Jak to w życiu zawsze jakoś musi się pochrzanić. Michael miał wszak w miarę poukładane i wygodne życie. Co prawda i tak lada chwila musiałby się podjąć jakiegoś zlecenia by zarobić parę kredytów na utrzymanie, ale po cholerę akurat wziął pierwsze z brzegu zlecenie. Dlaczego zawiodła go jego intuicja i wylądował w środku jakiegoś kosmicznego zadupia z Imperium na karku... No chyba, że właśnie dokładnie tak miało to się wszystko potoczyć? Może takie było jego przeznaczenie? Wylądować dokładnie w takim, a nie innym miejscu. Wszak niezbadane są wyroki Mocy, a w gruncie rzeczy, choć może się do tego nawet sam przed sobą Bix nie przyzna, wierzył on w to, iż w pewnym sensie Moc wpływa na wszystko co się dzieje we Wszechświecie. W każdym razie zawsze mogłoby być gorzej - prawda?
Na takich właśnie rozmyślaniach upływał Michaelowi czas gdy wędrowali poprzez las. Nogi mu w cztery litery wchodziły, był głodny, poobijany i niewyspany, więc starał się jakoś odpłynąć myślami by oderwać się od otaczającej go rzeczywistości. Ale no cóż... Przynajmniej przyświecał im jakiś cel.
Postój Michael przyjął z radością i w sumie nawet było mu wszystko jedno czy zaraz nie miałby na nich wyskoczyć patrol Imperium. Z przyjemnością wyciągnął nogi, kładąc się bezpośrednio na ziemi. Nigdy nie był miłośnikiem spacerów, zwłaszcza przełajowych. Był facetem z miasta i najlepiej było mu w mieście, choć oczywiście potrafił docenić walory przebywania na łonie dzikiej natury... Jednakże raczej w bardziej sprzyjających warunkach.
- Kto tam ich wie? - odpowiedział wymijająco Bix - Ogółem byłem tam i ówdzie, widziałem to i tamto, i udało mi się ten wihajster przy okazji jednego ze zleceń zdobyć. Jestem łowcą nagród i zatargi z władzą mam wpisane w ryzyko zawodowe. Nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz wylądowałem w ciupie, choć muszę przyznać, że pierwszy raz w taki sposób wyszedłem. W każdym razie jestem całkowicie zdrowy i raczej staram się nie wychylać, a na pewno walczyć z władzą.