Content

Archiwum

[Ryloth] - Sygnał z równika

[Ryloth] - Sygnał z równika

Postprzez Mistrz Gry » 9 Sie 2017, o 06:43

Akcja przenosi się z Na przepustce

Pozwolono mu zabrać swoje rzeczy z koszar na Coruscant i jeszcze tego dnia stawić się w jednostce celem załatwienia reszty formalności związanych z jego zesłaniem. Ledwo zdążył doprowadzić się do względnego porządku przed tymi czynnościami. Ani prysznic ani przebranie się w coś niecuchnącego alkoholem nie pomogły jednak na fatalne samopoczucie, w jakim się teraz znalazł. Myśl o zdruzgotanej karierze była przytłaczająca, a potworny kac odbierał resztki sił. Resztę dnia spędził na rozmyślaniu i odpoczynku, próbując zwalczyć wyczerpanie i ból głowy.
Wylot był następnego dnia, o wczesnej godzinie standardowego czasu. Z trudem jeszcze zwlekł się z łóżka po słabo przespanej nocy, wziął swoje bagaże i stawił się na odprawie w jednym z wojskowych doków. Zbliżał się moment jego pierwszego spotkania ze swoimi znajomymi od czasu nocy w klubie, którzy czekali już w kanonierce na lądowisku.
Kiedy do niej wszedł, jego znajomi już w niej byli. Siedzieli przybici w ciszy i rozmyślaniach o tym, że ich życie i kariera własnie spadły gdzieś na samo dno zafajdanego dołu. Ryloth było jak zesłanie. Cała czwórka spojrzała na niego, kiedy wchodził, ale Annor bardzo szybko odwrócił wzrok.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ryloth] - Sygnał z równika

Postprzez Serith Tallav » 13 Sie 2017, o 20:50

Serith od razu chwycił za datapad rzucony przez kapitana. Zaczął czytać otworzony mu artykuł z lokalnego holonetu. W pierwszej chwili nie był w stanie uwierzyć w to co było napisane w urządzeniu, musiał to być jakiś zły sen, jakiś żart zrobiony ze strony dziennikarzy czy kogokolwiek. Po chwili jednak uświadomił sobie, że musi to być prawda, momentalnie jakby wytrzeźwiał, lekko cofnął się i usiadł na pryczy jedną ręką trzymając się za głowę. Z coraz większym zaangażowaniem czytał kolejne zdania, po paru sekundach przeczytał cały artykuł. Ręka trzymająca datapad bezwładnie mu opadła, Serith spojrzał w bok coraz mocniej oddychał. Można było usłyszeć jak coraz szybciej i głośniej wypuszcza powietrze przez nos. Z gniewem wstał i z całej siły cisnął urządzeniem w ścianę, które po spotkaniu ze ścianą rozpadło się na kilkanaście małych kawałeczków. Tallav od razu wyrzucił z siebie przekleństwo, był wściekły na to co się stało nagle cała jego kariera wojskowa stanęła nad przepaścią. Całe dziewięć lat, które poświęcił na służbę Imperium mogło teraz pójść na marne, nie wiedział co teraz zrobić. Niedoszły porucznik usiadł na swojej pryczy patrząc na podłogę celi, na której jeszcze walały się resztki po datapadzie. Starał się zapanować nad swoimi emocjami, które nim szargały. Serith zamknął oczy czekając na strażników, którzy wyprowadzą go z aresztu...


***


Sierżant miał niespokojną noc, jego rozmyślania i potworny ból głowy nie dały mu zasnąć przez większość czasu. Kiedy wreszcie nad ranem udało mu się usnąć dźwięk budzika wyrwał go ze snu. Był potwornie zmęczony, a krótki sen bo tylko trzy godziny nie pozwolił dostatecznie zregenerować organizmu. Nie miał za dużo czasu to odlotu, szybko spakował najpotrzebniejsze rzeczy jak bieliznę, mundur, ubrania ćwiczebne i oczywiście coś z czymś się nigdy nie rozstawał - srebrny naszyjnik. Serith wyszedł ze swojego apartamentu zamykając go na klucz, spokojnym krokiem udał się do postoju taksówek, z którego został zabrany do koszar. Został skierowany do doków gdzie oczekiwał na niego transport na swoje nowe miejsce stacjonowania.
Tallav szedł dosyć powoli z bagażem przewieszonym przez ramię. Wiedział już, że reszta jego paczki czeka w kanonierce, to miało być ich pierwsze spotkanie po "incydencie" w Black Mirror. Gdy był blisko pojazdu podszedł do niego jeden z szeregowych, który wziął jego bagaż i wpakował do bagażnika powiadamiając go przy tym, że wszystkie rzeczy typu broń oraz pancerz już zostały spakowane do kanonierki. Serith wziął głęboki oddech przed samym wejściem do środka pojazdu. Gdy zrobił krok ujrzał resztę swojego oddziału, widział ich przybite miny oraz wzrok, który momentalnie spoczął na nim. Tallav popatrzył na każdego z nich z osobna, kończąc na Annorze, który od razu spojrzał w inną stronę. Wiedział, że to właśnie on obwinia się za to wszystko co się stało w klubie, ale to nie była jego wina... To nie była wina nikogo z tutaj tu zebranych, nikt nie spodziewał się, że ktoś mógł coś dosypać do drinków. Sierżant wziął głęboki oddech, musiał coś powiedzieć do reszty, podnieść ich na duchu. Był ich dowódcą musiał to zrobić, bo jak nie on to kto?
- Annor wzrok na mnie to rozkaz. - Sertih to powiedział ze stanowczością w głosie. Jego przyjaciel znał ten ton, z wielką nie chęcią obrócił głowę w stronę Tallava. Było widać, po jego mimice i oczach, że jest mu wstyd za to wszystko, widać było, że był załamany całą tą sytuacją. Sierżant przejechał ręką po brodzie i kontynuował.
- To nie twoja wina, nikt z nas nie spodziewał się czegoś takiego... Że jakiś sukinsyn coś będzie kombinował przy drinkach. Nie obwiniaj się! - starał się go w jakiś sposób pocieszyć, może trochę niestarannie i dziwnie, ale starał się. Spojrzał na każdego ze znajdujących się w pojeździe.
- Wiem co czujecie... Ta cała sytuacja jest skomplikowana... Ciężko mi mówić... Musimy się trzymać razem, to nie jest koniec naszej kariery! Będzie trudno, cholernie trudno, ale poradzimy sobie. Już nie raz byliśmy w niezłym gównie i wychodziliśmy z niego, teraz też z tego wyjdziemy. Odzyskamy zaufanie i naszą reputacje, ale jeżeli chcemy to osiągnąć to nie możemy być załamani, smutni czy co tam jeszcze. Musimy działać razem, Ryloth to nie koniec, pokonamy tą zasraną planetę i wyjdziemy na prostą. A jeżeli, któryś z was spróbuje zginąć to osobiście pójdę do zaświatów czy kij wie czego i go własnoręcznie uduszę. - kończąc swoją wypowiedź delikatnie się uśmiechnął, aby polepszyć humory towarzyszą. Musiał im podnieść w jakiś sposób morale, chociaż nie wiedział czy to mu się do końca udało. Wierzył, że Ryloth to tylko kolejny przystanek w jego karierze, wpadka po której może stać się tylko silniejszy. Serith podszedł do wolnego miejsca koło Elayne i usiadł. Spokojnie zapiął się pasami, spojrzał na swoją towarzyszkę, która była osępiała, nieobecna. Sierżant na chwilę ją objął, aby dodać jej otuchy, ta obróciła głowę w jego kierunku i na parę sekund delikatnie się uśmiechnęła. Tallav potem przeniósł wzrok na Luciusa, który siedział przed nim. Po chwili jeszcze zrobił minę jakby coś naglę mu wpadło do głowy.
- A no i właśnie zostałem zdegradowany do sierżanta. Będę dowodził naszym oddziałem. - powiedział to prychając i kręcąc delikatnie głową na boki. Cofnął się właśnie o parę lat wstecz, ale musiał się z tym pogodzić. Po paru chwilach drzwi kanonierki zamknęły się, a wszyscy w pojeździe mogli poczuć, że pojazd zaczyna podnosić się z płyty lotniska.
Awatar użytkownika
Serith Tallav
Gracz
 
Posty: 183
Rejestracja: 17 Lip 2017, o 22:43
Miejscowość: Rzeszów

Re: [Ryloth] - Sygnał z równika

Postprzez Mistrz Gry » 16 Sie 2017, o 22:42

Droga z Coruscant na Ryloth był... nudna. Pogrążeni w smętnych myślach te kilka dni podróży spędzili albo na pracy, albo w swoich kajutach, albo tylko w swoim towarzystwie. Próby poprawienia kompanom humoru przez Tallava nie przynosiły zamierzonego efektu, ale chociaż po pierwszych dwóch dniach jego koledzy z oddziału przestali wyglądać jak armia żywych trupów. Jedynie Annor na wieść o degradacji swojego przyjaciela sposępniał jeszcze bardziej. Chociaż na transportowcu, którym lecieli była kantyna, nikt z nich wolał się do niej nie zbliżać. W końcu jednak dotarli na orbitę Ryloth i kolejną z kanonierek zostali przetransportowani na powierzchnię. Ich celem była równikowa baza łączności wybudowana jeszcze za czasów Palpatine'a, która teraz służyła za główny i jedyny posterunek. ludzi było mało, brakowało też wszystkiego: sprzętu, leków, rozpoznania. Z tego, co zdążyli się dowiedzieć, lokalny dowódca, major Pakgrim robił, co mógł, ale mógł niewiele. Zbyt mało terenów byli w stanie patrolować i system był dość mocno opanowany przez ruchy oporu czy wszelkiej maści piratów i przemytników. Na domiar złego sama planeta też do przyjemnych nie należała.
Znaleźli się nad równikiem. Od reszty planety odróżniał się gęsta dżunglą, która porastała niemal wszystko w zasięgu wzroku, dzięki specyficznemu klimatowi odgradzając się od pustkowi i ich wiatrów. Pierwszym, co ujrzeli z budynków bazy, były dawne, ogromne talerze i anteny systemu łączności. teraz trzy z czterech anten nie działały, nie miał kto ich naprawić i obsłużyć. Miedzy nimi natomiast ulokowano kompleks budynków z lądowiskiem, w stronę którego teraz zmierzali.
Kiedy właz kanonierki otworzył się, ujrzeli stojącego na lądowisku tylko jednego oficera. Ubrany był w pancerz bojowy, który z resztą nosił ślady licznego użytkowania. Reszta obsługi posterunku i żołnierzy widniała jedynie w oddali, zajęta swoimi obowiązkami. Razem z otwarciem włazu, uderzyło w nich też duszne i ciężkie powietrze. A ponoć w porównaniu z wiatrami na skalistych pustkowiach były to najprzyjaźniejsze warunki na tej planecie. Oficer spojrzał na nich krytycznym wzrokiem.
- Ech, świeżaki. Baczność! Jestem kapitan Broon. Zgłoś...
Jego wypowiedź przerwało przybycie drugiej kanonierki. Ta, w przeciwieństwie do tej, którą przyleciał oddział Tallava, była mocno zniszczona, brudna i zakrwawiona. Na obydwu burtach miała głębokie bruzdy, które coś wydarło w durastalowym poszyciu jak w kartce papieru. Jeden z silników ledwo się palił, spod pojazdu ciekły przynajmniej dwa różne płyny. Krew była dosłownie wszędzie, zarówno czerwona jak i zielona.
Do witającego ich dowódcy podszedł techniczny z obsługi lądowiska, przekazując mu szeptem jakąś wiadomość. Chwilę potem właz kanonierki otworzył się, a właściwie raczej wypadł, urywając uszkodzony siłownik. Podbiegli do niej medycy wraz z kapsułami i droidami medycznymi, ale jak się okazało, nie było już zbyt wielu do ratowania. Ledwo jeden z żołnierzy, ten, co pilotował kanonierkę, był przytomny. Reszta oddziału została wyniesiona na lewitujących noszach, a przynajmniej te kawałki, które z nich zostały. Niektórzy mieli wytrzewione jelita, trzem żołnierzom brakowało którejś z kończyn. Większość po prostu wykrwawiła się zanim zdążyli dolecieć. Na końcu wywlekli dowódcę, a właściwie tylko jego górną połowę. Nogi miał urwane na wysokości pasa.
Kapitan odwrócił wzrok od tego widoku. Za jego plecami medycy uwijali się jak mogli, aby uratować, kogo się tylko da.
- Ale macie szczęście. Właśnie dostaliście swój pierwszy przydział. Witamy na Ryloth - ton kapitana ani trochę nie przypominał żartobliwego tonu, który w holofilmach zwykle towarzyszył tego typu momentom. - Który z was to Tallav? Weź swoich ludzi i zgłoście się do centrum, o tam - wskazał ręką jeden z budynków - Mam nadzieję, że cokolwiek tam nie zrobiliście, za co was tutaj zesłano, to jesteście ulepieni z twardszej gliny. I tak mamy za mało ludzi. Jakieś pytania?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ryloth] - Sygnał z równika

