Content

Archiwum

[Ord Cestus] Gniazdo Żmij.

[Ord Cestus] Gniazdo Żmij.

Postprzez Mistrz Gry » 28 Sty 2016, o 19:28

Image


Pas asteroid wyglądał równie niepozornie jak setki innych znajdujących się w głębokiej przestrzeni sektora Ord Cestus, krył w sobie jednak pewną małą tajemnice. Wśród niezliczonych skał znajdowała się ta jedna wyjątkowa. Wydrążona skorupa skrywała w sobie nie tylko kwatery mieszkalne i niewielkie centrum dowodzenia, ale i pokaźnych rozmiarów hangar wraz z warsztatami. W miarę wygodnych warunkach żyło tu kilkadziesiąt osób. Ukryta baza była siedziba legendarnej na Cestusie eskadry Żmij.
- I jak niby zamierzasz coś zmienić? Ściągnęli na orbitę grupę ISD. Przewaga Imperium wynosi już 20 do 1. – Kiffar stojący przed durosem wyglądał na wkurzonego, wieści które przyniósł Varr nie były pocieszające.
- Pieprzony ISD i do cała reszta. Aby patrzeć jak zaczną przeszukiwać sektor po sektorze. I będzie po nas. A nie mamy nawet jak zwiać z tej skały. - W głosie mężczyzny zaczęła przeważać bezsilność nad wzburzeniem.
Imperium od dawna szukało siedziby uciążliwej eskadry Żmij, efektowne i zarazem efektywne akcje pilotów były zmorą dla gubernatora i zarządu planety. W końcu przyciśnięty do muru mężczyzna musiał przyznać że sam sobie nie poradzi i poprosić o pomoc imperium.
Nie wiemy jak liczna jest grupa, obserwacja z planety jest utrudniona, - Gran spokojnie przemówił pozwalając Kasowi ochłonąć. - Na pewno jest tam ISD, i kilka jednostek towarzyszących. Może dobrym pomysłem byłoby przeprowadzenie zwiadu?
- Żywność też się powoli kończy, może by tak jakiś mały transport przejąć?
- Musimy podjąć jakieś działania, ISD na orbicie nie jest najlepszą metodą na poprawienie morale tych na dole.
- Przydało by się wsparcie. Widzieliście włam do Holonetu
- Jedi nie są rozwiązaniem,
- Nadal są silnymi sojusznikami. A pomoc z ich strony może.
Sprowadzić tu więcej ISD –
dokończył Kiffar, stopując ambitne zapędy Varra. Musiał jakoś zapanować nad żywiołową dyskusją która się rozpętała - musimy radzić sobie sami, z resztą, chcesz po prostu wysłać ogłoszenie do Rebeliantów? Tu jesteśmy chodźcie nam pomóc?
Narada trwała w najlepsze, a rebelianci rozważali coraz to nowe pomysły pokonania imperium, nie tylko oni debatowali.

Kantyna ISD Venom

- Kapitanie Fan Den, witam pana. Sława pańska i pańskich pilotów dotarła nawet do nas, 45 eskadra Szponów z pewnością poradzi sobie z naszym małym problemem. – Gubernator witał się wylewnie z młodym oficerem w mundurze pilota. – Komandor wiele mi o panu opowiadał.
Oficer grzecznie acz regulaminowo odwzajemnił powitanie, gubernator był gnidą, i wiedzieli o tym długo przed przybyciem na ta zapomnianą przez wszystkich planetę. Komandor uprzedzał go przed jakimikolwiek kontaktami z gubernatorem. „Kiedy pasie się nerfa łatwo wleźć w gówno” powiadał. Musieli skupić się na misji. Rozbić ruch oporu na planecie nie będzie łatwo, zwłaszcza że uderzenie z imperialną brutalnością może zaowocować wzrostem poparcia buntowników. W dodatku gnida, jak roboczo nazywali gubernatora, w żadnym wypadku nie zasługiwała na cień zaufania. Niestety miał on wiele do powiedzenia w temacie rebelii, a ponadto cieszył się znacznym poparciem. Pobyt na Cestusie zapowiadał się na długi i nużący.
Nie ma pojęcia kim jestem prawda? – Kapitan korzystając z chwili wytchnienia zagadnął porucznik Morientes, swojego najlepszego pilota
To kretyn, ale niebezpieczny, - potwierdziła pokazując pełen repertuar perłowych zębów, - uważaj na niego Fan.
Zatem skoro już jesteśmy, przedstawię wam mój genialny plan. –
gubernator wlazł na niewielkie podwyższenie i przemawiał do zgromadzonych w kantynie oficerów roztaczając przed nimi wizję rychłego zwycięstwa. Miał ku temu podstawy, grupa bojowa ISD to nie jest siła z którą można igrać.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ord Cestus] Gniazdo Żmij.

Postprzez Probos Azad » 28 Sty 2016, o 21:54

- Spokojnie Shigar, dwudziestokrotnie większa liczebność oznacza tylko tyle, że mamy dwadzieścia razy większe szanse na trafienie niż oni. – Duros uznał, że żart rozładuje napiętą atmosferę, która w tej chwili mogła być tylko ich wrogiem. Wybuch śmiechu kilkorga z członków eskadry i smutny uśmiech samego Kiffara przekonał go o słuszności tego podejścia. Wykorzystał tę chwilę odprężenia na sali na ponowne przemyślenie sytuacji. Rzeczywiście ISD na orbicie wszystko zmieniał. Drastycznie ograniczał możliwości eskadrze i szachował jakiekolwiek większe wystąpienie na planecie. Nie żeby Probos spodziewał się po swoich współczłonkach ruchu oporu na Cestusie chęci rozpętania w najbliższym czasie powstania, ale samo odebranie takiej możliwości mogło poważnie utrudnić dalszy werbunek i rozrost struktur Wolnego Cestusa. Jednocześnie Azad poczuł dumę z tego, że jego skromna działalność zmusiła Imperium do takiej odpowiedzi. Przysłanie ISD było niechętnym przyznaniem wartości przeciwnika.

- Ty mnie w to wciągnąłeś przyjacielu, chyba nie myślałeś wtedy, że Imperium po prostu odpuści i uzna niezależność Ord Cestus tylko dlatego, że będziemy mieli parę sprawnych myśliwców? – Probos zmierzył wzrokiem Shigara, Kiffar otworzył usta tylko po to żeby zaraz je zamknąć i przygryźć wargę. – Nie, od początku wiedzieliśmy, że prędzej czy później będzie trzeba nawiązać kontakt z przeciwnikami Imperium na innych planetach, o ile faktycznie chcemy zwycięstwa, a nie wiecznie ledwo tlącego się oporu.
- To nie znaczy, że ktokolwiek przyjdzie nam teraz z pomocą. Jedi czy nie jedi, kto ma teraz w galaktyce jednostki mogące się równać z niszczycielem gwiezdnym? – odezwała się Hesmit. Kalamarianka trzeźwo sprowadziła Durosa na ziemię. Zagrożenie jest tu i teraz, dyskusje o dalekiej przyszłości ruchu oporu należało odłożyć na później. Probos niechętnie skinął głową.
- Samodzielnie nikt, ale gdybyśmy zebrali więcej takich grup jak nasza… - zasugerował Varr. Oczy Grana rozbłysły niespotykaną pasją.
- I tak nie mielibyśmy wystarczającej siły ognia. – skwitowała Resta, tym samym gasząc nadzieje Varra. Wypowiadając te słowa X’Ting nie poruszyła nawet jedną kończyną, brak gestykulacji u tego gatunku oznaczał zwykle rezygnację. Dość tego, pomyślał Duros, jeżeli nawet jego zastępczyni zaczyna się tak zachowywać, to niedługo eskadra rozleci się bez jednego strzału imperialnych. Została mu jedna droga, musi znów zamienić kombinezon pilota na płaszcz przemytnika.

- No dobrze, dzieciaki, wystarczy narzekań. Potrzebujemy zaopatrzenia i informacji. Trzeba też nawiązać kontakt z resztą ruchu. Shigar i Hesmit, przygotujcie listę zakupów. C’ttaki, mam nadzieję, że Quoia jest gotowa do lotu? Resta, przejmujesz dowodzenie nad eskadrą. Niech twoja trójka będzie w gotowości. Będziecie musieli ratować nam skórę na wypadek gdyby ostatnie transpondery nie okazały się warte swojej ceny, a i tak jestem pewny, że przepłaciłem. – szybkie i zwrotne Brzytwy przydadzą się znacznie bardziej niż Supy, jeśli będzie trzeba ich ratować przed TIE. Poza tym, Probos nie chciał ryzykować utraty całej eskadry. – Obejrzymy tego ISD z bliska, może uda nam się ustalić co to za jedni. Mam cichą nadzieję, że nas nie doceniają i przysłali tu żółtodziobów świeżo po Akademii, a nie weteranów wojen mandaloriańskich. Varr, Hesmit, Jesson i Ply lecicie ze mną. Wyruszamy za pół godziny, rozejść się. – piloci i członkowie załogi bazy skinęli głową i ruszyli do swoich zadań. Tylko Shigar Kas został na swoim miejscu, wpatrując się w poznaczoną bliznami twarz swojego dawnego kapitana.

- Mam nadzieję, że wiesz co robisz…
- Nie bardziej niż wtedy gdy wyrwaliśmy się Królową Raną z tej pirackiej kabały na Telos. – Azad poklepał druha po plecach.
- No cóż, to będzie musiało mi wystarczyć. – Shigar lekko się uśmiechnął i odszedł.

Probos raz jeszcze przemyślał swój plan. Lot na planetę miał mu umożliwić przyjrzenie się jednostkom Imperium. Miał nadzieję, że oznaczenia bądź autoidentyfikacja podczas wywołania jego statku pozwoli mu ustalić tożsamość przeciwnika. Wtedy mógłby pozyskać informacje o dowódcach i ich doświadczeniu bojowym. Musiał wiedzieć z kim będzie musiał się zmierzyć. Varr będzie miał okazję skontaktować się z resztą ruchu oporu, lepiej wiedzieć w jakich nastrojach są pozostali i czy nie planują jakiejś nerwowej i głupiej reakcji. Hesmit i dzieciaki zajmą się załadunkiem, w końcu to nie robota dla starego Durosa. Dostawa z planety przynajmniej na tę chwilę powinna uśmierzyć braki w zaopatrzeniu. W tym czasie Probos odbędzie dłuższą wizytę w kantynie, jego kanały informacyjne powinny huczeć od plotek o nowoprzybyłych. Może nawet uda się wyczuć kierunek pierwszych ruchów imperialnych? Duros spodziewał się, że będą kolejno eliminować cele, zamiast starać się dopaść wszystkich na raz. Pytanie kto będzie pierwszy, ruch oporu na planecie czy eskadra? Wreszcie może uda mu się dowiedzieć czegoś więcej o tych nowych rebeliantach. Jeśli ktoś będzie wiedział jak nawiązać kontakt z Jainą Solo, to na pewno będą to przemytnicy. Duros nie miał wątpliwości, że pojawienie się córki jednego z bardziej znanych „niezależnych przedsiębiorców” w historii galaktyki, przykuje uwagę kolegów po fachu, są pewnie i tacy, którzy uważają się za spadkobierców jego wierzycieli. Probos nie był szczególnie przywiązany do jedi, nie zdołali ocalić ani Starej ani Nowej Republiki, ale byli symbolem, który był znany w całej galaktyce. Jeśli mieli kiedyś stworzyć rebelię na kształt tej która obaliła pierwsze Imperium, to potrzebowali właśnie takiego symbolu. Pozostawała jeszcze jedna kwestia.

- Zym, pozwól na moment do mojej kwatery. – Probos krzyknął za skręcającym właśnie w następny korytarz Kel Dorem. Jego przybrany syn odwrócił się bez słowa i podążył za nim. Kiedy drzwi się za nimi zamknęły, Duros wlepił swoje wielkie czerwone oczy w Zyma.
- Nie ukrywam, że przydałyby się nam teraz dodatkowe informacje. Masz jakieś „przeczucia”?
Image
Awatar użytkownika
Probos Azad
Gracz
 
Posty: 101
Rejestracja: 23 Sty 2016, o 10:26

Re: [Ord Cestus] Gniazdo Żmij.

Postprzez Mistrz Gry » 31 Sty 2016, o 18:57

- Tak, mam przeczucie że mamy przerąbane. To ISD jest. Tam będą prawdziwi piloci Probos. Nie dzieci z garnizonu planetarnego. - Mężczyzna był wyraźnie wzburzony. Od dłuższego czasu prześladował go koszmar. Widział w nim śmierć swoich towarzyszy. Wiedział że jego sny zwykle coś znaczą. - Uciekajmy stąd, ta Jedi. Ona może mnie przeszkolić i ty o tym wiesz. Jakie mamy szanse przeciwko gwiezdnemu niszczycielowi? Wiem że czujesz więź z tą planetą i z jej mieszkańcami, ale nie zawsze będziemy wygrywać. Przemyśl to...

Lekki frachtowiec zgrabnie pomknął miedzy skałami i w eskorcie trójki myśliwców. Jego pilot sprawnie przełączył kilka przycisków i gwiazdy za oknami zamieniły się w smugi. Lot nie trwał długo. Wyjście z nadprzestrzeni i oto wyraźnie widział Imperialny Gwiezdny Niszczyciel wraz z eskortą. Probos szybko oceniał jednostki. W jego stronę już leciała dwójka TIE wraz z podążającą za nimi fregatą celną. W tle widział wyraźnie znany kształt ISD oraz Przynajmniej 2 nebulony, trzeci okręt był okrytą złą sławą fregatą Lancer. Całości dopełniał wyglądający niepozornie Carrack. Pilot nie wiedział czy to cała eskadra szybko bowiem został przeskanowany i wywołany przez służby planetarne.
-nie wykryto podejrzanej kontrabandy czy zabronionych substancji, przed zadokowaniem proszę przesłać informacje wymagane przez służbę celną. -
Tu nastąpiła cała biurokratyczna procedura obejmująca:
a) nazwę statku, jego sygnał wywoławczy
b) poprzedni kosmopoport ,
c) kosmoportport przeznaczenia,
d) spodziewany czas przybycia do kosmoportu przeznaczenia
e) liczbę osób na statku.
f) manifest ładunkowy

Azad wypełnił wszystkie niezbędne procedury i w opuszczony przez asystę myśliwców udał się w stronę planety.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ord Cestus] Gniazdo Żmij.

Postprzez Probos Azad » 31 Sty 2016, o 22:46

Probos odprowadził odchodzącego Zyma wzrokiem. Nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Pewnie, nie oczekiwał od jego „Mocy” dokładnych informacji o liczebności imperialnych, umiejętności Kel Dora nigdy nie były zbyt precyzyjne, ale ten wybuch był zupełnie niespodziewany. Zyma coś dręczyło, a Probos tego nie dostrzegał aż do teraz. To nie był najlepszy moment na ich roztrząsanie, ale Duros mimo wszystko miał do siebie żal o zignorowanie rozterek swojego podopiecznego. Nie tak miała wyglądać jego opieka, ale z drugiej strony co on właściwie wiedział na ten temat? „Ojcem” został przypadkiem.

Szkolenie u jedi. Czy to o to chodziło Zymowi? Chciał rozwijać swoje umiejętności, a Azad mu w tym przeszkadzał? Nie podobała mu się ta myśl. Od kiedy ocaleli z pościgu inkwizycji, w którym śmierć poniosła rodzina Zyma i Aarb, sullustiański mechanik, przyjaciel Probosa, starał się ukryć zdolności Kel Dora. Nawet gdy okazały się przydatne dla eskadry, dokładał wszelki starań, żeby pozostali nie zorientowali się w naturze ich szczęścia w unikaniu imperialnych pułapek. A teraz miał go tak po prostu narazić oddając na szkolenie jakiejś obcej kobiecie?

Zreflektował się. Sam pozwalał mu nadstawiać karku w eskadrze. Czy śmierć groziła mu w mniejszym stopniu na polu bitwy, niż poznając tajniki tej całej Mocy? Nie, tu nie chodziło o zagrożenie życia Zyma. Probos jednocześnie zadziwił się i zawstydził się swoją myślą. Był zazdrosny. Od lat był dla Kel Dora wzorem do naśladowania i mentorem. Nauczył go pilotażu i podstawowych zasad przetrwania na Rubieżach. Odnalazł w tym wcześniej nieznaną satysfakcję. A teraz było coś w czym nie mógł mu pomóc, a jego miejsce jako przewodnika i nauczyciela mógł zająć ktoś zupełnie inny.

Z przemyśleń wyrwał go brzęczący dźwięk komunikatora. To była Hesmit. Pozostali byli gotowi do lotu.

***


Na widok okrętów Imperium, Probos zaklął siarczyście.
- Robi wrażenie. – odezwała się Ply – Ile czasu zajęłoby im rozpylenie naszych myśliwców na atomy. 1? 3 minuty?
- Zależy czy chciałoby im się rozgrzewać działa pokładowe. Same TIE pewnie by wystarczyły. – zauważył zgryźliwie Jesson.
- Przesadzacie dzieciaki. W czasie wojen mandaloriańskich zwialiśmy tym maleństwem trzem ISD. Nieprawdaż, Probos? – Duros spojrzał na nieśmiało się uśmiechającą Hesmit i odwdzięczył się nieco groteskowym, z uwagi na jego blizny, uśmiechem. Obydwoje wiedzieli, że ISD był tylko jeden, a ucieczka powiodła się głównie dlatego, że nie byli jedynym frachtowcem przemytników biorącym w niej udział. Pozostali nie mieli tyle szczęścia.

