Content

Archiwum

[Tatooine] Mos Eisley

[Tatooine] Mos Eisley

Postprzez Mistrz Gry » 16 Maj 2013, o 17:43

Image

Położone na południowym wschodzie Pustkowi Jundlandii, osiemdziesiąt kilometrów na północ od Anchorhead, Mos Eisley jest największym osiedlem na niesprzyjającej życiu, pustynnej planecie Tatooine. Obecnie w mieście żyje około sześćdziesięciu pięciu tysięcy mieszkańców, którzy stanowią kolorową mieszankę najróżniejszych kultur i ras z całej galaktyki.
Miasto, znane jako "najbardziej szubrawe miejsce w całej galaktyce", w dużo większym stopniu niż pozostałe osiedla na Tatooine, ściąga do siebie przemytników, pospolitych morderców i inne galaktyczne szumowiny. Schronienie tutaj znaleźć mogą ci, którzy starają się ukryć przed Imperium Galaktycznym - należy jednak uważać, bowiem miejsce to roi się od łowców nagród szukających łatwego zarobku.
Port kosmiczny w Mos Eisley, choć na warunki Tatooine, duży i całkiem nowoczesny, nie spełnia większości galaktycznych wymogów i kapitanom przyzwyczajonym do lądowania na światach Jądra, przypomina raczej kawałek ziemi wystarczająco dużo, by posadzić na nim statek.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] Mos Eisley

Postprzez Mistrz Gry » 13 Wrz 2015, o 18:30

Akcja przenosi się z [Coruscant] Dystrykt Imperialny

Prom transportowy z Coruscant podszedł do lądowania. Mimo budzącego przerażenie pasażerów wyglądu, na trasie z jądra radził sobie bez większych problemów od wielu lat. Prowadzony pewną ręką jednookiego zabraka, miękko osiadł na tym co zwykle lądowisku. Gdy warkot silników ucichł, a kurz wzburzony przez maszynę wreszcie opadł, opuszczono trap. Pasażerowie z wyraźną ulgą wytoczyli się na zewnątrz i jeden po drugim zniknęli w drzwiach wyjściowych lądowiska. Ainslie postawiła pierwszy krok na zakurzonym podłożu, zastanawiając się nad swoim kolejnym krokiem.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] Mos Eisley

Postprzez Ainslie Iristov » 19 Wrz 2015, o 15:47

Nie było tutaj kontroli osobistej - celnej. I na tym ewidentnie koniec zalet. Tymczasem.
Tatooine - pustynna planeta, miała dwa słońca, miała też jedną irytującą kobietę wadę. Wszędzie obejmował swoje władanie... skwar. Do Chisski ukradkiem docierała nieco wstrząsająca dla kogoś przyzwyczajonego dla wyższych sfer Coruscant, mniej nastrajająca optymistycznie rzeczywistość. Potrzebowała parę dobrych minut, aby opanować nagłą kakofonię otaczających ją zewsząd dźwięków. A nade wszystko najróżnorodniejszego hałasu. O. Tego też było tu bardzo dużo. Wydawanego przez przedstawicieli najróżniejszych ras, głównie jednakże tych z szarej sfery. Starała się trzymać od takich najdalej jak można. Choć na pewno taki stan nie potrwa wiecznie.
Wyszła wolnym krokiem ze strefy lądowania, uważając, aby na kogoś nie wpaść. Plan na najbliższe dni? Lata? Nie dać się zabrać na randkę z imperialnymi. Chociaż do takiego końca galaktyki to raczej prawdopodobne jest, iż nawet o nim nie słyszeli. Cały czas rozglądała się bacznie. Niewiele mogła poradzić, iż każdy widok przedstawiciela rasy choć trochę podobnego do przedstawiciela, który wyrzucił całkiem niedawno granat, wywoływał lekkie palpitacje serca. No, ale ostatnimi czasy, eufemistycznie określając karuzelę dni, w których ostatnio była, nietrudno było o stan zaiste przedzawałowy.
Wytrwale i uparcie maszerowała w kierunku targowiska. Uważnie szukając potencjalnego miejsca na jakiś nocleg. Choć kondycja i wytrzymałość nie były jej dobrą stroną. Wprost przeciwnie. Ale chcąc w dalekiej, albo być może w nie takiej dalekiej, posiadać tutaj farmę, albo coś farmo podobnego, należałoby zapewne swoje wady przepracowywać na nawet najbardziej marne zalety - aby mieć szanse przetrwania. Zaczęła podążać wzrokiem po okolicznych, bliskich placówkach widocznych w zasięgu wzroku, z rosnącą ciekawością. Nie zdążyła przeczytać nic o ustroju tutejszym. Co mogło okazać się opłakane w skutkach - ale panna Iristov miała nieliche wrażenie, iż raczej panowała zasada, iż każdy radził sobie sam, co miało paradoksalnie swoje małe zalety.
Image
- Znakomicie. Pierwszy łup.
Awatar użytkownika
Ainslie Iristov
Gracz
 