Postprzez Serith Tallav » 19 Sie 2017, o 13:35

Dżungla, wielkie połacie egzotycznego lasu rozpościerało się przez wizjer kanonierki, z której właśnie patrzył Sertih. Niezmierzona wzrokiem knieja, która była za niebezpieczna i piękna zarazem. Tallav po krótkiej chwili poczuł jak pojazd osiadł na płycie lądowiska, natychmiast wstał i ustawił się jako pierwszy przyj drzwiach. Gdy tylko pilot nacisnął przycisk odpowiedzialny za otwarcie się włazu sierżant poczuł potężną fale gorąca, która w niego uderza. Duszne powietrze i żar jaki odczuł w pierwszej chwili nie pozwoliły zabrać oddechu. Lekko cofnął się schylając, parę chwil zajęło mu początkowe przywyknięcie do warunków panujących na planecie, ale wreszcie wyszedł z kanonierki, a za nim czwórka jego podwładnych. Od razu ujrzał stojącego na płycie lądowiska oficera, przeczuwał że to musi być dowódca miejscowego garnizonu i jak po chwili się dowiedział miał rację. Serith od razu po usłyszeniu rozkazu stanął na baczność, kiedy wypowiedź kapitana została przerwana przez przylot drugiej kanonierki.
Widać było, że pojazd wrócił dopiero co z walki, po krótkiej chwili sierżant dojrzał, że z maszyny wylewa się jakaś substancja... Już wiedział co to jest krew, mnóstwo krwi czerwonej i zielonej. Od razu u Tallava pokazało się pewne zwątpienie, widział już wiele starć, ale żeby tyle krwi wylewało się z pojazdu? Niemożliwe, żeby jacyś rani żołnierze tak mocno krwawili... Gdy już chciał dojść do wniosku oraz odwrócić głowę ku reszcie swojego oddziału zobaczył jak drzwi kanonierki otwierają się i wylatują z nich żołnierze, a właściwie resztki, które z nich zostały... Po urwane nogi, ręce, jelita i wnętrzności na wierzchu, a na samym końcu ciało przepołowionego dowódcy. Serith przełknął głośniej ślinę, był zdziwiony, a wręcz zaszokowany tym co widział, tak przetrzebionych szturmowców jeszcze nie widział. Nie chciał się obracać ku swoim podwładnym, aby nie widzieli jego miny, która była niezbyt miła do oglądania. Jednak po paru chwilach sierżant ogarnął się i patrzył tylko na pracę medyków z otwartymi oczami, już wiedział, że przeprawa przez Ryloth nie będzie łatwa i jak przeżyje to będzie mógł uznać, że większość rzeczy w galaktyce już widział.
Gdy kapitan ponownie się do nich odwrócił, Tallava od razu skierował wzrok na niego słuchając tego co im miał do przekazania. Słychać było, że Broon swoim tonem w żaden sposób nie żartuje. Gdy wymienił nazwisko sierżanta ten od razu wystąpił przed szereg.
- Póki co nie zawiedliśmy w żadnej powierzonej nam misji, sir. - odpowiedział szybko, mówiąc prawd. Jeszcze żadna misja nie została przez nich nie wykonana, co prawda niektóre zajęły dłużej niż powinny, ale ostatecznie zakończyły się sukcesem.
- Jeżeli można widzieć jakie będą tutaj nasze główne zadania? I czy będę mógł liczyć na uzupełnienie mojego oddziału? - powiedział dosyć spokojnym tonem głosu, nie chciał zdradzać, że jest nadal lekko przerażony tym co właśnie zobaczył. Serith potrzebował ludzi do swojego oddziału, miał czterech swoich, ale to było niemalże połowa stanu osobowego normalnej drużyny, nie wiele by mógł zdziałać tylko ze swoimi szturmowcami. Tallav oczekiwał odpowiedzi od swojego nowego dowódcy, zaraz po oczekiwanej wypowiedzi Broona chciał się udać do wskazanego mu budynku wraz z resztą swoich podwładnych.
Awatar użytkownika
Serith Tallav
Gracz
 
Posty: 183
Rejestracja: 17 Lip 2017, o 22:43
Miejscowość: Rzeszów

Re: [Ryloth] - Sygnał z równika

Postprzez Mistrz Gry » 20 Sie 2017, o 20:54

- Zaraz wszystkiego się dowiecie - odrzekł kapitan - Major Doomart będzie chciał odprawić was osobiście. Tak myślę... Droid zaprowadzi was do sali. To tyle
Nie poświęcając więcej uwagi kapitan odwrócił się od Tallava i jego ludzi i skierował w stronę poharatanego statku. technik i jeden z medyków zaczęli składać mu gorączkowo raporty. Kiedy skończyli, wydał im szybko rozkazy i zajął się kolejnymi sprawami. Widać było od razu, że na jego barkach spoczywała bardzo duża część pracy w dowodzeniu posterunkiem.
- Proszę za mną. - odezwał się do nich przybyły droid protokolarny. - Wasze bagaże zostaną przetransportowane do przydzielonych kwater.
Nie czekając na nich ruszył w kierunku wskazanego wcześniej przez kapitana budynku. Nie mając innego wyjścia, poszli za nim. Budynek miał trzy kondygnację i wyglądał jak coś w stylu centrum dowodzenia. Niestety, ale czasy świetności miał za sobą. Podobnie jak i cała baza. Pozbawiony większych środków posterunek niszczał pod wpływem panującego w tym regionie klimatu i ciągłych ataków od strony dżungli i żyjących w niej zwierząt. Budynki były obdrapane i brudne, w niektórych miejscach pojawiała się już też rdza. Jeden z nich w ogóle wyglądał na opuszczony.
Z powodu zbyt małej załogi musiał być nieprzydatny. Gdzieniegdzie widział też dziko rozsiane chwasty, które wciskały się niemal w każdą szczelinę. Baza sprawiała wrażenie zapuszczonej. Centrum, do którego weszli, na najniższym poziomie miało hangary i warsztaty dla pojazdów używanych tu przez Imperium. Droid poprowadził ich na piętro wyżej, do sali, która wyglądała na salę odpraw. Usiedli w fotelach.
- Dowódca zaraz przybędzie. Proszę czekać - i droid wyszedł.
Słowo "zaraz" maszyna miała chyba źle zaprogramowane. Czekali niemal dwadzieścia minut nim drzwi ponownie się otworzyły i do pomieszczenia wkroczył major w towarzystwie kapitana Broona. Dowódca stacji był stary, wręcz bardzo stary i aż dziw brał, ze nadal słuzy. Wszedł powoli, opierając się na lasce, a Broon go podtrzymywał pod drugie ramię. Stanęli we dwójkę przed nimi. Tallav i jego ludzie również wstali, stojąc teraz na baczność.
- Ach, nowi. Kapitanie, to już wszyscy? - odwrócił się na moment do swojego podkomendnego ze zmartwionym wyrazem twarzy.
- Tak sir. Dowóddctwo przysłało także zapasy.
- Zapasy, ach tak. No cóż... - głos starca był strasznie zachrypnięty. - Kapitanie, gdzie ich wysyłamy?
- Patrol na równiku, sir.
- Biedactwa... -zakaszlał - Żołnierze, jesteście teraz częścią nas tutaj, chociaż dużo już tu nie zostało. Służcie dobrze imperium. Jak tylko i ile tylko dacie radę... Kapitanie, resztę zostawiam panu. Sam wrócę.
I to by było tyle. Dowódca stacji z trudem doszedł do drzwi, a po chwili, kaszląc ciężko opierając się na swojej lasce, zniknął za nimi. Kapitan Broon stał z zatroskaną miną i czekał, aż major wyjdzie. Po tym zwrócił się w stronę Tallava.
- Odpowiadając na twoje pytania sierżancie Tallav, celem waszej misji będzie dość spory obszar równika. Trzy tygodnie temu na skanerach złapaliśmy jeden niezidentyfikowany statek, jednak zanim nasz patrol go przechwycił, zgubiliśmy jego sygnał. Od tamtego czasu podwoiliśmy wysiłki, by odnaleźć go, gdy będzie opuszczał planetę. To jednak nie nastąpiło. Sądzimy, że wylądował gdzieś w dżungli w tamtym obszarze i nadal tam pozostaje. Waszym zadaniem jest odnaleźć ten statek i jego załogę. Otrzymałem też przed chwilą raport, że pilot tamtej kanonierki, którą widzieliście, jest dalej zdolny doi służby. Chętnie dałbym mu wolne po takich traumatycznych przeżyciach, ale nie mamy ludzi... - w jego głosie dało się słyszeć autentyczny żal - Dołączy do was, sierżancie i... to wszyscy, których mogę ci dać. Nie mam nikogo więcej. Naprawdę. Czy macie jeszcze jakieś pytania?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ryloth] - Sygnał z równika

Postprzez Serith Tallav » 29 Sie 2017, o 20:17

Serith od razu wstał na baczność gdy zobaczył wchodzącego kapitana Broona i starca, któremu pomagał iść. Po krótkiej chwili Tallav szybko zobaczył na nim mundur oraz oznaczenia z jego stopniem. Major w tak podeszłym wieku? Jakim cudem on jeszcze dowodzi tą jednostką? To były pierwsze myśli sierżanta na widok człowieka w podeszłym wieku. Ze zdziwieniem stał na baczność wraz ze swoimi podwładnymi spokojnie słuchając dialogu między kapitanem a majorem. Poczuł pewną niepewność po tym jak starszy człowiek współczuł miejsca, w które oddział Tallava miał zostać wysłany. Równik jest, aż tak niebezpiecznym miejscem? Serith nie znał planety nie wiedział czego może się spodziewać po tej misji, ale te słowa majora zasiały w nim pewną dozę niepewności... Odprowadził wzrokiem starca do momentu kiedy drzwi się za nim zamknęły wtedy szybko skierował swoje oczy ku Broonowi.
Po tym jak kapitan zaczął opowiadać o misji i terenie działań na środku pokoju wyświetlił się hologram, który przedstawiał obszar, który mieli zbadać. Tallav spokojnie do niego podszedł zaczynając mu się przyglądać. Zakres działań był duży, bardzo duży wręcz ogromny przebadanie terenu jednym oddziałem zajmie to masę czasu. Serithowi nie za bardzo podobała się ta wizja, ale jeżeli miałby dostać uzupełnienia oddziału możliwe, że przy dozie szczęścia uda mu się w miarę dobrym czasie przeczesać wyznaczony teren. Sierżant dalej przyglądał się wyświetlonej mapie jednocześnie słuchając tego co mówi do niego jego przełożony, po usłyszeniu, że otrzyma do dyspozycji pilota z kanonierką lekko pokiwał głową z uznaniem, na pewno to przyśpieszy badanie terenu, chociaż z drugiej strony to jest dżungla... Ciężki teren do przeczesywania zwłaszcza z powietrza, chociaż i tak wsparcie pojazdu się przyda, nawet wtedy kiedy będzie potrzebna szybka ewakuacja z lasu. Jakież było zdziwienie Seritha gdy usłyszał, że nie może liczyć na dodatkowych ludzi od razu obrócił się w stronę swoich żołnierzy, którzy byli tak samo zaskoczeni jak on. Zmarszczył czoło ze zdziwienia i skierował wzrok na kapitana.
- Nie dostanę uzupełnień? - powiedział z ogromnym zdziwieniem i nie dowierzaniem. - Mam z piątką ludzi i kanonierką przeczesać cały ten obszar? - szybko dodał do swojego wcześniejszego pytania, a palcem wskazał na hologram, lekko pokiwał na boki. Chciał żeby to był żart, ale jednak tak się nie stało to była rzeczywistość Ryloth - brak ludzi, małe zapasy, ogromne tereny do zabezpieczenia. - Przepraszam kapitanie, ale z tak małym oddziałem zajmie to masę czasu, to jest wielki obszar, nawet z pomocą kanonierki to będzie ciężkie. Szukanie małego statku w dżungli to będzie jak szukanie kredytu na pustyniach Tatooine. – skomentował całą zaistniałą sytuację. Serith był bardzo niezadowolony z zaistniałej sytuacji, ale także wiedział, że tak czy owak będzie musiał wykonać ten rozkaz. Sierżant podszedł delikatnie bliżej kapitana, obrócił na chwilę głowę tak, aby zobaczyć resztę swojego oddziału. Widział ich, ich miny byli zagubieni, zmieszani, zdziwieni, albo po prostu nie mogli uwierzyć w co ich pakuje dowództwo. Tallav wrócił wzrokiem na Broona wziął głębszy oddech i spojrzał mu prosto w oczy, było widać, że kapitanowi było szkoda nowoprzybyłych, ale nie miał wyboru ktoś musiał przeczesać równik…
- Proszę o dostęp do zapasów i z godzinę na przygotowanie… Postaramy się zrobić co w naszej mocy… – powiedział to zrezygnowanie, stał i oczekiwał na odpowiedź swojego nowego dowódcy, miał nadzieję, że przynajmniej uda mu się zabrać więcej sprzętu na akcje.


