Content

Archiwum

[Coruscant] Odwiedziny w domu

[Coruscant] Odwiedziny w domu

Postprzez Mistrz Gry » 28 Lis 2018, o 19:46

Serith przybywa z Hosnian Prime

Od czasu zniknięcia pułkownika Borgisa nie było od niego żadnych rozkazów czy nawet chociaż zwykłego komunikatu. A przynajmniej nie dla nich. Z powodu braku jakichkolwiek wiadomości cała grupa Borgisa pozwoliła działać komandorowi Artasowi jako ich dowódcy. Wkrótce potem przyszły też oficjalne rozkazy od dowództwa. Seritha wypuścili z ambulatorium już następnego dnia. Razem z resztą oddziału mieli teraz czas, by dojść do siebie po wydarzeniach z Hosnian Prime. Minęły prawie dwa dni nim w końcu udało się dowództwu doprowadzić bałagan na planecie do porządku. Wtedy też cała czwórka dostała kolejny rozkaz a wraz z nim przepustki.
Oddziały pod dowództwem pułkownika Borgisa zostają skierowane do innych zadań do czasu jego powrotu. Oddział Ryloth z powodu licznych ran odniesionych w akcji zwolniony zostaje na dwutygodniową przepustkę. Po tym okresie stawi się w dowództwie Pierwszej Floty.
Mieli wolne, co było całkiem pocieszającą perspektywą z racji tego, że Serith potrzebował odzyskać sprawność i poszukaćbteż metody leczenia swoich blizn po oparzeniach. Być może też te dwa tygodnie pozwolą im przetrawić wydarzenia z Hosnian Prime i wrócić do żołnierskiego życia.
Razem z Elayne, dptarł na Coruscant do swojego mieszkania już następnego standardowego dnia. Planeta- miasto jak zawsze przywitała go swoim tłokiem, hałasem i rozświetloną przestrzenią. Było już z nim lepiej, leki szybko działały. Mógł już chodzić, skóra mniej swędziała i znacznie też mniej się już męczył. Gdyby nie to, że lekarze zabraniali mu przy przyjmowaniu leków spożywać alkohol, może nawet pokusiłby się o wypad do ulubionego klubu. Tak przynajmniej został w swoim mieszkaniu, ale nie sam a ze swoją dziewczyną, która cały czas dzielnie się nim opiekowała. Mieli teraz czas dla siebie. Mógł też odwiedzić rodzinę czy zacząć poszukiwania kliniki.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Coruscant] Odwiedziny w domu

Postprzez Serith Tallav » 10 Gru 2018, o 17:30

Pierwszy dzień na Coruscant spędził w mieszkaniu wraz z Elayne, chciał ten dzień po prostu leniwie odpocząć po ostatnich wydarzeniach na Hosian Prime. Leki podziałały i już mógł chodzić, a co ważniejsze nie męczył się tak szybko jak wtedy gdy był w szpitalu, "nowa skóra" mniej swędziała w porównaniu do stanu po wyjęciu z bacty.
Ten dzień praktycznie poświęcił sobie i Elayne, mogli na chwilę odpocząć i spokojnie pobyć razem, co prawda samopoczucie Seritha nadal nie było takie jak wcześniej, ciągle myślał o tym wszystkim co się wydarzyło o tym jak jest teraz pokaleczony, ale nie zamierzał także siedzieć z założonymi rękoma i nic w tym kierunku nie robić. Zaczął poszukiwania oferty medycznej, a bardziej kliniki, która zajmuje się właśnie odnową po wypadkach. Spędził parę godzin na znalezieniu dobrej propozycji, ale jedna wydawała mu się całkiem dobra. Mieściła się w górnych poziomach Centrum Imperialnego. "New Medica" tak się nazywała, z opinii jakie znalazł miała całkiem dobre oceny, zwłaszcza był chwalony doktor Clat Lobb - Ithorianin, w różnych opiniach jego pacjentów cechował się bardzo dużym profesjonalizmem i zaangażowaniem w każdą osobną sprawę. Jednak widać było, że trudno się do niego jest dostać. Dla Tallava nie było to zbyt dobra wiadomość, ale jedank postanowił skontaktować się z ową kliniką.
Po krótkiej rozmowie z recepcjonistką, dowiedział się paru rzeczy na temat całym zabiegu w jaki sposób powoduje on ponowy wzrost włosów na ciele. Ogólnie polega to na pobudzeniu pozostałych mieszków włosowych do ponownego wzrostu, ale przed tym samym należy wspomóc odbudowę i wzmocnić włos po zdarzeniu, miał do tego wspomóc ich specyfik, który sami wytworzyli. Przynajmiej tyle powiedziano mu na wstępie, udało mu się umówić na kolejny dzień wizytę u doktora, który miał mu to wszystko wytłumaczyć dokładnie i wtedy po zapoznaniu się z całością zabiegu zadecydować czy chce się go podjąć, jednak sekretarka wspomniała, że są całkiem spore kolejki do operacji. Tak czy owak umówił się na wizytę na dzień jutrzejszy. Resztę dnia spędził w towarzystwie swojej dziewczyny, oglądając to bardziej czy mniej ambitne holofilmy, nie miał szczególnej ochoty wychodzić, co Elayne w pełni rozumiała.
Niestety po mimo towarzystwa partnerki w łóżku, po mimo jej przytulenia i ciepła jakie czuł noc nie była spokojna. Ponownie wróciły sen... Koszmar zamachu, znowu zobaczył na swoje oczy to wydarzenie. Szedł korytarzami uczelni, torując drogę dla profesora, ale znowu popełnił ten błąd nie zwrócił uwagę na droida protokolarnego. Zobaczył jak ta wielka kula ognia leci w jego stronę, ale tym razem zdarzyło się coś innego... W ostatniej chwili od uderzenia płomienia ode pchała go Elayne, tym samym ratując go, ale samemu palić się żywcem. Chciał do niej pobiec, ratować ją, ale nie mógł wstać, nogi odmawiały mu posłuszeństwa, jedyne co mógł to wydać z siebie krzyk...
Obudził się z krzykiem i przyśpieszonym oddechem od razu zerknął na swoją ukochaną, która zbudziła się z powodu reakcji Seritha. Jego natomiast od razu zalał zimny pot, ale była w nim pewna ulga nic się nie stało Elayne, od razu przytulił ją do siebie. Opowiedział jej o tym koszmarze, towarzyszka uspokajała go, gładząc to po plecach czy po głowie, powtarzając, że to tylko sen i nie musi się martwić, że to przejdzie z czasem. Po kilkunastu minutach, gdy już Tallav się nieco uspokoił i przywrócił normalny rytm ciała położyli się ponownie. Zasnął... Tym razem koszmar nie pokazał się ponownie...
Jutrzejszy dzień był dla niego czymś stresującym, chociaż przeżył już masę intensywnych i ciężkich sytuacji to jednak wizyta z doktorem była dla niego ważna, szans na odzyskanie normalnego wyglądu, dlatego tak bardzo się stresował. Po śniadaniu wraz z partnerką udał się pod wskazany adres. Był umówiony na wizytę o jedenastej standardowego czasu. Klinika tak naprawdę nie wyróżniała się specjalnie od innych miejsc o takim przeznaczeniu, masa białego materiału, płytek, które nadawały ten sterylne wrażenie, które się miało po wejściu do obojętnie jakiego szpitala. Rzesza ludzi w fartuchach medycznych i sporo dżentelistot oczekujących na spotkanie z lekarzami. Po zgłoszeniu się do punktu obsługi, potwierdzono jego wizytę i poproszono aby poczekać. Tak samo standardowo były opóźnienia, jednak obliczony czas piętnastu minut na każdego pacjenta był nietrafiony. W pewnym momencie w czasie oczekiwania na spotkanie, z nudów zaczął liczyć płytki na korytarzu... Jego fascynujące obliczenia, które stanęły na trzystu dwudziestu dziewięciu przerwało wezwanie jego imienia i nazwiska.
Doktor Clat Lobb dosłownie wyglądał jak przeciętyn przedstawiciel swojej rasy, ale może tylko Serith nie był w stanie rozpoznać ich spośród siebie, bez wyraźnych różnic. Wszyscy wydawali mu się dosłownie tacy sami. Rozmowa z doktorem była dosyć interesująca, mniej więcej zrozumiał jakby to wszystko się miało odbyć. Tak jak już wcześniej usłyszał w ofercie, ale teraz Lobb wyjaśnił mu to dokładniej. Mieszki miały zostać poddane odbudowie i wzmocnieniu, ale także miały z nich zostać pobrany materiał genetyczny ukazujący jak są zbudowane od środka, miało to pomóc w dalszej części zabiegu. Należało wytworzyć syntetyczne mieszki włosów, które wyglądają i zachowują się praktycznie jak normalne. Dodatkowo wzmocnić regeneracje ciała miała wspomóc ich własny specyfik - sproszkowana roślina Bota połączona z zapomnianą już wodą lecznicą z planety Mannan - Kolto, a także inne chemiczne specyfiki zawierające witaminy, oraz posiadające zdolności lecznicze ta substancja została nazwana "Uniusset".
Wrażenia Tallava były bardzo pozytywne i chciał się umówić na owy zabieg, chociaż wiedział, że możliwa jest długa kolejka, jednak okazało się że rano jedna osoba zrezygnowała z operacji, która miała mieć wczoraj więc termin się zwolnił. Praktycznie bez większego zastanawiania umówił się na ten dzień. To jak cholernie był zadowolony ciężko było opisać. Oczywiście to wszystko kosztowało, ale jednak jego było stać, pochodził z arystokracji, nie miał z pieniędzmi jakiś większych problemów, zwłaszcza, że jeszcze posiadał co nieco odłożone na koncie.
Po prostu wyszedł na prawdę zadowolony i o wszystkim opowiedział Elayne, razem wrócili do mieszkania Seritha. On sam nieco przygotowywał się do tego, zabieg miał jednak potrwać sporo, bo aż niemalże pięć godzin... Odpoczywał, ale jednocześnie zaczął się nieco przejmować jutrzejszym dniem...