Posty: 22
Rejestracja: 28 Lis 2014, o 14:32
Miejscowość: Radom

Re: [Tatooine] Mos Eisley

Postprzez Mistrz Gry » 25 Wrz 2015, o 13:05

Mimo przepełniającego miasto hałasu i kolorowej mozaiki mieszkańców krążących po ulicach, Mos Eisley było tego dnia raczej uśpione. Przemierzając jedną z ulic, AInslie mijała liczne stoiska kupieckie, zauważając, że z jakiegoś powodu część z nich była zamknięta. Zagadka rozwiązała się, gdy dotarła do baru, działającego – z wyjątkiem kontuaru – na świeżym powietrzu. Pod słusznych rozmiarów markizą zapewniającą stolikom cień, rozsiadł się niewielki tłum. Nie było to na Tatooine zjawisko zbyt częste. Ruch w większości tego typu lokali zaczynał się po zmroku. Sytuację wyjaśnił podekscytowany głos komentatora.
- Obituki wspaniałym manewrem mija Maka Zlazara i przesuwa się na czwarte miejsce!
Wśród wpatrującej się w holoprzekaz widowni, rozległy się tu i ówdzie oklaski. Ainslie nie słyszała nigdy o wyścigu Boonta, więc przystanęła zainteresowana, obserwując zmagania zawodników. Nigdzie wokół nie widać było ani śladu imperialnej aktywności. Zebrani przed barem przedstawiciele różnych ras, ponownie żywiołowo zareagowali na wydarzenia rozgrywające się na torze. Równocześnie w powietrzu rozbrzmiała kakofonia wygłoszonych w różnych językach przekleństw. Bliźniacze słońca bezlitośnie paliły rozgrzane do czerwoności miasto. Udało się pomyślała Chisska raz jeszcze rozglądając się wokół. Nie zauważyła otulonej w lokalny płaszcz postaci, podążającej jej śladem już od lądowiska.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] Mos Eisley

Postprzez Ainslie Iristov » 28 Wrz 2015, o 21:45

Chisska siadła idąc wolnym ale pewnym krokiem. Coraz bardziej wykończona całym dniem pełnym wrażeń, zwyczajnie na pierwszym wolnym miejscu. Była zmęczona. Oraz coraz mocniej rozkojarzona. Irytującym otoczenie zwyczajem kobiety był mocno zgubny dla niej fakt, że czasami ignorowała pewne oznaki otoczenia. I często niestety tak, ludzi (a raczej na tych światach, nieludzi) także.
Zapatrzona w ekran nie uzmysłowiła sobie stanu zagrożenia. Nie zarejestrowała zupełnie pierwszych przesłanek, ani intuicji, ani nienaturalnej przecież ciszy występującej w tym osobliwym lokum. W normalnej kondycji wiałaby pewnie, gdzie cała naturalnie występująca zwierzyna, ścigana niczym przez wilka. Parę osób jeszcze się kręciło tu i ówdzie przy kontuarze, w różnych miejscach, ale mniej niż tłumy na początku, zaciekawione wydarzeniem sezonu.
Pozycję miała ani nie zbytnio na widoku, ani nie gdziekolwiek w ostatnich zakamarkach - ale kto wie, czyż tam czasem nie byłoby najbardziej bezpiecznie? Czasami niestety panna Iristov bywała mocno naiwna jak dziecko pięcioletnie. Albo po prostu resztką optymizmu chciała się łudzić, że ktokolwiek zapomni o paru ostatnich komplikacjach, jakich za jej sprawą się dokonały. Ciekawa tylko była, czy mniejszą, czy większą sprawką. Zła trochę na siebie była, że w ogóle nie wiedziała, kogo powinna w ogóle szukać. Miała pewne informacje, ba, jakieś dowody też by się na pewne osoby znalazły - tylko zupełnie nie umiała się poruszać po pewnych środowiskach nie do końca jasnej strony, bo niby skąd. Kiedy to całe życie na Coruscant, gdzie posiadała inne problemy. Inne życie.
Zaczęła się rozglądać. Nerwowo ze swojej zupełnie nie spokojnej natury, w różnych kierunkach po obejrzeniu wyścigu, w poszukiwaniu barmana, aby móc zapytać o jakieś możliwości noclegu. Na każdej z dostępnych humanoidom planet, do których dotarły nawet szczątki cywilizacji, na pewno da radę coś załatwić, w ten czy inny sposób.
Image
- Znakomicie. Pierwszy łup.
Awatar użytkownika
Ainslie Iristov
Gracz
 
