Content

Archiwum

[Hosnian Prime] Strach tkwi w oku patrzącego...

Re: [Hosnian Prime] Strach tkwi w oku patrzącego...

Postprzez Mistrz Gry » 9 Maj 2018, o 22:30

Gveir


Pułkownik przez chwile przyglądał się obrazowi przesłanym przez Gveira, po czym zaczął jeden z tych swoich szybkich monologów. jak zwykle, ledwo można było za nim nadążyć.
- Pobierzcie próbkę tego materiału z beczek. Sprawdzimy, czy to rzeczywiście cordylleum. Potem przejdźcie niżej, trzeba sprawdzić cały kompleks. Po przeszukaniu wszystkich pomieszczeń, możecie użyć tych beczek do wysadzenia budynku. Meldujcie o kolejnych napotkanych nietypowych obserwacjach.
Połączenie zostało zakończone. Gveir razem z Neyą ostrożnie otworzyli jedna z beczek i pobrali do próbnika kilkanaście mililitrów gęstego płynu. Odstawili wieko pojemnika na miejsce i skupili się na zejściu w dół, które w tym czasie osłaniała reszta ekipy.
- Według planu na dole jest korytarz odchodzący w dwóch kierunkach. Prowadzi do jednego mniejszego i jednego większego pomieszczenia.
- Sir! - odezwał się Guru stojący najbliżej schodów. - Na dole jest sporo osób, ale dziwnym trafem zdają się nie zwracać uwagi na schody. Zgromadzili się w prawej odnodze, wykrywam ruch w termowizji.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Hosnian Prime] Strach tkwi w oku patrzącego...

Postprzez Gveir » 10 Maj 2018, o 01:43

Ucieszył się z pozwolenia na użycie substancji z beczek, jako środka burzącego. Miał nadzieje, że powstanie ładna eksplozja.

Czekało ich ostatnie zejście, ostatni poziom. Meldunek od Guru był ciekawy.
- Nie pozwólmy im czekać. Neya zamykasz, Guru i Codex otwieracie, ja w środku z Hexem. Dymny i ogłuszający, po ziemi. Dopiero potem rzucamy właściwy, obronny. Ma ich poszatkować. Po granatach wchodzimy i kasujemy wszystko.
Ustawili się w formacji, powoli schodząc w dół.
- Wszelkie dziwne rzeczy macie mi meldować.
Awatar użytkownika
Gveir
Gracz
 
Posty: 121
Rejestracja: 7 Kwi 2018, o 14:10

Re: [Hosnian Prime] Strach tkwi w oku patrzącego...

Postprzez Serith Tallav » 11 Maj 2018, o 18:22

Serith stał niedaleko schodów prowadzących do podwyższenia. Jego irytujący kuzynek już dostatecznie go dzisiaj wkurzył i przez kilka minut wykładu był skupiony na tym co powiedział Anthony, z wielką chęcią powiedział by mu w twarz gdzie teraz służy, aby zedrzeć mu ten durny uśmieszek z twarzy, ale jednocześnie wiedział, że nie mogło wyjść na jaw, iż profesora pilnują Imperialny Służby Bezpieczeństwa wprowadziło by to panikę, zdekonspirowało by działania Inkwizycji i prawdopodobnie potencjalni zamachowcy działali by ostrożniej, a może by nawet zaprzestali jakichkolwiek działań w stronę pozbycia się Shito, przynajmniej na jakiś czas, aby uśpić uwagę Imperium.
Mężczyzna przez większość wykładu stał przy schodach bacznie obserwując studentów zebranych na sali, co jakiś czas przeszedł się w okół podwyższenia. Mimowolnie słuchał tego co wykładowca mówił, nie zaprzeczał, że to nie było na swój sposób ciekawe, ale to nie była jego broszka, nigdy jakoś szczególnie go fizyka nie pociągała, ani budowa hipernapędu.
Gdy usłyszał głos Opilko skupił się na tym co chciał mu przekazać. Tak jak powiedział Chiss te informację nie wskazywały jakiś szczególnych śladów zamachowców, a nawet można było stwierdzić, że to w żaden sposób nie były powiązane z atakiem na profesora, ale należało to sprawdzić. Szczególnie Seritha zainteresowała ta sprawa z rektorem. Momentalnie po zakończeniu wypowiedzi członka wywiadu Tallav odezwał się do niego, jednocześnie chcąc jak najmniej zwracać na siebie uwagę, że z kimkolwiek rozmawia.
- Ciekawe, tak czy owak musimy sprawdzić te tropy. Opilko dowiedz się kto był w tym zamkniętym kole studenckim i co to był za klub, po czym przekaż te wiadomości dowódcy oddziału Enarc, może dowiedzą się czegoś więcej od tych studentów. - chwilę przestał mówić zastanawiając się co dalej. - Jeszcze jak możesz dowiedz się więcej o rektorze i tym jego dziwnym zachowaniu i co mogło go spowodować. Naya Ci w tym pomoże.
Gdy tylko wykład się zakończył Serith wszedł na podest stając gdzieś niedaleko profesora, w między czasie gdy czekał na niego ponownie włączył komunikator. - Opilko wiesz co robić. Elayne, Naya jak wszyscy wyjdą z sali to odprowadzimy Shito do jego kwatery. Ja z Luciusem będziemy go pilnować, a wy macie chwilę przerwy. Zjedzcie coś, a potem Naya pomożesz Opilko z jego zadaniem, a Elayne skup się na monitoringu, rozejrzyj się po terenie. - Tallav wydał parę rozkazów i momentalnie przełączył kanał rozmów na ten, z którym miał się komunikować z dowódcą drużyny Enrac.
- Tallav z tej strony. - szybko powiadomił dowódcę pobliskiego oddziału z kim rozmawia. - Mój "człowiek" Opilko przekaże wam potem informację na temat studentów, którzy byli członkami zamkniętego klubu studenckiego. Dojdźcie do nich i spróbujcie się czegoś dowiedzieć o nich samych, tym klubie, wszystko. Bez odbioru. - zakończył swój wywód, czekając teraz na profesora, rozglądając się po okolicy.
Awatar użytkownika
Serith Tallav
Gracz
 
Posty: 183
Rejestracja: 17 Lip 2017, o 22:43
Miejscowość: Rzeszów

Re: [Hosnian Prime] Strach tkwi w oku patrzącego...

Postprzez Mistrz Gry » 13 Maj 2018, o 17:38

Opliko


Gdy chronometr wskazał końcową godzinę wykładu, profesor podziękował zebranym studentom za uwagę i zaczął czyścić ekrany z danych. W tłumie zapanowało poruszenie i ulga związane z końcem wycieńczających dla mózgów studentów zajęć. Opliko nie dołączył się do reszty i zgodnie z prośbą Seritha zabrał się jeszcze kilka standardowych minut wcześniej za szukanie informacji o studenckim klubie. Wspomniane miejsce spotkań i studenckich imprez mieściło się w części sektora od strony budynku, w którym właśnie się znajdowali, w jednej z alejek odchodzących od "rombu". Błękitny Kalamarianin został założony przez przedstawiciela rasy, od której nosił nazwę - niejakiego Cilghala i był stosunkowo nowym tworem, zanim go zamknięto. Według informacji z holonetu funkcjonował niecały rok. Oficjalnym powodem jego zamknięcia był negatywny wynik inspekcji sanitarnej, która stwierdziła między innymi obecność insektów czy brak badań lekarskich personelu. Jednak w mediach lokal cieszył się bardzo dobrą opinią i Opliko znalazł wiele opinii polecających tamtejszy alkohol i jedzenie. Pisano też, że był szczególnie tolerancyjny. Z tego, co zawierały informacje holonetu, wszyscy lubili tam chodzić, a właściciel nie musiał narzekać na brak klientów i co za tym idzie też kredytów.
- Hej, jesteś nowy, prawda?
Dalszą pracę przerwał Opliko jeden z chissów z grupki, obok której ten usiadł. Z wyglądu chłopak był młody i raczej dopiero w tym standardowym roku zaczął naukę. Jego niebieska skóra była nieco jaśniejsza od Opliko, choć oczy miał jakby ciemniejsze. Jego mina na twarzy wydawała się jednak raczej przyjazna.
- Jestem Blorno'bow'porri - zostawił chwilę swojemu rozmówcy na przedstawienie się. - Zaraz będzie wykład Ki'flarssa, ale potem mamy już wolne. Może chcesz przejść się z nami do klubu? Jest nas tu mało, więc zwykle chissowie trzymają się razem, nie ważne od wieku i skąd są. Poza tym, Błękitnego Kalamarianina zamknęli, ale mamy równie dobre miejsce. W końcu właściciel ten sam.
Cała ta rozmowa wymusiła na Opliko, by też zebrał swoje rzeczy i ruszył razem z grupą do wyjścia. Po drodze minął Neyę, która dała mu jedynie lekki znak głową, że zajmie się drugą częścią polecenia Tallava.

Serith


Wykład się skończył i tłum studentów powoli opuszczał salę. Z tego, co Serith widział na planach nie były to ich ostatnie zajęcia tego dnia, ale jakoś nie wykazywali pośpiechu w przemieszczaniu się na kolejne. Widać następny wykład musiał być prowadzony przez kogoś znacznie mniej wymagającego niż Shito. No, może kilku prymusów pognało do wyjść jak oparzeni. Cały ten eksodus z sali był dla Tallava i jego ludzi bardzo wymagający. Skłębiony tłum, w którym trudno było cokolwiek wypatrzeć nastręczał trudności. Dodatkowo kilkoro studentów podeszło do profesora z pytaniami i musieli bardzo uważać, by niepotrzebną interwencją nie narobić niepotrzebnego szumu. Po kilkunastu minutach ostatni z grupki pytających wyszedł i wszystko ucichło. Opliko udał się gdzieś z grupką chissów i w sali pozostali tylko profesor i jego ochroniarze.
- I jak wykład? Banalnie prosty, co nie? - Shito świadomie zdawał się z nich trochę naigrywać, na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech - Spostrzegłem za to, że z jednym ze studentów chyba się pan zna...
Arado zebrał swoje rzeczy i ruszył w kierunku wyjścia w obstawie ludzi Tallava. Po drodze do swoich pokoi toczył jeszcze rozmowę z Serithem, którą przerwali dopiero, gdy wszedł na chwilę do swojego gabinetu. Wyszedł z niego ze swoim podręcznym komputerem i podszedł do swoich ochroniarzy.
- Teraz jak pan wie w planach nie mam nic konkretnego zaznaczone, ale swój czas pracy będę codziennie w pełni wykorzystywał. W związku z tym musimy się przejść do hangaru, gdzie będziemy montować nowy, próbny akcelerator do hipernapędu. Wczoraj, jeszcze przed waszym przybyciem, kazałem go zabrać ze swojej pracowni i jestem ciekaw wyników.
Zjechali windą kilka pięter w dół i skierowali się w stronę hangarów uczelni, ulokowanych na jednej ze ścian budynku. Poza głównym miejscem przylotu i odlotu mniejszych promów i ścigaczy, na tym piętrze zostało wydzielone też coś w rodzaju "suchego doku" dla statków, które były obiektem i miejscem testów poszczególnych elementów i konstrukcji wymyślanych na uczelni.
- Panowie, możecie robić swoje. Ja nie będę ruszał się przez kilka godzin od tego frachtowca, który tu stoi - wskazał ręką na wpół rozebrany statek przed nimi i ekipę krzątającą się wokół niego.

