Content

Archiwum

[Wayland] Zagubieni

Re: [Nieznana Planeta] Zagubieni

Postprzez Saine Kela » 16 Paź 2017, o 20:14

Siedziała teraz na ziemi nieopodal Jacka. Zmęczenie brało nad nią górę, tak samo jak ból, którego nie była w stanie zlokalizować. Nighiri wystarczająco ją poobijali, by mogła stwierdzić elokwentnie, że bolało ją wszystko, a zdecydowanie zbyt długi spacer zrobił swoje. W normalnych warunkach nie był to problem, nawykła do długich pieszych wycieczek, ale nie w momencie, gdy kilka chwil wcześnie toczyła walkę o życie. W tym momencie nawet nie próbowała udawać, że nic jej nie jest, przed Noghiri uznała, że tak trzeba, przed Jackiem nie musiała.
- To ma sens, ale nie wiem jak ten klan może to postrzegać i o ile ogólne założenia zwykle są podobne, w różnych klanach może być różnie. Najlepiej będzie omówić jakąś strategię i zdać się na to, co będzie. Ale masz rację, fakt, że nie lubią tutejszej władzy jest dla nas sporym plusem, pozostaje jeszcze tylko kwestia przekonać ich do tego, że będziemy przydatni i możemy pomóc. Stoczyliśmy z nimi walkę i jak sądzę, spisaliśmy się całkiem nieźle, już samo to może sprawić, że będą nas dobrze postrzegać.
Oczywiście to były jej przypuszczenia, ale warto było je wziąć pod uwagę. Wszystko wyjdzie pewnie w praniu, póki co mieli jeszcze za mało informacji, choć to, co już wiedzieli, miało bardzo istotne znaczenie. Mieli spore szanse, warto więc wykorzystać sprzyjającą im okazję i to wykorzystać dobrze. Na razie byli jednak zamknięci, domyślała się też, że prawdopodobnie tubylcy dadzą im kilka godzin spokoju, wezmą na przetrzymanie, albo będą chcieli zmiękczyć przez zamknięcie. On i tak przyjmie to z ulgą, była zbyt zmęczona.
- Nie, ale bolą mnie chyba wszystkie kości. - objęła ręką brzuch dotykając niepewnie żeber, cud, że od tamtego kopnięcia nie połamało ich. - Trochę boli jak oddycham, ale przeżyję. A głowa... jak zacznę mdleć, to będziesz wiedział, że coś jest nie tak. - uśmiechnęła się lekko do mężczyzny, chcąc nieco rozluźnić sytuację. - Bardziej martwię się o Nigela. Nie wyglądał zbyt dobrze, a do tego zabrali go nie wiadomo gdzie. - w tym momencie mina jej nieco zrzedła.
Spróbowała znaleźć w miarę wygodną pozycję, ale szorstka, nierówna ściana nie dawała zbyt wielu możliwości względem udogodnień. Skrzywiła się lekko przy kolejnym ruchu, zsuwając się na bok i postanowiła, że chyba powinna przestać cokolwiek działać w tym kierunku. Nie wątpiła, że ilość siniaków, jaka się u niej pewnie pojawiła, będzie imponująca. No cóż, bywało już z nią gorzej, przynajmniej tak mogła się pocieszyć.
Image

Image

GG: 6687478
Awatar użytkownika
Saine Kela
Gracz
 
Posty: 710
Rejestracja: 18 Cze 2013, o 13:04
Miejscowość: Pandarium/Ruda Śląska

Re: [Nieznana Planeta] Zagubieni

Postprzez Jack Welles » 25 Paź 2017, o 15:04

- Będę miał na ciebie oko - rzekł Jack, puszczając wesoło oczko do Saine. Ogólnie dobry humor go nie opuszczał i chyba najchętniej by się w ogóle zdrzemnął, ale było jeszcze parę spraw, które musiał omówić ze swoją towarzyszką.

- O Nigela się nie martw - podjął po chwili - nie raz nie dwa dostał on o wiele gorzej po głowie i przeżył. Jest większym twardzielem niż wygląda - dodał.

- W każdym razie wszystko powinno się jakoś ułożyć. Ogólnie ustalmy, iż ty dowodzisz naszą gromadką, co może dodatkowo zadziałać na naszą korzyść. Ponadto tak jak zauważyłaś pokazaliśmy się raczej od dobrej strony. Nie pozostaje nam więc nic innego jak czekać na ich ruch.

- Tak z innej beczki: próbowałaś kiedyś medytacji? Myślę, że mogłaby trochę pomóc ci w obecnej sytuacji. Zwłaszcza, że zapowiada się na to, iż trochę tu posiedzimy. Nad Mocą nauczyć ciebie panować raczej nie dam rady, ale przynajmniej może uda się zmniejszyć twój ból - wyjaśnił Jack.
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Nieznana Planeta] Zagubieni

Postprzez Saine Kela » 27 Paź 2017, o 20:13

Nie miała aż tak lekkiego podejścia jak mężczyzna, ale jego dobry humor mimo wszystko działał rozluźniająco. Saine mogła się uspokoić i odpocząć oraz przede wszystkim, choć na moment zapomnieć o zmartwieniach. Nie żeby jakoś szczególnie się obawiała, o wiele lepiej przychodziło jej dogadywanie się z tubylcami, niż Imperium, ale nie o to chodziło. Martwiło ją to, w którą stronę zmierza i jak bardzo jej życie się pogmatwało. Ze zwykłych wypraw badawczych, przeszło niemal z działalność szpiegowską. Jeszcze trochę i zacznie sprzedawać antyki na czarnym rynku, jak jej ojciec.
- Mam nadzieje.
Na pewno znał Nigela lepiej niż ona i w sumie na tym chyba powinna poprzestać jeżeli chodzi o zamartwianie się o ich trzeciego towarzysza. Na kolejne słowa skinęła tylko głową. Pewnie wszystko wyjdzie w praniu i będzie trzeba po prostu dostosować się do okoliczności i na bieżąco monitorować sprawę oraz nastroje tubylców.
- Można tak spróbować, ale i tak nadal niewiele wiemy o ich społeczności i nastawieniu.
Nie chciała pesymizować, była realistką ze sporą dozą optymizmu. Jakoś to będzie, możliwe że tubylcy to był ich najmniejszy problem obecnie, choć wolała nie stawiać sprawy w takim położeniu.
Z zamyślenia wyrwał ją Jack.
- Medytować? Wątpię, żeby medytacja pomogła w moim przypadku, nie mam wrażliwości na Moc, więc niczego nie zdziałam, a wiem, że osoby takie jak ty, które potrafią nią władać, wykazują się wieloma różnymi talentami, nie wiem jak udało ci się uniknąć czystki.
Byłą naukowcem i od wielu lat badała kwestię Starożytnych, którzy nie bez powodu są łączeni z mistyczną Mocą, zgłębiała też historię związaną z użytkownikami Mocy, choć z wiadomych przyczyn nie była wstanie wiele na tym polu zadziałać, a teraz los połączył ją z właśnie taką osobą. Od rewelacji jaką im przekazał Jack nie minęło wiele czasu, a Saine nawet nie miała chwili by się nad tym zastanowić, za wiele działo się wokół. Najwyraźniej postanowiła przyjąć ten fakt jako coś normalnego.
Image

