Content

Archiwum

[Hosnian Prime] Strach tkwi w oku patrzącego...

Re: [Hosnian Prime] Strach tkwi w oku patrzącego...

Postprzez Mistrz Gry » 9 Wrz 2018, o 05:42

Serith

Gdy wyciągnął broń, rozległ się krzyk przerażenia, który po jego słowach przeszedł w płacz i szlochanie. Dwie kobiety, obie tak samo przerażone, trzęsły się przed nim w płaczu. Dopiero po kilkunastu sekundach jedna z nich zdołala się opanować na tyle, by zacząć cokolwiek mówić.
- My... my nie chciałyśmy. Bałyśmy się - jej głos łamał się, a kobieta trzęsła się przytulona do towarzyszki - Te dzieciaki i ich rodziny... przychodziły tutaj normalnie i ich zapisywałyśmy. Potem, zwykle wieczorem, przychodzili jacyś mężczyźni... gangsterzy... i dawali listę, kogo wykreśli i czyje akta usunąć z bazy. Grozili nam...
Lucius nadal stał niewzruszony z bronią w reku wycelowaną w stronę kobiet. O ile potrafił ocenić, ich reakcja zdawała się autentyczna i naprawdę się bały. Jeśli to, co mówiły, było prawdą, nie zwalniało to ich od winy, ale przynajmniej tłumaczyło motyw.
- Oni chyba zabierali gdzieś tamte dzieciaki. Nie wiem, gdzie - dodała druga. - Myślałam, że wywożą je na zlecenie jakiś bogatych snobów, co to nie mogą znieść, że ktoś z pospólstwa okazał się być lepszy niż ich własni synowie i córki. Były już z nimi afery i myślałam, że to jeden z ich pomysłów na zemstę.
Grożono nam - dodała znowu pierwsza. - Mówili, że wywiozą też i nas. Nie mam pojęcia, co robili z dzieciakami. Kazali trzymać gęby na kłódki. Jedyne, co się dowiedziałam, to, że ci goście mogą być z jednego z gangów z dzielnic poniżej, może z Furii.
- Mam kopie tych akt - druga, młodsza z kobiet przerwała koleżance i wywołała zaskoczenie zarówno u niej jak i trochę u Luciusa. - Nie wiem, czemu to robiłam, może jakieś przeczucie miałam... Damy panu, co pan tylko chce!

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry

Gveir

Gangsterzy właściwie nie mieli szans. Mało tego, o jakichkolwiek szansach nie mogło być nawet mowy. Dla wyszkolonego oddziału komandosów byli wystawieni niczym owieczki na rzeź. jedynym wyjątkiem był ich cel - Bin Bin. ten dostąpił zaszczytu przeżycia tej chwili, by już niedługo potem pojawić się na "Novie" i spowiadać, co robił w gościnie u Furii.
Na pojedyncze słowo-rozkaz swojego dowódcy, Codex wypuścił strzał ogłuszający prosto w roześmianą twarz Bin Bina. Ten nie zdążył nawet zwalić się na podłogę, a trzymane przez niego piwo rozlać po niej, gdy w ślad za pierwszym strzałem poszły granaty hukowe, a Hex odpalił ładunki, odcinając całą wieżę od prądu. Pozostali mężczyźni byli tak zaskoczeni, że nie zdążyli nawet ruszyć się z miejsca, gdy pierwsza trójka spośród nich padła martwa z przestrzelonymi klatkami piersiowymi lub głową zamienioną w dymiącą miazgę. To jednak mogli zobaczyć jedynie członkowie oddziału Gveira. Pogrążone w ciemności pomieszczenia trzeciego poziomu już wkrótce miały się stać grobem dla kolejnej trójki ludzi Furii. Jedynie jeden z nich, raczej odruchowo, zrobił krok w stronę panelu komputera, który obsługiwał droidy. Potem jednak dołączył do kompanów.
W sali momentalnie zapadła cisza. W trybie noktowizji Gveir widział tylko, jak jego ludzie wykonują dalsza część rozkazów. Guru i Neya chwycili Bin Bina za ręce i nieprzytomnego zawlekli w stronę schodów, którymi dotarła tu grupa ich dowódcy. osłaniani przez swoich kompanów, dotarli z ciałem aż pod wyjście z wieży. Tam zobaczyli, ze wybuchy Hexa skutecznie odwróciły uwagę gangsterów, a kanonierka, która zbliżyła się nad plac jeszcze skuteczniej skupiła na sobie uwagę. Na krótko, bowiem otwierając ogień dała do zrozumienia, ze nie będzie tolerować gapiów.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry

Opliko

Jego przybycie okazało się zaskoczeniem dla profesora, który najwyraźniej przeżywał też ciężkie chwile z pułkownikiem. Na ile chiss zdążył poznać Borgisa, to rozmowy z nim nigdy nie należały do prostych, nawet te zwykłe i spokojne. Być może ich przełożony również miał do Shito swoje pytania. opliko zaś dołożył jeszcze trochę do tego bagażu stresu.
- Furia? Ale, że jak? Wytłumacz mi jeszcze raz...
- Profesorze, proszę. Działamy dla Pańskiego dobra i zależy nam na usłyszeniu prawdy. Wielu ludzi dzisiaj zginęło, by zachować pana przy życiu i musimy wiedzieć. Mój człowiek nie zadawałby pytań, gdyby nie miał stosownych przypuszczeń.
Ton głosu Borgisa był spokojny i opanowany. Mówił wolno, ukazując drugą ze swoich osobowości. Przynajmniej teraz można było go bez trudu zrozumieć. Co jednak dało się zauważyć, nie spuszczał wzroku z profesora.
- Ja... no dobrze - Shito westchnął i przetarł spocone od nerwów czoło - Dobrze, już dobrze. Należałoby się przyznać... Rzeczywiście, kupowałem od Furii paliwo zanieczyszczone uranem. Przez różnych pośredników, więc nie dziwne, ze usłyszałeś od jednego z handlarzy, że u niego byłem. Na pewno też dało się mnie rozpoznać na jednej czy drugiej kamerze. Ja... prowadzę specjalny projekt i potrzebowałem uranu, a lepiej było żeby nikt nie wiedział o nim za wcześnie. Znaczy... o tym projekcie. Nie chciałem o nim mówić, bo ostatnio wszystko robię dla Inkwizycji i chciałem mieć coś... coś własnego. Takie moje dziecko. Wiem, to było skrajnie nieodpowiedzialne, ale nie mogłem usiedzieć na miejscu. No i chyba ta cała Furia się na mnie wkurzyła, jak podniosła ceny, a ja powiedziałem, że za takie kredyty to mogą sobie darować. Chyba pomyśleli, że mogę ich wydać... Na dowód mam te plany w domu. Ciężko wytłumaczyć mój pomysł bez nich, to skomplikowane, ale jeśli pułkownik by zezwolił i przydzielił obstawę to może pojechałbym na miejsce i przywiózł wszystko do okazania?
- Opliko, co o tym sądzisz? - zwrócił się do chissa Borgis.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Hosnian Prime] Strach tkwi w oku patrzącego...

Postprzez Gveir » 9 Wrz 2018, o 15:48

Javelin 3-2 zadziałał niczym precyzyjny układ. Pomimo początkowych raportów odnośnie siły i możliwości Furii, okazali się być leniwymi kryminalistami z nadmiarem siły ognia. Pławiąc się w kredytach i obstawianych walkach, opuścili gardę. Nie sądzili, że ktoś może odciąć ich od zasilania, zdobyć plany i uderzyć precyzyjnie. Nieprzytomny Bin-Bin, niesiony przez dwójkę jego ludzi, stanowił zdobycz i świadectwo precyzji komandosów.
- Kanonierka, odpal rakiety w magazyn z droidami. Przesyłam obraz budynku. - wyrzucił z w link. Na holoprojektorze, wyświetlił położenie statku, niemal podziwiając spustoszenie jakie siała załoga.
- Neya, Codex. Zostajecie tutaj, Codex leć na czwarte piętro i plantuj to - wręczył mu silny ładunek burzący, wykorzystywany do niszczenia ścian czy stropów, taki sam, jakiego użyli niedawno. - Plantujesz w tym pylonie, ja, Hex i Guru w reszcie. Wrócimy za 5.

Ruszyli trójką, sprawnie rozmieszczając ładunki w strategicznych punktach. Odcięci od energii i łączności, gangsterzy nie stanowili przeszkody. Padali z dziurami wypalonymi przez blastery E-12. Nowa broń pokazywała na co ją stać, idealnie zgrywając się z komandosami. Wraz z potężnym hukiem eksplozji magazynu, będącego domem dla droidów, Javelin 3-2 dokonał ewakuacji z wież wprost na plac. Ostrzeliwując co bardziej krewkich, zarówno komandosi jak i kanonierka, kończyli swoją misję. Zapakowanie nieprzytomnego figuranta, a potem zniknięcie w wnętrzu statku, było crescendo ich koncertu.
Odlatując na znaczną odległość, Gveir uruchomił zapalniki ładunków, grzebiąc wieże i pozostałych członków Furii pod gruzami. Nawet jeśli zdołali przetrwać, to integralność gangu poszła w rozsypkę. Miną miesiące, zanim ocalali gangsterzy zdołają podjąć jakąkolwiek akcję. Wraz z wznoszeniem się ku atmosferze, Gveir usiadł i oparł głowę o ścianę statku. Przez chwilę sądził, iż droidy zostaną uruchomione, a ich czeka ciężka walka i śmierć. Wraz z zbliżaniem się do Novy, owe myśli rozpływały się w nicości.