Gveir


Dwa pierwsze granaty potoczyły się po stopniach schodów, a kiedy wybuchły, wywołały spodziewaną panikę wśród zebranych na dole gangsterów. Nie zdążyła się jednak rozwinąć w coś poważniejszego, bo trzeci granat, rzucony chwile później, panikę zastąpił hukiem wybuchu i wrzaskami rannych. Codex i Guru, którzy wpadli na korytarz chwilę później zastrzelili tych, którzy stali na końcu grupy i najlepiej przetrwali wybuch. Pozostałym, gdy wbiegli za pierwszą dwójką, pozostało już tylko dobijać rannych. Po chwili wszystko ucichło i mogli rozejrzeć się wśród dwudziestu kilku ciał rozczłonkowanych i poszarpanych eksplozją, leżących na podłodze.
Zgodnie z planem budynku korytarz odchodził w prawo i w lewo, z każdej strony kończąc się drzwiami do pomieszczenia. Te po prawej wyróżniały się szczególnie solidną konstrukcją. Podeszła do nich Neya i zaczęła je sprawdzać.
- Pancerne, sir. Wzmocniona durastal. Możemy to wysadzić, jednak dostanie się do środka trochę zajmie.
Zostawiając na chwilę chronione pomieszczenie, Gveir, Guru i Codex udali się w lewo, by sprawdzić drugą salę. Ta z kolei nie była jakoś lepiej chroniona. Gdy otworzyli drzwi, ukazało im się zatopione w ciemnościach małe pomieszczenie, kilka na kilka metrów. Gdyby nie noktowizja, mało co by w nim widzieli. Jednak dzięki hełmom mogli zobaczyć, na co natrafili. Na środku pomieszczenia z sufitu zwisały dwa długie łańcuchy, do których przykuto jakiegoś osobnika. Twi'lek był niemal cały obity i zakrwawiony. Jego okaleczone i wymęczone ciało zwisało w kajdanach przymocowanych do łańcuchów. Te wrzynały się już głęboko w rany na nadgarstkach. Jedno z lekku wyglądało, jakby zostało potraktowane tłuczkiem do mięsa. Ten mężczyzna, zanim zemdlał, musiał odczuwać potworny ból. Gdyby nie filtry w hełmach, Gveir i jego ludzie prawdopodobnie zemdleli by od odoru, który musiał przesiąkać całe to pomieszczenie.
Codex podszedł do ciała więźnia, by je lepiej zbadać.
- Sir! On nadal żyje! - snajper odwrócił się w ich stronę i można było się domyślać jego zaskoczonej miny, którą zasłonił hełm.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Hosnian Prime] Strach tkwi w oku patrzącego...

Postprzez Opliko » 21 Maj 2018, o 17:24

Cilghal... Cilghal... To imię z czymś mu się kojarzyło... Chyba trafił na nie kiedyś gdy uczył się historii. To był chyba ktoś ważny w Nowej Republice, czy tam Rebelii. Może senator? Albo jakiś admirał? Ale czy to nie była kobieta? No cóż, imiona się powtarzają... Niejednemu kalmarianinowi Cilghal na imię. To pewnie zwykły przypadek.
Ciekawsza była jednak sprawa samego lokalu Cilghala - bowiem z tego co przeczytał nie wynikało by miał jakieś problemy. Jeśli rzeczywiście powodem zamknięcia była kontrola służb sanitarnych, to raczej zbyt wiele osób nie byłoby zainteresowanych przyjściem do kolejnego klubu tego samego właściciela. Zresztą sam fakt, że był w stanie bez problemu założyć kolejny wskazywał na to, że albo miał duże oszczędności, albo zaciągną kredyt na niepewną inwestycję (bo przecież lokal może znów spotkać ten sam los...), albo ktoś - najpewniej właśnie studenci - naprawdę nie chcieli stracić klubu i wspomogli kalmarianina. Jeśli to ostatnia opcja była prawdziwa, to Opliko mógł mieć tu swoją odpowiedź. Klub Cilghala był z jakiegoś powodu ważny dla jakiejś grupy studentów... Jednak z tego samego powodu mógł się nie podobać władzom uczelni.
Gdyby teraz znalazł jeszcze powiązanie profesora z zamknięciem, miałby już pewnie sprawę rozwiązaną. Klub, który w jakiś sposób był bardzo ważny dla studentów został zamknięty i teraz chcą ostrzec władze uczelni. Jeśli to Shito był w grupie osób za to odpowiedzialnych, jego śmierć sprawiłaby, że nikt już nie spróbuje tego powtórzyć w nowym klubie. Ze strachu o własne życie.
Teraz zostawało więc najważniejsze pytanie: co czyniło Błękitnego Kalmarianina i drugi klub Cilghala takim wyjątkowym? Być może właśnie trafił na okazję by się tego dowiedzieć.
- Nuruodo'plik'Oiiri - przedstawił się Chiss. Nie czuł potrzeby zatajenia swojego imienia. I tak raczej nikt go tu nie znał... A przynajmniej nie wystarczająco dobrze by to w czymś przeszkodziło. Jeśli nawet by trafił na kogoś z kim kiedyś współpracował, to pewnie da radę go przekonać że jest tylko ochroniarzem lub technikiem. Jeśli jednak wie więcej o tym, co Opliko obecnie robi, to najpewniej nie będzie nawet wymagał przekonywania... - i tak, jestem tu bardzo krótko. To pierwszy wykład tutaj na którym jestem. I w sumie i tak nie spodziewałem się że będzie tu nas tylu, więc tym chętniej się do was dołączę. - jak widać miał szczęście. Wkrótce może poznać odpowiedzi na swoje pytania... - A tak właściwie to dlaczego "Kalmarianin" został zamknięty? Coś słyszałem, że jest... eee... było tam dobre jedzenie. Ale skoro właściciel jest taki sam w nowym miejscu, to chyba i to się nie zmieniło, nie?
Chiss dostał się więc w grupę studentów odwiedzających klub o którym chciał się czegoś dowiedzieć... Idealnie...
Image
Ilość eksplozji przetrwanych przez postać:
Ilość przetrwanych rzutów o ścianę:
Ilość zdrad:
Discord: opliko#3114
Awatar użytkownika
Opliko
Gracz
 
Posty: 265
Rejestracja: 22 Cze 2016, o 13:59

Re: [Hosnian Prime] Strach tkwi w oku patrzącego...

Postprzez Serith Tallav » 23 Maj 2018, o 23:48

Serith szedł koło Shito kiedy ten nieco naigrywał się z niego, musiał przyznać, że Arado nie był profesorem z grona tych, którzy nie mają poczucia humoru i jedyne co ich interesuje to ich własna kariera, praca i tyle, reszta mogła by nie istnieć.
- Bardzo łatwe, uczyłem się tego mając pięć lat, a może i cztery. - Tallav delikatnie pociągnął żart dalej odwzajemniając uśmieszek w stronę mężczyzny. - Tak... Niestety znam... - odpowiedział z poważniejszą miną, nieco nie zadowoloną. - To moja rodzina, dokładniej kuzyn Anthony... Nigdy nie pałaliśmy do siebie miłością, a teraz widząc mnie w ubraniach cyngla myśli, że wywalili mnie z armii... I póki co niech tak myśli, no ale to już są moje sprawy. - sztucznie uśmiechnął się do profesora, kiedy doszli do jego gabinetu.
Porucznikowi niezbyt podobało się to, że musieli teraz zjechać do hangarów, nie mieli wcześniej okazji sprawdzić tego miejsca, nie wiedział także kto pracuje przy hipernapędzie, to nie napawało optymizmem i rodziło sporo podejrzeń i wątpliwości, ale ostatecznie Lucius i Serith zjechali windą razem z Shito. Pomieszczenie nie było zbyt wielkie, to było zaledwie wydzielony mały kawałek całego hangaru na to, aby przeprowadzać tu wszelakie eksperymenty, testować nowe urządzenia do statków. Porucznik zatrzymał Arado wystawiając przed nim rękę. Nie chciał wpadać on w paranoje i bać się wszystkiego, ale to wyglądało podejrzanie, zwłaszcza z informacją o tym, że zostało to wzięte wczoraj prawdopodobnie przed ich przybyciem, mogło to chwile potrwać, ale wolał to sprawdzić teraz.
- Proszę nas wcześniej informować o tym, że ktoś coś robi na pana zlecenie, ułatwi to nam pracę... Zanim pan zacznie muszę sprawdzić czy jest bezpiecznie. - powiedział to nieco ciszej kierując słowa do samego profesora, nie chciał, aby ktoś więcej to usłyszał. - Lucius miej na oku tych pracowników, a najlepiej dwoje oczu. - rzucił do swojego podwładnego i ruszył w stronę ekipy i statku.
- Proszę o odsuńcie się na chwilę! - powiedział głośno i wyraźnie do fachowców. - Za chwile wrócicie do pracy. - dodał po chwili czekając, aż wszyscy przerwą swoją robotę i delikatnie odsuną się od statku. Gdy to się stanie Serith powoli zaczyna kierować się do statku i oglądać, sprawdzać, przeszukiwać szukając jakiś podejrzanych rzeczy, coś co mogło świadczyć o tym, że ktoś próbował by tu zamontować bombę, albo inne urządzenie, które miałoby zabić Shito...
Awatar użytkownika
Serith Tallav
Gracz
 
Posty: 183
Rejestracja: 17 Lip 2017, o 22:43
Miejscowość: Rzeszów

Re: [Hosnian Prime] Strach tkwi w oku patrzącego...

Postprzez Mistrz Gry » 26 Maj 2018, o 07:06

Opliko

Następny wykład, na który Opliko udał się wraz z grupą poznanych chissów, był przeraźliwie nudny. Okazało się, że Ki'flarss prowadzi przedmiot zwany w studenckim slangu "odchamiaczem". Przy wszystkich ścisłych dziedzinach nauki, jakie na tej uczelni zgłębiali, każdy kierunek musiał też zaliczyć przynajmniej jeden przedmiot humanistyczny. Do wyboru, ale zazwyczaj wybór ograniczał się pomiędzy większym i mniejszym złem. Tym razem padło na coś, co oficjalnie profesor zatytułował "filozofia ekonomii". W ocenie Opliko był to nieprzydatny stek bzdur, a po minach pozostałych nowych znajomych widział, że podzielają jego zdanie. Dwie godziny zajęć wymęczyli w męczarniach i nudzie. Na szczęście po tym byli już wolni.
Od razu cała grupą wyszli z budynku i udali się parkiem pomiędzy budynkami kampusu uczelni. Nowy klub znajdował się niedaleko, nawet jak na standardy miasta - giganta i jego koledzy stwierdzili, ze dobrze będzie rozprostować nogi. Opliko dzięki temu miał okazję, by zaznać zupełnie odmiennego klimatu miasta, niż podczas swojej bytności na Naboo. Tutaj było to coś zupełnie innego. Panujący wokół szum był nieodzownym elementem krajobrazu, i nawet na terenami zielonymi gdzieś w górze sunęły rzędy ścigaczy. Wszystko było w ciągłym ruchu, każdy się spieszył. Miasto żyło. O ciszy i spokoju można było zapomnieć. Po kilku standardowych minutach przechadzki alejkami dotarli do wąskiej uliczki wchodzącej wgłąb ściany budynków tuż przy terenach zielonych. Byli na miejscu.
Studencka Dziupla, bo tak się lokal nazywał, nie przyciągała żadnym wyrafinowanym szyldem czy neonem, a jedynie prostą tablicą z nazwa nad wejściem. Przed nim jednak stało wiele osób, więc poczta pantoflowa wśród studenckiej braci zrobiła swoje. W środku panował spory tłok i Opliko musiał odczekać kilka chwil, by rozejrzeć się po lokalu. Kiedy wzrok przyzwyczaił mu się do zadymienia a słuch do hałasu, poczuł się dziwnie. Wszędzie, w całym klubie, widział przedstawicieli najróżniejszych ras, ale wyraźnie poprzebieranych i wyglądających, jakby mieli udawać przeciwną płeć swojego gatunku. Nie byli to wszyscy, ale zdecydowanie przeważająca grupa. Szczególnie wśród humanoidalnych istot łatwo mógł rozpoznać homoseksualistów, których zachowania i upodobania stały daleko od imperialnych oczekiwań przykładnego obywatela. Tolerancja w obecnych czasach zrobiła postęp, ale nie aż tak.
- I co? Niezłą masz minę. - roześmiał się chiss, który zaproponował mu przyjście tutaj - Nie bój się, to wszystko są spoko dżentelistoty. I kalamarianin i dziupla są po prostu bardzo tolerancyjne. Właściciel jest spoko, daje tanie i dobre piwo, to dużo studentów tu przychodzi. Chodź do baru.
Grupka przepchnęła się w stronę kontuaru, za którym stał barman - kalamarianin. Być może był to właśnie wspomniany we wszystkich informacjach właściciel. Nim jednak chissowie do niego podeszli, Opliko poczuł, jak ktoś maca go po tyłku. Momentalnie odwrócił się w stronę napastliwego jegomościa, którym okazał się być odziany w czarne obcisłe skóry człowiek z kolczatką na szyi i irokezem we wściekle fioletowym kolorze.
- Łooo, co za niebieski przystojniak! - jegomość zdawał się być zauroczony Opliko - Hej, pozwól, że ci drinka postawię!