***



Był szykowany do zabiegu, miał tylko na sobie długą białą koszulę. Został przetransportowany na sale zabiegową, tam czekał już doktor Lobb wraz z paroma asystentami wszyscy w ubraniach chirurgicznych. Przeniósł się na łóżko, na którym miała zostać przeprowadzona operacja. Parę chwil i wszyscy przygotowywali się do nadchodzących czynności. W tym czasie został mu wprowadzany środek znieczulający. Poczuł jak nagle do jego ciała dostaje się poprzez kroplówkę lek, nagle zaczęło mu się robić zimno, ale zimno od wewnątrz jakby poprzez żyły, czuł jak to rozchodzi się coraz dalej, od ręki aż po barki, w okół serca. Jedno mrugnięcie i nagle świat zaczął się obracać w okół niego, kolejne mrugnięcie - ciemność, zasnął, środki znieczulające zaczęły działać...
Otwierał swoje powieki, powoli, delikatnie pierwsza próba, ktoś siedział koło jego łóżka, druga próba, kobieta, długie blond włosy to musiała być Elayne. Trzeci raz, teraz otworzył oczy całkowicie widział ją, uśmiechniętą, przywitał go. Serith był nieco zdezorientowany najwyraźniej jeszcze środek trochę działał, uśmiechnął się do niej. Bezwarunkowo przejechał dłonią po policzku, poczuł coś... Coś tam było, przejechał kolejny raz, czuł to dokładnie - włoski, bardzo małe, ale były tam! Przejechał szybko dłonią po głowie, tam też, co prawda krótkie, ale jednak! Wysunął rękę spod kołdry, jego blizny po poparzeniach były mniejsze, bledsze przypominały jego skórę, działało, to działało. To jak w tym momencie poczuł się świetnie było nie do opisania, a jego dziewczyna to doskonale widziała widząc jego szczęście usiadła koło niego podzielając jego emocje. Minie jeszcze trochę zanim całkowicie powróci do swojego wyglądu, ale jednak był to przełom w jego sytuacji, duży przełom, czuł się dobrze po raz pierwszy od tego zasranego zamachu... Było już lepiej...


***



Minęło parę dni po zabiegu, Serith czuł się o wiele lepiej przez to, nabrał więcej pewności siebie, werwę zaczął nawet powoli co jakiś czas żartować, ale jednak nadal rany w psychice pozostawały i dawały o sobie znać nocami w postaci koszmarów, które często przedstawiały sytuacje zamachu tylko z różnymi zakończeniami, jego stare wspomnienia w postaci rzezi na polu walki, które nigdy nie miały miejsca, ale jednak Elayne, która cały czas była u jego boku dawała mu siłę i uspokajała go, dawała poczucie, że zależy jej na nim. Był jej bardzo wdzięczny i nocami to jej bardzo pokazywał.
Już od dawna miał zamiar odwiedzić rodzinę na Karfeddionie, już parę miesięcy u nich nie był i wypadało wreszcie to zrobić, a przy okazji chciał im przedstawić swoją wybrankę życia. Jego partnerka nie miła nic przeciwko i tak skoro byli ze sobą na poważnie to wypadałoby, aby poznali swoje rodziny. Jak zostało postanowione tak też postanowiono zrobić. Zarezerwowali lot na rodziną planetę Tallava, oczywiście wcześniej Serith powiadomił przez holonet ojca i matkę o chęci wizyty. Typowo były pytania dlaczego tak dawno się nie komunikował, nie wiadomo co z nim się działo i nieco się zdziwili jego wyglądem, jak na część pytań odpowiedział to co do jego wyglądu i o tym co się działo chciał im przekazać personalnie, nie omieszkał wspomnieć, że nie będzie sam, a z jego dziewczyną. Co spotkało się z lekkim zdziwieniem, ale i pewną ekscytacją zwłaszcza ze strony matki. Wszak przez cały okres w armii nie miał nikogo.
Tak czy owak kolejnego dnia po zapakowaniu się na parę dni wyruszyli na Karfeddion...


***



Właściwie byli już przed wejściem do domu rodzinnego Seritha, on chciał otworzyć, ale ubiegła go przed tym służba, która od wewnątrz już to zrobiła, no tak odwykł od tego po dołączeniu do armii. Za drzwiami już czekała na niego, a właściwie to na nich ojciec, matka oraz siostra Tallava. Przywitali się, a Serith przedstawił im swoją partnerkę w skrócie mówiąc, jak się poznali, chociaż powinni już o niej wcześniej słyszeć, bo kiedy do nich dzwonił bądź odwiedzał to rozmawiał o swoim oddziale. Z tego co widział po rodzicach to raczej byli zadowoleni z wyboru życiowego syna, ale to było pierwsze wrażenie.
Od razu zostali zaproszeni do odświeżenia się po podróży, a w tym czasie służba wzięła ich bagaże, co było pewnym zaskoczeniem dla Elayne, na pewno nie przywykła do takich rzeczy. Oczywiście skorzystali z opcji odświeżenia się przed obiadem, który był szykowany. W czasie posiłku, na początku tematy rozmów były dosyć ogólne. "Jak tam?, "Dlaczego tak długo nie kontaktowałeś się?", pytania w stronę Elayne, aby ją bliżej poznać i tak dalej. Ale widział doskonale, że prędzej czy później zapytają o te bardziej drażliwe tematy i wreszcie padło o to co się stało. Serith nie chciał specjalnie tego ukrywać przed rodziną, ale także rozumiał, że część tego co przeżył to tajemnica wojskowa. Zaczął im opowiadać o Ryloth, o tym, że tam za pomoc oficerowi ISB zostali tam przeniesieni i przywróceni do poprzednich stopni. No i zdradził im to, że ten niedawny zamach z holonetu na Hosian Prmie, że stanowili ochronę profesora. Postanowił przy tym pokazać swoje ręce, które miały płaty jego nowej skóry, tak jak to, że jest po zabiegu przywracający mu wygląd. Zdziwienie było wielkie, a do tego na pewno współczucie, widać, że to było także dla rodziny ciężkie przeżycie, dowiedzieć się o czymś takim. Ich syn zapewnił och o tym, że już jest lepiej i za dwa tygodnie wracają do służby.
Na pewno rozświetliło to im spojrzenie na wiadomości jakie dostawali od sił zbrojnych o sytuacji Tallava, uzupełniało im to spojrzenie na to wszystko, na pewno będą mieli więcej zrozumienia dla niego.
Po krótkiej chwili jednak rozmowy przeszły na luźniejsze tematy, zapewne, aby nie rozdrapywać aż tak dopiero co zasklepionych ran. Późniejszym wieczorem, będąc zmęczeni po podróży udali się do przygotowanego dla nich pokoju. Jakież pozytywne zdziwienie było dla niego, że jednak to był jego stary pokój, z dzieciństwa. Masa starych plakatów, jego rzeczy, powróciły stare dobre wspomnienia. Nie omieszkał także sprawdzić z Elayne czy łóżko nadal było w dobrym stanie...
Kolejne dni minęły na wspomnieniach, rozmowach o wszystkim i o niczym, na poznaniu partnerki Seritha przez rodzinę, dowiedzeniu się co nieco o bracie i jak sobie radzi. Było pozytywnie i ogólnie Tallav był zadowolony z tego wyjazdu, z możliwości wyjaśnienia pewnych spraw.


***



Wrócili po tej kilku dniowej wyprawie na Karfeddion. Teraz pozostało im chwila odpoczynku, z przepustki zostało nieco mniej niż tydzień zanim na nowo powrócą do służby. Jeszcze parę chwil odetchnienia od tego, chociaż Serith parę razy chwycił za książki odnośnie nauki starożytnego języka Sithów bo nadal był bardzo ciekawy i koniecznie chciał się tego nauczyć, możliwe że zaowocowało to by w przyszłości. Pozostawała jedna kwestia, na pewno chciał jeszcze odwiedzić swojego starego przyjaciela Annora i zobaczyć do u niego słychać, zobaczyć jak sobie radzi po Ryloth, które to on najgorzej z nich przeżył... Wizyta u niego i chwila odpoczynku to był plan na resztę przepustki.
Awatar użytkownika
Serith Tallav
Gracz
 
Posty: 183
Rejestracja: 17 Lip 2017, o 22:43
Miejscowość: Rzeszów

Re: [Coruscant] Odwiedziny w domu

Postprzez Mistrz Gry » 12 Gru 2018, o 23:16

Pierwszy tydzień upłynął Serithowi naprawdę udanie. Nie dość, że zdołał poddać się zabiegowi już na pierwszej przepustce od Hosnian Prime, to jeszcze dostał się w ręce na tyle kompetentnego lekarza, że nie będzie musiał straszyć dżentelistot na ulicach. Do tego wizyta w domu i przedstawienie rodzinie swojej wybranki serca. Ciepłe przyjęcie, jak na jego arystokratyczną rodzinę i ich uznanie dla służby, którą teraz pełnił, tylko utwierdziły go w słuszności dokonanych wyborów. Po powrocie z rodzinnych wojaży, mógł dalej odpoczywać w domowym zaciszu u boku Elayne. Wolny czas, w którym lekarz nakazał mu się oszczędzać, poświęcił na zgłębianie tajemniczego języka Sithów. Uczył się go na tyle pilnie już przez jakiś czas, że chyba zaczynał rozumieć pojedyncze prostsze zdania. Były to oczywiście przykłady spisane przez Borgisa, by ktoś nieobeznany mógł się tego wymarłego języka nauczyć.
Czasu miał jeszcze sporo. Tym samym postanowił go rozdzielić dla wszystkich osób, które w jakiś sposób były ważne w jego życiu. Nie zapomniał o swoim przyjacielu Annorze, tak samo jak o reszcie swoich towarzyszy, choć jemu teraz należało się pierwszeństwo. Bez dłuższej chwili wahania odnalazł jego domowy numer na liście kontaktów i nawiązał połączenie. Gdy jednak zostało odebrane, na holoprojektorze zamiast jego przyjaciela pojawiła się jego żona, Alda. Była w opłakanym stanie. Zabiedzona, z podkrążonymi oczami, skrajnie niewyspana. Od razu było widać, że stało się coś strasznego. Spod trzymanej chustki, którą właśnie ocierała łzy, spojrzała na tego, kto do niej dzwonił.
- Serith? Serith Tallav, to ty?! Na wszystkich bogów... - kobieta rozpłakała się, zanim zdążyła dokończyć zdanie. Serith obserwował to w osłupieniu - Oni go zabrali. Ja... próbowałam... Próbowałam się dowiedzieć, dlaczego... Byłam tam nawet, ale mnie nie wpuścili... Nie pozwolili mi go zobaczyć...
- Alda, spokojnie - Serith próbował ją uspokoić, choć już podejrzewał, jakiego typu odpowiedź usłyszy - Powiedz, co się stało?
- Zabrali go... Annora! Do zakładu psychiatrycznego w Mgławicy Kaliida! Nie wiem, co się z nim dzieje. Nie daje znaku życia...
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Coruscant] Odwiedziny w domu