Image

GG: 6687478
Awatar użytkownika
Saine Kela
Gracz
 
Posty: 710
Rejestracja: 18 Cze 2013, o 13:04
Miejscowość: Pandarium/Ruda Śląska

Re: [Nieznana Planeta] Zagubieni

Postprzez Jack Welles » 30 Paź 2017, o 09:57

Jack westchnął z rozbawieniem. Spodziewał się takiej odpowiedzi od Saine. Jak mocowładna osoba wspomni o medytacji to w jakiś sposób musi być to powiązane z Mocą...

- Cóż... Źle to chyba ująłem - podjął Jack starannie dobierając słowa. - Miałem na myśli medytację ułatwiającą, że tak powiem, wyłączenie bólu. Nic mistycznego czy magicznego. Właściwie nauczyłem się tego jeszcze w trakcie służby... Żebyśmy jednak mieli jasność - to nie sprawi, że faktycznie przestaniesz odczuwać ból, a odsuniesz go trochę na bok i przestanie przyćmiewać twoje myśli.

- Myślę, że warto spróbować - dodał Jack po chwili milczenia, dając czas Saine by przeanalizowała jego słowa. - Bo w alternatywie nie mamy właściwie nic innego ciekawszego do roboty.
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Nieznana Planeta] Zagubieni

Postprzez Saine Kela » 31 Paź 2017, o 18:39

Uśmiechnęła się. No cóż, Jack użył złego sformułowania, ale czy to miało jakieś znaczenie? Pokręciła tylko głową na jego słowa.
- Rozumiem, choć na wiele nie liczę. Nigdy nie byłam okazem cierpliwości. Jak byłam młodsza, ciężko było mnie utrzymać w ryzach, moi rodzice dostawali szału. Ale spróbować można, nie wiemy przecież ile czasu tu przesiedzimy.
Rozejrzała się po ich niewielkiej celi. I tak mieli szczęście, że dali ich do wspólnej i nie rozdzielili, w innym przypadku mogłoby być trochę bardziej nerwowo. Po chwili wzrokiem powróciła do Jacka, który najwyraźniej czekał na jej reakcję. Przysunęła się nieco bliżej mężczyzny i podwinęła nogi, robiąc to powoli i z wyraźnym trudem.
- Dobrze, mów co mam robić, postaram się to powtórzyć.
I pomyśleć, że mogłaby teraz siedzieć w swojej katedrze na uczelni na Coruscant. Zamiast tego same przygody, nowi znajomi i walka o przeżycie. Było ciekawie, choć oczywiście trochę odpoczynku i wyluzowania by się przydało. Ile można uciekać.
Spojrzała na Jacka wyczekująco. Nie ma co narzekać, nadal żyli, było dobrze, choć obolałe żebra i nerki Saine świadczyły o czym innym.
Image

Image

GG: 6687478
Awatar użytkownika
Saine Kela
Gracz
 
Posty: 710
Rejestracja: 18 Cze 2013, o 13:04
Miejscowość: Pandarium/Ruda Śląska

Re: [Nieznana Planeta] Zagubieni

Postprzez Jack Welles » 9 Lis 2017, o 10:05

- To od czego musisz zacząć to od wyregulowania oddechu - podjął Jack siadając ze skrzyżowanymi nogami - No i siądź w wygodnej pozycji oczywiście... Wciągaj powoli powietrze nosem, a następnie po około sekundzie wypuszczaj je ustami. Skupiając się na tej czynności powinnaś z czasem oczyścić swoje myśli. Nawiasem mówiąc dlatego wiele osób pali papierosy w sytuacjach stresowych: kolejne zaciągnięcia dymem papierosowym regulują im właśnie oddech... Tak czy inaczej popatrz jak ja to robię i spróbuj się ze mną zsynchronizować. - dodał, po czym zaczął demonstrować ćwiczenie oddechowe.

Po pewnej chwili podjął ponownie:
- Założę się, że z czasem ból jakby zaczął się nasilać, prawda? - spytał się retorycznie. - To dlatego, iż jest to jedyny silny bodziec, który teraz na ciebie oddziałuje. I właściwie to dobrze. Skup się na nim... Ale pamiętaj o oddechach! - wtrącił widząc, że Saine zgubiła lekko rytm. - Jak mówiłem skup się na nim. Spróbuj nadać mu kształt, uprzedmiotowić go. Zamień go z bezpostaciowego uczucia w coś co można uchwycić. Musisz się trochę wykazać wyobraźnią, ale z tym chyba nie powinno być u ciebie problemu. Jeśli ci to ułatwi zadanie to zamknij oczy. Przy stłuczeniach chyba najłatwiej wyobrazić sobie jakąś opaskę, która ściska daną część ciała. Przynajmniej ja tak sobie pomagam... Tak czy inaczej jak już uda ci się to, to wyobraź sobie jak ta opaska rozluźnia się, węzy puszczają i pękają... A ból zanika

- Oczywiście w moich ustach może to brzmieć banalnie prosto. Ale jak trochę poćwiczysz to powinno ci to z czasem faktycznie z łatwością przyjść - rzekł Jack lekko uśmiechając się. - Oczywiście jest to rozwiązanie połowiczne, bo ból w sumie zostaje i najlepiej byłoby nafaszerować się jakimiś opiatami. Ale czasami może zależeć ci na trzeźwości myśli lub jacyś nie do końca nastawieni pokojowo tubylcy wtrącą ciebie do celi i wtedy właśnie najlepiej skorzystać z medytacji. Poza tym ćwiczenia oddechowe możesz śmiało wykonywać w każdej sytuacji stresowej. Jak je opanujesz to powinny pomóc ci z uderzeniami adrenaliny.

