zdjęcia łowczyni oraz jej statku trafią do imperialnych baz danych. Na szczęście nie mogli uchwycić ani twarzy ukrytej pod hełmem, ani zdobyć materiału genetycznego pozwalającego odtworzyć rysopis. Co nie zmienia faktu, że raczej szybko na Coruscant nie zawita z powrotem, a najlepiej to w ogóle na razie zniknie z "bardziej cywilizowanej" przestrzeni galaktyki. Oby nagroda za to polowanie była tego warta.

- Kurs: Nar Shaddaa - zawołała na głos, zwracając się do sterującego okrętem autopilota. Właśnie odstawiła Zabraka do izolowanej celi. Malutkie pomieszczenie wyłożone od wnętrza durastalowymi płytami i pozbawione wszelkich dodatkowych wewnętrznych elementów, w szczególności elektroniki. Nie miało punktów zaczepienia ułatwiających ucieczkę. Gdy tylko zatrzasnęły się ciężkie drzwi, ruszyła do kokpitu. Jedna kłopot mniej.

Weszła do ciasnej kabiny. W środku ledwo mieściły się przyrządy sterujące z dwoma siedzeniami dla pilotów, a co dopiero opancerzona sylwetka. Przyzwyczaiła się do podobnych warunków. Nawet jej odpowiadały z nieznanych sobie przyczyn. Zapiąwszy pasy, chwyciła za stery jednak nie odbierając kontrolo komputerowi nad statkiem. Ufała maszynie. Do tej pory nigdy jej nie zawiodła. Na pewno też lepiej orientowała się w labiryntach podmiasta.

Kalejdoskop świateł za iluminatorem powoli płowiał. Wysoko nad horyzontem, na tutejszym odpowiedniku nieba, widniało olbrzymie koło. Przejście między dwoma światami, tym poniżej i tym powyżej. W porównaniu do panującego wszędzie mroku lub półcienia, otwór wydawał się lśnić jasno niczym słońce, a tak naprawdę wpadały nim nędzne resztki światło, które nie zatrzymały się na górze.

"Granica" skierowała się do najbliższego pasa pojazdów zmierzających do wylotu. Podleciała blisko, poruszając się równolegle do kierunku ruchu, ale poza wyznaczoną ścieżką. Reszcie kierowców nie śpieszyło się, aż tak jak łowczyni. Statek zwinnie wymanewrował formujący się tuż przed otworem korek, nurkując w górę do niego, jednocześnie pobudzając wiele klaksonów, okrzyków i wyzwisk za wymuszenie pierwszeństwa.

Kokpit przecinały ruchome smugi rzucane przez regularnie wypełniające tunel lampy ostrzegawcze. Pomarańczowe łuny błyskały coraz szybciej i szybciej, zlewając się coraz bardziej w miarę jak statek przyśpieszał. W końcu szary ferrocement przejścia ustąpił lśniącej w promieniach słońca transpartistali strzelistych wieżowców i drapaczy chmur.

Na razie wszystko było w porządku. Zanim okręt będzie mógł skoczyć w nadprzestrzeń, będzie musiał opuścić studnię grawitacyjną planety. Miała dużo czasu. Rozluźniona obecnym spokojem ponownie wyjęła zabrany od slicera dysk. Cały czas męczyła ją jego tajemnicza zawartość. Próbowała siebie przekonać, że nie powinna. Wtykanie nosa w nie swoje sprawy może skończyć się źle; podobnie jak dla Elku, którego sama złapała; ale wytrzymała. Uruchomiła noszony przy sobie datapad i spróbowała podpiąć nośnik. Przecież i tak się nikt o tym nie dowie, prawda?

Ciągle nie mogę wypracować balansu między prowadzeniem sobie samemu gry, a "czekaniem" na potwierdzenia.
P.S.
Choć miałem opór z zebraniem się to jeszcze się nie poddałem :P
Image
Człowiek, poświęciwszy swoje życie na dobre uczynki i czynienie dobra, umrze zapomniany i bez słowa podzięki. Jeśli wykorzysta swój geniusz niosąc niedolę i śmierć miliardom, jego imię echem rozbrzmiewać będzie przez milenia.
Awatar użytkownika
Sey Ivett
Gracz
 
Posty: 38
Rejestracja: 6 Lip 2016, o 18:25

Re: [Coruscant] Dolne Miasto

Postprzez Mistrz Gry » 18 Sie 2016, o 14:41

Ekran datapadu zamigotał i po chwili zastygł wyświetlając imperialne logo i pole do wpisania hasła dostępu. Sey mruknęła niezadowolona. Mogła się tego spodziewać. Nie zdążyła podjąć decyzji, co uczynić z tym fantem, gdy komlink statku odezwał się męskim głosem.

