Tzim opuścił prom bez pośpiechu, właściwie nawet demonstracyjnie. Nim zbliżył się do żołnierzy, spojrzał na niebo oraz skaliste pustkowia. Korriban była planetą-pustynią, ale o specyficznym, zimnym klimacie. Nawet słońce nie dawało tu ciepła.
Sucho, zimno, pusto. Grób idealny.
Inkwizytor postawił pierwszy krok na jałowej ziemi, z niemałym zaskoczeniem stwierdził, że grawitacja tego świata jest o wiele większa od standardowej, a już na pewno od tej na Utapau, do której mocno przywykł. Istoty, które ewoluowały w układzie Horuset musiały być z natury silne i wytrzymałe. To był świat doskonały dla rodu wojowników, surowy, hartujący ciało i ducha. W połączeniu z talentem we władaniu Mocą, niegdysiejsi władcy Korriban mieli doskonałe predyspozycje do zbudowania cywilizacji opartej na przemocy. Tak, oryginalni Sithowie musieli w istocie być potężni. Ale również aroganccy i lekkomyślni.
Równo z ramieniem Tzima pojawił się zdalniak DS, a w pewnej odległości sunął dodatkowo czarny droid przesłuchujący. IT-O cieszyły się bardzo złą sławą, ale były śmiertelnie skuteczne, przy takim połączeniu stanowiły pierwszy wybór dla Inkwizytorów. Czasem wystarczyło, by czarny kształt wsunął do pomieszczenia, a twardy, nieprzekupny agent odzyskiwał pamięć i stawał się produktywnym donosicielem.
Arcydiuk stanął wreszcie przed dowódcą. Wyglądał nieco komicznie, zacisnąwszy z wyższością usta, podczas gdy był o całą głowę niższy od szturmowców. Bez słowa wyciągnął dłoń z płaskimi, szklanymi taflami przypominającymi laboratoryjne próbki i poczekał, aż Kyle je odbierze.
A'Utapau wysłuchał standardowego meldunku i poprosił, by każdy z żołnierzy się przedstawił nie tylko numerem, lecz także imieniem, nazwiskiem i wymienił nazwę planety, z której pochodził. Kazał im również zdjąć hełmy, aby każdemu mógł spojrzeć w oczy. Nie takiej inspekcji się spodziewała drużyna, ale też zapewne nigdy nie miała do czynienia z Inkwizycją. Odwdzięczył się podwładnym dokładnie tym samym.
- Arcydiuk Tzim Utapau, Wysoki Inkwizytor i wasz dowódca w najbliższym czasie. Wątpię, by podobało wam się obecne położenie, wątpię również, byście darzyli mnie równym szacunkiem, co oficerów; powinniście jednakże wiedzieć, że służyłem Imperium jeszcze przed narodzinami waszych ojców.
Tzim obrócił się bokiem do szeregu, udał głębokie zamyślenie.
- Z pewnością was zastanawia, co tutaj robimy. Odpowiedź jest naprawdę prosta: jesteśmy w tym miejscu, ponieważ taka jest wola Imperatora. Skoro zostaliście mi przydzieleni, to znaczy, że jesteście albo naprawdę dobrymi żołnierzami, albo wasi zwierzchnicy was nie lubią. W każdym z przypadków jest mi to na rękę. Musicie sobie uświadomić, że w tej chwili nie obowiązuje was wojskowa dyscyplina, zakaz korzystania z używek czy nawiązywania seksualnych kontaktów z obcymi. Nie zabraniam żołnierzom prywatnych rozmów na służbie ani wyrażania opinii, przeciwnie! Zachęcam, byście dzielili się wszelkimi obawami. Jedyne, co jesteście mi winni, to całkowite posłuszeństwo w momencie, gdy otrzymacie bezpośredni rozkaz. Jeśli się sprawdzicie podczas obecnej misji - kto wie? Może otrzymacie stały przydział do komórki Inkwizycji.