Na ISD Nova

Kanonierka wylądowała w hangarze. Nie wyróżniała się niczym - standardowe oznaczenia, standardowy model produkowany przez Imperium. Inną sprawą była wysoce wyszkolona i sprawna załoga, operująca na opancerzonym i świetnie uzbrojonym statku. Bin-Bin był już przytomny i skuty kajdankami. Prowadzony przez Guru i Hexa, będących po boku. Z tyłu szła Neya, gotowa ogłuszyć bądź zastrzelić więźnia. Przód otwierał Codex.
Sierżant podziękował załodze kanonierki, wymieniając krótkie, żołnierskie uściski dłoni, życząc powodzenia i rychłego spotkania, gdyż lubił pracować z ekspertami.
Niedawno wesoły, wśród swoich kolegów, figurant pozostawał pod wpływem szoku. Najwyraźniej pogodził się z swoim losem, podporządkowując wszelkim poleceniom komandosów. Wszystko to nie budziłoby jakiejkolwiek ciekawości, gdyby byli ubrani w zwykłe mundury czy pancerze Szturmowców. Ich matowoczarne, nowoczesne zbroje Storm Commando przyciągały wzrok, a więzień budził ciekawość.
Pakując się do windy, Gveir wcisnął guziki rozkazując urządzeniu, by dowiozła ich do poziomu zajmowanego przez pułkownika.
Awatar użytkownika
Gveir
Gracz
 
Posty: 121
Rejestracja: 7 Kwi 2018, o 14:10

Re: [Hosnian Prime] Strach tkwi w oku patrzącego...

Postprzez Serith Tallav » 13 Wrz 2018, o 17:47

Teraz wszystko się okazało. Współpracowały z gangsterami... Pod przymusem współpracowały z gangusami... Lucius wypuścił powietrzę z ust jakby już zmęczony tym wszystkim. Nie mógł zrozumieć do końca postawy kobiet, zamiast zgłosić to do odpowiednich służb to wolały poddać się pogróżką bandziorów. W tym momencie mężczyzna zabrał akta i szybko je przewertował, tak jak podejrzewał te dwa dzieciaki, najbardziej zdolne. Nie chciał myśleć do czego miały one posłużyć bandziorom. Zabezpieczył i schował pistolet zza pas.
- Nie rozumiem was ludzie, ciężko było to zgłosić ISB? Lepiej było iść i wpadać w jeszcze większe bagno?! - pokiwał głową na boki. - To, że wam grożono pewnie wam pomoże, ale idziecie teraz ze mną, do oficera. - w tym momencie zabrał holopad ze stołu. Podszedł do drzwi i mocnym walnięciem pięści nacisnął guzik odpowiedzialny za otwarcie wrót.
- Idziemy. - rozkazał kobietą Lucius, które posłusznie wyszły z pokoju nadal z przerażonymi minami. Ruszył razem z nimi, ponownie mijając przechodniów, kierował się z nimi do strefy ewakuacyjnej, w której je poprzednim razem znalazł. Gdy tylko do niej dotarli podszedł do drzwi gdzie ISB urządziło sobie tymczasową kwaterę do przesłuchań, akurat stał przy niej jeden z funkcjonariuszy. Już otwierał usta, aby zatrzymać Luciusa, ale ten szybko wyjął swój identyfikator. Pracownik ISB przyjrzał się jej, po czym otworzył szerzej oczy i odsunął się na bok.
- Proszę... - powiedział do Luciusa. Ten otworzył drzwi. Aktualnie przy biurku siedział oficer i czytał coś w datapadzie nucąc sobie jakąś ostatnio popularną piosenkę w holonecie. Podwładny Seritha stanął przed blatem i jemu także pokazał swoją legitymację, gdy ten poparzył na niego pytająco wzrokiem. Spojrzał na dokument, i spojrzał na Luciusa.
- O co chodzi? - zapytał go oficer.
- Te panie mają pewne informacje, którymi chciały się podzielić. Przypomniało się im parę rzeczy. - obrócił głowę w jej stronę. Oficer spojrzał na nie.
- Zatem proszę usiąść. - powiedział do nich oficer. Lucius cofnął się w stronę drzwi. Funkcjonariusz ISB, wiedział co się kroi i nie miał zamiaru zatrzymywać członka Inkwizycji.
Wyszedł z "pokoju przesłuchań" i ruszył gdzieś w stronę bardziej ustronnych miejsc. Przeszedł parę korytarzy, wreszcie wchodząc w zakazaną strefę, którą pilnował kolejny z funkcjonariuszy ISB, ale po okazaniu identyfikatora nie zadawał już zbędnych pytań. Dotarł do jednego z pokoi, chyba to był jakiś gabinet, albo mała sala, nie było to zbytnio ważne. Wziął głębszy oddech po czym odpalił kodowaną wojskową linię do Borgisa. Xavier szybko odebrał połączenie.
- Kapral Lucius, meldować - powiedział jakby nieco spodziewał się tego kontaktu.
- Pułkowniku, poszedłem tropem tych zaginionych dzieciaków. - na sekundkę przerwał, aby dowódca sobie to zakodował w głowie. - Przejrzałem kamery i okazało się, że te dzieciaki zgłosiły się do sekretariatu... Wysyłam właśnie obraz kamery. - na chwilę przerwał biorąc kolejny oddech, jednocześnie wysyłając Borgisowi film z kamer przy pomocy swojego datapada. - Przycisnąłem sekretarki i wyjawiły nieco informacji, otóż wieczorami przychodzili do nich gangsterzy, którzy dawali im nazwiska do wykreślenia i nizczenia akt, co wykonywały pod groźbą. - na chwilę zakończył swoją wypowiedź, ale potem kontynuował. - Z tego co dalej się dowiedziałem to podobno bandziory gdzieś zabierały dzieci. Ostatnie dzieci to Zef Rendix, nastolatek, który zbudował sondę maskującą i dziewczynka Kira Queef, która była bardzo uzdolniona technicznie. Sekretarki, na nasze szczęście skopiowały akta i już panu przesyłam. Wspominały, że ten gang, który to robił to Furia. - w tym momencie Lucius szybko nacisnął opcję odpowiedzialną za przesłanie plików-akt dzieci na swoim datapadzie.
- A i Sir, sekretarki oddałem do przesłuchania lokalnemu oficerowi ISB. Czekam na dalsze instrukcje. - odpowiedział siedząc na krześle w jakimś pokoju. W jego głosie było słychać zmęczenie tym dniem i z wielką chęcią by chociaż chwilę odpoczął.
Awatar użytkownika
Serith Tallav
Gracz
 
Posty: 183
Rejestracja: 17 Lip 2017, o 22:43
Miejscowość: Rzeszów

Re: [Hosnian Prime] Strach tkwi w oku patrzącego...

Postprzez Mistrz Gry » 18 Wrz 2018, o 19:38

Gveir

Jego oddział przechodził przez tłum załogi, która na ich widok rozstępowała się na boki. Robili wrażenie. Po niedawnych wydarzeniach nie tylko na Hosnian Prime, ale i przede wszystkim na Bastionie ludzie z uwagą przyglądali się każdemu, nawet małemu, sukcesowi imperialnych służb i wojska. Potrzebowali dobrych wieści, jakichkolwiek. Widok pojmanego więźnia i profesjonalnych komandosów podnosił wszystkim morale.
Piętro pułkownika było już mniej ruchliwe. Na pewno po zamachu wypuścił w teren kogo mógł, by jak najszybciej zebrać informację. Na statku mogli pozostać tylko ci, którzy właśnie przynieśli mu coś ważnego. Oddział Javelin był jednym z nich. Niesiony przez nich Bin Bin wraz z informacjami, które posiadał był niczym przedwczesna paczka na święta. Którekolwiek. Chociaż w przypadku ludzi takich jak Borgis nie wiadomo, czy jakiekolwiek obchodzili. Ich więzień szedł posłusznie, nie stawiał oporu i zdawał się być rzeczywiście pogodzony ze swoją sytuacją. Szans na ucieczkę nie miał, więc pewnie właśnie myślał, jak wyjść z tej sytuacji z życiem. Niestety nie wiedział, że bagno, w którym tkwił, w najlepszym wypadku wciągnie go na Kessel. W najgorszym... no cóż, przestanie mieć inne zmartwienia.
Pułkownika nie było w jego biurze, gdy tam dotarli i nikt z przypadkowych żołnierzy nie wskazał im jego miejsca pobytu. Borgis wiedział o ich przybyciu, więc należało jedynie poczekać, bo niemożliwym było, że nie chciał osobiście przesłuchać więźnia. Jego opóźnienie sugerowało jednak, że nie tylko oddział Javelin przyniósł coś przydatnego.
W końcu Borgis nadszedł korytarzem wraz z dwójką żołnierzy, raczej dla asysty, zwykłych szeregowców w białych pancerzach. Na widok Bin Bina trzymanego na muszce uniósł w zdziwieniu brwi. Człowiek, którego spodziewał się ratować, stał przed nim trzymany przez jego ludzi niczym więzień.
- GV-3921, czy ja o czymś nie wiem? Co znaleźliście w siedzibie Furii, że Bin Bin z ofiary stał się waszym więźniem?

Serith

Jego głowę wypełniały szumy, pulsujce w uszach nieokreślonymi ruchami jakiegoś płynu. Czuł go wszędzie wokół, ale też w nozdrzach czy przed powiekami. Jego usta zasklepiała rurka z tworzywa, którą jego organizm łapczywie czerpał powietrze. Z wolna otworzył oczy. Zielonkawy poblask płynu niemal od razu wypełnił przestrzeń przed nim. Zza ścian zbiornika widział jakieś niewyraźne kształty, ale nie mógł skupić na nich wzroku. Obok jego policzka przeleciało kilka bąbelków. Czuł przyjemne otępienie. Ze zdziwieniem odkrył, że posiada świadomość swoich kończyn, ale jest zbyt odrętwiały, by się ruszyć.
- Brulbr brb bluurb...
Kształty po drugiej stronie zbiornika coś powiedziały i chyba spojrzały na niego. Po chwili odeszły, a Serith poczuł, że chce mu się spać. Postanowił jeszcze chwilę odpocząć.

