***
Kuguo był blisko dwumetrowym osobnikiem, miał czarną sierść i robił znacznie większe wrażenie niż na małym hologramie. Ściągał właśnie dużą skrzynie z podnośnika magnetycznego, który najwidoczniej przestał działać. Nie zauważył machającego do niego człowieka, to też Ray nie miał za bardzo wyboru, jak podejść do obcego.
Cathar korzystając ze swojej siły starał się zdjął skrzynię. Widać było wysiłek na twarzy obcego, ale zaraz potem jego wyraz twarzy stał się równie neutralny jak podczas holorozmowy.
- Witaj Ray - przywitał się nawet na niego spoglądając. Wyczuł zapach, że ktoś się zbliża. Najwidoczniej nikogo innego się nie spodziewał. Upewniając się, że skrzynia nie stoi już na podnośniku wyprostował się i skierował uwagę na przybysza. Spod spokojnych powiek jego brązowe oczy zdawały się być w pełni skupione. Ray jako osobnik znający się na sztuce walki, mógł dostrzec w jego spojrzeniu gotowość i pełną uwagę.
- Neimoidianin się Ciebie spodziewa, gadałem z nim. Zaprowadzę Cię od razu - powiedział, bezceremonialnie ruszając w kierunku wnętrza kosmoportu od strony sektora magazynu.
Sam magazyn o tej porze rzeczywiście był dziwnie pusty, jeśli chodzi o obsługę, ale liczne skrzynie stanowiły o dobrach importowanych, aniżeli eksportowanych, których było zdecydowanie mniej. Przez lata panujący na Dantooine dobrobyt, spokój i stabilność sprzyjała szerokiej konsumpcji towarów, pomimo zdecydowanie mniejszej ludności w stosunku do takich planet-miast jak Courscant, czy Metalorn. Planeta była choć małym, to wciąż cennym rynkiem dla handlarzy z innych układów galaktyki.
Dalsza część drogi za Kuguo zawlekła człowieka na dość starej daty frachtowiec transportowy. Była to całkiem spora jednostka. Załogę stanowić powinno co najmniej dwadzieścia osób, a optymalnie by w pełni skorzystać z jednostki to osiemdziesiąt. Zaś ładowność sięgała ponad pół miliona ton metrycznych. Przechodząc szeroką rampę okrętu, dwójka minęła zaledwie trzech ludzi pracujących tutaj. Korytarze statku również zdawały się puste. Choć mijając to kajuty można było dosłyszeć jakieś życie bijące z frachtowca. Korytarze wyglądały jednak na zadbane.
Dotarli w końcu do kajuty Neimoidiana. Drzwi do środka były wymienione i udekorowane, a otwierając je, wchodzący nie usłyszeli żadnego skrzypnięcia. Obszerne pomieszczenie było obite jasnym drewnem, od razu można było poczuć, że właścicielowi miejsca się powodzi. Eleganckim meblom, towarzyszyły rośliny w donicach oraz stylowe lampy naświetlające, które imitowały światło gwiazd. Gabloty przy ścianach przechowywały kolekcje minerałów, czy też archaicznych broni z minionych czasów. Neimoidianin zaś siedział na obrotowym fotelu w eleganckich czarnych szatach z fioletowymi zdobieniami. Na jego głowie leżała wymyślna fioletowa czapka ze złotymi symbolami. Jego oczy były skupione na czytaniu treści z datapadu, które były przesyłane na większy ekran wmontowany statycznie w jego wielkie obszerne biurko o kształcie litery U. Obrócony bokiem, zdawał się nie zwracać uwagi na przybyszy.
- panie Veccim. Oto pracownik, którego polecam Ci zatrudnić. Wbrew pozorom jest na prawdę silny, a i sprytu mu nie brakuje! - powiedział ciepłym i przekonującym tonem Kuguo. Ray mógł przysiąc, że ten ton nie pasuje do względnie ponurego Cathara. Odbiorca informacji zaś zdawał się nie być szczególnie zainteresowany. Odciągnął z niechęcią swój wzrok i wlepił swoje czerwonawe oczy w mężczyznę. Nie wyglądał mu szczególnie interesująco, jeśli chodzi o gabaryty mięśni. Jego szarozielona skóra na twarzy zdawała się w ogóle nie poruszać kiedy zmierzył pobieżnie wzrokiem gościa.
- kogoś mi tu sprowadził, to chuchro jakieś - powiedział beznamiętnie i machnął ręką, żeby zeszli mu z oczu.
- panie Veccim, powiedział pan, że potrzeba ludzi! Bo rzeczywiście potrzeba, mało nas jest. Lucius i Ulko zostali, tu na Dantooine. - wstawił się krótko Cathar, po czym wbił niemalże mordercze spojrzenie w człowieka, żeby ten się odezwał.