przez Saine Kela » 7 Mar 2018, o 18:46
Nic więcej nie mogli zrobić. Wiedziała, że Jack stara się mimo wszystko przemówić im do rozsądku, uświadamiając, że zagrożenie jest realne, ale na Noghri nie robiło to wrażenia. Dłoń mężczyzny na jej ramieniu w tym momencie wcale nie przynosiła jej spokoju i poczucia bezpieczeństwa, wzbudzała tylko napięcie i niepokój. Mimo wszystko rozmowa i tak nie poszła źle, skoro postanowiono ich zatrzymać w "gościnie". Nadal pozostawali więźniami, tyle że nie byli zamknięci w niewielkiej celi. Nie dowiedzieli się też niczego o Nigelu, a choć Saine nie znała mężczyzny, to jednak się nieco martwiła. Mimo wszystko jeżeli chcieli przetrwać, to ich trójka powinna się trzymać razem.
Mogli poruszać się po osadzie, choć ciągle pod czujnym okiem mieszkańców. Razem z Jakiem dostali własne miejsce do spania i mieszkania i choć dalekie było od luksusów, lepszy rydz niż nic. Omawianie sytuacji nie miało sensu, bo i tak niczego nie zdziałają. Pozostało im czekać, a ten czas spędzali na spacerach po osadzie i obserwacji tubylców. Dla Saine, jako archeologa i antropologa było to bardzo ciekawe doświadczenie, w końcu oprócz obcowania z martwymi kulturami nie raz i nie dwa przebywała wśród jak najbardziej żywych społeczności różnego rodzaju.
Poza tym sporo rozmawiała z Jackiem czy to przesiadując w ich jamie, czy też właśnie podczas przechadzek. Siłą rzeczy trzymali się razem, a ich przymusowa odsiadka sprawiała, że mogli się też lepiej poznać. Czas mijał, a ich obecność tutaj stała się dosyć monotonna, ale spokojna. Żadnego Imperium i zagrożeń. Pewnie cieszyłaby się z tego, gdyby nie fakt, że nadal miała misję do wypełnienia, a dane, które zdobyła wciąż czekały na dostarczenie.
- Może na tym posiłku dowiemy się czegoś nowego? Trochę czasu już minęło, Nighri nie mogą nas tu trzymać do końca życia, nie będzie to wygodne ani dla nich, ani dla nas. Nie uważają nas za zagrożenie, więc raczej niczego nam nie zrobią, nie wiem jednak do czego mogą zmierzać. Przekonanie Maitrakh będzie trudne, a my nie mamy szans, by samodzielnie wydostać się z tej planety. No i Nigel... nadal nie wiemy, co z nim.
Saine zacisnęła usta i owinęła się ramionami. Była cierpliwa i spokojna, ale wszystko miało swoje granice, szczególnie, że sytuacja, w której się znaleźli daleka była od sielankowej. Choć bardzo chciała, nie była w stanie traktować tego wszystkiego w kategorii doświadczenia naukowego, bo choć swoje obserwacje traktowała jako fascynujące, to nadal z tyłu czaszki świeciła jej czerwona lampka informująca, że nie jest na wyprawie badawczej, nie są to wakacje i nadal gdzieś tam czyha zagrożenie. Nie była to dla niej komfortowa sytuacja, choć te parę dni, które tu spędzili sprawiło, że zaczynała traktować to miejsce całkiem inaczej. Nawet tubylcy ją ciekawili, starała się dowiadywać różnych rzeczy, rozmawiać i poznawać ich obyczaje. Początkowo byli niechętni do rozmów, ale i w ich przypadku chyba zwyciężyła w końcu ciekawość, zwłaszcza że Saine była szczerze zaciekawiona i nie kryło się za tym nic więcej.
Spojrzała na Jacka, jakby oczekiwała od niego jakiś konkretnych odpowiedzi, choć doskonale wiedziała, że oboje wiedzą tyle samo, czyli nic. Trzeba było po prostu czekać.
GG: 6687478