Content

Archiwum

[Coruscant] Na pewno (nie)Wernisaż

[Coruscant] Na pewno (nie)Wernisaż

Postprzez Mistrz Gry » 18 Lut 2018, o 23:54

Tarra Kayn przybywa ze swojej posesji, wraz z dwoma swoimi ochroniarzami

Tarra Kayn sunęła po rampie statku na prywatnym lądowisku, należącym do Beloona. Tuż obok niej niczym cień szedł rattataki. Nie mówił nic do kobiety nieproszony, szczególnie, że ta była zajęta wypatrywaniem innych statków. Poznała należącego do Samanthy Goodkind wyjątkowo oryginalny i wymyślny szpiczasty model statku. Jej rywalka była na miejscu już. Poza tym dostrzegła jeszcze kilku istotnych gości, sądząc po wartości reprezentowaną przez ich maszyny. Z prawdziwej elity wyglądało, że zjechało się zaledwie osiem osób, w tym trzy poznała od razu, choć tą ósmą umownie nazwała elitą. Samantha była niczym cierń w tyłku i mogła przeszkadzać jej w cieszeniu się wystawą sztuki czy bankietem. Zazdrosna swołocz, była kiedyś wyżej niż Tarra i się z niej pogardliwie śmiała, do czasu kiedy ta wyrosła lekko ponad nią i zdobyła parę rzeczy, które jej się nie udało. Kobieca zawiść w czystej postaci. Raz nawet dopuściła się do próby bezpośredniego sabotażu na jednym ze spotkań, gdzie obie kobiety uczestniczyły

Sam budynek reprezentował się pełnią obfitości. Wysokie kolumny, przy biało marmurowych schodach z zewnątrz, były wyżłobione we w skośne subtelnie krzyżujące się wzory. Granatowo fioletowe Witraże abstrakcyjnie próbowały uchwycić wielkość wszechświata. Zaś złoto czarne akcenty wymyślnie wykańczały wszelkie kontury budowli. Przedsionek był właściwie halą pełną prostopadłościennych, szerokich, czarnych granitowych kolumn. Miejsce utrzymane w półmroku z delikatnym pomarańczowym światłem, które było wycelowane w poszczególne dzieła wyeksponowane na wspomnianych kolumnach. Posadzka była biało granatową mozaiką lekko ściętych kafelkowych rombów. Same ściany odległe w sumie od centrum przedsionka były obite ciepłym ciemnobrązowym drewnem, które wraz z abstrakcyjnymi witrażami, sprawiały wrażenie, że jest się pośród gwiazd w pustce przestrzeni kosmicznej, szczególnie, że ściany pochłaniały dźwięk, aniżeli tworzyły echo, jak to miało zwykle miejsce w bardzo przestrzennych pomieszczeniach. Mijała przeróżne obrazy, od nowożytnych dewiacji, po klasyki ubiegłych tysiącleci tradycji, po proszące o chwilę kontemplacji wymyślne abstrakcje. Przejście się po całej galerii było rzeczywiście niesamowitym przeżyciem i robiło wrażenie, nawet na takiej personie jak Tarra Kayn.

Po dobrych stu metrach szeroko rozpościerającej się galerii, Nagaika w towarzystwie swoich ochroniarzy przekroczyła w końcu próg przedsionka by znaleźć się na klasycznie utrzymanej hali bankietowej. Jasne, acz stonowane drewniane panele wyścielały całe podłoże. Wymyślne, acz subtelne w swych gabarytach, futurystyczne lampy przy krańcach ścian dawały potrzebne światło. Parkiet taneczny był pierwszą połową pomieszczenia, zaś drugi był pełen stolików stojących, jak i siedzących, gdzie grupy osób mogły się rozsiąść jak w wysokostandardowym klubie. Meble jak i akcesoria mające pomóc w konsumpcji smakołyków z wielkiego stołu, były utrzymane w starym stylu. Zaś sam wielki stół bankietowy znajdował się przed wielkim obrazem, martwego od tysiącleci, wielkiego malarza Quintiro Thul. Oryginał rozpościerał się na niemalże całą szerokość ściany i aż po sufit, zajmując w sumie tysiąc sześćset metrów kwadratowych powierzchni. Przedstawiał zaś piękne, niemalże niebiańskie oblicze Alderańskiego krajobrazu.