Może Zym miał rację? To nie była walka, którą mogliby wygrać. Gdyby to był tylko jeden ISD, to po miesiącach przygotowań do akcji sabotażowej we współpracy z całym ruchem oporu, być może byliby w stanie na tyle go uszkodzić, by w ogóle podjąć jakąś walkę. Obecność pozostałych okrętów, wykluczała taką możliwość. Kel Dor miał dużo słuszności. Właściwie co mogli zyskać na pozostaniu w okolicy planety i próbie podjęcia walki szarpanej z patrolami Imperium? W żaden sposób nie poprawiali sytuacji ruchu oporu na planecie. Nie mogąc atakować konwojów i pozyskiwać zaopatrzenia dla Wolnego Cestusa, byli całkowicie nieprzydatni dla rebeliantów na planecie. Zatrzymując tu takie zgrupowanie, wręcz pogarszali ich sytuację, oddając na użytek gubernatora okręty zdolne do przeprowadzenia bombardowań na planecie. Gdyby nie sieć tuneli, właściwie już teraz rebelianci mogliby złożyć broń.

Z drugiej strony, gdzie miałaby się podziać eskadra? Bez zaplecza w postaci ruchu oporu i bazy na asteroidzie, nie byliby w stanie funkcjonować. Nawet gdyby znalazł gdzieś nową kryjówkę i słabiej chronione przez imperialnych szlaki, to czemu mieliby się przenieść Zdecydowana większość pilotów i obsługi była silnie związana z planetą. Dla nich sensem tej walki były ich rodziny, sąsiedzi i przyjaciele, to im pomagali przekazując zdobyte zaopatrzenie i karząc gubernatora oraz jego garnizon za popełniane na Cestusie zbrodnie. Probos miał wątpliwości czy chociaż połowa z nich zdecydowałaby się opuścić planetę, tylko po to by walczyć z Imperium po drugiej stronie galaktyki. Mógłby równie dobrze rozwiązać eskadrę.

Probos westchnął i skupił się na wypełnianiu formularzy biurokratycznych. Będzie miał jeszcze mnóstwo okazji na rozmyślania i jeszcze więcej na narzekania.

***


Azad zgrabnie posadził swojego Suwanteka na lądowisku w Clandes. Po tylu latach traktował Quoię, jak kolejną kończynę, niezawodną w porównaniu do jego protezy nogi. Pocieszył się myślą, że nawet jeśli będzie musiał się pożegnać z Cestusem i życiem dowódcy eskadry, które tak bardzo przypadło mu do gustu, to wciąż będzie miał Quoię i całą galaktykę przed sobą. Tylko ile można uciekać?

- Hesmit, Ply, Jesson zajmijcie się zakupami. Dajcie znać przez komunikator, jak skończycie. – kobieta i X’Ting westchnęli w tym samym momencie.
- Pewnie, a ty pewnie będziesz szukał dna szklanki, stary leniu. – Hesmit pokręciła głową przeglądając datapad.
- Wolę określenie „praca w terenie”. Varr, pozwól na chwilę. – Probos skinął na Grana. Stanęli razem na rampie i Duros upewniwszy się, że w pobliżu nie ma nikogo z obsługi zaczął szeptać.
- Dasz radę skontaktować się z Bahmanem i Mirhan? – Bahman był największą szychą ruchu oporu w Clandes, to on przekonał związkowców do podjęcia walki zbrojnej i zbudował sieć małego sabotażu w mieście. Pochodząca z głównego roju w ChikatLik kobieta X’Ting, Mirhan, niewiele mu ustępowała. To ona była odpowiedzialna za utrzymanie sieci tuneli łączących kryjówki rebeliantów.
- Może być teraz ciężko. W sieci panuje straszny zgiełk. Wszyscy pytają tylko o imperialnych na orbicie. A szefostwo siedzi cicho. – nieobecny wzrok Grana wskazywał, że właśnie korzystał z wszczepów komunikacyjnych. – Zobaczę co da się zrobić. Gdzie cię znajdę?
- Tam gdzie zawsze. – Probos się uśmiechnął i po tym jak Gran skinął głową, pomachał mu ręką na pożegnanie.

***


Założone na miejscu opuszczonego po pladze skupiska rojów, Clandes, rozwijało się głównie pod ziemią. Dwadzieścia cztery poziomy mieściły w sobie większość miejskiej infrastruktury. Nie inaczej było z kantynami. Azad zjechał na siódmy poziom, gdzie znajdowała się jego ulubiona knajpa „Pod Pajęczym Odwłokiem”. Ten przybytek swoją nazwę zawdzięczał wiszącym nad wejściem zakonserwowanym zwłokom wojownika Pajęczych Ludzi, których przed wiekami pokonali X’Tingowie. Właściciel, jak przywykł o nim myśleć Probos, chociaż od roku był w swoim żeńskim cyklu, podkreślał swój lokalny patriotyzm, sugerując, że to jego przodek ukatrupił pajęczaka. Duros pewnym krokiem wszedł do kantyny i odnalazł wzrokiem kobietę X’Ting.
- Witaj, Hedrel. Szklaneczkę korelliańskiej whisky, jeśli możesz. Jest ktoś dzisiaj z chłopaków, albo z moich ulubionych słuchaczy z garnizonu imperialnego? – zanim X’Ting zdążyła odpowiedzieć, Probos już się rozglądał po stolikach. Miał nadzieję najpierw porozmawiać ze swoimi znajomymi przemytnikami. Rebelia i Jaina, to coś o czym mogli coś usłyszeć. Następnie miała przyjść kolej na jego alter ego. Starego Durosa anegdociarza. Miał już kilka opowieści w zanadrzu dla swoich fanów z imperialnego garnizonu. Liczył na to, że razem z kilkoma kolejkami jego baśnie rozplączą języki i dowie się czegoś więcej o zgrupowaniu na orbicie.
Image
Awatar użytkownika
Probos Azad
Gracz
 
Posty: 101
Rejestracja: 23 Sty 2016, o 10:26

Re: [Ord Cestus] Gniazdo Żmij.

Postprzez Mistrz Gry » 1 Lut 2016, o 20:35

Duros szybko wypatrzył znajomego wśród bywalców kantyny, stary przemytnik był ewidentnie wyprowadzony z równowagi. Probos zaś nieco zaskoczony zauważył, że w kantynie nie ma ani jednego imperialnego. W zasadzie w ogóle mało kto jest. Ot kilku pijaczków. Stary przemytnik Ben, i kilku bliżej nieznanych mu ludzi. Nawet wesoła zwykle Hedrel wyglądała na stłamszoną.
- Uważaj na siebie, Gubernator poczuł się pewnie i zrobił łapankę na ulicach. Wpadło kilku dobrych chłopaków. W tym paru naszych z okolicy. Mają ich przesłuchać w garnizonie a potem transportem przesłać na ISD. - X’Ting nerwowo wymachiwała kończynami. Wyraźnie była wzburzona – nic nie robili po prostu szli korytarzem kiedy pojawili się szturmowcy. Zatrzymują głównie tych z licencją pilota. Uważaj na siebie.
Barmanka wcisnęła w dłonie Azada szklankę z Whisky, wracając do obsługiwania przybyłych za nim klientów. Nie było czasu na pogawędkę, udał się więc do stolika zajmowanego przez znajomego przemytnika. Duros usiadł naprzeciwko Bena, dorosły facet trząsł się jak galareta. Nawet oferta postawienia drinka nie uspokoiła roztrzęsionych rąk mężczyzny. Dopiero po dłuższej chwili zdołał się na tyle skupić żeby zauważyć Probosa.
- Musisz uciekać. Zgarnęli chłopaków, jak wezmą ich na ISD i przycisną to wyśpiewają wszystko co wiedzą, - mężczyzna szeptał konspiracyjnie wczepiwszy się w rękaw kurtki pilota. – Oni aresztowali Dianę, a ja… ja... nic nie zrobiłem. Mężczyzna puścił pilota i skrył twarz w dłoniach. Jestem pieprzonym tchórzem.
Ben pociągnął głęboko z trzymanej w dłoniach szklanki. Musiało być faktycznie źle, Ben i Diana latali ze sobą od lat, tak ze dwudziestu. Tortuganka była jedną z lepszych nawigatorek w systemie. Z opowieści wyłaniał się całkiem nieciekawy obraz. Gubernator zaczął się panoszyć czując nad głowami poparcie Imperium. Oczywiście jego działania mogły odnieść odwrotny skutek. Mogły o ile nie okaże się że już pierwszym uderzeniem zdławi rebeliantów.

Gran pojawił się jak cień, wraz z nim przyszła znajoma X’Ting Mirhan, Oboje wyglądali na mocno zmartwionych. Szybko przenieśli się wraz z Durosem w bardziej odosobnione miejsce. Cała trójka spojrzała po sobie w końcu Varr przemówił.

- jest gorzej niż źle. Biali pojawili się w tunelach wczoraj wieczorem. Zgarnęli kogo mogli i zwyczajnie zniknęli. Siedzą teraz w garnizonach i czekają. – Gran informował ściszonym głosem. Najprawdopodobniej chcą sprawdzić czy i kto będzie protestował.
- Zabroniłam bojownikom opuszczać mieszkania. W obecnej chwili jest to zbyt niebezpieczne. Obawiam się że Gnida chce nas sprowokować. – Mirhan mówiła spokojnie jednak panowanie nad sobą wiele ją kosztowało. - Bahman uaktywnił kontakty, chce się dowiedzieć co się dzieje z więźniami. Mają przynajmniej dwójkę naszych. Tali'sę i Boba.

Tali'sa była dziewczyną która pracowała w burdelu panny Min, zadawała się z oficerami wyciągając od nich informacje. Jej wpadka nie była dobrą wiadomością jednak wpadka Bob'a... Probos Pamiętał Boba, Gran z jednym okiem, pozostałe stracił ponoć podczas wojny z imperium, był jednym z nielicznych przeszkolonych bojowników ruchu oporu. Odpowiadał za szkolenie młodych i znał stanowczo zbyt wiele sekretów. Jakim cudem ktoś tak ważny został schwytany. Czerwone oczy Durosa, były nieprzeniknione jednak musiał zdawać sobie sprawę z powagi sytuacji.
- nasze akcje topnieją... – Gran na chwilę odleciał i właśnie powrócił z pobytu w sieci – Ten ISD to okręt szkoleniowy. Przeszkalają pilotów TIE do przesiadki na TIE Inerceptory.. Oni tu przylecieli trenować strzelanie do żywych celów. Twarz obcego wyrażała wszystko. - W holonecie są nagrania z wyczynów instruktorów, jak chcesz prześlę ci na holo. Tak czy inaczej mamy przewalone.
- Kiedy będą przewozić więźniów na ISD?
- Jutro rano ma się odbyć przemarsz przez główną ulice stolicy, oczywiście pod eskortą. A potem załadują ich na prom i wyślą na Niszczyciel, tam zajmą się nimi „specjaliści do spraw przesłuchań” to oficjalne ogłoszenie gubernatora. Przemarsz ma pokazać kto rządzi na Planecie i upokorzyć mieszkańców. Jeżeli wybuchną zamieszki, Gnida będzie miała idealny pretekst do zalania ulic krwią.
Varr mówił bardzo cicho. Jego oczy zerkały w stronę wejścia kiedy czekał na decyzje Probosa.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ord Cestus] Gniazdo Żmij.

Postprzez Probos Azad » 3 Lut 2016, o 01:02

Probos słuchał tego w milczeniu. A więc tak umiera ich ruch oporu… W ukradkowych szeptach i rezygnacji. Sięgnął po klucz łukowy wiszący u jego pasa. Skalibrował kolano swojej protezy, dzisiaj nie służyła mu najlepiej. Gdy tylko skończył uniósł głowę i spojrzał na milczących Varra i Mirhan. Miał znów uciec? Dokąd i po co? Chwila wahania wydała mu się wiecznością… Już wiedział co powinien zrobić… Nie, co musi zrobić.
- Jest jedno wyjście. Takie, które nie powinno wywołać powstania i sprowadzić odwetu na ruch oporu. Imperialni sami dali nam przykrywkę, w którą chętnie uwierzą przełożeni gubernatora. Zgarnęli przemytników, a nasza zgraja troszczy się o swoich…
Oczy Mirhan rozszerzyły się w zdziwieniu.
- Chyba nie zamierzasz…
- Odbić jeńców? Owszem.
Chwilę milczenia przerwał Varr.
- Jak?
- Przekonam tych przemytników, którzy stracili swoich członków załogi. To będzie wyglądało na ich akcję, z winy gubernatora, który niepotrzebnie ich zantagonizował. Poza tym, ośmieszymy go na oczach całej planety…
Mirhan pokręciła głową.
- Nawet jeśli jakimś cudem nie zdejmie was obstawa, to nie zdążycie opuścić orbity.
- Daj spokój, kto miałby nas zdjąć? Szturmowcy? Imperialni oczekują akcji naziemnej albo próby przechwycenia transportu w przestrzeni przez eskadrę. Skorzystajmy z luki w ich rozumowaniu. A ISD nas nie zdejmie, jeśli nie będą wiedzieli, że powinni.
- Chcesz wyeliminować ich komunikację?- po pytaniu z ust Varra dobył się przeciągły gwizd – No ładnie, a jak miałbyś tego dokonać?
- Nie ja, sam mi kiedyś wspominałeś, że ich systemy informatyczne nie należą do najnowocześniejszych i jak mógłbyś je wyłączyć na przynajmniej kwadrans.
- Probos, to były rozwiązania teoretyczne. Nawet nie wiedziałem, że mnie wtedy słuchasz.
- Przyjacielu, ja zawsze słucham. Tylko nie daję tego po sobie poznać. - Na twarzy Durosa pojawił się szeroki uśmiech – Dasz radę to zrobić czy nie?
Varr spoglądał na Azada w milczeniu. W końcu pokiwał głową.
- Mogę spróbować… Nie przywiązuj się do tego kwadransa.
- Szaleńcy. Po prostu szaleńcy. – X’Ting kręciła głową w niedowierzaniu – On zawsze miał nie po kolei w głowie, ale ty Varr?
- Mirhan, czy nie po to zakładaliście cały ten ruch oporu? Żeby pomagać swoim przeciw Imperium? Teraz nasi towarzysze są w gorszej kabale, niż kiedykolwiek wcześniej.
- A jak się uda, to co? Sprowadzisz nam na głowy kolejny ISD? Czy ty w ogóle wiesz co to oznacza?
- Aż za dobrze, moja droga. Ale jeśli akcja potoczy się tak jak to planuję, to efekt powinien być odwrotny i Imperium zamiast przysyłać kolejny ISD, wymieni gubernatora.
- Nawet jeśli się uda, w co wątpię, to skutecznie odetniesz eskadrę od dostaw. Masz jedyny frachtowiec, który mamy dostępny na stałe. Po tej akcji będziesz spalony, jak inaczej będziemy dostarczać zaopatrzenie?
- I tu dochodzimy do kolejnego problemu… Eskadra nie może tak dalej funkcjonować. W systemie jest za dużo imperialnych. Widziałem te statki, gdyby to był sam ISD, to moglibyśmy wodzić ich za nos, ale oni mają tam całe zgrupowanie. Mamy do wyboru albo rozwiązać eskadrę, albo zmienić model jej funkcjonowania. Ale nie damy rady sami.
- Twoi piloci są stąd. Czemu mieliby za tobą podążyć nie wiadomo dokąd? My walczymy dla Cestusa.
- Tak, ale Cestus właśnie stał się dla nas za mały, a galaktyka jest jeszcze dla nas samych za duża. Jeśli walka o tę planetę ma mieć sens, to musimy walczyć także o inne i nie sami.
- Chcesz się przyłączyć do tej całej rebelii jedi?- Mirhan splunęła, wielu mieszkańców planety miało złe zdanie o jedi, pamiętali opowieści swoich dziadków o tym jak jedi wykończyli przemysł planety i zmusili Cestus do opuszczenia KNS i poddania się Republice.
- Nie wiem, czy ta rebelia jest bardziej jedi czy innych, ale wiem, że Imperium można pokonać tylko, jeśli wystąpimy przeciwko nim na setkach planet całej galaktyki.
- A co na to pozostałe żmije? Tak po prostu zostawią swoją planetę?
Probos westchnął i spuścił wzrok.
-[i] Nie wiem, jeśli odlecę stąd żywy, to po prostu ich zapytam.
– spojrzał Mirhan w oczy – To nie jest tak, że zostawię tę planetę. Przelewałem za nią krew i dalej będę to robił, ale jeśli mam to robić skutecznie, to musimy znaleźć nową bazę i atakować w całym sektorze, a nawet dalej.
Mirhan zamilkła i chrząknęła.
- Zgadzasz się z nim Varr?
- Sami o tym dyskutowaliśmy od dłuższego czasu…
- Zgadza się czy nie, ty cholerny dyplomatu?- warknęła.
- Tak.
Mirhan skinęła głową.
- Dobrze. W jednej kwestii masz rację, Azad. Nie możemy zostawić naszych w rękach imperialnych.

