Content

Archiwum

[Coruscant] Sektor Wspólny

Re: [Coruscant] Sektor Wspólny

Postprzez Kittani Levfith » 15 Lut 2014, o 18:51

Kolejny, zapracowany dzień i zapewne pół zerwanej nocki z pewnością nie były czymś, co pociesza w jakimkolwiek stopniu przeciętnego pracownika klubu. Tym bardziej, jeśli mowa tu o klubie w Sektorze Wspólnym, gdzie praktycznie zawsze są tłumy a kelnerzy nie mają ani chwili wytchnienia aż do godzin nocnych. Wtedy to właśnie wszyscy słabsi zawodnicy zataczającym się krokiem udają się na miasto bądź do swoich domostw i klub powoli pustoszeje. Do tego swoistego przełomu jednak było jeszcze na tyle daleko, że niektórzy nawet nie byli sobie w stanie tego wyobrazić na chwilę obecną, przyjmując kolejne zamówienia. Jedynym wyjątkiem była tutaj jedna brunetka, która niedawno została zatrudniona i w sumie niewiele było o niej wiadomo. Ona natomiast cieszyła się przede wszystkim z nowej pracy na swojej rodzinnej planecie. Podróżowanie oczywiście nadal było jej wielką pasją i ciągle nie dotarła w wiele miejsc w Galaktyce, jednak raz na jakiś czas musiała się zwyczajnie gdzieś zatrzymać i zadomowić. Teraz niejako robiła za niepisaną atrakcję - wielu tutejszych gości to stali bywalcy klubu, którzy chyba lepiej znają to miejsce i pracowników niż sami właściciele. Kittani jednak nie miała w zwyczaju przejmować się zaczepkami z ich strony - dla niej liczył się teraz tylko zarobek, który potrzebowała na kolejne podróże. Oczywiście często sugerowano jej kupno własnego, jednak brunetka z tylko sobie znanych powodów stanowczo odmawiała, za każdym razem szybko zmieniając temat. Z czasem znajomi nauczyli się nie poruszać tego jakże delikatnego tematu, a panna Levfith nadal podróżowała radząc sobie na swój własny sposób. Z racji, że w klubie zrobił się mniejszy ruch i kolejna fala gości opuściła to miejsce brunetka skryła się za ladą, dyskretnie wyciągając ze swojego stanika zgromadzony przez nią napiwek i zaczęła go przeliczać. Kiedyś, jako mało doświadczona kelnerka chowała go w osobnej przegródce bądź w tylnej kieszeni, ale od czasu gdy dziwnym trafem nie mogła nigdy go dochować w miejscu przez dwa tygodnie pracy zmieniła swoją skrytkę na bardziej intymną, gdzie z pewnością nikt oprócz niej nie zajrzy.
Image
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
 
Posty: 386
Rejestracja: 12 Lut 2014, o 17:08
Miejscowość: P-ń

Re: [Coruscant] Sektor Wspólny

Postprzez Kelan Navarr » 16 Lut 2014, o 10:12

Eliot Gradss sięgnął po delikatnie fosforyzującego drinka, którym raczył się napawając widokiem z okien wynajętego apartamentu hotelowego. Kobieta o kształtach bogini leżała po drugiej stronie łóżka. Jej pofalowane brązowe włosy rozrzucone na poduszce mieniły się odcieniami czerwieni, gdy padało na nie światło jednej z holoreklam. Ociągając się wstał z łóżka, by odetchnąć świeżym powietrzem na tarasie. Gdy tylko wszedł do salonu, momentalnie poczuł, że coś jest nie tak. Przeszklone drzwi były otwarte, a chłodne, nocne powietrze wdzierało się do środka. Nie zdążył wykonać najmniejszego ruchu, gdy na jego czaszkę spadło coś ciężkiego. Upadł na posadzkę, czując jak ciepła ciecz spływa mu powoli za kołnierz.
- Witaj Eliot – znajomy głos, który dobiegł gdzieś z góry sparaliżował go doszczętnie
Silne ręce postawiły go do pionu i rzuciły na stolik z giętego szkła. Wylądował na podłodze wraz z rozbitymi fragmentami mebla. Napastnik był już na nim. Wbił swe kolano między łopatki Gradssa i przycisnął jego twarz do pokrytej tłuczonym szkłem podłogi. Mężczyzna krzyknął przeraźliwie, a jego głosowi zaakompaniował krzyk kobiety, która odziana w szlafrok stanęła właśnie w drzwiach.
- Pani nam wybaczy – zwrócił się do niej mężczyzna przyduszający Gradssa – Musimy z przyjacielem porozmawiać na osobności.
Przyjęła możliwość opuszczenia apartamentu z nadspodziewaną gorliwością i szybkością. Drzwi zasunęły się za nią bezszelestnie.
- Gdzie jest Zirrx? – spytał Caldon beznamiętnym głosem
Gradss milczał. Chwycony za włosy próbował się wyrywać, lecz uścisk przemytnika był zbyt mocny. Spróbował podjąć ostatnią, desperacką próbę ataku, lecz jego przeciwnik nie dał się zaskoczyć. Chwycił przegub dłoni Eliota i z towarzyszącym tej czynności odgłosowi łamanej kości, wykręcił go w nienaturalny sposób. Nieludzki ryk wypełnił mieszkanie.

...

- Gdzie jest Zirrx? – ponowił pytanie Keren – Masz ostatnią szansę.
Zwisając głową w dół nad nieskończoną przestrzenią Coruscant, Gradss przyznałby się do stosunku z samicą Wookie.
- Mos Espa! Poleciał na Tatooine!
- Jesteś pewien?
- Przysięgam! Chce sprzedać plany Huttom! – jego ton głosu załamał się – Błagam! Nie zabijaj mnie.
- Nie mam zamiaru – padła odpowiedź – Grawitacja zrobi to za mnie.

