Content

Archiwum

[Tatooine] - Pan Ksorba, Zielona Grota i Świat Wody

Re: [Tatooine] - Mos Espa: Zielona Grota

Postprzez Mistrz Gry » 10 Mar 2017, o 09:13

- Nie! - Reese niemalże wybuchł gdy zobaczył, że Ksroba próbuje się połączyć z Zordem. - To nie ma najmniejszego sensu. - Dodał po chwili spokojniej. - To nie ma najmniejszego sensu. Jeżeli skontaktujesz się ze swoim ojcem, jeżeli przekażesz mu moje obawy i plany, to na nic zdadzą się nasze dalsze trudy. Zordo skontaktuje się z kim trzeba w imperium i ze względnie lokalnego problemu zacznie nam się robić problem na skalę galaktyczną. Wierz mi. Nie chcemy tego. Dlatego, apeluję do Twojej rozsądności. Nie rób tego.
Ksorba nie mógł wyczuć swego rozmówcy; nie był wstanie w pełni rozczytać jego intencji i motywacji jednak co do jednego był pewien. Wizja tego, że sprawy Tatooine mogłyby zaważyć na "od-zawsze-respektowanych" umowach Huttów i Imperium wprawiała oficera w najprawdziwszy strach graniczący niemalże z paniką. Oczywistym było, że Reese może koloryzować swoje zachowanie by nadać słowom większą moc, jednak ten strach był prawdziwy.
Czyżby rzeczywiście sprawy Tatooine miały pozostać na Tatooine?

- Cóż. - Reese wstał. - Muszę wracać do Anchorhead. Obowiązki wzywają. Proszę się dobrze zastanowić nad moją propozycją. Nasza współpraca w cieniu może okazać się być dużo lepsza dla naszych suwerenów niż wciąganie ich w to bagienko wzajemnych oskarżeń i domysłów. Rozpracujmy to razem. Dziękuję za śniadanie.
Oficer i towarzysząca mu dziewczyna wyszli.
Holistar sięgnął po jeden z owoców i głośno zaczął go jeść wpatrując się przy tym w Ksorbę, który został na tarasie tak naprawdę sam.

Ksorba Reese ma już zdanie co do Twojej osoby. Ty musisz podjąć swoje.... Dzieje się. O jak Ciekawie... Mhmmm
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] - Mos Espa: Zielona Grota

Postprzez Ksorba » 17 Mar 2017, o 14:04

- Ho, ho, ho! Czekaj chudzielcze, od kiedy to ludzie Imperium reagują tak impulsywnie? Oczywiście, z radością możemy porozmawiać o naszych wspólnych perspektywach. Jednak w całkowitej samotności. I pamiętaj, że nie istnieją rozwiązania, a jedynie transakcje. Wiesz jak się ze mną skontaktować. Mój holoprojektor jest dla Ciebie otwarty, jednak wolałbym rozmowę na żywo. Bez waszych podsłuchów. - Wszystko szło zgodnie z planem młodego Hutta. Ksorba chciał wybadać intencje swojego rozmówcy. Nie poznał ich oczywiście w całości, ale dzięki ryzykownemu blefowi potwierdziły się jego przypuszczenia. "Boi się. Oficerowie Imperium tak nie reagują." Nie wiedział co prawda jeszcze czego boi się Reese, ale i tego zapewne się dowie. "Może opłacone ulice coś podszeptają..."
- Mało zjadłeś, za mało. Czekam na następne spotkanie. I liczę, że następnym razem przedstawisz mi swoją towarzyszkę. - Dodał z lekką kąśliwością Ksorba.

- No i co na to powiesz Holistarze? - Ksorba oderwał kończynę leżącego na talerzu stworzenia i zaczął głośno przeżuwać - Czy te Imperialne psy nie są śmieszne? Jak oni chcą robić interesy za taką zasłoną? Ehhh - westchnął głośno brzuchonóg - Tak swoją drogą? Jakieś wieści z miasta? Spacerowałeś już? Dokarmiałeś biedaków?

***


Hutt przyjmował właśnie kolejne uderzenie na korpus od jednego z żołnierzy Holistara. Krępy trandoshanin poruszał się zdecydowanie szybciej od Hutta. Zadawał cios za ciosem. Ciosy te jednak nie robiły specjalnego wrażenia na Ksorbie. Byli sami na tarasie, słońce powoli kierowało się ku zachodowi. Młody Hutt specjalnie zdecydował się na trening w tak nieprzychylnych warunkach. Chciał się bardziej zmęczyć. Obydwaj ciężko oddychali. Trandoshianin chcąc wykorzystać długość swoich rąk trzymał dystans i kąsał głowę Ksorby prostymi. Hutt czekał. Wyczuł tempo kolejnego uderzenia i zaatakował z głowy wyrzucając swoje cielsko jak sprężynę w kierunku przeciwnika. Ten przyjął uderzenie na brzuch i głośno jęknął. W tej sytuacji Ksorba chciał zaatakować go sierpem w głowę, tak aby automatycznie powalić go na ziemię korzystając z chwilowego bezdechu. W tym momencie w drzwiach ukazał się Ores.
- Panie, mam inżyniera. Toydarianin, z rodziną. Ludzie pustyni zniszczyli jego farmę wilgoci za miastem, zabili żonę, tuła się z siedmiorgiem synów, nie mają gdzie się podziać. Zajmował się naprawami dla pozyskiwaczy. Zna się na inżynierce, umie budować, twierdzi, że w młodości sam zbudował jedną farmę z materiałów od Jaw. Teraz szuka domu. Żył na uboczu, na ten moment nic nie wiem o tym, żeby był od kogoś uzależniony. Pozwoliłem sobie wydać rozkaz nakarmienia go. Ma wejść?
- Oh tak, tak, wspaniale, wspaniale, niech wejdzie. Razem z synami. Przygotuj im lokum w Zielonej Grocie. Jeśli jeszcze nie mamy na ten temat informacji, to proszę. Zbadaj rynek, sprawdź czy są w okolicy jakieś większe farmy, które będą miały z nami problem i małe które chciałyby naszej... pomocy. - Trandoshianin ukłonił się Ksorbie, nie chcąc zapewne przerywać rozmowy, po czym oddalił się w sobie tylko znanym kierunku. Zaraz za nim wyszedł Ores.
Ksorba oparł się o balustradę na tarasie i ze szczerym uśmiechem wymierzył swój wzrok w kierunku drzwi, przez które za chwilę miał wlecieć jego przyszły pracownik.
Awatar użytkownika
Ksorba
Gracz
 
Posty: 43
Rejestracja: 4 Sie 2015, o 16:39

Re: [Tatooine] - Mos Espa: Zielona Grota

Postprzez Mistrz Gry » 21 Mar 2017, o 09:28

Toydorianin miał na imię Freedo a imion jego siedmiorga rozkrzyczanych i rozlatanych dzieciaków nie dało się spamiętać. Nikt normalny nie przyjął by takiego osobnika z takim bagażem pod swój dach. Jednak zarówno Freedo jak i Ksroba nie byli przeciętni; dogadali się zaskakująco szybko.
Bez problemów ustalili zakres obowiązków, wielkość wynagrodzenia i kwestię zakwaterowania. Toydorianin z wielką wdzięcznością przyjął hojną ofertę hutta o czym zapewniał gorąco bijąc przed obliczem Ksroby pokłony. Zarówno jeden jak i drugi mieli powody do radości.

***

Czas był najwyższy by rodzące się imperium Ksroby zaczęło działać. Scena była przygotowana. Wszyscy aktorzy gotowi i w zasięgu ręki. Reżyser i jego scenariusz czekały na realizację. Niebawem miało się okazać czy sztuka młodego hutta okaże się być głośną premierą czy tylko nieudolnym gniotem.
Ksorba musiał zacząć działać. Myślał o tym podczas śniadań, treningów i spacerów. Podczas przesiadywania w Zielonej Grocie i zwiedzania miasta. Podczas rozmów z mosespiańskimi wielmożami jak i przedstawicielami biedoty.
Musiał działać, a jednocześnie coś mu podpowiadało, że nie ma tyle czasu ile by chciał mieć. Czuł, że nie zdoła ogarnąć wszystkiego, a głównym jego zmartwieniem był Reese i Baloth.
Pierwszy był szalenie niebezpieczny i grał w dużo bardziej złożoną grę niż by można było sądzić na pierwszy rzut oka. Drugi - oczywisty szpieg Yarla - był cierniem w odwłoku. Trzeba było coś z nim zrobić.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] - Mos Espa: Zielona Grota

