Content

Archiwum

[Tatooine - Anchorhead] Błysk w oku

[Tatooine - Anchorhead] Błysk w oku

Postprzez Mistrz Gry » 1 Gru 2015, o 00:51

Anchorhead jedno z najstarszych miast znajdujących się na Tatooine, a zarazem miejsce, które powoli wydawało się schodzić na dalszy plan, zarówno w historii Galaktyki jak i samej planety. Choć lokację ciągle była nazywana miastem, tak naprawdę w skali lokalnego układu była zaledwie miasteczkiem czy nawet wioską, liczącą około 200 mieszkańców. Mieścina pamiętająca czasy Starej Republiki nie mogła konkurować ze stolicą Bestine, ani nawet z odległym o 80 standardowych kilometrów Mos Eisley, a jednak ciągle przyciągała obcych.
Atma Junix Nard, właściciel jedynej kantyny w Anchorhead, przecierał szkło brudną szmatą, spoglądając na nieliczną klientelę, jaka zebrała się poranną porą. Przede wszystkim byli to podstarzali właściciele farm wilgoci, którzy przekazali schedę swym potomkom, a sami zabijali czas, pijąc wodniste piwo i wspominając stare czasy. Nie mniej w lokalu był jeszcze rosły, niebieskoskóry Twi'lek, który od paru tygodni przebywał w okolicy. Miejscowi przestali wytykać go palcami, a nawet zaczęli traktować jako swojaka. W końcu zapewnił im pewien powiew świeżości, opowiadając nowe historie z Zewnętrznych Rubieży oraz to co w ostatnim czasie działo się na światach, gdzie Imperium wiodło niepodważalny prym. Ponadto Dastan Cevier, bo o nim mowa, przysłużył się tubylcom, naprawiając kilka prostych skraplaczy, choć należało przyznać, iż przybysz nie należał do orłów, jeżeli chodzi o naprawę.
- Dastan co teraz zamierzasz? Chodzą plotki, że chciałeś odnaleźć tutaj kogoś a może coś? - zagadnął 74-letni All'Ek Kvash, popijając lurowaty trunek - Nie chcemy kłopotów, lepiej wziąłbyś się za porządną robotę.
- Daj mu spokój staruchu. Gdyby nie on, do tej pory gonilibyśmy Tuskenów. Nie wiem czy to spryt czy po prostu szczęście, że odnalazłeś córkę Mattiasa. - rzekł właściciel kantyny, 40-paro letni Nard - To idiotyczne, że nastolatka sama wybrała się za mury. W ogóle kto ją przepuścił przez bramę?
- Ten głupiec Radr. Idiotyzm, że dopuścili Rodianina do tak odpowiedzialnej pracy. - ponownie odezwał się Kvash - No ale zdradź nam co dalej? Zostaniesz już w Anchorhead? A może ruszysz ku przygodzie do Bestine?
- Na moje oko, długo miejsca na Tatooine nie zagrzejesz. - zripostował barman - Tacy jak ty przyciągają kłopoty. Ten błysk w oku... Ciekawe.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine - Anchorhead] Błysk w oku