Tu Centralne Służby Bezpieczeństwa do jednostki YG-4210. Prosimy o natychmiastowe lądowanie. W innym przypadku będziemy musieli podjąć bardziej zdecydowane kroki. Wszelkie agresywne działania spotkają się ze stosowną odpowiedzią.

Łowczyni zaklęła szpetnie, spoglądając na systemy śledzące statku. Otaczały ją trzy niewielkie jednostki. Dwie ulokowały się na skrzydłach frachtowca, zaś ostatnia zajęła pozycję na jego ogonie. Przez szyby kokpitu po prawej stronie, zauważyła front standardowego, dwuosobowego aerośmigacza CSB. Niebiesko - czerwone światła zatańczyły na moment w kabinie leciwego YG.

YG-4210, powtarzam wezwanie do lądowania i poddaniu się kontroli. Brak reakcji zostanie odebrany jako akt agresji. To ostatnie wezwanie.

Przed frachtowcem roztaczała się zabarwiona karmazynem, tonąca w promieniach zachodzącego słońca panorama Coruscant, z jej niebosiężnymi budynkami i nieustannym ruchem milionów pojazdów. Gdyby nie niezbyt przyjemna sytuacja, Ivett mogłaby się zachwycić rozpościerającym się przed nią widokiem. Nie zanosiło się jednak, by miała szansę na podziwianie widoków. Funkcjonariusze CSB zaczynali się niecierpliwić.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Coruscant] Dolne Miasto

Postprzez Sey Ivett » 21 Sie 2016, o 01:32

Odłożyła wyłączyła datapad do kieszeni. Na nic nie mógł się teraz przydać. Dane były w jakiś sposób zabezpieczone. Czego się spodziewała? Że wydobyte tajne pliki będę jawne? Szczególnie gdy ściągnęły na głowę hakera taką nagrodę? Westchnęła. Tak łatwo nie ma. Właśnie, skoro o tym mowa: będzie musiała później przesłuchać hakera. Być może wiedział coś więcej o wykradzionych informacjach lub chociaż miał pomysł jak je odblokować. Zawsze to dodatkowa karta przetargowa do wykorzystania.

Pertraktacje z więźniem zeszły na dalszy plan, gdy odezwał się komlink. Ktoś, sądząc po głosie ludzki mężczyzna, czegoś żądał. Nie słuchała co mówił. Prawdopodobnie rozkazywał jednostce wylądować lub poddać się. Nie miało to większego znaczenia dla łowczyni. Zwiedzanie Imperialnego aresztu od środka to nic interesującego.

Zrozumiano.

Po nadaniu krótkiego komunikatu wyłączyła komunikator, bez czekania na odpowiedź. Ciekawe czy sami pracownicy SB nie wątpili w sens ostrzegania przed strzelaniem. Gdyby ścigany miał kooperować, to zatrzymał by się od razu po zobaczeniu świateł.

Sprawdziła konsoletę sensorów. Archaiczny interfejs świecił rojem zielonych kropek, migoczących w stałym rytmie. Złapała pokrętła sterujące panelem, regulując parametrami urządzenia delikatnie, mimo wciąż założonych ciężkich rękawic. Miała już wprawę. Najpierw tempo odświeżania wzrosło wielokrotnie, sprawiając że dotąd teleportujące się punkciki zaczęły płynnie się poruszać. Potem odległe obiekty wysunęły się poza granicę ekranu, a te wciąż znajdujące się na środku puchły, tracąc okrągły kształt.

Śladem "Granicy" podążało kilka jednostek. Większość znajdowała się jeszcze daleko, ale trzy już otoczyły frachtowiec. Para ocierająca się o burty nie martwiła jej nawet w połowie, tak jak pojazd lecący dokładnie na rufie. Czy przez przypadek, czy celowo, pilot pojazdu odkrył jedną z groźniejszych wad 4210tki. Projektanci popełnili błąd umieszczając wielką dyszę anteny między silnikami, a działkiem obronnym, tworząc szeroką martwą strefę za statkiem. Dokładnie w niej znajdowała się trzecia jednostka.

