Content

Archiwum

[Tatooine] Mos Ila

[Tatooine] Mos Ila

Postprzez Mistrz Gry » 29 Paź 2016, o 20:59

Rzeź w doku 52 szybko stała się tematem rozmów w odizolowanej w sumie osadzie. Nie żeby tubylcy jakoś specjalnie przejęli się losem wymordowanych zbirów. W Mos Ila codziennie ktoś ginął, ba życie takich szumowin było warte mniej niż garść piachu. Tym co rozpalało dyskusje był sposób w jaki zginęli. Kilku zdrowych uzbrojonych po zęby mężczyzn zmarło od ran zadanych ostrzem. Żadnych śladów blasterów, czysta precyzyjna robota. Ktokolwiek to zrobił musiał być niezwykle skuteczny. Oczywiście pierwsze podejrzenia padły na towarzyszkę Johna Durmana, niepozorna Chissanka miała silny motyw, nikt jednak nie brał na poważnie bredni starca którym się opiekowała owego dnia. Chodził prawie cały czas pijany i mówił o czerwonookim demonie, który drzemie w dziewczynie. Niewielu jednak go słuchało, czy aby na pewno?

Słońce jak zwykle piekło, a piach wciskał się w każdy możliwy, lub też niemożliwy otwór. Idąca w cieniu przysadzistych budynków z piaskowca zamaskowana postać, poruszała się lekko i z gracją. W ręku niosła niewielkie zawiniątko, zaś jej głowa odwracała się w różnych kierunkach. Uważnie obserwującą otoczenie istotą skrytą za maską była Nicci. Od śmierci jej towarzysza minęło już kilka dni, a ona sama powoli się pozbierała. Wracała właśnie z rynku ze świeżo zakupionym jedzeniem gdy nagle jej zmysły zawyły ostrzegawczo. Ktoś ją śledził. A może to zwyczajnie omany, nerwy stres. Czemu ktoś miałby ja śledzić. Z gangu nikt nie przeżył. Nikt nie miał powodu aby się na niej mścić. Pustynny wiatr uniósł w górę tumany kurzu, we wznieconej w ten sposób kurzawce, Chisska ujrzała jakieś dziwne załamanie powietrza, zbyt regularny kształt na powietrzny wir...

***

Orbita Tatooine, Stary frachtowiec "Zrzęda"

W zardzewiałej kabinie siedział sobie młody góra kilkunastoletni mężczyzna, z niezwykłą jak na człowieka prędkością jego dłonie pracowały nad klawiaturą jakiegoś urządzenia. Dokładniejsza ocena sprzętu mogła by ujawnić jego możliwości i wartość kilkukrotnie przewyższającą wartość jednostki na której się znajdował. Chłopak odwrócił się słysząc ciche kroki. Jego twarz rozjaśnił uśmiech.
- Ktoś dzisiaj dostanie premię.
- Mów co masz, i tak już zarabiasz za dużo -
Głos starszego mężczyzny był zmęczony lecz wciąż charyzmatyczny - znaleźliśmy coś?
- Mos Ila, Dziewięciu pociętych gangsterów, zaatakowali jakiegoś awanturnika, z tego co wiemy zabili go zanim zdążył wyciągnąć broń.
-nastolatek chyba przechodził mutację. Zanim zaczął piszczeć dalej, jego starszy towarzysz przerwał mu.
- A dlaczego nas to interesuje, przejdź do sedna.
- Obiekt prawdopodobnie jest zawodowym mordercą, plotki jak i informacje z powierzchni potwierdzają trzy rzeczy. Żaden z bandytów nie został postrzelony, napastnik był jeden, szybkość siła i precyzja są wręcz nieludzkie. Z resztą sam zobacz.

Kilka sekund później na holoekranie pojawił się lokalny przedstawiciel władz, lub też jeden z agentów którzy wezwali frachtowiec. Zależnie od tego która wersja jest wygodniejsza. Jego krótkie acz treściwe informacje jednoznacznie wskazywały na jednego sprawcę który zaatakował z zaskoczenia. Posługując się jedynie bronią białą wpierw obezwładnił a następnie wymordował ze szczególnym okrucieństwem bandytów. Wyglądało to na zasadzkę jednak charakter obrażeń może sugerować że zabójca chciał by ofiary cierpiały. Pierwszą osobą która przychodziła na myśl była żona czy też niewolnica mężczyzny będącego ofiarą bandytów - Nicci Frost

Starszy z mężczyzn zaciekawił się wyraźnie.
- Zatem powiedz mi co wiemy o pani Frost.
Uśmiech który przeszył twarz młodego hakera mógł oznaczać bardzo wiele...

***

Mos Ila

Do jej kwatery było już tylko kilkaset metrów, musiała zatem szybko podjąć decyzję. Jeżeli załamanie było nienaturalne a jej zmysły nie kłamały to najwyraźniej ktoś się nią zaczął interesować. Mogło to oznaczać tylko jedno. Kłopoty. Nicci doskonale wiedziała jaki jest stosunek Imperium do nieludzi, na Tatooine jego macki nie sięgały, jednak gdyby jakiś łowca dostarczył ją imperialnej jurysdykcji mógłby liczyć na okrągłą sumkę i znaczący wzrost reputacji. Wiatr zawiał ponownie jednak tym razem nie była w stanie wypatrzeć niczego niezwykłego. Może to ta gorąca planeta i żal po stracie najbliższej osoby? Przytulona do ściany zaczerpnęła głęboki wdech ciepłego choć przepuszczonego przez filtry powietrza, musiała działać.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] Mos Ila

Postprzez Nicciterra » 30 Paź 2016, o 01:56

Odruchowo dłoń powędrowała pod płaszcz by ująć rękojeść jednego ze sztyletów. Przyjemny chłód żelaza zapewniał o posłuszeństwie narzędzia. Wrażenie anomalii skontrastowało się z komfortem jaki zapewniał dotyk broni, zaś umysł dziewczyny przyśpieszył. Zimnej krwi nigdy jej nie brakło, nie licząc ostatniej... sytuacji... która najwidoczniej trwała, aż do teraz. Czas wrócić do formy.

Świadomość, iż jej zbrodnia, nie tyle że została zauważona, ale bezpośrednio skojarzona z nią, zafundowała już wystarczającą ilość nerwów. Choć jakby się dało, powtórzyłaby to wszystko od nowa, raz po razie.
Dziwnie zachowujący się klienci, uciekające spojrzenia przechodniów. Nie wszyscy oczywiście zmienili swoje poglądy na jej temat, właściwie to nieistotna mniejszość, ale aż czuło się różnicę. Samo powietrze wydawało się bardziej gorące niż zwykle. To tylko kwestia czasu, aż przypałętają się nieproszeni goście. Nicci powoli puszcza rękojeść i pozwala dłoni spokojnie opaść, obraca się plecami do ściany i wypatruje nadzwyczajnych ruchów, jakby nigdy nic podziwiając scenerię wioski. W oczy rzucają się tylko zacienione miejsca między budynkami, gdzie jednak nie dzieje się nic specjalnego.

Do tej pory kryła się w cieniu. W cieniu Johna Durmana. Powstała potrzeba by pozostać w jego cieniu, zanim znajdzie się... inny cień... i trzeba działać szybko. Nicci kontynuuje swój marsz do swojej malutkiej kwatery. Dziś się wyprowadza. Trzeba zabrać rzeczy. Nie ma ich dużo, to nie zajmie nawet chwili.

Wchodząc do środka zauważyła w kącie na wieszaku kurtkę Johna, którą mu kupiła by wręczyć mu na tegoroczne ludzkie święto urodzin. Stanęła po środku pomieszczenia jak wryta, dopiero po chwili ocknęła się i ruszyła wyciągać rzeczy ze skrytki. Nie pozwoliła emocjom zaburzyć ciągu myśli. Już nie ma na to czasu.

Johny miał długi u Tym Rehala. Jakieś dwa tysiące kredytów, no i jeszcze haracz za ostatni cykl. Jakieś dwieście kredytów. Choć na to drugie miała czas jeszcze dziesięć dni. Nie znała Rodianina, Johny wszystko załatwiał z nim sam na sam i nigdy nie chciał gadać na tematy z nim związane, nie licząc tematu pieniędzy, które mu wisiał.

Nicci uznała, że warto by się do niego wybrać. To mógłby być dobry początek. Przedstawić się jako żona zmarłego, która dokańcza niezałatwione sprawy męża i spłaca jego dług. Idealne wejście, a wyobrażenie sobie ślubu nawet rozbawiło chissankę, choć na twarzy nie zarysował się cień uśmiechu. Rodianin nie mógłby odrzucić jej z byle kwitkiem, bo straciłby na reputacji. Tylko co dalej?