Serith

Od razu zabrali się za sprawdzanie statku badawczego jak i całego sprzętu zgromadzonego w nim jak i wokół niego. Było to żmudne zajęcie, bowiem wszystkiego było sporo a o przeznaczenie wielu sprzętów często musiał się pytać obecnych wokół naukowców. Odpowiadali jednak od razu i bez zająknięcie, nie było więc podejrzeń, że coś kręcą. Porucznik wszedł do statku i musiał przyznać, że rzeczywiście jest to jedna z najnowocześniejszych, żeby nie powiedzieć eksperymentalnych jednostek. Holograficzne, dotykowe ekrany wirtualne poruszające się wraz z użytkownikiem, rozbudowane oprogramowanie droidów naprawczych, których wspólna jednostka znajdowała się bezpośrednio w systemach statku, nowinki w maszynowni i naprawdę, ale to naprawdę wygodne fotele pokryte jakimś nieznanym mu, przyjemnym w dotyku materiałem. Nic z tego nie wzbudziło jednak jego podejrzeń.
W końcu sprawdzanie dobiegło końca i Serith dopuścił ekipę do statku. Profesor Shito nie wyglądał na szczególnie zadowolonego z powstałych opóźnień, ale nic nie powiedział, a kiedy prace się rozpoczęły, całkiem pochłonęło go zajęcie montowania i sprawdzania nowej części. Zeszło na tym kilka godzin. Chronometr powoli pokazywał porę zachodu lokalnej gwiazdy.
W pewnym momencie Serith zauważył jak ktoś biegnie w ich stronę. Niski naukowiec, którego miał okazje widzieć chyba już wcześniej w drodze do biura rektora. Był troche otyły i nieźle zziajał się nim zatrzymał się przed ochroniarzami Shito. Zatrzymany przez Seritha, zbierał chwile oddech, po czym zwrócił się do profesora.
- Profesorze Shito! Rektora jutro nie ma, wziął wolne i kazał panu przypomnieć, by nie zapomniał pan o jutrzejszej komisji. To ważne!
- Ach tak, komisja. No dobrze, będę pamiętał. Dziękuję Wallace, możesz już wracać.
- Panie Serith, jutro trzeba będzie dopisać do moich planów tą komisję. Do spraw studentów do specjalnego stypendium i indywidualnego toku nauczania. Pewnie zajmie mi sporą część dnia. Zaczyna się z samego rana.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Hosnian Prime] Strach tkwi w oku patrzącego...

Postprzez Gveir » 27 Maj 2018, o 23:57

Jego sekcja działała niczym sprawny organizm. Doskonale spasowany, wyczyszczony, odporny na zatarcia i zabrudzenia, oddający swoje cyklicznie. Dwa szybkie, po których nastąpiła wybuchowa niespodzianka - osobiście rzucona przez Gveira.
Gdy wkroczył do korytarza, zastał tylko konających i martwych. Nigdy nie liczył ciał rozszarpanych eksplozjami granatów, ładunków czy też artylerią. Było to zbyt oczywiste.
Zawsze zastanawiał się, przestępując nad poległymi przeciwnikami, jaki będzie jego los. Czy skończy rozerwany na strzępy, w ułamku sekund znikając w odmętach nicości, czy też skona podziurawiony strzałami blasterów. Zbroja chroniła dobrze, mark II spisywał się nad wyraz dobrze, czego doświadczył Hex, ale nie był na tyle głupi, by marzyć o końcu innym, niż w walce.

Przechodząc nad poranionym Zabbrakiem, któremu eksplozja poszatkowała nogi, wycelował lufę pistoletu i pociągnął za spust. Nie patrzył w oczy, nigdy. Przestał robić to dawno temu, gdy zaczynał służbę w Korpusie. Teraz, zgodnie lub nie z jego sumieniem, należał do Inkwizycji. I musiał wykonywać ich rozkazy, przynajmniej teraz, przynajmniej dziś.
Meldunek od Neyi wyrwał go z zamyślenia. Stanu, który był odległy, niemal obcy dla niego.
- Pancerne, sir. Wzmocniona durastal. Możemy to wysadzić, jednak dostanie się do środka trochę zajmie.
Przyjrzał się przeszkodzie, czemuś, co skrywano.
- Sprawdź czy nie ma terminali i spróbuj obejść zabezpieczania. Hex, ubezpieczasz ją. Jeśli się nie powiedzie, zakładamy ładunek termitowy i wypalamy dziurę. Pamiętajcie o ogłuszaczu. Idę sprawdzić drugie pomieszczenie, 2 i 3 ze mną.


Przebicie się prze opary ogólnopojętego zaduchu było pierwszym krokiem. Termowizja i noktowizja tylko pomagały w ogarnianiu pomieszczenia. To za sprawą owych technologii, odkryli coś, co zaskoczyło wszystkich. Nawet jego.
Okrwawiony strzęp mięsa i kości, który wydawał się być pozbawionym duszy kawałkiem materii, dawniej był Twillekiem. Jeszcze bardziej zaskakujący był meldunek Guru.
- Sir, on żyje! - po słowach niemal wykrzyczanych przez Guru, na łączu zapanowała cisza. Tego nie mógł i nie przewidział. Nie spodziewał się więźnia, plan nie zakładał ekstrakcji. Zwykły rajz z zniszczeniem placówki oraz personelu - prosta robota. Dość szybko otworzył kanał łączności z pułkownikiem.
- Panie pułkowniku, na dolnym poziomie bazy znaleźliśmy więźnia. Katowany i torturowany, przykuty do łańcuchów, przeżył.
Awatar użytkownika
Gveir
Gracz
 
Posty: 121
Rejestracja: 7 Kwi 2018, o 14:10

Re: [Hosnian Prime] Strach tkwi w oku patrzącego...

Postprzez Mistrz Gry » 29 Maj 2018, o 20:36

Gveir

Połączenie z pułkownikiem zostało wywołane natychmiast. Wszystko wyglądało na to, jakby oczekiwał kolejnego meldunku od swoich komandosów, jakby spodziewał się, że znajdą w całym kompleksie bazy gangsterów coś podejrzanego, jakieś poszlaki. Usłyszawszy wieści, nie odpowiedział natychmiast. Ponownie dokładnie przemyślał to, co chce zrobić ze znaleziskiem. W końcu się odezwał.
- Przełączam na obraz z waszych kamer. Muszę dokładnie zobaczyć jego obrażenia. Obejdźcie go dookoła.
- Sir, on jeszcze żyje, ale wygląda, jakby każda próba przeniesienia go lub ratunku zakończyła się dla niego śmiercią - odezwał się Guru.
- Macie rację... Macie rację... Ciekawe - -mamrotał do siebie pułkownik. W końcu podjął decyzję - ocucić go i pobudzić. Ma być w stanie mówić, choćby go to miała zaraz zaraz zabić. Przesłuchajcie go. Musimy wiedzieć, po co go aż tak katowali. Potem zabijcie.
Mieli przy sobie odpowiednią ilość środków pobudzających by spreparować dawkę, która postawiła by więźnia na krotki czas na nagi. Potem prawdopodobnie zabiłoby go to, ale z drugiej strony ten twi'lek już był martwy. od drugiej strony oddziału nadszedł meldunek, że Neya złamała zabezpieczenia i są gotowi do otwarcia drzwi.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Hosnian Prime] Strach tkwi w oku patrzącego...

Postprzez Gveir » 30 Maj 2018, o 11:19

Kolejny element składowy zadań, wypełnianych przez Storm Commando. Nie raz i nie dwa, zabijali tylko jedną osobę w szeregach wrogów. Nie mniej, ich cel był przytomny, czujny, gotowy do walki i ucieczki. Pomyślał, że wypalenie dziury w głowie, będzie aktem miłosierdzia. Poza tym, a co najważniejsze, rozkaz to rozkaz.
Skinął na ludzi, by podali mu środki, a on sam ułożył w głowie kilka pytań.

Pytania:
- kim jesteś?
- dlaczego Cię przetrzymują?
- co takiego zrobiłeś?
- jak udało Ci się przeżyć tak długo?
- dla kogo pracujesz?
- gdzie Cię złapali?
- czy to ten gang Cię złapał?


Ostatnim, najważniejszym elementem było wejście do zamkniętego pomieszczenia. Gveir wraz z resztą przemieścił się błyskawicznie pod drzwi.
- Błyskowy w gotowości, pojedyncze strzały. Zakończmy to i wysadzajmy tą budę.
Gdy tylko drzwi padły pod siłą Javelin 3-2, ruszyli do środka.
Awatar użytkownika
Gveir
Gracz
 
Posty: 121
Rejestracja: 7 Kwi 2018, o 14:10

Re: [Hosnian Prime] Strach tkwi w oku patrzącego...