***



Po niecałej godzinie Serith wychodził z budynku, w którym znajdowała się jego kwatera. Przez ten czas zdążył się dozbroić i pozbierać nieco swoich gratów. Kierował się na lądowisko gdzie czekali na niego towarzysze oraz pilot, widać było, że o czymś rozmawiają między sobą. Po krótkiej chwili zauważyli swojego dowódcę teraz gotowego na akcji. Ubranego w pancerz szturmowca, a na jego lewym ramieniu był widoczny pomarańczowy naramiennik oznaczający dowódcę oddziału. W prawej ręce trzymał swój karabin, który używał od lat, niezawodny DLT-20A, nie raz już ratował go z opresji i pozbawił życia nie jedną dżentelistotę, która czyhała na życie sierżanta. Pod prawą pachą trzymał hełm, nie zakładał go jeszcze chciał, aby reszta drużyny póki co go dobrze widziała, zaś na lewym udzie miał przypięty vibronóż, który był zabezpieczony w kaburze. Pewnym krokiem podszedł do swoich żołnierzy, którzy gdy tylko się zbliżył stanęli na baczność. Tallav stanął na chwilę przed nimi, popatrzył na każdego z osobna i rzucił.
- Wchodzić, mamy robotę do zrobienia! Imperium liczy na nas! – zaraz po tym wszedł do kanonierki, reszta zrobiła to samo. Po krótkiej chwili drzwi od pojazdu zamknęły się, a Serith zaczął czuć lekkie drgania oznaczające, że podnoszą się w powietrze…
Awatar użytkownika
Serith Tallav
Gracz
 
Posty: 183
Rejestracja: 17 Lip 2017, o 22:43
Miejscowość: Rzeszów

Re: [Ryloth] - Sygnał z równika

Postprzez Mistrz Gry » 1 Wrz 2017, o 10:19

Lecieli nad ciągnącymi się w niemal w nieskończoność połaciami dżungli. Wysokie na kilkadziesiąt metrów drzewa, zarośla, liany i wszelkiego innego typu roślinność przesłaniały niemal całkowicie poziom gruntu. Wszelkie wolne przestrzenie były niemal natychmiast zajmowane przez lokalną florę. Nie mieli szans wypatrzeć czegoś gołym wzrokiem i Tallav doskonale wiedział, ze podczas całych poszukiwań będą musieli zdać się na skanery. Doskonale też zdawał sobie sprawę, że tak zarośnięty teren jest tylko w okolicach równika. Pozostała część planety była skalistym, dziurawym pustkowiem, z rozrzuconymi gdzie niegdzie kopcami i górami, w których twi'lekowie zakładali swoje miasta i siedziby. Gdyby statek rozbił się gdziekolwiek indziej, znalezienie go zajęłoby w najgorszym przypadku kilka dni. Oczywiście jeśli wcześniej nie zostałby rozszabrowany przez lokalne oddziały piratów, przemytników i innych degeneratów. Tallav zdążył już o nich usłyszeć, nawet podczas tak krótkiego pobytu na posterunku.
Przelatywali z sektora do sektora, a Tallav raz zerkał na widok zza szyby kokpitu a raz na skanery, które uparcie nie wykrywały niczego. Mieli holomapę, z zaznaczonymi sektorami, które sprawdził poprzedni oddział, ale wciąż pozostawało mnóstwo pracy. Nim się spostrzegł, ich dzisiejszy patrol dobiegał już końca. Po blisko 14 godzinach lotu na tą przeklętą dżunglą, nie znaleźli niczego, a musieli wracać po uzupełnienie paliwa.
- Sierżancie, musimy wracać do bazy - jego nowy pilot wypowiedział na głos myśli swojego dowódcy. - Odradzałbym też poszukiwania w nocy.
Dopiero teraz uświadomił sobie, że przez cały dzień był tak pochłonięty nowym zadaniem, że nie znalazł nawet chwili na zapoznanie się z nowym członkiem swojego oddziału. Trzeba było mu przyznać. Starszy szeregowy Rex, bo tak się nazywał, był twardy. Ledwo po dwóch godzinach od ciężkiego lotu, z którego wrócił ledwo żywy, stawił się na służbę ponownie, nie narzekając ani trochę. A musiał być już przecież potwornie zmęczony, nie wspominając nawet o traumie, jaką mógł przeżyć, kiedy ginął oddział, do którego należał. Widać na Ryloth trafiali też ludzie ulepieni z naprawdę twardej gliny albo też, tutejsze warunki szybko ich takimi czyniły.
- Nie żeby coś, panie sierżancie, ale ile pan tak naprawdę wie o Ryloth? Nie chodzi mi o te bzdury z holonetu. Wie pan coś chociaż o tutejszych zagrożeniach?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ryloth] - Sygnał z równika

Postprzez Serith Tallav » 5 Wrz 2017, o 19:21

Nie nie było widać, wszędzie gdzie Serith spojrzał rozpościerała się gęsta dżungla. Mężczyzna musiał przyznać, że ten widok robi wrażenie, demonstracja sił natury, wielki dziki las, do którego zapuszczenie się było niebezpieczne. Po mimo tego sierżant wiedział, że prędzej czy później będzie się musiał tam zapuścić... Chociażby wtedy gdy odnajdą wrak statku, niezbyt podobała mu się ta perspektywa zwłaszcza po tym jak przypominał sobie uszkodzenia na murach posterunku, małe i niegroźne zwierzęta nie mogły by wyrządzić takich szkód... Tallav zerknął na chwilę w stronę okna, zza którym widniała dżungla, głęboko westchnął i obrócił głowę ku holomapie. Spokojnym ruchem dłoni zaznaczył kolejny sektor jako sprawdzony, miał ściągnięty hełm przez co reszta załogi mogła zobaczyć lekkie zrezygnowanie z powodu nieowocnych poszukiwań. Reszta ludzi była w miarę cicho, od czasu do czasu nawiązywali ze sobą krótkie dialogi, widać było, że morale nieco się podniosły tak samo jak samopoczucie członków oddziału, ale nadal były dalekie od tych sprzed "incydentu".
Sierżant był wpatrzony w widok zza oknem, wręcz czymś zamyślony nikt z reszty drużyny nie chciał odrywać go od jego myśli, najwyraźniej potrzebował trochę chwili dla siebie. Rex swoją prośbą momentalnie wyrwał Tallava z letargu ten lekko potrząsnął głową i obrócił się w kierunku siedzenia pilota.
- Paliwo? Zawracaj. - odpowiedział dopiero po krótkiej chwili, w sumie nawet nie oczekiwał odpowiedzi od Rexa, wiedział że po tylu godzinach lotu paliwo już się kończyło. Samemu też widział jak na horyzoncie tutejsza gwiazda po woli zachodziła. Widok był piękny, słońce jakby znikało w dżungli gdzie oświetlało jeszcze czubki drzew, można było dostrzec lekko dygoczące gałęzie na wietrze w pewien sposób ten widok uspokajał, ale nie było dużo czasu na nacieszenie się tym widokiem, dopóki kanonierka nie wróci do bazy ich misja trwa Serith bardzo dobrze to wiedział i pozostawał czujny patrząc przez ten czas na skaner. Gdy po raz kolejny usłyszał głos Rexa obrócił się w jego kierunku.
- Przed tym jak nas tu zesłano dano mi datapad z garścią informacji, nie było jakoś tego dużo, ale jakieś podstawy. - Serith zaczął mówić do swojego nowego podwładnego, w między czasie zauważył, że reszta załogi zainteresowała się wymianą zdań między nim, a pilotem - Zadupie galaktyki, Imperium nie jest zainteresowane utrzymywaniem tej planety, trzyma tutaj tylko mały garnizon. A z zagrożeń? Twi'lekowie i ich bojówki, chociaż oni bardziej biją się między sobą, piraci i wszelakie skurwysyństwo, które ucieka przed służbami. - Tallav mówił dosyć monotonnym głosem, recytował to co zapamiętał z nośnika danych. - Reszta informacji to była o klimacie i geografii Ryloth i tyle, nic więcej. - podsumował sierżant na chwile obracając głowę ku oddziałowi, którzy jakoś nie byli szczególnie zachwyceni informacjami, które przed chwilą usłyszeli.
- Jak masz jakieś porady to mów śmiało. - sierżant oczekiwał jakiś nowych informacji o Ryloth, sam za bardzo nie wiedział nic poza to co wcześniej przeczytał w datapadzie, a nawet jak był jeszcze nastolatkiem to nigdy za bardzo nie interesowały go dzieje tej planety ot wiedział gdzie leżała i jakieś podstawowe dane. Serith delikatnie pomasował się dłonią po szyi i spoglądał to na skaner, a to na pilota, wysłuchując tego co ma mu do powiedzenia.
Tallav był już zmęczony tym dniem, jego pierwszy dzień na Ryloth i od razu po przylocie został wysłany na czternastogodzinny patrol nad dżunglą. Widać było jego lekko pogrążone oczy, które z chęcią by zamknął i dał im na chociaż na chwilę odpocząć, ale jednocześnie wiedział, że nie mógł sobie na to pozwolić. Jego zadanie trwało i dopóki nie zda raportu kapitanowi nie będzie mógł odpocząć. Musiał czymś zająć umysł. Obejrzał się po kokpicie pojazdu, reszta jego załogi była tak samo zmęczona jak on. Lucius praktycznie usnął, Serith widząc to lekko zmarszczył brwi i kopnął towarzysza w nogę, ten natychmiast się obudził i szukał wzrokiem winowajce, gdy spostrzegł się, że to sierżant go obudził spokojnie rozsiadł się w fotelu widząc jego niezadowolony, karcący wzrok. Serith po raz kolejny zerknął na skaner, na którym nadal nic się nie pojawiło. Mężczyzna lekko pokiwał głową na bok i obrócił głową w kierunku Rexa. Przypomniał sobie, że przecież go nie wypytał o poprzedni patrol, może coś na nim dostrzegli, jakiś szczegół, który pomoże im pomoże w poszukiwaniach.
- Rex! - powiedział nieco głośniej w jego kierunku. - Opowiedz o poprzednim wypadzie, może dostrzegliście coś co was zaintrygowało? A może wychwyciliście jakąś dziwną rzecz? Może coś przeoczyliście? Wszystko może się przydać. - sierżant powiedział nieco pobudzając się, jego umysł ponownie wskoczył na nieco większe obroty. Może coś pilot zauważył, jakąś rzecz, jakiś szczegół, który nakieruje ich na właściwy trop.
Awatar użytkownika
Serith Tallav
Gracz
 
Posty: 183
Rejestracja: 17 Lip 2017, o 22:43
Miejscowość: Rzeszów

Re: [Ryloth] - Sygnał z równika

Postprzez Mistrz Gry » 8 Wrz 2017, o 22:03

- Piraci? Twi'lekowie? No to nie wiedziałem, że pan sierżant dostał aż tak do dupy te informacje. Wie pan, panie sierżancie, co jest tu najgroźniejsze? Cała ta jebana planeta. Równik jest najgorszy, ale reszta też nie jest miła. Skaliste pustkowia, na których wiatr wieje tak, że może ci urwać jaja to nic przy tej dżungli. Najgorsze są tutejsze zwierzęta - ironia podczas wypowiadania tego słowa była wyczuwalna niemal na kilometr. - Gutkurry i Lyleki. Tak miejscowi nazywają te potwory. Obydwa biegają stadnie i obydwa chcą rozszarpać wszystko, co znajdą na swojej drodze. Moja ostatnia drużyna została właśnie zaatakowana przez te ostatnie. Zdążyłem jedynie wylądować żeby mogli dowlec swoje resztki do środka. Cudem przeżyłem chociaż ja... kanonierke widzieliście...
Rex ucichł na moment. Był twardy, nawet bardzo twardy i musiał mieć spore umiejętności, skoro w takich warunkach wytrzymał rok. Albo sporo szczęścia. W każdym razie nawet jego widok masakry i utrata kolegów ruszyła dużo mocniej niż dawał to po sobie poznać. Tallav miał moment na zastanowienie się, co takiego mógł zrobić żołnierz i pilot tak dobry jak Rex, że zesłali go na to zadupie i nadal tu trzymają. W końcu jego pilot ponownie się odezwał.
- Jestem tu od roku, jeden najdłużej z zesłanych i już nie raz trupy do bazy zwoziłem. Jeśli chcecie pan i pana ludzie przeżyć, nie pchajcie się na dół, jeśli nie musicie. Nigdy w nocy i zawsze na tyle tylko daleko, żebym zdążył was w razie czego zabrać z ziemi.
Na horyzoncie zamajaczyła już sylwetka pierwszej ze zniszczonych anten. Zaraz za nią spośród drzew wyłoniły się platformy posterunku i oświetlone budynki lądowiska. Jeszcze chwila i będą na miejscu.
- Zbliżamy się. A co do tego, co odkryliśmy ostatnio. Właściwie to nic. Z powietrza wypatrzyliśmy jakąś wioskę twi'leków, którzy ukrywają się w tych lasach i żyją jak dzikusy. Chcieliśmy to sprawdzić, wioska okazała się opuszczona, w drodze powrotnej zaatakowały lyleki i dalej historię już pan sierżant zna.
W tym momencie poczuli delikatny wstrząs towarzyszący lądowaniu. razem z nim do mięśni napłynęło uczucie zmęczenia po całym dniu napięcia i poszukiwań. Wszyscy marzyli już tylko o wygodnej pryczy w swoich kwaterach.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ryloth] - Sygnał z równika