Postprzez Ksorba » 12 Kwi 2017, o 18:41

- Freedo... Mogę Ci mówić Freedo, prawda? Otóż Freedo daję Ci wolną rękę, jeśli czegoś potrzebujesz, pytaj, proś. Oczywiście wszystko w ramach zdrowego rozsądku. Rozumiem, że twoja farma jest niedaleko. Zabierz ze sobą kilku moich ludzi i odbudujcie to, co Ci zniszczono. Oczywiście w zamian za moją pomoc dla Ciebie oczekuję ekwiwalentu w postaci wody dla mnie. Jeśli znasz jakichś innych farmerów z okolicy, czy kogokolwiek, opowiedz im, że przy mnie czeka ich bezpieczeństwo. Bezpieczeństwo nie tylko od ataków tych zwierząt, czy jakichś nieokrzesanych gangsterów, ale także przede wszystkim finansowe... Wiecie jak działa dominacja na rynku i ja wam tę dominację dam. Żadni tchórzliwi magnaci nie będą wam dyktować warunków, zyskacie bezpieczny rynek, na którym pieniądze będą wasze, a w mojej gestii leżeć będzie wasze bezpieczeństwo i dystrybucja, tak żebyście nie zaprzątali sobie tym głowy. Żadna pseudomagnateria nie będzie już dyktować wam warunków. Postaraj się, żeby reszta farmerów o tym wiedziała. - Hutt oblizał się. Długi monolog spowodował, że jego usta lekko wyschły. - Wy spokojnie pracujecie, dostarczacie wodę do moich cystern, ja ją rozprowadzam. Tak, żeby nikt wam nie zagroził. W razie wszelkich problemów kontaktujecie się ze mną. I niech każdy farmer w tej okolicy się o tym dowie. A teraz idź i czekam na wieści – brzuchonóg odprowadził wzrokiem swojego nowego inżyniera. Freedo minął się w drzwiach z Holistarem. Zatarł ręce.

- Ha! Wspaniale, dobrze Cię widzieć przyjacielu. Mam dla Ciebie zadanie. Zadanie szczególnej wagi. Pamiętasz tego imperialnego oficera. Nazywał się Reese. Właśnie pojechał do Anchorhead. Pojedziesz do tego miasta. Postarasz się dowiedzieć kim jest dziewczyna, z którą przyszedł i czego tak naprawdę od nas chce. I dla kogo naprawdę pracuje. Tylko delikatnie, jeśli będziesz czuł, że choć trochę rzucasz się w oczy, wycofaj się. Przede wszystkim skup się na biedakach. Ulice słyszą najwięcej. Powiedz im, że w Mos Espa czeka na nich spokój. Powiedz im, że w Mos Espa czeka na nich woda i praca. Powiedz im, że czekać będzie tak długo, jak długo będą chcieli przekazywać nam informacje o tym, co widzą, co słyszą, lub nawet co im się wydaje. Tylko nie daj się zobaczyć, a jeśli dasz, to pamiętaj, że oficjalnie szukasz farmerów. Sprawdź kto rządzi w tym mieście i co możemy zrobić, żebyśmy to my w nim rządzili. Tylko dyskretnie. Liczę na twoje wyczucie. I weź kogoś ze sobą. - Holistar był spokojny. Był żołnierzem, kiwnął tylko głową. Wiedział co robić. Ksorba darzył go zaufaniem. Wiedział, że przed jakimkolwiek działaniem potrzebna jest jak największa ilość informacji, a tych młody Hutt nie posiadał zbyt wiele. Ten stan rzeczy trzeba było zmienić. Przede wszystkim liczył, że uda mu się zneutralizować problem wielmożnych. Wiedział, że oni będą stali na drodze do monopolizacji. Wiedział też, że na razie nie może zaatakować, ale w jego głowie rodziło się wiele pomysłów na takie ataki.

***


- Moja droga, zawołaj Balotha, muszę z nim porozmawiać. I przynieś jeszcze tego... czegoś – powiedział Ksorba wskazując na czarną papkę pośrodku stołu. Oblizywał palce i zastanawiał się nad potencjalnym zastosowaniem "prezentu" od swojego wuja. Te przemyślenia przerywały mu próby zbadania swojego odbicia w srebrnym pucharze. "Rosnę, czy nie? Może trochę... Co jeść, żeby stać się większym, co jeść" – myślał Hutt w oczekiwaniu na Balotha.
Awatar użytkownika
Ksorba
Gracz
 
Posty: 43
Rejestracja: 4 Sie 2015, o 16:39

Re: [Tatooine] - Mos Espa: Zielona Grota

Postprzez Mistrz Gry » 14 Kwi 2017, o 12:39

Baloth pojawił się niebawem i pierwsze co rzucało się na myśl, widząc rodianina wchodzącego na taras Ksroby, było to, że ex-sługa Yarla niczego się nie bał. I doskonale wiedział jak grać swoją rolę.
- Witam, Cię o najjaśniejszy i najczcigodniejszy. - Pokłonił się głęboko z wyrazem pełnego oddania i szczerości. Tak jak Huttowie to lubili najbardziej. I gdyby nie złośliwy błysk w oku i pewien szyderczy grymas stale trzymający się na twarzy Balotha Ksroba by się nabrał. Śmierdzący prezent Yarla znał się na swojej robocie.
- Nie mogę się doczekać, Panie jakie to zadanie będziesz dla mnie miał. Do tej pory unikałeś rozmowy ze mną. Mam nadzieję, że przekonał się Pan co do mojej szczerości i uczciwości wobec Pana.
Baloth był bezczelny do granic możliwości, jednak pełnię swych możliwości przedstawił w kolejnym zdaniu.
- Czy mi się wydaję, czy jest Pan odrobinę większy? Odrobinę, to nawet złe słowo. Powiedziałbym, że znacząco. Tak znacząco większy. Dobrze Pan jada?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] - Mos Espa: Zielona Grota

Postprzez Ksorba » 15 Kwi 2017, o 11:05

Widząc sztuczne zachowanie Balotha, Ksorba westchnął teatralnie i przymrużył oczy. W innych warunkach komplement zyskałby przychylność Hutta. Aparycja rodianina jednak sprawiała, że nie dało się żywić do niego sympatii.
- Być może urosłem, być może... Zapewniasz mnie o swojej szczerości tak jakbym miał powody, żeby w nią wątpić. To zamierzony żart, czy dyplomatyczne nieopierzenie? - zapytał uszczypliwe Ksorba. Drażniły go próby upodabniania się rodianina do jego szlachetnej rasy. Postanowił pobawić się tym wątkiem. - Ho! ho! ho! Żartuję oczywiście, zasiądź do stołu. Ja być może urosłem, ty zaś wyglądasz na niedożywionego. Częstuj się! Częstuj! - hutt wskazał na największe kawałki i puchar wypełniony niezwykle mocną Boga Nogą - Nie śmiej odmawiać! To polecenie służbowe. Chciałeś zadania to je masz - podświadomie przełknął ślinę i z minimalnym wysiłkiem wydukał - przyjacielu.
Brzuchonóg wiedział, że z łatwością przepije i przeje opasłego rodianina. Taki był jego plan. Baloth miał się poczuć chciany, ugłaskany, tak jakby Huttowi zależało na jego obecności. Dokładnie tak jakby rodianin był Huttem i jako Hutt był przyjmowany. Alkohol, do którego siły nieprzywykły inne rasy, miał rozwiązać mu język i pozwolić na łatwiejsze przesłuchanie.

Jeśli udałoby mu się upić swojego podwładnego (a szczerze liczył, na to że to się uda, zwłaszcza mając na uwagę swoją pozycję i charakter starającego się podlizać Balotha) wtedy zapytałby, nie wprost, ale z wrodzonym sprytem, o to co wie na temat Kittani, dlaczego Reese mógłby się nim interesować, oraz o potencjalne plany Yarla. Liczył, że przez Boga Nogę o sile paliwa rakietowego Baloth na drugi dzień nie pamiętałby o rozmowie. Mimo tego przewidywania graniczącego z pewnością próbowałby podejść rodianina i nie pytać go wprost...
Awatar użytkownika
Ksorba
Gracz
 
Posty: 43
Rejestracja: 4 Sie 2015, o 16:39

Re: [Tatooine] - Mos Espa: Zielona Grota

Postprzez Mistrz Gry » 18 Kwi 2017, o 10:24

Ksorbie udało się uzyskać to co chciał. Mniej więcej. Dlaczego, mniej więcej? O tym wspomnimy na końcu.
***