Postprzez Serith Tallav » 20 Gru 2018, o 14:32

Gdy tylko zobaczył, że jego połączenie odebrała jego żona dodatkowo w takim stanie, zapłakanym wiedział, że coś się stało z Annorem. Miał spokojnie odejść z wojska, a teraz nagle się okazuje, że coś od niego chcą. Nie tak to miało wyglądać, miał to obiecane od Borgisa, że zostawią go w spokoju, a teraz... Nie mogą mu dać spokoju, tylko go musieli zabrać. Widać było, że powoli się w nim gotowało, ale starał się z całych sił, aby nie było tego widać na zewnątrz, w jego zachowaniu, musiał teraz zachować spokój.
Mgławica Kaliida, blokują komunikacje z rodziną. Zamknął oczy i spróbował ponownie opanować swoje emocje, nie teraz...
- Alda, spokojnie wiem, że jest ci ciężko, ale muszę się dowiedzieć jak najwięcej od ciebie. - chciał ją nieco uspokoić, aby mogła wypowiedzieć to co teraz potrzebuje Serith.
- Kto go zabrał? Jak się przedstawili? Jak wyglądali? To ważne. - rzucił do niej, ale widział w jakim jest stanie. - Gdzie byłaś, aby się tego dowiedzieć? Gdzieś na Coruscant? Jaki powód dali, że nie pozwolili ci z nim rozmawiać? Co powiedzieli gdy zapytałaś ich o powód zabrania? - wyrzucił z siebie pytania, musiał wiedzieć jak najwięcej. - W sumie to będzie też ważne, jak zachowywał się Annor jak wrócił? - nagle żona Annora ponownie się rozpłakała. Nie było to widok, który by chciał zobaczyć Tallav.
- ALDA! - podniósł głos, tak aż z sąsiedniego pokoju zareagowała Elayne, która podeszła do framugi drzwi, ale nie przerywała swojemu chłopakowi. - Potrzebuje tego wiedzieć! Wiem, że nie jest ci łatwo mówić, ale bez tego nie dowiem się więcej. Postaram się jak najwięcej dowiedzieć o tym i pomóc na tyle ile dam radę, ale ty też musisz mi pomóc! - powiedział to z wyraźnym przejęciem. - Odpowiedz mi, zajmę się tym i wieczorem przyjdę do was i powiem co się udało mi dowiedzieć zgoda? Macie dziecko i to niech będzie dla ciebie teraz priorytet, a mi pozwól działać. - chciał ją uspokoić, skierować myśli gdzie indziej, ważniejszy był ich syn i Annor też by tak powiedział. Ona nie mogła więcej zrobić, dowiedzieć się, a mógł to zrobić Serith potrzebował tylko informacji od niej.
Awatar użytkownika
Serith Tallav
Gracz
 
Posty: 183
Rejestracja: 17 Lip 2017, o 22:43
Miejscowość: Rzeszów

Re: [Coruscant] Odwiedziny w domu

Postprzez Mistrz Gry » 25 Gru 2018, o 22:55

Alda dalej trzęsła się w swej widmowej postaci hologramu. Nie krzyczała już jednak, a jedynie cicho chlipała. Najwyraźniej próbowała się pozbierać, by być w stanie cokolwiek powiedzieć. W końcu zdobyła się na kilka słów.
- Masz... Masz rację. Muszę się pozbierać.
W międzyczasie Elayne podeszła do niego i obejmując go, również spojrzała w stronę Aldy z troską na twarzy.
- Zabrali go na drugi dzień po powrocie - zaczęła wyduszać z siebie kobieta - Zachowywał się cicho, ale spokojnie. Na nasz widok zaczął się nawet częściej odzywać. Potem przyszli po niego jacyś oficjele. Wyglądali jak oficerowie z wojska. Obydwoje ludzi, starsi, nie pamiętam nazwisk... Mieli go jeszcze zabrać na jakieś specjalistyczne badania, tu na Coruscant. Po nich już nie wrócił. Kiedy poszłam do wojska, do tej kliniki, w której miały być badania, powiedzieli mi, że trafił do tego zakładu psychiatrycznego, że stanowi dla nas zagrożenie... Powiedzieli, że oszalał i próbował zabić dwóch sanitariuszy...
To było dla niej za dużo. Znowu zalała się łzami. Dopiero po kolejnej chwili, łkając zdołała coś jeszcze z siebie wydusić.
- Naprawdę... Możesz go odnaleźć? Pomóc nam?

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Coruscant] Odwiedziny w domu

Postprzez Serith Tallav » 30 Gru 2018, o 20:50

Coś Serithowie w tym nie pasowało, skoro zachowywał się normalnie po przyjeździe, no w miarę normalnie, bo po takich wydarzeniach trudno jest szybko dojść do siebie to dlaczego zostało skierowany do zakładu psychicznego? Dlaczego ich niby zaatakował? Nie trzymało to się kupy, jak jednego dnia mógł normalnie funkcjonować, a drugiego oszaleć... Dla Tallava to było dziwne i śmierdziało oszustwem na kilometr, w głowie siedziały mu głównie dwa rozwiązania: albo to jest po prostu wygodny powód i coś mu chcą zrobić, pewnie z powodu ataku tego... Widma... Albo przekazali mu coś co go ostatecznie wkurwiło. Istniała jakaś szansa, że na serio coś mu odwaliło, ale porucznik nie chciał w to specjalnie wierzyć.
Widział tą nadzieję, jaka zabłysnęła u Aldy po jego słowach, był jej jedynym ratunkiem w tej sytuacji, mógł dojść do prawdy i może pomóc wrócić Annorowi.
- Na razie mogę ci obiecać, że dowiem się wszystkiego co mogę, nie chce obiecywać wiele bo nie wiem o co konkretnie chodzi. Ale uwierz mi służyłem z nim około dziesięciu lat i jest mi jak brat, też mi na nim zależy. - odpowiedział jej, był mu to winny, spokojnego życia przy rodzinie za to co przeżył na Ryloth i chciał mu pomóc wrócić do rodziny, ale najpierw musiał wiedzieć co się stało i czy będzie miał taką siłę, aby pomóc jemu, jego żonie i jego synowi. Alda ponownie się nieco pozbierała, przestała płakać chociaż było widać w jej widmie, że mogła ponownie się rozpłakać w każdej chwili.
- Rozumiem... Nie przyglądałam się tym oficerom, nie sądziłam, że z tego wyniknie takie bagno, więc nie specjalnie się nimi przejmowałam... - była na skraju płaczu, ale jeszcze się powstrzymała. - Klinika to ta na wysokich partiach Coruscant, nie daleko garnizonu. - dodała zerkając w tym czasie na Tallava.
- Dobra wiem gdzie zacząć. Alda zajmij się teraz waszym dzieckiem, Annor by tego chciał. Wpadnę do ciebie później jak już się czegoś dowiem. Trzymaj się, bądź silna. - zakończył z nią rozmowę wyłączając komunikator. Kobieta nawet nie była w stanie się z nim pożegnać, była załamana tym wszystkim. Serith wpatrywał się jeszcze chwilę w holoprojektor próbując to sobie ułożyć w głowie, ale było ciężko, bardzo ciężko. Obrócił głowię w stronę nadal przytulonej do niego Elayne i pocałował ją w policzek.
- Niezłe gówno, a miał mieć spokój... - powiedział do niej wstając z krzesła.
- Czego od niego chcą? Mam jakieś przeczucie, że to może chodzić oto... Opętanie... - powiedziała do niego chwytając go za dłonie i spoglądając w jego błękitne oczy.
- Możliwe, ale mam nadzieję, że nie i da się go jakoś wyciągnąć i wytłumaczyć. - powiedział do niej nie podnosząc głowy. - Muszę działać. Rozejrzę się po klinice i dowiem wszystkiego co mogę, wieczorem pójdziemy do Aldy. - spojrzał teraz w jej oczy, a co jeśli by się to przytrafiło Elayne? Co by wtedy zrobił? Nie - od razu chciał odrzucić takie myśli ze swojej głowy. Wolał nawet nie myśleć o czymś takim.
- Pójść z tobą? - zapytała go, będąc praktycznie gotowa na akcję.
- Nie, wolę to załatwić sam, wolę żebyś była w razie czego w pogotowiu. - powiedział do niej i zaczesał jej włosy, które opadły na twarz za uszy. Oderwał się od niej i zaczął brać potrzebne rzeczy. Szybko się przebrał, raczej nie chciał się rzucać w oczy więc ubrał się cywilnie, nadal był na przepustce. Wojskowe spodnie, cięższe buty, biała koszulka i skórzana kurtka - dopiero teraz się spostrzegł jak wojskowy mundur wpłynął na jego sposób ubierania się w cywilu, niesamowite. Pod skórę założył kaburę szelkową i włożył do niej jedną z nowych zabawek - 22T4 pistolet specjalnie robiony dla ISB i Wywiadu Imperialnego. Broń przykryta ubraniem zwisała zabezpieczona koło lewej pachy, aby móc szybko ją wyciągnąć, typowo dla siebie jeszcze vibronóż w pochowie schowany w bucie i najważniejsze - jego identyfikator ISB klucz otwierający wiele drzwi do wielu informacji. Jeszcze przed samym wyjściem zatrzymała go jego dziewczyna gdy on zakładał na siebie czarną kurtkę.
- Powiadomię Naye i Lucius o tym, lepiej może żeby wiedzieli. - podeszła do niego i pomogła mu ubrać skórę. - Uważaj na siebie, nie chce cię widzieć znowu widzieć rannego. Kocham cię. - zbliżyła się i pocałowała go.
- Ja ciebie też Elayne - praktycznie zrobił to samo ponownie się z nią całując. - Bądź w razie czego w kontakcie. Idę. - mrugnął do niej i wyszedł z mieszkania, blondynka stała jeszcze i patrzyła jak schodzi w dół, po czym zamknęła drzwi.

