Gran był amatorem i jak amator skończył. Nie zdążył nawet zamachnąć się nożem, gdy jego trup już stygł na podłodze. Nie minęła kolejna minuta, a osoby do tego przeznaczone wyniosły ciało, a droidy porządkowe czyściły podłogę oraz kontuar, który nieznacznie zachlapał się krwią. Choć w kantynach dochodziło do podobnych zdarzeń, to w Luxusie takie przypadki były sporadyczne. Dlatego przez dłuższą chwilę w lokalu zapanowała cisza. Dopiero po dwóch minutach, każdy zaczął zajmować się swoimi sprawami.
- Eee szefie... z tych nerwów... Mogą polać whisky? - spytała roztrzęsionym głosem, urodziwa Twi'lekanka stojąca za ladą.
- Rzeczywiście sprawna ręka. Kto by się spodziewał, że cichy i spokojny właściciel tak włada blasterami. - mruknął starszy człowiek siedzący stolik obok, który wydawał się być stałym klientem.
Z kąta sali części usłyszała ciche pomrukiwane, jakby głos aprobaty. Był to nie kto inny jak tajemniczy Wookiee. Zaraz znalazła się przy nim jedna z kelnerek. Choć nie znała shyirwook, to doskonale odgadła o co chodzi przybyszowi z Kashyyyk. Nadszedł czas na kolejną kolejkę. Lokal znowu wrócił do normalnego toku życia, jakby zapominając o pijanym Granie. Choć cała awantura nie należała do przyjemnych, to Boztuna Vao mógł zyskać wdzięcznego przyjaciela - Aylę Darę. Oczywiście, jeżeli ten rzeczywiście uzna, że Twi'lek uratował mu życie, co nie musiało być takie pewne.
Po chwili wrócił jeden z porządkowych, informując o utylizacji denata, a także dobytku jaki przy nim zabezpieczyli. Składało się nań nieszczęsny nóż, 28 kredytów, dwie zużyte ampułki po igiełkach śmierci oraz pusta piersiówka. Jak można było ocenić po całym ekwipunku obcy był jednym z wielu, podrzędnych meneli, których sensem życia było wypić, naćpać się i przy okazji doprowadzić do jatki.
W międzyczasie odezwał się komunikator właściciela baru. Choć treść była niezwykle krótka, to zaskakujący był autor wiadomości. "Spotkanie w najbliższym czasie niemożliwe. W grę wchodzi jedynie KRÓTKI kontakt hologramowy. Najemnik".