Content

Archiwum

[Tatooine] Mos Eisley Cantina

Re: [Tatooine] Mos Eisley Cantina

Postprzez Gweek » 1 Lut 2016, o 09:58

Płyny na pustynnej planecie są na wage złota o czym dobrze wiedział i to była jedyna zaleta picia tej trucizny jaką jest alkohol. No może kolejną było to, że po kilkunastu takich eliksirach zaczynało się coś dziać i "klepać" po łbie.
Spojrzał cyklopim okiem na przybyszów, wskazał wymownie na puste naczynie i pogładził rękojeść swojego vibro-ax'a. Wychylił uzupełniony płyn powtarzając czynność trzykrotnie. - Jednak są wypłacalni - narazie - pomyślał. Bekając donośnie odezwał się basowym głosem:
- Yyy, eeee kwik kwik dużo bunga bunga. Podrapał się po kroczu lekko już rozochocony.
-Ty mówić i płacić, ja robić. Ty mówić więcej o wyprawa.
Mówienie we wspólnym dla gamorrean jest nie lada wyzwaniem nie tylko umysłowym ale i ze względu na budowę krtani.
Nie pierwszy raz był już spłukany, ale może się odkuje... jak nie, to jest szansa na obicie dwóch mord. Jeżeli są tak słabi w walce jak w piciu to ma wielkie szanse.
Image

gg 5214304
Awatar użytkownika
Gweek
Gracz
 
Posty: 319
Rejestracja: 13 Sty 2016, o 15:10
Miejscowość: Wrocław

Re: [Tatooine] Mos Eisley Cantina

Postprzez Mistrz Gry » 1 Lut 2016, o 11:45

Gdy Gweek odezwał się za pierwszym razem, Rodianin wybuchł piskliwym, wysokim śmiechem, którego nie mógł opanować. Z tego wszystkiego potknął się o jeden ze stołków przy kontuarze i runął na ziemię, wywołują gromkie salwy kpin wśród najbliższych klientów obserwujących zajście.
- Głowa tak bardzo boleć... - burknął w zdecydowanie gorszym nastroju zielonoskóry obcy.
- Trzeba mieć umiar w piciu! Hik... - odparł Twi'lek głośno czkając - Co do zlecenia. Jak się nazywasz Chrumku? Ja jestem John Dance, tak wiem bardzo ludzkie imię, ale nic na to nie poradzę. A mój, trzeźwy jak korelliański przemytnik po wykonaniu zadania, rodiański kolega nazywa się Dude.
Lekku niebieskórego osobnika poruszyło się nerwowo, widząc, że ów Rodianin pędem ruszył do ustępu w niezwykle chwiejnym sprincie. Najwidoczniej miał już dość alkoholu na dzisiaj. Szczęście w nieszczęściu Gammoreanie raczej też nie stronili od trunków, więc kompletne upodlenie nie stanowiło dla nich większej ujmy na honorze, o ile takowy posiadali.
- Trzeba zapolować na grubego zwierza! Ja, Ty i Dude. I nie mówię o jakiś, hik, pieprzonych mutantach Kryatach co mają 100 metrów! Nasze zwierzątko ma tylko 25 metrów! Młody okaz! - rozochocił się Twi'lek przedstawiając Prosiakowi ofertę polowania na smoka - Co ty na to?! Na czym się znasz, dla przykładu ja mogę dużo wypić i... eee.. eee... miny! Robię miny pozorowane!
W międzyczasie wrócił Rodianin, który niestety najwidoczniej nie dobiegł do toalety, gdyż jego wierzchnie ubranie pokryte było rzygowinami. Zapewne gdyby znajdowali się w lokalu gdzieś w Światach Jądra, byłby to dla niego koniec imprezy, jednak tutaj, na krańcach Zewnętrznych Rubieży nikt nie zwracał na to uwagi...
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] Mos Eisley Cantina

Postprzez Gweek » 1 Lut 2016, o 15:00

Na dźwięk słowa "koreański" zamyślił się głęboko... jakiż to smak miały alkohole z tego świata. Obrócił się w stronę baru i powrócił do rozmowy z dwoma kuflami szczyn zwanych piwem - tym razem kupione za kredyty z własnej kieszeni.
- Gweek lubić jeść, pić i ten tego... Zrobił kilka ruchów imitujacych stosunek. Wychylił duszkiem jeden z trunków, głośno beknął i rzekł:
- Gweek polować na smoka!
Pitogg liczył na to, że obcy nie znają praw obowiązujących u osobników jego rasy. Od każdej umowy można odstąpić gdy nie jest podpisana krwią lub osoba pokona w walce wręcz Gweeka.
Puścił cichego pierda i czekał na reakcję zielonoskórego.
Image

gg 5214304
Awatar użytkownika
Gweek
Gracz
 
Posty: 319
Rejestracja: 13 Sty 2016, o 15:10
Miejscowość: Wrocław

Re: [Tatooine] Mos Eisley Cantina

Postprzez Mistrz Gry » 1 Lut 2016, o 15:42

Dwójka pijanych obcych rzeczywiście nie miała pojęcia o zwyczajach Gammorean, a nawet jeśli wiedzieliby jak należy podpisywać umowy z przedstawicielami świńskiej rasy, to ich obecny stan upojenia nie pozwalał na pamiętanie dosyć ważnych szczegółów. Rodianin o imieniu Dude ponownie roześmiał się w charakterystyczny, piskliwy sposób, natomiast Twi'lek początkowo chciał przybić układ wyciągnięciem dłoni, jednak nie będąc pewnym co Pitogg trzymał ostatnio w swojej "racicy", zamaskował podanie ręki i przeciągnął palcami po swoich lekku.
- Tak więc Gweek napijmy się! Dwa razy piwo! - dziarsko rzekł John, nie do końca wiedząc komu przypadnie drugi kufel. Jego kompan ledwo stał już na nogach i albo się śmiał albo rzygał, natomiast Świniak zdawał się jeszcze w dobrej formie.
- Moja... iść... toal... kibel.. - burknął Rodianin ponownie szukając ustępu, jednak doszedł jedynie do rogu sali.
- Cóż do jutra wydobrzeje. Wydobrzeje, rozumiesz o czym mówię? Zresztą nie ważne. Czym dysponujesz? Co Gweek potrafi? Masz jakąś broń? - spytał niebieskoskóry Twi'lek - Aaa zapomniałbym, naszą kompanię uzupełnia jeden śmierdz... mały Jawa z klanu Ozzie.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] Mos Eisley Cantina