Minęła godzina. Dobra, tłusta, syta i opita godzina. Nieprzyzwoita godzina. Godzina w trakcie której, żarłoczność młodego hutta została zaspokojona a rodianin mógł opić się do granic swej wytrzymałości. Nieprzyzwoita, bowiem ilości trunków i jedzenia, które zostały pochłonięte przez tą dwójkę, mogły by wystarczyć najbiedniejszym mieszkańcom Tatooine na miesiąc spokojnej egzystencji. Ksorba z pewnym smutkiem zauważył, że usługująca im dziewczyna, patrzy na nich z pewną dozą odrazy; dobre wrażenie, które udało mu się wywrzeć do tej pory topniało w oka mgnieniu. Taka jednak była cena za próbę rozwiązania języka Ba'lothowi.
Na całe szczęście już po pół godziny rodianin zrzucił fałszywą maskę szczerości i zaczął przemawiać w sposób typowy dla pijanych osób. I początkowo w jego paplaninie nie było znać śladu odpowiedzi na pytanie Ksroby. Potem jednak...
- Wie, szef. Ja to się nawet cieszę, że szef tu jest... I zajął miejsce tego Ottora. On nie dbał o to miejsce, tak jak Pan. Był strasznie rozleniwiony i interesowały go tylko jego lubieżne przyjemności. Teraz dopiero widzę, że to miejsce może być inne. Lepsze. Wie szef, co? Powiem nawet więcej. Myślę, że gdyby szef zajął miejsce, Yarla to z tym jego pałacem to szef zrobiłby tyle samo dobrego co tutaj albo nawet więcej. Szef się nie bawi w te geirki... Szef faktycznie chce robić biznes... Nie jak ta trójka... Ottor, Yarlo i ten trzeci... Ten renegat Urpa... Wie szef.
Z dalszych bełkotliwych wypowiedzi Ksorba zaczął składać powoli obraz całej sytuacji na Tatooine. Wiedza, którą przekazywał mu Ba'loth, rzucała nowe światło na fakty które były już znane Ksorbie. Po pierwsze Ottor i Yarlo tkwili w jakimś układzie, będącym poza wpływami Zorda. Częstym gościem tej dwójki był Urpa Loss. Hutt, który w huttyjskiej rodzinie miał reputację krnąbrnego i zdradliwego. Był uznawany za renegata i nikt, kto choć miał trochę oleju w głowie, nie ładował się w żadne interesy z tym tajemniczym osobnikiem. Już sam fakt, że nawet huttowie nazywali Urpę kłamcą i kimś niegodnym zaufania obrazował jak bardzo złą reputacją cieszył się ten brzuchonóg.
Zdaniem Ba'lotha to Urpa był głównym liderem tej szajki choć zarówno Yarlo jak i Ottor woleli myśleć tak o sobie. To on przywoził instrukcje i zdawał się być najważniejszym ogniwem w tym interesie. Ślimacza trójka często przyjmowała na Tatooine rozmaitych gości z Imperium w miejscu, które nazywali Jamą Sarlacca.
- Parę razy tam byłem. W tej Jamie znaczy się.... Ponure miejsce... Puste, choć dobrze strzeżone. Znajduje się głęboko na terytorium ludzi pustyni i w ogóle trzeba znać hasła żeby tam wejść. Ja je znam... Szykowałem parę razy to miejsce na spotkania... Bo oni nie lubili rozmawiać o interesach z ludźmi z Imperium tutaj albo w Pałacu. Zawsze spotykali się tam. I chyba tylko ten głupek Ian Thegas złamał to ustalenie. To ten co go zabiła ta Kittani.
I w tym miejscu Rodianin przeszedł względnie płynnie do wspomnień o Kittani Levfith.
- Była tancerką. U Yarla. Dobrą nawet... ale mi nigdy nie chciała zatańczyć. Potem - jak już zabiła tego Iana - uciekła z pałacu i potem z Tatooine. Nie wiem jak tego dokonała, w sensie tego zabójstwa. Miała przy sobie jakąś truciznę czy coś. Chyba jakoś tak. Wcześniej rozmawiała z tym śmierdzącym kupcem Fennem i to na pewno była jego sprawka ta trucizna cała. No i mniej więcej w tym samym czasie zginął Ottor a na Tatooine przyleciał ten Koro Reese cały. On chyba jest od tej tajnej grupy z Imperium. Ale nic więcej nie wiem... Nie wiem czego szuka. Mozę po prostu przyleciał posprzątać? I tak se myślę, że może jakieś odpowiedzi znajdziemy w tej Jamie Sarlacca. Można by tam polecieć i przeszukać to miejsce. Co szef myśli?
***

I to właśnie było to mniej więcej wspomniane na początku. Ba'loth ani na chwilę nie zapomniał wobec kogo był lojalny. Mógł wypić wiele, zjeść równie niemało i w pochlebnych słowach wypowiadać się o zaletach Ksorby. Jednak to innemu imieniu służbę czynił. Rodianin cały czas prowadził swoją podłą grę dla Yarla. Chciał zwabić Ksorbę w tamto ustronne miejsce. Jama Sarlacca. Czyżby młody hutt był tak niewygodny dla Yarla, że ten chciał uciec się do morderstwa? Bo tym własnie pachniało to zaproszenie.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] - Mos Espa: Zielona Grota

Postprzez Ksorba » 18 Kwi 2017, o 11:34

- Myślę, że powinieneś lepiej pilnować tajemnic. Pracujesz dla Huttów. Dla Desilijiców! I wystarczyło Ci tylko kilka łyków do takiego rozplątania języka? Ba'loth, nie wyciągnę konsekwencji od razu tylko dlatego, że tak długo dla nas pracujesz. Miej jednak na uwadze, że skontaktuję się z Yarlem. To nic osobistego, czyste interesy. Jesteś trybikiem w machinie, którą kieruje także Yarlo. Ta machina musi funkcjonować perfekcyjnie, a twoje zachowanie było dalekie od perfekcji i godzi w interesy mojego wuja... Nie bój się jednak... Miej na uwadze jednak, że tak jak na każdym z nas ciąży odpowiedzialność i nie pozwolę, żeby twoja tolerancja na alkohol, czy też jej brak, uderzyła w dzieło, które moja rodzina buduje od lat. Zrozum nas. Mnie, mojego wuja i ojca. - Hutt po trosze był zdenerwowany, a po trosze grał, blefował, żeby wybić rodianina z bańki spokoju, w której zdawało się, że siedział. Bal'loth miał poczuć się zagrożony. Miał zostać zrzucony z tronu, na który Ksorba sam, kilka chwil wcześniej go wsadził. Miał czuć, że spada ze swojej pozycji, tak aby w nerwowych drgawkach złapać się jedynych możliwości ochrony status quo.

- Nie bój się, jak długo będziesz lojalny rodzinie... Rodzinie! - wyraźnie podkreślił Ksorba — tak długo nic Ci nie grozi. Pomyśl sobie ile setek lat Huttowie się rozwijają i jak bardzo nieznaczące są te żenujące odruchy słabszych jednostek, które próbowały podkopać nasze imperium od wewnątrz. Doprawdy śmieszne... Przyznasz sam, czyż nie? - Hutt wzniósł puchar w stronę rodianina — Przyznasz, przyznasz, jesteś inteligentny, to widać. Pamiętaj jednak, że nie zniosę lekkomyślności, która może godzić w mojego wuja, czy innego przedstawiciela rodziny - Ksorba obrócił całą sytuację. Chciał, żeby Ba'loth, dotąd spokojnie działający na rzecz Yarla, poczuł się zagrożony. Chciał, żeby stracił zaufanie do własnego języka.

- Możemy się umówić, że słowa, które do mnie powiedziałeś, były majakami wyrosłymi z alkoholowego rozpędu. Spokojnie. Jestem młodym, niegroźnym Huttem. Inni tu trzymają władzę, a ja tylko staram się, żeby mogli ją trzymać w spokoju. Za młody jestem na politykę. Ba'loth, idź, spokojnie rób, co masz robić, zajmij się sobą. Teraz najlepiej odeśpij - Ksorba wskazał palcem na trandoshianina z którym wcześniej trenował. Ten od razu poszedł do stołu - Gungi — zwrócił się do wysokiego jaszczura — odprowadź Pana do pokoju. I bądź mu ochroniarzem w najbliższym czasie. Jeśli ktoś dokonał zamachu na Ottora to jego doradca jest w równym niebezpieczeństwie.

Hutt posłał porozumiewawcze spojrzenie Trandoshianinowi, tak aby Bal'loth go nie zauważył. Najemnik miał się stać cieniem rodianina.

Ksorba z udawanym smutkiem zauważył dziewczynę, która im usługiwała.
- Ahh, moja droga... Jak wy to ludzie mówicie... "Wybacz"? Tak, wybacz. Tak się niestety robi interesy. Wy macie swoje zwyczaje i my swoje... Nie śmiem Cię teraz częstować resztkami z mojego stołu... Sam dokończę, żeby się nie zmarnowało - Ksorba znowu balansował na granicy roli i faktycznego zniesmaczenia. Z jednej strony wiedział, że musi dbać o stosunki z miejscowymi, z drugiej zaś był zdenerwowany na to, że momentami upodabniał się do tych Huttów, którymi gardził. - Moja droga, wiem, że może wydawać się, że lepiej dla mieszkańców Mos Espa byłoby, gdybym rozdał to jedzenie. Czy na pewno jednak? Ja wolę, zamiast ryby dać im wędkę. Wolę, żeby nie padali na kolana przed resztkami, ale sami byli panami swojego losu... Może to jednak moje dumania? Może za daleko uciekłem od zwykłych ludzi? Co sądzisz? - pretensjonalność słów, które wypowiadał przyprawiała go o mdłości. Momentami czuł, że zaraz zwymiotuje z zażenowania, ale wytrwale utrzymywał maskę i był w tym na szczery. Tak, aby prości, w jego ocenie, ludzie, jak np. ta kelnerka zrozumiała jego przesłanie.
- Mylę się moja droga?
Awatar użytkownika
Ksorba
Gracz
 
Posty: 43
Rejestracja: 4 Sie 2015, o 16:39

Re: [Tatooine] - Mos Espa: Zielona Grota

Postprzez Mistrz Gry » 21 Kwi 2017, o 22:05

Pierwsze rozkazy i ważniejsze decyzje Ksorba miał już za sobą. Teraz mógł tylko siedzieć i obserwować jak rozstawione przez niego figury i zagrane karty wpłyną na prowadzoną właśnie grę. Doskonale wiedział, że na zbieranie prawdziwych profitów - przeliczalnych na kredyty - przyjdzie jeszcze czas. Na tym etapie zwycięstwem było by coś zupełnie innego. Póki co liczyło się tylko to czy jego obecność na Tatooine została dostrzeżona i jak daleko udało mu się zatrząść światem tej pustynnej planety.