Posty: 22
Rejestracja: 28 Lis 2014, o 14:32
Miejscowość: Radom

Re: [Tatooine] Mos Eisley

Postprzez Mistrz Gry » 29 Wrz 2015, o 15:09

Lokal niespodziewanie opustoszał, choć zwyczajowo zabawa w trakcie święta Boonta trwała do samego rana. Okoliczni sklepikarze w pośpiechu zwijali swoje stoiska, nerwowo spoglądając w niebo.
- Chsznięszniczko - poszuła właściciela głosu jeszcze zanim go zobaczyła - mosze szuchasz tego... no... schłonienia? Busze biaszchofe som bałzo... bałzo niebiesbieczne.
Jakby na potwierdzenie swych słów beknął soczyście. Był to zwalisty mężczyzna, przypominający krzyżówkę człowieka z huttem. Lubieżnie wpatrywał się w Chisskę swym jedynym, zmęczonym już bieżącym dniem okiem. Lewą stronę wilgotnej od potu twarzy zajmowało paskudne poparzenie, które wzięło w ofierze również drugie oko. Z poprzeplatanej kępkami włosów, łysiejącej głowy, pot strumieniami spływał mu na zwał tłuszczu, będący kiedyś karkiem i niżej, na przykrótką koszulkę, eksponującą imponujących rozmiarów brzuch właściciela. Z trudem trzymając się na nogach, mężczyzna pytająco spojrzał na Ainslie.
- Chułfa... ty pefnie nie łoszumiesz ł łspólnej. Nie bój nicz... jeszdem zajebiszdym lodłi... linłi... landłi... chułfa - ze zrezygnowaniem machnął rękami - znam ł chuj jęsychóf.
Demonstrację zdolności lingwistycznych przerwało silne uderzenie wiatru.
- Zbieraj się stąd mała, bo cię zasypie - krzyknął barman, gorączkowo uprzątający kontuar.
Stoliki i wysokie krzesła były przezornie przymocowane do podłoża. Niebo przybrało posępną, pomarańczową barwę, a miasto pogrążyło się w półmroku. Różnorakie istoty w pośpiechu przemykały ulicami, by zdążyć dotrzeć do schronienia, nim żywioł chwyci miasto w swe szpony. Zbliżała się potężna burza piaskowa.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] Mos Eisley

