Płk. Kendr Ogrits należał do grupy osób traktujących swoją pracę ze śmiertelną powagą, a przez sporą część podwładnych był wręcz uważany za pracoholika. Pracownicy głównej siedziby ISB na Coruscant często widywali go w gabinecie nawet w środku nocy. Tak było i tym razem. Mężczyzna z głośnym westchnieniem opadł na swój masywny fotel. Był przeciętnego wzrostu, lecz mimo powoli siwiejących włosów, nie wyglądał na swoje 54 lata. Spod bujnych brwi, otoczenie omiatały czujne oczy, którym nie miał prawa umknąć najmniejszy nawet szczegół. Pod ich naporem ludzie często zaczynali też mówić prawdę – tę faktyczną, bądź oczekiwaną. Kendr Ogrits wbił spojrzenie w wyświetloną główną stronę holonetu. Sam odebrał przekaz o śmierci swego przełożonego zaledwie kilka standardowych minut temu, a do biura już zdążyły napłynąć pytania od prasy. Zastanawiał się czasem, kto tak naprawdę trzyma władzę w ręku - rządzący, czy właśnie prasa. Westchnął ciężko i na urządzeniu komunikacyjnym wybrał jedyną osobę, która mogła odpowiednio zająć się tą sprawą. Przekaz został zaakceptowany prawie natychmiast. Przywitał go charakterystyczny, lekko zachrypnięty głos Raynna Griega.
- Dobry wieczór poruczniku. Mam nadzieję, że nie obudziłem – w gruncie rzeczy miał w głębokim poważaniu, czy mężczyzna spał czy nie, lecz nawet w sytuacjach kryzysowych trzeba było zachować klasę – Mamy tu sytuację kryzysową. Chcę cię zobaczyć w moim gabinecie tak szybko, jak to tylko możliwe.
Wiadomość od MG