Postprzez Dastan Cevier » 1 Gru 2015, o 13:39

Tatooine...
Jedyna planeta, na którą Dastan nie kwapił się wracać. Nie ze względu na surowy, suchy klimat czy też ze względu na niebezpieczeństwa czające się w piaskach rozległych pustyń. Więc co było powodem niechęci Twi'Leka? Rdzenni mieszkańcy, którzy z nieufnością spoglądali na nowoprzybyłych, wytykając ich palcami. Dastan jako Twi'Lek był niecodziennym widokiem na surowej Tatooine. Wszakże mieszkańcy Ryloth, według miejscowych, mieli zbyt gładziutką skórę jak na klimat Tatooine. Dlatego też Dastan nie skierował się do stolicy. Nie, wiązało się to ze zbyt dużym ryzykiem. Zamiast tego postanowił zatrzymać się w zapomnianej przez Galaktykę wiosce Anchorhead. Mała, zapyziała wioska, licząca mniej więcej dwie setki mieszkańców. Gdy tu przybył parę tygodni temu wywołał niemałe zamieszane. Rosły, acz zwinny, niebieskoskóry Twi'Lek oto zaszczycił swoją obecnością mieszkańców Anchorhead. Początkowo wytykano go palcami, obmawiano za plecami, jak to mieszkańcy w stosunku do tubylców. Czekał na sygnał od potencjalnego pracodawcy, ponieważ Dastan był najemnikiem, przemytnikiem. Wysłał w "echo" zakamuflowane namiary na swoje usługi. Zakamuflowane i wysłane w taki sposób, by omijały łączą imperialne. Brakowało mu tylko tego, by pojawiły się tu imperialne białaski. W dodatku mieli z nim na pieńku po pewnej akcji wykradnięcia ważnych danych. Więc czekał. W międzyczasie przysłużył się ludności naprawiając skraplacze. Nie było to jego pasją, ale czuł, że zjedna tym sobie zaufanie. A na tym mu zależało. Mniej wytykania palcami - mniej zwracania na siebie uwagi. A o to chodziło w jego "zawodzie". Wieczorami większość przebywała w kantynie, by posłuchać w ciszy jego opowieści z Zewnętrznych Rubieży. Zaczęli traktować go jak swojego. Dobrze, bardzo dobrze. Było mu to wszystko na rękę.
Teraz, Dastan siedział w kantynie obracając w niebieskich palcach brudną szklankę. Miejscowy właściciel nie dbał o czystość, co nieco Twi'Leka raziło, aczkolwiek nie mówił tego zbyt głośno. Na samą myśl, że lada chwila nadejdzie jakiś sygnał o nowej pracy polegającej na skradaniu się, zabójstwie kogoś niewygodnego, czy napaści na konkurencyjną karawanę wpompowywała się w jego krew adrenalina. Z zamyślenia wyrwał go głos 74-letniego starucha. Dastan w myślach przeklął go po twilekańsku.
- Co zamierzam? - zadał pytanie na głos, jakby sam chciał znaleźć na nie odpowiedź. Plotki robiły swoje. Najczęściej sprawiały problemy, wyolbrzymiając niepotrzebne sytuacje i tym samym zwracając na siebie uwagę, co w jego "fachu" było wręcz niedopuszczalne. Po chwili dokończył myśl, zaspokajając ciekawość starca. - Sam nie wiem jeszcze, póki co...siedzę...
Plotki, ploteczki, szybko rozchodziły się nie tylko we wiosce. Potem odezwał się właściciel kantyny, niejako stawając w postawie obronnej przeciwko atakowi 74-letniego staruszka. Wargi Dastana wygięły się w lekkim uśmiechu. Na wzmiankę o córce niejakiego Mattiasa, odpowiedział krótko. - Ta mała nie jest głupia, dużo widzi, ponadto macie małą wyrwę przy bramie, prawie niewidoczną, zastawioną beczkami...dlatego Rodianin jej nie upilnował...
Skąd to wiedział? Obserwował. W tym był dobry. Bardzo dobry. Zostawił brudną szklankę w spokoju i spojrzał na Kvasha, odpowiadając ponownie krótko i irytująco na lawinę pytań.
- Nie, do Bestine mnie nie ciągnie... tłoczno, a ja...no sami widzicie, dusza towarzystwa nie jestem...
Potem pod murem postawił go sam właściciel kantyny. Dastan spojrzał na niego przenikliwie i powiedział.
- Kłopoty? Skąd... ja rozwiązuje kłopoty...
Na wzmiankę o błysku w oku opuścił wzrok i uśmiechnął się sam do siebie, po czym ponownie zaczął bawić się szklanką. Błysk w oku, dziwne spojrzenie, dziwna aura... wiele razy to już słyszał od tamtego pamiętnego wydarzenia, podczas którego dał tym naukowcom do zbadania trochę swojej krwi. Nie wiedział co to oznacza. Od czasu do czasu słyszał w swojej głowie dziwne szepty, ale tłumił je czymś mocniejszym. Za wcześnie, by wariować. Cała Galaktyka czeka!
Image
Awatar użytkownika
Dastan Cevier
Gracz
 
