Content

Archiwum

[Coruscant] Lądowiska Westport

Re: [Coruscant] Lądowiska Westport

Postprzez Quorn » 11 Gru 2015, o 09:54

Stał z na krawędzi płyty lądowiska i chłonął miejski krajobraz stolicy. Był oszałamiający; zwłaszcza jeżeli widziało się go pierwszy raz. A Quorn był pierwszy raz na Courscant. Westchnął nie do końca wiedząc co robić dalej. Liczył na kredyty ale tych nie otrzymał. Czuł się oszukany. Nie rozumiał przez to dlaczego pomimo to zastanawia się nad propozycją Rona. Zostanie z trójką łotrów było w zastanawiający sposób kuszące.
- Zostawi ich? To żle, to żle... Nie.. Strata czasu by była. Mógł zostać na Manaan. Zostanie z Ronem? Może... Ale Ron nie zapłaci Quornowi teraz, nieee.. Q4 co zrobić?
Droid zapiszczał coś w odpowiedzi. Quorn zupełnie nie rozumiał tych pisków. Zgadywał po prostu.
- Statek to złom. Naprawa ciężka.. długa. Brak kredytów... Sprzedać ładunek i statek. Kupić mniejszy grechot. Żeby się nie spalał. Quorn zostanie. - Ostatnie zdanie wypowiedział w kierunku Rona i reszty stojących nieopodal. - Ale statek... To wrak. Koszt napraw zbyt wysoki. Trzeba kupić nowy. Nie musi być nowy - nowy. Może być nowy ale trochę grechot. Quorn zrobi, że poleci. Ale Actiony... One są pechowe.
Awatar użytkownika
Quorn
Gracz
 
Posty: 1045
Rejestracja: 2 Lis 2015, o 17:50
Miejscowość: Zakupane

Re: [Coruscant] Lądowiska Westport

Postprzez Mistrz Gry » 12 Gru 2015, o 19:41

Mogli mówić o szczęściu, wręcz niewyobrażalnym szczęściu. Statek już do niczego się nie nadawał, na szczęście nie stracili zbyt wiele towaru, a oni sami wyszli z tego praktycznie bez szwanku. Pozostali jednak bez środka transportu i praktycznie bez pieniędzy.
- Może sprzedamy, co mamy i kupimy nowy statek? - zaproponował Derik.
Ron westchnął, wyraźnie zmęczony tym wszystkim. Jego entuzjazm bardzo szybko wyparował. Mogli się cieszyć, że przeżyli, ale teraz na głowie mieli inny problem. Nie mogą zostać na Coruscant.
- Nawet gdybyśmy sprzedali cały towar, nie stać by było nas na kupno w miarę porządnego statku, a wiesz, że nie kupiłbym byle czego. Do tego część towaru została zniszczona w trakcie "lądowania" i raczej jest już nic nie warta. Wasz pomysł ze sprzedażą i kupnem byłby dobry, gdyby było nas stać i pamiętajcie, gdzie jesteśmy. To stolica, tu wszystko jest cholernie drogie. - mężczyzna zaczął kręcić się w kółko. - Dajcie mi chwile pomyśleć. A zresztą, muszę się czegoś napić, należy mi się.
Nie czekając na innych odszedł, kierując się w stronę wyjścia z lądowiska. Derik tylko machnął ręką, a Connie pokręciła głową. Quorn był chyba w najgorszym położeniu, choć stolica z pewnością dawałaby mu więcej możliwości niż takie Manaan.

