Content

Archiwum

[Taris] Wycieczka do piekła

[Taris] Wycieczka do piekła

Postprzez Mistrz Gry » 8 Sty 2019, o 12:25

*** Najniższy poziom miasta Taris - ruiny dzielnicy przemysłowej ***

Żadne światła nie działały. Jedynie pojedyncze promienie gwiazdy docierały przez szczeliny w rozdarciu wyższych pięter miasta, oświetlając strzępy jedynej dzielnicy, która jako tako funkcjonowała w minionych czasach metropolii. Dodatkowo od zawsze ten poziom zamieszkiwali biedni i nie było to rozbudowane miejsce. Kiedyś przestępczość trzęsła dobytkiem dolnych poziomow, a życie samo w sobie nie stanowiło szczególnej wartości. Nie zmieniło się za to za bardzo po wybuchu epidemii.

John był w największym gównie w jakiekolwiek wpadł. Co z tego, że jajogłowi wykazali brak aktywności Mocy, że wystarczyło przedrzeć się przez zastępy Rakghouli, by wydobyć te ich zasrane pudełeczko, czy co tam mieli. Wyprawa z początku standardowo trudna, nagle bardzo szybko przekształciła się w rzeź. Gdy zaczęli przemierzać najniższy poziom, wtedy ich posiłki dopadło coś co zamieniło ich w pozbawioną ładu kupę mięsa i uszkodzonego sprzętu. Próbując odzyskać chociaż część zapasów, wybrali się do miejsca zdarzenia, gdzie zginęło ich wsparcie. Wszystkie akumulatory były rozładowane, ciała żołnierzy rozszarpane i przypalone. Całe szczęście, że działały mu jeszcze filtry w hełmie, bo zapach musiał być okropny, ale to nie potrwało długo.

Baza zapewniała o posiłkach, do momentu, aż po kolejnej krwawej potyczce z grupą Rakghouli ich zasoby energetyczne zmalały do krytycznej wartości. Skurwysyny... im niżej się schodziło tym twardsze sztuki napotykali. Wyczekując wsparcia oszczędzali siły. Kolejny atak Rakghouli mógł być ich ostatnim. Musieli jednak zmienić pozycję i wtedy znaleźli ciało martwego żołnierza, który musiał dotrzeć tu przed nimi. John klęknął przy nim i zaczął badać ciało oraz oznaczenia żołnierza. Musiał tutaj leżeć na prawdę długo, ale nie ulegał rozkładowi. Jego zamarznięty wyraz twarzy wyjaśniał jednak wszystko. Wyglądał jakby umarł ze strachu, ciało nie nosiło żadnych widocznych obrażeń, a jego dłoń miała w zamknięciu komunikator. Wnet dostrzegł truchła Rakghouli, leżące nieco dalej, a potem dostrzegł to Coś... pożerające zwłoki...

***

Robota od Imperium. Bardzo dobrze płatna. W bardzo paskudnym miejscu. Jako weteran od spraw trudniejszych, otrzymał bezpośrednio na swoją skrzynkę pocztową zaszyfrowaną wiadomość od jednego z wysoko postawionych militarnych urzędników Imperium. Zadanie polegało na zabezpieczeniu pewnego ważnego miejsca dla wojska, a znajdował się on na najniższym poziomie wielkiego miasta Taris. Niejaki Kruger wymienił jego numer 24601 i powoływał się na stare znajomości z Inkwizycji, iż robota jest dużego kalibru i potrzebują najlepszych z najlepszych. Każdy miał płaconą z góry zaliczkę w wysokości 10.000 kredytów, a na zakończenie mieli otrzymać kolejne 40.000. Była też mowa o dodatkowej kasie, ale to po poznaniu większej ilości szczegółów. Póki co wiedział, że mieli się wybrać do jakiegoś niegdyś ważnego miejsca i na nowo przywrócić mu funkcjonalność. Co prawda zejście tak nisko wiązało się z ryzykiem zastania dużej ilości Rakghouli. Potworów zdolnych rozerwać na strzępy każdego. Ponoć stwory zostały kiedyś dawno temu stworzone przez Sithów. Oto ich dziedzictwo, równie plugawe co oni sami...

Falleen był już na ISD orbitującym bliżej samej planety. Po dziwnych zdarzeniach, aktywność pewnej potężnej istoty zmalała, a działania Imperium stały się intensywniejsze i przestały już polegać tylko na kwarantannie i próbie wydobycia jakichś dóbr z powierzchni miasta. Avaraad wiedział, że Imperium musi mieć coś ważnego w mieście skoro zdobyli się na organizowanie ekspedycji.
Czas póki co spędzał samotnie w okrętowej kantynie, czekając na sygnał z komunikatora. Nie został ciepło przyjęty, Imperium nigdy nie przepadało za obcymi. Ludzie patrzyli na niego podejrzliwie i wymieniali tylko i wyłącznie niezbędne uprzejmości. Wkrótce też nadszedł czas na spotkanie się z pracodawcą. Wyruszył do jednego z licznych pomieszczeń okrętowych. Było to pomieszczenie 1101B. Służyło ono do spotkań i odpraw.
W środku czekała już grupa istot. Pięcioro ludzi, dwójka zabraków, sam Kruger i jakiś droid-komandos. Na środku przy holowyświetlaczu stał Kruger, a raczej numer 77777, którego Avaraad pamiętał, nieco jak przez mgłę, ale pamiętał. Widocznie się postarzał i połysiał zupełnie. Dziesięć istot, wszyscy w bojowych ponurych nastrojach, uzbrojeni po zęby. Jedynie hełmy mieli pozdejmowane co poniektórzy.
- Witajcie panowie. Cieszę się, że wszyscy przyjęliście wezwanie - zaczął Kruger od uprzejmości
- Przestań pierdolić, tylko do rzeczy, co to za bajzel? - wtrącił się wysoki Zabrak. Z założonymi rękami, niczym szafa, przypominał te monumentalne posągi. Niewzruszony, a jednak niecierpliwy.
- Przejdę do rzeczy, ale się nie wtrącaj, bo skończysz tę robotę szybciej niż Ci się wydaje - odpowiedział krótko Kruger. A wszyscy wiedzieli co znaczy skończyć robotę szybciej po otrzymaniu zaliczki. Niespecjalnie przejęty pytaniem najemnika, mówił dalej
- eskortujemy grupę inżynierów do najniższego poziomu miasta. Pomagamy im dostać się do imperialnego kompleksu i pomagamy im wynieść stamtąd wszystko co się da. To wszystko. Jakieś pytania?

Na dobry początek ułóż się wygodnie w kantynie, zaprezentuj postać na sali odpraw i zadaj pytania jeśli masz jakieś. Dobrej zabawy :twisted:
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Taris] Wycieczka do piekła

Postprzez Avaraad Brial » 8 Sty 2019, o 19:24

Pierwszy raz od dawna miał pracować dla Imperium. Wzmianka o jego numerze w wiadomości przywołała wspomnienia. Dyscyplina, rygor, braterstwo. Wszystko to czego nawet nie zaczynał szukać wśród napotykanych najemników. Dobrze będzie znów wrócić na stare śmieci, zwłaszcza, że zapłata była nawet bardziej niż godna poświęconego czasu. 50 000 kredytów plus premia? Nie muszą mówić więcej, to wystarczy na pokrycie większości wydatków na najbliższe miesiące. Co prawda Rakghule mogły być problematyczne ale Avaraad dużo bardziej obawiał się swoich przyszłych współtowarzyszy. Nigdy nie wiadomo czy któryś nie strzeli ci w tył głowy tylko po to żeby zgarnąć twoją działkę. Z drugiej strony to robota dla Imperium... może jednak nie będzie tak tragicznie.

