Wysoko nad nimi kanonierka wyczyniała karkołomne uniki, próbując jednocześnie oszukać lecące w jej stronę rakiety.
- Wabik zadziałał! Pociski zneutralizowane! - dało się słysząc na kanale łączności tych, którzy nasłuchiwali ich ogólne pasmo.
Kanonierka wzniosła się na wyższy pułap, jednocześnie gubiąc część ze ścigających ją najemników. Ci, widząc niepowodzenie ich pierwszego ataku, rozdzielili się na dwie piątki, z których jedna poleciała wesprzeć towarzyszy nad tarasem. Natomiast druga piątka kontynuowała atak na pojazd, skutecznie zajmując jego załogę. Kanonierka odpowiedziała ogniem, ale napastnicy byli znacznie mobilniejsi w stosunku do pojazdu.
Nad budynkiem napastnicy także nie mieli lekko. Czwórka z nich została zestrzelona przez Codexa podczas pierwszego natarcia, co znacznie uszczupliło ich siły. Oni sami z kolei nie mogli odpowiedzieć celnym ogniem w stronę snajpera, bo dobrą osłonę zapewniał mu jego towarzysz. Dopiero przybycie części ekipy od walki z kanonierką pomogło im ponownie przejąć inicjatywę i ostrzelać pozycje Codexa i Hexa.
W tym czasie Gveir zdołał dopaść do windy, gdy ta była jeszcze kilkanaście pięter poniżej. Nie namyślając się wiele, wrzucił skoncentrowany ładunek do jej szybu i zamknął drzwi. Po chwili mała eksplozja wstrząsnęła podłogą i ścianami, a naruszone szyny magnetyczne windy puściły i ta runęła kilkaset pięter w dół. Nawet jeśli napastnicy będą mieć trochę przytomności umysłu i przeżyją, wydostając się ze śmiertelnej pułapki na którymś niższym poziomie, to i tak będą już wyłączeni z dalszej walki.
Dokładnie gdy dowódca oddziału Javelin odwracał się już od windy, dwójka jego ludzi kończyła właśnie pracę przy panelu kontrolnym apartamentu. Chwilę potem zasilanie zostało odcięte, ale nadszedł też komunikat od Neyi.
- Sir, coś zakłóca nasza łączność. Nie mogę połączyć się z żadnym zewnętrznym źródłem, pułkownikiem, żadnym wsparciem! Źródło zakłóceń jest nieznane, ale jest silne. To musi być przynajmniej ścigacz, by zamontować na nim taką antenę.
Lucius jednak nie miał czasu się tym teraz martwić. Profesor miotał się po sypialni jak oszalały, co chwila zbierając jakieś przedmioty z różnych jej kątów: a to datapad, a to jakąś swoją teczkę. Wyglądał, jakby nie do końca zastanawiał się, jakie rzeczy bierze ze sobą. W pewnym momencie za bardzo zbliżył się do wyjścia i Lucius znowu musiał interweniować.
Trochę dalej Opliko siedział w kanonierce skupiony na komunikatach wyświetlających się na ekranie jego komputera. Moc obliczeniowa maszyny, którą leciał, znacznie ułatwiała mu pracę, chociaż konieczność improwizacji była ogromna.
- Straciliśmy łączność z grupą Javelin! Zagłuszają ich! Opliko, zrób coś z tym!
Przygotowane wcześniej programy poszły w ruch. prawdopodobnie byli jeszcze zbyt daleko, by zasięg zdalnego łącza mógł zadziałać, ale jak tylko wejdą w zasięg, bedzie w stanie walczyć z sygnałem przeciwnika. Na razie chiss przygotował się na każdą możliwą ewentualność. Nie wiedzieli jeszcze, z czym druga grupa musiała się mierzyć. Na szczęście Opliko zawczasu pomyślał o sporej ilości możliwości i przygotował się do natychmiastowego ataku na systemy przeciwnika.
Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Elayne spojrzała na niego z czułością i pogłaskała jego poraniony policzek swoją ciepłą dłonią.
- Och, o nas nie musisz się martwić - uśmiechnęła się ciepło do niego - Obydwie już jutro wracamy do służby, chociaż na razie na statku. A Lucius jest farciarzem. Stał pod drzwiami podczas wybuchu, to nic mu się nawet nie stało. Borgis przydzielił go jako niańkę profesora Shito razem z oddziałem Javelin.
- Ale gdzie teraz jest? Od wybudzenia go nie widziałem.
- Akurat w tym samym czasie pułkownik wysłał wszystkich z powrotem na planetę. Pojawiło się kilka nowych tropów i polecieli zebrać z profesorem jakieś dowody.
Elayne rozsiadła się wygodniej na jego łóżku i opowiedziała mu wydarzenia ostatnich kilku dni, których też nie była świadkiem, przebywając, podobnie jak on, w sekcji szpitalnej.