Content

Archiwum

[Taris] Gdy myśliwy jest zwierzyną

Re: [Taris] Gdy myśliwy jest zwierzyną

Postprzez Nantel Grimisdal » 10 Maj 2017, o 00:44

Nantel ocknął się chwilę po tym, jak zemdlał z wysiłku, który próbował podjąć. Skierował swoje zamglone spojrzenie na dziewczynę leżącą przed nim. Żyła. Odetchnął z ulgą, mając świadomość, że się udało. Kiedy jednak zaczął rozglądać się wokół, cała ulga i radość natychmiast zniknęły a zastąpił je strach i rozpacz. Nantel widząc martwe ciało Vimy, leżące pod ścianą niemal rzucił się na ziemię z rozpaczy. Dopiero teraz zrozumiał. A właściwie nic nie rozumiał. Próbował zrobić coś, czego nie pojmuje, to nie on uratował dziewczynę, a Vima poświęciała się, by go wyręczyć. oddała swoje życie, by ich chronić, bo on w swej pysze próbował coś zrobić. Właściwie co próbował? nic już nie rozumiał. jeszcze przed chwilą był niemal pewny, że uchwycił choć trochę niuansów tej całej Mocy, a teraz okazywało się, że nie, że to wszystko złudzenie, którym się karmił. Walczył dalej sam ze sobą, a to, co wydawało mu się, ze dobrze robi, przyniosło tylko śmierć i smutek, bo on zbyt uwierzył w siebie. Vima zginęła, bo on jak skończony idiota w swojej pysze myślał, że coś potrafi. Energia i chęć walki uleciały z niego w jednej chwili. Pełna fala zmęczenia uderzyła po raz kolejny, a uczucie rezygnacji coraz mocniej pukało do drzwi.

Chyba tylko podświadomym instynktem przetrwania stwierdził, że nie ma co leżeć na podłodze i trzeba iść dalej. Tylko dokąd? Przygnębienie i zmęczenie odbierały już ochotę na jeszcze jedną walkę o życie. Czuł żal i smutek, ale nie wiedział, jak z nimi teraz walczyć. Resztką sił, która pochodziła z myśli, że Nadia przeżyła i chociaż to im się udało, podniósł się z kolan i podszedł do jednego z ciał szturmowców żeby wziąć jego karabin. Zwrócił się zbolałym wzrokiem w stronę droida.

- Bzhydack, pomóż wstać Nadii i wydostań nas stąd. Proszę.
Image

Piękno tkwi w oku patrzącego. Strach też...
00
+++++ ++++
Awatar użytkownika
Nantel Grimisdal
Mistrz Gry
 
Posty: 538
Rejestracja: 26 Kwi 2016, o 19:55
Miejscowość: Koszalin

Re: [Taris] Gdy myśliwy jest zwierzyną

Postprzez BZHYDACK » 10 Maj 2017, o 23:01

Rzecz jasna, szturmowcy nie stanowili dla Bzhydacka zagrożenia, musiał ich wyeliminować jak najszybciej bo zagrażali białkowym towarzyszom droida. Potrwało to zaledwie parę chwil, po czym Bzhydack przechwycił blaster klęczącej dziewczyny. Receptory maszyny zarejestrowały też siłową barierę, która powstrzymała strzał. Dziewczyna roztrzęsiona upadła na ziemię. Droid rozejrzał się wokół, analizując sytuację.
Jego maskowanie nie wytrzymało naprężeń związanych z przedzieraniem się przez tereny opanowane przez rakghoule. Rozsypało się, akurat wtedy, gdy wkraczali na tereny gdzie będzie potrzebne. Możliwe jednak, że w warunkach plagi rakghouli nikt nie będzie zajmował się jednym droidem. Tak czy inaczej, nastąpiły komplikacje.
Wzrok droida padł na ciało leżące nieopodal wejścia, skan nie wykazał funkcji życiowych. Kolejna komplikacja. Mistrzyni Vima zmarła, wyczerpana ucieczką i być może użyciem Mocy. Co za tym idzie, zniknął również cel pobytu Bzhydacka na Taris, jego misja zakończyła się niepowodzeniem. Teraz priorytetem było wydostać się z planety. Skoro nie udało się z mistrzynią, to chociaż niewyszkolonego mocowładnego przyprowadzi.
Bzhydack podszedł do dziewczyny i delikatnie postawił ją na nogi, po czym wsunął jej w ręce jej własny blaster.
- Tylko nie kieruj go w siebie, są jeszcze szturmowcy do zabicia.
Po tych słowach Bzhydack zmienił zasilacz w karabinie, sprawdził poziom energii i skierował się w kierunku skąd nadchodzili szturmowcy. Uruchomił też nasłuch szerokopasmowy, chciał dowiedzieć się jak najwięcej o tym co się działo wokół. EV również przeładował broń. Skanował.
Awatar użytkownika
BZHYDACK
Gracz
 
Posty: 320
Rejestracja: 18 Sty 2016, o 12:29

Re: [Taris] Gdy myśliwy jest zwierzyną

Postprzez Mistrz Gry » 13 Maj 2017, o 21:37

Droid morderca ruszył szybko ku wyjściu z alejki, masakrując po drodze kolejną czwórkę szturmowców. Nie stanowili wyzwania tak długo jak długo to on miał inicjatywę. Zbliżył się do ulicy i musiał szukać schronienia powstrzymany nawałnicą boltów. Dwóch ostatnich członków drużyny pościgowej pilnowało wyjścia. Przebicie się przez nich we frontalnym ataku będzie bardzo bardzo trudne.

Nantel wspierany przez EV szedł noga za nogą w kierunku wyjścia, z drugiej strony maszyny maszerowała Nadia trzymając w opuszczonej dłoni blaster. W głowie mężczyzny szalało stado dzikich bestii. Myśli kłębiły się biły i pożerały nawzajem. Co się stało, jak, dlaczego. Nie potrafił sobie tego wytłumaczyć. Do tego nieopatrznie dotknął dłoni Nadii. Poczuł wtedy przypływ energii wiary, chęci życia. Ona ona w jakiś sposób była mu przeznaczona. Wiedział to. Nie był w stanie tego wytłumaczyć ale wiedział.