Było tak jak się obawiał. Narwani idioci, którzy jeszcze poślą go do piachu. Jeśli nie własną ręką to swoim zachowaniem i brakiem dyscypliny w walce. Jedyną nadzieją całej tej bandy był Kruger. Cholera, dobrze znowu służyć z Imperialnymi. Prawie jak za dawnych dobrych czasów. Prawie.
- Ja mam kilka, sir - Powiedział, prostując się na baczność i salutując krótko. Zrobił to zupełnie nieświadomie, przyzwyczajony latami służby w wojsku. Pewnie dla innych wyglądał jak kompletny idiota i lizodup ale trudno. Niektórych zachowań nie da się zmienić. - Jak dużą grupę będziemy eskortować i czy zabierają ze sobą jakiś cięższy sprzęt? Czy mamy jakieś plany kompleksu, do którego się udajemy? Czy zabieramy ze sobą medyka? Może po ataku Rakghuli będzie jeszcze co zbierać, a przydałby się ktoś kto nas poskłada. I jeszcze jedno, sir... - powiedział, chociaż bardzo nie lubił zadawać pytań jak to kolejne. - Co jest priorytetem - inżynierowie czy odzyskany sprzęt?
24601 wiedział, że zadał cholernie dużo pytań jak na tak krótki czas ale wolał wiedzieć na czym stoi. Dobra strategia już nie raz uratowała mu tyłek i nie zamierzał rezygnować ze swojej ostrożności, nawet jeśli musiał pracować z narwanymi osobami. Miał tylko nadzieję, że 77777 potraktuje go jak część drużyny, a nie zwykłego najemnika, którego da się wymienić. Jak na symulacjach, im więcej wiesz tym lepiej ci pójdzie.
Awatar użytkownika
Avaraad Brial
Gracz
 
Posty: 21
Rejestracja: 22 Lis 2018, o 21:51
Miejscowość: Warszawa

Re: [Taris] Wycieczka do piekła

Postprzez Mistrz Gry » 17 Sty 2019, o 23:01

Kruger spojrzał na najemnika, który wyrwał się przed szereg. Jego mina sugerowała, że jak an razie nie wiedział, co ma myśleć o dość nietypowym zachowaniu falleena. Na razie jednak postanowił nie rozmyślać nad tym dłużej.
- No proszę, proszę. Mamy tu kogoś, kto lepiej zna się na rzeczy. Patrzcie - zwrócił się do reszty - i uczcie się od niego, to może lepiej na tym wyjdziecie.
O ile słowa tego człowieka mu schlebiały, o tyle na pewno nie przysporzyły mu w grupie ani jednego sojusznika. Wizja konieczności pilnowania pleców i swojego zarobku stawała się dla Briala coraz bardziej realna. Oby nie stało się nic przykrego do czasu zejścia na powierzchnie planety. Potem będą mieć już chyba większe zmartwienia.
- Po kolei. Mamy w grupie trzech jajogłowych, którzy rozporządzają resztą techników, droidów-tragarzy i sprzętem. Chociaż jeden z nich musi żyć, chociaż z tego co wiem, jeśli sami wydobędziemy stamtąd ten sprzęt, to nikt nie będzie miał nam za złe, jak naukowcy poginą. Tylko ponoć sami, bez nich, nie damy rady. Ale jak już wspomniałem, sprzętu trochę ze sobą niosą. Podmiasto Taris jest spustoszone, żeby nie powiedzieć, leży w gruzach. Czymś te gruzy trzeba odkopać. A za medyka możesz uznać Zrodaa - wskazał na jednego z zabraków, tego niebieskiego z większą ilością rogowych wypustek na twarzy - Coś tam potrafi.
Rozejrzał się po reszcie, oczekując dalszych pytań, jednak te już nie nastąpiły. Za to pozostała część ekipy niekoniecznie przychylnie spoglądała na Briala. Emocji droida oczywiście nie dało się odczytać i może w przypadku zabraków odnosił mylne wrażenie, ale ludzie wyraźnie patrzyli na niego spode łba. Wyglądali też, jakby byli z jednej ekipy albo dogadali się całkiem niedawno, już tutaj na statku.
- Nie ma pytań, to rozejść się. Zbiórka za pięć standardowych godzin w hangarze trzecim. Zróbcie ze sobą coś pożytecznego przez ten czas. Koniec odprawy.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Taris] Wycieczka do piekła

Postprzez Avaraad Brial » 18 Sty 2019, o 18:27

Co prawda miłe słowa Krugera sprawiły Brialowi wiele radości o tyle złowrogie spojrzenia rzucane przez całą resztę przyprawiły go o ciarki. Rakghule zdecydowanie nie będą jego największym zmartwieniem. Z drugiej strony jeśli wszystko pójdzie dobrze może uda się nawiązać jakąś większą współpracę z Imperium. Powrót w regularne szeregi byłby idealny. W końcu Avaraad nie musiałby sprawdzać co chwilę czy nie ma noża wbitego w plecy.
Samego raportu wysłuchał już w ciszy, nie zadając żadnych więcej pytań. Dostał odpowiedź na wszystko co chciał wiedzieć - przynajmniej na razie. Co prawda nie spodobało mu się, że medykiem miała być jedna z osób, które patrzyły na niego jakby chciały go zabić ale cóż... bywał już w gorszych tarapatach niż członek drużyny, któremu się nie spodobał. Chociaż teraz miał podwójną motywację do tego żeby jednak nie zostać zranionym w żaden możliwy sposób. A przy tej losowej zbieraninie mętów z nie wiadomo skąd było to aż nazbyt prawdopodobne.
Przez chwilę 24601 miał ochotę pójść za resztą "drużyny" żeby jakoś załagodzić sytuację między nimi ale ostatecznie uznał, że to najpewniej pierwsza i ostatnia misja, którą wspólnie odbywają, więc nie ma sensu zawierać jakichś większych sympatii. Lepiej skupić się na tym żeby samą misję przeżyć niż to żeby zebraki rzucały w niego kwiatami, a nie kamieniami. Skierował się więc do przydzielonej dla niego kajuty w celu ponownego sprawdzenia swojego sprzętu. Dokładnie wyczyścił swoją broń, sprawdził zabezpieczenia, przejrzał wszystko kilka razy po czym mając do dyspozycji jeszcze mnóstwo czasu skierował się do docelowego miejsca spotkania.
Hangar jak to hangar. Mnóstwo sprzętu, elektroniki, maszyn i jajogłowych, którzy w pośpiechu próbowali dopiąć wszystko na ostatni guzik. Wszystko wyglądało niezwykle chaotycznie - przynajmniej dla Avaraada, który był przyzwyczajony do większego rygoru - ale w ostateczności widać było, że prace posuwają się do przodu, a to wszystko na czym mu zależało. Oby tak samo było jak już wylądują. Wszystko zawsze wygląda lepiej z pokładu dobrze strzeżonego statku. 24601 próbował wyszukać wzrokiem kogoś kto wydawał rozkazy i próbował zapanować nad całym tym rozgardiaszem. Dobrze będzie poznać drugiego "rządzącego" w ekspedycji. Plus ten ktoś na pewno będzie bardziej wylewny co do specyfikacji grupy, którą najemnicy mają ochraniać. W końcu to też ochrona tyłka tej osoby - o ile ten ktoś w ogóle tyłek posiadał.
Awatar użytkownika
Avaraad Brial
Gracz
 
