Content

Archiwum

[Vinsoth] Teren wykopalisk

[Vinsoth] Teren wykopalisk

Postprzez Mistrz Gry » 12 Sty 2017, o 23:21

Wyglądało na to, że Orube naprawdę miała szczęście. A może były to tylko zbiegi okoliczności, które przytrafiają się tym, którzy dobrze korzystają ze swoich talentów? Czasem się nad tym zastanawiała, ale faktem jest, że za każdym razem, gdy pojawiała się okazja, zamierzała w pełni ją wykorzystać. Ledwo trzy miesiące po tym, jak została sekretarką korporacji Czerka, przechwyciła wiadomość, z pozoru nieważną, od jednego z szefów półświatka - Hutta Tanagi. Ten niecierpliwił się w sprawie swojej przesyłki z terenów pewnych wykopalisk, którą Czerka miała dla niego zdobyć. Zgodnie z rozkazem swojego przełożonego, wysłała mu tę informację, jak wszystkie poprzednie. Ku jej zdziwieniu, dostała odpowiedź niemalże natychmiast. Od razu było widać, że musi to być coś ważnego. Korzystając z tego, że Vol Yaniga jej ufał, przekonała go, że osobiście dostarczy przesyłkę z wykopalisk. Niestety Hutt nie był aż taki cierpliwy i przysłał też swojego człowieka, do dopilnowania całej sprawy. To trochę komplikowało sytuację...

***


Dwa dni temu skończył kolejne zamówienie. Tel Vizsla był bardzo zadowolony z pancerza, który mu wyszedł. Siedział w swoim warsztacie, podziwiając swoje najnowsze dzieło, nim odda je zamawiającemu. Jeszcze bardziej ucieszył go dźwięk komunikatora, który zwiastował nowego klienta. Tym razem jednak się mylił. Po tym, jak odsłuchał wiadomość, cały jego dobry nastrój zniknął jak światło gaszonej lampy. Odezwał się do niego Hutt Tanaga, czyli ten, z którym kiedyś najwięcej pracował i dla którego wykonał praktycznie większość zleceń ze swojej aktywniejszej części życia. Od dawna już z nim nie miał kontaktu, tym bardziej Tel był niezadowolony z tak niespodziewanego powrotu przeszłości. Zadanie wydawało się proste, jedne z prostszych, jakie w życiu otrzymał. Tanaga miał otrzymać od Korporacji Czerka pewną przesyłkę z pewnych wykopalisk. Przesyłka się opóźniała i Hutt chciał, by jego dawny znajomy dopilnował dla niego dostawy. Hutt Tanaga prosił, a jak wiadomo, lepiej nie podpadać szefom półświatka. Chociaż Tel Vizsla nie był głupim żółtodziobem, to reputacji i doświadczenia starczyło mu jedynie na tyle, by przymusić Tanagę do przyrzeczenia, że będzie to jego ostatnia misja. Tym sposobem Mandalorianin wyruszył na Vinsoth...

***


Siedzieli w kabinie niewielkiego transportowca, który snuł się powoli nad trawiastymi preriami planety Vinsoth. Ich statek zapewniła Czerka, jednak teren wykopalisk, do którego się zbliżali, należał do korporacji Dathenes, mającej swoją główną siedzibę na Taris. Oficjalnie zajmowali się badaniem wymarłych kultur, ale chodziły plotki, że co ciekawsze znaleziska od razu kupuje od nich Imperium albo anonimowi klienci. Korporacja Czerka, jak się okazało, była jednym z nich. Sama podróż nie była dość uciążliwa. Korzystając z chwili wolnego czasu, dwójka współpracowników mogła zapoznać się ze sobą nawzajem. Choć Orube wydawała się przez większość podróży dość poważna, Tel zdawał się tego nie zauważać i snuł coraz to nowsze opowieści ze swojej przeszłości. Mieli także czas wymienić się informacjami o miejscu, do którego zmierzali, a które dostarczyła im korporacja.

Vinsoth była jak na razie dość słabo zbadaną planetą. Pokryta w głównej mierze trawiastymi równinami i dość licznymi pustyniami, nie była zbyt uciążliwa do przebycia lądem. Co jakiś czas z płaskiego terenu wystrzeliwał wysoko w chmury łańcuch górski lub pojedyncze szczyty. Dużych zbiorników wodnych było mało. Poza jednym oceanem, większość wody kryła się raczej w podziemnych źródłach. Jeśli zaś chodzi o florę i faunę, była ona typowa dla tego typu klimatu. W górach zaś spotkać można było długowłose kozy, małpiate i coś przypominające wyglądem niedźwiedzia z bardzo długim ogonem. Planetę zamieszkiwała też jedna rozumna rasa, zwana w basicu Chevin. Teren badań na szczęście znajdował się we wnętrzu i okolicy jednej z gór. Dotyczył pozostałości starożytnej świątyni jakiegoś wymarłego lokalnego ludu. O dziwo, informacje o samym obiekcie były dość skąpe i nie mówiły Orube i Tel Vizsli nic więcej. Na końcu była jeszcze informacja o głównym archeologu prowadzącym badania. Według przedstawionych danych, był nim człowiek Nick Nalto i miał do pomocy 17 pracowników, jak określono ich w datapadzie.

-Jesteśmy na miejscu – obok nich rozległ się głos togutańskiego pilota.

Dwoje ludzi wyjrzało przez szybę kokpitu. Zbliżali się właśnie do miejsca lądowania. Przed nimi większość widoku zasłaniało wysokie aż pod chmury skalne wzniesienie. Mniej więcej w połowie wysokości, w jednym ze zboczy, znajdował się duży płaskowyż, na którym dostrzec już można było transportowiec Dathenes IV, którym na miejsce przyleciała pewnie ekipa archeologów. Prace trwały, a obok statku widać było rozstawione baraki ekipy, skrzynie ze sprzętem i kable energetyczne pociągnięte i znikające w głębi mrocznego sklepionego wejścia, prowadzącego w głąb góry.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Vinsoth] Teren wykopalisk