Postprzez Gweek » 1 Lut 2016, o 19:06

Walcząc z wizją wypicia obu napojow odbił się niedbale od blatu, poszedł po "trupa" niosąc go w powietrzu przez całą salę i dając mu po gębie dwa mocne "liście" na ocucenie, postawił przy kompanie.
- Umieć walczyć tym - wskazał kłami na zaciśnięte pięści - tym - wyciągnął topór, zakręcił nim młynka w powietrzu i schował za pas.
- Pić ! Opróżnił sakwe kupując za całą kwotę alkohol w ilości takiej by go powaliło. Ma nadzieję obudzić się rano skacowany i w drodze na robotę. Nawet głupiec wie, że smoki to tylko opowieści szaleńców, co niby jw widzieli. Smoki to legendy, a on akurat na tej postanowił zarobić.
Image

gg 5214304
Awatar użytkownika
Gweek
Gracz
 
Posty: 319
Rejestracja: 13 Sty 2016, o 15:10
Miejscowość: Wrocław

Re: [Tatooine] Mos Eisley Cantina

Postprzez Mistrz Gry » 1 Lut 2016, o 19:31

Gdy Gweek wywijał toporem młynek, jeden z klientów był zmuszony zrobić szybki unik, by nie stracić głowy. Co jak co ale w tym stanie banda złożona z nieprzytomnego z nietrzeźwości Rodianina, przygłupkowatego Twi'leka, na wpół inteligentnego Gammoreanina oraz nieznanego Jawę mogła co najwyżej zmierzyć się z przerośniętą gizką. Ostatecznie słowo się rzekło. Należało mieć nadzieję, że wszyscy po zaprzestaniu libacji osiągną formę pozwalającą przynajmniej na równo i szybki chód oraz strzelanie w linii prostej.
- Panie Chrumak witaj w ekipie! Ta wyprawa przejdzie do legendy, jak ujarzmiliśmy Krayta. Kto wie może i jakieś perły z jego bebechów wyciągniemy, a to zapewni nam dodatkowe kredyty! - rzekł zaaferowany John Dance, opróżniając jednym haustem swój kufel - Na pohybel Imperium!
- Hik, zdur... zdur... durniu! Jeszcze szturmowców ściągnać nam na głowa! - oprzytomniał niespodziewanie Rodianin, ale po chwili zawtórował mimo iż nie posiadał już alkoholu - Na pohybel wszystkim!
Po tym toaście zielonoskóry osunął się na ladę baru i zasnął kamiennym snem. Gwar w kantynie był co raz głośniejszy i nikt praktycznie nie zwrócił uwagę na wesołą gromadkę przy kontuarze. Ich niezwykłe plany rzeczywiście mogły przynieść im fortunę, choć wszystko wskazywało na to, że jutro obudzą się, zapominając o tym co planowali.
- Gweek weź jutro swój topór i jakieś medpakiety! Apteczkę! Spotykamy się o świcie przed kantyną. Im wcześniej wyruszymy, hik, tym lepiej. Zdążymy przed palącymi słońcami! - zapowiedział Twi'lek zostawiając Pitogga i Dude'a przy barze, a sam opuścił lokal.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] Mos Eisley Cantina

Postprzez Gweek » 1 Lut 2016, o 20:23

Długo stał przy barze myśląc co zrobić. Zmęczenie alkoholem wspomagało podły humor. Zabrał "zielonego" z blatu jak półtuszę z banthy, wybrał jeden z ustronniejszych kątów sali, usadowił niepytomnego i siebie po czym zmróżył oczy w drzemce. Nie zapomniał nakryć dłońmi swojego jedynego dobytku jakim był arg'garok. Jutro też jest dzień, byle się przebudzić na czas.
Image