Rozmyślanie przerwała potężna eksplozja za plecami. Drzwi od pomieszczenia wyrżnęły z dużą siłą w betonową ścianę powoli wracając na miejsce. Najwyraźniej pułapka EV zadziałała, zniszczeniu uległa znaczna część szybu windy jak i wejście do niej. z tyłu słychać było wściekłe ryki bestii. Mieli coraz mniej czasu na ucieczkę.

Kanonada blokujących wyjście szturmowców nagle ucichła, a nieomylne fotoreceptory droida szybko wykryły jej przyczynę. Obaj szturmowcy padli martwi a przy wejściu do alejki zatrzymał się gwałtownie ścigacz pilotowany przez Twi'lekankę. Z maszyny wyskoczyła średniego wzrostu kobieta, miała szczupłe, niezbyt umięśnione ciało o oliwkowo-zielonej barwie. Ubrana była w strój zdradzający zawód pilota. Droid przyjrzał się jej twarzy. Posiada typowe dla jej rasy głowoogony – lekku, wyrastające z jej czaszki, przewiązane skórzaną tasiemką. Posiada wydatne kości policzkowe oraz drobne, choć pełne usta. Spostrzegła lezących na ziemi szturmowców zabitych przez BZHYDACKA i krzyknęła głośno w głąb uliczki.
-NADIA!!
- K’avel?! AVA!!
- Znasz ją?
- Tak to moja przyjaciółka, jest pilotem ma statek...

Nadia najwyraźniej ugryzła się w język, to że ten dziwny mężczyzna jej pomógł nie oznaczało jeszcze, że on i jego dwa droidy mają dobre zamiary.
- Idę po ciebie!
- Uważaj nie jestem sama!!

Było za późno, Twi'lekanka mierzyła z blastera prosto między receptory EV, zaś Nadia celowała w Bzydhacka który z kolei miał czysty strzał do nieosłoniętej niczym K'avel. Jedynym nie uważanym za zagrożenie osobnikiem był Nantel. Sytuacja wydawała się być patowa, mimo że procesory droidów wskazywały przeszło 70% pewność na zwycięstwo.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Taris] Gdy myśliwy jest zwierzyną

Postprzez Nantel Grimisdal » 16 Maj 2017, o 22:22

Nantel szedł pogrążony w myślach, kiedy z głębokiego zamyślenia wyrwało go najpierw dziwne uczucie, jakiego doświadczył po dotknięciu Nadii, a potem gwałtowna eksplozja z szybu windy. Jednak dopiero pojawienie się twi'lekanki w pełni przywróciło go do rzeczywistości. Nie namyślając się wiele skorzystał z faktu, że nikt nie zwrócił na niego większej uwagi i wskoczył pomiędzy Bzhydacka i nowoprzybyłą, starając się zasłonić ich przed wzajemnym ostrzelaniem się. Reakcji znajomej Nadii nie było się co dziwić. Sam pewnie zrobiłby podobnie, gdyby zobaczył droida- zabójcę wyłaniającego się ze strzelaniny i prowadzącego jego znajomych.

- Czekajcie! Jesteśmy po tej samej stronie! To znaczy... też chcemy się stąd tylko wydostać. Pomogliśmy Nadii przed chwilą w uliczce. My... - Nantel urwał na chwilę przypominając sobie wciąż jeszcze świeży obraz upadającej na ziemię Vimy. Fakt, że okupiła życiem jego błędy nie przestawał boleć. Otrząsnął się jednak. Nie zamierzał pozwolić jego towarzyszom powybijać siebie nawzajem. Dość już było na dziś niepotrzebnej śmierci.

- Nadia - zwrócił się w stronę dziewczyny. - Zaufaj nam proszę. Nie zrobimy wam nic złego. Tak jak wy walczymy z Imperialnymi żeby stąd uciec. I musimy się pośpieszyć, bo z Podmiasta nadciąga fala jeszcze gorszych bestii. Za dużo do tłumaczenia na teraz. Najważniejsze jest to, że możemy sobie pomóc i razem stąd uciec. - Spojrzał jej w oczy, jednocześnie starając się, by jego głos przekazał jak najlepiej te szczere uczucia, które czuł i uspokoił dziewczynę. - Proszę, zaufaj mi Nadia.
Image

Piękno tkwi w oku patrzącego. Strach też...
00
+++++ ++++
Awatar użytkownika
Nantel Grimisdal
Mistrz Gry
 