Postprzez Ainslie Iristov » 11 Paź 2015, o 21:11

Przybyszka poprawiała nieustannie grzywkę. Odruch, który ciężko było jej wykorzenić. Która dodatkowo pogarszała "bardzo dobrą" widoczność. I tak już będącą coraz mniej jasną widzianą czerwonymi oczami kobiety.
- Propozycja jak najbardziej na czasie, dziękuję. Ma pan bardzo dobrze zrozumiały wspólny. Widać, często Pan go używa? Jasne, proszę poprowadzić. - Dodała bardzo spokojnie do nowego osobnika, w przeciwieństwie co naprawdę odczuwała do zaistniałej nie tak znów bezpiecznej sytuacji.
A ponadto nic dodać, nic ująć. Piasek dostawał się w praktycznie każdy najdrobniejszy zakamarek baru. Dziewczyna trochę zaczynała żałować, iż nie założyła czegoś bardziej... praktycznego w użyciu i zdatnego do używania w pustynnych warunkach. No, ale zawsze można będzie następnego dnia odwiedzić targi. To znaczy... o ile rzecz jasna się odkopią. Ale z drugiej strony, ludzie z takich miast byli bardziej przystosowani do życia w takich warunkach, od innych ras spoza układu.
Zgarnęła paroma zręcznymi ruchami wszystkie posiadane rzeczy, których nie było za dużo następnie zaczęła iść za nowym nieznajomym. Nie żeby mu tak od razu ufała, ale za dużego wyboru nie posiadała, co stwierdziła w tej samej chwili. Co ma być, to będzie. Zastanawianie się niewiele tu pomoże, trzeba po prostu empirycznie sprawdzić - jakiekolwiek dostępne w ogóle w tym momencie rozwiązania.
Image
- Znakomicie. Pierwszy łup.
Awatar użytkownika
Ainslie Iristov
Gracz
 
Posty: 22
Rejestracja: 28 Lis 2014, o 14:32
Miejscowość: Radom

Re: [Tatooine] Mos Eisley

Postprzez Mistrz Gry » 12 Paź 2015, o 16:47

Z rozdziawionymi ustami, spaślak przez chwilę pożądliwie przyglądał się Chissce. "Zgodziła się" - pomyślał, a drugi, wysokoprocentowy głos w głowie zawtórował mu: "Oczywiście, kurwa, że się zgodziła! Brakuje jej pewnie dotyku prawdziwego mężczyzny". Poczuł swędzenie w palcach. Choć myśli należały do tych z gatunku nieskomplikowanych, tłuścioch aż przymknął w skupieniu oczy. Nie będąc świadom śliny skapującej mu z otwartych ust na brodę, uśmiechnął się lubieżnie.
- No do ł dlogę, chszięszniczcho - wybełkotał i ruszył przodem, choć określenie to było w tym przypadku mocnym nadużyciem.
Walcząc z grawitacją i potężnymi turbulencjami i zawirowaniami otoczenia, jakimś cudem wytoczył się na ulicę. Stawiając ostatni krok, zawadził o próg lokalu i jak bezwładna góra tłuszczu, z głuchym odgłosem zwalił się na ulicę, wzbijając w powietrze potężny obłok kurzu.
- Nosz chułfa... f dubę jebchane... - zaklął ze złością, podejmując heroiczną próbę powrotu do wertykalnej pozycji stojącej.
Tocząc nierówną walkę z dziesiątkami niewidzialnych przeciwników, falującym podłożem i nietoperzami szybującymi mu nad głową, jakimś cudem w końcu odniósł zwycięstwo.
- Iiidęę! - ryknął triumfalnie ruszając w kierunku przypatrującej się całemu zajściu Ainslie.
Zatrzymał się nagle, zieleniejąc na twarzy. Odruch wymiotny wstrządnął potężnym ciałem i resztki obiadu oraz gościnności baru znalazły się na ulicy. Wyczerpany usiadł we własnych wymiocinach i przymknął oczy, oddychając głęboko.
- Iiii nie idę... - wybełkotał i zasnął tam, gdzie siedział.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] Mos Eisley