...

Dwóch Granów działając zespołowo i podtrzymując się nawzajem, wracało do domu z pobliskiej meliny. Choć godzina nie była późna w wolnych dłoniach trzymali praktycznie już opróżnione butelki Johriańskiej Whiskey. Jeden z nich spojrzał w górę i dostrzegł jakiś ciemny kształt spadający z ogromną prędkością. Obiekt z głośnym plaśnięciem zahaczył o wystające rury klimatyzacyjne i wprawiony w ruch wirowy poszybował dalej w dół. Gran spojrzał podejrzliwie na swego towarzysza, a gdy ten odpowiedział tym samym, obaj prawie równocześnie przenieśli wzrok na trzymane w rękach butelki.


***


Coruscant - najludniejsza planeta w całej galaktyce nigdy nie zasypiała. O każdej godzinie dnia i nocy po szlakach powietrznych mknęły tu miliony pojazdów, a nieskończone ilości holoreklam i świateł sprawiały, że trudno było zauważyć różnicę między dniem i nocą. Potrójne zero było też rynsztokiem galaktyki, gdzie pod okryciem luksusu i bogactwa istniał świat równie mroczny jak najniższe poziomy miasta. Świat dziwek, alfonsów i wszelkiego rodzaju przestępców, gdzie życie było warte mniej niż kilka kredytów. Mimo wszystko Keren Celdon darzył to miejsce pewnego rodzaju sentymentem, a nawet sympatią. Przebijając się przez płynący chodnikami wielorasowy tłum, rozglądał się za lokalem w którym mógłby czegoś się napić. Jego uwagę zwrócił szyld „Heaven” wiszący nad całkiem zachęcająco wyglądającym wejściem.

...

- W czym mogę służyć? – spytała ciemnowłosa kobieta, która nagle pojawiła się przy stoliku.
Keren uniósł wzrok znad holograficznego menu i spojrzał na kelnerkę. Delikatny, choć sprawiający wrażenie wyuczonego uśmiech zagościł na jej twarzy. Z pewnością nie można było jej odmówić urody, a niewielki pieprzyk osadzony nad lewym kącikiem ust jedynie dodawał jej zmysłowości. Przemytnik miał ochotę odpowiedzieć w dość dwuznaczny sposób, lecz spojrzenie zielonych oczu utkwionych w niego w oczekiwaniu na zamówienie odwiodło go od tego pomysłu.
- Coś mocnego – odpowiedział odwzajemniając uśmiech – Może podwójną koreliańską z lodem.
Skinęła głową przyjmując zamówienie. Odeszła kilka kroków, gdy od strony zajmowanego przez kilku wyrostków sąsiedniego stolika, w jej kierunku popłynął głos jednego z nich.
- Cześć mała! – w jego głosie wyraźnie brzmiała nadmierna ilość wypitych drinków – Chodź tu i dołącz do nas!
Kobieta zignorowała zaczepkę, pewnym krokiem kierując się w stronę baru. Towarzysze chłopaka zachichotali .
- Cthn rulyen stka wen! - rozbawiony Rodianin poklepał młodzieńca po plecach - Chyba jednak nie masz tu takiej władzy, jak mówiłeś.
Chłopak poderwał się ze swojego miejsca.
- Już ja ją nauczę szacunku – warknął ruszając na spotkanie niosącej szklankę z drinkiem kelnerki.
Keren westchnął ciężko. Wyglądało na to, że nie otrzyma swojego zamówienia tak szybko, jakby tego pragnął.
- Chyba mnie nie usłyszałaś kotku – odezwał się chłopak, gdy kobieta wystarczająco się zbliżyła – Kazałem ci podejść do naszego stolika – chwycił ją za rękę przytrzymującą tacę z drinkiem i szarpnął mocno. Szklanka spadła na posadzkę zalewając ją swoją brązowawą zawartością i roztrzaskując się na drobne kawałki. Kelnerka wolną ręką chwyciła jeden z palców napastnika i wykręciła go boleśnie. Chłopak krzyknął z bólu.
- Ty suko – wycedził – Już ja ci pokażę!
Zamachnął się, lecz poczuł nagle że czyjaś silna dłoń chwyta jego ramię.
- Jak może zauważyłeś, pani nie ma ochoty na twoje towarzystwo.
Odwrócił się w kierunku właściciela głosu, by zobaczyć pięść zmierzającą szybko w kierunku jego twarzy. Z jękiem upadł na mokrą posadzkę. Chwytając się za krwawiący nos, z niedowierzaniem spojrzał na stojącego nad nim ciemnoskórego mężczyznę.
- Jesteś martwy suhinsynu! – wycharczał – Wiesz him ja jestem? Mój ojciec jest właścicielem tego hlubu! Jego ludzie znajdą ciebie i tę suhę!
- Przekaż moje uszanowanie – odparł przemytnik mijając wyrostka starającego się zatamować obfity krwotok z nosa.
Znajomi chłopaka zamarli w bezruchu na swoich krzesłach. Jedynym znakiem że wciąż żyją, były nerwowo śledzące sytuację gałki oczne. Caldon poczuł, że spojrzenia wszystkich wokół wlepione są w ich trójkę.
- Idziesz, czy zostajesz? – zwrócił się do kobiety.