Posty: 538
Rejestracja: 26 Kwi 2016, o 19:55
Miejscowość: Koszalin

Re: [Taris] Gdy myśliwy jest zwierzyną

Postprzez BZHYDACK » 17 Maj 2017, o 21:24

Gdy droid ruszył alejką, blasterowe bolty zmusiły go do ukrycia. Dwójka szturmowców, ostatni z oddziału który teraz leżał pokotem na ziemi, miała czas przygotować się na nadciągające zagrożenie. Bzhydack mógłby ich zabić, i nawet prawdopodobnie bez uszkodzeń, ale szturmowcy zasypywali całą alejkę takim gradem ognia, że stanowiło to niebezpieczeństwo dla Nantela i dziewczyny. W każdym razie, droid liczył się z tym że zbierze kilka boltów - ale beskar powinien wytrzymać. Z tyłu rozległa się eksplozja, to rakghoule zdetonowały miny.
Bzhydack załadował granatnik i wychylił się, by wymierzyć, gdy szturmowcy przestali strzelać. Procesor przetworzył dane - szturmowcy nie żyli, zastrzeleni przez twi'lekankę. Obca krzyknęła wgłąb uliczki, a dziewczyna jej odpowiedziała, widocznie się znały. Po czym, gdy tylko towarzysze Bzhydacka wyłonili się z alejki, twi'lekanka wymierzyła do EV, a Nadia - do niego. Reakcją droida było oczywiście wzięcie na cel obcej, gdy Nantel postanowił załagodzić sytuację. I dobrze, bo jeśli rzeczywiście ta K'avel dysponowała statkiem, to mogła być bardzo użyteczna i Bzhydack nie byłby zadowolony gdyby ją musiał zabić. Nadią się nie przejmował, beskar bez problemu zatrzyma strzał z jej lekkiego blastera, poza tym EV był zbyt blisko niej. Receptor Bzhydacka od razu spostrzegł delikatną zieloną poświatę pola siłowego, które towarzysz włączył na widok wymierzonego w niego blastera.
- Nie radziłbym rozpoczynać walki. Nic nie zyskacie, próbując nas zniszczyć, a prawdopodobnie same zginiecie.
Bzhydack zwrócił się również do EV przez połączenie:
- Wezwij myśliwiec. Musi być w pobliżu, gdy będziemy się ewakuować.
Awatar użytkownika
BZHYDACK
Gracz
 
Posty: 320
Rejestracja: 18 Sty 2016, o 12:29

Re: [Taris] Gdy myśliwy jest zwierzyną

Postprzez Mistrz Gry » 20 Maj 2017, o 19:59

Sytuacja była patowa, z lekkim wskazaniem na droidy, w końcu je łatwiej naprawić. Nadia z jakiegoś powodu czuła, że Nantel nie jest wrogiem. Ufała mu w końcu uratował ją od pewnej śmierci. Nadia opuściła blaster.
- Opuść broń, Ava proszę. Oni nie są wrogami
- skąd wiesz
- uratowali mnie
- mogą być szpiegami.
- Jak każdy.
- Dobrze.

Zielonoskóra opuściła blaster, a droidy zrobiły to samo. Broń znalazła się na powrót w kaburze przy krągłym biodrze kobiety. Podeszła i przejęła z rąk Nantela Ninę.
- Chodźcie szybko, zaraz zaroi się tu od Szturmowców. Nie wiem jak wy, ale my musimy opuścić planetę, Mój Kurier jest na lądowisku 57h. Dotrzemy tam w piętnaście minut. Bierz swoje droidy chłopcze.

Axe odpowiedział na wezwanie, wskazane przez Twi'lekankę lądowisko było dość daleko dlatego też czekała ich podróż przez dolne miasto. Siedząc w speederze nietypowa drużyna miała chwilę czasu żeby się poznać. Ava prowadziła, obok niej siedział EV starając się nie epatować wielkim blasterem. Na tylnych siedzeniach siedzieli Nantel i Nina oraz BZHYDACK robiący teraz za strzelca pokładowego. Kilka chwil po tym jak ruszyli w dolnym mieście się zakotłowało. Zawyły syreny alarmowe, przerażeni mieszkańcy nie wiedzieli co się dzieje. Do momentu odpalenia najbliższego Holoterminala. Wiadomości nakazywały pozostać w domu do momentu opanowania sytuacji przez imperialny garnizon. Dolne miasto zostało zaatakowane przez bliżej nie znanych napastników z podmiasta. Ścigacz błyskawicznie skręcił wymijając prawie dwumetrowego potwora rozszarpującego jakąś ofiarę na środku ulicy. W kierunku kosmoportu leciało coraz więcej pojazdów. W końcu utknęli w olbrzymim korku na kilometr do ladowiska. Axe zameldował gotowość do lądowania. Nie to było najistotniejsze. daleko z tyłu słychać było wrzaski i przeraźliwe ryki, towarzyszyły im sporadyczne strzały.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Taris] Gdy myśliwy jest zwierzyną