Postprzez Ainslie Iristov » 23 Paź 2015, o 20:43

To wszystko naturalnie, zarejestrowała w swoich skomplikowanych ostatnio, bo trwających dużo dłużej niż długo w standardowych odcinkach czasu, procesach umysłowych. Stanęła raptownie, skonsternowana. Zrobiła naprawdę zdziwioną minę. Mogła by być nawet zabawna w zgoła odmiennych okolicznościach, ależ niestety dla dziewczyny okoliczności towarzyszące przygodzie nie były zanadto zabawne. Zaczynały obracać w dodatku mało korzystny obrót. Nie wiedziała, gdzie się znajduje, ani czy ktoś tu w ogóle może jej pomóc. Nie znała za bardzo za wielu ludzi poza Coruscant, a to był pierwszy ważny błąd, wkradający się w plan. Później już poszło zupełnie odmiennie od zamierzeń, jak zwykle. To było na pewno coś wyjątkowo nowego, bo zwykle trudno było odczytać jej twarz, na co dzień dziewczyna nie wyrażała emocji.
Spojrzała szybko na nacierający ze wszystkich stron świata piach. Nigdy nie lubiła piasku - zawsze był taki jakiś... szorstki i nieprzyjemny.
Chwytając się jednego z ostatnich desperackich pomysłów, zaczęła przeszukiwać ciało pijanego, mając nadzieję na znalezienie jakichś kluczy czy czegoś w tym guście. Niestety, jednocześnie, nie zwracała zbytnio uwagi na najbliższym otoczeniu - miała pewne trudności w robieniu paru rzeczy naraz. A może to tylko powoli rozszerzające się pandemonium skutecznie zaciemniało jej nieco nerwowe myśli. Rozglądała się także w poszukiwaniu jakiegokolwiek schronienia, z nieco pesymistyczną myślą, że w razie czego wróci do baru. Odmierzała wzrokiem pozostałą odległość, kontynuując uparcie przeszukanie. Na razie raczej bezowocne. Uśmiechnęła się ponuro w duchu. Musiała sobą reprezentować w tej chwili dość mało atrakcyjny widok. No, ale na razie najważniejszą sprawą było po prostu przeżycie, czasami duma musi zejść na dalszy w konkretnej chwili, plan.
Image
- Znakomicie. Pierwszy łup.
Awatar użytkownika
Ainslie Iristov
Gracz
 
Posty: 22
Rejestracja: 28 Lis 2014, o 14:32
Miejscowość: Radom

Re: [Tatooine] Mos Eisley

Postprzez Mistrz Gry » 3 Lis 2015, o 19:06

Dwóch Twi'leków szczelnie zawiniętych w szaty chroniące przed próbującym wedrzeć się w najmniejszą szczelinę piaskiem, przemierzało ulicę. Zmierzali do pobliskiej kantyny, by przeczekać zawieruchę. Byli już niemal u celu, gdy dostrzegli niebieskoskórą kobietę klęczącą nad ciałem ludzkiego mężczyzny. Spojrzeli po sobie znacząco zza ochronnych gogli i ostrożnie ruszyli w jej stronę. Ainslie była tak zajęta przetrząsaniem kieszeni spaślaka, że nie dostrzegła zbliżających się napastników. Dopiero promień paraliżujący, który rozbiegł się po jej całym ciele, przekonał ją, że popełniła fatalny błąd.


- Ainslie Iristov - przeczytał jeden z mężczyzn, trzymając w dłoni kartę identyfikacyjną kobiety. - Witamy wśród żywych.
Chisska otworzyła oczy i spotrzegła, że znajduje się w jakimś pokoju. Leżała na łóżku, zaś nadgarstki skrępowano jej za plecami. Spróbowała się poruszyć.
- Spokojnie - wbrew zaleceniu, głos Twi'leka wcale nie był uspokajający. - Zanim oddamy cię Huttom, wyjaśnij nam proszę, dlaczego okradałaś tamtego faceta?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] Mos Eisley

Postprzez Ainslie Iristov » 15 Lis 2015, o 10:37

Bóle głowy z reguły nie są u niej często występujące. Ani tym bardziej czymś przyjemnym. Co prawda, a raczej dodajmy - smutna prawda, zdarzały się kobiecie ostatnimi czasy zaś szczególnie często. Dobrze, że jeszcze nie o podłożu migrenowym. O ile takie funkcjonowały. Otrząsnęła się z utopijnych myśli, próbując dociec, gdzie się znajduje. Powoli kontury środowiska niezbyt przyjemnego do niej docierały kształtując się w postacie, których nigdy jeszcze nie widziała, bynajmniej na żywo. Oj, ale za to pokaz póty co nie przypadł publice do gustu.
Na ową chwilę zamarła. Zesztywniałaby jak ten ostatni posąg, na szczęście opatrzność zesłała jeszcze jedną pocieszającą myśl, że w sumie lepiej poddać się wyrokom Huttów jak zginąć samemu totalnie w ostatniej piaskowej zawierusze. Chisska od urodzenia była wielką optymistką, jakkolwiek nie mogła jakoś wpaść na myśl, iż sama ściąga na siebie kolejne kłopoty, w myśl tak zwanej przez pospólstwo samospełniającej się przepowiedni.
Patrząc na uwijające się postacie, pomyślała o ucieczce. Ale w jej pozycji było to nieco hm... utrudnione. Aby zyskać nieco na czasie, nie odpowiedziała na pytanie numer jeden. Jeszcze na to wszystko będzie trochę czasu. Z tego co wiedziała to bandyci zwykle nie uśmiercają ofiary od razu. Gdyby zależało im na tym, już byłoby po niej. Uśmiechnęła się zdawkowo, udając nieco nierozgarniętą (bardziej niż zwykle).
- Przepraszam, ale mocno uderzyłam się w głowę i takie tam... Kim jesteście? - zabrzmiało przynajmniej na pozór bardzo niewinnie i obojętnie.
Image
- Znakomicie. Pierwszy łup.
Awatar użytkownika
Ainslie Iristov
Gracz
 