Łowczyni sięgnęła do panelu nad sobą, aktywując część przełączników oraz odblokowując inne na przyszłość w razie potrzeby. Zachodząca gwiazda świeciła prosto przez iluminator, nadając unikalny oranżowo-karmazynowy kolor wszystkiemu w środku. Zaczerpnęła głębiej powietrza, rozkoszując się ulotną, acz piękną chwilą. Zamknęła oczy. Wcisnęła guzik.

Poczuła nagłe szarpnięcie wstecz, wciskające ją z potężną siłą w sztywne oparcie. Poczekała sekundę zanim ponownie otworzyła powieki. Imperialne pojazdy zostały w tyle, na razie nie nadążając za gwałtownie przyśpieszającym statkiem. Sey przestawiła główny ekran z wyświetlania wskazań sensorów na informacje o frachtowcu. Większość sylwetki świeciła się w pozytywnym odcieniu zieleni, choć część mniej istotnych systemów przybierało odmienne kolory. Trik z jednoczesnym aktywowaniem osłon i dodatkowego napęd atmosferycznego wypalił. Uśmiechnęła się zadowolona. Chciała zobaczyć miny osłupiałych kierowców, próbujących zrozumieć w jaki sposób kompletny grat właśnie bił rekordy prędkości.

Kazała komputerowi nawigacyjnemu wstępne wyliczenie kordynatów skoku, co przy obecnej akceleracji nie należało do najprostszych czynności. Oczywiście szczegóły wraz z samym skokiem nie mogły zostać dokonane w obrębie atmosfery. Spojrzała ponownie przez frontowy iluminator. Jedno jest pewne, zwykłymi ścigaczami jej nie dogonią. Dalej pociemniało jej w oczach, gdy "Granica" poderwała dziób prosto do góry niczym antyczna rakieta.
Image
Człowiek, poświęciwszy swoje życie na dobre uczynki i czynienie dobra, umrze zapomniany i bez słowa podzięki. Jeśli wykorzysta swój geniusz niosąc niedolę i śmierć miliardom, jego imię echem rozbrzmiewać będzie przez milenia.
Awatar użytkownika
Sey Ivett
Gracz
 
Posty: 38
Rejestracja: 6 Lip 2016, o 18:25

Re: [Coruscant] Dolne Miasto

Postprzez Mistrz Gry » 31 Sie 2016, o 12:30

Piloci aerośmigaczy zareagowali praktycznie równocześnie, wyuczonym gestem pociągając za spust działek pokładowych. Bezskutecznie. Promienie mające na celu unieruchomić zbiega zostały wchłonięte, przez włączoną nagle osłonę statku. Funkcjonariusze CSB z rosnącym niedowierzaniem mogli jedynie spoglądać, jak wiekowy frachtowiec najpierw zostawia ich daleko w tyle, a potem podrywa się w górę ku granicy atmosfery, za nic mając swój wiek i wygląd.
- Jakim do cholery cudem? – rozległ się w komlinkach pojazdów niedowierzający głos jednego z pilotów.
To krótkie zdanie doskonale podsumowywało uczucia wszystkich zasiadających za sterami mężczyzn, oraz ich partnerów.
- Wezmę to na siebie – odpowiedział inny głos. – To ja dowodziłem grupą pościgową.
Mężczyzna powoli zaczynał snuć mroczne wizje przeniesienia do naziemnej grupy porządkowej w jakiejś podłej części planety. Manewr zdającego się ledwo trzymać kupy YG kompletnie go zaskoczył. Zresztą nie tylko jego, bo nikt z obecnych nie wystrzelił choćby nadajnika namierzającego. Wszystko odbyło się zbyt szybko. Kimkolwiek był uciekinier, zdołał wymknąć się z potrójnego zera, choć dane statku i jego właściciela już niebawem miały znaleźć się w imperialnych rejestrach. Myśl, że przy kolejnej wizycie w kontrolowanym przez imperium systemie, pilot frachtowca może mieć poważne problemy, nie była jednak pokrzepiająca.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Poprzednia

Wróć do Archiwum