Od Kelana
Pierwszy post dość przydługawy, bo trzeba było jakoś wszystko ruszyć z miejsca ;)
Image
Awatar użytkownika
Kelan Navarr
Gracz
 
Posty: 2329
Rejestracja: 28 Gru 2008, o 00:13

Re: [Coruscant] Sektor Wspólny

Postprzez Kittani Levfith » 16 Lut 2014, o 13:35

,,Dość" przydługawy, ale rozumiem. Ja miałam łatwiejszy wstęp :P


Kittani była podobno jedną z tych kobiet, które są trudne pod względem charakteru. Jako kelnerka nie mogła przecież być niemiła dla gości i odprawiać co drugiego z kwitkiem, jednak miała tupet i potrafiła pokazać, na co ją stać. Ten wieczór należał właśnie do jednych z tych, gdzie wszystko może się zdarzyć. Nie wiedzieć czemu panna Levfith miała jakby naturalną zdolność do pakowania się w kłopoty - być może było to już swego rodzaju piętno gwiezdnego podróżnika, które nadal dawało jej o sobie znać. Brunetce podczas pracy ciągle wydawało się, że jeszcze pozostało kilka długich godzin do zamknięcia lokalu. Zajęta coraz to nowszymi i skomplikowanymi zamówieniami nie kontrolowała migracji w klubie, która już powoli wykazywała tendencje typowe dla późnych godzin - słabsi wypadali z obiegu, nowsi przychodzili tutaj niekoniecznie w celu spożycia jakiś trunków. Takie widoki były zresztą normalnym widokiem w pracy i nie ma się czemu dziwić, że dziewczyna zwyczajnie nie przywiązywała do tego uwagi. Szybko pojawiła się przy stoliku, gdzie miejsce zajął dobrze zbudowany mężczyzna o wyróżniającej go postawie i odcieniu skóry. Rzadko kiedy Kittani widziała właśnie taką karnację na Coruscant, nic więc dziwnego, że szybko zainteresowała się nowym klientem. W dodatku był całkiem przystojny i jak się później okaże, w przeciwieństwie do reszty towarzystwa jest to kulturalny człowiek.
Szybko jednak mężczyzna zdecydował się złożyć zamówienie, co nierzadko bywało problemem dla niektórych klientów, pomijając tych którzy nie byli w stanie wiele mówić w stanie upojenia alkoholowego.
- Podwójna koreliańska z lodem... - powtórzyła za nim, zapisując sobie zamówienie. Normalnie wszystko pamiętała i starała się nie marnować czasu na osobiste notatki, jednak przy takim ruchu w klubie wolała mieć wszystko uporządkowane i upewnić się, co klient zamawiał. - Dobry wybór. - dodała już z delikatnym uśmieszkiem, przyglądając mu się jeszcze chwilę. Ile jednak można badać rysy twarzy nieznajomego, którego i tak za jakiś czas znowu odwiedzi? Sprawnie ruszyła w stronę baru, jednak zapominając się że obok był stolik z nieco już wstawionym towarzystwem. Od razu wyłapała słowo ,,mała", na które była wręcz uczulona - być może mężczyźni zwykli używać tego określenia pieszczotliwie względem kobiet, lecz ona traktowała to jako tani tekst na podryw i niezbyt przychylną zaczepkę. Odwróciła się przez ramię w celu odnalezienia wzrokiem niezbyt rozgarniętego w flircie mężczyzny, posyłając mu chłodne spojrzenie. Bogate dzieciaki zawsze były najgorsze - obojętnie, czy był to właściciel klubu czy może jakiś potomek wysoko postawionego ojca. Wszyscy byli dokładnie tacy sami, zapatrzeni w koniuszek własnego nosa, według których świat z całą ludzkością powinien im się kłaniać wpas.
O ile kelnerka szybko odebrała swoje zamówienie, o tyle droga powrotna nie należała już do najłatwiejszych. Widząc gniew w oczach chłopaka który przed chwilą ją zaczepiał instynktownie odsunęła nieco od siebie tacę, jednak było już za późno. Szarpnięcie z jego strony okazało się być na tyle silne, że szklanka w przeciągu sekundy ześlizgnęła się z tacy i rozbiła się tuż pod jej stopami, a resztki trunku poplamiły nieco jej ubranie. Brunetka spojrzała na mężczyznę, szarpiąc dla niepoznaki obezwładniona ręką by za pomocą drugiej, złapać go za palce.
- Kolega Rodianin ma Ci przetłumaczyć czy sam postarasz się zrozumieć? - spytała zaciskając swój uścisk na jednym z jego palców i gwałtownie odgięła go do tyłu. - Nie jestem kotkiem, a już z pewnością nie Twoim. - wycedziła przez zęby, po chwili puszczając delikwenta.
Teraz jednak sprawy przybrały inny obrót, niż dziewczyna mogła się tego spodziewać. Widząc, że mężczyzna zacisnął pięści i już brał zamach wycelowany prosto w jej twarz odruchowo upuściła tacę na ziemię, co zapewne wzbudziło jeszcze większe zainteresowanie innych gości klubu. Brunetka odchyliła głowę w tył, lewą dłonią przymierzając się do zbicia ciosu przeciwnika do wewnątrz, by później w bezpieczny sposób obezwładnić przeciwnika. Nic takiego jednak nie miało miejsca, ponieważ postawny mężczyzna ze stolika obok szybko sam zajął się natrętnym chłopakiem, a dziewczynie no cóż - nie pozostało nic innego jak przyglądanie się całej sytuacji z boku. Szczerze mówiąc młodzieniaszek łapiący się za nos był dosyć zabawny podczas wygłaszania różnych epitetów skierowanych pod ich adresem, ale dziewczyna szybko przeniosła wzrok na stolik obok.
- Przekaż tacie, że to na koszt firmy. - szybko zgarnęła ze stolika podwójną koreliańską z lodem i wręczyła ją z uśmiechem przemytnikowi, sama przywłaszczając sobie pół butelki tego trunku. Z gracją ominęła krwawiącego chłopaka posyłając mu złośliwy uśmiech i delikatnie złapała mężczyznę za biceps, dając mu tym samym znak, by poszedł za nią. Oczywiście nie skierowali się do głównego wejścia, a szybko stapiając się z tłumem na parkiecie niezauważenie przeszli do jednego z wyjść awaryjnych, usytuowanych z boku klubu. Jedno mocniejsze pchnięcie i już stali na zewnątrz, a brunetka po przeliczeniu kredytów w swojej saszetce i kontrolnym spojrzeniu na swój biust odetchnęła głęboko z wyczuwalną ulgą.
- Wiedziałam, żeby przed zakończeniem pracy nie odkładać wszystkiego do kasy. - powiedziała bardziej do siebie niż do swojego wybawiciela rozpuszczając swoje włosy i przeniosła spojrzenie na mężczyznę, chwilę badając go zielonymi tęczówkami.
- Dziękuję za pomoc. - w końcu przemówiła po dłuższej chwili milczenia, tym samym wyciągając dłoń w jego stronę. - Jestem Kittani Levfith, ale możesz do mnie mówić Kitty. - dodała już nieco weselej, a jej pełne usta ułożyły się w szczerzy, szeroki uśmiech obnażając przy tym jej białe uziębienie.
Image
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
 