Postprzez Serith Tallav » 12 Wrz 2017, o 22:14

Serith z niedowierzaniem cały czas przysłuchiwał się temu co opowiada mu Rex, podejrzewał wcześniej, że informacje które dostał mogą być niekompletne, ale nie sądził, że aż tak... Chociaż nie do końca mógł winić kogoś kto opisał Ryloth dla niego, bardzo prawdopodobne , że ta osoba nigdy tutaj nie była, a pewnie kazano mu "odsiać" pewne informacje, żeby nie straszyć żołnierzy, którzy są tu wysyłani. Widać było niezadowolenie na twarzy sierżanta, był szkolony do walki z dżentelistotami, piratami i każdemu kto sprzeciwi się idei Imperium, a nie do zwalczania dzikich bestii. Takie potwory to nie rozumne istoty i będą walczyć zaciekle, do ostatniego oddechu. Nie posiadają rozumu, który by im powiedział, żeby lepiej się poddać. Tallav głęboko wzdychnął i zerkał przez okno, za którym nadal ciągnęła się dżungla, aż do momentu, w którym ukazała się jedne ze zniszczonych anten. Zbliżał się do garnizonu...
Na parę chwil odwrócił głowę ku Rexowi, aby wysłuchać jego wspomnień z ostatniego patrolu, ale z lekkim zrezygnowaniem obrócił się ku reszcie załogi. W informacjach nie było nic co mogło naprowadzić go na trop zaginionego statku... Chociaż ta opuszczona wioska Twi'leków, nagle tak wszyscy mieszkańcy po prostu gdzieś się wynieśli? W umyśle Seritha przeszła pewna myśl, aby jeszcze dopytać pilota o to, ale po krótkiej chwili uświadomił sobie, że wszyscy włącznie z nim są zmęczeni po patrolu i na pewno on sam by nie miał sił teraz myśleć o tym.
Gdy tylko kanonierka dotknęła płyty lądowiska cała załoga zaczęła wstawać ze swoich siedzeń, Lucius jeszcze przed samym wyjściem przeciągnął się i ziewnął. Tallav dosyć leniwym ruchem ręki wyłączył skaner, po czym wstał z fotela. Sięgnął dłonią po swój hełm, a karabin przerzucił przez ramię. Delikatnie zeskoczył z pojazdu do czekających na niego żołnierzy, obrócił się tylko na chwilkę gdy usłyszał dźwięk zamykających się drzwi kanonierki, od razu przerzucił wzrok na wychodzącego z maszyny pilota, który dołączył do reszty oddziału.
- Jeszcze jest do złożenia raport... - sierżant spojrzał na zmęczonych ludzi, którzy z wielką chęcią leżeli by już w łóżku i odpoczywali po męczącym dniu. - Nie będę was trzymał, idźcie do swoich kwater i odpocznijcie, należy się wam. - Serith z lekkim uśmiechem kiwnął do nich głową, odpowiedzieli mu uśmiechem widać było, że ta decyzja im się podoba niż to gdyby mieli stać i czekać, aż Tallav złoży raport przełożonemu. Przed samym odejściem zasalutowali mu zaczynając kierować się ku swoim pokojom.
- Elayne! - rzucił w kierunku odchodzącej kobiety. - Możesz na chwilę? - dodał od razu po tym jak dziewczyna odwróciła się w jego kierunku. Reszta oddziału na chwilkę się odwróciła chcąc sprawdzić o co chodzi, ale szybko ponownie skierowała się ku kwaterom, jedynie było widać uśmieszek Luciusa skierowany do sierżanta, który tylko przewrócił oczami, lekko pokiwał głową na boki uśmiechając się kącikiem ust. Gdy tylko Elayne podeszła do Seritha stanęła przed nim patrząc na niego.
- Jak tam? Jak się trzymasz blondynko? - powiedział to z lekkim uśmieszkiem, chcąc od razu skrócić dystans, aby nie była to w żaden sposób jakaś formalna rozmowa. Od pewnego czasu czuł jakieś ciepło w sobie, gdy rozmawiał czy był blisko niej. Nie wiedział czy to przez to, że już tyle razem przeżyli czy przez coś innego...
Awatar użytkownika
Serith Tallav
Gracz
 
Posty: 183
Rejestracja: 17 Lip 2017, o 22:43
Miejscowość: Rzeszów

Re: [Ryloth] - Sygnał z równika

Postprzez Mistrz Gry » 19 Wrz 2017, o 05:30

- Jakoś...
Jej odpowiedź nie brzmiała jednak przekonująco. Idąc w stronę kwater Serith jednak nie naciskał, tylko w milczeniu, wpatrując się w koleżankę czekał, aż zdecyduje się powiedzieć coś więcej. W końcu przełamała się i zaczęła się zwierzać.
- Czuję się niepewnie i... chyba się boję. Tego, co tu spotkamy... Do tej pory walczyliśmy z myślącymi istotami. Miały taktykę, plany, które mogliśmy odczytać, domyślić się, co chcą zrobić. Mogliśmy im w tym przeszkodzić, wyprzedzić. Tutaj czuję się jak ofiara wystawiana na rzeź w tym lesie. Nigdy wcześniej tak nie walczyliśmy, a wsparcie jest praktycznie żadne.
Kiedy stali już przy drzwiach jej pokoju, odwróciła się jeszcze na chwilę w jego stronę i spojrzała na niego.
- Dziękuję, że mogłam z tobą o tym pogadać. Jakoś mi lżej trochę. Naprawdę dzięki.
Po czym pożegnała go z uśmiechem. Kiedy jednak odwrócił się już do odejścia, a ona zaczęła wchodzić do pokoju, jeszcze raz spojrzał w jej stronę. Szybko odwróciła wzrok, ale zdążył zauważyć, że patrzyła się na niego a niewinny, trochę dziewczęcy uśmiech nie zniknął z jej twarzy.

***


Kolejny, drugi dzień patrolu zaczęli od sprawdzenia strefy, obok której była wspomniana przez pilota wioska tubylców. Lecieli około godziny zanim Rex zatrzymał statek w jednym miejscu i zaprosił wszystkich do przyjrzenia się widokowi pod nimi.
Wioska była ledwo widoczna wśród drzew. I tutaj, mimo działań dżentelistot dżungla ie odpuszczała i kilka prostych chat było ledwo widocznych wśród gęstego listowia, pnączy i zarośli. Z powietrza nie byli w stanie dostrzec żadnych szczegółów poza małą dziwną konstrukcją na środku polany, wokół której usytuowana była wioska. Na niej było też jedyne w okolicy miejsce do wylądowania. Jak ocenił Tallav na tyle, na ile miał wiedzę, sama wioska nie była opuszczona dość dawno. Budynki i wydeptana stopami polana nie zostały jeszcze zarośnięte i ponownie zagarnięte przez las. Świeciła jednak pustkami. Z góry nie dostrzegł absolutnie żadnego ruchu, co dziwniejsze, także zwierząt, ani większych, ani mniejszych, jak choćby ptaków.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ryloth] - Sygnał z równika

Postprzez Serith Tallav » 23 Wrz 2017, o 01:48

Serith z uwagą wysłuchał obaw Elayne. Już sam pierwszy krok na tej planecie nie należał do najprzyjemniejszych, a informacje, które uzyskiwał przebywając tutaj coraz dłużej nie napawały go optymizmem i wiedział, że tak samo jest z resztą jego oddziału. Otwarcie się Elayne przed nim na pewno w jakiś sposób jej pomogło, a przynajmniej miał taką nadzieję. Gdy tylko kobieta podziękowała mu za rozmowę od razu ją objął. - Wiesz dobrze, że zawsze możesz na mnie liczyć. Śpij dobrze. - powiedział to z uśmiechem na twarzy, po czym zrobił parę kroków do tyłu po czym obrócił się na pięcie i zaczął kierować się ku swojemu pokoju.
Mężczyzna przeszedł może z jeden, dwa kroki obrócił głowę do tyłu, w kierunku swojej towarzyszki, widząc jej uśmiech, który chciała dosyć szybko ukryć obrócił się ponownie w kierunku, którym szedł. Kącikiem ust uśmiechnął się do siebie, poczuł w sobie miłe ciepło, które od dawna nie czuł, wiedział że jest to krok w dobrą stronę...


***


Dosyć szybko dotarli do miejsca, o którym wczoraj wspominał jego nowy podwładny Rex. Z powietrza nie można było wiele dostrzec, dżungla nadal zasłaniała część wioski. Mógł zobaczyć tylko parę chatek i jakąś dziwną konstrukcję pośrodku zabudowań. Tallav już trochę przeżył w swoim życiu bardzo szybko spostrzegł kilka rzeczy. Wioska została opuszczona dosyć nie dawno, dało się spokojnie ujrzeć sporo śladów stóp na dole, na polance, najwidoczniej dżungla jeszcze nie zdążyła ponownie zagospodarować tych terenów. Dla sierżanta było to dosyć dziwne, że tak nagle wszyscy mieszkańcy gdzieś się przenieśli. Musiał coś ich do tego zachęciło, albo zmusić przeszło mu taka myśl przez głowę. Czuł, że coś jest nie tak, nie widział żadnego ruchu zwierząt, czy innych stworzeń... To wyraźnie go zaniepokoiło, reszta załogi mogła zobaczyć tą konsternację u dowódcy gdy obserwował okolicę. Było spokojnie, za spokojnie Serith wiedział, że taki stan rzeczy nie za dobrze wróżył, wolał żeby na dole coś się działo, żeby mógł dostosować swoje zachowanie do sytuacji na dole, ale tym razem tak nie było. Wiedział tylko jedno, trzeba sprawdzić tą wioskę, może tutaj znajdą się jakieś poszlaki na temat tajemniczego statku...
Po kilku, a może i nawet kilkunastu minutach obserwacji terenu pod nimi sierżant jakby nagle się ocknął. - Za spokojnie... To jest dziwne. - powiedział jakby do siebie, ale na tyle głośno, aby reszta oddziału go słyszała. Popatrzył jeszcze chwilę na wioskę, zerknął na skaner, który nadal nie wykrył żadnego ruchu w pobliżu. Obrócił się do reszty załogi.
- Będziemy musieli tam zejść i przeczesać te zabudowania, może znajdziemy tam jakieś ślady... - mówił to dosyć pewnie do żołnierzy, nie mógł dopuścić, aby zobaczyli w nim nawet kropli zwątpienia. - Zejdziemy na dół, wylądujemy na tej małej polance, z tego co widzę to jedyne miejsce. - powiedział to będąc obrócony do pilota, który skinieniem głowy potwierdził, że zrozumiał rozkaz. - Jak już wylądujemy dzielimy się na dwie grupy. Annor, Lucius i Naya sprawdzicie lewą stronę wioski, ja i Elayne sprawdzimy prawą stronę, macie być cały czas w kontakcie! Macie meldować o wszystkim co podejrzane zrozumiano?! - nawet nie musiał czekać na ich odpowiedź, wiedział że przyjęli rozkaz. Widział na ich twarzach koncentrację, skończył się czas na zabawę i spoglądanie z daleka na dżunglę, teraz musieli zejść na dół, wrócić do akcji. - Najpierw zerkniemy na tą dziwną konstrukcję pośrodku zabudowań, a potem według wcześniejszego rozkazu. Dobra zakładać hełmy! - wypowiedział to głośno i wyraźnie. Załoga chóralnie odpowiedziała prostym "Tak jest!" po czym założyli hełmy zgodnie z rozkazem dowódcy. Serith również założył kask na głowę, lekko uderzył w niego dłonią dopasowując go, chwycił za swój czarny, niezawodny DLT-20A, podszedł w kierunku drzwi kanonierki, złapał za jeden z uchwytów. - Meldować się po kolei! - powiedział do komunikatora wbudowanego w jego pancerz, sprawdzając czy cały sprzęt działa.
- Naya gotów.
- Lucius jak zawsze.
- Annor jest
- Elayne gotowa szefie.
Usłyszał odpowiedź od prawie każdego członka jego oddziału, pozostał jeszcze tylko jego pilot. - Rex słyszysz mnie? Jesteś w pobliżu, jak coś dostrzeżesz od razu nas informujesz, jak będzie się robiło gorąco... Odpukać, zabierasz nas czy to jasne?! - Tallav oczekiwał odpowiedzi pilota, od razu usłyszał dźwięk otwierającego się kanału głosowego i usłyszał Rexa.
- Zrozumiano dowódco! - odpowiedział poprzez komunikator pokładowy.
Serith obrócił głowę w jego kierunku. - Dobra ląduj! - prawie natychmiast po wypowiedzeniu rozkazu sierżant poczuł jak pojazd ruszył i zmierzał ku dołowi. Musiał się mocniej złapać uchwytu, aby nie stracić równowagi, ale po krótkiej chwili już wszystko się ustabilizowało. Mężczyzna czuł w powietrzu napięcie, to było normalne pierwszy raz od pewnego czasu ruszają ponownie do akcji, każdy czuł co innego czy to strach, ekscytacje czy podniecenie. Tallav zerknął jeszcze na oddział, wszyscy byli ubrani w białe hełmy, nie mógł już zobaczyć żadnych emocji na ich twarzach, ale czuł lekki strach przed nieznanym.
Dowódca po raz kolejny poczuł dziwne uczucie w żołądku i lekkie wstrząśnięcie pojazdem - byli na ziemi, po krótkiej chwili drzwi kanonierki się otworzyły, a starszy szeregowy Rex dał zielone światło na wyjście z maszyny. Tallav jako pierwszy zeskoczył na ziemię, podnosząc broń do góry, podszedł parę kroków do przodu, aby dać miejsce do zeskoku dla kolejny żołnierzy. Serith przyklęknął obserwując okolicę, po paru sekundach cały oddział był już na "lądzie". Kanonierka natychmiast po opuszczeniu ostatniego załoganta wzbiła się do góry i znikła z pola widzenia sierżanta, chociaż nadal było ją słychać. Dowódca obserwował okolicę, były to proste zabudowania, wykonane z tutejszych drzew. Budynki wydawały się takie lekkie, delikatne w porównaniu do wielopoziomowych wieżowców na Coruscant. Chatki były prymitywne, przez okna niektórych można było dostrzec jakieś proste sprzęty domowe, a przynajmniej tylko tyle można było dostrzec z obecnej pozycji Seritha.
- Ruszamy! - wydał rozkaz po czym wstał i skierował się ku dziwnej konstrukcji na środku wioski. - Oczy dookoła głowy! - powtórzył jeszcze raz, aby wszyscy członkowie oddziału uważali na siebie i swoich kolegów. Mężczyzna odwrócił na chwilę głowę w stronę Elayne - Trzymaj się blisko mnie. - kiwnął do niej głową, po czym z podniesionym karabinem stanął przed budowlą na środku wioski.
Awatar użytkownika
Serith Tallav
Gracz
 