Nicci musi w oczach Tyma stanowić jakiś potencjał, jeśli ma przyjąć ją pod swoje skrzydło, nie może liczyć na współczucie, była by to głupota. Z drugiej strony musi jednak jakoś zbagatelizować zagrożenie jakie może stanowić. Nikt nie lubi niewygodnych wspólników. Trzeba będzie wcisnąć dobrą historyjkę na jej temat.
Image
Awatar użytkownika
Nicciterra
Mistrz Gry
 
Posty: 562
Rejestracja: 18 Paź 2016, o 11:39

Re: [Tatooine] Mos Ila

Postprzez Mistrz Gry » 31 Paź 2016, o 22:50

Słońca nadal piekły, jak zawsze na tej planecie. Nie miała zbyt wielu rzeczy także sporych rozmiarów plecak załatwiał sprawę przeniesienia dobytku. Chisska ponownie wychynęła na spiekotę dnia i starając poruszać się w cieniu przemykała w kierunku dość charakterystycznego budynku będącego siedzibą Rodianina i jego ludzi. Uczucie bycia obserwowanym nie zniknęło ale też nie nasilało się. O tej porze dnia na zewnątrz wychodzili jedynie ci którzy absolutnie musieli. Cała reszta siedziała w klimatyzowanych pomieszczeniach pijąc i złorzecząc.

Droga była krótka ale z powodu żaru z nieba Nicci skończyła ją z lekkim zmęczeniem. Stała przytulona do ściany jednego ze schronów zaś przed sobą miała plac pełen skraplaczy i owianą niesławą siedzibę Tyma. Wysoka na dobre dwadzieścia metrów stara wieża meteo, obecnie zaś nieco zrujnowana i nadgryziona zębem czasu górowała nad okolicą. Kobieta mogła być pewna, że już została zauważona przez strażnika wypatrującego z góry wszelkich zagrożeń. Z drugiej zaś strony, Tym przyjmował różnych interesantów zatem dopóki nie wywoła jakiejś awantury jest względnie bezpieczna. Decyzja została podjęty, ruszyła więc w stronę wejścia. Gamorreanin stojący w śluzie za drzwiami ledwie zaszczycił ją spojrzeniem. Ruszyła w głąb rozglądając się po odwiedzanym po raz pierwszy budynku. Surowe ściany i ledwie wyczuwalne ochłodzenie były pierwszym co podrzuciły jej zmysły. Minęła jeden pokój i krótki korytarz w którym siedziało dwóch zakutanych w swoje szaty jawów. Drzwi otworzyły się i wyszedł z nich trzeci łachmaniarz ściskając w łapkach kredytowe chipy. Najwyraźniej targ został dobity.
- Następny, - skrzekliwy głos dobiegł ze środka opuszczonego przez Jawę pomieszczenia, Nicci była już sama zatem wszystko wskazywało że to jej kolej. Podeszła do drzwi widząc w środku nie tylko rodianina ale i starszego mężczyznę rasy ludzkiej, który od razu wydał jej się zły do szpiku kości.
-Właź i mów czego chcesz, wpuszczasz upał. - Warknął człowiek wskazując paluchem na chisskę.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] Mos Ila

Postprzez Nicciterra » 1 Lis 2016, o 02:02

Ofensywna komenda człowieka nie wywarła na Nicci wrażenia, dopóki nie zorientowała się kogo ma przed sobą, przez ułamek sekundy wydawało jej się, że dzieje się coś nierealnego. Ciarki delikatnie musnęły jej plecy.

Oczywiście, rodianin nie mógł być sam, dodatkowo musi tu być ta wstrętna, parszywa... Cholera wie co to za człowiek?! Jakiś ocalały z gangu lub ich przyjaciel? Wysłannik Imperium? Nieprzewidywalny seryjny morderca? A może Jedi? Lub gorzej, Sith? Ostatnią "szczególnie trafną myślą" było połączenie tych wszystkich możliwości w jedną: przyjaciel tego gangu, który pracuje dla imperium i jest nieprzewidywalnym seryjnym mordercą. Do tego były jedi, a teraz jest sithem? W komplecie ma na karku sporą liczbę lat, to też musi być cholernie dobry w swoim fachu i mordować co popadnie? Miała wrażenie, że już kiedyś z kimś dokładnie takim chyba się spotkała i nie była to przyjacielska pogawędka, ale nie była pewna, czy aby na pewno coś takiego kiedyś się zdarzyło. Raptowne zaciśnięcie pięści i cichy zgrzyt zębów, było znakiem, że lepiej będzie porzucić ten wątek myślowy w trybie natychmiastowym...
Idealny scenariusz poprowadzenia rozmowy właśnie spektakularnie legł w gruzach, ale każdy plan gdzieś ma luki, nic nowego, szczególnie jak pojawią się ludzie w okolicy.

Nicci szybko, niemalże nerwowo zamknęła za sobą drzwi, domykając jednak powoli by nie zrobić hałasu. Ściągnęła kaptur i ciepłym głosem przywitała się w huttese
- Dżentelmeni - powiedziała to odruchowo z gracją, pochylając lekko głowę jak i zginając nieznacznie kolana. Wiszące prosto ramiona zakreśliły niezauważalny kąt, dłonie zaś otworzyły się, wnętrzem ku nowym rozmówcom, po czym od razu poczyniła pierwsze spokojne kroki w stronę mężczyzn, mówiąc dalej:
- Z szacunku do waszego czasu, przejdę od razu do tematu głównego. Nazywam się Nicci Frost, w imieniu zmarłego męża i swoim pragnę pierw podziękować za dotychczasową współpracą panie Tym oraz... - mówiąc tą kwestię cały czas skupiała wzrok na rodianinie, lecz gdy spróbowała spojrzeć w oczy starcowi, jej wzrok spadł na podłogę z odgłosem krótkiej ciszy zaniemówienia. Szybko skupiła spojrzenie na oczach Tyma i skończyła:
- Oraz omówić kwestię jego zadłużenia i ewentualności współpracy.
Image
Awatar użytkownika
Nicciterra
Mistrz Gry
 
Posty: 562
Rejestracja: 18 Paź 2016, o 11:39

Re: [Tatooine] Mos Ila

Postprzez Mistrz Gry » 3 Lis 2016, o 21:51

Obcy i człowiek spojrzeli po sobie w sposób nie wróżący niczego dobrego. W tej części galaktyki kulturalne powitanie było czymś rzadko spotykanym. Niemal tak samo jak piękna bądź co bądź kobieta przychodząca samotnie do siedziby zbirów. Rodiańska twarz nie zdradzała uczuć, a raczej ciężko było cokolwiek wyczytać z ruchów trąbki. Z kolei człowiek, wydawał się być najbardziej odrażającym przedstawicielem swego gatunku. Nicci skojarzyła że mógł to być osławiony Trebor Avruk, zbir, gnida i kanalia który swą niezwykłą skuteczność zawdzięczał głównie faulom i oszustwom. John kilkukrotnie wspominał o nim jednak nigdy w dobrym świetle. Zwykle było to imię i inwektywy. Teraz miała okazję po raz pierwszy poznać niesławną personę.

Rodianin zabrał głos, a w zasadzie skorzystał z translatora. Przetworzony sztucznie głos był pozbawiony emocji jego właściciela co utrudniało wyczucie intencji rozmówcy.
- John Durman miał u mnie duży dług, dwadzieścia tysięcy kredytów, tak tak. Masz dla mnie te pieniądze? Jeśli nie możesz spłacić dług w inny sposób. - łapki Rodianina zniknęły pod stołem. By po chwili powrócić z jakimś zawiniątkiem. - Nie ma tu wielu chissów, a już w szczególności kobiet. Współpraca mogła by być bardzo owocna.

Stojący nieco z boku starszy mężczyzna lubieżnie oblizał wargi, obcinając wzrokiem figurę kobiety. Na jego nieszczęście gruba odzież maskowała skutecznie większość jej wdzięków.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] Mos Ila

Postprzez Nicciterra » 4 Lis 2016, o 03:16

Gest ten zaś nakręcił ją, jednak na pewno nie w tym kierunku co by facet chciał, a Nicci nie trzeba było powtarzać, gdy mieszał się w coś jakiś człekuś, szczególnie teraz, kiedy stawka jest na cienkim włosku. Agresja z jego strony, choć minimalna, zadziałała jak zapalnik, przemieniając strach w nienawiść.