- To co? Spróbujemy ponownie? - spytał się uśmiechając się do Saine.
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Nieznana Planeta] Zagubieni

Postprzez Saine Kela » 9 Lis 2017, o 14:29

Postanowiła spróbować medytacji, choć jak zaznaczała, nie była do tego zbyt pozytywnie nastawiona. Lepszego zajęcia i tak nie mieli zamknięci w prowizorycznym więzieniu w litej skale.
Ułożyła się najwygodniej, jak tylko umiała, co nie było aż takie proste, zważywszy na ból praktycznie całego ciała oraz ogólne zmęczenie organizmu. Słuchała Jacka i starała się go naśladować, choć nie łudziła się, iż daleko jej było do tego, by wykonywać te czynności chociażby w stopniu poprawnym.
- To, co mówisz jest skomplikowane i raczej trudne do... wyobrażenia. - zerknęła na mężczyznę, a potem zgodnie z poleceniem postarała się skupić na oddechu.
Momentalnie odezwał się ból w żebrach, w końcu miała dość mocno pobijaną klatkę piersiową i brzuch. Wyobraźnia. Jak to miało się ze zwalczaniem bólu? Nie wiedziała. Mimo to zamknęła oczy, odsuwając na bok, a przynajmniej próbując odsunąć swój sceptycyzm. Nie, żeby nie wierzyła w takie rzeczy - była pełna wiary, po prostu wątpiła we własne umiejętności w tym zakresie. Oddychała wolno, z początku bardzo ostrożnie wciągając powietrze, potem jednak wyraźniej się rozluźniła.
Otwarła oczy i spojrzała na mężczyznę
- Dlaczego nie? - na jej ustach pojawił się lekki uśmiech.
Można to było nazwać mniej lub bardziej pożytecznym spędzeniem nadmiaru wolnego czasu. Odpoczną, Saine powalczy z bólem, który z czasem zmaleje, a potem pewnie będzie ich czekało spotkanie ze starszyzną. Nie sądziła, że w takiej sytuacji można jeszcze tyle ugrać, ale nawet uwięziona uczyła się czegoś nowego. Nieco przymusowe wspólne towarzystwo nie było takie złe. Jak będą się trzymać razem to jakoś to przetrwają.
Image

Image

GG: 6687478
Awatar użytkownika
Saine Kela
Gracz
 
Posty: 710
Rejestracja: 18 Cze 2013, o 13:04
Miejscowość: Pandarium/Ruda Śląska

Re: [Nieznana Planeta] Zagubieni

Postprzez Mistrz Gry » 11 Lis 2017, o 23:27

Medytacja pozwoliła im obojgu odzyskać siły. Ból rzeczywiście zmalał, ale w jego miejsce pojawiło się inne odczucie – głód. Na szczęście mim zabrano ich przed oblicze starszyzny, Noghri wpierw podali Saine i Nigelowi posiłek. Dwie gliniane miski wypełnione były rozgotowanymi na jednolitą papkę warzywami, glonami i grzybami. Niestety danie smakowało tak jak wyglądało, ale nie zapowiadało się na to, że dostaną coś innego. Brak sztućców nie czynił posiłku łatwiejszym.

Kwadrans później durastalowa płyta pełniąca funkcję drzwi uchyliła się ponownie, a po drugiej stronie stało już dwóch rosłych Noghrich uzbrojonych w broń o mocno zakrzywionych ostrzach i długich rękojeściach, przypominającą starożytne narzędzie rolnicze – sierp. Strażnicy burknęli coś w swoim języku, ale ich gestykulacja nie pozostawiała wiele do domysłu. Saine i Jack mieli opuścić swoją celę. Prowadzeni krętymi korytarzami, gdzieniegdzie dostrzegając kolejne odnogi i jaskinie, pełniące role spiżarni, bawialni dla dzieci, sal treningowych czy prostych warsztatów, mieli co raz lepsze pojęcie o wielkości podziemnej osady Noghrich. Mogła tu żyć nawet setka tych budzących postrach obcych.

Archeolog i szarego jedi wprowadzono do jaskini o wysokim sklepieniu, od którego odchodziły drewniane kolumny gęsto pokryte wyrzeźbionymi w nich zwierzęcymi wzorami, przypominającymi te z rękojeści noża przywódcy Noghrich, którzy ich pochwycili. Kolumny nie miały żadnej roli konstrukcyjnej, zdawały się być raczej reliktem naziemnej architektury Noghrich. Na ich szczytach zamocowano łańcuchy podtrzymujące wklęsłe naczynie zawieszone nad samym centrum jaskini. W wypływającym z naczynia delikatnym świetle rozbitkowie dojrzeli stojący na podwyższeniu naprzeciwko od wejścia tron. Tam siedziała niewielka, skulona postać. Noghri uniosła swoją pomarszczoną twarz i z ciekawością spoglądała na Saine i Jacka. Po jej bokach stali kolejni strażnicy, również uzbrojeni w sierpy i dwóch innych starszych ubranych w proste brązowe tuniki z kapturem.
- Przybysze… – rozległ się po jaskini zmęczony, ale silny i pozbawiony akcentu głos tronującej Noghri. W porównaniu do jej pobratymców z którymi mieli wcześniej do czynienia, posługiwała się basic swobodnie i poprawnie. – …zostaliście pochwyceni przez naszych młodzików na terytorium klanu Eikh’mir. Zgodnie z prawem klanów wasze życie i śmierć są w naszych rękach. Dlatego ujawnicie przed nami wasze tajemnice. Kim jesteście? Skąd przybywacie? Jakie są wasze zamiary?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Nieznana Planeta] Zagubieni

Postprzez Saine Kela » 13 Lis 2017, o 18:34

Medytacja nieznacznie pomogła, niewiele, ale jednak coś, czego zupełnie się nie spodziewała. Musiała przyznać, że Jack ją zaskoczył, a może po prostu zadziałała autosugestia. Jednak po niezbyt smacznym posiłku i krótkim odpoczynku wreszcie tubylcy się nimi zainteresowali. Saine rzuciła znaczące spojrzenie na mężczyznę, wiedząc że teraz pewne kwestie powinny się wyjaśnić. Gdy więc stanęli przed starszyzną, a konkretnie przed Matką, kobieta wystąpiła mały krok naprzód.
- Prosimy o wybaczenie, jednak nie wiedzieliśmy, że ten teren należał do was. Nasz statek rozbił się na waszej planecie, gdy uciekaliśmy przed siłami Imperium. Nazywam się Saine Kela, jestem naukowcem, z kolei mój towarzysz - tu skierowała rękę na Jacka. - To Jack Welles, jest kimś w rodzaju ochroniarza. Jest jeszcze Nigel, który został ciężko ranny, moglibyśmy się dowiedzieć jaki spotkał go los?
Spojrzała na Starszą Moghri. Z jednej strony starała się okazać jej należy szacunek, z drugiej, nie zamierzała pokazywać słabości. Noghri byli rasą wojowników, więc wiedziała, że zbytnie płaszczenie się, nie byłoby dobrze widziane.
- Przybyliśmy z Manaan, a zmierzaliśmy zupełnie gdzie indziej. Jakie mamy zamiary? Wydostać się stąd najszybciej jak tylko się da, niestety nasz statek uległ nieodwracalnym zniszczeniom, do tego ściga nas Imperium, białe pancerze i nasi wrogowie.
Trochę mocne słowa, ale w sumie pasowały. Obecnie Saine i Jack byli w dość beznadziejnej sytuacji. Gdyby ich złapali, ją osądzono by jako zdrajczynię i członka grupy wywrotowej, z kolei Jack zaliczyłby strzał w głowę za samą ilość midichlorianów we krwi. Zdecydowanie oboje... znaczy troję, licząc Nigela, byli wyrzutkami, choć nie zamierzali się łatwo poddawać.
Image