- Wracaj na Novę. Wyślę drugą grupę, by szukała dzieciaków. Po powrocie napisz raport i przerwa. Pozostawaj jednak w gotowości. Bez odbioru.
Rozmowa z Borgisem była krótka, choć tym razem mówił spokojnie. Najwyraźniej był czymś właśnie zajęty. Może to i dobrze, bo oznaczało, że analizuje zgromadzone przez nich tropy i ślady. Tym samym wszystko wskazywało na to, że pozostałym grupom udało się też coś odkryć. Można było się spodziewać, że niedługo zrobi jakąś odprawę, skupiając się też na ostatnich wydarzeniach.
Lucius pozostawił sprawy na kampusie akademii w rękach służb policyjnych i udał się w pobliże miejsca, skąd wezwał transport na niszczyciel Inkwizycji. W trakcie lotu skupił się na przrjrzeniu wiadomości z holonetu, ale te jednak nie poprawiły mu nastroju. W innej części Imperium zdarzył się kolejny zamach. Na Bastionie tragedia była jednak o wiele większa.

...których spora część runęła na planetę. Mimo heroicznych wysiłków obsługi naziemnej obrony planetarnej, niezliczone fragmenty Zwycięzcy uderzyły w stolicę, powodując gigantyczne zniszczenia. Wciąż trwa akcja ratownicza, lecz nieoficjalnie mówi się o milionach zabitych i rannych...

Niepokoił się, jak mocno w ostatnim czasie wszelkiej masy terroryści dawali się we znaki władzom i niszczyli życie porządnych obywateli Imperium.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Hosnian Prime] Strach tkwi w oku patrzącego...

Postprzez Gveir » 18 Wrz 2018, o 22:40

Rzecz jasna, Borgisa nie było. Dziwny i ekscentryczny pułkownik zapodział się, zapewne w ferworze ważnych spraw. Bin-bin, jak już zdążył zauważyć Codex, który podzielił się z uwagami z sekcją przez link na temat debilnego przezwiska, był potulny. Właściwie nie obchodziło go, co pułkownik miał z nim zrobić. Wykonać zadanie i odbój. Wchodzenie w szambo Inkwizycji nie było tym, czego pragnął. Ich akcje dalekie były od stricte wojskowego charakteru. Służyli jako cyngle dla pułkownika.

Sam Borgis powitał ich dość chłodno, zdziwiony. Nim zdążył zameldować, oficer wypalił prosto w jego twarz.
- GV-3921, czy ja o czymś nie wiem? Co znaleźliście w siedzibie Furii, że Bin Bin z ofiary stał się waszym więźniem?
- Melduje, że zgodnie z rozkazem, mieliśmy dostarczyć figuranta. Żywego lub martwego. Niedoprecyzowanie rozkazów, jak również luki w danych wywiadowczych, prowadzą do niebezpiecznych sytuacji oraz pomyłek. Pan pułkownik powinien się cieszyć, że udało nam się go pojmać i nie stawiał oporu, bo jako "martwego" czy "ofiarę" - słowa zaakcentował lekkim skinięciem głowy okutej w hełm, w kierunku więźnia - rozumiem ja, jak i wszyscy Storm Commando jako trupa. Rozkaz był na tyle niedoprecyzowany, iż mieliśmy dwie możliwości w zależności od sytuacji: odbicie i ekstrakcja figuranta, lub klasyczna operacja blackops z eliminacją celu. Szczęście, że nie zastrzeliłem go na miejscu, strzałem w głowę, a rozkazałem Codexowi go ogłuszyć. Magazyn pełen droidów bojowych B1 i B2, to wystarczający powód do strzału w czaszkę czy miłosiernego wystrzelania całego gangu. - niemal wyszczekał, bez akcentu, jednostajnym tonem. Czekał.
Awatar użytkownika
Gveir
Gracz
 
Posty: 121
Rejestracja: 7 Kwi 2018, o 14:10

Re: [Hosnian Prime] Strach tkwi w oku patrzącego...

Postprzez Serith Tallav » 19 Wrz 2018, o 20:16

Kolejne wieści z galaktyki i kolejne złe, cholernie złe. Kolejny zamach i to w samej stolicy Imperium, widać było, że terroryści coraz bardziej sobie pozwalają na bardziej śmiałe ruchy. Kiedyś nie było do pomyślenia, aby coś takiego wydarzyło się w Bastionie, tam gdzie wszelakich służb jest multum. Miliony zabitych i rannych... Te wieści w żaden sposób polepszyły samopoczucia Luciusa, zerknął w prawo przez wizjer na szczyty górnych poziomów planety, wrócił wzrokiem na holoprojektor i momentalnie go wyłączył, nie chciał już słuchać kolejnych tragicznych wieści...
Następne minuty lotu spędził zamyślony, aż nieświadomie zaczął obgryzać paznokcie. Wszystko się chrzaniło, nie tylko na Hosnian Prime, ale w całym Imperium. W oczach galaktyki pokazano, że imperialne służby można ograć jak dziecko... To nie tylko straty w ludziach, ale także utrata wizerunku i możliwość dla jakichś wywrotowców, aby głosili swoje utopijne wizje, a dżentelistoty jak banthy będą podążać za takimi populistami...
Lucius nawet nie poczuł, że wylądowali już na okręcie, dopiero uwaga pilota, aby wysiadał ocknęła go z jego marazmu. Zeskoczył z kanonierki, nieco otępiały po dniu pełnym wrażeń. Od razu skierował do krętymi korytarzami ISD Nova do swojej kwatery. Potrzebował nieco otrzeźwienia. Momentalnie ściągnął z siebie ubrania, kurtkę zawieszając w szafie, pistolet odłożył na blat biurka, a brudne rzeczy wrzucił do zsypu. Wszedł do odświeżacza i wziął paru minutowy zimny prysznic, aby ocucić swój umysł i ciało, miał jeszcze raport do napisania. Wyszedł spod prysznica wycierając się i ubierając luźne, wojskowe ciuchy - białą koszulkę i czarne spodnie, każdy żołnierz otrzymywał takie ciuchy do treningów, czy do przebrania gdy mają przerwę od służby.
Wreszcie zasiadł przy biurku, wyjmując swój holopad rozpoczynając pisać raport. Właściwie nigdy czegoś takiego nie pisał, zawsze robił to Serith jako dowódca... No ale po części on teraz został dowódcą oddziału Ryloth... Sam sobie sterem, żeglarzem i okrętem... Więc zaczął... Rozpoczął od opisania lądowania na terenie kampusu naukowego i spotkania z Opilko. Potem mniej więcej napisał o podziale zadań wraz z Chissem i zajęciu się sprawą zaginionych dzieci. Opisał pierwsze spotkanie z sekretarkami, po czym skupił się na tym iż przeszedł oglądać zapisy z kamer, natrafiając na nagrania świadczące o tym, że jednak dzieci i rodzice zgłosili się na uczelnie. Napisał o ponownej konfrontacji z sekretarkami tym razem z nagraniem, starał się ominąć fragment o zastraszeniu i zastępował to słowami, że "użył odpowiednich argumentów" do przekonania ich o wyjawieniu prawdy. Streścił podstawowe informacje o dwóch poszukiwanych dzieciakach - nastolatku Zefie Rendixie oraz dziewczynce Kirze Queef. Opisał to jak dostał akta poszukiwanych i to jak oddał sekretarki w ręce służb ISB oraz ostatecznym kontakcie z Pułkownikiem Xavierem Borgisem.
Sprawdził jeszcze raz to co napisał, tak aby nie zostawić tam jakiś baboli i nacisnął guzik, który był odpowiedzialny za wysłanie raportu do przełożonego. Holopad odłożył całkowicie na biurko i położył się na łóżku włączając przy tym holonet. Przełączył na jakiś kanał rozrywkowy, ale długo się nie naoglądał, bo w pewnym momencie powieki stawały się coraz cięższe, aż w końcu Lucius poddał się ciału i zasnął, w pełni zasłużenie po tym felernym dniu...
Awatar użytkownika
Serith Tallav
Gracz
 
Posty: 183
Rejestracja: 17 Lip 2017, o 22:43
Miejscowość: Rzeszów

Re: [Hosnian Prime] Strach tkwi w oku patrzącego...

Postprzez Opliko » 23 Wrz 2018, o 19:12

Czyli tutaj jednak sprzedawca mówił prawdę... No cóż, być może jednak sytuacja nie jest taka zła. Opliko wciąż jednak miał za mało informacji. No cóż, pomysł profesora wydawał się sensowny, bo jednak porządna obstawa nie da mu próbować żadnych sztuczek.
- Wydaje mi się to dobrym pomysłem. Dopóki nie rozumiemy naszego przeciwnika bardzo trudno jest sformułować skuteczną strategię by go pokonać. Do tego czasu więc musimy działać bardzo ostrożnie. Założyłbym więc, że Akademia nie jest już bezpieczna, bo jak udowodnił ostatni zamach zbyt łatwo tam wprowadzić zamachowca. Zgadzam się więc także z profesorem co do konieczności obstawy.
Chiss w zasadzie był szczerze zainteresowany co profesor robił "na boku". Nie popierał tej postawy - szczególnie, że ten projekt naraził jego pracę dla Inkwizycji - ale rozumiał dlaczego mógłby chcieć się jakoś wyróżnić. To było zwyczajnie... ludzkie. Ich kultura to promowała i nawet Imperium tego nie zmieniło. Być może nawet to pomagało ich rozwojowi.
Sam przecież wbrew społeczeństwu dzielił tę chęć znalezienia własnego miejsca. Przez nią opuścił Dominium i to przez nią skończył w Wywiadzie Imperium. Gdyby nie był tym napędzany pewnie obecnie byłby podoficerem, lub może nawet oficerem w CEDF. No cóż, nie żałował tego wyboru. Nie był fanem życia żołnierza, nawet jeśli mógłby się dostosować.
Więc nawet jeśli rodzina wolałaby by kontynuował ich tradycje, to on był dumny ze swoich wyborów.
Image
Ilość eksplozji przetrwanych przez postać:
Ilość przetrwanych rzutów o ścianę:
Ilość zdrad:
Discord: opliko#3114
Awatar użytkownika
Opliko
Gracz
 
Posty: 265
Rejestracja: 22 Cze 2016, o 13:59

Re: [Hosnian Prime] Strach tkwi w oku patrzącego...