Posty: 21
Rejestracja: 22 Lis 2018, o 21:51
Miejscowość: Warszawa

Re: [Taris] Wycieczka do piekła

Postprzez Mistrz Gry » 22 Sty 2019, o 07:58

Tak, jak Avaraad się spodziewał, znalezienie kogoś dyrygującego tymi wszystkimi technikami i rozbieganymi naukowcami nie było takie trudne. Osoba starszego naukowca wyraźnie wyróżniała się w tym bałaganie nie tylko posturą, ale i stoickim opanowaniem. Stał pośrodku tego wszystkiego i zdawał się obejmować całość swoją uwagą, co jakiś czas wskazując kolejne miejsce zbiórki lub sprzęt, który należy teraz załadować. Brial podszedł do niego i przyjrzał mu się z bliska. Gdy tak patrzył, wcale nie wydawał mu już się wyższy od innych ludzi. Był średniego wzrostu, ale rzeczywiście zdradzał zupełnie inna postawę, wręcz władczą, nie znoszącą sprzeciwu. Jego ruchy były też energiczne, zupełnie nie zdradzał oznak starości czy zmęczenia. Wręcz tryskał nowymi siłami.

Image

Avaraad podszedł jeszcze bliżej, by móc nawiązać jakąś rozmowę z tym, jak się zdawało, szefem wyprawy z ramienia naukowców. Czuł się przy tym człowieku trochę dziwnie, nie tak powinien zachowywać się standardowy naukowiec. No, ale może właśnie dlatego został ich kierownikiem.
- Rast Duaan. Jak mniemam, pan do mnie? - zwrócił się do niego szef ekipy, zanim Brial zdążył cokolwiek powiedzieć.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Taris] Wycieczka do piekła

Postprzez Avaraad Brial » 22 Sty 2019, o 19:25

Najemnik chwilę przyglądał się pracy starego naukowca, odrobinę podziwiając jego umiejętność zapanowania nad całym otaczającym go chaosem. Przy tak wielkiej ilości ludzi, droidów, sprzętu i miejsca łatwo było coś przeoczyć, ten jednak zdawał się mieć oko na dosłownie wszystko co się dookoła niego działo. Zdawało się to być wręcz nienaturalne. Ale to pewnie kwestia wprawy, którą naukowiec nabył przez lata swojego życia. Nie zaprzątając sobie więcej głowy najemnik odpowiedział na zadane mu pytanie.
- Avaraad Brial - odparł, również się przedstawiając. Tym razem nie salutował, w końcu kto wie jaką rangę zajmuje ten człowiek w hierarchii imperium. Wojskową pewnie żadną, więc takie kurtuazje nie były w tym momencie potrzebne. - Jeśli zarządza pan techniczną stroną ekspedycji to tak. Jestem jednym z... - Faleen zawahał się odrobinę. Przedstawianie się jako najemnik nie wróżyło najlepiej. Nikt nie ufa najemnikom. - ...jedną z osób, które mają eskortować was na powierzchni. Chciałem dowiedzieć się czegoś więcej na temat zasobności ekipy ale z tego co widzę - 24601 rozejrzał się dookoła, podziwiając ogrom tego co ma ochraniać - jest tego sporo. Ktoś z was posiada przeszkolenie wojskowe? Na dole każdy kto ma w ręku blaster i wie jak go użyć będzie na wagę złota.
Awatar użytkownika
Avaraad Brial
Gracz
 
Posty: 21
Rejestracja: 22 Lis 2018, o 21:51
Miejscowość: Warszawa

Re: [Taris] Wycieczka do piekła

Postprzez Mistrz Gry » 23 Sty 2019, o 23:10

Naukowiec westchnął, słysząc ostatnie pytanie Briala. Trochę bezradnie rozłożył ręce, jakby chciał też wskazać kręcących się wokół niego techników.
- Muszę pana niestety zmartwić - odarł, wskazując jednocześnie kolejną rzecz do załadowania swoim pomocnikom - ale niestety ci, którzy wyruszają na wyprawę, potrafią co najwyżej utrzymać karabin w rekach. Jakiekolwiek przeszkolenie przeszliśmy raczej w teorii, mimo że pracujemy dla uczelni wojskowej.
Słowa Duaana nie napawały optymizmem, ale z drugiej strony ciężko byłoby się po jajogłowych spodziewać umiejętności walki. Prawdopodobnie żaden z nich nie znalazł się raczej nigdy w środku strzelaniny, nie mówiąc już o tak niebezpiecznym miejscu jak Taris.
- Na pocieszenie jednak dodam, że będzie nas mniej, niż w tym tłumie, który tu widać. Poza mną, będzie jeszcze dwóch doktorantów: pan Dasti i pani Ket'fin. Obydwoje ode mnie z zespołu. Poza tym zabieramy sześciu tragarzy i techników, z czego dwójka jest droidami.
Naukowiec z uznaniem pokiwał głową jednej z ostatnich ekip pomocniczych, które właśnie zakończyły załadunek i odmeldowywały się zbierając przy rozmawiającej dwójce. Odprawił ich machnięciem ręki.
- Co zaś się tyczy celu wyprawy. Pozwolę sobie uchylić rąbka tajemnicy, bo wyczuwam, że chciałby pan wiedzieć, po co tyle zachodu. Tak się złożyło, że w Podmieście na Taris była tajna wojskowa placówka, w której opracowano pewne urządzenie. Musimy je odzyskać. Miło by było, gdyby ja i moi współpracownicy, wrócilibyśmy z tej niebezpiecznej wyprawi cali i zdrowi.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Taris] Wycieczka do piekła