Sala była już pełna gości i tylko nieliczni posiadali ochraniarzy. Głównie byli to ludzie obu płci. Obcych było bardzo mało, na palcach rąk można było wyliczyć. Dopatrzeć się można było zaledwie dwóch Arkanian w białych bogato zdobionych garniturach. Jakiejś Muunki w dość skromnej, ale za to dostojnej w swej prostocie szarej sukni. Zeltrona w bardzo rzucającą się w oczy niebieską marynarkę, kontrastującą z jego czerwoną skórą. Oraz wymyślnie ubrany Bith w towarzystwie nierozłącznego mu ochroniarza Zabraka. Sam gospodarz aktualnie prowadził żywą rozmowę z blond włosą Samanthą i jakimś grubym facetem, tuż pod wielkim obrazem.

Blondynka była ubrana w dość prowokującą czerwoną suknię, mocno podkreślającą jej biust i ujawniająca dość dużo kształtów z jej idealnych nóg. Sam grubas zdawał się być jakimś pomniejszym uczestnikiem spotkania, Nagaika z miejsca dostrzegła, że jego strój był raczej sztampowy z jakiegoś nieluksusowego twórcy ubrań. Marka zdecydowanie za niska, by kobieta chciała spamiętać jej nazwę. Obie postacie jednak skutecznie zasłaniały młodego atrakcyjnego mężczyznę i gdyby nie fakt, że Tarra widziała przez chwilę jego twarz, nie dostrzegła by go w tym dość szerokim gronie istot. Wedle planu samo spotkanie się jeszcze nie zaczęło. Orkiestra czekała już na miejscach po prawej stronie od parkietu, jakby na sygnał lub przemowę gospodarza.

Rozgość się. Masz dość dużą swobodę w działaniu. Jeśli masz pomysły to PW :)
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Coruscant] Na pewno (nie)Wernisaż

Postprzez Tarra Kayn » 22 Lut 2018, o 14:45

Pośród ludzi mogących przyjąć miano arystokracji, Tarra była w swoim żywiole. Bogacze oceniający jednego po drugim, porównując majątek i odzienie byli dla Tarry normalnością. Każdy chciał chełpić się przy innych, zawyżając swoje ego. Ale w tej praktyce to akurat Samantha Goodkind namiętnie się lubowała. Za każdym razem jak ją spotykała, ta stawała na rzęsach by rzucić chociaż jeden a porządny negatywny komentarz. Dla Tarry, Samantha była znana jako ''Cholera Jedna''. Wszystko co robiła, każde słowo i czyn miał na celu pogrążenie inną osobę. Tarra miała czasem wrażenie, że jej istnienie polega na publicznym obgadywaniu innych. Tarra chętnie by skrzywiła usta w niesmaku, ale wszyscy patrzyli jak wkracza między gości.

Nie małe zdziwienie nastąpiło, kiedy ją wszyscy zobaczyli. Tarra rzadko pojawiała się w takich miejscach, ogólnie rzadko występowała publicznie nieoficjalnie. Gdy Tarra poczuła na sobie spojrzenia swoich majątkowych rówieśników, zerknęła na Beloona. Gdy ich wzrok spotkał się, uśmiechnęła się do niego przyjemnie, wysyłając mu zaproszenie. Na Cholerę Jedną nawet nie zerknęła.
Tarra wiedziała, że jednym uśmiechem idzie zdziałać więcej niż się sądzi. A jeśli chodzi o kokietowanie, to akurat Tarra miała do tego talent. Cholera Jedna musiała musiała się przy niej zdać na swoje nadmuchane cycki.

Panna Kayn umknęła gdzieś między gości. Heks w tym czasie wysłuchiwał marudzenia Vic'a. Jedyną pociechą tego drugiego był spory wybór przekąsek. Przyznać pewnie się nie przyzna, ale przystawki znikały w niewyjaśniony sposób za każdym razem jak tylko przechodził obok. Heks sprawnym okiem wychwycił innych ochroniarzy, którzy byli przebrani w niemniej eleganckie stroje. Zabrak rzucał się w oczy z daleka. Ale Bith jak i Muunka także mieli swoich protektorów. Bitha chronił blond włosy młodzik o koziej bródce, wyglądał na człowieka, chociaż tatuaż na karku był mu obcy. Kręcił się tuż za nim jak posłuszny piesek. Miał złożone dłonie i wyglądał bardziej jak służka, na którą można się wydrzeć dla zabawy aniżeli ochroniarz. Muunka była była zajęta rozmową z Zeltronem. Jej ochroniarz przechodził obok Vica i... przekąsek.

