Nyxi poczuła w końcu jedność z mocą. Tak jak czyniła to wiele razy podczas treningów z jej mistrzynią-matką Ilani. Odrzuciła strach, zwątpienie, gniew i agresję. Te rzeczy odpłynęły do innej krainy. Mogła tak znacznie wcześniej, ale teraz już rozumiała trudność w byciu jedi i tej jakże to wymagającej drogi. Ilani mówiła, że nie będzie łatwo i że pojawią się błędy. Mówiła też, że sobie z nimi poradzi. Nyxi czuła w mocy, że nie obejdzie się bez strat, ale uda im się uciec o ile się na tym skupią.
- Sathine musimy skupić się na ucieczce, dalsza walka nie ma sensu - brzmiała inaczej. Spokój był urzekający i choć jakiś czas temu niemalże przyczyniła się do katastrofy, brzmiała teraz dziwnie przekonująco i słusznie. Trouble osłupiałaby, gdyby nie fakt, że była na prawdę zajęta.
- Mnie też nie podobają się te odczyty skanów - potwierdziła, po czym zrobiła to co powinna szybciej zrobić. Olać manewry ofensywne i nie pozycjonować się do oddania celnego ognia i uciekać ile silniki mogły. Chociaż no właśnie. Taka była Trouble, mogła przewidzieć, że leci na nich szarańcza, to nie było takie trudne i że każda sekunda się liczy. Zwyczajnie jednak nie mogła sobie odpuścić możliwości dokopania przeciwnikowi. Kimkolwiek by on był. Liczyła się walka, adrenalina, czuła, ze żyje.
A teraz czuła, że może umrzeć. Z taką przewagą liczebną wróg nie potrzebuje asów pilotażu by dorwać ten latający kawał złomu.
Pojedynczy myśliwiec dokuczał, niczym latająca mucha, co pchała się do oczu. Co gorsze nie można było jej pacnąć. Nie było czasu, choć w końcu wroga jednostka odnotowywała trafienia w tarcze. Zaahr i na pewno nie Cheal nie próżnowali, szukając okazji do odstrzelenia gnojka.
- tego sukinsyna ja zestrzelę czerwony dupku!
- no jasne, jasne. Powtarzaj sobie - Zaahr miał ubaw po pachy i chętnie przyjął kolejne wyzwanie. Apetyt na więcej w końcu rósł w trakcie jedzenia, a w tym przypadku strzelania. Devaronian czuł stery w tym starym frachtowcu niemalże doskonale. Wieżyczka przyjemnie składała się do strzału. Był pewien, że to on zgarnie kolejne zestrzelenie. Miał go. Oddał strzał, wiedział, że trafi. Tarcze myśliwca przyjęły trafienie, po czym wściekła seria rozszarpała myśliwiec na kawałki. Tyle, że nie jego seria. Cheal tym razem pokazał pazura
- na razie remis rogaty dziadu - warknął przez interkom. I tak przez nieco dłuższą chwilę sterczeli tak w działkach, a Zaahr chełpił się zwycięstwem
- widzisz, nie zestrzeliłeś
więcej ode mnie. Jest remis, czyli wygrałem
- spójrz lepiej na odczyt. Patrz co się zbliża
- o kurwa... - było ich pięć, dziesięć... dużo! Zdecydowanie za dużo!
- haha! Co, już miękko w gaciach?
- ile do skoku!?
- jeszcze trochę!
Przebijali się przez atmosferę, odrywając się powoli od łańcuchów grawitacji. Tatooine z tego punktu widzenia, była niezwykle piękną planetą. Miała swój urok i melancholijny klimat przemijania. Gdzie wiatr rozrzucał zapomnienie, chcąc przykryć wszystko i wszystkich piaskiem, a słońca wypalały wszelką wątpliwość co do gościnności tej surowej planety. Drużyna z przypadku pewnie mogłaby się zachwycać tym widokiem i słusznie kontemplować nad sensem życia, gdyby nie fakt, że właśnie mogli je łatwo utracić.
Myśliwce bezwzględnie zbliżały się z zawrotną prędkością. Już zaczęły formować szyk uderzeniowy. Szyk miał na celu ochraniać jedną z eskadr. Możliwe, że pośród TIE były też bombowce. Zaś sami uciekinierzy byli tak blisko, a jednak tak daleko.