Postprzez Mistrz Gry » 1 Cze 2018, o 13:33

Gveir

Guru zaaplikował więźniowi zabójczą dawkę środków pobudzających, która postawiłaby na nogi nawet rannego rancora. Zaledwie chwilę trwało, nim torturowany twi'lek poderwał się i wierzgnął w łańcuchach. Leki zaczynały działać. Przez moment przetrzymywany wierzgał w łańcuchach, którymi był skuty, próbując po gwałtownym przebudzeniu skupić wzrok i myśli na czymkolwiek. Szok i oszołomienie sprawiły początkowo trudności w dotarciu do niego, ale gdy Guru siłą przytrzymał od tyłu więźnia i ten zatrzymał w końcu wzrok na dowódcy. Przez noktowizję nie widział tego dokładnie, ale źrenice twi'leka rozszerzyły się chyba do granic możliwości, a wzrok miał zamglony. Nie wiadomo, czy tylko przez chemię, czy też ze strachu. Oddychał szybko i płytko, niemal się dławiąc, a serce biło mu tak mocno, jakby chciało wyskoczyć z klatki piersiowej.
Gveir zadał serię swoich pytań, po każdym dając trochę czasu więźniowi na odpowiedź. Te jednak nie wychodziły z jego ust. Wyglądał, jakby słuchał, ale miał straszny problem, żeby sformuować swoje myśli w jakąś wypowiedź.
- Ja... - wychrypiał w końcu - Miałem zbierać... Informacje... Dorwali mnie... Na lądowisku... Ten handlarz... Algi... Na Naboo mówił... Spoko robota... Ja... Aghhhh...
To było ostatnie, co od niego usłyszeli. Twi'lek wierzgnął z całej siły i wygiął się w łuk tak mocno, że trzymający go żołnierz musiał z całej siły się zaprzeć, by go nie puścić. Z gardła dobiegł ich bulgoczący charkot, a potem cisza. Otwierał i zamykał usta, próbując złapać choć trochę powietrza, oczy wyszły mu na wierzch. Po chwili oklapł i całkiem już znieruchomiał. Mógł jeszcze żyć, ale było jasne, że od nadmiaru środków pobudzających dostał zawału. Na koniec Gveir strzelił mu dla pewności w tył głowy.
Zajęli pozycje przy pancernych drzwiach, mając za sobą stos trupów gangsterów, których dosłownie zmasakrowali chwilę temu. W pełnej gotowości otworzyli wejście. Pierwszy poszedł granat błyskowy, niemal bez zastanowienia, odruchowo. Po nim wkroczyli, zajęli pozycję i... zatrzymali się. Pomieszczenie było całkiem puste. Urządzone lepiej niż wcześniej widziane miejsca noclegowe, mogło być lokum szefa bandy. Drewniane łóżko z wygodnym materacem zostało przesunięte na środek salonu, ale poza tym reszta mebli była nieruszona. Stół, regały, fotele, biurko. Wszystko niezgorszej jakości. W miejscu, gdzie wcześniej stało łóżko, była podniesiona klapa a pod nią leżał ukryty, ale już otwarty mały sejf. Na przeciwległej ścianie pokoju majaczyło drugie wyjście z pomieszczenia. Czarny tunel ukryty wcześniej za fałszywą ścianką.
- Sir, tego korytarza nie na na mapie budynku. Możliwe, że prowadzi bardzo daleko.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Hosnian Prime] Strach tkwi w oku patrzącego...

Postprzez Gveir » 1 Cze 2018, o 23:37

Przesłuchanie zakończyło się szybciej, niż podejrzewał. Mógł przypuszczać, że środki, które zużyli na więźnia postawiły go na nogi tylko przez krótki moment. Mogły go również zabić. Ciało zwiotczało, zwisając na łańcuchach. Nie chciał pozostawić niczego przypadkowi, toteż przestrzelił czaszkę twi'lekowi. Tutaj mieli posprzątane, a przynajmniej tak uważał.

Gdy szli do pancernych drzwi, wyłączył link drużyny i ponownie włączył komunikacje z pułkownikiem, tym razem w formie szybkiego, jednostronnego meldunku.
- Więzień zmarł. Podaliśmy mu środki, ale zdołał wycharczeć coś o łatwej robocie od handlarza Alg z Naboo, miało to być zbieranie informacji.- po wyrzuceniu z siebie słów, wyłączył komunikację i powrócił do swoich ludzi.
Procedura była jasna. Gdy tylko drzwi się otworzyły, do środka wpadł granat, a zaraz po nim sekcja. Wprost do pustego pomieszczenia. Szybkie oględziny dały kilka wniosków: najwyraźniej reszta gangu spieprzyła, albo jest w innym miejscu, a to było pomieszczenie ich herszta.
- Codex ubezpieczaj wejście, ja ubezpieczam tunel. Przewróćcie to miejsce, szukajcie czegokolwiek. To jeszcze nie koniec, a wypadałoby wysadzić tą budę w powietrze. - wydał kolejne rozkazy, jednocześnie zajmując miejsce przy wylocie tunelu. Przyjął postawę klęczącą, mając broń w gotowości. Ponownie otworzył kanał dla pułkownika.
- Ostatni poziom miał dwa korytarze, jeden z więźniem, drugi z pancernymi drzwiami. Za nimi znaleźliśmy pokój, wygląda na dziurę herszta tej bandy. Za fałszywą ścianką jest wejście do tunelu, dość głębokiego. W podłodze jest sejf, opróżniony. Czekamy na dalsze rozkazy.
Wyświetlił mapę budynku, nanosząc ją na plan kwartału, na którym byli. Chciał zorientować się, w którym kierunku może biec tunel.
Awatar użytkownika
Gveir
Gracz
 
Posty: 121
Rejestracja: 7 Kwi 2018, o 14:10

Re: [Hosnian Prime] Strach tkwi w oku patrzącego...

Postprzez Opliko » 2 Cze 2018, o 18:54

Czyli "tolerancyjny" oznacza "dla osób nietolerowanych". No cóż, Opliko akurat nie miał problemu z osobami homo- i bi-seksualnymi. Więc tak długo jak nie zaczepi go jakiś dziwoląg, to raczej będzie dobrze.

Niestety, ktoś się przyczepił. Na szczęście jednak był to człowiek. Czyli mogło być gorzej.
Mimo to raczej mężczyzna z fioletowym irokezem nie był dla niego idealnym partnerem. Nawet jeśli był człowiekiem, to to nie to samo co prawdziwy Chiss. Ludzie byli jednak trochę inni. Bardziej... emocjonalni. W złym sensie. Zwykle bywali bardziej agresywni i mniej opanowani. Wielu do tego nie rozumiało, że dobro społeczeństwa jest ostatecznie jednak i ich dobrem. Że aby władza działała efektywnie, wymagane jest czasami posłuszeństwo i poświęcenie od obywateli, ale ostatecznie większości się ono zwróci. Co prawda ludzie byli i tak pod tym względem znacznie lepsi niż wiele obcych - w końcu nie bez powodu to oni prowadzili Imperium. Ale Dominium było pod tym względem nieporównywalnie lepsze... Opliko w końcu trafił do Imperium nie po prostu emigrując z Dominium, a w ramach zacieśniania relacji między nimi.

- Chętnie się czegoś napiję, ale nie licz na nic z mojej strony. - choć Opliko chętnie by zupełnie odmówił, to był świadomy że nie przyszedł tu tylko dla własnej przyjemności. A studenci zwykle raczej nie odmawiali darmowego drinka.
Nie miał też dużego problemu z wypiciem odrobiny alkoholu. Raczej po jednym drinku się nie upije (choć oczywiście istniały i takie, które mogły to zrobić... Ponoć szczególnie alkohole Wookiee były bardzo mocne), a do tego i tak pozbędzie się go szybciej z organizmu niż człowiek.

- Nigdy się nie zastanawiałem, jak się czuje kobieta do której ktoś zarywa w barze, a teraz sam tego doświadczyłem. - powiedział żartobliwie do swoich niebieskich przyjaciół w Cheunh.
Image
Ilość eksplozji przetrwanych przez postać:
Ilość przetrwanych rzutów o ścianę:
Ilość zdrad:
Discord: opliko#3114
Awatar użytkownika
Opliko
Gracz
 
Posty: 265
Rejestracja: 22 Cze 2016, o 13:59

Re: [Hosnian Prime] Strach tkwi w oku patrzącego...

Postprzez Mistrz Gry » 3 Cze 2018, o 09:43

Gveir

Nie posiadając dalszych map niskich poziomów miasta, tunel pozostawał pewną zagadką. Nie był oświetlony i jego czarny otwór niemal prowokował obserwujących go żołnierzy do wejścia. Szef bandy bez wątpienia nim uciekł. Dokad? Nie wiadomo. Korytarz mógł prowadzić w każdym kierunku nawet wiele kilometrów stąd. Łączył się też prawdopodobnie z zapomnianymi już kanałami, poziomami podziemi, na których budowano wyższe poziomy. Wyglądało też na to, że gdy u góry zaczęli walkę, szef słysząc przeraźliwe krzyki swoich ludzi, uciekł tutaj i zamknął pancerne drzwi przed nosem sporej części swoich martwych już kompanów. Pewnie dlatego stali stłoczeni w korytarzu jak zwierzęta na rzeź.
Jego ludzie na prędce przeszukali pomieszczenie, ale wyglądało na to, że uciekinierzy nie zostawili nic wartego uwagi a już na pewno nic, co byłoby cenną informacją o nich. W komunikatorze Gveira rozbrzmiał głos pułkownika.
- Nie ścigać ich. Zostawcie tunel i zniszczcie bazę. Raport u mnie po powrocie. Bez odbioru.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Hosnian Prime] Strach tkwi w oku patrzącego...

Postprzez Gveir » 3 Cze 2018, o 17:21

Przerwał przeszukiwania kolejnym rozkazem.
- Tunel zostawiamy, dostaliśmy pozwolenie na wysadzenie bazy. Do dzieła, zbyt długo tu bawimy. - rzucił krótko. Sekcja zamknęła tunel i zaczęła wychodzić na kolejne poziomy. Wracając do poziomu beczek, zatrzymał ludzi na chwilę.
- Bierzemy beczki na górę. Na każdej z nich jeden ładunek, awaryjnie plantujemy na belkach nośnych, jeśli nie będzie to cordylleum. Uważajcie, ciecz z węzła mogła zrobić niezłe szkody. Ładujemy beczki, z którymi jedzie Codex i Hex, jeśli się wciśniesz. Reszta szybem. Na górze zgodnie z planem.
Szybko przystąpili do prac saperskich, zabierając z sobą beczki, rzecz jasna ostrożnie je transportując. Każdy z nich miał pod dwa ładunki wybuchowe, on sam miał ich znacznie więcej z racji swojej specjalności. Wyciszył link, nawiązując kontakt z pilotem transportowca.
- Pilot, tu Javelin 3-2, za 10 w punkcie ekstrakcji. Bez odbioru.
Awatar użytkownika
Gveir
Gracz
 
Posty: 121
Rejestracja: 7 Kwi 2018, o 14:10

Re: [Hosnian Prime] Strach tkwi w oku patrzącego...

Postprzez Serith Tallav » 7 Cze 2018, o 16:01

Serith momentalnie zatrzymał biegnącego naukowca kładąc mu rękę na klatce piersiowej i spoglądając nieco krzywo na niego, nigdy nie mógł być pewnym czy nagle ten mały gościu nie okaże się zamachowcem. Tallav miał już wcześniej okazje go widzieć, na korytarzu kiedy z profesorem kierowali się właśnie do hangarów. Porucznik spojrzał się tylko na Shito, który kiwnięciem głowy potwierdził mu, że ten człowiek może do niego podejść. Wziął rękę z jego tułowia i delikatnie odsunął się, aby ten mógł przejść. Dokładnie obserwował poczynania niskiego naukowca, patrząc czy aby coś nie podawał Arado, albo nie wykonywał jakiś innych dziwnych ruchów, aczkolwiek nic takiego Serith nie dostrzegł. Jednak gdy porucznik usłyszał o tym, że rektor wziął wolne, nieco szerzej otworzyły mu się oczy... Wcześniej dostał informacje o nietypowym zachowaniu rektora, a teraz bierze urlop... Zaraz po tym jak Inkwizycja przybyła na uczelnie, może to i był zbieg okoliczności, ale zaczęło to nie dawać spokoju Tallavowi. Trwał tak chwile w marazmie, aż profesor Shito do niego nie podszedł.
- Oczywiście dopiszemy to do planu, tylko proszę mi podać w jakiej sali ma mieć miejsce ta komisja. - jeszcze prze chwilę porucznik rozmawiał z Arado, gdy już skończyli naukowiec ponownie wrócił do swoich zajęć. Serith dał znak głową do Lucius, aby ten teraz zajął się bezpośrednią ochroną, on sam odszedł nieco na bok, tak aby nikt w pobliżu go nie słyszał. Otworzył linie komunikacyjną między nim, a oddziałem.
- Jutro z rana wchodzi nam do planu komisja w pokoju A69. Elayne zamontuj tam nasz podstawowy sprzęt, podsłuchy, mikrokamery i tak dalej. Potem, gdy tu skończy Lucius to dołączy do Ciebie. - wypluł w kilka sekund z siebie rozkazy. Wziął głębszy oddech i kontynuował. - Mamy nowe informacje o tym, że rektor jutra ma wolne, co jest nieco dziwne, zważając na poprzednie wiadomości. Chce mieć więcej informacji o nim i przekażcie innym grupom, aby go miały na oku. Naya co z informacjami o klubie i studentami? Przekazane do Enrac? - mężczyzna spokojnie poczekał na odpowiedź. - Jak nie ma pytań to potwierdzić rozkazy i jazda! - dopowiedział na sam koniec, po czym delikatnie poprawił swoje ubrania oraz schowaną broń i wrócił do otoczenia profesora.
Awatar użytkownika
Serith Tallav
Gracz
 
Posty: 183
Rejestracja: 17 Lip 2017, o 22:43
Miejscowość: Rzeszów

Re: [Hosnian Prime] Strach tkwi w oku patrzącego...