Posty: 22
Rejestracja: 28 Lis 2014, o 14:32
Miejscowość: Radom

Re: [Tatooine] Mos Eisley

Postprzez Mistrz Gry » 23 Lis 2015, o 15:39

Nie myliła się. Bandyci w takich sytuacjach rzadko kiedy uśmiercali swoje ofiary od razu, szczególnie jeśli wyglądały tak, jak Ainslie Iristov. Szczególnie, że Huttom nie sprawiało większej różnicy, czy towar był nowy, czy używany. Mężczyźni wpatrujący się w leżącą przed nimi bezbronną piękność, zdecydowanie nie należeli do grona galaktycznych gentlemanów.
- Widzę, że nie lubisz odpowiadać na pytania. - nieprzyjemnie uśmiechnął się wyższy z mężczyzn. - W sumie masz rację, to nieistotne. Zabralibyśmy Cię do Yarlo już teraz, ale jak sama widzisz, warunki nie są zbyt sprzyjające. Posiedzimy tu sobie więc do chwili, gdy burza ustanie, a Ty zapewnisz nam stosowną rozrywkę.
W dłoni milczącego dotychczas Twi'leka pojawił się nóż. Chisska rzuciła się na łóżku, gdy mężczyzna z narzędziem w ręku zbliżył się do jego krawędzi.
- Uspokój się, bo stanie Ci się krzywda. - rzucił przez zęby i wolną ręką przytrzymał szamoczącą się kobietę.
Ostrze noża poszybowało ku podbrzuszu kobiety. Ainslie próbowała się wyrwać, lecz drugi z mężczyzn chwycił jej nogi, praktycznie uniemożliwiając możliwość ruchu. Zamknęła oczy w bezsilnym oczekiwaniu na cios, lecz ten nigdy nie nadszedł. Zamiast tego poczuła, jak ostrze z łatwością rozdziera tkaninę jej szaty, eksponując niewątpliwe wdzięki właścicielki.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] Mos Eisley

Postprzez Mistrz Gry » 11 Wrz 2016, o 22:10

Ayle przybywa z Zordos Heaven wioząc ze sobą niewielkie cacuszko.
W przestrzeni kosmicznej, w bezpiecznej odległości od cienia grawitacyjnego pustynnej Tatooine, pojawił się nagle statek kosmiczny. Wyjście z nadprzestrzeni nie było nadzwyczajnym zjawiskiem; zarówno w skali Tatooine jak i całej galaktyki. Nawet statek nie rzucał się w oczy. Koreliański YT-2400. Na szlakach galaktyki było takich pełno. Ot, kolejna jednostka przewożąca kolejnych pasażerów i kolejny ładunek. Jednak tym razem to właśnie ładunek i pasażer znajdujący się na tym statku był niezwykły.
Nawet bardzo.
Ayle Dara i naszyjnik mogły nieźle namieszać w galaktyce. I żadną miarą nie mogli być zaliczani do kategorii: "kolejny".