Posty: 386
Rejestracja: 12 Lut 2014, o 17:08
Miejscowość: P-ń

Re: [Coruscant] Sektor Wspólny

Postprzez Kelan Navarr » 16 Lut 2014, o 20:52

- Keren Caldon – odrzekł mężczyzna ściskając delikatną, kobiecą dłoń. Ledwo zauważalny uśmiech zaigrał również na jego twarzy. Ruszyli rozświetlaną przez kilka słabych lamp uliczką, wciśniętą między posępnie, pnące się ku niebu durastalowe ściany. Przemytnik wychylił pozostałą zawartość szklanki, po czym odrzucił ją na stos śmieci piętrzących się pod murem. Wyszli na główny chodnik i zanurzyli się w kolorowym tłumie przechodniów.
- Wygląda na to, że z mojego powodu straciłaś pracę – odezwał się w końcu Keren, a w jego głosie można było wyłapać przepraszający ton – Po tym jak złamałem dupkowi nos chyba nie będziesz tam mile widziana. Wiedziałaś, że ten gnojek był synem właściciela?
- Nie – posłała mu delikatny uśmiech – Pracowałam tam dopiero od tygodnia. W każdym bądź razie dostał, na co zasługiwał.
- Dzieci bogatych rodziców często wpasowują się w ten model.
- Tak – westchnęła – Chyba masz rację. Bogate dzieciaki często bywają najgorsze.
– Zaczyna robić się późno – zauważył nagle Caldon - Muszę jeszcze zlecić tankowanie statku i uzupełnić zapasy. Nie wiem gdzie mieszkasz, ale może pozwolisz się odprowadzić, bądź chociaż zatrzymać powietrzną taksówkę? Nie zawsze jest tu bezpiecznie.
- Mieszkam niedaleko. To był jeden z czynników, dla których zdecydowałam się pracować w „Heaven”.
- Prowadź – ruszył za kobietą, a po chwili zagadnął – Co planujesz teraz zrobić? Będziesz szukać nowej pracy?

Kitty nie mogła się domyślać, że jej towarzysz ledwo godzinę wcześniej zrzucił faceta z tarasu w pokoju hotelowym. Inna sprawa, że gdyby ów jegomość wyglądał tak jak ona, pewnie nigdy nie musiałoby dojść do tego nieszczęśliwego incydentu. Gdy sytuacja tego wymagała, Caldon był kawałem sukinsyna, lecz miał też swoje zasady. Nie zawsze znajdowały się one wewnątrz sztywnych klamr ogólnie pojętego prawa – po prostu były wewnętrznymi przekonaniami mężczyzny.
Image
Awatar użytkownika
Kelan Navarr
Gracz
 
