Akcja przenosi się z: [Nieznane Regiony] Nieznana planetaWydostała się. Naprawdę się wydostała z tego piekła. Nie znała się na obsłudze tego frachtowca, ale jakimś cudem dała radę wydostać ich z planety i skierować w stronę asteroidy. Początkowa podróż była monotonna i Saine nawet nie zauważyła, kiedy się zdrzemnęła za sterami. Była strasznie zmęczona i teraz, gdy cały strach i emocje opadły, ona sama całkowicie oklapła i nie miała już sił. Obudził ją dopiero silny ból ręki. Syknęła przez zaciśnięte zęby i powoli przesunęła ramię. Mimo ostrożności z jaką to zrobiła, eksplozja bólu była przytłaczająca. Musiała coś z tym zrobić.
Zanim znaleźli się na miejscu, Saine znalazła gdzieś apteczkę i zrobiła sobie prowizoryczny opatrunek oraz nafaszerowała się środkami przeciwbólowymi. To i tak był cud, że z tego wszystkiego wyszła jedynie ze złamaną jedną kończyną, kilkoma siniakami i stłuczeniami. Wszystko ją bolało, ale po zaaplikowaniu sobie leków ból przestał być omdlewający, a stał się tylko lekko otępiający. Jej jedyny ocalały towarzysz nie miewał się lepiej, a niestety niewiele mogła dla niego zrobić. Nie budziła Szeptusia, tylko ostrożnie, w miarę swoich mocno ograniczonych możliwości założyła mu prowizoryczne opatrunki. Robienie tego jedną ręką nie było łatwe.
W końcu dotarli na miejsce, a w między czasie Saine zdążyła się odrobinę zdrzemnąć. Leki nadal działały, ale już słabiej i czuła, że jeszcze godzina-dwie i znów będzie miała ochotę walić głową w coś twardego. Potem jednak przyszła kolejna myśl - wrócili do ich zleceniodawcy i nie mieli nic, co więcej, wrócili w bardzo okrojonym składzie, ponieważ z pięciu osób zostało ich tylko dwoje, a reszta już na zawsze pozostanie na starożytnym statku Gree.
Powoli wylądowała, wcześniej dając znać o ich powrocie. Nadal była zmęczona i głodna, choć przez te kilka godzin zdążyła i nieco się przespać i coś zjeść, to jednak było zdecydowanie za mało. Weszła na główny pokład i usiadła, ciężko.
- Szeptuś, obudź się, jesteśmy na miejscu... dolecieliśmy na asteroidę... - westchnęła i oparła głowę na zdrowej ręce. Chciała już wrócić na Coruscant, do swojego przytulnego, małego mieszkania. Chyba czas zrobić sobie wolne od wypraw, na razie miała dość wszystkiego i nawet powrót do nudnej i monotonnej pracy na uczelni byłby aktem zbawienia. O ile będzie jej to dane.