Postprzez BZHYDACK » 21 Maj 2017, o 21:58

- Nie jesteśmy "jego" droidami. Pomagamy mu, ale nie należymy do niego.- Bzhydack poczuł się w obowiązku odpowiedzieć twi'lekance, gdy cała drużyna umieściła się w speederze.
- Jestem BX-008Y8813K, w pełni autonomiczna i będąca podmiotem prawnym istota niebiałkowa. Wykonywałem tu misję, która niestety zakończyła się niepowodzeniem. - Bzhydack wymierzył i zestrzelił jednego Rakghoula, a potem następnego i kolejnego. Rola strzelca była dla niego odpowiednia, szerokie pole widzenia i zaawansowane systemy celownicze pozwalały szybko i sprawnie namierzać cele. Speeder mknął najpierw wąskimi uliczkami, potem zaś szerszymi, kierując się do lądowisk, aż utknął w korku. Wszyscy zmierzali w kierunku lądowisk, po prostu uciekali przed plagą. Bzhydack stwierdził, że to może być użyteczne.
- EV, masz mocniejszy nadajnik. Pośrednicz.
I Bzhydack nadał wiadomość do wszystkich odbiorników w okolicy i na wiele kont przez Holonet. Wiadomość prostą: "Do wszystkich! Plaga Rakghouli powróciła z całą siłą!" ale z dołączonym wirusem, który po jej odebraniu wysyłał ją dalej, do następnych komputerów i odbiorników. Obliczenia droida wskazywały na znaczne prawdopodobieństwo wywołania paniki, chciał sprawić by dużo ludzi chciało uciec z planety - a co za tym idzie, by wiele statków nagle chciało opuścić system. A w tłumie łatwiej umknąć.
Speeder powoli zmierzał w kierunku lądowiska, sensory droida wskazywały jednak, że mogą nie zdążyć na czas, zanim zaroi się tu od potworów. Dodatkowo, problemem mogły być patrole szturmowców. Bzhydack widział kilka oddziałów w białych zbrojach, na szczęście dla nich jednak biegli oni zazwyczaj w kierunku wyjść z Podmiasta, by walczyć z nadciągającymi monstrami. Nie przeszkadzał im, w końcu mogli nie co opóźnić plagę, za to wyskoczył ze speedera. W korku piesi poruszać się będą szybciej.
- Wyskakujcie! Szybciej będzie pieszo. - krzyknął i wyciągnął z maszyny najpierw Nantela a potem Nadię. EV i Twi-lekanka wyskoczyli sprawnie, po czym cała grupka pobiegła w kierunku już niedalekiego lądowiska. Bzhydack w biegu odstrzelił jeszcze kilka Rakghouli, które zaczynały już się pojawiać w okolicy.
"Axe" sygnalizował gotowość do lądowania. Elektroniczny mózg już skomunikował się z wieżą kontrolną, uzyskując pozwolenie na lądowanie. Myśliwiec teraz wyszukał lądowisko i wylądował z gracją obok kurierskiego Shooting Stara. Nie mogli lepiej trafić, kuriery były bardzo szybkie. W porównaniu do tego statku "Axe", stuletni PORAX-38 wydawał się być zabytkiem, ale Bzhydack wiedział, że po licznych modyfikacjach ta maszyna przewyższa niejeden nowoczesny myśliwiec.
- Tym latasz? - K'avel pokręciła głową z niedowierzaniem, pytanie skierowała do Nantela.
- MY latamy. I mamy na koncie wiele wygranych starć. - odparł Bzhydack wskazując na siebie i EV.
- "Axe" nie ma systemów podtrzymywania życia, więc mogę latać nim tylko ja i EV. Nantel, musisz zatem lecieć z Nadią. Będziemy was osłaniać, jeśli to będzie konieczne, choć wolałbym, żeby nie było, oficjalnie nie mam zatargu z Imperium. Proponuję, byśmy po ucieczce z planety udali się do systemu Gargon, gdzie będę mógł skontaktować się z moim pracodawcą. On powinien wiedzieć, gdzie można ukryć dwójkę mocowładnych
To stwierdzenie było domysłem, Bzhydack nie był pewien czy Nadia też jest w taki sposób utalentowana. Intensywność, z jaką szturmowcy ją ścigali, świadczyła za tym, choć z drugiej strony imperialni żołnierze mają rozkaz strzelać, by zabić, jeśli spotkają mocowładnego.
EV już wsiadł do myśliwca. Maszyna była gotowa, nie wygasiła silników. Bzhydack wepchnął delikatnie Nantela na pokład Shooting Stara, po czym wskoczył do kabiny "Axe'a". Usiadł z tyłu i podłączył się do terminalu. Teraz dwa droidy i elektroniczny mózg myśliwca tworzyły sprzężenie znacznie podnoszące ich wydajność. Ten tandem łączył refleks, precyzję i zdolność do improwizacji BX z potężną bazą danych manewrów i umiejętnościami pilotażowymi EV, spotęgowane przez wyczucie maszyny i otoczenia komputera pokładowego. W tym trybie "Axe" był dla złączonych droidów nowym ciałem.
Myśliwiec wzniósł się w górę.
Awatar użytkownika
BZHYDACK
Gracz
 
Posty: 320
Rejestracja: 18 Sty 2016, o 12:29

Re: [Taris] Gdy myśliwy jest zwierzyną

Postprzez Nantel Grimisdal » 1 Cze 2017, o 06:53

Wskakując do speedera Nantel jeszcze tylko obejrzał się za siebie, kierując wzrok na zawalone przejście. Wydawało się zabezpieczone, przynajmniej chwilowo, ale w momencie, kiedy pojazd ruszył wokół zaczęły rozlegać się krzyki przerażonych i umierających ludzi. Te przeklęte bestie zaczęły wydostawać się znacznie szybciej, niż przypuszczali. Za każdym razem kiedy rozlegał się krzyk, Nantela przechodził dreszcz, a gdzieś w głębi wyobraźni widział właśnie rozszarpywaną istotę. Głos Bzhydacka pośpieszający go i droid wyciągający go z pojazdu pozwoliły trochę otrząsnąć się z tego wrażenia i zwrócić większą uwagę na okolicę.

Kiedy biegli pieszo do kosmoportu wszędzie wokół widać już było pierwsze oznaki paniki, czy to wywołane bezpośrednim pojawieniem się bestii czy wiadomością droidów. Tłum istot robił się coraz większy i nawet pieszo zaczęli mieć problemy z przedostawaniem się przez kolejne metry dzielące ich od statków. Nawet uzbrojony po zęby droid był ignorowany przez panikujący tłum. Być może też ludzie widząc uzbrojoną grupkę brali ich też za jakiś najemników i zbytnio się nie przejmowali. Imperialni też na szczęście byli zajęci bestiami i nie interesowali się nimi.

Po kilku minutach dobiegli w końcu do lądowiska. Zatrzymali się przed kurierem, dość ekstrawagancko oznaczonym przy otwierającej się właśnie klapie nazwą Shooting Star. Znał trochę ten model, chociaż części do niego sprzedawał tylko raz. Wspomnienie warsztatu wydawało się teraz tak odległe, a codzienne problemy były niczym raj przy kłopotach, w jakich się teraz znajdowali. Nie mając jednak czasu na wspomnienia Nantel przyjrzał się statkowi, podczas gdy droid tłumaczył swój plan i rozdzielał załogi. Kurier wydawał się dużo nowszy niż myśliwiec droidów, ale oko mechanika dość łatwo wypatrzyło, że mimo "młodzieńczych lat" statku, jest on dość mocno sfatygowany jak na swój wiek. Pasowało to do jego właścicielki. Nie było niczym zaskakującym, że osoby ścigane przez Imperium miały ciężkie życie i pewnie niejedną bitwę ten statek już przetrwał. Kiedy wbiegli do środka, kobiety chwyciły się za stery i odpalanie silników statku. Wykorzystując ten moment rozejrzał się i po wnętrzu maszyny i jego podejrzenia, co do ilości bitew i przełamywanych blokad przez statek potwierdziły się.