***
A'Utapau dał szturmowcom czas na przyswojenie rewelacji, przetrawienie ich i wyciągnięcie wniosków. Może brali go za prowokatora, który testował ich wierność? A może myśleli, że z nich drwi?
Wstęp mieli za sobą, przyszła pora na rozkazy.
Wskazał dwóch mężczyzn, którzy zostali wyznaczeni do działania w cywilu.
- Wy dwaj, Rex oraz Dessel, tak? Otrzymujecie specjalne zadanie. Chcę, żebyście zdobyli zaufanie mieszkańców. Możecie przeprowadzić staruszkę przez ulicę, poderwać dziewczynki, przesiedzieć w kantynie z pijaczkami, pobić lokalnych mięśniaków - cokolwiek. Wykażcie się pomysłowością. Od teraz nie jesteście żołnierzami, tylko cywilami. Macie mówić jak cywile, chodzić jak cywile, jeść i wydalać jak cywile. Wyobraźcie sobie, że jesteście agentami wywiadu. To wcale nie takie dalekie od prawdy. Udacie się za nami za dwie godziny. Macie zdobyć jak najwięcej informacji dotyczących wszystkich nietypowych zajść w ostatnim czasie. Jeśli ktoś z mieszkańców odwiedzał ruiny - chcę to wiedzieć. Jeśli Dolina Mrocznych Lordów... czemu szczerzycie zęby? Bawi was ta nazwa? Nie widzę w niej nic śmiesznego. A więc, jeśli Dolina Mrocznych Lordów miała ostatnio niezapowiedziane wizyty - chcę to wiedzieć. Jeśli w okolicy szwendał się ktoś z zewnątrz - chcę to wiedzieć. Jeśli córce tutejszego rzemieślnika spóźnia się okres, a zarzeka się, że się nie puszczała - chcę to wiedzieć.
Morellianin wziął głęboki wdech i kontynuował.
- Do wioski udamy się ja oraz czterech z was, w tym Kyle i Skalpel, zabierzemy też droida przesłuchującego. Naszym zadaniem jest nawiązać kontakt z tutejszymi władzami. Musimy się dowiedzieć, czy można im ufać. Miejcie się na baczności, nie wykluczam... dużej liczby egzekucji.
- Dwóch żołnierzy ma zabezpieczyć teren lądowania i zająć się obserwacją okolicy. Nie zapuszczajcie się jednak daleko. Od Kano oczekuję pełnej gotowości, by dołączyć do grupy w wiosce i wesprzeć ją w razie potrzeby. Expo zostaje na statku, jego zadaniem jest przygotowanie materiałów wybuchowych ze zdalnym zapalnikiem. Po przeczesaniu tutejszych ruin wysadzimy je w powietrze. Wszyscy znają swoje obowiązki? Pytania? Nie? To świetnie. Prawdziwi z was profesjonaliści. Moja grupa rusza za trzy kwadranse. Spokojnie, panowie, możecie coś przekąsić, a później przejdziemy się leniwym spacerem. Dajmy mieszkańcom czas, by się przygotowali. Nie chcemy nikogo straszyć.
Tzim zastanowił się nad tymi słowami.
- Jeszcze nie chcemy.
***
- Ach, jeszcze ostatnia kwestia, omal nie zapomniałem. - Inkwizytor wskazał laboratoryjne szkiełka. - Kyle, chcę, abyś pobrał od każdego próbkę krwi, włącznie z waszym pilotem. Opisz je i dostarcz na pokład mojego promu przed wyruszeniem w drogę.
Tzim nigdy nie przywiązywał wielkiej wagi do badań midichlorianów, ale też go nie zaniedbywał. Przejrzy sobie wyniki w wolnej chwili. Dość celowo zbagatelizował kwestię, choć szturmowcy raczej nie byli głupcami i dobrze wiedzieli, jaki czeka ich los, gdyby wyniki znalazły się poza dopuszczalną normą. Nie było przesady w twierdzeniu, że Arcydiuk Utapau miał życie szturmowców w garści. Wolał nie być zmuszonym do ostateczności. To byli dobrzy żołnierze.