Postprzez Avaraad Brial » 24 Sty 2019, o 18:55

Tego właśnie Avaraad obawiał się najbardziej. Ochrona cywilów w strefie walk była niezwykle uciążliwa, nawet jeśli czasami nie była zbyt wymagająca. Nigdy nie wiadomo co taki naukowiec może zrobić gdy usłyszy ryk rakghuli, a strzały z blasterów przeszyją powietrze. Może się schować, co jest najlepszą opcją ale może też zacząć uciekać, rozbijając szyk całej formacji obronnej. 24601 miał nadzieję, że teoretyczne szkolenie, które przeszli pozwoli im zachować zdrowy rozsądek i przynajmniej nie będą sami pakowali się pod celownik.
Informacja o małej grupie ucieszyła najemnika. Nareszcie jakieś dobre nowiny! Co prawda to dalej dawało siedmiu ochroniarzy do dziewięciu naukowców ale jeśli odliczyć droidy, które i tak można zastąpić, każda organiczna forma życia miała osobistego strażnika, a to pozwalało na większą kontrolę nad tym co się dzieje.
Chociaż Brial nie pytał o cel wyprawy - i szczerze nie potrzebował do życia tej informacji - to ucieszył się, że Duaan podzielił się z nim wiedzą. A więc placówka wojskowa... Przy odrobinie szczęścia będą mogli uzupełnić tam braki w amunicji, a może nawet zgarnąć coś przydatnego poza tym tajemniczym urządzeniem, o którym wszyscy tak rozprawiają. To coś musi być naprawdę cenne skoro wysłana jest cała ekspedycja. Zastanawiało go tylko dlaczego wynajmują do tego najemników, skoro siły imperium na pewno dysponowały odpowiednimi środkami żeby samemu zająć się sprawą. Najwidoczniej nie byli pierwsi, którzy mieli zejść na powierzchnię Taris.
- Jestem tu od tego żeby wszyscy wrócili cali i zdrowi - zapewnił naukowca, przyglądając się zakończonej pracy przygotowawczej. Czasu do rozpoczęcia misji nie zostało zbyt wiele i miło było zobaczyć, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Tylko gdzie jego "towarzysze"?
- W razie jakby miał pan jakieś wskazówki albo większe plany co do samej wyprawy proszę mówić, jestem tu od tego żeby wam pomóc. - Jeśli głowa technicznej części ekspedycji nie będzie miała więcej do dodania Avaraad zasalutuje mu krótko, po czym odejdzie w jakieś zaciszne miejsce hangaru, oczekując na zebranie się reszty ekipy.
Awatar użytkownika
Avaraad Brial
Gracz
 
Posty: 21
Rejestracja: 22 Lis 2018, o 21:51
Miejscowość: Warszawa

Re: [Taris] Wycieczka do piekła

Postprzez Mistrz Gry » 29 Sty 2019, o 08:30

Odprawa tuż przed startem nie trwała długo. Sam Brial nie dowiedział się tez z niej wiele nowego, była po prostu powtórzeniem najważniejszych rozkazów i wskazaniem osób, które przede wszystkim maja ochraniać. Reszta najemniczej grupy przyjęła rozkazy ze stoickim spokojem, jakby oczekując już na czas startu. Sama zbiórka była natomiast okazją, by Avaraad poznał w końcu pozostałych członków ekipy jajogłowych. Poza Duaanem było w niej siedmiu ludzi i jeden rodianin. Wśród nich od razu dało się rozpoznać doktorantów profesora, ubranych lepiej i z bardziej skupionymi minami. O ile w ocenie najemnika kobieta wyglądała raczej przeciętnie, jak na przedstawiciela ludzkiej rasy, o tyle mężczyzna - pan Dasti sprawiał wrażenie lekko nie na miejscu. Jego ubiór bardziej pasowałby na pokaz mody niż na niebezpieczna wyprawę. Był krzykliwy, kolorowy, choć skrojony tak jak pozostałe ubrania robocze ekipy. W jego wyglądzie również musiało być coś nie tak, bo wzbudził liczne śmiechu i uśmieszki politowania na twarzach ludzkiej części najemników. Sam Dasti zdawał się nie zwracać na to żadnej uwagi.
Gdy wszyscy zapakowali się do statku, Brial poczuł w końcu dreszczyk emocji. Oczekiwanie zakończyło się. Za transport służył im imperialny LAAT. Mieli więc dość miejsca, by wygodnie stanąć czy usiąść na wyznaczonym do tego miejscu, choć ilość sprzętu wniesionego przez naukowców i tak mocno doskwierała. Droga nie będzie jednak długa. Po chwili wrota hangaru stanęły otworem i statek wyleciał w kosmiczna próżnię, kierując się wprost ku Taris.

***


Byli już nad pierwszą warstwą atmosfery, tragarzom wyraźnie udzielił się już nastrój i ze zdenerwowaniem wiercili się na swoich miejscach. Kruger stał w kokpicie, obok pilotów i instruował ich o dokładnym miejscu lądowania. Członkowie ochrony interesowali się raczej swoim sprzętem lub nonszalancko pogwizdywali, czy zdawali się nawet drzemać, uwieszenie jedną ręką o belkę nad ich głową. Jedynie zabracy cały czas spoglądali w stronę Briala. Było to dość niepokojące i denerwujące, bo ze znanym dla swojej rasy bakiem okazywania emocji wciąż przyglądali się falleeńskiemu koledze. Gdy już Avaraad miał się do nich odezwać, jeden z nich go uprzedził.
- Ej ty, mam nieodparte wrażenie, że kiedyś cię widziałem. Co żeś wcześniej robił?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Taris] Wycieczka do piekła

Postprzez Avaraad Brial » 29 Sty 2019, o 19:29

Brial wcale nie spodziewał się usłyszeć nowych wiadomości na odprawie. Jak zwykle było to raczej sprawdzenie czy wszyscy zainteresowani dotarli i czy są przygotowani. Wprowadzenie mieli zrobione wcześniej więc nie było sensu powtarzać wszystkiego ponownie. I dobrze, już dostatecznie długo trwało to przygotowanie. Co prawda najemnika bolał fakt krzykliwego ubioru jednego z naukowców ale nie był w pozycji zwrócić na to uwagę. Ten pajac będzie przyciągał wrogów lepiej niż wielki podświetlany napis "tu jesteśmy". 24601 miał tylko nadzieję, że nie będzie musiał pilnować jego pleców w czasie ekspedycji. Albo że jego plecom nic nie stanie się przez ten wielki, kolorowy punkt w szarości ruin Taris.
Dobrze znowu było znaleźć się na pokładzie imperialnego transportowca. Może nie był zbyt wytrzymały, a strzał z cięższego działka potrafił wybić połowę znajdujących się w środku osób ale mała była szansa żeby rakghule miały na stanie wyrzutnię rakiet. Sama świadomość tego, że Brial ponownie może poczuć się jak za starych dobrych czasów przysparzał mu wiele radości. Prawie jak na Geonosis! Tylko towarzystwo nieco mniej przyjazne. Klony jednak nie były takie złe, nawet jeśli czasami ciężko było odróżnić który to który.
24601 podniósł wzrok znad swojego karabinu, który ostatni raz sprawdzał kiedy jeden z zebraków się do niego odezwał. Kojarzył go? Nic dziwnego, pancerz Avaraada był raczej rozpoznawalny, zwłaszcza, że praktycznie z niego nie wychodził. Chwilę zastanawiał się co odpowiedzieć - w końcu w czasie wojny zdarzało mu się polować na jemu podobnych. W końcu jednak uznał, że nie ma co robić sobie wrogów wśród osób, które być może uratują mu życie.
- Byłem żołnierzem Imperium. Starego i nowego - powiedział tylko krótko, wracając do sprawdzania stanu blastera. - Po wojnach trochę polowałem - dodał, nie wdając się w szczegóły, że obiektami jego łowów byli użytkownicy mocy. 24601 odbezpieczył karabin, kiwając z aprobatą głową. Wszystko było sprawne. - Od jakiegoś czasu pracuję jako najemnik. Może widziałeś mnie na jednym ze zleceń, kto wie. - powiedział, wzruszając ramionami, próbując sobie przypomnieć czy gdzieś już nie widział tej zebrackiej mordy.
Awatar użytkownika
Avaraad Brial
Gracz
 
Posty: 21
Rejestracja: 22 Lis 2018, o 21:51
Miejscowość: Warszawa

Re: [Taris] Wycieczka do piekła

Postprzez Mistrz Gry » 31 Sty 2019, o 08:33

Zabrak nic nie odpowiedział na słowa Briala. Patrzył się jeszcze przez chwilę, po czym odwrócił do swojego kolegi i rzucił coś w ich zabrackim języku. Ciężko było wyczytać jakiekolwiek emocje z jego twarzy i domyśleć się, co znaczy ta reakcja. Czy rzeczywiście kojarzył skądś Avaraada, czy było to tylko mylne wrażenie? Sam zabrak z twarzy podobny był do nikogo, nie przypominał żadnego, jakiego Brial kiedykolwiek spotkał.
- Dobra ludzie... i nieludzie. I droidy... - szybko poprawił się Kruger, który stanął w drzwiach przedziału - Schodzimy w miasto, pełna gotowość!

