przez Trouble » 27 Mar 2019, o 23:53
Trouble była... podekscytowana powrotem na Tatooine? Cóż, trudno było powiedzieć, ale z pewnością było to słowa, które dość dobrze oddawało uczucia targające jej wnętrze. Piaszczyste zadupie, miejsce szemranych interesów, pełne bandytów i huttyjskich wpływów - dom. Tak przynajmniej myślała o tym miejscu, gdy po wyjściu z nadprzestrzeni znaleźli się na orbicie planety i zmierzali w jej kierunku płynnym, jednostajnym ruchem. Gorące słońce, palący, szorstki piach i liczne niebezpieczeństwa, tak dziewczyna zapamiętała to miejsce. Teraz też zdała sobie sprawę, że jeśli przyjdzie jej działać w słońcu, to jest niezwykle chujowo wyposażono. Będzie musiała sobie kupić jakąś czapkę z daszkiem, google ochronne i jakieś jasne, przewiewne ubranie bo inaczej się tak ugotuje... Ale to był DOM.
- Pięknie tu, nie? Tak jakby nic się nie zmieniło... - Mruknęła z pewnym sentymentem do Jawy. Nie wiedziała co on myślał o tym miejscu. Może nie lubił Tatooine? Ale to też był i jego dom.
Najpierw zdecydowali się dostarczyć chemikalia. W końcu to miało być proste zadanie, a dopiero potem zająć się sprawą swych towarzyszy podróży. Trouble wdzięcznie posadziła Złomka na piachu, który począł się nieco obsuwać i pochłaniać ciężki okręt, ale w końcu uzyskali jako taką stabilność i nie powinno dojść do katastrofy pod tytułem - statek się nam wywrócił. Dziewczyna miała jednak ważniejsze sprawy na głowie w tym momencie... RODIANIE. Trouble aż syknęła ze złością na ich widok, zwłaszcza, że szli uzbrojeni w jej kierunku. Szuje jebane. Nie lubiła tych zielonoskórych gadów... Albo płazów. Nie wiadomo czym byli, ale ich nie lubiła. Dziewczyna odruchowo położyła rękę na spluwie i spoglądała jak podchodzą. No dobra... Skoro ich tu wysłano z partią chemikaliów, to nic złego się nie mogło stać. Chyba. Ale Rodianom nie można było ufać, także lepiej zachować ostrożność. Trouble ruszyła na tył statku, otworzyła klapy i wychyliła ostrożnie głowę... Łooo! Ale zawiało piachem i gorącem! Dawno tego nie czuła! Dom... Gorąc, piach i gangsterzy. Znaczy - Rodianie.
- Co się skradacie jak szczur do sera!? Nie podobają mi się wasze spluwy, a zdaje mi się, że mój okręt ma większą siłę ognia od paru blasterów... Proszę więc mnie nie denerwować! Mam tu dostawę na rzeczone koordynaty. Załatwmy to więc szybko, sprawnie i bez obijania sobie mord!