gg 5214304
Awatar użytkownika
Gweek
Gracz
 
Posty: 319
Rejestracja: 13 Sty 2016, o 15:10
Miejscowość: Wrocław

Re: [Tatooine] Mos Eisley Cantina

Postprzez Mistrz Gry » 1 Lut 2016, o 21:59

W całym rozgardiaszu, ani barman, ani ochrona nie mieli ochoty na wypraszanie śpiącej klienteli tym bardziej, że Gweek i Dude nikomu nie przeszkadzali. Być może w bardziej cywilizowanym miejscu, sam smród pochodzący z ich ciał byłby wystarczającym powodem do wykopania z lokalu, jednakże ciągle znajdowali się w kantynie Mos Eisley na Tatooine, gdzie wszelkie zasady były łamane tak często jak tylko się dało.
Oczywiście jak można było się spodziewać Rodianin i Gammoreanin zaspali dobre parę godzin, podobnie jak Twi'lek. Koło godziny 8 czasu miejscowego dwa wiadra, nie do końca, czystej wody wylądowały na łbach pijusów. Na piaszczystej planecie, gdzie każda kropla była cenna, wielu uznałoby to za marnotrawstwo, jednakże płyn był już dobrze wyeksploatowany przy myciu naczyń oraz butów oberżysty.
- Wstawać łachmyty! Jakiś śmierdzący Jawa czeka na Was przed kantyną! - rzekł ktoś z obsługi, z porannej zmiany - Następnym razem zapłacicie mi za nocleg! To nie przytułek dla bezdomnych!
- Głowa boleć... Moja głowa... - jęczał jeszcze podchmielony Rodianin - Nie krzyczeć!
- Won!
- Gweek, nasza chyba iść... Jawa z klanu Ozzie pewnie wkurzyć na nasza! - burknął ledwo zrozumiale zielonoskóry obcy - Gweek? Żyjesz?
W tym samym czasie zawartość trzeciego wiadra wylądowała na Gammoreaninie i jego kompanie. Obaj ewidentnie nie mieli dobrego notowania w lokalu, ale wizja pokonania smoka Krayta powoli kształtowała się w ich głowach...
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] Mos Eisley Cantina

Postprzez Gweek » 1 Lut 2016, o 23:29

Zanim otworzył oczy na dobre, zdążył ulżyć pęcherzowi po libacji. I tak był przemoczony więc kto zauważy dodatkową kałuże i ślad na ubraniach? - Pewnie nikt - prędzej ją poczują, a on i tak już śmierdział, pewnie nie gorzej niż kurdupel sprzed kantyny. Kac - słyszał to słowo zbyt wiele razy ale i tak pojąć jego znaczenia w pełni nie zdołał. Niepewnie wygramolił się przed lokal i od razu zakrył oko przed dwoma palącymi słońcami. W takim stanie jak dziś mógł tylko zabić czas. Dojrzał zakapturzoną postać i ruszył jej naprzeciw.

Gweek udaje się do: [Tatooine - Morze Wydm] Polowanie (nie) na żarty
Image

gg 5214304
Awatar użytkownika
Gweek
Gracz
 
Posty: 319
Rejestracja: 13 Sty 2016, o 15:10
Miejscowość: Wrocław

Re: [Tatooine] Mos Eisley Cantina

Postprzez Ayle Dara » 18 Wrz 2016, o 23:46

Ayle kontynuuje poszukiwania Fenna i przybywa tutaj zaraz po tym jak wylądował swoim statkiem zaraz nieopodal tuż za rogiem

Zeltron przekroczył próg kantyny. Nie spieszył się. Zmierzając, niby od niechcenia, w stronę barku, omiótł pomieszczenie wzrokiem. O tym miejscu słyszał niemal każdy. Próżno tu było szukać uczciwych obywateli. Zapełniona po brzegi szumowinami, łowcami nagród i przemytnikami. W tego typu środowisku Ayle odnajdywał się znakomicie - i zdecydowanie wolał towarzystwo osób wewnątrz budynku niż skwar, piach i Ludzi Pustyni grasujący gdzieś po mniej zaludnionych terenach. Kantyna zapewniała przynajmniej ochronę przed obydwoma słońcami, strawę, napoje, hazard oraz okazyjne bójki. Czegóż przemytnik mógł więcej pragnąć?
Informacji. Tego najbardziej potrzebował czerwonoskóry osobnik. Nie zaplanował sobie wszystkiego zbyt dokładnie, pozostało mu więc jedynie słuchać i improwizować. Był jednak w stu procentach pewien, że ktoś na sali wiedział kim jest Fenn oraz jak do niego dotrzeć. Należało go tylko namierzyć.
Zasiadł przy barze i zamówił najtańsze piwo. Nie chciał ryzykować, zatem otwarte wypytywanie ludzi odpadało. Agenci z Zordo's Haven mieli powiązania z Tatooine i całkiem prawdopodobnym było, że ktoś z ich ludzi znajdował się w kantynie. Wsłuchiwał się dokładnie w słowa ludzi w pobliżu, nie spodziewał się jednak, że w ten sposób czegoś się dowie. Przechylił kufel i od razu pożałował swojej decyzji. Było to najgorsze piwo jakie od dłuższego czasu dotknęło jego ust. Skrzywił się nieznacznie i ponownie rozejrzał po pomieszczeniu. Musiał kogoś pociągnąć za język. Jego wzrok podążał niby leniwie, lecz tylko z pozoru. Przeczesywał tłum w poszukiwaniu osób grających w karty. W jego głowie zaczął formować się pierwszy plan. Przykrywka hazardzisty zdawała się idealna. Mimo to nie wstał od razu z miejsca. Poszukiwał grupy najlepiej nadającej się do tego przedsięwzięcia.
Image
Awatar użytkownika
Ayle Dara
Gracz
 