***

W niewielkim pomieszczeniu, jakich na stacji Zordo's Heaven było pełno, znajdowała się trójka mężczyzn. Dwóch chodziło nerwowo po pomieszczeniu trzeci siedział przed kilkoma monitorami i z prędkością światła wpisywał do komputera kolejne komendy.
- Jesteś pewien? - Imperialny agent powtórzył raz jeszcze pytanie i zatrzymał się w miejscu. Analityk westchnął i przestał pisać.
- Tak jestem pewien. Na sto procent. Ktoś wykonał kopię danych. Sądząc po czasie musiała to zrobić ona.
- Kurwa. - Agent uderzył pięścią w blat stołu. Był zaniepokojony. - Coś więcej?
- Nie wiele. Dane zostały przekopiowane na niewielki nośnik pamięci. Tyle mogę wywnioskować... a reszta jest zupełnie niemożliwa do odkrycia.
- W mieszkaniu nic nie znaleźliśmy... Nic już tam nie było. - odezwał się drugi z analityków siedzących w pomieszczeniu.
- Mogła kopię gdzieś ukryć.
- To... albo komuś ją oddała.
Agenci nie byli pocieszeni. Doskonale wiedzieli, że w tym momencie mieli do dyspozycji tylko domysły.
- Musimy coś z tym zrobić... W jakiś sposób spróbować ustalić to co się z nimi stało.
Żaden z trójki nie musiał w tym momencie dodawać nic więcej. Doskonale wiedzieli co by się stało gdyby ich przełożeni dowiedzieli się o tej nieprzyjemnej kompromitacji.

***

Ayle spojrzał przez iluminatory kokpitu na rosnącą przed nim Tatooine. Gdzieś na tej planecie miał odszukać Fenna. Tylko jak miał to zrobić.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] Mos Eisley

Postprzez Ayle Dara » 15 Wrz 2016, o 17:53

Zeltron nie potrafił powstrzymać wrażenia, że pakuje się w coś dużo większego od siebie. Z początku ta sprawa wydawała się błaha. Ot, jedno z wielu morderstw w małżeństwie. Nie było to nic nowego, zwłaszcza zważając, że kobieta nie należała do najwierniejszych. Jej ostatnie życzenie nie wydawało się także niczym wyjątkowym. Istniało wiele powodów; kobieta mogła się kierować chociażby sentymentem. Ayle szybko przekonał się, że jest to najmniej prawdopodobny scenariusz. Sprawa nabrała poważnego tonu, gdy tylko podsłuchał rozmowę agentów. Mirax, Fenn, Hutt, Centrala. Tak wiele zaangażowanych stron, pośrednio lub bezpośrednia, zwiastowało kłopoty. Pytanie tylko - na jak dużą skalę? Tego mężczyzna nie potrafił ocenić.
Wyciągnął naszyjnik i owinął łańcuszek wokół palców. Co było w tym niewielkim przedmiocie tak wyjątkowego? Nie ważne, jak długo się nad tym zastanawiał, wysuwał tylko coraz bardziej nieprawdopodobne teorie. Do niczego te rozmyślania nie prowadziły, nie potrafił się jednak skupić na niczym innym. Mimo irytacji, która wynikała z niewiedzy, był podekscytowany, niemalże szczęśliwy. Jakby los wyczuł jego znudzenie na Zordo's Haven i postanowił po raz kolejny nadać jego życiu szybszy bieg.
Skierował swój statek w kierunku Tatooine. Czuł się jak ślepa kura, szukająca ziarna w piasku. Miał zbyt wiele pytań, a zbyt mało odpowiedzi. Rozwiązaniem tego problemu miał być Fenn, który niestety sam w sobie stanowił zagadkę. Nie wiedział o nim praktycznie nic, oprócz imienia. Nie pozostało mu nic innego, niż mozolnie i uporczywie poszukiwać informacji.
Wylądował w Mos Eisley. Imperialna kontrola była tak pobieżna, że aż śmieszna. Przemytnik żałował, że nie trafia się na taką za każdym razem. Zarobiłby na tym fortunę. Wykonał wstępną opłatę za miejsce na lądowisku i swe kroki skierował do najbardziej oczywistego miejsca w całym mieście. Mos Eisley Cantina. Każdy wiedział jakiego pokroju są tamtejsi klienci, toteż liczył, że zdoła się dowiedzieć czegoś przydatnego. Szczęście ostatnimi czasy mu dopisywało. Hazardziście pozostało mieć nadzieję, że nie opuści go i tym razem.
Ayle po wylądowaniu rusyzl do Kantyny
Image
Awatar użytkownika
Ayle Dara
Gracz
 
Posty: 148
Rejestracja: 3 Sty 2015, o 19:48


Wróć do Archiwum