Posty: 8
Rejestracja: 26 Lis 2015, o 21:47

Re: [Tatooine - Anchorhead] Błysk w oku

Postprzez Mistrz Gry » 1 Gru 2015, o 19:58

Dastan odpowiadał z charakterystyczną dla siebie nutą tajemniczości i powściągliwości. Często gdy coś opowiadał, robił to w taki sposób, że słuchacze wiedzieli wszystko... i nic. Młodszym to wystarczyło, jednak dziadkowie zawsze dopytywali o co chodziło w przedstawianej historii. Nie mniej Cevier dalej kluczył aż do wyczerpania tematu bądź cierpliwości rozmówców.
- Taa rozwiązujesz problemy. Dawniej moje problemy nazywały się Imperium, ale na szczęście się dogadaliśmy. - mruknął z niesmakiem 74-latek - 10 długich lat spędziłem w pierdlu za działalność antysystemową.
- Kvash opowiadasz to przynajmniej raz w tygodniu. Hej Dastan a ty? Sympatyzujesz z galaktycznym ustrojem? - spytał z zainteresowaniem barman, będący zarazem właścicielem kantyny - Ostatnio jak przysłali tu imperialnych, to mieliśmy kupę śmiechu.
- Taa, to było z dwa lata temu. - burknął stary All'Ek kończąc piwo - Idiotów przysłali na spis mieszkańców. Chyba wyszło im, że metropolia Anchorhead ma z 1500 mieszkańców.
- Dziwisz się? Jeden Jawa trzy razy był spisywany. Idiotom za pierwszym razem wyszło, że mieszkają tu nawet Tuskeni. Od tamtej pory zredukowali u nas personel do minimum. Tylko w kosmoporcie jest trzyosobowy posterunek i to złożony z obsługi cywilnej. - dodał Atma Junix Nard - U nas dzięki temu jest luźniej, ale za to w Bestine i innych większych miastach są nawet plutony szturmowców.
- Mruk z ciebie panie Twi'lek, ale opowiedz z kim sympatyzujesz? Tacy jak ty lubią przede wszystkim kredyty. - ponownie głos zabrał staruch, ze smutną miną spoglądając na dno kufla - Hej Atma może polejesz whisky..?
- Spieprzaj, na krechę nie daję! Wisisz mi 30 kredytów! Cevier może tobie coś poleję?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine - Anchorhead] Błysk w oku