- Pierw kredyty panie Tym i rozliczenie się z wykonanej pracy, haracz za nadchodzący cykl i część długu - odparła, jeszcze kontrolując emocje. Nie szło to w dobrym kierunku. Szept obietnicy coraz głośniej śpiewał w jej myślach. Położyła spokojnie plecak na podłodze, przy czym podrapała się po głowie, ściągając niepostrzeżenie dwie mini rzutki. Na samym wierzchu plecaka były zapakowane sztabki owinięte w papier, chwyciła za sznurek od góry by podnieść pakunek. W pokoju rozległ się przyjemny dla ucha odgłos metalowych kredytów. Tysiąc dwieście kredytów. Nicci od początku nie zamierzała spłacać całości, a chciwość rodianina można było wykorzystać by osiągnąć swój cel, na szczęście jest on uosobieniem chciwości. Dwadzieścia tysięcy kredytów, nieźle sobie wymyślił. Teraz trzeba to tylko dobrze, sprawnie nie spierdolić. Tym Rehal, trzeba pamiętać to nie byle popierdółka. To weteran, stary wyjadacz. Na pewno doszły do niego słuchy o rzezi w doku 52. Jego "zawiniątko" skojarzyło się Nicci z bronią. Nawet jeśli był to blef to i tak nie chciała testować refleksu Tyma, ani tym bardziej siły rażenia potencjalnej niepozornej broni. Z resztą, nie po to tu przyszła. Karty trzeba było rozdać szybko i zachęcić do gry, zanim ktoś coś zrobi głupiego "z nudów".

Przegryzła sobie dolną wargę od wewnątrz by skontrować narastającą furię. Zastrzyk bólu pomógł się skupić, a smak krwi nieco złagodził żądzę.

Ruszyła do przodu by położyć oburącz podarunek na stół. Zrobiła to niemal rytualnie. Po czym w mgnieniu oka jedna z rzutek znalazła się w chwycie między kciukiem a palcem wskazującym, zaś ręka, jakby niewzruszona tą nagłością, rozcięła w naturalnym tempie papier i sznurek trzymający kredyty. Sztabki uwolnione z formy konsekwentnie wysypały się na stół, dźwięcznie pobrzmiewając. Druga rzutka tkwiła ukryta w drugiej dłoni, Nicci zaś korciło by nie wpakować jej w krtań Trebora i zobaczyć zaskoczony grymas jego plującej krwią mordy. To dopiero byłby ubaw.

- Nie chcesz mnie zabijać panie Tym, choć z pewnością możesz - nie była to próba przekonywania, zaś zwykłe stwierdzenie. Mówiąc tą kwestie rzuciła spojrzenie na tajemnicze zawiniątko, a potem znów skupiła spojrzenie na rodianinie.
- Za dużo kredytów jest do zdobycia i ludzi do zabicia - powiedziała to obnażając szeroki szczery uśmiech i zakrwawione zęby - co pan o tym sądzi?
Image
Awatar użytkownika
Nicciterra
Mistrz Gry
 
Posty: 562
Rejestracja: 18 Paź 2016, o 11:39

Re: [Tatooine] Mos Ila

Postprzez Mistrz Gry » 6 Lis 2016, o 13:31

Achuta! - tylko tyle zdążył powiedzieć Avruk, jego dłoń co prawda ruszyła w kierunku blastera w kaburze na biodrze ale zamarła w połowie. Tym był nieco bardziej opanowany jednak i jego nerwy nie były w najlepszym stanie. Zawiniątko które wyjął wcześniej rozsypało się nieco i znajdujące się w nim narkotyki walały się teraz po całym biurku obcego przemieszane z przyniesionymi przez Chisskę kredytami.

- Spokojnie nie ma się co denerwować. - głos z translatora był beznamiętny w przeciwieństwie do nerwowych ruchów organu gębowego Rodianina. Gangster najwyraźniej czuł się bardzo niepewnie, jednak za wszelką cenę starał się to zamaskować, z kiepskim skutkiem. Człowiek stojący z boku trzymał się nieco lepiej. Jego kaprawe oczka zerkały jednak bardziej w kierunku wyjścia niż w stronę swego mocodawcy. Nicci miała wrażenie że zamierza zaraz dać w długą. Krwawy uśmiech kobiety nie był czymś co mogłoby nakręcić faceta, nawet tak zwyrodniałego jak Trebor. Mężczyzna zaczął powoli przesuwać się w stronę drzwi a jego lubieżne myśli wywietrzały natychmiast. Dawno dawno temu spotkał istotę o podobnych ruchach, i nie chciał powtarzać tamtych doznań. Tym nie miał tyle szczęścia. Siedząc za biurkiem mógł jedynie negocjować z najwyraźniej śmiertelnie niebezpieczną przybyszką.

-Usiądź i porozmawiajmy, jak mniemam zamierzasz spłacić dług swojego męża zabijając ludzi - Ręce obcego uspokoiły się, robienie interesów było czymś na czym się znał. - Czasami to dobrze czasami źle. Widzisz po tej rzezi w doku 52, możesz być nieco zbyt widoczna. A to nie zawsze jest dobre dla interesów. Nie zatrudnię cię, ale gdyby Tal Der przypadkiem zmarł, mógłbym uznać dług twojego męża za niebyły.

Tal Der, człowiek z którym Tym walczył o wpływy od samego początku. Kontrolował przemyt z pustyni i miał jakieś podejrzane kontakty z Tuskenami. Jeśli ktoś chciał żeby ktoś nie wrócił z wyprawy na pustynię, Tal był idealnym człowiekiem do tego. Nicci niestety nie wiedziała zbyt wiele o zwyczajach czy ochronie wspomnianego przez Rodianina celu. Przyjęcie zlecenia wiązałoby się więc z przeprowadzeniem własnego wywiadu lub też wyciągnięciem informacji od Tyma.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] Mos Ila

Postprzez Nicciterra » 7 Lis 2016, o 02:11

Kobieta zorientowała się, że wpatruje się przeszywającym wzrokiem w krtań Trebora, a jej druga ręka lekko uniosła się w zaczętym, lecz niedokończonym, rzucie. Dłoń z ostrzem wydawała się być wygięta i napięta do granic możliwości, a usta miały już szeptać bojową mantrę w gniewnym grymasie. Fakt, że człowiek zamarł i nie dobył broni prawdopodobnie uratował mu życie, zaś jego powolne subtelne ruchy nóg nadal drażniły instynkt.
- Niech to szlag - rzuciła do siebie w ojczystym języku. Zastanawiało ją co mogło powstrzymać ją od zadania śmierci. Sięgał po broń, przekaz był jasny, a Nicci miała paskudny złowieszczy nastrój, z resztą on był jej przyczyną. Może intuicja? Zluzowała postawę, dając znak, że nie jest już na celowniku. Plan A właśnie się spalił zupełnie, ale Nicci miała pomysł. Zrobiła zamieszanie, to też wysłuchają ją do końca, chociaż tyle dobrego z tego.

- Trebor poniosło mnie, spocznij proszę... I zostań - szybko dodała, zaś to ostatnie nie była pewna czy chciała powiedzieć, ledwo co wydostało się to z jej ust - za dużo nerwów ostatnio, w ten sposób nie zaczyna się rozmów o interesach... zazwyczaj. Myślę, że jest o czym porozmawiać i być może wszyscy skorzystają, również i ty. Wysłuchaj chociaż.

Nicci spojrzała na Tym Rehala, jednak nie usiadła. Zapach obietnicy walki nadal był świeży, a ciało żądne aktu.