Postprzez Jackson Sawyer » 13 Sty 2017, o 01:48

Oczywiście, że Tel snuł opowieści. Był już dość stary, a i podróży nie znosił najlepiej. Co prawda Orube nie musiała tego wiedzieć, biorąc pod uwagę fakt, że Vizsla przywdział swój mandaloriański pancerz... i prawdopodobnie nie wiedziałaby, gdyby mężczyzna założył hełm. Nie zrobił tego jednak, chcąc do samego końca móc być sobą. W pewnym sensie, w momencie w którym zakładał na siebie hełm, przestawał być sobą. Stawał się bardziej symbolem niż osobą. Mimo tego, że Mandalorianie zostali ostatecznie pokonani, gdzieś tam w głębi umysłu ludziom kołatał się lęk przed tymi postaciami i Tel chętnie z tego korzystał.
Nie miał zielonego pojęcia, czy ją to w ogóle interesowało, mimo to zachowywał się... normalnie. Był świetnym gawędziarzem, a i treść opowieści umiał dostosowywać do słuchacza w taki sposób, aby nie wyjść na nudziarza, zboczeńca, czy starego piernika. No i nie wyglądał też najgorzej jak na swój wiek, plus ilość wypitego w życiu alkoholu nie oberwała mu całkowicie strun głosowych, obniżając jednak wysokość dźwięku, jaki nagłośnia z siebie wypuszczała.
- No i mówię mu wtedy, że nie ma żadnej możliwości, żeby rozwiązać tę sprawę polubownie. Ten patrzy na mnie i mruży wszystkie czworo oczu i... - wypowiedź przerwało mu majaczące w oddali miejsce lądowania.
Długo nie myśląc podniósł więc leżący na siedzeniu obok hełm i założył go, wyrównując ciśnienie wewnątrz. Poprzez wbudowany interfejs mężczyzna przybliżył sobie obraz, oglądając przestrzeń wokół lądowiska dokładnie. Z nerwów aż lekko tupnął metalową, ciężką protezą w podłogę.
- Jaką obieramy taktykę? - zagaił - ty mówisz i przekonujesz, a ja wyglądam groźnie?
Image
GG: 7595062
Awatar użytkownika
Jackson Sawyer
Gracz
 
Posty: 205
Rejestracja: 2 Kwi 2013, o 13:45
Miejscowość: Łódź

Re: [Vinsoth] Teren wykopalisk

Postprzez Orube » 13 Sty 2017, o 09:47

Nie musiała specjalnie długo przekonywać Vol'a- twilek zdawał się mieć nie taką znowu drobną słabość do swojej jasnowłosej asystentki, która była jej wyjątkowo na rękę. Coprawda przez moment zastanawiała się, jak uda się jej tym razem pociągnąć to wszystko tak by dwa do dwóch dało cztery, ale szczerze? Z utęsknieniem wyczekiwała końca swej roli. Mimo to, profesjonalnie i metodycznie do późnego wieczora zbierała informację na temat celu swej podróży; zarówno planety, samych wykopalisk jak i hutta wraz z jego interesami. Lektura nie należała do krótkich.


Kiedy przedstawiano jej mandalorianina, powieka nawet jej nie drgnęła. Z uśmiechem pełnym życzliwości i spojrzeniem niosącym za sobą zaufanie i ulgę na widok opancerzonego towarzysza, pierwsza wyciągnęła do niego dłoń w ogólnie przyjętym geście powitania. Nie umknęło uwadze nikogo, że zdjęła do tego rękawiczkę; gest, o którym teraz często się zapomina.

- Miło mi Pana poznać – powiedziała spokojnym, miękkim głosem. Jej dłoń była delikatna- typowa dla osoby, która całe dnie spędza przy biurku. W odróżnieniu od opłaconego przez Hutta mandalorianina, przygotowana była bardziej jak na krajoznawczą wycieczkę all inclusive, niżeli wojnę. Prawie na pewno gustownie skrojony, lekki kombinezon, który miała na sobie wyszedł spod igły jakiegoś międzygalaktycznego projektanta, a upięcie włosów w taki sposób prawie na pewno trwało dłużej niż włożenie na siebie tego całego oporządzenia, które miał przy sobie Tel.

Co jednak najważniejsze- kiedy mandalorianin opowiadał, słuchała go z pełną uwagą, zaciekawiona jego opowieściami. Była dobrym towarzyszem do tego typu rozrywek- śmiała się, kiedy Tel wspomniał o jednym ze swych pierwszych zleceń, kiedy to przeliczył się w walce z nieskomplikowaną florą i fauną Felucii, a kiedy zaczął inną historię odzywała się tylko wtedy kiedy stary gawędziarz delikatnie odpływał w swe wspomnienia. Nie zamęczała go też opowiadaniem o sobie, bez problemu wchodząc w rolę, która jej przypadła.

- To tylko archeologowie. Jestem przekonana, że znajdziecie wspólny język- odpowiedziała Telowi, z taką naturalnością, że chwilę trwało nim ktokolwiek domyślił się drugiego dna w tych słowach, na co kącik ust kobiety drgnął lekko. Sięgnęła po swój płaszcz i wciągnęła rękawiczki – Mam tylko nadzieję, że pogoda się nie popsuje...- westchnęła robiąc przy tym naprawdę strapioną minę, jakby jedynym jej zmartwieniem było to, by się przypadkiem nie ubrudzić.
Image
Awatar użytkownika
Orube
Gracz
 