Postprzez Dastan Cevier » 2 Gru 2015, o 09:14

Musiał być tajemniczy i powściągliwy w tym, co mówi i gdzie mówi, bo inaczej już miałby na głowie całe szwadrony szturmowców boskiego Imperium. A tego mu do szczęścia wybitnie nie było potrzeba. Wolał działać powoli, krok po kroczku, planować, przewidywać każde możliwe ruchy potencjalnego przeciwnika lub ofiary. Nie był narwańcem, których w dzisiejszych czasach nie brakowało. Dastan był wręcz irytująco cierpliwy. Młodszym imponował opanowanie, starszych wkurzał. Cóż, w Galaktyce równowaga to podstawa każdej egzystencji. Wewnętrzna harmonia, której on nie rozumiał. Czasami zastanawiał się, czy tak naprawdę jest normalny. W sumie, co oznacza pojęcie "normalność"?
Był już tu parę tygodni, więc sądził, że tutejsi poznali go na tyle, ile chcieli lub na ile im wystarczyło. Nie sądził, że po raz kolejny tego samego dnia będzie musiał odpowiadać na podobne pytania. Uwielbiał ciszę, pozwalała mu ona zmierzyć się z samym sobą i swoimi myślami, jakże chaotycznymi i niepoukładanymi. Co jakiś czas przewijały się także i wspomnienia. Z mniejszych lub większych robót, mniejszej lub większej adrenaliny. Westchnął cicho na samą myśl. Był tu już parę tygodni i...poza naprawieniem skraplaczy i pomocy przy odpędzaniu Tuskenów nie było tu żadnej rozrywki. Bo czy rozrywką można nazwać siedzenie w kantynie ze starymi capami, którzy pamiętają odległe czasy? Dastan nie interesował się zbytnio historią. Wojna, Republika, Imperium, Jedi, Sithowie...dla niego to były bajeczki. Ktoś musiał coś wymyśleć, by uzupełnić puste almanachy historii. Prosta sprawa. Nie zdziwiłby się, gdyby to była robota samego Imperium. Widział jak na swój czas żywota wiele, naprawdę wiele, ale mimo to wiedział, że gdzieś tam u góry czeka cała Galaktyka na zbadanie. A on? Czekał na echo pracy, która może mu się przydarzyć. Jeśli do końca tygodnia nie będzie żadnego odzewu, po prostu w nocy opuści Anchorhead. Bez pożegnania, bez choćby słowa, jak to miał w zwyczaju robić. Nie powinien przywiązywać się do miejscowych, dlatego miał wrażenie, że będąc już tutaj parę tygodni stracił co nieco na czujności, choć każdej nocy "spacerował w cieniu".
Twi'Lek musiał przyznać, że trafił na niebywale rozmowne towarzystwo. Na zaczepkę ze strony 74-latka uśmiechnął się lekko i odpowiedział.
- Dawniej Twoje problemy nazywały się Imperium, a teraz są nimi stare kości... - na wzmiankę o doświadczeniach więziennych starca Dastan dopowiedział. - Dziesięć lat...długo...
Tak naprawdę teraz pomyślał, jaki on dostałby wyrok, gdyby w końcu Imperialni go złapali. Dziesięć? Dwadzieścia? A może dożywocie lub pluton egzekucyjny? Możliwości było naprawdę wiele, lecz jak na razie, niebieskoskóry obcy nie chciał wgłębiać się w te myśli dalej. Potem temat zszedł na nieudolność Imperium, jeśli chodzi o tak błahe sprawy jak spisy mieszkańców. Uśmiechnął się pod nosem słuchając mieszkańców Anchorhead, jednak jego ucho wyłapało jeden, ciekawy szczegół w tym nawale wypowiedzi.
"Tylko w kosmoporcie jest trzyosobowy posterunek i to złożony z obsługi cywilnej..."
- Kosmoporcie? - zapytał z ciekawości, jakby ożywiony. - Daleko to?
Wzmiankę o byciu mrukiem zignorował totalnie. W końcu ktoś powiedział tak, jak było naprawdę, bez owijania w bawełnę. Twi'Lek poruszył nieco swoim lekku i odpowiedział by, mając nadzieję, na zawsze zaspokoić ciekawość starca.
- Sam sobie odpowiedziałeś, miły dziadku...sympatyzuję z kredytami... - uśmiechnął się lekko, po chwili milczenia dodając. - Ale kredytów od Imperium nie brałem i brać nie będę...mam swój honor...
Oczywiście kłamał. Był przemytnikiem i najemnikiem. Pracował dla tego, kto więcej zapłacił. Honor? Nie w tej branży.
Kiwnął przecząco głową na znak, że nie chce więcej pić. Na samą wzmiankę o tym, że znów miałby pić z tej brudnej szklanki prawie go wzdrygnęło.
Image
Awatar użytkownika
Dastan Cevier
Gracz
 
