Włączył ekran i ustawił kanał Holonetu na wiadomości. Słuchał przez chwilę jednym uchem, odwrócony do migających obrazów plecami. Popijał drinka z dużej, ciężkiej szklanki i skierował się do łazienki, żeby napełnić sobie wannę.
W tym czasie głosy z Holonetu mówiły.
***
Kadr ukazywał jakieś dymiące gruzy, wokół skrzyło się szkło z rozsypanych okien i biegali jacyś ludzie, w większości ze służb ratunkowych lub Coruscant Security Force. W tle prezenterka wyrzucała z siebie słowa jak z karabinu:
- … zamachu. Do tej pory odnaleziono cztery ciała, służby identyfikują zmarłych. Do szpitala w stanie bardzo ciężkim trafiło jedenaście osób, w tym także pracownik Urzędu Transportu Tras Nadprzestrzennych, Urliko Malek.
- CSF nie wyklucza możliwości ataku terrorystycznego. Na miejscu są już śledczy, dochodzenie będzie przeprowadzone w trybie natychmiastowym. Rzecznik prasowy służb bezpieczeństwa informuje, że wszelkie środki zapobiegawcze były wdrożone prawidłowo.
- Świadkowie twierdzą, że wybuch uszkodził tylko 101 piętro. Nikt z osób na ulicach i niższych poziomach nie został ranny. Właśnie trwa akcja ratunkowa poszkodowanych, którzy zostali pod gruzami w budynku.
***
Talla stał w progu łazienki, trzymając się framugi. Zapomniał o lecącej do wanny wodzie i trzymanym kieliszku. Stanął tuż przed ekranem, wpatrując się w obraz przedstawiający wieżowiec „Sky Prospect”. Ten sam, w którym znajdowała się jedna z bardziej prestiżowych restauracji dla arystokracji. I ten sam, w którym wieczór spędzał dzisiaj młodszy brat Feskina. Lokal znajdował się na 101 poziomie.
***
Najpierw spróbował wziąć wdech. Kiedy poczuł, że płuca coś mu blokuje, krew uderzyła mu do głowy, pobudzając powieki do uniesienia się i otwarcia oczu. Nie widział zbyt wiele – półmrok, szarość, jakiś pył przylepiony do rogówki oka. Spróbował znowu nabrać powietrza, tym razem otworzył jednak usta. Zakrztusił się tym pyłem, który został w powietrzu, wstrząsnął nim kaszel, ale wtedy zorientował się, dlaczego tak ciężko było mu oddychać. Na jego nogach i klatce piersiowej leżała durastalowa płyta. Żeber nie czuł, ale podejrzewał, że raczej nie są w całości. Poruszyć mógł właściwie tylko głową, ale nie we wszystkie strony, bo pod prawym policzkiem miał jakieś gruzy, a gdy obracał ją w lewo, czuł w szyi i kręgosłupie kłujący, przenikliwy ból.
Usłyszał jakiś rumor gdzieś za sobą, coś, jakby przewalające się po metalu kamienie. Chwilę później dobiegło go wołanie ludzi, jakieś krótkie, nadawane przez komunikator raporty i w końcu odgłos kroków. Zebrał siły, żeby krzyknąć, ale wydał z siebie jakieś nieartykułowalne rzężenie.
Ku jego uldze ratownicy przeskanowali zrujnowaną restaurację i piętro nad nią, które zawaliło się podczas wybuchu. Szybko dotarli do niego oraz kilku innych osób. Nie wszyscy mieli tyle szczęścia, co on – Lazad zauważył, że lekarz przypinał na jakimś nadgarstku czarną opaskę.
Z gruzów wyciągnął go droid. Maszyna ułożyła chłopaka na noszach, przeskanowała pobieżnie i przywołała ratownika. Zanim ratownik podbiegł, Jov pomyślał sobie, patrząc na zburzone pomieszczenie, że przed chwilą chyba wyglądało inaczej.
W zasięgu jego wzroku pojawił się mężczyzna, ubrany w kombinezon ratownika. Nachylił się nad Lazadem, obejrzał jego żebra i nogi, po czym skinął na dwa droidy.
- Zachowaj spokój – powiedział mechanicznym głosem – Te dwa zabiorą cię na dół, a tam przebadamy cię i zawieziemy do szpitala.