przez Mistrz Gry » 25 Lis 2017, o 22:28
- I może jeszcze jachtu i gwiezdnego niszczyciela? – Suprin roześmiał się perliście – Duma kapitana, czaję. Co do wypłacalności i posiadania statku, to różnie z tym bywa. – mrugnął do Quinlana. Po chwili zastanowienia Arkanianin ponownie się odezwał.
- Dziesięć tysięcy? Za taką kobietę? Przyjacielu, myślę, że moim obowiązkiem jest teraz ogranie cię i wyrwanie jej z twoich ramion, skoro wyceniasz ją tak nisko. – białe zęby Arkanianina zabłysnęły w światłach neonów i reflektorów uliczki. – Niech będzie, myślę, że jesteśmy dogadani.
Szef ochrony skinął na Suprina i Quinlana. Yakowie dokładnie przeszukali obydwu, a następnie przeprowadzili przez bramki i skanery. Chiss i Arkanianin przeszli kontrolę i wkroczyli do korytarzy klubu. Suprin szedł pierwszy. Szybko przeszli przez salę główną pełną pijanej i tańczącej do elektronicznych rytmów młodzieży. Muzyka bębniła w uszach Quinlana. Suprin podrygiwał w marszu, puszczając oko do co ładniejszych dziewczyn i zgarniając drink od kelnera. Wyraźnie czuł się pewnie. To było jego terytorium łowne i właśnie prowadził zwierzynę do matni.
W końcu dotarli na drugą stronę sali i weszli w kolejny korytarz. Ściany były pokryte podwieszonymi pod sufit czerwonymi atłasami. Gdzieniegdzie holoprojektory wyświetlały figury tańczących Kalamarianek, Togrutanek i Twi’lekkanek. Z głośników płynęły spokojniejsze rytmy. Suprin poprowadził Quinlana po schodach na piętro utrzymane w podobnej stylistyce. U szczytu schodów czekał na nich kolejny Yak. Tępo przyglądał się Suprinowi, blokując przejście do momentu, gdy ten machnął mu czymś, najwyraźniej jakąś kartą klubową czy inną przepustką, przed oczyma. Po obydwu stronach korytarza było po kilka drzwi, w większości zamkniętych. Quinlan zdołał rzucić okiem na jedno z pomieszczeń, gdzie paru starszych Arkanian i Sullustanin grało przy kilku planszach w dejarika. Suprin poprowadził Chissa do drzwi na końcu korytarza po prawej stronie. Przyłożył kartę do czytnika i oczom Quinlana ukazał się niewielki pokój z stolikiem na środku i kilkoma krzesłami. Na miejscu czekała już Arkanianka, na oko nieco młodsza od Suprina. Krótko przystrzyżona, ubrana w skórzany kaftan i przylegające do ciała spodnie, wyglądała jak przemytniczka z holofilmów. Pewnym wzrokiem taksowała Quinlana.
- Świeża krew do przelania, co Suprin?
- Nie strasz naszego gościa, Zalia. Przecież nie gryziemy.
- Ty może nie, ale ja chętnie. – Arkanianka posłała Chissowi takie spojrzenie, że ten nie wiedział czy to groźba czy zaproszenie.
- Siadaj Quint, czekamy jeszcze na dwóch graczy. Napijesz się czegoś? - zapytał Suprin.