Posty: 10
Rejestracja: 22 Gru 2016, o 20:54
Miejscowość: Łódź

Re: [Vinsoth] Teren wykopalisk

Postprzez Jackson Sawyer » 13 Sty 2017, o 10:36

Dziewczyna była taka, z jaką w zasadzie nie przeszkadzałoby mu pracować. Miała jaja, a przynajmniej to się dało wywnioskować z jej wypowiedzi i ogólnego podejścia. Wiedział, że jest korposzczurem, ale też czuł że nie została do końca zmanierowana, tak samo jak on w kwestii pracy z Huttami. W głębi ducha miał też nadzieję, że to będzie jego ostatnia robota tego typu. Nie po to się odcinał i zrywał relacje z Tanagą, by znów wracać do tego. Był już na to za stary, dużo za stary... a przynajmniej w jego własnej percepcji.
Podniósł się z miejsca pasażera, regulując jeszcze wizjer i ciśnienie za pomocą panelu z przyciskami na tyle hełmu. Świeciły się one, przycisk oznaczający ciśnienie migał na zielono, obwieszczając, że wszystko jest w porządku. Tel nie musiał tego widzieć, wystarczy że to czuł.
Zbliżył się do wyjścia ze statku, zauważając panel funkcyjny trapu i wrót. Gdy dotknęli płyty lądowiska ostatecznie, odczekał chwilę aż pojazd już na stałe się zatrzyma, dopiero wtedy wcisnął przyciski wysuwające trap i otwierające drzwi. Z karabinem przewieszonym przez ramię i krótką peleryną na plecach musiał wyglądać dość przekonująco, gdy połączyło się to jeszcze z wzorem czaszki na przedzie hełmu. Zaczekał jednak, aż kobieta zejdzie pierwsza, co wynikało z zasad, które respektował. Może i jego pobratymcy, którzy polegli w wojnie nie wyrażaliby tych samych zasad, ale mężczyzna niekoniecznie bardzo o to dbał. Za to chciał być mniej więcej miły, bo w końcu aby się dobrze pracowało, atmosfera musiała być przyjemna.
- Miejmy nadzieję, że nie będę musiał szukać z nimi wspólnego języka. - odpowiedział jej, nadając tonowi swojego głosu nieco teatralnej grozy. "Jestem dziadkiem-maszyną do zabijania", powiedział do siebie w myślach.
Gdy schodzili po trapie, jego metalowa noga odznaczała się na tle wszystkiego, nie tylko wyglądem, ale też dźwiękiem towarzyszącym krokom. Dało się dosłyszeć nawet cichą pracę serwomotorów.
Image
GG: 7595062
Awatar użytkownika
Jackson Sawyer
Gracz
 
Posty: 205
Rejestracja: 2 Kwi 2013, o 13:45
Miejscowość: Łódź

Re: [Vinsoth] Teren wykopalisk

Postprzez Orube » 13 Sty 2017, o 11:49

Kiedy ich transportowiec lądował, przypatrując się swemu odbiciu w szybie poprawiła włosy, wpinając w nie elegancką, złotawą szpilę z czerwonym kamieniem. Jednocześnie, spoglądając poza swą lekko zarysowaną na oknie sylwetkę, przyjrzała się lądowisku w którego stronę zmierzali.

Poza wykopaliskami, są tu jacyś tubylcy? - zagaiła pilota. Przy całym rozstawionym wykopalisku, niewiele była w stanie zobaczyć, a przynajmniej nie stąd. Wielka góra w której wydawała się być prowadzona większość wykopalisk przywodziła jej na myśl archaiczne, naturalne grobowce o których kiedyś czytała. Nie nazbyt dokładnie- akurat historia nie była jej specjalnością. Grobowiec jednak mógł się zgadzać- w takich często można było znaleźć skarby sprzed tysięcy lat.

Widząc jak mandalorianin zakłada hełm opuściła lekko głowę, uśmiechając się pod nosem
- Ja będę mówić – zapewniła go – Mimo wszystko, wszyscy jeszcze was kojarzą. - dodała, skinąwszy podbródkiem lekko w stronę symbolu na jego hełmie.

Upewniwszy się, że przynajmniej mały blaster nadal jest bezpiecznie przy jej biodrze, ruszyła w stronę wyjścia, skinąwszy lekko głową w uznaniu za przepuszczenie jej jako pierwszą.
Image
Awatar użytkownika
Orube
Gracz
 
Posty: 10
Rejestracja: 22 Gru 2016, o 20:54
Miejscowość: Łódź

Re: [Vinsoth] Teren wykopalisk

Postprzez Mistrz Gry » 16 Sty 2017, o 22:11

Orube od pilota dowiedziała się jedynie tyle, że tubylcy owszem tutaj są, ale jeśli się pojawią, to lepiej się do nich nie zbliżać, bo ponoć prace wykopaliskowe prowadzone są na ich terenie i nie są z tego powodu zadowoleni. Na pocieszenie pilot, śmiejąc się, powiedział, że raczej też nie ma się zbytnio czego obawiać, póki są w obozie, bo tubylcy są raczej zacofani. Chwilę potem poczuli znajome drgania towarzyszące lądowaniu i już znajdowali się na płaskowyżu. Schodząc po metalowej rampie statku, pilot podążył za nimi.

Kiedy wyszli na lądowisko, nie przywitał ich nikt z ekipy. Wokół wszystko działało, jednak samo lądowisko świeciło pustkami. Poza statkiem stały na nim 4 baraki, z czego jeden wyglądał na magazyn. Przy nim było ustawione mnóstwo skrzyń, dwie z nich były otwarte i widać w nich było liny i części oświetlenia używanego w podziemiach. Obok baraków stał agregat prądotwórczy, od którego biegły kable do wszystkich zabudowań oraz w głąb góry. Samo wejście do podziemi wyglądało na stworzone rękami istot rozumnych. Było łukowo sklepione, wyłożone równo ściętymi blokami jakiegoś jasnego kamienia. Na kamieniach nie było żadnych zdobień, wejście nie wyglądało też na zamknięte żadnymi wrotami czy zasłonięte przez zawalone wcześniej skały.

- Dałem znać szefowi. Już do was idzie. W dzień wszyscy siedzą w środku i dłubią - zaśmiał się Togrutanin.

Rzeczywiście po chwili z wejścia prowadzącego w głąb góry wyłonił się starszy mężczyzna. Krótkie siwe włosy miał przyprószone kurzem, tak samo jak całe swoje ubranie. Na nosie zaś nosił okulary. Na pierwszy rzut oka można było w nim poznać osobę historyka, archeologa lub trudniącą się podobnym fachem. Za pasem wetknięty miał jakiś pergamin, w jednej z rąk trzymał pędzelek. Wyglądał, jakby dopiero co oderwano go od pracy nad czymś niezwykle ważnym. Przynajmniej dla niego.

- Witam, profesor Nick Nalto - odezwał się w stronę dwójki przybyłych pośpiesznym, ale rzeczowym tonem. - To was przysłała Czerka, tak? Miło mi, że ktoś aż tak interesuje się moimi odkryciami. Jesteśmy już prawie u celu.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Vinsoth] Teren wykopalisk

Postprzez Orube » 17 Sty 2017, o 21:51

Schodząc po rampie poprawiła szal, owijając się nim odrobinę szczelniej- wiatr na odsłoniętym lądowisku może nie był jakoś specjalnie porywisty, ale jednak z lekkością szarpał jej odzieniem i tymi kilkoma kosmykami włosów, które wyrwały się z misternie zaplecionego koka.