Posty: 148
Rejestracja: 3 Sty 2015, o 19:48

Re: [Tatooine] Mos Eisley Cantina

Postprzez Mistrz Gry » 19 Wrz 2016, o 14:22

Ayle długo nie musiał się rozglądać by odszukać grupę, która grała w karty. Hazard był na Tatooine jedyną ogólnodostępną rozrywką. Nie ważne ile miałeś kredytów na koncie i z jakiego galaktycznego kąta przybywasz; tutaj zawsze znalazł się ktoś, kto byłby chętny do rozegrania kilku rozdań. A grało się przy tym o wszystko. O nic, dla zabicia czasu, za jakieś drobne towary, usługi i większe i mniejsze sumy kredytów. Grano też wszędzie od najpodlejszych spelun po bogate rezydencje i huttyjskie pałace.
Spośród wszystkich stolików jeden przykuł jego uwagę szczególnie. Wszystko za sprawą kolorowego i pyskatego osobnika rasy Dug, który wyśmiewał swoich współtowarzyszy. Co ciekawsze, osobnik ten bezczelnie oszukiwał; Ayle domyślił się tego prawie natychmiast gdy spojrzał na to w jaki sposób obcy tasuje karty i je rozdaje. Buńczucznie zachowujący się Dug właśnie wygrywał. Ayle nie był do końca pewnym czy takie ostentacyjne zachowanie jest najstosowniejsze gdy gra się z nieprzyjemnie wyglądającymi: barabelem, toydorianem i elominem. Cała trójka wyglądała na solidnie wkurzoną i zapewne każdy z nich zastanawiał się jak się rozliczyć z dugiem już poza stołem; broń jaką mieli przy sobie i miny z jakimi obserwowali każdy ruch oszusta sugerowały, że ich myśli krążą wokół mało przyjemnych rozwiązań, takich jak pobicie, rabunek, pobicie i rabunek. Tak czy inaczej dug właśnie wygrał kolejne rozdanie.
- No Panowie, co jeszcze jedno rozdanie? Czy macie dosyć? A może kogoś jeszcze zaprosimy do stołu co? Tak nam się tutaj miło siedzi.
Uśmiech jaki zagościł na twarzy szulera przy wypowiadaniu tych słów był najbardziej zawadiackim i nikczemnym uśmiechem jaki Ayle kiedykolwiek oglądał.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] Mos Eisley Cantina

Postprzez Ayle Dara » 20 Wrz 2016, o 04:07

Odnalezienie odpowiednich kandydatów nie okazało się trudne. Miał z czego wybierać, hazard na planecie uprawiał niemal każdy. On jednak nie poszukiwał nikogo typowego. Potrzebował osobnika z niewyparzoną gębą, który w przypływie emocji mógł wypalić coś nieprzeznaczonego dla uszu Zeltrona. Wybór pyskatego Duga zdawał się oczywisty.
Przemytnik parsknął cicho pod nosem. Zadziwiło go, że przy stole nie doszło do rękoczynów. Szuler nawet nie próbował się kryć ze swymi oszustwami, przynajmniej w oczach czerwonoskórego hazardzisty. Reszta graczy faktycznie emanowała agresją, lecz nie zdawali się być świadomi swej sytuacji. Ślepo licząc na łut szczęścia, bręli dalej w tą jednostronną grę.
Ayle dopił piwo, którego nieprzyjemny smak spowodował u niego mimowolny grymas, westchnął cicho i ruszył do stolika. Twarz uzbroił w szelmowski uśmiech. Miał zamiar poigrać trochę z emocjami obcych hazardzistów. Znał dziesiątki różnych sposobów na oszustwo, zarówno prostych jak i wyrafinowanych. Poświęcił kartom sporą część swego życia, nabywając coraz to bardziej parszywe umiejętności i nawyki. Nadszedł czas użyć ich w słusznej sprawie.
- Witam. Panowie grają? - zapytał, z niemalże szczerym uśmiechem na twarzy. Dostawił do stolika krzesło, opadając na nie ciężko - Ależ skwar na zewnątrz. Można wykorkować. Wy tak tutaj codziennie wytrzymujecie? Ja jak widać nie stąd. Wy też tylko przelotem, czy tutejsi? - wylał z siebie słowotok. Liczył, że uznają go za miernego gracza gracza oraz kompletnego idiotę.
- Ale, ale! Grajmy! - jego żywy wzrok przeskoczył na Duga. To jego trzeba było zdenerwować. Zeltron wierzył w swoje szczęście. Musiał wydobyć informacje albo z niego, albo z pozostałej trójki. Pierwszym krokiem do tego było wyzerowanie okrojenie budżetu pyskatego kanciarza - Pozwolisz, że przekazuję i rozdam? Wiesz, pierwszy kontakt z kartami, na szczęście. No, chyba że masz coś do ukrycia...
Image
Awatar użytkownika
Ayle Dara
Gracz
 
Posty: 148
Rejestracja: 3 Sty 2015, o 19:48

Re: [Tatooine] Mos Eisley Cantina

Postprzez Mistrz Gry » 21 Wrz 2016, o 14:17

Dug obrzucił Aylego gniewnym spojrzeniem, fuknął na niego i obnażył wargi pokazując brzydkie i żółte uzębienie. Grymas ten zdecydowanie nie wyglądał na przyjazny jednak - co zaskoczyło zeltorna - wywołał on śmiech u pozostałej trójki grających.
- Haaa. Ty się boisz zagrać z czerwonoskórym? - Głos barabela był niski i gulgoczący. W innej sytuacji Ayle nie wiedział by czy ten wielki gadzi osiłek śmieje się czy po prostu tak mówi; pokaźne i ostre zęby z pewnością utrudniały mu komunikację - Co? Boisz się? - uśmiechnął się szeroko Elomin i podrapał po rogatej czaszce.
- Nieeee... Nie boję się. Skąd Wam ten pomysł do głowy przyszedł... Ale wiecie co mówią... - Dug nagle zmienił swoje nastawienie uśmiechnął się do hazardzisty. Szkoda tylko, że Dara dostrzegł w jego oczach złośliwość - Zeltorni mogą namieszać w głowie. Wiecie... Zapachem.. I często to wykorzystują. Ja bym obstawiał, że ten tutaj to chce się do nas dosiąść i nas oszukać. Na pewno chcecie go w naszej uczciwej grze? - Dug wypowiadając ostatnie słowa specjalnie je przeciągał i mocno akcentował.
- Masz rację. Nie chcemy tu oszustów... - Zaskrzeczał Toydorianin.
- Ja też bym nie chciał oszusta przy stoliku. - Dodał Barabel.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] Mos Eisley Cantina