W środku panował lekki bałagan. Przy otwartej jednej z klap w podłodze widać było skrzynkę z narzędziami i nagromadzone trochę sprzętu do jakiejś niedokończonej naprawy. Na ścianach kadłuba od środka widać było ślady po naprawach i łataniu. Z miejsca, w którym stał widać też było niedziałające światła w jednej z sekcji statku. Miał tylko nadzieję, że silniki i maszynownia są w pełni sprawne, bo teraz one były najważniejsze. Dołączył do Nadii i twi'lekanki w kokpicie. Dziewczyny uwijały się jak w ukropie i już po chwili statek zawibrował, podnosząc się z lądowiska. Nie chcąc stać jak kołek Nantel myślał, jak zagadnąć kapitan statku i przydać się na coś. nie było czasu na przegląd tego wszystkiego, liczył więc, że właścicielka lepiej zna swój statek.

- Może się na coś przydam? Nadia? Jak wam pomóc? - przy tych słowach przemknęła mu przez głowę myśl, że do tej pory nawet im się nie przedstawił, a za chwilę od umiejętności ich wszystkich będzie zależało jego i ich życie.
Image

Piękno tkwi w oku patrzącego. Strach też...
00
+++++ ++++
Awatar użytkownika
Nantel Grimisdal
Mistrz Gry
 
Posty: 538
Rejestracja: 26 Kwi 2016, o 19:55
Miejscowość: Koszalin

Re: [Taris] Gdy myśliwy jest zwierzyną

Postprzez Mistrz Gry » 9 Cze 2017, o 18:06

Eskortowany przez myśliwiec frachtowiec był jednym z setek pospiesznie opuszczających planetę statków. Imperialne siły porządkowe stacjonujące na orbicie robiły co mogły, by powstrzymać masowy exodus. Najróżniejsze jednostki począwszy od jedno czy dwu miejscowych myśliwców, a na olbrzymich wypełnionych towarami frachtowcach skończywszy oddalały się od planety. W przestrzeni zaczęło się robić ciasno. Wśród maszyn uwijały się niewielkie myśliwce TIE. Zapędzając do kontroli kolejne jednostki. Nie było to jednak łatwe zadanie. Niejeden z opuszczających planetę pilotów czy frachtowców nie marzył o spotkaniu się z siłami imperium. Do tych jednostek należała pilotowana przez Twi’llekankę 542.

Ava błyskawicznie zajęła miejsce w fotelu pilota, pozostawiając Nadię i Nantela w części pasażerskiej pojazdu. Gdy za iluminatorami przemknął Porax, pilotka poderwała gwiazdę do góry. Lekko trzęsło podczas przechodzenia przez atmosferę, lecz już po chwili lot się uspokoił, a dwójka młodych ludzi miała chwilę dla siebie. Nantel skupił się na jednostce. Shooting Star nie wyglądał najlepiej i mechanik był pewien, że zdoła się przydać. Tu i ówdzie widać było ślady przeprowadzanych na prędce napraw. Rozrzucone narzędzia oraz części nie wróżyły najlepiej. Z zewnątrz statek nie wyglądał aż tak źle, jednak w środku… Zaskoczyła go kontrastująca z wyglądem maszyny równa praca silników. Kompensatory również musiały świetnie dawać sobie radę. Widocznie nie wszystko na pokładzie było takie na jakie wyglądało. Przedarł się więc do kokpitu, jednak jego oferta pomocy nie została zbyt dobrze przyjęta

-Idź do tyłu i nie przeszkadzaj, najlepiej niczego nie dotykaj. Nadii w szczególności
Ava!! Potrafię o siebie zadbać!
- I dobrze, jak by czegoś próbował to go zastrzel.
- Nie będę niczego próbował.


Mimo solennej obietnicy ciężko było nie próbować. Młody mechanik spoglądał w bezdenne oczy siedzącej naprzeciw niego dziewczyny. Czuł całym sobą że ona jest mu przeznaczona. Jego wybranka spoglądała zaś skromnie na trzymany w dłoniach blaster, którym to w razie problemów miała się bronić. Zagryzła lekko usta zerkając raz po raz na chłopaka. Kiedy ich spojrzenia się spotkały spłoniła się niczym młódka. W końcu zdecydowała się przełamać niezręczne milczenie.
- Wiesz kim jestem natomiast ja nie wiem nic o tobie. Kim jesteś, jak mnie znalazłeś nic…
- Nadiu… jestem Nantel Grimisdal i jestem…

Nie skończył. Dziewczyna uścisnęła wyciągniętą dłoń.
I wszystko przestało mieć znaczenie.

Potężna wizja nawiedziła umysł mężczyzny, w ułamku sekundy przeniósł się o całe lata. Widział obrazy, a raczej zatrzymane klatki ze zdarzeń które dopiero mogły mieć miejsce. Życie i śmierć. Miłość i nienawiść, lecz przede wszystkim Ona. Widział ją biegnącą w sukience po kwiecistej łące. Czuł jej oddech na plecach, dotyk. Słyszał krzyk i ból, i rozpacz. Widział okręty walczące w blasku gasnącego słońca gdzieś na skraju galaktyki. Patrzył na nią siedzącą w skupieniu na pokładzie jednego z okrętów, trzymała go za ręce a spod jej powiek płynęły łzy. Był odpowiedzialny za to co się stanie, wiedział że od jego wyboru zależeć będzie nie tylko jego życie ale i losy setek jeśli nie milionów istot. Poczuł śmierć. Zobaczył kobietę, idącą w sukience w kwiatki, korytarzami jakiejś stacji czy budynku. Krzyk Nadii błagał go żeby został, lecz on musiał stawić jej czoła. Spojrzała na niego Wizja urwała się gwałtownie. Otworzył oczy, stojąca przed nim dziewczyna nie wyglądała jakby stało się coś nadzwyczajnego. Nie czuła tego co on? Nie rozumiał co się stało. Ani jak, a dziewczyna najwyraźniej czekała na dalszy ciąg wypowiedzi.