- Co do zlecenia, wydaje mi się, że zbyt szybko ocenił pan moje możliwości. Cała ta rzeź w tym doku... nieco przesadzona przez cholernych plotkarzy, nie było rozczłonkowanych na malutkie części ciał. Fakt jest taki, że to mój błąd, iż zadałam im tak dużo ran, jak dajesz się ponieść emocjom każdy robi błędy. Wystarczyłoby po jednej śmiertelnej a potem poprawić blasterem, by wyszło na celny strzał i koniec tematu, nikt by dzisiaj nie plotkował. Niestety nie miałam tyle amunicji, żeby te wszystkie dziury... wystrzelać... męża mi zabili i stało się to zbyt osobiste... potem nie mogłam się pozbierać i takie tam... - tu na chwilę przerwała, opowiadanie o tym nadal było dla niej ciężkie, lecz zebrała się w sobie i kontynuowała - ...ale do czego dążę... Zamiast wysyłać mnie na jakąś samobójczą misję by wykupić sobie czas na namyślenie się jak by mnie tu kropnąć, może poznamy się nawzajem małymi kroczkami i wtedy podejdziemy do tematu twojego rywala Tal Dera poważnie? Jak wspomniał pan za bardzo zwracam na siebie uwagę, póki co, to też robota wykonywana solo rzeczywiście będzie kłopotliwa dla interesów, a może i niemożliwa. A jakby tak podłączyć mnie do jednego z twoich najlepszych ludzi? Wykonać trochę dobrej roboty? Cała sława i reputacja byłaby jego no i twoja oczywiście. Zaś mnie przypadłby udział w kredytach. A samych kredytów mogłoby być znacznie więcej, nieco znam się na zabijaniu, jednak od reszty potrzebujemy ciebie i twojego sprytu w interesach - kończąc monolog uśmiechnęła się figlarnie, jednak nie pokazała tym razem zębów. Zorientowała się też, że gestykulowała cały czas rękami jakby nigdy nic, nadal trzymając dwa ostrza, na szczęście nie były to nagłe ruchy. Patrzyła teraz uważnie na reakcję to rodianina to człowieka oczekując komentarza.
Image
Awatar użytkownika
Nicciterra
Mistrz Gry
 
Posty: 562
Rejestracja: 18 Paź 2016, o 11:39

Re: [Tatooine] Mos Ila

Postprzez Mistrz Gry » 12 Lis 2016, o 20:35

Zmysły Rodianina były zbyt zajęte ostrzami które pojawiły się w dłoniach przybyszki by skupiać się na wypowiadanych przez nią słowach. Za to Avruk coraz bardziej przesuwał się w stronę drzwi, niedługo musiałby znaleźć się za plecami kobiety. Nicci skończyła swoją przemowę patrząc wyczekująco na Rodianina, utrzymanie w zasięgu wzroku człowieka wymagało już niejakiej gimnastyki.

- Twoja propozycja jest sensowna. - głos z syntezatora nadal brzmiał beznamiętnie. - zastanowimy się nad nią. Ręce obcego sprawnie zwinęły kredyty kryjąc je w szufladzie biurka. Przez głowę mężczyzny przemknęło kilka pomysłów dzięki którym mógł zarobić nieco kredytów na krwiożerczej kobiecie. Nie zamierzał jednak odkrywać swoich kart przedwcześnie.
- przyjdź jutro to znajdę dla Ciebie jakieś łatwiejsze zadanie. Nie obiecuję jednak niczego jeżeli je zawalisz. Nie każdy może liczyć na moją ochronę.

Obcy dość jednoznacznie dał znać że audiencja skończona, nie podobało się to najwyraźniej jego ochroniarzowi. Mina Avruka była jeszcze bardziej paskudna niż zazwyczaj. Posłusznie jednak ustąpił kobiecie drogi odsłaniając drzwi. Chissanka mogła opuścić niewielkie biuro. Co prawda jej niedoszły pracodawca niczego nie obiecał, ale z drugiej strony nie spaliła za sobą mostów.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] Mos Ila

Postprzez Nicciterra » 13 Lis 2016, o 10:03

- Skoro tak sądzisz, niech tak się stanie... - ukłoniła się elegancko w ramach pożegnania. Nie było to skierowane jednak do człowieka. Jego kompletnie zignorowała.

Koniec przedstawienia. Każde dodatkowe słowo mogło wyczerpać nerwy zaskoczonych mężczyzn. Pierwszy ruch wykonany.
Jutro ruch należy do Tyma Rehala.

Nicci odsunęła się ostrożnie od biurka mijając Avruka, chwyciła plecak, obróciła się i wyszła normalnym krokiem z pomieszczenia zamykając drzwi za sobą, ostatecznie zdając wrażenie, że nie stało się nic specjalnego.

- przeklęci ludzie - syknęła do siebie i ruszyła dalej korytarzem. Skurczybyk zachował się, jakby wiedział w pełni co może się stać. Była by to pierwsza osoba, która jest najbliżej prawdy. Myśli od razu powędrowały tworzyć scenariusze, jak pozbyć się Avruka Trebora.
Na pewno musi mieć jakichś wrogów, nawet tutaj na Mos Ila, którzy chcieliby jego śmierci. Najlepiej jakby to byłaby też i ich sprawka. Bezpośrednie zabójstwo od razu skreśliłoby ją u rodianina, chyba że sam by takie zlecił.

Z drugiej strony Trebor nie może całkowicie zanegować jej przydatności w biznesach Tyma, szczególnie że sam okazał się nie najlepiej przygotowany do ochrony przed zabójcami jej pokroju. Chyba że spanikuje i zrobi coś desperackiego, co może jednak przysporzyć więcej kłopotów. Na przykład: zaatakuje bezpośrednio z zaskoczenia, spróbuje uzyskać wsparcie Imperium, wyda pieniądze na najemników by ją dorwali... lista zagrożeń rosła, a fobia stymulowała proces.

Trzeba by zrobić wywiad na temat tego całego człowieka, który się zwie Tal Der i przy okazji dowiedzieć się o wrogach Trebora i o nim samym również. Może przypadkiem wyklaruje się inna leszpa możliwość?

Gammoreanin, podobnie jak przedtem, ledwo co na nią spojrzał. Nicci opuściła siedzibę w jednym kawałku. Swąd niezaszłej walki zmieszał się z przeważającą ilością obojętnie gorącego powietrza, a ból po ugryzieniu się zaczął w końcu przeszkadzać. Zakładając maskę i gogle, w końcu schowała rzutki z powrotem na swe miejsce i ruszyła w stronę najbliższej znanej jej kantyny.

Może uda się jej uzyskać jakieś informacje, potem udałaby się do zakładu Bolgusa, a noc można było przespać w jego manufakturze, nawet wbrew jego wiedzy, gdyby miał zły humor. Chisska pracowała u tego ugnaughta już wiele razy i zna doskonale rozkład pomieszczeń, a nawet przedmiotów, jego mało istotnej manufaktury droidów. A może i on by coś wiedział? Przepytanie pracodawców, co ufali jej najbardziej, też stanowiło potencjał.
Image
Awatar użytkownika
Nicciterra
Mistrz Gry
 
Posty: 562
Rejestracja: 18 Paź 2016, o 11:39

Re: [Tatooine] Mos Ila

Postprzez Mistrz Gry » 16 Lis 2016, o 21:31

Ledwie Nicci opuściła przybytek Tyma a już w jego kierunku zmierzał kolejny obcy, Chissianka minęła w przejściu smierdzącego Insekta. Kubaz ustąpił jej drogi, po czym ruszył w głąb budynku mamrocząc coś o niewychowanych samicach. Gammoreanin na jego widok chrumknął radośnie. Z pewnością był on znacznie milej widziany niż Chisska. Kantyna wydawała się więc dobrym pomysłem.

Uczucie śledzenia nie opuszczało jej niemal przez cały czas, kiedy przemykała po spalonej słońcami ziemi w kierunku kolejnego przysadzistego budynku. Być może było to spowodowane faktem, że o tej porze dnia jedynie nieliczni wychodzili na powierzchnię, a może powód był zupełnie inny. Nicci ominęła zgrabnie kupę łajna wokół której latały radosne muchy i powiodła wzrokiem za najwyraźniej zadowoloną z siebie banthą. Kantyna była jedną z trzech spelun rozmieszczonych w mieście. Jej właścicielem był niejaki Numb, Geonosianin daleko od domu. Ten konkretny osobnik żył dość długo by można mieć pewność, że należał do arystokracji rodzimej planety, jego wrodzona paranoja jak i zwykłe skurwysyństwo były dość szeroko znane. Sama budynek nie wyróżniał się niczym szczególnym, ot większa kopuła z barem po środku i stolikami przyklejonymi do ścian. O jakiejkolwiek prywatności można tu było zapomnieć. W środku było raptem kilka dżentelistot których oczy czy inne wraże sensory zwróciły się niemal natychmiast ku wchodzącej kobiecie.
- Co chce? - skrzeczący głos barmana będącego zarazem właścicielem powitał ją już od progu.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] Mos Ila

Postprzez Nicciterra » 17 Lis 2016, o 01:21

Nicci pierw uwolniła twarz od maski i gogli. Jej wyraz był ponury i strudzony.
- szklankę wody panie Numb - odpowiedziała krótko, po czym spokojnie zbliżyła się do baru - może być kilka procentów - dodała łagodnie i wstępnie rozejrzała się po lokalu by zobaczyć kto siedzi, wnet zwróciła się znowu do geonosianina, kiedy ten najwidoczniej miał się zabierać za podanie jej napoju.
- Jak interes? Przemyślałeś moją opinię, że przydałaby Ci się jakaś gastronomia? Bo, jak z resztą wiesz, chłopcy jak się napiją to zjedzą wszystko, nie? - zapytała go właściwie nawet nie licząc na jakąkolwiek sensowną odpowiedź, zależało jej by po prostu wybadać nastrój panujący w kantynie. Kiedyś o tym gadali, albo raczej próbowali gadać. Nikt tutaj raczej nie słucha rad od kobiet.