Posty: 183
Rejestracja: 17 Lip 2017, o 22:43
Miejscowość: Rzeszów

Re: [Ryloth] - Sygnał z równika

Postprzez Mistrz Gry » 25 Wrz 2017, o 23:48

Kiedy tylko kanonierka uniosła się ponad lasem i odleciała na pewną odległość, odgłos jej silników zmienił się w ledwie słyszalny szmer, zagłuszany przez odgłosy dżungli. Odgłosy, których było tu znacznie mniej, niż Tallav zauważył w innych miejscach. Nie było tu cicho, a już na pewno nie złowrogo cicho, ale dało się zauważyć zdecydowanie mniejszą obecność zwierząt w okolicy. Podeszli do dziwnej konstrukcji na środku. Wyglądała jak jakiegoś rodzaju kamienny totem, zbudowany dodatkowo z lokalnego drewna i tkanin. Całość przedstawiała jakąś postać, prawdopodobnie z rasy twi'leków, której jednak ani sierżant ani żaden z jego ludzi nie mieli szans rozpoznać. Rzeźba umieszczona była centralnie pośrodku placu i najwyraźniej była miejscem zgromadzeń mieszkańców wioski. Kiedy jeszcze w niej przebywali. Wokół niej porozrzucanych było kilka prostych misek i kubków, teraz już pustych.
Nie znajdując nic więcej wokół totemu, Tallav rozkazał dalsze przeszukanie wioski według wcześniejszych rozkazów. Razem z Elayne udali się na prawo. Kryjąc się za osłoną z chat, zarośli i drzew przeczesywali kawałek po kawałku, kiedy druga część oddziału sprawdziła teren po lewej. Serith wytężył wszystkie swoje zmysły, półmrok panujący w cieniu ogromnych drzew nie ułatwiał im zadania. Kilka pierwszych chat było pustych. Wyglądało na to, ze mieszkańcy wynieśli wszystko co mogli i zabrali ze sobą. W ostatniej, tuż na skraju wioski, znaleźli jedynie porzuconych kilka sprzętów do gotowania i jedzenia. Poza tym po tubylczej bytności nie zostało ani śladu. Niestety byli tez już za późno, by mogli odszukać też jakieś ślady. Nieobeznani z tropieniem w dziczy, nie odnaleźli praktycznie żadnych śladów. W końcu dotarli na skraj wioski.
- Sierżancie! Tam!
Elayne wskazała na kilka drzew oddalonych o kilkadziesiąt metrów od wioski. Dopiero, gdy wskazał na konkretne miejsce, Tallav dostrzegł, że wśród drzew coś się kołysze. Ostrożnie, osłaniając się nawzajem, podeszli do źródła ruchu. Okazało się ono kolejną dziwną kontrukcjcą. Tym razem były to długie rury wykonane z tutejszych materiałów, chociaż Tallav nie potrafił określić z dokładnie jakiej rośliny. Podłużne, wydrążone w środku grube tyczki i trąby, kołysały się na lekkich podmuchach wiatru.
Nim zdążyli lepiej zbadać dziwne rury, komunikator Tallava rozbrzmiał głosem Luciusa.
- Sierżancie! Znaleźliśmy jednego! On... nie żyje, sir. Wygląda dziwnie.
- Czekajcie. Zaraz tam będziemy.
Kilka chwil później razem z Elayne byli już po drugiej stronie wioski, razem z resztą oddziału. Każdy z jego ludzi stał w bezpiecznej odległości od leżącego na ziemi ciała twi'leka. Jego głowoogony leżały poskręcane przy jego ciele, a ręce rozłożone miał niemal na wznak. Poza nienaturalną pozycją i brakiem oddechu, wydawał się jednak jakby jedynie spał. Mimo klimatu dżungli i prawdopodobnie długiego czasu od śmierci, nie zaczął się nawet rozkładać. Przyczyna jego śmierci nie była tez w żaden sposób widoczna.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ryloth] - Sygnał z równika

Postprzez Serith Tallav » 29 Wrz 2017, o 13:23

Serith wraz z Elayne podeszli do dziwnych rur. Od razu dostrzegł, że owe przedmioty również jak poprzednie są wykonane z tutejszych materiałów co raczej go nie dziwiło. Puste w środku tyczki były tylko lekko popychane przez wiatr raz w lewą, a raz w prawą stronę. Sierżant już zbliżał się do nich, już powoli jedną łapał, aby przyjrzeć się jej z bliska, ale w ostatniej chwili usłyszał dźwięk komunikatora, a potem głos Luciusa. Szybkim krokiem wrócili do wioski mijając sprawdzone przez nich domy, a także ten dziwny totem na środku miejscowości. Po paru sekundach dojrzeli sylwetki swoich towarzyszy i dołączyli do nich.
Tallav nie zdążył nawet zadać pytania tylko od razu rzucił mu się w oczy ten martwy Twi'lek. Wyglądał dziwnie... Głowonogi poskręcane przy ciele, a ręce rozłożone. To nie była naturalna pozycja ktoś musiał go tak ułożyć, sierżant nie był w stanie uwierzyć, że martwe ciało mogło samo się tak usytuować... Ale czy na pewno on jest martwy? Przeszło sierżantowi przez głowę. Serith jednak szybko odrzucił tą myśl, niemożliwe by było, aby on żył, nie oddychał. Mężczyzna przyjrzał się trupowi lecz nie znalazł żadnego widocznego powodu śmierci Twi'leka.
Przez parę chwil jeszcze patrzył na dżentelistotę, ale nic się nie zmieniło. Czuł niepewność bijącą od swoich towarzyszy, zresztą on sam czuł się tutaj komfortowo. Opustoszała wioska, brak żywych istot, większość rzeczy pozabierana jakby nagle wszyscy wynieśli się stąd, a na dodatek ten trup, którego pozostawili. To wszystko było dziwne. Nadal był wpatrzony w ciało.
- Nie wiem co tutaj się dzieje, wioska jest opustoszała. Mieszkańcy zabrali wszystko ze sobą, jakby coś ich stąd przepędziło... Ale zostawili tutaj tego trupa... Chyba, że on tutaj przyszedł i zginął dopiero potem, gdy nikogo tutaj nie było. Tylko, że to nie jest naturalna pozycja. Ktoś go musiał tak ustawić, ale dlaczego? - Serith głośno myślał, chciał podzielić się przemyśleniami z resztą drużyny. Zadawał pytania, na które sam nie znał odpowiedzi i wątpił, aby reszta kompanów wiedziała jak na nie odpowiedzieć. Tallav jeszcze chwile się zastanawiał, ale ostatecznie otrząsnął się z marazmu i przerzucił wzrok na dwójkę mężczyzn.
- Lucius, Annor. Wiem, że to dziwnie zabrzmi, ale zwiążcie mu ręce i nogi linkami. Najlepiej jeden wiążę, a drugi go ubezpiecza. Potem przenieście ciało w okolicę tego totemu, niedaleko miejsca naszego lądowania. Zabierzemy go do bazy, może tam go lepiej zbadają, to nasz jedyny trop. - wydał rozkaz i szybko go wytłumaczył. - Naya i Elayne ze mną. - wydał kolejne polecenie. Szybkim krokiem dotarli ponownie w okolicę, gdzie wcześniej znaleźli te dziwne rury, wydrążone tyczki. Zatrzymali się przed nimi. - Elayne osłaniaj nas. - powiedział to patrząc na kobietę, która kiwnęła mu w zrozumieniu głową. Serith wraz z drugą towarzyszką podszedł bliżej owych przedmiotów. - Znasz się nieco na inżynierii i takich rzeczach, może wiesz co to jest i do czego mogą służyć? - popatrzył chwilę na nią. Naya podeszła w stronę owych rur i zaczęła się nim przyglądać. W między czasie sierżant uruchomił swój komunikator. - Rex wyląduj w tym samym miejscu, spadamy stąd. A i mamy dodatkowego pasażera. - szybko dodał. Przez krótką chwilkę Tallav nie był pewien czy komunikat dotarł do pilota, ale po kilku sekundach starszy szeregowy odpowiedział. - Tak jest! Już lecę!. - mężczyzna odetchnął z ulgą i wrócił wzrokiem na Naye.
Awatar użytkownika
Serith Tallav
Gracz
 
Posty: 183
Rejestracja: 17 Lip 2017, o 22:43
Miejscowość: Rzeszów

Re: [Ryloth] - Sygnał z równika

Postprzez Mistrz Gry » 3 Paź 2017, o 05:32

Lucius i Annor od razu zabrali się za wykonywanie rozkazu. Linką odpiętą od pasa zaczęli związywać dziwnie wyglądającego trupa twi'lekańskiego tubylcy. Jego ciało było wiotkie, zupełnie jakby pozbawione pośmiertnego stężenia. Zanim Serith odszedł razem z dziewczynami w stronę dziwnej konstrukcji, słyszał jeszcze na wewnętrznym kanale, jak Annor cicho do siebie mówi.
- Żadnych widocznych ran... wygląda jakby spał...
Podeszli do dziwnych rur z drugiego końca wioski. Nadal niezmiennie kołysały się to w jedną to w drugą stronę na targających nimi podmuchach wiatru. Naya ostrożnie obeszła je z każdej strony. Chwilę po tym, jak Tallav wezwał ich transport przerwała swoje obserwacje.
- Sierżancie, myślę, że te rury mogą wydawać jakieś dźwięki. Nie słyszymy ich, ale wiatr, który przez nie przechodzi powinien zamieniać je w wielkie instrumenty. Potrzebowałabym więcej czasu, by znaleźć częstotliwość tych dźwięków, ale to może być to. O tutaj, widać te same rowki wydrążone w środku, wiatr wieje też z taką siłą tylko w tym miejscu. Specjalnie je tu powiesili żeby go wykorzystać.
W tym momencie usłyszeli nad sobą odgłos przelatującej kanonierki, która za ich plecami zaczęła osiadać na placu. W tym samym niemal momencie rozległ się w ich hełmach zdenerwowany głos Rexa.
- Sir! Lyleki! Od waszej strony! Uciekajcie!
Niemal natychmiast ruszyli się z miejsca i zaczęli wycofywać w stronę lądującej kanonierki. Nim uszli kilkanaście kroków, Tallav jako pierwszy to dostrzegł. I usłyszał mimo hałasu powodowanego przez ich pojazd. Tuż przed nimi ściana drzew się ruszyła. Wszelka roślinność niższa niż wielkie drzewa zdawała się uginać przed pędzącą falą czegoś przerażającego i niszczycielskiego. Tumult biegnącej hordy przebił się ponad wszystkie inne dźwięki. Ziemia zadrżała pod ich stopami i wtedy je zobaczył. Wielkie monstra pędzące w ich stronę, niczym rozpędzony buldożer tratujące wszystko na swojej drodze. Potworów było tylko kilkanaście, a przynajmniej tyle na razie dostrzegł, ale wystarczyło to by ich ostre odnóża, najeżone zębami szczęki i macki stanowiły potężną niszczycielską siłę. Siłę, która biegła w ich stronę.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ryloth] - Sygnał z równika