Minęła godziną od momentu, gdy Ron odszedł. Derik już powoli zaczął tracić cierpliwość, gdy wtem drzwi hangaru się otworzyły wszedł przez nie Ron. I nie był sam. Razem z nim szedł jakiś mężczyzna średniego wzrostu i w średnim wieku. Rozmawiali ze sobą po cichu i nie dało się rozróżnić o czym mówią.
- To moja załoga. Connie, Derik i emm... Quorn. A to nasz nieszczęsny statek, jak widzisz, nigdzie się już nim nie odleci.
Mężczyzna skinął głową pozostałej trójce. Teraz można było mu się lepiej przyjrzeć. Miał około czterdziestki, może odrobinę więcej, patrząc na nitki siwizny przebijające się przez ciemne włosy, zarówno na głowie, jak i w zaroście na twarzy.
- Rozumiem... miło mi poznać, jestem Vans Celto i jestem kapitanem frachtowca "Orientation". Brakuje nam załogi, więc moja propozycja jest jasna - mogę was przyjąć na mój statek, z pewnością dla każdego znajdzie się jakieś zajęcie...
Derik już miał zaprotestować, gdy Ron podniósł rękę hamując dzikie zapędy przyjaciela i jego gorący temperament.
- Posłuchaj do końca i dopiero potem się wypowiedz. Mi też z początku się to nie spodobało, ale jeszcze zmienisz zdanie, jak ja.
Starszy mężczyzna chrząknął, spoglądając na pozostałych i po chwili kontynuował.
- Jak mówiłem, mogę was przyjąć na statek, zajęcie dostaniecie, dla waszego towaru też się znajdzie miejsce. Oczywiście nie będziecie robić za darmo. Brakuje wam statku, prawda? Za swoją pracę dostaniecie odpowiednie wynagrodzenie, a może nawet coś więcej, możliwość prowadzenia własnej działalności. To dobrze opłacana robota, choć niepozbawiona ryzyka, jak wszystko zresztą w tej galaktyce. I nie jestem oszustem...
Derik momentalnie wyrwał się do przodu, a próba Connie, by go zatrzymać spełzła na niczym. Dopiero zdecydowany ruch Rona i zablokowani mu drugi zatrzymało szarżę Twi'leka.
- To oszust, jak nic! Nie mamy statku, ani pieniędzy, na pewno chce nas oskubać z tego co jeszcze nam zostało! Ron, nie bądź idiotą! Chcesz nas wpakować w kolejne bagno?!
- Wyluzuj Derik! Mówię ci, że można mu zaufać, zresztą jaki mamy wybór? Ze sprzedaży tego złomu i towaru nie będzie nas stać na nowy statek i co zrobimy? I tam pewnie musielibyśmy się gdzieś zaciągnąć, więc czemu nie? Zresztą widziałem jego statek i ludzi, wydają się być porządni, to z pewnością nie jest Duke i jego banda. - ostatnie słowa wypowiedział praktycznie szeptem.
Twi'lek w końcu odpuścił i odsunął się. Nadal był zły, ale nie odzywał się więcej. Na Vansa patrzył jak na zwierzynę, na którą chętnie by skoczył i rozerwał jej gardło. Jego lekku poruszało się niespokojnie.
- No więc jak? Niedługo odlatujemy z planety, więc nie mogę długo czekać. Moja propozycja jest uczciwa. Warunki omówiłem już z waszym kapitanem. Wiem, że posiadacie odpowiednie doświadczenie.
Spoglądał na całą trójkę. Jego wzrok zatrzymał się dłużej na postaci Derika, ale potem przesunął się dalej, by ostatecznie paść na Quorna. Po chwili Connie skinęła głową, wyrażając swoją zgodę. Derik wyraźnie był niezadowolony, ale zgoda kobiety podziałała na niego jak kopniak i w końcu uniósł ręce w bezradności, co ostatecznie można było uznać za zgodę. Pozostał jeszcze Quorn. Formalnie nie był członkiem załogi, z grupą Rona poznał się ledwo dzień czy dwa wcześniej, co obecnie może się wydawać, jakby miało miejsce całe lata temu. Jednak i on był tutaj brany pod uwagę, mógł się zgodzić i kontynuować wyprawę bądź zrezygnować i poszukać czegoś innego.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Coruscant] Lądowiska Westport

Postprzez Quorn » 13 Gru 2015, o 01:31

Quorn z zaciekawieniem przyglądał sie kapitanowi który przyszedł razem z Ronem. Wysłuchał w skupieniu jego słów. Część jego jaźni natychmiast zaczęła wyrywać się ku nowemu, pozostała część wciąż była pod silnym wrażeniem dymiącego z każdego możliwego otworu Actiona. Oferta mogła być szwindlem lub zmyślną pułapką. Były na to duże szanse. Ta rozważna część mówiła: nie leć, poszukaj innej załogi. Ta sama rozwaga podpowiadała mu jednak: uważaj, jesteś w stolicy. Nie chciał zostawać na Coursant. Za dużo ruchu, obcych i władzy. Byłby wdzięczny gdyby ktoś zabrał go z tej planety.
Quorn zaczął mamrotać pod nosem wyliczając wszystkie za i przeciw. Chwilę to trwało w końcu jednak się odezwał.
- Quorn jest głodny. Może zjedzą coś? A co do pracy: Quorn nie leci. Bez konkretów Quorn się nie zgodzi. Bez konkretów i kredytów Ron nie będzie miał Robala na statku.
Awatar użytkownika
Quorn
Gracz
 