A wszystko wskazywało na to, że Ksorba został dostrzeżony.

Ruch w "Zielonej grocie" nie osłabł i utrzymywał stałą tendencję przez kolejne dwa tygodnie. Co prawda, Ksorba zaobserwował, że z każdym kolejnym dniem dysproporcja pomiędzy stałymi gośćmi a nowymi klientami powiększała się, ale nie było to coś na co Ksorba miał większy wpływ. Wiedział tylko, że będzie musiał podjąć kolejne działania by utrzymać "Grotę" na szczycie atrakcyjności bo raz straconej pozycji nie odzyska już tak łatwo.
Pojawienie się trójki muzyków Iktochi sprawiło, że zainteresowanie lokalem odrobinę wzrosło. Później jednak, gdy pierwsza fascynacją minęła, strumień gości też wydał się być mniejszy; wraz ze zniknięciem lokalnych zespołów ze sceny, zniknęła też nie mała liczba ich wiernych fanów. Była to strata, którą finanse Groty odczuły. Dodatkowo, usługi trójki Mar'Ia'Chi nie należały do najtańszych jednak ich umiejętności pozasceniczne czyniły z nich idealne wsparcie dla sił Holistara.
Ksorba - który przynajmniej fasadowo - dążył do zmiany postrzegania wśród mieszkańców zarówno swojej osoby jako hutta jak i "Zielonej Groty" poczuł trochę zawodu gdy usłyszał, że mieszkańcy dopytują się o bardziej brudne rozrywki obejmujące hazard i nielegalne używki. Nie liczył co prawda, że całkowicie się od tego odetnie, ale widział, jak wiele osób przychodzi do "Zielonej groty" by odpocząć i w spokoju porozmawiać, a narkotyki i hazard zawsze tą atmosferę rujnowały.
Ores - sprawdzający się w roli prawej ręki Ksorby w sposób absolutnie perfekcyjny - przyprawiał młodego hutta o pewien zgrzyt. Jako pracownik był idealny. Oddany sprawie, sumienny, staranny i gotowy do poświęceń. Bez dwóch zdań muun zasługiwał na miano pracownika miesiąca. Jednak Ores był też ambitny. Ambicja jako taka nie jest czymś złym. Motywuje, popycha do działania i sprawia, że jednostka naznaczona tą cechą charakteru nigdy nie ma dość i nie lubi spoczywać na laurach. I gdyby tylko o to chodziło Ksorba byłby spokojny.
Ambicja Oresa przybierała jednak chorobliwe znamiona. Był rządny władzy i zabiegał o nią. Skrupulatnie przejmował mniejsze i większe zadania skupiając w swoich rękach znaczną część władzy a tym samym kontrolował też przepływ informacji. Ores - będąc jednocześnie skutecznym zarządcą - rósł powoli w oczach Ksroby na potencjalnego rywala i pierwszą osobę do snucia intryg przeciwko niemu. Młody hutt zbyt wiele razy widział podobne zachowania (a jeszcze więcej słyszał od swego papy) by móc żyć w błogiej nieświadomości. Wiedział, że z Oresem będzie się musiał prędzej czy później zmierzyć. Raczej później - gdyż muun - był lojalny. Jednak powolna degradacja umysłu Oresa i popadania w dekadentyzm zaczęło się zanim jeszcze zaczął pracować dla Ksorby, więc dlaczego miałoby być inaczej obecnie?
Freedo wraz ze starszymi synami ruszył dzielnie do wykonywania powierzonej mu pracy. Jego lojalność była czytelna i prosta. Był wdzięczny za możliwość spokojnego wykonywania zawodu i otrzymywania w zamian godnego wynagrodzenia. Huttowi taki układ odpowiadał bo był łatwy do sterowania a kontakty z niebieskoskrzydłym mogły być ograniczone do profesjonalnego minimum.
Niestety po mimo wysiłku podejmowanego przez inżyniera farmy wilgoci nie wyrabiały wstępnie założonych norm. Nie była to jednak wina toydorianina. Ten dwoił się i troił by stare agregaty funkcjonowały najlepiej jak się dało. By strumień wody mógł płynąć potrzeba było wszystkiego więcej i lepiej. Freedo przedstawił nawet wstępny projekt rozwiązań które mogłyby w krótkim czasie uczynić z Ksroby wodnego potentata w tej części Tatooine. Problemem były jednak kredyty. Inwestycja pochłonęłaby znaczną część huttyjskiego funduszu a to z kolei mogło by w przyszłości okazać się paraliżującą niemocą. Gdyby jeszcze Ksorba miał pewność, że inwestycja wypali. Toydorianin wspominał też coś o robocie alternatywnej: tańszym kosztem ale i z mniejszym potencjalnym zyskiem. Przy czym ryzyko niepowodzenia w obu przypadkach rysowało się podobnie.
Bowiem problemem nękającym społeczność Tatooine była woda. I nie chodziło nawet o ilość a o jakość. Nawet najgorsza berbelucha była pita niczym wykwintne wino. Nikt nie przejmował się specjalnie zapachem, mętnością i jej smakiem. Zresztą lata życia w biedzie przyzwyczaiły, że dostępny jest tylko jeden rodzaj tej życiodajnej cieczy: brudny i śmierdzący. Żyjący w skrajnie ciężkich warunkach nie oglądali się na coś tak przyziemnego jak woda. Zarobione ciężko kredyty woleli wydać na bardziej widoczne i atakujące zmysły przyjemności: hazard, narkotyki i prostytucja. Wodą nikt się nie przejmował. Czystą wodą już całkiem. To też chcąc zaistnieć na rynku Ksorba musiał zrobić coś więcej niż tylko produkować dobrej jakości wodę. Z rynku musiała by zacząć znikać tańsza i gorszej jakości woda produkowana przez lokalnych dostawców. To musiałoby oznaczać albo wchodzenie w układy albo niecne sabotaże i likwidację konkurencji. Rozwiązania, które rysowały się w wyobraźni młodego hutta nie były satysfakcjonujące (za bardzo przypominały mu one metody stosowane przez starszych jego rodzaju), ale póki co innych nie miał.
Ba'loth szpiegował. Trandoshanin przydzielony przez Ksorbę był niebywale skuteczny i stawał na głowie by przebiegły rodianin ani na moment nie pozostał sam. Jednak i tak pełna kontrola nie była możliwa; Ba'loth nie raz wymykał się nocą na miasto by rozmawiać z podejrzanie wyglądającymi typami. Typami - którzy na pewno byli kolejnymi sługusami Yarla. Póki co więc starał się Ksroba trzymać jak najdalej od swoich planów; najwygodniej byłoby się pozbyć szpiega, jednak aż nadto czytelne było, że Yarlo czeka tylko na jakiś prowokujący ruch ze strony młodszego krewniaka. Starszy hutt potrzebował casus belli by w świetle oficjalnych praw i mniej oficjalnych tradycji móc przedsięwziąć bardziej drastyczne działania wobec Ksroby. Zabójstwo emisariusza i zaufanego człowieka Yarla w domenie Ksroby można by z powodzeniem uznać za satysfakcjonujący powód do wszczęcia niewielkiej wojny. Wojny, którą Ksroba raczej by przegrał.
Ba'loth oprócz szpiegowania zajmował się też udawaniem, że jest przydatnym i szkodzeniem interesom Ksroby. Jego paplanina i nachalny styl bycia bardzo szybko zraził wielu klientów "Zielonej Groty" a i pracownicy (zwłaszcza młode dziewczęta) nie mogli cieszyć się spokojem i narażeni byli na ciągłe zaczepki i nieprzyjemne komentarze i obelgi.
Holistar przez blisko dwa tygodnie nie odzywał się kompletnie. A potem - pewnego wieczora pojawił się nagle. Wydawał się być przejęty i od razu chciał się widzieć z Ksorbą.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] - Mos Espa: Zielona Grota

Postprzez Ksorba » 22 Kwi 2017, o 10:05

Hutt siedział przy jednym ze stołów w głównej sali Zielonej Groty. Rozmawiał z grupką interesantów, którzy najwyraźniej wyczuwając potencjalne zagrożenie, mieli ochotę "oddać się w ochronę" Ksorby. Brzuchonóg ugościł ich wodą, tak aby pokazać, o jaką jakość produktu mu chodzi. Starał się dowiedzieć kilku rzeczy w kontekście wodnych potentatów w tej okolicy. Trafił jednak na mniej istotnych farmerów, stąd zapewne uzasadniony strach. Najbardziej w całej rozmowie (w momencie, kiedy zboczyła z tematu interesów, na przyziemne problemy mieszkańców Mos Espa) ciekawiło Ksorbę to czy faktycznie jest wzrostu farmerów, czy też jedynie to sobie ubzdurał. Wielkość była żywotnym problemem dla Huttów, a Ksorba cały czas czuł, że jest zbyt mały.
Rozmowa była na tyle nużąca, że znalazł w niej czas na wewnętrzne przemyślenia i kalkulacje. Rozmyślał o rozmowie, którą toczył tydzień wcześniej ze swoim ojcem. W rozmowiej tej opowiedział mu o swoich podejrzeniach dotyczących Yarla, wysłuchał podpowiedzi ojca i opowiedział o swoich przewidywaniach co do rozwoju sytuacji (co było nierozerwalnie złączone z podejrzeniami dotyczącymi wuja). Milczał jednak całkowicie o zajściu z imperialnym oficerem. Wyraził nawet zdziwienie dotyczące łatwości z jaką został przepuszczony do atmosfery planety.