Image

GG: 6687478
Awatar użytkownika
Saine Kela
Gracz
 
Posty: 710
Rejestracja: 18 Cze 2013, o 13:04
Miejscowość: Pandarium/Ruda Śląska

Re: [Wayland] Zagubieni

Postprzez Jack Welles » 1 Gru 2017, o 15:24

Jack w swoim życiu był zmuszony jeść nie jedno obrzydlistwo i można śmiało stwierdzić, że posiłek zaserwowany mu przez Noghri należał do tej lepszej połowy rankingu. Co więcej był tak głodny, że jakość jedzenia była ostatnim na co zwrócił uwagę. Brak sztućców właściwie tylko ułatwił mu przeniesienie zawartości glinianej miski do żołądka - Welles po prostu wysiorbał wszystko, ku obrzydzeniu Saine.

W trakcie gdy strażnicy prowadzili ich ku miejscu przeznaczenia, Jack uważnie rejestrował otoczenie. Chciał zapamiętać jak najlepiej układ pomieszczeń by w razie fiaska w negocjacjach, móc uruchomić plan awaryjny. Tymczasem starał się jak najbardziej maskować swoją aurę. Nie miał pojęcia na ile wyczulone są zmysły ich gospodarzy, a wolał jednak mieć jakiegoś asa w rękawie.

W czasie gdy matrona Noghri mówiła Jack po prostu lustrował w milczeniu otoczenie. Słowa wypowiedziane przez przywódczynie tubylców były poważne, ale Jack wychodził z założenia, że jakby mieli zginąć to by ich nie karmili. A na pewno nie zabiją ich, jeśli Saine wykaże się talentem oratorskim. W sumie jak na jego gust poszło jej całkiem nieźle. Wygląd Wellesa mógł faktycznie potwierdzać to, że jest po prostu jej silnorękim i postanowił wczuć się w tą rolę, więc gdy Kela skończyła, podjął:

- Tak jak moja pani powiedziała: jestem jej obrońcą i wraz z moim towarzyszem przysięgliśmy jej strzec, nawet za cenę swojego życia - rzekł tubalnym głosem. Właściwie nawet mocno nie skłamał, gdyż faktycznie czuł się odpowiedzialny za los pani archeolog. Następnie zamilkł przyjmując minę bez wyrazu, którą co niektórzy mogliby uznać za tępą.
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Wayland] Zagubieni

Postprzez Mistrz Gry » 11 Gru 2017, o 21:28

Maitrakh klanu Eikh’mir taksowała wzrokiem Saine i Jacka. Sięgnęła pazurem prawej dłoni do pyska i podrapała się po twardej skórze. Z jej twarzy archeolog i jedi nie byli w stanie odczytać żadnych emocji.

- Człowiek, którego nazywacie Nigelem jest ciężko ranny. Okazał się mało odporny na ciosy. Kiepski materiał na ochroniarza. Być może rzeczywiście przyjdzie mu wypełnić waszą przysięgę… Powiedziano mi, że drugi z mężczyzn okazał się lepszym wojownikiem. Jestem bardzo ciekawa skąd zna techniki Teräs Käsi? – w głosie maitrakh zabrzmiała mieszanka ciekawości i podejrzliwości. Najwyraźniej niezupełnie uwierzyła w to, że Jack jest zwykłym ochroniarzem.
- Jestem też ciekawa, czemu Imperium was ściga? Tysiące naszych pobratymców poniosło śmierć z ręki imperialnych. Kosztowało to Fena Daalę dziesięciu żołnierzy za każdego z naszych. Czemu imperator zdecydował się na takie poświęcenie? Ponieważ byliśmy dla Imperium zbyt groźni pozostawieni sami sobie. Jaki powód ma Imperium by ścigać jedną naukowiec i dwóch jej ochroniarzy? Jesteś w stanie mi na to odpowiedzieć Saine Kelo? – ostatnie pytanie wybrzmiało szczególnie mocno. Wyrazisty i zdecydowany głos maitrakh powędrował we wszystkie zakamarki pomieszczenia.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Wayland] Zagubieni

Postprzez Saine Kela » 13 Gru 2017, o 18:42

Wyszła z założenia, że im więcej powiedzą prawdy, tym lepiej, zwłaszcza że wcale nie byli ich wrogami. Saine miała jedynie kłopot z tym, jak określić relację z Jackiem i Nigelem, bo powiedzenie, że byli towarzyszami z przypadku brzmiałoby dziwnie, choć mogłoby to podkreślić wyjątkowość tego spotkania. Poniekąd gdyby nie oni, Saine prawdopodobnie długo by nie przetrwała. Miała nadzieje, że Nigel jednak z tego wyjdzie i do nich dołączy.
Jack nieco pokolorował jej słowa, ale nie zamierzała go prostować. Noghri byli dość prostym ludem, który kultywował pewne tradycje i do pewnych kwestii przywiązywali bardzo dużą wagę.
- Walczycie z Imperium od dawna, uciskają nie tylko was, ale i biliony innych istot. Wielu z nich, podobnie jak wy, postanowiło stawić im opór. Walczą z Imperium pod sztandarem Rebelii - podjęła, a choć sama nie czuła się złączona z Rebelią, nie należała do niej, dla Imperium nie miało to żadnego znaczenia. - Wykonywałam ważne zadanie dla jednego z ich odłamów, docierając do pewnych informacji, które Imperium chcieło ukryć przed wszystkimi. - to była całkowita prawda, choć Saine nie rozumiała jeszcze wagi tego odkrycia. - Niestety moja przykrywka została zdemaskowana i musiałam uciekać. Razem z nami było jeszcze kilka innych osób, inny mój ochroniarz oraz kilku młodzików, niestety wszyscy prócz naszej trójki zginęli. - zacisnęła usta czując rozpacz i wściekłość z powodu tego zdarzenia. - Muszę wrócić do mojego zleceniodawcy, a informacje, które zdobyłam mogą pomóc w walce z Imperium.
Rozgadała się, choć tak naprawdę nie wdawała się w żadne szczegóły związane z jej misją. Mówiła jednak prawdę i zdała sobie sprawę z tego, że coraz bardziej przechodzi na stronę Rebelii. Gdyby mogła parsknęłaby śmiechem, nigdy nie opowiadała się po żadnej ze stron, obecnie jednak nie miało to żadnego znaczenia. Imperium, a przynajmniej któraś jego część ścigało ją i Jacka, mieli więc cel i powód do walki. Skoro też przyjęła zadanie do wykonania, chciała je dokończyć i tak nie miała żadnej drogi ucieczki. Nie mogła wrócić w rodzinne strony, przynajmniej nie w tej chwili.
- Wiele ryzykowaliśmy, sporo też straciliśmy. Nasi towarzysze zginęli, ale my wciąż żyjemy i nie mamy czasu na żałobę. Mamy zadanie do wykonania.
Trochę wyolbrzymiła swoją rolę i zadanie, ale nie o to tu chodziło. Chciała przede wszystkim podkreślić fakt, iż pomimo niesprzyjających okoliczności nie chce się poddać. Noghri cenili sobie siłę, odwagę i waleczność. To, że przetrwali atak Imperium, kraksę, a potem jeszcze podjęli walkę z wojownikami Nogrhi i nadal zamierzali iść naprzód mogło świadczyć właśnie o tych istotnych dla nich cechach.
Była też ciekawa, co odpowie Jack. Ona sama starała się być maksymalnie szczera, ale czy on zdradzi się ze swoimi wyjątkowymi zdolnościami czy może wymyśli jakąś bajeczkę?
Image