Postprzez Ayle Dara » 25 Wrz 2016, o 01:31

Dug dostarczył Ayle'owi wiele powodów, aby za żadne skarby galaktyki go nie polubił. Z powodu wyglądu sprawiał okropne pierwsze wrażenie. Wszystko zaczynało się od okropnego wyglądu. Krzywe i żółte uzębienie wzmagało u Zeltrona mdłości. Z trudem powstrzymał odruch wymiotny i utrzymywał ten swój fałszywy uśmieszek na ustach. W pewnym stopniu był podobny do kosmity. Też uwielbiał wykorzystywać naiwnych hazardzistów-amatorów... lub naiwne kobiety. Miał ku temu talent, wspomagany oczywiście porządną dawką feromonów. Nie można było mu jednak odmówić charyzmy. Przynajmniej sam przemytnik lubił tak myśleć.
Patrzenie jednak, jak Dug w najprostszy i najbardziej perfidny sposób kantuje ugodziło jego dumę. On przez wiele lat trenował najróżniejsze sztuczki i techniki, szukał najbardziej efektywnych sposobów. Nie mógł uwierzyć, że nikt z siedzących przy stole się w tym nie połapał. Kretyni...ale może to dobrze. Łatwiej będzie mi ich skontrolować pomyślał Ayle. Nie miał zamiaru pozwolić, aby ktoś oskarżał go o oszustwo, którego jeszcze nie zdążył popełnić. Godziło to w jego dumę. Za kwestię honorową wziął sobie zdemaskowanie kanciarza.
- To zabawne, że wspominasz o oszustwach - kącik jego ust drgnął w nonszalanckim uśmiechu. Potrzebował chwilki czasu, rozpuszczając wokół siebie feromony. Starał się kontrolować ich ilość, by nie przedobrzyć - tak jak miało to miejsce na Taris. Zwrócił się do pozostałej trójki siedzącej przy stoliku - Drodzy koledzy, czy ja wyglądam wam na oszusta? Nie powinniście skupiać się na mnie, gdy prawdziwa szumowina siedzi tuż przed wami - kiwnął w stronę Duga. Wyłożył wszystko na jedną kartę. Cóż złego mogło się stać?
- Czy nie widzicie, jak przy tasowaniu wymachuje podejrzanie kończynami? Jak w specyficzny sposób rozdaje karty? Zupełnie jakby chciał, żeby najlepsze karty lądowały w jego puli. Próbuje z was robić głupców. Ale przecież nie jesteście głupcami, prawda? Nie możecie pozwolić, aby oszukiwał was jakiś śmierdzący prostak - machnął ręką w kierunku Duga, aby wyraźnie zaznaczyć o kogo mu chodzi. W oczach Zeltrona Toydorianin, Barabel oraz Elomin nie należeli, łagodnie mówiąc, do inteligentnych. Hazardzista postanowił to wykorzystać. Takim osobnikom często ciężko było przyznać się do własnej głupoty i łatwo było ich w ten sposób urazić. Wystarczyło tylko wykorzystać tą kartę i skierować ją przeciwko oszustowi.
- Widzicie, drodzy koledzy, miałem już wiele razy do czynienia z takimi osobnikami. Pozwólcie, że zgadnę. Pozwolił wam wygrać kilka pierwszych partii, zgarnąć fajne sumki, czyż nie? I zaraz, gdy zachęcił was do gry, nagle trafem losu przestał przegrywać? Czyż nie mam racji? - uniósł brew w pytającym geście. Był pewien, że za kilka chwil usłyszy potwierdzające słowa. Dlatego kontynuował. Uderzył pięścią w stół - Próbuje was oszukać w perfidny sposób. Ale wy przecież jesteście sprytniejsi niż jakiś głupi Dug, prawda?
Image
Awatar użytkownika
Ayle Dara
Gracz
 
Posty: 148
Rejestracja: 3 Sty 2015, o 19:48

Re: [Tatooine] Mos Eisley Cantina

Postprzez Mistrz Gry » 28 Wrz 2016, o 10:12

- Kogo nazywasz GŁUPCEM?! - Dug zerwał się i w jednej chwili doskoczył do Aylego. Cała kantyna zamarła w milczeniu; nawet zespół przestał grać a jedynym słyszalnym dźwiękiem był odgłos pracującego wentylatora. Takie sceny w kantynie były niemalże codziennością a dla stałych bywalców nie lada atrakcją. Zawsze coś się w kantynie działo. Najczęściej w takich sytuacjach robiono od razu szybkie zakłady o to: jak się dana sytuacja skończy, kto wygra i czy padną trupy. Nie inaczej było tym razem, bo już po chwili do uszu Aylego zaczęły dochodzić ciche głosy rozmów, zdradzające hazardowe podniecenie i poruszenie wśród gości.
- Kim Ty w ogóle jesteś, śmieciu, że masz czelność się do mnie odzywać co? - Dug zaczął bić pięścią jednej dłoni w otwartą drugą.
- Ej, ej, spokój. - W powietrze na swych trzepoczących skrzydłach uniósł się toydorianin i wleciał pomiędzy Aylego i Duga. - Nie ma się o co sprzeczać prawda? Usiądźmy sobie i zagrajmy w piątkę. Na spokojnie, co? Nie ma co się spinać. Jeszcze południa nie ma nawet a wy już burdę chcecie tutaj robić. Zagrajmy.
- Tak. Zagrajmy. - mruknął gardłowo Barabel.
Sytuacja się uspokoiła. Dug prychając gniewnie wrócił na miejsce i nie mówiąc nic więcej sięgnął po karty i zaczął je rozdawać na pięciu.
Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] Mos Eisley Cantina