Tarra kontemplowała krajobraz Alderaan. Zastanawiała się, czy obraz chociaż trochę przypominał oryginał. Alderaan został zniszczony przez rebeliantów, kiedy sabotowali broń imperium. Teraz zachowały się po planecie nieliczne obrazy, filmy i opowieści. Wszystko wydawało się wyblakłe. Tarra z zadartą głową oglądała malowane niebo. Miała wrażenie, że słońce rzucało własne światło na pomieszczenie.
- Niesamowite nieprawdaż? - zapytał starszy jegomość wysokim tonem. Tarra opuściła głowę i przyjrzała mu się. Był stary, siwa broda zakrywająca całą szczękę i usta, włosy spięte w kucyk. Stare pomarszczone czoło i oczy, które widziały już wszystko. Prócz Tarry, której się przyglądał w chamski sposób.
- Wiesz, zawsze chciałem wybrać się w tak malownicze miejsce - zaśmiał się kiedy Tarra tylko zaoferowała mu delikatny uśmiech.
- Nazywam się Tarro Krevinsk.
Tarra uniosła brew
- Nie zmyślam, podobieństwo imion przypadkowe. Chociaż... znałem twoją matkę. Byliśmy ze sobą blisko, może zainspirowałem ją do doboru takiego imienia?
- Miło poznać, chociaż matka, nigdy o Panu nie opowiadała. Więc imię, z pewnością przypadkowe - sprostowała. Czuła, że Pan Tarro zgrywa się. W końcu każdy mógł powołać się na znajomość z matką Tarry.
- Doprawdy? Ranisz moje serce. Byłem dosyć blisko z...
- Panna Kayn! Nie sądziłem, że się Pani zjawi - powiedział Beloon, który zjawił się z znikąd - Czuję się zaszczycony.
- I ja również Panie Twip.
Siwek przyglądał się z boku, był wyraźnie nie pocieszony nagłym zjawieniem się Beloona, ale to on był gospodarzem. Więc musiał przemilczeć swoje zażalenia.
- W głębi duzy wiedziałem, że sztuka jest częścią Pani duszy - powiedział Twip zapraszając Tarrę to spaceru. Tarra zgodziła się.

Udali się trochę dalej od stołu z smakołykami, na przeciwną stronę hali. Była tutaj wcześniej Cholera Jedna, jednak teraz gdzieś Tarze umknęła. Pewnie się gdzieś czai z winem gotowym do rozlania.
- Mam nadzieję, że nie naprzykrzam się. Widziałam cię wcześniej z piękną blondynką kilka chwil wcześniej. Chyba nie łamiesz jej serca w mojej obecności?
Beloon zaśmiał się, spodobał mu się obraz będącego casanovą wśród pięknych kobiet.
- Chodzi ci o Samanthę? Tylko gawędziliśmy. I to dosyć często. My, dopiero się spotkaliśmy. Chcę by nasza znajomość była pozytywna.
Tarra przymknęła oczy i zaśmiała się pod nosem, w urokliwy sposób.
- Dlatego pozwalam ci się starać, by tak się stało, Beloonie...
Awatar użytkownika
Tarra Kayn
Gracz
 
Posty: 20
Rejestracja: 14 Sty 2018, o 22:57

Re: [Coruscant] Na pewno (nie)Wernisaż

Postprzez Mistrz Gry » 4 Mar 2018, o 22:44

Vicowi brew zaczęła drgać, gdy zobaczył jak starzec w kucyku oblizuje wargi, patrząc na zgrabny tyłek Nagaiki. Gdy tylko gość odpadł od jej towarzystwa, wyrósł mu dosłownie za plecami. Chciał mu dać coś do zrozumienia.
- Pan Tarro? - powiedział jedwabnym głosem, nie pasującym kompletnie do jego intencji.
- Tak? - siwy gość rzucił na niego niechętnie spojrzenie, zaś Rattataki zdawał się go przebijać wzrokiem. Na wylot. Właściwie to miał wizję jego wnętrzności dookoła, ale postanowił wymienić tylko uścisk dłoni.
- To dla mnie przyjemność - wyciągnął dłoń, Tarro się uśmiechnął i podał rękę, co jednak nie było mądre. Ochroniarz, dał mu mandaloriański uścisk dłoni w pełnej swej okazałości. Starzec czując jak jego dłoń jest miażdżona w żelaznym uścisku, zaczął uginać kolana i wykrzywił twarz w bolesnym grymasie.
- Proszę nie przeszkadzać pannie Kayn. - zamknął oczy w niewinnym uśmieszku, kiedy ten miał już jęknąć. Tarro Krevinsk został uratowany przez głos Heksa w słuchawce Rattataki i ten puścił dłoń gościa.
- Viccire? - Niższy facet odsunął się o krok od niego.
- Zabawiam gości - odpowiedział Heksowi, niewinnie i krótko. Zaś kolejne spojrzenie ochroniarza starczyło, by natręt uczynił taktyczny odwrót, wymieniając fałszywy uśmiech.
- Podążaj za Kayn - przypomniał mu cynicznie Heks. Były mandalorianin skrócił dystans, który się zrobił między nimi.