Image

GG: 6687478
Awatar użytkownika
Saine Kela
Gracz
 
Posty: 710
Rejestracja: 18 Cze 2013, o 13:04
Miejscowość: Pandarium/Ruda Śląska

Re: [Wayland] Zagubieni

Postprzez Jack Welles » 26 Sty 2018, o 12:08

Jack w milczeniu słuchał wypowiedzi Saine. Pani archeolog sprawnie ubrała w słowa ich historię nie wnikając przy tym prawie w ogóle w szczegóły. To dobrze gdyż pozostawiało im to dosyć spore pole manewru, a przy okazji nikt nie może ich oskarżyć o kłamstwo. Jack również miął zamiar tak odpowiedzieć na zadane w jego kierunku pytanie, by nie zdradzić od razu całej prawdy.

- W tej sztuce wyszkoliła mnie moja mistrzyni - rzekł Welles, gdy Saine zamilkła. - A ją z kolei wyszkolił jej mistrz, którego wyszkolił jego mistrz i tak dalej w przeszłość. Można by w skrócie rzecz, iż jestem na samym końcu linii wojowników kultywujących tą starożytną sztukę walki. Z tego również powodu jestem naturalnym wrogiem dla Imperium, a przyjacielem dla ruchu oporu.

- Wasz lud walczy z Imperium już od dawna, więc wiecie jak bardzo nieustępliwy jest to twór - podjął po chwili. - Nami początkowo imperialne psy oczywiście się niezbyt interesowały, ale z czasem jak nie mogli nas pojmać to zwiększyli swoje wysiłki. My tymczasem stawialiśmy coraz większy opór, i w ten sposób staliśmy się jednymi z najbardziej poszukiwanych przez Imperium indywiduów w sektorze. Informacje posiadane przez moją panią tylko zwiększają apetyt imperialnych kundli.
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Wayland] Zagubieni

Postprzez Mistrz Gry » 8 Lut 2018, o 15:00

Maitrakh nie wyglądała na poruszoną słowami Saine i Jacka. Tylko jej nozdrza drgały, gdy pochylona w stronę przybyszy słuchała kolejno kobiety i mężczyzny. Czy Noghri byli w stanie wywęszyć kłamstwo? Przedstawiciele tego gatunku, tajemniczego już u schyłku Nowej Republiki, obrośli legendami przez kolejne dekady panowania Drugiego Imperium, które nie omieszkało przedstawić swoją perspektywę. W holonecie roiło się od patriotycznych produkcji w których samotny oddział szturmowców odpierał kolejne fale ataków krwiożerczych bestii z Honoghr. W innych przystojny oficer ISB ratował blondwłosą piękność, w co bardziej odważnych produkcjach Twi’lekkankę, z bazy opanowanej przez złowrogich Noghrich, w niewielkim stopniu przypominających tych, którzy teraz otaczali Saine i Jacka. Archeolog dotąd nie zauważyła, żeby Noghri pluli kwasem, nie mieli też pokrytych łuską skrzydeł. Pobieżna wiedza, którą posiadała odnośnie tych istot dotyczyła przede wszystkim ich zwyczajów i norm kulturowych, a nie cech somatycznych i zdolności, więc może potrafili wyczuć kłamstwo albo, co bardziej prawdopodobne, zdenerwowanie?
Przywódczyni klanu Eikh’mir rozparła się na tronie. Przez jej twarz przeszedł nieodgadniony dla ludzi grymas.

- Doprawdy Jacku z klanu Welles? Nie pachniesz tak jak ci wojownicy. Nie pachniesz tak jak wróg Imperium, choć z całą pewnością nie jesteś też jego przyjacielem. – Noghri na chwile przerwała. Splotła palce obydwu dłoni i zwróciła się do archeolog. – Nie jesteście naszymi wrogami, Saine z klanu Kela… Ale ucieczka przed Imperium nie czyni was przyjaciółmi klanu Eikh’mir. Wasze zadanie nie jest naszym zadaniem. Co zrobicie, jeśli was wypuścimy? Będziecie szukać statku, który zaniesie was ku gwiazdom? To wasza droga do celu. Jedyne takie statki na tym świecie ma Imperium. Spróbujecie im taki ukraść… - raczej stwierdziła niż zapytała maitrakh – a wtedy zostaniecie schwytani i wydacie klan Eikh’mir by ulżyć swoim cierpieniom.
Maitrakh ponownie zamilkła.