***


Najpierw przelecieli przez poziomy Górnego Taris. Falleen bywał już na tej planecie w czasach, gdy wyglądała na przynajmniej w części odbudowaną po katastrofach z dawnych czasów. Teraz jednak miasto znowu było było w ruinie. Nawrt w tej najbogatszej jego części widać było ślady walk, śmierci i zniszczenia. Niektóre z najwyższych budynków wciąż były w całości, jednak większość świeciła w promieniach gwiazdy układu dziurami. Po wybuchach, czy wyszarpanych siłą. Place, chodniki i lądowiska pełne były krwawych, rdzawych śladów i objedzonych do goła kości. W niektórych miejscach widzieli też wbite w budynki lub podłoże najróżniejszej wielkości statki, które z marnym skutkiem próbowały przedostać się przez imperialną blokadę planety. Część spadła też pewnie w pierwszych chwilach tragicznej w skutkach zarazy, podczas pierwszej masakry ludności przez bestie.
Gdy zlecieli niżej, do Dolnego Taris, było tylko gorzej. Niższe poziomy planety - miasta wyglądały jak obraz po masowym ludobójstwie. To, co widzieli na górnym poziomie, jeszcze się nasiliło. Wiele budynków było uszkodzonych, widać było ślady rozpaczliwej walki, wygasłych już dawno pogorzelisk. Na ulicach leżały pozostałości wszystkiego, co tylko rakghule mogły zjeść. Niektórzy z tragarzy celowo odwracali wzrok od takich widoków, jednak sam profesor zdawał się być tym obrazem miasta zaciekawiony. Nie wykazywał jakichś nerwów czy strachu na widok miejsca, do którego się udawali. Stan miasta go nie przerażał.
I na tym poziomie nie pozostali długo. Polecieli jeszcze niżej, w końcu docierając do najniższych pięter Podmiasta. Z tego miejsca wiele już nie zostało. Oczywiście olbrzymie słupy podtrzymujące wyższe piętra stały niewzruszone, ale niemal każdy mniejszy budynek był zniszczony lub częściowo zawalony. Lecąc nad rumowiskami gdzieniegdzie dostrzegli już ruch, prawdopodobnie tych bestii, które zwabione hałasem silników wdrapały się gdzieś wyżej, by się temu przyjrzeć. Co gorsza, wszystko zdawało się jeszcze bardziej niepokojące przez panujący wszędzie półmrok, bo naprawdę nieliczne źródła oświetlenia wciąż działały. Avaraad nie wiedział, czy cały teren najniższej części planety tak wyglądał, czy znajdowali się akurat w szczególnie zniszczonym fragmencie miasta. Nie trzeba było mieć wojskowego doświadczenia, by stwierdzić, że cały obraz sytuacji, który mógł z trudem dostrzec w ciemnościach, nie sprzyjał ich zadaniu i co krok groziła im zasadzka ze strony rakghuli. I te opowieści żołnierzy o tym, że te bestie potrafią jeszcze sprytnie planować...
Ich transporter w końcu zniżył lot i osadził podwozie na dachu jednego z nielicznych ocalałych w całości budynków. Miejsce, posiadające ledwo dwie kondygnacje, mogło być jakąś siedzibą lokalnych sił porządkowych, przy nim znajdowała się bowiem zniszczona turbowinda na wyższe poziomy. Oprócz tego mieli przed sobą zasypany gruzem, metalem, śmieciami i... kośćmi plac. Odgłos otwieranej klapy oznajmił, ze czas na wymarsz i zabezpieczenie terenu.
- Do roboty - Kruger wskazał na ich zespół - trójkami idziecie zabezpieczyć dach, a potem niższe piętra budynku. Wcześniejsza grupa przygotowała nam bunkier na pierwszym piętrze. 24601, idziesz razem z zabrakami. Droid i wy dwaj - wskazał na dwójkę z ludzi - zostajecie ze mną na dachu.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Taris] Wycieczka do piekła

Postprzez Avaraad Brial » 31 Sty 2019, o 19:08

Briala nie obeszła reakcja zebraków. Już zdążył przygotować się psychicznie do tego, że będzie musiał uważać na swoje plecy, a w tym momencie niewiele więcej mógł zrobić. Rozpoczęcie jakiejkolwiek dyskusji zaraz przed lądowaniem mogło tylko pogorszyć jego sytuację, a na to nie mógł sobie pozwolić. Zamiast tego skoncentrował się na widokiem rozciągającym się pod nimi. Ruiny planety nie zachęcały do zejścia jeszcze niżej ale cóż... za taką ilość kredytów mógłby zrobić sobie wycieczkę nawet i do piekła. 24601 analizował wszystko co potrafił tylko dostrzec. Wyrwy w budynkach idealnie nadawały się na stanowiska dla snajperów, a gruzowiska mogłyby robić za prowizoryczne barykady. Jeśli udałoby im się przeskakiwać od jednych obwarowań do drugich może nawet daliby radę utrzymać naukowców przy życiu. A przynajmniej część z nich.
Hordy rakghuli, przyciągnięte przez ryk silnika, napawały małym optymizmem. Co prawda wciąż musiały podejść żeby zrobić jakąkolwiek szkodę ale przy takich ilościach będą szybciej pojawiały się niż znikały. Przynajmniej na początku. Kiedy - czy raczej jeśli - uda im się oddalić od transportowca może będzie szansa na chwilowe skrycie się przed hordą. Ciche wybijanie pojedynczych osobników napotkanych na drodze wydawało się być dużo lepsze niż otwarta batalia. Ale kto wie, może nie będzie innego wyjścia.
A po tym jak Kruger oświadczył, że 24601 ma być w jednej grupie z zebrakami, Falleen już wiedział, że cała sprawa skończy się masakrą. Nie był to jednak ani czas ani tym bardziej miejsce na dyskusje. Rzucił tylko krótkie "tak, sir" po czym podniósł karabin, kierując go zawsze tam dokąd zamierzał iść i wyszedł na dach. Starał się zabezpieczać wzrokiem miejsca, do których zebraki odwróceni byli plecami, może odrobinę naiwnie sądząc, że przynajmniej na początku misji nie wbiją mu noża kiedy nie patrzy. Gdyby jakikolwiek rakghul lub inna wrogo nastawiona istota pojawiła się w zasięgu wzroku nie omieszka posłać w jej stronę strzału, tak by zabić. Rakghule były raczej mało przydatne jako jeńcy, a nie wierzył żeby cokolwiek innego było w stanie przeżyć w takich warunkach. Kierował się w stronę zejścia na niższe poziomy budynku. Jeśli dojdą do przygotowanego wcześniej bunkra tam będą mogli się bronić. Na otwartej przestrzeni nie mieli szans.
Awatar użytkownika
Avaraad Brial
Gracz
 