Posty: 1045
Rejestracja: 2 Lis 2015, o 17:50
Miejscowość: Zakupane

Re: [Coruscant] Lądowiska Westport

Postprzez Mistrz Gry » 14 Gru 2015, o 19:21

Żadne z nich nie spodziewało się powrotu Rona z nową ofertą pracy. Coruscant to dość specyficzna planeta i choć mogłoby się wydawać, że tak ludne miejsce może oferować całą masę możliwości, sprawa nie była do końca taka prosta i jasna. Nieznajomy mężczyzna przyglądał się przemytnikom, bo zapewne wiedział doskonale czym się trudnili, nawet jeżeli nie mówili tego głośno. Ron, Connie i Derik już zdecydowali się na przyjęcie oferty, przy czym wydawać wygląda na to, że główną przyczyną był Ron. Connie poszła za nim, a Derik za Connie i tak się wciągnęli. Problem był jednak z Quornem, który najwyraźniej po ostatnich zdarzeniach postanowił zachować większą czujność jeżeli chodzi o wybór pracy.
- Serio nie? No daj spokój robalu, oferta wydaje się być uczciwa, a przecież na nadmiar gotówki raczej nie cierpisz, a ja niestety, choćbym bardzo chciał, nie mam ci z czego zapłacić, za kawał porządnej roboty jaką odwaliłeś. - Ron uśmiechnął się półgębkiem i zaraz dodał. - Nawet pomimo okoliczności, jakie zaszły... może odrobinę z naszej winy... ał!
Mężczyzna chwycił się za ramię i wyraźnie skrzywił, po kuksańcu jaki sprezentowała mu kobieta. Quorn pewnie byłby innego zdania na zaistniały temat, ale była to już przeszłość. Teraz do głosu doszedł starszy mężczyzna - Vans.
- Rozumiem, że jesteś sceptycznie nastawiony do mojej propozycji. Mogę cię zapewnić, że mamy imperialne zezwolenie na transport części, podzespołów i innych elementów mechanicznych oraz żywności. Lecimy na Eriadu w celach handlowych. Zarobek uczciwy i pewny.
Westchnął, spoglądając przez chwile w niebo. Było już późne popołudnie i powoli zaczynał zbliżać się wieczór. Coraz mniej czasu na podjęcie decyzji.
- Kilku pracowników odeszło, gdy tylko wylądowaliśmy i mam wolne miejsca na statku. Ponoć jesteś mechanikiem i to piekielnie dobrym, przynajmniej tak słyszałem - uśmiechnął się lekko. - Mój statek w prawdzie jest w dobrym stanie, jednakże mechanik zdecydowanie się przyda, podobnie jak porządny przegląd. Więc jak, wchodzisz? Chcemy wyruszyć przed zmrokiem, najpóźniej jutro z samego rana.
Vans nie wyglądał na przemytnika, ani nikogo, kto zajmuje się ciemnymi sprawkami, choć nigdy nie wiadomo. Jego oferta wydawać się mogła całkiem uczciwa, a z pewnością pewniejsza niż w przypadku Rona i jego grupy, którzy od początku coś ukrywali i było to widać jak na dłoni, w tym wypadku odnosiło się odmienne odczucie. Quorn miał niewiele czasu do namysłu, mógł zostać i spróbować coś znaleźć na swoją rękę, nie mając przy sobie niczego, albo zgodzić się polecieć z załogą.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Coruscant] Lądowiska Westport

Postprzez Quorn » 14 Gru 2015, o 22:13

- Quorn się zgadza. Poleci. - powiedział po dłuższej chwili milczenia. Milczenia w trakcie którego intensywnie rozmyślał i ważył wszystkie za i przeciw. Ostatecznie doszedł do wniosku, że dużo większe ryzyko podejmuje zostając na Courscant; nikogo nie znał, nie miał pojęcia gdzie zacząć szukać pracy i zwyczajnie nie stać go było na kilka dni czekania. Służby porządkowe Imperium z pewnością byłyby bardziej podejrzliwe w stosunku do jego osoby. No bo przecież skrzydlaty Geonosianin poza rodzinną planetą musiał wzbudzać pewną sensację. Quorn doskonale pamiętał ile problemów przysparzało mu to, że był kim był. Zbyt często oceniano go zanim zdążył coś powiedzieć lub zrobić. Dlatego Quorn stwierdził, że lepiej zrobi odlatując z Ronem i jego załogą. Lepiej w tym momencie oznaczało po prostu mniejsze ryzyko.
- Chybalepiej Quorn zrobi jak zostanie ze swoimi nowymi przyjaciółmi trochę dłużej. Poleci. Daleko to? Zdąży Quorn zabrać parę, rzeczy ze starego statku?
Awatar użytkownika
Quorn
Gracz
 