Przez kolejną godzinę dopracowywali szczegóły. Probos i pozostali przemytnicy, liczył przynajmniej na trzy inne jednostki, mieli nadlecieć nad konwój jeńców, kiedy będzie się zbliżał do głównego placu, gdzie szturmowcy nie mieliby łatwej osłony i drogi ucieczki z więźniami. Mirhan i paru innych mieli wcześniej wywołać pożar w dzielnicy rządowej, żeby ściągnąć uwagę imperialnych rezerw. Varr wziął na siebie złamanie zabezpieczeń systemów informatycznych obsługujących komunikację planety, dając szansę na opuszczenie orbity planety, choć Probos liczył się z tym, że będą musieli przełamać blokadę. Teraz musiał już „tylko” przekonać przemytników. Ściągnął holonagrania instruktorów od Varra, Nie mogliby być przecież aż tak dobrzy, prawda?
***

Duros dosiadł się do Bena z dwoma szklankami korelliańskiej whisky. Podał jedną Benowi.
- Lodish już wie, że oddałeś w ręce impów jego siostrę?
Wzmianka o trzecim członku załogi Złotej Gwiazdy, frachtowca YT-2000, wywołała na twarzy Bena mieszankę żalu i gniewu.
- Przecież nic nie mogłem zrobić! Miałem się dać im zabić?
- Skądże znowu. – Probos wypił łyk whisky. Poczuł smak dymu. Wędzona whisky z wyspy Vreni na Korelli, dojrzewająca w beczkach z drzew wroshyr należała do jego ulubionych.
- Przyszedłeś się ze mnie nabijać? – Ben ukrył twarz w dłoniach – Może masz rację… Tyle lat, a ja nawet nie pisnąłem, jak ją zabierali…
- I dobrze zrobiłeś.
- Co? Ty bydlaku.
- W ten sposób ją uratujesz. – przemytnik zatrzymał dłonie centymetr od szyi Durosa.
- Jak to?
- Zwyczajnie. Chodźmy do Lodisha i opowiemy mu o tym, jak uratujesz jego siostrę.

Po drodze do statku Probos wyłożył Benowi cały plan.
- To samobójstwo.
- Nie żebym chciał ci to wypominać, ale kilka lat temu wplątałeś mnie w podobną kabałę na Phindarze.
- Sporo wtedy zarobiliśmy.
- Tym razem też sporo zarobimy, życie twojej przyjaciółki i innych.
- Dobra, wchodzę w to. Lepiej zginąć szybką śmiercią rozpylony przez ISD, niż z kosą Lodisha pod żebrami. Dzieciak ma obsesję na punkcie tych swoich noży. Diana uważa, że to urocze.- Ben aż się wzdrygnął.
- Czyich jeszcze zgarnęli?
- Veeaty, Silessa i Phendy.
- Phenda to ślepy zaułek. Gnida poleciałby zaraz do impów z donosem. Ale Veeata i Siless się przydadzą. – Probos pokiwał głową w aprobacie.
- Nie wiem, czy ich przekonasz.
- Tak sądzisz? Veeata nie zostawia swoich ludzi, a Siless jest na tyle arogancki, że uzna całe przedsięwzięcie za kaszkę z mleczkiem.
- Niech ci będzie spryciarzu. Twoja Hesmit zgodziła się na tę całą awanturę?
- No cóż… Wolę zacząć od Silessa i Veeaty… Hesmit to trudniejszy orzech do zgryzienia.
Rozstali się przed Złotą Gwiazdą.
- Poradzisz sobie sam z Lodishem?
-Teraz gdy jest szansa na uratowanie Diany? Pewnie. Powodzenia z pozostałymi.

- Ben… Jeszcze jedno. Po tym całym ambarasie będę potrzebował kryjówki, nie tylko dla siebie i nie tylko dla jednego statku. Nie masz czegoś w sąsiednich sektorach?
Mężczyzna przystanął i pogładził brodę prawą dłonią.
- Pomyślę o czymś i dam ci znać.
- Dzięki.

***


Azad najpierw spotkał się z Silessem. Quarren był najlepszym pilotem jakiego dotąd spotkał, Probos był nawet czasem w stanie przyznać, że być może lepszym od niego. Dziwacznego kształtu frachtowiec A-Z-Z-3, Duma Dac, na którym latał, nie robił takiego wrażenia, jak umiejętności jego właściciela. Jednak Duros wiedział, że nie należy oceniać statku po jego wyglądzie. Bulwiasta konstrukcja kryła w sobie nie lada potencjał. Zwrotna i dobrze uzbrojona rzadko znajdowała się w użytku przemytników, a jednak Siless pokazywał, że niesłusznie. A-Z-Z-3 miał jeszcze jedną zaletę, którą górował nad swoim posiadaczem, nie miał jego paskudnego charakteru.
- Czego, bajarzu? Nikt cię tu nie zapraszał.- twarzomacki Silessa zafalowały w furii.
-[i] Widzę, że jesteś dzisiaj w wyjątkowo dobrym humorze.
- Azad się skrzywił, nie życzyłby rozmowy z Silessem najgorszym wrogom.
- W tak dobrym, że urwę ci tę protezę, stary pryku!
- Zastanawiałem się kogo zabrali, ale już chyba wiem. Gdzie złapali Reshę? – drugi pilot Silessa, twi’lekanka pojawiała się znikąd gdy tylko Siless przechodził do rękoczynów. Karcącym wzrokiem uspokajała krewkiego Quarrena.
Twarzomacki bezsilnie opadły.
- Dziś rano na piątym poziomie. Szukała węgorzy, pewnie chciała mi zrobić niespodziankę i przyrządzić je tak jak lubię… Kogo wzięli od ciebie?
- Na szczęście nikogo, ale od schwytali Dianę od Bena i jeszcze kogoś od Veeaty. Chciałem ci zaproponować interes.

Oczy Quarrena zapłonęły gniewem a twarzomacki poruszały się spazmatycznie.
- Interes? Dorwali Reshę, a ty przychodzisz z interesem!
- Yhm… I to nie byle jakim. Życie i wolność Reshy, za najlepsze manewry jakich dokonasz w swojej karierze.

Siless się uspokoił, a jego oczy zwęziły się w nieufności, ale i zainteresowaniu.
- Zamienam się w słuch.

***


Siless zapalił się do pomysłu. Nie miał nic przeciwko spaleniu swoich interesów na Cestus. Utarcie nosa imperialnym i ratunek dla Reshy wystarczył mu za zachętę, nawet jeśli pozostali członkowie jego załogi, byli mniej skorzy do tej awantury. Przyszedł czas na Veeatę Baruk. Jej Space Master, Rodiański Gambit zajmował największe lądowisko w Clandes. Rodianka właśnie kończyła rozładunek frachtowca, a raczej kończyła zawiadywać dwoma potężnymi Trandoshanami. Zig i Rib nie byli zbyt bystrzy, ale też ich mózgi nie były tym mięśniem, który Veeata w nich ceniła. Probos wiedział też, że poza fizyczną siłą, mieli niebywały refleks czyniący z nich najlepszych kanonierów po tej stronie Drogi Hydiańskiej. Potężna sylwetka Space Mastera dominowała nad krzątającą się załogą. Duros nacieszył wzrok frachtowcem, od tego czy uda mu się przekonać Veeatę zależało powodzenie akcji, z taką osłoną mogli podjąć próbę przełamania blokady, trudną, ale możliwą do przeprowadzenia.
- Piękny dzień dziś mamy, Ve.
- Dawno cię nie było w mieście, Prob. Co cię sprowadza?
- Znasz mnie, ciągnę do kłopotów.
Rodianka posmutniała.
- To trafiłeś w sam raz. Muszę znaleźć nowego kwatermistrza.
- A co się stało z Kershem? – Probos lubił Cathara, ten był raczej małomówny, ale chętnie przychodził posłuchać opowieści Durosa w kantynie, no i jak przystało na kwatermistrza znał się na alkoholach, jak nikt. Azad wciąż pamiętał whisky, którą przywiózł mu z Agrilat na Korelli.
- Imperialni go zgarnęli. Że niby wygląda jak rebeliant. Co to w ogóle znaczy? Dla tych ludzkich bęcwałów każdy z futrem czy łuską zamiast tej ich skóry, wygląda jakby miał zaraz wysadzić Gwiazdę Śmierci.
- Hmm. Nic nie próbowaliście zrobić?
- Pewnie, że próbowałam. Nie chcieli wziąć w łapę. Nagle impy na Cestusie stały się wzorem uczciwości! Śmiechu warte.
- To może zainteresuje cię alternatywnym sposobem?
– Probos użył najszczerszego i najszerszego z asortymentu swoich uśmiechów.
Ryjek Veeaty rozchylił się w osłupieniu. Pociągnęła Durosa za rękaw i przeszli w ustronne miejsce.
- Już ja znam te twoje alternatywne sposoby. Nie dam wciągnąć siebie i załogi w jakąś kabałę. Żal mi Kersha, ale nie chcę żebyś nas wszystkich pozabijał.
- Ve, trochę wiary. Przecież wciągnąłem cię w niejedną kabałę, a ty wciąż żyjesz. Fakty przeczą twojej hipotezie.
- Teraz jeszcze mam się z tobą bawić w erystykę? Zdziwiony? Nie tylko ty czytasz holoksiążki podczas długich rejsów. Nie ma mowy, żebyśmy się w coś pakowali. Nie będę zmieniać transponderów i szukać nowych rynków. Cestus mi pasuje i pozostałym również. – Baruk tak energicznie potrząsała głową, że Probos niemal był w stanie uwierzyć w jej zapewnienia. Niemal.
- Ben i Siless już są na pokładzie. Miejscowi też trochę pomogą. Nie tylko naszych zgarnęli.
- Siless to dureń, który wleci w paszczę exogortha, tylko po to, żeby pokazać, że może. Bena mi szkoda, ale widać jeszcze się na ciebie nie uodpornił.
- Ve, oni schwytali Dianę i Reshę. Jedna uratowała ci życie na Ord Cantrell, a druga wykaraskała z tej hecy z Debą Huttem. To naprawdę cię nie rusza? Wiem, że Kersha też tak po prostu nie odpuścisz.

Rodianka stała bez ruchu przez dłuższą chwilę. W końcu z całej siły uderzyła Durosa prawym sierpowym w głowę. Probos jęknął, no cóż, chyba zostanie po tym ślad.
- To za bezczelne przypominanie mi moich długów. Ty bezwstydny staruchu.
Azad wyprostował się i pogładził szczękę prawą dłonią.
- A teraz powiedz mi jaki jest plan.

***


Kłótnia z Hesmit trwała trochę dłużej niż się spodziewał, ale w końcu przekonał kalamariankę. Zaczęła przygotowywać parametry wyjścia z atmosfery, tak żeby wszystkie cztery frachtowce w jak najmniejszym stopniu były narażone na ogień. Wstukała też koordynaty kilku kolejnych skoków, które miały zmylić pościg. Zrobiła to wszystko w demonstracyjnym milczeniu, ale Probos wiedział, że jest teraz równie zdeterminowana co on.
Na lądowisku czekali już na niego Jesson, Zig i Rib. Pozostała mu ostatnia rzecz do zrobienia. Wizyta w salonie Panny Min i uzyskanie dodatkowych danych o flocie. Poprosił Veeatę o użyczenie mu Trandoshan na tę rundkę. Wolał mieć mocne plecy, tak na wszelki wypadek, Jesson też mógł się przydać. X’Ting znał dobrze zakamarki miasta i nie raz udowodnił, że w bójkach trudno mu dorównać. Poza tym, grupa gości burdelu nie powinna przykuć aż tak wielkiej uwagi, jak samotny Duros w wieku przedemerytalnym.

- To ruszamy chłopaki. I uśmiechnijcie się, wszyscy wokół mają być przekonani, że wybieracie się na „dziewczynki”.
Image
Awatar użytkownika
Probos Azad
Gracz
 
Posty: 101
Rejestracja: 23 Sty 2016, o 10:26

Re: [Ord Cestus] Gniazdo Żmij.

Postprzez Mistrz Gry » 7 Lut 2016, o 10:29

Wieczór był zwykle najlepszą porą dla przybytku Panny Min, zatem spodziewali się tłumów. Po wejściu natknęli się jednak na zdemolowane pomieszczenie i Samą kobietę w towarzystwie dwóch pracownic ze spokojem zbierającą rozbite szkło. Widząc wchodzących roześmianych mężczyzn, Chadra-Fan'ka wskazała im drzwi. Zaskoczone spojrzenie Durosa jak i Trandoshan powędrowało na drzwi przybytku a chwilę później na dół. Mniej więcej na wysokości kolan jaszczurów znajdowała się zawieszka. "Zamknięte"
- wy już lepiej stąd idźcie, same problemy mam. - wielkoucha kobietka szła z miotłą w kierunku przybyszów, a jej zapach należał do tych raczej odpychających - Nie widzicie Imperium zrobiło nalot. Biali ludzie wszystko zniszczyli. Zabrali dziewczyny i poszli. Zamknięte do odwołania.

Miotła kobiety uniosła się groźnie w tej samej chwili durosa i zgromadzonych wyminął jakiś człowiek. Panna Min od razu skupiła na nim uwagę swoich czarnych oczu.
- Przesłuchują je, więc nie dali nam się spotkać. Chłopaki w garnizonie mówią że wypuszczą dziewczynki, to tylko kwestia czasu. O... - mężczyzna umilkł nagle zdając sobie sprawę że oprócz dwóch niezbyt rozgarniętych gadów, w pomieszczeniu jest ktoś jeszcze.
- Witam... eee.. pewnie nie zauważyliście ale jest zamknięte.
- Mówiłam im, nie chcą iść...
- Proszę wyjdźcie, mamy już dość problemów, szturmowcy zrobili tu niezły bajzel, w dodatku zabrali panienki. Wrócimy do pracy w przyszłym tygodniu jak już je oddadzą. Wiecie, dla nas każdy dzień przerwy to duża strata, zwłaszcza że Latająca Szkoła nie będzie na orbicie wiecznie. Zrobią co do nich należy i spadają. Hehe...

Mężczyzna delikatnie acz stanowczo wyprosił za drzwi przybyłych. Odprowadzani smutnym wzrokiem Panny Min klienci z pewnością zostawiliby nieco kredytów. Niestety zmuszona była zamknąć swój przybytek...

***

Wrzaski choć nieco stłumione przez drzwi, niosły się korytarzem więzienia. Sądząc po minach oficerów jak i strażników, nikomu się to nie podobało. Kontrolę nad sekcją przejęli jednak Imperialni szturmowcy a oni bez mrugnięcia okiem wykonywali rozkazy gubernatora. Kolejna z ofiar przesłuchania powłócząc nogami zmierzała do swojej celi.
- Przyznają się do wszystkiego ale tylko jedno z zeznań wskazuje na powiązania z terrorystami.
- kontynuować przesłuchania, ale nie przesadźcie. Jutro mają być w stanie maszerować.
- tak jest sir.