***

Droidy leciały tuż obok frachtowca, zwrotność obu jednostek umożliwiła im szybkie przemknięcie się przez kolejkę oczekujących większych jednostek, nagle w komunikatorach zabrzmiał głos.
<skrr>Wyłączcie silniki i przygotujcie się do kontroli. Skanowanie rozpocznie się za minutę. Wszelki opór jest bezcelowy.<skrr>
- No blaszaki, my dajemy w długą, wasza decyzja czy lecicie z nami pierwszy skon na koordynaty 786,44,432, będę czekać godzinę powodzenia.
Ava najwyraźniej nie zamierzała poddać się skanowaniu.

Kurier przyspieszył gwałtownie ciągnąc za sobą piękną smugę silników jonowych. Przyspieszenie jednostki musiało zrobić wrażenie nie tylko na pilotach TIE którzy nieco ospale rzucili się w pościg, ale i na sąsiednich jednostkach które skuszone przykładem również zaczęły wyrywać się do przodu. Nagle na ogólnodostępnym kanale rozległ się przeraźliwy krzyk.
- Na pokładzie byli zarażeni mordują nas!!!
- Zniszczyć zakażoną jednostkę



Imperialny niszczyciel otworzył ogień do stojących w kolejce jednostek. Trafione frachtowce niemal natychmiast zostały zdezintegrowane. Mimo że uderzenie było precyzyjne i wykonane z iście imperialną precyzją. Panika która wybuchła zaraz potem przerodziła się w bitwę uciekających z planety jednostek stoczoną z Imperialną Flotą. Chaos który potem zapanował w przestrzeni przejdzie do historii pod nazwa „Wielkiej ucieczki” Przerażone załogi frachtowców walczyły między sobą próbując zająć pozycje umożliwiające skok, Imperium zaczęło strzelać do wszystkich, część jednostek odpowiedziała ogniem, nikt już niczego nie kontrolował.


Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Taris] Gdy myśliwy jest zwierzyną

Postprzez BZHYDACK » 10 Cze 2017, o 18:07

Start przebiegł bez żadnych problemów. Gdyby Bzhydack był białkowcem, prawdopodobnie odczułby dumę z tego, że jego myśliwiec mimo wieku stu lat nadal jest sprawny i działa bez zarzutu. Nawet jako droid odczuwał coś w tym rodzaju, gdy był podłączony do systemów statku i czuł każdą jego śrubkę i każdy przewód. Ta blaszana skorupa to nie była po prostu maszyna jakich wiele, to było drugie ciało dla połączonych jaźni Bzhydacka i EV, ciało które miało własną inteligencję łączącą się z nimi, przenikającą i spajającą elektroniczne mózgi. Bzhydack widział przestrzeń wokół swoimi oczami, oczami EV oraz czuł skanerami, sensorami, czujnikami i systemami wykrywania myśliwca.
Wokół setki statków leciały korytarzami powietrznymi oraz poza nimi, by jak najszybciej wydostać się z planety. Myśliwce TIE uwijały się między nimi chcąc zapędzić je do kontroli, z marnym jednak skutkiem. Wielu pilotów nie miało ochoty na jakąkolwiek konfrontację z Imperium. Należała do nich poznana niedawno Twi-Lekanka, K'Avel. Jej Shooting Star nagle przyspieszył, kilkoma gwałtownymi zwrotami minął zaskoczone frachtowce i wskoczył w nadprzestrzeń. Na szczęście wcześniej Ava wysłała im koordynaty skoku.
Bzhydack spokojnie poddał się skanowaniu. Nie miał powodów do obaw, przecież nie transportował zakażonych. W ogóle nie było na pokładzie nic żywego. Po chwili wokół rozpętało się prawdziwe pandemonium, gdy okazało się że na jednym ze statków rozpanoszyła się zaraza. Niszczyciel otworzył ogień, by zniszczyć jednostkę, a choć strzelał precyzyjnie, to jednak trafił też inne. Część frachtowców się rozpierzchła, część zaś wzięła na cel myśliwce, niszczyciel próbował jeszcze wszystkich utrzymać w ryzach, strzelając na oślep...
Droidy nie czekały na dalszy rozwój wypadków. Myśliwiec przyspieszył, z gracją mijając kilka frachtowców. Silniki jonowe rozbłysły, gdy maszyna przelatywała przez tłum statków mijając je zaledwie o metry i gwałtownymi manewrami odnajdywała drogę. Ten konkretny PORAX był bardzo zwrotny, a oprócz tego miał olbrzymie przyspieszenie, co pozwalało mu dokonywać wręcz niemożliwych manewrów, tym bardziej że piloci byli niewrażliwi na przeciążenia. Prędkość obliczeń połączonych komputerów pozwoliła również na szybsze niż u innych przeliczenie parametrów skoku.
Myśliwiec znalazł się w punkcie skoku już z wbitymi koordynatami iw skoczył w nadprzestrzeń, zostawiając za sobą rzesze statków walczących o możliwość ucieczki z planety. Celem droidów były koordynaty posłane przez Twi-lekankę z Shooting Stara.
A Taris pogrążało się w Chaosie.
Awatar użytkownika
BZHYDACK
Gracz
 