Dokładnie w chwili kiedy miejscowi wstawali od stołu, w drzwiach pojawił się Holistar. Najemnik znaczącym ruchem głowy wskazywał na prywatne komnaty Desilijica. Jeden z żołnierzy Holistara zauważył całą sytuację i kiedy drzwi do prywatnych komnat zamknęły się za dwójką, stanął na czatach.
- Mów - mruknął Ksorba, nie mając ochoty bawić się w uprzejmości, a nawet jeśli miałby taką ochotę to wiedział, że te dla Holistara nic nie znaczą.
Awatar użytkownika
Ksorba
Gracz
 
Posty: 43
Rejestracja: 4 Sie 2015, o 16:39

Re: [Tatooine] - Mos Espa: Zielona Grota

Postprzez Mistrz Gry » 28 Kwi 2017, o 08:28

Holistar nalał sobie pełen kubek wody i dopiero gdy go opróżnił mógł zacząć mówić.
- Nic się nie działo szefie. Nudno było jak dla mnie. - Szelmowski uśmiech Holistara był jednoznaczny. "Dla mnie było nudno, ale każdy inny wrócił by z brązowymi spodniami". - Musiałem trochę uważać bo w Anchorhead pełno było imperialców. Duża akcja tam była, naprawdę duża. Imperialni starali się przy tym załatwić sprawę szybko i zależało im na tym by wieści o ich działaniach w Anchorhead nie rozeszły się zbyt szybko po Tatooine. Pewnie i tak by się wszystko rozniosło, ale przynajmniej próbowali. Jak to mawiają: plotka roznosi się szybciej niż smród zdechłej dianogi.
Kontrolowali każdego tam. Aresztowania, zatrzymania i co nie tylko. Oczywiście popytałem miejscowych, posłuchałem tu i tam i coś tam udało mi się dowiedzieć.
- Po pierwsze. Ten nasz Imperialny oficer to kawał skurwysyna jest. Ponoć, bo mogę się opierać tylko na tym co tambylcy o nim mówili. A mówili. Oj, jak oni mówili. Że bije więźniów i sprawia mu to przyjemność. Że dzieci od matek odbiera a ojców na Kessel i Hoth hurtowo chce wysyłać. Że bestia. Że pijak. Wszystko. Jednak wie szef, dzieliłbym to przez dwa. Zbyt wiele różnych wersji potwornego Reesa usłyszałem by którąkolwiek uznać za prawdziwą. Pewne jest za to coś innego. I to będzie "po drugie".
- Reese i jego ludzie wypytują wszystkich o tego kupca Fenna. Nikt mi nie powiedział tego wprost ale, odniosłem wrażenie, że jest on w Anchorhead dość znany. Ponoć jest jakimś przestępcą co to zabiera bogatym i daje biednym. To jednak jedna wersja jego działalności i nie jedyna. Wiara cuda opowiada. Fenn był starał się stworzyć konkurencję w przemycie dla Huttów. Kolejny ktoś, opowiadał, że ten Fenn cały to tajny agent z bothańskiego wywiadu. Temu to bym jednak nie wierzył, dziadek który to mówił był kompletnie pijany i sprawiał wrażenie zdrowo pomylonego. I znowu masa sprzecznych informacji. Ma córkę, stracił córkę, nigdy nie miał dzieci, gej, zaciukał teściową, Levfith to jego córka, kochanka, żona. Wszystko. I jednocześnie nic.
- Mało tego, chyba nikt nigdy tego Fenna całego nie widział, ale jeżeli zapytasz się kogoś kim jest kupiec Fenn to najczęściej uzyskasz odpowiedź: "ja nim jestem". Na moje, jeżeli Reese dorwałby tego Fenna to byłby cud. No i prawie się mu to udało. Do pomocy Reesowi przyleciał jakiś imperialny agent. Zeltron. Dara się nazywał.
- W dużym skrócie: Reese dzięki pomocy Zeltrona trafił w końcu na jakiś trop. Kupiec miał być w Faktorii handlowej Jawów. Zrobili na to miejsce prawdziwy szturm. Wie szef: z promami, szturmowcami, wybuchami i całym tym gównem. I chuja to dało. Fenna jak nie było tak nie ma. Reese się wkurwił i zabiera dupę z Tatooine. Chyba go odwołali czy coś.
- Aaaa.. I kojarzy szef ten ISD orbitujący co to witał nas jak przylatywaliśmy na Tatooine? No. To ponoć jest krytycznie uszkodzony. Unieruchomiony. Najprawdopodobniej spadnie na powierzchnię Tatooine jeżeli nie naprawią jego systemów. I wie co szef? Ludzie mówią, że to Fenn załatwił ten ISD.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] - Mos Espa: Zielona Grota

Postprzez Ksorba » 29 Kwi 2017, o 13:02

Hutt znowu musiał czekać. Farmy wilgoci potrzebowały czasu. Pozyskiwanie wiadomości od informatorów na Tatooine potrzebowało czasu. Zdobycie zaufania miejscowych potrzebowało czasu. Ksorba zaś nienawidził takich sytuacji. Co prawda dysponował cierpliwością charakterystyczną dla jego rasy, a wynikającą bezpośrednio z ich długowieczności. On jednak był jeszcze młody. Potrzebował działania. Jeśli mógł na coś wpłynąć, wolał to zrobić.
Reese'a nie było na planecie. Jeden problem mniej, ale Imperium nadal pobrzmiewało z tyłu jego głowy. Enigmatyczny kupiec Fenn zamigotał na horyzoncie, ale i jego sprawa potrzebowała dni, a może nawet miesięcy na zebranie dodatkowych informacji. Jedynym bijącym aktualnie w oczy zagrożeniem było te ze strony Yarla. Młody Hutt pamiętał, że zdobycie wiedzy na temat tego, co planuje jego wuj, stanowiło jedno z podstawowych zadań na tej planecie. Czuł się zobowiązany wobec ojca. Nie dysponował jednak żadnymi informacjami, które byłyby przydatne. Nie posiadał też funduszy, które pozwalałyby mu zatrudnić szpiega z najwyższej półki. Musiał znaleźć sposób na zbliżenie się do bosa z Tatooine. Nie widział aktualnie większego sensu w badaniu Jamy Sarlacca. Byłoby to skrajnie niebezpieczne, a poza tym badanie samego miejsca byłoby zgoła nieprzydatne. Gdyby tylko dysponował podsłuchami... Tak jednak nie było, zresztą samo zamontowanie podsłuchu w jego odczuciu nadal było ryzykowne.
Hutt powolnym gestem ręki wyprosił wszystkich ze swojej komnaty. Został sam. Wolał, aby nikt nie wiedział o tym, co właśnie zrobi. Włączył holoprojektor na swoim nadgarstku, nagrał informacje dla swojego ojca w której informował o aktualnym stanie rzeczy na planecie, pomijając wszystkie dyskusyjne szczegóły (z postacią Reese'a na czele), a także zapytał go o to, co sądzi i wie na temat Urpy , z którym to Yarlo wraz Ottorem mieli spotykać się w Jamie Sarlacca. Wiadomość przesłał utajnionymi kanałami. Nie kontaktował się bezpośrednio, wiedząc, że być może nie uda mu się wyłapać dogodnej chwili w napiętym planie dnia Zorda. Podszedł do szafki, w której znajdowały się różne trunki. Nalał sobie puchar wody i spojrzał w kierunku kapsułek, które imperialny wywiad nazywał "kołysankami".
Każdy szanujący się gangster i szpieg musiał mieć takie na podorędziu. Zmowa milczenia zobowiązywała ich do tego. Jedna z łatwością pozbawiała życia dorosłego mężczyznę, ale jak to bywa z truciznami, na większych osobnikach nie robiła specjalnego wrażenia. Zwłaszcza jeśli ten osobnik był Huttem ważącym kilka razy tyle, co człowiek i posiadającym układem trawienny, który spokojnie był w stanie rozłożyć metal.
Hutt z trudem przełamał ją na pół. Jedną część wrzucił do pucharu, rozmieszał palcem. Woda zdawała się zaskakująco przejrzysta. Uśmiechnął się pod nosem i wypił cały puchar przechylając go jednym ruchem. Przez chwilę wyczuł drętwienie języka. Drugą część włożył do niewielkiego pudełka i schował w szafce. Dokładnie w tym samym miejscu z którego je wziął. Postępował zgodnie z tym, co wyczytał jeszcze w kryjówce swojego ojca. Małe dawki miały rzekomo uodparniać na działanie danego związku. Strach przed otruciem był biologicznie związany z jego tendencją do rozrastania się. Atak tak prymitywny i pozbawiony honoru przerażał go. To też po części stało u podstaw jego manii obżarstwa. "Większe zwierzę trudniej uśpić" – pomyślał Ksorba i wypełzł ze swojej sali. Liczył, że ten aforyzm na nic mu się nigdy nie przyda...