Postprzez Mistrz Gry » 9 Cze 2018, o 09:08


- Heh, różnie to bywa! Chodź kolego, napijemy się - człowiek z irokezem raczej nie przejął się chłodnym tonem Opliko i nadal żywił nadzieję na coś więcej.
Grupa chissów razem z Opliko i jego nowym "towarzyszem" przepchnęła się w końcu do baru by usiąść i zamówić coś do picia. Adorator poprosił o dwa drinki o dźwięcznie brzmiącej nazwie "Motyli śpiew". Po chwili dwie szklanki z zielonkawa cieczą znalazły się przed nimi. Niestety nie podał ich barman a jedna z pomagających mu kelnerek i Opliko na razie jedynie mógł lepiej przyjrzeć się właścicielowi przybytku. Kalamarianin według standardowych norm trzymał się dość dziarsko. Sprawnie i szybko obsługiwał większość klientów, część zamówień pozostawiając swojej pomocnicy. Jego duże, osadzone po bokach głowy oczy nieustannie się poruszały, jakby chciał obserwować wszystko, co dzieje się w klubie. Na jego szarej skórze odbijały się światełka migotających lamp dyskotekowych. Starał się zamienić chociaż kilka zdań z każdym, kto do niego zagadał.
- Tak w ogóle, to jestem Ag'athor - jego zalotnik przypomniał o sobie.
Opliko odwrócił się w prawo, w jego stronę. Nadal zachowywał się chłodnie i z dystansem, co nieco zdeprymowało już człowieka z irokezem. Najwyraźniej nie tego się spodziewał. Być może nawet nie był doświadczony w klubowym podrywie i chiss był jego pierwszym nietrafionym celem. Opliko skinął mu głową i wypił swój drink. Płyn smakował jakimiś cytrusowymi owocami i miał przyjemny, kwiatowy zapach. Nie był mocny, za co chiss dziękował losowi, bo przecież miał tu robotę do wykonania. Jego towarzysz dopił swój napój i już miał coś powiedzieć, ale ledwo otworzył usta a zostało mu przerwane.
- Dzięki za drinka - Opliko pozostał nieubłagany - Jesteś w porządku, ale naprawdę, idź poszukać szczęścia gdzie indziej.
I tak oto skończyła się teoria wielkiego podrywu. Zasmucony niedoszły adorator zrozumiał w końcu, że nic nie wskóra. Wymamrotał coś na pożegnanie i zniknął w tłumie na sali. Być może poszedł zapijać smutki albo za chwilę znajdzie swoją nową wielką miłość. W każdym razie Opliko udało się całkiem sprawnie wyrwać z niezręcznej sytuacji i nie wzbudzić sensacji w miejscu, w którym każdy oczekiwał tolerancyjnego zachowania.
- No no, nieźle jak na pierwszy raz - jego niebieskoskórzy koledzy mimo, że poradził sobie całkiem sprawnie i tak mieli niezły ubaw - Czasem się tu tacy trafiają, ale to miejsce przynajmniej pozwala każdemu na chwilę spokoju.
- Ta... Dobra, idę zamówić coś innego do picia.
Był to dobry pretekst do tego, by podejść w końcu do kalamarianina. Właściciel lokalu akurat miał wolną chwilę, która wykorzystywał na ustawienie kolejnych szklanek za konturem prosto z myjki. Nadarzyła się idealna okazja, by z nim porozmawiać.
- Cześć! Macie tu coś dobrego?
- Ho ho! Pierwszoroczniak, co? Pewnie koledzy cie tu przyciągnęli. Myślę, ze będę coś dla ciebie miał - wydawało się, że mrugnął do niego jednym ze swoich wielkich oczu.
Zaraz potem postawił przed chissem tym razem niebieski płyn z unoszącą się z niego lekka mgiełką. Płyn był bardzo zimny w dotyku, w chwilę zdążył wychłodzić cała szklankę.
- Pij ostrożnie. Moja specjalność z suchym lodem w środku. I jak, smakuje?
- Mhm - Opliko wziął delikatny łyk i poczuł przyjemne zimno rozlewające się w przałyku. Płyn lekko szczypał w język.
- Super! - kalamarianin roześmiał się przyjaźnie - To jak się podoba moja nowa buda?
- Całkiem niezła. Nie myślałem, że znajdę tego typu miejsce na wyższych poziomach. Imperium raczej nie patrzy zbyt przychylnym okiem na takie kluby.
- Ano - stwierdził z grymasem - Przeklęte głupki zamknęły mi poprzedni lokal. A był w znacznie lepszym miejscu, bliżej środka kampusu.
- Ale widzę, że klienci i tak wrócili. Jakość swoje robi. Każdy szuka swojego miejsca. A za co w ogóle cie zamknęli?
- Za czystość i jakość żarcia. Wyobrażasz sobie! Przeklęty bufon. Jeden urzędas co to chyba ma we łbie tylko tą czystość rasową chyba obrał sobie za cel powrót do czasów z przed lat! Głupek.
- Ale to taki jeden, czy więcej takich na uczelni?
- Jeden. I gdzie tam na uczelni. Zwykły śmieć z administracji niższego szczebla. Przylazł z kontroli sanitarnej. Uczelnia na szczęście nie ma nic do tego. O, zagadałem się z tobą, a tam już następni czekają.
To był definitywnie koniec rozmowy. Barman ponownie wpadł w wir zamówień, a kolejka nowych gości i stałych bywalców przy kontuarze mówiła raczej, ze Opliko już nie będzie miał okazji, by dalej pociągnąć za język. Mógł za to wykorzystać czas, by poobserwować lokalną społeczność. Ku swojemu lekkiemu zaskoczeniu musiał przyznać, że nie wszyscy wyglądali tu na "żyjących inaczej". Poza wszelką gamą odmienności było tu tez sporo zwykłych studentów, którzy po prostu chcieli się bawić. Część z nich tańczyła na parkiecie, część piła przy barze albo stolikach, część stało pod ścianami i rozmawiało, przy okazji paląc mniej lub bardziej legalne używki. Jego grupa znajomych siedziała tam, gdzie ich zostawił. Sam nie pił już więcej ponad drink, który zamówił, ale wraz z ilością wypitego alkoholu przez jego kolegów, ich rozmowy coraz bardziej schodziły na tematy wokół Dominium albo polityki. Przynajmniej mógł posłuchać czegoś o rodzinnych stronach. Kiedy wybiła pierwsza standardowego czasu, zaczęli się zbierać. Opliko pożegnał się z resztą i wrócił do swojego przydzielonego lokum w budynku uczelni.
Nad ranem obudził go dźwięk przychodzącej wiadomości. Dotarł do niego kolejny raport.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry


- Rozkaz, rozkaz - rzuciła Elayne, chociaż niezbyt entuzjastycznym tonem. Najwyraźniej liczyła na chwilę odpoczynku, pilnując pracowni naukowca.
W hangarze zabawili już niedługo. Z resztą dzień zbliżał się ku końcowi i większość z pracowników kończyła na dzisiaj swoje zadania. Razem z profesorem udali się z powrotem do jego pokoi, po czym Lucius poszedł pomóc Elayne w sali A69. Serithowi starczyło chwili, by trochę się odświeżyć i coś zjeść, po całym dniu pilnowania naukowca, gdy w końcu odezwała się Naya.
- Sir, mam informacje o rektorze. Posłuchałam plotek, sprawdziłam dane i wygląda na to, że może mieć romans z jedną z pracownic uczelni. Ithorianka o imieniu Gaawala pracuje na posadzie profesora w katedrze generatorów pola. Jest bardzo młoda, choć szybko awansowała i rozwijała swoja karierę naukową. Sprawdziłam też studentów, bo Opliko poszedł wypadać właściciela tego zamkniętego klubu. Wydaje się być to naprawdę duża grupa, która była bardzo zadowolona z poprzedniego lokalu. W mediach społecznościowych narzekali na decyzję kontroli higienicznej, ale bez wyraźnych oznak podjęcia lub zamiaru podjęcia jakichś działań w tej sprawie. Z tego, co wyczytałam, była to też decyzja tej inspekcji tak naprawdę, a nie władz uczelni. Pewnie wina spadła na nich tez przez biurokratyczną machinę papierkową. Nawet nie zauważyli, który klub zamykają. W każdym razie właściciel szybko otworzył nowe miejsce i sprawa się uspokoiła.