Wraz z Johnem była tu kilkanaście razy, jak nie więcej, i prawie zawsze wybuchała jakaś draka między kimś. Tutaj też poznała połowę swoich byłych pracodawców. Reputacja znacząco mogłaby jej pomóc, gdyby nie akcja w doku 52, która zaprzecza wszystkiemu co o niej wiedzą. Teraz reputacja wśród ogółu stała pod znakiem zapytania, a jej najbliższe czyny zadecydują, która wersja jest wiarygodna.
Image
Awatar użytkownika
Nicciterra
Mistrz Gry
 
Posty: 562
Rejestracja: 18 Paź 2016, o 11:39

Re: [Tatooine] Mos Ila

Postprzez Mistrz Gry » 19 Lis 2016, o 23:07

Oczy insektoida prześlizgnęły się po niej pobieżnie, klient jak klient. Odwrócił się w stronę nalewaka biorąc do ręki jedną ze szklanek które czasy czystości miały dawno za sobą. Wlał do niej mniej więcej trzy czwarte lekko żółtawego płynu. Woda na Tantooine nie była tania, jednak z racji trudności jej pozyskania wielu wolało inne trunki. Tubylcy jak i część przybyszów wierzyli głęboko w to że alkohol zabija zawarte w wodzie szkodliwe substancje. Część jednak nadal wolała pić czystą życiodajną wodę w kolorze szczochów wierząc w uzdrawiające właściwości wszechobecnego piasku. Szklanka takiego właśnie płynu wylądowała przed twarzą Chissanki.

- Zachowaj swoje rady dla siebie, to porządny bar a nie jakaś jadłodajnia. Sama wóda zero żarcia. - Głos Geonosianina drgnął kiedy kończył zdanie. Do baru weszła bowiem grupa kolejnych gości. Nicci obejrzała się. W drzwiach stało czterech osiłków. Dwóch Gammorean, Trandoshanin oraz wytatułowany na całej twarzy muskularny Zabrak. Banda zakapiorów była obwieszona bronią wszelkiego sortu. Począwszy od Slavemastera w łapach gada przez Elektropałki w łapach świń na karabinku Firelance w dłoniach zabraka skończywszy. Prócz tego zbiry posiadały cały pomniejszy arsenał broni przybocznej oraz pancerze. Żaden z nich nie posiadał hełmu czy pełnej płyty chroniącej witalne części ciała.
Banda rozejrzała się szybko po bywalcach kantyny. Ci z bardziej doświadczonych już siedzieli pod stolikami. Mniej zaprawieni w bojach czy zwyczajnie pijani patrzyli z zaciekawieniem na przybyszy którzy najwyraźniej namierzyli cel. W końcu w kantynie nie było zbyt wielu chissańskich kobiet.

Mężczyźni weszli do środka rozpraszając się w lekkie półkole za plecami siedzącej przy barze kobiety. Gammoreanie znaleźli się z boków zaś Zabrak i Trandoshanin stali kilka metrów za plecami Nicci mierząc w nią z broni.

Nym był jednym z tych którzy nie czekali na rozwój wypadków. Zanurkował pod bar po drodze zakładając na głowę hełm i biadoląc w swoim rodzimym języku. Jego bar powinien przetrwać nadchodzącą zadymę, a przynajmniej taką miał nadzieję.
Kobieta została wystawiona, tego mogła być pewna. Jej zmysł ostrzegał przed zdradą, ale nie była w stanie ustalić gdzie znajduje się zdrajca. Z resztą większy priorytet miała w tym momencie czwórka zbirów.

***

- Stawiam setkę że ich załatwi.
- zamknij się wreszcie i zrób coś z jakością nagrania.
- Nie moja wina że ten robal nie inwestuje w najnowszy sprzęt, gdybyś pozwolił mi tam...
- nie, nie zaczynaj znowu, to co mamy wystarczy. Nasz agent dobrze się spisał.
- I co teraz?
- Patrz i się ucz.


Na holoekranie orbitującego frachtowca znajdował się obraz z kamer ochrony kantyny Nyma. Choć było to stwierdzenie mocno naciągane. Dwie gównianej jakości kamerki były ukryte na głównej sali pokazując obraz z całej kantyny. Trzecia w najlepszej jakości ukryta była w damskiej toalecie. Niestety widok z niej nie był w tym momencie istotny. Brakowało także dźwięku, a sama jakość obrazu była niezwykle kiepska.

***

- Połóż ręce na blacie, rozłóż je szeroko i nie wykonuj gwałtownych ruchów, to zaoszczędzi ci bólu. Nie przysłano nas tu po to żeby cie zabić kobieto. - Głos zabraka był głęboki i powodował wibracje. Szkolenie wskazywało Chissce kilka opcji wyjścia z sytuacji. Z pewnością jednak poddanie się nie było optymalnym rozwiązaniem. Kątem oka widziała już znajdujących się na pozycjach Gammorean. Między nią a knurami znajdowały się jeszcze stołki barowe, jeżeli pamięć jej nie myliła za plecami powinien być też jeden pusty stolik. Za barem niemal idealnie pod nią siedział skulony właściciel Baru w hełmie z kolcem. Spojrzała na trzymaną w ręku szklankę wody i...

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] Mos Ila

Postprzez Nicciterra » 24 Lis 2016, o 02:21

...poczuła falę ciepła rozchodzącą się po całym ciele. Nie chcą jej zabić? Na prawdę? Pierw Johny, teraz to... Oblizała namiętnie górną wargę, kierując wzrok w pustkę blatu po czym przymknęła na sekundę oczy. Czas zwolnił. Była ponownie, po raz kolejny w jej życiu gotowa zatańczyć mordercze Amziut Zudyti.

Ledwo powstrzymała odruch sięgania po miecz, którego nie było... a w najlepszej pozycji do walki bez niego to ona nie była.

Obróciła, jakby od niechcenia, głowę w ich kierunku, a gdy ujrzała cały stan uzbrojenia, zwróciła się do nich przodem i rozłożyła niedbale wolną rękę w geście pojednania. Szklanka z kolei przytuliła się do piersi, a Nicci skupiała powoli Moc by utworzyć barierę ochronną. Odpowiedziała rozleniwionym głosem, próbując udawać nieco wstawioną:
- panoooo-wie, żeby tak od razu do rzeeczy?? - rzuciła im rozbawione psotne spojrzenie, skupiając je jednak na Zabraku, taksując jego walory męskości. Ten jednak tylko poprawił ułożenie karabinu dociskając go do barku i zbliżył głowę by wycelować - i dlaczego tacyście powaażni, co? - zamiast komentarza czy uśmiechu na twarzy zobaczyła tylko jak jego palec wędruje nieuchronnie na spust... Nicci puściła szklankę.

Wsparła się Mocą by wyskoczyć natychmiast do tyłu za bar oraz otoczyła się barierą. Najemnicy otworzyli ogień. Pociski leciały i w większości trafiały, będącą w powietrzu zabójczynię. Szósty trafiony przebił się przez ochronę i zahaczył ją w bok w okolice wolnego żebra. Straciła kontrolę skoku i zahaczyła piętami o blat, wykonując w ten sposób niekontrolowanego fikołka w tył. Wylądowała płasko twarzą na podłodze obok Geonosianina. Jęk bólu zamienił się w krótki, acz wściekły wrzask. Panowie wstrzymali ogień, zadowoleni z efektu.

Minęło na prawdę dużo czasu, kiedy to ktoś ostatnio bezpośrednio wyrządził jej fizyczną krzywdę. Obrazy z przeszłości śmignęły jej przed oczami. Mechanizmy w pełni się uruchomiły. Pójdzie na całość. Zabójczyni potrafiła walczyć w sposób jaki zwykłym szarakom nie śnił się w najgorszych koszmarach. Znała zastęp sztuczek i mechanizmów kontroli tłumu. Wiedziała jak otępić i oszukać zmysły.
Wszystko to dzięki szkoleniu i latach praktyk w niewolniczej służbie okrutnego pana. Wszystko to zanim poznała Johnego...

Łapczywie sięgnęła po Moc i gniew. Stworzyła sferę ciszy w okół siebie i gdy pośpiesznie zbierała się na kolana, pozwoliła sobie na głośne warknięcie. Obrażenia nie były poważne, ale powodowały ból. W kolejnym ruchu zrzuciła z siebie plecak i pustynne szaty, obnażając strój łowcy i ekwipunek: dwa pasy na udach z trzema sztyletami na każdym, woreczek z trzema granatami dymnymi przy lewym boku, kabura z blasterem przy prawym oraz pas z dziesięcioma mini lotkami, w których znajdowała się paraliżująca trucizna.