Posty: 1045
Rejestracja: 2 Lis 2015, o 17:50
Miejscowość: Zakupane

Re: [Coruscant] Lądowiska Westport

Postprzez Mistrz Gry » 16 Gru 2015, o 20:11

Rozmowa jeszcze się nie skończyła, kiedy Ron dał znać dwójce swoich podwładny, a ci zniknęli we wnętrzu wraku jakim był teraz statek. Vans natomiast starał się przekonać Quorna do zmiany zdania, choć oczywiście to był tylko i wyłącznie jego wybór, nikt nie chciał nikogo do niczego zmuszać. Sam robal również nie musiał się zgadzać, a i nie był członkiem załogi Rona, żeby czuć do nich przywiązanie, choć może się to zmieni, albo i nie. W końcu jednak zdecydował się na propozycję starszego mężczyzny. Ten skinął głową przyjmując jego zgodę.
- Dobrze, więc załatwione. Mój statek znajduje się na lądowisku numer 247 na dolnym poziomie. Raczej traficie. I jak mówiłem, chcemy odlecieć najpóźniej z samego rana, więc macie jeszcze trochę czasu by przenieść wszystkie swoje rzeczy do statku.
Ron i Vans złączyli dłonie w mocnym uścisku, oznaczającym ni mniej, ni więcej jak zawarcie umowy. Sprawa była załatwiona i cała załoga frachtowca przejdzie na drugi statek. Mieli sporo szczęścia.
Starszy mężczyzna odszedł, natomiast Ron skierował swoje kroki do statku, na trapie stałą Connie.
- Skądś ty go wytrzasnął?
- Przypadek. Poszedłem się rozejrzeć, a że nasze pokazowe lądowanie zrobiło furorę, to chyba wszyscy nas już tu znają. Tym lepiej chyba żebyśmy się stąd zmyli jak najszybciej. Przyciągnęliśmy już za dużo uwagi, a ja żeby nie przyczepił się do nas żaden imperiał.
Mężczyzna wszedł do statku, a zaraz po nim także Quorn mógł się wkulać.

Zbieranie gratów i przenoszenie ich na ciężki statek transportowy typu BFF-1 Bulk Freighter, potocznie zwany Masowcem. Duży statek, który w kilku swoich hangarach skrywał liczne kontenery, skrzynie plastelowe i inne cuda różnej wielkości. Quorn mógł je oglądać, choć nie dane było mu przejść przez wszystkie pomieszczenia znajdujące się na statku. Niewątpliwie wszystko co tu się znajdowało, musiało podlegać wymianie handlowej, o której mówił Vans.
Oprócz czwórki nowych załogantów, po pokładzie poruszało się jeszcze pięć osób ze starej załogi, kapitana nigdzie nie było widać, ale najwidoczniej miał inne sprawy do załatwienia. Jeden z ludzi podszedł do przybyłych.
- Witajcie na pokładzie. Zaraz pokaże wam, gdzie możecie zostawić rzeczy osobiste i przydzielimy zadania. Trzeba jeszcze skończyć załadunek ostatnich towarów i za kilka godzin będziemy startować. A teraz powiedzcie czy macie jakieś pytania?
- Macie piwo? - powiedział Ron, a Derik tylko parsknął - A tak serio, to powiedz tylko, co mamy zrobić i będzie w porządku.
Mężczyzna tylko lekko się uśmiechnął i spojrzał na pozostałych. Najwidoczniej dowodził pod nieobecność kapitana.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Coruscant] Lądowiska Westport