Postprzez Ayle Dara » 3 Paź 2016, o 00:47

Na twarz Zeltrona zawitał jeden z jego wielu nonszalanckich uśmieszków. Cała sytuacja go bawiła. W bardzo łatwy sposób wprawił Duga w zdenerwowanie. Nie spodziewał się, że będzie to aż tak proste. Nie mógł jednak narzekać. Impulsywny charakter oszusta działał na korzyść przemytnika. Skoro zwykła obelga wprowadziła go w aż taką agresję, porażka dałaby spektakularny efekt. Ayle liczył się z tym, że feromony krążące już w powietrzu mogły go otępić, ale czy były w stanie wyhamować jego agresję? Czerwonoskóry kosmita postawił sobie za punkt honoru to sprawdzić.
- No właśnie, po co ta agresja! Grajmy, grajmy! - niemalże zakrzyknął - Po to w końcu tu przyszedłem. Chętnie zobaczę, jakim to cudem pan Dug tak wszystkich ogrywa - mężczyzna zatarł ręce. Nadszedł czas na przedstawienie. Feromony działały już od dłuższej chwili. Hazardzista polegał na nich oraz na swoim zwyczajowym szczęściu. Pojawiły się jednak pewne komplikacje. Nie był do końca przygotowany na takie starcie, nie miał żadnych poważnych sztuczek w podorędziu. Żadnej zapasowej talii w kieszeni, lusterka do podejrzenia ręki przeciwnika czy chociażby znaczonych kart. Nie była to również rozgrywka elektroniczna, którą można było oszukać za pomocą sprytnych urządzeń. Powracamy do korzeni. Proste sztuczki bywają najskuteczniejsze pomyślał Zeltron. Nie miał dużego wyboru, Dug perfidnie manipulował kartami. Jak ci kretyni mogą tego nie widzieć?
Gdy jedna z kart pomknęła w jego stronę, Ayle teatralnie kichnął, pochylając się głęboko nad stołem i zakrywając karty dłońmi. W międzyczasie trącił łokciem jedną z pustych szklanek stojących obok. Wyczekał na dźwięk szkła zderzającego się z posadzką, po czym wsunął jedną z kart do rękawa. Kompletnie nie pasowała ona do jego ręki, postanowił się więc jej pozbyć. Wyprostował się z zakłopotanym uśmiechem na twarzy.
- Przepraszam za szklankę. Mam alergię na ten cały pustynny pył - otarł ręką nos dla niepoznaki - Swoją drogą, brakuje mi jednej karty! No już, panie Dug, dokładaj! - nowa karta bardzo dobrze wpasowała się w cały układ. Szczęście po raz kolejny mu dopisało. Mężczyzna powstrzymał szerszy uśmiech. Skromne oszustwo musiało wystarczyć, należało wykorzystać przewagę "zapachu". Musiał wciągnąć Duga do dalszej gry. Udając niepewność i zawahanie, dorzucił parę kredytów do stawki. Za każdym razem, gdy Dug podbijał kwotę, przemytnik dawał sobie chwilę na zastanowienie. Z pozoru wyglądało to jak wielce nieudany blef. Ręka Zeltrona była jednak bardzo silna. Cały fortel przebiegł pomyślnie, głównie dzięki otępiającej mocy feromonów.
Rozdanie dobiegło końca. Ayle z szerokim uśmiechem na twarzy odkrył swoje karty. Doskonale wiedział, że odniósł zwycięstwo.
- Kto by pomyślał, nawet najgorszy oszust może mieć pecha - rzucił w kierunku Duga. Ręka czerwonoskórego osobnika opadła swobodnie i niepozornie na udo, blisko blastera. Chciał być gotowy na każdą ewentualność.
Image
Awatar użytkownika
Ayle Dara
Gracz
 
Posty: 148
Rejestracja: 3 Sty 2015, o 19:48

Re: [Tatooine] Mos Eisley Cantina

Postprzez Kayla Hale » 4 Paź 2016, o 19:46

Kayla, czy jej się to podobało czy nie, była wręcz zmuszona do spędzenia kolejnych ciężkich tygodni na Tatooine. Gość, którego pozbawiła życia sprzed laty, musiał wiele znaczyć dla jej prześladowcy, skoro był gotowy podjąć wszelkie kroki, by tylko zatrzymać ją na tej pustynnej planecie... i wreszcie dorwać. Kay jednak średnio się nim przejmowała, tyle razy ile mu już zdołała umknąć, nie była w stanie na palcach zliczyć i była pewna, że jeszcze nie raz mu umknie. Łysol nie doceniał łowczyni, co w efekcie było jego błędem.
Pilot, który wcześniej zaoferował pomoc kobiecie nie przejął się uszkodzeniem jego statku. Sprzedał go, otrzymując wystarczająco kredytów na zakup nowego. Dug nie zamierzał jednak na tym poprzestać i zdecydował, że powiększy swój majątek... niebyt pewnym sposobem. Wiedziała, że Dug jest znany wśród hazardzistów, uznawany za jednego z najlepszych oszustów w okolicy. Nie sądziła jednak, że gotowy jest obstawić wszystkie kredyty, które miał przeznaczyć na zakup nowego środka transportu. Dug pocieszał partnerkę zapewniając, że wie co robi, lecz nie do końca ją to uspokajało.
Kay obserwowała jego grę siedząc nieco za Dugiem z lewej strony. Usiadła na krześle przodem do oparcia opierając na nim brodę, miała dobry widok na postępowania partnera. I faktycznie, może z początku nieźle mu szło, jednak Kayla przeczuwała, że za łatwo mu idzie, by mogło to potrwać długo. Gdy pojawił się nieznajomy zeltron, kobieta wyczuła wyraźną zmianę w otoczeniu. Podczas gry złość Duga rosła, a spadała jego pewność siebie - to było wyraźnie widać. Kayle nie znała się na kartach, ale triumfalny uśmiech zeltrona potwierdził jej przypuszczenia.
Gdy Dug przegrał atmosfera wręcz zawrzała, kobieta odsunęła się lekko z obawy przed jego reakcją. Oparła rękę na biodrze, by w razie czego mieć łatwy dostęp do swej broni. Dug został z niczym i właściwie nie był już jej do niczego potrzebny.
R.I.P:
Image