***



Wkroczył wojskowym, pewnym krokiem stukot jego butów odbijał się od ścian budynku. Minął kilku ludzi w mundurach wojskowych, od tych w szarych z Armii Imperialnej po tych w czarnych z Korpusu Szturmowców. Przeszedł przez pierwsze grodzie, po kilku krokach następne. Teraz dopiero wszedł do właściwej części budynku. Pełno było tutaj żołnierzy, droidów i innych oficerów, wszak to była klinika przeznaczona dla użytku wojskowego. Zobaczył nawet kilku lekarzy, który pod swoimi kitlami mieli ubrane mundury odpowiednio do jakich rodzajów sił zbrojnych należeli. Było również kilka osób cywilnych, czy też wojaków ubranych po cywilnemu. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Raz albo dwa razy był tutaj gdy musiał chodzić na rehabilitacje po niektórych ranach, ale trochę czasu od tego upłynęło. Podszedł do recepcji, przedstawił się i spytał gdzie można się więcej dowiedzieć o pacjentach i danych, które tutaj przetrzymują. Za ladą siedziała kobieta, w szarym mundurze, stopień kapral z tego co dojrzał Tallav, dłuższe rude włosy to przynajmniej zapamiętał. Młoda kobieta, Serith nie dawał jej około dwudziestu lat, albo miała dobrą rodzinkę, że trafiła tutaj, albo romansowała z jakimś oficerem. Wskazała mu prawe skrzydło, sekcję 03, pokój 11. Porucznik podziękował i ruszył we wskazanym kierunku. Po minucie, może dwóch dotarł tam gdzie chciał.
Był to mniejszy pokoik, pewnie do udzielania informacji krewnym, może do przekazywania szczegółowszych danych odpowiednim osobom. Pokój wyposażony w biurko z terminalem, za którym siedział trzydziestoletni krótko ścięty szatyn. Tallav od razu dostrzegł, że ma stopień sierżanta. Parę półek z holopadami oraz stojące z boku holopopiersie Imperatora Daali.
- Tak? - odezwał się nawet nie podnosząc głowy w kierunku Seritha, najwyraźniej był przyzwyczajony, że głównie cywile do niego przychodzą.
- Dzień dobry, porucznik Serith Tallav - zobaczył tylko jak momentalnie podoficer podniósł głowę widać było wyraźne zaskoczenie. Porucznik wyjął na sekundę swój identyfikator i od razu go schował.
- Przepraszam, myślałem, że to kolejny petent... Ktoś z cywila. - rzucił tłumacząc się ze braku okazania szacunku wobec starszego stopniem.
- Spokojnie, nic nie szkodzi. Przychodzę w sprawie niejakiego Annora Kronn potrzebuję danych z ostatniego pobytu oraz lekarzy i oficerów, który się nim zajmowali. - powiedział do niego czekają na reakcję. Ten szybko coś wklepał w terminal przed sobą wyszukując danych. Po krótkiej chwili odezwał się.
- Pan Kronn został zesłany do zakładu psychiatrycznego z powodu zagrożenia dla otoczenia. Przykro mi ale więcej nie mogę udzielić danych bez zezwolenia. - powiedział mu jakby chcąc zakończyć temat i pozbyć się niewygodne gościa. Serith podszedł bliżej biurka i oparł się o nie rękoma Uśmiechnął się nieco sztucznie dosłownie na pół sekundy.
- Zacznę w takim razie jeszcze raz. - odchrząkał i wyciągnął swoją legitymacje kładąc przed podoficerem, ten zaczął ją czytać. - Porucznik Serith Tallav Imperialne Służby Bezpieczeństwa wydział do zwalczania przejawów mocy. - zabrał swoje ID sprzed nosa. O teraz zobaczył przerażenie w oczach obsługującego go żołnierza. Widział ten jego niepewny wzrok widząc, że stanął na drodze oficerowi Inkwizycji.
- Potrzebuje danych pacjenta, lekarzy, sanitariuszy oraz ludzi, którzy odpowiadali za jego badania oraz gdzie teraz się znajdują. Powodu takiej decyzji, tego mniej oficjalnego również. No i oczywiście wszystkich innych informacji związanych z tą sprawą. - powiedział już normalnym tonem, skierowanym do szatyna. - Jak rozumiem wspomożecie służby bezpieczeństwa? - uśmiechnął się sztucznie do niego. Musiał zagrać taką kartą skoro nie chciał normalnie udzielić mu odpowiednich danych, to słowa "ISB" oraz "Inkwizycja" działały już całkowicie inaczej.
Awatar użytkownika
Serith Tallav
Gracz
 
Posty: 183
Rejestracja: 17 Lip 2017, o 22:43
Miejscowość: Rzeszów

Re: [Coruscant] Odwiedziny w domu

Postprzez Mistrz Gry » 3 Sty 2019, o 08:03

Kiedy tylko Serith wyciągnął swoją legitymację i pomachał nią przed nosem obsługującego go żołnierza, ten od razu się ożywił, by nie powiedzieć, że wręcz podskoczył z wrażenia. Jego stanowisko zrobiło swoje i szatyn z miejsca zabrał się na nowo do wyszukiwania danych. Starał się nie wyglądać na zdenerwowanego, ale Tallav widział, że kilka razy palce tak mu zadrżały, że nie mógł trafić w odpowiednie znaki na ekranie komputera.
- Już chwila, robię co mogę, sir - wybełkotał - Nie spodziewałem się, że będzie pan potrzebował po cywilu takich danych. To znaczy... w sensie... nie spodziewałem się, że ktoś od was tu w ogóle przyjdzie. Z tego, co słyszałem, zwykle załatwiacie sprawy na miejscu, w swoich oddziałach...
Wyszukiwanie trwało jeszcze chwilę, a Serith powoli zaczynał się niecierpliwić. Nie miał pojęcia, skąd to opóźnienie. Wszystko powinno trwać ledwie kilka chwil, w końcu ten człowiek robił to codziennie od dłuższego czasu. Co za problem zgrać określone dane?
- Proszę, sir - podał mu czip z danymi - To wszystko co mamy na temat Annora Kronn. Próbowałem, jak tylko mogłem, ale część danych nadal jest utajniona mimo pańskiego numeru legitymacji...
Nie czekając na jego dłuższe wywody, Serith włożył czip do pobliskiego wyświetlacza. W pomieszczeniu byli tylko we dwójkę i nie istniało ryzyko, że ktoś ich podejrzy, a on nie zamierzał dłużej czekać.

Imię: Annor
Nazwisko: Kronn
Miejsce urodzenia: Coruscant
Wykonywany zawód: Emerytowany żołnierz, korpus Szturmowców, w randze sierżanta
Rodzina: żona Alda Kronn, 1 dziecko

Ostatnie badania: brak dostępu.
Stan: odizolowany.
Objawy choroby: 7 dnia 12 standardowego miesiąca 71 ABY sierżant Ered i kapral Nabb odebrali pacjenta z jego domu, w sektorze 5 (nr mieszkania 378364748) celem przeprowadzenia badań na zakończenie służby. W drodze do placówki zostali zaatakowani przez pacjenta przy użyciu rączki fotela wyrwanej ze ścigacza, którym podróżowali. Niemożność uspokojenia pacjenta spowodowała uzasadnione użycie trybu ogłuszającego. Pacjent został przewieziony do kliniki na obserwację. Objawy agresji nasiliły się. Pacjent był pobudzony, wrzeszczał, toczył pianę. Wykazywał skłonności autodestrukcyjne i samobójcze.
Diagnoza: brak dostępu.
Miejsce pobytu: placówka odosobnienia w Mgławicy Kaliida
Lekarz prowadzący: dr nacz. med. Karon Milnoch


- Sir, sierżant Ered, kapral Nabb i doktor Milnoch przebywają obecnie w placówce w Mgławicy Kaliida.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Coruscant] Odwiedziny w domu

Postprzez Serith Tallav » 8 Sty 2019, o 22:17

Miał te dane, ale nie miał dostępu do wszystkiego pomimo swojej legitymacji, te które najwięcej wniosły by do tej sprawy były zaszyfrowane, najwyraźniej nie miał jeszcze tak wysokiego kodu dostępu... Było to dziwne zwłaszcza, że Alda wspominała, że poprzedniego dnia był cichy, ale spokojny, a teraz przy oficerach imperialnych wybuchł, zaatakował ich... Coś tutaj nie pasowało, tylko co. Tallav miał pewne podejrzenia, ale nie wiedział teraz konkretnie, które mogło być prawdziwe, teoretycznie mogli wpisać jakikolwiek powód, aby go zabrać, tylko po co? Drugie wyjaśnienie pewnie kilka miesięcy temu by wyśmiał i od razu odrzucił, ale teraz to co innego. Możliwe, że jednak ta zjawa z Ryloth pozostawiła, jakiś ślad po sobie, uraz psychiczny, a może tak naprawdę cały czas istniała, a Serith nie pozbył się jej w piramidzie. Na chwilę to zamurowało porucznika, ale co jeśli tak mogło być, tłumaczyło by to nagłą agresje... Nie dowie się, jeżeli nie zobaczy Annora na własne oczy, a jeżeli w sprawę zamieszana była moc... To miał obowiązek to sprawdzić.
- Świetnie. - wyjął datadisk z terminala i schował do wewnętrznej kieszeni kurtki na chwilę nawet odsłaniając swój pistolet. - Dziękuję za współpracę sierżancie. - ten od razu jakby stanął na baczność stukając przy tym butami. Serith był zadziwiony jak reputacja Inkwizycji działała na istoty. Zasalutował mu i wyszedł z pokoju. Jednak jeszcze w ostatniej chwili zatrzymał się w progu i obrócił do żołnierza.
- Jeszcze jedno, nie muszę wspominać, abyście nie chwalili się moją wizytą tutaj. - rzucił do niego z uśmieszkiem.
- Absolutnie - odrzucił mu w przeciągu pół sekundy szatyn.
- Dobrej służby sierżancie. Ku chwale Imperatora. - dodał na sam koniec.
- Dziękuje, ku chwale Imperatora - odpowiedział niemalże tym samym, a Tallav zniknął z oczu żołnierza udając się ku wyjścia z kliniki. W sumie sam nie wiedział dlaczego dodał "ku chwale Imperatora", ale dodał to pewnej powagi do całej sytuacji, może jeszcze bardziej go to zachęci do milczenia o wizycie Seritha.