***

Następny dzień zaczął się wcześnie. Nocne warty przebiegły spokojnie i nawet udało im się wyspać, pilnując na zmianę profesora. ten jednak wstał z samego rana. Z początku sprawiał wrażenie, że komisja do spraw indywidualnego toku nauczania nie jest jego ulubionym obowiązkiem, teraz jednak jakby się aż na nią spieszył. Może po prostu chciał mieć już ja za sobą...
Jeśli rzeczywiście tak było, to plan ten się nie udał. Kiedy tylko przybyli pod salę A69 ich oczom ukazał się obraz, który wcześniej sugerowały im kamery. Ogromna liczba kandydatów ustawionych w kolejkę. Od razu było widać, że komisja zajmie im cały dzień. W tłumie oczekujących można było zobaczyć dzieciaki w różnym wieku. Niektóre mogły chodzić do czegoś na kształt szkół średnich, niektóre były młodsze i przyszły jeszcze z rodzicami. Zdecydowaną większość stanowili ludzie. istoty innych ras stanowiły pojedyncze przypadki i bardzo podejrzliwie spoglądały na pozostałych zebranych. Ciekawym było to, że kandydaci należeli do naprawdę różnych grup społecznych. Od spodziewanej arystokracji, która upchnęła się bezczelnie na początku kolejki, przez klasę średnią pracującą na niższych poziomach, po naprawdę biednie wyglądających ludzi, którzy niemal kurczyli się w tym tłumie ze wstydu.
Przed wejściem ludzie Tallava jeszcze raz sprawdzili salę. Poza ich sprzętem, rozstawionym gdzie było trzeba, salę przygotowano jak na przesłuchania naukowe przystało. Za długim stołem były miejsca dla trzech osób: profesora i dwóch jego asystentów, których Serith sprawdził już wczoraj. Po przeciwnej stronie był stół i krzesła dla kandydata oraz poustawiany obok cały zestaw przyrządów i urządzeń naukowych, które mógł wykorzystać do prezentacji. Z sufitu wyświetlał się interaktywny projektor, który łatwo pozwalał opisać większe prace. Serith i jego ludzie zajęli miejsca pod ścianami i przy drzwiach.
- No dobra, zaczynamy - profesor usiadł za stołem - wpuszczajcie ich pojedynczo.
Zaczęli wpuszczać kandydatów. Musiał z żalem przyznać, że klasa arystokratów go rozczarowała. Większość zgłaszających się należała do tego typu ludzi, co jego "ulubiony" kuzynek. Aroganccy, zadufani w sobie, którzy sadzili, że im się należy "bo tak". Z całej grupy profesor zaakceptował tylko dwóch chłopaków, na oko czternastoletnich, którzy przedstawili naprawdę skomplikowane wyliczenia matematyczne jakiejś teorii, o której Tallav nie miał zbyt wielkiego pojęcia. profesor z uznaniem kiwal głową, choć nie było widać na jego twarzy zbytniego entuzjazmu. natomiast pozostałych lepiej urodzonych, odprawił przy głośnym wykrzykiwaniu przez nich wyzwisk i gróźb, że każdy z nich użyje odpowiednich kontaktów.
- Nie przejmujcie się. Zawsze to tak z nimi wygląda - uspokajał ich jeden z asystentów.
Za to grupa zwyczajnych obywateli niemal od razu okazała się obiecująca. Pierwszy wszedł nastoletni chłopak, który może za rok mógłby już nawet zacząć studia. Zwykły tok nauczania najwyraźniej mu nie odpowiadał i postanowił zdobyć się na coś więcej.
- Siadaj. Co nam chcesz dzisiaj pokazać?
- Nic, panie profesorze - wywołało to mała konsternację na twarzach zebranych.
- Jak to nic?
- Nic nie będę pokazywał, bo profesor widzi to już odkąd minął mnie w kolejce. Już tłumaczę.
Po tych słowach chłopak przeszedł przez ustawiony na środku stół. Serith mrugnął oczami, ale tak. Chłopak przeszedł przez stół! Po wszystkim uśmiechnął się w stronę zebranych, po czym jego obraz zniknął a w jego miejsce pojawiła się mała lewitująca kulka. Lucius już ruszył się z miejsca, gotowy na zagrożenie, ale okazało się to niepotrzebnie.
- To skonstruowana przeze mnie sonda. Ma pole maskujące, które pozwala ukryć ją przed wzrokiem i jednocześnie wyświetlać bardzo dokładną projekcję. Widzę, że pana ochrona zdołała się nabrać. Sam siedzę teraz w mieszkaniu. W swojej konstrukcji wykorzystałem rzadki kryształ z rodzimej planety, pozwolił na mocne skupienie obrazu. Uważam, że da się technologie zastosować także w większej skali.
- Niesamowite! Naprawdę! - profesor zdawał się rozpromienić - Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko cię przyjąć. Zgłoś się osobiście dzisiaj wieczorem do sekretariatu studiów indywidualnych. Informacje zaraz wyślemy ci na twój kontakt. Tylko tym razem przyjdź osobiście - mrugnął do nowego studenta porozumiewawczo.
Podobnych talentów było jeszcze sporo, choć już nie przedstawiali tak ekstremalnych dla nerwów ochrony wynalazków i pomysłów. Wszyscy przyjęci mieli zgłosić się później do sekretariatu, co oszczędzało im trochę biurokratycznej roboty i przyspieszało cała komisje. Zbliżali się już do końca.
- I kolejny kandydat. Jak się nazywasz dziewczynko?
- Anna - odpowiedziała popielatowłosa dziewczyna w wieku może dziesięciu lat, z aktóra stała ściskająca kciuki mama.
- No to Anno, do dzieła.
Dziewczynka ustawiła na stole dziwne ustrojstwo, którego przeznaczenia Serith nie mógł odgadnąć. Kiedy jednak zostało uruchomione,w pomieszczeniu rozległ się śpiew ptaków chyba z najróżniejszych stron Galaktyki. jednocześnie zapachniało świeżą trawą i kwiatami. Dźwięki i obrazy co chwila zmieniały się. Po minach zebranych wydawało się, ze urządzenie po kolei przystosowuje się do każdego z zebranych w sali, jakby każdemu chciało sprawić przyjemność. W pewnym momencie coś jednak zgrzytnęło i urządzenie przestało działać.
- Ojej, proszę poczekać! ja zaraz naprawię!
Nie czekając na zgodę dziewczynka rzuciła się do szukania źródła awarii. Jej mama wyraźnie zdenerwowała się niepowodzeniem córki, ale pozwoliła jej samemu poradzić sobie z problemem. Dziewczynka pracowała niesamowicie szybko. Serith był pod wrażeniem, jak zręcznie i sprawnie pracują jej małe rączki. W pewnym momencie miał wrażenie, że dla jego oczu jej ręce się niemal rozmazały, taka była szybka.
- Insteresujące - szepnął profesor do siebie.
- Znowu działa!
I rzeczywiście. Do pomieszczenia wrócił śpiew ptaków i przyjemne zapachy. Anna z niepewną miną czekała obok na werdykt Shito. Niepotrzebnie, bo profesor był urzeczony tym, co zrobiła. Polecił jej mamie bezwzględnie przyprowadzić córkę wieczorem do sekretariatu i zapewnił, że na pewno zostanie przyjęta. Obie z uśmiechami na twarzach opuściły salę, zabierając ze sobą niestety śpiew ptaków. Po nich było jeszcze kilka osób i wreszcie nadszedł koniec.
- No, to był już chyba ostatni kandydat. Ech, jak zwykle zeszło mi na tą komisję zbyt dużo czasu. No trudno. Skoro jest tyle zdolnych dzieciaków, trzeba ich przygarnąć, prawda? Chodźmy już do mojej pracowni. Zjemy coś, a potem ja może posiedzę nad papierami.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry


- Przyjąłem - rozległa się w jego hełmie krótka odpowiedź od pilota.
Tak, jak przewidywał, transport beczek musiał przebiegać ostrożnie i to trochę ich opóźniło. Na szczęście nie musieli przenosić ich wszystkich, wystarczyło tylko kilka. Kiedy tylko zapakowali je do windy, ruszyli do szybu, zostawiając Codexa i Hexa z materiałami wybuchowymi.
Już kiedy wchodził po drabince na górę, zaczął odczuwać skutki działania gorącej cieczy lejącej się z węzła. Wyglądało na to, że nadal nikt nie zajął się przerwaną rurą i na budynek wylały się już niepoliczalne ilości gorącej cieczy. Ściany wytrzymały, ale wszystko w środku było jak w piekarniku. Ich filtry mocno pracowały oczyszczając wilgotne i gorące powietrze do znośnych dla organizmu parametrów. Ciała gangsterów zaczynały się już przypiekać i pewnie poza gorącem, wszędzie unosił się już zapach palonych ciał. Wszystko, co leżało w magazynie albo rozgrzało się do czerwoności albo zbliżało do temperatury samozapłonu. Musieli bardzo uważać. Na szczęście mechanizm windy jeszcze zadziałał. Elektronika wytrzymała jakoś panujące warunki i dwóch jego ludzi zabrało się już za ostrożne wyjmowanie beczek. Musieli przetaszczyć trzy z nich, dwie w głąb magazynu, trzecią do pomieszczenia z warsztatem, by załatwić jednym wybuchem cały budynek. Na odchodnym zostawili też jeden ładunek piętro niżej, tym samym doprowadzając za chwilę do potężnego wybuchu składowiska cordylleum. Jego ludzie rozstawili ładunki. Dwójkami, druga osoba na wszelki wypadek osłaniała pierwszą. Po czterech minutach od wydania rozkazów byli już na zewnątrz, wychodząc tą samą drogą, którą tu przyszli.
Dopiero teraz dostrzegli skalę zniszczenia poczynioną przez uszkodzone rury. Cały plac zalany był gorącym płynem, który gotował ciała tych, którzy wcześniej padli pod strzałami Codexa na zewnątrz. Ale ciecz spływała dalej, zalewając tereny, na których według rozeznania mieszkali już jacyś cywile. Z daleka słychać było krzyki ratujących się istot. Ruszyli dalej, oddalając się od kompleksu, który zamierzali wysadzić. Pod naporem gorąca, okoliczne źródła światła wysiadły, więc ponownie musieli przejść na noktowizję, by cokolwiek widzieć. W odpowiedniej odległości od siedziby gangu dotarli do czekającego już na nich transportowca. Nie czekając wpadli na jego pokład i Gveir dał sygnał do odlotu. Gdy unosili się nad warstwą budynków tego poziomu, odpalił ładunki.
Ognista kula wybuchu wystrzeliła wysoko ponad zabudowania tego piętra, a odgłos wybuchu potoczył się na wiele kilometrów.. Gdyby stali na metalowej konstrukcji podłoża, prawdopodobnie odczuliby silne drgania od siły wybuchu. Analiza przybliżenia z kamer wykazała niemal całkowite zniszczenie kompleksu, łącznie z zapadnięciem się konstrukcji w dół. Stopieniu i zawaleniu uległy też wszystkie sąsiadujące z siedziba gangu budynki. Rozgrzana ciecz, zalewające wcześniej plac, wyparowała w jednej chwili. Siła wybuchu wygięła tez rury doprowadzając do zatrzymania wycieku. Siła wybuchu była na tyle duża, że jeśli szef szajki choć chwilę zwlekał i nie uciekł wystarczająco daleko podziemnym tunelem, mógł skończyć przywalony gruzami. Tym razem zdarzenie było już tak poważne, że na miejsce zaczęły w końcu zlatywać stare, zdezelowane droidy ratownicze.
Lot z misji do bazy zawsze trwał jakby krócej. Cała adrenalina, która powoli schodziła z wytężonych w wysiłku mięśni i z umysłu skupionego na walce, powodowała teraz przyjemne odprężenie. Misja, w której nikt z nich nie odniósł poważniejszych ran, zawsze była sukcesem. Mogli więc pozwolić sobie na chwilę odpoczynku. Wkrótce dotarli na orbitę planety, gdzie pilot od razu skierował statek do hangarów czekającego już na nich ISD "Nova". Po dotarciu na miejsce, zebrał swoich ludzi na płycie hangaru.
- Idę zdać raport pułkownikowi. Hex do skrzydła medycznego. Jesteście wolni na tą chwilę.
Gveir udał się do biura Borgisa. Jego praca związana z otrzymanym zadaniem jeszcze się nie skończyła. Normalnie raport po udanym zadaniu nie był dla niego czymś niezwykłym czy stresującym, ale w pracy dla wydziału wewnętrznego ISB było trochę inaczej. Tutejszy dowódca był... inny. Za pierwszym razem zdając raport musiał być gotowy na udziwnienia dowódcy. Wkroczył do gabinetu. Pułkownik siedział za biurkiem, utrzymanym jak ostatnio w ascetycznym porzadku, z dłońmi splecionymi w piramidkę. Nawet, kiedy pozwolił mu wejść, nie przerwał najwyraźniej swoich rozmyślań. Po chwili się odezwał, wpatrując się wprost w oczy Gveira, który stał z hełmem pod pachą i tym razem mówił tym spokojnym, wolniejszym tempem.
- Twój człowiek - Hex - będzie sprawny na jutro. Za dzień dostaniecie tez kolejne zadanie. Teraz mów, raport proszę. Chcę widzieć, co widziały twoje zmysły, a nie co pokazywały mi kamery w twoim hełmie. Proszę wyrazić też swoje zdanie, jaki związek gang miał z zamachem i związki z przetrzymywanym jeńcem.
Raport był... nietypowy, a przynajmniej miał być uzupełniony o nietypowe elementy. No ale w końcu czego innego można było spodziewać się od inkwizytora...