Oficer śledczy zasalutował i wrócił do pracy, zza drzwi za którymi zniknął wkrótce rozległy się kolejne krzyki. Jego przełożony powoli wracał do przydzielonego mu gabinetu. Działanie gubernatora było ostatnią szansą na zdławienie w zarodku rebelii. I lepiej żeby się nie mylił.
***


Słońce oświetlało zakurzone drogi ChikatLik, ukazując krzątające się służby miejskie. Usuwały one z domów graffiti obrażające gubernatora, oraz inne obsceniczne rysunki i wulgaryzmy w kilku lokalnych językach. Bulwar Rudy był zamknięty dla ruchu od samego rana, to na nim miała się odbyć uroczysta część parady, przygotowanej przez Gubernatora. Już po kilku godzinach wszystko było dopięte na ostatni guzik. Limuzyny z Vipami podjechały do głównej loży, po czym zaczęto spędzać tłumy mieszkańców. Obecność na tym jakże ważnym wydarzeniu była obowiązkowa. Fabryki i zakłady przerwały pracę byle tylko spełnić zachciankę władz. Okolice bulwaru jak i placu na którym znajdował się Imperialny Prom klasy Lambda wypełniły się błyskawicznie tłumem. Tłumu strzegli szturmowcy rozstawieni co kilka metrów oraz lokalne służby porządkowe rozstawione znacznie gęściej. Gubernator ściągnął swoje najwierniejsze jednostki z całej planety, najwyraźniej nie ufał do końca swoim ludziom. Na krótko przed południem rozpoczęła się parada wstydu. Dowiezieni pod silną eskortą więźniowie zostali wypchnięci z pojazdów i ustawieni w dwuszeregu. Czekali na sygnał do wymarszu pilnowani przez kilkunastu szturmowców. Sygnałem miał być koniec przemówienia Gubernatora. Mężczyzna wszedł na bogato zdobioną mównicę, jedynie delikatne złamanie światła wskazywało na to, że mównica jest chroniona polem siłowym. Wyprostował się i powiódł wzrokiem po zgromadzonym tłumie. W oddali widząc przygotowaną do przemarszu kolumnę więźniów.
- Witam was mieszkańcy Cestusa, obywatele Imperium Galaktycznego, dżentelistoty... zebraliśmy się tutaj ponieważ od pewnego czasu grupy wywrotowe sabotują nasze działania zmierzając do destrukcji ładu i porządku. Tym to właśnie szkodnikom mówimy głośne i stanowcze NIE!
Przez tłum przebiegły "spontaniczne" oklaski uwiecznione przez krążące nad tłumem repulsorowe holokamery. Gubernator najwyraźniej nie do końca był zadowolony z entuzjazmu tłumu, mimo to kontynuował starannie przygotowane przemówienie.
- Nasz dobrobyt jest zagrożony przez owe jednostki wywrotowe, a cierpią z tego powodu wszyscy, pora powiedzieć dość. Dzień dzisiejszy jest dniem w którym zakończy się bunt przeciwko legalnej włazy. Więźniowie którzy przed wami przemaszerują zostali schwytani podczas działań na szkodę naszej planety. Przyjrzyjcie im się uważnie. Nie popełnijcie ich błędu. Imperium potrafi nagradzać lojalnych obywateli zaś buntowników karze się śmiercią!!
Przez tłumy przeszedł głuchy pomruk, Ze stojącej na placu Lambdy wyszło około dwudziestu szturmowców. Ustawiając się w szeregu.Ostatnie słowa gubernatora były również sygnałem do rozpoczęcia przemarszu kolumny. Poganiani przez strażników pobrzękując łańcuchami szli powoli z opuszczonymi głowami. Na ciałach więźniów wyraźnie widać było ślady niedawnych tortur. Tłum z przerażeniem patrzył na to odrażające widowisko. "chcą ich zabić" szept niczym fala przeszedł przez zgromadzonych. "idą na śmierć" Nie uszli nawet jednej czwartej drogi gdy powietrze przeszyło dziwne skrzeczenie i ćwierkanie. Przedstawiciele rasy X'Ting nie od razu zrozumieli treść jednak po chwili dotarł do nich przekaz.

O co chodzi? - Gubernator w loży czekał na dalszy rozwój wypadków.- Ujawnią się wreszcie?
To stary X'Tiniański z czasu wojny z Ludźmi-pająkami, nie słyszałem tego od czasów szkoły. -
Urur, doradca gubernatora wywodzący się z pierwotnych właścicieli planety przechylił głowę nasłuchując. - Nie wróży to dobrze.
- Wręcz przeciwnie.
- zdaje pan sobie sprawę z ryzyka?
- Nie ma żadnego ryzyka.
Odparł gubernator. Ćwierkanie narastało im więcej żuwaczek dołączało do pieśni. Idący na śmierć obcy podnieśli dumnie głowy dołączając do śpiewu.
***


- Alfa lider do Beta lidera. Jesteście na pozycji?
- Jak najbardziej sytuacja pod kontrolą, brak ruchu na skanerach. Wszystkie maszyny sprawne i gotowe.
- Uderzą?
- Nie. Ale chciałabym żeby tak było.
- Nie ty jedna, Cisza w eterze do odwołania.

Szóstka Tie Interceptorów wykonywała zwrot podążając za swoim liderem. Znajdowali się na obrzeżach miasta i zataczali szerokie pętle krążąc wokół stolicy. Po przeciwnej stronie miasta znajdowała się Morientes ze swoją szóstką podopiecznych. Drapieżcy czekali na sygnał do ataku.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ord Cestus] Gniazdo Żmij.

Postprzez Probos Azad » 16 Lut 2016, o 00:26

Azad obudził się kilka godzin przed świtem w swojej ciasnej kajucie na Quoii. Po wczorajszym dniu, potrzebował tego krótkiego snu jak powietrza. Na szczęście odkrył, że z wiekiem wymaga go co raz mniej, zaoszczędzony czas mógł poświęcić na ponowny przegląd szczegółów planu. Probos usiadł na łóżku i założył protezę. Wprowadził ustawienia i mechaniczna noga ożyła. Ta codzienna rutyna pozwalała mu ostatecznie wybudzić umysł ze snu. Duros schował twarz w dłoniach i powolnym ruchem przesunął je po nagiej głowie aż do szyi. Poczuł swoje blizny. Te z czasów wojny Imperium i Nowej Republiki oraz te z czasów swojej długiej kariery przemytnika. Nie miał żadnej z okresu swojej służby na frachtowcach Azadów. To były błogie czasy… Probos uśmiechnął się do siebie. Szybko przyszła myśl – dobrze, że minęły.

Kapitan Quoii i dowódca eskadry Żmij sięgnął po leżące na szafce obok łóżka holodyski. Miał chwilę, żeby wreszcie ocenić swoich oponentów. Niebieskie poświata padła na ściany kajuty i po chwili wielkim złotoczerwonym oczom Durosa ukazały się myśliwce Imperium. Klasyczne TIE i będące znakiem większego doświadczenia pilotów Interceptory. Zwroty i przyśpieszenia. Salwy zielonej energii rozpylające boje ćwiczebne i wraki starych jednostek używane na kosmicznym poligonie. Manewry trójkami i całą eskadrą. Pętly, beczki, renwersy i korkociągi poszczególnych pilotów. Azad obserwował to wszystko z uwagą, każdy szczegół taki jak kąt nachylenia skrzydeł w formacji, szybkość i sprawność wykonywanych zwrotów, czy częstotliwość i celność prowadzonego ognia był kolejnym klockiem w jego analitycznej konstrukcji.

Seans trwał prawie pół godziny. Wreszcie Duros był gotowy wydać werdykt. Był zawiedziony. Z początku, przy całej powadze sytuacji, ledwie skrywał dumę z tego, że jego eskadra zdołała ściągnąć tutaj zgrupowanie floty z ISD na czele. Teraz czuł się niemalże obrażony. Większość pilotów z którymi miał się zmierzyć nie zasługiwała nawet na określenie przeciętniaka. Ot i dzieciaki, którym jakimś cudem udało się przeżyć służbę na zwykłych TIE. Owszem dwójka dowódców mogła robić wrażenie, ale wciąż nie wybijali się na poziom przy którym mogliby się równać z Azadem lub Silessem. No cóż, lepiej dla nas pomyślał.

Duros przeszedł do kabiny pilota. Hesmit już na niego czekała.
- Chyba jednak nici z zaskoczenia atakiem z powietrza. Wokół ChikatLik latają patrole impów.
- Tobie też dzień dobry, Hesmit.
Grymas Kalamarianki, jak nauczył się tego w ciągu wielu lat ich wspólnego latania, oznaczał, że ma go za idiotę. Azad się uśmiechnął.
- Trochę entuzjazmu. Strącimy dziś kilku impów.
- Albo oni nas.
- Zastanawia mnie czego oni właściwie oczekują? Rajdu eskadry? Mielibyśmy się przebijać przez planetarną blokadę i te TIE włączyłyby się do walki dopiero kiedy dolecielibyśmy do ChikatLik? Zakładając, że eskadra myśliwców mogłaby w ogóle przelecieć przez tę blokadę w jednym kawałku.
- Interceptory.
- Słucham?
- Nad ChikatLik patrolują Interceptory, a nie zwykłe TIE.
Duros zmarszczył czoło, zawsze kiedy to robił blizna nad lewym okiem wyginała się groteskowo.
- Tak czy siak, to dziwne. Może sądzili, że operujemy z planety i jakoś udawało nam się unikać wykrycia?
- Kto wie… – Hesmit wydawała się nieobecna.
Probos milczał dłuższą chwilę.
- Masz już tego dosyć, prawda?
- Tak.
- Myślałem, że ci to odpowiada, zaangażowałaś się w szkolenie i bazę…
Kalamarianka westchnęła.
- Na początku tak było. Potrzebowałam zajęcia po jego śmierci…
- Ale teraz już masz dosyć.
- To przez takie akcje, jak ta Aarb zginął… Nie obwiniam cię o jego śmierć. Tamten kontrakt był w takim samym stopniu jego decyzją, co twoją. Cieszę się też, że pomogliśmy Zymowi. Ale tego jest za dużo. Nie jesteśmy już tacy młodzi… Kiedyś przynajmniej wierzyliśmy, że cały ten przemyt podczas wojen mandaloriańskich, te wszystkie ryzykowne akcje na skraju głupoty są po to, żeby zarobić. Żeby mieć własny kąt w tej galaktyce.
- Rozumiem…
- Nie, nie rozumiesz. – Hesmit pokręciła głową – Ty od zawsze uciekasz od czegoś takiego. To co mi opowiadałeś o wojnie, potem o frachcie i to co razem przeżyliśmy. Zawsze uciekasz od tej stabilności, byleby do kolejnej przygody. Nie jestem pewna co tobą powoduje, bo to chyba nie jest strach, co?
Duros zmrużył oczy i popatrzył na Hesmit. Nie spodziewał się tej rozmowy, przynajmniej nie teraz. Nie wiedział co ma jej na to odpowiedzieć. Sam się często zastanawiał nad tym, czego właściwie chce. To się wciąż zmieniało, ale Kalamarianka miała rację, punktem wspólnym jego decyzji była niechęć do stabilizacji.
- Nie musisz odpowiadać. – twarz Hesmit wyrażała pewien smutek, ale również ciepło i życzliwość. W końcu byli przyjaciółmi, może ona rozumiała to co go napędza lepiej od niego?
- Więc po tej akcji to koniec?
- Tak. Chyba czas wrócić na Mon Calamari.
- Do twojej rodziny?
- Tak. Siostra ma sporą gromadkę dzieciaków, które widziałam tylko na holopocztówkach z domu. Brat pracuje w stoczniach. Może przyda im się ktoś kto się zna na systemach nawigacyjnych w praktyce.
- Życzę ci powodzenia. – Probos położył dłoń na ramieniu Hesmit i chwilę potem otoczył rękoma w przyjacielskim uścisku.
- Dzięki. – nieco zaskoczona Kalamarianka odwzajemniła gest.
- No dobra, a teraz upewnijmy się, że odlecimy z tego kawałka skały. Połącz mnie z Silessem, Benem i Veeatą.

***


Varr przebijał się przez kolejne zabezpieczenia bazy komunikacyjnej kontrolującej pasma nadawcze i odbiorcze Ord Cestus. Jego wirus opanowywał kolejne systemy. Gran siedział w jednej z ciemnych jaskiń, jednej z kryjówek rebeliantów, głęboko w trzewiach planety, ale jego umysł unosił się pomiędzy powierzchnią planety a satelitami komunikacyjnymi na orbicie. Dostrzegał urządzenia zagłuszające rozstawione przy większych miastach, oficjalne pasma holonetu, ale też gdzieniegdzie zaszyfrowane w oficjalnych pasmach wiadomości ruchu oporu. Sam opracował większość z tych kodów. Teraz jednak zamiast subtelnie wplatać własne wiadomości w istniejący system, musiał przejąć nad nim kontrolę. Zabezpieczenia nie były imponujące, ale wiedział, że jeden fałszywy ruch uaktywni garnizonowych techników i rozpoczną reset systemu, tym samym krzyżując jego plany. Ustalili z Probosem, że wyłączenie samej komunikacji to było za mało. Odcięcie planety zwróciłoby uwagę okrętów na orbicie i pociągnęłoby za sobą ich reakcję. Jeśli mieli ominąć blokadę bez większych strat, to musieli oszukać imperialnych. Varr miał już przygotowany komunikat dla floty: „Sabotaż na ogromną skalę! Rebelianci wywołali awarię reaktorów w ChikatLik i Clandes. Potrzebna natychmiastowa pomoc. Prześlijcie personel medyczny i techniczny. Powtarzam, potrzebna natychmiastowa pomoc!” Zajęło to Granowi trochę czasu, ale z próbek głosu Urura, doradcy gubernatora, zdołał zsyntetyzować cały przekaz. Był gotowy, mógł nadać komunikat i jednocześnie rozpocząć zagłuszanie imperialnych myśliwców na planecie. W chaosie jaki powinna wywołać wiadomość, załogi okrętów powinny uznać usterkę w komunikacji z pilotami za najmniejszy problem. Varr czekał. Nagle rozległo się pikanie. Gran uruchomił program.

***


Na jednej z ulic dzielnicy rezydencji miejscowej wierchuszki ChikatLik rozległ się gwizd. Mirhan odpowiedziała rytmicznym bzyczeniem X’tingów. Kilkoro ludzi przebranych za techników wyszło tylnymi drzwiami najwyższego apartamentowca, słynnej Dwusetki. Ochroniarze z uśmiechem skinęli im głową, nowi technicy nie wzbudzili ich niepokoju. W końcu centrala dała im rano znać, że Bob jest chory i w przeglądzie zastąpią go nowi. Niepokój wzbudziły dopiero zgrzyty za ich plecami kilka minut po tym jak technicy opuścili budynek. Ochroniarze z niedowierzaniem patrzyli jak po całym budynku aż po jego szczyt z luksusowym apartamentem gubernatora pną się wyładowania elektryczne. Po chwili apartamentowiec stanął w ogniu. Starszy z ochroniarzy, któremu brakowało ledwie tygodnia do emerytury, z szeroko otwartymi oczami sięgnął po komunikator.
- Centrala? Mamy problem.

***


Ćwierkanie i skrzeczenie X’Tingów na głównym placu ChikatLik nagle ustało. Na twarzy gubernatora pojawił się uśmiech. Wreszcie jego poddani zrozumieją gdzie ich miejsce. Nerwowe szturchnięcie Urura wyrwało go z co raz barwniejszych wizji jego absolutnej władzy nad Cestusem. Gubernator uniósł brwi w irytacji odwracają głowę w stronę swojego doradcy, jego odwłok błyskawicznie zmieniał kolory, wskazując na zdenerwowanie X’Tinga. Wzrok gubernatora powędrował w kierunku wskazanym przez Urura. Płonęła Dwusetka. Płonął główny sąd ChikatLik. Płonęła fabryka części AT-ASów, duma gubernatora. Ten poderwał się z miejsca i zaczął wydawać rozkazy. Na placu zapanował chaos.

***


Szóstka TIE-Interceptorów właśnie dokonywała nawrotu, gdy jeden z nich rozbłysnął złotym i czerwienią. Za raz potem odłamki poleciały na jego towarzyszy. Czerwone błyskawice przeszyły niebo nad ChikatLik strącając kolejny myśliwiec, nim pozostałe zdołały wykonać unik. Potężna sylwetka frachtowca typu Space Master pluła ognistymi językami płosząc Interceptory jak reek rozpędzający drapieżne nexu. Ale to nie ten frachtowiec był największym zagrożeniem. Suwantek TL-1800 i A-Z-Z-3 starały się nawzajem prześcignąć w strącaniu imperialnych. Zaskoczyli pilotów Interceptorów, którzy nie mogli uwierzyć, że frachtowce mogą wykonywać takie manewry. Myśliwce mogły być zwrotniejsze, ale frachtowce miały za sterami znacznie bardziej doświadczonych pilotów. Dwa kolejne Interceptory z hukiem zaczęły spadać na miasto, rozpadając się w powietrzu na części. Trzeci został osaczony przez dwa frachtowce. W końcu padł pod zieloną nawałą kalamariańskiej konstrukcji. Twarzomacki Quarrena zafalowały z radości, podczas gdy jego rywal rodem z Duros przeklął pod nosem. W tym samym czasie YT-2000 próbował mierzyć się z dowódcą szóstki. Nie był to równy pojedynek, as był dobrym, na tyle, że zepchnął korelliański frachtowiec do defensywy. Kolejne salwy z Space Mastera i uwaga z strony TL-1800 i A-Z-Z-3 uświadomiły imperialnemu, że został sam. Przekierował całą rezerwę energetyczną do silników i pomknął w kierunku drugiej szóstki.
W tym czasie frachtowce dotarły nad pogrążający się w chaosie plac. Solidna salwa z podwójnych dział laserowych Space Mastera pomknęła w kierunku Lambdy. Zaraz potem wieżyczki frachtowca obróciły swoją zabójczą moc na zdezorientowanych szturmowców. Trandoshańscy działonowi pruli bez litości po oddziałach gubernatora, rozpędzając straż pilnującą więźniów. Gdzieniegdzie w tłumie rozległy się wiwaty, szybko jednak zginęły w jazgocie innych okrzyków i tysięcy kończyn uderzających o chodniki zrywających się do biegu. Pozostałe frachtowce dołączyły do oczyszczania placu. Jeden z szturmowców postrzelił więźniarkę, Twi’lekkanka padła na posadzkę, nim zaczęła się czołgać, dając tym samym znak życia, szturmowiec wyparował poddany „obróbce termicznej” dwóch działek laserowych A-Z-Z-3. Suwantek i YT-2000 obniżyły lot i zawisły nad więźniami, wyskoczyli z nich X’Ting, kobieta i Torgutanin. Zaczęli uwalniać więźniów i pomagać im wejść po wiszących metr nad ziemią rampach na frachtowce. Żołnierz gubernatora podbiegł posyłając niecelną salwę w kierunku uciekającego Cathara. Powietrze przeciął wibronóż rzucony przez Togrutanina, wbijając się głęboko w rękę napastnika, wytrącił mu z ręki blaster. Catharowi to wystarczyło, rzucił się na żołnierza i ostrymi zębami rozerwał jego tętnicę. Kobieta odciągnęła Cathara, a w tym czasie X’Ting i Togrutanin wnieśli ranną Twi’lekkankę na YT-2000. Ostatni więźniowie znaleźli się na pokładzie. Frachtowce poderwały się do lotu.