***



Zadzwonił do drzwi mieszkania Annora i Aldy, przy nim była Elayne, która trzymała pluszaka - Katarna dla małego, jakoś tak nie wypadało pójść bez jakiegoś prezentu dla dziecka zwłaszcza jak tak naprawdę nigdy go nie widzieli. Po paru dłuższych chwilach otworzyła im Alda trzymająca w rękach syna. Była smutna, zdenerwowana, ale jak miała się inaczej czuć? Ale momentalnie w jej oczach Serith zobaczył błysk, pewną nadzieję.
- Cześć Alda - podszedł do niej i uściskał ją na przywitanie, na tyle ile mógł.
- Hej - podobnie jak Tallav uczyniła Elayne. - A to taki mały prezent od nas dla małego. - uśmiechnęła się nieco sztucznie, nie była to jedna z tych weselszych wizyt.
- Cześć, cześć, wchodźcie śmiało i dziękuje. - odpowiedziała żona Annora. Weszli do środka, wiadomo było, że mieszkanie nie robi wrażenia na Serithu, wywodził się z wysokich sfer i widział naprawdę wielkie i piękne pałace, a to był, po prostu zwyczajne mieszkanie, średniej wielkości.
- Tylko odłożę małego. - powiedziała Alda i ruszyła do drugiego pokoju, a za nią poszła Elayne. I zniknęły na dłuższą chwilę. W tym czasie on miał czas nieco rozejrzał się po pomieszczeniu. Stół, krzesła, parę holoobrazów, ale jego wzrok przykuła półka z paroma holozdjęciami. Przybliżył się do niej i wziął pierwsze z nich. Annor i Alda na jakimś przyjęciu, bo widać byli ubrani "poważniej", elegancko obejmowali się i pozowali do zdjęcia, wyglądali szczęśliwie. Najwyraźniej musiało być zrobione w niedalekim czasie gdy zostali parą, przeszło mu przez myśl. Następne z ich wesela, oj przypominał sobie, na tyle ile mógł sobie przypomnieć, ale był cholernie szczęśliwy z tego, że się ze sobą ożenili, pasowali do siebie. Wziął następne, to musiało być zrobione niedawno, bo na nim zobaczył jak Alda trzyma ich dziecko, musiało być zrobione przed Ryloth... Przez tą myśl nieco jego poprawiony humor ponownie się zmienił na gorzej. Sam też myślał w przyszłości o założeniu rodziny, takiej pełnej rodziny, ale na razie... Nie był to dobry czas na to. Odstawił i to zdjęcie i wziął ostatnie i już gdy brał je w dłonie uśmiechnął się do siebie. Holofotografia ich byłego oddziału, całego plutonu po jakiejś misji, chyba Ord Martell, przynajmniej tak mu się wydawało po otoczeniu. Pamiętał te twarze, tych starych sukinsynów, z którymi służył ostatnie lata. Zerkał na nich. Od razu dostrzegł swoich najbliższych Elayne, Naye, Luciusa i Annora, ale przypominał sobie stare mordy - Razor - tak pojebanego kierowcy nie spotkał nigdy, nie jednokrotnie ich prawie nie zabił swoim prowadzeniem, ale to ile razy ich wyciągnął z gówna, z tego co wiedział to nadal służył. Tayler człowiek o niebiańskim głosie, do tej pory nie wiedział dlaczego nie rozpoczął kariery śpiewaka... A skończył trafiony boltem w szyje, przez co musi do teraz używać modulatora, na emeryturze. Moross ten nie minął się ze swoim powołaniem, czuł się w walce jak ryba w wodzie, czasami nawet Tallav obawiał się jego i jego brawury, z tego co wiedział po wyrzuceniu Seritha na Ryloth został awansowany na sierżanta... Usłyszał tylko jak głosy Aldy i Elyne zbliżają się, odstawił zdjęcie na półkę i obrócił się gdy właśnie weszły do pokoju. Nawet na chwilę zobaczył uśmiech Aldy na twarzy, o czym rozmawiały? Nie wiedział, pewnie jakieś babskie sprawy. Usiedli przy stole i po chwili żona Kronna odezwała się, wiedział o co zapyta.
- I... I dowiedziałeś się coś? - powiedziała wpatrując się w porucznika, była pełna nadzieji widział to, doskonale to widział.
- Nie wiele, tak naprawdę niewiele więcej niż to co mi wcześniej powiedziałaś. Znam tylko opis dokładniejszy opis sytuacji oraz imiona i nazwiska tych oficerów oraz doktora, który prowadzi sprawę Annora. Wszyscy są w Mgławicy Kaliida. - odpowiedział jej, ale chyba nie tego do końca oczekiwała, raczej chciała mieć odpowiedź na to co się tam naprawdę stało, jak go wyciągnąć, ale teraz Serith nie miał na to jak odpowiedzieć.
- Ciężko mi zrozumieć jak jednego dnia zachowywał się w miarę normalnie, a drugiego dnia zrobił takie coś... Muszę porozmawiać z tymi oficerami oraz doktorem... I z Annorem dopiero wtedy będę mógł to zrozumieć, taką mam nadzieję, że zrozumiem. - Alda nawet nie podniosła głowy do niego, ale i Elayne i Tallav zdążyli zauważyć, że pojawiły się łzy.
- Dziękuje, że tyle robicie dla nas... ja... - nie zdołała dokończyć, widać, ze ciężko jej było, bardzo ciężko, bez męża, bez kogoś kogo kocha...
- Jesteście naszymi przyjaciółmi, zawsze nimi byliście i zawsze będziecie. Jeżeli możemy coś zrobić, aby pomóc wam, pomóc tobie, Annorowi, waszemu dziecku to postaramy się to zrobić. - odezwała się nagle Elayne, no cóż Serith się z nią zgadzał. Chcieli ją teraz nieco pocieszyć, zmienić nieco temat, aby chociaż na chwile odetchnęła od ciągłych negatywnych myśli i starali się to przez resztę spotkania zrobić. Porucznik dowiedział się, jak nazwali syna - Gareth po ojcu Annora. Wyszli już późniejszym wieczorem gdzieś około dwudziestej trzeciej standardowego czasu planety.
Co chciał teraz zrobić, jedyną rzecz jaką chyba tylko mógł, przekonać się na własne oczy co się dzieje z Annorem. Polecieć do Mgławicy Kaliida, musiał to zrobić dla swojego brata broni, dla jego rodziny. Próbował skontaktować się z Borgisem, ale po mimo usilnych prób nie udało mu się, był niedostępny, nie było to także dobrą oznaką zwłaszcza, że za niedługo kończyła im się przepustka... Przekazał swoje zamiary swojej dziewczynie, a także powiadomił resztę - Naye i Luciusa, to czy polecą z nim będzie to ich wola, raczej chciał to załatwić sam, nie narażać ich, ale znał upartość swojej kobiety i mogło nie do końca tak wyjść. Celem było znalezienie owych oficerów, doktora i dowiedzeniu się więcej o tym co się stało, jak najwięcej i najważniejsze zobaczyć się z Annorem. Jeżeli było coś z nim nie tak, jakoś to widmo nadal działa to Serith mógł to dostrzec, po mimo małego stażu po coś się szkolił... Po coś Borgis go do tego wybrał.
Awatar użytkownika
Serith Tallav
Gracz
 
Posty: 183
Rejestracja: 17 Lip 2017, o 22:43
Miejscowość: Rzeszów

Re: [Coruscant] Odwiedziny w domu

Postprzez Mistrz Gry » 10 Sty 2019, o 21:55

Wynajęcie statku nie stanowiło dla niego problemu. Mały prom, ledwo na pięć osób, całkowicie leżał w ich zakresie potrzeb i możliwości. Jak też się spodziewał, jego kobieta w żadnym razie nie pozwoliła mu lecieć samemu i teraz siedziała obok niego w kokpicie. Pozostała dwójka towarzyszy z ich drużyny skontaktowała się z nimi przed odlotem. Słysząc, co się stało, oczywiście wyrazili chęć pomocy, ale byli teraz na wakacjach ze swoimi rodzinami i dotarcie do Coruscant zajęłoby im zbyt dużo czasu. Umówili się z Serithem, że spotkają się już na miejscu, w ośrodku psychiatrycznym, gdzie dotrą z małym opóźnieniem.
Serith nie był zawodowym pilotem, tak samo Elayne, tym samym wzuęli ze sobą również astromecha, pilnującego lotu statku i obsługującego nawigację. Droga z Coruscant do Mgławicy Khalida była znana i zajmowała jeszcze całkiem mało czasu, ale i tak lot szlakiem nadprzestrzennym naokoło był dłuższy niż zdradliwa próba przelotu drogą przez samą mgławicę. O tych, którym się udało, krążyły raczej legendy niż prawdziwe opowieści. A Tallav i jego dziewczyna nie mieli zamiaru przekonywać się o ich prawdziwości.
Lot trwał już dobrych kilkanaście godzin i zbliżał się ku końcowi. Podczas niego Serith przygotował się zarówno fizycznie jak i psychicznie na to, co może go czekać. Elayne tak samo. Mieli przy sobie swoją broń boczną, przeszukali holonet na temat samej placówki i jej lokalizacji oraz odpowiednio odpoczęli, by być w pełni sił już na miejscu. Niestety łatwą podróż przerwało nagłe wycie sygnału alarmowego.
- Biiip bip boob biip- zakomunikował astromech.
Na ekranie komputera nawigacyjnego wyświetliło się już bardziej zrozumiałe ostrzeżenie. Do końca trasy zostało im kilka standardowych minut. Na jej końcu, tuż na granicy Mgławicy Kaliida, gdzie znajdowała się stacja, komputer wykrył silny impuls magnetyczny. Najwyraźniej w mgławicy rozpętała się jedna z jej groźnych magnetycznych burz. Pech chciał, że akurat teraz i w tym regionie. Oznaczało to dla nich niebezpieczeństwo nagłego wyrwania z nadprzestrzeni i wyhamowanie z prędkości nadświetlnej. Teoretycznie statki w dzisiejszych czasach posiadały zabezpieczenia na tego typu wypadki i nie rozszczepi ich na atomy, ale niebezpieczeństwo istniało.
- Biip biip - droid też zdawał sobie sprawę z zagrożenia. Przekręcił swoją kopułę w ich stronę i najwyraźniej próbował ustabilizować lot.
Seith wraz z Elayne czekali na efekty jego działań z sercami walącymi jak opętane. Sygnał alarmowy nadal wył, dając znać o zbliżającym się zagrożeniu. Poczuli w pewnym momencie szarpnięcie i...
Rzuciło nimi o pulpit kokpitu. Serith przywalił mocno głową w deskę rozdzielczą, nabijając sobie porządnego guza. Za sobą usłyszał raban robiony przez droida. Kiedy razem z Elayne się podnieśli, zauważyli, że udało im się w jednym kawałku dotrzeć tuż przed Mgławicę Kaliida. Dokładnie tam, gdzie mieli zamiar dolecieć. Po lewej widzieli szalejącą burzę wyładowań elektromagnetycznych z mgławicy, po prawej zaś stację, w której mieścił się szpital psychiatryczny. Nim zdążyli przyjrzeć się jej bliżej, ich statek został wywołany.
- Prom pasażerski? Tu ochrona placówki Gamma - Trzy. Zidentyfikuj się. Znajdujesz się w obszarze stacji dla pacjentów szczególnie niebezpiecznych. Jesteś też w strefie zagrożenia burzy.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Coruscant] Odwiedziny w domu

Postprzez Serith Tallav » 15 Sty 2019, o 10:37

Gdy tylko uderzył w tablicę rozdzielczą syknął z bólu. Powoli podniósł głowię i sprawdził czy coś mu się nie stało, na pierwszy rzut oka nic nie było, dopiero po krótkiej chwili dostrzegł guza na głowię... Lekarz zalecił oszczędzanie się, chyba póki co nie było mu to dane.
- Nic ci nie jest? - spojrzał na swoją dziewczynę, najwyraźniej miała ona więcej szczęścia niż jej chłopak. Zdążyła się zasłonić rękoma przed uderzeniem głową w pulpit i poza bólem nic jej nie było.
- W... W porządku... Chyba dolecieliśmy... - odpowiedziała mu wskazując na zbliżający się obraz stacji. Najwyraźniej droid zdołał wymanewrować i wyciągnąć ich z pola rażenia burzy. Jakimś pechem musieli na nią trafić, na szczęście nie wlecieli w nią, bo prawdopodobnie został by wtedy po nich kosmiczny pyłek. Nie długo mogli się "nacieszyć" widokiem kliniki bo zostali wywołani. Nie zamierzał się bawić w kogoś innego, z resztą nic by mu to nie dało, musiał się dostać do środka. Nacisnął przycisk odpowiedzialny za możliwość przemówienia do kontrolera lotów, pochylił się do przodu w stronę i powiedział.
- Porucznik Serith Tallav, ISB - odchylił się z powrotem na siedzenie i oczekiwał odpowiedzi od wieży. Był pewien, że na pewno go wpuszczą na lądowisko, kto by chciał stawać na drodze oficerowi ISB? Raczej nikt o zdrowych zmysłach. Po dłuższej chwili usłyszał ponownie głos kontrolera.
- Witamy poruczniku, możecie wylądować na lądowisku 4a. - poczuł pewną ulgę z tego powodu, nie wiedział czemu. Bardzo możliwe, że czuł to napięcie z powodu spotkania z Annorem, nie wiedział jaki on teraz był, co się naprawdę stało to miało być ciężkie dla Seritha nawet jeśli sytuacja była klarowna.
W tym czasie Elayne ściągnęła kurtkę, pod którą skrywała swój mundur. Podobnie uczynił Tallav zawieszając swoją na siedzeniu pilota. Poprawił swoje odznaczenia na lewej piersi informujące z daleka o jego stopniu, a zaraz po tym pistolet blasterowy przewieszony u jego boku.
- Jak wyglądam? - obrócił się na fotelu spoglądając na Elayne, oczywiście chodziło mu czy guz jest taki widoczny.
- Nie gorzej jak normalnie - uśmiechnęła się i zaśmiała pod nosem.
- No dzięki, piękna. - również odwzajemnił jej uśmiech i pokiwał lekko głową na boki. Obrócił się na siedzeniu na wprost wizjera spoglądając jak stacja staje się coraz bardziej wyraźna...
Awatar użytkownika
Serith Tallav
Gracz
 