Posty: 8
Rejestracja: 26 Lis 2015, o 21:47

Re: [Tatooine - Anchorhead] Błysk w oku

Postprzez Mistrz Gry » 3 Gru 2015, o 00:32

Właściciel Atma Junix Nard, zdziwił się, gdy Dastan zapytał o lokację kosmoportu. W końcu Twi'lek przebywał w Anchorhead już kilka tygodni, a miasteczko było tak małe, że nawet nierozgarnięty Gammoreanin mógłby poznać rozmieszczenie różnych punktów w mieścinie. Nawet podstarzały Kvash krzywo spojrzał na Ceviera, choć chyba bardziej martwiło go to, iż dzisiaj nie wypije już ani kropli trunku, a na pewno nie na koszt firmy.
- Chyba tutejszy klimat za bardzo przegrzał ci głowę. Nie dziwi mnie to, twoja rasa raczej nie przepada za suchym Tatooine. - odparł zbity z tropu barman, polerując kolejne szklanki.
- Kosmoport masz zaraz za biurem Czerki, chociaż korporacja już ledwo przędzie w Anchorhead. Zdecydowanie lepiej ma się sklep wielobranżowy vis-a-vis przedsiębiorstwa - dodał 74-latek, licząc, że garść informacji skłoni Dastana do postawieniu staruszkowi drinka bądź piwa.
- Jeżeli już o Czerce mowa, tamtejszy zarządca ma kilka mniejszych robótek. W sam raz do zarobienia kilku groszy, choć gra wcale nie o kredyty się toczy. Tutejsza placówka mało znaczy, jednak zawsze mieć dobrze znajomych w branży. - rzucił mężczyzna zza kontuaru, odstawiając szmatę - Jak długo zamierzasz zostać w Anchorhead? Szczerze mówiąc, to dobre miejsce dla kogoś kto chce pozostać anonimowy, jednak nie wyglądasz mi na pustelnika Dastan.
- Taa słyszałem, że Josh La'Vida szuka zleceniobiorców na jakieś interesy z Jawami. Próbuje też znaleźć gierojów do przegonienia stada wraidów z okolic farm wilgoci. - wtrącił się ponownie All'Ek Kvash - Swoją drogą czemu akurat zainteresował cię kosmoport? Kontrole wielkich tam nie ma, wiec jeżeli chcesz coś przemycić to właśnie przez nasze doki w Anchorehad. Zresztą korupcja kwitnie, a tutejsza imperialna administracja, jest raczej łasa na chipy pieniężne.
- Wystarczy już! - przerwał nadspodziewanie impulsywnie barman - Nie potrzebuję, żeby ktoś postronny szepnął nieżyczliwe słowo tym z portu. Jeszcze brakuje, żeby szturmowców tu ściągnęli.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine - Anchorhead] Błysk w oku

Postprzez Dastan Cevier » 3 Gru 2015, o 20:05

Tak, widocznie zbyt długo działa na niego ostre promieniowanie słoneczne i przegrzewa mu jego umysł. To jest właśnie to, czego się obawiał. Będąc tutaj, straci na czujności, która teraz była mu potrzebna. Siedząc między tymi starymi kosmitami więcej straci niż zyska w niedalekiej przyszłości. Westchnął ciężko totalnie ignorując spojrzenia obecnych towarzyszy kieliszka. Wiedział, o czym myślą. Nie musiał się domyślać, bo było to wprost wymalowane na ich twarzach. Dastan pokręcił głową ściągając na chwilę brwi w zamyśleniu, po czym odpowiedział barmanowi.
- Tak, wybitnie mi szkodzi, muszę raczej chodzić nocą niż za dnia... - powiedział dobitnie, rzucając okiem na szklanki, które polerował. A raczej, próbował polerować. Jak zwykle, nie powiedział wprost, że picie z tych naczyń grozi zarażeniem się czymś paskudnym, co odbije się na zdrowiu w późniejszym czasie.
Słuchając 74-letniego staruszka Dastan kiwnął głową, że zrozumiał, co miał do powiedzenia, po czym widząc go westchnął ciężko i powiedział do barmana.
- Nalej mu, na mój koszt... - stwierdził, znów ściągając brwi w zamyśleniu. A więc miał parę opcji, dzięki którym mógł ponownie poczuć zastrzyk adrenaliny, większy lub mniejszy. Jeszcze nie wiedział do kogo się uda, jednak usłyszał od prowadzącego lokal bardzo ważną radę: ". Tutejsza placówka mało znaczy, jednak zawsze mieć dobrze znajomych w branży."
Dokładnie, znajomości. One definiowały to, czy możesz czuć się bezpiecznie w danym miejscu, czy też nie. Mówiąc wprost, określa to, czy masz silne plecy. A Dastan... zawsze lubił mieć mur, za którym może się schować podczas ucieczki czy taktycznego odwrotu, jak to niektórzy lubią określać. Twi'Lek...tak...chciał zostać anonimowy, ale nie chce tego przez całe życie. Chciałby, by kiedyś na dźwięk jego imienia w imperialnych tyłkach pojawiło się robactwo złości. Czy chciałby być poszukiwany? W zasadzie jest...chociaż dokładnych danych Imperialni o nim nie mają. Wiedzą tylko, że jest Twi'Lekiem, a tych pełno w Galaktyce. Krzyżyk na drogę.
- Nie wiem... - odpowiedział na pytanie barmana dotyczące długości jego pobytu. Wzruszył ramionami, bo zwyczajnie nie wiedział. Dzień, dwa, tydzień maksimum. Uśmiechnął się lekko. - Nie byłem, nie jestem i nie będę pustelnikiem...tutaj masz rację przyjacielu...
Wstał ze swojego miejsca i rozprostował kości Był rosły, tutejsi chyba nigdy nie widzieli tak ogromnego Twi'Leka. Czuł za pasem, jak jego ulubiony nóż do podcinania garde....znaczy się krojenia szynki za niedługo zacznie rdzewieć. Pora wybrać się do jakieś..."pracy". Zapamiętał wskazówki 74-letniego staruszka, gdzie ewentualnie mógłby udać się w sprawie pracy, zarzucił swój płaszcz na ramiona. A na odchodne, rzucił do barmana, podając mu należną opłatę za jedną kolejkę obiecaną staruszkowi.
- Nic nie pisnę... - jego krótkie słowa były wypowiedziane bardzo pewnie z odpowiednią tonacją. Chciał w ten sposób pokazać, że on, jako postronny, nie ma zamiaru wydawać ich w łapska szturmowców.
Wyszedł z kantyny i skierował swoje kroki w kierunku biura Czerki. Poszedł tam, by zrobić sobie "plecy".
Idąc w kierunku biura obserwował uważnie okolice, starając się zwracać uwagę na każdy choćby szelest lub dziwny zapach. Ostrożności nigdy za wiele, a miał wrażenie, że wkrótce coś się przydarzy.
Image
Awatar użytkownika
Dastan Cevier
Gracz
 