***


- Dobra dzieciaki, to teraz zaczyna się prawdziwa zabawa. – Duros siedział za sterami skupiony na kontrolkach. Rzucił okiem na skaner. Pojawiły się kolejne Interceptory. Siless zdołał strącić jednego impa, niż wdał się w desperacką walkę z dwoma innymi. Probos uznał, że to muszą być asy. Właściwie wybrali cel, pozwalając pozostałym impom zająć uwagę Space Mastera. Gdyby zdążyli wyeliminować Dumę Dac pozbyliby się jednego z zagrożeń i zyskaliby trochę czasu nim nadejdą spodziewane przez nich posiłki z orbity. Sprytnie, tyle, że zawirusowane centrum komunikacji nie przepuściło ich wezwań o pomoc na górę. Poza tym, Azad nie zamierzał im na to pozwolić. Wykonał zwrot i znalazł się tuż za jednym z Interceptorów, zaskoczony imp próbował poderwać swoją maszynę do góry, ale nie mógł tego zrobić po tym jak złotoczerwone błyskawice oderwały lewy panel słoneczny Interceptora. Quoia przeleciała nad opadającym Interceptorem, podążając prosto na starającego się zgubić impów korkociągiem Silessa. Suwantek posłał serię, o włos chybiając jednego z Interceptorów, ale to wystarczyło, żeby odciągnąć go od kalamariańskiego frachtowca. Walka stała się bardziej wyrównana. Rodiański Gambit szył z wszystkich czterech wieżyczek, nawet Złota Gwiazda dołączyła do walki cudem strącając jednego z Inteceptorów.
- Jak tam dzieciaki? Zgarnęliście wszystkich?- krzyknął Probos w stronę ładowni.
Zziajana Ply wpadła do kabiny pilota.
- Jasne. Diana, Lodish i Keresh wzięli Reshę na Złotą Gwiazdę mają tam lepszy sprzęt medyczny od naszego. Większość miejscowych jest z nimi. My zgarnęliśmy naszych z ruchu oporu.
- Sprawdźcie czy nikt nie ma nadajników. – szepnęła Hesmit.
- Już sprawdziliśmy. Jesson mówi, że są czyści…
- To sprawdźcie jeszcze raz. A potem ponownie. – Hesmit nie oderwała się od paneli nawigacyjnych, ale w jej głosie zabrzmiała stalowa wola. Ply bez słowa pobiegła z powrotem na tył frachtowca.

Przemytnicy poderwali swoje frachtowce w górę, stawiając zasłonę ogniową Interceptorom. Kolejne myśliwce impów były rozpylane na atomy, niedoświadczeni piloci w panice skupili się na Space Masterze, którego pancerza nie mieli szans przebić, ignorując rozkazy swoich dowódców chcących wpierw zdjąć Suwanteka lub A-Z-Z-3. Nie spodziewali się tego starcia, mieli walczyć z rebelianckimi myśliwcami, a nie z czterema frachtowcami. Nie mieli wystarczającej siły ognia, a przede wszystkim umiejętności. Duma Dac odniosła pewne obrażenia, podobnie jak Quoia, ale pojedyncze Interceptory nie były w stanie im zagrozić. W końcu asy zostały same.

- Siless, musimy się ich pozbyć zanim wejdziemy na orbitę. Nawet impy zorientują się, że coś jest nie tak, jeśli wylecimy ścigani przez dwa TIE Interceptory.
- Pewnie. Jakieś pomysły stary pryku?
- Podwójny wywrót. Ty i ja?
- A dasz radę to zrobić zielony grzybie?
- Zobaczymy.

Suwantek i A-Z-Z-3 zrównały loty, asy znalazły się za nimi ostrzeliwując z działek SFS. Quoia i Duma Dac weszły w półbeczkę odwracając się na „plecy”, zaraz potem Duros i Quarren wprowadzili je w półpętlę. Frachtowce obróciły się w locie o 180° poniżej poziomu lotu zbliżających się Interceptorów. W tym samym momencie otworzyły ogień.


[ukryj]Wybacz lotnicze dyletanctwo, ale gdybym miał się zagłębić bardziej w temat, to post byłby pewnie latem.
[/ukryj]
Image
Awatar użytkownika
Probos Azad
Gracz
 
Posty: 101
Rejestracja: 23 Sty 2016, o 10:26

Re: [Ord Cestus] Gniazdo Żmij.

Postprzez Mistrz Gry » 28 Lut 2016, o 17:44

Rzeź w centrum miasta trwała jedynie chwilę. Przewaga zaskoczenia topniała bardzo szybko. Co prawda szturmowcy nie byli elitarnymi członkami oddziałów linowych, tym niemniej potrafili wykonywać rozkazy. A rozkazy były proste.
– Zabić! Zabić ich wszystkich! – wrzeszczał przerażony gubernator, wymachując rękoma w stronę rebelianckich transportowców i tłumu.
– Ewakuować trybunę i gości, ogień osłonowy. – rozkazy szefa ochrony były nieco sensowniejsze, jednak i tak koncentrowały się na istocie sprawy. Nie wiadomo jakie niespodzianki rebelianci jeszcze przygotowali. Należało zabezpieczyć władze planety.
Wykonanie rozkazów nie zajęło wiele czasu. Szybko ewakuowano vipów pozostawiając puste miejsca i rozrzucone tu i ówdzie ciała, z których większość należała do szturmowców. Niestety nie wszystkie, bo trudno oczekiwać chirurgicznej precyzji ostrzału z lecącego frachtowca. Wielu cywilów oddało życie od przypadkowych boltów, również tych wystrzelonych przez siły Imperialne. Chaos prócz uciekających z centrum cywili pogłębiało jeszcze wycie syren. Do płonącego wieżowca dołączyły pożary wywołane przez spadające z nieba myśliwce imperium. To właśnie w przestworzach rozgrywał się najważniejszy akt dramatu.

***


Wycie przeciążonych silników imperialnej maszyny zagłuszało wszelkie inne odgłosy w ciasnym kokpicie interceptora. Kobieta szarpnęła gwałtownie drążkiem wychodząc z pola ostrzału uzbrojonego frachtowca. Maszyna wykonała imelmana połączonego z beczką. Pilotka szybko ustabilizowała lot i zerwała kontakt z przeciwnikiem odskakując na bezpieczną odległość. Pałała żądzą zemsty, wszystko poszło niezgodnie z planem.
– Gniew imperatora! Wkraczajcie!
Jej dowódca również został zmuszony do ucieczki przed szalonymi przemytnikami, pewnie pluł sobie teraz w brodę, że zabrał ze sobą nowicjuszy. 45 nie była zupełnie przygotowana na starcie z ciężko opancerzonym przeciwnikiem. Spodziewali się raczej nalotu Rebelianckich myśliwców niż tego… Frachtowce nie odpuszczały ścigając ostanie ocalałe maszyny imperium. Przeszywając niebo boltami.
<skrr> Ktoś wzywał wsparcie?<skrr>
Komunikator interceptora ożył podobnie jak nadzieja na pomszczenie podwładnych. Z orbity nadlatywało wsparcie. Trójka Skiprayów w otoczeniu przynajmniej dwóch eskadr Tie. Z charakterystycznym wizgiem maszyny gnały na spotkanie uciekających przemytników. Tym razem to rebelianci zostali zmuszeni do nagłego odwrotu. Salwa pocisków wystrzelonych ze Skiprayów zdrowo pokiereszowało Space Mastera, tymczasem TIE rzuciły się na mniejsze maszyny. Pełna moc silników i deflektorów była jedyną nadzieją uciekających przemytników. Dwie fale maszyn minęły się na pełnej prędkości zasypując się wzajemnie karmazynowymi i błękitnymi boltami. Imperialni szybko się przegrupowali, całkowicie ignorując zadane im przez uciekinierów straty. Przemytnicy również mieli sporo szczęścia. Wszystkie maszyny przeszły przez blokadę. Mieli jednak na ogonach śmiertelnie groźnego przeciwnika.

Rodiański Gambit oberwał najmocniej. Odpadające płaty poszycia oraz smuga dymu ciągnąca się za maszyną przesądziły los jednostki. Mimo obrażeń Trandoshanie nie przerywali ostrzału, a pani Kapitan robiła co mogła, by unikać kolejnych trafień.
– Powodzenia, było warto. – komunikator zaskrzeczał po raz ostatni. Skipray'e dorwały się do osłabionej ofiary, rozszarpując maszynę na strzępy. Veeata Baruk zginęła za sterami swojego frachtowca jak przystało na kapitana. Wieżyczki maszyny strzelały zaś do samego końca.
– Lancer na trzeciej. Jeszce poza zasięgiem.
– Nebulon na wprost. Uważać na promień ściągający.

Za luminatorem Sunwanteka przemknął potężny bolt wystrzelony z baterii dziobowych Nebulona. Chybił. Jeszcze.
– Nie tylko na promień ściągający.
– Skurwysyny! –
głos w komunikatorze należał z pewnością do Quarrena. – Dobierają mi się do tyłka.
Faktycznie dookoła Dumy Dac dosłownie roiło się od TIE. Atakowany ze wszystkich stron frachtowiec przypominał coraz bardziej podziurawioną asteroidę, miotaną dziwnymi siłami w każdym możliwym kierunku. Probos zdał sobie sprawę, że w żaden sposób nie może pomóc towarzyszowi.
– Widzimy się w punkcie zbornym.
Złota Gwiazda zniknęła przechodząc w nad świetlną, pozostawiając na placu boju ostrzeliwaną przez Nebulona maszynę Probosa oraz oblepionego chmarą TIE A-Z-Z-3. Ten ostatni najwyraźniej podjął decyzję.
– Uciekaj, my nie damy już rady! – głos twi’lekanki lekko się łamał.
– Możecie... – zdanie nie zostało dokończone, bowiem Calamariański frachtowiec wbił się w bok Nebulona tuż przed silnikami. Fragatą przebiegł wstrząs, a jej baterie zamilkły.
Ostatnia z biorących udział w akcji maszyn wyrównała na chwilę lot, a gwiazdy zamieniły się w smugi.

Zwyciężyli...

***


Rezydencja gubernatora

Do gabinetu, w którym przebywał gubernator wciąż napływały raporty o zniszczeniach i stratach. Mężczyzna krążył wściekły po pokoju. Wszystko poszło nie tak. Spodziewał się ataku, ale nie tego typu, wszystko miało rozegrać się na orbicie bądź nad miastem.
– Zginęło 135 szturmowców i jakieś 90 osób z naszej strony, straty cywili to 50-90 zabitych, wielu jest rannych, szpitale donoszą o kilkuset osobach. Do tego praktycznie straciliśmy wieżowiec, nadaje się tylko do rozbiórki. – urzędniczka w średnim wieku odczytywała po kolei pozycje z listy, wprawiając tym samym gubernatora w oraz większy gniew.
– Ja im pokażę. Wprowadzić godzinę policyjną, wysłać patrole. Rozstrzelać więźniów. Chcieli wojny to będą ją mieli.
– jeśli mogę…
– Nie możesz, zamknij ryj i wykonuj rozkazy. A teraz precz – czerwony na twarzy mężczyzna wydarł się na kobietę praktycznie przemocą wyrzucając ja z gabinetu. Asystentka poprawiła nieco zdemolowaną fryzurę i ubranie, po czym swoim wyćwiczonym krokiem udała się w kierunku swojego gabinetu. Wiedziała już, co musi zrobić.

***


Następny dzień był dniem żałoby i lizania ran. Zarówno wśród ludności cywilnej, jak i wśród Imperialnych sił stacjonujących na orbicie. Dawno nikt nie zadał takich strat 45 eskadrze, podobnie jak i całej grupie. Ceremonia pogrzebowa kilkudziesięciu pilotów i szturmowców pozostawiła wszystkich w pesymistycznych nastrojach. Piloci wiedzieli jednak jedno. Ktoś im za to zapłaci. Podobne nastroje panowały na planecie, zwiększone patrole porządkowe przeczesywały ulice miasta, bały się jednak zapuszczać pod ziemię. Te, które się odważyły, nie wróciły na powierzchnię. W głównych miastach czuć było atmosferę przygnębienia, podobnie jak i w domach mieszkańców.

Na orbicie pojawił się niewielki trójkątny statek. Kilkudziesięciometrowy czarny okręt z oznaczeniami Imperium i kodami wywoławczymi ISB. Maszyna weszła w atmosferę planety i wylądowała na lądowisku w pobliżu pałacu gubernatora. Chwilę później transporter opancerzony z ważnym gościem na pokładzie zawitał w siedzibie władz planety.
– Wejść.
Gubernator siedział za swoim biurkiem, podczas gdy jego asystentka otwierał podwójne szerokie drzwi. Mężczyzna właśnie podpisał kolejną partię wyroków śmierci. Patrolom czasami udawało się kogoś złapać. Zdawał sobie jednak sprawę, że w oczach Imperialnych skompromitował się, pytanie jak szybko władze zareagują i kto do cholery właśnie przyleciał. Jakiś bankier z klanu Bankowego w kwestii pożyczki na rozwój planetarnego przemysłu, no cóż, będzie musiał ścierpieć kolejną rozmowę z mamroczącym Muunem.
Mężczyzn podniósł głowę znad dokumentów spoglądając na przybysza. W jego gabinecie znajdowała się niezwykle wysoka i chuda postać w towarzystwie czwórki dziwnie wyglądających szturmowców. Gdyby gubernator był ekspertem, z pewnością poznał by najnowszy pancerz bojowy oraz poznał karabinki F-11D, być może dałoby mu to nieco do myślenia. Gnida nie był jednak ekspertem.
– Witam. – powiedział ze sztucznym uśmiechem wyciągając dłoń w kierunku przybysza, który ową dłoń ostentacyjnie zignorował. – Sprowadzają pana tutaj zapewne interesy, napije się pan czegoś?
Dziwne uczucie przeszło przez ciało gubernatora, milcząca postać nie wydała z siebie żadnego dźwięku, po prostu patrzyła przenikliwie z góry, jak gdyby badając i świdrując na wylot swoją ofiarę. Człowiek stał się nagle niezwykle nerwowy, a do jego głowy napłynęła krew okrywając szkarłatem policzki, jak i resztę twarzy mężczyzny.
– Zamierzasz się tak gapić czy wreszcie coś powiesz?
– Powiem. – niski basowy głos zdawał się dobiegać z głębi obcego. – Za nieudolne zarządzanie imperialną własnością, działanie na szkodę Imperatora i poddanych oraz doprowadzenie do sytuacji kryzysowej zostaje Pan skazany na śmierć.
Grobowy głos umilkł, a gubernator roześmiał się nerwowo.
– Chyba kurwa nie wiesz z kim masz do czynienia, znam... – twarz mężczyzny stała się jeszcze bardziej czerwona. Przerażone oczy spojrzały na asystentkę w niemym błaganiu o pomoc. Nie był w stanie się poruszyć czy krzyknąć, po prostu stał jak palant na środku pokoju patrząc jak zza pleców Muuna wychodzi kolejny szturmowiec tym razem z miotaczem ognia. Przerażenie sięgnęło zenitu, kiedy obcy cofnął się o kilka kroków, siadając za biurkiem, miał najlepsze miejsce widokowe. Miotacz ognia zasyczał, a płomienie ogarnęły stopy Gnidy idąc stopniowo ku górze ciała. Gubernator nawet nie drgnął. Przynajmniej do czasu, gdy spalone mięśnie odmówiły posłuszeństwa. Ciało z łoskotem upadło na podłogę, a patrzące ze spalonej głowy oczy powoli gasły patrząc przed siebie niewidzącym wzrokiem.
Asystentka Gubernatora zemdlała.
– Hum hum – pomrukiwał Mun wpisując kolejne polecenia i sygnując je podpisem gubernatora. W ciągu godziny odwołał egzekucje, represje i patrole z ulic. Pojawiły się za to ogłoszenia o rezygnacji gubernatora, jak i spodziewanej zmianie władz. Kolejny krok będzie należał do ruchu oporu. Przybysz wysłał jasną wiadomość wraz z zaproszeniem na spotkanie, w miejscu i czasie wybranym przez nich.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ord Cestus] Gniazdo Żmij.

Postprzez Probos Azad » 7 Mar 2016, o 00:58

Probos był wściekły. Wylądował Quoią w hangarze bazy i przez dłuższą chwilę zbierał wolę do tego, żeby opuścić kokpit. Zabił ich. Zabił Veeatę. Zabił Silessa. Zabił Ziga i Riba. Załóg Rodiańskiego Gambitu i Dumy Dac już nie było. Dlatego, że wciągnął ich w cały ten ambaras a potem zawiódł w akcji. Nie był dość szybki, ani wystarczająco sprytny. Mogli przesyłać imperialnym fałszywe meldunki i uśpić ich czujność, ale tego nie zrobili. A teraz już ich nie ma… Azad nabrał powietrza w płuca i ciężko odetchnął. Sięgnął do protezy. Ciągle straty. Wstał i opuścił statek.