Posty: 183
Rejestracja: 17 Lip 2017, o 22:43
Miejscowość: Rzeszów

Re: [Coruscant] Odwiedziny w domu

Postprzez Mistrz Gry » 17 Sty 2019, o 21:54

Image

Stara stacja medyczna, pamiętająca jeszcze Wojny Klonów, z każdą chwilą rosła im w oczach. jednocześnie na lewo od toru ich lotu dostrzegali szalejącą na granicy mgławicy burzę magnetyczną. Wyładowania, jakie ciągnęły się przez chmury gwiezdnego pyłu, były olbrzymie i sprawiały wrażenie, jakby kosmiczna próżnia miała zaraz eksplodować. Sama stacja trwała zaś niewzruszona, jakby potężne siły natury nic nie mogły jej zrobić. I choć upływ czasu odcisnął na strukturze swoje piętno, widać było, że została odbudowana i przekształcona do nowego zadania.
Od centralnego rdzenia stacji odchodziło osiem identycznych bloków, na których domontowano wieżyczki obronne. W centralnej osi znajdowały się zaś miejsca sterowania ośrodkiem i wieża komunikacyjna. Ich prom zbliżył się do jednego z bloków, który został przekształcony w coś w rodzaju przedsionka. To tam znajdował się hangar ze wskazanym im lądowiskiem. Powoli przelecieli przez masywne struktury zewnętrznego modułu i znaleźli się w środku. Zebrali sie, wzięli swoje rzeczy i wyszli na zewnątrz.
Przywitał ich mały komitet powitalny strażników. Pierwszym, co zaskoczyło Seritha, było to, jak byli oni uzbrojeni i jak bardzo poważnie podchodzili do swojej pracy. Każdy z żołnierzy trzymał w rekach karabin, przy pasie zaś miał kilka granatów, a wszyscy byli w pełnym opancerzeniu. Nie celowali w Tallava i jego dziewczynę, ale wyglądali, jakby w każdej chwili miało dojść do jakichś zamieszek. Ich dowódca wystąpił naprzód.
- Proszę za mną. Zaprowadzę państwa do dyrektora placówki.
Ruszyli odprowadzani przez straż wyjściem w stronę środka stacji. Ich ochroniarze pozostawali przez całą drogę milczący. Serith po drodze zauważył, że wszystkie śluzy, przez które przechodzili, wykonane były ze wzmacnianej durastali, a co jakiś czas pod sufitem zamontowano automatyczne wieżyczki. Cały ten ośrodek zaczynał mu powoli wyglądać jak jakieś więzienie, a nie szpital psychiatryczny.
Minęli jeszcze dwie śluzy, gdy w końcu zobaczyli pierwszych pacjentów. Chyba pacjentów, bo każdy z nich był wymizerowany, skuty energetycznymi łańcuchami i zagoniony do jakiejś pracy. Jakiś człowiek grzebał własnie przy panelu kontrolnym, inna z kobiet, togrutanka, sprzątała korytarz, a dwójka rodian wykonywała bliżej nieokreślone czynności, kiwając się w przód i w tył. Gdy ich mijali, jeden z nich uśmiechnął się tajemniczo w stronę Seritha i przestał się na moment kiwać. Tallav szybko odwrócił od niego wzrok, nie chcąc go sprowokować i tym samym omal nie zderzył się z kobietą, która sprzątała hol. Ta też jedynie się uśmiechnęła i przyłożyła palec do ust w geście, który przywodził na myśl zachowanie ciszy.
W końcu dotarli do środkowej części stacji, pomieszczeń biurowych mieszczących się w środkowej części iglicy. Ochroniarze odstawili ich pod jedne drzwi. Gdy przez nie przeszli, przywitał ich starszy mężczyzna, z okularami na nosie i książką w ręku. Ubrany był w czysty i idealnie wyprasowany garnitur.
- Witam pana, panie poruczniku - zaprosił ich gestem, by usiedli w skórzanych fotelach, stojących przed wielkim biurkiem, na którym równo ułożono stosu papierów. Serith dostrzegł jeszcze w pomieszczeniu biblioteczkę z kilkoma papierowymi dziełami i i elektroniczną baza danych i biblioteką. W rogu stał też barek. - Mieliście nie lada szczęście. Ta przeklęta burza przyszła tak nagle, że nie zdążyliśmy nadać komunikatu ostrzegawczego. Teraz wszyscy jesteśmy tu odcięci przynajmniej przez kilka standardowych dni.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Coruscant] Odwiedziny w domu

Postprzez Serith Tallav » 21 Sty 2019, o 00:21

Przechodząc przez kolejne śluzy Serith miał wrażenie, że to nie jest placówka medyczna, a więzienie. Jego i Elayne przywitali żołnierze w pełnym rynsztunku, po drodze co chwile mijali automatyczne wieżyczki i wzmocnione grodzia. Dla Tallava mogły być tylko dwa wyjścia, albo to nie był szpital, a tylko oficjalnie nosił taką nazwę, albo pacjenci tej placówki musieli być bardzo agresywni. Widok jaki zobaczył po przejściu ostatniej śluzy w pewien sposób zabrał mu dech w piersiach, w przenośni na twarzy starał się zachowywać powagę, ale nie ukrył zdziwienia gdy zobaczył pierwszych pacjentów.
Skuci energetycznymi łańcuchami i zagonieni do jakiś prac. Delikatnie, na dosłownie sekundę obrócił głowę w stronę Elayne, które zrobiła dokładnie to samo potwierdzając, że jest tak samo zdziwiona tym widokiem. I tutaj ma przebywać Annor - przeszło porucznikowi przez głowę. Dalsza droga wraz z eskortą była jedną z dziwniejszych rzeczy jakie miał Serith. Wpatrzył się w jednego rodianina, który... Kiwał się do przodu i do tyłu, w pewnym momencie jego wzrok spotkał się ze wzrokiem Tallava i dziwacznie się uśmiechnął. Momentalnie oderwał od niego wzrok nie chcą prowokować go, nie wiadomo było co takiemu może strzelić do głowy. Przez tą sytuację omal nie uderzył w kobietę, która tak samo jak wcześniejszy gość uśmiechnęła się dziwacznie do niego, tylko tym razem ona przyłożyła palec do ust w geście milczenia. Po paru chwilach dotarli do bardziej "normalnej" części placówki, części biurowej. Ich eskorta odstawiła ich do właściwego pokoju gdzie zostali przywitani przez starszego mężczyznę w garniturze. Stanęli przed fotelami, ale nie siadali na nich, etykieta nakazywała czekać do momentu, aż gospodarz pierwszy nie usiądzie. Elayne miała już masę wykładów na temat etykiety, zwłaszcza przed ich podróżą na Karfeddion, nawet nauczyła się, którą łyżką co jeść mając do dyspozycji cztery!
- Można tak powiedzieć, jednak bez guza się nie obyło. - wskazał dłonią na swoją głowę, pozwolił sobie na nieco luźniejszy ton na sam początek, aby ukazać, że nie jest tym "złym oficerem". - Kilka dni? Nic nie poradzimy, najwyraźniej tak los chciał. Możemy liczyć na wasze zakwaterowanie? - uśmiechnął się nieco sztucznie, grzecznościowo. - Pewnie pana już powiadomiono o tym kim jestem, ale żeby dopełnić formalności. Porucznik Serith Tallav, ISB, a to moja współpracownica Sierżant Elayne Sedaya. - podał rękę na przywitanie, chociaż to on jako gospodarz powinien to zrobić, no ale już Serith sie nie czepiał. Podobnie uczyniła Elayne. Spokojnie rozsiedli się na fotelach, widząc jak gospodarz robi to samo.
- Ciekawa placówka dyrektorze. Ale jak na placówkę medyczna macie bardzo dużo ochrony - uzbrojeni ludzie, automatyczne wieżyczki, wzmocnione grodzia? Są jakieś problemy z pacjentami? - zadał mu pytanie, składając dłonie w piramidkę i spokojnie oczekując odpowiedzi od niego.
- Jak przechodziliśmy to widzieliśmy, że pacjenci są tacy spokojni, zajmują się pracą, chociaż dziwnie się uśmiechali. Rozumiem, że to, że są w kajdankach energetycznych jest środkiem prewencyjnym? - Serith autentycznie był ciekawy tego, bo nigdy w życiu nie był w takim ośrodku, a jak już to były to naprawdę normalne szpitale, a nie tak uzbrojone centra.
Awatar użytkownika
Serith Tallav
Gracz
 
Posty: 183
Rejestracja: 17 Lip 2017, o 22:43
Miejscowość: Rzeszów

Re: [Coruscant] Odwiedziny w domu

Postprzez Mistrz Gry » 22 Sty 2019, o 17:22

Dyrektor nie zraził się dość sztywnym zachowaniem Tallava i Elayne. Nie wiadomo, czy to z powodu tutejszej pracy, gdzie przyzwyczaił się już do najróżniejszych zachowań swoich pacjentów, czy też wiedział coś więcej o poruczniku i jego arystokratycznym pochodzeniu.
- Jeśli już jesteśmy przy tych formalnościach... Aldar O'krinis - przedstawił się - Może chce pan jakąś tabletkę na ból głowy? Mamy ich tutaj sporo.
Aldar zaśmiał się, najwyraźniej próbując rozładować atmosferę. Poczucie humoru miał jednak słabe, żart był dość suchy. Chociaż z drugiej strony pulsujący ból głowy Seritha sugerował, że przydałoby się coś na ulżenie i przeczyszczenie myśli.
Dyrektor stanął nad szufladą, oczekując decyzji Tallava, po czym przeszedł na drugą stronę biurka i włączył holoprojektor na jego środku. Nad powierzchnią blatu wyświetlił się trójwymiarowy obraz całej stacji.
- Oczywiście też was tu zakwaterujemy. Mamy kilka wolnych pokoi dla personelu, które nie wyglądają jeszcze jak cele - kolejna próba rozładowania napięcia również była dość marnym żartem - Tutaj, w centralnej części - wskazał palcem trzon stacji - Będziecie bezpieczni, nie musicie się niczego obawiać. Co zaś tyczy się samej placówki to środki ostrożności, które widzieliście, nie są bezpodstawne. Mamy tutaj najgroźniejszych pacjentów w galaktyce. Najgroźniejszych dla społeczeństwa i dla siebie samych. Podczas gdy wielu by ich się pozbyło, ja chcę ich wyleczyć, a jeśli to niemożliwe, dać im miejsce do życia w spokoju. Pacjenci, których pan widział są z bloku żeńskiego A i męskiego B - wskazał dwie z trzech sekcji bocznych stacji - Pozwalamy im pracować pod nadzorem poza celami. Natomiast pacjenci bloku C są zbyt niebezpieczni, by wypuszczać ich choćby na moment. Są nieobliczalni. Stąd też te silne środki bezpieczeństwa.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Coruscant] Odwiedziny w domu

