Opliko przybywa z Hosnian Prime.
Droid kilkoma piskami zakomunikował przysypiającemu w fotelu pilota chissowi, że wychodzą z nadprzestrzeni. Byli na miejscu. Coruscant - centrum Imperium i miejsce nieustannych walk pomiędzy stronnictwami i frakcjami. Każda z nich miała wiele do ugrania i tylko marzyła, by wywrzeć swój wpływ na Imperatora Daali. To przez te wewnętrzne walki to nie rebelianci ani huttowie, piraci czy inni wywrotowcy, ani nawet nie zaraza rakghuli były prawdziwymi zagrożeniami dla jedności Imperium. To ono same było jedynie w stanie się zniszczyć. Skomplikowanie tej sieci powiązań, które zagrażały ookojowi w galaktyce, uświadomił sobie, gdy czytał dysk z danymi.
Nie zawierał on żasnych jasnych rozkazów, planów czy wyjaśnień. Jedyne, co na nim umieszczono, to spis najróżniejszych systemów i miejsc w nich się mieszczących. Rodia, Bastion, Ord Mantell czy Naboo. To były tylko przykłady. Miejsca powiązane z planetami były raczej całkiem zwyczajne. Raz była to kantyna czy teatr, innym razem jakiś warsztat. Nigdzie nie było oznaczone, co lub kto ma być w tych miejscach i jakie jest między nimi powiązanie. Wszystko najwyraźniej miało dopiero wyjaśnić się na spotkaniu z pułkownikiem.
Nie wylądował ani w oficjalnej siedzibie wywiadu, ani w żadnym z miejsc już nieofichalnych, używanych jako oddziały i centra szkoleniowe. Zamiast tego dostał od pułkownika wiadomość, by spotkać się w małej, dość niepozornej kawiarence na górnych partiach planety - miasta. Zaciszna Dolina mieściła się wśród ścieżek jednego z parków, po którym zwykle przechadzali się urzędnicy czy biznesmeni. W godzinach dnia na Coruscant była raczej mało uczęszczana i panowała w niej atmosfera relaksującej ciszy i spokoju.
Gdy Opliko wszedł do małego budynku postawionego wśród zieleni, pułkownik już tam na niego czekał. Ubrany nie w swój służbowy mundur a zwykłe dresowe spodnie i bluzę. Popijał właśnie kawę z filiżanki kokoru barowego blatu - ciemnego drewna. Uśmiechnął się na jego widok i podszedł do niego, wymijając kilka małych stolików, z których tylko jeden był zajęty przez dwójkę ludzi.
- Witaj, mój przyjacielu. Zająłem nam osobną lożę. Weź sobie kawę i możemy porozmawiać.
Chwilę później siedzieli już w osobnym pomieszczeniu. Niedużym, składającym się głównie z kanapy i foteli wraz ze stołem pośrodku. Od razu było widać, że tej kawiarni nieobce są potrzeby jej klientów co do ustronnych miejsc dla ich wszelkich interesów. Asboth już się nie uśmiechał. Na jego twarz powróciła śmiertelnie poważna mina i czujne spojrzenie, którym zlustrował Opliko od góry do dołu. Usiadł na jednym z foteli, odstawił swoją kawę na stół i wyjął mały prostopadłościan z kieszeni, który również postawił przed sobą.
- Mam tu takie szumidło - pułkownik włączył urządzenie, naciskając na nim przycisk - W porządku, teraz możemy porozmawiać na poważnie. Zanim jednak zaczniemy... Powiedz mi szczerze, czy służysz Imperium i Imperatorowi Daali?