Może nie spodziewała się pułku wojska, ale jednak pustki dookoła nieco ją zaskoczyły. Pozostawiony sam sobie sprzęt; skrzynie nie tylko z materiałami do wykopalisk, ale pewnie i prowiantem, biorąc pod uwagę namioty. Kobieta przez moment zastanawiała się, czy to efekt fascynujących prac, które archeolodzy prowadzili, czy najzwyklejszego w świecie nieobeznania ze światem były przyczyną takiego stanu rzeczy. W środku aż się w niej zagotowało- tyle potencjalnych luk i niebezpieczeństw! Na zewnątrz jednak uśmiechnęła się jedynie lekko- z zainteresowaniem rozglądając się dookoła.

- Bardzo mi miło, profesorze - odezwała się zaraz. Jeszcze zanim profesor Nalto skończył mówić, oceniła go z góry na dół i z powrotem: oddany pracy, pewnie nie widzący świata poza swoimi projektami. Biorąc pod uwagę kurz na ubraniu, brudne okulary i małą dbałość o styl? Większość jego najbliższych znajomych miała średnią wieku 5 tysięcy lat i leżała w sarkofagach.

Nie wyciągnęła dłoni na powitanie- miała dziwne przeczucie, że profesor Nalto był ponad takimi przyziemnymi rzeczami. Może gdyby poleżała na dnie jakiejś świątyni przez ostatnie stulecie, byłaby dla niego kimś więcej niż tylko "tym pracownikiem od Czerki"

- Zgadza się. Orube, sektor Y'Toub. Towarzysza proszę się nie obawiać. Pan Vizsla jest tu bardziej w charakterze ochrony w dalszym etapie naszych podróży - dokończyła formalności by zaraz rozpromienić się z autentycznym błyskiem w oku - Dyrektor Yaniga przedstawił mi sprawę, choć teraz widzę, że poskąpił mi ciekawszych szczegółów - kątem oka złowiła spojrzenie swojego mandaloriańskiego towarzysza, kontynuowała jednak dalej - Czy wiadome jest już czy to pozostałości po przodkach obecnych tubylców, czy może Vinsoth odkrył przed Wami jakąś tajemnicę? - dopytała z zainteresowaniem.
Image
Awatar użytkownika
Orube
Gracz
 
Posty: 10
Rejestracja: 22 Gru 2016, o 20:54
Miejscowość: Łódź

Re: [Vinsoth] Teren wykopalisk

Postprzez Jackson Sawyer » 19 Sty 2017, o 12:54

Tel nie należał do osób lubujących się w tych całych dyplomatycznych ceregielach. Lubił rozmawiać, opowiadać, ale najczęściej przy dobrej whisky i bez tego trzymania kija w dupie. Miał przemożną ochotę po prostu powiedzieć "Dawaj, kurwa, ten artefakt, bo mi się spieszy", jednakże powstrzymał się od tego, stwierdzając że podobne zachowanie mogłoby pogrzebać wszystko.
Zdecydował się grać w tę grę, robić dobrą minę do złej gry, o ile przez hełm można było coś zobaczyć. Zastanawiało go przy tym tylko to, na ile wystarczy mu cierpliwości, żeby wysłuchiwać tych naprzemiennych oralnych uprzejmości. Zajął się więc czymś bardziej istotnym, a przynajmniej w jego ocenie - przyglądał się przez wizjer hełmu starszawemu archeologowi. Wyglądał na bardzo zaabsorbowanego swoją pracą, co nie było w zasadzie czymś dziwnym. Ot, to był jego cel, tak dla Vizsly najważniejsze były pancerze.
Na chwilę obecną Mandalorianin oddał Orube pałeczkę pierwszeństwa w kwestii prowadzenia dyskusji. Możliwe, że się w nią wepchnie, gdy sytuacja będzie tego wymagać, albo gdy straci wspomnianą wcześniej cierpliwość.
Image
GG: 7595062
Awatar użytkownika
Jackson Sawyer
Gracz
 
Posty: 205
Rejestracja: 2 Kwi 2013, o 13:45
Miejscowość: Łódź

Re: [Vinsoth] Teren wykopalisk

Postprzez Mistrz Gry » 19 Sty 2017, o 22:24

- Wciąż odkrywa, pani Orube, ale jeszcze nie wiemy, kto ją stworzył. Mamy tylko przypuszczenia - profesor uśmiechnął się lekko. - Nadal prowadzimy prace, a opóźnienie, przez które tutaj was skierowano, spowodowane jest właśnie tym, że ciężko spenetrować ten kompleks. Artefakt, który zamówili wasi przełożeni wciąż jest w głębokich komnatach, do których staramy się dotrzeć, nie niszcząc tego miejsca. Ale może oprowadzę po świątyni? Proszę za mną, nalegam...

Nick Nalto, co było trochę dziwne i nietaktowne, odwrócił się do nich tyłem i skierował się od razu ku mrocznemu otworowi w skalnej ścianie. Jeśli nie chcieli z miejsca rozpętać awantury, pozostało im pójść za profesorem. Przejście, mimo panującego w nim półmroku, było jednak dostatecznie dobrze oświetlone przez lampy przymocowane co kilkadziesiąt metrów, by Orube i Vizsla mogli widzieć ciągnące się wzdłuż ścian kable i stojący w przejściu wózek przeładunkowy. Ściany wyglądały tak samo jak łukowe wejście, które właśnie minęli - wyłożone tym samym, równym jasnym kamieniem.

Idąc dalej, archeolog dotarł trochę niespodziewanie do końca przejścia. Nalto stanął w miejscu, a oni mogli podziwiać to, co mieli teraz przed oczami. Tunel wychodził na ogromną, sklepioną tak wysoko, że nie było widać jej sufitu, komnatę, wspieraną na dwóch rzędach równie wysokich kolumn. Komnata była tak duża, że nie było widać jej końca, zaś każda z kolumn pokryta była jakimś rodzajem hieroglificznego pisma, mniej więcej do wysokości czterech metrów. Wszystko zrobione było z tego samego budulca, chociaż tutaj, na ścianach, dało się dostrzec ślady i resztki kolorowych malunków. Wszystko to pokryte było grubą warstwą piasku i kurzu, który stopniowo uprzątany był przez ekipę korporacji Dathenes. Po prawej, niedaleko wejścia, którym weszli, był kolejny tunel, do którego także podciągnięto oświetlenie.