Hangar pełen był ludzi i innych istot, gwar tuzina rozmów odbijał się od ścian hangaru tworząc niezrozumiałą kakofonię. Na widok Probosa, Shigar i Resta ruszyli w jego kierunku. Hesmit powstrzymała ich jednym spojrzeniem. Rozmowy przycichły, ale nie umilkły. Część eskadry i załogi bazy spoglądała w milczeniu na Azada. Duros dostrzegł Zyma, który przysłuchiwał się peroracji Jessona, wspomagającego swoją opowieść o bitwie dynamiczną gestykulacją czterech górnych kończyn. Kel Dor odwrócił głowę w stronę Probosa, tak jakby wyczuł, gdzie jest jego przybrany ojciec, i po trwającej w nieskończoność sekundzie skinął głową w geście aprobaty. Duros prychnął i bez słowa skierował się do swojej kwatery.
***
- Ben zabrał cywili i przemytników na jakąś piracką stację w sąsiednim sektorze. Wiesz o którą chodzi? – wielkie czarne oczy Hesmit wlepiały się w pochylonego nad datapadem Probosa.
- Terrarium. To dziura, ale ma wyposażenie medyczne, więc może pomogą Reshy. – Duros się skrzywił, Twi’lekkanka była ostatnią żyjącą członkinią załogi Dumy Dac. Nie miał wątpliwości, że Siless bez chwili zastanowienia poświęciłby dla niej życie. Probos miał nadzieję, że nie na darmo i Resha przeżyje postrzał. – Kadok, Feeorin i kapitan tamtejszej bandy, ma u Bena dług. To skurczybyk, ale im pomoże. Co z naszymi?
- W dobrym stanie. Niektórzy są nieco sponiewierani po torturach, ale nie mają większych fizycznych obrażeń. Nie wiem jak się ma sprawa z psychicznymi… Rozmawiałem z Bobem. Mówi, że niczego im nie powiedział, ale nie jestem pewien… Jeśli posłali go na egzekucję, to znaczy, że nie mogli już nic z niego wyciągnąć. Dlatego, że nie byli w stanie go złamać, albo nie było już niczego co mógł im powiedzieć. Z drugiej strony, gdyby chlapnął, bazę właśnie rozpylałyby działa ISD, więc może zwyczajnie nie wiedzieli kogo schwytali. Udało się… Kapitanie. – Shigar pokiwał głową, kiedy chciał podkreślić respekt dla Probosa zawsze używał jego rangi z czasów wspólnej służby na frachtowcach.
- Tak sądzisz? Dwa statki i ich załogi stracone. Cywile na placu… To jest sukces? – w głosie Durosa dała się słyszeć irytacja.
- Przykro mi z powodu twoich przyjaciół, ale nikt z nich nie należał do ruchu oporu… – gwałtowny obrót Probosa zwiastował burzę, ale Kiffar w porę uniósł otwartą dłoń w koncyliacyjnym geście. – Wiedzieli na co się piszą, tak jak ty i inni wzięli w tym udział, żeby pomóc swoim. A co do cywili… Więcej pewnie by zginęło, gdyby po egzekucji doszło do otwartych zamieszek. W ten sposób doszło do walki, ale nie na taką skalę. Mieszkańcy dostali zwycięstwo. Gdyby go nie mieli, pewnie nadal trwałyby rozruchy.
Oczy Probosa płonęły z gniewu, miał ochotę uderzyć Shigara. Gdyby był młodszy na pewno by to zrobił, ale miał za dużo lat na karku, żeby móc się oszukiwać, że to w jakiś sposób wina Kiffara. Nie, był wściekły na siebie, to nie Shigar opracował ten plan, to nie Shigar wciągnął pozostałych w to wszystko i wreszcie to nie Shigar strącał impów nad miastem i ostrzelał szturmowców na placu. Czy gdyby zrobił coś takiego kilka dekad temu... Podczas wojny Nowej Republiki z Imperium… To czy jego przełożeni nie postawiliby go przed sądem wojennym? To prawda, że republikanie byli zdesperowani pod koniec wojny, ale czy nawet wtedy nie uznaliby tej akcji za zbrodnię? A tutaj, na obrzeżach galaktyki, pośród tej garstki desperatów został bohaterem. Odetchnął.
- To już nieistotne. Co z tymi dwoma Brzytwami?
Shigar zamarł, zdziwiony zmianą tematu.
- Prawie skalibrowane. Skończyliśmy dzisiaj instalacje hipernapędu na jednej, na drugiej potrwa to jeszcze z tydzień, ale…
-[i] Masz trzy dni.

- Co?
- Opuszczamy bazę za trzy dni. Ben ma nam dostarczyć lokację na tymczasowy przystanek. Odlecimy tylko tymi maszynami, które mają hipernapęd, co znaczy, że jeśli mamy zabrać ze sobą tę Brzytwę, to musicie się pośpieszyć.
- Słucham? Mam tu chyba coś do powiedzenia!- Kiffar zrobił się czerwony od gniewu.
- Pewnie. Możesz porozmawiać o wątpliwościach z Mirhan. Już to ustaliliśmy. Eskadra nie może dłużej operować z tej bazy, tak jak nie może się już ograniczać do Cestusa i okolicy. Po tej akcji zintensyfikują patrole i przyślą posiłki, to tylko kwestia czasu, nim nas dorwą.
- Nie miałeś prawa podejmować tej decyzji! Decyzja należy też do mnie! Do reszty eskadry i załogi!.
- Shigar… – Kalamarianka dotknęła ramienia Kiffara. Ten odwrócił się by napotkać jej spokojne jak kalamariańskie morze w bezchmurny dzień spojrzenie. – Wiesz, że on ma rację.
Długie minuty milczeli, cała trójka w kabinie Probosa. W końcu Shigar odwrócił się od nich i rzucił przez ramię – Pogadam z C’ttaki. Kilku z uwolnionych to nieźli mechanicy, może uda nam się przyśpieszyć prace.
Gdy usłyszeli z korytarza kroki oddalającego się Kiffara, Hesmit znów zwróciła się do Azada.
- Mogłeś to przekazać inaczej.
- Wiem… Przepraszam. – Probos pochylił się i ukrył twarz w dłoniach. Odetchnął ciężko. – Zabrakło mi cierpliwości, ale i tak trzeba było to powiedzieć.
Kalamarianka pokręciła głową.
- Kiedy nas opuszczasz?
- Nie bój się, nieprędko. Na razie nie mam nawet czym.
- Mogłabyś wziąć Quoię…
Hesmit prychnęła.
- Nawet nie żartuj. Kochasz ten statek.
- Tak, ale jeśli go potrzebujesz i chcesz się wcześniej wyrwać…
- Daj spokój, co bym z nią potem zrobiła? Poza tym, prędzej dolecę na Mon Calamari rejsowcem, niż załatwię nowy kod transponderowy.
- Racja.
- Probos?
- Tak?
- Zrób coś dla mnie, zdrzemnij się przez parę godzin. Kiedy odeśpisz całą akcję będzie czas na rozmowy.
Duros pokiwał głową.
***
- Probos, obudź się. – spokojny głos zniekształcony przez maskę oddechową wybudził Durosa z głębokiego snu.
-Zym? – wycharczał Probos.
- Varr przyleciał. Chce z tobą rozmawiać.
- Powiedz mu, że będę gotowy za dziesięć minut.

Regulacja protezy zajęła dłuższą chwilę, ale w końcu stanął pewnie na obydwu kończynach. Mimowolnie odwrócił się do lustra. Wydawało mu się, że dostrzegł nowe zmarszczki na swojej bladoniebieskiej twarzy. Nim zdążył się zbesztać w myślach za to, że martwi się swoją twarzą, po tym jak tylu innych poniosło niedawno śmierć, Varr wkroczył do kabiny.
- Witaj. Jak się czujesz?
- Źle. Jak sytuacja na planecie?
- Uspokoiło się… Gubernator złożył „rezygnację”. Patrole zniknęły z ulic. Niektórzy zaczęli już świętować…
- Heh, jednak się udało. Ale chyba nie tylko po to przyleciałeś, nie?
- Jeszcze nie ma czego świętować. Przysłali jakąś większą szychę na planetę. Plotki mówią, że to on „skłonił” tego idiotę gubernatora do rezygnacji.
- No i? – Probos wciąż nie rozumiał dokąd Varr zmierza.
- On chce się spotkać. Ustalić warunki rozejmu, czy pokoju. Trudno powiedzieć jak to nazwać. Bahman i Mirhan chcą żebyś to ty się z nim spotkał.
- Ja? – po chwili zrozumiał. Może i przyczynił się do tego „zwycięstwa”, ale jeśli negocjacje okażą się tylko fortelem, to na jego stratę mogą sobie pozwolić. Eskadra i tak przestanie odgrywać rolę dla ruchu oporu na Cestusie opuszczeniu systemu, z nim, czy bez niego. Bahman i Mirhan nie chcieli narazić siebie lub pozostałych przywódców komórek, którzy byli wciąż użyteczni dla dalszej działalności. – Rozumiem, jestem wystarczająco zbędny.
Gran zamrugał trojgiem oczu.
- To ty zapewniłeś nam to zwycięstwo, Mirhan i Bahman chcą żebyś to ty doprowadził je do końca. To ma być nagroda.
- Bardzo sprytnie przemyślana. – Probos się uśmiechnął. Nie mógł mieć do nich żalu, w końcu wsparli go w całej akcji i czy sam nie naraził innych? – Dobra, kiedy odlatujemy?
- Etka czeka w hangarze, uwolnieni już są na pokładzie, czekamy tylko na ciebie.- pamiętający czasy wojen klonów prom klasy Eta służył ruchowi oporu od lat, jako główny środek komunikacji, nim jeszcze Probos, Hesmit i Zym dołączyli z Quoią.
- Niech będzie. Zym leci z nami.
- Zym? Po co?
- Przynosi mi szczęście.- wzruszył ramionami – Nie wziąłem go na tę akcję i sam zobacz. Straciliśmy dwa frachtowce.
- Dziwny jesteś, Probos.
- Wolę określenie przesądny, ale nie będę cię przekonywał do jego zalet. – Azad bał się, że naraża Kel Dora, ale potrzebował każdej karty w ręku. Nie wiedział kim będzie imperialny negocjator, ale miał nadzieję, że Zym będzie w stanie odczytać jego intencje za pomocą swoich umiejętności. Być może ofiara Silessa i Veeaty nie pójdą na marne.
***
Czekali. Probos, Zym, Bob i kilku uzbrojonych po zęby rebeliantów. Kaski, kaptury, tradycyjne maski X’Tingów, każdy z obecnych starał się ukryć swoją tożsamość. Duros wiedział, że w jego przypadku nie ma to większego sensu, imperialni pewnie już znają jego twarz z zapisów holokamer monitorujących lądowisko w Clandes. Mimo wszystko lepiej było nie prowokować negocjatora twarzą tego, który zestrzelił tylu imperialnych pilotów, raptem kilka dni wcześniej. Ustalanie lokacji trwało jakiś czas, ale w końcu obie strony przystały na góry Dashta. Czekali w jaskini, podczas gdy inne grupki rebeliantów były ukryte pośród sąsiednich stoków. Naturalnie imperialni też tam byli, ale Bob nie był w stanie ocenić ilu. Jaskinia była przestronna, miejscowi mówili, że dawno temu, jeszcze podczas wojen klonów ukrywało się tu dwóch mistrzów jedi. Mieli zniszczyć Clandes, a może je wyzwolić? Nikt nie pamiętał. Duros spojrzał na Zyma. Nie dostrzegł niczego co wskazywałoby na to, że jaskinia była dla Kel Dora czymś szczególnym, że poczuł ślad tych dawnych mistrzów. A może po prostu Probos nie mógł tego dostrzec? Potrząsnął głową, metafizyczne bzdury, zdenerwowanie sprawiało, że tracił kontakt z rzeczywistością. Imperialny negocjator się spóźniał, to pewnie była część jego taktyki – wyprowadzić z równowagi drugą stronę. Cóż, Probos się uśmiechnął, to zaczynało działać.

Duros zaczął liczyć swoje oddechy. Uspokoił się. Nauczyła go tego Quoia, dawno temu w akademii, jeszcze zanim się w sobie zakochali. Chciała mu pomóc zapanować nad sobą przed pierwszym egzaminem. Pamiętał to dobrze. Stała tak blisko niego i wciąż powtarzała: raz… dwa… trzy… raz… dwa… trzy… Aż w końcu ich oddechy się zsynchronizowały. To był pierwszy raz kiedy poczuł do niej coś więcej. Z rozmyślań wyrwały go odgłosy dobiegające od wejścia do jaskini. Nadeszło Imperium.
Image
Awatar użytkownika
Probos Azad
Gracz
 
Posty: 101
Rejestracja: 23 Sty 2016, o 10:26

Re: [Ord Cestus] Gniazdo Żmij.

Postprzez Mistrz Gry » 12 Mar 2016, o 15:20

Repulsorowy landspeeder powoli pokonał ostatnią przeszkodę, zatrzymując się tuż przed wejściem do sporych rozmiarów jaskini. Z maszyny wysiadło dwóch ubranych na czarno cywilnych ochroniarzy a po chwili dopiero pojawił się wysoki Muun, tym razem w towarzystwie równie wysokiego Neimoidianina. Nietypowa para powoli zaczęła iść ku wnętrzu jaskini. Eleganckie szaty nie ułatwiały podróży mimo że do przebycia było ledwie kilkadziesiąt metrów. Wysoka zaopatrzona w Imperialny symbol czapka Neimodianina prawie spada gdy po raz kolejny potknął się on o wystający z podłogi kamień. Przeklęte miejsce. Muun był znacznie spokojniejszy, mimo że również nie radził sobie najlepiej w korytarzach pod ziemią. Na szczęście dla niego do sklepienia było wystarczająco daleko. Cała czwórka zbliżyła się do stojących w grupie przedstawicieli ruchu oporu. Uzbrojona po zęby grupa obcych ostro kontrastowała z dwójką imperialnych negocjatorów wyglądających bardziej na oderwanych od biurek urzędników niż przedstawicieli władzy.
- Witajcie jesteśmy przedstawicielami legalnych władz planetarnych, Nazywam sie Dumm Buun i piastuję stanowisko doradcy Pełniącego Obowiązki Gubernatora planety pana Akdowa. - Neimodianin poprawił czapkę starając się przyjąć jak najbardziej godną pozycję tuż przy boku Muuna o którym niewątpliwie była mowa. O ile fakt praktycznego braku obstawy był nieco konfudujący, to ranga obu przedstawicieli Imperium mogła wprawić w osłupienie.
Raporty z zewnątrz wykazywały jedynie kilku ludzi pozostałych przy limuzynie, żadnego wyraźnego śladu imperialnych. Jeśli nie liczyć przelatujących od czasu do czasu myśliwców. Brak sił naziemnych był całkowicie podejrzany. Tymczasem w Jaskini niezrażony niczym Dumm kontynuował.
-Spodziewaliśmy się rozmowy z kimś wyższym rangą, nie umniejszając pańskich zasług Panie Azad. - oczy gada niewinnie skakały po kolejnych postaciach zaś on sam zdawał się być totalnie niegroźnym. Zym delikatnie dotknął reki swojego przybranego ojca.
- Jest bardzo źle, uważaj.
Wrażliwy na moc mężczyzna wydawał się być zagubiony i roztrzęsiony co było do niego niepodobne, Duros nie zdążył się jednak nadziwić. Głos zabrał Muun, jego grobowe brzmienie było jeszcze potęgowane przez warunki akustyczne jaskini. Brzmiał wręcz przerażająco. Niejeden z uzbrojonych zaprawionych w bojach wojaków poczuł pełzające po krzyżu ciarki strachu.
- Przejdę do rzeczy, przybyłem tu aby wyjaśnić sytuację i usunąć źródło problemu. Po stronie Imperium jak i przeciwnej. Gubernator został trwale zdymisjonowany zaś jego zastępca jest już w drodze. Imperialny ład i porządek został zaburzony zatem należy go przywrócić. - Głos otaczał ich ze wszystkich stron, odbijając się od ścian i sklepienia jaskini. Było w nim coś niezwykle sugestywnego i uwodzącego zarazem. Nie tylko Duros czuł potrzebę zgodzenia się z poglądami Akdowa.
- Domagamy się zaprzestania wszelkich akcji sabotażowych przeciwko funkcjonariuszom Imperium, Koniec z sabotażem i atakowaniem patroli, wywrotowymi napisami i propagandowymi hasłami. W ciągu pół roku Planeta ma zostać uspokojona. Konieczne jest rozwiązanie struktur zbrojnych waszego buntu. Zarówno eskadra Żmij, jak i siły lądowe znikną i nie będą więcej niepokoić tej planety i jej mieszkańców.
Mężczyzna patrzył uważnie po zamaskowanych twarzach jakby próbując odczytać ukryte za maskami emocje. Jego wystrojony towarzysz czekał nieco z tyłu zajmując się podziwianiem okolicy, najwyraźniej znał tekst na pamięć.
- Nowy gubernator nie będzie prześladował nikogo za czyny których dopuścił się za rządów jego poprzednika. Więźniowie polityczni będą systematycznie zwalniani zaś Okręty Imperium znikną z orbity. Będziecie mogli wybrać spomiędzy siebie przedstawiciela, który zostanie doradcą gubernatora. Gwarantujemy że jego rady będą brane pod rozwagę.