Postprzez Serith Tallav » 6 Paź 2017, o 20:47

Serith gdy tylko usłyszał paniczny głos Rexa odwrócił się w stronę swoich towarzyszek. Wiedział dokładnie, że usłyszały to co on, cała trójka zaczęła biegnąć w kierunku kanonierki. W między czasie Annor i Lucius zdążyli związać Twi'leka oraz przenieść go w okolicę placu. Gdy pojazd wylądował szybko zapakowali ciało do maszyny. Weszli do niej i przez otwarte drzwi obserwowali sytuację, szykując się, aby w razie czego pomóc reszcie. Tallav, Naya i Elayne biegli do kanonierki, z czego kobiety biegły pierwsze, zaś mężczyzna był tuż za nimi. Po przebiegnięciu kilku metrów sierżant spojrzał się do tyłu. To co zobaczył przeraziło go, nagle ściana drzew zaczęła się zawalać, a głośno dźwięk biegnącej hordy przewyższył każdy inny. Kilkanaście wielkich potworów biegło w stronę szturmowców, potężna uderzenia odnóży sprawiły, że ziemia zaczęła drżeć. Serith szybko dostrzegł ich macki, szczęki i ostre kończyny, które z łatwością porozdzierały każdą istotę na drobne kawałeczki. Najgorsze było to, że ta gromada Lyleków zmierzała w ich kierunku. Nagle mężczyznę opętał wielki strach, co innego było walczyć i zginąć przeciwko istotą humanoidalnym, a co innego było być rozszarpanym przez dzikie monstra.
Dowódca szybko obrócił wzrok do kompanek. - Zapierdalać! - prosty rozkaz, nawet nie musiał go wydawać, dziewczyny od razu przyśpieszyły widząc biegnącą hordę. Tallav zrobił dokładnie to samo, nie było czasu na strzelanie do potworów z resztą było by to bez sensu, po prostu bestii było za dużo. Musiał liczyć na wsparcie tych z pojazdu, że w jakiś sposób, może chociaż na chwilę zatrzymają pędzące potwory. Sam biegł ile miał sił w nogach, chciał dostać się jak najszybciej do pojazdu i wylecieć z tej przeklętej wioski. Serce waliło mu jak młot, czuł jak coraz więcej adrenaliny dostaje się do jego ciała był przerażony hordą tych krwiożerczych istot, gdyby nie hełm to na pewno można było by dostrzec jego zdziwioną, przestraszoną minę. Miał też cały czas z tyłu głowy obietnicę, którą dał całemu oddziałowi, że nie pozwoli żadnemu z nich tutaj zginąć i miał zamiar dotrzymać danego słowa. Jedyne na czym mu teraz zależało to to, aby przetrwać i to, aby żaden z członków drużyny nie ucierpiał...
Awatar użytkownika
Serith Tallav
Gracz
 
Posty: 183
Rejestracja: 17 Lip 2017, o 22:43
Miejscowość: Rzeszów

Re: [Ryloth] - Sygnał z równika

Postprzez Mistrz Gry » 7 Paź 2017, o 21:03

Biegli dalej przed siebie. Widzieli już brzeg placu na środku wioski. Byli już blisko. Tallav jeszcze raz obejrzał się za siebie i stanął niemal w miejscu, całkowicie zaskoczony. Potężna niszczycielska fala bestii zatrzymała się na skraju wioski i posykując i klekocząc kręciła się na jej skraju. Jej zachowanie było całkowicie niewytłumaczalne. Serith stał i wpatrywał się w ten dziwny widok zapominając o ucieczce. Nagle powiał silniejszy podmuch wiatru. Widoczne z oddali puste rury na skraju wioski zakołysały się mocniej, a bestie zawyły i cofnęły się w głąb lasu. Cofnęły? Nie, zaczęły wręcz uciekać. Po chwili poczuł dotknięcie Elayne na swoim ramieniu i oprzytomniał. Naya z resztą stała już na rampie, więc nie zwlekając dłużej w pośpiechu dotarli do kanonierki.

***


Otrząśnięcie z sytuacji zajęło mu i jego oddziałowi znacznie więcej niż chwilę. Kiedy pierwszy z nich, Lucius, zdecydował się odezwać, na horyzoncie majaczyły już zniszczone anteny dawnych nadajników bazy.
- Sierżancie... co to było?
- To właśnie było stado lyleków - zamiast dowódcy odezwał się Rex - jak sami widzieliście, strasznie zajadłe bestie. Nie mam jednak pojęcia, czemu się zatrzymały i uciekły.
- Widziałam, że nie przekroczyły granicy tych rur - dodała Elayne.
- Dziwne... W każdym razie zbliżamy się do bazy. Sir, zgłoszę kapitanowi Broonowi, że mamy ciało. Sądze, ze będzie chciał od razu usłyszeć raport.

Po wylądowaniu kapitan będzie chciał od razu raportu, ale złożonego na osobności w jego biurze, więc możesz ta scenę zawrzeć w swoim poście.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ryloth] - Sygnał z równika

Postprzez Serith Tallav » 11 Paź 2017, o 10:49

Siedział na swoim miejscu pochylony i patrzył w podłogę pokładu kanonierki. Mężczyzna nie mógł się otrząsnąć z tego co właśnie widział. Prawdopodobnie żaden z członków drużyny nigdy nie wiedział takich emocji u dowódcy jakie miał teraz, był przerażony, było to widać po jego twarzy, a jednocześnie był zdziwiony i skonfundowany tym co się stało na samym końcu... Nagłe zatrzymanie się całej hordy krwiożerczych lyleków, to nie było normalne... Serith siedział tak, widać było, że intensywnie analizuję sytuację sprzed paru chwil... Powoli dochodził do wniosku co mogło spowodować to zachowanie u bestii - rurki.
Po kilku, a może kilkudziesięciu minutach wreszcie ktoś z załogi postanowił przerwać ciszę, Lucius. Sierżant słuchał dialogu, który wywiązał się między członkami jego oddziału. Niezmiennie patrzył przed siebie, nieco w dół w poszycie pojazdu, przysłuchiwał się rozmowie, ale nie reagował, do czasu. Po drugiej wypowiedzi Rexa nagle dołączył do dyskusji.
- Te wydrążone rurki na skraju wioski. To one. - powiedział do załogi będąc nadal wpatrzony w punkt przed sobą. Wiedział że nie wyjaśnił o co mu chodzi, więc kontynuował. - To były instrumenty, my ich nie słyszeliśmy, ale lyleki musiały. Wydawały przez siebie jakiś dźwięk, który nakazał im nie przekraczać granicy wioski, a gdy wiatr się wzmógł rurki wydobyły jakieś brzmienie, które ich całkowicie odstraszyło. - kończąc zdanie obrócił głowę ku reszcie ludzi. Było widać, że są nieco zdziwieni wyjaśnieniem dowódcy, ale na pewno części z nich wydawało się to prawdopodobne, zwłaszcza dziewczynom, które były wtedy koło Tallava.
Oczy Seritha zwróciły się ku pilotowi. - Powiadom go. - odezwał się do niego już spokojnym głosem. Po mimo tego, że teraz już nieco uspokoił się na zewnątrz wewnątrz niego trwała burza. Nie był przygotowany na takie coś, na bandę rozwścieczonych potworów, nie chciał tracić nikogo z drużyny, zwłaszcza jego zastępcy - Elayne. Przez resztę drogi nikt już się nie odezwał. Po pięciu, dziesięciu minutach poczuł jak żołądek nieco podniósł się góry, a potem gwałtowanie opadł, kanonierka osiadła na lądowisku. Otworzyły się drzwi od pojazdu cała załoga zaczęła powoli wychodzić z maszyny. Robili to naprawdę wolno, byli zmęczeni i widać to było w ich ruchach. Na samym końcu wyszedł Serith, stanął na krawędzi podłogi rozglądając się po bazie. Wrócił wzrokiem na swoją drużynę, która teraz stała w prowizorycznym szeregu, każdy z nich miał dość dzisiejszego dnia i chciał po prostu odpocząć przed kolejnym dniem, przemyśleć sobie to co się właśnie zdarzyło. Tallav wziął głęboki oddech i zeskoczył na ziemie stawając przed oddziałem. Miał już zacząć do nich mówić, ale spostrzegł jak z jednego z budynków biegnie dwóch szturmowców, obrócił się w ich stronę. Podbiegli do niego stając około metra od niego. Zasalutowali mu, a on odpowiedział im tym samym.
- Kapitan Broon kazał nam zabrać ciało Twi'leka i odtransportować go do badań.[/b] - mężczyzna wskazał im głową w kierunku otwartej kanonierki. - Bierzcie - odpowiedział. Kiwnęli mu hełmami wchodząc do pojazdu, po chwili trzymając obcego za ręce i nogi zaczęli go nieść. Tallav odprowadził ich wzrokiem, aż zniknęli za drzwiami drugiego co do wielkości budynku w bazie. Serith obrócił się ponownie w stronę towarzyszy, którzy przez cały czas obserwowali go z nieco zmartwionymi minami.
- Wiem, jesteście zmęczeni i pełni emocji. Nie zatrzymuję was, odpocznijcie. - patrzył jak w ciszy jego kompani, przyjaciele ruszają ku barakom. Sierżant złapał za rękę blondynkę, która szła jako ostatnia. Ta obróciła się do niego z pytającą miną. - Elayne mogę do ciebie potem przyjść? - zapytał ją z proszącym wzrokiem, widać było po nim, że coś go trapi, był zdezorientowany i wydawał się zaniepokojony. Kobieta kiwnęła do niego głową na znak, że się zgadza i ponownie ruszyła w stronę kompleksu mieszkalnego. Odprowadził ją wzrokiem, po czym spojrzał na centrum dowodzenia...