Postprzez Mistrz Gry » 24 Wrz 2018, o 05:52

Serith, Opliko i Gveir

Borgis po odpowiedzi Opliko chwile milczał. Przyglądał się obydwu mężczyznom w pokoju, jakby obydwu próbował prześwietlić na wylot.
- Zgoda, ale musi pan trochę poczekać, profesorze. Trzy dni. Tyle zaczekamy, aż w mieście się uspokoi po zamachu i ostatnich wydarzeniach na Bastionie. Niech służby bezpieczeństwa opanują tłumy. Potem w obstawie pojedzie pan do domu. To tyle Opliko, jesteście wolni. Możecie przygotować się do tej akcji, ale na teraz macie wolne, chyba, że was wezwę. Możecie odejść.
Decyzja pułkownika była dziwna. Zgodził się na odeskortowanie Shito do domu, ale czemu chciał czekać z tym aż tyle czasu? Czemu też pozwolił im tyle siedzieć na Novie? Zrozumiałym jest, że wszyscy jego ludzie potrzebowali teraz odpoczynku, ale całość można było zacząć już jutro. Nie było sensu czekać tyle czasu, tym bardziej, gdy liczyła się każda godzina w próbie wyprzedzenia następnego ruchu napastników.
Rozkaz jednak był rozkazem, więc chiss wyszedł z pokoju razem z pułkownikiem, żegnając się z profesorem. Na odchodnym, Opliko jeszcze zwrócił uwagę, że pod drzwiami profesora na straży stał nie zwykły szturmowiec, ale jeden z komandosów w czarnej zbroi. Niezłą ochronę zapewnił mu Borgis.

***

Borgis stał i słuchał jego wywodu, a kiedy Gveir skończył, wyglądał na odrobinę rozczarowanego. A może to było zmęczenie? Nawet pułkownik nie był niezniszczalny, a dowódca oddziału Javelin nie pamiętał, kiedy ostatnio widział go odpoczywającego.
- Dobrze, ale nie o to pytałem - Borgis westchnął - zresztą nieważne. Przejrzę sobie obraz z waszych kamer i sam pewnie dowiem się, czym nasz Bin Bin zawinił, by z ofiary stać się więźniem. Z twojej wypowiedzi rozumiem też, że gang i jego siedziba są już pewnie wspomnieniem. Weryfikacja danych będzie trudna, ale cóż... Możecie odejść, zostawcie mi go, już sobie z Bin Binem porozmawiam. Ty i twój oddział macie wolne, aż was nie wezwę. jeden z twoich ludzi niech cały czas stoi pod kajuta profesora na straży. Możecie odejść.
Zostawili Bin Bina dwóm szturmowcom, podczas gdy pułkownik dokładnie lustrował wzrokiem ich więźnia. Sam Gveir wybrał spośród swoich jednego pechowca na pierwsza wartę, a sam z resztą poszedł w końcu odpocząć po dwóch misjach jednego dnia.

***

3 dni później

***

Od wydarzeń w Akademii minęło kilka dni i wszyscy zaczynali się już denerwować przedłużająca się przerwą i brakiem rozkazów od dowódcy. Tym bardziej, że nie widzieli członków pozostałych dwóch zespołów, co wyglądało trochę na to, jakby ich Borgis uziemił. W końcu jednak wezwał ich wszystkich do sali treningowej, podobnie jak przy pierwszej odprawie. Było około godziny siódmej czasu lokalnego, gdy zebrali się w jednym pomieszczeniu razem z pułkownikiem, dowódczynią z oddziału Enarc i profesorem.
- Grupy Enarc i Kuat zakończyły poszukiwania zaginionych dzieciaków. Rozmówiłem się już też na ten temat z profesorem Shito. Niestety nie udało nam się odkryć, gdzie zostały wywiezione. Na szczęście, sądzimy, że nie była to zniszczona siedziba Furii, więc możliwe, że nadal żyją. Opliko, dołączysz do grupy Enarc i podążycie ostatnim znalezionym tropem, który po rozmowie z Bin Binem wypłynął na powierzchnię. Przeszukacie magazyny należące do Furii w sektorze obok na niższych poziomach. Ponoć tam Bin Bin, który, jak się okazało z gangiem od dawna współpracował, odbierał od nich nielegalny towar. Z kolei grupa Javelin i Lucius połącza siły w odeskortowaniu profesora. Lucius, będziesz jego osobistym ochroniarzem. Gdy grupa Javelin bedzie zabezpieczać cały teren, ty nie odstępujesz Shito na krok. Odstawicie go do jego mieszkania, stamtąd zabierzecie wszystko, co wam wskaże i któryś z was wraca z tym do mnie. reszta pilnuje profesora i czeka na dalsze rozkazy.
Przydział zadań nie wyglądał na skomplikowany, zastanawiające więc było, czemu czekali z akcją aż trzy dni. Borgis rozejrzał się po zebranych, oczekując pytań bądź innych sugestii. Gdy te nie nastąpiły, odezwał się znowu. Tym samym co poprzednio spokojnym tempem.
- Wszyscy wiedzą, co mają robić. Przygotować się do misji. Grupa Javelin bierzcie już ze sobą pana Shito.

***

- Brlurb... wprf... parsk.
To były pierwsze odgłosy, jakie wydał z siebie po przebudzeniu. Jeszcze nim otworzył oczy, poczuł, że otaczający go płyn opada, a on sam przestaje być unoszony siłą wyporu. Staniecie na nogi było dziwnym uczuciem, potrzebował kilku sekund, by mięśnie przypomniały sobie, do czego służą. Płyn bacty zdążył już cały zniknąć, gdy w końcu otworzył oczy. Jego zbiornik otaczało kilka osób. Wciąż zamglony wzrok nie rozpoznawał jeszcze kształtów, ale był pewny, że to właśnie dwóch lekarzy odpina mu aparat do podający powietrze i wyciąga go ze zbiornika, podtrzymując na barkach. Leki przeciwbólowe musiały jeszcze działać, bo szło mu się dziwnie lekko. wzrok powoli wracał do normalności. Wokół jego zbiornika stało więcej osób. Wśród nich rozpoznał twarze Nayi i Elayne, co było pierwsza dobrą wiadomością po przebudzeniu. Obie dziewczyny wyglądały na strasznie zatroskane, w szczególności jego wybranka, ale widział je całe i zdrowe, co przyniosło mu ulgę. Chociaż, gdzie był Lucius?
W tym samym jednak momencie jego mózg powrócił do wydarzeń w Akademii. Wspomnienia wybuchu i potwornego bólu, kiedy jego ciało się paliło, powróciły z pełna mocą. Odruchowo przebiegł wzrokiem po swoim ciele. Zobaczył świeże blizny po oparzeniach, lśniące wielkimi plamami wśród starej skóry. Włosy w tych miejscach na rękach, nogach, czy klatce piersiowej należały do przeszłości. Szybko pomacał się po czaszce i twarzy. Tutaj na szczęście nie wyczuł zniekształceń skóry spowodowanych przez blizny, ale włosy na głowie niestety nie przetrwały.
Lekarze ułożyli go na łóżku. Zostawili przy nim droida, który sczytywał jego wyniki i pilnował, jakby coś zaczęło się z nim ziać. Powiedzieli, ze wrócą za chwilę, gdy oprzytomnieje, porozmawiać z nim i ocenić stan skóry po oparzeniach.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Hosnian Prime] Strach tkwi w oku patrzącego...

Postprzez Gveir » 26 Wrz 2018, o 02:07

Niejasność rozkazów pułkownika wręcz porażała sierżanta. Mało tego, zadania jakie im stawiał były kuriozalne, ale rozkaz jest rozkazem. Nikt nie był zadowolony z służby w Inkwizycji, ale mieli nadzieje, że pułkownik osiągnie swój cel i zostaną przywróceni do macierzystej jednostki.
Codex jako pierwszy zgłosił się do warty. Zarówno on, jak i Guru, zdążyli wyrazić opinię na ten temat. Sądzili, iż była to swoista kara za złe wykonanie rozkazów. Cóż, nawet on sam przyznał im racje, iż instrukcje pułkownika były dalekie od klarowności. Nawet w pierwotnej wersji.

Nie mniej, wreszcie miał czas, by odpocząć. Siedzą w swojej kajucie, mógł pozwolić sobie na zdjęcie pancerza i szybki prysznic. Włączył holoprojektor, a następnie HoloNet, ustawiając go na wiadomości. Numerem jeden był zamach na Bastionie. Oglądał, niemal z każdego ujęcia, katastrofę jaka rozegrała się na stolicy. Widział moment uderzenia w planetę, szacowane liczby ofiar. Nie czuł wściekłości, żalu czy współczucia. Ktokolwiek dokonał sabotażu, zasługiwał na szybkie wytropienie i odstrzelenie. Mógł tylko przypuszczać, że w pościg za podejrzanymi posłano m.in Storm Commando - choć liczył na to, że nie będą brudzić rąk porządnych żołnierzy.
Równie szybko zmienił kanał, wyświetlając wyniki wyścigów prosto z Zyggerii. Uśmiechnął się lekko, widząc zadowalające go rezultaty. Podpięty dataslate, kilka kliknięć i komend później, był bogatszy o kilka kredytów więcej. Wykonał stałe zlecenie przesyłu pozyskanych środków przez szyfrowane kanały. Neya była świetna i dziękował jej w duchu za nauczenie go owych sztuczek.