Postprzez Serith Tallav » 23 Sty 2019, o 16:36

Suche poczucie humoru, już Serith wiedział, że to będzie świetna wizyta. Ale pomimo tego czuł ból głowy, może jednak przydałoby się coś co pozwoli mu odpocząć od tego pulsującego dziadostwa.
- A skorzystam z uprzejmości. - uśmiechnął się grzecznościowo w odpowiedzi na żart jak i propozycję skorzystania z tabletki. Tallav podszedł także do automatu biorąc do jednorazowego kubka nieco wody i popijając kapsułkę. Teraz trzeba było czekać, aż środek uśmierzający zacznie działać. Ponownie usiadł na fotelu gdy dyrektor wyświetlił plan stacji. Elayne się nieco pochyliła słuchając z uwagą Aldara, widać było jak przygląda się bardzo dokładnie planowi szpitala, może coś więcej zobaczy, albo zapamięta rozstawienia, w razie czego.
Porucznik zaś spokojnie siedział oparty o siedzenie i słuchał dokładnie tego co im przekazuje, uśmiechając się na jego kolejny suchy żart. Dokładnie obserwował każdą reakcję mężczyzny od czasu do czasu zerkają na mapę. To było bardzo ciekawe, najgroźniejsze istoty w galaktyce. Blok C i największe zagrożenie, to było jeszcze bardziej interesujące, znając swoje szczęście, Annor trafił właśnie tam.
- To bardzo szlachetne z dyrektorze, próba wyleczenia takich ciężkich przypadków, moje uznanie. - skwitował słowa O'krinisa nieco przesuwając się do przodu. - A w jaki sposób leczycie? Macie jakieś specjalne terapie? - zapytał poprawiając się na fotelu. W zasadzie to była bardzo ciekaw kwestia dla Tallava. Spokojnie oczekując tego co powie dyrektor, dając mu doprowadzić do końca jego wywód.
- Może, przejdę do meritum. Tak jak wspomniałem jesteśmy z Imperialnych Służb Bezpieczeństwa... - brzmiał tak jakby nie zakończył zdania, ale dokładnie oto mu chodziło zrobienie napięcia. - ... z wydziału do zwalczania przejawów mocy. - dokończył i dosłownie zamilkł na kilka sekund, obserwując bardzo dokładnie reakcje dyrektora, badając czy zrobiło to na nim wrażenie, zdziwienie czy strach. Po tym czasie wyjął swoją legitymację, również tak uczyniła jego kobieta na potwierdzenie jego słów.
- Jesteśmy tutaj w sprawie waszego nowego pacjenta - Annora Kronna. Nie będę ukrywał przed panem, że służył on pode mną. Mając dane o jego ostatnich wydarzeniach, ostatnich dniach służby chcieliśmy się bliżej przyjrzeć tej sprawie. - nie okłamał go, z resztą po co? To jest pewne, że mieli dane o jego służbie, więc doskonale widzieli, że wcześniej służył on właśnie pod Tallavem.
Awatar użytkownika
Serith Tallav
Gracz
 
Posty: 183
Rejestracja: 17 Lip 2017, o 22:43
Miejscowość: Rzeszów

Re: [Coruscant] Odwiedziny w domu

Postprzez Mistrz Gry » 27 Sty 2019, o 22:54

Dyrektor placówki żywo zainteresował się pytaniem swojego rozmówcy o metody stosowanego tu leczenia. Widać było, że lubi opowiadać o swojej pracy, co było dość typowe dla ludzi, którzy poświęcili się pracy.
- Cieszę się, że wykazuje pan zainteresowanie moimi metodami - Aldar wyszedł zza biurka i skierował się pod jedną ze ścian - Jeszcze tak całkiem niedawno, w czasach Imperium Palpatina, w placówkach zajmujących się chorymi psychicznie używano zabiegów, które bardziej przypominały tortury niż leczenie.
Wyjął jeden z dysków znajdujących się na regale i włożył go do czytnika. Obraz stacji zniknął, ale po chwili zastąpiły go sceny "przesłuchań" pacjentów. Przykuci do łóżek, byli rażeni prądem, poddawani praniu mózgu, czy też siedzieli obklejeni przez jakieś dziwne stworzenia, pewnie pasożyty.
- Ze smutkiem muszę stwierdzić, że w tamtych czasach metody bardzo się uwsteczniły i raczej nikomu nie zależało na dobru pacjenta. Najczęściej tacy służyli armii za króliki doświadczalne. Gdy trafiał się ktoś czuły na Moc, ponoć miał jeszcze gorzej. Ogólnie rzecz ujmując wobec pacjentów stosowano silne leki psychotropowe i pobudzano ośrodki bólu do granic wytrzymałości. Panowała teoria, że takie coś, może uwolnić umysł pacjenta. Cokolwiek to miało znaczyć.
Obrazy wymęczonych istot różnych ras zniknęły. Aldar ponownie usiadł za biurkiem.
- Teraz staramy się to wszystko zmienić. Przede wszystkim dbamy o spokój pacjentów. Odpowiednie leki i sesje terapeutyczne pozwalają przywrócić stabilność rozchwianym umysłom. Oczywiście proces jest bardzo długi i rzadko kiedy trwale skuteczny.
Dyrektor najwyraźniej miał nadzieję na dalszą rozmowę i pytania o sposób jego pracy. Serith jednak szybko przeszedł do właściwego celu swojej wizyty. Twarz Aldara zachmurzyła się, nie wiadomo, czy przez to, że nie lubił mówić o swoich pacjentach, czy przez to, że sprawa Annora była kłopotliwa.
- Tak, pana uprawnienia pozwalają zadawać tu pytania. I jeśli wspomniany mężczyzna jest pana znajomym, to bardzo współczuję. To bardzo ciężki i agresywny pacjent. Trafił do nas niedawno i byliśmy zmuszeni od razu umieścić go w bloku C. Służę jednak pomocą w tej kwestii. Możemy nawet zaraz iść, byście mogli na własne oczy przekonać się o jego stanie. Przedtem jednak będę musiał prosić o oddanie broni, bo zgaduję, że taką posiadacie. Na terenie placówki nie mogę pozwolić, by osoby postronne pozostawały pod bronią. Bezpieczeństwo przede wszystkim.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Coruscant] Odwiedziny w domu

Postprzez Serith Tallav » 8 Lut 2019, o 01:49

Porucznik z zaciekawieniem obserwował przedstawiane mu przez Aldara holofilmy z "zabiegów" stosowanych jeszcze za czasów pierwszego imperium i tak jak skomentował to sam zarządca placówki bardziej to przypominało tortury niźli jakiekolwiek sposoby leczenia. Nie było to miłe do patrzenia dla Tallava, sam nie popierał używania siły fizycznej w czasie przesłuchania, a tym bardziej jako metody leczenia. Dodatkowo tak radykalnych jak rażenie prądem, czy stosowaniu jakiś dziwnych stworów. Starał się jednak, aby jego twarz nic nie zdradzała, w czym pomagało mu doświadczenie. Lata spędzone na służbie... Widział naprawdę sporo, a ostatnimi czasy napotkał na swojej drodze takie rzeczy, o których wcześniej nawet nie miał do końca pojęcia.
- Prymitywne metody, nie mające nic wspólnego z nauką. Tak jak pan powiedział takie osoby służyły jako żywy eksperyment, a nie za kogoś kogo się leczy. - odetchnął głośniej. Serith miał nadzieję, że wszystko się zmienia, nie chciałby, aby jego przyjaciel siedział w miejscu gdzie mieliby go torturować, jeżeli naprawdę jest z nim tak źle. Tallav dosyć szybko wykrył zachmurzenie na twarzy Aldara, najwyraźniej sprawa Annora mogła być poważniejsza, albo nie lubił rozmawiać o pacjentach, ale tak czy owak. Pomachanie odpowiednią legitymacją zawsze działa. Kolejne słowa dyrektora nie napawały optymizmem, tego się właśnie obawiał, że Kronn wyląduje w tym najgorszym sektorze, dla najniebezpieczniejszych pacjentów... Ale nadal nie wiedział dlaczego, jego zachowanie, które przedstawiają lekarze, a jego żona były inne, dlaczego? Serith zadawał sobie to pytanie od pewnego czasu, ale dowie się tylko jeżeli to sprawdzi na własne oczy. Porucznik delikatnie podniósł brew w zdziwieniu gdy poproszono ich o oddanie broni, to było dosyć nietypowe. Nie chciał jednak, aby Aldar jakoś źle były do nich nastawiony, więc miał zamiar spełnić jego prośbę.
- Jeżeli jest taka potrzeba. - odpiął kaburę z pistoletem od pasa i podał go w kierunku dyrektora, dając znak Elayne, aby uczyniła tak samo. - Jak rozumiem potem zostaną one nam zwrócone? - rzucił do niego wstając z fotela.
- I tak, taki był nas zamiar, aby prędzej czy później zobaczyć go, może porozmawiać, ocenić jego stan. - dorzucił jeszcze od siebie Tallav, potwierdzając to, że chcą się z nim zobaczyć. Mieli już się powoli zbierać, ale postanowił jeszcze zagaić do Aldara o jedną istotną sprawę.
- Chcielibyśmy jeszcze pormozmawiać z osobami, które się nim zajmują szczególnie z sierżantem Eredem, kapralem Nabbem i doktor Milnochem, oczywiście jeżeli jest taka możliwość. - uśmiechnął się delikatnie do niego gotując się do wyjścia do kolejnego sektora.
Awatar użytkownika
Serith Tallav
Gracz
 