Głos ucichł a wówczas nastała cisza, przerywana jedynie oddechami stojących w grupie istot. Ta sytuacja musiała być zaskoczeniem podobnie jak i fakt, jak wiele o Rebeliantach wiedziało imperium.

***

Pokład "Igły" orbita nad górami Dashta.

-Nieliczne grupy uzbrojonych istot rozproszone po zboczach, skany pokazują także pewną aktywność w jaskiniach, prognozowany czas eliminacji siedemdziesiąt sekund.
głos oficera brzmiał monotonnie, zaś sam mężczyzna podczas raportowania przełączał pasma skanerów.
- Desantowce na pozycjach, jesteśmy gotowi uderzyć na sygnał.
- Nie będzie takiej potrzeby
- Akdow lubi być zabezpieczony.
- Racja, przezorny zawsze zabezpieczony.

Porucznik pozwoliła sobie na cichy chichot, sprawdzając stan transmisji i przekazu danych. Jak na razie wszystko działało bez zarzutu. Kolejna rutynowa misja stabilizacyjna. zaciągając się do floty spodziewała się wszystkiego, ale służba na tajnym okręcie wywiadu była czymś o czym nigdy nie będzie mogła opowiedzieć wnukom. Jeżeli kiedykolwiek znajdzie czas na wnuki. Przywódca bandytów zaczął coś mówić, szybko dostroiła częstotliwość nagrywania starając się nie uronić ani słowa.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ord Cestus] Gniazdo Żmij.

Postprzez Probos Azad » 12 Mar 2016, o 17:07

Azad słuchał z uwagą słów Muuna, zaczarowany jego głosem. Czy nie należało po prostu przyjąć tych warunków? Zdać się na mądrość tak dostojnej istoty? Probos uśmiechnął się do siebie. Nie. Ofiara Veeaty i Sikessa oraz wszystkich tych którzy zginęli w strajkach i więzieniach od czasu narodzin ruchu oporu na Cestusie była więcej warte niż te warunki. Duros zdjął hełm pilota, który ukrywał jego twarz przed imperialnymi. Ciekaw był jak go zidentyfikowali? Źródła w ruchu oporu? A może dyskretne skanery biometryczne z dużą dokładnością identyfikujące na podstawie masy i rozmiarów ciała? Pewnie nigdy się nie dowie. Spojrzał na Muuna i Neimoidianina swoimi wielkimi czerwonymi oczami. Byli pewni siebie, w końcu oferowali dobre warunki i mogli się spodziewać woli kompromisu ze strony rebeliantów, szczególnie po tym jak usunęli znienawidzonego gubernatora. Probos zamierzał tę wolę wykazać… po osiągnięciu lepszych warunków. Miał do czynienia z profesjonalnymi negocjatorami. Nie kończył imperialnych akademii dla dyplomatów, miał za to na karku lata doświadczeń w targach z przeróżnymi istotami od Światów Jądra po Zewnętrzne Rubieże. Trafiło mu się również kilku dyplomatów. Zawsze podbijał cenę.

- Witam panów, nie mogę powiedzieć, że miło mi powitać przedstawicieli sił okupacyjnych na tym skrawku terytorium Wolnego Cestusa, ale ta rozmowa jest konieczna. – Probos uśmiechnął się podważając roszczenia legalności imperialnych, nie zamierzał ustąpić im w tak pozornie nieistotnej kwestii. – Jestem pod wrażeniem panów umiejętności negocjacyjnych, panie Akdow i panie Dumm. Przykro mi jednocześnie, że spotkało was rozczarowanie w związku moją obecnością. Obawiam się, że będzie musiała być dla panów zadowalająca. Wszyscy wspólnie uznaliśmy, że najlepiej będzie, jeśli to ja będę wypowiadał się w imieniu wolnych obywateli Ord Cestus. – wzruszył ramionami w fałszywym przepraszającym geście.

- Stawiają panowie trudne warunki. Rezygnacja z naszego prawa do samoobrony to poważne ustępstwo. Musielibyśmy uzyskać inną formę zabezpieczenia interesów naszej ludności. Przedstawiciel to dobry pomysł, ale wydaje się być tylko krótkoterminowym rozwiązaniem. Zakładam, że wiedzą panowie w związku z jakimi wydarzeniami lud Cestusa przystąpił do organizacji samoobrony przeciwko władzom okupacyjnym? Pogwałcono ich prawa i zagrożony został ich byt materialny. Jeśli mają znów tolerować okupację, to konieczne jest ponowne zabezpieczenie tych praw. Zgadzamy się na przedstawiciela przy gubernatorze, ale będzie on wybierany przez niezależne związki zawodowe, których powstanie panowie zaakceptujecie. Zagwarantujecie im prawo do strajku. Konieczny jest też zwrot zagrabionej farmerom ziemi i ponowne przyjęcie do pracy zwolnionych z fabryk robotników. Ufam, że zgodzicie się panowie, że przywrócenie produkcji rolnej i przemysłowej, po jej załamaniu na skutek fanaberii i głupoty poprzedniego gubernatora, jest również w interesie władzy okupacyjnych. Tak samo jak zgodzą się panowie, że najbardziej efektywny pracownik, to taki który pracuje w odpowiednio regulowanym czasie pracy. Dlatego wprowadzony zostanie ośmiogodzinny dzień pracy. Wypuszczenie z więzień bezprawnie przetrzymywanych obywateli i zaprzestanie bezprawnych zatrzymań znajduje się w naszych oczekiwaniach i cieszy nas panów gotowość do realizacji tego postulatu. Opuszczenie orbity przez siły okupacyjne jest również mile widziane. W zamian jesteśmy gotowi odstąpić od akcji zbrojnych, zarówno na planecie jak i w całym systemie. Eskadra przestanie tu operować. W geście dobrej woli ja sam zniknę z planety, podejrzewam, że nowy gubernator mógłby nie czuć się zbyt pewnie w obecności tak rozpoznawalnej osoby. – Probos zakończył swoją długą wypowiedź delikatnym uśmiechem, krzyżując ręce przed sobą. Twój ruch Akdow, pomyślał.
Image
Awatar użytkownika
Probos Azad
Gracz
 
Posty: 101
Rejestracja: 23 Sty 2016, o 10:26

Re: [Ord Cestus] Gniazdo Żmij.

Postprzez Mistrz Gry » 13 Mar 2016, o 12:00

Tyrada Durosa nie zrobiła zbyt wielkiego wrażenia na negocjatorach, została co prawda wysłuchana zarówno przez Akdowa jak i jego towarzysza. Muun nie mrugnął nawet powieką słysząc ambitne założenia reprezentanta buntowników. Z kolei Dumm był nieco zdekoncentrowany, zorientował się że jego piękne szaty szorują po kamieniach posadzki i nie bardzo mógł coś na to poradzić. Pełnienie funkcji przydupasa głównego negocjatora najwyraźniej nie było jego ulubionym zajęciem. Przebierał więc nieco nerwowo zirytowany przeciągającymi się negocjacjami.

Rebelianci osłaniający negocjacje również nie wyglądali na zadowolonych, propozycja rozbrojenia i zdanie się na łaskę Imperium nie było tym o co walczyli. Głos Probosa zdawał się być znacznie spokojniejszy i mniej przytłaczający od głosu Muuna, przekazywał jednak żądania całej społeczności. W krótkiej chwili ciszy, która zapadła w jaskini można było usłyszeć kapanie pojedynczych kropel. Nie trwała ona długo. Imperialny negocjator ponownie zabrał głos.

- Wasze żądania są niemożliwe do spełnienia. Znacjonalizowane ziemie pozostaną własnością imperium, skrócenie czasu pracy do ośmiu godzin zmniejszy drastycznie wydajność fabryk i dochody przemysłu. Cestus nie jest na to gotowy i długo jeszcze nie będzie. Oczywistym jest natomiast odbudowa rolnictwa i zwiększenie wynagrodzeń. Związki jak i prawo do strajku nie są nam do niczego potrzebne. Nie uznamy ich ale nie będziemy ingerować w to w jaki sposób wybieracie przedstawiciela. Na nic więcej nie ma zgody. - głos zabrzmiał jak wyrok. W sercach rebeliantów ponownie zagościło zwątpienie. Duros również poczuł dziwne przygnębiające uczucie i siłę płynącą wraz z głosem obcego. Zerknął szybko na Zyma, wyglądało ze nie ma on już żadnych wątpliwości. Coś było nie tak. Tymczasem Akdow kontynuował.
- Nie przybyliśmy tu żeby się targować a przedstawić ofertę Imperium i nowego gubernatora. Rozumiemy błędy w postępowaniu poprzedniego przywódcy, i widzimy konsekwencje jego czynów. Dlatego też doszło do tego spotkania i przedstawienia propozycji Imperium. Od was zależy kto i w jaki sposób będzie rządził planetą z ramienia imperium. Być może będzie to zwolennik doktryny Tarkina, a niebo nad planetą zaroi się od imperialnych maszyn. Będziecie katowani, mordowani i prześladowani a wasze kobiety i dzieci będą cierpieć za wasz głupi upór. Zasoby imperium są nieprzebrane a Cestus nie jest wystarczająco ważny by jego utrata zrobiła jakieś wrażenie na stolicy. - Słowa przebrzmiały napawając strachem najodważniejszych. Przez głowy zgromadzonych przemknęły obrazy wszystkich cierpień i zbrodni imperium których byli świadkami. Nienawiść zabuzowała w żyłach wojowników. Kilka blasterów uniosło się nieznacznie, z głębi rozległy się szmery. Akdow szybko jednak przebił je swoim głosem.
- możecie się również zgodzić, na naszą propozycję i pod rządami uczciwego i sprawiedliwego gubernatora powoli i w pokojowy sposób zmieniać planetę. Decyzja należy do was. To wasza jedyna szansa drugiej takiej okazji nie będzie. Człowiek po którym objąłem to stanowisko, był idiotą. Następny gubernator bez względu na sposób rozwiązywania problemów nie będzie głupcem. Jeszcze raz rozważ szanse pilocie, a dopiero potem udziel odpowiedzi.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ord Cestus] Gniazdo Żmij.

Postprzez Probos Azad » 13 Mar 2016, o 13:07

Probos ponownie otrząsnął się z wrażenia wywartego na nim przez Muuna. Akdow z całą pewnością nie był zwyczajnym funkcjonariuszem Imperium. Jak udaje mu się tak na nas wpływać, pomyślał. Słyszał, że jedi i sithowie potrafili dominować istoty rozumne, ale zawsze uznawał to za bajki. Poza tym, czy Imperium odłożyło by na bok swoją morderczą politykę wobec użytkowników Mocy, żeby jednego z nich zatrudnić? Czy dlatego Zym tak reagował? Nieważne, pomyślał Azad, mocowładny czy nie, nie można mu ulec. Akdow bez trudu złamałby młodego Durosa, gdy ten walczył dla Republiki. Tak samo postąpiłby z kapitanem frachtowca Azad Logistics & Transportation, czy przemytnikiem dostarczającym zapasy mandalorianom. Probos Azad nie był już żadnym z nich. Całe jego życie zostało ukształtowane przez Imperium. Przez takich jak Akdow stracił swoją miłość, rodzinę i marzenia. Niezliczeni przyjaciele padli ofiarą imperialnej machiny. Probos widział cierpienia mieszkańców planet od Duro po Telos. Wobec tego potwora można było tylko paść na kolana, albo walczyć do końca o każdy skrawek wolności i godności, jaka im pozostała. Przypomniał sobie słowa przysięgi, jaką złożył wstępując do korpusu pilotów: Przysięgam być wiernym Republice Galaktycznej, stać nieugięcie na straży Jej honoru i o wyzwolenie Jej i jej obywateli walczyć ze wszystkich sił, aż do ofiary mego życia. Nie zawsze jej dotrzymywał… Ale dziś wywalczy chociaż piędź wolności dla mieszkańców Cestusa.

Duros spojrzał w zimne małe oczy Muuna. Dał znak dłonią, by uspokoić rebeliantów. Bob skinął głową i uzbrojeni opuścili broń. Azad zrobił krok do przodu, podchodząc bliżej do światła polowej lampy. Złotoczerwone oczy Probosa rozbłysły blaskiem, sprawiając wrażenie, że oczodoły Durosa zapłonęły ogniem. Po jaskini rozbrzmiał jego głos, silniejszy i bardziej zdecydowany niż przedtem.

- Szanowny panie – Akdow skracał dystans starając się zdominować buntowników swoją osobowością, Probos obrócił formalizm w tarczę, którą osłonił siebie i swoich towarzyszy. -bardzo plastycznie opowiada pan o czekającej nas zagładzie. Jako bajarz z zamiłowania doceniam pański warsztat, ale mam też świadomość tego, że każdy z opowiadających trochę kłamie. Z całą pewnością wasz reżim ma wystarczające środki, by obrócić naszą planetę w perzynę. Jednak wasza obecność tutaj świadczy o tym, że z jakiegoś powodu woli tego nie robić. Podejrzewam, że jednym z tych powodów jest starsza pani i jej wiadomość, która jakiś czas temu pojawiła się w holonecie. – Bob i paru innych rebeliantów prychnęło śmiechem – Moglibyście obrócić Cestusa w perzynę, ale taki pokaz użycia siły w istocie pokazałby waszą słabość. Oto potężne Imperium nie jest w stanie utrzymać porządku na pustynnej planecie na Zewnętrznych Rubieżach, bez rozpętania wojny i zamknięcia połowy populacji w więzieniach. Mieszkańcy galaktyki gotowi byliby pomyśleć, że wystraszyliście się jednej starszej pani, albo co gorsza uznaliby, że ona ma rację. Doktryna Tarkina nie powstrzymała waszego Imperium przed upadkiem, tym razem też nie powstrzyma. Uznanie związków zawodowych i prawa do strajku, to niewielka cena za utrzymanie porządku na Zewnętrznych Rubieżach. Sugeruję ją zapłacić.
Image
Awatar użytkownika
Probos Azad
Gracz
 
Posty: 101
Rejestracja: 23 Sty 2016, o 10:26

Re: [Ord Cestus] Gniazdo Żmij.

Postprzez Mistrz Gry » 13 Mar 2016, o 16:10

Twarz, a raczej maska Muuna nie zmieniła się nawet na ułamek sekundy. Za to jego asystent aż westchnął słysząc taką zuchwałość. Jego wzrok przemknął po twarzach rebeliantów nie wytrzymał jednak konfrontacji z gorejącymi ogniem oczami Probosa. Akdow postanowił kontratakować.
- Wszystko ma swoją cenę, to czym teraz tak zuchwale kupczysz to życia setek jeśli nie tysięcy istot. Wiesz do czego jesteśmy zdolni. Poznałeś smak bólu po stracie bliskich, chcesz więc zgotować ten sam los innym. Naprawdę tego chcesz? - Zapytał retorycznie Muun. Przez twarz Dumma przemknął uśmieszek triumfu. Jego szef nieźle pocisnął pyskatego gościa. Neimodianin poprawił czapkę która ponownie przechyliła mu się na głowie i skupił się na wysłuchiwaniu dalszej części przemowy Gubernatora.
- Poznaj łaskę władzy, zgodzimy się na związki zawodowe i prawo do strajku, - szmer zwycięstwa przeszedł przez szeregi republiki. - w zamiar Ty i pozostali przywódcy rebelii na Cestusie opuszczą planetę. Bahman i Mirhan, Azad, Varr, Hesmit i... - mężczyzna przez chwilę zamilkł jak gdyby usiłował sobie przypomnieć nazwisko.
- ... Shigar. - Dokończył za niego Dumm. Powodując tym samym szok w szeregach rebeliantów. Skąd oni wiedzieli.
- Jak tylko ostatni z was opuści planetę pozwolimy założyć związki zawodowe. Dajemy też list żelazny pozwalający się wam udać na dowolną planetę bez problemów ze strony imperium. Po 24 godzinach od wydania listu zaczniemy was szukać. Sześć żyć w zamian za wolność milionów. Twój ruch Kapitanie...
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ord Cestus] Gniazdo Żmij.

Postprzez Probos Azad » 13 Mar 2016, o 16:38

Jego twarz nie zdradziła ani radości z przyjęcia warunków, ani zdziwienia listą nazwisk. Rzucił jedno przelotne spojrzenie na Boba. Czyżby jednak wygadał się Imperium podczas swojej niewoli? Mirhan, Bahman, Varr i Shigar nie będą zadowoleni, ale ruch oporu na Cestusie miał jeszcze innych przywódców, którzy mogli dopilnować wdrożenia porozumienia i pokierować związkami. Hesmit może mieć problemy z powrotem na Mon Calamari, ale Probos ufał, że zdoła się wtopić w tłum swoich ziomków. Będą musieli spróbować ustalić wyciek. Paradoksalnie gdyby okazał się nim Bob, Duros byłby spokojny. Niestety zdrajca mógł się kryć w eskadrze. Azad przerwał te rozmyślania, będzie jeszcze czas do nich wrócić.