Posty: 21
Rejestracja: 22 Lis 2018, o 21:51
Miejscowość: Warszawa

Re: [Taris] Wycieczka do piekła

Postprzez Mistrz Gry » 5 Lut 2019, o 08:23

Wyskoczyli niemal od razu w półmrok Podmiasta.Pierwsza trójka ludzi ruszyła w lewo, Kruger z pozostałymi w prawo, a Brial z zabrakami ruszyli w stronę panelu windy. Trap z animi podniósł się, by chronić naukowców przed niespodziewanym atakiem. Jedynym ich źródłem światła były lampy pojazdu i latarki przy ich broniach. Co rusz słupy jaśniejszego terenu odkrywały przed nimi pozostałości po kilkumiesięcznym żerowaniu rakghuli oraz liczne ślady walk, jakie toczyły się, gdy wybuchła zaraza. Plac wokół zdawał się być całkiem nieruchomy, ale najemnik wiedział, że odgłos silników transportowca nie tylko zwabił w okolice potwory, ale i przytłumił ich odczuwanie odgłosów, mącąc wszechobecną ciszę.
Z łatwością dotarli do windy. Kątem oka dostrzegł, że pozostałe grupy rozstawiają się najpierw na dachu, a potem trójka ludzi robi kółko i idzie w ich stronę. Oni sami zaś po wstępnych oględzinach musieli porzucić pomysł zjechania w dół windą.
- Trwale unieruchomiona, pozbawiona zasilania - stwierdził jeden z zabraków, który klęknął przy odsłoniętym panelu energetycznym - Widzicie? Ktoś nawet próbował coś z tym zrobić, ale albo go zjadło, albo dał sobie spokój.
Nie mieli więc wyboru i zeszli techniczną klatką schodową tuż za kopułą windy. Schody były szerokie, ale stosunkowo strome, a w środku panowały już zupełne ciemności. Jak na razie jednak teren był bezpieczny. Poza starymi śladami walki, nie było widać, by cokolwiek działo się tutaj w ostatnim czasie. Ściany budynku były brudne, zarysowane, a na podłodze walały się różne rupiecie. Dało się jednak zauważyć, że wszystkie większe śmieci i kawałki gruzu i metalu zostały zgarnięte na bok. Powoli przemieszczali się korytarzami na pierwszym piętrze, zabezpieczając pomieszczenie za pomieszczeniem. Zabracy, wbrew obawom Avaraada, nie zostawili jego pleców odsłoniętych, i kryli inne kierunki, podczas gdy on otwierał kolejne pomieszczenia. W końcu, idąc szerszym korytarzem po dywanie, który kiedyś mógł mieć łady niebieski kolor, dotarli do miejsca, które było chyba biurem przeznaczonym dla lokalnego zarządcy sektora. Albo kogoś, kto wydawał zezwolenia na podróż biedaków windą na wyższe piętra.
Weszli do środka. Biuro składało się z trzech pomieszczeń. Główne, wejściowe, przerobione było na punkt obronny z trzema miejscami do zajęcia pozycji strzeleckiej wprost na drzwi. Brial zauważył też, ze same drzwi były raczej wrotami przeciwpancernymi. Ktoś chyba zainstalował je tu w obawie przed wybuchem zamieszek w Podmieście. Kiedy tu przyszli, były jednak otwarte. W pomieszczeniu po lewej biurka ustawiono pod ścianami, a przestrzeń wykorzystano jako magazyn, ze skrzyniami prowiantu i amunicji. Było też trochę różnego rodzaju sprzętu do komunikacji, czy napraw. W rogu stał też podłączony pod najbliższy panel generator prądu i ogniwa paliwowe do niego. Trzeci pokój wyraźnie służył jako sypialnia. Rozłożone na dywanie maty były jednak puste. To pomieszczenie musiało być biurem samego zarządcy, ale usunięto z niego wszystkie meble poza szafką z alkoholem i obrazem imperatora Daali. Rakghuli nigdzie nie było.
- Czysto - jeden z zabraków zameldował się Krugerowi.
- U nas też - nadeszła odpowiedź od dowódcy.
- A u nas, kurwa, nie. Jesteśmy na parterze. Od strony placu widziałem jakiś ruch. Coś do nas przylazło.
- Zachować ciszę i zająć pozycje. 24601 idziesz im pomóc. Ehart, Droma, zostajecie na piętrze i pilnujecie zejścia - tym sposobem Brial poznał imiona lub też ksywy zabraków.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Taris] Wycieczka do piekła

Postprzez Avaraad Brial » 5 Lut 2019, o 20:18

Dźwięki silnika tłumiły okoliczne odgłosy zbliżających się rakghuli, jednak 24601 wiedział, że tam są. Napięty do granic możliwości starał się zachowywać jak najciszej w czasie rekonesansu, chociaż wiedział, że dla mieszkających tutaj stworów nie będzie to miało znaczenia. Te bestie bez problemu potrafiłyby go namierzyć i rozszarpać jeśli tylko miałyby na to ochotę. Całe szczęście poprzedni oddział musiał napsuć im sporo krwi skoro jeszcze nie przypuściły ataku.
- Do naprawienia na przyszłość? - zapytał zebraka, który klęczał przy panelu windy, samemu cały czas przepatrując otoczenie. Dobrze by było mieć szybki dostęp do ewakuacji, zwłaszcza dla techników. Tłoczenie się na schodach nigdy nie było dobrym pomysłem, zwłaszcza w obecności cywili. Niestety, to była w tym momencie ich jedyna droga. Po wstępnych oględzinach Brial uzmysłowił sobie, że ucieczka schodami równała się samobójstwem całej kompanii. Po takiej stromiźnie ciężko było poruszać się nawet bez hordy rakghuli na plecach. Dziwnym trafem wciąż nienapotkanych, co coraz bardziej niepokoiło najemnika. Do tej pory powinny chociaż pojawić się na horyzoncie. Dlaczego nie panoszą się po budynku? Albo chociaż nie przylazły sprawdzić całego tego zamieszania? Coś tu było ewidentnie nie tak. 24601 poprawił ułożenie karabinu w rękach i zaczął zabezpieczać kolejne pokoje.
Tutaj również czekała go niespodzianka. Czy szczęśliwa - to się miało dopiero okazać. Wszystko było czyste. Żadnych ciał, żadnych rakghuli. Widocznie cały poprzedni oddział wyszedł, nie zostawiając nikogo aby pilnował przyczółka. Albo zostali wyciągnięci na zewnątrz, co było tą gorszą perspektywą. Tak czy inaczej w końcu dotarli do wcześniej zapowiedzianego bunkra i tutaj 24601 musiał przyznać, że pozytywnie się zaskoczył. Pancerne drzwi, miejsca dla strzelców, mnóstwo sprzętu i miejsce do spania? Ich baza wypadowa zapowiadała się zdecydowanie lepiej niż to mógł sobie wyobrazić. Nawet barek z alkoholem jest. Będzie można ucztować po zakończonej misji. I dobrze, przyda się odrobina odpoczynku dla tych niewielu szczęśliwców, którzy przeżyją. O ile przeżyją.
Ale wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć. Rakghule w końcu przypomniały sobie, że świeże mięso samo się nie upoluje. Cholerne bestie.
- Już idę - rzucił krótko przez radio, po czym odwrócił się do zebraków. - Sprawdźcie czy dacie radę przywrócić zasilanie. Przydałoby się trochę światła. - powiedział, po czym podniósł do oczu karabin i zaczął czym prędzej iść na parter, cały czas pilnując każdego zakątka, w którym cokolwiek mogło się kryć. Głupio byłoby zginąć od pojedynczego rakghula skrytego w mroku kiedy cała chmara zmierza w ich kierunku.
Po dotarciu na miejsce czym prędzej starał się rozeznać w sytuacji. Ilu było nadciągających wrogów, czy było gdzieś w miarę porządne miejsce gdzie mógłby się ulokować i czy miał wolne pole do strzału - jeśli tak to oczywiście rozpocznie ostrzał. Rakghul na odległość nie stanowił absolutnie żadnego zagrożenia. Dopiero kiedy podejdzie zaczyna się robić źle, a on nie zamierzał dopuszczać do siebie żadnego z tych skuriweli.
Awatar użytkownika
Avaraad Brial
Gracz
 