- Nie jesteście naszymi wrogami, Saine z klanu Kela… - powtórzyła Noghri – ale jesteście dla nas zagrożeniem. Nie odbierzemy wam życia, ale być może odbierzemy wam wolność do czasu następnej moha'kha. – maitrakh zastanowiła się chwile nad odpowiednikiem tego terminu z noghrese w basicu – Do następnej migracji…
- Saine z klanu Kela, nim decyzja rady zostanie podjęta przysługuje ci lotfa’kwane… Prawo apelu. O co prosisz ty i twój towarzysz?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Wayland] Zagubieni

Postprzez Saine Kela » 10 Lut 2018, o 12:11

Nie wyszło. Znaczy źle nie było, ale przekonanie ich do pomocy będzie trudniejsze niż sądziła. Tego jednak można było się spodziewać. Była to mała społeczność, która od lat walczyła w Imperium, dla niech nie była to kwestia sporów na skalę galaktyki, ale chodził o ich niewielki klan, może nawet nie o planetę, a konkretne terytorium. Dla nich takie osoby jak Saine czy Jack byli tylko drobną niedogodnością. Do tego Saine nie kłamała - mówiła całą prawdę, jedynie Jack trochę wyolbrzymił niektóre kwestie, ale suma sumarum byli szczerzy. To, że Matka postanowiła ich nie zabijać, to było już coś.
Saine nie byłą mówczynią i nie potrafiła prawić oracji, by ciągnąć za sobą innych. Tutaj może by się to udało, ale wychodzi na to, że będzie potrzebna przede wszystkim cierpliwość. Rozumiała też ich obawy i to, że pomimo iż nie traktują ich jak wrogów, to jednak mogli być zagrożeniem. Oni walczyli o przetrwanie, Saine i Jack także, a co za tym idzie, każdy będzie robił co trzeba, by dopiąć swego. Tylko czy ona skazałaby tą społeczność na zagładę, byleby przetrwać? Na pewno nie, ale nigdy nie można być pewnym swojego zdania w obliczu śmierci. Spojrzała na Jacka nieco karcąco. Może trochę przesadzał w swoich słowach, ale nie zamierzała teraz tego prostować, wywołałby to tylko niepotrzebne zamieszanie. Ponownie wróciła wzrokiem na Matkę.
- Rozumiem wasze podejście i ostrożność, jest ona jak najbardziej na miejscu, maitrakh z klanu Eikh’mir. Naszym celem jest dowiezienie ważnych informacji do naszych przywódców, na was trafiliśmy przypadkiem i za nic nie chcielibyśmy przynieść wam nieszczęść, ani sprowadzić na was zagładę. Potrafimy o siebie zadbać, jedynie czego pragniemy to otrzymania szansy na zrealizowanie naszego zadania, które może być dużym ciosem dla Imperium. Chcą naszej krwi, a my chcemy ich.
Polityczne gadanie nie było dla niej, tak samo jak prowadzenie negocjacji, ale lata spędzone w licznych społecznościach sprawiły, że potrafiła w miarę dobrze wczuć się w daną kulturę, nawet jeżeli nie za dobrze ją znała. Idąc do kogoś w gościnę, nie wprowadzasz swoich zasad i praw, tylko dostosowujesz się do miejsca i korzystasz z dostępnych możliwości jakie ci dają. Saine nie sprzeciwiła się słowom Matki, ale chciała pokazać, że także nie należy do osób ustępliwych i pokornych, a wszystko w otoczce kulturalnej konwersacji.
- Jeżeli taka będzie twoja wola, zaczekamy, nie oznacza to jednak, że zamierzamy się poddać i to samo dotyczy żołnierzy Imperium.
Nie miała to być groźba, tylko ostrzeżenie. Wprawdzie Saine i Jack szybko ulotnili się z wraku i istniała duża szansa na to, że żołnierze uznają, iż kwestia uciekinierów była zamknięta, ale pewności nie mieli. Równie dobrze dla świętego spokoju mogą przetrząsną najbliższą okolicę, a to by oznaczało natknięcie się na klan Noghri. Liczyła, że do tego nie dojdzie, ale lepiej dmuchać na zimne. Nie miała jeszcze planu co do tego, co robić dalej. Matka miała rację w jednym - próba kradzieży statku Imperialnym może zakończyć się w najlepszym przypadku szybką śmiercią, w najgorszym, długimi torturami lub zesłaniem na Kessel. Tu trzeba było zadziałaś inaczej.
Image

Image

GG: 6687478
Awatar użytkownika
Saine Kela
Gracz
 
Posty: 710
Rejestracja: 18 Cze 2013, o 13:04
Miejscowość: Pandarium/Ruda Śląska

Re: [Wayland] Zagubieni

Postprzez Jack Welles » 22 Lut 2018, o 09:57

Gdyby nie powaga sytuacji, Jack zapewne skwitowałby słowa matrony czymś stylu: "no raczej, że nie pachnę jak oni - pachnę o wiele lepiej". Tymczasem jednak ugryzł się w język i słuchał co Noghri miała do powiedzenia. No tak... Standardowo - chcą przeczekać, schować głowę w piasek i uciec. Oczywiście Welles rozumiał punkt widzenia przywódczyni Noghri, co wcale nie oznaczało że popierał takie podejście. Otóż takie podejście w najlepszym wypadku gwarantowało jej, że wszyscy jej ludzie przeżyją, w odróżnieniu na przykład do rozwiązania sytuacji w którym udzieliłaby im pomocy w pozyskaniu środka transportu. Nie brała jednak zupełnie pod uwagę najgorszego możliwego obrotu sytuacji. Otóż jeśli imperialni nie daliby sobie jednak spokoju i postanowili ich szukać, to po ich śladach mogą dotrzeć do tej wioski, co w rezultacie spowoduje, iż wszyscy zginą tutaj lub w kopalniach. Atakując z drugiej strony bazę imperium mają za to szansę, że przynajmniej części Noghri uda się zwiać.

Nie było jednak co liczyć na to, że maitrakh zmieni zdanie. Na szczęście w nawet najbardziej zdyscyplinowanych społeczeństwach bywali młodzi i głupi, którym trzeba dać tylko impuls by zrobili coś głupiego pod płaszczykiem szczytnego celu. Noghri wyraźnie od długie czasu już borykali się z imperialnym wojskiem. Najprawdopodobniej każdy z nich stracił kogoś bliskiego w skutek tej walki. Może to bardzo mało moralne ze strony Jacka, ale tak czy inaczej miał zamiar to wykorzystać. Zanęcić i cierpliwie czekać w celi.

- Oczywiście jeśli taka jest pani wola, to my się podporządkujemy - rzekł, kładąc dłoń na ramieniu Saine - Proszę jednak pamiętać, że tak czy inaczej my ruszymy przeciw Imperium gdy tylko opuścimy celę i albo dotrzemy do naszego celu zabijając wszystkich szturmowców, którzy nam staną na drodze, albo - tu porozumiewawczo zacisnął delikatnie dłoń - zginiemy zabierając ze sobą ich jak największą ilość. W żadnym wypadku nie narazimy pani ludu dając się pojmać! Każda jednak chwila naszej bezczynności to małe zwycięstwo Imperium - dodał na koniec. Teraz pozostało już tylko czekać i mieć nadzieję, że na widowni znajdowało się choć trochę podatnych uszu.
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Wayland] Zagubieni