**

Trzy dni później, na odprawie, przydzielono im kolejną misję. Niańczenie profesora.
Co prawda stanowili zbrojną eskortę, a Lucius został osobistym ochroniarzem, ale nie zmieniało to faktu. Był ciekaw co nowego wymyśli pułkownik. Po skończonej odprawie zgarnęli Luciusa. Gveir osobiście przekazał mu kody i częstotliwości szyfrowanego kanału.
- Lucius jest dzisiaj częścią sekcji. To szyfrowany kanał, nawet dla pułkownika. Każdy zna rozkazy. W razie akcji, Lucius - zwrócił się do żołnierza. - dowodzę ja, zaraz po mnie Hex. Masz równy stopień z resztą Javelin 3-2, więc nikt nie dozna krzywdy na honorze. Z tego co wiem, jesteś Szturmowcem, jak my kiedyś, więc dasz radę. Kontakt tylko na tym kanale, oczy wszędzie. Strzelamy do wszystkiego co jest wrogie, wchodzi nam w drogę, czegoś chce lub kogoś. Jeden strzał, bez ogłuszania. Hex, wywołaj transporter, poinformuj kanonierkę aby byli w pogotowiu.
Rzecz jasna, cała konwersacja przebiegła podczas drogi do profesora. Gdy tylko zawitali do kwatery uczonego, Javelin zabezpieczył sektor, by Lucius mógł zabrać figuranta.
Awatar użytkownika
Gveir
Gracz
 
Posty: 121
Rejestracja: 7 Kwi 2018, o 14:10

Re: [Hosnian Prime] Strach tkwi w oku patrzącego...

Postprzez Serith Tallav » 26 Wrz 2018, o 12:17

Lucius stał spokojnie na odprawie z rękami splątanymi za plecami. Czuł się nieco nieswojo bez obecności jego drużyny, no ale służba nie wybierała. Parę godzin wcześniej dowiedział się od pułkownika, że w tym czasie będą wypuszczać Seritha z bacty. Cholernie żałował, że nie mógł przy tym być z chęcią zobaczył jak się trzyma jego przyjaciel, ale musiał działać dalej, miał nadzieję, że chociaż w trakcie misji przekażą mu jakieś informacje o stanie Tallava.
Tym czasem dowiedział się o nowej-starej roli jaką miał wypełniać, ponownie miał zostać ochroniarzem profesora, tylko tym razem już wszyscy wiedzieli, że ma ochronę od Imperialnych Służb Bezpieczeństwa... Przynajmniej będzie się czuł bezpieczniej w pancerzu, którego co jak co, ale jeszcze nie miał okazji wypróbować. Jeszcze przed samą odprawą postanowił się nieco pobawić zbroją zmieniając ustawienia pasów i kabur, tak aby przyśpieszyć swoją gotowość nawet o te milisekundy, każdy ułamek mógł zmienić sytuację... Dostosował jeszcze odpowiednio systemy w pancerzu, jak i sprawdzając jakie nowości miała w sobie. Po braku pytań ruszył wraz z oddziałem Gveira.


***


Szedł niedaleko dowódcy Javelina 3-2 słuchając co ma do przekazania w tym czasie wklepując odpowiednią częstotliwość kanału, aby podłączyć się do komunikacji oddziału. Wszedł na połączenie testując czy, aby na pewno go słychać po upewnieniu się nadal przysłuchiwał się wywodowi Gveira. Szczerze powiedziawszy był to dla niego nieco tajemniczy zespół, widział ich tylko raz bez hełmów i z tego co wcześniej się dowiedział to wykonywali bojowe zadania przeciwko gangusom, co mu się bardzo podobało.
- Tak jest. - skwitował na sam koniec potwierdzając tym samym zrozumienie i gotowość do działania. Gdy drzwi do pokoju profesora otworzyły się wszedł razem z resztą i odezwał się.
- Już czas Panie Shito. - jego głos teraz był zmodulowany i stłumiony przez hełm więc mógł brzmieć bardziej mroczno i bez emocjonalnie niż wcześniej jak rozmawiał z Arado. Naukowiec kiwnął głową wstając z krzesła oraz ruszając z oddziałem. Lucius cały czas szedł przy nim, aby go bezpośrednio osłaniać. Wraca do miejsca gdzie nie podobało mu się już tak jak za pierwszym razem... Zamach praktycznie sporo rzeczy zmienił, ale musiał taka służba...


***


Leżał na łóżku, leżał i cholernie dużo myślał... Delikatnie podciągnął się do góry ustawiając się w pozycji półleżącej, poczuł się niekomfortowo przy ruchu, ale przynajmniej nic go póki co nie bolało, chyba nadal podawali mu środki przeciwbólowe. Droid na boku coś tam grzebał przy szafce, ale ostatecznie ustawił się niedaleko Seritha i jakby zastygł, Tallav chyba zrozumiał, że przeszedł na tryb czuwania czy coś takiego, z resztą to teraz nie było dla niego ważne. Siedział tak w tej pozycji wpatrzony przed siebie, jego oczy, jego twarz mówiły wszystko - jego mina mówiła jedno nie wiedział co ze sobą zrobić, po mimo tego, że fizycznie czuł się lepiej to psychicznie... Było dla niego ciężko... Jego myśli były skierowane w wiele stron. Myślał o rodzinie, czy może wiedzą co mu się stało... Na pewno o samym zamachu wiedzą, pewnie media podchwyciły temat, ale czy mają pojęcie o tym co się stało Serithowi? Tego nie był pewien, nie wiedział jak powiedzieć o tym wszystko rodzicom, co zrobią? Jak zareagują? Kolejne myśli skierowane w stronę jego ludzi. Co z Luciusem, nie widział go od zamachu? Nie żyje? Czy gdzieś został skierowany przez pułkownika? Co z Elayne, czy nic się jej nie stało? Co prawda pamiętał, że stała razem z Naya jak wyciągali go ze "słoja". Czy po tym wszystkim będzie chciała być z nim, kimś kto wygląda teraz jak wrak, jak jakiś potwór... Wygląd, teraz złapał kolejne przemyślenia. Lekko obrócił głowę w lewo spoglądając na swoje ramie, no tak mógł się tego domyślić jego tatuaż rozszarpany i ledwie zostały z niego dwie czarne kreski. Jego włosy na głowie były już przeszłością. Ba! Jego brwi, włosy na rękach, nogach to samo... Co dalej z jego karierą w wojsku? Co z Annorem, uświadamiając sobie jak jego przyjaciel mógł się czuć, a przynajmniej w małym procencie jak się mógł czuć, a tak chujowo nigdy się nie czuł. Aż w pewnym momencie zaczęła od tych wszystkich myśli boleć go głowa, a przynajmniej tak mu się wydawało... Zamknął na chwilę oczy... To był błąd...
W sekundę ciemność zastąpiły ostatnie obrazy jakie pamiętał. Tłum ludzi, dzieciak, który się zatrzymał i droid... To skrzypienie droida, teraz je słyszał doskonale, właściwie to wszystko słyszał, rozmowy między studentami, całą tą sytuacje. Wydał rozkaz, wrócił wzrokiem na droida, ogromne światło i ta wielka kula ognia... Gorąc, gorąc na całym ciele. NIE! Otworzył oczy wykrzykując. Mocno oddychał, bardzo mocno usłyszał tylko jak aparatura do sprawdzania jego stanu zdrowia zaczęła mocniej pikać co spowodowała obudzenie się droida.
- Spokojnie, proszę się uspokoić - powiedział metalicznym głosem. Serith niemalże się nie wyskoczył z łóżka widząc droida. Nie, to nie ten - powiedział sobie w głowie. Urządzenie powoli wracał do normy, tak samo jak jego oddech. Syk otwieranych drzwi przykuł jego uwagę. Obrócił tam głowę, ktoś wchodził do pokoju... Biały kitel... Lekarze...
Awatar użytkownika
Serith Tallav
Gracz
 
Posty: 183
Rejestracja: 17 Lip 2017, o 22:43
Miejscowość: Rzeszów

Re: [Hosnian Prime] Strach tkwi w oku patrzącego...

Postprzez Mistrz Gry » 27 Wrz 2018, o 20:24

Serith i Gveir

Wyruszyli niedługo po odprawie. Lucius i grupa Javelin razem z profesorem, Opliko z grupą zwiadowczą. Oczywiście osobnymi kanonierkami, każdy skupiając się na swoim zadaniu.
Mimo tragicznych wydarzeń na uczelni, profesor Shito zdawał się odczuwać pewną ulgę na myśl o opuszczeniu ISD "Nova". Jemu także najwyraźniej pułkownik Borgis ze swoim dziwnym charakterem mocno dał się we znaki. Pewnie też wojskowy, ascetyczny wygląd kajuty przypominał profesorowi o nieciekawej sytuacji, w której się znalazł. Zdecydowanie wolał, nawet na chwilę, wrócić do siebie i do znanych sobie czterech ścian.
A te cztery ściany profesora były niebylejakie. Jego mieszkanie było tak naprawdę apartamentem na najwyższym piętrze budynku w dzielnicy obok kampusu uczelni. Prawdopodobnie jedno z droższych na planecie. Mógł sobie jednak na nie pozwolić. Jako sławny fizyk może nie, ale jako główny konsultant Inkwizycji już tak. Kto wie, może nawet mu je opłacali.
Sam apartament składał się z pięciu pokoi, kuchni i dwóch łazienek, a sporą część dachu zajmował również taras z ogrodem i basenem. Gdy wypytywali Shito o miejsce, chcąc ustalić najlepszy plan ochrony, odnieśli wrażenie, że profesor jednak więcej czasu spędza na uczelni niż we własnym domu.
- Sir, dolatujemy na wskazane współrzędne - odezwał się jeden z pilotów, gdy zbliżali się do budynku apartamentowca.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Hosnian Prime] Strach tkwi w oku patrzącego...