Po tym jak oderwali w końcu wzrok od śladów starej cywilizacji, dostrzegli krzątających się wokół nich kilku robotników. Byli to rodianie i ludzie, każdy zajęty swoją pracą. W komnacie było kilka stanowisk, obok których stały kolejne skrzynie, tym razem z eksponatami i znaleziskami, oraz stoły, na których porozrzucane były różne notatki. Pośród tego wszystkiego, Vizsla jako pierwszy dostrzegł też jeszcze coś. Wśród pracujących ludzi stało pięciu uzbrojonych ochroniarzy, którym, sądząc po wydawanych właśnie okrzykach, przewodził czerwonoskóry twi'lek. Odrywając od nich wzrok, Vizsla dostrzegł, mniej więcej kilkadziesiąt metrów od niego, pochyloną nad stołem kolejną dwójkę istot - człowieka i zabraka. Ci wyróżniali się od reszty robotników trochę lepszymi strojami i otaczającymi ich przedmiotami, mówiącymi, że ta dwójka także musi być archeologami.

- To moi asystenci. Pan Alfredo Wooro i pan Degom Vruth - ci skłonili się na przywitanie. - A to świątynia, dzieło mojego życia. - Profesor Nalto wskazał na komnatę wokół, obracając się przy tym z rozłożonymi rękoma.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Vinsoth] Teren wykopalisk

Postprzez Orube » 20 Sty 2017, o 22:41

Jej twarz zachmurzyła się lekko- owszem, Yaniga niecierpliwił się o przesyłkę, jednakże raporty; wszystkie jej dostępne; nie wspominały o bardziej zdefiniowanych opóźnieniach.

Nalto poszedł przodem. Nim Orube i Vizsla się ruszyli, kobieta zwróciła się do swojego towarzysza.
- Grają na czas? - zapytała mandalarionina tak cicho, ze tylko on mógł ją usłyszeć. By nie zostać jednak za bardzo w tyle, ruszyła zaraz, najwyraźniej oczekując jakiejś odpowiedzi czy cichej sugestii w trakcie marszu. Przyznajmy otwarcie: ani Czerkę, ani Huttów tym bardziej nie interesowało kulturowe dziedzictwo tego miejsca: chodziło tylko o ilość potencjalnych kredytów, które leżały tu w postaci artefaktu (bądź preferowanie "ów"). Lepiej dla archeologów, by przypomnieli sobie, że robienie z historii interesów rzadko kiedy dobrze wychodzi dla opieszałych.

Myśli na ten temat szybko jednak ustąpiły miejsca dziwnemu uczuciu, które wkradło się w serce Orube, kiedy razem z Vizslą brnęła w głąb świątyni. Było jej zimno, co oczywiście można było zrozumieć- tego typu miejsca, szczególnie niedostępne przez wieki, bardziej zaczynają przypominać jaskinie niż wybudowane przez rozumne istoty budowle. Ale nie o chłód chodziło, a o zapach- przemieszana z wilgocią ciemnych stuleci stęchlizna i surowy, metaliczny zapach kamienia Wydawało jej się, że osadza się jej na języku.

Oczywiście im bliżej byli obecnego stanowiska reszty ekipy, tym głośniej niosły się dźwięki ich pracy- stukotom i szmerom winni byli robotnicy, co nie przeszkadzało przez ułamek chwili dać jej wrażenia, że cała ta świątynia pomrukuje cicho. Jak ktoś próbujący w trakcie półsnu pozbyć się natarczywego muszyska znad ucha.

Skinęła lekko głową kiedy Nalto przedstawiał swoich asystentów.
- Imponująca, owszem – odpowiedziała kurtuazyjnie, odcinając swe myśli od otaczającego ją kamienia – Proszę wybaczyć, nie chcę wyjść na ignoranta, profesorze- jako zainteresowana Pana pracą osoba, niezwykle doceniam Wasz wkład to wszystko, jednakże... Kwestia artefaktu jest dla naszych przełożonych niezwykle nagląca... - rzekła naprawdę przepraszającym tonem człowieka, który ze smutkiem musi skupić się na swej pracy, choć bardzo by chciał by było inaczej.
Image
Awatar użytkownika
Orube
Gracz
 
Posty: 10
Rejestracja: 22 Gru 2016, o 20:54
Miejscowość: Łódź

Re: [Vinsoth] Teren wykopalisk

Postprzez Jackson Sawyer » 24 Sty 2017, o 12:27

Vizsla obserwował wszystko spokojnie i uważnie. Nie odzywał się, dopóki nie musiał. Gdy zagłębili się wewnątrz kompleksu, mężczyzna praktycznie bezszelestnie ustawił wzmacnianie słuchu i zwiększył jasność wyświetlania obrazu przez hełm. Problemy, jakie odczuwała Orube mężczyźnie były obce, jako że hełm miał filtry i zapewniał mu w miarę czyste powietrze.
Wędrując wewnątrz, Mandalorianin skupił się na obserwacji, raczej ignorując wszystko inne. Opóźnieniem zajmą się później. Jego uwadze nie umknęli uzbrojeni ochroniarze. Pięciu i ich przywódca. Było to nieco dziwne, biorąc pod uwagę, że pracowali wewnątrz starej świątyni. Czyżby miały tu być jakieś zabezpieczenia, które grożą niebezpieczeństwem?
Gdy Orube spytała opancerzonego mężczyznę, ten powoli skinął głową, na znak że tak mu się wydaje, chociaż na sto procent pewności nie miał. W końcu mogło rzeczywiście im się nie układać z wydobyciem... albo wydobyli ale nie chcą się przyznać. Zaraz się okaże.
- A ta ochrona to po co? Tubylcy, czy obawiacie się uzbrojonych szkieletów w głębi kompleksu? - rzucił luźnym, nonszalanckim tonem, pół żartem, pół serio. Wzmacniacz głosu w jego hełmie tradycyjnie tak zniekształcił jego barwę, że zabrzmiał dużo młodziej, bardziej złowrogo. Miało to swoje plusy, tak samo jak i oczywiście minusy. Obecnie jednak Vizsla zauważał wyłącznie plusy, w końcu był "maszyną do zabijania", która miała stać i straszyć.
Jedna jedyna, niewygodna myśl kołatała się z tyłu głowy mężczyzny - co jeśli ci goście mają z barków pana naczelnego zdjąć Orube i jego samego?
Image
GG: 7595062
Awatar użytkownika
Jackson Sawyer
Gracz
 
Posty: 205
Rejestracja: 2 Kwi 2013, o 13:45
Miejscowość: Łódź

Re: [Vinsoth] Teren wykopalisk

Postprzez Mistrz Gry » 25 Sty 2017, o 21:04

Na wzmiankę o artefakcie, po który przybyli Orube i Mandalorianin, profesor wyraźnie posmutniał a jego uśmiech jakby zmalał. Wcześniejsza fascynacja swoją pracą zniknęła, naukowiec przestał rozglądać się po ogromie świątyni i skupił całą swoją uwagę na przybyszach. Westchnął i podchodząc do jednego ze stołów, przywołał ich do siebie.