Posty: 2329
Rejestracja: 28 Gru 2008, o 00:13

Re: [Coruscant] Sektor Wspólny

Postprzez Kittani Levfith » 19 Lut 2014, o 00:21

No cóż, praca łatwo przyszła i równie łatwo poszła, taka kolej rzeczy. Brunetka nie zdawała się jednak tym przejmować, przynajmniej nie w jakimś znaczącym stopniu. Swój zarobek z tego dnia miała przy sobie, skrzętnie pochowany i przeliczony. Dodatkowo w dłoni dzierżyła butelkę trunku, być może nie pełną ale zgarnęła ją ze stolika za darmo. Przystawiła ją do ust i przechyliła szklaną karafkę, po chwili opuszczając ją na wysokość swojego biodra z grymasem na twarzy. Niestety, trunek bez lodu nie był tak smaczny, jak być powinien i widocznie już jakiś czas stał na stole nieschłodzony. Wyciągnęła butelkę w stronę mężczyzny, sugerując mu kiwnięciem głowy by i on nieco się napił.
- To nie Twoja wina. Być może uratowałeś mnie przed czymś o wiele gorszym. - dodała po chwili namysłu. Nie znała syna właściciela, a sądząc po jego zachowaniu wszystko było możliwe. Niektórzy mężczyźni jednak nadal spoglądali na kelnerki tylko pod aspektem seksualnym, a co odważniejsi dosłownie brali sprawy w swoje ręce. Brunetkę aż przeszył dreszcz na plecach na samą myśl o takiej sytuacji, które już kilka razy zdarzało jej się usłyszeć ku przestrodze. Co jednak miała począć? Musiała zarabiać na własne podróże, a to był zdecydowanie najprostszy i najszybszy sposób zarobku.
- W takim razie chodź ze mną. - dodała już nieco weselej, spoglądając na niego być może nieco zuchwale. - Niebezpiecznie? Na innych planetach wcale nie jest lepiej, nie wspominając o samych podróżach.
Co do pytania o pracę, kobieta w pierwszej chwili wzruszyła ramionami w geście obojętności. Jeszcze o tym nie myślała, przecież dopiero co jedną straciła. Nie miała w zwyczaju zbytnio wybiegać myślami do przodu, bo zazwyczaj gdy rzeczy układały się nie po jej myśli czuła rezygnację i denerwowała się innym obrotem spraw.
- Zapewne rozejrzę się za czymś w innych klubach, muszę mieć kredyty na opłacenie podróży i wszelkich postoi. - stwierdziła po dłuższej chwili, rozglądając się dookoła. Faktycznie, oświetlenie w tej okolicy nie było najlepsze, więc brunetka jedynie widziała oczy mężczyzny w słabym świetle lamp.
- A Ty... opowiesz mi coś o sobie? Może też dzisiaj straciłeś pracę? - zachęciła go delikatnym uśmiechem, wyczekująco spoglądając na niego swoimi zielonymi oczami. Zawsze lubiła nawiązywać nowe znajomości, a póki jeszcze został im niewielki kawałek wspólnej drogi do jej domu starała się wykorzystać każdą minutę ich spaceru. Zresztą, co tu ukrywać - mężczyzna jej zwyczajnie zaimponował, a kontakt z nim może jej się w przyszłości bardzo przydać.
Image
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
 
Posty: 386
Rejestracja: 12 Lut 2014, o 17:08
Miejscowość: P-ń

Re: [Coruscant] Sektor Wspólny

Postprzez Kelan Navarr » 19 Lut 2014, o 12:51

Przemytnicy nie byli osobami chętnie dzielącymi się szczegółami dotyczącymi swojej pracy. Tym bardziej, gdy tak jak Caldon byli również łowcami nagród. Wbrew pozorom, to połączenie profesji było całkiem sensowne - obie wymagały poświęcania sporego czasu na przemieszczanie się z jednego punktu, do drugiego. Obie też przeważnie wiązały się z działalnością poza prawem i odpowiednią dyskrecją.
- Nie straciłem pracy. To byłby dość ciekawy zbieg okoliczności – uśmiechnął się do swoich myśli – Mielibyśmy co świętować. Mnie na szczęście nikt nie może zwolnić. Pracuję na własny rachunek.
- To znaczy? – Kitty z ciekawością przekrzywiła głowę.
- Zajmuję się… – przemytnik zawahał się chwilę – przewozem towarów. Różnych. Nie ma w tym nic ekscytującego, a przynajmniej na tyle by wzbudzić zainteresowanie nowo poznanej kobiety.
Wzruszył ramionami jakby na potwierdzenie swych słów. Kobieta przyjrzała mu się uważnie, lecz jedynie skinęła głową. Być może zrozumiała, że dalsze zadawanie pytań nie ma zbytniego sensu, bo z jej spojrzenia wyczytał wyraźnie, iż nie wierzy we wszystkie jego słowa. Drzwi prowadzące do jakiegoś podrzędnego baru, które właśnie mijali, uchyliły się z cichym sykiem i na ulicę wytoczyło się troje mężczyzn w raczej zaawansowanym wieku. Z ich kroku można było wyciągnąć bezbłędny wniosek dotyczący ich stanu. Minęli ciemnoskórego mężczyznę idącego w towarzystwie zgrabnej brunetki, zdając się ich nie zauważać.
- Preczzz kurrrwa z imperium! – krzyknął jeden z nich – Niech żyje rrrepublika!
Pozostała dwójka jakby momentalnie wytrzeźwiała. W mgnieniu oka zakryli usta swojego towarzysza, rozglądając się z przestrachem w oczach. Publiczne głoszenie tego typu opinii gdziekolwiek poza odległymi rubieżami, nie było najszczęśliwszym pomysłem. Przemytnik słyszał na ten temat różne opowieści, które dosadnie uzmysławiały mu jakiego typu instytucji poświęcił część swojego życia. Zresztą w jego przypadku opowieści te nie były konieczne. Uniósł butelkę do ust, lecz jego twarz również skrzywił grymas niezadowolenia.
- Jeśli mamy się napić, nie pijmy byle czego – odrzucił pełne do połowy naczynie – Wspominałaś jednak, o podróżach. Masz jakieś konkretne plany?
Image
Awatar użytkownika
Kelan Navarr
Gracz
 