Posty: 320
Rejestracja: 18 Sty 2016, o 12:29

Re: [Taris] Gdy myśliwy jest zwierzyną

Postprzez Nantel Grimisdal » 22 Cze 2017, o 06:59

Lot w nadprzestrzeni podczas pierwszego skoku trwał ledwie chwilę, a przynajmniej tak wydawało się Nantelowi pod wpływem takiej ilości przeżyć. W każdym razie twi'lekanka pilotująca statek bardzo mądrze wybrała niedalekie miejsce skoku, pozwalając by w chaosie panującym wokół Taris, komputer pokładowy bardzo szybko dokonał niezbędnych obliczeń. Tym sposobem z chaosu bitwy, a raczej masakry, jaka zapanowała wokół jeszcze do niedawna spokojnej planety, w kilka minut przenieśli się w ciszę pustej przestrzeni kosmicznej.
- Jesteśmy kilka układów od Taris. Przy tym chaosie nie ma szans, żeby nas tutaj szukali. Czekamy godzinę na twoje blaszaki i spadamy. - K'Avel wkroczyła do części statku, w której siedział wraz z Nadią.
Nantel spojrzał się na twi'lekankę, zaraz potem rzucając nieśmiałe spojrzenie w stronę siedzącej przed nim dziewczyny. W głowie miał jeszcze obrazy ostatniej wizji i musiał dać sobie chwilę, by pozbierać myśli i opanować emocje. Wyczekujący na odpowiedź wzrok Nadii jednak go zachęcił.
- Chyba jestem wam winny wyjaśnienia, szczególnie tobie Nadio... - zaczął dość nieśmiale, zacinając się jeszcze na chwilę. - Jestem Nantel. Nantel Grimisdal. Byłem zwykłym mechanikiem na Dolnym Taris, aż tu nagle wpadł jeden z tych blaszaków i jakoś to wszystko się tak potoczyło. Znaczy się, pomogłem mu, bo był uszkodzony, ale to mój szef dał mi znać, że powinienem uciekać. Nie wiem, skąd wiedział, że Imperialni przyjdą do warsztatu, ale zabrałem się z Bzhydackiem, tym droidem. Przedzieranie się w pojedynkę przez miasto wydawało mi się gorszą opcją.
W tym miejscu Nantel przerwał na chwilę. Myślami zawędrował do insygniów republikańskiego oficera, które znalazł w paczce swojego szefa. Nie wiedział nawet, co się z nim teraz dzieje, chociaż miał nadzieję, że przetrwał i obławę żołnierzy i koszmar rakghuli na Taris. Sądząc po tym, kim był naprawdę, potrafił o siebie zadbać. Być może jeszcze kiedyś będzie miał okazję go spotkać.
- Dalej uciekałem już z Bzhydackiem aż do siedziby Ghuli. Taki lokalny gang. - kontynuował. - Tam próbowaliśmy uciec razem z piratami, ale zestrzelili nasz statek i rozbiliśmy się w Podmieście. Po kilku dniach pojawiły się te bestie i zaczęliśmy uciekać. To by było chyba na tyle.
Dziewczyny patrzyły chwilę na niego, po czym pierwsza odezwała się K'Aval.
- No dobrze, ale nadal nie powiedziałeś nam, skąd o nas wiedziałeś i jak się w ogóle tam pojawiłeś. Co ukrywasz? Może jesteś jakimś szpiegiem?
Ton twi'lekanki wyraźnie wskazywał, że nie została jeszcze udobruchana odpowiedziami Nantela. Przy ostatnich słowach, dla podkreślenia swoich wątpliwości, położyła rękę na blasterze, który cały czas miała przy pasie. Nantel cofnął się zmieszany i zaczął gorączkowo myśleć. Czy powinien im powiedzieć? Z tego, co wiedział, to każdy mógł zdradzić i sprzedać Imperium albo łowcom nagród takich jak on, nawet jeśli początkowo wydawał się przyjazny. Biorąc pod uwagę niepewne nastawienie twi'lekanki tym bardziej nachodziły go wątpliwości. Ale była przecież Nadia. Widział ją w swojej wizji, próbował ją ratować na Taris. Tam dziewczyny mu zaufały, może on też jednak powinien? Może powinien zaryzykować? Postanowił to zrobić, uznał, że kłamstwo na pewno by nie pomogło.
- Znalazłem was, bo was widziałem. W swojej wizji. Widziałem, jak Nadia potrzebuje pomocy i próbowałem ją ratować. Jestem użytkownikiem Mocy, tak przynajmniej twierdził ten droid, Bzhydack...

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Image

Piękno tkwi w oku patrzącego. Strach też...
00
+++++ ++++
Awatar użytkownika
Nantel Grimisdal
Mistrz Gry
 
Posty: 538
Rejestracja: 26 Kwi 2016, o 19:55
Miejscowość: Koszalin

Re: [Taris] Gdy myśliwy jest zwierzyną

Postprzez Mistrz Gry » 26 Cze 2017, o 10:02

- Ja mu wierzę... - powiedziała Nadia. K'Aval spojrzała się na nią mrużąc oczy. Nie musiał być geniuszem by widzieć jak bardzo twi'lekance nie podoba się rozwój wydarzeń i cała zaistniała sytuacja; Nantel nie dziwił się jej, że jest tak oschła i opryskliwa. Przebieg wypadków na Taris, nagłe pojawienie się w ich życiu jego i BZHYDACKa i ostatecznie orbitalna rzeź jaką zafundowało im Imperium - to wszystko musiało wstrząsnąć panią pilot.
- Tak, Ty byś każdemu zaufała Nadia. - Prychnęła ze złością. Nantel zauważył, że dziewczyna ciągle nie ściągnęła ręki z biodra; nadal trzymała broń w pogotowiu.
- Powiedz mi Ka dlaczego miałbym mu nie uwierzyć? Jego historia jest tak samo wiarygodna jak nasza. - Powiedziała Nadia a z jej słów bił dziwny optymizm i pogoda ducha. Optymizm który widocznie raził K'Avel.
- Weź... Mniejsza. Idę do kokpitu i czekamy godzinę. Ale potem musielibyśmy uciekać. Imperium niebawem ruszy za zabiegami i lepiej by było gdyby do tego czasu dzieliła nas od nich odległość co najmniej kilku skoków.
***