Posty: 8
Rejestracja: 26 Lis 2015, o 21:47

Re: [Tatooine - Anchorhead] Błysk w oku

Postprzez Mistrz Gry » 4 Gru 2015, o 11:39

Barman nie był zdziwiony tym, iż Twi'lek postawił staruszkowi kolejkę. All'Ek Kvash często potrafił swym zachowaniem złamać twardzieli, by ci zafundowali mu kolejnego drinka. Ot, jedni łamali serca, inni żebrali o kredyty na chleb, a jeszcze inni liczyli na szczodrość obcych i rzucenie paru kredytów na następnego shota.
- Dziwny ten Dastan, dużo słucha mało mówi, ale jak już się odzywa to chce rewolucje robić. - rzekł starszy z mężczyzn spoglądając na drzwi, w których przed chwilą zniknął Cevier.
- Taa, oby tylko przewrotu nie organizował. Imperium swoją drogą, ale Anchorhead mają w dupie i lepiej żeby tak pozostało. - mruknął barman, wracając do poprzedniej czynności, wycierania kufli.

***


Wysoki Twi'lek szedł zdecydowanie, a zarazem czujnie. Zbyt czujnie, gdyż spoglądaniem na boki i przesadą ostrożnością zwracał na siebie uwagę. Nie to było jednak najgorsze. Mając podniesioną głowę, wdepnął w coś miękkiego, a po sekundzie refleksji zorientował się, że cały lewy but umoczony jest w gównie eopie. Żeby tego było mało, na widok sytuacji, cienkim śmiechem wybuchnęło dwóch Jawów, których zapach dla człowieka był prawie tak samo nieprzyjemny jak łajno zwierząt.
- Utinni - zakrzyknął jeden z około metrowych stworków, kierując swe żółte oczka na Ceviera.
- Ubanya! Ugama ra'ti? - zapytał drugi z nich, ciągle się śmiejąc.
- Nyeta! Eopie ra'ti! - odpowiedział ten pierwszy, wskazując na brudny but przybysza. Wyglądało no to, że Jawowie naśmiewają się z niego, choć ostatecznie Twi'lek nie znał jawaese. Jego frustracja mogła być tym większa, że wokół tych niewielkich istot zawsze znajdowało się sporo owadów, przyciąganych, nieprzyjemną wonią.
- Eyeta Twileki! Czerka ashuna? - spytał rodzimy mieszkaniec Tatooine - Yukusu kenza keena!
- Przeklęci Jawowie! On was nie rozumie i podejrzewam, że nie chce zrozumieć. - do dyskusji, a raczej potoku słów malutkich, wtrącił się dobrze zbudowany mężczyzna o ciemnej karnacji skóry - John Owen, jestem mechanikiem w kosmoporcie.
- [i]Ibana! ibana![/b] - ponownie krzyknął jeden z Jawów, machając mocno rękami, a po chwili podszedł do nich sfatygowany droid protokolarny, który zaczął tłumaczyć Dastanowi o co chodzi metrowym stworkom.
- Iniezi proponuje zrobienie interesu z panem, jeżeli udaje się pan do Czerki. Zapłata w zależności od pana zainteresowania, droidy, części, dobre rady. Nieco gorzej, jeżeli chodzi o gotówkę. - rzekł robot, pomijając część dotyczącą łajna na butach Ceviera - Jesteś zainteresowany?
- Radziłbym na nich uważać. Są niepozorni ale swój rozum mają i dbają o własny interes. - powiedział mężczyzna pracujący w dokach - Na mnie pora, może się jeszcze spotkamy. Swoją drogą to dziwne, bo zarządca biura Czerki, Josh La'Vida, szuka kogoś kto mógłby przeprowadzić z nimi pertraktacje. Widocznie obie strony mają coś, na czym im zależy. Do zobaczenia, eee... Twi'leku.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine - Anchorhead] Błysk w oku