- Panie Vruth, pan pozwoli - zwrócił się do asystenta, który podał mu rulon papieru. - To jest mapa lokacji, jaką znaleźliśmy tu w świątyni. Jak widać na pierwszy rzut oka, jest ona ogromna, a na dodatek część z korytarzy jest niestabilna albo zawalona. Przebijanie się przez to z zachowaniem należytej ostrożności jest czasochłonne. Jedyne, co mogliśmy zrobić, to wykonać skan przy pomocy małych sond. Stąd wiemy, co gdzie się znajduje i mogliśmy szukać kupców takich, jak Wasz pracodawca. Jednak bezpieczne wydobycie artefaktów w całości zajmuje sporo czasu. Na Wasze konkretne zamówienie musicie poczekać jeszcze trzy dni. Szybciej się nie dokopiemy. - Tu Nalto zawiesił na chwilę głos.

- Rozumiem, że bez artefaktu stąd nie odlecicie, więc mogę jedynie prosić, byście zechcieli poczekać - kontynuował po chwili. - Oczywiście, możemy udostępnić wam kwaterę w baraku na ten czas. Zależy nam na jak najlepszych stosunkach z waszym pracodawcą i wami, jako naszymi gośćmi tutaj - przy tych słowach uśmiech profesora powrócił. - Co zaś do pana pytania, panie Vizsla. Mamy tutaj kłopoty z tubylcami. Ten kompleks znajduje się w środku terytorium jednej z wiosek Chevin'ów. Niewątpliwie mają obiekcje, co do naszej obecności. Stąd cała ta ochrona, chociaż nie należy się przesadnie martwić. Tubylcy są prymitywni i pan Nicla'ris i jego ludzie sobie poradzą.

Kiedy profesor przemawiał, jego asystenci zajęli się swoimi sprawami, najpewniej dotyczącymi wykopalisk. Odeszli przy tym od stołu, kierując się w stronę jednego z tuneli po prawej, widać było jednak, że spierają się o coś zażarcie ze sobą.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Vinsoth] Teren wykopalisk

Postprzez Orube » 26 Sty 2017, o 22:57

Pochyliła się nad mapą zaprezentowaną im przez archeologa. Nie było się za bardzo z czym sprzeczać- nie trzeba być geniuszem by mieć przynajmniej elementarną wiedzę na temat tego typu wykopalisk. Szczególnie kiedy są one prowadzone pod tonami kamieni. Dosłownie.

Mimo to, jej mina zachmurzyła się odpowiednio, jak przystało na biznesmena nie dostającego tego, czego chce.
- Trzy dni nie wchodzą w grę, profesorze – powiedziała twardym tonem, spoglądając znad mapy na starszego mężczyznę – Dwa to już zauważalne opóźnienie. Nie ma alternatywnej drogi na dotarcie do niego? - zawiesiła głos, spoglądając kątem oka w stronę asystentów. Nie słyszała ich rozmowy, ale z mowy ich ciał łatwo było wywnioskować, że się kłócą. Nie odeszliby na bok gdyby ich rozmowa nie dotyczyła poruszanego przy mapie tematu bądź czegoś bezpośrednio z tematem związanego.

Podniosła spojrzenie na mandalorianina i skinęła lekko głową w stronę asystentów. Miała wrażenie, że jego sposób bycia i idąca za jego kombinezonem legenda wystarczą, by nieco onieśmielić mężczyzn, którzy mogli przecież nie być na tyle obeznani w świecie by wiedzieć, że Orube mogłaby zapewne zakończyć ich kariery równie spektakularnie co Tel ich żywota.

- Rozumiem, że jeśli alternatywy nie ma, nasi pracodawcy mogą liczyć na rekompensatę – zagaiła z powrotem profesora i nie, wcale nie wypowiedziała tych słów w formie pytania – Ta komnata zdaje się być nieco bliżej- czy wiadome co w niej jest? - wskazała na mapie.
Image
Awatar użytkownika
Orube
Gracz
 
Posty: 10
Rejestracja: 22 Gru 2016, o 20:54
Miejscowość: Łódź

Re: [Vinsoth] Teren wykopalisk

Postprzez Jackson Sawyer » 1 Lut 2017, o 11:23

Tak jak czuł - tubylcy nie byli zadowoleni, co nie było czymś specjalnie zaskakującym. Korporacje i wynajęte przez ich firmy zawsze tak działały. Przylatywali, wbijali się z butami na nieswoje terytorium, robili zawieruchę, uciekali z tym co najcenniejsze i tyle ich widzieli. W ten sposób wykorzystywano zwłaszcza prymitywne światy i ich ludy. Nie dało się na to jednak nic poradzić i Tel też nie zamierzał zbawiać świata, w końcu nie była to jego sprawa i obszar zainteresowań, choć lubił dużo wiedzieć.
Słuchał przebiegu wymiany zdań między Orube i przewodniczącym tej wyprawy, korzystając z dobrodziejstw hełmu i wbudowanej makrolornetki z punktowym przybliżeniem, co pozwoliło mu obejrzeć mapę bez potrzeby pochylania się nad nią i wychodzenia ze swojej roli pana "groźnego". Jednocześnie dwóch facetów kłócących się ze sobą nie umknęło jego uwadze, dlatego też mężczyzna przesunął się na bok, przyciskami na tyle hełmu podbijając wzmacnianie słuchu tak, by wyłapać słowa z dalszej rozmowy było łatwiej. Nie była to jakaś bardzo skomplikowana funkcja hełmu, będąca już dawno w standardzie, dlatego też mężczyzna postanowił to wykorzystać, jednocześnie udając że ogląda mapę z innej perspektywy, żeby nie robić sztucznego tłoku.
Dzięki Mocy za technologię. I za zdolne, aczkolwiek stare już rączki, którymi Vizsla potrafił sklecić małe cudeńka, które nie dość że wyglądały nieźle, to jeszcze dobrze działały.
Image
GG: 7595062
Awatar użytkownika
Jackson Sawyer
Gracz
 
Posty: 205
Rejestracja: 2 Kwi 2013, o 13:45
Miejscowość: Łódź

Re: [Vinsoth] Teren wykopalisk

Postprzez Mistrz Gry » 2 Lut 2017, o 23:09

- Mówię ci, że bez ciężkiego sprzętu się tam nie obejdzie - Vizsla usłyszał w hełmie głos jednego z doktorantów.
- Absolutnie. Możemy uszkodzić delikatną strukturę tego miejsca. On nie byłby zadowolony - odezwał się drugi z kłócących się rozmówców.
- To miejsce przetrwało tysiąclecia, myślisz, że bylibyśmy w stanie je uszkodzić? Głupi jesteś. Moc jest tu silna.
- Ciszej baranie! Moc czy nie Moc, musimy im dostarczyć ten artefakt. Nie możemy tego spartaczyć, bo nie przeżyjemy. Mówiłem żeby sprzedać to komuś pewniejszemu.
- Wiesz, że on się uparł na pierwszego kto się zgłosi. Jak tylko...

