Mina dyrektora wyrażała, że nie był on zadowolony ze słów Seritha. Nie w smak mu było podważanie jego własnej pozycji. A może poprostu zdenerwował się ucieczką więźnia i nie chciał tracić czasu i sił na próbę sił z przybyłym wojskowym.
- Tak, sytuacja jest wyjątkowa i... niespotykana wcześniej. Nie mogę jednak pozwolić, by osoby z poza placówki przebywały tu pod bronią. Takie są zasady. Gdyby miał pan jakieś wątpliwości, przypomnę panu paragraf trzeci wspomnianego dekretu, że to dyrektor placówki psychiatrycznej sprawuje w niej najwyższą władzę. Oczywiście poza imperatorem. Ale to oznacza, że czy się to panu podoba, czy nie, musicie się podporządkować panującym tu zasadom. Nawet wasza formacja nie ma tu praw do wymagania czegokolwiek. W końcu to wy przywozicie tu sporą cześć pacjentów.
Na tym skończył swój wywód i najwyraźniej uznał rozmowę za zakończoną. Nie trudno było też zauważyć, że zwracał się do nich słowami, jakby traktował ich jak swoich pacjentów, którym wszystko trzeba tłumaczyć. Po chwili dotarli do centralnej części stacji i tam udali się do swoich pomieszczeń. Dyrektor, gdy odchodził szybkim tempem, wyraźnie nie zamierzał tracić ani chwili.
***
Gdy Ellayne znalazła się razem z nim w ich pokoju, wyraźnie odetchnęła. I u niej atmosfera stacji, nie tylko biorąc pod uwagę podniesiony alarm i cała zaistniałą sytuację z Annorem, ale też ten urzędniczy i bezduszny ton dyrektora, wywoływały spore napięcie. Usiadła obok swojego chłopaka i dorzuciła włosy do tyłu, patrząc wprost na niego, gdy wyjawiał jej swoje wątpliwości.
- Tez nie wiem, czemu się to tak wszystko musiało potoczyć. Ale musisz to przetrzymać. Najpierw spojrzeć na fakty, potem wziąć też sprawę poszukiwań w swoje ręce. Dyrektor nie odda nam broni, wyraźnie cieszy się z tego przywileju, ale nie odmówi raczej, gdy będziemy chcieli przeszukać stację. To znaczy, pomóc w poszukiwaniach. Pewnie przydzieli nam eskortę, czy coś, ale pozwoli przejść się po terenie stacji.
Po chwili, widząc jak nadal rozmasowuje sobie z bólu skronie, przytuliła się do niego i dodała.
- Jeśli ten ból głowy nie daje ci spokoju, poproś może po spotkaniu tez o jakiś silniejszy lek na ból głowy. Musiałeś się nieźle walnąć podczas skoku przez tą burzę.
***
Niestety panująca wokół stacji burza magnetyczna oddziała całą komunikację, nawet ta wojskową, na którą tak liczył Serith. Musiał pogodzić się z faktem, że z nikim z zewnątrz się nie skontaktuje, w tym z dwiema osobami, z którymi potrzebował porozmawiać - doktorem Minochem i Borgisem. Natomiast spojrzenie na plany również nie przyniosło spodziewanych wskazówek. Mało tego, namnożyło pozostające be odpowiedzi pytania. Przejścia za kratą, o którym myślał Serith, nie było na mapie. Wiedział, że będzie musiał o to zapytać dyrektora, ale z drugiej strony, co mogło kryć się w tak krótkim przejściu, do tego dość siermiężnie zabezpieczonym durastalowa kratą? Wiedział tylko, że na pewno i na wyższym piętrze, tym na którym zaczynali podróż windą, były drzwi do pomieszczenia tuż obok windy.
Samo spotkanie zostało zorganizowane w mesie centralnej części stacji. Przed Tallavem i Ellayne, którzy wkroczyli do pomieszczenia, zebrał się cały personel bloku C placówki, w tym dwójka strażników - sierżant Erd i kapral Nabb. W sumie było to ponad trzydzieści osób. Sylwetki strażników, których pośród personelu było dziewięcioro, wyróżniały się spomiędzy medycznych fartuchów pancerzami przywdzianymi na czas służby wynikłej z podniesionego alarmu. Każdy z ochrony miał też przy sobie broń, co nie uszło uwadze Seritha.
Dyrektor poprosił ich dójkę na środek, tuż przy nim, tak by wszyscy ich widzieli i dał znak, że mogą zaczynać.