- Ores, zostaniesz zawiadywać na miejscu. Informuj mnie o wszystkim. Jeśli farmerzy wilgoci będą coś potrzebować, daj im czego potrzebują. Zbadaj temat uzdatniania wody. Musimy wywalczyć lepszą jakość, ufam, że uda Ci się dowiedzieć czego potrzebujemy. Kiedy wrócimy, chcę znać imiona największych magnatów, którzy zajmują się tutaj wodą i mają wpływ na jej dystrybucję. Jeśli Ci się uda, zbadaj, kto dla nich pracuje, czy mają jakieś osiedla pracownicze, czy werbują ich z ulicy. - Desilijic nie czekał na odpowiedź, widział zrozumienie w twarzy muuna. Podpełzł bliżej, na odległość szeptu, który zawsze przyjmował pokraczną formę w wykonaniu Hutta – Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, będziesz jednym z najważniejszych, jeśli nie najważniejszym graczem na Tatooine... Zasługujesz na to. Wiesz, że ojciec wcześniej czy później będzie chciał mnie poza tą planetą. Wtedy ty przejmiesz pełne władanie. Do tego czasu musimy w pełni współpracować. Zrozum to. - Oddalił się lekko rozkoszując się ziarnem, które właśnie zasiał.

Ksorba podpełzł do Holistara który witał się ze swoimi ludźmi. Nie oglądał się na Oresa, wiedział, że ten pędząc za swoją ambicją, od razu zabierze się do powierzonych zadań.
- Holistar, bierzemy Balotha razem z jego ochroniarzem i jeszcze jednego z twoich, na wszelki wypadek. - Holistar nie protestował, był żołnierzem, nie pytał o nic, rozumiał znaczenie rozkazu. Hutt dzięki temu zostawił jeszcze sześciu najemników na miejscu. Nie podobała mu się tak niska liczba potencjalnych żołnierzy, ale wiedział, że na razie nic z tym nie zrobi.
– Gdzie lecimy? - zapytał udając znudzonego Holistar.
– Mam propozycję dla mojego wuja.
Awatar użytkownika
Ksorba
Gracz
 
Posty: 43
Rejestracja: 4 Sie 2015, o 16:39

Re: [Tatooine] - Mos Espa: Zielona Grota

Postprzez Mistrz Gry » 3 Maj 2017, o 21:56

Cała grupa szła głównym korytarzem pałacu Yarla. Pierwszy sunął Ksorba. Tuż obok niego przymilający się - choć wyjątkowo niespokojny - Ba'loth; fałszywy rodianin nie mógł w żaden sposób odgadnąć myśli swego Pana. Dalej miarowym i pewnym krokiem szedł Holistar a obok trandoshański duch Ba'lotha. Pochód zamykała dwójka podwładnych Holistara. Dwójka młodych ale sprawdzonych ludzi. Ochrona była dyskretnie uzbrojona a jej postawa działy niczym środek odstraszający; straż pałacowa trzymała się od pewnie idącej grupy z daleka słusznie zakładając, że idzie ktoś ważny.

***

Hologram Zorda zamigotał i przez chwilę w ocienionym pokoju zapanowała cisza. Mina ojca sugerowała Ksorbie, że ten wielce się nad czymś zastanawia. Dopiero gdy młody hutt sięgnął po puchar z wodą, opróżnił go do sucha i odstawił na miejsce, ojciec przemówił. Nagranie było krótkie i Ksroba odsłuchał już je parę razy, pomimo to przydługawa pauza na jego początku ciągle go zaskakiwała.
- Urpa. Urpa Loss to zdrajca. A w zasadzie był zdrajcą, bowiem to co ciągle, żyje jest wątpliwe. Z drugiej strony, ta podła gadzina, oczajdusza, była martwa już tyle razy, że nie dawałbym wiary wszelkiej plotce. Bo plotka, proszę Ciebie, zabija najszybciej.
Zamilkł znowu na chwilę, tym razem jednak trwało to krócej.
- Nie mogę jednak zupełnie zignorować Twoich słów. Urpa Loss knujący coś z Yarlem i zmarłym Ottorem? To pachnie zdradą, zdradą i jeszcze raz zdradą. I przeogromnymi problemami. Zawsze tak było gdy tylko maczał w tym palce Urpa. Był ciernią w ogonie Rodziny gdy do niej należał i stał się jeszcze większym cierniem, gdy tylko został z niej wykluczony. Współpracował i zdradzał każdego. Nas, Imperium, wolne zrzeszenia kupieckie, Czarne Słońca, Bothan i mogę się założyć, że nawet na Geonosis miał swoje matackie układy. Nie wiele mogę Ci powiedzieć jak tylko to, że musisz teraz uważać jeszcze bardziej. Loss zawsze grał o najwyższe stawki i nigdy nie bawił się detalem. Zawsze hurt. Bądź ostrożny i nie daj się sprowokować Yarlowi. Jeżeli trafisz na jakikolwiek trop Urpy od razu mi to zgłoś. Wierz mi. Czuję, że wygodny układ w którym, żyjemy niebawem runie.

***

Drzwi ustąpiły i Ksorba wsunął do sali audiencyjnej, która jak zawsze była jasno rozświetlona naturalnym światłem, podejrzanie pusta i przyjemnie chłodna. Tubalny śmiech opasłego hutta wypełnił salę; jego zwaliste cielsko zatrzęsło się niczym góra wielkiej galarety.
- Ho, ho, ho, hooo. Widzę, że mój krewniak postanowił złożyć całkiem niezapowiedzianą wizytę swojemu wujowi. Radość to dla mnie wielka. Proszę, zapraszam. Nie spodziewałem się.
Ksorba rzucił kątem oka na Ba'lotha. Miał podejrzenie graniczące z pewnością, że Yarlo doskonale wiedział o tej wizycie.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] - Mos Espa: Zielona Grota

Postprzez Ksorba » 27 Maj 2017, o 10:13

- Drogi Wuju, wszyscy wiemy, że nie istnieją dla Ciebie wizyty niezapowiedziane, ho ho ho - rzucił Ksorba pełznąc w kierunku wuja - Nachodzę Cię osobiście, bo tak powinno się mówić o interesach. Przychodzę do Ciebie z pytaniem, a właściwie prośbą. Wiesz zapewne, że niebawem na powierzchnię Tatooine spadnie ten uszkodzony ISD z orbity. Ja zaś wiem, że zapewne chciałbyś na tym fakcie skorzystać. Nie chcę, aby nasze interesy się zazębiały, a na pewno i ty nie chcesz, aby tyle potencjalnej wartości zostało wyzbierane przez ludzi pustyni. Stąd moje pytanie. Czy wyrażasz zgodę na to, abym zajął się zabezpieczeniem wraku? Ma się rozumieć jeśli potrzebujesz określonych części, pomogę Ci w ich zdobyciu. Uznałem jednak, że Ciebie interesuje bardziej ambitny biznes niż odzyskiwanie podzespołów, mnie zaś brak surowców i moglibyśmy te dwa wątki połączyć. Co na to powiesz Wuju, czy wyrażasz zgodę?
Ksorba grał zdystansowanego do całej sytuacji, może nawet lekko przestraszonego. Stał inaczej, jakby bardziej skulony mimo swoich coraz to większych rozmiarów. Patrzył głęboko w oczy swojego wuja, jakby z ufnością, ale jednocześnie z lekkim wstydem. Wstydem jaki towarzyszy każdemu dziecku, przy pierwszej próbie jakiegokolwiek zakupu. Próbował ukazać się z takiej perspektywy, z jakiej chciałby go widzieć Yarlo. Małego, bezbronnego, oczekującego zezwolenia, ale nie z natury, a przez sytuację w której się znalazł. Młody Hutt chciał Balothem pokazać, że wie o swojej informacyjnej słabości, że wie o tym jak bardzo musi się pilnować. Poza tym. Nic tak nie cementuje rodziny jak wspólne interesy. Dzięki zaangażowaniu się w takie przedsięwzięcie Ksorba mógłby nawet zaprezentować coś na kształt biznesowej nieudolności, tak nie przystającej do ambitnych Huttów. Tym samym obniżyłby poziom podejrzeń Yarla. Przynajmniej na takie wyjście z sytuacji liczył. Chciał wyjść na kogoś słabego i zyskać czas.
Awatar użytkownika
Ksorba
Gracz
 