- nie przesadziliśmy tym razem? - zagadał poirytowany, najwidoczniej niezadowolony Trandoshanin.
- na pewno żyje, gdyby nie ten nagły skok... - usprawiedliwiał się Zabrak. Jemu coś się nie zgadzało.
- wpakowałeś jej pięć strzałów! Ja przestałem już po pierwszym trafionym! - jaszczur był bardzo niezadowolony. Zabrak jednak nie dyskutował, tylko kazał mu milczeć sygnalizując to jednym zdecydowanym gestem dłoni.

Pośpiesznie z plecaka wyciągnęła i postawiła na ziemi pudełko z trucizną własnej roboty. Otworzyła je bez zastanowienia. Czarna matowa gęsta maź rzeczywiście wyglądała paskudnie i złowrogo. Rzuciła spojrzenie na Numba, który się gapił, najwyraźniej nie dowierzając co widzi. On też się znajdował w sferze ciszy, a zabójczyni wymyśliła już "zastosowanie" jego osoby. Nie mogła go wziąć za zakładnika, jego rasa charakteryzuje się dość sporą siłą fizyczną. Miał też skrzydła. I był niewygodnym świadkiem. A zbiry z Tatooine poza tym nie przejmują się zakładnikami w postaci losowych postaci.

Któryś z Gammorean zaczął powoli podchodzić w kierunku wejścia za ladę. Była to zwykła ruchoma zapora, która jednak równie skutecznie ograniczała wizję. Sama lada była wysoka, masywna i mogła przyjąć kilka strzałów, ale z pewnością nie była to twierdza.

Kontynuując szereg szybkich zdecydowanych czynności, wyjęła sztylet i zanurzyła go w śmiertelną substancję. Nagle doskoczyła do zdezorientowanego właściciela baru i ugodziła go dotkliwie w ramię, zanim biedak zdążył się domyśleć, co właściwie ma to wszystko znaczyć.

Łowcy w końcu ruszyli się, a pierwszy Gammoreanin już mijał jeden ze stolików.

Trucizna oprócz zadawania śmierci po czasie, zadawała też intensywny palący ból. Geonosianin tak też zaczął się wiercić i krzyczeć. Zaś sama sfera tłumiła wydobywające się z niej dźwięki, to też nikt go jednak nie słyszał. Nicci korzystając z bólu jaki przynosiła rana wykręciła mu ramię by przytrzymać go pod ladą zablokowanego. Wszystko by zaraz zadać mu kolejną ranę w drugie ramię i jednym ruchem wyszarpać go z pod blatu, w końcu przyblokować jego głowę kolanem, obezwładniając go ostatecznie. Ostrze na chwilę przerażająco blisko zawisło nad lewym ślepiem, wkrótce martwego robala. Zamilkł w akcie desperacji, licząc naiwnie na litość.

Zabójczyni sięgnęła drugą ręką po granat dymny i zwolniła blokadę, kładąc go obok głowy zakładnika. Wnet, wychylając się nagle zza lady, wyciągnęła szybko kolejny sztylet by rzucić nim w krtań Trandoshanina i schować się z powrotem za zasłonę. Zabrak zaskoczony szybkością, spróbował dokonać odwetu w skutku ostrzeliwując nieskutecznie blat baru. Gammoreanin, który był blisko, usłyszawszy strzały rzucił się za stół co dopiero minął.

Zrobiła spory wdech powietrza i przygotowała się na wspieranie mocą by utrzymać oddech "nie oddychając". Pierwszym odruchem na dym często jest kaszel, a zabójczyni nie chciała tracić niezbędnej koncentracji czy też zdradzać swojego położenia. Mając inicjatywę nie zamierzała jej teraz oddawać. Granat poleciał w kierunku wyjścia do góry by rozprężyć gaz w powietrzu i zasłonić wszystko co widzieli walczący.

Jak tylko granat wybuchnie w nadchodzącej sekundzie miała zamiar wbić zatruty sztylet w oko Numba, jednak nie za głęboko by go nie zabijać jeszcze, ale na tyle, by trucizna dotarła do głównego nerwu, po czym pozwoli mu w agonii wyskoczyć zza lady. Ból powinien natychmiast doprowadzić obcego w obłęd. Z rączek nie skorzysta, ale mógł wzlecieć i próbować uciec, wrzeszcząc przy tym okropnie i miotając się na lewo i prawo. Zwiększając od niego dystans opuściłby on sferę ciszy, a nagły głośny krzyk rozpaczy i udręki oraz dynamiczne ruchy ewentualnie widoczne w zasłonie dymnej spowodowałby odwrócenie uwagi, nie mówiąc już o efekcie druzgocącym morale. Gdyby przestraszony Zabrak mógł strzelać prawdopodobnie waliłby w źródło przeraźliwego krzyku na oślep. Nicci zaś i tak wyskoczyła by w chmurze zza lady z dala od Geonosianina, dotarła by do pozycji od boku i na słuch posłała by pozostały w ręce zatruty sztylet w najbardziej głośnego z bandziorów. Potem serię lotek w pozostałych, jeśli ci zaczęli by by biec lub panikować.

Liczyła na to, że Zabrak ponownie otworzy ogień, wtedy zbierze celny rzut. A trucizna dokończy robotę, nawet jakby zwiał.
Kolejną rzeczą było utrzymanie dystansu od świń. Jedno celne uderzenie pięścią Gammoreanina, mogło z łatwością znokautować kobietę o jej posturze, nie mówiąc już o uderzeniu pałką. Poza tym knur w bojowym szale mógł przyjąć sporą liczbę obrażeń i walczyć dalej do upadłego. Rozpędzone dwieście kilo mogło ją po prostu zmiażdżyć.

Gdyby coś poszło nie tak miała jeszcze dwa asy w rękawie jak nie więcej, ale wolała ich nie wyciągać. Przeciwnicy mieli uciekać z kantyny zaskoczeni terrorem i śmiercią jednego ze swoich. Wtedy łatwo by ich uziemiła paraliżującymi lotkami, a kto wie może i przesłuchała któregoś na szybko, zanim dym całkiem zrobi się rzadki. Na sam koniec wziąć karabin Zabraka i "załatać" dziury.

I pytanie, co z innymi gośćmi klubu. Strach przed wykryciem w połączeniu z najświeższymi wydarzeniami, mógł ją skłonić do zabicia wszelkich świadków zdarzenia oraz zdemolowania kantyny, wszystko by utworzyć pozorację ostrej strzelaniny, jednakże potwierdziło by to po części niechciane plotki. Pod tym względem sytuacja wydawała się tragiczna, bez wyjścia. Czekała by ją banicja i życie pustelniczki, łaska Rehala lub tylko gorzej. Chyba, że miało się coś zdarzyć o czym nie miała pojęcia.
Image
Awatar użytkownika
Nicciterra
Mistrz Gry
 
Posty: 562
Rejestracja: 18 Paź 2016, o 11:39

Re: [Tatooine] Mos Ila

Postprzez Mistrz Gry » 29 Lis 2016, o 21:01

Dym powoli opuszczał pomieszczenie, w gwarnej zazwyczaj kantynie słychać było jedynie szum wentylatorów i skwierczenie rozwalonej przez jeden ze strzałów wentylacji. Na ziemi leżały ciała, jedno drugie trzecie. Kamera nie dawała obrazu w wystarczającej rozdzielczości by mogli od razu stwierdzić kto przeżył a kto nie. Brak dźwięku nie ułatwiał zadania. Mężczyźni wpatrywali się w holoekran, czekając. Starszy z nich swoje już przeżył jednak jego młody kolega z niecierpliwością przebierał palcami.
- Skoro ich rozwaliła to technicznie stówa moja nie?
- Skąd możesz wiedzieć, że nie żyją?
- tam patrz.


Trandoshanin siedział na ziemi w przesiąkniętej juchą bluzie. Ostrze które rozszarpało mu szyję pozbawiło go też życia. Karabin spoczywał nietknięty nieopodal jego rąk. Seria śladów na barze wyraźnie wskazywała, że gad przełączył go w tryb zabijania. Kolejne ciało należało do właściciela lokalu. Przewieszony przez bar Geonosianin wyglądał jakby odpoczywał. Mężczyźni byli jednak pewni że tak nie jest. Wcześniej widzieli jak nagle wyskakuje zza baru pod osłoną dymu zbierając ostrzał od zabraka i konającego gada. Widzieli też jak Gammoreanin zderza się z czymś co najwyraźniej go rozsierdziło.