Posty: 183
Rejestracja: 17 Lip 2017, o 22:43
Miejscowość: Rzeszów

Re: [Coruscant] Odwiedziny w domu

Postprzez Mistrz Gry » 10 Lut 2019, o 22:53

Dyrektor razem z nimi podszedł do drzwi i im otworzył. Zawołał najbliżej stojącego strażnika i gestem wskazał, by im towarzyszył. Pomieszczenia centralnej osi stacji były oczywiście wolne od pracujących pacjentów i ewentualnego zagrożenia z ich strony, ale widać procedura nakazywała, by podczas wizyty gości, stale towarzyszył im ktoś z ochrony. Placówka sprawiała naprawdę wrażenie na bardzo zamkniętą, by nie powiedzieć, wręcz hermetyczną. Elayne swoim spojrzeniem potwierdzała część myśli Seritha i zdawała się również pytać, czy również uważa, że trzymają tutaj aż tak groźnych pacjentów żeby korzystać z takich środków zaradczych. Jak na razie nie spotkali nawet nikogo agresywnego.
- Oczywiście jest taka możliwość, może pan rozmawiać z każdym z tutejszej obsługi placówki. Sierżant Ered i kapral Nabb mają w tej chwili wolne. Jak tylko wrócimy z bloku C, poślę po nich i spotkacie się państwo z nimi we wspólnej sali. Problem będzie jednak z doktorem Milnochem. Kilka godzin przed waszym przylotem, tuz przed nadejściem burzy, wziął urlop i poleciał do rodziny na Ord Mantell. Obawiam się, że spotkanie z nim będzie dopiero mozliwe, jak ta burza się skończy i ponownie będzie można nawiązać połączenie.
Aldar poprowadził ich korytarzem w przeciwnym kierunku, niż ten, z którego wcześniej dotarli do gabinetu. Dyrektor szedł spokojnie, jednak zanim stanęli przed kolejnymi wzmacnianymi drzwiami, które oznaczały wejście do następnej sekcji, zawołał jeszcze dójkę strażników, by poszli razem z nimi. Cała trójka ich ochroniarzy zachowywała milczenie, a ich twarze były bez wyrazu. Jakby na siłę starali się zachować powagę i profesjonalny wygląd. Uzbrojeni byli dobrze, w broń długą i krótką, jak przyjrzał się Tallav, każdą ustawioną na tryb ogłuszania. Mieli też przy sobie pałki energetyczne.
- Jeśli mogę spytać - wtrącił się w ciszę ich przejścia dyrektor - Wspominał pan, że zna pan pacjenta. Jak długo? Albo jak bliskie stosunki łączą go z panem?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Coruscant] Odwiedziny w domu

Postprzez Serith Tallav » 14 Lut 2019, o 14:22

Spojrzenie Elayne dało potwierdziło tylko, że ona także była zdziwiona aż tak wielką ochronę na stacji, a póki co nie spotkali żadnego agresywnego pacjenta, bardziej... Otumanionych, ale mieli za niedługo dojść do sekcji C gdzie podobno trzymano najgorszych osobników. Bardzo śmieszny zbieg okoliczności z tymi, że teraz pan Milnoch wyleciał na urlop, widać Tallav miał w pewien sposób cały czas pod górkę, nie mogło być wszystko na miejscu.
- Świetnie, dziękuje. - kiwnął głową w odpowiedzi na możliwość rozmowy z sierżantem oraz kapralem, przynajmniej jedna rzecz może być z głowy dla Seritha. Na pewno będzie to bardzo istotne w zrozumieniu tego co się właściwie stało, bo z tego co rozumiał to oni mieli jako pierwsi styczność z agresywnym zachowaniem Annora.
- To prosiłbym panie dyrektorze o wezwanie go jak najszybciej się da. Nie prosiłbym oto gdy by nie było powodu. - uśmiechnął się na sekundkę formułując swoją prośbę, czy też bardziej rozkaz w bardzo grzecznościową formę. Szli w przeciwną stronę niż udawali się do gabinetu, ale z tego co pamiętał z holomapy była to dobra strona. Przed kolejnymi grodziami dyrektor zawołał jeszcze dwóch ochroniarzy. Środki bezpieczeństwa były na prawdę sporę jak na placówkę medyczną, zwłaszcza teraz... Ochraniało ich trzech ludzi, całkiem nieźle wyposażonych. W broń krótką, długą i pałki energetyczne i wszystko ustawione na ogłuszanie. Nagłe przerwanie ciszy przez Aldara pytaniem o stosunek Seritha do Annora. Porucznik raczej nie miał zamiaru kłamać, skoro już potwierdził swoją znajomość z Kronnem.
- Od początku mojej służby, dziesięć lat? Coś w tym rodzaju. - splótł swoje dłonie za plecami starając się cały czas zachowywać powagę. - Przyjaciel. - powiedział krótko Tallav. Tak na prawdę to Serith uznawał go za brata, brata broni, ale nie wiedział czy dyrektor byłby w stanie zrozumieć czym takie coś jest. Wolał takie coś zachować póki co dla siebie, chyba że będzie potrzeba o tym powiedzieć. Póki co Serith był gotowy do dalszej "wycieczki" po stacji i zobaczeniu Annora...
Awatar użytkownika
Serith Tallav
Gracz
 
Posty: 183
Rejestracja: 17 Lip 2017, o 22:43
Miejscowość: Rzeszów

Re: [Coruscant] Odwiedziny w domu

Postprzez Mistrz Gry » 17 Lut 2019, o 18:32

Aldar słuchał jego krótkiej wypowiedzi ze znacznie większym interesowaniem, niż sugerowało to jego wcześniejsze luźne pytanie o relacje z Annorem. Najwyraźniej chciał coś z tego wyczytać.
- Ciekawe - dyrektor na moment zawiesił głos - Pana zdawkowa odpowiedź sugeruje, że ta relacja jest znacznie silniejsza, niż ją pan opisał. Nie chce się pan z niej spowiadać. Ale to nie moja sprawa, w prywatne życie nie będę się wtrącał.
Tallav nie miał już czasu na to odpowiedzieć, bo w końcu dotarli do bloku C. Przeli przez pierwszą gródź i stanęli w stróżówce. Tutaj stał cały oddział strażników, uzbrojonych podobnie jak towarzysząca im trójka. Na widok dyrektora kiwnęli głowami i przepuścili ich do następnego korytarza. Serith podczas przejścia zauważył kolejne wieżyczki a na dodatek miejsca, z których wychodziły blokady energetyczne w razie alarmu. Sama jednak sekcja wyglądała znacznie gorzej niż reszta stacji. Zniszczone, przybrudzone ściany, w jednym miejscu też coś, co przypominało niedomyty ślad po krwi. Światła tu były przyciemnione, nie było już tak jasno, jak jeszcze przed chwilą. Wszystko to sprawiało dość ponure wrażenie. Sami strażnicy też wydawali się bardziej spięci.
Dotarli do windy, którą zjechali kilka poziomów niżej. Obok niej Elayne zdążyła również zarejestrować i wskazać chłopakowi klatkę schodową, zabezpieczoną w dość archaiczny sposób kratą. Całość wyglądało raczej na późniejsza modyfikację stacji. Dyrektor poprowadził ich dalej. Przejmującą cisze z wejścia do sekcji zastąpiły teraz na przemian ciche jęki osadzonych lub też krzyki pacjentów. W różnych językach lub też słowach, które prawdopodobnie nie miały żadnego większego znaczenia. Jeden z pacjentów, gdy przechodzili, uczepił się krat swojej izolatki i zaczął nawijać chyba jakiś rodzaj poezji. Tak przynajmniej to wyglądało, bo Serith nie znał bothańskiego.
W końcu dyrektor zatrzymał się przed jedną z cel. Nie wyróżniała się od innych niczym szczególnym. Metalowe, durastalowe drzwi posiadały tylko dwa otwory: jeden mniejszy na tacę z jedzeniem, drugi jako małe zakratowane okienko. Nad drzwiami umieszczono numer 372.
- To tutaj. Izolatka dla pana przyjaciela. Proszę uważać. Podaliśmy mu środki uspokajające, ale nadal może niespodziewanie wybuchnąć napadem agresji. Przyjechał stosunkowo niedawno i nie postanowiliśmy mu jeszcze diagnozy.
Jeden z ochraniających ich strażników przesunął przez czytnik obok drzwi swoją kartę magnetyczną i izolatka stanęła otworem. Wszyscy naraz weszli do środka. W małym pomieszczeniu znajdowało się łóżko z pasami, mały taboret i wiadro na odchody. Ściany były brudne i pozbawione źródeł światłą poza jedną małą lampką nad łóżkiem. Annora nigdzie nie było.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Coruscant] Odwiedziny w domu

Postprzez Serith Tallav » 26 Lut 2019, o 22:27

Winda, aby zjechać kilka poziomów niżej, w międzyczasie gdy czekali na jej przybycie Elayne delikatnie dał znać Serithowi, że obok niej jest klatka schodowa zabezpieczona bardzo prymitywnie bo w kratę, ale cała konstrukcja przypominała późniejszą modyfikacje, niż coś co było pierwotnie zbudowane. Było to jednak warte zarejestrowania i zapamiętania. Zjechali na odpowiedni poziom i tutaj widok się zmienił. Jak wcześniej widział tą szpitalną nieskazitelność tutaj było inaczej, brud i nawet krew na ścianach, Tallav powoli odczuwał pewne nerwy w sobie, a gdy tylko po otworzeniu drzwi usłyszał jęki i krzyki pacjentów te odczucia się tylko wzmocniły. Jego przyjaciel tutaj siedział? Jak poprzednie części stacji były jak najbardziej w porządku, tak ta... Tutaj było całkowicie inne wrażenie. Gdy przychodzili jeden z pacjentów rzucił się do krat i coś mówił w swoim języku. Porucznik tylko na sekundę przekierował na niego swoje ślepia po czym wrócił do obserwacji przestrzeni przed sobą.
Zatrzymali się przed metalowymi, durastalowymi drzwiami, które się niczym nie wyróżniały poza innym numerem - 372. Okienko do podawania jedzenia i krata przez, którą można było zerknąć.
- Rozumiem. - odezwał się krótko na ostrzeżenie od Aldara. Może nie było po nim tego widać, ale w środku się gotował. Miał zobaczyć swojego "brata" po tym co się stało. Był nerwowy i rosło w nim napięcie, ale utrzymywał kamienną twarz na tyle ile mógł. Czytnik strażnika poszedł w duch, a drzwi wsunęły się w ścianę. Dwóch ochroniarzy weszło przodem, a potem on, Elayne oraz nadzorca placówki. Pokoik był mały, łóżko z pasami, mały taborecik i wiadrko na odchody. Ale coś było nie tak, gdzie był Annor? W pierwszej chwili Serith nie ukrył skonfundowania na twarzy, przecież on tutaj miał być. Chciał już wyrwać przekleństwo w stronę Aldara, ale się powstrzymał. Zerknął kątem oka na ochroniarza z tyłu.
- O co tutaj chodzi dyrektorze?! - wyrwał od razu spoglądając na O'krinisa. - Gdzie on jest?! - no nie było żadnej możliwości, aby w tej celi się schował, gdzie? Tallav momentalnie zaczął rozglądać się po pokoju, wszędzie nawet po suficie czy ścianach, nawet chciał wyciągnąć broń, ale po złapaniu powietrza w miejscu gdzie zazwyczaj był rękojeść broni przypomniał sobie, że go oddał. No nie mogło to być, aby nagle pacjent, który był zamknięty zniknął.
Awatar użytkownika
Serith Tallav
Gracz
 
Posty: 183
Rejestracja: 17 Lip 2017, o 22:43
Miejscowość: Rzeszów

Następna

Wróć do Archiwum

cron