Postprzez Quorn » 17 Gru 2015, o 13:35

Quorn jako ostatni pojawił się przy trapie frachtowca na którym mieli teraz pracować. Przytaszczył ze za sobą worek gratów, które wymontował z rozbitego "Kolibra". Wór choć pokaźny nie zawierał nawet ćwierci tego czego chciał zabrać, a i tak Quorn uginał się pod jego ciężarem. Derik roześmiał się gdy zobaczył jak geonosianin mocuje się z pakunkiem próbując wejść na pokład.
- Co ty tam wleczesz, Robalu? Prezenty?
- Małe grechoty. Niech Derik pomoże wnieść. Niech się nie śmieje.
Derika zaintrygował pakunek geonosianina.
- Ciężkie to. - powiedział chwytając worek i zaglądając do niego. - Co tam masz? Kable? Narzędzia? Po co Ci to? I co tak śmierdzi?
- Mięso. Lodówka się spaliła po ostatnim skoku. Tylko tyle udało się uratować. Chcesz kawałek? Trochę chrupkie teraz jest. Ale nadal smakowe. Taaak. Smakowe.
- Zadziwiasz mnie. Brak słów. I nie. Nie chce tego mięsa. Nie czujesz jak śmierdzi?
- Czuje. Dlatego jest takie pyszne.
- A po co ci te grechoty? - Derik wolał nie drążyć więcej tematu gastronomicznych upodobań Quorna.
- Może q4 trochę naprawi. Jak znajdzie czas.
- Jak z tego chcesz coś w ogóle zrobić? Przecież to śmieci.
- Tak. A z czego Quorn zbudował Q4? Ze śmieciów.
- Zadziwiasz mnie. Nie mam więcej pytań. - Derik wątpił, żeby z tego co Quorn miał w worku dało się coś sensownego zmontować.
Gdy weszli na pokład zaczęli wzbudzać swego rodzaju sensację; stara załoga uśmiechała się na widok niepozornego geonosianina wlokącego za sobą jakiś śmierdzący wór. Derik widząc to odsunął się od Quorna z miną: "ja go nie znam". Quorn zdawał się nie dostrzegać tego, że stał się obiektem żartów.
- Gdzie Quorn może zrobić sobie miejsce do odpoczynku? Gdzie Quorna kwatera? - zapytał pierwszego z brzegu członka załogi. Te słowa wywołały prawdziwy wybuch śmiechu. Quorn nie bardzo rozumiejąc o co chodzi też zaczął się uśmiechać powodując tym samym jeszcze większy rechot reszty.
- Chodź no, Ni'col'ai, pokażę Ci gdzie masz spać. - powiedział jeden, który wyglądał na najstarszego rangą.
Awatar użytkownika
Quorn
Gracz
 