Postprzez Mistrz Gry » 5 Mar 2018, o 12:48

Maitrakh przytaknęła na słowa Saine i wydała się niewzruszona na śmiałe zapowiedzi Jacka. Zresztą pozostali Noghri, strażnicy i starsi, również nie pokazali po sobie, że jedi do nich dotarł. Być może Jack powinien był wziąć poprawkę na poziom znajomości basica pośród nich, a być może Noghri zwyczajnie nie uznawali perspektywy walki dla niego za kuszącą.
– Śmiałe słowa i przewidywania, skoro na naszym świecie jesteście zaledwie od kilku dni, a my od dekad… – maitrakh wyglądała na bardziej rozbawioną niż rozdrażnioną – Czas byśmy podjęli w waszej sprawie decyzję. Możecie odejść.
Matrona dała znak strażnikom. Saine i Jacka odprowadzono z powrotem do ich celi. Niedługo potem poinformowano ich o decyzji rady. Zgodnie z zapowiedzią maitrakh mieli pozostać w „gościnie” Noghrich przez najbliższe trzy tygodnie. Kolejną noc spędzili w celi, ale następnego dnia przygotowano dla nich bardziej przestronną jamę z siennikami, zasłonami dającymi minimum prywatności i innymi wygodami, które zdecydowanie górowały nad kubłem stojącym w celi.
Noghri pozwolili przybyszom na ograniczoną swobodę, mogli poruszać się po ich podziemnej osadzie, choć cały czas pod czyimś nadzorem i obserwacją. Zaproszono ich na wieczorny posiłek razem z maitrakh i pozostałymi dwoma przedstawicielami starszyzny. O upływie czasu w tej podziemnej krainie dowiadywali się od swoich gospodarzy. Pozostało im jeszcze kilka godzin do wieczerzy w ciągu których mogli omówić swoją sytuację bądź odkrywać kolejne zakamarki osady i poznać lepiej jej mieszkańców.


Możecie porozmawiać, rozejrzeć się albo od razu przechodzimy do kolejnej sceny. Noghri póki co nie informowali was o stanie Nigela.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Wayland] Zagubieni

Postprzez Saine Kela » 7 Mar 2018, o 18:46

Nic więcej nie mogli zrobić. Wiedziała, że Jack stara się mimo wszystko przemówić im do rozsądku, uświadamiając, że zagrożenie jest realne, ale na Noghri nie robiło to wrażenia. Dłoń mężczyzny na jej ramieniu w tym momencie wcale nie przynosiła jej spokoju i poczucia bezpieczeństwa, wzbudzała tylko napięcie i niepokój. Mimo wszystko rozmowa i tak nie poszła źle, skoro postanowiono ich zatrzymać w "gościnie". Nadal pozostawali więźniami, tyle że nie byli zamknięci w niewielkiej celi. Nie dowiedzieli się też niczego o Nigelu, a choć Saine nie znała mężczyzny, to jednak się nieco martwiła. Mimo wszystko jeżeli chcieli przetrwać, to ich trójka powinna się trzymać razem.
Mogli poruszać się po osadzie, choć ciągle pod czujnym okiem mieszkańców. Razem z Jakiem dostali własne miejsce do spania i mieszkania i choć dalekie było od luksusów, lepszy rydz niż nic. Omawianie sytuacji nie miało sensu, bo i tak niczego nie zdziałają. Pozostało im czekać, a ten czas spędzali na spacerach po osadzie i obserwacji tubylców. Dla Saine, jako archeologa i antropologa było to bardzo ciekawe doświadczenie, w końcu oprócz obcowania z martwymi kulturami nie raz i nie dwa przebywała wśród jak najbardziej żywych społeczności różnego rodzaju.
Poza tym sporo rozmawiała z Jackiem czy to przesiadując w ich jamie, czy też właśnie podczas przechadzek. Siłą rzeczy trzymali się razem, a ich przymusowa odsiadka sprawiała, że mogli się też lepiej poznać. Czas mijał, a ich obecność tutaj stała się dosyć monotonna, ale spokojna. Żadnego Imperium i zagrożeń. Pewnie cieszyłaby się z tego, gdyby nie fakt, że nadal miała misję do wypełnienia, a dane, które zdobyła wciąż czekały na dostarczenie.
- Może na tym posiłku dowiemy się czegoś nowego? Trochę czasu już minęło, Nighri nie mogą nas tu trzymać do końca życia, nie będzie to wygodne ani dla nich, ani dla nas. Nie uważają nas za zagrożenie, więc raczej niczego nam nie zrobią, nie wiem jednak do czego mogą zmierzać. Przekonanie Maitrakh będzie trudne, a my nie mamy szans, by samodzielnie wydostać się z tej planety. No i Nigel... nadal nie wiemy, co z nim.
Saine zacisnęła usta i owinęła się ramionami. Była cierpliwa i spokojna, ale wszystko miało swoje granice, szczególnie, że sytuacja, w której się znaleźli daleka była od sielankowej. Choć bardzo chciała, nie była w stanie traktować tego wszystkiego w kategorii doświadczenia naukowego, bo choć swoje obserwacje traktowała jako fascynujące, to nadal z tyłu czaszki świeciła jej czerwona lampka informująca, że nie jest na wyprawie badawczej, nie są to wakacje i nadal gdzieś tam czyha zagrożenie. Nie była to dla niej komfortowa sytuacja, choć te parę dni, które tu spędzili sprawiło, że zaczynała traktować to miejsce całkiem inaczej. Nawet tubylcy ją ciekawili, starała się dowiadywać różnych rzeczy, rozmawiać i poznawać ich obyczaje. Początkowo byli niechętni do rozmów, ale i w ich przypadku chyba zwyciężyła w końcu ciekawość, zwłaszcza że Saine była szczerze zaciekawiona i nie kryło się za tym nic więcej.
Spojrzała na Jacka, jakby oczekiwała od niego jakiś konkretnych odpowiedzi, choć doskonale wiedziała, że oboje wiedzą tyle samo, czyli nic. Trzeba było po prostu czekać.
Image

Image

GG: 6687478
Awatar użytkownika
Saine Kela
Gracz
 
Posty: 710
Rejestracja: 18 Cze 2013, o 13:04
Miejscowość: Pandarium/Ruda Śląska

Re: [Wayland] Zagubieni

Postprzez Jack Welles » 10 Kwi 2018, o 09:16

Jack podczas tego całego okresu czasu starał się zapamiętać jak najwięcej szczegółów na temat topografii osady Noghri. Oczywiście na tyle ile miał możliwości, gdyż przecież nie wszędzie wraz z Saine mogli się dostać. Wiedza ta mogłaby się jednak okazać w przyszłości pomocna, w szczególności w razie ataku Imperium. Pomimo jednak pewnej pokusy Jack postanowił być grzecznym osadzonym i nie próbował w żaden sposób łamać przedstawione im zasady. Wolne chwile więc prócz tego spędzał na medytacjach oraz ćwiczeniach. Stwierdzenie, że trochę zardzewiał pod względem korzystania z Mocy byłoby na wyrost, ale miał pewne niejasne przeczucie, iż w najbliższym czasie będą potrzebować tej mistycznej siły jeszcze bardziej niż kiedykolwiek od początku całej tej przygody.