Posty: 2329
Rejestracja: 28 Gru 2008, o 00:13

Re: [Coruscant] Sektor Wspólny

Postprzez Kittani Levfith » 24 Lut 2014, o 09:29

Brunetka raczej nie miała w zwyczaju robić wszystkiego wbrew innym. Co prawda zawsze była ciekawa i zwyczajnie lubiła wiedzieć, czym zajmują się ludzie dookoła niej. Niejednokrotnie w ten sposób dowiadywała się czegoś nowego, chociażby pierwszy raz słyszała o jakimś zawodzie albo wyjątkowym minerale, które przecież kolekcjonowała.
- Przewóz towarów... - dziewczyna powtórzyła za nim delikatnie ściągając brwi w zamyśleniu, uważnie przyglądając się swojemu towarzyszowi. - Wbrew pozorom bardzo mnie to zainteresowało. - dodała po chwili z uśmiechem, zakładając ręce na biodra niczym jakiś rabuś zadowolony z wykonanej przez niego roboty.
- Dlaczego? - zapytał mężczyzna, a kobieta aż klasnęła w dłonie z zadowolenia. Ciemnoskóry przemytnik złapał haczyk, teraz tylko zostało jej odegrać swoją rolę.
- Cóż, wbrew temu co widziałeś nie zajmuję się tylko podawaniem drinków i wycieraniem blatów. Jakkolwiek to zabrzmi - jestem gwiezdną podróżniczką która dorabia jaka kelnerka, ale z wykształcenia mineralogiem. Ukończyłam studia właśnie na Coruscant, ale... praca w laboratorium mnie ogranicza. Wiesz, co mam na myśli? - tutaj brunetka przeniosła na niego wzrok, śledząc uważnie jego mimikę. - Męczy mnie pobyt w jednym miejscu, dlatego właśnie podróżuję po Galaktyce. Nie potrafię spędzić miesięcy na jednej planecie, a jest jeszcze tyle miejsc, których nie odwiedziłam... - dodała brunetka, przenosząc wzrok na pijanych mężczyzn. Nie interesowała się sprawami imperium i republiki, ale znała panujące tutaj zasady. Ona sama wolała nigdy nie wdawać się w tego typu dyskusje - dopóki dobrze jej się żyło i miała dach nad głową oraz kilka kredytów w zanadrzu, nic więcej nie potrzebowała.
- Wybierasz się może wkrótce na Tatooine? Co prawda nie pilotuję statków, ale jeśli to nie jest jeden z najnowocześniejszych modeli mogę zaoferować swoją pomoc w drobnych naprawach. Przynajmniej w ten sposób mogłabym się odwdzięczyć za darmowy transport. - spojrzała na butelkę, którą mężczyzna wyrzucił przez swoje ramie. Brunetka nigdzie w okolicy nie zauważyła sklepu, gdzie ewentualnie mogliby kupić coś innego do picia, ale z racji że już dochodzili do jej domu na pewno znalazłaby coś w swoim barku.
Image
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
 
Posty: 386
Rejestracja: 12 Lut 2014, o 17:08
Miejscowość: P-ń

Re: [Coruscant] Sektor Wspólny

Postprzez Kelan Navarr » 25 Lut 2014, o 17:55

- To tutaj – kobieta wskazała wejście przed którym się zatrzymali - Może napijemy się u mnie?
Z doświadczenia wiedział, że tego typu zaproszenia kończyły się przeważnie wspólnym śniadaniem, bądź cichym opuszczeniem mieszkania przed zmrokiem. W przypadku tej kobiety, Keren nie był w stu procentach pewny jej intencji. W głębokim spojrzeniu zielonych oczu trudno było wyczytać jednoznacznie pragnienia ich właścicielki. Spoglądając na Kitty, Caldon szczerze żałował że nie ma czasu, by skorzystać z zaproszenia.
- Z przyjemnością – uśmiechnął się ciepło - Lecz jak mówiłem wcześniej, jak najszybciej będę musiał opuścić planetę, a przed wylotem muszę zadbać o parę spraw.
- Rozumiem – zasępiła się kobieta – Szkoda. W takim razie jeszcze raz dzię…
- Dlaczego akurat Tatooine? – przerwał jej przemytnik.
- Muszę się z kimś spotkać – wzruszyła ramionami, a na jej ustach zaigrał zawadiacki uśmiech – Nic ekscytującego, a przynajmniej nie na tyle, by zainteresować nowopoznanego mężczyznę.
Keren spojrzał na nią badawczo, po czym skinął głową. Skoro i tak leciał we wskazane przez nią miejsce, podróż mogła stać się jedynie ciekawsza.
- Lądowisko X32. Odlatuję koło szóstej.
Posłał jej jeden ze swoich charakterystycznych uśmiechów, po czym szybkim krokiem oddalił się drogą którą dotarli do apartamentowca. Kittani Levfith z uśmiechem na ustach zniknęła między rozsuwanymi drzwiami hallu. Choć była kobietą, ze względu na częste podróże pakowanie nie sprawiało jej poważniejszych problemów.

Akcja przenosi się do: [Coruscant] Lądowiska Westport
Image
Awatar użytkownika
Kelan Navarr
Gracz
 
Posty: 2329
Rejestracja: 28 Gru 2008, o 00:13

Re: [Coruscant] Sektor Wspólny

Postprzez Mistrz Gry » 10 Sty 2017, o 15:13

Karma - gracze: Mat'yas (sesja próbna)

Leżał w wannie od dobrej pół godziny. Ciepła woda koiła nerwy, rozluźniała mięśnie. Czuł, jak napięcie opuszcza jego ciało, a zawartość stojącego obok kieliszka, zaczyna przytępiać zmysły. Za panoramiczną szybą, nad Coruscant wstawał dzień. Ognista kula wspięła się nad wierzchołki niebosiężnych wieżowców, zalewając planetę – miasto swymi ciepłymi promieniami. Mat’yas z rozkoszą zamknął oczy. Chwile takie jak ta, sprawiały, że często wstawał wcześniej. Choć Potrójne Zero nigdy tak naprawdę nie zasypiało, widok budzącego się wraz z pierwszymi promieniami słońca miasta, był niepowtarzalny. Lubił patrzeć, jak długie cienie gigantycznych konstrukcji kurczą się z każdą minutą, odsłaniając coraz to nowe detale miasta. Obraz ten nigdy mu się nie nudził.
Z błogostanu wyrwał go odgłos oczekującego połączenia. O tej godzinie? – zaklął w myślach, lecz wcisnął przycisk akceptujący. Nad dyskiem holoprojektora nie pojawił się żaden obraz. Pomieszczenie wypełnił jednak kobiecy głos.
- Uciekaj! Masz niecałe trzydzieści sekund!
- Co? – odpowiedział nieco nieprzytomnie.
- W twoim kierunku leci wypełniony ładunkami wybuchowymi śmigacz. Nie ma czasu na gadanie!
Jeśli kłamała, była wyjątkowo przekonywująca. Podświadomie zanotował, że mimo zdenerwowania, miała przyjemny, pociągający głos.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Coruscant] Sektor Wspólny