Posty: 43
Rejestracja: 4 Sie 2015, o 16:39

Re: [Tatooine] - Mos Espa: Zielona Grota

Postprzez Mistrz Gry » 31 Maj 2017, o 13:51

Przez pierwsze sekundy po słowach Ksroby nie wydarzyło się nic; tylko chłodne echo sali niosło ze sobą odległe odgłosy pałacowego życia. Rubaszny za zwyczaj Yarlo nie odezwał się i tylko wpatrywał się w swego wystraszonego krewniaka. Chwila milczenia przeciągała się a z każdą jej sekundą rosło w Ksorbie przeświadczenie, że uderzył swego wuja w czuły punkt. Bardzo czuły. Z każdą też sekundą rosła niepewność Ksorby co do tego jak Yarlo się zachowa i czy przypadkiem słowa, które właśnie zostały przez niego wypowiedziane nie zdradzają zbyt wiele.
Na twarz Yarla wstąpił pochmurny cień niezadowolenia a niskie i przeciągłe "hmmmmm" było oznaką, że stary hutt rozważa coś mocno i intensywnie. Nie było to dobrym znakiem, bowiem brzuchonogi rzadko dawały się zbić z pantałyku i bardzo rzadko brakowało im języka w gębie. Ba'loth wpatrywał się w Ksrobę z nieukrywanym grymasem drwiny; czuł, że młody hutt podpadł.
- Jeżeli faktycznie jest tak jak mówisz i będziesz wstanie podjąć jakieś działania wobec złomu, który ma spaść z nieba, to proszę droga wolna. Masz ode mnie moje błogosławieństwo. Jakkolwiek... - Yarlo zrobił krótką pauzę i zmrużył oczy - nie wydaje mi się, by Imperium tka po prostu zostawiło na pustyni wrak swojego okrętu. Poza tym jak będziesz chciał zabezpieczyć ten wrak? Jak odegnasz się od Jawów i pozostałych ścierwojadów, których na Tatooine mamy przecież pełno. Taki rozbity ISD to nie lada gratka. Ale skoro chcesz, jestem gotów odstąpić Ci ten biznes w całości. Bierz go. O tak, bierz. Jest Twój. Ja się zajmę innymi sprawami. Być może mniej dochodowymi, ale to nic. Czy to jedyna sprawa w jakiej do mnie przybywasz, Ksrobo?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] - Mos Espa: Zielona Grota

Postprzez Mistrz Gry » 4 Lip 2017, o 08:32

Jakiś czas później...

***


Yarlo przełknął ślinę. Ze strachu. Dobrze, że nikt mnie teraz nie ogląda pomyślał. Z miejsca straciłbym cały autorytet. Faktycznie, tylko dzięki odrobinie prywatności jaką zapewniały mu jego osobiste komnaty mógł przetrwać rozmowę, która właśnie się odbywała. A była ona dla niego wymagająca; hutt, który trząsł połową Tatooine i był jednym z groźniejszych bandytów gangsterskiego półświatka zwyczajnie się bał.
- Jak to nic nie możesz zrobić? - hologram imperialnego oficera zadrgał. Błękite pole naturalnych rozmiarów rozmyło się na moment, dając huttowi nadzieję na to, że transmisja została zakłócona i zerwana. Pole jednak po chwili na nowo ukształtowało się w postać imperialnego oficera.
- Nie zrozumieliśmy się tłusty ślimaku. To jest najwyższy czas by ruszyć swoje dupsko do działania. Sprawy zaczynają się sypać i trzeba zacząć wszystko naprawiać.
- Ale...
- Zamknij ryj gdy ja mówię. Masz rozwiązać problem z tym młodym Ksorbą. Za dużo węszy...
- Ale...
- Żadnych ALE gdy ja mówię! Urpa Loss nie żyje. Maczała w tym paluchy ta Kittani i Ci popaprańcy od tego kupca. Wszystko zaczęło się jebać tutaj więc zacznij w końcu wykazywać inicjatywę. I nie! Nawet nie zaczynaj o Zordzie. On jest daleko stąd Ty jesteś tutaj. Masz kurwa zacząć działać bo za moment będzie za późno i wtedy naprawdę grube sprawy zaczną wypływać na powierzchnię. A wtedy Zordo i tak dobierze Ci się do dupska i skończy się wygodne życie w pałacu za pieniądze Imperium, jasne?
- Ale....
- JASNE?!
- Tak... Jasne. Zacznę działać.
- Oby. Ten Ksorba ma przestać węszyć. Druga sprawa. Skarbiec Urpy. Ma zostać wyczyszczony i posprzątany. Gdybym tylko mógł nadzorował bym to osobiście, muszę jednak zawierzyć Twoim marnym kompetencjom. Niepokoi mnie to przyznam, ale głęboko wierzę, że pod tą warstwą tłuszczu na twarzy znajduje się jeszcze jakiś mózg. Działaj, następnym razem jak się zgłoszę chcę usłyszeć jakieś dobre wieści. Zwłaszcza teraz gdy wzrok Imperatora skierowany jest na Tatooine... Ta sprawa ze zniszczonym ISD...

***

"Gwiezdny Niszczyciel rozbił się na Tatooine!" Nie przeczytał nikt nigdzie w całym holonecie. Katastrofa jednostki została całkowicie przemilczana przez oficjalne media i tylko nieoficjalnymi kanałami wieści stopniowo rozprzestrzeniały się po galaktyce. Wersji wydarzeń było wiele. Jedni mówili o krytycznej awarii generatora, inni o sabotażu, ktoś inny o bratobójczej walce między dwiema flotyllami, nie brakowało też głosów o pirackim ataku. Spekulacjom podlegało też to gdzie spadł okręt i jak wiele szkód wyrządził. I znowu wyobraźnia ludu mutowała plotki do najbardziej abstrakcyjnych form. Spadł na Mos Espę. Na Anchorhead. Na terytoria ludzi pustyni. Wogóle nie spadł tylko szedł pod takim kątem, że udało mu się odbić od atmosfery i dryfuje teraz w kosmos. Prawd było tyle ilu ludzi.
A wystarczyło tylko polecieć w stronę wielkiego słupa dymu na horyzoncie by się tej prawdy dowiedzieć. Ksroba tak zrobił.
***

- O ja Cie pierdole szefie. - Powiedział Holistar, który pierwszy wspiął się na szczyt wzgórza i tym samym pierwszy zobaczył co kryło się zza nim. Ksorba dzielnie - choć sunięcie po kamienno piaszczystym podłożu nie należało do przyjemnych - podążał za swoim współpracownikiem. W końcu i on dotarł na szczyt wzniesienia i ukazał się - cokolwiek - piękny widok. Pod ich stopami rozpoczynał się długi i łagodny stok ostatniego wzgórza w okolicy. Za swoimi plecami mieli ich całe mnóstwo, ale przed sobą rozpościerała się bezkresna i przepastnie wielka równina, która zaczynała tonąć w czerwieni zachodzących słońc. Przed nimi w odległości jakichś kilku kilometrów widać było wrak ISD. Rufa była uniesiona do góry, trzy potężne dysze sterczały w niebo i wypuszczały z siebie nieprzerwanie snopy dymu i pary. Dziób jednostki był wbity w powierzchnię planety i przez to był straszliwie zdeformowany i powyginany niczym fałdy na szacie Oresa. Wieża z mostkiem kapitańskim była dziwnie przekrzywiona i sprawiała wrażenie, jakby zaraz miała się oderwać od reszty kadłuba. Nieopodal wraku Imperium rozłożyło się ze swoim obozem i polowym szpitalem. Z tej odległości nie było widać, żadnych ludzi Ksorba był jednak pewny, że był tam nie mały zastęp techników, ofiar katastrofy, urzędników i oficerów śledczych badający sprawę. Tatooine dawno nie gościło tak dużej liczby Imperialnych oficjeli.
- Jak myślisz, Holistar? Co to wszystko dla nas oznacza?
- Chyba nic, co szef? My tylko kręcimy wodę.
- Tak, chciałbym, żeby tak było... - Ksorba cały czas miał w głowie słowa Reesa.
- Idą zmiany Holistar. Nie wiem tylko czy na dobre czy na złe.
- Szefie. - Głos Oresa z komunikatora był ledwie słyszalny. - Kiedy szef będzie? Yarlo przysłał posłańca i czeka on na Ciebie.