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Hosnian Prime] Strach tkwi w oku patrzącego...

Postprzez Gveir » 11 Cze 2018, o 14:27

Javelin 3-2 wykonywał swoje zadanie sprawnie, niczym najlepszy mechanizm. Każdy z nich, pojedynczo, był świetnym żołnierzem i mógł stawić czoło blisko 50 zwykłych żołdaków. Byli inni, mieli inne przekonania i myśli, pragnienia oraz pasje, ale razem stanowili idealny system. System, którym dowodził on.
Beczki rozmieszczone na poszczególnych poziomach, zostały udekorowane detonatorami. Winda okazała się nad wyraz przydatna w transporcie środków. Nie docenił mocy cieszy. Substancja dość mocno podgrzewała i topiła okalającą ich rzeczywistość, tylko dzięki zbrojom Mk. II mogli działać bez zakłóceń. Na wyświetlaczu HUDa doskonale widział jaka temperatura panuje na zewnątrz, nie mówiąc o wilgotności. Systemy działały nad wyraz sprawnie, bez zacięcia. Sam fakt, że Hex wyszedł bez większych ran, świadczył o jakości tej zbroi. Co prawda nowe egzemplarze były.. nowe, toteż musiały zostać odpowiednio rozchodzone i jeszcze lepiej dopasowane, co czuł na swoim ciele - wiedział również, że to samo odczuwają jego żołnierze - ale była to tylko kwestia czasu.

***

Kwestią czasu było wysadzenie budynku. Zignorował powódź oraz cywili, panującą ciemność i wszechobecne ciała zabitych. Dopiero gdy wszyscy zasiedli w transportowcu, odpuszczając mięśniom oraz odruchom wpojonym przez trening, gdy Codex oparł głowę o ścianę, Neya odprężyła się maksymalnie, a Hex zdjął hełm, Gveir nacisnął detonator.
Eksplozja był spora, nawet większa niż jego wyliczenia, co nawet go cieszyło. Zasypali wszelkie ślady, wykonali zadanie. Dopiero gdy zaczęli przebijać się przez warstwy atmosfery, Hex założył hełm, wcześniej obdarzając dowódcę lekkim uśmiechem.

***

ISD "Nova"



Wyskakując z transportu, Gveir ponownie otworzył kanał, którym komunikowali się podczas akcji.
- Jak zawsze świetna robota Javelin 3-2. Wszelkie uwagi mile widziane, prześlijcie mi je w wolnej chwili. Kapralu, cieszę się, że pancerze działają i skończyło się na tylko takiej ranie. Idę zdać raport pułkownikowi. Hex do skrzydła medycznego. Jesteście wolni na tą chwilę.
Wszyscy wymienili z sobą pewne, acz krótkie uściski dłoni, co było tradycją wśród Storm Commando. Byli niczym rodzina, jedyna rodzina jaką miał.
Jadąc windą na docelowy poziom, zastanawiał się jakie udziwnienia czy też pytania wystosuje pułkownik. Oficer był dziwny, nawet na standardy służb bezpieczeństwa. Nie trawił ludzi jego pokroju, aparatczyków, karierowiczów z zapadłych dziur galaktyki, którzy rekompensowali sobie niedobory w życiu brutalnością oraz bezkarnością płynącą z nowej pozycji. Rzecz jasna cały czas był w zbroi, nie zdejmował hełmu. Kilka razy widział jak personel ISD widząc charakterystyczną zbroję, truchlał lub odwracał wzrok. Nawet w windzie jechał sam. Zabawni ludzie, serio.

Dopiero przed gabinetem zdjął hełm. Zaanonsowany i wpuszczony, zasalutował zaraz po przekroczeniu progu. Czekał, jak zawsze, na ruch pułkownika pogrążonego w myślach. Erudyta, marzyciel, strzelający słowami niczym karabin blasterowy.
- Twój człowiek - Hex - będzie sprawny na jutro. Za dzień dostaniecie tez kolejne zadanie. Teraz mów, raport proszę. Chcę widzieć, co widziały twoje zmysły, a nie co pokazywały mi kamery w twoim hełmie. Proszę wyrazić też swoje zdanie, jaki związek gang miał z zamachem i związki z przetrzymywanym jeńcem. - w końcu odezwał się, znowu zaskakując Gveira, szczególnie ostatnim zdaniem.
Sierżant, patrząc w oczy oficera rozpoczął raport.
- Kolejna banda, lepiej lub gorzej zorganizowana, raczej gorzej, bowiem nie byli w stanie skoncentrować się czy odpowiedzieć w jakikolwiek sposób na ogień z strony sekcji. Źle dowodzona i zorganizowana, atakuje szykiem rój. W desperacji robią idiotyczne rzeczy, jak wjazd uzbrojonym ścigaczem w ścianę. Ich przywódca porzucił ich, wystawiając bandę na nas, najwyraźniej oczekiwał albo rywali, albo tego, że Imperium ruszy w końcu po jego głowę. Możliwe, że spodziewał się łowców głów lub innych najemników.
Na poziomach warsztaty z bronią, koszary, beczki z materiałami wybuchowymi sugerują, iż mogli bądź prowadzili produkcję środków wybuchowych. Nie wiem jakiego rodzaju, ale sam fakt Cordylleum daje do myślenia. To bardzo silny związek, używany do burzenia infrastruktury. Niech świadczy o tym fakt, że sam budynek gangu zapadł się kilkanaście metrów w dół, a sąsiadujące budynki podzieliły ten los. Wiezień był dla nas nagłą zmienną, dość zagadkową. Stopień odoru, rany oraz ogólny stan istoty wskazywał, iż był przetrzymywany tam przez długi czas. Nie wiem jak przeżył tak długo, to tylko Twi'lek, ale udało mu się to. Nie powiedział wiele, ale to już pan wie. W mojej ocenie związek więźnia, gangu i zamachu jest zerowy. Jeśli wyciągnąć wnioski, to przetrzymywany miał pecha, wpadając w porachunki gangowe. Tyle. Natomiast spekulacja odnośnie powiązań gangu z zamachem, pan pułkownik wybaczy, ale jest komiczna.
- przerwał na chwilę, akcentując ostatnie zdanie szyderczym uśmieszkiem. Nie mógł się powstrzymać, po prostu nie mógł.
- Ta banda, to zbiór patałachów i młodych pistoletów, którzy nadają się tylko do rabunków, mordowania cywili i słabszych, z pozycji "blaster przy jajach, jestem kosmicznym kozakiem". Śmiem przypuszczać, że nawet rekruci Armii Imperialnej po dwóch miesiącach szkolenia, daliby im radę z pewnymi stratami. Jeśli my ich wytarliśmy z powierzchni planety, pluton Szturmowców zrobiłby to samo. Obawiałbym się tylko tego, iż Szturmowcy nie bawiliby się w subtelności i doszłoby tam do regularnej masakry gangu przy użyciu wszelkich form i środków. Stopień dyscypliny, przygotowania, działania oraz uzbrojenia osobistego gangu sugeruje, iż byli dalecy od możliwości wykonania zamachu. To przerasta ich możliwości. Panie pułkowniku, mam prośbę i sugestię co do następnego zadania. Proszę o wsparcie małej kanonierki z doświadczoną załogą. Działka, wyrzutnia małych pocisków, zwinny i szybki statek, do dyspozycji mojej albo Hexa, na kodowanej przez nas częstotliwości. To ułatwi nam zadanie, a w przyszłości pomoże.
Skończył, oddając honor. Regulaminowo i idealnie wykonał zwrot w tył, po czym wyszedł z gabinetu.

***

W swojej kajucie zaczął zdejmować pancerz, sprawdzając jego stan oraz ewentualne uszkodzenia. Rozłożył go tak, by wysechł, podobnie jak kombinezon. Rozładował, a następnie rozłożył karabin blasterowy oraz blaster. Oglądając wyścigi ścigaczy, siedząc w samej bieliźnie, czyścił broń i sprawdzał jej stan. Później, przesłał kolejną transzę kredytów na ukryte, prywatne konto. Część pędziła do domu, wspomóc rodzinę. Tych, którzy zostali gdzieś tam, daleko od niego. Wspominając rodzinny dom, rodziców, nie obyło się bez wyjęcia zdjęcia rudowłosej. Chwila słabości, zakończona spoglądaniem gwiazdy za iluminatorem, zakończyła się wraz z wiadomością od Codexa.
- Siedzimy w kantynie, dołączasz?
Uśmiechnął się. Kiedy była robota, spinali się i działali, ale po wszystkim byli kumplami, niemal przyjaciółmi. I niech go porwą lub rozwalą, ale jego ludzie byli jednymi z najlepszych przyjaciół jakich miał.
- Jasne, zaraz do was przyjdę.
Awatar użytkownika
Gveir
Gracz
 
Posty: 121
Rejestracja: 7 Kwi 2018, o 14:10

Re: [Hosnian Prime] Strach tkwi w oku patrzącego...