Postprzez Gveir » 28 Wrz 2018, o 21:01

Za bezcelowe uznał dalsze wypytywanie profesora o rozkład pomieszczeń. Wolał działać po swojemu.
- Neya, sprawdź czy możesz wejść do bazy danych budynku i przejąć plan apartamentu profesora. Mile widziane sieć wszelkich zabezpieczeń. Codex, Hex, zanim wejdziemy, zrzucimy was na taras, który przeszukacie. Guru, Neya oraz Lucius idą ze mną. - rzucił w link. Automatycznie uruchomił połączenie z kanonierką:
- Pozostawajcie blisko. Przed naszym wylądowaniem, przeskanujcie apartament profesora na przez wszystkie spektra dostępne w waszych czujnikach. Meldujcie oraz przesyłajcie obraz bezpośrednio mi oraz Hexowi.
Zaczął poprawiać oporządzenie, gotowy do desantu. Nastawił ogień na krótkie, pojedyncze wiązki. Rzecz jasna, normalnego ognia blasterowego. Wiedział, że jego ludzie nie zawiodą. Właściwie to lubowali się w czarnej taktyce, byli ekspertami w tej formie walki, a ich sekcja słynęła z tego.
- Jeśli Neya włamie się do bazy i uzyska plan mamy przewagę. W razie próby ataku, a takiej możemy się spodziewać, obowiązuje wariant cienia. Pancerze są niewidoczne w spektrach. Jeśli granaty, to wariant zaczepny, w pomieszczeniach zrobią więcej i będą bezpieczniejsze dla nas. Lucius, będziesz niemal przyklejony do profesora. Każ mu zabrać najważniejsze rzeczy do bagażu maksymalnie 20 kg. Wchodzisz pierwszy do pomieszczeń, sprawdzasz je. Nie bój się strzelać do wszystkiego co nie jest nami. To rozkaz. Do roboty!
Awatar użytkownika
Gveir
Gracz
 
Posty: 121
Rejestracja: 7 Kwi 2018, o 14:10

Re: [Hosnian Prime] Strach tkwi w oku patrzącego...

Postprzez Serith Tallav » 2 Paź 2018, o 19:20

Lot kanonierki już trwał dłuższą chwile. Holoprojektor pokazał mieszkanie profesora, gdyby nie hełm to widoczne by było wielkie zdziwienie Luciusa. Apartament wyglądał jak mieszkanie jakiegoś miliardera, wiedział na pewno, że to musi być jedno z najdroższych miejsc na całym Hosnian Prime. Pięć pokoi, kuchnia i dwie łazienki, jeszcze pewnie kibel zrobiony ze złota. Shito się powiedziało i to teraz było widać, najwidoczniej praca na uczelni i współpraca z Inkwizycją dawała mu sporo korzyści... Mieszkanie Luciusa przy tym było jak dom biedaka, a mieszkał na wyższych poziomach, średniego poziomu Coruscant... Z podziwiania wyrwał go głos jego nowego dowódcy. Gdy tylko usłyszał głos Gveira odruchowo obrócił głowę w jego stronę wsłuchując się w wydawane rozkazy.
W tym czasie spokojnie jeszcze sprawdzał swoje oporządzenie, oraz jeszcze ostatecznie sprawdzając działające systemy poprawiając ich kalibrację tak, aby idealnie pasowało pod jego osobę i jego preferencje. Podobnie uczynił z E-12b, ustawiając ogień na krótki, ze standardową siłą ognia.
- Tak jest! - odpowiedział na kanale komunikacyjnym, po czym obrócił głowę do profesora. - Wchodzimy do mieszkania, maksymalnie 20 kg rzeczy do zabrania. - powiedział zwięźle mówiąc już normalnie, nie na komunikatorze. - Trzyma się pan mnie. Gdzie pierwsze? - zapytał go patrząc na niego przez ciemny wizjer.
- Sypia... Sypialnia. - w odpowiedzi Lucius kiwnął mu głową. Gdy tylko kanonierka wylądowała od razu, jako pierwszy wyszedł z niej, a za nim Shito. Poruszał się z przodu, osłaniając Arado swoim ciałem, każdy krok był przemyślany i najcichszy jak się da, ale na tyle aby sprawnie przechodzić po mieszkaniu. Broń podniesiona i gotowa do użycia, kiedy nastąpiła by potrzeba, czas zabawy się skończył...
Awatar użytkownika
Serith Tallav
Gracz
 
Posty: 183
Rejestracja: 17 Lip 2017, o 22:43
Miejscowość: Rzeszów

Re: [Hosnian Prime] Strach tkwi w oku patrzącego...

Postprzez Mistrz Gry » 5 Paź 2018, o 20:51

Zbliżali się do mieszkania. W okolicy ruch był trochę mniejszy niż na głównych drogach. Apartamenty były dla bogaczy, większe mieszkania dla mniejszej ilości ludzi. A i nikt tu się do pracy nie śpieszył. Tym samym bez problemów zbliżyli się do budynku. Neya jeszcze w drodze uzyskała dostęp poprzez sieć holonetu do bazy danych urzędu sektora, po czym ściągnęła plany budynku i rozesłała do wszystkich. Budynek nie wyróżniał się od standardowych projektów. Apartament na najwyższym piętrze miał taras i lądowisko dla ścigaczy razem z garażem, a poza tym dało się do niego dostać pojedynczą windą biegnącą przez środek konstrukcji. Posiadał standardowy system alarmowy i zabezpieczenie windy.
Kanonierka zawisła nad tarasem, a Codex i Hex opadli sprawnie na jego teren. Jednak nim zdążyli się rozejrzeć, z kokpitu nadbiegł niepokojący meldunek.
- Sir, skaner wykrywa kilkanaście obiektów zbliżających się z różnych stron jednocześnie do budynku. Są mniejsze od ścigaczy. Winda w budynku ruszyła, jedzie w górę z kilkoma osobami.
- Przełączam na obraz z kamer miejskich - zameldowała Neya - Sir, to opancerzeni łowcy z plecakami rakietowymi!

***

Opliko dołączył do grupy Enarc i zabrał się z nimi kanonierką na planetę. Według rozkazu mieli przeszukać magazyny należące do Furii, ale coś mu nie pasowało. Grupa Enarc wyglądała, jakby szykowała się na wojnę. Niby według meldunków Furia, przynajmniej jeszcze do niedawna, posiadała spory arsenał, ale teraz powinna być rozbita. Natomiast komandosi uzbroili się jak do walki z ciężkim sprzętem podczas wojny. Wyrzutnie rakiet, działko zapalające podwieszone do kanonierki, dwa działka obrotowe... Wybitnie nie pasowało to do infiltracyjnego charakteru grupy.
- Trzymaj się w środku, niebieski. Odezwała się do niego dowódczyni. Twoim zadaniem będzie walka elektronicza, najpewniej...
- Sir, grupa Javelin nawiązała kontakt!
- Bądź w pogotowiu, czekamy na meldunek o kierunku natarcia!

***

Serith siedział na łóżku w skrzydle szpitalnym. Minęło już trochę godzin od jego wybudzenia i powoli zaczynał odzyskiwać jasność zmysłów. Nie bolało go, czuł się tylko jakby zmęczony. Świeża skóra swędziała go jeszcze od szybkiego wzrostu, ale lekarze odradzali częste drapanie się. Była trochę wrażliwa. Właśnie przeglądał w małym lustrze swoje pokaleczone oblicze, gdy wszedł lekarz.
Ten człowiek był dziwny, Serith nie wiedział, co o nim sadzić. Był cyniczny i zbyt swobodny jak na wojskowe standardy, ale w odbytej z nim do tej pory jedynej krótkiej rozmowie zdawał się rzeczowy i kompetentny. A to się w takim miejscu liczyło najbardziej. Lekarz miał leczyć.
- Mam dwie dobre wiadomości - zaczął - i żadnej złej, szefie. Pierwsza jest taka, że twoje rany nie są na tyle poważne, żeby nie dało się ciebie odmłodzić. Jak masz trochę kasy możesz spokojnie udać się do kliniki na Coruscant, gdzie przywrócą ci normalny wygląd. Nie musisz już więc wykrzywiać się jeszcze bardziej. A druga dobra wiadomość, to masz gościa...
Lekarz przejrzał jeszcze wyniki i ustawił dozowanie kroplówki, po czym przeszedł do drugiej części sali. Zaraz po nim w pokoju pokazała się Elayne i podeszła do jego łóżka.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Hosnian Prime] Strach tkwi w oku patrzącego...

Postprzez Gveir » 5 Paź 2018, o 21:12

Jego umysł wchłonął wszystkie meldunki, zarówno od załogi kanonierki, jak i od Neyi. Wiedział, że zamachowcy nie odpuszczą. Domyślał się, że rozpoznali przeciwnika czyli jego sekcję. Jeśli jedynce co potrafili, to opancerzyć się i założyć plecaki odrzutowe, to byli marnymi żołnierzami.
- Codex, maskowanie. Silne wiązki, strzelaj gdy będziesz pewny ściągnięcia dwóch do trzech w ciągu kilku sekund. Hex, ubezpieczasz go. Lucius z profesorem, Neya odetnij zasilanie w apartamencie profesora wraz z naszym wejściem do niego. Guru ubezpieczasz. Silne wiązki, strzały krótkimi seriami. Zmiana granatów na obronne. Aktywować tarcze, to rozkaz. Desant, teraz! - nie musiał powtarzać swoim ludziom. Wyskoczyli z kanonierki, do swoich zadań. Musieli chwilę zaczekać na profesora.
- Kanonierka, zwiększ pułap i czekaj. Jeśli masz pocisk EMP, odpalasz go w gromadę odrzutowych kowbojów zaraz po wejściu Hexa i Codexa do budynku. Musicie uważać, mogą mieć wszystko.
On sam wylądował jako pierwszy, biegnąc ile tylko sił ku windzie. Miał opcję otworzenia drzwi windy i zrzucenia ładunku w dół, w przypadku gdyby winda była zbyt blisko, ładunek kumulacyjny założy na drzwiach i odpali z bezpiecznego miejsca, gdy tylko winda dojedzie na miejsce.
- Wielokrotny kontakt z przeciwnikiem, z powietrza oraz ziemi. Grupa ekstrakcyjna jedzie windą, ubezpieczenie to opancerzeni najemnicy z plecakami odrzutowymi. Zbliżają się z wielu stron. - przekazał szybki meldunek pułkownikowi. Momentalnie uśmiechnął się pod nosem. Ich pancerze były niewidoczne w spektrach, o obecności Storm Commando można było się przekonać w bezpośrednim kontakcie. Na skanerach napastników widoczny jest tylko profesor, co stanowiło niesamowitą okazję. I miał zamiar ją wykorzystać.
Awatar użytkownika
Gveir
Gracz
 
Posty: 121
Rejestracja: 7 Kwi 2018, o 14:10

Re: [Hosnian Prime] Strach tkwi w oku patrzącego...