Posty: 21
Rejestracja: 22 Lis 2018, o 21:51
Miejscowość: Warszawa

Re: [Taris] Wycieczka do piekła

Postprzez Mistrz Gry » 8 Lut 2019, o 21:41

Zszedł głównymi schodami budynku w dół, na parter. Znalazł się w holu, gdzie pełno było pozostałości po stoiskach, które niegdyś musiały obsługiwać setki interesantów. Prostokątne pomieszczenie zawalone było sporą ilością rupieci, gruzu, ale też poprzewracanych biurek i krzeseł, za którymi niegdyś musieli pracować urzędnicy. Wśród tego Brial dostrzegł liczne datapady, karty pamięci i inne tego typu nośniki pamięci. Zapewne zawierały dane bądź dokumenty dotyczące dżentelistot, które nigdy już nie ujrzą światła dziennego i których właściciele już dawno zostali skonsumowani lub, co gorsza, sami przemienili się w bezrozumne bestie.
Boczne przejścia pomieszczenia były zablokowane gruzem bądź meblami, jednak mniej więcej w połowie korytarza ktoś też urządził barykadę, za którą obecnie krył się oddział ludzkich najemników. Trójka mężczyzn przykucnęła za prowizorycznymi osłonami, wpatrując się w dziurę po wyrwanych drzwiach wejściowych do budynku i w wybite okna. Avaraad szybko dołączył do nich.
Jeden z ludzi gestem wskazał mu kierunek na wprost placu na zewnątrz i wyciągnął w górę dwa palce. Potem wrócił do obserwacji. Siedzieli tak w ciszy i skupieniu dobrych parę chwil. 24601 wpatrywał się intensywnie w półmrok, ale musiał przyznać, że skutecznie maskował on wszelki ruch na zewnątrz, a latarki przy broni mało oświetlały, skierowane na otwartą przestrzeń. Chyba raz zdawało mu się, że widział jakiś ruch, nawet całkiem niedaleko wejścia, ale potem ponownie nastawał bezruch. Jeden z ludzi w końcu nie wytrzymał.
- A kurwa, nic nie widzę, dość tego - i wyrzucił odpaloną flarę w kierunku wejścia do budynku.
Gdy rzucający czerwony blask flara dotknęła chodnika, wtedy je zobaczył. Tłoczące się po drugiej stronie ulicy stado bestii. Głodne i dzikie, skradały się w ich stronę. Gdy światło z rzuconej flary zapłonęło. Ledwie ułamek sekundy potem rzuciły się ze mrożącym krew w żyłach skowytem w ich kierunku. Gnały co sił, by zakończyć ich życia i na ich trupach urządzić sobie z dawna zapomnianą ucztę.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Taris] Wycieczka do piekła

Postprzez Avaraad Brial » 9 Lut 2019, o 15:05

Co jest najgorsze w walce? Nieustanna wizja nadchodzącej śmierci? Krzyki bólu towarzyszy, których miało się bronić? Cielesne rany zadane przez fale nacierających przeciwników?
Gówno prawda.
Zapytajcie jakiegokolwiek najemnika czy żołnierza czego najbardziej nie cierpi, a większość odpowie wam, że oczekiwania. Tych kilku niecierpliwych sekund zaraz przed rzezią. Ile będą trwały? Pół minuty? Minutę? A może wróg już atakuje ale ty jeszcze tego nie wiesz. Ta cholerna niepewność potrafi wykończyć każdego, nieważne jak doświadczony by był. Przydałby się w tej sytuacji droid. Te cholerstwa potrafiły wyczekiwać godzinami na atak i zawsze, w każdym momencie, były na niego przygotowane. 24601 przypomniał sobie czasy wojny z separatystami. Dokładne planowanie, podstępy, zakradanie się, a te cholerne blaszaki i tak zawsze były przygotowane. Nigdy nie odpoczywały, nigdy nie odczuwały zmęczenia... a jak urwiesz takiemu rękę to nic sobie z tego nie zrobi. Dobrze, że tym razem będzie strzelał do czegoś żywego. Tylko gdzie one są?
Jakby czytając mu w myślach jeden z ludzi wyrzucił flarę. Z jednej strony dobry pomysł ale nie musiał przy tym tak wrzeszczeć. Tylko zdradził ich pozycję. Sekundy zmieniły się w głowie Briala w minuty, kiedy patrzył na lecącą w powietrzu flarę. W duchu miał nadzieję, że rozświetli ona jedynie pustą przestrzeń chociaż dobrze wiedział, że rzeczywistość malowała się zupełnie inaczej.
- Kurwa - mruknął pod nosem kiedy zobaczył jak wiele rakghuli do nich przylazło. Palec leżący na spuście ciążył mu coraz bardziej, jednak 24601 nie oddawał jeszcze strzału. Drzwi i okna były dobrym miejscem żeby je zatrzymać, chociaż przydałoby się nieco zmniejszyć możliwości dostania się do środka. Brial odetchnął głęboko, celując w pierwszego z nadbiegających stworów, które chciały przekroczyć próg drzwi. I gdy ten był metr-dwa od wejścia, najemnik wystrzelił. Przy odrobinie szczęścia pęd bestii będzie wystarczający, żeby przeturlała się prosto w przejście, tarasując je swoim cielskiem. Niewielka przeszkoda ale zawsze lepsze to niż nic.
Później nie było już miejsca na taktykę. Strzały z blasterów posypały się jak lawina w stronę nadciągających rakghuli. 24601 celował w te, które były najbliżej, starając się nie dopuścić ich do siebie i swoich towarzyszy.