***


Stukot jego białych butów odbijał się echem po pustych korytarzach budynku. W czasach świetności na pewno tętniło tu życie, żołnierze przenosili raporty, oficerowie i podoficerowi wychodzili z odpraw dowództwo przekazywało kolejne polecenia do swoich podwładnych. Teraz świeciło pustkami, od czasu do czasu Serith minął jakiś szturmowców salutując im. Widać było, że budynek był już nieco wiekowy i zaniedbany, mało kto mógł zajmować się konserwacją tego kompleksu, było za mało ludzi, za mało sprzętu, za mało wszystkiego. Mężczyzna mijał kolejne zamknięte drzwi, aż dotarł do ostatnich na samym końcu korytarza. Miał już do nich zapukać, ale zanim to zrobił usłyszał nieco przytłumiony głos kapitana.
- Proszę wejść sierżancie. - niedługo myśląc podoficer wszedł do pokoju. Biuro było średnich rozmiarów. Znajdowały się w nim dwie szafki na dokumenty, na końcu stało biurko, na którym stała mała lampka oraz chaotycznie rozłożonych kilka datapadów. Na samym środku kwatery znajdował się mały podest, a koło niego stał Kapitan Broon przeglądając właśnie coś w nośniku danych. Serith podszedł do niego i zasalutował, przełożony niedbale mu odpowiedział tym samym, widać było, że skupiał się na czytaniu czegoś w tym małym urządzeniu. Sierżant spokojnie czekał, aż Broon skończy swoje obowiązki. W między czasie rozglądnął się dostrzegając małą biblioteczkę, na których pułkach znajdowało się kilkanaście holoksiążek, a w pustym miejscu koło nich leżał kolejny datapad. Najwyraźniej kapitan czegoś intensywnie szukał w swojej dokumentacji. Po paru chwilach dowódca garnizonu odstawił nośnik pamięci na biurko i obrócił się w stronę Seritha.
- Więc sierżancie, słyszałem że znaleźliście w wiosce trupa Twi'leka. - rozpoczął spokojnie kapitan. - W pierwszej chwili pomyślałem, że po co targacie tutaj jakieś ciało, ale po chwili zrozumiałem, że musiał być jakiś powód, coś musiało pana sierżancie zainteresować skoro zdecydowałeś go tutaj zabrać, mylę się? - zapytał ze stoickim spokojem Broon obserwując zachowanie towarzyszącego mu mężczyzny.
- Nie myli się pan. Ten Twi... - rozpoczął Tallav, ale przełożony gestem ręki kazał mu przerwać. Kapitan stanął przed nim, splótł ręce za sobą i skierował wzrok na swojego podwładnego. - Proszę mówić od początku, do tego trupa przejdzie pan w odpowiedniej chwili. - w między czasie jedną ręką dowódca garnizonu wklepał coś na pulpicie znajdującym się koło podestu, przy którym właśnie stali. Gdy skończył sekwencje ruchów przy ekranie obok nich pojawił się obraz terenu, którego Serith wraz z drużyną patrolowali. Można było zauważyć, że część stref jest zaciemniona, łatwo można się było domyślić, że te miejsca zostały oznaczone jako sprawdzone. Kapitan wrócił wzrokiem na sierżanta.
- Proszę zaczynać - stwierdził dowódca. Serith głęboko wzdychnął i otworzył usta by zacząć mówić. - Starszy Szeregowy Rex przekazał nam, że poprzedni oddział nie zdążył sprawdzić opuszczonej wioski tubylców, ale co pan kapitan chyba już wie. - Broon słysząc słowa swojego podwładnego kiwnął głową na potwierdzenie. - Ta osada znajduje się, o tutaj. - Talav obrócił się do holomapy, nieco przybliżył jedną z niesprawdzonych stref i palcem wskazał na mały skrawek wolnego terenu, na którym znajdowały się zabudowania. Zaraz w tym miejscu zaczęła pulsować czerwona kropka. Sierżant ponownie skierował się w stronę przełożonego.
- Rozkazałem Rexowi wylądować na placu w wiosce, bez przeszkód osadził kanonierkę na wolnej przestrzeni. Wysiedliśmy i skierowaliśmy się ku totemowi na środku wioski. Przedstawiała jakiegoś Twi'leka, nie mam pojęcia kim on mógł być. Zgodnie z moim wcześniejszym rozkazem rozdzieliliśmy się na dwie grupy. Trzech moich ludzi udało się na lewą stronę wioski, ja z jednym na prawą. - mężczyzna na chwilę przerwał starając się przypomnieć jak najwięcej szczegółów, lekko podniósł oczy ku górze i nabrał powietrza, kontynuował. - Wioska była całkowicie opuszczona, chaty puste jakby tubylcy zabrali wszystko co mogli i opuścili to miejsce. Ja wraz z moim człowiekiem doszliśmy na skraj wioski, gdzie zauważyliśmy dziwne wydrążone rurki, nie zdążyliśmy się im dokładnie przyglądnąć, bo zostałem powiadomiony przez komunikator, że znaleźli właśnie tego trupa Twi'leka. Czym prędzej udałem się w miejsce wskazane mi przez moich ludzi i go zobaczyłem... - zrobił na chwilkę przerwę, kapitan wydawał się, jakby z zaciekawieniem słuchał każdego słowa Seritha. Sierżant nabrał trochę powietrza i opowiadał dalej. - To ciało było... Dziwne. Jego głowonogi były poskręcane i leżały przy jego ciele, ręce rozłożone na wznak. To nie była naturalna pozycja, ktoś go musiał tak ułożyć, albo... Sam nie wiem... Poza tym ułożeniem ciała i brakiem oddechu wydawał się jakby spał. Nie zauważyliśmy też, żadnej widocznej przyczyny śmierci. - przerwał mu na chwilę kapitana machnięciem ręki. Broon lekko przekrzywił głowę i można było zauważyć w jego mimice lekką nutkę konsternacji.
- Rzeczywiście dziwne, nie było nic widać na jego ciele? - zapytał dowódca. - Nic, nic nie było, sir. - szybko mu odpowiedział Tallav. Przełożony dał mu delikatnie znak ręką, że może kontynuować. Serith koniuszkiem języka zwilżył wargi i przełknął głośniej ślinę, mówił dalej. - Kazałem dwóm moim ludziom przetransportować trupa do centrum wioski, a sam zabierając pozostałych do tej dziwnej konstrukcji na skraju wioski. Jeden z moich ludzi zna się na takich rzeczach, więc dałem mu parę chwil na zbadanie tych rurek. A w międzyczasie wezwałem kanonierkę, aby nas stąd zabrała. Mój człowiek szybko wyjaśnił mi, że to są jakieś instrumenty, tylko nie słyszymy tych dźwięków. W tym samym czasie nad naszymi głowami przeleciał starszy szeregowy Rex i wylądował na placu... Jeszcze w czasie lotu ostrzegł nas, że... Lyleki biegną w naszą stronę... - Serith na chwilę przerwał i mógł zobaczyć jak oczy kapitana się rozszerzają. Tallav szybko zrozumiał, że Broon wie co to znaczy atak lyleków, widać było, że dowódca chce, aby jego podwładny kontynuował składanie raportu. - Zaczęliśmy wycofywać się w stronę pojazdu, ale usłyszeliśmy, a po chwili zobaczyliśmy... Horda tych bestii biegła przez dżunglę przewracając drzewa na swojej drodze. Biegliśmy ile sił w nogach, aby od nich uciec... W pewnej chwili spojrzałem za siebie i nie dowierzałem co widzę. Stado potworów zatrzymało się na granicy osady, koło tych rurek. W pierwszej chwili nie rozumiałem co się stało, po prostu wróciłem na kanonierkę. - kapitan lekko się cofnął ze zdziwieniem na twarzy, widać było, że chce wyjaśnienia tej sytuacji od swojego sierżanta. Tallav obrócił się nieco w stronę holomapy i obserwował ten pulsujący punkt, przed oczami widział obraz lyleków stojących na skraju wioski. - Te rurki wydawały jakieś dźwięki na ich częstotliwości, najwyraźniej wydawał jakieś brzmienie, które kazało im się zatrzymać, nie podchodzić dalej, a gdy wiatr się mocniej poderwał to te instrumenty wydały jakiś mocniejszy, dalej niesłyszalny dźwięk i te bestie uciekły stąd w popłochu. - widział reakcje kapitana, oparł się o swoje biurko i stał tak z lekkim uśmieszkiem.
- To dlatego te dzikusy tak długo przetrwały w środku dżungli. Sprytne sukinsyny. - powiedział to delikatnie się uśmiechając. - I potem wróciliście do bazy tak? - przełożony zapytał Seritha, który skwitował to kiwnięciem głowy. Kapitan przeszedł za biurko i rozsiadł się na czerwonym fotelu. Przez chwilę widać, że był zamyślony, ale za moment obejrzał się na sierżanta. - Czyli, póki co to ten Twi'lek to nasza jedyna poszlaka w związku z tym statkiem. - powiedział dowódca garnizonu. - Tak sir, nic więcej nie znaleźliśmy. - odpowiedział zgodnie z prawdę Tallav. Oficer imperialny wziął głęboki oddech drapiąc się w między czasie po brodzie.
- Tak czy owak zdobyłeś dzisiaj kilka ciekawych informacji, które postaramy się jak najszybciej sprawdzić sierżancie Tallav. Nie będę pana już zatrzymywał, na pewno chcesz odpocząć po tym wszystkim. Możecie odmaszerować. - oznajmił Serithowi kapitan, który w tym czasie złączył palce w piramidkę i obrócił swój fotel bokiem do sierżanta. Spoglądał w skrawek pustej ściany, widać było, że nad czymś intensywnie myśli. Jego podwładny podszedł do niego.
- Chciałbym być poinformowany o postępie badań nad tym Twi'lekiem, sir. - powiedział do niego Serith, chciał wiedzieć dokładnie co się dzieje i czy przywiezienie tego trupa dało jakiś postęp w sprawie tego tajemniczego statku.
- To się rozumie samo przez się - odpowiedział z uśmieszkiem Kapitan. - Proszę iść odpocząć sierżancie. - dodał po chwili. Tallav stanął na baczność, regulaminowo stukając przy tym butami, zasalutował swojemu dowódcy po czym skierował się ku wyjściu z biura.


***


Na jego ciało zaczęły spływać ciepłe strumienie wody, stał w odświeżaczu biorąc prysznic po całym wymagającym dniu. Czuł, że teraz tego mu trzeba. Oparł się rękoma o ściankę, pochylając głowę. Rozmyślał właśnie teraz o całym dniu. Miał przed oczami tą hordę lyleków. Te ich syczące głowy, które ruszały się to w lewo to w prawo. Lekko pokiwał głową na boki, nie mógł uwierzyć, że taki przypadek uratował życie jemu i oddziałowi. Wyłączył na chwilę wodę sięgając w tym czasie po żel, który natarł dokładnie w całe ciało. Zaczął spłukiwać wcześniej nałożony płyn. Po kilkudziesięciu minutach ożywczego prysznica wyszedł z odświeżacza wycierając się przy tym ręcznikiem. Założył na siebie wcześniej przygotowany ubrania, czarne spodnie oraz białą koszulkę.Spojrzał w lustro, widząc swoje odbicie, nabrał powietrza i wypuścił je przez nos. Wyszedł ze swojego pokoju zamykając za sobą drzwi. Kierował się w stronę kwatery Elayne. Po krótkiej podróży dotarł wreszcie do celu. Delikatnie dwa razy stuknął, a za moment otworzyły się drzwi. A jego oczom ukazała się jego zastępczyni ubrana w codzienne ciuchy.
- Cześć, mogę? - spytał ją sierżant z dosyć poważną miną. - Cześć, jasne. - odpowiedziała mu kobieta. Serith wszedł i rozejrzał się, pokój wyglądał tak samo jak jego tylko z tym szczegółem, że był bardziej uporządkowany od jego kwatery. Usiadł na prostym drewnianym krześle, a Elayne usadowiła się na skraju jej łóżka będąc na przeciwko mężczyzny. Tallav był delikatnie pochylony, przez chwilę panowała cisza. Dziewczyna mogła widzieć, że jej kolega się do czegoś zbiera i nie chciała mu w tym przerywać. Mężczyźnie ponownie w głowie ukazały się obrazy z opuszczonej, twi'leckiej wioski. Spojrzał on na blondynkę, z zmartwionym wzrokiem.
- To co się dzisiaj stało, to co widzieliśmy było straszne... - powoli zaczął. Kobieta lekko się przebudziła i zaczęła patrzeć na sierżanta. - Bałem się jak cholera... Bałem się, że kogoś stracę, rozumiem że to co robimy niesie ze sobą o wiele większe ryzyko, niż praca mechanika, ale jakoś... Po prostu... Bałem się, że stracę jakiegoś przyjaciela, bałem się, że stracę ciebie... - Powiedziawszy to podniósł głowę z nieco zaszklonymi oczami. - Od pewnego czasu jakoś czuję, że jesteś dla mnie kimś więcej niż przyjacielem, ale nie miałem odwagi o tym mówić, a po dzisiejszym dniu... - wstał z krzesła, po czym usiadł koło niej patrząc na nią. Chciał ja objąć i przytulić do siebie, nie wiedział jak ona zareaguje na to, ale nie mógł już dalej ukrywać tego w sobie. Delikatnie, powoli przybliżał się do niej z zamiarem pocałowania.
Awatar użytkownika
Serith Tallav
Gracz
 
Posty: 183
Rejestracja: 17 Lip 2017, o 22:43
Miejscowość: Rzeszów

Re: [Ryloth] - Sygnał z równika

Postprzez Mistrz Gry » 16 Paź 2017, o 21:41

Kobieta nagle wstała, nim Serith miał okazję zareagować. Przeszła nerwowo na drugi koniec pokoju, po czym wróciła i tak przedreptała jeszcze parę razy. Doskonale wiedział, znał to, że oznacza to u niej duże zaskoczenie i szczególnie dużo myslenia. W sytuacjach pozbawionych stresu walki, tak właśnie okazywała moment, kiedy musiała się nad czymś mocno zastanowić. Chodziła tak jeszcze przez chwilę, być może próbując sama przed sobą odpowiedzieć na kilka pytań, po czym wróciła, siadając na łózko obok Tallava i po prostu się przytuliła.