Posty: 1045
Rejestracja: 2 Lis 2015, o 17:50
Miejscowość: Zakupane

Re: [Coruscant] Lądowiska Westport

Postprzez Mistrz Gry » 19 Gru 2015, o 15:00

Dotarcie na miejsce i znalezienie lądowiska, na którym znajdował się frachtowiec nie było takie trudne. Gorsze było to, że musieli przejść niemalże pół kosmoportu, żeby tam trafić, a dźwigając dodatkowo swoje graty ze zniszczonego statku, wymagało naprawdę wiele wysiłku. Mimo wszystko udało się, przy okazji Ron musiał jeszcze załatwić kilka formalności związanych z gratem, oraz zająć się transportem ładunku do ładowni statku nowego pracodawcy.
Pozostała załoga przyglądała się im z nieukrywaną ciekawością, do tego co najmniej dwie osoby wydawały się nieco podejrzliwie. Mimo wszystko przyjęto ich dość serdecznie, najwidoczniej ufano decyzjom kapitana i nie starano się ich kwestionować. Quorn najwidoczniej najbardziej odcinał się od reszty załogi, nie licząc Derika i jeszcze jednego obcego rasy Rodia, wszyscy byli ludźmi. Dodatkowo Quorn od razu stał się obiektem żartów i docinków, jednak nie były one chamskie.
- Już was zaprowadzimy, będziecie mogli odstawić swoje graty i zaraz weźmiemy się do pracy. Trzeba jeszcze zająć się resztą towaru, no i wasze skrzynie również trzeba będzie poupychać. Na wszystko znajdzie się miejsce. - mężczyzna w średnim wieku poklepał jeden z plastalowych kontenerów, a potem machnął ręką i zaprowadził nowych załogantów do pomieszczeń sypialnych. Nie można tu było liczyć na luksusy. Były to niewielkie kwatery dwuosobowe, więc trzeba było się porozdzielać. Quorn wylądował w jednym pokoju z Derikiem, Connie dołączyła do kwatery innej kobiety, a Ron znalazł się w pokoju zaraz obok Derika i Quorna z innym załogantem.
Gdy już porzucili swoje rzeczy, nie było powodu by tracić czas. Ron gdzieś zniknął najwidoczniej chcąc dopiąć do końca kwestie związane z "Kolibrem", Connie i Derik zajęli się wtaszczaniem ostatnich skrzyń, a Quorn, no cóż, z początku nie robił nic, ale po chwili i on miał dostać jakieś zajęcie.
- Jesteś Quorn, tak? - spytał całkiem młody, średniego wzrostu mężczyzna. - Ja jestem Mark i jestem kimś w rodzaju mechanika. To znaczy, zająłem to stanowisko po odejściu poprzedniego, ale skoro ponoć jesteś mechanikiem, to chyba dobrze. Słyszałem, że jeden z twoich kolegów również nim jest. To dobrze... znaczy, nie przewiduje żadnych kłopotów ze statkiem, ale zawsze lepiej mieć zapas ludzi niż brak... - młodzieniec był bardzo gadatliwy i właśnie ciągnął Quorna w stronę maszynowni oraz innych pomieszczeń technicznych i pokazywał mu, co gdzie jest.
Geonosianin został poprowadzony przesz liczne korytarze statku. Ten transportowiec był dość duży i w głównej mierze składał się z ładowni wypełnionych mnóstwem skrzyń i skrzyneczek. Jednak nie wchodzili do wszystkim, niektóre omijając, albo nawet nie mogąc do nich wejść, bo były zablokowane. Mark niespecjalnie się tym przejmował zaciągając robala we wszystkie możliwe zakamarki statku.
- Czy twój robot coś potrafi? - chłopak spojrzał na niewielkiego robocika, który cały czas towarzyszył Quornowi. Chyba pierwszy raz ktoś się nim zainteresował, bo do tej pory był raczej ignorowany, albo wywoływał irytacje, czego mógł doświadczyć chociażby ze strony Derika.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Coruscant] Lądowiska Westport

Postprzez Quorn » 21 Gru 2015, o 16:28

Derik zajęty był rozpakowywaniem swojego dobytku. Zastanawiał się czy jego współtowarzysz będzie chciał zająć górną czy dolną koję. Wiedział, że zostali rozdzieleni. On, Ron, Connie i Quorn stali się teraz częścią większej załogi. Musieli się zgodzić na taki układ; mieli przed sobą możliwość stałego i wzglednie spokojnego zarobku i utrata samowystarczalności była w tym momencie małą ceną. Ktoś ich rozdzielił. Mieli teraz nad sobą przełożonego i musieli słuchać rozkazów. Choćby takich. Derik rozumiał w czym rzecz. To była normalna praktyka przy łączeniu załóg; trzeba się poznać by móc ze sobą skutecznie współpracować. Wtedy drzwi do kajuty otworzyły się. Stał w nich Quorn, a za nim jakiś mężczyzna. W oka mgnieniu do kajuty wleciał też Q4 pisząc z podniecenia; najwyraźniej cieszył się na widok Derika, choć ten nigdy nie wykazywał się wobec niego szczególną serdecznością.
- Wy się już chyba znacie, więc będziecie zakwaterowani razem. Kapitan wyjątkowo uznał, że tak będzie lepiej. - mówiąc to mężczyzna spoglądał kątem na Quorna.
- Derik! - W okrzyku geonosianina rozbrzmiewała nuta radości i zaskoczenia.
- Quorn? - Derik był tylko zaskoczony. - Myślałem, że będę dzielił kajutę z kimś innym. Z jakimś mechanikiem z tego statku...
- Derik, derik, derik... właśnie powiedzieli Quornowi, że on będzie mechanikiem na statku.
- Co? Ale... Gdzie z tym worem śmierdzącym się pchasz... Ja nie chcę być z nim w kajucie. Hej, chcę rozmawiać z kapitanem.
- Wydaje mi się, że ta kwestia nie podlega dalszej dyskusji. Przynajmniej na tą chwilę. Quorn. Zrzuć swój bagaż i chodź pokażę Ci Twoje miejsce pracy.