- Zgoda. – uniósł prawą dłoń – Jest jeszcze tylko kwestia zabezpieczenia. – zwrócił się w kierunku Neimoidianina – Chciałbym żeby pan Dumm skorzystał z gościnności naszego ruchu, dopóki wymienione przez panów osoby bezpiecznie nie opuszczą planety i systemu.
Image
Awatar użytkownika
Probos Azad
Gracz
 
Posty: 101
Rejestracja: 23 Sty 2016, o 10:26

Re: [Ord Cestus] Gniazdo Żmij.

Postprzez Mistrz Gry » 13 Mar 2016, o 17:24

Oczy Neimodianina rozszerzyły się z przerażenia zaś głowa zdecydowanie zaprzeczyła podobnemu pomysłowi. Adkow jednak nie zwracał uwagi na protesty swojego zastępcy.
- Zgoda. Oczywiście jeżeli coś mu się stanie zapłacą mieszkańcy planety. Powiedzmy że jego osoba jest warta tysiąca spalonych żywcem obywateli Cestusa. To bardzo bolesna śmierć. Nie chciałbym więc żeby do tego doszło. Porozumienie zacznie obowiązywać w momencie otrzymania przez was listu żelaznego dla przywódców ruchu oporu. Od tego momentu macie 24 godziny po których zwrócicie mi mojego asystenta.
- Ale jak, nawet się nie spakowałem
Milczące spojrzenie Muuna zgromiło jego podwładnego który zachowując możliwie duża dozę godności ruszył w kierunku rebeliantów.
- coś jeszcze?

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ord Cestus] Gniazdo Żmij.

Postprzez Probos Azad » 16 Mar 2016, o 01:04

Schodzili podziemnymi korytarzami co raz głębiej. Neimoidian wyraźnie stawał się co raz bardziej nerwowy z każdym kolejnym metrem od powierzchni. Wcześniej został dokładnie przeszukany na wypadek nadajników. Grupa rebeliantów topniała z każdym kolejnym odgałęzieniem tunelu, kolejne trójki oddzielały się od głównej grupy. Po pół godziny oddzieliła się ta strzegąca Neimoidianina, zabierając imperialnego biurokratę ze sobą. Chwilę później Probos i Zym pożegnali się z Bobem. Czekała ich jeszcze godzina podróży podziemnymi tunelami do kryjówki w której czekał na nich Varr. Azad postanowił skorzystać z tego, że byli sam na sam.
- Opuścisz planetę razem ze mną?
- Wydawało mi się to oczywiste. – mruknął Kel Dor.
- Przywiązałeś się do Cestusa. Nie miałbym ci za złe gdybyś chciał zostać…
- I co bym tu robił? Pracował w fabryce? Został wioskowym czarodziejem przepowiadającym przyszłość? – w głosie Zyma zabrzmiała tak rzadka u niego nuta rozbawienia. Po chwili jednak spoważniał. – Jestem z tobą Probos, ale muszę też wiedzieć w co się pakujemy. Teraz gdy odciąłeś nas od całego naszego zaplecza.
Duros pokręcił głową.
- To było najlepsze wyjście. Mieszkańcy w końcu coś mają z oporu wobec Imperium. Zobaczyli, że walka nie jest bezcelowa, a reżim nie jest niepokonany. To zaprocentuje. Poza tym, zastanów się. Struktury ruchu oporu przekształcą się w związki, większość rebeliantów i tak wywodzi się spośród robotników. W ten sposób ruch stanie się bardziej masowy. Będą mieli więcej środków i wbrew pozorom większe możliwości, żeby wspierać rebelię, nie tylko na Cestusie…
-[i] Chcesz się przyłączyć do Solo i innych?
– Zym był nieco zdziwiony.
Probos milczał przez dłuższą chwilę.
- Tak… Dużo o tym myślałem i to najlepsza droga. Miałeś rację, potrzebujesz nauczyciela. Co się stało tam w jaskini? Co lub kogo wyczułeś?

***


W końcu dotarli do Varra, ten już wiedział o szczegółach spotkania i przygotował bezpieczne połączenie z Mirhan i Bahmanem. Przywódcy ruchu oporu cieszyli się z ustępstw Imperium, Azad uzyskał większość z postulatów, które przedstawili mu wcześniej, ale nie byli zadowoleni z warunków. Probos powtórzył argumenty, które wcześniej przedstawił Zymowi.
-[i] Poza tym, skoro już o was wiedzą, to pozostanie tutaj nie miałoby wiele sensu. Nawet gdyby objęli was amnestią, to bylibyście spaleni.

- Wiemy chociaż kto stoi za tym przeciekiem? – holopodobizna Bahmana, niczym nie wyróżniającego się mężczyzny w zaawansowanym średnim wieku, zadrżała w irytacji.
- Bob jest najbardziej oczywistym podejrzanym. – odpowiedział Varr – Ale tak naprawdę nie można wykluczyć innych scenariuszy.
- No pięknie… A nas nie będzie tutaj, żeby przeprowadzić śledztwo… – Mirhan wydawała się wykończona, Probos nie pomyślał o tym wcześniej, ale akcja w ChikatLik musiała być dla niej co najmniej tak wielkim obciążeniem, jak i dla niego.
- Niestety, będą musieli sobie z tym poradzić bez nas. Kto będzie szefem związków i przedstawicielem przy gubernatorze?
- Terx. Fera i Gzog też będą w szefostwie. – Probos pokiwał głową, to był dobry wybór. Charyzmatyczny Terx, człowiek z ChikatLik zajmował się propagandą i organizacją, był najlepszym kandydatem, do wyznaczonej mu roli. Podobnie Fera, przed wstąpieniem do ruchu oporu pracowała w zarządzie firmy logistycznej obsługującej farmy na północy planety, gdyby nie jej doświadczenie linie zaopatrzeniowe ruchu oporu dawno by się rozpadły. Probos nie przepadał za Gzogiem. Wroonianin zawsze działał mu na nerwy, zgadzając się na wydatki na nowe części dla eskadry po długich negocjacjach, ale trzeba było przyznać, że znał się na finansach, zdołał zbudować rezerwę z dostępnych skromnych środków finansowych. Ta trójka miała pokierować przebudową ruchu oporu w ruch związkowy. Duros sądził, że podołają temu zadaniu. Pytanie co z Bahmanem i Mirhan.
- Baza na asteroidzie zostaje pusta? – pytanie Bahmana wyrwało Probosa z rozmyślań.
- Tak. Zabieramy ze sobą myśliwce i Quoię. Jeszcze nie wiem gdzie będzie nasz pierwszy przystanek, ale docelowo będę się starał przyłączyć do Solo i jej rebelii.
- Niech będzie, ale pamiętaj, że w razie potrzeby musicie się stawić na wezwanie. Te myśliwce należą do obywateli Cestusa. – wtrąciła Mirhan
- Miejmy nadzieję, że na razie do tego nie dojdzie. – stwierdził Probos, wymijająco. Nie mógł złożyć tej obietnicy. Przyszłość była zbyt zagadkowa.
- Wracając do bazy. – ponownie zabrał głos Bahman. – Może powinniśmy ją wykorzystać? To dobra kryjówka dla nas i dla każdego innego członka ruchu oporu, który wolałby nie zostawać na planecie po wejściu w życie rozejmu. Będziemy mieli punkt przerzutowy na przyszłość.
- Nie mamy pewności, czy Imperium o niej nie wie. – Probos nie był przekonany do tego pomysłu.
- Czy gdyby wiedzieli to nie woleliby was sprzątnąć zanim w ogóle przystąpiliby do negocjacji z nami? Mieliby mocniejszą kartę przetargową. – argumentował Bahman.
- Może…
- Zgadzam się z Bahmanem, wolę ryzyko śmierci na tej asteroidzie, ale blisko domu, niż tułaczkę po galaktyce. – w głosie Mirhan dało się słyszeć stalową determinację. Probos postanowił nie protestować, być może postąpiłby podobnie na ich miejscu.
- Ja nie mam nic przeciwko tułaczce. – Varr zaskoczył zebranych swoją deklaracją – Macie rację z bazą, ale trzeba myśleć też o innych rozwiązaniach. Probos przyłączy się do rebeliantów Solo, ale to nie jedyna grupa walcząca z Imperium w galaktyce. Wrócę na asteroidę w swoim czasie, mam nadzieję, że po tym jak nawiąże kontakt z innymi.

Ustalili ostatnie szczegóły. Probos i Zym udali się na asteroidę, podczas gdy Mirhan, Bahman i Varr mieli otrzymać listy żelazne, zebrać innych ochotników do pobytu w bazie i zaopatrzenie dla realizacji jej nowych celów.

***


Eskadra i załoga przyjęli wieści z mieszaniną zdziwienia, radości i niezadowolenia. Ledwo co przetrawili niedawną akcję uwolnienia jeńców, a teraz właśnie zmienił się kontekst ich walki i jej cel. Debatowali przez wiele godzin, ale w ostatecznym rozrachunku tylko dwóch pilotów i jeden członek załogi zdecydowało się zostać. Alos, nieodstępujący go Erb i Ryen. Nawet Shigar zdecydował się dołączyć do tego exodusu. Widać jego chęć walki z Imperium wykraczała poza przywiązanie do Cestusa. Tastano zajął miejsce Alosa jako dowódca drugiej trójki Supów, na jego miejsce weszła Ply, a za sterami Brzytwy Erba zasiadł Jesson. Ta prowizoryczna reorganizacja musiała wystarczyć na tę chwilę. Poza dwunastoma myśliwcami eskadry, zabierali ze sobą przynajmniej jedną Brzytwę ze sprawnym hipernapędem, za której sterami miał zasiąść Trip. C’ttaki w towarzystwie brata dwoiła się i troiła nad instalacją hipernapędu w drugiej brzytwie. T’ttak, który w razie czego miał polecieć jednym z ćwiczebnych Z-95, był żywo zainteresowany tym by jednak odlecieć Brzytwą. Wszyscy krzątali się przy załadunku zaopatrzenia na Quoię i pakowaniu rzeczy osobistych. Probos ustalił z Hesmit i Varrem, że będą im towarzyszyć do pierwszego celu ich podróży, kiedy już go ustalą, a następnie oboje udadzą się na Mon Calamari. Gran liczył na to, że nawiąże kontakty pośród Kalamarian. Shigar, Hesmit, Varr i C’ttaki mieli stanowić załogę Quoii, podczas gdy wszyscy pozostali, łącznie z Probosem opuszczali bazę w myśliwcach. Pozostało im czekać na wieści od Bena.
Image
Awatar użytkownika
Probos Azad
Gracz
 
Posty: 101
Rejestracja: 23 Sty 2016, o 10:26

Re: [Ord Cestus] Gniazdo Żmij.

Postprzez Mistrz Gry » 20 Mar 2016, o 19:11

Neimodianin został brutalnie pozbawiony czapki w której ukryty był nadajnik, i przesłany w głąb tuneli wewnątrz planety. Rebelianci nie mogli wiedzieć, że była to pułapka. Zaciągnęli do serca swojego buntu szpiega idealnego jakim był władający mocą obcy. Więzień nie stawiał żadnego oporu, co więcej bał się i posłusznie wykonywał polecenia strażników. Równocześnie jednak skanował, nasłuchiwał i wykradał sekrety. Co prawda szeregowi członkowie i zwykli strażnicy nie wiedzieli wszystkiego, wiedzieli jednak wystarczająco dużo. To co nie udało się dziesiątkom imperialnych agentów udało się jednemu nie w pełni przeszkolonemu mocowładnemu. Pozostało mu już tylko wrócić do swoich i przekazać zdobytą wiedzę.

-Ten Muun był wrażliwy na moc, kiedy mówił cała jaskinia aż drżała, nigdy czegoś takiego nie czułem. Nie wiem co to za czary, ale Imperium nigdy nie używało istot wrażliwych na moc. Przecież to zabronione. - Zym był wyraźnie zaskoczony wydarzeniami z jaskini. - Kimkolwiek on był jestem pewien że wyczuł że również jestem wrażliwy. To nie jest dobry znak, musimy jak najszybciej uciekać. Oni coś knują.
Krótko po spotkaniu z przywódcami Rebelii Zym dopadł wreszcie Probosa. Jestem pewien że nie zamierzają łamać postanowień układu, wyczułbym to, chyba. Ale spełnią je co do słowa na swój własny sposób.

Rzeczywiście, podczas przygotowań do opuszczenia bazy z planety doszły pierwsze informacje o reformach przeprowadzonych przez nowego gubernatora. Nie tylko otworzył on na nowo farmy ale i umożliwił robotnikom na nich pracującym dzierżawę ziemi. Co więcej każdy kto przepracuje 20 lat w służbie Imperium uzyska prawo do emerytury i możliwość wykupu wspomnianej ziemi. Informacja została przyjęta z entuzjazmem podobnie jak i wiadomość o "spontanicznym" powstaniu związków zawodowych i skróceniu tygodnia pracy. Wraz z tą ostatnią reformą spadło jednak wynagrodzenie robotników. Minimum o jedna trzecią. Nasilające się z tego powodu niepokoje zostały szybko uspokojone. Imperium w akcie dobroci umożliwiło pracę w wymiarze do 12 godzin, jednak na takie zmiany musieli zgodzić się wszyscy pracownicy. Ciężar łagodzenia starć przeniósł się na nowo powołanych związkowców. Tych samych którzy z racji sprawowanych funkcji otrzymali od Imperium całkiem spore urzędnicze pensje. Tym samym koło się zamknęło. Nie minie pół roku a Imperialni będą trzymać wszystko w garści.
- Nie o taką wolność walczyliśmy...

Wiadomość od Boba nie była dużym zaskoczeniem, nie mieli jednak większego wyboru. Odlot został już zaplanowany a pierwszym celem miała być niewielka piracka stacja na której ukryli uratowanych z łap gubernatora. Przez Azadem stało jeszcze jedno zadanie, musiał spojrzeć w oczy Reshy. Może i nie była to najlepsza pozycja wyjściowa ale nie mieli wyboru. Zerwanie paktu z imperium mogło mieć katastrofalne następstwa. No i przecież żadne z nich nie obiecywało że nigdy nie wróci na Cestus. Myśliwce były gotowe do wylotu, celem było Terrarium.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ord Cestus] Gniazdo Żmij.

Postprzez Probos Azad » 21 Mar 2016, o 21:54

Pożegnania nie trwały długo. Probos nie chciał zwlekać z odlotem, na wypadek gdyby część pilotów zmieniła zdanie w ostatniej chwili. Szczególnie dla Resty, Caiza i Jessona opuszczenie planety musiało być trudne. Byli X’Tingami, poza systemem nie mogli liczyć na spotkanie wielu przedstawicieli swojego nielicznego gatunku. Inni jak Szemi, która przeżyła piekło pustynnych obozów pracy, czy spragniony nowych wrażeń Tastano powitali pożegnanie planety z radością. Raz jeszcze uśmiechnęło się do nich szczęście, gdy umorusana smarem para Chadra-Fanów obwieściła, że udało im się zainstalować hipernapęd na ostatniej Brzytwie. Nim wystartowali Duros wytłumaczył pilotom i pozostałej części załogi, że na Terrarium mają się podawać za piratów, a jego nazywać Jednonogim Dezantim. Imię zaczerpnął z starych holoksiążek o baśniowych durosiańskich łowcach nagród. Kadok, wódz piratów, i uwolnieni jeńcy, którzy polecieli z Benem, znali ich tożsamość, ale Azad nie widział powodu, żeby poznała je cała załoga Terrarium. Wcześniej skonsultował to z Benem. Dobrych kilka minut zajęło ustalanie nowych tożsamości w eskadrze, ale wreszcie byli gotowi.

Duros zasiadł za sterami swojego myśliwca typu Supa, którego zwykł nazywać Golem. Włożył kask pilota i przygotował się do odlotu.
- Startujemy dzieciaki. – wciskając kolejne przyciski na konsoli Probos poderwał maszynę i wyleciał z hangaru. Za jego przykładem podążyło osiem Brzytw i pięć Supów. Zaraz za myśliwcami powolnie leciała Quoia. Maszyny ustawiły się w szyku. Azad odebrał meldunki od eskadry potwierdzające koordynaty.
-Ruszamy. – krótko skwitował, nie oglądając się za siebie. Kątem oka spojrzał na mały krążek z symbolem ruchu oporu, który trzymał w kokpicie, by pamiętać dla kogo walczy. Będzie musiał się go pozbyć. Zrobił to co mógł dla Cestusa. Teraz musiał zmierzyć się z resztą galaktyki. Na początek z Reshą i Kershem. Spodziewał się, że będą mieć dla niego kilka gorzkich słów, po utracie swoich załóg. Ryzyko zawodowe, pomyślał. Kokpit myśliwca rozświetliły białe i błękitne smugi.

Image
Image
Awatar użytkownika
Probos Azad
Gracz
 
Posty: 101
Rejestracja: 23 Sty 2016, o 10:26


Wróć do Archiwum