- Ekhm? Panie Vizsla? - profesor zwrócił się do mandalorianina - Właśnie odpowiadałem pani Orube, co do kwestii rekompensaty. Wydawał się pan zamyślony... W każdym razie myślę, że coś w tej kwestii uda się załatwić. Na teraz mam jednak propozycję. Może oprowadzę Państwa po tej części, którą udało się nam już zabezpieczyć, a jutro z rana, kiedy ponownie zaczniemy prace, zabiorę Państwa pod komnatę, gdzie rzeczony artefakt się znajduje. Sami będziecie mogli nadzorować jego wydobywanie.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Vinsoth] Teren wykopalisk

Postprzez Orube » 10 Lut 2017, o 21:38

Słuchając archeologa brew jej nawet nie drgnęła; twarz pozostała w posągowym, zimnym wyrazie nie była ni wielce zezłoszczona, ani zasmucona czy uradowana. Mężczyzna nie musiał wiedzieć, że nie pali jej się do zostawania tu dłużej, ale również nie musiał być świadom tego, że pomimo jego przeproszeń i zapewnień, naprawdę nie obchodzi jej reakcja jej szefa, a tym bardziej hutta.

Liczył się artefakt. I to, co mógł im zapewnić.

- Uzgodnimy to później – odpowiedziała profesorowi, tonem jasno dającym do zrozumienia by mężczyzna nie zapomniał kto tu za to płaci, a jednocześnie by nie wystraszył się zanadto – Brzmi uczciwie, co Pan sądzi Panie Vizsla? - spytała jeszcze mandalorianina choć chyba raczej z grzeczności, bo sama poprawiła płaszcz, gotowa do zwiedzania.
Image
Awatar użytkownika
Orube
Gracz
 
Posty: 10
Rejestracja: 22 Gru 2016, o 20:54
Miejscowość: Łódź

Re: [Vinsoth] Teren wykopalisk

Postprzez Mistrz Gry » 21 Lut 2017, o 02:05

Mandalorianin tylko skłonił głowę na znak, że może przejść się po świątyni. Profesor z uśmiechem na ustach zaprosił ich gestem ręki do podążania za sobą.

Zaczniemy od tej strony - stwierdził.

Poprowadził ich na drugi koniec sali, który do tej pory niknął w mroku. Cała komnata była na tyle wielka, że nawet mimo dobrego oświetlenia z wielu lamp, sufit i odleglejsze części sali niknęły w ciemnościach. Po drodze mijali rzędy skrzyń i przedmiotów, wyczyszczonych, poukładanych i opisanych. Sądząc po ich ilości, rzeczywiście prace przy wykopaliskach mogły być długie i skomplikowane. Kiedy dotarli do końca sali, ich oczom ukazał się prosty, masywny tron, wyrzeźbiony z czarnego granitu, mocno kontrastującego z otaczającym go jasnym budulcem komnaty. Za nim, na ścianie, widniało wielkie dobrze zachowane malowidło, przedstawiające obrady jakiejś grupki osób. Dziesięć zakapturzonych postaci, względnie humkanoidalnych, siedziało przy stole i pochylało się nad świecącą kulą. Poza nią na obrazie panował półmrok.

- Niesamowity przykład lokalnych wierzeń - odezwał się profesor. - Sądzimy, że powstał tuż po samej świątyni, chociaż nie wiemy, kto jest jego autorem. Być może jakaś wymarła lokalna rasa, albo specyficzna grupa obecnych na tej planecie chevin.

Dalej Nick Nalto poprowadził ich wzdłuż sali, pokazując wejścia do dwóch tuneli. Jeden z nich był ponoć zawalony i jak na razie nie zagłębiali się w tamtą część kompleksu. Drugi natomiast, bliżej wejścia, miał prowadzić na niższe poziomy. U wylotu widać było pociągnięte kable energetyczne i ślady po licznych wędrówkach w głąb tunelu. Po obejrzeniu wszystkiego, co znajdowało się w głównej sali, skierowali się ku wyjściu, na płaskowyż, gdzie rozbity był obóz archeologów. Na zewnątrz panował już lekki półmrok. Profesor spojrzał na zegarek w swoim holonotesie.

- Ach, to już ta pora. Czas kończyć na dzisiaj. Na noc przerywamy prace i musimy opuścić świątynię. Sami Państwo rozumiecie, mając tylko pięciu ludzi do ochrony, Pan Nicla'ris przy ograniczonej widoczności nocą musi skupić się na ochronie obozu na zewnątrz. Długo próbowałem go przekonać, ale w tej kwestii był nieugięty. Zapraszam Państwa do siebie jutro z rana po śniadaniu. Jak obiecałem, zejdziemy niżej i pokażę Wam miejsce, gdzie będzie wydobywany Wasz artefakt. Do Waszej dyspozycji oddaję tamten barak. Rozumiem, że warunki nie są najlepsze, ale nic innego nie mamy. W razie jakichś problemów, proszę kontaktować się ze mną albo zawołać nawet któregoś z robotników.