Postprzez Serith Tallav » 7 Paź 2018, o 00:50

Cała akcja nagle zaczęła się nieco komplikować, mieli mieć teraz dodatkowe towarzystwo w postaci jakiś najemników z plecakami odrzutowymi. Lucius spodziewał się, że będzie ich więcej niż oddział Javelin, ale takie były uroki służby, ale był prawie pewien, że ich sprzęt jest znacznie lepszy od wyposażenia łowców, wszak mieli na sobie eksperymentalne zbroje, które nie są w powszechnym użytku, ba mało kto wiedział o produkcji pancerzy nowej generacji. Lucius wziął głębszy oddech przed nadchodzącą akcją. Zacisnął mocniej dłonie na broni, był gotowy.
- Idziemy! - powiedział do profesora, a raczej wydał mu rozkaz, nie było już czasu na grzeczności, każda sekunda mogła zmienić ich położenie, każda sekunda zwłoki spowoduje zagrożenie życia dla Shito, ich samych i niepowiedzenie misji. Chwycił go za rękę tym samym asystując mu przy zejściu z kanonierki. Chcąc wykorzystać siłę pancerzy, starali się poruszać w cieniu, przechodzić w jak najmniej oświetlonych miejscach, tak aby nawet jeśli mieli namierzanie profesora, nie wiedzieli, że ktoś koło niego ciągle jest, co dawało by sporą dozę zaskoczenia przy potencjalnym starciu. Lucius i Arado skierowali się do sypialni. Żołnierz starał się go jak najabrdziej hamować i poruszać ostrożnie, z bronią gotową do strzału, tak aby szybko wykryć potencjalne zagrożenie...

***



Serith sam nie wiedział co sądzić o doktorze, najwyraźniej musiał być to ktoś z zewnątrz, bo nie miał tego wojskowego drygu w sobie, chociaż było widać, że zna się na rzeczy, z resztą dla Tallava było to teraz bez znaczenia, jeżeli doprowadzi go do stanu "użyteczności" to to mu całkowicie wystarczy, a po rozmowie wydawał się osobą kompetentną. Jego próba w jakiś sposób zażartowania, poprawienia humoru tym wstępem była naprawdę słaba i w nie pomogło to Serithowi. Patrzył na lekarza gdy mówił o "odmłodzeniu", była to jakaś nadzieja i nieco to dało mu nadzieję na lepszą przyszłość. Z pieniędzmi nie powinno być problemu miał odłożone na koncie nieco swoich kosztowności, a dodatkowo przejście do ISB, do wydziału Inkwizycji powinno zwiększyć znacznie jego żołd, a jak nie to pozostawała prośba do jego rodziców... Sam nie wiedział ile może takie coś kosztować, nie interesował się tym, nigdy nie sądził, że takie coś będzie mu potrzebne. Ważne było to, że nie są to poważne rany.
Gdy usłyszał drugą wiadomość, nieco wyrwał się z marazmu, a gdy dodatkowo zobaczył jak do sali wchodzi Elayne, oczy otworzył mu się. Z jednej strony cieszył się jak małe dziecko, ale z drugiej nie chciał, aby widziała go w takim stanie. Doskonale widział jej zatroskanie na twarzy gdy usiadła koło jego łóżka.
- Hej... - powiedział Serith z nieco spuszczoną głową. Jednak zaraz podniósł ją i spojrzał na nią. - Nic ci się nie stało? - kontynuował dalej. - Myślałem, że już nigdy cię nie zobaczę. - zaczął powoli otwierać się przed nią, może nawet za szybko, ale chciał jej sporo powiedzieć. - Przepraszam... Przepraszam, że byłem na tyle głupi, że nie domyśliłem się, że to droid był zagrożeniem, a nie ten dzieciak... Naraziłem was wszystkich... - obwiniał się za to co się stało i można było zobaczyć, że szczerze się obwiniał, jego oczy się zeszkliły, ponownie schylił głowę i zamknął oczy, chciał aby to wyglądało jakby nad czym myśli, ale tak na prawdę chciał wstrzymać łzy... Delikatnie kciukiem i palcem przetarł kąciki oczu i ponownie spojrzał na dziewczynę. Była piękna jak zwykle, nie wiedział, aby mocno ucierpiała i to było coś co dało mu kolejną ulgę...
- Mam prośbę, może dziwną... Mogłabyś mnie pocałować? Chciałbym znowu poczuć twoje słodkie usta. - jego głos był nieśmiały, cichy. - Jeżeli się mnie nie brzydzisz. - dopowiedział i spuścił głowę, widać, że było mu bardzo ciężko po tym co przeżył.
Awatar użytkownika
Serith Tallav
Gracz
 
Posty: 183
Rejestracja: 17 Lip 2017, o 22:43
Miejscowość: Rzeszów

Re: [Hosnian Prime] Strach tkwi w oku patrzącego...

Postprzez Mistrz Gry » 8 Paź 2018, o 20:35

Codex i Hex byli pierwsi. Gdy ich stopy dotknęły dachu budynku, od razu pobiegli zająć najlepsze miejsce do ostrzału. Codex ułożył się w "przydomowym ogródku", jak można było nazwać kawałek tarasu pokryty gęstszą pnącą się roślinnością, z jednej strony osłonięty przez skrzynię rozdzielnika systemów nawadniających. Hex dopadł właśnie do niej, zapewniając koledze osłonę. Po nich na dach skoczyła reszta oddziału, w tym Lucius trzymający profesora za kurtkę na plecach. Gdy Gveir pognał ile sił w nogach do windy, reszta ruszyła w prawą stronę apartamentu patrząc od miejsca ich lądowania.
Gveir widział windę tuz przed sobą. problem polegał na tym, że była w środku budynku, więc jeśli nie zdąży, będzie przez wybiegających z niej przeciwników jak kaczka do odstrzału. Biegnąc katem oka dostrzegł, jak przy wejściu od strony tarasu wpadają za osłonę z kanap Neya i Guru, dobierając się do systemów mieszkania. Natomiast Lucius wpadł do sypialni z profesorem, ale ten głupi jajogłowy szamotał się i najwyraźniej wpadł w panikę nim strzelanina na dobre się zaczęła.
- Łowcy rozdzielili się na dwie grupy po około dziesięciu - nadszedł meldunek od kanonierki - Zwiększam pułap... Niedobrze! Odpalili ładunki sterowane... Próbujemy manewrować! Wypuszczam wabik... Wsparcie już leci... Kurwa, jacy są szybcy...
Słysząc nerwowe okrzyki załogi kanonierki, Lucius poświęcił sekundę na to, by spojrzeć w jej stronę. Lecący w ich kierunku najemnicy rozdzielili się na dwie grupy. jedna z nich uderzyła na nich, ostrzeliwując apartament. Nie celowali w nic konkretnego, odległość była zbyt duża, by mogli dostrzec okopanych i niewidocznych w spektrach komandosów. Zdawali się jednak jakby wiedzieć, ze profesor powinien mieć jakąś solidną ochronę. Druga poleciała w stronę pojazdu. Byli dobrzy. Teraz dało się dostrzec, ze to nie zwykli żołnierze kolejnego z gangów, ale typowi najemnicy różnych ras i specjalności. Każdy ubrany był w swój indywidualny sprzęt i zręcznie lawirował wśród ostrzału w powietrzu. Kanonierka miała kłopoty. W jej stronę poleciało kilkanaście małych rakiet sterowanych. Normalnie nie przebiłyby jej pancerza, ale z tej odległości i przy precyzji małych ładunków, jedno trafienie w silnik wystarczyło, by skoncentrowany wybuch wywołał reakcję łańcuchową. Piloci rozpaczliwie próbowali uratować pojazd i swoje życia. Tymczasem druga grupa nadleciała nad ich pozycje...

***

- Głuptasie... - Elayne uśmiechnęła się do niego i pocałowała go.
Serith w jednej chwili poczuł, jak cały ten ciężar jego myśli, które męczyły go od chwili przebudzenia znika. Cieszył się tą chwilą, tą bliskością swojej ukochanej i jej odwzajemnionym uczuciem. Uczuciem prawdziwym, bo w chwili, gdy ktoś zwykły mógłby zwątpić, widząc go oszpeconego, Elayne pokazała, że naprawdę go kocha. Momentalnie na wszystkie jego zmartwienia przyszły odpowiedzi. Jego oddział żył i w tym trudnym i niebezpiecznym życiu żołnierza ostatecznie nic im się nie stało. Jego obrażenia dało się wyleczyć. trochę to zajmie i opóźni jego powrót do służby, ale jest wykonalne. Nabrał nowych sił. Elayne przytulona do niego z całych sił była najlepszym lekarstwem na powrót do pełni zdrowia.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Hosnian Prime] Strach tkwi w oku patrzącego...