Postprzez Mat'yas » 12 Sty 2017, o 01:17

Mat'yas zastygł na sekundę po czym ruszył biegiem w kierunku windy po drodze chwytając tylko leżący na stoliku blaster i jego naręczne urządzenie. Wiedział, że te 30 sekund to teoria, różniąca się tym od praktyki, że rzeczywiście zostało mu jakieś 14-17 sekund do spotkania ze śmigaczem. Dobiegł do windy. W normalnych warunkach już dawno otworzyłby ją zdalnie z zegarka, ale teraz nie było czasu na to. Wcisnął przycisk. Jego serce, do tej pory względnie spokojne, zaczęło reagować na zdenerwowanie. Mat'yas wiedział, że jego życie już nie zależy od niego. Lata doświadczenia, szkoleń, wszystko co potrafił, nic z tego nie miało znaczenia w tym momencie. To czy przeżyje, zależało od tego czy winda zdąży zjechać na dół. 3... 2... 1... Przez rozsuwające się drzwi kabiny wyleciał nagi Mat'yas rzucając się na zimne podłoże parkingu, którym w tym samym momencie zatrząsł potężny wybuch. Do jego uszu dobiegł przytłumiony huk, a światła w hangarze przygasły. Wyświetlacz windy również zgasł, po czym cyfrowy głos oznajmił "Opuść kabinę. Awaria". Jego brwi zmarszczyły się, bo nowa "przyjaciółka" nie blefowała.

Znalazł się w jakiejś niebezpiecznej grze, w której jedna ze stron chce go zabić, a druga... No właśnie. Towarzystwo w jakim się obracał nie zwykło przecież ratować innych ot tak, tym bardziej takich jak on - zabójców.
- Kim jesteś? - zapytał pod nosem siebie samego odsłuchując nagraną automatycznie wiadomość. Intrygowała go tożsamość kobiety o zmysłowym głosie i cenę jej "przyjaźni". Mat'yas wiedział, że nie musi szukać swojej przyszłej zleceniodawczyni. Skoro go uratowała, to znaczy, że coś od niego chce i niebawem się sama odezwie. Teraz miał jeden priorytetowy cel. Musiał dotrzeć do statku i odlecieć. Daleko.

Ludzie wybiegali na parking kierując się do swoich śmigaczy. Ich przerażenie zmieniało się w zdziwienie na widok nagiego mężczyzny. Jego spojrzenie w tym momencie paraliżowało. Nie był typem osiłka, nie wyglądał jak zapaśnicy, popularni ostatnimi czasy w odbywających się w dolnych partiach miasta zawodach, gdzie walczyli na gołe pięści na śmierć i życie. Ci którzy teraz spotkali Mat'yasa woleliby chyba jednak tych prymitywnych "sportowców" niż jego zimne, obojętne spojrzenie i blaster w ręku, wymierzony w każdą napotkaną osobę. Był elektryczny. Spodziewał się kolejnego ataku... Chociaż sprawca jego obecnej sytuacji nie spodziewał się chyba jednak, że on przeżyje i dotrze na parking. Dotarł w końcu do miejsca parkowania swojego statku.

Czarny myśliwiec stał na końcu placu. Przy pomocy zegarka rozpoczął sekwencje startową. Silniki ryknęły zapalając się na czerwono. Wewnątrz konsola rozświetliła się pokazując poziom naładowania wszystkich systemów. Gdy zbliżył się do maszyny, rampa automatycznie opuściła się i wbiegł po niej do środka. Po kolejnych kilku sekundach i jego statek podniósł się do góry i ruszył z charakterystycznym buczeniem w kierunku drzwi od hangaru. Teraz jak najszybciej w górne korytarze komunikacyjne. Przez okno kabiny widział jednostki ratunkowe, które gasiły pożar w jego apartamencie, który teraz był kupą zgliszczy.

"Nie wolno przywiązywać się do czegoś, czego w razie wpadki nie porzucisz w ciągu 30 sekund." - myśl przeszła mu przez głowę. Słowa które towarzyszyły mu przez całe życie i w pełni odzwierciedlało jego styl, charakter i brak stabilizacji.

Wyszedł z atmosfery Coruscant.

- No dalej, nie wstydź się - powiedział znowu sam do siebie wstając z fotela pilota. Poszedł do kabiny sypialnianej, wypadało się w końcu ubrać.

Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, gdy w tym samym momencie usłyszał dźwięk nadchodzącego połączenia.
Awatar użytkownika
Mat'yas
Gracz
 
Posty: 18
Rejestracja: 30 Gru 2016, o 18:03

Re: [Coruscant] Sektor Wspólny

Postprzez Mistrz Gry » 12 Sty 2017, o 15:57

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Coruscant] Sektor Wspólny

Postprzez Mat'yas » 13 Sty 2017, o 11:17

Doprowadzenie naszego bohatera do bezpiecznego punktu gdzie będzie mógł podjąć decyzje co dalej to dobry moment na "przerwę". Poza tym, to że jest świetnie wyszkolonym zabójcą nie znaczy, że jest głupi. Był nagi, z jednym (w tym momencie) blasterem w ręce, po dwóch zamachach na siebie, mógł się spodziewać następnym ataków. Lepiej przemyśleć sytuację na spokojnie niż bronić się bez przygotowania, a tym bardziej atakować. Na Coruscant nie był bezpieczny, stąd ucieczka w miarę bezpieczny rejon. Co do myśliwców i śmigaczy w parkingu, uznajmy, że stały w różnych miejscach (strefach) parkingu :)
Awatar użytkownika
Mat'yas
Gracz
 