Postprzez Dastan Cevier » 4 Gru 2015, o 22:28

Gdyby jeszcze pochwycił słowa barmana, zapewne parsknął by śmiechem pozbawionym jakiegokolwiek rozbawienia. Jednakże był już w drodze do biura Czerki, gdzie miał nadzieję załapać się na coś ciekawego. I zdecydowanie bardziej kreatywnego niż siedzenie w kantynie popijając "coś" w brudnych szklankach.
Zawsze należy być ostrożnym, bo nie wiadomo co czai się za rogiem. Taką dewizę wpajał mu jego świętej pamięci mentor, Andros. Dastan zamordował go, ponieważ w pewnym momencie swoimi umiejętnościami i siłą przebicia w świecie przemytników przerósł samego Androsa, który w obawie przed utratą renomy w tamtejszym półświatku postanowił zakończyć żywot Twi'Leka. Cóż, najwyraźniej wtedy nie nadeszła odpowiednia pora, z czego kosmita w duchu się cieszył.
Owe wspominanie przerwał niesamowicie brutalny moment. Twi'Lek czuł, jak wdepnął w coś miękkiego. Spojrzał w niebo i westchnął ciężko. Bardzo ciężko. Czy naprawdę dzisiejszy dzień może obfitować w większego pecha niż wdepnięcie w gówno? W dodatku tak śmierdzące, że obcemu aż zakotłowało w głowie. Ogólnie nie byłoby żadnego problemu, gdyby nie fakt, że dwóch Jawów widziało ów incydent i postanowiło się z rosłego niebieskoluda ponaśmiewać. Choć Dastan nie rozumiał tego języka, widział te świecące, rozbawione oczka i jego frustracja rosła z każdym kolejnym wypowiedzianym dziwnym słowem. Skrzywił się groźnie marszcząc czoło i syknął po twilekańsku.
- Lepiej stąd zjeżdżajcie małe szczury, bo jak Was potem dorwę to inaczej zaczniecie się śmiać... - wypowiedział te słowa w rodzimym języku, barwnym, melodyjnym. Dodatkowo po chwili nie dość przy gównie to jeszcze przy Jawach zaczęły panoszyć się muchy. Dastan co chwilę musiał odganiać je ręką, po czym wyciągnął w końcu stopę z ciepłego odchodu i wytarł podeszwę o piach. Miał nadzieję, że wystarczająco. Do rozmowy wtrącił się człowiek o ciemnej karnacji, który szybko postawił małych kurdupli do pionu. Twi'lek przesunął spojrzenie swoich morskich oczu na owego "wybawiciela". Wyciągnął do jego rękę w geście zarówno przywitania, jak i podzięki.
- Dastan'evier... - przedstawił się krótko, po czym kiwnął głową dodatkowo, w podzięce. Uh, chyba nieco złagodniał przez to, że ostatnie tygodnie spędzał głównie ze staruszkami w kantynie. Miał się o coś zapytać, gdy nagle pojawił się robot protokolarny i zaczął objaśniać, że mali kurduple chcą z nim zrobić interes. To normalne, oni z tego żyją. Ze sprzedaży złomu, choć czasem można znaleźć u nich prawdziwą perełkę. I właśnie to Dastana zaciekawiło.
- Może tak, może nie....czas pokaże... - odpowiedział droidowi dając mu tym samym znać, żeby przez dłuższą chwilę nie zawracał mu głowy. Skierował spojrzenie na mechanika i zastanowił się nad jego słowami.
- Tak, są może mali i niepozorni, ale tak naprawdę są szczwanymi lisami... ale dziękuję za ostrzeżenie... - po kolejnych słowach człowieka zmarszczył nieco czoło. Widocznie pan La'Vida szukał kogoś, by coś cennego wyciągnąć od małych sukinsynów. Dastan postanowił, że może warto spróbować, może akurat przyda się jako ochroniarz jakiegoś lingwisty i kupca, który będzie załatwiał interesy z Jawami.
Skierował się w stronę biura Czerki, mając na celu znalezienie pana La'Vida. Zupełnie zapomniał o incydencie z wdepnięciem w gówno. Ale o docinkach Jawów nie zapomniał. Jak tylko nadejdzie okazja, poderżnie jednemu gardło.
***
Będąc przed drzwiami biura Czerki chrząknął cicho i zapukał w nie kilkakrotnie, nie czekając na zaproszenie. Ot, jego małe zboczenie.
- Szukam pana La'Vida... - powiedział na dzień dobry, po czym dodał, szybko omiatając wzrokiem pomieszczenie. Chciał je sprawdzić pod każdym kątem. Ewentualnie możliwości ukrycia, drogi ucieczki. Przezorny zawsze ubezpieczony. - Ponoć potrzebujecie pomocy...
Czekał, choć tego nie lubił. Czuł się pewniej z jednoręcznym blasterem i ukrytym nożem przy pasie.
Image
Awatar użytkownika
Dastan Cevier
Gracz
 