***


Leżeli na jej łóżku, przytuleni do siebie przez dobre dwie standardowe godziny, jednak Serithowi wydawały się one zaledwie chwilą. Czuł jej ciepło przy sobie, czuł, jak tuli się do niego. Czuł się dobrze. O ile reakcja dziewczyny w niczym nie przypominała romantycznych, holofilmowych momentów, to i tak z ulga przyjął, że ona także do niego coś czuła. Kiedy takie myśli krążyły mu po głowie, Elayne w końcu otworzyła oczy i spojrzała na niego.
- Wiesz, ja też coś do ciebie czułam od dłuższego czasu...
Zwykle pewną i zdecydowaną na polu walki lub wśród znajomych, Serith pierwszy raz zobaczył dziewczynę, której tak trudno przyznać się do emocji. Z drugiej jednak strony twarde życie żołnierza uczyło nie poddawać się im zbyt łatwo.
Dalsze rozmyślania przerwał niespodziewanie dźwięk jego komunikatora. Sygnał z dowództwa.
- Sir! Kapitan Broon prosi pana do siebie!
Serith zerwał się w jednej chwili i spojrzał niepewnie na Elayne. Ta od razu spoważniała, czując tak jak on, że dzieje się coś poważnego. Mieli teraz czas wolny i kapitan nie wzywałby go, gdyby sprawa nie była naprawdę pilna. Nawet biorąc pod uwagę problemy kadrowe tego posterunku.
- Idź, potem mi wszystko powiesz - Elayne uśmiechnęła się do niego i pocałowała.
Delikatnie, jeszcze trochę niepewnie, ale ten jeden moment dodał mu sił, jakich już dawno nie czuł. Odwzajemnił pocałunek, po czym z trudem wychodząc z pokoju dziewczyny, udał się do biura kapitana. Ten czekał już na niego z poważną miną. W biurze byli tylko we dwójkę, a Broon pominął standardowe protokoły i zamiast przyjąć salut Seritha, nadal siedział w swoim fotelu i wskazał mu fotel przed biurkiem po drugiej stronie.
- Siadaj, Tallav. Sprawa jest poważna. Nie wiem, co ty i twój oddział przywieźliście dziś z patrolu. To ciało... Przed godziną zjawił się tutaj oficer z Coruscant. Z wydziału wewnętrznego. Z TEGO wydziału - kapitan spojrzał znacząco na swojego podwładnego - Musiał odbywać jakąś misję w pobliżu, skoro tak szybko tu przybył, ale wystarczyła wzmianka w raporcie przesłanym do dowództwa... Na razie poprosił o przedstawienie jeszcze raz raportu. Jutro z rana chce rozmawiać z tobą i twoimi ludźmi. Niezłe gówno...
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ryloth] - Sygnał z równika

Postprzez Serith Tallav » 19 Paź 2017, o 16:10

Ciężko mu było wyjść z pokoju Elayne po tym wszystkim, wreszcie wyjawił swoje uczucie do niej z ulgą przyjmując, że dziewczyna czuje to samo do niego. Na swoich ustach jeszcze czuł jej pocałunek. Żałował, że akurat teraz kapitan musiał go wezwać do siebie, nie miał wyboru musiał iść zwłaszcza, że sprawa musiała być bardzo ważna skoro go zrywał z jego wolnego czasu co wcześniej się nie zdarzało.
Mężczyzna szybkim, pewnym krokiem w parę minut doszedł do biura dowódcy, drzwi były już otwarte, a zza nich Tallav widział Broona, który siedzi zamyślony z poważną miną. Sierżant wszedł do środka i praktycznie natychmiast stanął przed nim i zasalutował, nie dostał odpowiedzi. Na rozkaz swojego przełożonego usiadł w fotelu, z uwagą słuchał tego co do niego mówi kapitan.
Słysząc tylko o wydziale wewnętrznym, a potem o TEJ konkretnej komórce lekko zadrżał... Jego oczy bardziej się otworzyły, czuł jak przez jego ciało przechodzi gęsia skórka, że był zmieszany to lekko powiedziane. Znieruchomiał, i mimowolnie otworzył nieco usta. Nie chciał tego pokazywać, ale w środku czuł strach... Wydział wewnętrzny, komórka do zwalczania mocowładnych... Rozmowa z oficerem tego wydziału nie będzie należeć do najłatwiejszych, zwłaszcza że chce porozmawiać, a może bardziej przesłuchać cały oddział, wiedział że musi ich jeszcze dzisiaj o tym wszystkim powiadomić, aby w jakiś sposób przygotować się na to spotkanie.
Gdy kapitan skończył mówić Tallav siedział tak jeszcze nieruchomo, w jednej pozycji. Broon wiedział, że jego podwładny jest niezadowolony z tego, kto by był? Serith nagle, impulsywnie podniósł się z siedzenia stając bokiem. Ręką przejechał po swoich włosach przechodząc na szyje. Szybko zdjął dłoń i uderzył nią w udo, w tym samy czasie z jego ust wypłynęło soczyste - Kurwa! - mężczyzna ponownie obrócił się w stronę swojego przełożonego. Ten zareagował za nim sierżant cokolwiek wypowiedział.
- Tallav, mam nadzieję, że wszystko daliście mi w tym raporcie, jak nie... - kapitan powiedział to nieco ostrzegająco do niego, wiedział jakie mogą być konsekwencje.
- Powiedziałem panu wszystko, z najmniejszymi szczegółami, niech się pan kapitanie nie martwi. - odpowiedział mu natychmiastowo Tallav zgodnie z prawdą, nic nie ukrył w swoim raporcie, nie miał po co. Nie dość, że zesłali go na takie wypizdowie to miał jeszcze pogarszać swoją sytuację poprzez kłamanie w sprawozdaniu? Nie miał w tym żadnego celu. Stał tak jeszcze chwile w ciszy, ale przyszło mu coś do głowy. Skoro oficer z tej komórki zainteresował się tym raportem, a raczej tym ciałem to mogło by oznaczać, że ten Twi'lek został zabity przez... Mocowładnego... Serith od razu obrócił się w stronę swojego przełożonego, z lekko podejrzliwą miną.
- Ten oficer jest tu z powodu tego ciała, a raczej tego jak wyglądał po śmierci, mam rozumieć, że z tym statkiem może być związany WYSZKOLONY mocowładny? - sierżant spojrzał w górę na sufit z miną w stylu "zabijcie mnie", przez usta znowu wyszła znowu niewybredna - Kurwa! - Kapitan nieco wyszedł z poprzedniego marazmu i patrzył na swojego żołnierza. Tallav ponownie obrócił się do swojego przełożonego.
- Sir, jeżeli ścigam jakiegoś szkolonego mocowładnego to nie wiem czy mój oddział da radę go zatrzymać czy zabić. Ze mną mam tylko pięciu ludzi i pilota, który raczej by nie walczył. Sith czy tam Jedi to nie zabawa, muszę dostać wsparcie w poszukiwaniach, nie chce posyłać moich ludzi, z którymi jestem od dziewięciu lat na pewną śmierć. - Serith miał nadzieję, że w tej sytuacji kapitan przyzna mu teraz jakieś wsparcie, musiał ta sprawa staje się powoli poważna. Z taką istotą, o takich umiejętnościach żart się skończyły, Tallav nigdy z nimi nie walczył i tylko ma nadzieję, że nigdy się z nimi spotka. Przełożony popatrzył na niego spokojnie, jakby nie chciał zdradzać swoich emocji, albo jakby to był dla niego nic nowego...
- Tallav spokojnie! Powiesz temu oficerowi to co powiedziałeś mi i tyle. Na razie niczego nie jesteśmy pewni, jeżeli okaże się, że mamy tutaj do czynienia z mocowładnym to pomyślimy o wsparciu dla ciebie, a teraz... Idź odpocząć i przygotuj się na jutro... Odmaszerować![/b] - wyrzucił z siebie rozkaz, na który sierżant od razu stanął na baczność i odpowiedział prostym - Tak jest! - Serith zrobił parę kroków w tył, po czym obrócił się na pięcie i wyszedł z biura kapitana. W połowie korytarza przystanął na chwilę i odpalił swój komunikator na częstotliwości, na której porozumiewał się ze swoim zespołem. Przyłożył go nieco bliżej swoich ust.
- Wszyscy do kantyny, mam coś do przekazania, ważnego... Bardzo ważnego. - zdjął palec z przycisku i opuścił rękę, ciężko wzdychnął, przejechał językiem po dolnej wardze, po czym ruszył.


***


Kantyna była pusta, Serith stał przy jednym z stołów, jedną nogę położył na krześle. Łokieć lewej ręki miał wbity w udo nogi, a pięścią zakrywał usta. Przez chwilę patrzył się na stół rozmyślając jak to przekazać reszcie swojego zespołu. Po krótkiej chwili usłyszał kroki, spojrzał w prawo na wejście do pomieszczenia i ujrzał resztę jego drużyny. Wszyscy byli ubrani w to samo ubranie co Tallav - prostą białą koszulkę i czarne spodnie, typowe ćwiczebne ciuchy. Na czele pochodu szła Elayne, tuż z nią Annor i Naya, na samym końcu był Lucius, który ziewając bardzo szeroko rozciągał ręce. Gdy podeszli do niego mogli zobaczyć wyraźne zmartwienie na jego twarzy. Spokojnie usiedli na swoich miejscach, nie zaczynając rozmowy. Sierżant spojrzał na każdego z nich z osobna, dłużej zatrzymując wzrok na swojej partnerce. Usiadł na siedzeniu, które miał za sobą. Przejechał dłońmi po swoich włosach i wypuścił powietrze z ust, reszta już mogła wiedzieć, że ta sprawa jest naprawdę poważna, skoro tak trudno ich dowódcy, przyjacielowi rozpocząć. Tallav spojrzał na nich.
- Przed chwilą byłem wezwany do kapitana Broona. Sprawa miała związek z tym ciałem co przywieźliśmy, mój raport zwrócił uwagę oficera z Coruscant... Z wydziału wewnętrznego... Z komórki... - mężczyzna przerwał na chwilę, zobaczył wzrastając napięcie wśród ludzi, może i delikatne wątpliwości. - Z komórki do zwalczania mocowładnych. Jutro czeka mnie i was rozmowa z nim. - skończył swoją poprzednią myśl. Zerknął na każdego z nich, widać było zdziwienie pomieszane z przerażeniem. Lucius od razu się otrząsnął i wypalił.
- Co? Jak to? - rzucił wzrok na swojego przełożonego, jak praktycznie cała reszta drużyny. Czuł jak każdy z nich chciał powiedzieć to samo, ale to Lucius ich wyprzedził.
- Spokojnie, powiedzcie wszystko co wiecie, przecież nie mamy nic do ukrycia? Wybaczcie, że tak was wezwałem, ale musieliście o tym wiedzieć, jest późno nie będę was trzymał, chciałem to przekazać. Odpocznijcie, przygotujcie się na rozmowę, macie wolne. - powiedział do nich Serith. Wstali z miejsc i zmieszanymi minami poszli w kierunku wyjścia z kantyny, jedynym wyjątkiem była Elayne, która została na swoim miejscu. Gdy tak odchodzili Tallav obrócił się w ich kierunku.
- Jutro chcę po rozmowie z tym oficerem z wami się spotkać. - rzucił do nich gdy odchodzili. Jedni kiwnęli mu głową na zgodę, a Annor odpowiedział prostym - Tak jest! - po czym zniknęli za zakrętem korytarza. Mężczyzna obrócił się w stronę kobiety, było widać, że jest zmartwiona tym wszystkim chwycił ją z rękę. - Chodź - po czym wstał z nią i udał się w ciszy do jej pokoju. Otworzył drzwi wchodząc razem z nią do kwatery. Jak wcześniej nie było widać po nim emocji, skutecznie je ukrywał to teraz wyszły. Widać, że był zdenerwowany, widać było w nim nieco strachu, nigdy nie miał do czynienia z przedstawicielami tego wydziału i nie wiedział jak to się wszystko może potoczyć. Spokojnie usiadł na skraju łóżka, prawą ręką przeleciał po swoich włosach.
- Szlag! Nie wiem co o tym myśleć, z deszczu pod rynnę, wchodzimy w jakieś bagno, a ja nie jestem w stanie przewidzieć co może się stać i starać się temu przeciwdziałać. - w między czasie patrzył się na ścianę przed sobą, był skupiony o czymś intensywnie myślał. Zwrócił swój wzrok na Elayne. - Wcześniej mogłem się domyślać jak może potoczyć sytuacja i kierować ją na tyle ile mogłem, ale teraz... Nie mam pojęcia, nie wiem jak będzie to wyglądać. Ta "rozmowa" z oficerem... Możliwość powiązania tego wszystkiego z mocowładnym. - widać było jego zmęczenie tą sytuacją z ciałem Twi'leka i w jakim kierunku ona się rozwija, jeszcze kilka dni temu siedział w swoim apartamencie na Coruscant, a teraz jest tutaj na Ryloth... Gdy patrzył na dziewczyną przejechał delikatnie po jej boku.
Awatar użytkownika
Serith Tallav
Gracz
 
Posty: 183
Rejestracja: 17 Lip 2017, o 22:43
Miejscowość: Rzeszów

Następna

Wróć do Archiwum