Wylosowałem 5. +2 za najemników to 7. Zaczyna się dobrze.
Awatar użytkownika
Avaraad Brial
Gracz
 
Posty: 21
Rejestracja: 22 Lis 2018, o 21:51
Miejscowość: Warszawa

Re: [Taris] Wycieczka do piekła

Postprzez Mistrz Gry » 11 Lut 2019, o 23:48

Pierwsza fala rakghuli padła na ziemię pod naporem siły ich salwy. Bezrozumne bestie pędzące na wprost ich pozycji musiały poddać się sile ognia, jaką dysponowali najemnicy. Brial nie omieszkał zauważyć, że jego ludzcy towarzysze wykazują się spora celnością, równie dobrze jak on trafiając w witalne punkty na ciele stworów.
Plan Avaraada się powiódł. Pierwszy rakghul zatarasował częściowo główne wejście, przez co reszta musiała go omijać, a padając tworzyła coraz większa zaporę. To pozwoliło mu też przyjrzeć się im. W świetle ich latarek i czerwonej poświaty racy, Brial widział, jak różne kształty mają pędzące na nich bestie. Spora część była wielkości człowieka, może odrobinę bardziej przysadziste i napakowane mięśniami, ale niektóre wyglądały jak miniaturowe pojazdy pancerne i tylko celne strzały w głowę były w stanie je zatrzymać. Wyraźnie tez posiadały cechy innych istot, jak cztery ręce besalisków czy resztki łuski jak u trandoshan.
To jednak wszystko, co zauważył. Na więcej nie miał czasu. Bestie, nie mogąc już swobodnie przejść przez główne drzwi, jako swoje kierunki obrały wszelkie inne otwory w budynku. Avaraad widział, jak część z nich obiega jego pozycję z prawej, kierując się w stronę najbliższych mu okien.
- Zachodzą nas od boków! - jakby na potwierdzenie jego obserwacji jeden z ludzi ostrzegł pozostałych.
- Kilka też wspina się po ścianach!

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Taris] Wycieczka do piekła

Postprzez Avaraad Brial » 12 Lut 2019, o 19:02

Ile tego cholerstwa się tutaj zwaliło?
Nieprzerwany ostrzał z kilku blasterów skutecznie uniemożliwiał bestiom przedarcie się do ich pozycji, przynajmniej frontalnie. Zabarykadowanie wejścia okazało się być dobrym pomysłem - przynajmniej początkowo. Kiedy opór ze strony drzwi nieco zelżał Brial miał nadzieję, że rakghule odpuściły. Te jednak okazały się być dużo bardziej uparte niż sądził. I dużo inteligentniejsze, na jego nieszczęście. Odpieranie ataku z jednej strony było uciążliwe, co dopiero mówić o byciu okrążonym.
- Mam co do tego złe przeczucia - mruknął, kątem oka widząc cienie za oknami, które coraz bardziej zbliżały się do ich pozycji. Skrobanie pazurów o ściany też nie wróżyło niczego dobrego. Jeśli te cholery dadzą radę dostać się na wyższe piętra niedługo nie będzie strony, z której by nie nadchodziły.
- Tu Brial - powiedział do swojego komunikatora, kontaktując się z pozostałymi członkami ekspedycji. - Wchodzą po ścianach, zaraz będą na wyższych piętrach. Ostrzelajcie je z dachu! - powiedział, mając nadzieję, że grupa Krugera wciąż znajduje się na szczycie budynku i będzie w stanie ich wesprzeć. Nie wdawał się w szczegółowy opis sytuacji, gdyż zbyt miał zbyt wiele rakghuli na głowie. Niestety, dosłownie.
- Zajmijcie się oknami, będę osłaniał front! - krzyknął do swoich towarzyszy, koncentrując ogień na drzwiach wejściowych i wszystkiemu co będzie próbowało przyleźć do nich od tamtej strony.
Awatar użytkownika
Avaraad Brial
Gracz
 
Posty: 21
Rejestracja: 22 Lis 2018, o 21:51
Miejscowość: Warszawa

Re: [Taris] Wycieczka do piekła

Postprzez Mistrz Gry » 17 Lut 2019, o 18:46

Brial strzelał do każdego celu, który pojawił się w jego zasięgu i polu widzenia. W nikłym świetle nie widzieli aż tak dużo, ale nie miało to większego znaczenia, bo stworów było na tyle dużo i były na tyle duże, ze zawsze któryś znalazł się pod czyimś celownikiem. Kiedy on koncentrował się na oknach, ktoś inny pilnował drzwi. Gdy on wracał do drzwi, ktoś inny pilnował jego boku. Przynajmniej w tym momencie jego obawy jeśli chodzi o współpracę z resztą najemników okazały się niesłuszne. W chwili niebezpieczeństwa nikt nie kalkulował zysków i podziału łupów, tylko starał się przeżyć to wszystko.
- Zrozumiałem - komunikat Krugera był krótki, ale jasny.
I na pewno pomocny. Już po chwili dostrzegł, jak strzały z góry spadają na karki i plecy stworów, znacznie ułatwiając im obronę. Laserowe bolty padały na pędzącą hordę ze wszystkich stron. Ich taktyka zdawała się przynosić skutek. Same rakghule zdawały się też powoli zdawać sobie sprawę ze swojej sytuacji. Ich prymitywne, zwierzęce mózgi powoli poddawały się strachowi spowodowanemu przez śmierć bestii wokół nich.
- Chyba odpuszczają - krzyknął jeden z jego ludzkich towarzyszy strzelając tuż nad jego głową, by strącić rakghula próbującego przedostać się przez okno.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Taris] Wycieczka do piekła

Postprzez Avaraad Brial » 18 Lut 2019, o 19:12

Wszystko szło gładko, prosto i wręcz przyjemnie. Kolejne bestie padały pod naporem wystrzałów z ich blasterów i żaden nie mógł choćby śnić o podejściu na zasięg walki wręcz. Dodatkowe wsparcie ze strony Krugera i jego drużyny z dachu budynku tylko ułatwiało zadanie. Rakghule wciąż jednak nie odpuszczały. Głupie bydlaki, nie wiedzą kiedy spasować.
- Nie bądź taki pewny! - odkrzyknął Brial, strzelając w nadciągającego potwora. Ile już ich zabili? Dwadzieścia? Więcej? Cholera, przy takim naporze ciężko było nadążyć z liczeniem, zwłaszcza, że najemnik nie wiedział ilu przeciwników padło na zewnątrz. A jednak jak na złość rakghule nie chciały przestać przychodzić. Jak tak dalej pójdzie to wybiją całą populację Taris.
Raczej nie ale wizja była całkiem przyjemna.
- Ile tam tego jeszcze biega? - rzuciła pytaniem w stronę komunikatora, mając nadzieję, że Kruger z dachu będzie miał lepszy wgląd na to co się działo. Jak tak dalej pójdzie będą musieli się wycofać. Nikt nie byłby w stanie odpierać takiego ataku zbyt długo. I właśnie w tym momencie 24601 usłyszał wśród warknięć, krzyków i wystrzałów cichutkie klik.
- No nie... - mruknął do siebie kiedy uzmysłowił sobie, że nieco staromodny blaster E-11 natrafił na problem. A mianowicie całkowicie się zaciął. Drobna usterka do naprawienia w kilka minut. Niestety Brial nie miał aż tylu. W ogniu walki nie było niestety czasu na choćby próby naprawienia go. Nie kiedy Avaraad chciał zachować głowę na karku. Dosłownie. Zamiast tego wyciągnął zza pazuchy swój DL-44 i posłał kilka strzałów w stronę nadbiegających rakhguli. Odrobinę mniejszy zasięg rażenia całe szczęście nie stanowił problemu w środku budynku ale 24601 i tak poczuł krople zimnego potu spływające mu po karku.
Awatar użytkownika
Avaraad Brial
Gracz
 
Posty: 21
Rejestracja: 22 Lis 2018, o 21:51
Miejscowość: Warszawa

Następna

Wróć do Archiwum

cron