- nie zdążymy! Szykować się do obrony! Musimy wytrzymać! - samozwańcza kapitan załogi wyraziła się jasno i nie było to, co Zaahr chciał usłyszeć. Zaahr wiedział, że jedyny bombowiec z floty imperium, który nadążał a nawet był nieco szybszy od zwykłego TIE, to Scimitar. Te maszynki rozszarpią ich w drobny piach. Wkrótce miał się przekonać o swoim przeczuciu.
- TIE w zasięgu! - Cheal rzucił przez interkom, po czym zaczął nawalać w wystawione myśliwce
- Cheal, tam są z pewnością bombowce! Celuj w tych większych sukinsynów ze środka!
Lada moment rozpocząć się miało piekło. Imperialni nie pofatygowali się z próbą nawiązania kontaktu i wymuszenia kapitulacji. Widać rozkazy były jasne. Znajdź i zniszcz. Ktoś nieco bardziej kumaty dowodził tym szwadronem myśliwców. Piloci skupiali się na unikaniu ataków z daleka i zaczęli niebezpiecznie zbliżać się do frachtowca, kiedy to nagle ustąpili schowanej za nimi eksadrze bombowców, która to z łatwością ostrzelała statek uciekinierów z laserów i rakiet. Trouble nie miała za wiele do zrobienia. Udało jej się uniknąć kilku boltów, ale cała reszta przebiła się przez tarcze i rozorała kadłub frachtowca w wielu miejscach. Operatorzy działek również nie mieli za wiele do powiedzenia. Frachtowiec był przeznaczony bardziej do transportu niż do walki. Nie był to okręt wojenny z założenia.
Alarmy i czerwień zawyła w kokpicie i wszędzie tam, gdzie nie doszło do znacznych uszkodzeń podsystemów.
- główny hipernapęd został zniszczony! Uruchamiam awaryjny! - Trouble pociągnęła wajchę, która to wyrzuciła ich w nadprzestrzeń z dala od imperialnego pościgu. Na ten moment. Kontrolki informowały o bardzo niepokojących nowinkach. Spójność kadłuba była w krytycznym stanie. Właśnie byli w trakcie skoku a ich frachtowiec zamienił się w ledwo zipiący wrak. Stracili jedną z ładowni. Napęd repulsorowy i wieżyczkę strzelniczą.
***
- pułkowniku! Obiekt uciekł w ostatniej chwili! - sierżant poinformował przełożonego ze strachem w głosie. W końcu ten dokonał egzekucji ostatnich ludzi, którzy zarządzali tym posterunkiem.
- raport trafień - powiedział, zimno wpatrując się w relację na hologramie w centrum dowodzenia.
- frachtowiec jakimś cudem nie rozleciał się po pełnej serii. Oberwali całą salwą z rakiet.
- to już właściwie wrak w takim razie. Kontynuować pościg. Obliczyć po śladzie koordynaty. Będą musieli się serwisować, bo takich obrażeniach. Wtedy ich dorwiemy. Jak daleko są Defendery i Promy?
- wkrótce dotrą do miejsca skoku uciekinierów.
- jak przesłuchanie pani Erite?
- wskazała kto stoi za atakiem terrorystycznym. Zaahr Dromrahk. Kiedyś był w armii na Devaron, teraz zwykły zbir. Były oficer Czerka, poszukiwany, żywy lub martwy przez korporację. Już zdołaliśmy się z nimi porozumieć. Oferują pełną współpracę w schwytaniu przestępcy. Kolejna postać to Cheal Vlux. Gangus pracujący kiedyś dużo dla Yarlo, aż tamten nie został zdyskredytowany przez rodzinę. Weequay na pewno jest pod dowództwem devaroniana. Arkanianka wspominała też o jakiejś blondynce i mirialance, ale niewiele pamięta. Opis blondynki pasuje jednak do kilku postaci z Tatooine.
- kontynuuj śledztwo odnośnie tej kobiety oraz przebadaj temat wszystkich mirialan na tej planecie. I ani słowa do ISB. To
moja sprawa!
- tak jest Sir! Zacznę natychmiast!
- dobrze. Ja muszę nadać list gończy i wyznaczyć nagrodę za głowy tych sukinsynów, do zaufanych łowców. Żywi, czy martwi. Muszę mieć ich głowy. To rebelianci jak nic. A dobry rebeliant, to martwy rebeliant.