- Zbroja mandalorianina co? Ciekawe co go tutaj zagnało i kto go zabił. Cóż, teraz to już nieważne a twoja zdobycz. - odpowiedziała chowając maskę do plecaka. Na twoje pytania nie odpowiedziała a zamiast tego ruszyła do wyjścia. Ukryte przejście zamknęła za sobą tak, że znów wyglądało jak zwykła ściana. - Mam wszystko po co tutaj przybyłam, pora lecieć dalej.
Ruszyłyście w drogę powrotną, generator padł ostatecznie i wokół znów zapadły ciemności rozświetlane tylko przez wasze latarki. Dotarcie do windy nie trwało długo, choć już wspinaczka na górę - zwłaszcza dla ciebie obciążonej zbroją - była dłuższa i męcząca. Z niejaką ulgą zatem powitałyście zmianę powietrza na świeże oraz oślepiające światło pustynne.
- No proszę, jednak wróciły. Opłacało się śledzić statek i poczekać, zamiast błądzić po podziemiach. - usłyszałyście głos gdy wyszłyście na zewnątrz. Teraz dopiero dostrzegłyście że przy statku stoi dwóch osobników, a kolejnych dwóch jest bliżej was trzymając na kolanach twi'lenkę.
Przewodzący nimi mężczyzna trzymał broń wycelowaną w plecy dziewczyny a jego trandoshanski towarzysz mierzył w waszą stronę z karabinu.
- No to jak będzie? Grzecznie oddacie co zabrałyście z podziemi czy załatwimy to w boleśniejszy sposób?