Image
Awatar użytkownika
Kayla Hale
Gracz
 
Posty: 181
Rejestracja: 25 Gru 2012, o 18:41
Miejscowość: Katowice

Re: [Tatooine] Mos Eisley Cantina

Postprzez Mistrz Gry » 5 Paź 2016, o 10:26

Ayle Dara
Dug wstał od stołu. Ayle wiedział - widział ten stan wiele razy - jak bardzo w pokonanym hazardziście wrze mieszanka gniewu i zażenowania. Dug rzucił tylko gniewne spojrzenie na Aylego i mruknął coś pod nosem. Zeltorn nie był do końca pewien tego co usłyszał, ale brzmiało mu to jak: "Jeszcze się policzymy, zobaczysz". Dug skierował się w stronę innego stolika, przy którym siedziała młoda i bardzo atrakcyjna dziewczyna. Zdziwiło go to, że wcześniej nie zwrócił na nią uwagi; wyraźnie odznaczała się swoim wyglądem od reszty pustynno-burego koloryty kantyny i gości. Dug wskoczył na kanapę na przeciwko dziewczyny i zaczął z nią o czymś rozmawiać. Ayle nie mógł jednak dłużej się przyglądać tej parze, bo pozostała trójka graczy zaczęła wstawać od stolika i gratulowali Zeltronowi dobrej gry i dziękowali za miło spędzony czas. Taki obrót spraw spowodowany był działaniem feromonów i w sumie Ayle był wdzięczny tej części swojego rasowego dziedzictwa; gdyby nie ono Barabel z pewnością chciałby go rozszarpać po przegranej grze. Tymczasem to właśnie on dziękował Aylemu najserdeczniej. Wyglądało to dość groteskowo.
- Dziękuję Ci. - Potężny Baraberl uśmiechnął się. Tak przynajmniej to wyglądało. Choć w przypadku przedstawiciela tej rasy grymas uśmiechu jest rzeczą umowną. - To była miła gra. Cieszę się, że się dosiadłeś do stolika. To co, że mnie ograłeś. Tamten był ograny bardziej.
Ayle z przerażeniem wpatrywał się w potężne zębiska zdobiące gadzią twarz obcego. W wyobraźni Zeltrona pojawił się obraz tego zabijaki mordującego dzieci z takim samym grymaso-uśmiechem.
Ca trójka ogranych przeciwników zdawała się mieć przyjazne nastawienie do Aylego.

Kayle Hale
Dug imieniem Pergio był mechanikiem i razem z Kayle stanowili dziwaczną parę łowców. Przez ostatni rok mieli więcej zleceń kurierskich i zadań w podobnym stylu niż faktycznego czysto zawodowego angażu. Latanie na wydzierżawionym huttyjskim statku związało dziewczynę z Tatooine na dłużej niż sądziła i chciała. Tylko dzięki tym lotom udało się jej uniknąć zemsty lokalnych bandytów. Miała względny spokój choć nudną robotę.
Jednak ostatnie miesiące przyniosły sporo zmian w życiu dziewczyny. Śmierć jej pracodawcy - lorda Ottora - sprawiły, że została na lodzie a w przeobrażającym się półświatku Tatooine nagle zaczęło się robić dla niej za ciasno. Statek, który jakimś cudem pozostał w rękach Periga i Hale, odmówił im posłuszeństwa. Nie chciał latać pomimo tego, że Dug dwoił się i troił by utrzymać krypę w pełni sprawną. Na nic się to zdało. Od miesiąca byli uziemieni. Decyzję o sprzedaży wraku podjęli wspólnie. I przyniosła ona im ulgę i nadzieję na zamianę losu. No i co nieco kredytów. Za otrzymane kredyty mieli wykupić sobie przelot gdziekolwiek byle dalej od piasku.
Pergio miał jeszcze jeden pomysł. Chciał ugrać więcej. Hale nie podobał się ten zamiar ale Dug był uparty i mówiąc, że zna metody na łatwe zwycięstwo siadł do stołu. I wszystko sżło nawet dobrze do momentu gdy pojawił się Zeltron. Czerwonoskóry obcy ograł wszystkich. Dug został bez swojej połowy kredytów które mieli ze sprzedaży statku.
- On oszukiwał. - fuknął Pergio gdy wskoczył na kanapę przed Kayle. - Nie wiem jak to zrobił, ale oskubał mnie do zera. Zemszczę się. Nie wiem jeszcze jak ale muszę się jakoś zemścić. Dobrze, że mamy jeszcze Twoją połowę pieniędzy.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] Mos Eisley Cantina