Po tych słowach profesor skłonił się i udał w stronę jednego z baraków, by po chwili zniknąć za drzwiami swojej kabiny.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Vinsoth] Teren wykopalisk

Postprzez Jackson Sawyer » 23 Lut 2017, o 15:25

Dawny cyngiel Hutta Tanagi przyglądał się wszystkiemu w ciszy. Świątynia tak na dobrą sprawę wyglądała upiornie, Tel nie lubił takich rzeczy, ponieważ zawsze robiły mu z głowy sieczkę. Był już za stary na takie rewelacje, zdecydowanie za stary by tolerować takie rzeczy i próbować je objąć umysłem. Niestety pomimo swojego wieku musiał to znosić, podróżować na zadupia i wykonywać przysługi dla idiotów. Nie miał wielkiego wyboru, zostało mu więc milczeć i starać uspokoić umysł od mimowolnej próby zrozumienia tego, co dzieje się wokół.
Nie lubił jajogłowych. Działali mu na nerwy. Już wolał obślizgłych, wrednych Huttów. Przynajmniej intencje mieli czyste, liczył się dla nich zysk. Ten tutaj może i podążał za wiedzą, ale śmierdziało od niego czymś dziwnym.
Może inteligencją.

Zbliżała się noc, według Vizsly nie zwiastowała niczego dobrego. Chevini może i byli łagodni, ale byli też ogromni i silni. Krążyły też plotki że byli wyjątkowo odporni fizycznie. Jeśli zaatakują, to mimowolnie mężczyzna będzie się musiał bronić. Orube nie podejrzewał o wielkie zdolności bojowe. Cholerni Huttowie.
Tak na dobrą sprawę to mężczyzna nie wiedział na kogo jest bardziej wściekły. Na całe szczęście przez hełm nie dało się widzieć jego miny, a mową ciała nie pokazywał zupełnie nic oprócz swojej zwyczajowej, zdyscyplinowanej postawy, którą wyniósł z lat młodzieńczych i szlifował jako najemnik.

Gdy weszli już do baraku, mężczyzna rozejrzał się po nim spokojnie, podchodząc do boku, by ostatecznie obrócić się w stronę Orube. Przez wizjer nie widać było gdzie kieruje wzrok, ale liczył na jej inteligencję, w końcu nie była głupia, powinna to wyczuć.
- Jajogłowi, co?
Image
GG: 7595062
Awatar użytkownika
Jackson Sawyer
Gracz
 
Posty: 205
Rejestracja: 2 Kwi 2013, o 13:45
Miejscowość: Łódź

Re: [Vinsoth] Teren wykopalisk

Postprzez Orube » 27 Lut 2017, o 09:44

Zwiedzanie świątyni tylko spotęgowało u niej to nieswoje uczucie, do którego teraz dołączyło lekkie mrowienie w opuszkach palców. Nadal nie mogła pozbyć się metalicznego posmaku z ust, nawet po sięgnięciu po podróżny, acz chyba designerski, bidon wciąż czuła na języku nieprzyjemną cierpkość.

Profesorowi nie przeszkadzała w jego wywodach gdy pokazywał im dalsze część kompleksu, ciągnąć swą piękną, blond rolę choć z już nieco bardziej zaciętym wyrazem twarzy- wszak nie była zadowolona z efektu negocjacji. Jak na ciężką, galakorpo-pracownicę przystało, do końca roztaczała wokół siebie aurę wyniosłości by Nalto nie zapomniał, że to przecież on nie wywiązał się do końca ze swej części umowy.

- Może. Jeśli znaleźli kupca spoza konkretu, mogą mieć przykrą niespodziankę. - odpowiedziała mandalorianinowi, bez cienia zająknięcia. Brrr. Ciężki musi być świat biznesu, gdzie Ci najgorsi i najsilniejsi wojownicy ubierają się w garnitury, a polem bitwy jest często długi stół z dwoma różnymi interesami na obu swych końcach. Zdawało się jednak, że Orube nie potrzebowała stołu, by przenieść wszystkie te reguły do małego, ukrytego przed galaktyką kompleksu.

- Muszę skontaktować się z moim szefem - nie było mowy o opóźnieniu... - mruknęła, sięgając do kieszeni po komunikator. Wcisnęła guzik kilkukrotnie - połączenie trzasnęło, nawet na chwilę pojawił się jakiś fragment holoprojekcji, jednak mocno zakłócona, zgasła zaraz. Kobieta westchnęła - Świetnie, pewnie ta tona gruzu zakłóca połączenie. Może uda mi się skontaktować z głównym biurem ze statku... Swoją drogą, nie odniósł Pan wrażenia, że wśród naszych naukowców mamy drobny konflikt poglądowy? - spytała mandalorianina, gdy zmierzali na zewnątrz.
Image
Awatar użytkownika
Orube
Gracz
 
Posty: 10
Rejestracja: 22 Gru 2016, o 20:54
Miejscowość: Łódź

Re: [Vinsoth] Teren wykopalisk

Postprzez Mistrz Gry » 6 Mar 2017, o 22:54

Wyszli na zewnątrz baraku. Mandalorianin już miał odpowiedzieć swojej towarzyszce, kiedy naszło go pewne przeczucie. Przeczucie wyćwiczone w niezliczonych walkach i misjach ze swojej burzliwej przeszłości. Ktoś ich obserwował. Wiedział to. Katem oka dostrzegł minę Orube. Ona też coś wyczuła.

Mandalorianin rozejrzał się wokół. Obóz wydawał się nieruchomy i pogrążony już częściowo we śnie. Nie widać było żywego ducha, robotnicy i naukowcy dość szybko pochowali się w swoich schronieniach. Większość pogrążona była w ciemności lub półmroku, z kilkoma lampami oświetlającymi baraki, na które rzucane były długie cienie przez stojące wszędzie skrzynie. Korzystając z udoskonaleń swojego hełmu, głównie dzięki trybowi termowizji i zbliżeniu, Sawyer dostrzegł jednak poustawianych w oddali ludzi Nicla'risa. Wszyscy poustawiani byli w kierunku zejścia z płaskowyżu, cały obóz i wejście do skalnego kompleksu mając za plecami.

Już miał odwrócić głowę z powrotem w stronę Orube, gdy w ciemności dostrzegł jakiś ruch. Natychmiast odwrócił wzrok w tamtą stronę, skupiając swoje spojrzenie na nawet najmniejszych drganiach cienia na sąsiednim baraku. Z początku myślał, że znowu mu się coś przewidziało, ale Orube także spojrzała w tamtą stronę, wyraźnie dostrzegając coś, co ją zaniepokoiło. Po krótkiej chwili znowu coś poruszyło się w półmroku, przebiegając pomiędzy skrzyniami a barakiem. Ktoś tam z pewnością był...

Szturcham naszego Mandalorianina o szybsze odpisy. Nie każ kobiecie tyle czekać :)
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Następna

Wróć do Archiwum