Druga kamera pokazywała fragment podłogi na którym z łatwością można było dostrzec wielkie cielsko Gammoreanina, leżał na wznak z rozrzuconymi rękoma. W ciele olbrzyma tkwiło kilka rzutek w tym jedna wbita w oko niemal po sam koniec. Prosiak spełnił swoje zadanie na chwilę rozpraszając zabójczynię i pozwalając zabrakowi na przemieszczenie się.
- Tam jest
- Widzę.


Mimo słabej jakości przekazu wprawne oko starszego z wywiadowców zarejestrowało siedzącego w samym kącie sali najemnika, skrył się za przewróconym stołem a ślad krwi albo innej cieczy wyciekającej zza osłony nie zwiastował niczego dobrego. W stole była wybita dziura. Widać ją było nawet na ziarnistym nagraniu kamery. Zabrak najwyraźniej jeszcze żył. Ze swojego miejsca mógł trzymać w szachu jedyne wyjście z kantyny. Sądząc po kilku ciałach bywalców leżących w drzwiach, robił to całkiem skutecznie.

Dym wreszcie uleciał ukazując zakryte do tej pory szczegóły głównej sali. Poprzewracane stoliki, i drugiego z prosiaków leżącego na brzuchu. Coś jednak nie grało. Spod okazałego Gammoreanina wystawały drobne kobiece stopy.
- no kurde szkoda...
- ruszyła się
- naprawdę?




Nicci w duchu przeklinała swoją brawurę. Świniaki okazały się być najgroźniejszymi z przeciwników. Gdyby nie to że mieli pałki zamiast wibrotoporów już by jej nie było. Naturalny pancerz z grubej skóry i gówna, był trudną zaporą dla jej ostrzy. Zaś trucizna jedynie pobudzała je do działania. Na szczęście posoka w której była teraz uwalana nie należała do niej a do knura któremu wbiła ostrze w podniebienie sięgając aż do mózgu. Nie było to najczystsze zabójstwo ale z pewnością bardzo skuteczne. Jej misterny plan prawie wypalił, nie przewidziała tylko faktu że Zabrak miast zwiewać ukryje się w narożniku. On z kolei nie przewidział z jaką siłą potrafi rzucać niepozorna kobieta. Sytuacja była raczej dobra. Zabrak powoli się wykrwawiał zaś ona musiała tylko zrzucić z siebie dwustukilogramowego prosiaka. Moc opuściła ją całkiem, dawno nie korzystała tak intensywnie ze swoich zdolności, dawno też nie walczyła o przeżycie. W porównaniu z najemnikami bandyci którzy zamordowali Johnego byli dzieciakami z pustyni. Kaszlnęła cicho. Ciężar trupa utrudniał jej oddychanie zaś trafione pałką lewe ramię zdrętwiało i było całkiem bezużyteczne.

- No to mamy potwierdzenie, raportuję do centrali. - Starszy z mężczyzn był zadowolony i ruszył w kierunku kokpitu - Obserwuj cel i nie strać go z oczu.
- Co niby potwierdziłeś? Dym wszystko zamazał, jedyne co widzieliśmy to trzepiący się robal. To może być zwykła zabójczyni.
- Ile znasz istot młody które potrafią przebić skórę gammoreanina rzucając nożem? Idę o zakład że zabrak schowany za stołem również oberwał jej ostrzem.

Twarz młodego informatyka przez chwilę wyrażała bezgraniczne zdumienie by po chwili powrócić do swej normalnej formy, nie chciał dawać więcej satysfakcji przełożonemu. Staruszek pewnie to przeczuwał od samego początku a nasyłając najemników tylko się upewnił w swoich domysłach. Cóż kiedyś mu pokaże ale jeszcze musi się wiele nauczyć.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] Mos Ila

Postprzez Nicciterra » 30 Lis 2016, o 15:19

Kobiecie zajęło trochę czasu wypełzanie spod takiej masy. Gdyby nie wyuczone opanowanie i stosunkowo znikoma ilość obrażeń, utknęła by tam i udusiła się na dobre. Przypominało to wyciskanie resztek z tubki, tyle że z odgłosem głośnego kaszlu po uwolnieniu się zawartości.

- Nigdy więcej z nożami na świnię... -jęknęła w cheunh, łapiąc łapczywie powietrze. Chwilowy przebłysk, anegdota, że nawet cywile korzystają z tasaków by poradzić sobie z obróbką hodowlanej wersji prosiaka, dało jej nieco do myślenia. Może zainwestuje w jakieś granaty plazmowe lub chociażby wykuje sobie toporki do rzucania? Porzuciła myśl o wytworzeniu skutecznie silniejszej trucizny. Egzotyczne składniki często bywały droższe i trudniej dostępne niż niejedna najznamienitsza broń jaką znała galaktyka...

Wnet jej uwaga szybko wróciła na miejsce. Rozejrzała się energicznie po kantynie, nasłuchując w pełnym skupieniu.

Oprócz licznych trupów, dwóch pozostałych gości kantyny kryło się pod swoimi stolikami, próbując zajmować jak najmniej miejsca i właściwie nie istnieć.
Nie widziała Zabraka, ale wiedziała gdzie jest. Ciężko ranny twardziel siedział w kącie kantyny i próbował za wszelką cenę dokończyć zadanie, mimo że jego sytuacja była przesądzona.

Kto nasłał na nią takich zawodowców?!
Trandoshanin potrafił jeszcze strzelać po otrzymaniu krytycznej rany! Każda przeciętna istota natychmiast panikuje i próbuje coś zrobić ze strumieniem krwi, a spazmatyczny kaszel nie pozwala skupić się na niczym sensownym. On zaś był zdolny działać w takiej beznadziejnej sytuacji!
Gammoreanin, z pod którego właśnie się wyślizgnęła, też nie był pierwszym lepszym świniakiem. Knur potrafił wprowadzić się w prawdziwy stan berserka, a to wbrew pozorom rzadka zdolność, nawet u Gammorean. Stał się kompletnie odporny na ból. Jego kończyny zdawały się nie wiedzieć co to słowo w ogóle znaczy. Nie wspominając o "wykałaczkach", które wbiły się w niego, zadała mu kilka głębokich ran sztyletem i to właściwie bez widocznego skutku. W końcu oberwała od niego pałką, na szczęście niemocno i niebezpośrednio, lecz elektrowstrząs obezwładnił jej ramię. Pojedynek zakończył desperacki doskok na rozwartą wściekłą gębę Gammoreanina.

To była bojówka od czarnej paskudnej roboty. Elita. Fakt, że dali się zaskoczyć i widocznie nie wiedzieli zbyt dużo na temat swojego celu, dał Nicci szansę w tej walce. No i mieli ją schwytać, a to diametralnie zmienia poziom trudności zadania. Dowódca drużyny prawdopodobnie przeklina los, że został w coś wrobiony. Może uda się coś dowiedzieć... o dalszej walce nie było mowy. Mogła co prawda rzucać jeszcze prawą ręką i była właściwie sprawna, ale bez mocy i miecza świetlnego nie miała nic by ochronić się przed bezpośrednim ostrzałem. Poczeka aż opadnie z sił. To powinno zająć jakieś dwie minuty jeszcze, nim straci przytomność. Potem zbierze ekwipunek, założy szaty, pozbędzie się dwóch pozostałych świadków, załata dziury i natychmiast wybiera się do Bolgusa. Pierw jednak próba rozmowy.
- słuchaj uważnie - zaczęła, próbując jednocześnie obrócić jedną ręka prosiaka na plecy. Cielsko ani drgnęło, trudno, rzutki przepadły, podobnie jak próba pozoracji strzelaniny. Chrzanić to, pozostałych gości kantyny w takim razie oszczędzi. Zbierze manatki i zwija się stąd. Musi szybko znaleźć miejsce by zregenerować siły.
- jak zauważyłeś to nie tylko rana stanowi o twoim aktualnym problemie, a trucizna. Masz jeszcze jakieś dwie minuty życia. Jakakolwiek nagła działalność znacząco przyśpieszy ten proces. Jest jednak szansa na przeżycie. Mam ze sobą antidotum - wypowiedziała to z pełną powagą i przekonaniem, jednakże o antidotum nie było mowy, to był czysty blef. W warunkach życia na Tatooine wytworzenie trucizny to już wyczyn, a z odtrutkami to już zupełnie inna historia. Z reguły mają określony termin przydatności i w ogóle są trudne do uzyskania i przetrzymywania.
- powiedz mi coś wartościowego na temat twojego zlecenia, a otrzymasz odtrutkę. Jak wspomniałam nie ma czasu na targowanie się.
Image
Awatar użytkownika
Nicciterra
Mistrz Gry
 
Posty: 562
Rejestracja: 18 Paź 2016, o 11:39

Re: [Tatooine] Mos Ila

Postprzez Mistrz Gry » 4 Gru 2016, o 17:35

Gdyby chisska miała doktorat z nauk być może wiedziałaby że to co dla jednego jest zabójcze, innego pobudza do działania a u trzeciego powoduje jedynie swędzenie tyłka. Nie było to jednak przedmiotem rozważań młodej Chisski która krótko po wygłoszeniu oświadczenia musiała się schować za truchłem. Seria z blastera była odpowiedzią na propozycję rzuconą przez kobietę. Może i zabrak umierał ale jego głównym celem było teraz zabicie kobiety. Ostrzał był jednak bardzo niecelny. Nicci z łatwością go uniknęła a chwilę później miała już pewność że ostatni z napastników nie żyje.