Postprzez Kayla Hale » 6 Paź 2016, o 16:34

Kayla znudzona obserwowaniem gry w karty - której jej mózg nie chciał pojąć, tak swoją drogą - przesiadła się do stolika na drugim końcu kantyny, ponieważ wokół toczącej się gry panował tłok. Skwar, który panował na zewnątrz, dawał o sobie też znać w budynku, jednak Hale przywykła już do surowego klimatu Tatooine i wiecznej obecności piasku w butach.
Obserwowała swojego partnera z dużej odległości, pomimo panującego tłumu była wstanie przyglądać się wyrazowi jego twarzy, a jej wyraz nie był zachęcający. Kaylę często pytano, dlaczego współpracuje akurat razem z Dugiem, przecież jest taki odrażający! Kay widziała jednak o wiele gorszych osobników od niego, a jak Pergia(?) lepiej się poznało, to dawało się lubić. W ich wspólnej pracy wprawdzie nie chodzi o same lubię/nie lubię, lecz o to, że idealnie dopełniali się umiejętnościami. A wiedza Duga była naprawdę powszechna i przydatna.
Kayle miała dziwne przeczucie, że gra w karty źle się dla nich skończy, nie musiała nawet pytać, gdy ten się dosiał, w końcu reakcja tłumu i jego krzywy wyraz twarzy mówiły same za siebie.
- On oszukiwał. - fuknął Pergio gdy wskoczył na kanapę przed Kayle. - Nie wiem jak to zrobił, ale oskubał mnie do zera. Zemszczę się. Nie wiem jeszcze jak ale muszę się jakoś zemścić. Dobrze, że mamy jeszcze Twoją połowę pieniędzy.
-A nie mówiłam? - Dug nie przepadał za tymi słowami wydobywającymi się z ust łowczyni, jednak tutaj miała poniekąd rację. - Straciłeś hajs i to chyba w najgorszy możliwy sposób. Jak mogłeś pozwolić, żeby zrobił cię na dudka?
Kobieta powędrowała czekoladowymi oczami w stronę zeltrona, który przyjmował gratulacje od innych graczy. Był całkiem wysoki, całkiem przystojny... a jakże przebiegły. W sumie, nie on jeden przybył do tej kantyny jedynie po to, żeby się wzbogacić.
-Jeżeli moja część pieniędzy jakimś cudem nie wystarczy na coś porządnego, to powinieneś poważnie zastanowić się nad odzyskaniem straconych kredytów. Mam też nadzieję, że wyciągnąłeś z tego jakąś lekcję. Nigdy nie zrozumiem co widzie w tych kartach i hazardzie!
Kayla teatralnie złożyła ręce na piersiach, cicho wzdychając. Jakby mieli mało problemów na głowie...
-Poza tym, skąd on się tu wziął? Nie wygląda jak tutejszy. - Tutaj Hale miała na myśli ubiór zeltrona, który zwyczajnie nie pasował do klimatu planety. Kay zdawała sobie sprawę, iż Tatooine jest odwiedzana głównie przez łowców nagród i najemników, jednak rzadko się zdarza, aby przybywał ktoś nowy i od razu na starcie rozwalał wszystkich w kartach, wygrywając pokaźną sumkę pieniędzy.
R.I.P:
Image

Image
Awatar użytkownika
Kayla Hale
Gracz
 
Posty: 181
Rejestracja: 25 Gru 2012, o 18:41
Miejscowość: Katowice

Re: [Tatooine] Mos Eisley Cantina

Postprzez Ayle Dara » 8 Paź 2016, o 22:05

Uśmiech nie schodził z twarzy Zeltrona. Od dłuższego czasu nie miał okazji zagrać w karty, cieszyło go więc, że nie "zardzewiał" do końca. Wciąż potrafił ograć nawet najperfidniejszych kanciarzy w galaktyce. I wciąż, co od niemalże początku jego życia się nie zmieniało, uwielbiał pakować się w kłopoty. Jego ręka oparta gdzieś o kaburę blastera była gotowa do natychmiastowej reakcji.
Dug wstał i wymruczał coś o zemście. Czyżby tylko tyle? Rozczarowujące pomyślał. Spodziewał się bardziej spektakularnego zakończenia pojedynku. Ze słów Duga wywnioskował, że i na to przyjdzie jednak czas. Przemytnik wzruszył tylko ramionami, śledząc obcego wzrokiem. Ten po chwili przysiadł się do jakiejś kobiety, całkiem urodziwej. Przykuwała wzrok zdecydowanie bardziej niż paskudny kosmita, nie pasowała do Tatooine. To rodziło pewne pytania. Co robiła w takim miejscu? Dlaczego trzymała się z Dugiem? W głowie Zeltrona zaroiło się również od wielu, mniej odpowiednich, pomysłów. Posłał w kierunku dziewczyny uśmiech, jeden z wielu w jego arsenale. Niestety, nie miał czasu na nic więcej. Wzywały go przecież niezwykle ważne obowiązki.
Jego uwagę rozproszył potężny Barabel, który zaczął mu dziękować za grę. Atmosfera, która zapanowała wokół stolika, była zaskakująco przyjazna. Zeltron z całych sił starał się ukryć grymas zmieszanych przerażenia oraz obrzydzenia. Nie mógł jednak przepuścić okazji. Trójka obcych zachowywała się jak jego najlepsi przyjaciele.
- Również dziękuję wam za grę. Dobrzy byli z was przeciwnicy - rzucił, wmuszając na swoją twarz uśmiech - Pozwólcie, że się was o coś spytam. Wyglądacie na obytych z sytuacją na Tatooine. W galaktyce szerokiej różne rzeczy się słyszy, a jako że ja trochę podróżuję, to i mnie się o uszy sporo obija. Czy znane jest wam osobnik o imieniu Fenn? Powiedzmy, że prócz plotek ściąga mnie ku jego osobie... bardzo osobista sprawa - dorzucił z uśmiechem, skacząc wzrokiem po każdym z trójki z osobna. Podszedł do sprawy otwarcie, może nawet bardziej niż by chciał. Jednakże bez ryzyka nie ma zabawy, a jemu zależało, by dojść do sedna tajemniczego zadania jak najszybciej.
Image
Awatar użytkownika
Ayle Dara
Gracz
 
Posty: 148
Rejestracja: 3 Sty 2015, o 19:48

PoprzedniaNastępna

Wróć do Archiwum