***

- Czy Q coś potrafi się pyta? - Quornowi to pytanie naprawdę sprawiło przyjemność. - Tak, potrafi. Kiedy Quorn nie może czegoś odkręcić albo przymocować to prosi Q4 i Q4 to robi. Do tego go zbudował. Bardzo przydatny jest przy naprawianiu złomu, taaak. Przydatny... Tylko trochę tchórz... Quorn musi mu naprawić motywatory osobowości. Albo zainstalować nowy. Ale Quorn miał do dyspozycji pamięć droida barowego albo b1.. wybrał barowego bo był inteligentniejszy. Ma wiele defektów, ale zdolny jest. uwaga: nie zostawiaj przy nim kubka z napojem. Lubi w nich mieszać.
Młodego mężczyznę rozbawiła ta tyrada.
- Dobra, wydaje mi się, że będziemy mieli wiele tematów do pogadania na postojach i w trakcie lotów, a tymczasem: oto maszynownia. Chodź.
Awatar użytkownika
Quorn
Gracz
 
Posty: 1045
Rejestracja: 2 Lis 2015, o 17:50
Miejscowość: Zakupane

Re: [Coruscant] Lądowiska Westport

Postprzez Mistrz Gry » 21 Gru 2015, o 20:46

Aklimatyzacja na statku jeszcze potrwa, ale trzeba przyznać, że nie ma najgorzej. Derik niespecjalnie był zadowolony z faktu, że wylądował w jednej kajucie z Quornem, ale co mógł na to poradzić? Chcąc nie chcąc będzie musiał znosić dziwacznego robala, którego chyba nikt nie rozumiał i nie chciał zrozumieć. Nie musieli jednak długo roztrząsać tej kwestii i zaraz po zakwaterowaniu i wniesieniu swoich gratów, wszyscy się porozdzielali do swoich prac. Tuż przed startem było jeszcze sporo do zrobienia. Quorn musiał zapoznać się ze statkiem, skoro miał się zająć jego konserwacją i nadzorem w trakcie lotu. Został już powiadomiony, że statek jest w pełni sprawny, ale nie od dziś wiadomo, że przy takich maszynach potrzebny jest ktoś, kto będzie pilnował wszystkich systemów, by działały sprawnie do końca.
Quorn został wprowadzony do maszynowni, dosyć sporego pomieszczenia poprzedzielanego na mniejsze i wąskimi korytarzami i niewielkimi drzwiami.
- Tu jest główna maszynownia. Trochę jest tu bałaganu, ale poprzedni mechanik nieco nawalił - młodzieniec podrapał się w głowę, jakby samemu nie rozumiejąc nagłego odejścia pracownika, nie zastanawiał się jednak nad tym długo - Ale nie tylko tu. Wiele narzędzi znajduje się w hangarach, dostaliśmy nowe części, po które będzie trzeba potem pójść i je przenieść, ale to pewnie w trakcie lotu jeszcze można załatwić. Dodatkowo na niektórych pokładach hangarowych znajdują się włazy techniczne połączone z ważniejszymi układami, więc będzie nas czekało spacerowanie. Niestety trzeba się z tym pogodzić - znów podrapał się po głowie. - To chyba tyle, pewnie lada moment będziemy ruszać, tylko wróci kapitan.
Młody człowiek rozejrzał się, jakby czegoś szukając, a po chwili podszedł do jednego z bocznych paneli, coś w nim wystukując. Nie minęło kilka chwil, a maszyna obudziła się do życia. Chłopak podniósł głowę.
- Ocho, chyba skończyli załadunek, zaraz będziemy ruszać - uśmiechnął się szeroko i mrugnął do Quorna.
- Uwaga załogo. Wszyscy na swoje pozycje, startujemy. - głos kapitana zabrzmiał z głośników statku. Rzeczywiście ruszali i teraz już na pewno nie było mowy o odwrocie. Quorn i jego znajomi zostali wcieleni do nowej załogi i nowego statku i właśnie opuszczali Coruscant, na którym zabawili ledwo kilka godzin. Statkiem zatrzęsło i można było poczuć, że odrywają się od powierzchni platformy lądowiska. Krótko potem wyszli z atmosfery aż w końcu weszli w hiperprzestrzeń.

Akcja przenosi się do [Nieznana Przestrzeń]

Quorn, nowy post pojawi się w wkrótce z nowym temacie, uzbrój się w cierpliwość i szerokiej podróży ^^
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Poprzednia

Wróć do Archiwum

cron