- Nie ma to jak entuzjastyczne powitanie... - Mruknęła do siebie samej, gdy zostało jej wyznaczone miejsce lądowania, a następnie skierowała swój okręt w wytyczone miejsce. R7 spojrzał się na nią i odezwał się w binarnym, ale Trouble tym razem nie zrozumiała co jej mały, obrotowy blaszak powiedział.
- Hmm? Nie wyrażasz entuzjazmu czyszczeniem, czy sądzisz, że znowu wpadnę w kłopoty? - Dziewczyna sięgnęła do kieszeni i wyciągnęła swój podręczny tłumacz. Zwykle dogadywała się z droidem bez trudu, ale czasami... Czasami było ciężko. Prawdę mówiąc nie wiedziała czy tłumacz obsługiwał binarny, do tej pory korzystała z niego by sprawniej porozumiewać się z Koltrim, ale czemu by nie spróbować, nie?
- Powtórzysz co tam popiskiwałeś, mały? Może tym razem cię lepiej zrozumiem. ***
- Cześć! - Trouble przyjrzała się mężczyźnie z zainteresowaniem. Nie wyglądało na to żeby go znała. Swego czasu miała tu sporo znajomych. Cóż, może kogoś z nich spotka w kantynie lub na mieście. Chwilowo jednak formalności.
- Dzięki za przywitanie i przypomnienie. Tu są kredyty za postój... - Trouble przekazała mu wcześniej przygotowaną zapłatę. W końcu gdzie jak gdzie, ale tu wiedziała ile wypada zapłacić.
- Zaraz też wpłacę grzywnę... W nadprzestrzeni nie miałam okazji tego zrobić. Dzięki wielkie. - Cóż, nie zapomniała o grzywnie i miała zamiar ją zapłacić. Po prostu do tej pory nie miała okazji. Nie miała zamiaru też wpadać w kłopoty w przyszłości z powodu paru kredytów, dlatego też natychmiast udała się do rzeczonego terminalu by dokonać przelewu. Gdy to już miała z głowy mogła się zastanowić co dalej.
Szukanie Koltriego odpuściła sobie już na starcie. Prawdopodobnie gdzieś tu był, gdzieś na tej planecie i choć populacja i rozmieszczenie ludności nie było zbyt duże, to i tak było to jak szukanie igły w stogu siana. Mogła też od razu zabrać się za drobne renowacje statku, udać się do kantyny lub... w sercu poczuła ukłucie bólu i tęsknoty. Dawno temu zostawiła za sobą rodzinny dom. Prawdę mówiąc, to statek stał się jej nowym domem, a nie chata jej ojca, którą po jego śmierci opuściła.
- Gówniane sentymenty. - Pokręciła gwałtownie głową jakby starając się wyrzucić tą myśl ze swojej głowy, ale momentalnie złapała się za szczękę, która pod wpływem takiego ruchu kliknęła. Chyba najlepiej swoją sentymentalną podróż było zacząć od zajęcia się zdrowiem. Nie sądziła, że ta szczęka i lekko ruszający się ząb, to coś poważnego, ale irytowało ją, gdy nagle przeszywał ją krótkotrwały ból lub słyszała kliknięcie.
- Śmig! Idę na miasto. Zostań tu i unikaj kłopotów... - To powiedziawszy zgarnęła ze sobą parę kredytów, sprawdziła czy blaster jest sprawny i ze zgrozą uświadomiła sobie, że wyładowali jej ogniwo. No cóż... Musiała poszperać trochę na okręcie by znaleźć drugie, zapasowe.
- Chyba zostanę śmieciarzem. Na Nal Huttcie znalazłam zapasowe ogniwo i parę innych, fajnych rzeczy. Jeszcze lepsze tutaj, z tamtą Togrutanką... - Gdy już wszystko się zgadzało, Trouble opuściła kosmport i udała się do miejscowego "rzeźnika". Facet nigdy nie miał okazji jej łatać bo i do tej pory unikała noży i ognia blasterowego, ale znała go z widzenia. Ojciec jej o nim opowiadał. Nastawienie szczęki, czy co tam miał zamiar zrobić, powinno mu zająć tylko parę chwil.