Dziewczyna szczęśliwie zdołała powrócić na statek nim złapała ją nocka na ulicach Mos Espy, kłopoty lub jedno i drugie. Prawdziwy uśmiech losu. Na samym frachtowcu też nie czekały ją żadne niespodzianki. Ot, popiskiwania jej astromecha, który powiadomił ją, że i tu nie działo się nic wartego odnotowania. Intrygujące. Po ostatnich tygodniach Trouble miała jako taką pewność, że noc obejdzie się bez wrażeń. Bez napaści, bez strachu, że osoba w sąsiednim pokoju może ją udusić nawet z niego nie wychodząc czy ataku zorganizowanej grupy przestępczej. Sathine walnęła się więc do łóżka w swej kajucie, gdzie miał czekać ją jednak... niespokojny sen.
Ostatnie tygodnie obfitowały w liczne wrażenia, często ekscytujące, ale i mało przyjemne i przez to dziewczyna nie poukładała ich sobie do końca w głowie. Teraz, kiedy mogła wreszcie wypocząć, podświadomość podsyłała jej dosłownie wszystko, co doprowadziło ją do tego miejsca. Nar Shaddaa i oddział komandosów, który wzięła na pakę, późniejsze porwanie naukowca, pościg i kradzież jakiegoś korporacyjnego towaru. To wszystko było pikuś. Ale późniejsze wydarzenia ze stacją i... Nal Hutta, Tatooine, Pas Asteroid...
* * *
Sathine wstała gwałtownie ze swojego łóżka i rozejrzała się spanikowana. Spodziewała się, że ktoś będzie stał w jej klitce, ale nic takiego nie miało miejsca. Tylko ona i jej droid. Sami na statku. Może to i lepiej... Cisza i spokój. Ależ to było dziwne, a jednocześnie... kojące. Chwilę czasu zajęło jej by doprowadzić się do porządku. Musiała doprowadzić do ładu swoje skołatane myśli, które podsuwały jej sugestywne obrazy z przeszłości, zmieszane z dopiero co wyśnionymi koszmarami. Dopiero wtedy była wstanie się ruszyć by zjeść jakieś śniadanie i jakoś ruszyć z dniem do przodu, który zdecydowała się poświęcić swemu Złomowi - studni bez dna.
Cóż, Złom, jak to Złom, potrzebował kolejnych napraw. Była do tego przyzwyczajona i dlatego też, zwyczajowo, dość często prowadziła jego diagnostykę, ot, by nie wybuchła w powietrzu. Napuchnięte kondensatory, płyn chłodzący hipernapęd i wymiana paru kabli. Nie powinna mieć z tym problemów, ale już teraz zastanawiała się ile ją to wyniesie.
- Ta kupa złomu lata dzięki mojej miłości i twojej wprawnie przeprowadzanej diagnostyce Śmig. Cóż... Czeka nas trochę wspólnej pracy i spokoju od wrażeń. Praca przy kabelkach jest prawdziwie uspokajająca...- Beep boob bip. - Droid nie wyraził takiego samego entuzjazmu jak ona, ale nie mieli wyjścia. Mimo, że Trouble wróciła tu na swego rodzaju "wakacje" i "odpoczynek" od wielu wrażeń, z tym, że...
... nagle łomotanie w poszycie statku sprawiło, że serce dziewczyny podskoczyło do gardła i zaczęło walić jak młotem. Dziewczyna w momencie chwyciła za blaster, sądząc, że zaraz rozpocznie się to, czego w zaskakująco, jak na nią, długim czasie nie było. Kłopoty. Szczęśliwie jednak miało okazać się inaczej. Przynajmniej z pozoru.
- Klondike? - Mruknęła do siebie. Ki czort? Klondike... ? Piekielnik znał jej imię... Ah. Klondike! No tak. Cholera! To ten uparciuch o wybujałym ego, co zawsze myślał, że łączy ich coś więcej. Ta... więź. Miłość czy ki inny chuj. Pierdolony romantyk. Przynajmniej nie przybył jej robić kłopotów. CHYBA.
- Skąd wiedziałeś, że przyleciałam? - Burknęła, gdy tylko wyszła ze swojego statku i skrzyżowała ręce na piersiach, mierząc go krytycznie wzrokiem. Skubaniec. Ciągle w formie... Życie mu służyło.