Posty: 18
Rejestracja: 30 Gru 2016, o 18:03

Re: [Coruscant] Sektor Wspólny

Postprzez Mistrz Gry » 16 Sty 2017, o 15:38

Wskoczył na fotel pilota i odebrał połączenie. Uśmiech momentalnie spełzł mu z twarzy. Twarz jego rozmówcy skryta była za charakterystycznym, imperialnym hełmem.
- Jednostka handlowa, numer ZX9085Q. Tu Planetarne Służby Bezpieczeństwa Coruscant. Opuściłeś planetę z pogwałceniem procedur. Ponadto jesteś poszukiwany z tytułu ataku bombowego na budynek YIZ5 w kwadracie dziesiątym Sektora Wspólnego. Polecisz z nami, w celu złożenia stosownych wyjaśnień. Informuję, że wszelkie próby stawienia oporu, bądź ucieczki, spotkają się ze zdecydowaną reakcją.
Mat'yas spojrzał na wskaźniki radaru. Podążały za nim trzy niewielkie jednostki. Dwie zamykały mu drogę po obu skrzydłach, podczas gdy ostatnia podążała jego torem lotu.
- Powtarzam po raz ostatni. Oddaj kontrolę komputerowi pokładowemu i podążaj za nami.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Coruscant] Sektor Wspólny

Postprzez Mat'yas » 21 Sty 2017, o 00:41

- wal się! - jego imperialny rozmówca nie usłyszał już tych słów bo został rozłączony nagłym uderzeniem ręki w klawiaturę.
We wnętrzu myśliwca zapadła cisza, Mat'yas wpatrywał się w ekran radaru. Trwało to sekundy, ale każdy kto by w tym uczestniczył i przypatrywał się z boku, przysiągłby że trwało to długie godziny. On wiedział co oznacza zatrzymanie, kontrola, przesłuchanie. Niewątpliwie zakończyłoby się to długim więzieniem i to tylko na podstawie znalezionej w apartamencie broni. Skrytki nie miały prawa wytrzymać siły wybuchu i na pewno ujawniły swoją "ciekawą" zawartość. Na to wskazywały trzy maszyny patrolowe. Trzy maszyny oznaczały wzmocniony patrol pościgowy, a nie standardową procedurę przy opuszczeniu planety bez wcześniejszego zgłoszenia i "pogwałcenia procedur".
Dwie jednostki lecące po bokach myśliwca zbliżyły się, przypominając Mat'yasowi, że przelecieli już kawałek z nim i tracą cierpliwość. Mat'yas wiedział, że na podjęcie decyzji ma jeszcze góra kilka sekund, potem dostanie serią z działek blasterowych jednostki lecącej za nim. Z tej odległości nie miał żadnych szans by to przetrwać. Zostawała opcja poddania się i powrotu na Coruscant pod szybki sąd, albo...albo opcja druga czyli szybki skok...byle gdzie.
W grę wchodziła tylko opcja numer dwa, bo więzienie oznaczało koniec życia...koniec wszystkiego.
Mat'yas szybko wklepał w klawiaturę współrzędne jakiegoś miejsca które kojarzył, współrzędne z pamięci. Nie miał czasu na dokładne wyliczenia, "ich" komputer zaraz by to wychwycił. Życie albo śmierć. Wszystko miało wyjaśnić się w ciągu tej chwili...
Chwycił dźwignię...W tym momencie na ekranie pojawił się komunikat o namierzeniu jego myśliwca przez jednostkę wroga...
- Uda się... - wyszeptał...
Awatar użytkownika
Mat'yas
Gracz
 
Posty: 18
Rejestracja: 30 Gru 2016, o 18:03

Re: [Coruscant] Sektor Wspólny

Postprzez Mistrz Gry » 26 Sty 2017, o 09:09

- Nie uda ci się dupku - mruknął do siebie mężczyzna siedzący za sterami jednostki ochrony planety, podążającej tropem podejrzanej jednostki.
Wedle informacji, jakie otrzymali z powierzchni, statek pospiesznie, z pogwałceniem wszystkich procedur, niedługo po eksplozji oddalił się z miejsca wybuchu w kwadracie dziesiątym Sektora Wspólnego. Nieustannie napływające z miejsca katastrofy raporty, tworzyły coraz ciekawszy obraz zdarzenia. Rutynowa procedura nakazywała zatrzymanie wszystkich ewentualnych podejrzanych, a zachowanie tego konkretnego wyraźnie wskazywało na jego bliski związek ze sprawą. Jednostki ochrony Potrójnego Zero, znane były w całej galaktyce ze swego zdecydowania i bezwzględności w stosunku do jednostek odmawiających współpracy. Gdy systemy myśliwców odebrały sygnał, że uciekinier zamierza schronić się w nadprzestrzeni, reakcja była natychmiastowa. Oficer w spokojnym, pozbawionym emocji ruchu pociągnął za spust, a działka myśliwca wypluły w kierunku zbiega morze pocisków. W ciągu sekundy do ataku dołączyły jednostki skrzydłowe, zmieniając jednostka handlową, numer ZX9085Q w kulę ognia i poskręcanego metalu.
- Baza, tu Łowca Pięć. Zgłaszam zestrzelenie wrogiej jednostki, zbiegłej z kwadratu dziesiątego - zameldował przywódca. - Kontynuujemy patrol.


RIP: Mat'yas jednoczy się z mocą.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02


Wróć do Archiwum

cron