Utrwalone lakierem i zaczesane do tyłu brązowe włosy człowieka, sięgały równo dwa centymetry od jego rozbudowanych, acz nieprzepakowanych barków. Mężczyzna był fizycznie zadbanym trzydziestolatkiem. Klasyczna w swym kroju elegancka ciemnofioletowa koszula miała rękawy i zagięty kołnierzyk bogato obity w złote wzory. Kremowożółta muszka była w nieliczne czarne szpiczaste wzory, które jakby uwalniały się od ciemnego ametystu, który był pośrodku tego elementu galanterii. Ciemnofioletowe spodnie od garnituru, zapięte były w klasyczny czarny skórzany pas ze złotą klamrą. Czarne błyszczące buty miały podeszwę obitą w złoto. Koścista twarz o szerokiej szczęce nadawała mężczyźnie wyraźnego agresywnego charakteru, choć jego maniery były łagodne i stonowane. W jego zielonych oczach można było dostrzec nieudawaną, acz naturalną pewność siebie, która zawiodła go właśnie tak daleko. Obnażył białe perełki w naturalnym uśmiechu
- onieśmielasz mnie Tarro... - zaczął ją prowadzić w miejsce obok orkiestry gdzie nikogo nie było.
- ale zrobię co w mojej mocy, byś spędziła wieczór sycąc wszelkie swoje potrzeby - uniósł brwi, jakby badał nastrój swojej kompanki, po czym kontynuował
- dziś mam dla gości niemałą aukcję dzieł moich najlepszych podopiecznych. Z trudem, ale muszę się przyznać, że moje zdolności malarskie niekiedy nie imają się do tych unikalnych młodych talentów. Wkrótce to będę musiał cieszyć się tylko i wyłącznie biurkiem i papierami - powiedział żartobliwie. Znany był z kilku wyśmienitych dzieł, które już na zawsze zapiszą się w kulturze Imperium. Trzeba było przyznać, że jego obrazy były bardzo patriotyczne i wykonane z wielkim rozmachem i kunsztem. Miał prawdziwy talent
- a to tylko początek atrakcji. To tylko taka przystawka na zaostrzenie apetytu - uśmiechnął się szeroko, Nagaika zaś wyczuła w nim podekscytowanie i pozytywne wibracje. Facet był bardzo nakręcony na prowadzenie tej imprezy. Był pełen pasji oraz posłał kobiecie kilka pierwszych oznak zainteresowania, subtelnie bez nachalności niegodnej dżentelmena takiej klasy. Rzeczywiście pytanie się nasuwało, cóż to będą za atrakcje.

Będąc już blisko sceny przy milczącej orkiestrze dwoma szybkimi krokami wyrobił dystans od kobiety i wyciągnął ku niej rękę, jakby miała ją chwycić, a on ją ku sobie przyciągnąć. Coś jak podstawowy akt taneczny, znany pannie Kayn z aktorstwa bardzo dobrze.
- zechcesz ze mną czynić honory i rozpocząć to wydarzenie? - zapytał uprzejmie. Viccire odsunął się widząc, że gospodarz ma najwidoczniej zacząć mowę. Światła powoli zaczęły się przyciemniać, a pojedynczy reflektor na suficie miał już oświetlać mężczyznę. Kobieta miała krótką chwilę by zareagować i zdążyć na czas, jeśli chciała być w centrum uwagi już na samym początku imprezy.

cóż, zakończ post na tym jak się zgadzasz na wspólną zapowiedź i rozpoczęcie z gospodarzem (możesz przejąć inicjatywę i wziąć mikrofon, który wkrótce poda mu elegancko ubrany niebieskoskóry Twillek-kelner i wypowiedzieć pierwsze słowa przed samym gospodarzem, ale nie zapowiadaj tego czego nie wiesz co będzie xP) lub pozostań w cieniu. Możesz też wrzucać komentarze między wersy tego co mówił Beloon.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02


Wróć do Archiwum

cron