Pozostali przy życiu bywalcy kantyny zaczęli powoli wychodzić ze swoich kryjówek. Kilku ludzi, jakiś jawa i Kubaz. Nicci była pewna, że to on mijał ją w korytarzach kryjówki Tyma. Z drugiej strony na Tatooine było sporo przedstawicieli tej rasy, być może się myliła. Tak czy inaczej bitwa została zakończona a kobieta nie dowiedziała się zbyt wiele, straciła nieco ze swoich rzutek, zabiła kilku kolejnych obcych i pozostawiła przy życiu pół tuzina świadków. TO zdecydowanie nie był jej najlepszy dzień. Obcy jak i ludzie patrzyli ze sporą dozą strachu na stojącą swobodnie kobietę. Jedynie jeden z nich zaczął dyskretnie przesuwać się w kierunku wyjścia.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] Mos Ila

Postprzez Nicciterra » 5 Gru 2016, o 11:15

Rzuciła spojrzenie na tych co przeżyli walkę. Nie chciała ich widzieć, nie chciała żeby w ogóle istnieli, a jednak na przekór było odwrotnie i nie miało się to zmienić.
- po prostu wyjdźcie... proszę... - powiedziała to niemalże do samej siebie, opuściła głowę i czekała w gotowości. Po długiej chwili świadkowie opuścili miejsce zdarzenia, a Nicci pozostała sama w pomieszczeniu

Dopiero teraz gdy adrenalina puściła już, spostrzegła jak bardzo się zmęczyła. Szaleństwo, które rozegrało się przed nią w pełni przypomniało jej o przeszłości. Odniosła wrażenie, że wszystko się powtórzy i jest to nieuniknione. Padła na kolana i złapała się sprawną ręką za głowę. Raptowny chwyt chciał wyrwać włosy razem z myślami jakie zaczęły dręczyć chisskę, nieskutecznie. Zaczęła się potępiać za to że w ogóle wyobrażała sobie "normalne" życie, gorzej, próbowała takie stworzyć. Tacy jak ona nie mają niczego takiego jak spokojne życie, pokój to kłamstwo. Teraz zaczęła rozumieć powoli tą część nauk Sithów. Kolejną rzeczą była pustka, która nie pozwalała jej działać. Musiała podjąć się jakiejś sensownej decyzji. Do tej pory wszyscy podejmowali decyzję za nią: rodzice, mistrz, Johnny... Nie miała pojęcia co dalej robić i właściwie po co, próba pozostania w cieniu to był jej jedyny pomysł, wydawał się on jednak nierealny póki co. Chciało jej się płakać, ale nawyki przetrwania zmusiły ją do ruchu. Wszystko przemyśli na spokojnie, gdy nadejdzie chwila odpoczynku. Teraz taką chwilę pragnęła pozyskać i nie liczyło się nic więcej.
Image
Awatar użytkownika
Nicciterra
Mistrz Gry
 
Posty: 562
Rejestracja: 18 Paź 2016, o 11:39

Re: [Tatooine] Mos Ila

Postprzez Mistrz Gry » 14 Gru 2016, o 20:40

Minuty mijały w ciszy i spokoju. Nicciterra mogła pozbierać się i ochłonąć. Co prawda trupy leżące w pomieszczeniu nieco to utrudniały. Udało jej się jednak uspokoić i wyciszyć. Powoli zaczynała opracowywać plan. Plan który miał umożliwić jej przeżycie w niegościnnym świecie. Nagle spokój został zakłócony. Klekot metalu uderzającego o kamień był ostry i wyraźny. Jakaś maszyna schodziła do kantyny...

***

- Jak to straciłeś obraz?
- Po prostu, siedziała i medytowała i nagle wszystko znikło. -
młody mężczyzna z nadludzką prędkością naciskając przyciski i sprawdzając połączenia i starając się ustalić przyczynę zakłóceń.
- nie działa ktoś odciął kamery...
- Co pokazuje dron,
- Nic, czekaj przewinę chwilę.
- no ciekawe...


****

Na schodach pojawił się niezdarnie kroczący droid protokolarny. Był to stary i wysłużony model, który zdecydowanie najlepsze lata miał już za sobą. Maszyna ostrożnie pokonała ostatni stopień i zatrzymała się. Rozglądając się po pomieszczeniu. Droid nie był w żaden sposób uzbrojony, a jego ruchy były conajmniej wolne. Maszyna zogniskowała wzrok na niewielkiej niebieskoskórej. Chisska była w stanie zniszczyć droida jednym ruchem dłoni. Mimo to maszyna zdążyła przemówić.
- Witam ponownie, widzę że poradziłaś sobie z imperialnymi najemnikami. - Głos z komunikatora był mechaniczny, jednak wiedziała że już to przerabiała. - Tak to ja, Postanowiłem Ci pomóc, nie pytaj dlaczego, mam swoje powody. Imperialni szpiedzy pytali o ciebie, jesteś obserwowana, i musisz zniknąć. Zadbałem o zakłócenie kamer, na wypadek gdyby mieli do nich dostęp. w schowku na szczotki jest klapa, pod nią jest zejście do tunelu ucieczkowego prowadzącego pod miastem wprost do kosmoportu. Ten droid zawiera w sobie bombę. Za minutę ją zdetonuję niszcząc wszystko w okolicy. Wraz z kantyną i śladami walki. Jeśli chcesz przeżyć, proponuję ci się udać się do schowka,
pięćdziesiąt dziewięć, Pięćdziesiąt osiem, pięćdziesiąt siedem, pięćdziesiąt sześć...


Nicci błyskawicznie znalazła się w tunelu, zatrzaskując za sobą klapę, już po kilkunastu krokach dotarła do rozwidlenia. Znajdowało się w nim sporo zapasów w plecaku, blaster i kredyty oraz sprzęt niezbędny do przeżycia na pustyni. Tunel wiodący w prawo miał ją wyprowadzić za miasto, tunel w lewo prowadził prosto do Kosmoportu i doków. Bomba jeszcze nie wybuchła a ona musiała błyskawicznie podjąć decyzję o kierunku ucieczki.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] Mos Ila

Postprzez Nicciterra » 24 Gru 2016, o 15:50

Chwyciła plecak zdrową ręką i wybrała drogę na pustynię, pędząc ile sił w nogach. Pęd powietrza spowodowany eksplozją szybko dogonił biegnącą Nicci. Podmuch był na tyle silny że ją przewrócił.
Sufit nad nią zdawał się sypać, a łomot walącego się tunelu szybko poderwał ją z podłogi i rzucił w ruch.
W końcu zwolniła tempo, kiedy to hałas zza pleców zdawał się uspokajać.
Idąc dalej tunelem zaczęła rozważać możliwości jakie jej pozostały.
Pierw musiała odzyskać siły lub chociaż ich część. Bez miecza, bez sprawnej ręki i bez mocy, mając przy sobie tylko blaster, cztery sztylety i dwa granaty dymne, nie powalczy zbytnio nawet ze zwykłymi zbirami, a jak wiadomo, bandyci to istoty stadne. Musi unikać walki za wszelką cenę.

Postanowiła zostać w tunelu, aż do nocy, po tym jak zobaczy gdzie się kończy tunel. Podróż na piechotę w jej stanie w ciągu dnia po piaskach Tatooine to prośba o śmierć, poza tym nocą trudniej będzie ją spostrzec, a i odpocznie trochę do tego czasu. Skoro to tajne wyjście, powinna mieć z dobę czasu. Choć cholera wie jak bardzo ci Imperialni są zaawansowani w polowaniu na nią.
Pytanie tylko, co znajduje się na tym końcu tunelu?
Image
Awatar użytkownika
Nicciterra
Mistrz Gry
 
Posty: 562
Rejestracja: 18 Paź 2016, o 11:39

Następna

Wróć do Archiwum