Postprzez Gveir » 10 Paź 2018, o 16:28

Javelin 3-2 po raz kolejny stanął w obliczu wyzwania. Tym razem, ich przeciwnicy byli przygotowani. Zdyscyplinowani, dobrze wyposażeni i rozeznani w siłach. Prywatni kontraktorzy militarni - paramilitarne grupy najemnicze, składające się z byłych żołnierzy.
- Neya, odcinaj zasilanie w apartamencie. Jeśli zyskają przewagę ogniową, wycofujemy się na niższe piętro i zaczynamy od nowa. - to ostatnie słowa, jakie wyrzucił z siebie w rozkazie. Nie musiał pokazywać palcem, wskazywać, niańczyć. Komandosi znali zasady walki w pomieszczeniach, nawiązywania i zrywania kontaktu ogniowego, wykorzystywania osłon oraz wpuszczania wroga w pułapkę. Znał ich od tylu lat, byli niczym mała rodzina. Zgrani do poziomu komórek. On miał inne, o wiele bardziej szalone zadanie ale stanowiło to tylko o nim. To dzięki brawurowemu dowodzeniu doszedł do tego, co ma.

Awatar użytkownika
Gveir
Gracz
 
Posty: 121
Rejestracja: 7 Kwi 2018, o 14:10

Re: [Hosnian Prime] Strach tkwi w oku patrzącego...

Postprzez Serith Tallav » 10 Paź 2018, o 18:55

Lucius chwycił mocniej, szarpnął profesora i popatrzył na niego swoim ciemnym wizjerem co mogło być dla niego przerażające, jednocześnie przemawiając swoim zmodulowanym głosem.
- Nie mamy czasu, do sypialni i wszystko co ważne do torby! - powiedział podwyższonym głosem do Shito, nie było już czasu na jakieś uprzejmości, byli już pod ostrzałem, a każda niesubordynacja lub jakieś dziwne odchyły Arado mogły wystawić go na strzał najemników. Przemieszczali się szybko w stronę drzwi od sypialni, chowali się w cieniu tak aby łowcy nagród nie mogli ich wypatrzeć przez okna. Gdy tam dotarli Lucius przywalił pięścią w panel, aby wrota się otworzyły, a zaraz potem wkroczył do nich pierwszy sprawdzając czy ktoś tam się nie czai, albo nie ma tam jakiejś pułapki.
- Szybko! - rzucił do profesora, aby zabierał to co potrzeba, samemu ustawiając się koło drzwi, w cieniu i obserwując teren wokół, starał się na razie nie strzelać, tak aby nie wykryli gdzie konkretnie jest on i Shito. Chciał użyć broni dopiero w ostateczności, dopiero wtedy gdy ich zauważą, albo będzie niebezpieczeństwo wykrycia.


***



Trwali tak złączeni dobrą chwilę, ale dla Seritha było to czymś cudownym. Mógł poczuć ponownie ciepło Elayne przy sobie. Gdy był tak przytulony spojrzał w sufit momentalnie wzruszając się, aż dwie łzy spłynęły mu po policzku, zamknął oczy... Czuł się wspaniale wiedząc, że jego wybranka naprawdę go kocha.
Po chwili Tallav spojrzał na nią i ponownie pocałowali się. Na chwilę ją jeszcze przytrzymał.
- Kocham cię. - powiedział jej do ucha. Elayne z uśmiechem ponownie usiadła na łóżku koło Seritha. - Jestem największym szczęściarzem we wszechświecie. - mężczyzna spojrzał na nią i położył swoją dłoń na jej dłoni. Delikatnie pogładził ją po jej ręce wpatrując się w nią i nieco rozmarzając się. Czuł się teraz lepiej, o wiele lepiej niż przed paroma chwilami, obecność jego dziewczyny stanowczo koiła jego psychikę.
- Jak się czujesz blondyneczko? - zapytał uśmiechając się do niej. - Wiesz może co z resztą? Przypomina mi się, że Naye widziałem... Ale gdzie Lucius? - zapytał ją bardziej opierając się o poduszkę.

Spoiler:
Awatar użytkownika
Serith Tallav
Gracz
 
Posty: 183
Rejestracja: 17 Lip 2017, o 22:43
Miejscowość: Rzeszów

Re: [Hosnian Prime] Strach tkwi w oku patrzącego...

Postprzez Opliko » 13 Paź 2018, o 00:30

Trzy dni... Chiss stracił trzy dni by "poczekać aż w mieście się uspokoi". Oczywiście, była to lepsza opcja niż bycie postrzelonym przez gangstera, ale nic nie wskazywało na to, by miał iść gdzieś nieuzbrojony, a wręcz wyglądało, że będzie szedł z dodatkową eskortą dla profesora.
Jednak musiał sobie jakoś z tym poradzić. Na nudę znajdzie się sposób. Opliko spędził ten czas głównie doskonaląc kilka ze swoich programów do zdobywania zdalnego dostępu. Biblioteka, której używał w celu utworzenia szyfrowanego i anonimowego połączenia między zainfekowanymi komputerami była całkiem niezła, ale daleko jej było do efektywnej. Można to było jej wybaczyć, bo była stworzona do wielu różnych zastosowań, więc musiała obsługiwać więcej funkcji niż Opliko by kiedykolwiek potrzebował do swojego. Do tego, choć implementacja szyfrowania była zupełnie wystarczająca, to jednak nie było wiele wad wprowadzenia dłuższych kluczy. Na szczęście gdy można było bazować swój kod na czyjejś pracy wszystko mogło iść znacznie szybciej i te kilka dni wystarczyły na stworzenie dość porządnego kodu. Dość szybko powstała nowa gałąź jego programu, gdzie zaimplementował nową bibliotekę i... wszystko działało. Pod koniec drugiego dnia, kiedy dodał jeszcze trochę dokumentacji, przyszedł czas na merge i zwiększenie numeru wersji do 4.2.0 z poprzedniego 4.1.2.
Ech... To było chyba jedno z jego najstarszych narzędzi które od wersji 0.1.5, będącej pierwszą używalną, przeszło już tyle zmian, że było prawie nie do poznania. Wiele z narzędzi Opliko kupował, albo dostawał z innych źródeł, ale to było jedno z tych, które powstały z potrzeby przy braku możliwości zakupu i zostało z nim do dzisiaj. Unikalność miała też olbrzymi plus w postaci trudności wykrycia. Każdy umie znaleźć popularne malware, ale coś własnego? Nie da się na to specjalnie przygotować.
Tak trochę przy okazji odrobinę też poprawił optymalizację kilku innych skryptów. Nawet te drobne różnice w zużyciu zasobów mogły się z czasem kumulować na znaczącą poprawę. Ziarnko do ziarnka...

***


Trzy dni minęły i Opliko dostał zadanie inne niż oczekiwał. Spodziewał się być przydzielonym do profesora, ale trafił do grupy Enarc. Nie wydawało się to jednak być złe aż do momentu gdy nie zebrali się na misję.
Po co do cholery im było ciężkie uzbrojenie? Mieli wejść, poradzić sobie może z niedobitkami i wyjść. Nie mieli walczyć, a przeszukiwać. Wyrzutnia rakiet zdecydowanie nie wspierała zostawianiu informacji w łatwej do odczytania formie. A działko obrotowe nie do końca wydaje się łatwą do ukrycia bronią. Ale nie mógł nic zrobić poza podążaniem za instrukcjami. Był "gościnnie" w oddziale, do tego jak widać o profilu nie pasującym do jego umiejętności, więc jedyne co mógł zrobić to nie przeszkadzać i próbować jakoś pomóc.
"Walka elektroniczna" brzmiała nieźle, ale niestety tylko brzmiała. Nie tylko zwrot ten w tym kontekście miał bardzo szerokie znaczenie i fizycznie niemożliwe było robienie wszystkiego, to jeszcze nie był pewien dostępnych narzędzi. No cóż, jedyne co można zrobić w takiej sytuacji to sprawdzić. Po chwili poszukiwań znalazł wolny port dzięki któremu mógł podłączyć swój komputer do komputera pokładowego kanonierki. Po krótkiej konfiguracji miał już pięknie wyświetlone dane z różnych sensorów statku. Od ciśnienia atmosferycznego i temperatury, po dokładniejsze dane o otoczeniu.
Co jednak ważniejsze dawało mu to dostęp do lepszego zestawu podzespołów do komunikacji. W końcu mały komputer fizycznie nie mógł zmieścić w sobie tego co kanonierka. To właśnie na tym postanowił skupić swoją anilizę sygnałów. Komunikacja przez standardowe, nieszyfrowane komunikatory była łatwa do podsłuchania jak tylko się ją znalazło, więc jedyne co musiał zrobić w teorii to znaleźć używane przez wroga częstotliwości. Wątpliwe by grupa przestępcza miała dostęp do bezpieczniejszych, ale droższych urządzeń komunikacyjnych.
W tle Chiss zostawił też program który miał pozwolić mu szybko zacząć zagłuszanie komunikacji. Albo na poszczególych częstotliwościach, albo w pełnym spektrum. Oczywiście im mniej częstotliwości, tym mocniej można było je zagłuszać, ale nieraz mogło się przydać słabsze gdy tylko częstotliwość nie była znana, albo przeciwnik ją zmienia...
Dużo więcej sposobów na walkę elektroniczną "w czasie rzeczywistym" nie miał.

Domyślam się, że będę musiał rzucać za zbieranie danych, tak?
A także zgaduję, że to samo tyczy się zagłuszania gdybym to chciał zrobić, nie?
Image
Ilość eksplozji przetrwanych przez postać:
Ilość przetrwanych rzutów o ścianę:
Ilość zdrad:
Discord: opliko#3114
Awatar użytkownika
Opliko
Gracz
 
Posty: 265
Rejestracja: 22 Cze 2016, o 13:59

PoprzedniaNastępna

Wróć do Archiwum

cron