Postprzez Serith Tallav » 14 Cze 2018, o 17:38

Komisja była niespodziewanie całkiem interesująca, na początku Serith sądził, że będą to jakieś długie rozmowy, przekonywanie profesora o tym dlaczego warto ich przyjąć pod swoje skrzydła... Ale okazało się całkiem inaczej, zebrani kandydaci prezentowali swoje umiejętności, wynalazki, aby komisja zwróciła na nich swoją uwagę... Arystokraci nie pokazali niczego ciekawego, widać było, że myśleli, że jak pochodzą z wysoko urodzonych rodzin to należy im się wszystko, jednak rzeczywistość była nieco inna. Tallav po prostu nie znosił bufoniastej postawy jaką część członków jego stanu społecznego prezentowała. Po słowach asystenta, aby nie przejmować się "groźbami" wypowiadanych przez błękitno krwistych, porucznik po prostu się szyderczo uśmiechnął nadal obserwując kolejkę kandydatów.
Gdy do komisji podszedł nastoletni chłopak nie było by w tym nic dziwnego, ale gdy powiedział, że nic nie zaprezentuje od razu zaintrygowało to Seritha, a gdy zobaczył jak wchodzi w stół od razu to zafascynowanie przerodziło się w potencjalne zagrożenie. Zobaczył, że Lucius podobnie zareagował, nawet już ruszył, aby zlikwidować niebezpieczeństwo, ale szybko się zatrzymał i cofnął widząc, że jednak sytuacja nie był tym na co się zapowiadała. Serith nigdy nie sądził, że da się tak wymanewrować jakiemuś nastolatkowi. Wiedział jedno, musi załatwić od pułkownika jakiś sprzęt do wykrywania pola maskującego... Nigdy więcej...
Do biurka komisji podeszła mała dziewczynka, Tallav nieco się wyłączył w tym momencie zastanawiając się nieco nad dalszymi planami po komisji, a jego myśli przeszły na jego oddział, na wspomnienia od tych złych koszmarnych, po te szczęśliwe wesołe. W pewnym momencie usłyszał dźwięki z jego rodzimej planety, jak dawno nie słyszał tych pięknych odgłosów, zaczęło przypominać mu się dzieciństwo... Ten szum wody i drzew, śpiew ptaków, poczuł się bardzo dobrze, przyjemnie. Dopiero w tej chwili wyrwał się z tego uczucia uświadamiając sobie skąd mógł to słyszeć skoro nie był na Karfeddionie, teraz ujrzał urządzenie dziewczynki, które w tej samej chwili wydało z siebie zgrzyt i umilkło. To jak ta mała istotka szybko naprawiała swoją zabawkę na prawdę było imponujące... A wręcz zaskakujące. Porucznik przyjrzał się jej jeszcze dokładniej, ale jej ruchy były z taką prędkością, że wydawało mu się iż rozmazują się one... Nie wiedzieć czemu, ale zanotował sobie w głowie, aby może się tej dziewczynce potem przyjrzeć bliżej... Było jeszcze kilku kandydatów, ale wreszcie cała komisja dobiegła do końca, o dziwo te godziny spędzone na przesłuchaniu nie ciągnęły się, ani nie nużyły, były... Ciekawe...
Zaraz po zakończeniu obrad, Serith podszedł do naukowca, dając uprzednio rozkaz swoim ludziom, aby przygotowali się do wyjścia z profesorem. Czarnowłosy mężczyzna stanął obok Shito czekając na niego, gdy ten w tym czasie zbierał swoje datapady.
- I jak panie Tallav, nie zanudził się pan? - odpowiedział w swoim stylu, z nieco szyderczym uśmieszkiem.
- Szczerze... Było całkiem interesująco... - odrzekł mu porucznik.
- Doprawdy? - widać było, że Arado raczej nie spodziewał się takiej odpowiedzi.
- O tak. Jeżeli chodziło o istoty z jakimiś wzorami to to nie przyciągało tak uwagi, ale natomiast jeżeli chodzi o kogoś kto prezentował jakieś urządzenia swojej roboty to muszę przyznać, że mnie to zainteresowało. Na przykład ten nastolatek z hologramem... Co prawda na początku mnie to zaniepokoiło, z resztą pewnie sam profesorze widziałeś jak jeden z moich ludzi już startował... Ale jest to na pewno coś niebywałego, żeby stworzyć takie coś we własnym domu...
- Tak, widzę w nim wielki potencjał, a gdy ktoś nim odpowiednio pokieruje może stać się genialnym umysłem. Mam nadzieję, że to nie jedna sztuczka, którą nas zaskoczy...
- O nie, nie chciałbym czegoś podobnego... Dałem się wyrolować nastolatkowi... - Serith nieco się uśmiechnął. - Jak Pan będzie gotów, to czekamy przy drzwiach. - kiwnął głową, po czym odszedł do swoich ludzi. Po paru chwilach wyszli z pokoju kierując się do kwatery Shito, gdzie dotarli bez problemu. Tallav szybko ustawił warty - jedna osoba pilnowała bezpośrednio profesora, zaś druga zajmowała się kamerami i kontrolowaniem urządzeń rozmieszczonych przez Inkwizycje. Jako, że profesor raczej miał zamiar spędzić resztę dnia przy papierkowej robocie i to w swoim pomieszczeniu nie widział potrzeby, aby angażować więcej ludzi, a poza tym chciał dać im nieco więcej odpoczynku. Pierwszą wartę przy samym Shito wziął on sam, natomiast Elayne poszła obserwować sytuację z monitoringu, we wszystkich salach i pokojach gdzie rozmieścili kamery i wszelakie urządzenia nasłuchowe. Naya i Lucius odeszli na swoją przerwę...

***



Warta nieco się ciągnęła, Arado tak się wciągnął w swoją pracę, przez co niezbyt często odzywał się do swojego "anioła stróża". Po paru godzinach do kwatery profesora wszedł Lucius, a swoją obecnością oznajmiał, że Tallavowi, że jego pierwsza warta dobiegła końca. Serith wyszedł z pomieszczenia kierując się w stronę swojego pokoju. Po drodze zauważył, że korytarzem idzie Elayne, delikatnie przyśpieszył, aby wyrównać z nią krok. Blondynka spodziewała się, że porucznik prędzej czy później się z nią spotka. Szli chwilę w milczeniu, aż wreszcie Serith się odezwał.
- Wiesz, że musiałem kogoś wczoraj wysłać, żeby to wszystko zamontował?
- Wiem.
- Byłaś akurat wolna, więc musiałem Ciebie posłać, sam nie spodziewałem się tej komisji.
- Rozumiem, ale nie rozumiem dlaczego mi to tłumaczysz?
- Wczoraj, po twoim głosie było słychać... Jakbyś była obrażona, pogniewana?
- Zmęczona i tyle. Serith nie jestem obrażona, ani pogniewana. Wydałeś mi rozkaz i ja z większym czy mniejszym entuzjazmem go wykonam, to, że jesteśmy razem nie oznacza,że musisz mi się tłumaczyć z powodów swojego rozkazu. Jesteś moim przełożonym i nie chce, żeby przez naszą relacje dawał mi jakąś taryfę ulgową, dobra? - odpowiedziała stanowczo, aczkolwiek nadal spokojnie. Tallav spojrzał na nią pozostając chwile w milczeniu ostatecznie kiwając głową na potwierdzenie. Przez tą rozmowę nawet nie spostrzegł, że już stali przed drzwiami do jej pokoju.
- Bez taryfy ulgowej - powtórzyła Elayne.
- Bez-taryfy-ulgowej - powiedział po niej Serith nieco się uśmiechając, co odwzajemniła blondynka.
- A teraz wybacz, ale chce nieco odpocząć... Sama. - Porucnik wcisnął przycisk odpowiedzialny za otwarcie drzwi i delikatnie wepchał do kwatery jego zastępce. Od razu całując ją po tym.
- Nie chciał, żeby ktoś widział na korytarzu. - odpowiedział z uśmiechem. - W takim razie miłego wypoczynku... Sierżancie. - mrugnął do niej i wyszedł z kwatery zamykając za sobą drzwi. Poprawił nieco swoje ubranie i udał się do swojego pomieszczenia. Usiadł na łóżku, spoglądając na chwilę na podłogę, po czym skierował swój wzrok w róg, gdzie leżało "coś" przykryte narzutą. Wstał i podszedł tam ściągając materiał i odsłaniając swoje nowe uzbrojenie, wziął je bliżej łóżka ponownie na nim siadając i zaczynając nieco bawić się nim, a konkretniej precyzując nieco niektóre parametry zbroi, tak aby było spersonalizowane pod porucznika, oczywiście zrobił to tylko w tych miejscach, gdzie mógł to ustawić bez zakładanie pancerza na siebie. Na tym minęło mu dosyć dłuższa chwila, która zamieniła się w niemal godzinę.


***



Tallav odłożył ponownie zbroje do "opakowania" przenosząc ją w róg pokoju i nakrywając narzutą, tak aby ktoś kto wejdzie do pokoju nie mógł od razu jej zauważyć. Dowódca oddziału "Ryloth" nachylił się do jednej z półek, którą miał w szafce nocnej i wyciągnął z niej komunikator dalekiego zasięgu. Podszedł do małego biurka z krzesłem i zasiadł tam kładąc komunikator na blacie. Serith szybko wklepał odpowiednie kody, które jeszcze mocniej szyfrowały połączenie, wreszcie po paru minutach odpalił odpowiedni kanał, a przed nim wyświetliła się sylwetka pułkownika Borgisa siedzącego na fotelu.
- Dawno się nie kontaktowałeś Tallav. - zaczął jego przełożony w typowy dla siebie sposób wypluwając słowa z prędkością światła.
- Rozumiem Pułkowniku, ale mam sporo roboty, a mało ludzi, często wypadają też niespodziewane komisje, na których ma być profesor. - odpowiedział porucznik.
- Dobrze już Tallav, chce raport.
- Tak jest. - rozpoczął potwierdzeniem. - Tak na prawdę nic się póki co nie dzieje, jest spokojnie nad wyraz spokojnie. Stale chronimy Shito, dzień i noc w odpowiednich wartach. Opilko infiltruje środowisku studentów - Chissów, ale nie mamy na razie dużych postępów. Doszliśmy do tego, że rektor ma jakąś kochankę na uczelni bodajże nazywa się Gaawala, i że rektor miał jakieś "nietypowe zachowanie", ale nic konkretniej Opilko mi nie przekazał. Dziwne było to, że jak dzisiaj mieliśmy komisje, to rektor wziął wolne... Ale może w ogóle nie mieć nic wspólnego ze sprawą, i ty tylko moje urojenia. To na razie jedyne do czego doszliśmy, sir. - skończył swój krótki raport. Borgis nieco się zastanowił nad jego słowami, aż w końcu się odezwał ale tym razem wolno i spokojnie, Tallav już wiedział, że w takim razie coś musiało go w jego raporcie zainteresować.
- Interesujące... Róbcie dalej swoje, pamiętajcie, że nie ignorujcie tego co wam mówi przeczucie, chociażby to miało być najgłupsze na świecie. Bez odbioru. - zaraz po tym sylwetka pułkownika zniknęła, kończąc rozmowę. Serith głęboko odetchnął, może ta rozmowa z Borgisem nie był za długo, ale każda wymiana zdań z nim był na swój sposób ciężka i intrygująca, widać było, że ma sporą wiedzę, a także jakieś swoje przeczucie, myślenie, które bardzo szybko naprowadza go na właściwe wnioski. Wyłączył komunikator i odłożył go na swoje miejsce, Był już wieczór, do zmiany warty było jeszcze półtora godziny, postanowił się nieco rozluźnić i posłuchać muzyki. Spokojnie zdjął buty i położył się na swoim łóżku, czekając aż datapad zaalarmuje go o nadejściu jego zmiany...
Awatar użytkownika
Serith Tallav
Gracz
 
Posty: 183
Rejestracja: 17 Lip 2017, o 22:43
Miejscowość: Rzeszów

Re: [Hosnian Prime] Strach tkwi w oku patrzącego...

Postprzez Mistrz Gry » 14 Cze 2018, o 17:38

Gveir

Kiedy zaproszony wiadomością Codexa wszedł do kantyny, jego kompani już siedzieli nad kartami i kończyli pierwszą partię pazaaka. Na widok dowódcy przerwali i odsuneli ze stołu część rzeczy, by zrobić mu miejsce. Hexa jeszcze nie było, najwyraźniej lekarze uparli się zatrzymać go na badaniach. Kiedy się dosiadł, Neya szeptem dokończyła zdanie, które najwyraźniej mówiła, zanim się pojawił.
- Widzicie o tamtych w kącie? Ponoć dotarli tu trzy standardowe godziny temu.
Wskazała nieznacznym ruchem głowy na grupkę pięciu mężczyzn w rogu kantyny, dalej od całej reszty załogi. Na pierwszy rzut oka się wyróżniali. W przeciwieństwie do reszty załogi niszczyciela byli wyżsi, umięśnieni, ubrani w nieregulaminowe stroje i poznaczeni bliznami po całym ciele. Spode łba patrzyli na wszystko wokół, miny mieli kwaśne. Ogólnie wyglądali prędzej jak banda zakapiorów niż żołnierze.
- Jak myślicie, po co tu są? - ciągnął Codex.
- Nie wiem, może to najemnicy, którzy coś lub kogoś właśnie przywieźli.
- Tutaj? Wpuściliby ich tak? Nie sądzę. Eee starczy tego pierdolenia, Neya rozdawaj.
Gveir spojrzał w stronę wspomnianej grupy. Wtedy napotkał spojrzenie jednego z mężczyzn. Ten patrzył się wprost na niego, nie spuszczając wzroku. Złapał z nim kontakt wzrokowy, jakby chciał rzucić mu wyzwanie. Gveir miał dziwne przeczucie, że skądś zna tego mężczyznę, ale nie mógł sobie przypomnieć skąd.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

PoprzedniaNastępna

Wróć do Archiwum