Godzina minęła szybko. A potem druga. Przez ten czas czarna przestrzeń nie zagięła się i nie wypluła z siebie statku BZHYDACKa. Nantel czuł rosnący niepokój. Coś się musiało stać. Cała trójka siedziała w kokpicie i wpatrywała się w gwiazdy licząc na to, że myśliwiec droidów pojawi się gdzieś w pobliżu.
- Dobra... - zaczęła cicho K'Avel. Jej szept pasował do kosmicznej pustki w której wisieli. - Musimy skakać. Jeżeli ten droid dotrze tutaj to może uda mu się wytropić nas po śladzie. Skaczemy dalej na bezpieczny punkt w przestrzeni. Musimy się jednak zastanowić dokąd teraz mamy lecieć.
Nantel, witaj pod moim skrzydłami. Na poczatek tak, bo muszę poczuć ekipę. Trzeba ustalić dokąd polecicie. Statek nie jest w najlepszym stanie i przydałby mu się trochę porządkowania. Zapasy też można by uzupełnić. Imperium najprawdopodobniej ma już rejestry statków z Taris i na wszystkie pobliskie układy i planety zostały przesłane szczegółowe informajce. Służby celne są postawione w pogotowiu. Ucieczka przed zarazą dopiero się zaczyna.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Taris] Gdy myśliwy jest zwierzyną

Postprzez Nantel Grimisdal » 28 Cze 2017, o 21:45

Kiedy cała trójka siedziała w kokpicie, za szybą rozpościerał się tylko widok mijanych gwiazd, rozciągniętych w pasma, w typowy dla prędkości w hiperprzestrzeni. Skoczyli na następny bezpieczny punkt, celowo jednak w kierunku jak najdalszym od światów jądra, które były centrum władzy Imperium. Im dalej od nich, tym lepiej. Nantel nie miał jednak pojęcia, gdzie lecieć dalej, nie za bardzo nawet znał się na nawigacji i gwiezdnych mapach. Całe życie spędził ledwie na dwóch planetach, a podróż między nimi była raczej przypadkowa.
Dla zajęcia czasu każde z trójki zajęło się przeglądem statku, który wyglądał, jakby na szybko potrzebował wielu więcej niż niezbędnych napraw. Ka'avel niezbyt chętnie pozwoliła nowemu członkowi załogi grzebać w jej statku, ale pracy było tyle, że każda para rąk była potrzebna. nantel dostał więc okazję do udowodnienia swojej przydatności twi'lekance. Zajął się tym, czego uczył się przez większość dotychczasowego życia. Zaczął od najważniejszego - systemów podtrzymywania życia. Kiedy okazało się, że są wystarczająco sprawne przeszedł do wielkiej rozgrzebanej dziury w środkowym pokładzie, która jak się okazało zawierała ważne okablowanie od kokpitu. Ku swojej grozie odkrył, że odpowiadało m. in. za tarcze statku. Podziękował w duchu dobrym umiejętnościom pilotażu twi'lekanki, bo gdyby nie one, jeden strzał myśliwca i byłoby po nich.
W robocie pomagała mu Nadia. Postanowił wykorzystać nadarzającą się okazję i zagadać do niej o wspólnym fragmencie ich przeszłości.
- Wiesz, znam cię w sumie nie tylko z tych moich wizji. Pamiętasz jak trochę ponad rok temu byłem pasażerem na Taris na statku, na którym byłaś? Ka'avel wtedy nie było, ale ciebie pamiętam dokładnie. Chyba tylko z tobą dobrze mi się rozmawiało. Potem słyszałem na Taris, że ktoś mnie ponoć szukał, jakaś dziewczyna, ale wtedy wolałem się ukryć przed całym światem.
- To byłeś ty? Łał, ale się zmieniłeś od tamtego czasu! W życiu bym cię nie poznała - zaskoczenie na twarzy Nadii mieszało się z rosnącą radością. - Ty bucu, wiesz, ile cię szukałam? Wtedy, jak zniknąłeś z tamtej załogi, czułam, że muszę cię znaleźć. No, ukrywać to ty się umiesz. Uśmiech, który zagościł na twarzy Nadii nie znikał teraz ani na moment. Dziewczyna sprawiała wrażenie, jakby chciała rzucić się na powitanie osoby, której nie widziała od bardzo długiego czasu. Wiele sił musiała w międzyczasie włożyć w poszukiwania Nantela i gołym okiem widać było, że chodziło o coś więcej niż zwykłe przeczucie. Dalsze ich rozmowy przerwała wchodząca do pomieszczenia twi'lekanka.
- Nie dość, że kaleczysz mój statek, to jeszcze znowu dopierasz się do niej? - zgryźliwy humor nie opuszczał pani kapitan, a jej ręka chyba przykleiła się do rękojeści blastera przy pasie - Jeszcze jeden skok i zatrzymujemy się na stacji Etros K-20. Imperium pewnie o niej wie, ale żądzą nią przemytnicy. Mogą jeszcze nie mieć informacji o statkach z Taris a my musimy kupić części, jeśli mamy dolecieć do celu naszej podróży.
- A gdzie lecimy? - Nantel miał jednak nadzieję na szczerą odpowiedź.
- Zobaczysz. Nadia, myślę, że możemy im go przekazać. Prędzej dogada się z nimi niż z nami. - Na tym kapitan skończyła i wróciła do kokpitu wyznaczać współrzędne następnego skoku.
Miejsce tej stacji zostawiam dowolne, nie mogłem się zdecydować, gdzie ona krąży. Natomiast Ka'aval chce dotrzeć teraz do Rebelii i jakichś mocowładnych ze strony dawnych Jedi.


Nantel i panienki lecą sobie do luksusowego hotelu na ETROS k-20
Image

Piękno tkwi w oku patrzącego. Strach też...
00
+++++ ++++
Awatar użytkownika
Nantel Grimisdal
Mistrz Gry
 
Posty: 538
Rejestracja: 26 Kwi 2016, o 19:55
Miejscowość: Koszalin

Poprzednia

Wróć do Archiwum