Ok. Na wprowadzanie i przypomnienie możesz sobie teraz jakoś opisać drogę powrotną do domu. Możesz też np poobserwować jeszcze okolicę. Pogadać Holistarem. Post na rozruch po przerwie taki, ok? Pozdrawiam i witam z powrotem
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] - Mos Espa: Zielona Grota

Postprzez Ksorba » 6 Lip 2017, o 18:13

Ksorba przymrużył oczy i przebadał wzrokiem otaczającą go przestrzeń. Było w tym coś ciekawego. Tak właśnie wyobrażał sobie obrazki z wojen, o których czytał. Uśmiechnął się. Nie ma lepszego biznesu od wojny. Kiedy ludzie są podstawieni pod ścianą, interesy idą najlepiej.
- Kręcimy wodę, więc zrób z tego użytek. Zapytaj się, czy jaśnie panowie z imperium są w stanie zapłacić za dostawę wody, na teren ich widowiskowego lądowania. Zanim przylecą służby ratunkowe minie trochę czasu, a słońca tak przyjemnie grzeją - Ksorba wystawił twarz do jednego ze źródeł światła. Poczuł przyjemne grzanie, ale przypomniał sobie, że takie temperatury nie najlepiej robią na jego śluz.
- Podejrzewam, że kilku imperialnych może stracić zaufanie do swojej potężnej organizacji, po tak uroczym przypadku. Przepytaj delikatnie, czy ktoś nie chciałby pomóc na planecie... Dezerterzy są w cenie. Umieją walczyć, wiele nie mają do stracenia, mamy na nich haka. Popytaj. Mogą się przydać.

Hutt kiwnął wymownie głową w kierunku Holistara, obserwując, jak ten oddala się z obstawą w kierunku miejsca wypadku. Zamyślał się przez chwilę. Może przez natłok myśli, może przez temperaturę.

Hutt zerknął na swojego ochroniarza, mierząc go wzrokiem z odległości. Niedawno sięgał mu do ramion, teraz zastanawiał się, czy go przerósł. Prezencja. To niezwykle przydałoby się Ksorbie w nadchodzących chwilach. Tak przynajmniej podejrzewał.
- Niech czeka. Jedziemy. - Ksorba rozłączył się i zawołał ochroniarza, poprawiając pas na swoim opasłym brzuchu. Cała sytuacja budziła niepokój. Syn Zordy jednak nie poddawał mu się, a uznawał jedynie za drogowskaz. Intuicja chciała mu coś podpowiedzieć. Ores był sam. Mówił skrótowo. Yarlo, po dłuższej ciszy, wysyła osobistego posłańca. Nie kontaktuje się z nim przez komunikator, a deleguje jednego ze swoich ludzi. Młody Hutt wiedział, że spotkanie tak odkrytym, będąc niejako gościem we własnym domu, przestraszyłoby nawet najmniej przewidujących gangsterów.

Hutt sprawdził, czy jego pistolet blasterowy jest łatwy do wyjęcia z pasa. Był. Ochroniarz zauważył, co robi jego szef, a był na tyle wyszkolony, żeby wiedzieć, że powinien zrobić to samo. Ksorba wiedział, że coś jest nie tak. Wysłał zaszyfrowaną wiadomość do swojego ojca. Powiedział w niej tylko, że nic się jeszcze nie stało. Podkreślił słowo jeszcze i poprosił Zordę, aby patrzył za plecy dwa razy częściej niż zwykle. Prośbę uzasadnił nagłym zwrotem w sposobie zachowania wuja i zamieszaniem wokół planety. Liczył na kilkuset letnie doświadczenie ojca w interpretacji całej sytuacji.

Drogę powrotną wypełniła wymowna cisza. Słońca zachodziły nad piaszczystą planetą.
Awatar użytkownika
Ksorba
Gracz
 
Posty: 43
Rejestracja: 4 Sie 2015, o 16:39

Re: [Tatooine] - Mos Espa: Zielona Grota

Postprzez Mistrz Gry » 10 Lip 2017, o 08:12

Holistar nie był tchórzem. Nie o to chodziło. To Ksorba popełnił błąd w ocenie sytuacji. Dokonał jej zwyczajnie za szybko. Na miejscu była już imperialna pomoc
- Eeee... Szefie mam tam pójść? No nie wiem? Na pewno? - Szef ochrony naprawdę rzadko kiedy miał jakieś "ale" do otrzymywanych poleceń, jednak wtedy gdy je miał, miał też ku temu faktyczny powód. Tak było i tym razem.
W momencie gdy Holistar wymawiał słowa zwątpienia na niebie pojawiły się trzy imperialne promy, które zaczęły podchodzić do lądowania. Z kolei nad wydmami pojawił się patrol na skuterach repulsorowych. Widać było, że akcja ratownicza trwała w najlepsze. Nie oznaczało to oczywiście tego, ze Imperium nie potrzebowało pomocy z zewnątrz. Być może mogło, jednak czy wysyłanie samotnego człowieka było rozsądnym rozwiązaniem? Z perspektywy imperialnych Holistar przyszedł by do nich znikąd. Na środku pustyni. I oferowałby wodę.
- Szefie? Na pewno?

***

Holistar i jego obstawa wrócili w śmigaczu w towarzystwie kilku szturmowców. Drugi śmigacz wiózł ze sobą kolejną porcję białych pancerzy i jakiegoś oficera niższego rangą.
- Twój człowiek złożył nam ofertę. - Rzucił oficer gdy tylko wysiadł ze śmigacza. Ksorba zauważył, że facet był młody - młodszy nawet niż Reese - a jednocześnie był też bardziej arogancki od niego. Z drugiej strony, czy Ksorba widział kiedyś nie aroganckiego imperialnego oficera? Nie mógł sobie przypomnieć.
- Twoja oferta nas interesuje.

***

Gdy byli w połowie drogi do domu - sami już, bez imperialnej obstawy - dostrzegli na horyzoncie trójkę obcych. Zmrok kładł się już długimi cieniami na okolicy i tylko dzięki temu, że stali na szczycie wydmy ich sylwetki były widoczne na jaśniejszym tle nieba. Machali w kierunku Ksorby i jego śmigacza.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] - Mos Espa: Zielona Grota

Postprzez Ksorba » 13 Lip 2017, o 15:26

Młody brzuchonóg przymrużył oczy i pokiwał głową na odpowiedź oficera. Szczegóły dograli w kilka chwil, po czym gangster skierował się do śmigacza. W drodze do Zielonej Groty Hutt dowiedział się o przebiegu wizyty Holistara przy wraku. Cały czas nie mógł wyzbyć się niesmaku w ustach po kontakcie z przedstawicielem Imperium. "Nudni, słabi, tchórzliwi, aroganccy" - te myśli przebiegały na zmianę w głowie Ksorby rozmyślającego o miejscu katastrofy i zmarnowanym kapitale poświęconym na budowę takiego molocha.

- Podleć do nich - powiedział Ksorba. Nie wiedział czemu, prawdopodobnie liczył na traf szczęścia, albo chciał jeszcze bardziej zaakcentować jak bardzo nie śpieszy mu się do wysłannika jego wuja. Czy to po to, żeby pokazać swoją niezależność i pewność siebie, czy ze strachu (do którego nie śmiał się przyznawać). Było zbyt gorąco, żeby przejrzyście i logicznie myśleć.

Jego towarzysze też nie byli pewni, ale umiejąc czytać ton głosu swojego pracodawcy, zrobili to co im kazał. Sprawdzili broń.
Awatar użytkownika
Ksorba
Gracz
 
Posty: 43
Rejestracja: 4 Sie 2015, o 16:39

Re: [Tatooine] - Mos Espa: Zielona Grota

Postprzez Mistrz Gry » 17 Lip 2017, o 08:07

Na miejscu okazało się oczom Ksorby dość specyficzny widok. Widok który od razu wzbudził jego podejrzenia. U podnóża dość łagodnego stoku widać było rozbitą kapsułę ratunkową. Była zniszczona i widać po nie było, że nie miała miękkiego przyziemienia. Sądząc po śladach i porozrzucanych częściach na stoku, kapsuła uderzyła w szczyt wzgórza a potem koziołkując sturlała się z niego. Od razu nasuwała się myśl czy ktokolwiek mógł przeżyć takie lądowanie.
Przy wraku kapsuły stał stary i wysłużony trójsilnikowy śmigacz a przy nim trójka ludzi, którzy do nich machali. Ludzie nie wyglądali na załogantów ISD. Chyba, że Imperium zaczęło wydawać zastępcze mundury w postaci pustynnego biednego odzienia charakterystycznego dla najbiedniejszych warstw Tatooine. Ksorba raczej w to wątpił. Czujne oko Hutta dostrzegło też ostatni element dziwnej scenerii. Zarówno kapsuła jak i śmigacz (który wypuszczał z dwóch swoich silników snopy iskier i smużki błękitnego dymu) miały na sobie czarne przypalone ślady po pociskach blasterowych.
- Witajcie, jaśnie Panie. - Odezwał się środkowy obwieś pustynny. - Pomóżcie nam w potrzebie, co? Chielimy pomóc nieszczęścinkom z tej kapsuły a ona pusta się okazała. I jeszcze nam się śmigacz zepsował.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

PoprzedniaNastępna

Wróć do Archiwum