Te przyziemne problemy były jednak niczym w porównaniu z jego obawami i codziennymi środkami ostrożności, które w związku z nimi musiał podejmować. Przeszłość wciąż go ścigała i musiał nieustannie zachowywać czujność, by nie zaskoczyła go w najmniej spodziewanym momencie. trzymał się swoich zasad. Pozostawał anonimowy dla wszelkich systemów kontroli, które, na całe szczęście, na Almani były dość znikome. Planeta położona stosunkowo na uboczu, nie cieszyła się wielkim zainteresowaniem Imperium, które nie miało tu żadnych swoich interesów. Podczas wojen ogołociło jedynie jakieś ruiny tuż za granicami miasta Stonia, w którym mieszkał, a potem po prostu się stąd wyniosło. To dawało niezłą okazję światkowi przestępczemu i osobom takim jak on - chcącym się ukryć uciekinierom. Dzięki względnemu poczuciu bezpieczeństwa, mógł się skupić na swoich zainteresowaniach i zarabianiu na życie.
Tak też było i teraz. Jego znajoma, ludzka kobieta o imieniu Sonja, załatwiła mu występ przed całą śmietanką miejscowej przestępczości. Godzinny koncert płatny tyle, że nawet po odliczeniu kosztów i zaliczek dla złodziei, jak Nom'Tasug nazywał producentów, wydawców i pośredników, którzy brali kasę za nic, zostawało akurat na spłatę tego nieszczęsnego kredytu. Kąsek był więc bardzo łakomy, bo i taka okazja na pewno pozwoli mu jeszcze bardziej zaistnieć swoim talentem. Nie wahał się długo, tylko wsiadł do załatwionego transportu i dał się zawieść na miejsce występu.
Noc była piękna i przyjemnie ciepła, niemal idealna na występ w plenerze. Prawie bezchmurne niebo rozświetlało przyjemne światło odbite od trzech księżyców Almanii. Koncert miał odbyć się w ruinach pod miastem, do których zajechali akurat na czas, by zdążył przygotować się do występu. Kiedy wysiadł, w oczy od razu rzucił mu się przepych przyjęcia, które tutaj urządzano. Sam koncert miał się odbyć na czymś w rodzaju otwartego amifteatru. Kiedyś był to po prostu plac, położony trochę niżej niż reszta zabudowań, z jednej strony otwarty na trawiastą równinę. Mniej więcej w półkolu na przeciwko sceny ustawione były kamienne ławy, które i kiedyś musiały służyć widzom bądź słuchaczom. Nom'Tasug nie miał pojęcia, czym były te ruiny w przeszłości, ale nie zostało z nich już zbyt wiele, poza rzeczonym amfiteatrem i czterema budynkami, gdzie w jednym z nich ponoć był przejście do podziemi. Budynki ostawione były za sceną i obecnie służyły jako miejsce przygotowania całej imprezy. po drugiej stronie, tuż za ławami amfiteatru rozłożono namioty, krzesła i stoły, na które powoli rozkładano już pierwszy poczęstunek dla gości.
Gdy tylko skończył się rozglądać, niemal od razu usłyszał głos swojej przyjaciółki.
- Nom'Tasug? Tutaj! Chodź przywitaj się ze wszystkimi! - krzyczała do niego z progu jednego z budynków.