Oczywiście Jack bardzo dużo rozmawiał z Saine. Choć trochę wybiórczo i niektóre fakty przemilczał, głównie dla bezpieczeństwa pani archeolog, opowiedział jej sporo historii ze swojego życia. Szczerze polubił ją i nie zdążył się zorientować, kiedy zaczął ją traktować jak dobrą przyjaciółkę.

- Brak informacji na temat Nigela myślę, że można odczytywać dwojako - rzekł do Saine - Albo jego stan dalej jest bardzo słaby, albo po prostu zmarł... Choć raczej podejrzewam opcję pierwszą. Gdyby umarł to raczej daliby nam możliwość pożegnania się z nim. To czego jednak jestem pewien, to to że nasz pobyt tutaj raczej dobiega końca. w kązdym razie pożyjemy zobaczymy. - dodał z uśmiechem.
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Wayland] Zagubieni

Postprzez Mistrz Gry » 22 Kwi 2018, o 14:33

Posiłek z starszyzną upłynął na uprzejmościach. Jedzenie było odrobinę lepsze niż to, które otrzymali w swojej prowizorycznej celi. Zasoby klanu Eikh’mir pozwalały mu przetrwać, ale tylko tyle. Noghri podchodzili do swych gości z szacunkiem, ale nie ujawniali żadnych nowych informacji na temat klanu, Wayland czy obecności Imperium na planecie. Ich odpowiedzi były zdawkowe. Saine i Jack poznali imiona maitrakh i pozostałych dwóch członków starszyzny: Shai, Nahr’aan i Chozoosh.

Shai pytała Saine i Jacka o sytuację w Galaktyce, ale archeolog i jedi mieli problem z stwierdzeniem czy maitrakh była rzeczywiście zainteresowana informacjami, których mogli jej udzielić, ale starała się tego nie okazać, czy też zadawała je z uprzejmości by podtrzymać sztywną rozmowę. Nahr’aan zdawał się nie być wcale zainteresowany przybyszami i powoli żuł kolejne kęsy gotowanego mięsa nieokreślonego gatunku zwierzęcia. Chozoosh był inny, świdrował wzrokiem Saine, pytając ją o naturę jej profesji. Jak się miało później z bardzo konkretnego powodu.

Na zakończenie wieczerzy maitrakh Shai przekazała im ponurą wiadomość. Nigel żył, jego stan był stabilny, ale się nie poprawiał. Najemnik zapadł w śpiączkę i nic nie wskazywało na to, że miał się z niej obudzić. Maitrakh zaoferowała opiekę klanu Eikh’mir nad nim po moha’kha i odejściu z tej kryjówki, jeżeli Kela i Welles uznają, że nie są w stanie zabrać go ze sobą. Jedi i archeolog mieli trzy tygodnie czasu do namysłu.

Dzień po spotkaniu z starszyzną Kelę odwiedził Chozoosh. Stary Noghri wyciągnął z fałd swojej brązowej szaty durastalową tablicę z wygrawerowanym ornamentem nasuwającym skojarzenia z herbem któregoś z arystokratycznych rodzin Galaktyki. Styl nie przypominał niczego co wyszło spod ręki Noghrich, choć ornament był zwierzęcy. Saine dostrzegała formalne inspiracje wzornictwem z Światów Jądra, prawdopodobnie z Alsakanu lub innej z planet znajdujących się w jej orbicie wpływów, z czasów wielkiej wojny sithów. Jednak styl, w którym był wykonany grawerunek różnił się od tego klasycznego, gdyby archeolog miała zgadywać uznałaby, że to przedmiot pochodzący z jednej z kolonii Alsakanu poza Światami Jądra. Herb przedstawiał trzy różne zwierzęta. Jedno z nich Kela ostrożnie zidentyfikowała jako aiwhę, gada, którego dziesięciometrowe skrzydła służyły mu zarówno do lotu jak i do pływania w oceanach planet na których występował. Pozostałych dwóch – czteronogiego zwierza o podłużnym ciele, grzebieniu na głowie i szyi oraz ogonie i błonach tylnych łap nasuwających skojarzenia z pierwotnym występowaniem jego przodków w wodnym środowisku i naczelnego z długą sierścią na grzbiecie, pięcioma zębami w paszczy i muskularnymi łapami wyposażonymi w dwa długie pazury – nie była w stanie rozpoznać.

Jednak Chozoosha nie interesowała symbolika przedstawienia, a napis, który znajdował się pod nim, a właściwie to czy Saine jest w stanie go przeczytać. Archeolog przyjrzała się dokładnie znakom składającym się na krótkie słowo. Wydały jej się znajome, ale potrzebowała czasu by je zidentyfikować i odcyfrować. Chozoosh zostawił jej tabliczkę i przez kilka dni Kela głowiła się nad literami. W końcu zdołała ustalić, że to jakiś późniejszy wariant alfabetu z Grizmallt będącego w użytku na tej planecie prawie cztery tysiące lat temu. Parę frustrujących godzin później odczytała słowa oznaczające w jednym z dialektów tej planety tyle co „brama awaryjna”.

Chozoosh był na tyle podekscytowany jej odkryciem, że ujawnił pochodzenie artefaktu. Odnalazł ją w jaskini u stóp góry, którą nazywał Tantiss. Wyjaśnił, że dekady temu miała tam miejsce bitwa, w której Noghri wzięli odwet na Imperium za zdradę i wyniszczenie ich pierwotnej planety. Rebelianci i Noghri zniszczyli wtedy kompleks znajdujący się wewnątrz góry i kryjący imperialne skarby. Chozoosh był przekonany, że w czeluściach góry wciąż kryły się sekrety Imperium, broń, technologia, rzadkie surowce a może nawet statki? Wszystko to miało czekać na odkrycie za potężną grodzią znajdującą się w jaskini odkrytej niegdyś przez Chozoosha. Noghri stwierdził, że obok grodzi znajdował się panel sterowniczy z znakami takimi jak na tabliczce.

Chozoosh zaoferował, że jego syn zaprowadzi Saine i Jacka na miejsce i wspólnie podejmą próbę pokonania grodzi i zbadania ruin kompleksu. Noghri przekonywał, że mogą tam znaleźć statek, którym mogliby odlecieć z planety, a jeśli nawet nie, to wynagrodzi ich wysiłki zapasami i udziałem w czymkolwiek odkryją. Decyzja należała do Saine i do Jacka.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

PoprzedniaNastępna

Wróć do Archiwum