Posty: 8
Rejestracja: 26 Lis 2015, o 21:47

Re: [Tatooine - Anchorhead] Błysk w oku

Postprzez Mistrz Gry » 5 Gru 2015, o 00:07

- Hkeek nkulla! - burknął nieprzyjemnie pierwszy z Jawów, w kierunku Dastana.
- Nekkel juuvar obwegadada! - dorzucił groźnie drugi - Utinni! Ra'ti ugama! Nyete eyeta! Ra'ti
Jawowie ewidentnie nie byli zadowoleni z rozwoju sytuacji, jednak po chwili wrócili do swych wcześniejszych zajęć. Cevier nie wiedział, że to spotkanie mogło w przyszłości zaważyć na pertraktacjach, jakie być w niedalekiej przyszłości przyjdzie mu prowadzić.

***


Biuro Czerki znajdowało się w dwupiętrowym budynku z piaskowca i wydawało się być niezmienione od dziesiątek lat. Pukanie do frontowych drzwi było nieco idiotyczne, zważywszy na fakt, iż było to automatyczne wejście. Mężczyzna przekroczył próg, znajdując się w pomieszczeniu, hucznie nazwanym recepcją. Jedynymi meblami jakie tam stały, było biurko i dwa krzesła po stronie petenta. Za ladą stał droid protokolarny. Po lewej stronie pomieszczenia były drzwi do toalety, natomiast po prawej drzwi do właściwego biura. Oprócz tego w lokacji umieszczono schody na wyższe piętra.
- Witaj człowieku. Znajdujesz się w Biurze Korporacji Czerka. Czym mogę służyć? - rzekł sztywno robot, wpatrując się w przybysza - Przybywasz w sprawie zleceń czy może chcesz odebrać nagrodę?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine - Anchorhead] Błysk w oku

Postprzez Mistrz Gry » 6 Sty 2016, o 21:21

Niespodziewana szamotanina, kilka strzałów, parę trupów i nagła cisza. Biuro Czerki zostało napadnięte przez lokalną szajkę graserów, jednak atak został odparty. Niestety podczas chaotycznej strzelaniny kilka śmiertelnych strzałów otrzymał Dastan Cavier. Jego ciało zostało oddane Morzu Wydm.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02


Wróć do Archiwum